14729

Szczegóły
Tytuł 14729
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

14729 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 14729 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

14729 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Markiz Cainewood to cz�owiek, kt�remu przy�wieca w �yciu jeden cel - zemsfl�za �mier� brata. Lecz kiedy na jego drodze staje Jad�, pi�kna dziewczyna o p�omiennych w�osach i oczach skrz�cych si� niczym szmaragdy, markiz zapomina rfa chwil� o w�asnym celu i postanawia jej pom�c. Nie przewiduje jednego - Jad� potrafi doprowadzi� cz�owieka do sza�u. Julie Garwood zdoby�a sobie uznanie czytelnik�w ju� w 1985 roku, kiedy opublikowano jej pierwsz� ksi��k�. Od tego czasu ka�da z jej powie�ci trafia�a na ameryka�skie listy bestseller�w. ��czny nak�ad ksi��ek Julie Garwood przekroczy� w samych tylko Stanach Zjednoczonych 13 milion�w egzemplarzy. �*3|?*9 Nak�adem Wydawnictwa Da Capo uka�� si� wszystkie powie�ci Julie Garwood. Nie chowaj tej ksi��ki przed �on�! I tak kupi sobie DC HOR) oio i 75778? 9798371573537 Tytu� orygina�u GUARDIAN ANGEL Copyright � 1990 by Julie Garwood Redaktor Krystyna Borowiecka Ilustracja na ok�adce Robert Pawlicki Opracowanie ok�adki S�awomir Skry�kiewicz Sk�ad i �amanie MILAN�WEK For the Polish translation Copyright � 1997 by Wydawnictwo Da Capo For the Polish edition Copyright � 1997 by Wydawnictwo Da Capo Wydanie I ISBN 83-7157-353-7 Printed in Germany by ELSNERDRUCK-Berlin 1 Londyn, rok 1815 �owca zaczai� si� i cierpliwie czeka� na ofiar�. Markiz Cainewood wymy�li� zaiste szata�ski podst�p. Niechlubnej s�awy Poganin z Shallow's Wharf na pewno ju� s�ysza� o roli, w kt�r� markiz si� wcieli�, wi�c bez w�tpienia poczuje si� zmuszony do wyj�cia z kryj�wki, gdy� duma - nap�cznia�a od wszystkich straszliwych opowie�ci, jakie o nim snuto - nie pozwoli, by kto inny przypisywa� sobie jego haniebne wyczyny. B�dzie pragn�� zemsty. A gdy Poganin si� ujawni, Caine zetrze go na proch. I wtedy legenda umrze. Markiz by� zdecydowany doprowadzi� polowanie do ko�ca, bo gdy paj�k raz zacznie tka� sie�, nie mo�e ju� si� z niej wypl�ta�. Od marynarzy nie uzyska� �adnych wiadomo�ci. Obietnica hojnych nagr�d nie poskutkowa�a i �aden nie okaza� si� Judaszem; zadziwia�o to markiza, gdy� za z�oto, kt�re ofiarowywa�, ka�dy zwyk�y cz�owiek bez wahania sprzeda�by w�asn� matk�. Jednak tym razem Caine si� przeliczy�. Marynarze odmawiali przyj�cia nagrody, powo�uj�c si� na obowi�zek lojalno�ci wobec legendy. Caine by� cyniczny z natury, a gorzkie do�wiadczenia przesz�o�ci nauczy�y go, �e idealizm 5 JUUE GARWOOD nie istnieje. Domy�la� si� wi�c, �e prawdziwym powodem odmowy jest strach. Strach i zabobon. Pirata chroni�a dyskrecja tak g�sta, jak tajemnica konfes-j o n a � u . Nikt nigdy nie widzia� go na w�asne oczy, c h o c i a � j e g o okr�t, �Szmaragd", widywano cz�sto; �lizga� si� po wodzie jak kamyk rzucony r�k� Boga, a przynajmniej tak utrzymywali ci, kt�rzy che�pili si�, �e go dojrzeli. Widok tego czarnego okr�tu niezr�wnanej pi�kno�ci budzi� przera�enie w utytu�owanych d�entelmenach z towarzystwa dysponuj�cych wypchanymi sakiewkami, z�o�liw� uciech� w nikczemnikach, i pokorne, dzi�kczynne modlitwy poszkodowanych przez los. Poganin by� znany z tego, �e dzieli� si� �upem z biednymi. Mimo �e okr�t Poganina spotykano do�� cz�sto, nikt nigdy nie widzia� na jego pok�adzie ani jednego marynarza. Ten fakt powodowa� jeszcze dziwniejsze domys�y, zwi�ksza� podziw dla widmowego pirata, a tak�e nabo�ny l�k. A pirat nie zadowala� si� �upiestwem na morzu. Wyra�nie lubi� urozmaicenia. Jego rajdy na l�d wzbudza�y tak samo wielkie - a mo�e nawet wi�ksze - przera�enie ni� wie�ci o �upach zdobytych na wodzie. Cech� wyr�niaj�c� Poganina by�o to, �e rabowa� wy��cznie w domach ludzi nale��cych do towarzystwa. 1 nie �yczy� sobie, by jego nocne wyczyny sz�y na konto kogo� innego. Chc�c tego unikn��, zawsze zostawia� wizyt�wk�: bia�� r�� na d�ugiej �odydze. Ofiara, budz�c si� rano, znajdowa�a kwiat na poduszce. Sam widok bia�ej r�y wystarcza�, by doros�y m�czyzna mdla� ze strachu. Oczywi�cie biedacy ba�wochwalczo czcili pirata. By� dla nich prawdziwie romantycznym, arystokratycznym bohaterem. Ko�ci� adorowa� go r�wnie wylewnie, poniewa� pirat podk�ada� w kruchtach kuferki pe�ne z�ota i drogich kamieni, a na ich wiekach zawsze le�a�a bia�a r�a, by proboszcze wiedzieli, za czyj� dusz� maj� si� modli�. Biskup, przyparty do muru, musia� pot�pia� pirata. Jednak, skoro nie m�g� traktowa� go jak �wi�tego, bo narazi�by si� na gniew najbardziej wp�ywo- SZMARAGD wych ludzi z towarzystwa, nazywa� go �otrzykiem. Ale wszyscy widzieli, �e zawsze wypowiada przydomek �Poganin" z u�miechem i przymru�eniem oka. Departament Wojny nie mia� takich zastrze�e� i wyznaczy� nagrod� za g�ow� pirata. Caine podwoi� t� sum�. Mia� osobiste powody, by z�apa� bandyt�, i wierzy�, �e ostateczne rozwi�zanie usprawiedliwi jego niezbyt chwalebne metody. Rozgrywka b�dzie si� toczy�a wed�ug zasady �oko za oko". Caine wiedzia�, �e musi zabi� pirata. Jak na ironi�, obaj przeciwnicy byli sobie r�wni. Zwykli ludzie bali si� tak�e markiza, bo jego dawniejsza praca dla rz�du zyska�a mu ponur� s�aw�. Gdyby okoliczno�ci by�y inne, gdyby Poganin nie o�mieli� si� wywo�a� gniewu Caine'a, markiz wcale by si� nim nie zajmowa�. Jednak Poganin pope�ni� �miertelny grzech i markiz musia� go zniszczy�. Co noc Caine przychodzi� do tawerny zwanej,,Nie przejmuj si�" - znajdowa�a si� w sercu londy�skich slums�w i obs�ugiwano tu g��wnie najwi�kszych zabijak�w w�r�d doker�w. Caine zawsze zajmowa� naro�ny stolik, gdzie kamienne �ciany chroni�y go przed podst�pnym atakiem. Zasiada� tu i cierpliwie czeka� na Poganina. Markiz nie mia� sobie r�wnych w umiej�tno�ci dostosowywania si� do ludzi najrozmaitszych kr�g�w spo�ecznych. Nauczy� si� tego w latach swojej mrocznej przesz�o�ci. W tej dzielnicy Londynu tytu� nie by� nic wart. Markiz m�g� tu prze�y� wy��cznie dzi�ki sile, kt�r� emanowa�o jego cia�o, dzi�ki umiej�tno�ci zadawania b�lu we w�asnej obronie i oboj�tno�ci, z jak� przyjmowa� gwa�t i okrucie�stwo otoczenia. Zadomowienie si� w tawernie nie zaj�o mu nawet ca�ej nocy. By� wielkim m�czyzn�, o szerokich ramionach i muskularnych ko�czynach. Ju� sama pot�na sylwetka onie�miela�a ka�dego, kto chcia�by go wyzwa�. Mia� ciemne w�osy, �niad� cer�, oczy koloru pochmurnego, szarego nieba. By� taki czas. 6 7 JUUE GARWOOD kiedy iskierki migoc�ce w tych oczach wywo�ywa�y rumieniec na twarzach dam. Jednak teraz damy cofa�y si� na widok ch�odu i oboj�tnego wyrazu tych samych oczu. Szepta�y sobie, �e nienawi�� zamieni�a serce markiza Cainewooda w g�az. Przyznawa� im racj�. Kiedy postanowi� odegra� rol� Poganina, nie by�o mu trudno go udawa�. Wszyscy plotkarze zgadzali si�, co do tego, �e Poganin jest utytu�owanym d�entelmenem, a zaj�� si� piractwem, by zyska� �rodki na zbytkowne �ycie. Caine wykorzysta� t� plotk� do swoich cel�w. Gdy po raz pierwszy pojawi� si� w tawernie, nosi� kosztowne ubranie, a w klap� surduta wpi�� bia�� r��. By� to bezczelny, che�pliwy drobiazg, kt�ry od razu zauwa�ono. Na wst�pie poci�� ostrym no�em kilku m�czyzn, by zapewni� sobie miejsce w�r�d bywalc�w tawerny. To prawda, �e ubiera� si� jak d�entelmen, ale walczy� nieuczciwie i bez godno�ci. W ci�gu kilku minut zdo�a� wzbudzi� uwielbienie i szacunek, a tak�e strach. Jego herkulesowa posta� i si�a zapewni�y mu r�wnie� przychylno�� go�ci lokalu. Jeden z najodwa�niejszych o�mieli� si� wyj�ka� pytanie, czy to, co si� o nim m�wi, to prawda, czy rzeczywi�cie jest Poganinem? Caine nie odpowiedzia�, tylko roze�mia� si� i ludzie uznali, �e pytanie mu si� spodoba�o. A gdy rzuci� uwag� na temat bystro�ci umys�u pytaj�cego, wszyscy wyci�gn�li oczekiwany wniosek. Pod koniec tygodnia wie�� o nocnych wizytach Poganina w tawernie roznios�a si� jak wiadomo�� o tym, �e gdzie� serwuj� za darmo d�in. Mnich, �ysy Irlandczyk, kt�ry wygra� tawern� w nieuczciwej partyjce kart, po zamkni�ciu lokalu siadywa� obok Caine'a. Tylko on wiedzia� o podst�pie. Ca�ym sercem popiera� ten plan, poniewa� s�ysza� o niegodziwo�ciach, jakich Poganin dopu�ci� si� wobec rodziny markiza. A poza tym od chwili, gdy markiz zacz�� wprowadza� sw�j zamys� w czyn, interesy Mnicha kwit�y. Wszyscy chcieli zobaczy� Poganina, wi�c Mnich - dla kt�rego zarobek by� w �yciu najwa�niejsz� 8 SZMARAGD spraw� - sprzedawa� po niebotycznych cenach wielkie ilo�ci rozwodnionego piwa. W�a�ciciel tawerny straci� w�osy dawno temu, lecz jego ognistorude brwi wyr�wnywa�y ten ubytek z nawi�zk�. By�y grube, kr�cone i pi�y si� na piegowate czo�o jak uparte p�dy dzikiego wina. Teraz Mnich pociera� nerwowo brew, bo prawdziwie martwi� si� o markiza. By�a ju� prawie trzecia nad ranem, godzin� temu powinien by� zamkn�� tawern�. Nad kuflami kiwa�o si� jeszcze dw�ch go�ci. Gdy wreszcie po�egnali si� sennie i wyszli, Mnich zwr�ci� si� do Caine'a: - Przychodz�c tu co wiecz�r okazujesz wi�cej cierpliwo�ci ni� pch�a wobec parszywego kundla. Modl� si�, by� si� nie zniech�ci�. - Przerwa�, nala� markizowi szklaneczk� koniaku i sam poci�gn�� uczciwy �yk prosto z butelki. - On b�dzie ostro�ny. Tak jak ja to widz�, wy�le kilku ludzi, �eby si� na ciebie zaczaili. Dlatego ci�gle ci� ostrzegam, �eby� chroni� plecy, gdy st�d wychodzisz. - Wypi� nast�pny �yk i ci�gn��: - Poganin jest bardzo czu�y na punkcie swojej reputacji. Przez tw�j podst�p chyba musia� ju� osiwie�. Nied�ugo si� poka�e. M�g�bym si� za�o�y�, �e ju� jutro. Caine skin�� g�ow�. Mnich, z oczami b�yszcz�cymi nadziej�, zawsze ko�czy� swoj� wypowied� przepowiedni�, �e jutro ofiara si� pojawi. - Caine, rzucisz si� wtedy na niego jak jastrz�b na go��bia. Markiz wypi� koniak, pierwszy tej nocy, potem przesun�� krzes�o tak, �eby oprze� ramiona o �cian�. - Dostan� go! Powiedzia� to z tak� zawzi�to�ci�, �e Mnicha przeszy� dreszcz. Mia� ju� szybko przytakn��, gdy nagle drzwi wej�ciowe gwa�townie si� otworzy�y. Mnich odwr�ci� si� na krze�le, by zawo�a�, �e tawerna jest ju� zamkni�ta na noc, ale porazi� go widok, kt�ry objawi� si� jego oczom. Siedzia� wi�c i tylko si� wpatrywa� w cudown� wizj�. Gdy w ko�cu odzyska� g�os, szepn��". 9 JUUE GARWOOD - Przenaj�wi�tsza Panienko, czy�by anio� do nas zst�pi�? Caine ze swojego miejsca pod �cian� patrzy� prosto na drzwi i widzia� wszystko dobrze. Nie poruszy� si� ani w �aden spos�b nie zareagowa�, ale by� tak samo zdumiony jak Mnich. Serce zacz�o mu wali� i z trudem �apa� oddech. Kobieta stoj�ca w drzwiach naprawd� wygl�da�a jak anio�. Caine nawet nie mruga� z obawy, �e je�li na moment przymknie powieki, zjawa zniknie. By�a nieprawdopodobnie pi�kna. Jej oczy od razu go zauroczy�y. Mia�y cudowny odcie� zieleni. Jak ziele� mojej doliny, pomy�la�, sk�panej w blasku ksi�yca. Patrzy�a na niego. D�ugie minuty przypatrywali si� sobie nawzajem. Potem ruszy�a w jego stron�; kaptur peleryny opad� jej na ramiona i Caine zn�w wstrzyma� oddech. Poczu� bolesny skurcz w piersi. Oczy zamgli�y mu si� na widok g�stwiny kasztanowych w�os�w. W �wietle �wiec jarzy�y si� jak p�omienie ogniska. Gdy podesz�a do sto�u, Caine zauwa�y�, �e jej ubranie jest w op�akanym stanie. By�o kosztowne, ale drogi materia� z jednej strony zosta� przedarty. Wygl�da�o to tak, jakby kto� go przeci�� no�em. Obr�bek zielonej at�asowej podszewki zwisa� w strz�pach. Caine, coraz bardziej zaciekawiony, popatrzy� zn�w na jej twarz i zobaczy� zadra�ni�cia na prawym policzku, drobn� rank� pod pe�n� doln� warg� i plam� b�ota na czole. Nawet je�li jest anio�em, najwyra�niej niedawno musia�a sp�dzi� jaki� czas w czy��cu, pomy�la�. Jednak, chocia� wygl�da�a tak, jakby w�a�nie przegra�a walk� z Szatanem, by�a naprawd� bardzo poci�gaj�ca, zbyt poci�gaj�ca, a to mog�o pozbawi� go przytomno�ci umys�u. Z rosn�cym napi�ciem czeka�, a� przem�wi. Zatrzyma�a si� przy stole. Jej spojrzenie spocz�o na r�y wpi�tej w klap� surduta markiza. SZMARAGD Dziewczyna niew�tpliwie by�a przestraszona. Jej r�ce dr�a�y. Przyciska�a do piersi ma�y bia�y woreczek. Caine zauwa�y� kilka starych blizn na jej palcach. Zastanawia� si�, jak post�pi�, bo nie chcia�, by si� go ba�a. Na t� my�l jeszcze mocniej zmarszczy� czo�o. - Jest pani sama? - spyta� tonem rze�kim jak rodz�cy si� wiatr. - Tak. - O tej porze, tu, w tej dzielnicy? - Tak - odpar�a. - Czy pan jest Poganinem? - G�os mia�a zachrypni�ty, cichy. - Prosz� na mnie patrze�, gdy zadaje mi pani pytanie. Nie podporz�dkowa�a si� nakazowi i uparcie wbija�a wzrok w r��. - B�agam, niech mi pan odpowie. Czy pan jest Poganinem? Musz� z nim porozmawia�. To bardzo wa�ne. - Tak, nazywaj� mnie Poganinem - powiedzia� Caine. Kobieta skin�a g�ow�. - S�ysza�am, �e za odpowiedni� zap�at� podejmuje si� pan ka�dego zadania. Czy to prawda? - Tak - przyzna� Caine. - Czego pani ode mnie chce? W odpowiedzi rzuci�a woreczek na �rodek sto�u. Sznurek si� rozwi�za� i na blat wypad�o kilka srebrnych monet. Mnich przeci�gle gwizdn��. - Tu jest trzydzie�ci sztuk - powiedzia�a, nadal nie podnosz�c wzroku. Caine, s�ysz�c to stwierdzenie, uni�s� brew. - Trzydzie�ci sztuk srebra? Skin�a nie�mia�o g�ow�. - Nie wystarczy? To wszystko, co mam. - Kogo pani chce mi wyda�? W jej oczach odmalowa� si� niepok�j. - Och, nie, pan mnie �le zrozumia�. Nie zamierzam nikogo panu wydawa�. Nie jestem zdrajczyni�, sir. 10 11 JULIE GARWOOD Caine zauwa�y�, �e poczu�a si� obra�ona jego przypuszczeniem. - Mo�e si� pomyli�em, ale tego rodzaju domniemania zwykle bywaj� s�uszne. Zmarszczy�a czo�o, z namys�em, jakby si� z nim nie zgadza�a. Caine nie chcia� irytowa� jej jeszcze bardziej, wi�c szybko spyta�: - Co mam dla pani zrobi�? - Chcia�abym, �eby pan kogo� zabi�. - Ach tak? - wycedzi�. Rozczarowanie by�o niemal bolesne. Wydawa�a si� tak cudownie niewinna, tak �a�o�nie bezbronna, a przecie� s�odko prosi�a, by kogo� dla niej zabi�. - O kogo chodzi? Czy�by o szanownego ma��onka? - Cynizm s�yszalny w g�osie Caine'a by� przykry jak odg�os drapania paznokciem po szkle. - Nie - odpowiedzia�a, nie zwracaj�c uwagi na jego zgry�liwo��. - Nie? To znaczy, �e pani nie jest m�atk�? - Czy to wa�ne? - Och, tak. To wa�ne. - Nie jestem m�atk�. - Wi�c kogo mam dla pani zabi�? Ojca? Brata? Pokr�ci�a przecz�co g�ow�. Caine z wolna pochyli� si� ku niej. Jego cierpliwo�� by�a na wyczerpaniu, wydawa�a si� tak s�aba jak piwo podawane przez Mnicha. - D�ugo jeszcze mam pyta�? Prosz� mi odpowiedzie�. - Zmusi� si� do gniewnego tonu. Chcia� j� tak onie�mieli�, by ze strachu wyrzuci�a z siebie wszystko, co wie. Jednak widz�c, jak na jej twarzy zaczyna si� malowa� bunt, zorientowa� si�, �e zamys� mu si� nie powi�d�. Gdyby nie przygl�da� si� jej tak uwa�nie, m�g�by nie zauwa�y� iskierek gniewu w jej oczach. Odwa�na kotka, pomy�la�. - Chcia�abym, �eby pan przyj�� zlecenie, zanim powiem, o kogo chodzi. SZMARAGD - Zlecenie? Wynaj�cie mnie do zabicia cz�owieka nazywa pani zleceniem? - spyta� z niedowierzaniem. - Tak - potwierdzi�a. Nadal nie patrzy�a mu w oczy. Bardzo go to irytowa�o. - Dobrze - sk�ama�. - Przyjmuj� zlecenie. - Zobaczy�, �e jej ramiona si� rozlu�ni�y. Widocznie odczu�a prawdziw� ulg�. - Kogo mam dla pani zabi�? - spyta� raz jeszcze. Powoli podnios�a na niego wzrok. Udr�ka, jak� zobaczy� w jej oczach, sprawi�a mu prawdziwy b�l. Ogarn�o go pragnienie, by wyci�gn�� ku niej ramiona, obj�� j�, pocieszy�. Nagle poczu�, �e chce jej broni�, ale zaraz otrz�sn�� si� z tego �miesznego, nierealnego pomys�u. Do diab�a, przecie� ta kobieta chce mu zleci� morderstwo. D�ug� chwil� patrzyli sobie w oczy, a� wreszcie Caine jeszcze raz powt�rzy� swoje pytanie: - No wi�c? Kogo mam dla pani zabi�? Wzi�a g��boki oddech. - Mnie. 12 2 * rzenaj�wi�tsza Panienko - szepn�� Mnich. - Droga pani, chyba nie m�wi pani powa�nie? - M�wi� bardzo powa�nie, m�j dobry cz�owieku. My�lisz, �e zaryzykowa�abym przyj�cie tutaj, gdybym nie traktowa�a tego powa�nie? - Odpowiadaj�c Mnichowi, przyby�a nadal patrzy�a prosto na Caine'a. - Chyba jest pani szalona - stwierdzi� C�ine. - Nie - odpar�a. - Gdybym by�a szalona, wszystko by�oby �atwiejsze. - No tak - mrukn�� Caine. Pr�bowa� utrzyma� swoj� irytacj� na wodzy, ale pragnienie, by na ni� krzycze�, by�o tak silne, �e niemal si� d�awi�. - Kiedy mia�bym wykona� to... to... - Zlecenie? - Tak. Zlecenie. Kiedy? - Teraz. - Teraz? - Je�eli to panu odpowiada, milordzie. - Je�eli mi odpowiada? - Och, przepraszam - szepn�a. - Nie chcia�am pana zdenerwowa�. - Dlaczego pani my�li, �e jestem zdenerwowany? 14 SZMARAGD - Bo pan na mnie krzyczy. Caine zda� sobie spraw�, �e dziewczyna ma racj�. Krzycza�. Wzi�� g��boki oddech. Po raz pierwszy od d�u�szego czasu straci� panowanie nad sob�. T�umaczy� sobie, �e ka�dy normalny cz�owiek by�by wstrz��ni�ty s�ysz�c tak zdumiewaj�ce ��danie. A przecie� ta �agodna kobieta wydawa�a mu si� bardzo szczera, prosz�c go o tak niezwyk�� przys�ug�. Na Boga, jest taka delikatna. I ma piegi na nosie. Ze wzgl�du na swoje szale�stwo powinna by� zamkni�ta na siedem spust�w w domu i otoczona czu�� opiek� kochaj�cej rodziny. A przecie� sta�a tutaj, w tej n�dznej tawernie, i spokojnie rozmawia�a o tym, �e chce by� zamordowana. - Widz�, jaki to dla pana wstrz�s - powiedzia�a. - Naprawd� przepraszam. Czy zabi� pan ju� kiedy� kobiet�? - Jej g�os by� przepe�niony sympati�. Chyba rzeczywi�cie mu wsp�czu�a. - Nie, jeszcze nigdy nie zabi�em kobiety. - Caine zazgrzyta� z�bami. - Ale kiedy� musi by� ten pierwszy raz, prawda? - Chcia�, by jego s�owa zabrzmia�y sarkastycznie, i �eby wzi�a je sobie do serca. - S�usznie. - U�miechn�a si�. - Ale to nie b�dzie a� takie trudne, bo przecie� panu pomog�. - Chce mi pani pom�c? - wykrztusi�. - Oczywi�cie. - Chyba pani zwariowa�a. - Nie - zaprzeczy�a. - Jednak naprawd� bardzo mi na tym zale�y. Zlecenie musi by� wykonane natychmiast. Czy m�g�by pan dopi� koniak? - Dlaczego musi by� wykonane natychmiast? - Bo oni nied�ugo mnie znajd�. Mo�e nawet ju� tej nocy. Wiem z ca�� pewno�ci�, �e czeka mnie �mier�, z ich r�k albo z pa�skich. Zapewne pan rozumie, �e chcia�abym sama ustali� jej warunki. 15 J DUE GARWOOD - Wi�c dlaczego sama si� pani nie zabije? - wybuchn�� Mnich. - Czy tak nie by�oby pro�ciej? Po co chce pani wynajmowa� kogo�, �eby pani� zabi�? - Na Boga, Mnichu, nie zach�caj jej! - krzykn�� Caine. - Wcale jej nie zach�cam. Po prostu staram si� zrozumie�, dlaczego taka �licznotka chce umrze�. - Och, nie mog� sama si� zabi� - wyja�ni�a. - To grzech. Kto� inny musi to zrobi� za mnie. Nie rozumiecie? To by�o wi�cej, ni� Caine m�g� znie��. Skoczy� na r�wne nogi wywracaj�c z po�piechu krzes�o, i wbi� d�onie w blat sto�u. - Nie, nie rozumiem, ale przysi�gam, �e zanim noc si� sko�czy, pani mi wszystko wyja�ni. Zacznijmy od pocz�tku. Najpierw prosz� mi powiedzie�, jak si� pani nazywa. - Po co? - Mam tak� zasad� - warkn��. - Nie zabijam nieznajomych. Jak si� pani nazywa? - G�upia zasada. - Prosz� mi odpowiedzie�. - Jad�. - Do diab�a! Chc� pozna� pani prawdziwe imi�! - rykn�� Caine. - Do diab�a! To moje prawdziwe imi�! - krzykn�a wyra�nie niezadowolona. - M�wi pani powa�nie? - Oczywi�cie. Mam na imi� Jad�. - Wzruszy�a ramionami. - Jad� to niezwyk�e imi�. Jednak pasuje do pani, bo wydaje mi si�, �e jest pani niezwyk�� kobiet�. - Sir, pa�ska opinia o mnie jest ma�o wa�na. Wynaj�am pana do wykonania zlecenia i to wszystko. Czy zawsze przes�uchuje pan swoje ofiary, zanim pan z nimi sko�czy? - Niech mi pani poda swoje nazwisko, zanim pani� udusz�! - wykrzykn�� Caine, nie zwracaj�c uwagi na ironi� zawart� w jej s�owach. 16 SZMARAGD - Nie �ycz� sobie, �eby pan mnie udusi� - zaprotestowa�a. - Nie chc� umiera� w ten spos�b, i prosz� pami�ta�, �e to ja panu p�ac�. - A jak pani to sobie zaplanowa�a? Zreszt�, do diab�a, niewa�ne. Nie chc� wiedzie�. - Przecie� musi si� pan dowiedzie�. Jak m�g�by mnie pan zabi� nie wiedz�c, w jaki spos�b �ycz� sobie, by to zosta�o wykonane? - Porozmawiamy o tym p�niej. Om�wimy wszystkie sprawy po kolei. Jad�, czy rodzice czekaj� w domu na ciebie? - W�tpi�. - Dlaczego? - Oboje nie �yj�. Caine zamkn�� oczy i policzy� do dziesi�ciu. - Wi�c jeste� zupe�nie sama? - Nie. - Nie? Teraz ona westchn�a. - Mam brata. Poganinie, nic wi�cej ci nie powiem. To zbyt niebezpieczne. - Co w tym niebezpiecznego, panienko? - spyta� Mnich. - Im wi�cej si� o mnie dowie, tym trudniej b�dzie mu wykona� zlecenie. Chyba musi by� bardzo przykro zabija� kogo�, kogo si� lubi. - Nigdy nie musia�em zabi� nikogo, kogo lubi�em - przyzna� Mnich. - I, prawd� m�wi�c, w og�le nigdy nikogo nie zabi�em. Jednak pani teoria wydaje mi si� s�uszna. Caine mia� ochot� rycze�; z trudem si� opanowa�. - Jad�, zapewniam ci�, �e z tym nie b�dzie k�opotu. Nie lubi� ci�. Cofn�a si� o krok. - Dlaczego? Nie zachowywa�am si� ani w po�owie tak obra�liwie jak ty. A mo�e z natury jeste� niemi�y? 17 JUUE GARWOOD - Nie nazywaj mnie Poganinem. - Dlaczego? - Panienko, gdyby kto� to us�ysza�, nasz przyjaciel by�by w niebezpiecze�stwie - powiedzia� szybko Mnich, widz�c jak Caine'a ogarnia coraz wi�ksza w�ciek�o��. Mi�sie� na jego policzku zacz�� drga�. Caine mia� wybuchowy temperament, a ta kobieta na sw�j niewinny spos�b doprowadza�a go do bia�ej gor�czki. Gdyby Caine przesta� nad sob� panowa�, tak by j� przestraszy�, �e jej pragnienie nag�ej �mierci mog�oby si� zi�ci�. - Wi�c jak mam do niego m�wi�? - spyta�a Mnicha. - Caine. Mo�e pani m�wi� do niego Caine. - I on twierdzi, �e ja mam niezwyk�e imi�? - �achn�a si� i wzruszy�a ramionami. Caine nie wytrzyma� i chwyci� Jad� pod brod� zmuszaj�c j�, by spojrza�a mu w oczy. - Jak si� nazywa tw�j brat? - Nathan. - Gdzie on teraz jest? - Za�atwia wa�ne sprawy. - Jakie? Odepchn�a jego r�k� i dopiero wtedy odpowiedzia�a: - Dotycz�ce okr�tu. - Kiedy wr�ci? Gdyby Caine by� mniej odporny, jej spojrzenie mog�oby go spopieli�. - Za dwa tygodnie - warkn�a. - Odpowiedzia�am ci na wszystkie pytania. Czy teraz m�g�by� przesta� mnie dr�czy� i zaj�� si� zleceniem? - Jad�. gdzie mieszkasz? - Panie, twoje nie ko�cz�ce si� przes�uchanie przyprawia mnie o b�l g�owy. Nie jestem przyzwyczajona do tego, by kto� na mnie krzycza�. - Ta g�upia kobieta chce, �ebym j� zabi�, a skar�y si� na b�l g�owy. - Caine spojrza� z rozpacz� na Mnicha. SZMARAGD Nagle Jad� wyci�gn�a r�k�, chwyci�a Caine'a za podbr�dek i nakierowa�a jego g�ow� tak, by na ni� patrzy�. Wyra�nie na�ladowa�a jego wcze�niejsze zachowanie. By� tak zdumiony jej zuchwa�o�ci�, �e nawet si� nie broni�. - Teraz przysz�a moja kolej - o�wiadczy�a. - Postawi� ci kilka pyta�, a ty na nie odpowiesz, bo to ja ci p�ac� srebrnymi monetami, m�j panie. Przede wszystkim chcia�abym wiedzie�, czy naprawd� mnie zabijesz. Niepokoi mnie twoje wahanie, a tak�e to, �e podda�e� mnie przes�uchaniu. - Zanim spe�ni� twoj� pro�b�, b�dziesz musia�a zaspokoi� moj� ciekawo�� - wycedzi� Caine. - Nie. - Wi�c ci� nie zabij�. - Ty �ajdaku! - krzykn�a. - Przyj��e� zlecenie, zanim dowiedzia�e� si�, kim ma by� ofiara! Da�e� s�owo! - K�ama�em. Tak mocno sapn�a z gniewu, �e a� si� zachwia�a. - Rozczarowa�e� mnie. D�entelmen nie �amie danego s�owa. Powiniene� si� wstydzi�. - Jad�, nigdy nie twierdzi�em, �e jestem d�entelmenem - przypomnia� jej Caine. - To prawda, panienko, nigdy tego nie twierdzi� - wtr�ci� si� Mnich. W jej zielonych oczach rozb�ysn�� p�omie�. By�a naprawd� z�a. Po�o�y�a z��czone d�onie na blacie sto�u, pochyli�a si� w stron� Caine'a i wysycza�a: - M�wiono mi, �e Poganin nigdy nie �amie danego s�owa. - �le ci� poinformowano. Stykali si� twarzami nad stolikiem. Caine pr�bowa� skoncentrowa� si� na rozmowie, ale jej zapach, tak czysty i �wie�y, tak bardzo kobiecy, odwraca� jego uwag�. Nie potrafi� znale�� odpowiednich s��w. Jeszcze nigdy kobieta mu si� nie sprzeciwi�a. Damy z towarzystwa p�oszy�y si� przy pierwszym, najdrobniejszym objawie jego niezadowolenia. Jednak ta 18 JUUE GARWOOD kobieta by�a inna, chocia� otwarcie mu si� nie sprzeciwia�a. Po prostu patrzy�a mu prosto w oczy. Nagle poczu�, �e ma ochot� roze�mia� si�, cho� nie mia� najmniejszego poj�cia, dlaczego. Widocznie jej szale�stwo by�o zara�liwe. - Zas�ugujesz na szubienic� - powiedzia�a. - Oszuka�e� mnie. A przecie� nie wygl�dasz na tch�rza. Pr�bowa�a odsun�� si� od sto�u, ale r�ce Caine'a trzyma�y jej d�onie na blacie stolika niczym w pu�apce. Zn�w pochyli� si� nisko, a� jego usta znajdowa�y si� tu� obok jej warg. - Madame, jestem piratem, a wiadomo, �e piraci s� tch�rzami. Caine czeka� na nast�pn� replik� wypowiedzian� w z�o�ci. Tymczasem kobieta rozp�aka�a si�. Nie by� przygotowany na taki objaw uczu�. Si�gn�� do kieszeni po chusteczk�, ale Mnich ju� podbieg�, by pocieszy� szlochaj�c� dam�. Niezr�cznie klepa� j� po ramieniu. - No ju�, panienko, nic si� nie sta�o, niech panienka nie p�acze. - To jego wina - �ka�a Jad�. - Prosi�am go tylko o ma�� przys�ug�. Kr�dtie zlecenie, kt�re prawie nie zaj�oby czasu. Ale on nie chcia�, by go niepokojono. Powiedzia�am nawet, �e zaczekam, a� wypije sw�j koniak - wykrztusi�a po�r�d �ka�. - I na dodatek by�am sk�onna zap�aci� mu dobr� monet�. Zanim jeszcze Jad� sko�czy�a swoj� rozpaczliw� tyrad�, Mnich ju� rzuca� Caine'owi nienawistne spojrzenia. - Zobacz, do czego doprowadzi�e� t� �licznotk� - warkn��. - Z�ama�e� jej serce. - Wyrwa� chusteczk� z r�k Caine'a i zacz�� niezr�cznie wyciera� �zy z policzk�w dziewczyny. - Panienko, wszystko b�dzie dobrze - mrucza� uspokajaj�co. - Nie, nic nie b�dzie dobrze - zap�aka�a g�osem st�umionym przez chustk�, kt�r� Mnich podstawi� jej pod nos. - Czy wiecie, �e jeszcze nigdy w �yciu nikogo o nic nie prosi�am? 20 SZMARAGD Teraz zdoby�am si� na to po raz pierwszy i odm�wiono spe�nienia mojej pro�by. Okazuje si�, �e ju� nie ma ludzi, kt�rzy byliby sk�onni zarabia� uczciwie na utrzymanie. Raczej wol� kra��, ni� pracowa�. Co za wstyd, prawda. Mnichu? Caine s�ucha� tej wymiany zda� ze zdumieniem, kt�re wprost odebra�o mu g�os. Nie wiedzia�, czy powinien wzi�� Jad� w ramiona i pociesza�, czy te� potrz�sa� ni� tak d�ugo, a� zacznie zachowywa� si� rozs�dnie, ale jednego by� pewien: je�eli Mnich nie przestanie patrze� na niego spode �ba, r�bnie go w nos. - Milady, branie pieni�dzy od damy za zabicie jej naprawd� nie jest uczciw� prac� - argumentowa� Mnich. Poklepywa� przy tym Jad� po ramieniu, by z�agodzi� t� delikatn� wym�wk�. - Je�eli dama pragnie, by j� zabito, to jest uczciwa praca - odpar�a. Mnich niepewnie potar� czo�o. - Ma chyba racj�, nie s�dzisz? - zwr�ci� si� do Caine'a. - Na mi�o�� bosk�... co robisz? - spyta� Caine widz�c, �e Jad� zaczyna zbiera� monety ze sto�u. - Wychodz� - oznajmi�a. - Przepraszam, �e zawraca�am ci g�ow�, Poganinie, Cainie, czy jak tam si� naprawd� nazywasz. - Zawi�za�a woreczek na supe�, wrzuci�a do kieszeni i ruszy�a do drzwi. - Gdzie idziesz? - zawo�a� za ni� Caine. - To nie twoja sprawa - odpar�a. - Poniewa� jednak nie jestem ani w po�owie tak nieuprzejma jak ty, powiem ci, �e id� poszuka� kogo� ch�tniejszego do wsp�pracy. Nie obawiaj si�, panie. Ja nie zrezygnuj�. Zanim ta czarna noc si� sko�czy, znajd� kogo�, kto zechce mnie zabi�. Caine dogoni� Jad� ju� w drzwiach. Z�apa� j� za ramiona i si�� odwr�ci� tak, by musia�a na niego patrze�. 21 JULIE GARWOOD W chwili, gdy jej dotkn��, zn�w si� rozp�aka�a. Doprowadza�o to Caine'a do rozpaczy, a poza tym czu� si� nieswojo. �ka�a z g�ow� ukryt� na jego piersi, szeptem przepraszaj�c za zachowanie niegodne damy. Caine zmusi� si�. by poczeka�, a� Jad� odzyska cho� troch� panowania nad sob�. Teraz nie m�g� przemawia� jej do rozs�dku, bo robi�a tyle ha�asu, �e i tak nic by nie us�ysza�a. A ona obwinia�a go za swoje nieszcz�cie. By�a niew�tpliwie najbardziej niepokoj�c� kobiet�, z jak� kiedykolwiek mia� do czynienia. A jednocze�nie, Bo�e, by�a taka cudownie mi�kka. I tak si� w niego wtula�a. Nie znosi� p�acz�cych kobiet, ale nagle zorientowa� si�, �e tej kobiecie nie pozwoli odej��. Od p�aczu dosta�a czkawki i wydawa�a teraz d�wi�ki przywodz�ce na my�l pijanego ch�opa. Najwy�szy czas, by przem�wi� jej do rozs�dku. - Jad�, twoja sytuacja nie mo�e by� a� tak okropna, jak ci si� wydaje - powiedzia� cicho; mia� g�os zachrypni�ty od po��dania. - Na pewno rano b�dziesz mi wdzi�czna, �e nie spe�ni�em twojej pro�by. - Rano ju� nie b�d� �y�a - odpar�a. - B�dziesz �y�a. - Caine serdecznie j� u�cisn��. - Nie pozwol�, by co� ci si� sta�o. Obiecuj�. Przecie� chyba nie chcesz umrze� ju� teraz. - Je�li umr�, m�j brat b�dzie zrozpaczony - szepn�a. - Z ca�� pewno�ci� - zgodzi� si� oboj�tnie. - Jednak nie jestem wystarczaj�co silna, by z nimi walczy�. To nikczemni ludzie. Boj� si�. �e wykorzystaj� mnie, zanim mnie zabij�. A nie chc� umiera� w ten spos�b. Nie by�oby w tym �adnej godno�ci. - Godna �mier�? - spyta�. - M�wisz jak �o�nierz id�cy na pole walki. - Nie chc�, by zapami�tano mnie jako tch�rza. - Czy brat po powrocie b�dzie m�g� si� tob� zaj��? 22 SZMARAGD - Och, tak - westchn�a. Ci�gle jeszcze sta�a z policzkiem przytulonym do piersi Caine'a. - Nathan nie pozwoli, by co� mi si� sta�o. Od �mierci ojca opiekuje si� mn�. To odpowiedzialny m�czyzna. - Wi�c ja si� tob� zajm� a� do jego powrotu. B�dziesz ze mn� bezpieczna. Obiecuj�. Up�yn�a d�uga chwila, zanim Jad� zareagowa�a na jego s�owa. Caine s�dzi�, �e przepe�niaj�ca j� wdzi�czno�� odebra�a jej mow�. Wreszcie odsun�a si� od niego i spojrza�a mu w oczy. Zda� sobie spraw�, �e wcale nie przepe�nia jej wdzi�czno��. Do diab�a! Wydawa�a si� zirytowana. - Panie, ju� raz z�ama�e� s�owo. Obieca�e�, �e mnie zabijesz, a potem zmieni�e� zdanie. - Wcale tak nie by�o - perswadowa�. - M�wisz powa�nie? - Tak. Wyja�ni�a� mi, �e za dwa tygodnie, gdy tw�j brat wr�ci, b�dziesz z nim bezpieczna. M�wi�a� o dw�ch tygodniach, prawda? - Mo�e nawet wcze�niej - jej twarz przybra�a uroczysty wyraz. - Ale ty jeste� piratem. Nie mo�esz ryzykowa� dla mnie przez dwa tygodnie. Wyznaczono za ciebie nagrod�. Nie chc� bra� na siebie odpowiedzialno�ci za twoj� �mier�. - Nie wierzysz zbytnio we mnie, co? - W og�le w ciebie nie wierz� - sprecyzowa�a. - Z jakiej racji mia�abym wierzy� w twoje umiej�tno�ci? W�a�nie przyzna�e�, �e plotki, kt�re o tobie kr���, wcale nie s� wiarygodne. Pewnie nawet nie zostawiasz bia�ej r�y na poduszkach swoich ofiar. Caine zn�w si� rozz�o�ci�. - Dlaczego m�wisz o mnie z takim rozczarowaniem? - Bo mnie zawiod�e�! - krzykn�a. - Nawet nie jeste� cz�owiekiem honoru! A poza tym nie wydajesz mi si� wystarczaj�co silny, by rozprawi� si� z moimi wrogami. 23 JULIE GARWOOD Caine, stanowisz �atwy cel. Jeste� taki... wielki. Nie, przykro mi, ale nie s�dz�, by� si� nadawa�. Mia� ochot� j� udusi�. Odwr�ci�a si� i zn�w pr�bowa�a wyj�� z tawerny. Caine by� tak oszo�omiony, �e prawie na to nie zareagowa�. Prawie. Z�apa� j�, gdy ju� przekroczy�a pr�g, chwyci� tak mocno, �e nie mog�a wykona� �adnego ruchu i wci�gn�� j� z powrotem do lokalu r�wnie obcesowo, jak potraktowa�by stary koc, po czym zwr�ci� si� do Mnicha: - Nie chc�, �eby ktokolwiek dowiedzia� si�, co tu si� dzi� dzia�o. Daj mi s�owo, Mnichu, �e nikomu nie powiesz. - Dlaczego Mnich mia�by dawa� ci s�owo, skoro ty tak �atwo �amiesz swoje? D�entelmen wymaga od innych tylko tyle, ile sam mo�e da�. Czy matka ci� tego nie nauczy�a? - spyta�a Jad�. - Ach, Jad�, na tym polega ca�y k�opot. - Spojrza� na ni� i delikatnie potar� jej policzek opuszkami palc�w. - Nie jestem d�entelmenem. Jestem piratem, pami�tasz? To wielka r�nica. Jad� sta�a zupe�nie nieruchomo od chwili, gdy j� dotkn��. Caine pomy�la�, �e wygl�da jak og�uszona. Nie wiedzia�, jak rozumie� to dziwne zachowanie. Jednak gdy zabra� d�o� z jej policzka, wysz�a z transu i zn�w go zaatakowa�a. - Tak, to r�nica - mrukn�a. - Powiedz mi, Caine, czy je�eli dostatecznie ci� rozdra�ni�, zabijesz mnie? - Zaczynasz m�wi� rozs�dnie. - Pu�� mnie i nigdy wi�cej mnie nie dotykaj! - Nigdy? - Tak. Nie lubi� by� dotykana. - Wi�c jak, do licha, mam ci� zabi�? Nie dotar�o do niej, �e Caine �artuje. - U�yjesz pistoletu - powiedzia�a i spojrza�a na niego podejrzliwie. - Chyba masz pistolet? 24 SZMARAGD - Tak. I co mam z nim zrobi�? - Jeden czysty strza�, prosto w serce - wyja�ni�a. - Oczywi�cie musisz dobrze wycelowa�. Nie chcia�abym, �eby� tylko mnie zrani� i �eby to trwa�o zbyt d�ugo. - W porz�dku - zgodzi� si�. - Nie dopu�cimy, by to trwa�o zbyt d�ugo. - To nie jest zabawne! Rozmawiamy o mojej �mierci! - krzykn�a. - Wcale nie jestem rozbawiony - zaprzeczy� Caine. - Wprost przeciwnie, zn�w zaczynam by� z�y. Powiedz, czy najpierw mam ci� zgwa�ci�? - Oczywi�cie, �e nie - odpar�a oburzona Jad�. - Szkoda - westchn�� nie zwracaj�c uwagi na jej obra�on� min�. - Panie, czy�by twoi rodzice byli kuzynostwem w pierwszej linii pokrewie�stwa? Zachowujesz si� jak prawdziwy prostak. Nie wiem, czy jeste� cz�owiekiem umys�owo upo�ledzonym, czy te� najbardziej bezdusznym, jakiego kiedykolwiek spotka�am. Traktujesz mnie w spos�b haniebny. Oczy Jad� p�on�y z oburzenia. Caine nigdy jeszcze nie widzia� tak dramatycznego odcienia zieleni. Pomy�la�, �e wygl�daj� tak, jakby wlano w nie czysto�� i blask wyci�ni�te z tysi�cy szmaragd�w. - Jad�, nie przekona�a� mnie, �e naprawd� znajdujesz si� w niebezpiecze�stwie - powiedzia�. - Mo�e to tylko produkt twojej wybuja�ej wyobra�ni? - Och, jak ja ci� nie lubi�! - Sapn�a. - A je�li chodzi 0 twoje bezsensowne opinie... - Jad�, od�� k��tnie na p�niej. Nie jestem w nastroju. 1 nie chc� ju� wi�cej s�ysze�, �e mam ci� zabi�. I jeszcze co� ci powiem: je�eli nadal b�dziesz na mnie tak milutko patrzy�a, poca�uj� ci�, �eby� porzuci�a swoje zwariowane my�li. 25 JULIE GARWOOD SZMARAGD - Poca�ujesz mnie? - Os�upia�a. - Dlaczego, na Boga, mia�by� to robi�? - Nie mam poj�cia - przyzna�. - Poca�owa�by� kogo�, kogo nie lubisz? - Czemu nie - odpar� z u�miechem. - Jeste� aroganckim osi�kiem... - Moja droga, zaczynasz m�wi� bez sensu. Jad� d�ugo nie mog�a si� otrz�sn�� po tej wymianie zda�. Caine wykorzysta� ten czas, by porozmawia� z Mnichem. - No wi�c. Mnichu, dajesz s�owo? - Tak. Nikomu nie powiem o tym, co si� tu dzia�o. Ale, Caine, obaj wiemy, �e tw�j przyjaciel Lyon dowie si� o wszystkim jeszcze przed wschodem s�o�ca. Wyci�nie ze mnie prawd�. Caine przyzna� mu racj�. Jednak markiz Lyonwood by� dobrym przyjacielem i Caine ufa� mu bezwzgl�dnie. Razem przeprowadzili wiele misji dla rz�du. - Tak, on si� dowie. Ale ma teraz niewiele czasu, bo woli zajmowa� si� �on� i synem. Poza tym, i tak by nikomu nic nie powiedzia�. Je�eli ci� spyta, mo�esz mu wszystko wyjawi�. Jednak tylko jemu, nikomu innemu, nawet Rhonowi - doda� Caine wymieniaj�c najbli�szego przyjaciela Lyona. - Rhone jest warto�ciowym cz�owiekiem, tylko za du�o m�wi. Mnich potwierdzi� t� opini� skinieniem g�owy i poprosi�: - Caine, powiadom mnie, jak sko�czy si� sprawa ma�ej lady. - Mnichu? - odezwa�a si� Jad�. - Czy masz pistolet? Caine wyczu� w jej g�osie now� nadziej� i domy�li� si�, o co jej chodzi. Rozumia� j� tak, jakby mia�a my�li wypisane na czole. - Nie ma pistoletu i nie zrobi tego - poinformowa� j�. - Nie mam i nie zrobi� tego? - zdziwi� si� Mnich. - Nie masz pistoletu i nie zabijesz jej - wyja�ni� mu Caine. Na twarzy Jad� wyra�nie odbi�o si� rozgoryczenie. - Przyjecha�am tu doro�k� i zwolni�am j� - powiedzia�a. - Nie spodziewa�am si�, �e jeszcze wr�c� do domu. - Wyswobodzi�a si� z ramion Caine'a i wskaza�a na torb� stoj�c� przed wej�ciem. - Tu jest wszystko, co posiadam. Przyjecha�am prosto ze wsi - doda�a po namy�le. - Zostawi�a� na ulicy wszystko, co posiadasz? Przecie� kto� m�g� to ukra��. - W�a�nie o to mi chodzi�o - odpar�a tonem, jakiego u�ywa nauczyciel wobec niezbyt rozgarni�tego ucznia. - Mia�am nadziej�, �e moje ubranie przyda si� jakiej� biedaczce. Nie spodziewa�am si�, �e sama b�d� go jeszcze potrzebowa�... - Do��! - rykn�� Caine. - Przesta� m�wi� o morderstwie. Zrozumia�a�? Nie odpowiedzia�a, wi�c Caine poci�gn�� j� za w�osy. Krzykn�a z b�lu. Caine zauwa�y� wielk� opuchlizn� za jej uchem. - Bo�e, Jad�, co ci si� sta�o? - Nie dotykaj - poprosi�a, gdy pr�bowa� obejrze� ran�. - Jeszcze mnie boli. - Nie dziwi� si� - przyzna� Caine. Opu�ci� r�k�. - Powiedz, co ci si� sta�o. - Potkn�am si� o dywan w domu brata i spad�am ze schod�w - wyja�ni�a. - Uderzy�am si� o ga�k� por�czy. To niemal pozbawi�o wiatru moje �agle. Pozbawi�o �agle wiatru? Caine pomy�la�, �e to raczej dziwna uwaga, ale nie mia� czasu, by si� nad tym zastanowi�. - Mog�a� si� zabi� - stwierdzi�. - Zawsze jeste� taka niezgrabna? - Nigdy nie jestem niezgrabna - zaprzeczy�a. - Na og� zachowuj� si� jak dama. O Bo�e, jaki ty jeste� grubosk�rny - mrukn�a ze z�o�ci�. - A co by�o potem? - spyta� Mnich. 26 27 JUUE GARWOOD - Wysz�am na spacer, �eby pozbiera� my�li - odpar�a wzruszaj�c ramionami. - W�a�nie wtedy oni ruszyli za mn�. - Kto? - nie zrozumia� Mnich. - Oni? - spyta� jednocze�nie Caine. Spojrza�a na nich z niech�ci�. - Ludzie, kt�rzy na moich oczach zabili elegancko ubranego d�entelmena - wyja�ni�a. - Na mi�o�� bosk�, s�uchajcie tego, co m�wi�. Jestem pewna, �e ju� o tym wspomina�am. Mnich pokr�ci� przecz�co g�ow�. - Nie, panienko, nic pani o tym nie m�wi�a. Na pewno bym pami�ta�. - By�a� �wiadkiem morderstwa? Jad�, pierwsze s�ysz� - stwierdzi� Caine. - No wi�c teraz o tym m�wi�. - Z�o�y�a d�onie na piersi i zn�w wydawa�a si� niezadowolona. - Wyt�umaczy�abym wszystko, gdyby� k��tni� nie odwr�ci� mojej uwagi. Przez ciebie straci�am jasno�� my�li. Tak, to twoja wina. - By�a� �wiadkiem morderstwa, zanim si� uderzy�a� w g�ow�, czy p�niej? - spyta� Caine. - S�dzisz, �e widzia�a, jak morduj� arystokrat�? - Mnich zwr�ci� si� z tym pytaniem do Caine'a. - Przecie� nie zada�am sobie ciosu w g�ow� sama - warkn�a Jad�. - A to sta�o si� wcze�niej... nie. p�niej. Wydaje mi si�, �e widzia�am to zdarzenie ju� po tym, jak spad�am ze schod�w. Och, nie pami�tam. M�ci mi si� w g�owie. Sko�czcie z tymi pytaniami. - Teraz zaczynam rozumie� - powiedzia� Caine do Mnicha, po czym zn�w zwr�ci� si� do Jad�: - Czy podczas tego wydarzenia mia�a� na sobie p�aszcz? - Tak. - Popatrzy�a na niego ze zdumieniem. - Ale dlaczego... - Podar�a� go i ubrudzi�a� twarz spadaj�c ze schod�w, prawda? Jego ton by� dziwnie �agodny. 28 SZMARAGD - Powiedz mi, co zaczynasz rozumie� - za��da�a. - To naprawd� proste. Jad�, prze�y�a� wstrz�s i teraz nie mo�esz logicznie my�le�, chocia� musz� przyzna�, �e kobiety i tak na og� nie my�l� logicznie. Ale je�eli odpoczniesz jaki� czas i pozwolisz o siebie zadba�, zrozumiesz, �e umys� p�ata ci figle. Wtedy zn�w zaczniesz si� przejmowa� jedynie tym, jak� toalet� masz sobie kupi� na kolejny bal. - Umys� nie p�ata mi figli! - krzykn�a'. - Jeste� oszo�omiona. - Nie jestem oszo�omiona! - Przesta� krzycze� - rozkaza� Caine. - Je�eli zastanowisz si� nad tym, co powiedzia�em... - Widz�c, �e gwa�townie potrz�sn�a g�ow�, zrezygnowa� z przekonywania jej. - Teraz jeste� zbyt zm�czona, by my�le� rozs�dnie. Poczekamy, a� poczujesz si� lepiej. - On ma racj�, panienko - wtr�ci� si� Mnich. - Gdyby pani naprawd� widzia�a, jak morduj� jakiego� arystokrat�, ju� by�my o tym wiedzieli. Ludzie, kt�rzy co� takiego robi�, zawsze przechwalaj� si� swoim sprytem. Niech pani s�ucha Caine'a. On wie, co jest dla pani najlepsze. - Ale skoro nie wierzy, �e naprawd� grozi mi niebezpiecze�stwo, nie b�dzie chcia� mnie broni�, prawda? - Och, b�d� ci� broni� - zapewni� j� Caine. - Tylko nie wiem przed kim. - Zanim zd��y�a co� wtr�ci�, szybko doda�: - Czy ci si� to podoba, czy nie, dop�ki nie wyzdrowiejesz, stanowisz sama dla siebie zagro�enie. Musia�bym nie mie� sumienia, �eby opu�ci� ci� w takim po�o�eniu. - I doda� z mi�ym u�miechem: - W�a�ciwie, Jad�, b�d� ci� broni� przed tob� sam�. A teraz daj mi torb�. Ponios� j�. Pr�bowa�a wzi�� torb�, zanim Caine to zrobi, ale j� , wyprzedzi�. - Na Boga, co tu masz? - spyta�. - To wa�y wi�cej ni� ja. 29 JUUE GARWOOD - Mam tu wszystko, co posiadam - odpar�a. - Je�eli dla ciebie jest za ci�ka, z przyjemno�ci� sama j� ponios�. Caine potrz�sn�� g�ow� i wzi�� Jad� za r�k�. - Chod�my. M�j pow�z czeka niedaleko st�d. Powinna� by� ju� w domu i w ��ku. Jad� gwa�townie si� zatrzyma�a. - W czyim ��ku? Caine westchn�� tak g�o�no, �e omal nie obudzi� pijak�w �pi�cych na ziemi. - We w�asnym - warkn��. - Twoja cnota jest przy mnie bezpieczna. Nie bior� do ��ka dziewic, a ju� na pewno nie chc� ciebie. Pomy�la�, �e s�ysz�c to gwa�towne zapewnienie Jad� odczuje ulg�. Oczywi�cie nie m�wi� ca�ej prawdy. Chcia� j� ca�owa� chocia�by tylko po to, by uzyska� chwil� b�ogos�awionej ciszy. - Czy to jeszcze jedna z twoich zasad? - spyta�a. - Nie sypiasz z dziewicami? Zachowa�a si� tak, jakby j� zniewa�y�. Caine nie rozumia� tej reakcji. - Tak - odpar�. - Nie bior� te� do ��ka g�upich kobiet, bo niezbyt mi si� podobaj�, wi�c, skarbie, jeste� ze mn� bezpieczna. - Wypowiadaj�c t� bezczeln� uwag� o�mieli� si� u�miechn��. - Chyba zaczynam ci� nienawidzi� - mrukn�a. - Ty te� jeste� ze mn� bezpieczny. Nigdy nie pozwoli�abym ci si� dotkn��. - Doskonale. - Tak, doskonale - zgodzi�a si�, pragn�c za wszelk� cen� mie� ostatnie s�owo. - Je�eli nie przestaniesz mnie ci�gn��, b�d� tak d�ugo krzycza�a twoje imi�. Poganinie, a� zjawi si� policja. - Nie jestem Poganinem. - Co? 30 SZMARAGD Zachwia�a si� na nogach. Caine chwyci� j�. by nie upad�a. - Powiedzia�em, �e nie jestem Poganinem. - Wi�c kim, do diab�a, jeste�? Doszli do powozu, ale Jad� nie zgodzi�a si� wsi��� zanim nie odpowiedzia� na jej pytanie. Odpycha�a r�ce Caine'a, kt�ry pr�bowa� jej pom�c przy wsiadaniu. Caine musia� si� podda�. Rzuci� torb� stangretowi i odwr�ci� si� do Jad�. - Naprawd� nazywam si� Caine. Jestem markizem Caine-wood. Wsi�dziesz teraz? To nie jest ani miejsce, ani czas na d�ugie dyskusje. Po drodze wszystko ci powiem. - Obiecujesz? - Obiecuj� - niemal warkn��. Jad� z�o�y�a r�ce na piersi. Nie wierzy�a mu. - Caine, powiniene� si� wstydzi�. Ca�y czas udawa�e�, �e jeste� szlachetnym piratem... - Jad�, wiele mo�na powiedzie� o tym �ajdaku, ale na pewno nie to, �e jest szlachetny. - Sk�d mo�esz wiedzie�, jaki on jest? - spyta�a. - Jestem pewna, �e nigdy go nie spotka�e�. Je�eli twoje w�asne �ycie jest tak nieudane, �e musisz udawa�... Jego spojrzenie by�o twarde jak u�cisk, kt�ry czu�a na ramieniu. Przerwa�a w p� zdania. Patrzy�a, jak wyrywa r�� z klapy surduta i rzucaj� na ziemi�. Potem z irytacj� podni�s� Jad� i prawie wrzuci� do powozu. Pow�z ruszy�. By�o w nim tak ciemno, �e Jad� nie mog�a widzie� gro�nej miny Caine'a. Odczu�a prawdziw� ulg�. A on nie widzia�, �e Jad� si� u�miecha. Przez chwil� jechali w milczeniu. Jad� wykorzysta�a ten czas, by odzyska� spok�j; Caine - na zd�awienie z�o�ci. - Dlaczego udawa�e�, �e jeste� Poganinem? - By go z�owi�. - Ale dlaczego? - Potem - warkn��. - Potem ci wszystko opowiem, dobrze? 31 JULIE GARWOOD Mia� nadziej�, �e ostry ton, jakim to powiedzia�, zniech�ci j� do stawiania kolejnych pyta�. Myli� si�. - Z�o�cisz si�, bo przeze mnie musia�e� zrezygnowa� z polowania, prawda? Westchn�� zniecierpliwiony. - Nie zrezygnowa�em. Do tej pory mi si� nie uda�o, ale gdy rozwi��emy twoje problemy, wr�c� do mojego polowania. Nie martw si�. Jad�, bo ja si� nie poszkapi�. Nie martwi�a si�, ale nie mog�a mu tego powiedzie�. Caine wcale si� nie poszkapi�. Przychodzi� do tawerny, by wyci�gn�� Poganina z jego kryj�wki. I w�a�nie to osi�gn��. A ona te� wype�ni�a dobrze swoje zadanie. Brat b�dzie zadowolony. 3 P�acz stanowi� zr�czne posuni�cie, chocia� Jad� by�a r�wnie zdumiona jak Caine tym spontanicznym objawem uczu�. Nie planowa�a zastosowania tak nieuczciwego sposobu, by wyci�gn�� Caine'a z tawerny, ale gdy zobaczy�a, jak bardzo wstrz�sa nim widok kobiety we �zach, �ka�a, ile tylko mog�a, bo �zy czyni�y Caine'a bezbronnym. Sama nie wiedzia�a, �e posiada taki talent. P�acz na �yczenie wymaga� koncentracji, ale szybko si� tego nauczy�a. Teraz, gdyby si� postara�a, potrafi�aby chyba wybuchn�� p�aczem, zanim jeszcze m�czyzna zd��y�by zdj�� kapelusz. I wcale si� nie wstydzi�a swojego zachowania. Rozpaczliwe chwile wymagaj� rozpaczliwych �rodk�w, przynajmniej tak mawia� Czarny Harry. Gdyby widzia�, jak Jad� daje sobie rad�, jej przyszywany wujek szczerze by si� u�mia�. Przez wszystkie lata, kt�re z nim sp�dzi�a, nie widzia� jej p�acz�cej ani razu; nie p�aka�a nawet wtedy, gdy jego wr�g, McKindry, potraktowa� jej grzbiet batem. Uderzenie pali�o jak ogie�, ale nawet nie pisn�a. Zreszt� McKindry zd��y� smagn�� j� tylko raz, zanim Harry wrzuci� go do morza. Wujek by� tak rozgniewany, �e skoczy� przez reling do wody, by sko�czy� 33 JUUE GARWOOD z facetem. Jednak McKindry by� o wiele lepszym p�ywakiem i ostatnio widziano, jak p�yn�� w kierunku Francji. Oczywi�cie gdyby Czarny Harry wiedzia�, co Jad� teraz zamierza, wpad�by w r�wnie wielk� z�o��, jak wtedy, gdy zaatakowa� j� McKindry. Zdar�by z niej sk�r�. Ale nie mog�a mu wyjawi� swojego planu. Nie mia�a do�� czasu, by pop�yn�� na ich wysp� i poinformowa� wujka o swojej decyzji. A czas okaza� si� spraw� zasadnicz�, bo stawk� by�o �ycie Caine'a. Jade wiedzia�a wszystko o markizie Cainewoodzie. By� zimnym, bezceremonialnym, lubie�nym m�czyzn�, ale jednocze�nie by� cz�owiekiem honoru. Przeczyta�a jego dossier od pierwszej do ostatniej strony i zapami�ta�a ka�de s�owo. Mia�a wyj�tkowy dar zapami�tywania wszystkiego, co cho�by raz przeczyta�a. By�a to dziwna w�a�ciwo��, ale musia�a przyzna�, �e w wielu sytuacjach bardzo przydatna. Dostanie si� do akt Caine'a w Departamencie Wojny by�o zadaniem trudnym, lecz nie niemo�liwym do wykonania. Oczywi�cie dokumenty starannie opiecz�towano i zamkni�to pod kluczem. Jednak Jad� szczyci�a si� tym, �e potrafi otworzy� ka�dy zamek. Przeczyta�a dossier Caine'a za trzeci� pr�b� wej�cia do tajnego archiwum. W dokumentach niestety nie odnotowano, �e Caine jest tak przystojny. S�owo �bezwzgl�dny" znajdowa�o si� niemal na ka�dej stronie, ale ani razu nie napisano s��w �bez trudu wymusza spe�nienie swojej woh" albo ,jest poci�gaj�cy fizycznie". Akta nie m�wi�y r�wnie� o tym, �e jest tak pot�nym m�czyzn�. Jad� pami�ta�a, jak nieswojo si� poczu�a widz�c jego kryptonim. Nazwano go �owc�. Po przeczytaniu ca�ego dossier zrozumia�a, dlaczego dano mu ten pseudonim. Caine nigdy si� nie poddawa�. W pewnej sytuacji, gdy wszystko by�o przeciw niemu, nadal tropi� wroga z cierpliwo�ci� i wytrwa�o�ci� staro�ytnego wojownika. I w ko�cu dopi�� swego. Caine zrezygnowa� z pracy w dniu. w kt�rym poinfor- 34 SZMARAGD mowano go o �mierci jego brata Colina. Zgodnie z ostatnim wpisem dokonanym przez jego prowadz�cego, cz�owieka nazwiskiem Michael Richards, ta rezygnacja uzyska�a ca�kowit� aprobat� ojca Caine'a. Ksi��� Williamshire po�wi�ci� ju� krajowi jednego syna i nie chcia� traci� drugiego. Richards zapisa�, �e a� do tamtego dnia Caine nie wiedzia�, i� jego m�odszy brat r�wnie� pracuje dla rz�du. Colin i Caine mieli liczne rodze�stwo, w sumie by�o ich sze�cioro: dw�ch braci i cztery siostry. Caine by� najstarszy. Ca�a rodzina by�a bardzo z�yta i wszyscy sobie nawzajem pomagali. W dossier Caine'a powtarza�o si� stwierdzenie, �e jest z natury opieku�czy. Jad� nie wiedzia�a, czy on to traktuje jako wad� czy zalet�, ale wykorzysta�a t� jego cech� do swoich cel�w. Oczywi�cie by�a gotowa polubi� Caine'a. W ko�cu by� bratem Colina, kt�rego zacz�a uwielbia� w chwili, gdy wy�owi�a go z oceanu, a on b�aga�, by najpierw ratowa�a w�asnego brata. Tak, ch�tnie polubi�aby Caine'a, ale nie by�a przygotowana na to, �e b�dzie j� a� tak poci�ga� fizycznie. Dozna�a tego uczucia po raz pierwszy w �yciu i bardzo j� to zmartwi�o, bo wiedzia�a, �e gdyby da�a mu do tego sposobno��, m�g�by nad ni� zapanowa�. Musia�a si� broni�. Udawa�a, �e jest tak� kobiet�, jakich on nie znosi. Gdy nie p�aka�a jak dziecko, stara�a si� pami�ta� o tym, by si� uskar�a�. Przecie� wi�kszo�� m�czyzn nie cierpi lamentuj�cych kobiet, a przynajmniej Jad� mia�a nadziej�, �e Caine ich nie znosi. Okoliczno�ci zmusi�y j� do tego, by by�a blisko Caine'a przez nast�pne dwa tygodnie, ale potem wszystko si� sko�czy. Ona wr�ci do w�asnego �ycia, a on prawdopodobnie zn�w po�wi�ci si� pogoni za kobietami. Najwa�niejsz� spraw� by�o przekonanie Caine'a, �e musi si� ni� opiekowa�. Tylko w ten spos�b mog�a zapewni� mu bezpiecze�stwo. Jego pogl�dy na temat ni�szo�ci kobiet, bez w�tpienia umocnione faktem, �e musia� dba� o cztery m�odsze 35 JUUE GARWOOD siostry, u�atwi� jej zadanie. Jednak Caine by� r�wnie� bardzo spostrzegawczy. Do�wiadczenie zdobyte w dawnej pracy wyostrzy�o jego instynkt drapie�cy. Z tego powodu Jad� rozkaza�a swoim ludziom, by czekali na ni� w wiejskiej posiad�o�ci Caine'a. Mieli ukry� si� w lesie otaczaj�cym jego dom i gdy przyb�dzie tam z Caine'em, pilnowa� ty��w. Oczywi�cie sednem sprawy by�y listy. Jad� nie mog�a sobie darowa�, �e je przeczyta�a. Jednak co si� sta�o, to si� nie odstanie, wi�c u�alanie si� nad sob� nie tylko w niczym jej nie pomo�e, ale by�oby marnowaniem si�, a Jad� nigdy niczego nie marnowa�a. Pokazuj�c Nathanowi listy ich ojca, sama dopu�ci�a do powstania tego galimatiasu. Wobec tego sama musi teraz wszystko naprawi�. Jad� stara�a si� odsun�� swoje zmartwienia na bok. Ju� da�a Caine'owi troch� czasu na rozmy�lania. Dalsze milczenie mog�oby jej zaszkodzi�. Musia�a pilnowa�, by Caine ci�gle by� zaskoczony jej post�powaniem i aby by�... zaj�ty. - Caine? Czy ty... - Cicho, skarbie - nakaza� Caine. - S�yszysz? - Ten dziwny pisk? W�a�nie chcia�am ci na niego zwr�ci� uwag�. - To raczej odg�os tarcia... Miller! - Caine wychyli� si� przez okienko. - Zatrzymaj pow�z. Pow�z zatrzyma� si� gwa�townie w chwili, gdy p�ka�o tylne ko�o. Jad� spad�aby na pod�og�, ale Caine w ostatniej chwili chwyci� j� w ramiona. Przez d�ug� chwil� przyc