360

Szczegóły
Tytuł 360
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

360 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 360 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 360 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

360 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

William Shakespeare Romeo i Julia OSOBY ESKALUS - ksi��� panuj�cy w Weronie PARYS - m�ody Werone�czyk, szlachetnego rodu, krewny ksi�cia MONTEKIO | i naczelnicy dw�ch dom�w nieprzviaznvch sobie KAPULET ( STARZEC - stryjeczny brat K a p u l e t a ROMEO -syn Montekiego MERKUCJO - krewny ksi�cia | j przy)aciele R o m e a BENWOLIO - synowiec Montekiego l TYBALT - krewny Pani Kapulet LAURENTY - ojciec franciszkanin JAN - brat z tego� zgromadzenia BALTAZAR - s�u��cy R o m e a SAMSON | j s�udzy K a p u l e t a GRZEGORZ l ABRAHAM - s�u��cy Montekiego APTEKARZ TRZECH MUZYKANT�W PA� PARYSA PIOTR DOW�DCA WARTY PANI MONTEKIO - ma��onka Montekiego PANI KAPULET - ma��onka K a p u l e t a JULIA-c�rka Kapulet�w MARTA - mamka Julii Obywatele werone�scy, r�ne osoby p�ci obojej, licz�ce si� do przyjaci� obu dom�w, maski, stra� wojskowa i inne osoby. Rzecz odbywa si� przez wi�ksz� cz�� sztuki w Weronie, przez cze�� pi�tego aktu w Mantui. PROLOG* Dwa wielkie domy w uroczej Weronie, R�wnie s�yn�ce z bogactwa i chwa�y, Co dzie� odwieczn� zawi�� odnawia�y, Obywatelsk� krwi� broczy�y d�onie. Lecz gdy nienawi�� pier� ojc�w po�era, Fatalna mi�o�� dzieci ich jednoczy; I krwawa wojna, co z wiek�w si� toczy, W cichym ich grobie na wieki umiera. Mi�o��, kochank�w �mierci� naznaczona, W�ciek�o�� rodzic�w i wojna szalona, Zerwana p�no nad mogi�� dzieci, Przed waszym okiem na scenie przeleci. Je�li nas s�ucha� b�dziecie �askawi, B��dy obrazu ch�� nasza naprawi. AKT PIERWSZY SCENA PIERWSZA Plac publiczny. Wchodz� S a m s o n i Grzegorz uzbrojeni w tarcze i miecze. SAMSON Dalipan, Grzegorzu, nie b�dziem darli pierza. GRZEGORZ Ma si� rozumie�, boby�my byli zdziercami. SAMSON Ale b�dziemy darli koty, jak z nami zadr�. GRZEGORZ Kto zechce zadrze� z nami, b�dzie musia� zadr�e�. SAMSON Mam zwyczaj drapa� zaraz, jak mi� kto rozrucha. GRZEGORZ Tak, ale nie zaraz zwyk�e� si� da� rozrucha�. SAMSON Te psy z domu Montekich rozrucha� mi� mog� bardzo �atwo. GRZEGORZ Rozrucha� si� tyle znaczy, co ruszy� si� z miejsca; by� walecz- 469 Romeo i Julia nym, jest to sta� nieporuszenie: pojmuj� wi�c, �e skutkiem rozruchania si� twego b�dzie - drapni�cie. SAMSON Te psy z domu Montekich rozrucha� mi� mog� tylko do stania na miejscu. B�d� jak mur dla ka�dego m�czyzny i dla ka�dej kobiety z tego domu. GRZEGORZ To w�a�nie pokazuje twoj� s�ab� stron�; mur dla nikogo niestraszny i tylko s�abi go si� trzymaj�. SAMSON Prawda, dlatego to kobiety, jako najs�absze, tul� si� zawsze do muru. Ja te� odtr�c� od muru ludzi Montekich, a kobiety Montekich przypr� do muru. GRZEGORZ Sp�r jest tylko mi�dzy naszymi panami i mi�dzy nami, ich lud�mi. SAMSON Mniejsza mi o to; b�d� nieub�agany. Pobiwszy ludzi, wywr� w�ciek�o�� na kobietach: rze� mi�dzy nimi sprawi�. GRZEGORZ Rze� kobiet chcesz przedsi�bra�? SAMSON Nie inaczej: wt�ocz� miecz w ka�d� po kolei. Wiadomo, ze si� do lw�w licz�. GRZEGORZ Tym lepiej, �e si� liczysz do zwierz�t; bo gdyby� si� liczy� do ryb, to by�by� pewnie sztokfiszem. We� no si� za instrument, bo oto nadchodzi dw�ch domownik�w Montekiego. Wchodz� Abraham i B a 11 a z a r SAMSON M�j giwer ju� dobyty: zaczep ich, ja stan� z tym. 470 � Akt pierwszy, scena pierwsza GRZEGORZ Gwoli drapania? SAMSON Nie b�j si�. GRZEGORZ Ja bym si� mia� ba� z twojej przyczyny! SAMSON Miejmy prawo za sob�, niech oni zaczn�. GRZEGORZ Marsa im nastawi� przechodz�c; niech go sobie, jak chc�, t�umacz�. SAMSON Nie jak chc�, ale jak �mi�. Ja im g�b� wykrzywi�; ha�ba im, je�li to �cierp�a. ABRAHAM Skrzywi�e� si� na nas, mo�ci panie? SAMSON Nie inaczej, skrzywi�em si�. ABRAHAM Czy na nas si� skrzywi�e�, mo�ci panie? SAMSON do Gr/egorza B�dziemy� mieli prawo za sob�, jak powiem: tak jest? GRZEGORZ Nie. SAMSON do Abrahama Nie, mo�ci panie; nie skrzywi�em si� na was, tylko skrzywi�em si� tak sobie. 471 � Romeo; Julia GRZEGORZ do Abrahama Zaczepki wa�� szukasz? ABRAHAM Zaczepki? nie. SAMSON Je�eli jej szukasz, to jestem na wa�cine us�ugi. M�j pan tak dobry jak i wasz. ABRAHAM SAMSON Nie lepszy. Niech i tak b�dzie. B e n w o l i o ukazuje si� w g��bi. GRZEGORZ na stronie doSamsona Powiedz: lepszy. Oto nadchodzi jeden z krewnych mego pana. SAMSON ABRAHAM Nie inaczej; lepszy. K�amiesz. SAMSON Dob�d�cie miecz�w, je�li macie serca. Grzegorzu, pami�taj o swoim pchni�ciu. BENWOLIO Odst�pcie, g�upcy; schowajcie miecze do pochew. Sami nie wiecie, co robicie. Rozdziela ich swoim mieczem. Wchodzi T y b a 11. TYBALT C� to? krzy�ujesz or� z parobkami? Do mnie, Benwolio! pilnuj swego �ycia. 472 Akt pierwszy, scena pierwsza BENWOLIO Przywracam tylko pok�j. W�� miecz nazad Albo wraz ze mn� rozdziel nim tych ludzi. TYBALT Z go�ym or�em pok�j? Nienawidz� Tego wyrazu, tak jak nienawidz� Szatana, wszystkich Montekich i ciebie. Bro� si�, nikczemy tch�rzu. Walcz� Nadchodzi kilku przyjaci� obu partu i miesza�a si� do zwady, wkr�tce potem wchodz� mieszczanie z pa�kami PIERWSZY OBYWATEL Hola! berdysz�w! pa�ek! Dalej po nich! Precz z Montekimi, precz z Kapuletami! Wchodz� K a p ul et t Pani K a pul e t KAPULET Co to za ha�as? Podajcie mi d�ugi M�j miecz! hej! PANI K ^PULET Raczej kul�; co ci z miecza? KAPULET Miecz, m�wi�! Stary Monteki nadchodzi I szydnie swoj� kling� mi ur�ga. ^thodz� Monteki i P d n i VI o n r e k i MONTEKI Ha! n�dzny Kapulecie! do /on \ Pu�� mi�, pani. PANIMONTfcKI Nie puszcz� ci� na krok, gdy wr�g przed tob�. Wchodzi K s i � 7 f 7 orszakiem 473 Romeo i Juto KSI��� Zapami�tali, niesforni poddani, Bezcze�ciciele bratniej stali! C� to, Czy nie s�yszycie? Ludzie czy zwierz�ta, Co w�ciek�ych swoich gniew�w �ar gasicie W w�asnych �y� swoich �r�dle purpurowym: Pod kar� tortur wypu��cie natychmiast Z d�oni skrwawionych t� bro� buntownicz�* I pos�uchajcie tego, co niniejszym Wasz rozj�trzony ksi��� postanawia. Domowe starcia, z marnych s��w zrodzone Przez was, Monteki oraz Kapulecie, Trzykro� ju� spok�j miasta zak��ci�y, Tak �e powa�ni wiekiem i zas�ug� Obywatele wero�scy musieli Porzuci� swoje wygodne przybory I w stare d�onie stare uj�� miecze, By zardzewia�ym ostrzem zardzewia�e Niech�ci wasze przecina�. Je�eli Wzniecicie jeszcze kiedy� wa�� podobn�, Zam�t pokoju op�acicie �yciem. A teraz wszyscy ust�pcie niezw�ocznie. Ty, Kapulecie, p�jdziesz ze mn� razem; Ty za�, Monteki, przyjdziesz po po�udniu Na ratusz, gdzie ci dok�adnie w tym wzgl�dzie Dalsza ma wola oznajmiona b�dzie. Jeszcze raz wzywam wszystkich tu obecnych Pod kar� �mierci, aby si� rozeszli. K s i � z f z orszakiem wychodzi. Podobnie� Kapuler, Pani K. a p u l e r , l y b a 11, obywatele i s�udzy. MONTEKI Kto wszcz�� t� now� zwad�? M�w, synowcze, By��e� tu wtedy, gdy si� to zacz�o? BENWOLIO Nieprzyjaciela naszego pacho�cy I wasi ju� si� bili, kiedym nadszed�; 474 Akt pierwszy, scena pierwsza Doby�em broni, aby ich rozdzieli�: Wtem wpad� szalony Tybalt, z go�ym mieczem, I harde zion�c mi w uszy wyzwanie, J�� si� wywija� nim i siec powietrze, Kt�re �wiszcza�o tylko, szydz�c z marnych Jego zamach�w. Gdy�my tak ze sob� Ci�cia i pchni�cia zamieniali, zbiegi si� Wi�kszy t�um ludzi; z obu stron walczono, A� ksi��� nadszed� i rozdzieli� wszystkich. PANIMONTEKI Lecz gdzie� Romeo? Widzia��e� go dzisiaj? Jak�e si� ciesz�, �e nie by� w tym starciu. BENWOLIO Godzin� pierwej, nim wspania�e s�o�ce W z�otych si� oknach wschodu ukaza�o, Troski wygna�y mi� z dala od domu W sykomorowy �w gaj, co si� ci�gnie Ku po�udniowi od naszego miasta, Tam, ju� tak rano, syn wasz si� przechadza�. Ledwiem go ujrza�, pobieg�em ku niemu; Lecz on, spostrzeg�szy mi�, skr�ci� natychmiast I w najciemniejszej ukry� si� g�stwinie. Poci�g ten jego do odosobnienia Mierz�c mym w�asnym (serce nasze bowiem Jest najczynniejsze, kiedy�my samotni), Nie przeszkadza�em mu w jego dumaniach I w inn� stron� si� uda�em, ch�tnie Stroni�c od tego, co rad mnie unika�. MONTEKI Nieraz o �wicie ju� go tam widziano �zami porann� mno��cego ros�, A chmury - swego oblicza chmurami. Ali�ci ledwo na najdalszym wschodzie Weso�e s�o�ce sprzed �o�a Aurory Zacz�o �ci�ga� cienist� kotar�, 475 On, uciekaj�c od widoku �wiat�a, Co tchu zamyka� si� w swoim pokoju; Zas�ania� okna przed jasnym dnia blaskiem I sztuczn� sobie ciemnic� utwarza�. W czarne bezdro�e dusza jego zajdzie, Je�li si� na to lekarstwo nie znajdzie. BENWOLIO Szanowny stryju, znasz�e pow�d tego? MONTEKI Nie znam i z niego wydoby� nie mog�. BENWOLIO Wybadywa��e� go jakim sposobem? MONTEKI Wybadywa�em i sam, i przez drugich; Lecz on jedyny powiernik swych smutk�w. Tak im jest wierny, tak zamkni�ty w sobie, Od otwarto�ci wszelkiej tak daleki Jak p�czek kwiatu, co go robak gryzie, Nim �wiatu wonny sw�j kielich roztoczy� I pe�no�� swoj� rozwin�� przed s�o�cem. Gdyby�my mogli doj�� tych trosk zarodka, Nie zbrak�oby nam zaradczego �rodka. Romeo ukazuje si� w gi�bi BENWOLIO Oto nadchodzi. Odst�pcie na stron�; Wyrw� mu z piersi cierpienia tajone. MONTFKI Oby� w tej sprawie, co nam serce rani, M�g� by� szcz�liwszym od nas! P�jd�my, pani. Wychodz� Af o n t e k i i P a n i M o n r e k i BENWOLIO Dzie� dobry, bracie. 476 � Akt pierwszy, scena pierwsza ROMEO Jeszcze� nie po�udnie? BENWOLIO Dziewi�ta bi�a dopiero. ROMEO Jak nudnie Wlok� si� chwile. Moi� to rodzice Tak spiesznie w tamt� zboczyli ulic�? BENWOLIO Tak jest. Lecz c� tak chwile twoje d�u�y? ROMEO Nieposiadanie tego, co je skraca. BENWOLIO Mi�o�� wi�c? ROMEO Brak jej. BENWOLIO Jak to? brak mi�o�ci? ROMEO Brak jej tam, sk�d bym pragn�� wzajemno�ci. BENWOLIO Niesteiy! Czemu�, zdaj�c si� niebiank�, Mi�o�� jest w gruncie tak srog� tyrank�? ROMFO Niestety! Czemu�, z zas�on� na skroni, Mi�o�� na o�lep zawsze cel sw�j goni! Gdzie� dzi� je�� b�dziem? Ach! By� tu podobno Jaki� sp�r? Nie m�w mi o nim, wiem wszystko. W grze tu nienawi�� wielka, lecz i mi�o��. O! wy sprzeczno�ci niepoj�te dziwa: Szorstka mi�o�ci! nienawi�ci tkliwa! 477 Co� narodzone z niczego! Pieszczoto Odpychaj�ca! Powa�na pustoto! Szpetny chaosie wdzi�k�w! Ci�ki puchu! Jasna mg�o! Zimny �arze! Martwy ruchu! �nie bez snu!* Tak� to w sobie zawi�o��, Tak� nie��czno�� ��czy moja mi�o��. Czy si� nie �miejesz? BENWOLIO Nie, p�aka�bym raczej. ROMEO Nad czym poczciwa duszo? BENWOLIO Nad uciskiem Poczciwej duszy twojej. ROMEO A wi�c strza�a Mi�o�ci nawet przez odbitk� dzia�a? Do�� mi ju� ci�y� m�j smutek, ty jego Brzemi� powi�kszasz przewy�k� twojego; Wsp�czucie twoje nad moim cierpieniem Nie ulg�, ale nowym jest kamieniem Dla mego serca. Mi�o��, pr/yjacielu, To dym, co z par� westchnie� si� unosi; To �ar, co w oku szcz�liwego p�onie; Morze �ez, w kt�rym nieszcz�liwy tonie. Czym�e jest wi�cej? Istnym amalgamem, ��ci� trawi�c� i zbawczym balsamem. B�d� zdr�w. Chceodef�� BENWOLIO Zaczekaj! krzywd� by� mi sprawi�, Gdyby� m� przyja�� z kwitkiem tak zostawi�. 478 Akt pierwszy, scena pierwsza ROMEO Ach! ja nie jestem tu, nie jestem sob�; To nie Romeo, co rozmawia z tob�. BENWOLIO Kog� to kochasz? m�w! ROMEO Przesta� mi� dr�czy�. Mam�e wraz j�czy� i m�wi�? BENWOLIO Nie j�czy�, Tylko mi klucz da� do tego problemu, Kog� to kochasz? powiedz! ROMEO Ka� choremu Pisa� testament: b�dzie� to wezwanie Dobre dla tego, co jest w tak z�ym stanie? A wi�c, kobiet� kocham. BENWOLIO Celniem mierzy�, Gdym to pomy�la�, nime� mi powierzy�. ROMEO Biegle celujesz. I ta, kt�r� kocham Jest pi�kna. BENWOLIO W pi�kny cel trafi� naj�atwiej. ROMEO A wla�nie� chybi�. Niczym tu ko�czany Kupida; ona ma natur� Diany: Pod tward� zbroj� wstydliwo�ci swojej Grot�w mi�o�ci wcale si� nie boi; Szydzi z nawa�u zakl�� obl�niczych; Odpiera szturmy spojrze� napastniczych; 479 Nawet jej z�ota wszechw�adztwo nie zjedna. Bogata w wdzi�ki, w tym jedynie biedna, �e kiedy umrze, do grobu z ni� zst�pi Cale bogactwo, kt�rego tak sk�pi. BENWOLIO Wiecznie� chce sama zosta� z swym bogactwem? ROMEO Tak jest; i sk�pstwo to jest marnotrawstwem, Bo pi�kno��, kt�r� w�asna srogo�� strawi�, Ca�� potomno�� pi�kno�ci pozbawia. Zbyt ona pi�kna, zbyt m�dra zarazem; Zbyt m�drze pi�kna: st�d istnym jest g�azem. Przysi�g�a nigdy nie kocha� i dzi�ki Temu skazanym wiecznie cierpie� m�ki. BENWOLIO Jest na to rada: przesta� my�le� o niej. ROMEO Dorad��e tak�e, jakim bym sposobem M�g� przesta� my�le�. BENWOLIO Daj�c oczom wolno�� Rozpatrywania si� w innych pi�kno�ciach. ROMEO To by�by tylko spos�b przywo�ania Jej cudnych wdzi�k�w tym �ywiej na pami�� Maska kryj�ca lica pi�knej damy, Cho� czarna, n�ci nas, bo przeczuwamy Pod ni� zbi�r pon�t; ten, co wzrok postrada�, Zapomni� kiedy, jaki skarb posiada�? Poka� mi jaki idea� dziewcz�cy, B�dzie� on dla mnie w istocie czym wi�cej Jak przypomnieniem, �e jest pi�kno�� inna, Przed kt�r� ta by ukl�kn�� powinna? B�d� zdr�w, niewczesn� podajesz mi rad�. 480 Akt pierwszy, scena druga BENWOLIO Najpraktyczniejsz� - �ycie w zastaw k�ad�. Wychodz�. SCENA DRUGA Ulica Wchodz� K a pule t i Par y s , za nimi S�u��cy . KAPULET Podobn� jak mnie kar� zagro�ono I Montekiemu; ale� w wieku naszym Spokojnie siedzie� rzecz nietrudna. PARYS Oba Szanownych szczep�w jeste�cie odro�le; Tym ci �a�o�niej, �e od ty�a czasu �yjecie w takim rozdwojeniu z sob�. Co m�wisz, panie, na moje zabiegi? KAPULET To samo, co ju� dawniej powiedzia�em: Mojemu dziecku �wiat "fest jeszcze obcy, Ledwie czternastu lat wysnu�a prz�dz�; Par� jej wiosen jeszcze prze�y� trzeba, Nim ma��e�skiego zakosztuje chleba. PARYS Z m�odszych bywa�y nieraz szcz�sne matki. KAPULET Lecz pr�dko wi�dn� przedwczesne m�atki. Ziemia sch�on�a wszystkie me nadzieje: Opr�cz tej jednej; ona jest, Parysie, 481 Romeo i Julia Przysz��, jedyn� moich ziem dziedziczk�. Staraj si� jednak, skarb sobie jej serce, Ch�� ma z jej ch�ci� nie b�dzie w rozterce; Je�li ci� przyjmie, g�os ojca w tym wzgl�dzie Jej pozwolenia echem tylko b�dzie. Daj� dzi� wiecz�r, na kt�ry niema�o Go�ci sprosi�em; gdyby ci si� da�o By� jednym wi�cej, w nader mi�y spos�b Zwi�kszy�by� przez to zbi�r mi�ych mi os�b. W biednym mym domu jednocze�nie z noc� Takie dzi� gwiazdy ziemskie zamigoc�, �e od ich blasku blask niebieski zblednie. Uciechy, m�odym ludziom odpowiednie, Podobne do tych, jakie kwiecie� sprawia, Gdy w starym progu zimy si� pojawia; Takie uciechy, w ca�ej swojej mocy, W�r�d ho�ych dziewic stan� si� tej nocy -Udzia�em twoim w domu Kapulet�w. Przyjd�, przejrz i wybierz sobie z tych bukiet�w Kwiat najpi�kniejszy. I m�j kwiat tam luby Wejdzie do liczby, cho� nie do rachuby. Id�my. do S l u g i A wasze obejd� w kr�g Weron�, Wynajd� osoby tu wyszczeg�lnione, oddal� mu papier I powiedz ka�dej: �e m�j dom otworem Na ich us�ugi stanie dzi� wieczorem. Wychodz� K a p u l e t i Parys S�U��CY Mam wynale�� osoby tu wyszczeg�lnione: to si� znaczy, wed�ug tego, co tu napisano... A c� tu napisano? Oto: �e szewc ma pilnowa� �okcia, a krawiec kopyta; rybak p�dzla, a malarz wi�cierza. Jak�e wynajd� osoby tu wyszczeg�lnione, kiedy nie mog� wynale�� �rodka na wyczytanie tego, co osoba pisz�ca tu 482 Akt pierwszy, scena druga wyszczeg�lni�a? Kazano mi jednak; musz� si� uda� do uczonych. Oto jacy� ichmo�cie; w sam� por� nadchodz�.* Wchodz� Romeo i Benwol 10 BENWOLIO Tak, bracie, p�omie� sp�dza si� p�omieniem, B�l dawny nowym leczy si� cierpieniem; Kr�� si� na odwr�t, gdy masz zawr�t g�owy; Klin wyrugujesz, klin wbijaj�c nowy; Zaczerpnij nowej zarazy do �ona, A jad dawniejszej niew�tpliwie skona. ROMEO Li�� pokrzywiany wyborny jest na to. BENWOLIO Na c� to, prosz�? ROMEO Na oparzelizn�; Spr�buj no tylko. BENWOLIO Powiedz mi, Romeo, Czy� ty oszala�? ROMEO Nie, nie oszala�em; Lecz wpad�em w gorszy stan ni� szalonego. W loch si� dosta�em, jestem pastw� g�odu, Ch�ost i m�k... Dobry wiecz�r, przyjacielu. S�U��CY Nawa�em, panie. Czy umiesz pan czyta�? ROMEO Niestety! umiem w moim przeznaczeniu Czyta� niedol�. S�U��CY Tego si� bez ksi��ki 483 Romeoifulia Mo�na nauczy�; ale ja si� pytam, Czy pan pisane rzeczy umie czyta�? ROMEO Ma�ej mi rzeczy do tego potrzeba, To jest zna� tylko j�zyk i litery. S�U��CY S�usznie pan m�wisz, b�d��e zdr�w i wes�. Chce odei��. ROMEO Czekaj no, wasze, umiem czyta�. czyta "Sinior Martino, jego ma��onka i c�rki, Hrabia Anzelm ze swymi pi�knymi siostrami. Siniora wdowa po Witruwiuszu. Sinior Placentio i jego mi�e siostrzenice. Merkucjusz i jego brat Walenty. M�j brat Kapulet z ma��onk� i c�rkami. Moja �liczna siostrzenica, Rozalina. Liwia, sinior Valentio i nasz kuzyn Tybalt Lucjusz i nadobna Helena." Wspania�e grono! oddaje kart? Gdzie� oni przyj�� maj�? S�U��CY Owdzie. ROMEO Gdzie? S�U��CY Do naszego pa�acu, na wieczerz�. ROMEO S�U��CY Do czyjego pa�acu? Mojego pana. 484 � Akt pierwszy, scena druga � ROMEO W istocie, powinienem si� by� przede wszystkim spyta�, kto nim jest. S�U��CY Oznajmi� to panu bez pytania: moim panem jest mo�ny, bogaty Kapulet; je�eli panowie nie jeste�cie z domu Montekich, to was zapraszam do niego na kubek wina. B�d�cie weseli. Wychodzi. BENWOLIO Na tym wieczorze Kapuleta b�dzie Bo�yszcze twoje, pi�kna Rozalina, Obok najpierwszych pi�kno�ci wero�skich. P�jd� tam i okiem bezstronnym por�wnaj Jej twarz z obliczem tych, kt�re ci wska��: Wnet nowe b�stwo �lad dawnego zmaz�. ROMEO Gdyby rzetelny m�j wzrok tak fa�szywe Mia� da� �wiadectwo, �zy, sta�cie si� �arem! Wy, zalewane wci��, a jeszcze �ywe Przezrocza, sp�o�cie pod k�amstwa nadmiarem! Zatrze� jej wdzi�ki! Nigdy wszechwidz�ce R�wnej pi�kno�ci nie widzia�o s�o�ce. BENWOLIO Wielbisz j�, bo� j� jedn� na oboich Wa�y� dotychczas szalach oczu swoich, Lecz umie�� na tej wadze kryszta�owej Obok niej inn�, kt�r� ci gotowy B�d� dzi� wskaza�; a r�cz�, �e owa Niepor�wnana w k�t si� przed t� schowa. ROMEO P�jd� tam, ale z oboj�tnym okiem, Jednej wy��cznie poi� si� widokiem. Wychodz�. 485 SCENA TRZECIA Pokoi w domu Kapulet�w Wchodz� Pani K a p u l e t i Marta PANIKAPULET Gdzie moja c�rka? Id� j� tu przywo�a�. MARTA Na moj� cnot� do dwunastu wiosen -Ju� j� wo�a�am. Pieszczotko, biedronko!* Julciu! pieszczotko moja! moje z�otko! Bo�e, zmi�uj si�! Gdzie� ona jest? Julciu! Wchodzi Julia. JULIA Czy mnie kto wo�a�? MARTA Mama. JULIA Jestem, pani; Co mi rozka�esz? PANIKAPULET S�uchaj. Odejd�, Marto; Mam z ni� sam na sam co� do pom�wienia. Marto, pozosta�; przychodzi mi na my�l, �e twa obecno�� mo�e by� potrzebna. Julka ma pi�kny ju� wiek, wszak�e prawda? MARTA Ba, mog� wiek jej policzy� na palcach. PANIKAPULET Czterna�cie ma ju� lat, jak mi si� zdaje. MARTA Czterna�cie moich z�b�w w zak�ad stawi� 486 Akt pierwsry, scena trzem (Chocia� w�a�ciwie mam ich tylko cztery), �e jeszcze nie ma. Rych�o� b�dzie �wi�to Piotra i Paw�a?* Mniej wi�cej. PANIKAPULET Za par� tygodni MARTA Mniej czy wi�cej, czy okr�g�o, Ale dopiero w wiecz�r na �wi�tego Piotra i Paw�a sko�czy lat czterna�cie. Ona z Zuzank�, Bo�e zbaw nas grzesznych! By�y r�wie�ne. Zuzank� u Boga -By��e to anio�! ale, jak m�wi�am, Julcia dopiero na �wi�tego Piotra I Paw�a sko�czy spe�na lat czterna�cie. Tak, tak; pami�tam dobrze. Mija teraz Rok jedenasty od trz�sienia ziemi;* W�a�nie od piersi by�a ods�dzona. Spomi�dzy wszystkich dni bo�ego roku Tego jednego nigdy nie zapomn�. Pio�unem sobie wtedy pier� potar�am, Siedz�c na s�o�cu tu� pod go��bnikiem. Pa�stwo byli�cie tego dnia w Mantui. A co? mam pami��? Ale jak m�wi�am, Skoro pieszczotka moja na brodawce Poczu�a gorycz, trzeba by�o widzie�, Jak si� skrzywi�a, szarpn�a od piersi; Go��bnik za mn�: skrzyp! a ja co �ywo Na r�wne nogi: hyc! nie my�l�c czeka�, A� mi kto ka�e. Up�yn�o odt�d Lat jedena�cie. Umia�a ju� wtedy O w�asnej sile sta�, co m�wi�, biega�, Dyrda�. Dniem pierwej zbi�a sobie czo�o. M�j m��, �wie� Panie jego duszy! podni�s� Z ziemi niebog�; by� to wielki figlarz. ,,Plackiem - rzek� - padasz teraz, a jak przyjdzie 487 Wi�kszy rozumek, to na wznak upadniesz, Nieprawda�, Julciu?" A ten ma�y �otrzyk, Jak mi B�g mi�y! przesta� zaraz krzycze� I odpowiedzia�: "tak". Chocia�bym �y�a Tysi�c lat, nigdy tego nie zapomn�. "Nieprawda�, Julciu - rzek� - �e padniesz wznak?' A ma�y urwis odpowiedzia� "tak". PANI KAPULET Do�� tego, Marto, sko�cz ju� t� histori�. Prosz� ci�. MARTA Dobrze, mi�o�ciwa pani, Ale nie mog� wstrzyma� si� od �miechu, Kiedy przypomn� sobie, jak to ona Przesta�a krzycze� i odpowiedzia�a: "Tak". Mia�a jednak guz jak kurze jaje, Siniec porz�dny i p�aka�a gorzko; Ale gdy m�� m�j rzek�: ,,Plackiem dzi� padasz, A jak doro�niesz, to na wznak upadniesz, Nieprawda�, Julciu?", tak i niebo��tko Zaraz ucich�o i odrzek�o: "tak". JULIA Ucichnij te� i ty, prosz� ci�, nianiu. MARTA Ju�em ucich�a przecie. Pan B�g z tob�! Ty jeste� per�� ze wszystkich niemowl�t, Jakie karmi�am. Gdybym jeszcze mog�a Patrze� na twoje zanie�cie!... PANI KAPULET Zam�cie! To jest punkt w�a�nie, o kt�rym chc� m�wi�. Powiedz mi, Julio, co my�lisz i jakie S� ch�ci twoje we wzgl�dzie ma��e�stwa? JULIA O tym zaszczycie jeszcze nie my�la�am. 488 Akt pierwszy, scena trzecia MARTA O tym zaszczycie! Gdybym nie ja by�a Tw� karmicielk�, rzek�abym, �e� m�dro�� Wyssa�a z mlekiem. PANIKAPULET My�l�e o tym teraz. M�odsze od ciebie dziewcz�ta z szlachetnych Dom�w w Weronie wcze�nie stan zmieniaj�; Ja sama by�am ju� matk� w tym wieku, W kt�rym ty� jeszcze pann�. Kr�tko m�wi�c, Waleczny Parys stara si� o ciebie. MARTA To mi kawaler! panniuniu, to brylant Taki kawaler: ch�opiec gdyby z wosku! PANIKAPULET Nie ma w Weronie r�wnego mu kwiatu. MARTA Co to, to prawda: kwiat to, kwiat prawdziwy. PANI KAPULET C�, Julio? B�dziesz�e mog�a go kocha�? Dzi� w wiecz�r ujrzysz go w�r�d naszych go�ci. Wczytaj si� w ksi�g� jego lic, na kt�rych Pi�ro pi�kno�ci wypisa�o mi�o��; Przypatrz si� jego rysom, jak uroczo, Zgodnie si� schodz� z sob� i jednocz�; A co w tej ksi�dze wyda ci si� mrocznym, To w jego oczach stanie� si� widocznym, Do upi�knienia tej zaprawd� rzadkiej Edycji m�a brak tylko ok�adki. Ro�lina w ziemi, ryba w wodzie �yje; Mi�o, gdy pi�kn� tre�� pi�kny wierzch kryje; I tym wspanialsza, tym wi�cej jest warta Z�ota my�l w z�otej oprawie zawarta. Tak wi�c z nim wszystk� jego w�a�� posi�dziesz I w niczym sama ujmy mie� nie b�dziesz. 489 Romeo s Julia MARTA Ujmy? Ba, owszem przyrost, bo� to przecie Zaw�dy z m�czyzn� przybywa kobiecie. PANIKAPULET Chcesz�e go? powiedz kr�tko, w�z�owato. JULIA Zobacz�, je�li patrzenia do�� na to; Nie g��biej jednak my�l� w t� rzecz wgl�da� Jak tobie, pani, podoba si� ��da�. Wchodzi S�u��cy S�U��CY Pani, go�cie ju� przybyli; wieczerza zastawiona, czekaj� na panie, pytaj� o pann� Juli�, przeklinaj� w kuchni pani� Mart�; s�owem, niecierpliwo�� powszechna. Niech panie racz� po�pieszy�. Wychodzi PANIKAPULET P�jd�, Julio; w hrabi serce tam dygoce. MARTA Id� i po b�ogich dniach b�ogie znajd� noce. Wychodz� SCENA CZWARTA Ulica Wchodz� Romeo, M e r kuc f o i B e n w o 11 o w towarzystwie pi�ciu czy sze�ciu masek Ludzie z pochodniami i inne osoby ROMEO Mamy� przy wej�ciu z przemow� wyst�pi�* Czy te� po prostu wej��? 490 Akt pierwszy, scena czwarta BENWOLIO Wysz�y ju� z mody Te ceremonie; nie b�dziemy z sob� Wiedli Kupida z bind� wko�o skroni, �uk malowany z gontu nios�cego I strasz�cego dziewcz�ta jak ptaki, Ani te� owych prawili oracji, Md�o za suflerem cedzonych na wst�pie. Niech sobie o nas pomy�l�, co zechc�; Wejdziem, pokr�cim si�* i znikniem potem. ROMEO Kr��cie si�, kiedy chcecie, jam do tego Dzi� niesposobny. MERKUCJO Kochany Romeo, Musisz pota�czy� tak�e. ROMEO Nie, doprawdy Wy macie lekkie trzewiki, to ta�czcie; Mnie o��w serce t�oczy, ledwie mog� Ruszy� si� z miejsca. MERKUCJO Zakochany jeste�; Po�ycz strzelistych od Kupida skrzyde� I wznie� si� nimi nad poziom� sfer�. ROMEO Nie mnie, tkni�temu srodze jego strza��, Strzeli�cie wzbija� si� na jego skrzyd�ach; Nie mnie si� wznosi� nad poziom, co nosz�c Brzemi� mi�o�ci, na poziom upadam. MERKUCJO A gdyby� upad� z ni�, j� by� obrzemi�. Tak delikatn� rzecz przygni�t�by� srodze. 491 ROMEO Nazywasz mi�o�� rzecz� delikatn�? Zbyt, owszem, twarda, szorstka i kol�ca. MERKUCJO Twardali dla ci�, b�d� i dla niej twardy; Koi j�, gdy kole, a zwalisz j� �atwo. Hola' podajcie mi na twarz pokrowiec! Mask� na mask�! wklada mask� Niechaj sobie teraz Ciekawe oko nicuje m� szpetno��! Ta larwa za mnie b�dzie si� rumieni�. BENWOLIO Id�my, panowie; zadzwo�my,* a potem Ostro ju� tylko pole�my si� nogom. ROMEO Niech trzpioty �echc� nieczu�� posadzk�! Pochodni dla mnie! bom ja dzi� skazany, Jak �w pacho�ek, co �wieci swej pani, Sta� nieruchomie i martwym by� widzem. MERKUCJO St�j, jak chcesz, by�e� tylko nie sta� o to, Co ci� tak martwi, a w czym (z ca�ym winnym Uszanowaniem dla twojej mi�o�ci) Jak w b�ocie, widz�, po uszy zagrz�z�e�. Nu�e, nie palmy �wiec w dzie�. ROMEO Palmy� teraz, Bo noc jest. MERKUCJO Mniemam, panie, �e czas trac�c Zar�wno psujem �wiece bez potrzeby, 492 Akt pierwszy, scena czwarta Jak w dzie� je pal�c. Przyjmij t� uwag�; Bo w niej pi�� razy wi�cej jest logiki Ni� w naszych pi�ciu zmys�ach. ROMEO Uwa�amy Za rzecz stosown� p�j�� tam na ten festyn, Chocia� logiki w tym nie ma. MERKUCJO Dlaczego? ROMEO Mia�em tej nocy marzenie. MERKUCJO Ja tak�e. ROMEO C� ci si� �ni�o? MERKUCJO To, �e marzyciele Najcz�ciej zwykli k�ama�. ROMEO Przez sen, w ��ku, Gdy w gruncie marz� o rzeczach prawdziwych. MERKUCJO Snad� si� kr�lowa Mab* widzia�a z tob�; Ta, co to babi wieszczkom i w postaci Kobietki, ma�o co wi�kszej ni� agat Na wskazuj�cym palcu aldermana,* Ci�gniona cugiem drobniuchnych atom�w, Tu�, tu� �pi�cemu przeci�ga pod nosem. Szprychy jej wozu z d�ugich n�g paj�czych; Os�ona z l�ni�cych skrzyde�ek szara�czy; Sprz�aj z plecionych nitek paj�czyny; Lejce z wilgotnych ksi�yca promyk�w; 493 Bicz z cienkiej �y�ki na �wierszcza szkielecie; A jej forszpanem ma�a, szara muszka Przez p� tak wielka jak �w kr�g�y owad, Co siedzi w palcu leniwej dziewczyny;* Wozem za� pr�ny laskowy orzeszek; Dzie�o wiewi�rki lub majstra robaka, Tych z dawien dawna akredytowanych Stelmach�w wieszczek. W takich to przyborach Co noc harcuje po g�owach kochank�w, Kt�rzy natenczas marz� o mi�o�ci; Albo po gi�tkich kolanach dworak�w, Kt�rzy natenczas o uk�onach marz�; Albo po chudych palcach adwokat�w, Kt�rym si� wtedy roj� honoraria; Albo po ustach romansowych damul, Kt�rym si� wtedy marz� poca�unki; Cz�sto atoli Mab na te ostatnie Zsy�a przedwczesne zmarszczki, gdy ich oddech Za bardzo znajdzie cukrem przesycony. Czasem te� wje�d�a na nos dworakowi: Wtedy �ni� mu si� nowe �aski pa�skie; Czasem i ksi�dza plebana odwiedzi, Gdy ten spokojnie drzemie, i ogonem Dziesi�cinnego wieprza w nos go �echce: Wtedy mu nowe �ni� si� beneficja. Czasem wk�usuje na kark �o�nierzowi: Ten wtedy marzy,o ci�ciach i pchni�ciach, O szturmach, breszach, o hiszpa�skich klingach Czy o pucharach, co maj� pi�� s��ni;* Wtem mu zatr�bi w ucho: nasz bohater Truchleje, zrywa si�, kln�c zmawia pacierz I zn�w zasypia. Taka jest Mab: ona, Ona to w nocy zlepia grzywy koniom I w�os ich g�adki w szpetne kud�y zbija, Kt�re rozczesa� niebezpiecznie; ona Jest ow� zmor�, co na wznak le��ce Dziewcz�ta dusi i wcze�nie je uczy D�wiga� ci�ary,'by si� z czasem mog�y 494 � Akt pierwszy, scena czwarta Zawo�anymi sta� gospodyniami. Ona to, ona... ROMEO Sko�cz ju�, sko�cz, Merkucjo; Prawisz o niczym. MERKUCJO Prawi� o marzeniach, Kt�re w istocie niczym innym nie s� Jak wyl�g�ymi w chorobliwym m�zgu Dzie�mi fantazji; ta za� jest pierwiastku Tak subtelnego w�a�nie jak powietrze; Bardziej niesta�a ni� wiatr, kt�ry ju� to Mro�n� ca�uje p�noc, ju� to z wstr�tem Rzuca j�, d���c w obj�cia po�udnia. BENWOLIO Co� ten wiatr zawia�, zdaje si�, i na nas. Wieczerza stoi, sp�nimy si� na ni�. ROMEO Boj� si�, czyli nie przyjdziem za wcze�nie; Bo moja dusza przeczuwa, �e jakie� Nieszcz�cie, jeszcze wpo�r�d gwiazd wisz�ce, Z�owrogi bieg sw�j rozpocznie od daty Uciech tej nocy i kres zamkni�tego W mej piersi, zbyt ju� niezno�nego �ycia Przy�pieszy jakim� strasznym �mierci ciosem. Lecz niech Ten, kt�ry ma ster m�j w swym r�ku, Kieruje moim �aglem! Dalej! Id�my! BENWOLIO Uderzcie w b�bny!* Wychodz�. 495 Romeo i Julia � SCENA PI�TA Sala w domu Kapulet�w. Wchodz� muzykanci i s�udzy. PIERWSZY S�UGA Gdzie Potpan? Czemu nie pomaga sprz�ta�? G�si mu pa��, nie s�u�y�. DRUGI S�UGA Tak to, kiedy wa�ne obowi�zki lokaja powierzaj� ludziom z�ej maniery; na diab�a si� to zda�o. PIERWSZY S�UGA Powyno�cie sto�ki! usu�cie na bok bufet! Pozbierajcie srebra! Schowaj no tam dla mnie, braciszku, kawa�ek marcepana i szepnij na ucho od�wiernemu, �eby wpu�ci� Zuzann� Grindston i Nelly; jak mi� kochasz! Antoni! Potpan! DRUGI S�UGA Dobrze, ch�opcze, gotowe.* PIERWSZY S�UGA Wo�aj� was, pytaj� o was, czekaj� na was, niecierpliwi� si� na was w wielkiej sali. TRZECI S�UGA* Nie mo�emy by� tu i tam razem. Dalej, ch�opcy, pohulajmy� dzisiaj! Kto umie czeka�, wszystkiego si� doczeka. Oddalaj� si�. K a p u l e t i inni wchodz� z go��mi i maskami. KAPULET Witaj, cna m�odzi! Wolne od nagniotk�w Damy rachuj� na wasz� ruchawo��. �liczne panienki, kt�ra� z was odm�wi Stan�� do ta�ca? O takiej wr�cz powiem, �e ma nagniotki. A co? Tom was za�y�! Dalej, panowie! I ja kiedy� tak�e Mask� nosi�em i umia�em szepta� 496 Akt pierwszy, scena pi�ta W ucho pi�kno�ciom jedwabne powie�ci, Co sz�y do serca; przesz�o to ju�, przesz�o. Nu�e, panowie! Grajki, zaczynajcie! Miejsca! rozst�pmy si�! dalej, dziewcz�ta! Muzyka gra M�odzie� ta�czy Hej! wi�cej �wiat�a! Wynie�cie te sto�y! I zga�cie ogie�, bo zbyt ju� gor�co. Siadaj�e, siadaj, bracie Kapniecie! Dla nas dw�ch czasy pl�s�w ju� min�y. Jak�e to dawno byli�my obydwaj Po raz ostatni w maskach? DRUGIKAPULET B�dzie temu Lat ze trzydzie�ci. KAPULET Co? Co! Nie tak dawno, By�o to, pomn�, na godach Lucencja; Na te Zielone �wi�tki, da B�g do�y�, B�dzie dwadzie�cia pi�� lat. DRUGIKAPULET Dawniej, dawniej, Wszak ju� syn jego jest trzydziestoletni. KAPULET Co mi wa�� prawisz? Przede dwoma laty Syn jego nie by� jeszcze pe�noletni. ROMEO do jednego ze shig Co to za dama, co w tej chwili ta�czy Z tym kawalerem? S�UGA Nie wiem, ja�nie panie. ROMEO Ona zawstydza �wiec jarz�cych blaski; 497 Pi�kno�� jej wisi u nocnej opaski Jak drogi klejnot u uszu Etiopa. Nie tkn�a ziemi wytworniejsza stopa. Jak �nie�ny go��b w�r�d kawek, tak ona �wieci w�r�d swoich towarzyszek grona. Zaraz po ta�cu przybli�� si� do niej I d�o� m� uczcz� dotkni�ciem jej d�oni. Kocha��em dot�d? O! zaprzecz, m�j wzroku! Bo� jeszcze nie zna� r�wnego uroku. TYBALT S�dz�c po g�osie, z Montekich to kt�ry�. Daj no mi rapir, ch�opcze. Jak si� wa�y Ten �otr tu wchodzi� i k�aman� larw� Szyderczo naszej ur�ga� zabawie? Na krew szlachetn�, co mi wzdyma serce, Nie b�dzie grzechu, je�li go u�mierc�. KAPULET Tybalcie, co ci to? Czego si� z�ymasz? TYBALT Ujmy tej, stryju, pewno nie wytrzymasz: Jeden z Montekich, twych �miertelnych wrog�w, �mie tu zniewa�a� go�cinno�� twych prog�w. KAPULET TYBAI.T Czy to Romeo? Tak, ten to nikczemnik. KAPULET Daj mu wa�� spok�j; nie wychodzi przecie Z granic wytkni�tych dobrym wychowaniem; I, prawd� m�wi�c, ca�a go Wero na Ma za m�odzie�ca pe�nego przymiot�w; Nie chcia�bym za nic w �wiecie w moim domu Czyni� mu krzywdy. Uspok�j si� zatem, Mi�y synowcze, nie zwa�aj na niego; 498 � Akt pierwszy, scena pi�ta Taka ma wola; je�li j� szanujesz, Oka� uprzejmo�� i sp�d� precz z oblicza Ten mars niezgodny z weselem tej doby. TYBALT Taki go�� w domu nabawia choroby; Nie �cierpi� go tu. KAPULET Chc� go mie� cierpianym. C� to, zuchwalcze? M�wi�, �e chc�! C� to? Czy ja tu jestem, czy wa�� jeste� panem? Wa�� go tu nie chcesz �cierpie�! Bo�e odpu��! Wa�� mi chcesz go�ci porozp�dza�? ko�ki Na �bie mi struga�? przewodzi� w mym domu? TYBALT Stryju, to zaka�. KAPULET Cicho! burd� jeste�, Z t� porywczo�ci� doigrasz si� waszmo��. Zawsze mi musisz si� sprzeciwia�! - Brawo, Kochana m�odzi. - Urwipo�e� z wa�ci! Sied� cicho albo... Hola! Wi�cej �wiat�a! -Ja ci� ucisz�. Patrz go! - �wawo, ch�opcy! TYBALT Gniew dobrowolny z flegm� przymuszon� Na krzy� si� schodz�c wstrz�saj� mi �ono. Musz� ust�pi�; wkr�tce si� atoli W gorzk� ��� zmieni ta s�odycz wbrew woli. Oddaia si�. ROMEO do Julii Je�li d�o� moja, co t� �wi�to�� trzyma,* Blu�ni dotkni�ciem: zuchwalstwo takowe Odpokutowa� usta me gotowe Poca�owaniem pobo�nym pielgrzyma. 499 JULIA do R o m e a Mo�ci pielgrzymie, blu�nisz swojej d�oni, Kt�ra nie grzeszy zdro�nym dotykaniem; Jestli uj�cie r�k poca�owaniem, Nikt go ze �wi�tych pielgrzymom nie broni. ROMEO jak pierwej Nie maj�� �wi�ci ust tak jak pielgrzymi? JULIA jak pierwej Maj� ku mod�om lub kornej podzi�ce. ROMEO Niech�e ich usta czyni� to co r�ce; Moje si� modl�, przy j m mod�y ich, przyjmij. JULIA Niewzruszonymi pozostaj� �wi�ci, Cho� gwoli mod��w niewzbronne ich ch�ci. ROMEO Zi�� wi�c cel moich, stoj�c niewzruszenie, I z ust swych moim daj wzi�� rozgrzeszenie. Ca�uje j�. JULIA Moje wi�c teraz obci��a grzech zdj�ty. ROMEO Z mych ust? O! grzechu, zbyt pe�en pon�ty! Niech�e go nazad rozgrzeszony zdejmie! Pozw�l. Ca�uje j� znowu. JULIA Jak z ksi��ki ca�ujesz, pielgrzymie. 500 Akt pierwszy, scena pi�ta MARTA Panienko, jejmo�� pani matka prosi. ROMEO Kt� jest je) matk�? MARTA _ Jej matk�? Bajbardzo! Nikt inny, jedno pani tego domu; I dobra pani, m�dra a cnotliwa. Ja by�am mamk� tej, co� z ni� pan m�wi�. Smaczny by k�sek mia�, kto by j� z�owi�. ROMEO Julia Kapulet! O dolo zbyt sroga! �ycie me jest wi�c w r�ku mego wroga. BENWOLIO Wychod�my, wiecz�r dobiega ju� ko�ca. ROMEO Niestety! z wschodem dla mnie zach�d s�o�ca. KAPULET do rozchodz�cych si� go�ci Ej�e, panowie, pozosta�cie jeszcze: Maj� nam wkr�tce da� ma�� przek�sk�. Chcecie koniecznie? Musz� wi�c ust�pi�. Dzi�ki wam, mili panowie i panie. Dobranoc. �wiat�a! Id�my� spa�. do Drugiego Kapni�ta Braciszku, Zap�nili�my si�; id� wypocz��. Wychodz� wszyscy pr�cz Julii i M a r t v JULIA Czy nie wiesz, nianiu, kto jest ten pan? 501 MARTA Ten, tu? To syn starego Tyberia. JULIA A tamten, Co w�a�nie ku drzwiom zmierza? MARTA To podobno M�ody Petrycy. JULIA A �w, tam na prawo, Co nie chcia� ta�czy�? MARTA Nie wiem. JULIA Spytaj, prosz�, Jak si� nazywa. Je�eli �onaty, Ca�un mi� czeka zamiast �lubnej szaty. MARTA Zwie si� Romeo, jest z rodu Montekich, Synem waszego najwi�kszego wroga. JULIA Jako obcego za wcze�nie ujrza�am! Jako lubego za p�no pozna�am! Dziwny mi�o�ci traf si� na mnie i�ci, �e musz� kocha� przedmiot nienawi�ci. MARTA Co to jest? co to takiego? JULIA To wiersze, Kt�rych mi� jeden tancerz dzi� nauczy�. 502 Akt pierwszy, scena pi�ta MARTA P�jd� spa�, wa�panna. G/os za scen�: "Julio!" MARTA Dalej! dalej! Wo�aj� panny i pusto ju� w sali. Wychodz�. AKT DRUGI PROLOG* CH�R Nami�tno�� dawna blednieje i kona, Na jej mogile kwiat wyrasta nowy. Pi�kno��, dla kt�rej umrze� by� gotowy, Zblad�a ju�, Julii spojrzeniem zgaszona. Kocha kochany; pier� mu rozp�omienia Czar jej �renicy; c�rce przeciwnika Jak mi�o�� wyzna? a ona po�yka Pon�t� mi�o�� na w�dce cierpienia. Lecz dzieci� wroga jak zbli�y si� do niej? Jak�e jej serce nami�tno�� ods�oni? W kochanki piersiach jeszcze mniej nadzieje Ujrze� lubego �cz ogie�, lic r�e; Czas i nami�tno�� da spos�b, zaleje Morzem rozkoszy niebezpiecze�stw morze. 504 Akr drugi, scena pierwsza SCENA PIERWSZA Pusty plac przytykaj�cy do ogrodu Kapulet�w. Wchodzi Romeo. ROMEO Mam�e i�� dalej, gdy tu moje serce? Cofnij si�, ziemio, wynajd� sobie centrum! Wchodzi na mur i spuszcza si� do ogrodu. Wchodz� Merkucjo i Benwolio . BENWOLIO Romeo! bracie! Romeo! MERKUCJO Ma rozum; Powietrze ch�odne, wi�c dyma� do ��ka. BENWOLIO Pobieg� t� drog� i prze�azi przez parkan. Wo�aj, Merkucjo! MERKUCJO U�yj� na� zakl��: Romeo! gachu! cietrzewiu! wariacie! Uka� si� w lotnej postaci westchnienia, Powiedz cho� jeden wiersz, a do�� mi b�dzie; J�knij: ach! po��cz w rym: kocha� i szlocha�; Szepnij Wenerze jakie pi�kne s��wko; Daj jaki nowy epitet �lepemu Jej synalkowi, co tak celnie strzela� Za owych czas�w, gdy kr�l Kofetua W zaloty chodzi� do c�rki �ebraczej*. Nie s�ucha; ani pi�nie, ani trunie; Zdech� robak; musz� zakl�� go inaczej. Kln� ci� na �ywe oczy Rozaliny, Na jej wysokie czo�o, krasne usta, Wysmuk�e n�ki i toczone biodra Z przyleg�o�ciami, aby� si� przed nami W w�a�ciwej sobie postaci ukaza�. 505 BENWOLIO Gniewa� si� b�dzie, je�li ci� us�yszy. MERKUC]0 Co si� ma gniewa�? M�g�by si� rozgniewa�, Gdyby za spraw� mojego zakl�cia W zaczarowane ko�o jego pani Inny duch wkroczy� i sta� tam dop�ty, Dop�ki by go nie zmog�a: to by�by Pow�d do uraz; moja inwokacja Jest przyjacielska i godziwa razem, Bo wywo�uje w imi� jego pani Jego jedynie naturaln� posta�. BENWOLIO P�jd�! skry� si� owdzie pomi�dzy drzewami, By si� tam zbrata� z tajemnicz� noc� -�lepym w mi�o�ci ciemno�� jest najmilsza. MERKUCJO Mo�e� w cel trafi� mi�o�� b�d�c �lep�? Teraz usi�dzie sobie pod jab�onk� I b�dzie wzdycha�, by jego kochanka By�a owocem, kt�ry m�ode panny, Kiedy s� same - nazywaj� fig�. Oby, Romeo, by�a, oby by�a Tak� otwart� fig�, a ty, ch�opcze, Oby� by� gruszk�.* Dobranoc, Romeo! Id� lec w moim ��ku za kotar�, Bo to polowe tu dla mnie za ch�odne. Czy idziesz tak�e? BENWOLIO Id�; pr�no szuka� Takiego, co by� nie chce znaleziony. Wychodz� 506 Akt drugi, scena druga SCENA DRUGA Ogr�d Kapuletow Wchodzi Romeo ROMEO Drwi z blizn, kto nigdy nie do�wiadczy� rany. Julia ukazufe si� w oknie Lecz cicho! Co za blask strzeli� tam z okna! Ono jest wschodem, a Julia jest s�o�cem! Wnijd�, cudne s�o�ce, zg�ad� zazdrosn� lun�, Kt�ra a� zblad�a z gniewu, �e ty jeste� Od niej pi�kniejsza; o, je�li zazdrosna, Nie b�d� jej s�u�k�! Jej szatk� zielon� I blad� nosz� jeno g�upcy. Zrzu� j�!* To moja pani, to moja kochanka! O! gdyby mog�a wiedzie�, czym jest dla mnie! Przemawia, chocia� nic nie m�wi; c� st�d? Jej oczy m�wi�, oczom wi�c odpowiem. Za �mia�y jestem; m�wi�, lecz nie do mnie. Dwie najja�niejsze, najpi�kniejsze gwiazdy Z ca�ego nieba, gdzie indziej zaj�te, Prosi�y oczu jej, aby zast�pczo Sta�y w ich sferach, dop�ki nie wr�c�. Lecz cho�by oczy jej by�y na niebie, A owe gwiazdy w oprawie jej oczu: Blask jej oblicza zawstydzi�by gwiazdy Jak zorza lamp�; gdyby za� jej oczy W�r�d eterycznej zab�ys�y przezroczy, Ptaki ockn�yby si� i �piewa�y, My�l�c, �e to ju� nie noc, lecz dzie� bia�y. Patrz, jak na d�oni smutnie wspar�a liczko! O! gdybym m�g� by� tylko r�kawiczk�, Co t� d�o� kryje! JULIA Ach! 507 ROMEO Cicho! co� m�wi. O! m�w, m�w dalej, uroczy aniele; Bo ty mi w noc t� tak wspaniale �wiecisz Jak lotny goniec niebios rozwartemu Od podziwienia oku �miertelnik�w, Kt�re si� wlepia w niego, aby patrze�, Jak on po ci�kich chmurach si� przesuwa I po powietrznej �egluje przestrzeni. JULIA Romeo! Czemu� ty jeste� Romeo! Wyrzecz si� swego rodu, rzu� t� nazw�! Lub je�li tego nie mo�esz uczyni�, To przysi�� wiernym by� mojej mi�o�ci, A ja przestan� by� z krwi Kapulet�w. ROMEO Mam�e przem�wi� czy te� s�ucha� dalej? JULIA Nazwa twa tylko jest mi nieprzyjazna, Bo� ty w istocie nie Montekim dla mnie. Jest�e Montekio cho�by tylko r�k�, Ramieniem, twarz�, zgo�a jak�kolwiek Cz�ci� cz�owieka? O! we� inn� nazw�! Czym�e jest nazwa? To, co zowiem r�, Pod inn� nazw� r�wnie by pachnia�o; Tak i Romeo bez nazwy Romea Przecie�by ca�� sw� warto�� zatrzyma�. Romeo! porzu� t� nazw�, a w zamian Za to, co nawet cz�stk� ciebie nie jest, We� mi�, ach! ca��! ROMEO Bior� ci� za s�owo: Zwij mi� kochankiem, a krzy�mo chrztu tego Sprawi, �e odt�d nie b�d� Romeem. 508 Akt drugi, scena druga JULIA Kto� ty jest, co si� noc� os�aniaj�c, Podchodzisz moj� samotno��? ROMEO Z nazwiska Nie m�g�bym tobie powiedzie�, kto jestem; Nazwisko moje jest mi nienawistne, Bo jest, o! �wi�ta, nieprzyjazne tobie; Zdar�bym je, gdybym mia� je napisane. JULIA Jeszcze me ucho stu s��w nie wypi�o Z tych ust, a przecie� d�wi�k ju� ich mi znany. Jestze� Romeo, m�w? jest�e� Montekio? ROMEO Nie jestem ani jednym, ani drugim, Jednoli z dwojga jest niemi�e tobie. JULIA Jak�e� tu przyszed�, powiedz, i dlaczego? Mur jest wysoki i trudny do przej�cia, A miejsce zgubne; gdyby ci� kto z moich Krewnych tu zasta�... ROMEO Na skrzyd�ach mi�o�ci Lekko, bezpiecznie mur ten przesadzi�em, Bo mi�o�� nie zna �adnych tam i granic; A co potrafi, na to si� i wa�y; Krewni wi�c twoi nie trwo�� mi� wcale. JULIA Zabiliby ci�, gdyby ci� ujrzeli. ROMEO Ach! wi�cej gro�by le�y w oczach twoich 509 Ni� w ich dwudziestu mieczach; patrz �askawie, A b�d� silny przeciw ich gniewowi. JULIA Na Boga! niech ci� oni tu nie ujrz�! ROMEO Ciemny p�aszcz nocy skryje mi� przed nimi. Lecz niech mi� znajd�, je�li ty mi� kochasz. Lepszy kres �ycia skutkiem ich niech�ci Ni� przed�u�ony zgon w braku twych uczu�. JULIA Kto ci dopom�g� znale�� to ustronie? ROMEO Mi�o��, co mi go doradzi�a szuka�; Ona mi instynkt, ja jej oczy da�em. Nie jestem sternik, gdyby� jednak by�a R�wnie daleko jak �w brzeg, kt�rego Morze najdalsze podmywa kraw�dzie, �mia�o po taki klejnot bym pop�yn��. JULIA Gdyby nie ciemno��, co mi twarz maskuje, Widzia�by� na niej rozlany rumieniec Po tym, co z ust mych s�ysza�e� tej nocy. Rada bym form si� trzyma�, rada cofn�� To, co wyrzek�am; ale precz udanie! Czy ty mi� kochasz? Wiem, �e powiesz: tak jest, I j�� uwierz�; mimo przysi�g jednak Mo�esz mi� zawie��. Z wiaro�omstwa m�czyzn �mieje si�, m�wi�, Jowisz.* O! Romeo! Je�li mi� kochasz, wyrzecz to rzetelnie; Lecz je�li masz mi� za podb�j zbyt �atwy, To zmarszcz� czo�o i przewrotn� b�d�, I na mi�osne twoje o�wiadczenia Powiem: nie, w innym razie za nic w �wiecie. 510 Akt drugi, scena druga Za czu�a mo�e jestem, o! Monteki, St�d mo�esz s�dzi� me obej�cie p�ochym; Ufaj mi jednak, b�d� ja wierniejsza Od tych, co bieglej umiej� si� dro�y�. By�abym ja si� by�a, prawd� m�wi�c, Tak�e dro�y�a, gdyby� by� tajnego G�osu mi�o�ci mojej nie podchwyci�. Nie wi� mi� przeto ani te� przypisuj P�ocho�ci tego wylania mych uczu�, Kt�re zdradzi�a noc ciemna. ROMEO O! Julio, Przysi�gam na ten ksi�yc, co wspaniale Powleka srebrem tamtych drzew wierzcho�ki... JULIA O! nie przysi�gaj na ksi�yc, bo ksi�yc Co tydzie� zmienia kszta�t swej pi�knej tarczy; I mi�o�� twoja po takiej przysi�dze Mog�aby r�wnie� zmienn� si� okaza�. ROMEO Na c� mam przysi�c? JULIA Nie przysi�gaj wcale; Lub wreszcie przysi�� na samego siebie: Na ten uroczy przedmiot mych uwielbie�, To ci uwierz�. ROMEO Je�li szczera mi�o�� Mojego serca... JULIA Daj pok�j przysi�gom. Lubo si� ciesz� z twojej obecno�ci, 511 Te nocne �luby nie ciesz� mnie jako�; Za nag�e one s�, za nierozwa�ne, Podobne niby do blasku, ico znika, Nim cz�owiek zd��y powiedzie�: ,,B�ysn�o." Dobranoc, luby! Oby nam ten wonny Mi�o�ci p�czek przyni�s� kwiat niep�onny! B�d� zdr�w! i za�nij z tak b�ogim spokojem, Jaki, z twej �aski, czuj� w sercu mojem. ROMEO Tak�e mam odej�� nie zaspokojony? JULIA Jakiego� wi�cej chcesz zaspokojenia? ROMEO Zamiany twoich zapewnie� za moje. JULIA Ju�em ci da�a je, nime� za��da�; Rada bym jednak one mie� na powr�t. ROMEO Chcia�a�by� cofn�� je? Dlaczego? luba! JULIA A�ebym mog�a odda� ci je znowu. A przecie� jest to ��danie zbyteczne; Bo moja mi�o�� r�wnie jest g��boka Jak morze, r�wnie jak ono bez ko�ca, Im wi�cej ci jej udzielam, tym wi�cej Czuj� jej w sercu. Sfvchac w pokojach glos Marty Wo�aj� mi�. - Zaraz. B�d� zdr�w, kochanku drogi! - Zaraz, zaraz. - Najmilszy, pomnij by� sta�ym! - Zaczekaj, Zaczekaj troch�, powr�c� za chwil�. Wychodzi 512 Akt drugi, scena druga ROMEO B�ogos�awiona, o! b�ogos�awiona Po dwakro� nocy! Ale czy to wszystko, Dziej�c si� w nocy, nie jest mar� tylko? Co� tak lubego mo�e� by� istotnym? JULIA ukazuj�c si� znowu Jeszcze s��w par�, a potem dobranoc, Drogi Romeo! je�li twoja sk�onno�� Jest praw�, twoim zamiarem ma��e�stwo: To mi� uwiadom jutro przez osob�, Kt�r� do ciebie przy�l�, gdzie i kiedy Zechcesz dope�ni� obrz�du; a wtedy Ca�� m� przysz�o�� u n�g twoich z�o�� I w �wiat za tob� p�jd� w imi� Bo�e. MARTA 73 scena Panienko! JULIA Id�. - Lecz je�li mi� zwodzisz, To ci� zaklinam... MARTA za scena Julciu! JULIA Zaraz id�. - Je�li mi� zwodzisz, o! to ci� zaklinam, Sko�cz te zabiegi i zostaw mi� �alom. - Jutro wi�c przy�l�. ROMEO Jak pragn� zbawienia. JULIA Po tysi�c razy dobranoc. Odchodzi 513 ROMEO Po tysi�c Razy niedobra tam, gdzie ty nie �wiecisz. Jak �ak, gdy rzuca ksi��k�, tak kochanek Do celu swego pospiesza weso�y; A gdy nadejdzie z kochank� rozstanek, Wlecze si� smutnie, jak �w �ak do szko�y. Odchodzi JULIA ukazu/e si� znowu Pst! Pst! Romeo! O, gdybym mie� mog�a G�os sokolnika, by tego ma��a Nazad przywo�a�! Przymus jest ochryp�y, Nie mo�e g�o�no m�wi�; gdyby nie to, Wstrz�s�abym g�ry, gdzie si� echo kryje, I g�os bym jego zrobi�a chrapliwszy Ni� m�j od rozbrzmie� imienia Romeo! ROMEO Moja to dusza dzwoni imi� moje, Jak srebrny d�wi�k ma noc� g�os kochanki! I jest�e s�odsza muzyka na �wiecie? JULIA Romeo! ROMEO Luba! JULIA O kt�rej godzinie Jutro mam przys�a�? ROMEO O dziewi�tej. JULIA Dobrze. 514 Akt drugi, scena druga Dwudziestoletni to termin. Nie pomn�, Po com tu ciebie znowu przywo�a�a. ROMEO Pozw�l mi czeka�, a� sobie przypomnisz. JULIA Zapomn� znowu, po co czekasz, pomn�c O twojej tylko lubej obecno�ci. ROMEO A ja wci�� czeka� b�d�, aby� ci�gle Zapomina�a, sam zapominaj�c, �e mam gdzie inny dom jak tutaj. JULIA Wkr�tce Dnie� b�dzie: rada bym, �eby� ju� odszed�; Nie dalej jednak jak �w biedny ptaszek, Co go swawolne dziecko z r�k wypuszcza I wnet, zazdroszcz�c mu kr�tkiej wolno�ci, Jak niewolnika trzymanego w wi�zach Jedwabnym sznurkiem przyci�ga na powr�t. ROMEO Chcia�bym by� biednym ptaszkiem w twoich r�ku. JULIA O! ja bym zbytkiem pieszczot ci� zabi�a. Dobranoc, luby! jeszcze raz dobranoc! Smutek rozstania tak bardzo jest mi�y, �e by dobranoc wci�� usta m�wi�y.* Odchodzi ROMEO Sen na twe oczy, pok�j w pier� niech sp�ynie; Obym by� nimi w tej b�ogiej godzinie! Spiesz� do ojca Laurentego celi, On mi pomocy i rady udzieli. Wychodzi 515 SCENA TRZECIA Cela Ojca Laurentego. Wchodzi Ojciec Laurenty z koszykiem w r�ku. OJCIEC LAURENTY Szary poranek sp�dza mrok ponury Pasami �wiat�a znacz�c wschodnie mury I noc si� na bok chyli jak pijana Z dr�g dnia ubitych ko�ami* Tytana. Nim oko s�o�ca pe�nym blaskiem strzeli, Ros� wypije i �wiat rozweseli, Musz� uzbiera� w ten koszyk z sitowia Ro�lin tak zbawczych, jak zgubnych dla zdrowia. Ziemia jest matk� natury i grobem, Grzebie i �ycia obdziela zasobem. I mn�stwo dzieci jej �ona widzimy Ci�gn�cych pokarm z jej piersi rodzimej; Niejedno w skutkach swoich wy�mienite, Ka�de do czego�, wszystko rozmaite. O! moc to pe�na cud�w, co si� mie�ci W sokach zi�, krzew�w, w martwej kruszc�w tre�ci! Bo nie ma rzeczy tak pod�ych na ziemi, Aby nie mog�y sta� si� przydatnemi; Ni tak przydatnych, aby zamiast s�u�y� Nie zaszkodzi�y pod wp�ywem nadu�y�. Wszak�e i cnota mo�e zaj�� w bezdro�e, A b��d si� czynem uszlachetni� mo�e. W md�ym kwiatku, w zi�ku jednym i tym samem Ma nieraz miejsce jad wesp� z balsamem, Co zmys�y razi i to, co im sprzyja, Bo jego zapach rze�wi, smak zabija. Podobnie sprzeczna i w cz�owieku go�ci Dw�jca pierwiastk�w: dobroci i z�o�ci; A k�dy g�r� gorsza we�mie strona, Tam �mier� przychodzi i ro�lina kona. Wchodzi Romeo. 516 Akt drugi, scena trzecia ROMEO Dzie� dobry, ojcze m�j. OJCIEC LAURENTY Benedicite!' C� to za ranny g�os tak mnie pozdrawia! M�ody m�j synu, z�y to znak, kto �o�e Pr�ne zostawia o tak wczesnej porze. Troska odbywa stra� w oczach starego, A sen tych mija, kt�rych troski strzeg�; Ale gdzie czerstwa, wolna od k�opot�w M��d� g�ow� z�o�y, sen zaw�dy przyj�� got�w. To wi�c tak ranne tu przybycie zdradza Jaki� niepok�j, kt�remu snu w�adza Ulec musia�a. Czy tylko si� k�ad�e�? Mo�e� do ��ka i nie zajrza�? ROMEO Zgad�e�; B�o�ej ni� w ��ku przesz�y mi godziny. OJCIEC LAURENTY Grzeszniku, pewnie� by� u Rozaliny. ROMEO U Rozaliny? Nie, ojcze; to imi� W pami�ci mojej wiecznym snem ju� drzemie. OJCIEC LAURENTY Brawo, m�j synu! Lecz gdzie�e� to bywa�? ROMEO Zaraz ci powiem: pr�no by� zgadywa�; By�em na balu w domu mego wroga, Gdziem zosta� ranny, lecz zb�jczyni sroga Czuje cios wzajem przeze mnie zadany, Tak �e na nasze obop�lne rany Niech ci� B�g b�ogos�awi, (tac.) 517 �wi�ty wp�yw tylko twej, ojcze, opieki Poradzi� zdo�a i da� zbawcze leki. Po chrze�cija�sku, jak widzisz, przemawiam, Skoro si� nawet za mym wrogiem wstawiam. OJCIEC LAURENTY M�w ja�niej, synu; zagadkowa spowied� Dwuznaczn� tak�e znajduje odpowied�, ROMEO Dowiedz si� zatem, �e anio� kobieta, Kt�r�m ukocha�, jest z krwi Kapni�ta. Jego to dziecko i nadzieja ca�a; Jak ja j�, tak mnie ona ukocha�a. I do jedno�ci, kt�ra nas ju� splata, Brakuje tylko, by� nas ty dla �wiata Stul� zjednoczy�. Gdzie, o jakiej dobie Dozgonn� mi�o�� przysi�gli�my sobie,* Powiem ci id�c, czcigodny kap�anie; B�agam ci� tylko, niech si� to dzi� stanie. OJCIEC LAURENTY �wi�ty Franciszku! C� to za przemiana! To� Rozalina, owa ukochana, Niczym ju� dla ci�? Mi�o�� wi�c m�odzie�y W oczach jedynie, a nie w sercu le�y? Jezus! Maryja! Ile� to solanki �ciek�o z twych oczu dla owej kochanki! I nadaremnie, bowiem twe zapa�y Wci�� zalewane, wci�� si� powi�ksza�y. Jeszcze twych westchnie� nie rozwia� Fawoni*; Jeszcze tw�j dawny j�k w uszach mi dzwoni, I na twych licach, blado�ci� pokrytych, ^ Widoczny jeszcze �lad �ez nie obmytych, Wszystko, co� cierpia� z mi�osnej przyczyny, Cierpia�e� tylko gwoli Rozaliny. A teraz! nie dziw, gdy md�a p�e� upadnie, Kiedy m�czy�ni szwankuj� tak snadnie. 518 Akt drugi, scena trzecia ROMEO Gdym kocha� tamt�, tak�e� nie pochwala�. OJCIEC LAURENTY Nie, �e� j� kocha�, lecz �e� za ni� szala�. ROMEO Pogrze�� t� mi�o�� kaza�e�. OJCIEC LAURENTY Nie w grobie By t

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!