3735
Szczegóły |
Tytuł |
3735 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3735 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3735 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3735 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
HONORIUSZ
BALZAC
Fizjologia Ma��e�stwa
PRZE�O�Y� I WST�PEM OPATRZY�
TADEUSZ �ELE�SKI�BOY
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
OD T�UMACZA
Fizjologia ma��e�stwa1 nosi dat� 1824�1829; przypomnijmy w paru s�owach, kim by� Balzac
w owej epoce. Jako dwudziestoparoletni ch�opiec (ur. w 1799), wbrew woli rodziny, kt�ra
nie wierzy�a w jego talent, przybywa do Pary�a z postanowieniem zdobycia pi�rem s�awy i
maj�tku. Pasuj�c si� z oporem stylu, kleci, dla wprawy i zarobku, szereg romanside�, kt�rych
nigdy nie podpisa� swoim nazwiskiem; wreszcie, znu�ony t� zbyt powoln� drog� do niezale�no�ci,
rzuca si� w przedsi�biorstwa, kt�re ko�cz� si� bankructwem2, po czym zn�w wraca do
pi�ra. Tym razem talent jego, zm�nia�y, pog��biony prac� nad sob�, do�wiadczeniem �ycia,
zwyci�a. Pierwszy jego triumf to Szuanie (1829), a tu� po tej powie�ci Fizjologia ma��e�stwa,
kt�ra narobi�a ogromnej wrzawy i uczyni�a Balzaka patentowanym spowiednikiem kobiecego
serca.
�Spowiednik� �w z wygl�du przypomina� raczej jednego z owych mnich�w, kt�rych z lubo�ci�
maluje Rabelais, pisarz w owej epoce wielce bliski sercu Balzaka. Kr�py, gruby, ha�a�liwy,
rubaszny, z okiem sypi�cym iskry geniuszu, kipi�cy werw�, Balzac posiada jednak
r�wnocze�nie zak�tki serca, w kt�rych wschodz� kwiaty tkliwego i delikatnego uczucia. I w
tej ksi��ce, tak bujnej, tak pe�nej soku, czeg� bo nie znajdziemy obok siebie! Zawiesiste
jovialitates3 i g��bokie rzuty oka w rodz�ce si� nowe spo�ecze�stwo; zaduma artysty, szelmostwo
obserwatora; to zn�w czasem westchnienie gor�cego i czu�ego kochanka, zamkni�tego
przez natur�macoch� w grubej skorupie... I c� za klawiatura ton�w! Mamy tu w skr�cie
jakby wszystkie warstwy kultury galijskiej: od Rabelais�go i Moliera, poprzez XVIII wiek
Chamforta i XVIII wiek Russa, a� do naszych czas�w, w kt�re wybiega wzrok my�liciela,
wyprzedzaj�c4 swoj� epok�. A w�r�d tego, od czasu do czasu, niby �wist bicza, jakie� kr�tkie,
urwane, wzgardliwe zdanie, rzucone przez Napoleona podczas prac nad kodeksem w Radzie
Stanu... Bo po tym mo�na by odgadn��, �e ksi��ka ta pocz�a si� w m�odo�ci pisarza, i� lektura
zajmuje w niej co najmniej tyle� miejsca, co bezpo�rednio�� prze�ycia. Mamy wra�enie,
�e patrzymy na m�odego Balzaka, gdy, jak �w d�Arthez, jak Lucjan w Straconych z�udzeniach,
trawi dnie cale w Bibliotece �w. Genowefy, �ykaj�c, poch�aniaj�c wszystko, a potem, z
nabrzmia�� g�ow� w�druje przez ulice Pary�a, bezwiednie porz�dkuj�c i o�ywiaj�c chaos
ksi��kowych wra�e� genialn� intuicj� obserwatora.
1 Pe�ny tytu� orygina�u brzmi: �Fizjologia ma��e�stwa, czyli rozwa�ania filozofii eklektycznej nad szcz�ciem
i nieszcz�ciem w ma��e�stwie�.
2 Patrz: Dwaj poeci, �od t�umacza�. (Przypis t�umacza).
3 J o v i a l i t a t e s (�ac.) � burleski, farsy.
4 Kiedy si� czyta np. �Ma��e�stwo kole�e�skie� Lindsaya, uderza nas, ile my�li tej ksi��ki, kt�ra dzi� jeszcze
jest ksi��k� przysz�o�ci, znajduje si� ju� w �Fizjologii ma��e�stwa� Balzaka. (Przypis t�umacza).
5
Przede wszystkim tedy Rabelais, �w praojciec, patriarcha literatury francuskiej. Do niego,
do tego � jak pisze � �wsp�lnego naszego patrona�, nawi�zuje Balzac swoje dzie�o w pierwszym
�rozmy�laniu�; jego wprost s�owami apostrofuje czytelnika. By�o snad� jakie� powinowactwo
duchowe mi�dzy tymi dwoma pisarzami, dwoma synami Turenii; a niebawem Balzac
da temu powinowactwu wyraz, kre�l�c swoje trzy dziesi�tki �trefnych opowiastek� (� Contes
drolatiques�) w starej francuszczy�nie i w stylu Rabelais�go.
Ot� w�r�d pi�ciu ksi�g dzie�a Rabelais�go jedna (III) po�wi�cona jest w ca�o�ci niemal
roztrz�saniu arcydra�liwych problem�w matrymonialnych. Panurg, zamierzaj�cy wst�pi� w
zwi�zki ma��e�skie, uwa�a za w�a�ciwe zasi�gn�� rady wszystkich, kt�rym przypisuje jak��
kompetencj� w tym przedmiocie: od znachor�w i astrolog�w a� do lekarza, prawnika, filozofa
i kap�ana. Biedny cz�owiek! po ka�dej konsultacji mina przeci�ga mu si� coraz bardziej:
�Pozostaje ma�a w�tpliwo�� do usuni�cia. Ma�a, powiadam, mniej ni� nic. Zali �ona nie
przyprawi mi rog�w? � Z pewno�ci� nie, m�j przyjacielu � odpar� Hipotades � je�li taka b�dzie
wola boska. � O mi�osierdzie bo�e, racz nam by� ku pomocy � wykrzykn�� Panurg. �
Dok�d�e wy mnie odsy�acie, dobrzy ludzie? Do tryb�w warunkowych, do je�eli, do dialektyki,
k�dy czyhaj� same sprzeczno�ci i niemo�liwo�ci. Gdyby mu�ek lata�, mu�ek mia�by skrzyd�a.
Gdyby ciocia mia�a w�sy, by�by wujaszek. Je�li B�g pozwoli, nie b�d� rogalem: b�d�
rogalem, je�li B�g pozwoli. Gdyby� to jeszcze by� warunek zale�ny ode mnie: tedy nie rozpacza�bym
o tym. Ale wy mnie zdajecie na prywatne rozporz�dzenia Pana Boga, odsy�acie mnie
do departamentu jego drobnych przyjemno�ci. Ojczulku szanowny, ki� diabli miesza� do tego
imi� boskie?
�...Hm � rzek� brat Jan � nie ka�demu dano jest nosi� rogi. Je�li b�dziesz rogalem,
Ergo5 �liczniutka b�dzie twoja �ona,
Ergo uprzejm� dla ci� b�dzie ona;
ergo b�dziesz mia� wielu przyjaci�; ergo b�dziesz zbawiony. To jest topika monachalna.
Tylko ci to na lepsze wyjdzie, grzeszniku. Nigdy tak dobrze czu� si� nie b�dziesz jak wtedy.
Nic ci nie ub�dzie. Dostatku ci si� przymno�y. Je�li tak ci jest przeznaczone od los�w, zali
chcia�by� si� im przeciwi�? Powiedz, kusiu przywi�d�y, kusiu sparcia�y, kusiu zat�ch�y... [Tu
spi�trza Rabelais 148 przymiotnik�w!]... ku��kusiu diabelski, Panurgu, m�j stary druhu: skoro
ci tak jest przeznaczone, czy chcia�by� wstecz cofn�� gwiazdy w ich biegu? wywa�y� z
zawias�w wszystkie kr�gi niebieskie? �garstwo zadawa� poruszaj�cemu je Intellektowi, st�pia�
wrzeciona Parek, wysadza� je z panewek, szkalowa� ich szpulki, pl�ta� k�dziel, gmatwa�
k��bki?
Niech�e ci� febra �ci�nie, kusiuniu! Porwa�by� si� na wi�ksze dzie�o i zuchwalsze, ni� niegdy�
Olbrzymi. Chod� no, kusie�ko. Czy wola�by� by� zazdrosnym bez przyczyny, czy rogalem
bez �wiadomo�ci?
� Nie chcia�bym � odpar� Panurg � by� ani tym, ani tym...�
Ot� Balzac podejmuje niejako ide� takiej konsultacji, przeni�s�szy j� w nowoczesne warunki
�ycia i obyczaj�w; przeprowadza j� najbardziej drobiazgowo, przydaj�c jej ca�e brzemi�
niby �naukowego� aparatu, i�by wynik tej ankiety tym wi�kszym ci�arem run�� na g�ow�
biednego �onkosia. Ale jest zasadnicza r�nica: Rabelais dworuje sobie po prostu z pewnej
niedoli ludzkiej, kt�ra najbardziej, od wiek�w, pobudza�a do drwin i koncept�w; poza tym
ma��e�stwo i jego losy niewiele go obchodz�. Ani on sam, ani jego epoka nie zaprz�ta�a si�
tymi rzeczami. Inaczej zgo�a Balzac. Przysz�y tw�rca Komedii ludzkiej widzi w ma��e�stwie,
5 E r g o (�ac.) � zatem, a wi�c.
6
w rodzinie czynnik spo�eczny pierwszorz�dnej wagi: w kobiecie � takiej, jak j� urobi�o nowoczesne
spo�ecze�stwo � pot�n� spr�yn� wi�kszo�ci naszych dzia�a� i poczyna�. St�d powaga,
z jak� przyst�puje do roztrz�sania najbardziej ulotnych, zdawa�oby si�, drobiazg�w, tylko
w cz�ci jest �artem, w cz�ci za� wyrazem Balzakowskiej koncepcji �ycia, kt�r� potwierdzi
ca�e jego p�niejsze dzie�o. Dobrze czytaj�c, znale�liby�my w Fizjologii ma��e�stwa, w zarodku,
niemal ca�� Komedi� ludzk�.
I jeszcze jedno. Nie bior�c zbyt dos�ownie �pedagogicznej� i reformatorskiej misji, kt�r�
Balzac podejmuje w swej ksi��ce, nie mo�emy jej wszelako przeoczy�. Mi�dzy starymi mistrzami
a nim przeszed� wiek XVIII ze sw� nami�tno�ci� reform. Nazwiska Diderota, Russa
raz po raz zjawiaj� si� na tych kartach. Balzac, nie gardz�c Rabelaisowsk� trafno�ci� na temat
ma��e�stwa w og�le, kre�li zarazem satyr� ma��e�stwa takiego, jakim zrobi�y je nasze obyczaje,
w szczeg�lno�ci ma��e�stwa francuskiego jego epoki, a tym samym wsp�dzia�a � wi�cej
mo�e, ni�by si� zdawa�o � w ewolucji poj�� i obyczaj�w.
Jakim by�o owo ma��e�stwo, przeciw kt�remu wytacza nasz �doktor nauk ma��e�skich� a�
nazbyt ci�kie niekiedy armaty? Pozwol� sobie uczyni� to, co czyni niejednokrotnie Balzac w
swojej ksi��ce: si�gn� a� w wiek XVIII, aby ze� przytoczy� bardzo znamienny przyk�ad.
Chodzi tu o ma��e�stwo hrabiny d�Houdetot, owej bohaterki Wyzna� Russa, muzy Nowej
Heloizy, kt�rego opis posiadamy w Pami�tnikach pani d'Epinay. Pami�tnik�w tych, pod innym
wzgl�dem ma�o wiarogodnych, w tym wypadku nie mamy powodu podejrzewa�.
Ot� pewnego dnia pan de Villemur, wuj pana d�Houdetot, zjawi� si� u pana de Bellegarde
zagaduj�c go o ma��e�stwo. Pan de Bellegarde, jako ludzki i �post�powy� ojciec, odpar�, i�
�yczy sobie przede wszystkim, aby przysz�y m�� podoba� si� jego c�rce. Celem poznania,
ca�y dom pana de Bellegarde wybra� si� nazajutrz na obiad do pa�stwa de Villemur. Rodziny
prawie si� nie zna�y; m�oda para nie widzia�a si� na oczy. Posadzono m�odych przy sobie; na
razie nie mia�o si� jeszcze m�wi� o niczym; mimo to przy deserze g�o�no ju� przegadywano o
ma��e�stwie. Wreszcie, z ko�cem obiadu, pan de Villemur wypali� wprost z o�wiadczynami.
Jednak�e ciotka panny m�odej zauwa�y�a, i� rzeczy id� zbyt szybko: c� b�dzie, je�eli m�odzi
pokochaj� si�, a uk�ady nie wypadn� po my�li? Pan de Villemur uzna� t� chwalebn� ostro�no��:
�Doskonale � odpowiedzia� � niechaj�e m�odzi pogwarz� ze sob�, a my tymczasem
om�wimy punktacje�. Zaczem wyszczeg�lniono wszystkie kwestie maj�tkowe z obu stron,
licz�c w to warto�� klejnot�w. �Brawo! � rzek� pan de Villemur � porozumieli�my si� tedy.
Skoro wi�c nie ma przeszk�d, podpiszmy dzi� wiecz�r, zapowiedzi og�osimy w niedziel�, od
dalszych otrzymamy dyspens� i w poniedzia�ek weselisko�. I tak si� sta�o. Po �lubie okaza�o
si�, �e nowo�eniec kocha inn� kobiet� z kt�r� zachowa� stosunki a� do �mierci; by� przy tym
gracz, brutal i roztrwoni� znaczn� cz�� mienia �ony6.
Ma��e�stwo za czas�w Balzaka nie by�o mo�e ju� takim, ale wiele zachowa�o jeszcze z tego
obyczaju, przynajmniej w tych sferach, kt�rymi si� nasz �prawodawca ma��e�ski� zajmuje.
Jest niemal wy��cznie kwesti� uk�ad�w rodzinnych, zgodno�ci maj�tkowej; to dwaj rejenci
flirtuj� i gruchaj� z sob�, dochodz� do porozumienia, po czym rzuca si� sobie w obj�cia
dwoje obcych ludzi, aby szli razem przez �ycie. Jeden rys zw�aszcza przetrwa� do czas�w
Balzaka: to kontrast mi�dzy zupe�n� nie�wiadomo�ci� �ycia, sztucznym og�upieniem, w jakim
utrzymywano m�od� dziewczyn�, a nieograniczon� prawie swobod�, do kt�rej przechodzi�a
jako m�atka, wnosz�c w ma��e�stwo fantastyczne i opaczne poj�cia o �yciu oraz niezdrowo
rozko�ysan� wyobra�ni�. Wspomnia�em ju�: nie chc� roli Balzaka jako �reformatora�
6 Nale�y tu wszelako nadmieni� trzy rzeczy: l. i� to samo mog�oby si� zdarzy� po paroletnich konkurach; 2.
�e ma��e�stwo samej pani d�Epinay, kt�ra po�lubi�a z wzajemnej sk�onno�ci krewniaka swego, znanego jej od
dziecka, wypad�o jeszcze gorzej; 3. i� po d�ugiej ewolucji obyczajowej doszli�my do czego� bardzo podobnego
owym osiemnastowiecznym procederom, mianowicie do ma��e�stwa przez anons w dzienniku. (Przypis t�umacza).
7
w tym dziele bra� powa�niej, ni� bierze j� on sam; ale czy�, w istocie, przeobra�enie obyczaj�w
nie posz�o po linii jego ��da� i wywod�w? Czy� coraz wi�ksza samodzielno��, m�skie
niemal wychowanie panien nie zdobywa sobie z ka�dym dniem terenu? Czy� ostatni
nawet, najbardziej zakorzeniony z przes�d�w, przes�d dziewictwa � nie dozna� mocnych
uszczerbk�w (przynajmniej u nas) w tych ostatnich czasach?
Przygotowuj�c, po trzynastu latach, t� ksi��k� do powt�rnego wydania, bardziej mo�e ni�
dawniej wra�liwy by�em na jej s�absze momenty; niejeden �art wyda� ml si� przyci�ki lub w
w�tpliwym gu�cie; nieraz uderzy� mnie nadmiar elementu ksi��kowego w tym utworze. Wynagrodzi
nam to autor, wr�ciwszy jeszcze raz, w drugiej po�owie swego �ycia, do tego niewyczerpanego
tematu: Ma�e niedole po�ycia ma��e�skiego b�d� wy��cznie prawie owocem
bezpo�redniej i �ywej obserwacji. Ale na og�, jak zawsze u Balzaka, bujno�� jego my�li,
talentu zwyci�a, tak i� prawie bez zastrze�e� mog� tu powt�rzy� kilka s��w wst�pnych, kt�rymi
wprowadza�em nie�mia�o t� ksi��k� (pierwszy m�j przek�ad z literatury francuskiej) w
jej pierwszym polskim wydaniu:
�Tak samo jak wielkie dzie�o Balzaka, Komedia ludzka, sta�o si� kamieniem w�gielnym
rozwoju nowoczesnej literatury francuskiej, a poniek�d i europejskiej, w kt�rej powie�� obyczajowa
tak przemo�ne zdoby�a sobie miejsce, tak samo w Fizjologii ma��e�stwa znajdziemy
ju� w zacz�tku pierwiastki, z kt�rych mia� si� rozwin�� p�niejszy psychologiczny romans
francuski: filozofi� �tr�jk�ta ma��e�skiego�, legend� �niezrozumianej kobiety�, sylwet� �kobiety
trzydziestoletniej�, owej klasycznej bohaterki francuskiego romansu w czasie jego rozkwitu.
Ksi��ka ta, tak ciekawa z punktu historii literatury, i jako lektura nie straci�a dawnego
uroku. B�d�c zbiorem aforyzm�w, spostrze�e� i anegdot, powi�zanych za pomoc� na wp�
�miej�cej si�, na wp� nielito�ciwie g��bokiej i przenikliwej filozofii �yciowej, dzie�o to nie
ucierpia�o prawie zupe�ne od �z�ba czasu�, kt�ry okazuje si� nieraz tak nieub�aganym wzgl�dem
naj�wietniejszych nawet utwor�w powie�ciowych minionych epok. Tre�ci� jego, wedle
st�w autora: �to, o czym ca�y �wiat my�li, a o czym nikt nie ma odwagi m�wi� g�o�no�. Autorowi,
co prawda, odwagi tej nie zbrak�o ani na chwil�, jednak nawet najdra�liwsze ust�py
ksi��ki okupuje g��bokie prze�wiadczenie Balzaka, b�d�ce niejako dogmatem jego artystycznej
tw�rczo�ci, �e wsp�lne �ycie ludzkie, a w szczeg�lno�ci to, co nazywamy szcz�ciem,
zale�y mo�e w wy�szym stopniu od nieuchwytnej i mieni�cej si� gry �yciowych drobiazg�w
ni� od wielkich linii charakter�w. S�owem, ksi��ka ta jest jedynym mo�e w swoim rodzaju
�artem, prowadzonym bez utraty oddechu, przez kilkaset stronic, z kt�rych niemal ka�da zawiera
tyle my�li, obserwacji i prawdy �yciowej, ile by ich mo�na �yczy� niejednemu powa�nemu
dzie�u�.
BOY
Krak�w, w maju 1921
8
DEDYKACJA
Zwraca si� twoj� uwag�, czytelniku,
na s�owa (strona 52): �Cz�owiek o wy�szym
umy�le,
dla kt�rego ksi��ka ta jest przeznaczona...�.
Czy� to nie znaczy po prostu: �dla ciebie�?
AUTOR
9
OSTRZE�ENIE
Kobieta, kt�ra, zn�cona tytu�em, dozna�aby pokusy rozchylenia tych kartek, niech sobie
oszcz�dzi trudu; czyta�a ju� t� ksi��k�, sama o tym nie wiedz�c; najprzenikliwszy bowiem
m�czyzna nie potrafi powiedzie� o kobietach ani tyle dobrego, ani tyle z�ego, ile one same o
sobie my�l�. Gdyby jednak ostrze�enie (o nie zdo�a�o odwie�� kobiety od zamiaru przeczytania
tego dzie�a, w�wczas prosta delikatno�� powinna by j� ustrzec od zn�cania si� nad autorem,
z chwil� gdy ten, wyrzekaj�c si� dobrowolnie najpochlebniejszego dla artysty poklasku,
wyry� niejako na nag��wku ksi��ki przezorny napis, zdobi�cy drzwi niekt�rych zak�ad�w:
DAMOM WST�P WZBRONIONY
10
WST�P
�Ma��e�stwo nie jest zgo�a wytworem natury. � Poj�cie rodziny na Wschodzie r�ni si�
najzupe�niej od rodziny w poj�ciu zachodnim. � Cz�owiek jest niewolnikiem przyrody, a
spo�ecze�stwo ludzkie na niej jest zaszczepione. Prawa ludzkie s� na us�ugach obyczaj�w,
obyczaje za� zmieniaj� si�.
Ma��e�stwo mo�e zatem podlega� stopniowemu doskonaleniu, kt�remu podlegaj� wszystkie
rzeczy ziemskie�.
S�owa te, rzucone przez Napoleona w Radzie Stanu podczas dyskusji nad Kodeksem Cywilnym,
uderzy�y niegdy� �ywo autora tej ksi��ki. One to mo�e, bez udzia�u jego �wiadomo�ci,
sta�y si� zawi�zkiem dzie�a, z kt�rym obecnie staje przed publiczno�ci�. Faktem jest, i�
przed laty, gdy autor, b�d�c zaledwie m�odzie�cem, po�wi�ca� si� studiom nad prawem francuskim,
jedno s�owo czyni�o na nim zawsze szczeg�lne wra�enie: w i a r o � o m s t w o. Ilekro�
s�owo to, tak powa�nie rozpieraj�ce si� w Kodeksie, przybiera�o w wyobra�ni autora
�yw� posta�, wlek�o za sob� nieod��cznie pos�pny orszak. Rozpacz, ha�ba, nienawi��, niewola,
tajemne zbrodnie, krwawe wojny, rodziny osierocone, katastrofy, wszystko to stawa�o
nagle jak �ywe przed oczyma autora, ile razy wzrok jego spocz�� na tym sakramentalnym
s�owie: w i a r o � o m s t w o! Z czasem, stykaj�c si� stopniowo z najwy�ej cywilizowanymi
warstwami, spostrzeg� autor, i� z�agodzenie surowych praw ma��e�skich za pomoc� wiaro�omstwa
jest faktem do�� powszechnym. Stwierdzi� r�wnie�, i� liczba z�ych ma��e�stw przewy�sza
o wiele liczb� ma��e�stw szcz�liwych, i doszed� � pierwszy, jak s�dzi � do wniosku,
i� ze wszystkich wiadomo�ci ludzkich znajomo�� ma��e�stwa jest, jak dot�d, najmniej posuni�ta.
Jednakowo� by�a to tylko przelotna refleksja m�odego cz�owieka i, podobnie jak tyle
innych, przepad�a gdzie� w odm�tach k��bi�cych si� my�li, na kszta�t kamienia rzuconego w
jezioro. Tymczasem, bez intencji autora, spostrze�enia gromadzi�y si� ci�gle, tworz�c w jego
wyobra�ni jakby r�j my�li, mniej lub wi�cej trafnych, o istocie spraw ma��e�skich. W ten
spos�b kie�kuje w duszy ludzkiej Dzie�o, nie mniej tajemniczo, jak wyrastaj� trufle w�r�d
wonnych r�wnin perygordzkich. Z pierwotnej �wi�tej grozy, jak� budzi�o w autorze poj�cie
wiaro�omstwa, i ze zbieranych mimochodem spostrze�e� urodzi� si� pewnego poranku leciutki
szkic idei. By� to �art, nie wolny od z�o�liwo�ci, na temat ma��e�stwa: mi�o�� budz�ca si�
mi�dzy par� ma��onk�w po raz pierwszy po dwudziestu siedmiu latach po�ycia.
Autor, ubawiony tym pamflecikiem, sp�dzi� rozkosznie ca�y tydzie�, grupuj�c ko�o tego
niewinnego �artu obfito�� spostrze�e� i pogl�d�w, kt�re, nagromadzone bezwiednie, odkrywa�
nagle w sobie ku w�asnemu zdumieniu. Swawolna ta zabawka rozwia�a si� w zetkni�ciu z
ch�odem krytycznych uwag, a pos�uszny ich powadze �autor uton�� znowu w beztroskim
pr�niactwie. Niemniej jednak nik�e ziarenko wiedzy i �artu nie przesta�o samoistnie dojrzewa�
w glebie jego my�li. Ka�de zdanie wzgardzonego dzie�a coraz g��biej i trwa�ej zapusz-
11
cza�o korzonki. Zaniedbany pomys� sta� si� podobny ga��zce porzuconej w zimowy wiecz�r
na piasku, kt�r� nazajutrz znajduje si� pokryt� bia�ymi, dziwacznymi krystalizacjami, wyrze�bionymi
przez kapry�ny szron mro�nego poranku. W ten spos�b zacz�tek dzie�a utrzyma�
si� przy �yciu i sta� si� punktem wyj�cia mn�stwa my�lowych rozga��zie�. By� to niby wielki
polip, pocz�ty sam przez siebie. Wra�enia m�odo�ci, spostrze�enia, kt�re autor gromadzi�
mimo woli, pchany ku temu jak�� natr�tn� si��, oplata�y si� ko�o najdrobniejszych wydarze�.
Co wi�cej, z czasem chaos my�li pocz�� zespala� si� w zgodn� harmoni�, pulsowa� organicznym
�yciem, w ko�cu sta� si� prawie �yw� istot� i rozpocz�� w�dr�wki w fantastyczne krainy,
po kt�rych wyobra�nia lubi wodzi� owe przez siebie pocz�te kapry�ne twory. W�r�d zaj�� i
zabaw �wiata wsz�dzie towarzyszy� autorowi jaki� g�os wewn�trzny. W chwilach gdy oddawa�
si� ca�y rozkoszom obserwacji, �ledz�c kobiet� w ta�cu, rozmowie, u�miechu, g�os ten
natr�tnym szeptem podsuwa� mu najcyniczniejsze komentarze. Jak Mefistofeles na straszliwej
orgii w Brocken pokazuje Faustowi palcem z�owrogie postacie, tak autor czu� obecno�� jakiego�
demona, kt�ry w pe�ni odurze� balowej atmosfery tr�ca� go poufale po ramieniu i
szepta�: �Widzisz ten czaruj�cy u�miech? To u�miech nienawi�ci...� Czasami demon puszy�
si� na kszta�t Kapitana z dawnych komedii Hardy�ego7: potrz�sa� purpur� haftowanego p�aszcza
i usi�owa� nada� now� �wietno�� wyblak�ym �wiecid�om i sczernia�emu szychowi dawnej
s�awy. To zn�w wybucha� szerokim i rubasznym, i�cie Rabelaisowskim �miechem i kre�li�
palcem na murze s�owo, kt�re mog�oby s�u�y� jako dope�nienie owego: �Pij!�, jedynej wyroczni,
jak� raczy�a objawi� boska Flasza8. Cz�stokro� ten Trilby9 literacki pojawia� si� na
stosach ksi��ek i zakrzywionymi palcami ukazywa� z�o�liwie dwa ��te tomiki, kt�rych tytu�
l�ni� si� i mieni�. A skoro ujrza� autora w napr�eniu ciekawo�ci, w�wczas sylabizowa� g�osem
dra�ni�cym jak d�wi�k harmonijki: �Fizjologia ma��e�stwa�! Prawie zawsze jednak demon
nachodzi� autora p�nym wieczorem, w godzinie sennych marze�. W�wczas, kusz�cy
jak rusa�ka, melodi� s��w pe�nych s�odyczy stara� si� ob�askawi� dusz�, kt�r� ju� wzi�� w
niewol�. Czaruj�cy i szyderski, gibki jak kobieta, okrutny jak tygrys, w czu�o�ci niebezpieczniejszy
by� ni� w nienawi�ci, ka�da jego pieszczota zostawia�a krwawe �lady pazur�w. Pewnej
nocy zw�aszcza, wyczerpawszy arsena� czar�w, zdoby� si� na ostatni wysi�ek. Zbli�y� si�,
przysiad� na ��ku, podobny zakochanej dziewczynie, kt�ra milczy wstydliwie, lecz kt�rej
oczy b�yszcz� gor�czkowo i zdradzaj� wreszcie s�odk� tajemnic�.
� Oto � szepta� � masz tu prospekt na pas bezpiecze�stwa, za pomoc� kt�rego b�dzie mo�na
przechadza� si� po Sekwanie such� nog�. Ten tom to sprawozdanie Akademii o ubraniu,
kt�re pozwoli spacerowa� bez obawy sparzenia w�r�d jasnych p�omieni. Czy� nie wymy�lisz
nic, co by mog�o uchroni� ma��e�stwo od niebezpiecze�stw zimna i gor�ca? S�uchaj dalej!
Oto �Sztuka przechowywania �rodk�w �ywno�ci�; �Sztuka zapobiegania dymieniu komink�w�;
�Sztuka wi�zania krawata�; �Sztuka �wiartowania mi�sa�...
Tu w ci�gu minuty wyliczy� obfito�� ksi��ek tak oszo�amiaj�c�, i� autorowi pocz�o �mi�
si� w oczach.
� Ka�dy dzie� � ci�gn�� dalej � poch�ania te setki, tysi�ce ksi��ek, a przecie� nie ca�y
�wiat buduje, nie ca�y �wiat jada, nosi krawaty i pali na kominku, natomiast ca�y �wiat po
trochu �eni si� i idzie za m��!... Ale patrz, patrz tylko!...
Tu nagle czarnoksi�skim gestem ods�oni� w oddali jakby olbrzymi ocean, w kt�rym
wszystkie ksi��ki ca�ego wieku porusza�y si�, niby fale morskie, jednostajnym rytmem.
Osiemnastki uderza�y o brzeg raz po razu, �semki szumia�y powa�nie, zanurza�y si� na dno i
wyp�ywa�y powoli, przeciskaj�c si� z trudem przez g�st� warstw� tomik�w in 12� i in 32�,
kt�re, roztr�cane, rozbija�y si� w lekk� i ruchliw� pian�. Przewalaj�ce si� fale roi�y si� od
7 A l e x a n d r e H a r d y (1560�1631)�francuski autor dramatyczny, niezwykle p�odny.
8 B o s k a F l a s z a � aluzja do ostatniej (V) ksi�gi �Gargantui i Pantagruela� Rabelais�go.
9 T r i l b y � przydomek wzi�ty z powie�ci Karola Nodier �Trilby ou le Lurin d�Argail�, wydanej w r. 1822.
12
dziennikarzy, korektor�w, papiernik�w, drukarzy, agent�w, roznosicieli, kt�rych g�owy na
przemian ton�y, to zn�w wynurza�y si� z morza ksi��ek. Wszystko krzycza�o tysi�cem g�os�w
na kszta�t k�pi�cych si� uczniak�w. Tam i z powrotem kr��y�o w �odziach kilku ludzi,
kt�rych zadaniem by�o wy�awia� ksi��ki, holowa� je do brzegu i sk�ada� przed jak�� wysok�,
czarno ubran� osob� o pogardliwym wyrazie twarzy, sztywn� i ch�odn�: ksi�garze � publiczno��.
Bies ukaza� palcem ��d� strojn� w nowiutkie chor�gwie, p�dz�c� pe�nymi �aglami, z
rozpostartym afiszem miast flagi; po czym, wybuchaj�c sardonicznym �miechem, odczyta�
przeszywaj�cym g�osem: �Fizjologia ma��e�stwa�.
W owym czasie autor zakocha� si�: odt�d bies zostawi� go w spokoju, nie czuj�c si� wida�
na si�ach utrzymania plac�wki zaj�tej przez kobiet�. Up�yn�o lat kilka, wolnych od innych
udr�cze� opr�cz udr�cze� mi�o�ci, i autor m�g� mniema�, i� wyleczy� jedn� chorob� za pomoc�
drugiej. Jednak�e pewnego wieczora znalaz� si� przypadkowo w kt�rym� z paryskich
salon�w. W�r�d rozmowy tocz�cej si� przy kominku zabra� w�a�nie g�os jeden z m�czyzn i
rozpocz�� grobowym tonem nast�puj�ce opowiadanie:
� Wypadek ten zdarzy� si� w Gandawie podczas mego pobytu w tym mie�cie. Pewna dama,
wdowa od lat dziesi�ciu, dotkni�ta nieuleczaln� chorob�, spoczywa�a na �o�u �mierci.
Trzech dalekich krewnych oczekiwa�o jej ostatniego tchnienia; nie odst�powali jej w obawie,
aby nie rozporz�dzi�a maj�tkiem na rzecz miejscowego klasztoru. Chora le�a�a w milczeniu,
na wp� ju� zgas�a; �mier� zdawa�a si� pe�za� po niemej i wyblak�ej twarzy. Widzicie ten
obraz: w zimow� noc, trzech krewniak�w, otaczaj�cych w milczeniu �o�e umieraj�cej. Pr�cz
nich przy ��ku stara dozorczyni, potrz�saj�ca znacz�co g�ow�, i lekarz, kt�ry, widz�c, i� choroba
dobiega kresu, si�ga jedn� r�k� po kapelusz, drug� za� czyni wymowny gest, jak gdyby
chcia� powiedzie�: �Nic tu ju� nie mam do roboty�. Uroczyst� cisz� przerywa� tylko g�uchy
�wist deszczu, kt�ry, zmieszany ze �niegiem, siek� po zamkni�tych okiennicach. By oczy
umieraj�cej ochroni� od blasku, umocowa� najm�odszy ze spadkobierc�w zas�on� przy �wiecy
obok ��ka, tak i� �wietlny kr�g si�ga� ledwie �miertelnej poduszki, od kt�rej odrzyna�a si�
z��k�a twarz chorej, niby spe�z�a poz�ota g�owy Chrystusa na sczernia�ym srebrze krzy�a.
Jedynie migotliwe b��kitne p�omyki kominka o�wietla�y pos�pny pok�j, w kt�rym za chwil�
rozegra� si� mia� dramat. Nagle �arz�ce si� polano stoczy�o si� na posadzk�, jakby zwiastuj�c
katastrof�. Zbudzona ha�asem, chora podnosi si� i otwiera szeroko oczy, b�yszcz�ce jak u
kota. Wszyscy wpatruj� si� w ni� w os�upieniu. Ona �ledzi wzrokiem tocz�c� si� g�owni� i
nim ktokolwiek m�g� pomy�le� o powstrzymaniu niespodzianego i jakby w przyst�pie nag�ego
sza�u wykonanego ruchu, wyskakuje z ��ka, chwyta szczypce i odrzuca �arz�cy w�giel.
Dozorczyni, lekarz, krewni rzucaj� si� ku niej, chwytaj� � i za chwil� le�y ju� w dawnej pozycji,
z g�ow� zwieszon� na poduszk� i zanim up�yn�o kilka minut, umiera, z oczami nawet
po �mierci wlepionymi w kwadrat posadzki, na kt�ry stoczy�a si� g�ownia.
Ledwie hrabina Van Ostroem wyda�a ostatnie tchnienie, trzej spadkobiercy obrzucili si�
nieufnym wzrokiem i, nie my�l�c ju� o zmar�ej ciotce, skierowali oczy na tajemnicz� posadzk�.
Byli to Belgowie: rachunek zatem odbywa� si� w ich g�owach nie mniej chy�o od tego
spojrzenia. W kilku s�owach wymienionych p�g�osem postanowiono, �e �aden z nich nie
opu�ci pokoju. Lokaj poszed� po robotnika. Kiedy trzej Belgowie, pochyleni nad kosztown�
posadzk�, us�yszeli pierwsze uderzenie d�uta, zadane r�k� terminatora, dusze krewniak�w
zadrga�y wzruszeniem. Deski pu�ci�y!
� Ciotka poruszy�a si�!... � rzek� najm�odszy.
� Nie, to tylko migotanie �wiat�a!... � odpar� starszy, kt�rego oczy �ledzi�y r�wnocze�nie i
skarb, i umar��.
Znale�li, dok�adnie w tym miejscu, na kt�re potoczy�o si� �arz�ce polano, du�y przedmiot,
starannie otoczony warstw� gipsu.
� Dalej! � zawo�a� najstarszy.
13
Pod uderzeniem d�uta ukaza�a si� g�owa ludzka. Po jakim� szcz�tku ubrania rozpoznano w
niej hrabiego, kt�ry, w przekonaniu ca�ego miasta, umar� rzekomo na Jawie, serdecznie op�akiwany
przez wdow�.
Opowiadaj�cy t� dawn� histori� by� to wysoki, chudy m�czyzna o drapie�nym oku i
ciemnych w�osach. Uderzy�o autora niejakie podobie�stwo mi�dzy owym m�czyzn� a demonem,
od kt�rego dozna� by� tylu udr�cze�; jednak�e nieznajomemu brak�o rozszczepionego
kopyta. Nagle zabrzmia�o w uszach autora s�owo wiaro�omstwo; i oto, jakby na d�wi�k
dzwonu, zbudzi�y si� w jego wyobra�ni najpos�pniejsze postacie orszaku, kt�ry niegdy�, w
�lad za tymi czarnoksi�skimi g�oskami, przesuwa� si� przed oczyma jego duszy.
Od tego wieczoru fantasmagorie nie istniej�cego dzie�a rozpocz�y na nowo swoje prze�ladowanie.
W �adnej epoce nie oblega�o autora tyle kusz�cych pomys��w do nieszcz�snej
ksi��ki. Jednak�e opiera� si� m�nie biesowi, mimo �e ten wplata� uporczywie najdrobniejsze
wydarzenia �ycia w owo nie istniej�ce dzie�o i, niby urz�dnik celny, wszystko znaczy� swoj�
szydersk� piecz�ci�.
W kilka dni p�niej autor znalaz� si� w towarzystwie dw�ch pa�10. Pierwsza by�a w swoim
czasie jedn� z naj�wietniejszych i najwytworniejszych kobiet dworu Napoleona. Restauracja
zasta�a j� na wysokim szczeblu spo�ecznym i str�ci�a j�; w�wczas usun�a si� w zupe�ne zacisze.
Druga, m�odsza, cieszy�a si� pod�wczas w Pary�u rozg�osem modnej pi�kno�ci. �y�y w
przyja�ni, gdy� ambicje i pr�nostki czterdziesto� i dwudziestodwuletniej kobiety rzadko
�ciera�y si� na jednym terenie. Autor dla jednej z tych dw�ch pa� nie wchodzi� w rachub�,
druga za� umia�a go przenikn��, obecno�� jego zatem nie przerwa�a do�� szczerze rozpocz�tej
rozmowy, zawodowej niejako � rozmowy o rzemio�le kobiety.
� Czy zauwa�y�a�, droga, �e kobiety potrafi� szale�
jedynie dla g�upc�w?
� C� znowu, ksi�no? Jak�e pogodzisz to twierdzenie z absolutnym brakiem sympatii, jaki
zdradzaj� dla swoich m��w?
�Ale� to istne op�tanie! � rzek�, do siebie autor. � Czy�by tym razem diabe� przebra� si� w
sp�dnic�?...�
� Nie, moja kochana � m�wi�a dalej ksi�na � bynajmniej nie �artuj�. Wyznaj�, �e nieraz
wprost l�kam si� o sam� siebie, odk�d nieco ch�odniej rozgl�dam si� pami�ci� w�r�d os�b,
kt�re zna�am niegdy�. Inteligencja, dowcip maj� zawsze w sobie co� zbyt �wietnego, co nas
dra�ni; a m�czyzna bogato nimi obdarzony przestrasza nas mo�e nieco. Je�eli przy tym jest
dumny, w�wczas nie b�dzie okazywa� zazdro�ci, co tak�e nie mo�e si� nam podoba�. Mo�e
wolimy podnosi� m�czyzn� ku sobie ni� wspina� si� ku niemu... Prawda, �e talent dzieli z
nami swoje triumfy, ale m�czyzna wyzuty z niego daje nam bardziej bezpo�rednie rozkosze...
Ka�da z nas, bez wyj�tku, woli s�ysze� naoko�o szepty: �C� to za pi�kny m�czyzna!�
ni� ogl�da� swego kochanka krocz�cego do Instytutu.
� Zlituj si�,, ksi�no, przesta�! Przera�asz mnie doprawdy.
I m�oda pi�knisia pocz�a napr�dce szkicowa� portrety kochank�w, za kt�rymi szala�y
znajome panie z jej �wiata, lecz � nie znalaz�a w�r�d nich ani jednego m�czyzny b�yszcz�cego
umys�em.
� Ale� � zawo�a�a � kln� si� na m� cnot�, to� ich m�owie wi�cej s� warci...
� Tak, ale s� ich m�ami! � odpar�a z niezachwian� powag� ksi�na.
� Czy� katastrofa, kt�ra grozi ka�demu m�owi we Francji, by�aby nieuniknion�? �zapyta�
autor.
10 W t o w a r z y s t w i e d w � c h p a � � w pierwszej z nich balzaki�ci dopatruj� si� ksi�ny d�Abrant�s,
autorki g�o�nych pami�tnik�w i jednej z pierwszych mi�o�ci Balzaka, w drugiej pani O�Donnell, kt�rej Balzac
przez pewien czas by� wielbicielem.
14
� Naturalnie! � odpar�a �miej�c si� ksi�na. � Ju� sama zaciek�o��, jak� niekt�re kobiety
�cigaj� te, kt�re uleg�y owemu pe�nemu szcz�cia nieszcz�ciu, dowodzi, jak bardzo im dokucza
w�asna pow�ci�gliwo��. Jedna posz�aby w �lady Lais, gdyby nie strach przed piek�em;
druga zawdzi�cza sw� cnot� osch�o�ci serca; inna niezdarno�ci pierwszego wielbiciela; tamta...
Autor przerwa� potok wynurze�, zwierzaj�c projekt dzie�a, prze�laduj�cy go tak uparcie.
Obie panie przyj�y zamiar z sympati�, obiecuj�c wiele wskaz�wek. M�odsza �artuj�c z�o�y�a
natychmiast pierwszy fundusz przedsi�biorstwa, podejmuj�c si� matematycznie udowodni�,
i� kobiety bezwarunkowo cnotliwe s� to jedyne rozs�dne istoty na �wiecie.
Na�wczas, wr�ciwszy do domu, autor zawo�a� do swego demona:
� Przybywaj! Jestem got�w. Spisujmy cyrograf!
Demon nie zjawi� si�.
Je�eli autor kre�li tu biografi� w�asnej ksi��ki, nie czyni tego bynajmniej z podszeptu zarozumia�o�ci.
Spisuje fakty, kt�re mog� pos�u�y� jako przyczynek do historii my�li ludzkiej i
u�atwi� niew�tpliwie zrozumienie samego dzie�a. Dla niejednego anatoma my�li nie b�dzie
mo�e oboj�tn� wiadomo��, i� dusza jest rodzaju �e�skiego. I tak, dop�ki autor odp�dza� od
siebie my�l o zamierzonej ksi��ce, ksi��ka zjawia�a si� wsz�dzie. Jedn� kartk� znajdowa� na
��ku chorego, inn� na wykwintnej kanapce buduaru. Spojrzenia kobiet wiruj�cych w zakr�tach
walca budzi�y w nim nat�ok my�li; ka�de s�owo, ka�dy gest zap�adnia�y jego oporn� wyobra�ni�.
W dniu, w kt�rym sobie powiedzia�: �Dobrze wi�c! Niech si� stanie to dzie�o, kt�re
mnie �ciga i prze�laduje!...� � wszystko pierzch�o; podobny owym trzem Belgom, autor,
schylaj�c si�, aby podnie�� skarb, znalaz� jedynie martwy szkielet.
Miejsce kusz�cego demona zaj�a jaka� posta� o s�odkawym i wyblak�ym wejrzeniu.
Obej�cie jej by�o uprzejme i dobroduszne, a wywody wolne od szpilek krytyki. Posta� ta p�odzi�a
wi�cej s��w ni� my�li i zdawa�a si� nade wszystko obawia� ha�asu. Mo�e to by� domowy
geniusz naszych czcigodnych pos��w, zajmuj�cych fotele w centrum Izby?
� Czy nie by�oby lepiej� m�wi�a ta posta� � zostawi� wszystko, jak by�o? Czy� istotnie
jest tak �le? W ma��e�stwo trzeba wierzy�, jak si� wierzy w nie�miertelno�� duszy, a ty z
pewno�ci� nie masz zamiaru s�awi� w swej ksi��ce szcz�cia ma��e�skiego. Zreszt� chcesz
wyprowadzi� wnioski na podstawie tysi�ca ma��e�stw paryskich, kt�re, ostatecznie, s� tylko
wyj�tkiem. Mo�e ci si� zdarzy spotka� m��w gotowych ust�pi� ci w�asnej �ony, ale �aden
syn nie ust�pi ci matki... Niejeden, dotkni�ty twymi pogl�dami, mo�e poda� w podejrzenie
czysto�� twych obyczaj�w, uczciwo�� intencyj. Zreszt�, aby dotyka� skrofu��w spo�ecznych,
na to trzeba by� kr�lem Francji lub co najmniej Pierwszym Konsulem...
Jakkolwiek Rozs�dek � on�ci to by� � zjawi� si� autorowi w postaci mo�liwie najpowabniejszej,
nie znalaz� mimo to pas�uchu: bo oto ju� w oddali Szale�stwo potrz�sa�o b�aze�skim
ber�em Panurga i autor zapragn�� w�ada� tym ber�em. Gdy je pochwyci�, okaza�o si� tak ci�kie
jak maczuga Herkulesa. Co wi�cej, dobry proboszcz z Meudon11 porzuci� je w stanie niezbyt
zach�caj�cym dla m�odego cz�owieka, dla kt�rego niepokalana �wie�o�� r�kawiczek
stanowi punkt honoru o wiele dra�liwszy ni� napisanie dobrej ksi��ki.
� C�, dzie�o nasze gotowe? � spyta�a pewnego dnia m�odsza z owych dw�ch wsp�pracowniczek
autora.
� O pani! Czy� �aska twoja zechce mi nagrodzi� wszystkie nienawi�ci, kt�re rozp�tam?
Zrobi�a niezdecydowany ruch, na kt�ry autor odpowiedzia� gestem zniech�cenia.
� C� znowu? Wahasz si� pan? Ale� pisz, drukuj, wydawaj bez najmniejszej obawy! Dzi�
oceniamy ksi��k� daleko wi�cej z kroju ni� z materii.
Jakkolwiek autor przypisuje sobie jedynie skromn� rol� sekretarza owych dw�ch dam, on
sam, staraj�c si� uj�� w pewn� ca�o�� ich oderwane spostrze�enia, podj�� rozwi�zanie niejed-
11 P r o b o s z c z z M e u d o n � tj. Rabelais.
15
nego zadania. W zakresie ma��e�stwa jedna rzecz zw�aszcza by�a do zrobienia, mianowicie
sformu�owanie tego, o czym ca�y �wiat my�li, a czego nikt g�o�no nie m�wi; jednakowo�,
czerpi�c w ten spos�b ksi��k� z m�zgownicy ca�ego �wiata, czy� nie nara�a si� autor na to, i�
nie spodoba si� ona nikomu? Mo�e jednak eklektyzm ten zdo�a ocali� ksi��k� w oczach publiczno�ci.
W�r�d �artu i szyderstwa autor stara� si� zaszczepi� niejedn� pocieszaj�c� refleksj�.
Prawie zawsze kusi� si� o poruszenie nowych i ukrytych spr�yn duszy. Bior�c w obron�
interesy najbardziej materialne, analizuj�c je lub pot�piaj�c, zdo�a� mo�e skierowa� uwag�
czytelnika na �r�d�o niejednej intelektualnej rozkoszy. By�oby pretensjonalno�ci� twierdzi�,
i� humor jego nie przekroczy� nigdy granic wytwornego smaku; raczej liczy� on na rozmaito��
usposobie�, w nadziei utrzymania r�wnowagi mi�dzy uznaniem a przygan�. Temat sam
przez si� by� tak powa�ny, i� autor usi�owa� przeplata� go wci�� anegdot�; dzi� bowiem jedynie
anegdota pozwala ksi��ce przemyci� mora� i s�u�y mu niejako za odtrutk�.
W dziele tym, ca�kowicie opartym na spostrze�eniach i analizie, nie zawsze da�o si� unikn��
znu�enia czytelnika i uciekania si� do nieszcz�snego ja autora; autor nie tai� przed sob�,
i� ze wszystkich niebezpiecze�stw, jakie mog� grozi� ksi��ce, te dwa s� najgro�niejsze. Stara�
si� przeto roz�o�y� materi� dzie�a w ten spos�b, aby dozwoli� czytelnikowi cz�stych wypoczynk�w.
System ten u�wi�cony zosta� przez pisarza, kt�ry niegdy� roztrz�sa� istot� smaku
w dziele do�� pokrewnym z tymi wywodami, maj�cymi na celu wy�wietlenie istoty m a � � e
� s t w a. Z niego pozwol� sobie zaczerpn�� s��w kilka dla oddania my�li wsp�lnej obu tym
dzie�om; b�dzie to niejako ho�d dla poprzednika, kt�rego �mier� zbyt szybko nast�pi�a po
dniach jego powodzenia.
�Gdy pisz�c m�wi� o sobie w liczbie pojedynczej, oznacza to swobodn� gaw�d� z czytelnikiem:
wolno mu wtedy krytykowa�, sprzecza� si�, pow�tpiewa�, �mia� si� nawet; lecz skoro
wyst�puj� uzbrojony w majestatyczne my � w�wczas obwieszczam, w�wczas trzeba w
milczeniu pochyli� g�ow�. (Brillat�Savarin, przedmowa do �Fizjologii smaku�)12.
H. B....c
5 grudnia 1829
12 Anthelme B r i l l a t � S a v a r i n (1755�1826) � wyda� sw� �Fizjologi� smaku, czyli rozwa�ania o gastronomu
transcendentalnej� w r. 1825.
16
CZʌ� PIERWSZA
Roztrz�sania og�lne
B�dziemy przemawiali przeciw
niedorzecznym prawom poty, p�ki nie
wywalczymy ich naprawy; nim to jednak
nast�pi, b�dziemy im �lepo pos�uszni.
(Diderot, �Przyczynek do Podr�y Bougainville�a�).
17
ROZMY�LANIE PIERWSZE
Przedmiot
FIZJOLOGIO, czego ��dasz ode mnie?
Czy chcesz dowie��, �e ma��e�stwo wi��e na ca�e �ycie dwoje istot zupe�nie sobie nie
znanych?
�e �y� � znaczy pragn��, a �adne pragnienie nie oprze si� wi�zom ma��e�stwa?
�e ma��e�stwo jest instytucj� niezb�dn� dla spo�ecze�stwa, lecz przeciwn� naturze?
�e rozw�d, ten cudowny balsam na niedole ma��e�stwa, stanie si� jednog�o�nym ��daniem
ludzko�ci?
�e mimo wszystkich brak�w ma��e�stwo jest najistotniejszym �r�d�em w�asno�ci?
�e stanowi doskona�� r�kojmi� bezpiecze�stwa dla rz�d�w?
�e jest co� wzruszaj�cego w tym po��czeniu dwojga istot dla wsp�lnego d�wigania ci�aru
�ycia?
�e �mieszne jest ��danie, aby jedna my�l kierowa�a wol� dw�ch jednostek?
�e ma��e�stwo czyni z kobiety niewolnic�?
�e nie istnieje ma��e�stwo zupe�nie szcz�liwe?
�e ma��e�stwo ukrywa stek zbrodni i �e znane wypadki morderstwa nie s� najci�szymi w
ich liczbie?
�e bezwzgl�dna wierno�� jest niemo�ebna, przynajmniej dla m�czyzny?
�e gdyby da�o si� przeprowadzi� �cis�e ocenienie kwestii, wykaza�oby ono, i� zasada dziedziczenia
stanowi raczej �r�d�o rozterki ni� spokoju?
�e wiaro�omstwo sprawia wi�cej z�ego, ani�eli dobrego przynosi ma��e�stwo?
�e niewierno�� kobiety si�ga samych pocz�tk�w spo�eczno�ci i �e to nieustaj�ce przemytnictwo
nie zdo�a�o naruszy� istoty ma��e�stwa?
�e prawa mi�o�ci ��cz� dwoje istot w�z�em tak silnym, i� �adne prawo ludzkie nie zdo�a
go rozerwa�?
�e je�eli istniej� ma��e�stwa zapisane w ksi�gach ko�cielnych, istniej� inne, z��czone wol�
natury, harmoni� lub przeciwie�stwem charakter�w, jak r�wnie� w�asno�ciami fizycznymi;
�e zatem niebo i ziemia s� ze sob� w ustawicznej sprzeczno�ci?
�e zdarza si� spotka� m��w niepospolitych fizycznie i umys�owo, kt�rych �ony bior� kochank�w
brzydkich, marnych lub g�upich?
18
Wszystkie te zagadnienia mog�yby, w danym razie, natchn�� do niejednej ksi��ki; ale
ksi��ki te ju� istniej�, a zagadnienia te od dawna przes�dzono.
Czeg� wi�c chcesz ode mnie. Fizjologio?
Czy ods�aniasz mi nowe podstawy �ycia? Czy chcesz stwierdzi�, �e kobieta powinna by�
wsp�ln� w�asno�ci�? Ale� to ju� by�o! Pr�bowa� tego Likurg i niekt�re szczepy greckie; pr�bowali
Tatarzy i inne dzikie plemiona.
Czy powiesz, �e kobiety trzeba zamyka� pod kluczem? Turcy ju� to zrobili, a dzi� wypuszczaj�
je na wolno��.
Czy mo�e ka�esz wydawa� dziewcz�ta za m�� bez posagu i wykluczy� je od dziedziczenia?...
Angielscy pisarze i morali�ci udowodnili, �e by�aby to, obok rozwodu, najpewniejsza
r�kojmia szcz�cia w ma��e�stwie.
Czy chcesz powiedzie�, i� jaka� malutka Agar niezb�dn� jest w ka�dym stadle? Na to nie
potrzeba specjalnej ustawy. Paragraf, kt�ry pot�pia wiaro�omn� �on� bez wzgl�du na miejsce
zbrodni, m�czyzn� za� karze jedynie w wypadku skalania domu rodzinnego, zostawia pole
dla pozadomowych przyjaci�ek.
Sanchez13 napisa� szczeg�ow� rozpraw� o ma��e�stwie z punktu konfesjona�u; om�wi�
ka�dy szczeg� uciech ma��e�skich, czy i o ile s� one dozwolone i legalne; zakre�li� wszystkie
moralne, religijne i cielesne obowi�zki; s�owem, gdyby kto chcia� dzi� wyda� na nowo t�
olbrzymi� ksi�g� in folio, zatytu�owan� �De Matrimonio�, dzie�o to zmie�ci�oby si� ledwie w
dwunastu naszych tomach.
Bezlik juryst�w zgromadzi� skrz�tnie konflikty zachodz�ce w ma��e�stwie. Istniej� nawet
dzie�a o kongresie prawniczym, po�wi�conym temu przedmiotowi.
Legion lekarzy og�osi� niemniejszy legion dzie� o ma��e�stwie z punktu widzenia wiedzy i
sztuki lekarskiej.
Czym�e zatem mo�e by� w XIX wieku dzie�o po�wi�cone fizjologii ma��e�stwa, je�li nie
md�� kompilacj� lub czcz� gadanin� g�upca, spisan� dla g�upc�w? Oto ju� s�dziwi kap�ani,
uj�wszy w r�k� z�ot� wag�, zwa�yli na niej najdrobniejsze w�tpliwo�ci; starzy, uczeni prawnicy,
na�o�ywszy najsilniejsze okulary, zbadali i rozgraniczyli wszystkie zawik�ania; starzy
lekarze poprowadzili pewn� r�k� skalpel poprzez wszystkie rany; osiwiali s�dziowie, zasiad�szy
na wysokich krzes�ach, os�dzili wszystkie sporne kwestie; pokolenia ca�e przeci�gn�y
zostawiaj�c za sob� echo okrzyk�w szcz�cia lub rozpaczy; wiek ka�dy rzuci� sw�j g�os do
urny; ksi�gi, natchnione przez Ducha �wi�tego, i inne, spisane przez najwi�kszych poet�w i
my�licieli, obj�y wszystko, od Ewy do wojny troja�skiej, od Heleny do pani de Maintenon,
od �ony Ludwika XIV do La Contemporaine14.
Czeg� wi�c chcesz ode mnie, Fizjologio?
Czy masz zamiar nakre�li� szereg mniej lub wi�cej udanych obrazk�w, aby dowie��, i�
pobudk� ma��e�stwa u m�czyzny mo�e by�:
Ambicja: wypadki dobrze znane;
Brzydota: gdy m�czyzna obawia si�, i� kiedy� m�g�by si� znale�� bez kobiety;
Cnota: jak ksi��� de St�Aignan, kt�ry nie m�g� si� zdoby� na pope�nienie grzechu;
Dobro�: aby wydoby� dziewczyn� z niewoli przykrej i despotycznej matki;
Energia m�odej osoby, kt�ra upatrzy�a sobie m�a;
Fatalno��; ale� zawsze!
13 Tomas Sanchez (1550�1610) � jezuita hiszpa�ski, autor dzie�a �Disputationes de Sancto Matrimonii Sacramento�,
przeznaczonego dla spowiednik�w.
14 Francoise d�Aubign�, margrabina de M a i n t e n o n (1635� 1719) � wychowawczyni dzieci Ludwika
XIV, zyska�a wielki wp�yw na kr�la i po�lubi�a go potajemnie w r. 1684; L a C o n t e m p o r a i n e (1778�
1845) � g�o�na awanturnica; nie zdobywszy sukcesu jako aktorka, wydala ca�y szereg pami�tnik�w i
wspomnie�, kt�rymi zyska�a sobie rozg�os.
19
Gniew: gdy si� kto� �eni, aby wydziedziczy� spadkobierc�w;
Honor: gdy m�oda panienka by�a nieco nieostro�na;
Interes: to najcz�ciej;
K�opoty: znaczy spa�� z deszczu pod rynn�;
Lekkomy�lno�� niedowarzonego studenta;
�akomstwo: aby zgarn�� maj�tek po starej babie;
Mi�o��: aby si� z niej tym pewniej wyleczy�;
Na�ladownictwo utartego zwyczaju;
Obowi�zki wzgl�dem n a s z y c h dzieci;
Proces: jako spos�b uko�czenia takowego;
Rozs�dek... to przytrafia si� jeszcze doktrynerom;
Staro��: aby raz koniec zrobi�;
Testament: gdy zmar�y wuj obci��y sukcesj� obowi�zkiem po�lubienia kuzynki;
Uraza do niewiernej kochanki;
Wdzi�czno��: przy czym oddaje si� zazwyczaj wi�cej, ni� si� otrzyma�o;
X: brakuje (mo�e dlatego, i� tak rzadko figuruje na pocz�tku wyrazu, wzi�to t� liter� jako
symbol niewiadomej);
Yatidi, co oznacza po turecku godzin� spoczynku i wszystko, co jest z ni� zwi�zane;
Zak�ad: przyk�adem lord Byron...
Ale� te wszystkie przypadki dostarczy�y ju� tematu trzydziestu tysi�com komedii i stu tysi�com
romans�w.
Fizjologio, po raz trzeci i ostatni, czego ty chcesz ode mnie?
Wszak�e w tej kwestii wszystko jest wytarte bardziej ni� bruk uliczny, pospolitsze ni�
kramy targowe. Ma��e�stwo to temat tak ograny jak figura Barabasza na przedstawieniach
pasyjnych; wszystkie odwieczne refleksje, jakie z nim si� ��cz�, walaj� si� po literaturach
ca�ego �wiata; nie wpadniesz na pomys� tak rozs�dny ani na koncept tak szalony, kt�ry by
kiedy� nie znalaz� ju� swego autora, wydawcy, ksi�garza i czytelnika.
Pozw�lcie mi si� odezwa� do was s�owami Rabelais�go, naszego wsp�lnego patrona:
�Jak si� macie, dobrzy ludziska, niech was B�g ma w swojej opiece. Gdzie jeste�cie? Nie
mog� was dojrze�. Poczekajcie, niech nawdziej� okulary. Aha, ju� was widz�. Wy wszyscy,
wasze �ony, dzieci, jeste�cie w dobrym zdrowiu? To mnie bardzo cieszy�.
Ale nie dla was pisz�, moi drodzy. Skoro macie ju� doros�e dzieci, nic nie mamy z sob� do
m�wienia.
�Aha, i wy tu jeste�cie, opilce znamienite, zacne podagryki, drapichrusty, wy, kochasie
wymuskane, wy, co pantagruelizujecie przez ca�y dzie� bo�y, co umiecie tak �adnie odmawia�
wasze spro�ne godzinki: do trzech razy, do sze�ci, do dziewi�ci, na nieszpory, na jutrzni�,
ile tylko si� zmie�ci�.
Nie do was to zwraca si� ta. �Fizjologia ma��e�stwa�, skoro nie jeste�cie �onaci. Czego
wam i na przysz�o�� �ycz�, amen.
�Nu�e, wy! li�yobrazki, nabo�nisie, ob�udniki, �wi�toszki i inne takie ludzie, kt�re przybra�y
twarze w maski, aby �wiat tumani�!... Precz mi st�d, lisy farbowane! Wyno�cie si�, kapu�ciane
g�owy! Do kro�set diab��w, jeszcze was tu widz�!...�
Kt� zatem zostanie ze mn�, je�li nie te dobre dusze, kt�re jeszcze kochaj� star� weso�o��?
Nie one p�aksy, kt�re przy lada okazji lubi� si� maza� wierszem i proz�, kt�re chc� odnale��
20
w�asne md�o�ci w odach, sonetach i elegiach; nie te myd�ki wykarmione na niebieskich migda�ach;
ale owi dawni kompani Pantagruela, kt�rym nie trzeba dwa razy powtarza�, gdy chodzi
o to, by sobie nieco podpi� i podworowa�, kt�rzy umiej� znale�� smak w ksi��ce Rabelais�go
�O grochu ze s�onin�, cum commento� albo w ksi��ce �O dostoje�stwie rozporka�,
s�owem, kt�rzy ceni� jeszcze te pi�kne stare dzie�a, nie gardz�ce �adnego rodzaju t�usto�ci�,
�letkie w dotkni�ciu, �mia�e w potykaniu�.
Nie mo�na si� ju� �mia� z rz�du, moi mili, odk�d znalaz� spos�b, by z nas wycisn�� tysi�c
pi��set milion�w podatku. Nasi zacni opaci i biskupi, mnichy i mniszeczki nie s� jeszcze do��
bogaci, aby warto by�o dobra� si� do ich piwniczek; ale niech no nadci�gnie �wi�ty Micha�,
kt�ry samego diab�a przep�dzi� z nieba, a wr�c� jeszcze dawne dobre czasy. Tymczasem zosta�o
nam we Francji jedno tylko ma��e�stwo, w kt�rym mo�na jeszcze znale�� przedmiot do
�miechu. Uczniowie Panurga, was tylko chc� za czytelnik�w. Wy jedni umiecie w por� wzi��
ksi��k� do r�ki i w por� j� od�o�y�, nie wydziwia� pr�no, w p� s�owa zrozumie�, o co chodzi,
i wyssa� po�ywny szpik z ko�ci pacierzowej.
Owi ludzie patrz�cy przez mikroskop, kt�rzy widz� tylko jeden punkcik, owi m�drzy cenzorzy
czy� naprawd� wszystko ju� powiedzieli i wszystko przepatrzyli? Czy zawyrokowali
ju� ostatecznie, �e ksi��ka o ma��e�stwie jest tak niemo�ebna do napisania, jak nie podobna
ze st�uczonego garnka zrobi� nowy?
� Tak, mo�ci b�a�nie. �ciskaj ma��e�stwo, ile ci si� podoba, zawsze ze� wyjdzie tylko rado��
dla kawaler�w, a strapienie dla m��w. To wieczysty mora�. Milion zadrukowanych
stronic nie wynajdzie innej tre�ci.
Jednak�e spr�buj� postawi� m� pierwsz� tez�: Ma��e�stwo jest walk� na �mier� i �ycie,
przed kt�r� oboje ma��onkowie prosz� nieba o b�ogos�awie�stwo, gdy� chcie� kocha� si�
wiecznie jest najzuchwalszym z zamiar�w; jako� walka rozpoczyna si� niebawem, a zwyci�stwo,
to znaczy wolno��, przypada zr�czniejszemu z przeciwnik�w.
� Zgoda. Ale c� w tym nowego?
Zatem zwracam si� do m��w �wie�o, dzi� lub wczoraj upieczonych; do tych, kt�rzy, wychodz�c
z ko�cio�a albo z urz�du gminnego, oddaj� si� nadziei zachowania �ony tylko dla
siebie; do tych, u kt�rych czy to egoizm, czy jakie� nieokre�lone uczucie powoduje, i� na widok
nieszcz�� bli�niego powiadaj� sobie: �Mnie si� to nie trafi!�
Zwracam si� do tych marynarzy, kt�rzy, cho� widzieli moc statk�w id�cych pod wod�,
mimo to puszczaj� si� na morze; do dziarskich ch�opc�w, kt�rzy, sami rozbiwszy niejedn�
cnot� ma��e�sk�, mimo to odwa�aj� si� �eni�. A oto m�j temat, wieczy�cie nowy, wieczy�cie
stary!
M�czyzna, m�ody lub starszy, zakochany lub nie, na mocy kontraktu wci�gni�tego bez
zarzutu do ksi�g w kancelarii mera, w parafii i w niebiesiech, nabywa na w�asno�� m�od�
dziewczyn� o d�ugim, jedwabistym warkoczu, czarnych i wilgotnych oczach, mikroskopijnej
n�ce, drobnych i delikatnych paluszkach, koralowych usteczkach, z�bkach l�ni�cych jak
ko�� s�oniowa, pe�nej a gibkiej kibici, wypieszczon� jak laleczka, powabn� i dr��c� ze wzruszenia;
dziewczyn� bia�� i niewinn� jak lilia, a obsypan� przez natur� najbardziej kusz�cymi
pon�tami. D�ugie, ciemne rz�sy przedziwnie �agodz� jarz�cy blask oczu; twarzyczka mieni
si� barwami bia�ej i czerwonej kamelii; dziewicza p�e� ledwie widocznym puszkiem przypomina
owoc dojrzewaj�cej brzoskwini; delikatna siatka �y�ek zwiastuje ciep�o kr���ce pod t�
nieskalan� pow�ok�; ca�a posta� pulsuje �yciem i wabi �ycie ku sobie, oddycha rozkosz� i
mi�o�ci�, promieniuje naiwno�ci� i wdzi�kiem. M�oda dziewczyna kocha m�a lub bodaj wierzy,
�e kocha...
On, zakochany, my�li w tej chwili: �Te oczy mnie tylko widzie� b�d� w ca�ym �wiecie,
pod moim tylko u�ciskiem zadr�� mi�o�nie te s�odkie usteczka, dla mnie ta drobna r�czka
chowa dra�ni�ce skarby swych pieszczot, ja jeden porusz� westchnieniem to dziewicze �ono,
ja pierwszy obudz� do �ycia t� u�pion� dusz�. Po tych jedwabnych puklach b�d� si� �lizga�
21
moje tylko d�onie, ja, w godzinie upoje�, sk�ada� b�d� na tej dr��cej g��wce delikatne poca�unki.
Przy mym �o�u ka�� czuwa� �mierci i broni� jego nieskalanej czysto�ci przed niegodnym
rabusiem; ten o�tarz mi�o�ci sp�ynie krwi� zuchwalca lub moj� w�asn�. Na nim spoczywa
m�j spok�j, cze��, szcz�cie; od jego czysto�ci zale�y honor nazwiska i los moich dzieci;
tego o�tarza broni� b�d� jak lwica m�odych. Biada �mia�kowi, kt�rego stopa naruszy moje
legowisko!�
Dobrze wi�c, odwa�ny zapa�niku, z serca przyklaskujemy twemu postanowieniu. Do dzi�
�aden geometra nie odwa�y� si� na morzu ma��e�skiego szcz�cia wykre�li� geograficznej
szeroko�ci i d�ugo�ci. Pr�no wypytywa�by� osiwia�ych m��w o niezliczone mielizny, rafy
podwodne, skaliste wybrze�a, wichry, pr�dy i huragany, na kt�rych rozbi�y si� ich �odzie:
milcz�, tak wstyd im w�asnego pogromu. Brak wi�c dot�d mapy, brak busoli pielgrzymom
�egluj�cym po morzu ma��e�stwa... to dzie�o niech im pos�u�y za map� i busol�.
Nie m�wi�c o po�czosznikach i kupcach korzennych, ilu� spotykamy ludzi, kt�rzy trac�
drogi czas na nieustanne odgadywanie ukrytych spr�yn, kieruj�cych czynno�ciami kobiet?
Czy� nie by�oby zatem aktem wysokiej filantropii u�o�y� im, zgrupowa� w rozdzia�y i skatalogowa�
wszystkie tajemne zagadki i zawik�ania ma��e�stwa? Dobrze zredagowany spis rzeczy
pozwoli im �ledzi� uderzenia serca w�asnych �on z tak� sam� �cis�o�ci�, z jak� tabliczka
logarytm�w wskazuje wyniki dzia�a� arytmetycznych.
I c� wy na to przedsi�wzi�cie? Czy nie jest nowe i �mia�e? Czy� znalaz� si� kiedy filozof,
kt�ry by uczy�, jak powstrzyma� kobiet� od zdradzania m�a? Czy� to nie b�dzie ko