9141
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 9141 |
Rozszerzenie: |
9141 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 9141 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9141 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
9141 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Gardner Dozois & Jack Dann
Gra
Lasy okalaj�ce p�nocn� stron� Maningtown nale�a�y do cmentarza i kiedy spogl�da�o si� na zach�d w stron� Endicott, mo�na by�o zobaczy� marmurowe mauzolea i wspania�e pomniki na wzg�rzach. Cmentarz obejmowa� kilka akr�w pokrytych r�wno strzy�on� traw� wzg�rz i graniczy� z Jefferson Avenue, kt�rej drewniane, dobrze utrzymane domy znajdowa�y si� na wprost rokokowych nagrobk�w w�oskiej cz�ci.
Na zach�d od cmentarza by�a kiedy� dzielnica budynk�w z brunatnego kamienia i ma�ych sklepik�w, - ale od jakiego� czasu ich miejsce zajmowa�o olbrzymie centrum handlowe. Na wsch�d od cmentarza brzydki murowany gmach szkolny i ogrodzone boisko zast�pi�y rz�d okaza�ych willi z mansardowymi oknami, kt�re Jimmy tak dobrze pami�ta�. Sam cmentarz jednak nigdy si� nie zmienia�, by� tam zawsze odk�d Biega� pami�ci�, dok�adnie taki sam i to sprawia�o, �e Jimmy Daniels lubi� to miejsce, schronienie, wysp� b�ogiej stabilizacji na tym gwa�townie zmieniaj�cym si� �wiecie, gdzie zmiany cz�sto by�y niemi�e, a czasem niebezpieczne.
Jimmy Daniels mieszka� przewa�nie w Old Town w pobli�u cmentarza, chocia� czasami mieszka� w Passdale albo Southside lub nawet w Durham. Old Town by�o spokojn� willow� dzielnic� z w�skimi domami o pobielanych frontach i stromymi, brukowanymi ulicami, obsadzonymi d�bami i klonami. Wszystko zmienia�o si� tu powoli, w przeciwie�stwie do nowszych osiedli, gdzie nowe gara�e i biurowce wyrasta�y z ziemi jak grzyby po deszczu. W Old Town rzadko pojawia� si� nowy budynek lub znika� stary. I dlatego w�a�nie Jimmy wola� t� dzielnic� od Passdale czy Southside i zawsze si� cieszy�, �e znowu tu mieszka. To prawda, �e przewa�nie nie mia� tu przyjaci�, ani szkolnych kumpli, gdy� w s�siedztwie mieszkali zazwyczaj Polacy pierwszej lub drugiej generacji, pracuj�cy w fabrykach obuwia Manningtown, kt�ra ostatnio zacz�a podupada�. Niekiedy bawi� si� z kulawym ma�ym W�ochem, kt�ry podobnie jak on sam, nie nale�a� do tego �rodowiska. Jednak W�ocha nie by�o od kilku dni i Jimmy zn�w zosta� sam. Tak naprawd� to ta samotno�� wcale mu nie przeszkadza�a. By� samotnikiem z natury.
Ca�a rodzina Daniels�w by�a taka. Zwykle niewiele mieli wsp�lnego z zamkni�tym, skupionym wok� ko�cio�a �yciem Old Town, chocia� czasem, jego matka nale�a�a do komitetu rodzicielskiego, albo Ko�a Gospody�, a raz Jimmy dowiedzia� si� ze zdziwieniem, �e jego ojciec wst�pi� do Klubu Spo�ecznik�w. Ojciec pracowa� zazwyczaj w Zak�adach Komputerowych Weston w Endicott, chocia� Jimmy pami�ta� czasy, z�e czasy, kiedy ojciec by� sprzedawc� but�w w Vestal. Zawsze interesowa� si� histori�, co by�o nast�pnym sta�ym elementem �ycia Jimmy�ego. Ojciec czasem robi� co� dla Ligi Integracji Katolickiej. Nigdy nie mia� do�� czasu dla Jimmy�ego, gdziekolwiek mieszkali i gdziekolwiek pracowa� - to kolejna rzecz, kt�ra si� nie zmienia�a. Matka Jimmy�ego przewa�nie uczy�a w szkole podstawowej, chocia� czasami pisa�a na maszynie w domu, a kiedy indziej - zn�w w z�ych czasach siedzia�a w domu, za�ywa�a �lekarstwo� i wcale nie pracowa�a.
Tego ranka Jimmy obudzi� si� i pierwsz� rzecz�, z kt�rej zda� sobie spraw� by�o to, �e jest lato. �wiadczy�o o tym jasno �wiec�ce s�o�ce i zapach kwiat�w i trawy dochodz�cy przez otwarte okno, jakby w nagrod� za wspomnienia dnia wczorajszego, kt�ry by� szary, zimny i ponury. Wypl�ta� si� z po�cieli i zaskoczony faktem, �e znajduje si� na wy�szym poziomie pi�trowego ��ka klapn�� ci�ko na d�, mocno uderzaj�c pi�tami w pod�og�. W domach, w kt�rych ostatnio mieszkali nie mieli pi�trowych ��ek i nie by� przyzwyczajony do budzenia si� tak wysoko. Czasem mia� rano problemy ze znalezieniem ubrania ale tym razem okaza�o si�, �e poprzedniego wieczoru by� na tyle roztropny, �e powiesi� wszystko porz�dnie na miejscu i teraz znalaz� niebiesk� koszulk� z zielonym zygzakiem, kt�rej od dawna nie widzia�. To by� dobry znak i wprawi� go w dobry humor. W�o�y� koszulk� i rozpl�ta� sup�y na sznurowad�ach - nie pami�ta� sk�d si� tam wzi�y. Wci�� otrz�saj�c si� ze snu nadaremnie pr�bowa� znale�� szczoteczk� do z�b�w. Rano zawsze mija�o troch� czasu zanim oprzytomnia�. Czu� si� zdezorientowany i zagubiony, ale zawsze w ko�cu wspomnienia stopniowo wraca�y, a on uk�ada� sobie wszystko w my�li, staraj�c si� ustali�, w kt�rym teraz domu mieszka i gdzie ma zwyczaj trzyma� swoje rzeczy.
No tak. Ale komu przysz�oby do g�owy, �e trzyma swoje skarby w puszce po kawie pod biurkiem.
Na dole matka robi�a grzanki i Jimmy zatrzyma� si� w drzwiach, przygl�daj�c si� jak krz�ta si� po kuchni. By�a nisk�, pulchn�, ciemnook� kobiet�. T�uste czarne w�osy upina�a w ciasny kok. Obserwowa� wnikliwie jej szybkie, nerwowe ruchy. Zauwa�y�, ze niecierpliwie odgarnia niesforne kosmyki z czo�a. Mia�a ostre rysy, wydawa�o si�, �e mo�na si� skaleczy� o jej d�ugi, prosty i spiczasty nos. Wygl�da�a dzisiaj jak zbudowana z samych kant�w i ostrych kraw�dzi. Ojciec Jimmy�ego siedzia� z pos�pn� min� nad trzeci� fili�ank� kawy, ale kiedy Jimmy stan�� w progu, wsta� i zacz�� zbiera� si� do wyj�cia. By� szczup�ym m�czyzn� o jasnej sk�rze i k�dzierzawej rudej czuprynie. Rozczarowany Jimmy zagryz� wargi i czeka� za drzwiami w nadziei, �e nie zostanie dostrze�ony. Ze znak�w na teczce ojca wywnioskowa�, �e ojciec pracuje dzisiaj w Endicott, a czasy kiedy w�a�nie tam mia� robot� nale�a�y do tych, kiedy oboje rodzice rano byli najbardziej w�ciekli.
Gdy ojciec bez s�owa wyni�s� si� z kuchni, Jimmy po cichu zaj�� swoje miejsce przy stole. Matka poda�a mu grzanki, mrukn�wszy jedynie na znak �e go widzi. Zanosi�o si� na to, �e b�dzie to kiepski dzie� - nie tak z�y jak wtedy, kiedy ojciec gracowa� w Manningtown, a matka za�ywa�a swoje �lekarstwo�, nie tak z�y jak w innych czasach, o kt�rych wola� nie my�le�, ale wystarczaj�co niemi�y, dos�ownie na granicy wytrzyma�o�ci. Nie powinien by� wczoraj podda� si� zm�czeniu i wchodzi� do �rodka, winien by� dalej bawi� si� w Gr�... Na szcz�cie, nie mia� dzisiaj zamiaru sp�dza� w domu zbyt wiele czasu.
Uda�o mu si� przetrwa� �niadanie bez wi�kszych k�opot�w, z wyj�tkiem tego, �e matka zacz�a jak zwykle swoje �dlaczego nie zadzwoni�e� do Tommy�ego Melkoniana, dlaczego nie p�jdziesz pop�ywa� albo poje�dzi� na rowerze, tracisz wakacje na rozmy�lania nie wiadomo o czym, to nie jest normalne, bez przerwy jeste� sam potrzebujesz przyjaci� martwi mnie to i czuje si� winna kiedy tak snujesz si� sam ca�ymi dniami... i tak dalej. Mamrota� co� w odpowiedzi, ale nie mia� zamiaru dzwoni� do Tommy�ego Melkomana, ani pozwoli�, �eby ona to za niego zrobi�a. Bawi� si� z Tommym tylko raz czy dwa, ostatnio kiedy mieszkali na Clinton Street (przedtem Tomm�ego nie by�o tutaj), ale nie lubi� go a� tak bardzo, �eby traci� dla niego dzie�. Jimmy czasem ulega� pokusie i traci� kilka dni na granie w kr�gle albo w pi�k� z innym i dzieciakami albo na p�ywanie, zdarza�o mu si� zmarnowa� w ten spos�b ca�y tydzie� nie graj�c ani razu w Gr�. Ale w ko�cu wraca� pos�usznie do Gry, nawet je�li czasem by� ju� tym wszystkim zm�czony. A musia� w ni� gra� sam.
Tak, dzisiaj stanowczo musi zagra� w Gr�, nie ma tu po co siedzie�, a poza tym Gra wydaje si� z niewiadomego powodu �atwiejsza w ciep�e, pogodne dni.
Wymkn�� si� wiec najwcze�niej jak tylko m�g�. Na pocz�tku pomyli� to miejsce z domem, w kt�rym czasem mieszkali na Ash Street, kt�ry mia� podobny rozk�ad, ale inne tajne wyj�cie na zewn�trz. Potem jednak przypomnia� sobie w�a�ciw� drog�. Kiedy matka zaj�ta si� czym�, wymkn�� si� do piwnicy i podstawiwszy krzes�o wygramoli� si� przez okno na trawnik. Przeszed� przez podw�rko s�siad�w na Charles Street i skr�ci� w Floral Avenue, strom�, brukowan�, wiod�c� donik�d uliczk�. Dalej zaczyna�y si� lasy nale��ce do cmentarza. Czasami szarych wzg�rz pod lasem strzeg� okropny czarno-br�zowy kundel, kt�ry goni� go, szczekaj�c i szczerz�c z�by. Jimmy przyspieszy� kroku, obawiaj�c si� spotkania z nim.
Ale kiedy ju� dotar� do lasu, wiedzia� �e w cieniu brunatnych dni i li�ci jest bezpieczny, �e nic mu nie grozi. Zwolni�. Zobaczy� pierwszy nagrobek, na wp� pokryty ziemi�, splamiony zielonym mchem i pog�aska� go pieszczotliwie jak psa. By� na cmentarzu, tu; gdzie wszystko zacz�o si� tak dawno temu. Gdzie po raz pierwszy gra� w Gr�.
Poruszaj�c si� z �atwo�ci�, wspina� si� w stron� poro�ni�tego traw� pag�rka, kt�ry wystawa� jak korona spo�r�d otaczaj�cych go drzew najwy�szego miejsca na cmentarzu. Mimo wszystkich dziwnych prze�y� to miejsce nie straci�o nic ze swego magicznego uroku, kiedy by� tutaj nigdy nie ba� si� duch�w czy upior�w, nawet w nocy, chocia� cz�sto przechodz�c tedy, tak jak teraz, spogl�da� na szare niebo miedzy konarami drzew, splecionymi jak palce czarownic i wyobra�a� sobie, �e dooko�a przemykaj� si� lasem potwory i szpiedzy, i dinozaury �e w skar�owacia�ych krzewach azalii kryj� si� piraci albo orki... Ale to by�a tylko taka zabawa, �wiczenia wprowadzaj�ce go w nastr�j odpowiedni do zacz�cia Gry i kiedy tylko znalaz� si� na trawiastym wzg�rzu, z kt�rego wida� by�o ca�� okolic�, odrzuca� je jak zb�dn� mask�. Jimmy sta� zachwycony, czuj�c jak ciep�e promienie s�o�ca g�aszcz� go po g�owie oddycha� cicho, ws�uchany w �wiergot ptak�w i przeci�g�e westchnienie wiatru w li�ciach d�b�w. Niebo by�o b��kitne i bezchmurne, a rzeka Susquehanna l�ni�a w dole jak lustrzany w�� i po�yskiwa�a srebrzy�cie, wij�c si� w�r�d wzg�rz.
Powoli zabra� si� do Gry. Jak to by�o, kiedy po raz pierwszy j� zacz�� przypadkiem, nie zdaj�c sobie sprawy co robi, nie rozumiej�c co to za gra? Jak to by�o? Czy wszystko wygl�da�o tak jak teraz? Doszed� do wniosku, �e s�o�ce by�o ni�ej tego dnia, niebo nie by�o tak przejrzyste, a na wschodzie k��bi�y si� chmury. Przebiega� my�lami krajobrazy jakby przegl�da� talie kart, a� trafi� na w�a�ciwy. Niebo pociemnia�o pos�usznie, ale kszta�t i uk�ad chmur nie by� taki jak trzeba, wiec szuka� dalej dop�ty dop�ki nie znalaz� odpowiedniejszego. By�o jakby troch� ch�odniej i wia� lekki wietrzyk...
Na razie to by�o proste, ale musia� jeszcze dokona� subtelniejszych zmian. Czy w Southside by�y cztery kominy czy pi��? Cztery, zdecydowa� i usun�� jeden. Czy wie�a radiowa znajdowa�a si� na szczycie tego wzg�rza czy tamtego? Czy most na Susquehannie by� na rogu Cedar Road? A mo�e przy znaku ESSO? Przez ten czas jego niebieska koszulka zmieni�a si� w br�zow�, ale po zastanowieniu zmieni� j� jeszcze raz na czerwon� w drobne pr��ki. Czy sta� tam kiosk z lodami? Doszed� do wniosku, �e nie. Mia� teraz znowu ciemn� sk�r�, ale w�osy ci�gle by�y zbyt proste... Czy cmentarz otoczony by� �elaznym ogrodzeniem, czy �ywop�otem? Czy s�ycha� by�o syreny fabryczne? W powietrzu zapach siarki? A mo�e sosny...?
Pracowa� nad tym a� do zmierzchu, a potem, wycie�czony, zszed� z powrotem ze wzg�rza.
Centrum handlowe by�o tam ci�gle, ale szko�a i boisko znikn�y, ust�puj�c znajomym starym willom z mansardowymi oknami. To zwykle znaczy�o, �e by� bliski celu. Tego wieczoru dom znajdowa� si� na Schubert Street, kilka dom�w dalej od miejsca, w kt�rym by� dzi� rano. Mia� dwa, a nie trzy pietra, co zgadza�o si� ze wspomnieniami tego, jak by�o zanim zacz�� gra�. Przed domem sta�o Volvo - nie to, kt�re pami�ta�, ale lepsze ni� Buick z dzisiejszego ranka. Do przedniej szyby przyklejony by� znak parkingu Endicott, a na siedzeniach le�a�y ksi��ki o komputerach Weston. Wszystko to oznacza�o, �e mo�e spokojnie wej�� do domu, dzi� wieczorem ojciec nie b�dzie kompletnie pijany.
W saloniku ojciec podni�s� wzrok znad �Najwa�niejszych Bitew Zachodu� Fullera, kt�re czyta� siedz�c wygodnie w fotelu, mrugn�� do niego porozumiewawczo.
- Cze�� - powiedzia�.
- Cze�� tato - odpowiedzia� mu Jimmy.
Przynajmniej tym razem ojciec by� czarny, tak jak powinien, chocia� du�o t�szy ni� Jimmy pami�ta� i ci�gle mia� k�dzierzawe rude w�osy tak jak rano, zamiast k�dzierzawych czarnych w�os�w, jakie powinien mie�. Matka Jimmy�ego wysz�a z kuchni. By�a teraz wystarczaj�co szczup�a, ale stanowczo za wysoka, mia�a male�ki zadarty nosek, oczy niebieskie zamiast piwnych i ja�niejsze w�osy.
- Umyj si� przed obiadem, Jimmy - powiedzia�a matka i Jimmy powoli poszed� w stron� schod�w, czuj�c jak ogarnia go kolejna fala zm�czenia. Ona nie by�a jego prawdziw� matk�, nie byli jego prawdziwymi rodzicami. Ju� wiele razy Jimmy by� bli�szy w�a�ciwego rozwi�zania... Ale zawsze jaki� ma�y szczeg� nie pasowa�, �wiadczy� o tym, �e ten w�a�nie prawdopodobny �wiat spo�r�d miliona prawdopodobnych �wiat�w nie by� tym, od kt�rego Jimmy zacz��, nie by� domem.
Ale zdarza�o mu si� te� doj�� do gorszych rezultat�w. Przynajmniej nie by� to teraz �wiat, w kt�rym jego ojciec umar� albo wybuch�a wojna atomowa, albo mama mia� raka czy by�a narkomank�, albo ojciec by� ordynarnym pijakiem, albo hitlerowcem, albo porywaczem... Na dzisiaj wystarczy ten �wiat... Jest tak zm�czony...
Rano znowu zacznie poszukiwania.
Kt�rego� dnia odnajdzie ich.
przek�ad: Anna Mikli�ska