2564
Szczegóły |
Tytuł |
2564 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2564 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2564 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2564 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Poul Anderson
Trzy serca i trzy lwy
przek�ad : Daros�aw J. Toru�
prolog 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24
Poul Anderson Trzy serca i trzy lwy
. prolog .
Up�yn�o ju� tyle czasu i czuj�, �e opisanie tej historii sta�o si�
moim obowi�zkiem. Spotkali�my si�, Holger i ja, przed ponad dwudziestu
laty. Wtedy by�o inne pokolenie, inne czasy. Promienni ch�opcy, kt�rych
teraz ucz� s� oczywi�cie bardzo mili, ale oni i ja nie my�limy ju� tym
samym j�zykiem i nie ma sensu udawa�, �e jest inaczej. W�tpi�, czy byliby
w stanie zaakceptowa� tego typu opowie��. S� bardziej trze�wi, ni� byli�my
my, moi przyjaciele i ja, i chyba czerpi� z �ycia mniej przyjemno�ci.
Jednak z drugiej strony - oni przecie� dorastali w otoczeniu rzeczy
niezwyk�ych. Zajrzyjcie do jakiegokolwiek czasopisma naukowego, do
jakiejkolwiek gazety, wyjrzyjcie przez kt�rekolwiek okno i zadajcie sobie
pytanie czy to, co niezwyk�e nie sta�o si� dla �wiata codzienno�ci�.
Mnie opowie�� Holgera nie wydaje si� nieprawdopodobna. Nie upieram si�
oczywi�cie, �e jest prawdziwa, Nie mam �adnych dowod�w, �e jest tak lub
inaczej. Mam jedynie nadziej�, �e nie przejdzie ona zupe�nie bez echa.
Za��my, wy��cznie teoretycznie, �e to, co us�ysza�em by�o prawd�. W takim
razie z tej opowie�ci wynikaj� konsekwencje dla naszej przysz�o�ci i na
pewno mogliby�my jako� t� wiedz� wykorzysta�. Za��my z kolei, co
oczywi�cie jest du�o rozs�dniejsze, �e by�a to relacja snu lub wr�cz
wyssana z palca bujda. Uwa�am, �e nawet w takim przypadku jest ona godna
utrwalenia, cho�by dla niej samej.
Prawd� niepodwa�aln� jest przynajmniej to: Holger Carlsen stawi� si� do
pracy w zespole in�ynieryjnym, w kt�rym i ja by�em zatrudniony jesieni�
odleg�ego,1938 roku. W ci�gu kilku nast�pnych miesi�cy pozna�em go do��
dobrze.
By� Du�czykiem i jak wi�kszo�� m�odych Skandynaw�w mia� w sobie ogromn�
ciekawo�� �wiata. Jako ch�opiec przemierzy� na piechot� lub rowerem prawie
ca�a Europ�. P�niej pe�en tradycyjnego w jego kraju podziwu dla Stan�w
Zjednoczonych za�atwi� sobie stypendium jednego z naszych wschodnich
uniwersytet�w i rozpocz�� w nim studia na wydziale in�ynieryjnym. W czasie
letnich miesi�cy chwyta� si� dora�nych prac i w��czy� si� autostopem po
ca�ej Ameryce P�nocnej. Tak bardzo polubi� ten kraj, �e po zrobieniu
dyplomu znalaz� sobie tutaj prac� i zacz�� powa�nie my�le� o
naturalizacji.
Wszyscy byli�my jego przyjaci�mi. By� sympatycznym, spokojnym facetem,
mocno trzymaj�cym si� ziemi, z nieskomplikowanym poczuciem humoru i
prostymi upodobaniami, jakkolwiek do�� cz�sto popuszcza� sobie cugli i
w�drowa� do pewnej du�skiej restauracji, �eby zajada� si� smorrebrodem i
zapija� akvavit�. Jako in�ynier sprawia� si� zupe�nie zadowalaj�co, nawet
je�li nie by� zbyt b�yskotliwy - jego talenty sk�ania�y go raczej ku
praktycznemu rozstrzyganiu problem�w "na oko", ni� ku podej�ciu dog��bnie
analitycznemu. Kr�tko m�wi�c, jego umys�u na pewno nie mo�na by�o okre�li�
jako wyj�tkowy.
Zupe�nie inaczej rzecz si� mia�a z jego cia�em. By� ogromny, mierzy�
ponad dwa metry, ale mia� tak szerokie bary, �e wcale na ten wzrost nie
wygl�da�. Oczywi�cie gra� w football i by�by z pewno�ci� gwiazd� dru�yny
uniwersyteckiej, gdyby nauka nie zajmowa�a mu tyle czasu. Jego twarz mia�a
do�� nieregularne rysy, by�a kwadratowa, z wysokimi ko��mi policzkowymi i
wyrazistym podbr�dkiem. Nos sprawia� wra�enie nieco wyszczerbionego.
Ca�o�� fizjonomii uzupe�nia�y jasnoblond w�osy i b��kitne, szeroko
rozstawione oczy. Gdyby by� lepszy technicznie, przez co rozumiem
przyk�adanie mniejszej wagi do zranionych uczu� miejscowych pa�, m�g�by
by� prawdziwym po�eraczem serc. Jednak ta odrobina nie�mia�o�ci chyba
powstrzymywa�a go od wi�kszego ni� normalny udzia�u w tego typu
przygodach. Tak wi�c Holger by� mi�ym, ale v sumie do�� przeci�tnym
facetem, typem, kt�ry p�niej okre�lany by� mianem "dusza - cz�owiek". ,
Opowiedzia� mi co nieco o swym pochodzeniu.
- Wierz w to lub nie - u�miechn�� si� - ale ja naprawd� by�em
podrzutkiem, no wiesz, dzieckiem zostawionym na progu domu. Musia�em mie�
zaledwie par� dni, jak mnie znaleziono na podw�rzu w Helsingor. To jest
bardzo �adne miejsce, wy je nazywacie Elsynor, miasto rodzinne Hamleta.
Nigdy si� nie dowiedzia�em, jak si� tam znalaz�em. Takie wypadki s� w
Danii bardzo rzadkie. Policja usilnie stara�a si� czego� dowiedzie�, ale
do niczego nie doszli. Wkr�tce zosta�em adoptowany przez rodzin�
Carlsen�w, A poza tym w moim �yciu, nie ma nic nadzwyczajnego.
Tak mu si� wtedy zdawa�o.
Pami�tam, �e kiedy� nam�wi�em go, �eby poszed� ze mn� na wyk�ad
przyjezdnego fizyka, jednego z tych wspania�ych typ�w, kt�re tylko Wielka
Brytania zdawa�a si� kszta�towa� - naukowca. filozofa, poety, eseisty,
kawalarza - s�owem cz�owieka Renesansu, odrodzonego w nieco z�agodzonej
formie. Omawia� on nowe teorie kosmologiczne. Od tamtych czas�w fizycy
posun�li si� jeszcze dalej, ale nawet wtedy wykszta�ceni ludzie z pewn�
doz� t�sknoty wracali do dni, w kt�rych wszech�wiat by� tylko dziwny, ale
nie niepoj�ty. Wyk�ad zosta� zako�czony kilkoma do�� daleko id�cymi
spekulacjami na temat tego, co mo�e zosta� odkryte w przysz�o�ci. Je�eli
teoria wzgl�dno�ci i mechanika kwantowa dowiod�y �e obserwator jest
nieroz��czny ze �wiatem, kt�ry obserwuje, je�eli logiczny pozytywizm
wykaza� jak wiele z naszych pozornie nie daj�cych si� podwa�y� fakt�w jest
tylko przypuszczeniami i wynikiem konwencji, je�eli naukowcy wykazali, �e
umys� ludzki posiada umiej�tno�ci, o kt�re go nigdy nie podejrzewano, to
by� mo�e niekt�re ze starych mit�w i sztuk magicznych by�y czym� wi�cej
ni� tylko przes�dami. Hipnotyzm i leczenie zaburze� psychosomatycznych za
pomoc� czystej wiary by�y kiedy� odrzucane jako legenda. Ile z tego, co
odrzucamy dzisiaj mo�e by� oparte na rzeczywistych obserwacjach, cho�by
wyrywkowych, dokonanych wieki temu, zanim jeszcze samo istnienie struktur
naukowych zacz�o decydowa� o tym, jakie fakty mia�y szans� zosta�
odkryte, a jakie nie? A to pytanie dotyczy tylko naszego w�asnego �wiata.
A co z innymi wszech�wiatami? Mechanika falowa ju� teraz dopuszcza
mo�liwo�� istnienia odr�bnego, koegzystuj�cego z naszym wszech�wiata.
Wyk�adowca powiedzia�, �e nie jest rzecz� trudn� wyprowadzenie r�wna� dla
niesko�czonej ilo�ci takich r�wnoleg�ych �wiat�w. Zgodnie z logik� w
ka�dym z nich prawa natury musz� by� cho� odrobin� inne. Tak wi�c gdzie� w
bezgranicznej, niezmierzonej rzeczywisto�ci musi istnie� wszystko, co
tylko mo�na sobie wyobrazi�!
Holger ziewa� przez wi�ksz� cz�� wyk�adu, a kiedy potem poszli�my na
drinka rzuci� kilka ironicznych uwag.
- Ci matematycy tak bardzo wysilaj� swoje m�zgi, �e nie nale�y si�
dziwi�, i� po godzinach pracy popadaj� w metafizyk�. Reakcja r�wna,
odwrotnie skierowana.
- U�ywasz w�a�ciwego okre�lenia, tyle �e nie�wiadomie - powiedzia�em
z�o�liwie.
- To znaczy jakiego?
- Metafizyka. Oznacza to dos�ownie - po lub poza fizyk�. Innymi s�owami
tam, gdzie ko�czy si� fizyka, kt�r� znasz, kt�r� mierzysz swoimi
instrumentami i obliczasz na suwaku logarytmicznym; zaczyna si�
metafizyka. I w tym w�a�nie punkcie teraz jeste�my, m�j ch�opcze - na
skraju znalezienia si� poza fizyk�.
- Ha! - Wypi� swego drinka i gestem poprosi� o nast�pny. - Widz�, �e
ci� to wzi�o.
- No c�, mo�e. Ale pomy�l chwil�. Czy my naprawd� z n a m y wymiary w
fizyce? Czy nie definiujemy ich, odnosz�c po prostu jeden do drugiego? W
sensie absolutnym, Holger, czym. ty jeste�? Gdzie jeste�? Lub raczej czym
- gdzie - kiedy jeste�?
- Jestem sob�, tutaj i teraz, pij�cym jak�� niezbyt dobr� ciecz.
- Jeste� w r�wnowadze z - dostrojony do? - jednym z element�w? -
konkretnego continuum. Ja r�wnie�. Tego samego continuum dla nas obu. Jest
ono uciele�nieniem konkretnego zestawu matematycznych zale�no�ci mi�dzy
takimi wymiarami jak przestrze�; czas, energia. Znamy niekt�re z tych
zale�no�ci pod nazw� "prawa natury". I dlatego stworzyli�my ga��zie nauki,
kt�re nazywamy fizyk�, astronomi�, chemi�...
- I voodoo! - Podni�s� szklank�. - Czas, �eby� ju� przesta� �ni� i
wreszcie zacz�� powa�nie pi�. Skaal!
Da�em spok�j. Holger ju� nie wr�ci� do tego tematu. Musia� jednak
zapami�ta� to, co powiedzia�em. By� mo�e nawet troch� mu to pomog�o, du�o
p�niej. Przynajmniej mam tak� nadziej�.
Za oceanem wybuch�a wojna i Holger zacz�� si� niepokoi�. Wraz z
mijaj�cymi miesi�cami stawa� si� coraz bardziej nieszcz�liwy. Nie
posiada� g��bokich przekona� politycznych, ale stwierdzi�, �e nienawidzi
faszyst�w i to z zawzi�to�ci�, kt�ra zadziwi�a nas obu. Kiedy Niemcy
wkroczyli do jego kraju pi� przez trzy dni bez przerwy.
Okupacja Danii zacz�a si� jednak do�� spokojnie. Rz�d prze�kn�� gorzk�
pigu�k�, zosta� w kraju jedyny rz�d, kt�ry tak post�pi� - i zaakceptowa�
status pa�stwa neutralnego pod niemieckim protektoratem. Nie my�lcie, �e
nie wymaga�o to odwagi. Oznacza�o, mi�dzy innymi, �e kr�l przez kilka lat
by� w stanie zapobiega� aktom gwa�tu, szczeg�lnie na �ydach, kt�re by�y
udzia�em innych okupowanych narod�w.
Holger jednak szala� z rado�ci, gdy du�ski ambasador w Stanach
Zjednoczonych zdeklarowa� si� po stronie aliant�w i upowa�ni� nas do
wkroczenia do Grenlandii. W tym czasie wi�kszo�� z nas ju� zacz�a zdawa�
sobie spraw� z tego, �e Ameryka pr�dzej czy p�niej zostanie wci�gni�ta w
t� wojn�. Najbardziej oczywistym rozwi�zaniem dla Holgera by�o oczekiwanie
na ten dzie�, a potem zaci�gni�cie si� do wojska. M�g� jednak od razu
wst�pi� do armii brytyjskiej lub do Wolnych Norweg�w. Cz�sto, zdziwiony
sam sob�, zwierza� mi si�, �e nie mo�e zrozumie�, co go od tego
powstrzymuje.
W 1941 roku zacz�y jednak nadchodzi� wiadomo�ci, �e Dania ma ju�
dosy�. Sprawy nie dojrza�y jeszcze do wybuchu (kt�ry w ko�cu nadszed� w
formie strajku generalnego - Niemcy wygnali wtedy rz�d kr�lewski i zacz�li
rz�dzi� krajem jak jeszcze jedn� podbit� prowincj�), jednak ju� zaczyna�o
si� s�ysze� strza�y karabinowe i eksplozje dynamitu. Podj�cie przez
Holgera decyzji wymaga�o du�o czasu i piwa. Z jakiego� powodu dosta� bzika
na punkcie powrotu do kraju.
By�o to do�� bezsensowne, jednak nie m�g� si� od tego uwolni�. W ko�cu
si� podda�. Po si�dme i ostatnie. jak mawiaj� jego ziomkowie, nie by�
Amerykaninem, tylko Du�czykiem. Porzuci� prac�, wyprawili�my mu przyj�cie
po�egnalne i odp�yn�� na szwedzkim statku. Z Halsinborg m�g� z�apa� prom
do domu.
Wyobra�am sobie, �e przez pewien czas Niemcy musieli go mie� na oku.
Nie sprawia� k�opotu, pracowa� spokojnie w zak�adach "Burmeister i Wain",
produkuj�cych silniki okr�towe. W po�owie 1942, gdy uzna�, �e Niemcy
stracili zainteresowanie jego osob�, przyst�pi� do ruchu oporu... i
odkry�, �e zajmuje wyj�tkowo dogodn� pozycj� do sabota�u.
Nie b�dziemy si� tutaj zajmowali histori� jego dokona�. Musia� si�
dobrze sprawia�. Ca�a organizacja dobrze si� sprawi�a - dzia�ali tak
skutecznie i w tak �cis�ym kontakcie z Brytyjczykami, �e przez ca�a wojn�
koniecznych by�o tylko kilka nalot�w na ich obszar. W drugiej po�owie 1943
roku dokonali najbardziej bohaterskiego ze swych czyn�w.
Pewien cz�owiek musia� zosta� wyprawiony poza Dani�. Alianci bardzo
potrzebowali jego wiedzy i umiej�tno�ci. Niemcy trzymali go pod �cis�ym
nadzorem, dobrze wiedz�c kim jest. Podziemiu uda�o si� jednak
niepostrze�enie wyprowadzi� go z domu i przewie�� nad Sund, gdzie czeka�a
��dka, kt�r� mia� przep�yn�� do Szwecji. Stamt�d ju� miano go przerzuci�
do Wielkiej Brytanii.
Prawdopodobnie nigdy si� nie dowiemy czy Gestapo co� o tej akcji
wiedzia�o, czy po prostu niemiecki patrol przypadkowo zauwa�y� ludzi na
pla�y, d�ugo po godzinie policyjnej. Kto� krzykn��, kto� inny strzeli� i
zacz�a si� walka. Pla�a by�a otwarta i kamienista. Gwiazdy i �wiat�a na
szwedzkim brzegu rozja�nia�y j� akurat w dostatecznym stopniu, �eby
widzie�. Nie by�o drogi ucieczki. ��dka zacz�a odp�ywa� i partyzanci
postanowili powstrzyma� nieprzyjaciela do czasu a� dotrze ona na
przeciwleg�y brzeg.
Nie mieli jednak na to zbyt wielkiej nadziei. ��d� by�a powolna. Sam
fakt, �e jej bronili zdradza� jej znaczenie. Za kilka minut, gdy Du�czycy
zostan� zabici kt�ry� z Niemc�w w�amie si� do najbli�szego domu i
zatelefonuje do kwatery si� okupacyjnych w pobliskim Elsynorze. Wyposa�ony
w pot�ny silnik kuter patrolowy przechwyci uciekinier�w zanim zdo�aj�
stan�� na neutralnym terytorium. Jednak ludzie z podziemia robili co
mogli, �eby do tego nie dopu�ci�.
Holger Carlsen mia� pe�n� �wiadomo�� tego, �e umrze. Nie by�o jednak
czasu na strach. Jaka� cz�� jego umys�u wr�ci�a do tych wcze�niejszych,
sp�dzonych tutaj dni, s�onecznego spokoju i mew nad g�ow�. do przybranych
rodzic�w i domu pe�nego ma�ych, ulubionych przedmiot�w; tak, i zamku
Kronborg, czerwonej ceg�y i smuk�ych wie�, do pokrytych patyn� miedzianych
dach�w ponad b�yszcz�c� wod�... Dlaczego nagle pomy�la� o Kronborg? Z
gor�cym pistoletem w d�oni przykucn�� na kamieniach i strzeli� do
ciemnych, przeskakuj�cych kszta�t�w. Kule �wisn�y mu ko�o uszu. Kto�
krzykn��. Holger wycelowa� i znowu wystrzeli�.
Potem �wiat eksplodowa� p�omieniem i ciemno�ci�.
nast�pny
Poul Anderson Trzy serca i trzy lwy
. 1 .
Budzi� si� powoli. Przez chwil� le�a�, nie�wiadom niczego poza b�lem w
czaszce. Wzrok wraca� stopniowo, a� wreszcie m�g� zobaczy�, �e rzecz,
kt�ra tkwi przed jego twarz� to korze� drzewa. Gdy si� odwr�ci�,
zatrzeszcza� pod nim gruby dywan zesch�ych li�ci. W nos wwierca� si�
zapach ziemi, mchu i wilgoci.
- Det var som fanden! - mrukn��. - Co u diab�a! - Podni�s� si�.
Dotkn�� g�owy i poczu� zakrzep�� krew. Jego m�zg by� wci�� ot�pia�y,
jednak u�wiadomi� sobie, �e ku�a musia�a ze�lizgn�� si� po czaszce,
pozbawiaj�c go tylko przytomno�ci. Kilka centymetr�w ni�ej i... Zadr�a�.
Ale co si� dzia�o od tamtej pory? Le�a� w lesie, w �wietle dnia. W
pobli�u nikogo. Nawet �ladu cz�owieka. Najpewniej jego przyjaciele zdo�ali
uciec, unosz�c go ze sob�. Potem schowali go w tej g�stwinie. Ale dlaczego
zdj�li z niego ubranie i zostawili go samego?
Wsta�, oszo�omiony, ze sztywnymi mi�niami, niesmakiem w ustach i
�o��dkiem pe�nym g�odu. Chwyci� g�ow�, �eby nie rozpad�a si� na kawa�ki. Z
przebijaj�cych przez korony drzew promieni s�onecznych wywnioskowa�, �e
jest p�ne popo�udnie. �wiat�o poranka nie ma w sobie tego specjalnego,
z�otego poblasku. Ha! Przespa� niemal p� doby. Kichn��.
W pobli�u, poprzez g��bokie, nakrapiane �wiat�em cienie przeb�yskiwa�
strumyk. Podszed� do niego, nachyli� si� i zacz�� pi� pot�nymi �ykami.
Potem obmy� twarz. Zimna woda przywr�ci�a mu nieco si�y. Rozejrza� si�
wok�, pr�buj�c ustali� gdzie si� znajduje. Lasy Grib?
Nie, na Boga. Te drzewa by�y zbyt wielkie, zbyt poskr�cane, zbyt
dzikie: jesiony, buki, g�ogi, pokryte g�stymi naro�lami mchu, po��czone
niemal zwartymi �cianami wybuja�ego poszycia. W Danii nie by�o takiego
lasu od �redniowiecza.
Wiewi�rka, jak czerwona smuga ognia, wbieg�a po pniu. Para szpak�w
zerwa�a si� do lotu. Przez szczelin� w listowiu zobaczy� jastrz�bia,
kr���cego wysoko na niebie. Czy w jego kraju by�y jeszcze jakie�
jastrz�bie?
No, mo�e kilka, nie wiedzia� dok�adnie. Spojrza� na swoj� nago�� i
zacz�� bez�adnie zastanawia� si� nad tym, co robi� dalej. Je�eli jego
koledzy rozebrali go i zostawili tutaj, musieli mie� po temu wa�ne powody.
Nigdzie nie powinien si� st�d oddala�. Szczeg�lnie w takim stanie, w
ca�kowitym dezabilu. Z drugiej jednak strony, im r�wnie� mog�o si� co�
przytrafi�.
- Nie�atwo ci b�dzie sp�dzi� tutaj noc, m�j ch�opcze - powiedzia�. -
Dowiedzmy si� przynajmniej co to za miejsce. - Jego g�os, maj�cy za t�o
tylko szum lasu, wydawa� si� nienaturalnie g�o�ny.
Nie, jest jeszcze jaki� d�wi�k. St�a� na chwil�, potem rozpozna�
r�enie konia. Poczu� si� wyra�nie lepiej. W pobli�u musi by� jaka� farma.
Jego nogi st�pa�y ju� dostatecznie pewnie, �eby by� w stanie przedrze� si�
przez �cian� krzew�w �ozy i odnale�� tego konia.
Zrobi� to i stan�� jak wmurowany.
- Nie - powiedzia�.
Zwierz� by�o ogromne, ogier o rozmiarach perszerona, ale znacznie
szlachetniejszej budowy, smuk�y i czarny jak polerowana noc. Nie by�
sp�tany, jednak ze zdobnej, nabijanej srebrem u�dzienicy lu�no zwisa�a
para wymy�lnych, obszytych fr�dzlami wodzy. Na grzbiecie mia� siod�o z
wysokimi ��kami, r�wnie� ze zdobionej sk�ry, bia��, jedwabn� kap� z
wyszytym czarnym or�em oraz jakie� juki.
Holger prze�kn�� �lin� i podszed� bli�ej. No i dobrze, pomy�la�, kto�
lubi konne przeja�d�ki w takim stylu.
- Halo - zawo�a�. - Halo, jest tu kto�?,,
Gdy si� zbli�y�, ko� potrz�sn�� d�ug� grzyw� i rado�nie zar�a�. Mi�kkie
nozdrza dotkn�y jego policzka, wielkie podkowy z moc� uderzy�y w ziemi�.
Holger poklepa� go - nigdy dot�d nie spotka� konia tak przyjaznego wobec
obcych. Przyjrza� mu si� bli�ej. Na u�dzienicy widnia�o wygrawerowane
srebrem s�owo, sk�adaj�ce si� z dziwnie archaicznych liter - Papillon.
- Papillon - powiedzia� z namys�em. Ko� znowu zar�a�, tupn�� i
napr�y� trzymane ju� przez Holgera wodze.
- Papillon to twoje imi�? - Holger znowu go klepn��. - Po francusku
motyl, prawda? To do�� pomys�owe, nazywa� bydlaka o twoich rozmiarach
Motylem.
Jego uwag� przyci�gn�� le��cy za siod�em pakunek. Przesun�� si�, �eby
lepiej mu si� przyjrze�. Co u diab�a. Kolczuga!
- Halo! - zawo�a� jeszcze raz. - Czy jest tu kto�? Pomocy!
Tylko sroka zaskrzecza�a szyderczo.
Rozgl�daj�c si� wok�, Holger zauwa�y� d�ugie, oparte o pie� d�bu
drzewce ze stalowym grotem z jednej i miseczkow� os�on� uchwytu z drugiej
strony. Kopia, na Boga, autentyczna �redniowieczna kopia. Zawrza�o w nim
podniecenie. Niespokojne �ycie, kt�re dotychczas prowadzi� sprawi�o, �e
sta� si� cz�owiekiem nieco mniej skrupulatnie przestrzegaj�cym prawa ni�
wi�kszo�� jego rodak�w, nie mia� wi�c zahamowa� rozwi�zuj�c tobo�ek i
rozk�adaj�c na ziemi jego zawarto��. Znalaz� ca�kiem sporo: kolczug�,
kt�ra mog�aby si�gn�� mu do kolan, sto�kowy, ozdobiony purpurowym
pi�ropuszem he�m z nosalem, sztylet, odpowiednie pasy i rzemienie, gruby,
mi�kki kaftan pod zbroj�. By�o tam r�wnie� kilka komplet�w ubra�, na kt�re
sk�ada�y si� bryczesy, koszule z d�ugimi r�kawami, tuniki, kaftany,
peleryny i tak dalej. Ta cz�� ubra�, kt�rej nie zrobiono z surowego,
jaskrawo barwionego p��tna, by�a z obszytego futrem jedwabiu. Nie by�
wcale zaskoczony, gdy, przeszed�szy na lew� stron� konia, znalaz� miecz i
tarcz�, wisz�ce na rzemieniu. Tarcza mia�a konwencjonalny, heraldyczny
kszta�t przy oko�o czterech stopach d�ugo�ci i by�a wyra�nie nowa. Zdj�� z
niej p��cienny pokrowiec i zobaczy�, �e na jej powierzchni, wykonanej z
cienkiej stalowej wyk�adziny na drewnianej bazie, widniej� trzy z�ote lwy
naprzemiennie z trzema czerwonymi sercami, wszystko na b��kitnym tle.
Obudzi�o si� w nim niejasne przypomnienie. Sta� przez chwil�,
zastanawiaj�c si�. Czy to jest... chwileczk�. God�o Danii. Nie, tam jest
dziewi�� serc. Pami�� znowu si� zamkn�a.
Ale o co tu chodzi? Podrapa� si� w g�ow�. Kto� organizuje jakie�
widowisko? Wyci�gn�� miecz: wielki, o szerokiej g�owni z krzy�owym jelcem,
obosieczny i ostry jak n�. Jego in�ynierskie oczy rozpozna�y niskow�glow�
stal. Nikt z tak� precyzj� nie podrabia� �redniowiecznego ekwipunku, nawet
do film�w, nie m�wi�c ju� o paradach. Pami�ta� jednak eksponaty muzealne.
M�czyzna z wiek�w �rednich by� sporo ni�szy od swych wsp�czesnych
potomk�w. Ten miecz natomiast pasowa� do jego d�oni tak, jakby by�
specjalnie dla niej zaprojektowany, a on przecie� by� wysoki nawet w
dwudziestym wieku.
Papillon zar�a� i szarpn�� w ty�. Holger odwr�ci� si� gwa�townie.
Zobaczy� nied�wiedzia.
By� to wielki, br�zowy nied�wied�, kt�ry prawdopodobnie przyszed�
tutaj, �eby przekona� si� co tak ha�asuje. �ypn�� na nich okiem - Holger
bardzo zapragn�� mie� w tej chwili swoj� strzelb� - a potem odwr�ci� si� i
pobieg� z powrotem w g�stwin�.
Holger opar� si� ci�ko o Papillona, czekaj�c a� serce troch� mu si�
uspokoi.
- Mo�liwe, �e istnieje jeszcze jaka� ostoja dzikiej puszczy - us�ysza�
sw�j pe�en przekonania g�os. Mo�e nawet zosta�o kilka jastrz�bi. Ale w
Danii nie ma, z ca�a pewno�ci� nie ma nied�wiedzi.
Chyba, �e jaki� uciek� z zoo... No, zaczynaj� si� �lepe domys�y. Przede
wszystkim musi zebra� jakie� informacje i wtedy wyci�ga� wnioski.
A mo�e zwariowa� i ma halucynacje? Albo �ni? Chyba jednak nie. Jego
umys� pracowa� zbyt precyzyjnie. Wyczuwa� promienie s�oneczne i widzia�
drobniutkie py�ki, kt�re w nich ta�czy�y, widzia� li�cie, czu� zapach
konia, mchu i sw�j w�asny pot, a to wszystko by�o pe�ne szczeg��w i
najzupe�niej prozaiczne. Jakkolwiek jest, zdecydowa� gdy jego spokojny z
natury charakter wyhamowa� nieco gonitw� my�li, nie pozostaje mu nic
innego ni� brn�� dalej, nawet je�li to sen. Teraz najbardziej potrzebne s�
mu informacje i po�ywienie.
Po namy�le odwr�ci� hierarchi� wa�no�ci.
Ogier wydawa� si� wystarczaj�co przyjacielski. Nie mia� prawa bra� tego
zwierz�cia, ani znalezionych przy nim ubra�, jednak jego w�asne potrzeby
by�y niew�tpliwie znacznie bardziej pilne ni� osobnika, kt�ry tak
niefrasobliwie pozostawi� tutaj swoj� w�asno��. Ubra� si� starannie.
Nieznana garderoba wymaga�a pewnego wysi�ku umys�owego przy nak�adaniu,
jednak wszystko, a� po same buty, pasowa�o podejrzanie dobrze. Spakowa� na
nowo dodatkowe ubiory oraz zbroj� i przytroczy� je z powrotem do konia.
Ogier parskn�� cicho, gdy Holger podni�s� si� w strzemieniu, �eby na�
wsi���, potem powoli podszed� do kopii.
- Nigdy bym nie przypu�ci�, �e konie s� takie m�dre - powiedzia�
Holger g�o�no. - No dobrze, zrozumia�em aluzj�. Wzi�� kopi� i opar� koniec
drzewca o podp�rk�, kt�ra, jak stwierdzi�, zwisa�a z siod�a, potem uj��
wodze w lew� d�o� i cmokn��. Papillon ruszy� - w stron� s�o�ca.
Dopiero po pewnym czasie Holger zauwa�y� jak dobrze sobie radzi z jazd�
konno. Jego do�wiadczenie w tym wzgl�dzie ogranicza�o si� dotychczas do
kilku do�� nieszcz�snych pr�b w wypo�yczalniach. Teraz przypomnia� sobie,
�e zawsze twierdzi�, i� ko� jest wielk�, niezdarn� rzecz�, zajmuj�c� tylko
przestrze�, kt�r� w przeciwnym przypadku m�g�by zaj�� inny ko�. Dziwna
by�a ta natychmiastowa sympatia, jak� poczu� do tego wielkiego, czarnego
potwora. Jeszcze dziwniejsza by�a �atwo��, z jak� jego cia�o przystosowa�o
si� do siod�a. Jakby przez ca�e �ycie by� kowbojem. Pogr��y� si� w my�lach
na ten temat i znowu sta� si� niezdarny. Papillon parskn��. Holger m�g�by
przysi�c, �e by�a to drwina. Wyrzuci� wi�c z g�owy wszelkie w�tpliwo�ci i
skupi� si� na wybieraniu drogi mi�dzy drzewami. Mimo �e pod��ali �cie�k� -
wydeptan� przez jelenie? - las by� tak g�sty, �e jecha�o si� do��
niewygodnie, szczeg�lnie z kopi�.
S�o�ce schodzi�o coraz ni�ej, a� w ko�cu spoza czarnych pni i ga��zi
prze�wieca�o tylko kilka czerwonych pasm. Do diab�a, przecie� to
niemo�liwe, �eby gdziekolwiek w Danii istnia�a tak rozleg�a puszcza.
Czy�by, b�d�c nieprzytomnym, zosta� przywieziony do Norwegii? Laponii? Do
Rosji, na bramy Piekie�? A je�li kula spowodowa�a zanik pami�ci, trwaj�cy
by� mo�e ca�e tygodnie? Nie, to niemo�liwe. Rana by�a zbyt ,�wie�a.
Westchn��. Takie zmartwienia nie wytrzymywa�y konkurencji z my�lami o
jedzeniu. Zastan�wmy si�, ze trzy w�dzone dorsze i kufel zimnego
Carlsberga... nie, b�d�my ameryka�scy i zam�wmy stek z ko�ci�, ob�o�ony
zasma�an� cebulk�...
Papillon stan�� d�ba. Niemal wyrzuci� Holgera z siod�a. Przez g�szcz
poszycia i narastaj�c� ciemno�� nadchodzi� lew!
Holger wrzasn��. Lew zatrzyma� si�, wyginaj�c ogon i pomrukuj�c gro�nie
z g��bi ukrytego w grzywie gard�a. Papillon niespokojnie zata�czy� i
zacz�� uderza� kopytem w ziemi�. Holger u�wiadomi� sobie, �e opu�ci�
kopi�, kieruj�c j� w stron� wielkiego kota.
Z g��bi lasu dobiega�o przeci�g�e wycie wilka. Lew sta� nieruchomo.
Holger nie bardzo mia� ochot� dyskutowa� z nim na temat pierwsze�stwa na
tej �cie�ce. Poprowadzi� Papillona bokiem, mimo �e ko� sprawia� wra�enie
gotowego do walki. Gdy min�li lwa, Holger poczu� wielk� ch�� puszczenia
si� galopem. Gdyby to jednak zrobi�, z pewno�ci�, przy takim �wietle
zosta�by wysadzony z siod�a przez jaki� konar czy ga���. Poci� si�.
Nadesz�a noc. Zacz�li b��dzi�. B��dzi�y te� my�li Holgera.
Nied�wiedzie, wilki i lwy - nie ma takiego miejsca na ziemi, w kt�rym te
zwierz�ta wyst�puj� razem - mo�e poza jakimi� odleg�ymi rejonami Indii.
Ale przecie� tam w Indiach nie rosn� europejskie drzewa, prawda? Pr�bowa�
przywo�a� w pami�ci lektury Kiplinga., Nic mu nie przychodzi�o do g�owy,
poza niejasnymi przypomnieniami, �e wsch�d jest wschodem, a zach�d
zachodem. Potem ga��� uderzy�a go w twarz i zaj�� si� przeklinaniem.
- Wygl�da na to, �e sp�dzimy noc pod go�ym niebem - powiedzia� w ko�cu.
- Pi�knie.
Papillon szed� dalej, jeszcze jeden cie� w pe�nej d�wi�k�w ciemno�ci.
Holger s�ysza� puchacze i odleg�e ochryp�e piski, kt�re mog�y by� g�osem
�bika, i wycie wilk�w. A to? Co to by�o? Z�o�liwy chichot, tu� nad ziemi.
- Kto to? to tam jest?
Oddalaj�cy si� tupot ma�ych st�p. Wraz z nim ulecia� �miech. Holger
zadr�a�. R�wnie dobrze mo�na jecha� dalej, zdecydowa�.
Noc znacznie si� och�odzi�a.
Nagle niebo wybuchn�o gwiazdami. Holger potrzebowa� dobrej chwili na
to, �eby zrozumie�, �e wyjechali na polan�. Przed nimi migota�o �wiate�ko.
Dom? Zmusi� Papillona do ruszenia k�usem.
Kiedy dotarli na miejsce, Holger zobaczy� chat�, niezwykle prymitywn�,
ze �cianami z oblepionej glin� wikliny i dachem z darni. Blask p�on�cego
wewn�trz ognia odbija� si� czerwieni� od dymu, uciekaj�cego przez otw�r w
szczycie dachu, s�czy� si� przez male�kie okienka z okiennicami i wycieka�
przez szpary wok� krzywych pni. Holger �ci�gn�� wodze i j�zykiem zwil�y�
wargi. Serce mu wali�o, jakby znowu stan�� przed lwem.
A jednak...
Zdecydowa�, �e najrozs�dniej b�dzie zosta� w siodle. Uderzy� w drzwi
ko�cem kopii. Otworzy�y si� ze skrzypieniem. Sta�a w nich zgarbiona
posta�, czarna na tle wn�trza chaty. Dobieg� o g�os starej kobiety, wysoki
i skrzekliwy.
- A ty� kto? Kto zawita� do Matki Gerdy?
- Chyba si� zgubi�em - powiedzia� Holger. - Czy znajdzie si� u pani
wolne ��ko?
- Och. Och, tak. Pi�kny m�ody rycerz, jak widz�, tak, tak. Stare mog�
by� te oczy, ale Matka Gerda dobrze widzi kto po nocach puka w jej drzwi,
dobrze, dobrze widzi. Dalej, jasny panie, zejd� z konia i skorzystaj z tej
ubogiej go�ciny, kt�r� biedna, stara kobieta mo�e ofiarowa� i nie musisz
si� mnie obawia�, ani ja ciebie, nie w moim wieku, ale wiedz, �e by� taki
czas... ale to by�o zanim si� narodzi�e�, a teraz ze mnie tylko stara,
samotna babcia, rada wszelkim wie�ciom o wielkich zdarzeniach za �cianami
tej skromnej chatki. Chod�, chod�, wyzb�d� si� obaw. Bardzo prosz�, wejd�
do �rodka. Nie�atwo tu o schronienie, tutaj, na kra�cu �wiata.
Holger przecisn�� si� obok niej do wn�trza lepianki. Nie zauwa�y�
nikogo innego. Be�, w�tpienia m�g� si� tu bezpiecznie zatrzyma�.
nast�pny
Poul Anderson Trzy serca i trzy lwy
. 2 .
Usiad� przy rozklekotanym stole z nieheblowanego drewna. Oczy piek�y go
od dymu zbieraj�cego si� pod krokwiami. Jedyne wewn�trzne drzwi wiod�y do
stajni, w kt�rej teraz przywi�zany by� jego ko�, poza tym budynek sk�ada�
si� tylko z tej jednej izby, z klepiskiem zamiast pod�ogi. Z p�on�cego na
wielkim kamieniu ognia pada�o przy�mione �wiat�o. Rozgl�daj�c si� wok�,
Holger zauwa�y� kilka krzese�, s�omiany materac, troch� narz�dzi i r�nych
utensyli�w oraz czarnego kota; siedz�cego na zupe�nie nie pasuj�cej do
tego wn�trza, wielkiej i ozdobnej drewnianej skrzyni. ��te oczy kota ani
razu nie mrugn�y i nawet na moment si� od niego nie oderwa�y. Kobieta,
Matka Gerda, miesza�a co� w �elaznym kotle, zawieszonym nad ogniem. By�a
to zgarbiona, sucha i pomarszczona staruszka; ubrana w - str�j,
przypominaj�cy postrz�piony worek. Jej siwe w�osy zwisa�y rzadkimi
kosmykami wok� zapadni�tej twarzy, ozdobionej nosem jak haczyk i
nieustannie wyszczerzonymi w bezsensownym u�miechu pie�kami z�b�w. Ale jej
oczy by�y tward�, po�yskliw� czerni�.
- Ach, tak, tak - powiedzia�a - nie takim jak ja, biednym starym
kobietom wypytywa� o to co nieznajomi radzi by trzyma� w ukryciu. Wielu
jest takich, co wol� sekretnie przemierza� te spokojne ziemie przy kra�cu
�wiata i ty sam mo�esz by� jakim� rycerzem z Faerie w ludzkim przebraniu,
gotowym po�o�y� czar na j�zyk zbyt ciekawy. Jednak�e, dobry panie, czy
mog� si� o�mieli� i spyta� o twe imi�? Nie twe w�asne, oczywi�cie, je�li
wolisz nie wyjawia� go takiej starej babinie jak ja, kt�ra �yczy ci
dobrze, cho� musi przyzna�, �e wiek si� na niej odcisn�� i czasem paple
odrobin� za du�o, ale imi� jakiekolwiek �ebym mog�a zwraca� si� do ciebie
odpowiednio i z nale�nym szacunkiem.
- Holger Carlsen - odpowiedzia�.
Tak podskoczy�a, �e niemal wywr�ci�a kocio�ek.
- Co powiedzia�e�?
- A co...? - Czy�by by� �cigany? Czy�by to by�a jaka� wyj�tkowo dzika
okolica w Niemczech? Wymaca� sztylet, na wszelki wypadek zatkni�ty za pas.
- Holger Carlsen! No i co z tego?
- Och... nic, dobry panie. - Gerda odwr�ci�a wzrok, potem zn�w
spojrza�a na niego, szybkim, ptasim spojrzeniem. - Tyle tylko, �e Holger i
Carl s� imionami co nieco g�o�nymi, jak ci wiadomo, jednak by rzec prawd�
to nigdy nie by�o m�wione jakby jeden by� synem drugiego, jako i� ich
ojcami byli Pepini Godfred, czy raczej powinnam powiedzie� odwrotnie...
jednak, w pewnym sensie kr�l jest ojcem swego wasala i...
- Nie jestem �adnym z tych gentelman�w - powiedzia� Holger, �eby
po�o�y� tam� potokowi s��w. To czysty przypadek, �e si� tak nazywam.
Odpr�y�a si� i z kocio�ka na�o�y�a mu misk� gulaszu. Zaatakowa� go
natychmiast, nie zawracaj�c sobie g�owy martwieniem si� o zarazki czy
trucizny. Dosta� r�wnie� chleb i ser, kt�re musia� odcina� swym no�em i
je�� palcami, a tak�e kufel wyj�tkowo dobrego piwa. Min�o sporo czasu,
zanim wyprostowa� si�, odetchn�� i powiedzia�:
- Dzi�kuj�. Uratowa�o mi to �ycie, a przynajmniej rozs�dek.
- To nic, panie, prostacka to strawa dla takiego jak ty, co cz�sto z
kr�lami i ksi���tami jada� musia� i s�ucha� minstreli z Prowansji, ich
pie�ni i sztuczek wymy�lnych, a ja, mimo �e stara i niewprawna, to jednak
na tw� cze�� pozwol� sobie...
- Pani piwo jest wy�mienite - powiedzia� Holger po�piesznie. - Nie
wiedzia�em, �e istnieje tak znakomity gatunek. Chyba... - zamierza�
powiedzie�: "Chyba wasz lokalny browar jakim� cudem omin�a dotychczas
zas�u�ona s�awa", ale przerwa�a mu z przebieg�ym chichotem:
- Och, zacny sir Holgerze, z pewno�ci� musisz by� rycerzem, je�li� nie
wy�szego nawet stanu, tak przenikliwym i spostrzegawczym jeste�
cz�owiekiem. W jednej chwili przejrza�e� ma�e sztuczki biednej starej
kobiety. I jakkolwiek wi�kszo�� z podobnych tobie wzdraga si� na takie
niewinne zakl�cia i nazywa je wymys�ami Szatana, cho� po prawdzie w
podstawach swoich nie r�ni� si� one wcale od cudotw�rskich praktyk
niekt�rych �wi�tych, kt�rzy czyni� swoje cuda zar�wno dla pogan, jak i
chrze�cijan, to jednak musisz by� �wiadom ilu tutaj na tych pogranicznych
ziemiach para si� tak� pomniejsz� magi�, tyle dla swej w�asnej ochrony
przed si�ami �rodkowego �wiata, ile dla wygody i zysku, i sam pojmujesz w
swej �askawo�ci, �e nie by�oby to bardzo sprawiedliwe pali� biedn� star�
poczciwin� za wyczarowanie odrobiny piwa, �eby ogrzewa�o jej stare ko�ci w
zimowe noce; podczas gdy tylu jest i to tak pot�nych czarownik�w,
otwarcie frymarcz�cych czarn� magi�, na kt�rych kara ci�gle nie spada i...
A wi�c jeste� wied�m�?, pomy�la� Holger. A ja to powinienem zauwa�y�.
Co ona mu wmawia? Co to za maskarada?
Pozwoli� jej mamrota� dalej, zastanawiaj�c si� ze zdumieniem nad
j�zykiem. By�a to dziwna mowa, w jego w�asnych ustach twarda i d�wi�czna,
archaiczny francuski z du�� domieszk� s��w niemieckich j�zyk, kt�ry by�
mo�e by�by w stanie powoli rozszyfrowa� w ksi��ce, jednak z pewno�ci� nie
potrafi�by w nim m�wi� i to z tak� �atwo�ci�, jakby to robi� od dziecka. W
jaki� spos�b przeniesienie do... - gdziekolwiek to by�o - wyposa�y�o go w
umiej�tno�� porozumiewania si� w lokalnym dialekcie.
Nigdy nie mia� specjalnego upodobania doczytania beletrystyki - science
fiction czy innej, jednak coraz silniej i silniej by� pchany ku
stwierdzeniu, �e jaki� nieprawdopodobny splot wydarze� przerzuci� go w
przesz�o��. Ta chata, ta starucha, kt�ra przyj�a jego rycerski ekwipunek
za zupe�nie naturalny, i j�zyk, i ta bezkresna puszcza... Ale g d z i e
si� znajdowa�? W Skandynawii nigdy nie m�wiono w ten spos�b. Niemcy,
Francja, Brytania?... Je�li jednak znalaz� si� w �redniowieczu, to co tu
robi� lew, albo co znaczy�a ta rzucona mimochodem wzmianka o �yciu na
granicy magicznej krainy, Faerie?
Da� spok�j spekulacjom. Kilka bezpo�rednich pyta� bardziej mo�e tu
pom�c.
- Matko Gerdo? - zacz��.
- Tak, zacny panie. Z ka�d� pos�ug�, jak� mog� ci wy�wiadczy� zaszczyt
sp�ywa na ten skromny dom, wi�c tylko wypowiedz swe pragnienia, a w
w�skich granicach moich mo�liwo�ci uczyni� wszystko, czego sobie �yczysz.
- Pog�aska�a kota, kt�ry nieprzerwanie obserwowa� Holgera.
- Mo�esz mi powiedzie�, kt�ry teraz jest rok?
- Och, dziwne pytanie zadajesz, dobry rycerzu, i pewnie to ta rana na
twej g�owie, odniesiona niechybnie w heroicznej walce z jakim� potwornym
trollem lub olbrzymem zm�ci�a troch� pami�� mego dobroczy�cy; ale po
prawdzie, cho� rumieni� si� musz�c to wyzna�, takie rachuby dawno mi si�
ju� wymkn�y, tym bardziej �e czas cz�sto bywa wielce nieodgadniony tutaj,
na skrzydle �wiata odk�d...
- Niewa�ne. A co to za kraj? Jakie kr�lestwo?
- Zaprawd�, jasny rycerzu, zadajesz pytanie nad kt�rym wielu uczonych
�ama�o sobie g�owy i wielu wojownik�w �ama�o g�owy sobie nawzajem. Heee,
heee! D�ugi czas to pogranicze by�o przedmiotem dysputy mi�dzy synami
ludzi i ludem �rodkowego �wiata i sro�y�y si� wojny i wielkie
czarnoksi�skie spory, a teraz mog� tylko rzec, �e zar�wno Faerie, jak i
�wi�te imperium roszcz� sobie do niego prawa i �adne z nich tu naprawd�
nie w�ada, jakkolwiek prawa ludzi wydaj� si� nieco mocniejsze przez to, �e
nasza rasa rzeczywi�cie si� tu osiedla i zostaje; a mo�e jakie� pretensje
do tych ziem i Saracenowie mie� mog�, zwa�ywszy, �e m�wi si� jakoby ich
Mahound sam by� z�ym duchem, przynajmniej chrze�cijanie tak twierdz�. Co,
Grimalkin? - poklepa�a szyj� kota.
- No wi�c... - Holger rozpaczliwie czepia� si� resztek cierpliwo�ci. -
Gdzie mog� znale�� ludzi... chrze�cijan, powiedzmy... kt�rzy mi pomog�?
Gdzie jest najbli�szy kr�l, ksi��� albo ktokolwiek taki? - Jest miasto
niezbyt wiele mil st�d wed�ug ludzkiej miary odleg�o�ci - powiedzia�a -
musz� jednak ostrzec, �e przestrze� tak jak czas, jest dziwacznie tu
naruszona przez czarnoksi�stwo wiej�ce od Faerie i czasem miejsce, ku
kt�remu zmierzasz wydaje si� niedalekie, a potem zn�w odp�ywa w rozleg�e i
uci��liwe obszary naje�one niebezpiecze�stwem, a i sama ziemia i droga, po
kt�rej st�pasz nie s� ju� takie same...
Holger zrezygnowa�. Gdy poni�s� kl�sk�, potrafi� si� do niej przyzna�.
Albo ta wied�ma by�a bredz�c� idiotk�, albo z rozmys�em stara�a si� go
zm�czy�. W �adnym przypadku nie m�g� liczy� na jakie� konkretne
wiadomo�ci.
- Jednak je�li rada jest tym, czego potrzebujesz - powiedzia�a nagle
Gerda - to mimo �e moje w�asne my�li s� cz�stokro� spl�tane, jak to w
starych g�owach bywa, a Grimalkin cho� niezwykle sprytny, jest niemy,
mo�liwym jest, �eby rada dla ciebie zosta�a przyzwana, a z ni� razem
spos�b, kt�ry uszczerbek w tobie usunie i ca�ym ci� zn�w uczyni. Nie sr�
si�, jasny panie, je�li odrobin� magii tu zaproponuj�, gdy� bia�a ona
jest... lub szara w najgorszym razie; gdybym by�a pot�n� czarownic�, czy
my�lisz, �e ubiera�abym si� w te �achmany i mieszka�a w takiej chacie?
Nie, pa�ac ze z�ota by�by wtedy dla mnie, i s�udzy na ka�d� okazj�
powitaliby ciebie. Je�li, za twym przyzwoleniem, ducha mog�abym przywo�a�,
tylko malutkiego duszka, on by ci powiedzia� to, co sam lepiej ni� ja by�
zrozumia�.
- Hmm - Holger uni�s� brwi. No dobrze, teraz wszystko si� wyja�ni�o.
Ona jest stukni�ta. Lepiej jej potakiwa�, je�li ma zamiar sp�dzi� tutaj
noc.
- Jak sobie �yczysz, matko.
- Teraz widz�, �e naprawd� z przedziwnych miejsc musisz przybywa� -
powiedzia�a - gdy� nawet si� nie prze�egna�e�, za� inni rycerze
nieodmiennie Najwy�szego wzywaj�, i cz�stokro� wielkimi zakl�ciami, za
kt�re ogie� piekielny b�d� cierpie�, a przecie� nie �yj� nadmiernie
bogobojnym �yciem; musi jednak Imperium u�ywa� tych marnych nawet
narz�dzi, kt�re znale�� mo�e na tym niegodziwym, n�dznym �wiecie. Ty nie
jeste� z takich, sir Holgerze, ani pod jednym, ani pod drugim wzgl�dem, co
mo�e nasun�� pytanie, czy naprawd� nie pochodzisz z Faerie. Spr�bujemy
jednak co� zrobi� w tej materii, jednak musz� ci� uprzedzi�, �e duchy s�
istotami nieobliczalnymi i mog� w og�le nie da� odpowiedzi, albo udzieli�
takiej, kt�ra ma wi�cej ni� jedno znaczenie.
Kot zeskoczy� ze skrzyni i Gerda j� otworzy�a. W jej zachowaniu by�o
jakie� dziwne szyderstwo i Holger mocno si� zastanawia� do czego ona
zmierza. Poczu�, �e po plecach przebiega mu zimny dreszcz. Wyj�a ze
skrzyni kocio�ek na tr�jnogu, ustawi�a go na pod�odze i nape�ni�a jakim�
py�em z butelki.
Wyj�a r�wnie� kr�tki pr�t, wykonany chyba z hebanu i ko�ci s�oniowej.
Mamrocz�c i gestykuluj�c narysowa�a wok� kocio�ka dwa koncentryczne kr�gi
i stan�a wraz z kotem mi�dzy nimi.
- Ta linia w �rodku ma zatrzyma� samego demona, a ta na zewn�trz
wszelkie czary, jakie m�g�by rzuci�, bo one cz�sto bywaj� kapry�ne, gdy s�
przyzywane tak po�piesznie - wyja�ni�a - Musz� ci� b�aga�, panie, �eby�
nie modli� si�, ani nie czyni� znaku krzy�a, bo demon natychmiast by
odszed� i to w jak najgorszym humorze. - Jej g�os po prostu stwierdza�
fakt, ale oczy po�yskiwa�y w jego stron� i Holger �a�owa�, �e nie umie
odczytywa� ich wyrazu.
- Zaczynaj ju� - powiedzia� troch� zbyt ochryple.
Zacz�a ta�czy� wok� wewn�trznego kr�gu i wydawa�o mu si�, �e
wychwyci� co� z jej za�piewu. "Amen, amen..." Tak, wiedzia� jakie s�owa
teraz padn�, chocia� nie potrafi�by powiedzie� sk�d. "...malo a nos libera
sed..." Nie potrafi� te� powiedzie�, dlaczego dosta� g�siej sk�rki.
Przesta�a m�wi� po �acinie i przesz�a na piskliwy j�zyk, kt�rego nie m�g�
rozpozna�. Dotkn�a r�d�k� kocio�ka. Zacz�� si� z niego wydobywa� g�sty,
bia�y dym, kt�ry niemal j� zas�oni�, ale, co ciekawe, nie wyp�yn�� poza
zewn�trzny kr�g.
- O Beliya'al, Ba'al Zebub, Abaddon, Ashmadai! - wrzasn�a. - Samiel,
Samiel, Samiel!
Czy dym zg�stnia�? Holger zerwa� si� z krzes�a. Ledwie m�g� dostrzec
Gerd� przez zabarwion� na czerwono mg��. Wydawa�o mu si�, �e co� jeszcze
wisi nad kocio�kiem, co� szarego i podobnego do w�a, na wp�
przezroczystego... na Niebiosa, zobaczy� szkar�atne oczy, a ta posta�
przybra�a kszta�t niemal ludzki!
Us�ysza� jak m�wi, �wiszcz�cym, niecz�owieczym g�osem, a stara kobieta
odpowiada w j�zyku, kt�rego nie zna�. Brzuchom�wstwo, powiedzia� sobie
po�piesznie, brzuchom�wstwo i omamy, zrodzone w jego w�asnym, zamroczonym
zm�czeniem umy�le, tylko to, tylko to. Papillon r�a� i szarpa� si� w
stajni. Holger opu�ci� d�o� ku no�owi. Ostrze by�o gor�ce. Czy magia,
wymamrota�, pobudza pr�dy wirowe?
Istota w dymie �wiszcza�a i prycha�a i wygina�a si� gwa�townie.
Rozmawia�a z Gerd� bardzo d�ugo, jak si� zdawa�o. W ko�cu starucha
podnios�a r�d�k� i zacz�a inny za�piew. Dym zacz�� si� przerzedza�,
jakby wsysany z powrotem do wn�trza kocio�ka. Holger zakl�� dr��cym g�osem
i si�gn�� po piwo.
Kiedy dym ju� ca�kowicie znikn��, Gerda wysz�a poza kr�g. Jej twarz
by�a znowu bez wyrazu, oboj�tna, oczy na wp� przykryte powiekami. Jednak
Holger zauwa�y� jak dr�a�a. Kot wypi�� grzbiet, wypr�y� ogon i splun�� na
niego.
- Dziwna odpowied� - powiedzia�a po chwili zupe�nie oboj�tnym g�osem. -
Dziwn� da� mi demon odpowied�.
- Co powiedzia�? - wyszepta� Holger.
- Powiedzia�... Samiel powiedzia�, �e jeste� z daleka, z tak daleka, �e
cz�owiek m�g�by do dnia S�du Ostatecznego podr�owa� i nie dotrze� do
twego domu. Nie jest tak?
- Tak - powiedzia� Holger powoli. - Tak, my�l�, �e to mo�e by� prawda.
- I powiedzia� jeszcze, �e pomoc w twych opa�ach, spos�b wr�cenia ci�
sk�d przyby�e�, znajduje si� w Faerie. Tam musisz si� uda�, sir... sir
Holgerze. Musisz jecha� do Faerie.
Zupe�nie nie wiedzia� co odpowiedzie�.
- Och, to nie takie straszne jak wygl�da - Gerda rozlu�ni�a si� nieco.
Nawet zachichota�a, czy raczej kaszln�a. - Je�li ju� ca�a prawda musi
wyj�� na jaw, to jestem w stosunkach nie ca�kiem nieprzyjaznych z ksi�ciem
Alfrikiem, najbli�szym z Pan�w Faerie. Jest troch� dra�liwy, jak ca�y ich
rodzaj, ale pomo�e ci je�li poprosisz, tak powiedzia� demon. A ja mog�
dostarczy� przewodnika, �eby� szybko tam dotar�.
- D...dlaczego? - zaj�kn�� si� Holger. - To znaczy, nie bardzo mog�
zap�aci�.
- Nie trzeba zap�aty - Gerda niedbale machn�a r�k�. - Dobry uczynek
mo�e przez przypadek by� mi policzony, gdy opuszcz� ten �wiat dla innego,
obawiam si� o nieco cieplejszym klimacie. A w ka�dym razie, starej babci
sprawia przyjemno�� pomaganie takiemu przystojnemu m�odemu m�czy�nie, jak
ty. Ach, by� taki czas, jak to ju� dawno... Ale do�� tego. Daj mi opatrze�
tw� ran�, a potem jazda do ��ka.
Holger pozwoli�, �eby przemy�a zranienie i przywi�za�a, mamrocz�c
zakl�cia, ok�ad z zi�. By� ju� zbyt zm�czony na sprzeciwianie si�
czemukolwiek. Jednak zosta�o w nim tyle ostro�no�ci, �eby odrzuci�
propozycj� zaj�cia jej materaca i zamiast tego spa� na sianie obok
Papillona. Nie mia�o sensu kusi� losu bardziej, ni� to by�o konieczne. Ta
chata by�a dziwna, �agodnie m�wi�c.
nast�pny
Poul Anderson Trzy serca i trzy lwy
. 3 .
Obudziwszy si�, le�a� przez jaki� czas w p�nie, a� przypomnia� sobie
gdzie jest. Senno�� natychmiast go opu�ci�a. Usiad� z j�kiem i rozejrza�
si� wok�.
Tak, stajnia! Prymitywne, mroczne pomieszczenie, wype�nione zapachem
siana i gnoju, czarny ko�, pochylaj�cy si� nad nim i delikatnie tr�caj�cy
go pyskiem. Podni�s� si� na nogi, wyskubuj�c z ubrania �d�b�a siana.
Promienie s�oneczne przeci�y p�mrok, gdy Matka Gerda otworzy�a drzwi.
- Ach, dzie� dobry, jasny panie - krzykn�a. - Zaprawd� spa�e� snem
sprawiedliwego, albo tym, co m�wi�, �e jest snem sprawiedliwego, chocia� w
moim �yciu niejednokro� widzia�am dobrych ludzi, co ca�a noc rzucali si�
bezsennie i ludzi pod�ych, kt�rzy dach swym chrapaniem wstrz�sali, i
rankiem nie mia�am serca ci� budzi�. Ale teraz chod� i zobacz, co na ci�
czeka.
Okaza�o si� ta by� misk� owsianki, znowu chlebem, serem i piwem i
kawa�em na wp� ugotowanego boczku. Holger zjad� wszystko z apetytem, a
potem z t�sknot� pomy�la� o papierosie i kawie. Na szcz�cie wojenne braki
odzwyczai�y go nieco od tych przyjemno�ci. Zadowoli� si� wi�c energicznym
myciem w korycie z wod� na zewn�trz chaty.
Kiedy znowu wszed� do �rodka, stwierdzi� �e przyby� nowy go��. Zauwa�y�
go dopiero, gdy jaka� d�o� szarpn�a jego spodnie i basowy g�os zahucza�:
- Tum jest.
Holger spojrza� w d� i zobaczy� kr�pego, br�zowego jak ziemia
m�czyzn� z uszami jak uchwyty od kufli, z ogromnym nosem, bia�� brod� i
bosymi, p�askimi stopami, ubranego w br�zow� kurt� i spodnie. Osobnik ten
nie mia� nawet trzech st�p wzrostu.
- To jest Hugi - powiedzia�a Matka Gerda. - B�dzie twoim przewodnikiem
do Faerie.
- Ummm... mi�o pana pozna� - powiedzia� Holger. Potrz�sn�� tward� i
ciep�� d�oni� kar�a, co chyba wprawi�o go w os�upienie.
- A teraz pora rusza� - powiedzia�a weso�o stara kobieta - jako �e
s�o�ce ju� wysoko, a przed wami ci�ka droga prze okolice wielce niepewne.
Nie obawiaj si� jednak, sir Holgerze. Hugi jest z le�nego plemienia i
bezpiecznie doprowadzi ci� do ksi�cia Alfrika. - Poda�a mu owini�ty w
p��tno tobo�ek. W�o�y�am tu troch� chleba, mi�sa i innego po�ywienia, gdy�
dobrze wiem jak niepraktyczni wy, m�odzi paladyni bywacie, wa��saj�c si�
po �wiecie i ratuj�c pi�kne dziewice i nawet przez chwil� nie my�l�c o
tym, �eby zabra� z sob� kawa�ek obiadu. Ach, gdybym by�a znowu m�oda i dla
mnie niczym by to by�o, bo co znaczy pusty brzuch, kiedy �wiat jest
zielony, ale teraz ju� w swoich latach jestem i my�le� troch� musz�.
- Dzi�kuj�, moja pani - powiedzia� Holger z zak�opotaniem.
Odwr�ci� si�, �eby odjecha�, Hugi poci�gn�� go z powrotem z zaskakuj�c�
si��.
- A ty tu co? - rykn��. - W jednej jeno koszuli i�� w las �e�
zamy�li�? Moc tu w onej kniei takowych, co wielce by radzi troch� �elaza w
bogatego w�drowca wrazi�.
- Ach... ach, tak. - Holger rozpakowa� sw�j baga�. Matka Gerda
zachichota�a i wyku�tyka�a na zewn�trz.
Hugi pomaga� mu zak�ada� we w�a�ciwy spos�b �redniowieczny str�j.
Obwi�za� jego �ydki pasami sk�ry, podczas gdy on sam przez g�ow� wci�ga�
gruby kaftan. Potem, r�wnie� sam, w�o�y� kolczug�, kt�ra zabrz�cza�a i
upad�a mu na ramiona niespodziewanym ci�arem. A teraz popatrzmy -
najwyra�niej ten szeroki pas zapina si� na talii i wtyka si� za� n�, za�
pendent ma pod�rzymywa� miecz. Hugi poda� mu pikowan� czapk� a potem
n