13298

Szczegóły
Tytuł 13298
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

13298 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 13298 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

13298 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

David Wingrove CHUNGKUO KSIĘGA III - BIAŁA GÓRA - tom 01 Na moście Ch’in Tytuł oryginału “Kuo. The White Mountains. At the Bridge of Ch’in Przełożył Jan Pyka Wydanie angielskie: 1991 Wydanie polskie: 1995 Dla Lily Jackson z okazji 95. urodzin od wnuka Davida z wyrazami miłości WSTĘP Chung Kuo. Słowa te znaczą “Państwo Środka” i od roku 221 p.n.e., kiedy pierwszy cesarz Chin, Ch’in Shih Huang Ti, zjednoczył siedem Walczących Królestw, tak właśnie “czarnowłosi”, Han, czyli Chińczycy, nazywają swój wielki kraj. Państwo Środka - dla nich to był cały świat; świat na północy i zachodzie ograniczony potężnymi górami, na wschodzie i południu - morzem. Za nimi była tylko pustynia i barbarzyńcy. Tak było przez dwa tysiące lat, przez szesnaście wielkich dynastii. Chung Kuo naprawdę stanowiło Państwo Środka, centrum świata ludzi, jego cesarz zaś był “Synem Nieba”,.Jedynym Człowiekiem”. Lecz w XVIII wieku w świat ten wtargnęły młode, agresywne mocarstwa Zachodu, dysponujące doskonalszą bronią i niezachwianą wiarą w Postęp. Walka, ku zaskoczeniu Han, była nierówna, i tak oto upadł mit o wszechmocy i samowystarczalności Chin. Na początku XX wieku Chiny - Chung Kuo - uchodziły za “chorego człowieka Wschodu”; Karol Marks nazwał je “troskliwie zakonserwowaną mumią w zapieczętowanej hermetycznie trumnie”. Ze zniszczeń tego stulecia podźwignął się jednak naród-olbrzym, zdolny rywalizować z Zachodem i z własnymi wschodnimi konkurentami, Japonią i Koreą, z pozycji niezrównanej potęgi. W XXI wieku, który jeszcze przed jego początkiem nazywano “stuleciem Pacyfiku”, Chiny znowu stały się światem samym w sobie, choć tym razem jedyną jego granicę stanowił kosmos. GŁÓWNE POSTACI Ascher, Emily - z wykształcenia ekonomistka. Na przełomie wieku przyłączyła się do partii rewolucyjnej Ping Tiao, stając się jednym z członków Rady Pięciu, ciała określającego politykę partii. Namiętna bojowniczka o sprawiedliwość społeczną, była kiedyś kochanką przywódcy Ping Tiao, Benta Gesella. DeVore, Howard - niegdyś major w Służbie Bezpieczeństwa Tanga, stał się wiodącą postacią w walce przeciw Siedmiu. Ten niezwykle inteligentny, chłodny i logiczny człowiek jest reżyserem wszystkich wydarzeń w chwili, gdy Wielka Wojna Dwóch Kierunków przybiera nowy obrót. Ebert, Hans - syn Klausa Eberta i spadkobierca ogromnej kompanii GenSyn. Awansowany do stopnia majora w Służbie Bezpieczeństwa Tanga, jest ogólnie podziwiany i cieszy się zaufaniem swoich przełożonych. Ebert jest skomplikowanym, młodym człowiekiem: będąc odważnym i inteligentnym oficerem, jest także samolubny i ma skłonność do rozwiązłości oraz okrucieństwa. Wiążąc się ze sprawą De-Vore’a, ma ambicje stania się nie tylko księciem pośród ludzi, ale także ich władcą. Fei Yen - “Lecąca Jaskółka”, córka Yin Tsu, głowy jednej z dwudziestu dziewięciu Rodzin Mniejszych - największych arystokratycznych rodów Chung Kuo. Niegdyś żona Han Ch’ina, zamordowanego syna Li Shai Tunga, poślubiła następnie jego brata, Li Yuana, który jest o dziewięć lat od niej młodszy. Ta obdarzona klasyczną urodą kobieta wygląda delikatnie i krucho, ma jednak silną wolę i ognisty temperament, czego dowiódł jej skryty romans z Tsu Ma, Tangiem Azji Zachodniej. Haavikko, Axel - porucznik Haavikko, zbrukany fałszywym oskarżeniem innych oficerów, przez prawie dziesięć lat oddawał się rozpuście i autodestrukcji. Dobry i uczciwy do szpiku kości człowiek, przyłączył się do swego przyjaciela Kao Chena i z determinacją dąży do zdemaskowania tego, który oczernił go przed laty - Hansa Eberta. Kao Chen - niegdyś kwai, najemny morderca z Sieci, najniższego poziomu wielkiego Miasta. Mimo skromnego pochodzenia wzniósł się wysoko i obecnie jest kapitanem Służby Bezpieczeństwa Tanga. Jako przyjaciel i pomocnik Karra oraz bliski towarzysz Haavikka, Chen jest jednym z szeregowych żołnierzy w wojnie przeciwko DeVore’owi. Karr, Gregor - obecnie major w Służbie Bezpieczeństwa Tanga, do której został zwerbowany przez generała Tolo-nena. Podobnie jak Kao Chen, także pochodzi z Sieci i w młodości był zawodnikiem w krwawych walkach na śmierć i życie. Karr, olbrzymi mężczyzna, jest “jastrzębiem”, którego Li Shai Tung planuje rzucić przeciw swemu przeciwnikowi, DeVore’owi. Lehmann, Stefan - albinos, syn byłego przywódcy Rozpro-szeńców, Piotra Lehmanna, stał się bliskim współpracownikiem DeVore’a. Zimny, nienaturalnie beznamiętny, wydaje się prawdziwym archetypem nihilisty, a jego jedynym celem jest doprowadzenie do upadku Siedmiu i ich wielkiego Miasta. Li Shai Tung - z górą siedemdziesięcioletni Tang Europy i jeden z Siedmiu, rady rządzącej Chung Kuo. Przez długi czas był jej centralną postacią i nieoficjalnym przewodniczącym Siedmiu. Jednakże zabójstwo jego następcy, Han Ch’ina, osłabiło go i skruszyło jego dawniej zdecydowane przekonanie, iż za wszelką cenę należy zapobiec Zmianie. Li Yuan - drugi syn Li Shai Tunga. Po zabójstwie starszego brata został spadkobiercą Miasta Europa. Chociaż jest ponad wiek dojrzały, jego chłodny i rozważny sposób bycia skrywa namiętną naturę, której dowiódł, żeniąc się z ognistą Fei Yen, żoną swego zmarłego brata. Mach, Jan - wysoki urzędnik w Ministerstwie Uzdatniania Odpadków, a w wolnym czasie członek Rezerwy Służby Bezpieczeństwa Li Shai Tunga. Prowadzi tajne życie jako członek Rady Pięciu, ciała kształtującego politykę rewolucyjnego ruchu Ping Tiao. Jednakże rozczarowanie działalnością partii doprowadza go do utworzenia własnej frakcji, Yu, której przeznaczeniem jest stanie się nową, jeszcze ciemniejszą siłą działającą w głębinach Miasta Europa. Tolonen, Jeika - córka marszałka Tolonena, którą z braku matki wychowano w bardzo męskich warunkach. Autentyczne zainteresowanie sztukami walk i bronią przesłania zupełnie inną, bardziej kobiecą stronę jej natury, która ujawniła się po nieudanym ataku na nią terrorystów Ping Tiao. Tolonen, Knut - marszałek Rady Generałów, niegdyś generał Li Shai Tunga. Jest wielkim, twardym mężczyzną i najbardziej zagorzałym zwolennikiem wartości oraz ideałów głoszonych przez Siedmiu. Gwałtowny i nieustraszony, nie powstrzyma się przed niczym, aby chronić swoich panów. Jednakże długie lata wojny nawet u niego osłabiły przekonanie o konieczności zastoju. Tsu Ma - Tang Azji Zachodniej i jeden z Siedmiu, rady rządzącej Chung Kuo. Odrzucił swoją rozpustną przeszłość, aby zostać w Radzie jednym z najbardziej zdecydowanych sojuszników Li Shai Tunga. Silny, przystojny mężczyzna po trzydziestce, wywikłał się niedawno z sekretnego romansu z Fei Yen, który - gdyby został ujawniony - mógłby doprowadzić do upadku Siedmiu. Wang Sau-leyan - młody Tang Afryki. Od czasu mordu popełnionego na jego ojcu, porzucił swoje dawne poglądy, stając się inteligentnym i przebiegłym przeciwnikiem Li Shai Tunga oraz starej gwardii w łonie Siedmiu. Irytujący, wyrachowany człowiek o sybaryckich zamiłowaniach, jest zwiastunem Zmiany w Radzie Siedmiu. Ward, Kim - urodzony w Glinie, ciemnym pustkowiu pod wielkimi fundamentami Miasta, ma błyskotliwy i niezwykle chłonny umysł, który wyróżnił go jako potencjalnie największego naukowca w Chung Kuo. Jego sformułowana w ciemnościach wizja gigantycznej, rozciągającej się do gwiazd sieci pchnęła go do tego, by dążyć do światła Góry. Teraz, po długim procesie rekonstrukcji osobowości, został umieszczony w zespole opracowującym Projekt Kontroli Myśli Li Yuana. Ywe Hao - urodzona i wychowana na najniższych poziomach Miasta Europa, Ywe Hao - “Piękny Księżyc” - po śmierci swego starszego brata przyłączyła się do terrorystycznej organizacji Yu. Jest silną, ideową kobietą, która reprezentuje nową falę rebelii wzrastającą w głębinach wielkiego Miasta. SIEDMIU I RODZINY An Liang-chou - książę z rodziny An An Sheng - głowa rodziny An (jednej z dwudziestu dziewięciu Rodzin Mniejszych) Cni Hsian - Tang Australii Chung Wu-chi - głowa rodziny Chung (jednej z dwudziestu dziewięciu Rodzin Mniejszych) Fan Ming-yu - kurtyzana Fu Ti Chang - księżniczka z jednej z Rodzin Mniejszych Hou Tung-po - Tang Ameryki Południowej Hsiang K’ai Fan - Książę z rodziny Hsiang; najstarszy syn Hsiang Shao-erha Hsiang Shao-erh - głowa rodziny Hsiang (jednej z dwudziestu dziewięciu Rodzin Mniejszych) i ojciec Hsiang K’ai Fana, Hsiang Te-shanga oraz Hsiang Wanga. Hsiang Te-shang - książę z rodziny Hsiang i najmłodszy syn Hsiang Shao-erha Hsiang Wang - książę z rodziny Hsiang i średni syn Hsiang Shao-erha Lai Shi - księżniczka z jednej z Rodzin Mniejszych Li Feng Chiang - brat przyrodni i doradca Li Shai Tunga Li Shai Tung - Tang Europy Li Yuan - drugi syn i następca tronu w Mieście Europa Mień Shan - księżniczka z jednej z Rodzin Mniejszych Pei Ro-hen - głowa rodziny Pei (jednej z dwudziestu dziewięciu Rodzin Mniejszych) Tsu Ma - Tang Azji Zachodniej Tsu Tao Chu - siostrzeniec Tsu Ma Wang Sau-leyan - Tang Afryki Wei Feng - Tang Azji Wschodniej Wu Shih - Tang Ameryki Północnej Yin Chan - książę z rodziny Yin, syn Yin Tsu Yin Fei Yen - “Lecąca Jaskółka”, księżniczka z rodziny Yin, żona Li Yuana Yin Han Ch’in - syn Yin Fei Yen Yin Sung - książę z rodziny Yin, syn Yin Tsu Yin Tsu - głowa rodziny Yin (jednej z dwudziestu dziewięciu Rodzin Mniejszych) PRZYJACIELE, DWORZANIE I WSPÓŁPRACOWNICY SIEDMIU Auden, William - kapitan Służby Bezpieczeństwa Chan Teng - ochmistrz wewnętrznej komnaty w Tongjiangu Chang Li - naczelny lekarz Miasta Europa Chang Shih-sen - osobisty sekretarz Li Yuana Ch’in Tao Fan - kanclerz Tanga Azji Wschodniej Chung Hu-yan - kanclerz Tanga Europy Ebert, Berta - żona Klausa Eberta Ebert, Hans - major Służby Bezpieczeństwa i spadkobierca GenSynu Ebert, Klaus Stefan - właściciel GenSynu (Genetic Synthe-tics) i doradca Li Shai Tunga Fen Cho-hsien - kanclerz Tanga Ameryki Północnej Haavikko, Axel - porucznik Służby Bezpieczeństwa Haavikko, Vesa - siostra Axela Haavikko Heng Yu - minister przemieszczeń ludności Miasta Europa Hua - osobisty lekarz Li Shai Tunga Hung Mien-lo - kanclerz T’anga Afryki Kao Chen - kapitan Służby Bezpieczeństwa Karr, Gregor - major Służby Bezpieczeństwa Nan Ho - ochmistrz wewnętrznej komnaty Li Yuana Nocenzi, Vittorio - generał Służby Bezpieczeństwa Miasta Europa Peng Lu-hsing - minister T’ing Wei, Ministerstwa Nadzoru Sądownictwa Miasta Europa Scott, Anders - kapitan Służby Bezpieczeństwa i przyjaciel Hansa Eberta Sheng Pao - minister finansów T’anga Azji Wschodniej Shepherd, Ben - syn Hala Shepherda Shepherd, Beth - żona Hala Shepherda Shepherd, Hal - doradca Li Shai Tunga i głowa rodziny Shepherdów Shou Chen-hai - Hsien L’ing, szef magistratu Hsienu Hanower. Sun Li Hua - ochmistrz pałacu cesarskiego w Aleksandrii Tolonen, Helga - żona marszałka Tolonena Tolonen, Jelka - córka marszałka Tolonena Tolonen, Jon - brat marszałka Tolonena Tolonen, Knut - marszałek Rady Generałów Viljanen, Per - porucznik Służby Bezpieczeństwa, adiutant marszałka Tolonena Wang Ta Chuan - ochmistrz pałacu wewnętrznego Li Shai Tunga Wu Ye-lun - lekarz Służby Bezpieczeństwa w Hsienie Brema Yen Shih-fa - stajenny w Tongjiangu Yen T’ung - trzeci sekretarz w ministerstwie T’ing Wei Yu - lekarz Li Yuana TRIADY Feng Shang-pao - “Generał Feng”; Wielki Szef 14K Ho Chin - “Ho Trzy Palce”; Wielki Szef Żółtych Sztandarów Hui Tsin - Czerwony Pal (426 albo Wykonawca) Zjednoczonych Bambusów Li Chin - “Li Bez Powiek”; Wielki Szef Wo Shih Wo Lu Ming-shao - “Wąsacz Lu”; Wielki Szef Kuei Chuan (Czarnego Psa) Mi Li - “Żelazny Mu”; Wielki Szef Wielkiego Kręgu WongYi-sun - “Tłusty Wong”; Wielki Szef Zjednoczonych Bambusów Yao Tzu - “Chluba Przodków”; Czerwony Pal (426 albo Wykonawca) Wielkiego Kręgu Yun Yueh-hui - “Nieboszczyk Yun”; Wielki Szef Czerwonego Gangu PING TIAO Ascher, Emily - ekonomistka, członek Rady Pięciu Gesell, Bent - nieformalny przywódca Ping Tiao i członek Rady Pięciu Mach, Jan - urzędnik w Ministerstwie Uzdatniania Odpadków oraz członek Rady Pięciu; założyciel frakcji o nazwie Yu Mao Liang - księżniczka z jednej z Rodzin Mniejszych i członek Rady Pięciu Quinn, Richard - członek Rady Pięciu YU Chi Li - pseudonim Ywe Hao Edel, Klaus - brat Vasski Erika - członek komórki terrorystycznej Ywe Hao Vasska - członek komórki terrorystycznej Ywe Hao Veda - członek Rady Pięciu Yu Ywe Hao - “Piękny Księżyc”; terrorystka ze średnich poziomów Architekt - psycholog w Departamencie Rekonstrukcji Charakterów Barycz, Jiri - oficer łączności przy Projekcie Kontroli Myśli Beattie, Douglas - pseudonim DeVore’a Cherkassky, Stefan - emerytowany oficer służb specjalnych; przyjaciel DeVore’a Curval, Andrew - genetyk pracujący dla ImmVacu Debrenceni, Laslo - kierownik stacji Kibwezi DeVore, Howard - były major Służby Bezpieczeństwa Li Shai Tunga Drakę, Michael - naczelnik stacji Kibwezi Ebert, Lutz - przyrodni brat Klausa Eberta Ellis, Michael - zastępca dyrektora Projektu Kontroli Myśli Enge, Maria - kelnerka w herbaciarni “Smocza Chmura” Fan Tseng-li - lekarz w Hsienie Brema Fang Shuo - podwładna Shou Chen-haia Ganz, Joseph - pseudonim DeVore’a Złote Serce - młoda prostytutka, którą kupił Hans Ebert Hammond, Joel - urzędnik w Projekcie Kontroli Myśli Kao Ch’iang Hsin - córka Kao Chena i Wang Ti Kao Jyan - najstarszy syn Kao Chena i Wang Ti Kao Pang-che - osobisty sekretarz ministra Henga Kao Wu - średni syn Kao Chena i Wang Ti Kung Lao - młody chłopiec; przyjaciel Ywe Hao Kung Yi-lung - młody chłopiec; przyjaciel Ywe Hao Kustow, Bryan - Amerykanin; przyjaciel Michaela Levera Lehmann, Stefan - albinos; syn byłego przywódcy Rozpro-szeńców, Piotra Lehmanna, zastępca DeVore’a Lever, Charles - “Stary Lever”, właściciel kompanii farmaceutycznej ImmVac; ojciec Michaela Levera Lever, Michael - Amerykanin; syn Charjesa Levera Leyden, Wolfgang - strażnik pokładowy w Hsienie Hanower Lo Wen - osobisty sługa Hansa Eberta Loehr - pseudonim DeVore’a Mu Chua - madame “Domu Dziewiątej Ekstazy”, burdelu Nowaczek, Lubos - kupiec; zaufany ministra Henga Reid, Thomas - sierżant w oddziałach zbrojnych DeVore’a Reynolds - pseudonim DeVore’a Schwartz - porucznik DeVore’a Shou He - druga żona Shou Chen- hai’a Schou Wen-lo - pierwsza żona Shou Chen-hai’a Spatz, Gustav - dyrektor Projektu Kontroli Myśli Stevens, Carl - Amerykanin; przyjaciel Michaela Levera Su Chen - żona Ywe Changa Słodki Flet - mui tsai (niewolnica) Hansa Eberta T’ai Cho - przyjaciel Kima Warda Tarrant - właściciel jednej z wielkich kompanii Tong Chou - pseudonim Kao Chena Ts’ui Wei - jeden z mieszkańców Hsienu Brema Tuan Ti Fo - stary Han; mistyk i arcymistrz wei chi Tuan Wen-ch’ang - handlowiec kolonii marsjańskiej Turner - pseudonim DeVore’a Wang Ti - żona Kao Chena Ward, Kim - urodzony w Glinie sierota i naukowiec Wiegand, Max - porucznik DeVore’a Wong, Pao-yi - lokaj Shou Chen-hai’a Ywe Chang - wujek Ywe Hao Ywe Sha - matka Ywe Hao ZMARLI Berdyczow, Soren - właściciel SimmFicu, a później przywódca frakcji Rozproszenców Chung Hsin - wasal Li Shai Tunga FengChung - Wielki Szef Triady Kuei Chan (Czarnego Psa) Fest, Edgar - kapitan Służby Bezpieczeństwa Hou Ti - T’ang Ameryki Południowej; ojciec Hou Tung-po Hwa - “krwawy” mistrz; zawodnik w walkach wręcz pod Siecią Kao Jyan - zabójca; przyjaciel Kao Chena Lehmann, Piotr - podsekretarz w Izbie Reprezentantów i pierwszy przywódca frakcji Rozproszenców; ojciec Stefana Lehmanna Li Ch’ing - T’ang Europy; ojciec Li Shai Tunga Li Han Ch’in - pierwszy syn Li Shai Tunga i następca tronu Europy; brat LiYuana Li Hang Ch’i - T’ang Europy; pradziadek Li Shai Tunga Li Kou-lung - Tang Europy; dziadek Li Shai Tanga Lin Yua - pierwsza żona Li Shai Tunga Shang - “Stary Shang”; Nauczyciel Kao Chena z dzieciń-stwa Tsao Ch’un - despotyczny założyciel Chung Kuo Wang Ta-hung - trzeci syn Wang Hsiena; starszy brat Wang Sau-leyana Wen Ti - “Pierwszy Przodek” Miasta Ziemia / Chung Kuo, znany też jako Liu Heng; rządził Chinami w latach 180-157 p.n.e. Wyatt, Edmund - przemysłowiec Ywe Kai-chang - ojciec Ywe Hao PROLOG - LATO 2207 OPADŁE KWIATY “Opustoszał już górny pawilon, Na wietrze wirują kwietne płatki. Padają na kręte ścieżki małego ogrodu 1 podrywają się w pokłonie zachodzącemu słońcu. Ze złamanym sercem zmiatam na bok Te pożegnalne dary wiosny. W przemijaniach usycha moja dusza, pragnienie serca ginie na zawsze. Zostają tylko łzy na szacie”. - Li Shang-yin, Opadłe kwiaty, IX wiek n.e. CZĘŚĆ 1 - LATO 2207 NA MOŚCIE CH’IN “Światło dnia cofa się za Zachodnie Wzgórza, Wysoko, w dali wzrasta szafirowe kwiecie. Gdzie będzie koniec starego i nowego? Tysiąc lat odleciało z wiatrem. Piaski oceanu skamieniały, Ale pod mostem Ch’in ryby wciąż znaczą wodę bąbelkami. Strumienie pustych blasków odpływają w dal, A lata rozmywają brązowe filary”. - Li Ho, Wciąż i wciąż na zawsze, IX wiek n.e. ROZDZIAŁ 1 Spalona ziemia Li Shai Tung stał obok sadzawki. Naprzeciw niego, przy wejściu do arboretum, paliła się pojedyncza lampa, a jej światło, odbijając się od ścian pokrytych płytami ciemnego, przydymionego szkła, przeświecało mgliście przez bladozielone liście paproci i palm. Jednakże w miejscu, gdzie stał T’ang, było ciemno. W tych dniach witał ciemność jak przyjaciela. Nocami, kiedy nie mógł zasnąć, przychodził tutaj i poprzez warstwy mroku wpatrywał się w czarne, ledwie widoczne kształty swoich karpi pływających w wodzie. Ich powolne, spokojne ruchy uśmierzały ból jego oczu i łagodziły napięcie ściskające żołądek. Często stał tam godzinami, nieruchomy, owinąwszy ciasno jedwabiami swoje wychudzone, stare ciało. Na jakiś czas opuszczało go zmęczenie, jakby nie było na nie miejsca w tej chłodnej, pełnej półcieni ciszy. Potem pojawiały się duchy. Kształty wyryte w ciemności, wypełniające mrok żywymi obrazami przeszłości. Uśmiechający się do niego Han Ch’in z nadgryzionym jabłkiem z sadu w Tongjiangu w ręce. Lin Yua, jego pierwsza żona, pochylona w głębokim ukłonie w noc ich ślubu, jej drobne piersi przesłonięte dłońmi, jakby w geście ofiarowania. Albo jego ojciec, Li Ch’ing, roześmiany, z ptakami siedzącymi na każdym z jego wskazujących palców, na dwa dni przed wypadkiem, w którym zginął. Oni i jeszcze inni gromadzili się tutaj jak goście na stypie. Ale nie mówił o tym nikomu, nawet swojemu lekarzowi. Te wizje przynosiły mu spokój. Bez nich ciemność przygniotłaby go swym ciężarem; byłaby zwykłą czernią, pustą i absolutną. Czasami szeptał miękko czyjeś imię i ten, którego wołał, przychodził roześmiany, z oczami błyszczącymi radośnie. Tak ich teraz pamiętał, szczęśliwych i beztroskich. Cienie ze słonecznej krainy. Stał tam już ponad dwie godziny, kiedy podszedł do niego służący. Natychmiast zrozumiał, że stało się coś poważnego; w innym wypadku nie ośmieliłby się go niepokoić. Poczuł, jak wraca napięcie, zaciskając mu żelazne obręcze wokół piersi i czaszki, jak zmęczenie ponownie sączy się w jego kości. — Kto mnie wzywa? — To marszałek, Chieh Hsia - odpowiedział służący, gnąc się w niskim ukłonie. Tang wynurzył się z cienia, jakby zrzucał z siebie ochronny płaszcz ciemności. Ekran w jego gabinecie wypełniała twarz Tolonena. Li Shai Tung usiadł w wielkim fotelu i przysunął bliżej memorandum ministra Henga. Przez chwilę trwał tak nieruchomo, starając się uspokoić, po czym dotknął płytki kontaktowej. — Co się stało, Knut? Jakie zło nie pozwala ci położyć się do łóżka? — Twój sługa nigdy nie śpi - odparł Tolonen, ale jego uśmiech był wyraźnie wymuszony, a sama twarz szara z udręki. Widząc to, Li Shai Tung poczuł, jak jego ciało przeszywa zimny dreszcz. Kto teraz? zapytał siebie. Wei Feng? Tsu Ma? Kogo zabili tym razem? Marszałek odwrócił się i wraz z nim odwrócił się obraz na ekranie. Przesyłał z ruchomego nadajnika. Za jego plecami widać było szeroki korytarz ciągnący się w dal. Ściany korytarza pokrywała sadza. Jeszcze dalej, w świetle lamp awaryjnych, widać było pracujących ludzi. — Gdzie jesteś, Knut? Co się stało? — Jestem w fortecy Brema, Chieh Hsia. W koszarach Centrali Służby Bezpieczeństwa. - Tolonen, którego twarz widniała po prawej stronie ekranu, spojrzał w kierunku korytarza, po czym ponownie zwrócił się do swojego T’anga. - Sprawy przybrały tutaj bardzo zły obrót, Chieh Hsia. Sądzę, że powinieneś tu przyjechać i sam wszystko obejrzeć. Wygląda to na robotę Ping Tiao, ale... - zawahał się, a na jego starej, znajomej twarzy pojawił się wyraz głębokiego niepokoju. Po chwili wzdrygnął się. - Chodzi o to, że to jest — inne, Chieh Hsia. Całkowicie różne od wszystkiego, co kiedykolwiek zrobili. Li Shai Tung przez chwilę rozważał te słowa, po czym pokiwał głową. Poczuł, że twarz ściąga mu ciasny, bolesny grymas. Wziął płytki oddech, a następnie powiedział: - W takim razie przyjadę, Knut. Tak szybko, jak tylko będę mógł. Trudno było rozpoznać to miejsce. Cały pokład był wypalony. Zginęło ponad piętnaście tysięcy ludzi. Płomienie sięgnęły do pobliskich otworów wentylacyjnych i poprzez nie przeniosły się na sąsiednie pokłady, ale tamtejsze zniszczenia były minimalne w porównaniu z tym, co stało się tutaj. Pobladły i zaszokowany Li Shai Tung szedł obok swego marszałka, zwracając twarz to w jedną, to w drugą stronę, patrząc na odrażające hałdy zastygłego żużlu, które piętrzyły się przy zablokowanych wyjściach - tylko to zostało z żywych niegdyś ludzkich ciał - czując wszechobecny smród spalonego mięsa; mdląco-słodki i straszny. Doszedłszy do końca głównego korytarza, obaj mężczyźni stanęli i odwrócili się. - Jesteś pewny? - W oczach starego T’anga widać było łzy. Jego twarz wykrzywiła się z bólu, a dłonie ścisnął z całej siły. Tolonen wyjął woreczek z kieszeni swojego munduru i podał ją Li Shai Tungowi. - Zostawili to. Abyśmy wiedzieli. W woreczku znajdowało się pięć małych, stylizowanych rybek. Dwa ze złotych wisiorków stopniały z gorąca, ale pozostałe lśniły jak nowe. Ryby były symbolem Ping Tiao. Li Shai Tung wysypał je na dłoń. — Gdzie je znaleziono? — Po drugiej stronie plomb. Myślimy, że było ich więcej, ale żar... Li Shai Tung wzdrygnął się, a następnie wypuścił ryby z rąk. Zamienili pokład w gigantyczny piec i upiekli wszystkich znajdujących się w środku - mężczyzn, kobiety i ich dzieci. Nagły gniew, jak ostrze włóczni, przeszył mu wnętrzności. - Dlaczego? Czego oni chcą, Knut? Czego oni chcą? - Wyciągnął nerwowo rękę, po czym ją cofnął. - To jest najgorsze ze wszystkiego. Zabójstwa. Bezsensowne śmierci. Po co? Tolonen powiedział to już kiedyś, przed laty, swemu staremu przyjacielowi, Klausowi Ebertowi; teraz powtórzył te słowa Tangowi. - Oni chcą wszystko zniszczyć. Wszystko. Za wszelką cenę. Li Shai Tung popatrzył na niego, po czym odwrócił wzrok. - Nie... - zaczął, jakby próbując temu zaprzeczyć, ale po raz pierwszy było to niemożliwe. To było to, czego się obawiał, jego najczarniejszy koszmar zaczynał się realizować. Znak czasów, które nadchodzą. Ostatnio chorował. Po raz pierwszy w ciągu swego długiego życia został przykuty do łóżka. To także wyglądało na znak. Wskazówka, że zaczyna tracić kontrolę nad wydarzeniami. Zaczęło się to od jego własnego ciała, a teraz rozszerza się poza nie. Pokiwał głową, podsumowując własne myśli. Widział teraz wszystko zupełnie jasno. To była sprawa osobista. Ten atak był skierowany przeciw niemu. Ponieważ on był Państwem. Był Miastem. Świat toczyła choroba, wirus zagnieździł się w jego żyłach. Wszędzie widać było objawy rozkładu. Rozproszeńcy, Ping Tiao a nawet ta ostatnia obsesja Góry związana z długowiecznością - wszystko to były symptomy choroby. Grupy te działały subtelnie, szerzyły nienawiść niemal niedostrzegalnie; a jednak prowadziło to do fatalnych skutków. Zmieniły się oczekiwania, a to podminowywało stabilność państwa, cały porządek społeczny Chung Kuo. “Oni chcą wszystko zniszczyć”. — Co oni tutaj zrobili, Knut? Jak to zrobili? — Części musieliśmy się domyślić, ale o kilku sprawach wiemy już na pewno. Centrala Komunikacyjna Bremy donosi, że cała łączność z Pokładem Dziewiątym została odcięta zaraz po drugim dzwonku. — Cała? - Zaskoczony Li Shai Tung potrząsnął głową. - Czy to możliwe, Knut? — To właśnie stanowiło część problemu. Oni także nie mogli w to uwierzyć i stracili godzinę na sprawdzanie systemu — po swojej stronie. Nie pomyśleli o tym, aby przysłać tutaj kogoś, kto na miejscu sprawdziłby stan rzeczy. Na twarzy Li Shai Tunga pojawił się bolesny grymas. Czy to by coś zmieniło? Nie. Zupełnie nic, Chieh Hsia. Po upływie pierwszych dziesięciu minut nie było żadnej możliwości, aby cokolwiek zdziałać. Podłożyli ogień na czterech różnych poziomach. To były jakieś wielkie, chemiczne paskudztwa. Następnie włączyli wentylatory i zaczęli pompować do systemu bogate w tlen powietrze, aby wzmocnić intensywność spalania. - A co z plombami? Tolonen przełknął z wysiłkiem ślinę. — Nie było najmniejszej szansy, aby ktokolwiek mógł się wydostać. Wysadzili korytarz tranzytowy i uszkodzili rygle. Wraz z blokadą komunikacyjną odcięli także dopływ prądu. Wszystkie windy międzypoziomowe zostały unieruchomione, a cały pokład pogrążył się w ciemnościach. — I to wszystko? - Myśląc o bezlitosnym, zimnym okrucieństwie ludzi, którzy to przeprowadzili, Li Shai Tung czuł narastające mdłości. Tolonen zawahał się. - To zostało zrobione przez ekspertów, Chieh Hsia. Przez ludzi posiadających odpowiednią wiedzę, świetnie wyszkolonych i znakomicie zorganizowanych. Nasi żołnierze ze służb specjalnych nie wykonaliby tego lepiej. Li Shai Tung spojrzał na niego. - Wyduś to z siebie, Knut - powiedział miękko. - Nie kryj przede mną niczego. Nawet jeśli okaże się, że nie masz racji, powiedz to. Tolonen popatrzył mu w oczy, a następnie pokiwał głową. - Wszystko co tu widzę, wskazuje na pieniądze. Duże pieniądze. Zdobycie technologii potrzebnej do tego, aby odciąć łączność z pokładem i zasilanie, przekracza normalne możliwości finansowe Ping Tiąo. To nie ten rząd wielkości. Ktoś musiał wesprzeć ich funduszami. T’ang rozważał przez chwilę te słowa. - A więc to ciągle trwa. Okazuje się, że wcale jeszcze nie wygraliśmy wojny. Nie ostatecznie. Tolonen opuścił wzrok. Zachowanie Li Shai Tunga wprawiało go w zakłopotanie. Od czasu swej choroby zmienił się. i Stracił pewność siebie, był niezdecydowany, zamknięty w sobie, często popadał w przygnębienie. Choroba zabrała mu nie tylko siłę fizyczną; częściowo pozbawiła go także umiejętności szybkiego myślenia i trafnej oceny sytuacji. Zadanie przeprowadzenia go przez ten labirynt splątanych problemów spadło teraz na barki marszałka. — Być może. Ale ważniejsze jest teraz odkrycie, kto pośród nas jest zdrajcą. — Ach... - Li Shai Tung wbił wzrok w jego twarz, po czym spojrzał w bok. - Jak wysoko przeniknęli? — Do sztabu. Powiedział to bez wahania, wiedząc, że zdrajca musiał być tak wysoko w łańcuchu dowodzenia. Nikt inny nie potrafiłby dokonać tego w ten sposób. Aby odciąć pokład, trzeba było mieć wpływy. Większe niż Ping Tiao. Li Shai Tung ponownie się odwrócił i pogrążył we własnych myślach. Może Yuan miał rację. Może właśnie teraz powinni zacząć działać. Okablować ich. Kontrolować wszystkich jak maszyny. Ale instynkt mówił mu coś przeciwnego. Powinien się powstrzymać od pochopnego działania na podstawie pierwszych odkryć dokonanych w ramach Projektu Kontroli Myśli. Nawet to - ta potworność - nie zmieniła, na razie, jego postanowienia. - To źle, Knut. To tak, jakbyś nie mógł już zaufać własnym rękom, że ogolą ci gardło... Tolonen parsknął krótkim, gorzkim śmiechem. Stary T’ang odwrócił się w jego stronę. - Ty jednak trzymasz to wszystko w garści, Knut. - Uśmiechnął się. - Przynajmniej tobie mogę ufać. Marszałek spojrzał w oczy swego pana głęboko wzruszony tymi słowami. Właśnie to ukształowało jego życie i nadało mu znaczenie. Pragnienie, by zdobyć szacunek i całkowite zaufanie tego człowieka. Bez namysłu ukląkł u stóp Li Shai Tunga. - Znajdę tego zdrajcę i rozprawię się z nim, Chieh Hsia. Nawet gdyby to był mój syn, rozprawiłbym się z nim. W tej samej chwili, po drugiej stronie świata, Li Yuan schodził ścieżką w posiadłości Tongjiang. Czuł unoszący się w powietrzu zapach kwiatów jabłoni i śliwy, a na ich tle ostrzejszą i słodszą woń wiśni. Wszystko to uświadamiało mu, ile czasu upłynęło od chwili, kiedy był tu ostatni raz i jak mało zmieniło się podczas jego nieobecności. Zatrzymał się na szczycie tarasu i spojrzał w dół doliny, na szeroki łuk marmurowych stopni prowadzących do wody. Uśmiechnął się, widząc Fei Yen po drugiej stronie jeziora, spacerującą między drzewami. Przez chwilę patrzył tylko, a serce zaczęło mu szybciej bić na sam jej widok; po czym pobiegł w dół, przeskakując po dwa, trzy stopnie na raz. Był już tylko kilka kroków od niej, kiedy się odwróciła. — Li Yuan! Nic nie powiedziałeś... — Przepraszam, ja... - Słowa uwięzły mu w gardle, kiedy zauważył, jak bardzo wypełniła się jej figura, jak bardzo zaokrąglił się jej brzuch. Spojrzał wyżej i przez chwilę patrzył w jej oczy, po czym ponownie opuścił wzrok. Mój syn, pomyślał. Mój syn. — Czuję się dobrze. — Wyglądasz wspaniale - powiedział, biorąc ją w ramiona i uświadamiając sobie nagle, ile tygodni upłynęło od chwili, kiedy zrobił to ostatni raz. Teraz był jednak ostrożny i szybko ją uwolnił, ujmując jedynie jej dłonie, zdziwiony tym, jak były małe, jak delikatne. Zapomniał. Nie, nie zapomniał. Po prostu nie pamiętał. Roześmiał się miękko. - Ile czasu ci jeszcze zostało? Spojrzała w bok. - Mniej niż połowa. Minęło już dwadzieścia siedem tygodni. Pokiwał głową i sięgnął ręką w dół, aby dotknąć jej zaokrąglonego brzucha. Poczuł, jak twarda była pod jedwabiami, twarda jak dojrzałe owoce, które niedługo pojawią się na tych gałęziach nad ich głowami. — Zastanawiałam się... - zaczęła, spojrzawszy na niego, po czym zamilkła, zwieszając głowę. — Nad czym się zastanawiałaś? - zapytał, patrząc na nią i nagle zdał sobie sprawę z tego, co cały czas go niepokoiło. - A poza tym, co to znaczy? Nie uśmiechasz się na powitanie męża wracającego do domu? Wyciągnął rękę i uśmiechając się, podniósł delikatnie jej podbródek. Jednakże nie doczekał się spodziewanej reakcji. Odwróciła się od niego rozdrażniona i spojrzała w dół, na stopy. Cień liścia padł na jej twarz, podkreślając tylko doskonałość rysów; plamki słonecznego światła ożywiały połyskliwą czerń jej włosów, ale usta miała zaciśnięte. - Przywiozłem ci prezenty - powiedział łagodnie. - Są na górze, w domu. Może pójdziesz je obejrzeć? Popatrzyła na niego i ponownie się odwróciła. Tym razem zauważył chłód w jej oczach. - Jak długo tym razem, Li Yuanie? Dzień? A może dwa dni, zanim znowu odjedziesz? Westchnął i spojrzał na jej rękę. Spoczywała bezwolnie w jego dłoni, grzbietem w dół, z palcami delikatnie wygiętymi do góry. - Nie jestem zwykłym człowiekiem, Fei Yen. Spoczywa na mnie wielka odpowiedzialność, szczególnie w takich czasach. Mój ojciec mnie potrzebuje. - Potrząsnął głową, usiłując zrozumieć, co czuła, ale poczuł jedynie narastający gniew wywołany przez przyjęcie, jakie mu zgotowała. To przecież nie była jego wina. Myślał, że jego widok sprawi jej radość. - Nic nie można poradzić na to, że często cię opuszczam. Jeszcze nie teraz. Wolałbym być tutaj, uwierz mi, moja miłości. Wolałbym... Wydawało się, że nieco złagodniała; przez chwilę jej ręka oddawała jego uścisk, ale twarz miała ciągle odwróconą w drugą stronę. - Nigdy cię nie widuję - powiedziała spokojnie. - Wcale już tu nie bywasz. Z pobliskiej gałęzi zerwał się ptak, rozpraszając jego uwagę. Spojrzał w górę, śledząc jego lot. Kiedy opuścił wzrok, napotkał jej ciemne oczy patrzące na niego z wyrzutem. - To dziwne - zauważył, ignorując to, co powiedziała. - To miejsce... tak mało zmieniło się przez lata. Bawiłem się tu jako dziecko dziesięć, dwanaście lat temu. I nawet wówczas myślałem, że od wieków jest tu tak samo. To miejsce jest niezmienne. Trwa. Są tylko naturalne cykle pór roku. Pomagałem służącym w zbiorach jabłek, donosząc im puste koszyki. Opychałem się przy tym owocami, a później miewałem z tego powodu paskudne bóle brzucha. - Roześmiał się, widząc, jak jej oczy łagodnieją w miarę tego opowiadania. - Tak jak każde dziecko - dodał po chwili, świadomy kłamstwa, a mimo to myśląc o czasach, kiedy rzeczywiście tak było. Przed zbudowaniem Miasta, kiedy takie dziecięce przyjemności były faktycznie czymś zwykłym. Przez dłuższą chwilę patrzył jej w oczy. W końcu z uśmiechem uścisnął lekko jej rękę. . Chodźmy. Wracajmy do domu. Zatrzymał się na moście i spojrzał w zadumie na jezioro, obserwując pływające po wodzie łabędzie i rozkoszując się ciepłem jej ręki spoczywającej w jego dłoni. Na jak długo przyjechałeś tym razem? - zapytała ponownie, ale jej głos był już bardziej miękki i mniej opryskliwy niż poprzednio. - Na tydzień - odparł, odwracając się do niej. - Może na dłużej. To zależy od tego, czy utrzyma się spokój. Uśmiechnęła się. Był to pierwszy uśmiech, jaki ofiarowała mu w ciągu ostatnich tygodni. - To dobrze, Yuanie. Jestem już zmęczona samotnością. Miałam jej już zbyt dużo. Skinął głową. - Wiem. Ale wszystko się odmieni. Obiecuję ci, Fei. Od teraz będzie inaczej. Podniosła podbródek i spojrzała na niego z oddaniem. - Mam nadzieję. Tak mi tu ciężko, kiedy jestem skazana tylko na siebie. Ciężko? Popatrzył na spokojne jezioro, na sad i zastanowił się nad jej słowami. Co miała na myśli? On widział tu tylko lekkość. Ucieczkę i wytchnienie od surowej rzeczywistości życia. Od zadań i obowiązków. Upajały go przenikające wszystko zdrowe zapachy rozwijającego się życia. Uśmiechnął się i popatrzył na nią. — Kiedy mnie tu nie było, podjąłem pewną decyzję, Fei. — Jaką? - zapytała. — Chodzi o chłopca - odparł, dotykając jeszcze raz jej zaokrąglonego brzucha. - Postanowiłem, że nazwiemy go Han. Obudził go Lehmann, który nie wychodząc, odczekał, aż się ubierze. DeVore odwrócił się, zapinając swój mundur. — Kiedy ogłosili tę wiadomość? — Dziesięć minut temu. W oczekiwaniu na specjalne obwieszczenie przerwali programy na wszystkich kanałach. Wystąpi Wei Feng. DeVore podniósł brwi ze zdziwienia. - A nie Li Shai Tung? - Roześmiał się z zadowoleniem. - Dobrze. To świadczy, jak bardzo mu dopiekliśmy. - Odwrócił się, spojrzał na ścienny chronometr, po czym znowu zwrócił się do Lehmanna. - Czy to już czas? Lehmann skinął głową. DeVore spojrzał w dół i zadumał się. Od ataku upłynęły już prawie cztery godziny. Spodziewał się, że zareagują szybciej. Ale nie to naprawdę go niepokoiło. — Czy Wiegand już się zgłosił z meldunkiem? — Jeszcze nie. DeVore przeszedł do sąsiedniego pokoju. Usiadł naprzeciw wielkiego ekranu i włączył go, dotykając palcami kontrolek znajdujących się w oparciu fotela. Lehmann stanął za nim. Ywe Lung - “Krąg Smoków”, symbol Siedmiu - wypełnił ekran, jak to się zawsze działo przed każdym oficjalnym obwieszczeniem, ale tym razem tło kręgu było w kolorze białym, oznaczającym żałobę. W całym Chung Kuo dziesiątki miliardów ludzi siedzi teraz przed ekranami, zastanawiając się nad znaczeniem tej przerwy w normalnych programach. W czasie wojny- która-nie-była-wojną zdarzało się to często, ale od jakiegoś czasu komunikaty tego typu zniknęły z ekranów. To powinno dodać całości specjalnego smaku. Spojrzał na Lehmanna. — Kiedy Wiegand się zgłosi, każ go tu przełączyć. Chcę wiedzieć, co się dzieje. Już dawno powinien się odezwać. — Załatwiłem to już. — Dobrze. Oparł się wygodnie w fotelu i z uśmiechem zaczął sobie wyobrażać, jakie wrażenie to wszystko zrobiło na Siedmiu. Pewnie ganiają teraz w kółko jak termity, którym wsadzono do gniazda wielki kij; rzucają to tu, to tam bezsensowne rozkazy i z niepokojem zastanawiają się, gdzie może spaść następne uderzenie. Przez ostatnie miesiące panował spokój. Było to zamierzone, bowiem przed następnym ciosem chciał zaszczepić w Siedmiu złudne poczucie bezpieczeństwa. Nie sam akt był ważny, ale jego kontekst. W czasie wojny ludzka wrażliwość tępieje od nadmiaru tragedii. Z drugiej strony, w czasie pokoju takie wydarzenia nabierają przerażającego znaczenia. Tak jak teraz. Będą się spodziewali, że pójdzie za ciosem, że uderzy w chwili, kiedy wśród nich panuje zamęt. Ale tym razem tak nie zrobi. Przynajmniej nie natychmiast. Pozwoli, aby się uspokoili i dopiero wtedy podejmie następne akcje, wybierając starannie ich cele, zmierzając zawsze do maksymalizacji ich skutków, zmuszając Siedmiu do tego, aby tracili swoje siły na walkę z cieniami, podczas gdy on będzie rósł w potęgę. Będzie to trwało do czasu, aż nerwy odmówią im posłuszeństwa, a ich wola walki zostanie złamana. Wtedy - i tylko wtedy - rzuci przeciw nim całą swoją siłę. Oparł głowę na skórzanym podgłówku i odprężył się po raz pierwszy w ciągu ostatnich dni. Wypełniało go uczucie satysfakcji i zadowolenia z siebie. Zwycięstwo nie nadejdzie w ciągu jednej nocy, ale wcale nie o to mu chodziło. Był cierpliwym graczem, a czas był jego sojusznikiem. Każdy rok przynosił Chung Kuo coraz większe problemy przygniatające rząd swym narastającym ciężarem. Wystarczyło tylko, aby czekał jak nękający wielkiego jelenia pies, który kąsając nogi zwierzęcia, osłabia je do chwili, aż samo padnie. Z głośników umieszczonych po obu stronach ekranu rozległa się muzyka wojskowa. Nagle zmienił się obraz. Całą powierzchnię ekranu wypełniła głowa Wei Fenga, T’anga Azji Wschodniej. Pobrużdżona zmarszczkami twarz starego człowieka wyrażała głęboki smutek. - Obywatele Chung Kuo, mam smutne wieści... - rozpoczął bez żadnego wstępu. Już sam brak ceremoniału, który zwykle towarzyszył podobnym wystąpieniom, był niespodziewany, a łzy błyszczące w kącikach oczu starca dodatkowo podkreślały wrażenie ogromnego cierpienia i zranionej godności, które z niego emanowało. DeVore pochylił się do przodu, nagle zesztywniały. Co poszło źle? Słuchał, jak Wei Feng mówi o tragedii, która spadła na Bremę, obojętnie przyglądał się obrazom zniszczenia i czekał na to, aby stary człowiek dodał coś nowego - jakieś nowe informacje. Ale nie usłyszał nic. Zupełnie nic. A potem twarz Wei Fenga zniknęła z ekranu zastąpiona przez Ywe Lung na śnieżnobiałym tle. DeVore siedział jeszcze przez chwilę, po czym wstał z fotela i zwrócił się w stronę Lehmanna. - Nie zrobili tego. Te gnojki tego nie zrobiły! - Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale w tym momencie panel kontrolny na jego biurku zaczął mrugać natarczywie. Przełączył rozmowę do siebie, a następnie odwrócił się i przysiadłszy na krawędzi biurka, spojrzał w stronę ekranu. Spodziewał się Wieganda, ale twarz, którą zobaczył, nie należała do niego. Z ekranu patrzyły na niego oczy Hansa Eberta. - Co się, do diabła, dzieje, Howard? Właśnie spędziłem dwie godziny z chłopcami ze Specjalnej Grupy Dochodzeniowej. Wycisnęli ze mnie wszystkie poty! Brema, na litość boską! Te głupie bękarty zaatakowały Bremę! DeVore na moment opuścił wzrok. Celowo nic nie powiedział Ebertowi o swoich zamiarach względem Bremy. Wiedział, że Tolonen prześwietli wszystkich swoich najwyższych oficerów - nawet przyszłego zięcia - szukając jakichś poszlak świadczących o tym, że wiedzieli coś o tym ataku. Ponieważ raz już dał się podejść w ten sposób, pierwszą myślą Tolonena będzie przekonanie, iż wróg znowu dokonał infiltracji sztabu. Nie było zatem nic zaskakującego w tym, że marszałek zadziałał tak szybko. — Wiem - odparł, patrząc prosto w oczy Eberta. — Co to znaczy, że wiesz? Czy to ty za tym stoisz? Ignorując gniew Eberta, przytaknął i w kilku słowach spokojnie wyjaśnił swoje motywy. Ale Hansa nie można było tak łatwo ułagodzić. - Żądam spotkania! - powiedział, a jego oczy płonęły z wściekłości. - Dzisiaj! Chcę wiedzieć, co jeszcze sobie zaplanowałeś! DeVore zawahał się, a następnie pokiwał głową. Nie po raz pierwszy stwierdzał, że zachowanie Eberta jest obraźliwe. Jednak na razie był on zbyt ważny dla jego planów. Nie musiał mu, oczywiście, nic mówić. Tylko trochę, wystarczająco dużo, aby dać mu złudzenie, że jest kimś zaufanym. - W porządku. Dziś po południu - powiedział w końcu, nie zdradzając niczego ze swych przemyśleń. - Spotkamy się u Mu Chua po czwartym dzwonie. Do zobaczenia, Hans. Przerwał połączenie i usiadł z powrotem w fotelu. - Niech go szlag trafi! - zaklął zaniepokojony, że wciąż nie ma żadnych wiadomości. Odwrócił się. - Stefan! Dowiedz się, gdzie, do diabła, zniknął Wiegand! Chcę wiedzieć, co się dzieje! - Popatrzył na wychodzącego albinosa, a potem rozejrzał się po pokoju. Jego poczucie samozadowolenia i satysfakcji zastępowała rosnąca pewność, że wydarzyło się coś złego. Chwilę później potwierdził to Lehmann. - Wiegand nie żyje - oznajmił, wchodząc do pokoju. - Wraz z nim zginęło pięćdziesięciu naszych ludzi i stu piędziesięciu z Ping Tiao. DeVore zamarł. - Co się stało? Lehmann pokręcił głową. - To wszystko, co wiemy. Przechwyciliśmy meldunki Służby Bezpieczeństwa z garnizonów w Poznaniu i Krakowie. Wygląda na to, że wiedzieli, iż nadchodzimy. DeVore wbił oczy w podłogę. Na wszystkich bogów! A więc zbiory są nietknięte. Ogromne spichlerze Miasta Europa są wciąż całe. Nie mógł dostać gorszych wiadomości. Wzdrygnął się. To dramatycznie zmieniało postać rzeczy. Akcja, która miała osłabić Siedmiu, przyczyniła się jedynie do wzmocnienia ich determinacji. Od samego początku wiedział, jaki może być prawdopodobny efekt pojedynczego uderzenia przeciw Bremie. Wiedział, jaki gniew wśród ludzi wywoła zamach na kwatery żołnierzy oraz rzeź niewinnych kobiet i dzieci. To właśnie dlatego zaplanował uderzenie na dwa cele jednocześnie. Podpalając wschodnioeuropejskie plantacje i przełamując zabezpieczenia ochronne twierdzy w Bremie, miał zamiar zasiać ziarna lęku w Mieście Europa. Teraz jednak lęk zamienił się w gniew, a to, co miało być niszczącym, psychologicznym ciosem w Siedmiu, obróciło się w coś zupełnie innego. Nic dziwnego, że Wei Feng mówił tak, jak mówił. Wielkie oburzenie starca było głęboko uzasadnione. I nie było żadnej wątpliwości, że słuchające go miliardy podzieliły to uczucie. Tak więc teraz Siedmiu zyskało poparcie ludności Chung Kuo. Miało zgodę na użycie przeciw swoim wrogom wszelkich środków, które uznają za konieczne. DeVore westchnął i popatrzył na swoje dłonie. Nie, sprawy nie mogły przybrać gorszego obrotu. Ale jak do tego doszło? Skąd oni mogli się dowiedzieć? Jego rozpacz zmieniła się nagle w gniew. Wstał gwałtownie. To Wiegand! To musiał być Wiegand! A to znaczyło, że meldunek o jego śmierci był fałszywy. Sfabrykowano go tylko po to, aby oni mogli go przechwycić. Co znaczyło... Przez chwilę śledził ciąg logicznych wniosków wynikających z tego założenia, po czym ponownie usiadł. Pokręcił głową. Nie, to nie był Wiegand. Instynktownie wiedział, że ma rację. Poza tym Wiegand nie miał ani wystarczającej odwagi, ani też wyobraźni, aby zrobić coś takiego. Ale jeśli nie Wiegand, to kto? Westchnął i zdecydował się postawić bazę w stan pełnej gotowości. To na wypadek, gdyby się mylił. Na wypadek, gdyby Wiegand zawarł jednak układ i planował doprowadzić Tolonena tutaj, na Pustkowie. Emily Ascher była zła. Bardzo zła. Patrzyła na swych czterech towarzyszy z Komitetu Centralnego Ping Tiao i wyciągniętą ręką wskazywała Gesella. Drżąc z wściekłości, wypluwała z siebie przesiąknięte jadem słowa: - To, co zrobiłeś, było nikczemne, Bent. Zbrukałeś nas. Zdradziłeś. Gesell zerknął na Macha, a następnie zwrócił się w stronę swojej byłej kochanki. Czuł się bardzo niepewnie. Niepowodzenie ataku na plantacje ogromnie nim wstrząsnęło i właśnie zaczynał rozumieć, jaki wpływ na ich własną organizację mogą wywrzeć wieści z Bremy. Mimo to, wciąż nie chciał się przyznać do błędu. - Wiedziałem, że właśnie tak zareagujesz. To dlatego trzymaliśmy cię z dala od wszystkiego. Zablokowałabyś tę akcję. Zdumiona jego słowami wybuchnęła głośnym śmiechem. - Oczywiście, że tak bym zrobiła! I miałabym rację. Ta sprawa może nas zniszczyć! Gesell podniósł rękę, jakby chcąc odsunąć na bok jej oskar-życielski palec. - Nic nie rozumiesz. Gdyby powiódł się nasz atak na plantacje... Odepchnęła gniewnie jego rękę. Nie. Właśnie że doskonale rozumiem. To była strategiczna decyzja polityczna i nikt jej ze mną nie konsultował. - Odwróciła głowę i spojrzała na drugą kobietę przebywającą w pokoju. - A co z tobą, Mao Liang? Powiedzieli ci? Mao Liang spuściła wzrok i pokręciła przecząco głową. Milczała. Nie było to wcale zaskakujące; od czasu, gdy zastąpiła Emily w łóżku Gesella, zachowywała się tak, jakby zupełnie zatraciła własną osobowość. Emily popatrzyła znowu na Gesella i pokiwała wolno głową. — Rozumiem. Znowu wracają stare schematy. Starzy mężczyźni spotykają się za zamkniętymi drzwiami i podejmują decyzje za innych. - Rozdrażniona mówiła dalej głosem przesiąkniętym głęboką odrazą: - Wiesz, ja naprawdę sądziłam, że takie zachowania mamy już za sobą. Ale to było tylko takie gadanie, czyż nie, Bent? Przez cały czas, kiedy mnie pieprzyłeś, tak naprawdę gardziłeś mną jako osobą. W końcu jestem tylko kobietą. Istotą niższą. Nie można komuś takiemu powierzać poważnych spraw. — Mylisz się... - zaczął Gesell, którego ubodły jej słowa, ale ona potrząsnęła głową, nie chcąc go wysłuchać. — Nie wiem, jak po tym, co zrobiłeś, możesz mieć czelność mówić mi, że się mylę. - Odwróciła lekko głowę, zwracając się do drugiego mężczyzny. - A ty, Mach? Wiem, że to wszystko musiało być twoim pomysłem. Mach popatrzył na nią lekko przymrużonymi oczami. - Był ważny powód, aby nie wciągać cię w tę sprawę. Uznaliśmy, że powinnaś koncentrować się na tym, co ci tak doskonale wychodziło, na rekrutacji nowych członków. Roześmiała się znowu, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszała. — I ile jest to teraz warte? Cała ta ciężka praca, którą właśnie spuściliście jak wodę w klozecie? Moje słowo. Dałam im słowo, że nie jesteśmy tacy, jak maluje nas władza, a wy nasraliście na nie. — Jesteśmy Ko Ming - zaczął Gesell, a w jego głosie — zabrzmiała ostra nuta. - Rewolucjonistami, a nie pieprzonymi pracownikami szpitala. Nie można zmieniać świata i mieć czyste ręce. To nie jest możliwe! W odpowiedzi rzuciła mu miażdżące spojrzenie. - Mordercy, tak nas nazywają. Rzeźnicy bez serc! I czy można im się dziwić? Ostatniej nocy zniszczyliśmy całą naszą wiarygodność. - Nie zgadzam się z tym. Odwróciła się i spojrzała na Macha. — Możesz się nie zgadzać, ile tylko zechcesz, Janie Machu, al