2526
Szczegóły |
Tytuł |
2526 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2526 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2526 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2526 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
FRANK HERBERT
OCZY HEISENBERGA
SCAN-DAL
Rozdzia� l
"Po co zaprogramowali ten deszcz na dzisiejszy ranek?" - my�la� doktor Thei Srengaard. Deszcz zawsze denerwuje rodzic�w..."
Podmuch ch�odnego i wilgotnego powietrza otworzy� szerzej okno znajduj�ce si� za jego biurkiem. Wsta�, aby je przymkn��, lecz zaraz uzna�, i� zbytni spok�j jeszcze bardziej zaniepokoi�by Durant�w - rodzic�w, kt�rych mia� przyj�� dzi� rano.
Zbli�y� si� do okna i zacz�� obserwowa� g�sty t�um przechodni�w. Ekipy dzienne w�a�nie wyrusza�y do pracy w megalopolii, nocne za� wraca�y na dobrze zas�u�ony odpoczynek. Ta faluj�ca, wielog�owa Masa emanowa�a si�� i pot�g�. Jednak wi�kszo�� tych ludzi, Srengaard to wiedzia�, by�a Ster... By�a bezp�odna, arcysterylna. Pod��ali we wszystkich kierunkach - ponumerowani, lecz niezliczalni.
Zostawi� interkom w poczekalni w��czony, tak wi�c s�ysza� jak piel�gniarka - panna Wilson - wystawia na pr�b� cierpliwo�� Durantj�w, zasypuj�c ich pytaniami i formularzami. Rutyna. Takie by�y polecenia. Wszystko mia�o wygl�da� normalnie. Durantowie, podobnie jak wszyscy, kt�rzy mieli szcz�cie i zostali wytypowani na rodzic�w, musieli pozosta� nie�wiadomi prawdy. Doktor porzuci� swoje my�li. Poczucie winy by�o zakazane dla cz�onk�w grona lekarskiego, bowiem prowadzi�o do zdrady, kt�rej konsekwencje by�y nieprzyjemne. Nadludzie byli bardzo dra�liwi w sprawach programowania narodzin. Nuta krytycyzmu zawarta w tej my�li wywo�a�a kr�tkotrwa�y przestrach u Srengaarda, kt�ry prze�kn�wszy nerwowo �lin� spr�bowa� skoncentrowa� si� na ha�le
O Nadludziach, �wi�tym dla Masy: "Oni nami kieruj�, kochaj� nas i opiekuj� si� nami".
Odsun�� si� z westchnieniem od parapetu i przez szatni� wszed� do laboratorium. Zatrzyma� si� przed lustrem, aby sprawdzi� sw�j wygl�d. Mia� siwe w�osy, ciemne oczy, mocno zarysowan� szcz�k�, wysokie czo�o i orli nos. Mimo �e surowo�� jego oblicza zawsze napawa�a go dum�, umia� te� uk�ada� rysy twarzy w zale�no�ci od potrzeb. Tak wi�c, teraz z�agodzi� wyraz ust i zawar� w spojrzeniu wi�cej czu�o�ci. Tak, to w zupe�no�ci powinno odpowiada� Durantom, o ile, oczywi�cie, ich profil psychologiczny by� poprawny.
Dok�adnie w tym momencie panna Wilson wprowadzi�a Durant�w. Deszcz uderza� o szklany sufit nad ich g�owami i pogoda jakby dostosowa�a si� do pos�pnej atmosfery panuj�cej w pomieszczeniu: szk�o, stal, plasmeld, ceg�a - anonimowa doskona�o��. Pada�o na ca�ym �wiecie, a ka�dy musia� kiedy� przej�� przez pok�j taki jak ten, nawet Nadludzie... Srengaard poczu� nag�y przyp�yw antypatii.
Harrey Durant mia� wi�cej ni� metr osiemdziesi�t wzrostu, atletyczn� figur�, faliste blond w�osy, jasnoniebieskie oczy i kwadratow� twarz. Z ca�ej jego postawy promieniowa�a m�odo�� i niewinno��. Lizabeth, jego �ona, by�a bardzo podobna. R�wnie� m�oda, o tak samo jasnych w�osach i oczach. Jej t�yzna przywodzi�a na my�l Walkiri�. Na szyi, na srebrnym �a�cuszku, nosi�a jeden z tych miedzianych breloczk�w, tak popularnych w�r�d Masy, kt�ry przedstawia� Samic� Nadcz�owieka, Calapin�. Mistyczne przywi�zanie do kultu p�odno�ci, kt�ry symbolizowa�a ta ozd�bka, roz�mieszy�o lekarza, ale nie da� tego po sobie pozna�. Mimo wszystko Durantowie byli rodzicami, i to doskonale ukszta�towanymi. Stanowili �ywy dow�d zr�czno�ci chirurga, kt�ry ich stworzy�. Srengaard by� dumny z przynale�no�ci do tego zawodu. Ma�o os�b mog�o pochwali� si� przynale�no�ci� do grona in�ynier�w wewn�trzkom�rkowych, kt�rych zadaniem by�o utrzymanie r�norodno�ci gatunku wewn�trz dok�adnie okre�lonych granic.
- Panie doktorze, to Harrey i Lizabeth Durant - powiedzia�a piel�gniarka wprowadzaj�c pacjent�w, i znikn�a nie czekaj�c na podzi�kowanie. Panna Wilson ci�gle dawa�a dowody wielkiej sumienno�ci i dyskrecji.
- Jestem szcz�liwy, �e was widz� - zacz�� Srengaard. Mam nadziej�, �e piel�gniarka nie zanudzi�a was zbytnio tymi wszystkimi formularzami, lecz kiedy poprosili�cie
o obserwowanie, wiedzieli�cie bez w�tpienia co was czeka.
- Doskonale rozumiemy - odpowiedzia� Harrey, lecz pomy�la�: "Poprosili o obserwowanie, doprawdy! Czy ten stary szarlatan my�li, �e nas oszuka?"
Ciep�y i rozkazuj�cy zarazem baryton przeszkadza� lekarzowi, kt�ry poczu� narastaj�c� niech�� do tych dwojga.
- Nie chcemy panu zabra� wi�cej czasu ni� to jest konieczne - doda�a Lizabeth. �cisn�a r�k� swego m�a i u�ywaj�c ich tajnego kodu polegaj�cego na szybkiej zmianie nacisku palc�w, przekaza�a mu:
- "Przeczyta�e� jego my�li? Nie lubi nas!".
Palce Harreya odpowiedzia�y: "To jest zarozumia�y Steryl, tak dumny ze swojej pozycji, �e sta� si� p�lepy".
Ton g�osu m�odej kobiety zbulwersowa� Srengaarda. "Tutaj ja musz� kontrolowa� sytuacj�", pomy�la�. Podszed�, aby u�cisn�� im r�ce. Ich d�onie by�y wilgotne. "Zdenerwowani. Bardzo dobrze".
Ha�a�liwe sapanie pompy stoj�cej pod �cian� przywr�ci�o lekarzowi pewno�� siebie. Wystarczy byle pompa, by speszy� rodzic�w. To dobrze, �e pracowa�a tak g�o�no. Srengaard zwr�ci� si� do �r�d�a ha�asu i wskaza� na kryszta�ow� prob�wk� zawieszon� w �rodku pola si�owego, prawie w centrum laboratorium.
- Prosz�, to tutaj - powiedzia�.
Lizabeth skierowa�a wzrok na przezroczystobia�aw� zawarto�� naczy�ka i koniuszkiem j�zyka zwil�y�a wargi.
- Tam w �rodku?
- Bezpiecze�stwo zagwarantowane - zapewni� lekarz, maj�c jeszcze nadziej�, �e Duratowie wr�c� do domu, aby tam poczeka� na rozw�j wypadk�w. Harrey, patrz�c na prob�wk�, pog�aska� d�o� �ony.
- Dowiedzieli�my si�, �e wezwali�cie specjalist� - powiedzia�.
- Doktora Pottera z Centrum - odpar� Srengaard. Doktor rzuci� kr�tkie spojrzenie na d�onie Durant�w, kt�re porusza�y si� bez przerwy i zwr�ci� uwag� na tatua�e na palcach wskazuj�cych, opisuj�ce ich charakterystyk� genetyczn� i pozycj� spo�eczn�. Teraz mogli tam doda� "Z" od "zdolny do reprodukcji"; litera ta, tak po��dana, sprawi�a, i� poczu� zazdro��.
- Doktor Potter, tak oczywi�cie - mrukn�� Harrey. Za pomoc� palc�w d�oni przekaza� Lizabeth: "Zauwa�y�a� jakim tonem powiedzia� Centrum?"
- "Trudno by�oby tego nie spostrzec" - odpowiedzia�a. "Centrum" - pomy�la�a. S�owo to spowodowa�o, �e wyobrazi�a sobie Nadludzi o manierach wielkich pan�w i Cyborgi, nieuchwytnych przeciwnik�w tych pierwszych. My�li te wstrz�sn�y ni� g��boko. Dosz�a do wniosku, �e od tej pory powinna my�le� wy��cznie o swoim synku.
- Potter jest najwi�kszy, wiemy to - odpowiedzia�a. - Nie chcemy aby�cie nas wzi�li za ludzi zatrwo�onych i sentymentalnych...
- Lecz chcemy obserwowa� - doda� z naciskiem
Harrey i pomy�la�: "Ten snob zrobi�by lepiej przyznaj�c od razu, �e znamy swoje prawa".
- Rozumiem - odpowiedzia� Srengaard. "Imbecyle" - pomy�la� i m�wi� dalej tym samym monotonnym i uspokajaj�cym tonem:
- Wasz niepok�j przynosi wam zaszczyt i podziwiam go, jednak konsekwencje...
Nie doko�czy� zdania. M�g�by im przypomnie�, �e on te� posiada prawa, w my�l kt�rych m�g�by przyst�pi� do modelowania bez ich zgody i w �adnym wypadku nie mo�na na niego zrzuca� odpowiedzialno�ci za l�ki rodzic�w. Oficjalny dekret nr 10927 by� jednoznaczny: rodzice mieli prawo prosi� o obserwowanie, ale modelowanie zale�a�o tylko od chirurga. Zaplanowana przysz�o�� rasy ludzkiej wyklucza�a istnienie zniekszta�ce� genetycznych i potwor�w wszelkiego rodzaju.
Harrey przyzna� mu racj� szybkim, pe�nym respektu ruchem g�owy. W tym samym czasie �cisn�� r�k� �ony. Strz�py straszliwych historii i fragmenty oficjalnych mit�w wype�ni�y jego umys�. Na Srengaarda patrzy� przez pryzmat tych opowie�ci pomieszanych z zakazan� literatur�, kt�r� podrzuca�y rodzicom Cyborgi z Ruchu Oporu. Durant widzia� doktora przez Stedmana, Mercha, Shakespearea i Huxleya. Szczup�a wiedza Harreya wystawia�a go na pastw� przes�d�w.
Lizabeth te� by�a wstrz��ni�ta. Nie mog�a zapomnie�, �e to jej syn rozwija� si� w tej prob�wce.
- Czy jest pan pewien, �e on nie cierpi? - zapyta�a Srengaarda, aby zaspokoi� jego pr�no��.
Zupe�na ciemnota Masy, utrzymywana przez �yciow� konieczno��, by�a ju� stanowczo zbyt wielka! Srengaard zirytowa� si�. To spotkanie powinno si� sko�czy� jak najszybciej. Rzeczy, kt�re m�g�by powiedzie� tym ludziom ci�gle kolidowa�y z tymi, kt�re musia� im m�wi�.
- Zap�odnione jajo nie posiada systemu nerwowego - odpowiedzia� hamuj�c w�ciek�o��. - Fizycznie ma ono mniej ni� trzy godziny. Jego wzrost zosta� op�niony przez kontrol� oddychania. Czy on cierpi? S�owo cierpienie nie ma w tym wypadku �adnego sensu.
Terminy techniczne nic by im nie wyja�ni�y. Doktor wiedzia� o tym. Zwi�kszy�yby tylko przepa��, kt�ra dzieli�a zwyk�ych rodzic�w od in�yniera wewn�trzkom�rkowego.
- To by�o g�upie wtr�cenie - powiedzia�a Lizabeth. - On... ten organizm, jest jeszcze tak prymitywny, �e nie zas�uguje na miano cz�owieka. - Za pomoc� d�oni przekaza�a Harreyowi: "Co za dure�! Czyta si� w nim jak w ksi��ce."
Deszcz si� nasili�. Lekarz zwleka� z odpowiedzi�.
- Ach nie! To nie tak! - Srengaard pomy�la�, �e to odpowiedni moment, by da� tym idiotom lekcj� katechizmu. - Mimo, i� wasz embrion ma mniej ni� trzy godziny, zawiera ju� wszystkie enzymy, niezb�dne do doskona�ego rozwoju. Jest to organizm bardzo z�o�ony.
Harrey kontemplowa� z udanym podziwem "znakomito��" rozumiej�c� tajemnice modelowania �ycia.
Lizabeth zn�w spojrza�a na prob�wk�. Dwa dni temu wyselekcjonowane gamety jej i Harrey a zosta�y po��czone i skierowane ku wzgl�dnej mitozie. Proces da� pocz�tek zdolnemu do �ycia i reprodukcji embrionowi. Nie by�o to cz�stym zjawiskiem w �wiecie, w kt�rym tylko garstka starannie wybranych osobnik�w unika�a gazu antykoncepcyjnego i dostawa�a zezwolenie na przekazanie �ycia. W tym �wiecie tylko drobna cz�� embrion�w okazywa�a si� zdolna do �ycia.
Kiedy� uznano, �e Lizabeth nie zdo�a zrozumie� z�o�ono�ci tego procesu, wi�c ci�gle musia�a ukrywa� swoj� wiedz�. Oni - genetyczni Nadludzie z Centrum - dusili w zarodku i z ca�ym okrucie�stwem nawet najmniejsze zamachy na swe przywileje. Przekazywanie wiedzy Masie by�o najwi�ksz� zbrodni�.
- Jaki on teraz jest? - zapyta�a.
- Ma mniej ni� jedn� dziesi�t� milimetra - odpowiedzia� Srengaard, kt�rego twarz rozja�ni�a si� w u�miechu. To jest morula. W czasach prymitywnych nie sko�czy�by jeszcze podr�y do macicy. Dla nas jest to najlepszy okres do modelowania. Musimy dzia�a� przed uformowaniem trophoblastu.
Durantowie skin�li g�owami przybieraj�c nabo�ne miny. Srengaardowi poprawi� si� humor, gdy spostrzeg� ich postaw�. Zgadywa�, i� wysilaj� si� teraz, by zebra� szcz�tki informacji uzyskane podczas kr�tkiej, "og�lnomasowej" edukacji. Wed�ug archiwum ona by�a bibliotekark� w przedszkolu, on wychowawc�. Dwa zawody, kt�re nie wymaga�y prawie �adnej wiedzy.
Harrey dotkn�� ostro�nie prob�wk� i cofn�� gwa�townie r�k�. Szk�o wyda�o mu si� ciep�e i o�ywione mikroskopijnymi wibracjami. Ha�as pompy trwa� nieprzerwanie. Durant rozumia� jego znaczenie. Dzi�ki treningowi otrzymanemu w Ruchu Oporu m�g� dok�adnie zanalizowa� post�powanie Srengaarda. Harrey omi�t� wzrokiem laboratorium: p�ki �wiat�owod�w, szare meble i jaskrawe elementy robocze, sprz�ty z plasmeldu, liczne wska�niki przypominaj�ce oczy, zapach �rodk�w dezynfekuj�cych i preparat�w chemicznych. Przy urz�dzaniu tego pomieszczenia przyj�to dwa za�o�enia: ka�dy przedmiot musia� mie� praktyczne zastosowanie oraz wywo�ywa� niepok�j i respekt.
Lizabeth zwr�ci�a uwag� na element, kt�ry wydawa� si� jej najbardziej znany, czyli zlew uwie�czony dwoma b�yszcz�cymi kranami. By� wci�ni�ty pomi�dzy dwie szafki ze szk�a i szarego plasmeldu. Ten zlew zbulwersowa� j� - symbolizowa� �ciek. Tutaj wyrzucano odpady, kt�re miesza�y si� z wod� i przepada�y w miejskich �ciekach.
Ma�y przedmiot m�g� wpa�� do zlewu i znikn�� tam bezpowrotnie...
- Nikt nie przeszkodzi mi w obserwowaniu! - M�j Bo�e - pomy�la� Srengaard. Jej g�os dr�a�. To za�enowanie j� zdradzi�o, nie zgadza�o si� z pewno�ci� siebie, kt�r� si� afiszowa�a. Wymodelowanie Lizabeth by�o... udane, ale mimo wszystko chirurg zbyt zintensyfikowa� jej instynkt macierzy�ski.
- Tak samo troszczymy si� o was jak i dziecko. Wstrz�s...
- Prawo zezwala nam na obserwowanie - przerwa� mu Harrey i przekaza� Lizabeth: "Mniej wi�cej to przewidzieli�my".
Ten kretyn wie co m�wi - pomy�la� Srengaard wzdychaj�c lekko. Wed�ug statystyk tylko jedna para na sto tysi�cy nalega�a na obserwowanie, mimo bardziej lub mniej subtelnych perswazji lekarza. Ale statystyka i rzeczywisto�� to dwie r�ne sprawy. Srengaard zauwa�y� ostre spojrzenie Harreya. W modelowaniu tej cz�stki Masy po�o�ono zbytni nacisk na samczy instynkt opieku�czy. Harrey nie m�g� znie��, by jego samica si� denerwowa�a. By� to zap�adniacz pierwszej jako�ci, wzorowy m��, kt�ry nigdy nie bra� udzia�u w orgiach Steryli.
- Prawo - powiedzia� Srengaard - wymaga, abym ostrzeg� rodzic�w przed ryzykiem szoku. Nie mia�em wcale zamiaru przeszkadza� wam w obserwowaniu.
- Zrobimy to - upar�a si� Lizabeth.
Harrey podziwia� jej odwag�. Doskonale gra�a swoj� rol�! Dosz�a do takiej perfekcji, �e w jej g�osie zabrzmia�a nawet nuta zawahania.
- Nie mog�abym znie�� oczekiwania w niewiedzy - ci�gn�a dalej jego �ona.
Srengaard zastanawia� si�, czy powinien wywrze� na nich presj� rzucaj�c na szal� ca�y sw�j autorytet, ale rzut oka na zaci�t� twarz Harreya i b�yszcz�ce oczy Lizabeth wstrzyma�y go. B�d� obserwowa�.
- Bardzo dobrze - powiedzia� znowu wzdychaj�c.
- Czy b�dziemy obserwowa� tutaj? - zapyta� Harrey.
- Oczywi�cie �e nie! - Srengaard poczu� si� obra�ony. Co za banda prymityw�w! Po chwili och�on�� troch�. Mimo wszystko taka ignorancja wynika�a ze starannie strze�onej tajemnicy modelowania genetycznego.
- Damy wam pok�j - rozpocz�� spokojniejszym tonem - po��czony audiowizualnie z tym laboratorium. Piel�gniarka was zaprowadzi.
Panna Wilson da�a nowy dow�d swej kompetencji, ukazuj�c si� w drzwiach w�a�nie w tej chwili. A wi�c pods�uchiwa�a... Dobra piel�gniarka nic nie pozostawia przypadkowi.
- Czy tutaj widzieli�my ju� wszystko? - spyta�a Lizabeth.
Lekarz zauwa�y� b�agalny ton jej g�osu i to, �e unika�a patrzenia na prob�wk�. Ca�a ukrywana dot�d niech�� zabrzmia�a teraz w jego g�osie:
- A co innego chcia�aby pani zobaczy�? - burkn�� - Nie spodziewa�a si� pani chyba, �e zobaczy morul�?
Harrey wzi�� swoj� �on� pod r�k�.
- Dzi�kuj�, panie doktorze.
- I ja dzi�kuj� - doda�a Lizabeth. Za pokazanie nam... tego pokoju. Fakt, i� jeste�my gotowi na wszystkie ewentualno�ci, bardzo podnosi na duchu - jej wzrok pad� na zlewozmywak.
- Ca�a przyjemno�� po mojej stronie - Srengaard nie zauwa�y� zawartego w jej wypowiedzi szyderstwa. - Piel�gniarka da wam list� imion, aby�cie mogli wybra� kt�re� dla waszego syna, chyba �e ju� to zrobili�cie. Odwr�ci� si� do panny Wilson:
- Prosz� zaprowadzi� pa�stwa Durant�w do salonu nr 5.
- Prosz� za mn� - powiedzia�a piel�gniarka g�osem manifestuj�cym ca�emu �wiatu przepracowanie i odpowiedzialno�� jej funkcji.
Po wyj�ciu Durant�w lekarz popatrzy� na prob�wk�. Tyle by�o do zrobienia! Potter, specjalista z Centrum, mia� przyby� mniej wi�cej za godzin�. Nie b�dzie mu odpowiada�o to, co si� tu dzieje. Lekarze nie rozumiej� Masy. Przygotowanie psychiczne rodzic�w zajmowa�o mn�stwo cennego czasu i komplikowa�o �ycie S�u�bie Bezpiecze�stwa. Srengaard przypomnia� sobie pi�� instrukcji "Do zniszczenia po przeczytaniu", kt�re otrzyma� w ubieg�ym miesi�cu od Maxa Allogooda, szefa SB w Centrum. To by�o niepokoj�ce; podobno jakie� nowe niebezpiecze�stwo zmobilizowa�o SB.
Mimo wszystko Centrum nalega�o, aby prowadzi� rozmowy z rodzicami. Srengaard domy�la� si�, �e Nadludzie mieli wa�ne powody by tak post�powa�. Nigdy nie pozostawiali nic przypadkowi. Czasami on sam mia� wra�enie, �e jest sierot� bez przodk�w i przesz�o�ci. Pozbywa� si� tej depresji powtarzaj�c sobie has�o: "Oni nami kieruj�, kochaj� nas, opiekuj� si� nami". "Oni" trzymali �wiat w swoich r�kach i dok�adnie zaplanowali przysz�o��: miejsce dla ka�dego cz�owieka, ka�dy cz�owiek na swoim miejscu. Czasowo porzucono niekt�re z najstarszych marze� ludzko�ci, takie jak; podb�j kosmosu, wydobycie surowc�w z dna morza, czy roztrzygni�cia dysput filozoficznych. By�y pilniejsze sprawy. Kolej na reszt� przyjdzie, gdy do ko�ca opanuje si� technik� manipulacji genetycznych.
Na razie nie brakowa�o pracy dla in�ynier�w wewn�trzkom�rkowych. Trzeba by�o utrzyma� liczb� robotnik�w, zahamowa� wszelkie dewiacje i utrzyma� pul� genetyczn�, z kt�rej pochodzili sami Nadludzie. Srengaard ustawi� mikroskop elektronowy na prob�wk� Durant�w i ustawi� go na minimalne powi�kszenie, �eby zmniejszy� interferencje Heisenberga. Dodatkowe sprawdzenie nie zaszkodzi nikomu: przy odrobinie szcz�cia by� mo�e uda si� zlokalizowa� kom�rk�-matk�, co u�atwi zadanie Potterowi. Lecz pochylaj�c si� nad mikroskopem, Srengaard wiedzia�, �e usprawiedliwia si� przed samym sob�. Po prostu nie m�g� si� oprze� pokusie spojrzenia na t� morul�, z kt�rej mia� si� n a md/i � Nadcz�owiek. Cuda by�y tak rzadkie...
W��czy� aparat. W ma�ym powi�kszeniu wydawa�o si�, i� morula trwa w zupe�nym bezruchu. Zast�j zahamowa� wszelkie pulsacje. Mimo tego u�pienia wygl�da�a bardzo dobrze. Nie zachowa� si� �aden �lad bitwy, kt�ra mia�a w niej miejsce.
Srengaard przygotowa� si� do zwi�kszenia powi�kszenia, lecz powstrzyma� sw�j ruch. Zbyt wielkie powi�kszenie nios�o fiyzyjco, lecz Potter na pewno b�dzie umia� zapobiec skutkom interferencji. Dlatego nie opar� si� pokusie.
Podwoi� powi�kszenie, po czym zrobi� to jeszcze raz. Powi�kszenie usun�o wra�enie zastoju. Ruchy sta�y si� widoczne. B�yski podobne do spadaj�cych gwiazd zamigota�y za powierzchni ekranu. Na tym tle ukaza�a si� potr�jna spirala nukleotyd�w - to ona spowodowa�a i� wezwa� Pottera. Prawie Nadcz�owiek. Prawie gotowe dzie�o, r�wnowaga formy i tre�ci, kt�ra dzi�ki dok�adnie obliczonej porcji enzym�w mog�a zapewni� nie�miertelno��.
Srengaard poczu� si� nagle sfrustrowany. Jego w�asny zestaw enzym�w, mimo i� utrzymywa� go przy �yciu, musia� w ko�cu doprowadzi� do �mierci. Taki by� los wszystkich ludzi. Mieli nadziej� osi�gn�� wiek dwustu lat, czasami nieco wi�cej, jednak na koniec r�wnowaga przemiany przerywa�a si� u wszystkich opr�cz Nadludzi. Oni byli doskonali, ograniczeni jedynie przez bezp�odno��. Lecz by� to los wsp�lny tak wielkiej liczbie ludzi, �e w niczym nie umniejsza� znaczenia ich nie�miertelno�ci.
W�asna bezp�odno�� dawa�a Srengaardowi wra�enie wsp�lnoty z Nadlud�mi, kt�rzy pewnego dnia rozwi��� r�wnie� i ten problem. Skoncentrowa� si� na moruli. W tym stadium powi�kszenia zawiesina kwas�w aminowych zawieraj�cych siark� sta�a si� widoczna.
Zawiesina dr�a�a poruszana ma�ymi wstrz�sami. Srengaard zauwa�y� ze zdziwieniem isoralthin�, wska�nik genetyczny myxoedemu, symptom mo�liwej wadliwo�ci systemu Thyrodien. Wada niepokoj�ca w organizmie bliskim doskona�o�ci. Koniecznie trzeba o tym powiedzie� Potterowi!
Zmniejszy� powi�kszenie, by obejrze� struktur� mitochondri�w oraz zgi�cia b�ony wewn�trznej. Potem przeszed� do b�ony zewn�trznej i zatrzyma� si� na warstwie hydrofilowej. Tak, mo�na jeszcze doprowadzi� do r�wnowagi isoralthiny! Nadzieja osi�gni�cia perfekcji nie by�a stracona.
Wtem wszystko w polu widzenia mikroskopu zadygota�o.
- M�j Bo�e, nie! - Srengaard skamienia� na widok fenomenu, kt�ry mia� miejsce tylko osiem razy w historii manipulacji genetycznych.
Niewyra�na smuga zawiesiny podp�yn�a z lewej strony do struktury kom�rkowej. Owin�a si� wok� zwoj�w helisy Alfa, osi�gn�a granic� �a�cucha polipeptyd�w i znikn�a.
Na miejscu smugi by�y teraz nowe struktury, kt�re mierzy�y oko�o czterech angstrem�w �rednicy i tysi�ca d�ugo�ci. By�a to protamina spermatyczna bogata w arginin�. Wok� niej cytoplazmatyczne fabryki proteiny zmodyfikowa�y si�, walcz�c przeciw zastojowi. Srengaard rozpozna� fenomen dzi�ki opisowi klinicznemu o�miu poprzednich przypadk�w. System replikacji DNA skomplikowa� si� i zwi�kszy� sw� wytrzyma�o��. Tym samym zadanie lekarza sta�o si� trudniejsze.
Potter b�dzie w�ciek�y - pomy�la� Srengaard.
Zgasi� mikroskop, wyprostowa� si�, wytar� wilgotne r�ce, po czym spojrza� na zegar. Min�o mniej ni� dwie minuty. Durantowie nie dotarli nawet do salonu. A mimo to, podczas tych dw�ch minut jaka� si�a, jaka� enegria z zewn�trz, spowodowa�a we wn�trzu embriona ogromne zmiany.
Czy to w�a�nie niepokoi SB i Nadludzi? - zastanowi� si�.
S�ysza� jak m�wiono o tym zjawisku, czyta� raporty, lecz nie my�la�, �e zobaczy to kiedykolwiek na w�asne oczy.
By�o to jakby zorganizowane... Potrz�sn�� g�ow�. Nie, to nie mog�o by� zamierzone, to by� po prostu przypadek i nic ponadto.
Lecz wspomnienie tego, co widzia�, prze�ladowa�o go. W por�wnaniu z tym - pomy�la� - moje wysi�ki wydaj� si� �mieszne. Trzeba b�dzie powiedzie� o tym Potterowi. On powinien wyprostowa� ten wygi�ty �a�cuch... Je�eli oczywi�cie jest to jeszcze mo�liwe, po tym kiedy sta� si� tak wytrzyma�y.
Srengaard poczu� si� nieswojo. Nie by� przekonany, �e to wypadek. Sprawdzi� wszystko od pocz�tku. Analizator pod��czony do komputera wskazywa� du�� ilo�� cyto-chromu b5 oraz hemoproteine 0-450.
Doktor odwr�ci� si� od monitora, a nat�pnie sprawdzi� dzia�anie skalpela mikromechanicznego, licznik�w zainstalowanych obok prob�wki i wydruku z opisem przebiegu zastoju.
Wszystko by�o w porz�dku. Tym lepiej. Embrion Durant�w, wyposa�ony w nadzwyczajny potencja�, by� teraz genetyczn� niewiadom�. Mo�e Potterowi uda si� to, wobec czego inni byli bezradni.
Rozdzia� 2
Przybywszy do szpitala, doktor Wies�aw Potter zatrzyma� si� w portierni. Mimo i� d�uga podr� kolej� pneumatyczn� z Centrum do Seatac Megalopolis zm�czy�a go troch�, z zapa�em opowiedzia� dy�urnej piel�gniarce spro�n� historyjk� na temat reprodukcji prymitywnej. Ta zarumieni�a si�, po czym wysz�a poszuka� ostatniego raportu Srengaarda o embrionie Durant�w. Wr�ciwszy, po�o�y�a go na stole zerkaj�c na Pottera. Ten rzuci� okiem na raport, a nast�pnie spojrza� piel�gniarce prosto w oczy.
"Czy to mo�liwe?" - zapyta� sam siebie. "Ale� nie, ona jest za stara! Nie by�aby nawet dobra w ��ku". Poza tym Nadludzie nie daliby nam pozwolenia na reprodukcj�. Jestem Zeekiem J4111118ZK. Gen Zeek by� modny dawno temu, pod koniec lat dziewi��dziesi�tych w regionie megalopolii Timbuktu.
Z tego genu pochodzi�y osobniki o jasnej cerze, czarnych w�osach, br�zowych i ciep�ych oczach, okr�g�ej twarzy oraz t�giej budowie cia�a.
"Zeek Wies�aw Potter. Nigdy nie wyprodukowa� samca, ani samicy Nadcz�owieka, ani nawet systemu gamet zdolneeo do �vcia..."
Potter wiele lat temu zrezygnowa� z tych marze�. Tak, jak inni g�osowa� za przerwaniem serii Zeek�w. Pomy�la� o Nadludziach, z kt�rymi mia� do czynienia i kt�rzy nim pogardzali. Jednak ich �miechy ju� dawno przesta�y go denerwowa�.
- Durantowie, kt�rych embrionem zajm� si� dzisiaj - powiedzia� z u�miechem do piel�gniarki - s� moim dzie�em. To ja wymodelowa�em ich obydwoje. To mnie nie odm�adza.
- Ale� panie doktorze, jest pan jeszcze w kwiecie wieku. Nie dano by panu nawet stu lat.
- Tak, ale moje bachory przynosz� mi embriona i... - wzruszy� ramionami.
- Pan im to powie, �e ich pan wymodelowa�, obydwoje?
- Z pewno�ci� nawet si� z nimi nie zobacz�. Wie pani dobrze, jak si� to wszystko odbywa. Poza tym, czasami ludzie s� zadowoleni ze swojego modela�u, a czasami chcieliby wi�cej tego, lub mniej tamtego. Krytykuj� chirurga. Nic nie rozumiej�, bo s� nie�wiadomi problem�w, kt�re powstaj� w sali modelowania.
- Durantowie wydaj� si� by� niemal idealni. Normalni, szcz�liwi. Mo�e troch� za bardzo przej�ci swoim synem, by� mo�e, ale...
- Nale�� do jednego z najbardziej udanych typ�w genetycznych. Oto dow�d: wyprodukowali embrion zdolny do �ycia!
- Mo�e pan by� z nich dumny. W mojej rodzinie by�o tylko 15 embrion�w na 190 pr�b.
Z�o�y� usta w grymasie wsp�czucia, zastanawiaj�c si� dlaczego zawsze daje si� wci�gn�� w rozmowy z tym rodzajem kobiet, zw�aszcza z piel�gniarkami. Dzia�o si� tak dlatego, �e ci�gle istnia�a nadzieja. Nadzieja ta by�a powodem wielu jego idiotycznych posuni��. Spotyka� si� z szarlatanami zw�cymi si� lekarzami zap�adniaczami, interesowa� si� eliksirami "prawdziwej p�odno�ci". To on wpad� na pomys� rozpocz�cia masowej produkcji podobizn Calapiny - - Samicy Nadcz�owieka, by fa�szywie uwa�ano, i� stworzy�a ona embrion zdolny do �ycia. To dzi�ki niemu pos�gi bogini p�odno�ci mia�y stopy wytarte poca�unkami.
Grymas wsp�czucia przemieni� si� w cyniczny u�miech. "Nadzieja!... gdyby tylko wiedzieli..."
- Czy powiedziano panu, �e Durantowie zdecydowali si� obserwowa�? - spyta�a piel�gniarka.
Podni�s� szybko g�ow� i spojrza� na ni� z os�upieniem.
- W szpitalu m�wi si� tylko o tym. SB zosta�a powiadomiona. Sprawdzono ich. Teraz s� w salonie numer 5. W�a�nie po��czono ich z laboratorium.
- Czy w tej ruderze ju� nie mo�na nic zrobi� w spokoju? - rykn�� z furi�.
- Ale� panie doktorze! - piel�gniarka znowu zmieni�a si� w dy�urnego tyrana. - Nie trzeba traci� zimnej krwi. Durantowie maj� do tego prawo. Mamy zwi�zane r�ce, wie pan o tym.
- G�wniane prawo - mrukn��, lecz jego z�o�� ju� znikn�a. Prawo... - zastanowi� si�. Jeszcze jeden element tej cholernej maskarady! Ale prawo by�o niezb�dne, musia� to przyzna�. Bez dekretu 10927 na pewno zadawano by liczne �enuj�ce pytania. Srengaard zrobi� na pewno wszystko co m�g�, aby wyperswadowa� im ten pomys�.
Potter smutno u�miechn�� si�.
- Przykro mi, �e nie wytrzyma�em. Mia�em ci�ki tydzie�...
- Czy chce pan zapozna� si� z reszt� raport�w? Przyjazna atmosfera pogaduszki mi�dzy nim a piel�gniark� znikn�a. Zauwa�y� to.
- Nie, dzi�kuj�. Wzi�� akta Durant�w i ruszy� do biura Srengaarda. Taki by� jego los... Dw�jka obserwator�w!
Czyli wi�cej pracy. Nie wystarczy�o im obejrzenie post factum ta�my z nagranym modelowaniem. Nie! Musieli by� na miejscu. Znaczy�o to, �e wcale nie byli tacy niewinni, na jakich wygl�dali. Agenci S�u�by Bezpiecze�stwa schrzanili swoj� robot�. Ju� od dawna ludzie nie nalegali, �eby obserwowa�. Pozbawiono ich tej ch�ci. Durantowie musieli by� w tym zakresie b��dnie wymodelowani.
Ale, przypomnia� sobie Potter: "to ja sam ich modelowa�em. A wi�c nie pope�ni�em pomy�ki".
Przed biurem spotka� Srengaarda, kt�ry mu kr�tko stre�ci� sytuacj�, po czym zacz�� m�wi� co� na temat S�u�by Bezpiecze�stwa.
- Do diab�a z lokalnymi agentami SB! - krzykn�� Potter. Otrzymali�my nowe instrukcje. W takich przypadkach musimy uprzedzi� SB z Centrum.
Weszli do biura. W�a�ciwie by� to pokoik naro�ny z widokiem na wisz�cy ogr�d i taras z plasmeldu. Z tego materia�u by�y zbudowane wszystkie domy i urz�dzenia na tym najlepszym ze �wiat�w. Wszystko opr�cz ludzi.
- S�u�b� Specjaln� z Centrum? - upewni� si� Srengaard.
- Dok�adnie tak - odpowiedzia� Potter siadaj�c w fotelu swojego kolegi. Po�o�y� nogi na biurku i wystuka� numer telefoniczny SB, po czym poda� sw�j kod identyfikacyjny.
Srengaard sta� naprzeciwko, przy rogu biurka. By� zarazem w�ciek�y i przestraszony.
- Powtarzam panu, �e ich sprawdzili�my - zacz�� nerwowo. - Nie znale�li�my nic nadzwyczajnego na ich temat. Wydaj� si� by� zupe�nie normalni.
- Ale nalegaj�, �eby obserwowa�! - Potter potrz�sn�� wideofonem. - Co robi� ci imbecyle?!!
- Ale prawo... - ci�gn�� Srengaard. - Wypchaj si� pan swoim prawem. Wie pan r�wnie dobrze jak ja, �e w takim wypadku mogliby�my ocenzurowa� obraz za pomoc� komputera, kt�ry przepu�ci�by tylko to, co chcemy, �eby zobaczyli. Nigdy si� pan nie zastanawia�, dlaczego tego nie robimy?
- Dlaczego... oni. - Srengaard potrz�sn�� g�ow�. To pytanie by�o dla niego zbyt zaskakuj�ce. - W�a�ciwie dlaczego? Wed�ug statystyk pewna liczba rodzic�w nalega by obserwowa� i...
- Pr�bowali�my - odpowiedzia� Potter. - Ale rodzice zorientowali si�, �e co� jest nie tak.
- Jak?
- Nie wiemy.
- Nie zapytali�cie ich o to?
- Pope�nili samob�jstwo.
- Samob�jstwo? Jak?
- Nie wiemy.
Srengaard poczu�, �e ma sucho w gardle i bezskutecznie spr�bowa� prze�kn�� �lin�. Zacz�� wyobra�a� sobie zamieszanie, kt�re panowa�o w S�u�bie Bezpiecze�stwa.
- Ale statystyki...
- G�upoty!
W g�o�niku rozleg� si� m�ski g�os:
- Z kim pan rozmawia? Potter spojrza� na ekran.
- M�wi�em do doktora Srengaarda. Chodzi o embrion zdolny do �ycia, z powodu kt�rego mnie wezwa�.
- Czy aby naprawd� "zdolny"?
- Tak, i z pewnym potencja�em na dodatek. Ale rodzice uparli si�, �eby obserwowa�...
Wysy�am do was ekip�, kt�ra przyb�dzie za 10 minut - przerwa� g�os. S� we Friscopolis. Nie powinni si� sp�ni�.
Srengaard wytar� spocone d�onie o fartuch. Nie widzia�
ekranu, ale g�os by� podobny do Maxa Allgooda, g��wnego szefa SB.
- Zaczekamy z rozpocz�ciem modelowania na waszych ludzi - o�wiadczy� Potter. - Wy�l� panu raporty. Powinny dotrze� za kilka minut. Jest jeszcze co�...
- Czy ten embrion jest taki, jak nam powiedziano? - zapyta� g�os.
- Ukryty myxoedem, mo�liwa wada jednej kom�rki, ale...
- O.K., skontaktuj� si� z panem po zapoznaniu si� z...
- Do diab�a, czy przestanie mi pan nareszcie przerywa�! Jest co� wa�niejszego od rodzic�w i wad - przelotnie spojrza� na Srengaarda -- doktor Srengaard twierdzi, �e widzia� "zewn�trzne" uzupe�nienie braku argininy.
Da�o si� s�ysze� przeci�g�y gwizd, po kt�rym nast�pi�o pytanie:
- Mo�na mu wierzy�?
- Na 100 procent.
- Czy to by� ten sam proces co w o�miu pozosta�ych przypadkach?
Potter zn�w spojrza� na Srengaarda, kt�ry przytakn��.
- On m�wi, �e tak.
- IM si� to nie spodoba.
- Czy Srengaard domy�la si�, co mo�e dalej nast�pi�? Srengaard pokr�ci� g�ow�.
- Nie - odpowiedzia� Potter.
- Ca�kiem mo�liwe, �e pozostanie to bez konsekwencji - skomentowa� g�os. W systemie o wzrastaj�cym deterrninizmie...
- Tak - za�mia� si� Potter, w systemie o wzrastaj�cym determinizmie napotykamy na coraz silniejszy indeterminizm. R�wnie dobrze mo�na twierdzi�, �e gdy niemowlakowi rosn� z�by...
- No c�, oni tak my�l�. ONI! - Tym gorzej. S�dz�, i� natura nie lubi, aby ingerowano w jej dzie�o.
Potter ci�gle patrzy� w ekran. Z niewiadomych przyczyn powr�ci�y mu wspomnienia z pocz�tku studi�w medycyny, z tego dnia, w kt�rym dowiedzia� si�, �e jego genotyp jest bardzo podobny do genotypu Nadludzi. Odkry�, i� ziarno nienawi�ci, kt�re wtedy schowa� g��boko w sercu, przemieni�o si� teraz w cyniczn� tolerancj� zabarwion� czarnym humorem.
- Zastanawiam si�, dlaczego wezwano w�a�nie pana? - spyta� g�os.
- Bo by�em najbli�ej - mrukn�� Potter. - Zrobi�, co b�d� m�g�.
- W takim razie wszystko zale�y od sposobu, w jaki za�atwi pan spraw�. Musi pan zbada� t� "zewn�trzn�" interwencj�...
- Prosz� nie udawa� durnia - uci�� Potter. - Niech pan zajmie si� swoj� robot�, a my nasz�. Przerwa� brutalnie po��czenie i rzuci� aparat na biurko. - Diabli nadali! -podrapa� si� w potylic�.
Srengaard jeszcze raz spr�bowa� prze�kn�� �lin�. Nigdy do tej pory nie s�ysza�, �eby wys�annik z Centrum m�wi� z tak brutaln� szczero�ci�.
- Zaszokowa�em pana, nieprawda� Sren? - spyta� Potter opuszczaj�c nogi na ziemi�.
Tamten za�enowany wzruszy� ramionami.
Potter przyjrza� si� swojemu koledze. Zdolny cz�owiek, wybitny chirurg. Srengaardowi brakowa�o jednak wyobra�ni i zmys�u odkrywcy. Z tego powodu pozosta� tylko anonimowym instruktorem.
- Sren, jest pan sw�j go�� - powiedzia� Potter. - Godny zaufania, tak jest napisane w pa�skich aktach, godny zaufania - powt�rzy�. - Tak pana zrobiono. W tej dziedzinie zreszt� jest pan niezast�piony.
Z wypowiedzi Pottera Srengaard przyj�� do wiadomo�ci tylko komplement.
- To przyjemne czu� si� docenionym, ale...
- Praca na nas czeka.
- To nie b�dzie �atwe. Teraz...
- Czy uwa�a pan "interwencj� zewn�trzn�" za zjawisko naturalne? - spyta� nagle Potter.
- Ja... chcia�bym wierzy�, �e ten fenomen nie zosta� spowodowany przez �adnego agenta...
- Chcia�by pan zda� si� na przypadek, niepewno�� i Heisenberga. S�ynna zasada niepewno�ci: nasza babranina daje pewne rezultaty, ale w rzeczywisto�ci wszystko zale�y od kaprysu natury.
- To nie jest dok�adnie to, co chcia�em powiedzie�. - Nutka agresji zawarta w wypowiedzi Pottera ubod�a Srengaarda do �ywego. - Chcia�bym wykluczy� wszelk� interwencj� czynnik�w nadprzyrodzonych.
- Nie chce mi pan chyba powiedzie�, �e obawia si� zakl�� jakiego� b�stwa.
Srengaard odwr�ci� wzrok.
- Przypominam sobie, �e na jednym z pa�skich wyk�ad�w powiedzia� pan, �e trzeba by� zawsze gotowym na spotkanie rzeczywisto�ci ca�kiem innej ni� ta, kt�r� opisano w ksi��kach.
- Ja to powiedzia�em?
- Tak.
- Jest wi�c co� innego. O co tu chodzi? Jest co�, co ucieka przed naszymi instrumentami, co nigdy nie s�ysza�o o Heisenbergu, co� co nigdy nie zazna�o niepewno�ci? Co dzia�a - Potter zni�y� g�os - bezpo�rednio... Co "naprawia" nasze b��dy? - przechyli� g�ow�. - Ach! Heisenberg musi si� przewraca� w grobie.
Srengaard spojrza� z uwag� na Pottera - ten wyra�nie nabija� si� z niego. - Heisenberg przypomnia� nam o granicy naszych mo�liwo�ci - zacz�� niepewnie.
- W�a�nie, przypadek istnieje. Ot, czego nas nauczy�. Pewnego dnia napotykamy zjawisko, kt�rego nie mo�emy ani zinterpretowa�, ani zrozumie�, ani sklasyfikowa�. W zasadzie Heisenberg przygotowa� nas do dzisiejszego dylematu - - Potter spojrza� na zegarek, kt�ry nosi� na palcu, i na nowo zwr�ci� wzrok na koleg�. - Mamy tendencje do interpretowania rzeczywisto�ci otaczaj�cej nas przez filtr intelektualny, kt�ry ukszta�towa�o nasze wychowanie. Tak wi�c, nasza epoka widzi wszystko oczami Heisenberga. Ale przyjmuj�c, �e mia� on racj�, jak mamy zdecydowa�, czy nowy nieznany fenomen jest przypadkiem, czy przejawem woli boskiej? Niez�a �amig��wka, prawda?
- Wydaje mi si�, �e mimo wszystko dobrze sobie radzimy - powiedzia� Srengaard.
Ku jego zdziwieniu, Potter wybuchn�� �miechem. Odrzuci� g�ow� do ty�u i zarechota� tak, �e a� ca�ym cia�em wstrz�sn�y drgawki.
- Sren, jest pan wspania�y - - powiedzia� ocieraj�c �zy. - Szczerze m�wi�c, bez ludzi takich jak pan, nadal bujaliby�my si� na ogonach i uciekali przed tygrysami szabloz�bymi.
- Co my�li SB o wyr�wnaniu poziomu argininy? -spyta� Srengaard zaciekle walcz�c, by nie pokaza� po sobie z�o�ci.
Potter zmierzy� wzrokiem twarz swego rozm�wcy.
- Nie doceni�em pana? Chce pan przeprosin, o to chodzi?
Srengaard wzruszy� ramionami. Uwa�a�, �e Potter cudacznie si� dzisiaj zachowuje. Chirurg reagowa� w zadziwiaj�cy spos�b i dawa� si� ponie�� emocjom.
- Wie pan co tym my�l�? - spyta� raz jeszcze.
- Przecie� s�ysza� pan Maxa - Potter machn�� r�k�. A wi�c to naprawd� by� ALLGOOD! - przemkn�o Srengaardowi.
- Rzecz w tym - - ci�gn�� dalej Potter - �e Max zupe�nie si� myli. On my�li, �e modelowanie genetyczne jest czym� naturalnym. Dla nich natura nie mo�e by� zredukowana do mechanicznej wymiany, a co za tym idzie do inercji. Niemo�liwe jest zatrzymanie jej ruchu, rozumie pan? Tymczasem Natura jest z�o�ona z system�w rozszerzaj�cych si�, energia poszukuje formy.
- Rozszerzaj�cy si� system?
Potter podni�s� oczy na zaciekawion� twarz kolegi. Pytanie to przypomnia�o mu, i� pomi�dzy pogl�dami tych, kt�rzy �yli blisko Centrum i tych, kt�rzy znali �wiat Nadludzi tylko od strony oficjalnych informacji otrzymywanych stamt�d, istnia�a przepa��.
R�nica mi�dzy mn� a nim - pomy�la� Potter - jest taka, jak mi�dzy Nadlud�mi i nami. Podobnie jest ze Sterylami i Zap�adniaczami. Jeste�my odci�ci jedni od drugich. �aden z nas nie ma przesz�o�ci. Opr�cz Nadludzi oczywi�cie. Ale ka�dy z nich ma przesz�o�� indywidualn�, ca�kowicie egoistyczn�, i bez pami�ci...
- Tak, system rozszerzaj�cy si� - potwierdzi� g�o�no. - Dla nich od mikro- do makrokosmosu wszystko jest ca�kowicie uporz�dkowane. Sam pomys� materii bezw�adnej wydaje si� im bezsensowny. Wszystko, co istnieje, pochodzi ze zderze� o r�nej energii. Ci�ko jest nawet dobra� s�owa, bowiem energia mo�e przybra� niezliczone formy. Wszystko zale�y od punktu widzenia obserwatora, a ka�dej jego zmianie towarzyszy zmiana praw. Istnieje wi�c niesko�czona ilo�� praw. Ka�de zale�y od odmiany punktu widzenia i obserwowanego zjawiska. W systemie rozszerzaj�cym si�, to co� przyby�e z zewn�trz jest tylko fluktuacj� fali. Zbulwersowany tym, co us�ysza�, Srengaard zamilk�. Wszystkie pytania, kt�re m�g� sobie postawi� na temat Wszech�wiata, otrzyma�y teraz, jak si� zdawa�o, pewne wyja�nienie.
- A wi�c tak� wiedz� zdobywa si� pracuj�c w Centrum? - zapyta� w ko�cu.
- To pana zupe�nie zaskoczy�o, prawda? - Potter wsta�. - Genialny pomys�! - zachichota�. - To niejaki Diderot wpad� na to. �y� w okolicach 1750 roku. A teraz odgrzewaj� nam go w kawa�kach. Co za m�dro��!
- Czy ten Diderot by� jednym z nich?
Potter westchn�� ci�ko. Brak wiedzy historycznej czasami mo�e okaza� si� tragiczny. W tej samej chwili jednak zapyta� siebie, jak� wiedz� pozwolono zdoby� jemu samemu?
- Diderot by� jednym z nas - warkn��. Srengaard spojrza� na niego zupe�nie zszokowany. Takie blu�nierstwo zapar�o mu dech w piersiach.
- Tak wi�c wr�cili�my do wyj�ciowej zasady - powiedzia� chirurg. - Natura nie lubi, by ingerowano w jej dzie�a.
Dzwonek zadzwoni� pod biurkiem.
- S�u�ba Bezpiecze�stwa? - spyta� Potter.
- Droga wolna, oczekuj� nas.
- Cymba�y z SB s� ju� na miejscu. Zauwa�y� pan, i� nie raczyli nas uprzedzi�, pana ani mnie. Obserwuj� nas tak jak innych.
- Ja... ja nie mam nic do ukrycia!
- Aby na pewno? - - Potter okr��y� biurko i wzi�� swego koleg� pod rami�. Chod�my. Czas uformowa� i zorganizowa� nowy �ywy organizm. Prawdziwi bogowie, ot, czym jeste�my!
Srengaard jeszcze si� nie uspokoi�.
- A Durantowie? Co oni im zrobi�? - spyta�.
- Ale� nic, chyba �e Durantowie ich sprowokuj�. Je�li
tego nie zrobi�, to nie zauwa�� w og�le, �e ich szpiegowano, a ch�opcy z Centrum b�d� wiedzieli o wszystkim, co dzieje si� w salonie.
Jednak Srengaard nie ruszy� si�.
- Doktorze Potter, co, wed�ug pana, wprowadzi�o ten �a�cuch argininy do moruli?
- Jestem bli�szy pa�skiego >zdania, ni� si� to panu wydaje. Naszymi sztucznymi izomerami wprowadzamy r�wnowag� enzymatyczn�, a nasze promienie podd�wi�kowe modyfikuj� r�wnowag� chemiczn� wewn�trz zarodka. Jest pan jednak tak�e lekarzem. Wie pan dobrze, ile enzym�w musimy konsumowa� w celu przywr�cenia r�wnowagi niezb�dnej do pozostania przy �yciu. Nie zawsze tak by�o. To, co stworzy�o t� r�wnowag�, nie zgin�o i cokolwiek to jest, broni si�. Oto moje zdanie.
Rozdzia� 3
Piel�gniarki z laboratorium ustawi�y prob�wk� pod dystrybutorem enzym�w, przygotowa�y zbiorniczki i przewody, kt�re pod��czy�y do komputera.
Pracowa�y spokojnie, podczas gdy Potter i Srengaard obserwowali ekrany. Piel�gniarka zajmuj�ca si� komputerem zainstalowa�a ta�my rejestracyjne: aparatura zacz�a bucze� w chwili, gdy sprawdza�a jej dzia�anie.
Jak zawsze przed operacj�, Potter by� zdenerwowany. Gdy zabieg si� zacznie, nerwy ust�pi� miejsca pewno�ci siebie, lecz na razie czu� si� nieswojo. Spojrza� na wska�niki; cykl Krebsa w prob�wce utrzymywa� si� na poziomie 86.9, 60 punkt�w powy�ej granicy �mierci. Piel�gniarka poprawi�a mask�, sprawdzi�a dzia�anie mikrofonu.
"Przy �wietle ksi�yca, przyjaciel m�j..." - zanuci� chirurg za plecami piel�gniarki. Us�ysza� chichot manipulatorki, wi�c spojrza� na ni�, lecz sta�a odwr�cona plecami, a jej twarz by�a zakryta czepkiem i mask�.
- Mikrofon dzia�a, panie doktorze - powiedzia�a piel�gniarka zajmuj�ca si� prob�wk�. Z powodu maski nie m�g� zobaczy� jej warg, lecz powieki zmarszczy�y si� nad
tkanin�.
Srengaard zak�adaiac r�kawiczki wci�gn�� g��boko po
wietrze. W pokoju czu� by�o amoniak. Zastanawia� si�, dlaczego Potter zawsze �artuje z piel�gniarkami. Wydawa�o mu si� to nie na miejscu.
Potter zbli�y� si� do prob�wki. Jego sterylny kombinezon fa�dowa� si� w rytm krok�w z charakterystycznym szelestem. Spojrza� na ekran �cienny, kt�ry dzi�ki specjalnie umieszczonej kamerze ukazywa� prawie ca�e pole widzenia lekarza. Ten sam obraz widzieli rodzice.
"Cholerni rodzice! Przez nich czuj� si� winny... przez wszystkich bez wyj�tku..."
Skoncentrowa� si� na prob�wce, naszpikowanej teraz licznymi ig�ami dozownik�w i manipulator�w. Ha�as pompy dzia�a� mu na nerwy.
Srengaard stan�� po drugiej stronie prob�wki i czeka�. Emanowa� od niego spok�j i pewno�� siebie.
"Zastanawiam si�, co on naprawd� czuje" - Potter przypomnia� sobie, �e w nag�ych wypadkach nie ma lepszego asystenta od Srengaarda.
- Mo�e pan zacz�� dodawa� kwas - powiedzia�. Srengaard przytakn�� i nacisn�� odpowiedni przycisk. Piel�gniarka w��czy�a ta�m�.
Obaj chirurdzy skierowali wzrok na ekrany. Cykl Krebsa zacz�� wzrasta�: 87,0... 87,3... 88,5... 89,4... 90,5... 91,9...
Teraz - powiedzia� sobie Potter - rozpocz�� si� nieodwracalny proces. Tylko �mier� mo�e go powstrzyma�... - Powiedzcie mi, gdy osi�gnie 110 - poleci�.
Odstawi� na miejsce mikroskop i mikromanipulator. By� ciekawy, czy zobaczy to, co wiedzia� Sren? Nadzieja by�a ma�a. B�ysk przyby�y z zewn�trz nigdy nie uderzy� dwa razy w to samo miejsce. Wydawa�o si�, �e robi� to, czego ludzie nie mogli zrobi�, i znika� bez �ladu.
- �eby gdzie� p�j��? - zastanowi� si� Potter. - Ale gdzie?...
W polu widzenia ukaza�y si� rybosomy. Powoli powiek szy� obraz i zag��bi� si� w zwoje DNA. Tak, Sren mia� racj�, embrion Durant�w by� jednym z tych nielicznych, zdolnych przej�� do Nadludzi z Centrum. Pod warunkiem, �e operacja si� uda...
To potwierdzenie mimo wszystko zdziwi�o Pottera. Zwr�ci� uwag� na struktur� mitochondrii i stwierdzi� niew�tpliw� penetracj� argininy. Wszystko zgadza�o si� z opisem Srena. Skrzyd�a Alfa zacz�y si� ju� formowa�, ukazuj�c w pe�nej krasie pr�gi powsta�e dzi�ki aneurynie.
"Ten embrion b�dzie si� opiera� chirurgowi". Zapowiada�a si� ciekawa walka.
Potter wsta�.
- No i co? - spyta� go Srengaard.
- Dok�adnie to, co pan mi opisa� - - odpar� Potter. Wszystko w porz�dku - to ostatnie zdanie by�o zaadresowane do rodzic�w.
Zastanowi� si�, co SB odkry�o na temat Durant�w. Czy naszpikuje si� ich elektronicznymi szpiegami, ukrytymi w sprz�tach codziennego u�ytku? By� mo�e. Rozesz�a si� plotka, �e rodzice z Ruchu Oporu opracowali nowe metody walki i Cyborgi wysz�y z zapomnienia po wiekach ukrywania si�. O ile Cyborgi istnia�y, w co Potter w�tpi�.
- Prosz� zmniejszy� przep�yw kwasu - rozkaza� Srengaard piel�gniarce.
- Gotowe - odpowiedzia�a.
Potter zaj�� si� pierwszym dystrybutorem enzym�w i sprawdzi� zawarte w zbiornikach sk�adniki: przede wszystkim pirymidyny, kwas ATP, proteiny, p�niej aneuryna, ryboflawina, pirydoxyna, kwas pantoteinowy, cholina, sulfhydryl... Zacz�� obmy�la� plan ataku przeciw systemowi obronnemu moruli.
- Spr�buj� znale�� kom�rk�-matk� za pomoc� cysteiny - oznajmi�. Trzymajcie w pogotowiu sulfhydryl i b�d�cie gotowi do syntezy proteinowej.
- Gotowe - powiedzia� Srengaard, skin�� g�ow� w kierunku manipulatorki, kt�ra trwa�a w oczekiwaniu, gotowa do dzia�ania.
- Cykl Krebsa? - zainteresowa� si� Potter. Potem znowu pochyli� si� nad mikroskopem.
- Dwie jednostki sulfhydrylu!
Potter stopniowo zwi�ksza� powi�kszenie i wybra� jedn� kom�rk�, aby pr�bnie wstrzykn�� w ni� cystein�. Zamieszanie spowodowane sulfhydrylem powoli znikn�o. Spr�bowa� znale�� dowody, �e mitoza rozpocz�a si� w zaplanowany przez niego spos�b. Wszystko dzia�o si� powoli, za wolno. Ledwo zacz��, a ju� r�ce spoci�y mu si� w r�kawiczkach.
- Przygotowa� si� do wstrzykni�cia adenozyny tr�jfosforanowej - zakomenderowa�.
Srengaard wprowadzi� zbiorniczek mikromanipulatora i znacz�co spojrza� na piel�gniark� �aduj�c� kolejny dozownik. Ju� ATP! Pocz�tek zapowiada� si� ci�ki.
- Wys�a� dawk� ATP - rozkaza� Potter. Srengaard nacisn�� przycisk. Panowa�a taka cisza, �e s�ycha� by�o szelest pracy komputera.
Potter podni�s� na chwil� g�ow�.
- Nie jest dobrze. Spr�bujemy inaczej. Zn�w si� schyli�, przesun�� mikromanipulator, zwi�kszy� gwa�townie powi�kszenie i delikatnie torowa� sobie drog� w masie kom�rkowej. Powoli... powoli... Sam mikroskop m�g� spowodowa� nieodwracalne szkody.
Achhh... - wreszcie dostrzeg� aktywn� kom�rk� w samym sercu moruli. W tym miejscu zast�j sztucznie utrzymywany w prob�wce spowodowa� tylko wzgl�dne zwolnienie. Kom�rka by�a scen� aktywnej dzia�alno�ci chemicznej. Rozpozna� podw�jne pary substancji pierwotnej, przyczepione do zwoj�w spirali glukozy.
Ca�e zaniepokojenie opad�o, odzyska� zwyk�� pewno�� siebie i prze�wiadczenie, �e morula jest oceanem, w kt�rym on p�ywa. Przestrze� we wn�trzu kom�rki by�a jego �rodowiskiem naturalnym. - Dwie dawki sulfhydrylu.
- Sulfhydryl, dwie dawki - powt�rzy� Srengaard.
- ATP - oznajmi� Potter. - Przerw� reakcj� wymiany w systemie mitochondrii. Wys�a� oligomiocyn� i azyd.
Srengaard da� dow�d swoich kompetencji wykonuj�c polecenie bez zmru�enia oka. Tylko nast�pne pytanie wskazywa�o, �e zna� niebezpiecze�stwo tego zabiegu.
- Czy mam mie� w pogotowiu jaki� �rodek, by zapobiec ��czeniu si� par?
- Niech pan przygotuje arsenian numer l.
- Cykl Krebsa spada - oznajmi�a manipulatorka. - 89.4.
- Skutek wtargni�cia nowych preparat�w - stwierdzi� Potter. - Wys�a� 0,6 jednostki azydu.
Srengaard uaktywni� dozownik.
- 0,4 oligomiocyny - ci�gn�� Potter.
- Oligomiocyna 0,4.
Potter by� ju� tylko oczami przyklejonymi do mikroskopu i r�kami uczepionymi mikromanipulatora. Jego dusza zosta�a przeszczepiona do moruli i stworzy�a z ni� jedn� ca�o��.
Po chwili spostrzeg� wstrzymanie mitozy peryferyjnej - �atwy do przewidzenia skutek wcze�niejszych dzia�a�.
- My�l�, �e si� uda�o! - krzykn��. Zablokowa� mikroskopy, wyregulowa� obraz i skierowa� si� ku splotom DNA w poszukiwaniu zniekszta�cenia spowodowanego przez hydroxyl, czyli wadliwy enzym. Sta� si� na nowo panem i stw�rc�. Kom�rka matka decydowa�a o ca�ym organizmie. Poczu� si� w obowi�zku doko�czenia budowy delikatnej fabryki chemicznej w strukturze wewn�trznej.
- Gotowy do modelowania - oznajmi�. Srengaard w��czy� generator laserowy.
- Gotowe.
- Cykl Krebsa: 71 - powiedzia�a manipulatorka.
- Pierwsza faza modelowania - oznajmi� Potter.
Wycelowa� i wystrzeli� pierwszy �adunek, obserwuj�c chaos, kt�ry spowodowa�.
Wypustki hydroxylu znikn�y, nukleotydy przegrupowa�y si�.
- Hemoproteina P.450 - poprosi� chirurg. - Przygotowa� si� do zmniejszenia NADH.
Czeka�, a w tym czasie globulki protein miesza�y si� na jego oczach, poszukuj�c moleku� aktywnych biologicznie.
- Teraz - instynkt i do�wiadczenie wskaza�y mu odpowiedni moment. - Dwie i p� dawki P.450 - doda�.
Wiele �a�cuch�w polipeptyd�w rzuci�o si� do �rodka kom�rki, tworz�c wir.
- Przystopowa�! - rozkaza� Potter.
Srengaard dotkn�� regulator NADH. Nie m�g� nic widzie� ze spektaklu, kt�ry rozgrywa� si� przed oczami jego kolegi. G��wna kamera przekazywa�a tylko fragment obrazu spod mikroskopu. Widok ten, plus rozkazy Pottera, informowa�y go o powolnych przemianach wewn�trz kom�rki.
- Cykl Krebsa: 59.
- Druga faza - zaanonsowa� Potter.
- Gotowi - odpowiedzia� Srengaard.
- Potter, kt�ry poszukiwa� izowaliny odpowiedzialnej za myxoedene, znalaz� j� wreszcie. Obraz por�wnawczy izowaliny ukaza� si� w g�rnym rogu pola widzenia chirurga. Potter obejrza� go. "Ci�cie" - pomy�la�. Obraz por�wnawczy znikn��.
- Cykl Krebsa; 4 - ci�gn�a manipulatorka. Chirurg sapi�c wci�gn�� g��boko powietrze. Jeszcze 27 punkt�w i... Embrion Durant�w umiera�.
- Cykloseryna gotowa - oznajmi� Srengaard.
- Ach, ten stary, dobry Sren! - pomy�la� Potter. - Nigdy nie trzeba mu m�wi�, co ma robi�.
- Obraz por�wnawczy D-4 Aminizexolidonu - 3 - poprosi� chirurg. Manipulatorka przygotowa�a klisz�.
- Obraz por�wnawczy gotowy.
- Widz� - mmknn�� Potter. - Preparat numer 8. -Obserwowa� wojn� enzym�w. Grupy aminowe pi�knie oczy�ci�y pole widzenia. RNA znalaz� si� ju� na swoim miejscu.
- Cykl Krebsa: 38,6.
"Trzeba mie� nadziej�" - pomy�la� Potter. Embrion nie przetrzyma jeszcze jednej zmiany.
- Zmniejszy� zast�j w prob�wce do po�owy - rozkaza�.
- Zast�j zmniejszony - powiedzia� Srengaard my�l�c: "O to chodzi". Zawczasu przygotowa� zbiornik z kwasem.
- Prosz� podawa� wska�nik cyklu Krebsa co p� punktu - za��da� chirurg.
- 35 - zacz�a manipulatorka - 34,5... 34... 33,5... Rytm jej g�osu przyspieszy� si�, emocje zapiera�y jej dech: 33... 32... 31... 30... 29...
- Przerwa� zast�j - poleci� Potter. Wys�a� histydyn� aktywn� na ca�o��. Zacz�� z pirydoxyn�.
Palce Srengaarda przebieg�y po przyrz�dach.
- Wi�cej protein - sykn�� Potter.
- 22 - rozpocz�a manipulatorka... 21,9... 22... 21,8... 22,1... 22,2... 22,1... 22,2... 22,3... 22,4... 22,5... 22,6... 22,5...
Wszystkie nerwy Pottera by�y napi�te do granic wytrzyma�o�ci. Morula osi�gn�a granic� �mierci. Mog�a �y�, lub zgin�� w nast�pnej minucie. Mog�a te� prze�y� zdeformowana, ale ka�da wada by�a zawsze zbyt du�a. Wtedy odwracano prob�wk� i wylewano zawarto�� do zlewu.
Potter ci�gle czu� si� zwi�zany z embrionem, nie mia� si�y si� od niego od��czy�.
- Desensybilizator mutagen�w - rozkaza�. Srengaard zawaha� si� przez chwil�. Cykl Krebsa spada�.
Rozumia� motywy Pottera, ale nie mo�na by�o lekcewa�y� ryzyka raka. Zastanawia� si�, czy warto zaprotestowa�. Embrion utrzymywa� si� 4 punkty nad granic� nico�ci.
Wprowadzenie mutagen�w chemicznych w tym stadium operacji mog�o spowodowa� nag�e powi�kszenie embriona, jak r�wnie� zniszczy� go zupe�nie. Nawet gdyby kuracja okaza�a si� skuteczna, nie usuwa�o to ryzyka raka.
- Desensybilizator mutagen�w - powt�rzy� Potter. Srengaard muskaj�c przyciski nie spuszcza� oczu z ekranu wskazuj�cego cykl Krebsa. O ile wiedzia�, nigdy nie poddano tak drako�skiej kuracji embriona tak bliskiego �mierci. Dotychczas zabiegi by�y stosowane w przypadku �le uformowanych, sterylnych embrion�w. U�ycie mutagen�w poci�ga�o za sob� niekiedy katastroficzne skutki. To tak, jak potrz�sa� wiadrem piasku, �eby wyr�wna� powierzchni�. Czasami zarodek poddany mutagenom okazywa� si� zdolnym do �ycia i reprodukcji, ale ju� nigdy Nadcz�owiekiem...
Po zmniejszeniu powi�kszenia Potter zacz�� obserwowa� ruchy embriona. Dotyka� delikatnie manipulatora poszukuj�c �lad�w Nadcz�owieka, ale w kom�rce panowa�o nadal zbyt wielkie zamieszanie.
- Cykl Krebsa: 29.
"Zaczyna si� wspina�" - powiedzia� p�g�osem Potter.
- Ale powoli - zauwa�y� Srengaard.
Potter n