2301
Szczegóły |
Tytuł |
2301 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2301 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2301 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2301 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
KSI��KI NAJLEPSZE
BOHUMIL
HRABAL
WESELA W DOMU
PRZE�O�Y� PIOTR GODLEWSKI
PA�STWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY
Tytu� orygina�u Svatby v dome
Svatby v dome. Dfv�i romanek
Vita nuova. Kartinky
Proluky
Przypisy s� autorstwa t�umac/a
Ok�adk� i strony tytu�owe projektowa�a Teresa Kawi�ska
� Bohumil Hrabal, 1995 Translation � Piotr Godlewski, 1999
Copyright for the Polish edition by Pa�stwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2000
PRINTED IN POLANO
Pa�stwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2000 r. e-mail: piw @ piw.pl
www.piw.pl Wydanie pierwsze
Sk�ad i �amanie Pracownia Poligraficzna �FORMAT", Warszawa, ul. Tamka 4
Druk i oprawa: Wojskowa Drukarnia w �odzi, Zak�ad w Gdyni
ul. �w. Piotra 12, 81-347 Gdynia
tel. (058) 620-15-55 fax (058) 661-55-63
Zam. nr 2153
ISBN 83-06-02795-7 ,, XA l
Wesela w domu
Czytade�ko dla dziewcz�t
Ladislav Klima:
...; fundamenty wzlecia�y w g�r�, wierzcho�ki zapad�y si� w dziur�.
Libe�, w listopadzie i grudniu 1916 r.
Dom, kt�rego szuka�am, okaza� si� ca�kiem przyjemny, przed wej�ciem sta�a gazowa latarnia, chodnik, niegdy� ozdobiony kostkami u�o�onymi we wzorek, zosta� ju� chyba dawno rozkopany, teraz niedawno dziury zn�w zasypano. Latarnia ju� �wieci�a, odczyta�am wi�c numer, by� to ten, kt�rego szuka�am, dwadzie�cia cztery. Kiedy wesz�am, korytarz pachnia� rozlanym winem i ch�odem. Wskutek wilgoci �ciany �uszczy�y si� niczym francuskie ciasto. Gdy wysz�am z korytarza na podw�rko, ledwo zd��y�am uskoczy�. Blondynka w �ososiowych majtkach i biustonoszu chlusta�a na podw�reczku wod� z kub�a a� pod okna, po czym miot�� zgarnia�a wod� do kanalika. Pracowa�a w skupieniu, zas�piona i zlana potem. I zn�w wzi�a kube� pe�en wody, kube�, do kt�rego z �oskotem la�a si� woda z odkr�conego kranu, pa��k pustego wiadra nawlok�a na mosi�ny kurek i zn�w chlusn�a wod� na wycementowane podw�rko.
- Czy pani Liza jest w domu? - zapyta�am.
- Nie ma jej, ale prosz� spyta� doktora, on te� myje pod�og�, widzi pani, my musimy mie� tutaj czysto, ca�a cha�upa przechodzi pod moimi oknami, a ja jestem kobieta schludna! - odpar�a ta blondynka przy ko�ci, pewnie chc�c udowodni� prawdziwo�� swoich s��w przecisn�a si� na korytarz, tr�caj�c mnie przy tym w rami�, przekr�ci�a wy��cznik w swym pokoju i zobaczy�am, �e rzeczywi�cie mia�a tam strasznie czysto, wypucowana p�yta kuchenna i l�ni�ce szafy, a na nich rozpostarte strusie pi�ra, pod oknem kryta pluszem kanapa, zarzucona jedwabnymi poduszeczkami, i st� z obrusem, po�rodku kt�rego ja�nia� wazonik ze sztucznymi kwiatami, imituj�cymi polne maki.
Wzruszy�am ramionami, przebrn�am przez d�ug� ka�u�� i dotar�am do schodk�w, po sze�ciu stopniach wesz�am na nast�pne podw�reczko, po prawej r�ce ci�gn�a si� d�uga szopa, zasypana kiedy� pod same okna ziemi�, a�eby mog�o powsta� to drugie podw�reczko. Id�c przy �lepych oknach, zbli�a�am si� do jednopi�trowego domu, na pierwszym pi�trze
rysowa�y si� kontury otwartej galerii z �eliwn� balustrad�, ponad szop� wznosi�a si� pod niebo �ciana s�siedniego budynku, nic, tylko �ciana wysoka na dwa pi�tra, �ciana z odpadaj�cym tynkiem, ogromna �ciana bez okien, taka d�uga, �e zachodzi�a za �w dom z galeryjk� i roz�wietlonymi oknami. Po lewej r�ce by� trzepak do dywan�w, dalej otwarte drzwi pralni, z kt�rej zalatywa�o proszkami do prania i mydlinami. I sz�am dalej, wabiona �wiat�em na parterze, zimnym �wiat�em opuszczanej lampy. I podczas gdy na podw�rku by�o przyjemnie, z otwartego okna na parterze wia�o takim ch�odem, �e a� si� wzdrygn�am.
Sta�am chwil�, zastanawiaj�c si�, wej�� tam czy nie wej��? Zapyta� czy raczej odej��? S�ysza�am, jak na dole, tam na pierwszym podw�rku, ta blondynka zn�w chlusta�a wod� z kub�a na cement, s�ysza�am dudnienie unosz�cej si� coraz wy�ej wody, lej�cej si� do kub�a z rozkr�conego kranu, sta�am ko�o kopczyka ziemi pod zadrutowanym oknem, �lepym oknem tej d�ugiej szopy, nad kt�r� stercza�a pod niebo tamta wysoka �ciana, z tego kopczyka wyrasta�y dwa pnie winobluszczu, kt�ry wi� si� po rozpi�tych w poprzek podw�rka drutach, p�dy zwisa�y z naci�gni�tych ga��zi tego dzikiego wina i w p� drogi odgina�y si� w g�r�, te w�sy dotyka�y mnie lekko, i zdoby�am si� na odwag�, i podesz�am do okna.
Kl�cza� tam na pod�odze m�czyzna i szorowa� pod�og� ry�ow� szczotk�, nie kl�cza�, lecz niemal le�a� na czworakach i szorowa� pod�og� skupiony, pogr��ony w my�lach i cichy, teraz wyprostowa� si� i z satysfakcj� spojrza� na kolejny wyszorowany kawa�ek tej drewnianej pod�ogi, w k�cie sta� piec kuchenny, �eliwna kuchnia, w kt�rej hucza� ogie�, a w wielkim garze gotowa�a si� woda. Sta�am pod oknem, ze �wiecznika odkr�conego od pianina zwiesza�y si� cztery �a�cuszki, przybite do naro�nik�w szalki wagi dziesi�tnej, na kt�rej k�adzie si� odwa�niki, na tej szalce sta� olbrzymi asparagus, a jego zwisaj�ce ga��zki si�ga�y na sam d�, dotyka�y dw�ch luster po�o�onych na o�cie�nicy tego okna. W rogu pokoju sta�o secesyjne mosi�ne ��ko na mosi�nych k�eczkach. Reszta mebli by�a na dworze, krzes�a i st�, a poza tym owalny sto�eczek, na nim za� rozszczepiony pie� drzewa, w kt�rego wn�trzu mia�y chyba swe gniazdo, bar�, dzikie pszczo�y.
�w m�czyzna znowu nabra� wody na szczotk� i nadal w skupieniu szorowa� pod�og�, ry�owa szczotka szura�a po niej, a opuszczana lampa o�wietla�a jej drog�. A na dole, na pierwszym podw�reczku, zn�w us�ysza�am pot�ne chlapni�cie wody, kt�ra plusn�a o cement, potem na pierwszym pi�trze otworzy� kto� drzwi i podw�rze zala�o �wiat�o, i zn�w zgas�o, gdy ten kto� tam na g�rze zamkn�� za sob� drzwi, s�ysza�am kroki schodz�cego kr�conymi schodami, wcisn�am si� co �ywo za drzwi otwartego
ust�pu, cierp�am ze strachu, czy aby ten, kto schodzi ze schod�w, nie p�jdzie do tego ust�pu, bo w tym budynku wszystko by�o mo�liwe, lecz odetchn�am, gdy zszed�szy na podw�rko, poszed� dalej, na pierwsze po-dw�reczko, wysz�am z ust�pu i s�ysza�am, jak ta blondynka znowu chlusn�a kube� wody, i widocznie pod nogi tego, kto zszed� przed chwil� z pierwszego pi�tra, kto� krzykn�� przera�liwie, a nast�pnie s�ysza�am litani� wyzwisk, jedno pi�kniejsze od drugiego, blondynka jakby ca�y wiecz�r czeka�a jedynie na t� chwil�, i teraz wymy�la�a temu, kto nawin�� si� jej pod kube�, wy�adowuj�c si� jego kosztem.
- Ja jestem schludna, nie ma to tamto! U mnie musi by� czysto! Co to za cholerna cha�upa, szlag by trafi� tych wszystkich lokator�w i ich go�ci! Szlag by trafi� te ich wesela w domu! - burcza� g�os tej kobiety, odzianej w majtki oraz biustonosz w kolorze �ososiowym.
A ja wzi�am si� na odwag�, truchla�am na my�l, �e ten, kto zszed� przed chwil� z pierwszego pi�tra, musi zn�w i�� na g�r�, s�ysza�am, jak niemal tu� pode mn�, pod podw�rkiem, gdzie� w otch�ani piwnicy, kto� nabiera �opat� w�giel, kt�ry z g�uchym �oskotem sypie si� z �opaty do blaszanego wiadra.
- Panie doktorze - chrz�kn�am - s�yszy mnie pan? Panie doktorze, nie wie pan, kiedy wr�c� pani Liza i jej m��?
I c�, ten, do kt�rego si� zwr�ci�am, nadal trzyma� ry�ow� szczotk�, teraz j� wrzuci� do kub�a, rozpostar� wy��t� szmat� i �ci�ga� z pod�ogi brudn� wod�.
Obiema r�kami opiera�am si� o dwa lustra mi�dzy oknami, widzia�am, �e ten m�czyzna ma niebieskie oczy, otar� pot wierzchem r�ki, a nast�pnie powiedzia� mi ze �miechem, �e pani Liza posz�a za rzek�, �e wkr�tce wr�ci i je�li chc�, to mog� zaczeka� u niego, �e postawi mi krzes�o ko�o pieca.
I wsta� ci�ko, a kiedy jego g�owa zal�ni�a w �wietle �ar�wki, zobaczy�am, �e ma ma�o w�os�w, teraz rozrzuca� roz�o�one gazety, �eby przej�� po nich do drzwi i nie zadepta� sobie pod�ogi, mia�am wra�enie, �e to jest futbolista, kt�ry ju� dawno przesta� gra�. Potem wyci�gn�� do mnie r�k� i zaprowadzi� mnie pod piec, nast�pnie klepn�� si� w czo�o i po gazetach zn�w wyszed� na dw�r, by wr�ci� z krzes�em. Siad�am i by�o mi przyjemnie, zaczyna�o mi ju� by� zimno, a piec przyjemnie grza�, doktor lekko uni�s� kube�ek, wyni�s� go na podw�rze, s�ysza�am, jak wylewa� brudn� wod� do kanalika, lecz ten kanalik mia� z�y odp�yw, bulgota�, d�awi� si�, woda �cieka�a bardzo wolno, a� nagle jednym haustem poch�on�� wszystko, ca�� zawarto�� kub�a. Zdawa�o si�, �e kanalik odetchn��. A cz�owiek, kt�rego tytu�owa�am doktorem i kt�ry przeciw temu nie protestowa�, nala�
do kub�a wrz�tku, nast�pnie wyszed� na korytarz i dola� wody z kranu. Potem kto� cz�apa� przez podw�rze, s�ysza�am, �e kroki si� zatrzyma�y, czu�am, �e kto� zagl�da do �rodka, s�ysza�am, jak wiadro brz�kn�o o kafelki podw�rka, ale potem kto� podni�s� kube� i ruszy� dalej w swoj� drog� po schodach, na pierwsze pi�tro, gdzie strasznie zawy�, westchn�� tak samo t�sknie jak ten kanalik, gdy po d�ugim wahaniu nagle wyda� okropny odg�os i wessa� ca�y ten kube� brudnej wody.
- S�dz�c po barwie g�osu, jest pani z Moraw � rzek� doktor i zn�w kl�kn��, a nast�pnie opad� na czworaki, aby nadal szorowa� pod�og� ry�ow� szczotk�, nadal �ci�ga� szmat� brudn� wod� i nadal wy�yma� szmat� nad kub�em.
- Rzeczywi�cie - powiadam.
- Niech pani sobie zapami�ta, wszystko, co w Pradze jest co� warte, jest z Moraw, ja tak�e jestem z Moraw... Ale uwaga! Wszystko, co we mnie pi�kne, wszystko to wynios�em z ma�ego miasteczka w Czechach1
- za�mia� si� i z zadowoleniem popatrzy� na pod�og�, po czym kontynuowa�: - Ale z tego mego miasteczka musia�em uciec, bo w domu ju� nie mog�em wytrzyma�. Pewnego dnia rozejrza�em si� wok� i za�ama�em r�ce nad samym sob�. Nawet si� nie spostrzeg�em, �e tak d�ugo by�em paniczem, �e tak d�ugo nosi�em pi�kne ubrania, szyte w Pradze, tak d�ugo chodzi�em w bucikach kupowanych u Poldi Gutmana, tak d�ugo dobiera�em pi�kne krawaty do jeszcze pi�kniejszych koszul, kupowanych na Przykopach2, tak d�ugo nosi�em kapelusze kupowane u Cekana i jelonkowe r�kawiczki tak�e. Za�ama�em nad sob� r�ce, bo rozejrza�em si� i zobaczy�em, �e mieszkam z rodzicami i bratem Bfeti� w czterech pokojach i wy��cznie dla siebie mam pi�kn� bibliotek� w eleganckim pokoju, �e
- kr�tko m�wi�c - jeszcze na nic nie zas�u�y�em, a ju� mam si� jak u Pana Boga za piecem, wi�c zawstydzony uciek�em z tego pi�knego mieszkania w browarze i zatrzyma�em si� uspokojony dopiero tutaj, w tej izbie, dawnym warsztacie kowalskim, w izbie, w kt�rej nie by�o nic, kt�r� musia�em sam sobie odmalowa�, pobieli�, samemu zdoby� meble, tak wi�c wszystko, co tutaj mam, jest moje, za moj� fors�, zarobion� przeze mnie w Klad-nie, w Poldince, w tej pi�knej g��wce z puklem przypalonym przez gwiazdy3... Tak wi�c jestem m�czyzn� ukoronowanym gwiazdami...
1 Bohumil Hrabal urodzi� si� w 1914 r. na Morawach, w Brnie-�idenicach, ale od 1919 r. mieszka� w Nymburku, gdzie jego ojciec (w�a�ciwie ojczym) by� zarz�dc� browaru.
2 Pfikopy - potoczna nazwa ulicy Na pfikope, jednej z reprezentacyjnych arterii �r�dmie�cia Pragi.
3 Znakiem firmowym klade�skiej huty Poldi jest g�owa kobiety z gwiazdk� nad czo�em.
10
- I dlatego myje pan t� pod�og�? - za�mia�am si�.
- A wie pani, w�a�nie dlatego, je�li chce si� zachowa� czysto�� stylu, trzeba przyj�� odpowiedni� postaw� � m�wi� doktor, trzymaj�c w r�ku szmat�, z kt�rej �cieka�a brudna woda, i taki rozmarzony, z przesuni�tym okiem, ci�gn�� dalej: - Ja nie chc� mie� wi�cej, ni� maj� inni, ja chc� znale�� si� w�r�d tych innych w taki spos�b, �e robi� albo staram si� robi� i �y� tak jak ci inni, w�a�nie to, co teraz robi�, jest moj� poetyk�, m� poezj�, dzi�ki kt�rej jestem wolny, przynajmniej my�l�, �e jestem wolny. Dlatego porzuci�em t� moj� bibliotek�, moje biurko pokryte br�zowym suknem, porzuci�em kaflowe piece, w kt�rych pali�a nasza s�u��ca, porzuci�em wyszukane potrawy, kt�re przyrz�dza�a dla mnie moja mamusia, piwnic� ojca, pe�n� wina i piwa...
Unios�am oczy i rozja�ni�am si� wspomnieniami:
- Tak, ja tak�e jestem z jedenastu pokoi, a s�u��ce to nawet mieli�my dwie, i mia�am bon�, a tatu� mia� studebackera i w�asnego szofera, i mia� swoj� piwnic� z wybornymi francuskimi winami, z kartonami irlandzkiej i szkockiej whisky, a moja sypialnia by�a w stylu Ludwika XIV, tatu� mia� gabinet w stylu angielskim, ca�� �cian� zdobion� plisowanymi firaneczkami, sewrskie wazony w ka�dym rogu i �ciany pe�ne holenderskich orygina��w, bo m�j tatu� skupowa� drewno na ca�ym �wiecie, bo by� radc� dworu, a mamusia mia�a sypialni�...
Doktor ry�ow� szczotk� rozprowadzi� wod� po ostatnim brudnym skrawku pod�ogi i przerwa� mi:
- I t� sw� will�, swoje mieszkanie, porzuci�a pani z w�asnej woli? Uciek�a pani z domu?
- Sk�d�e znowu - zdumia�am si� - przecie� sam pan dobrze wie, jak to by�o, gdy sko�czy�a si� wojna... Mia�am szesna�cie lat, gdy zabrali mnie do obozu, i nie tylko mnie, ale r�wnie� moich rodzic�w, nie wiedzia�am, gdzie jest m�j brat Karli, gdzie moja siostra Wutzi, dopiero w tym obozie otrzyma�am wiadomo��, �e Karli by� ranny pod Stalingradem, oberwa� w brod�, Wutzi ze swoim m�em uciek�a gdzie� do Holandii, a m�j braciszek Heini by� jeszcze ch�opcem, no i chodzili�my pod konwojem do roboty w cegielni i tak oto ja r�wnie� by�am winna tego, �e Niemcy przegrali wojn�, ja, kt�ra mia�am szesna�cie lat...
Wyprostowa� si�, zatoczy� kilka kr�g�w ramionami, nast�pnie s�odko ziewn�� i rzek�:
- To straszne, ale za przegran� wojn� cierpi� tak�e niewinni. A poza tym, oko za oko, z�b za z�b, to obowi�zywa�o jeszcze w Starym Testamencie, ta wojna na skutek okrucie�stwa wojny totalnej wysun�a has�o: Za jedno oko oboje oczu, za jeden z�b ca�� szcz�k�, ot co! Sko�czy�em, widzi pani?
11
Wsta� i zwyci�skim gestem wyci�gn�� r�k�, ukazuj�c mi czyste deski, pachn�ce ry�ow� szczotk� i myd�em.
Nast�pnie wysz�am na podw�rko, tam naprzeciw, na pierwszym pi�trze, gdzie mia�a mieszka� Liza, wci�� by�o ciemno, jedynie na parterze �wieci�o si� w mieszkaniu tej blondynki przy ko�ci.
A p�niej wnios�am z doktorem do jego czystego pokoju st�, a p�niej krzes�a, wnie�li�my ten rozpo�owiony pie� z gniazdem dzikich pszcz�, a p�niej roz�o�yli�my obrus i doktor przyni�s� szklaneczk� po jogurcie, w kt�rej tkwi�y trzy go�dziki, a p�niej �ci�gn�� ni�ej �ar�wk� opuszczanej lampy, wzi�� gazet� i owin�� j�, i zawi�za� na drucie w taki spos�b, �e utworzy�a tutk�, i lampa rzuca�a ostre �wiat�o tylko na bia�y obrus oraz l�ni�ce go�dziki, a p�niej przyni�s� i postawi� na stole wielki dzban i wla� do niego cztery butelki piwa, i zaproponowa� mi, bym si� napi�a...
I siedzia�am z obcym m�czyzn�, kt�ry siedzia� naprzeciw mnie i nie patrzy� wprost na mnie, tak jako� co prawda na mnie patrzy�, lecz tylko k�tem oka, patrzy� gdzie� poza mnie, ale czu�am, �e nie patrzy wprost na mnie tylko z tego powodu, �e chce widzie� mnie lepiej, tak jako� jak ko�. A piwo by�o dobre i piec hucza�, bo doktor dorzuca� kawa�ki por�banych starych desek...
- Ale tu jest pi�knie, co? - zawo�a� doktor z dum�. - Czy wi�c mo�e mi si� pani dziwi�, na niedziele je�d�� do matki, do rodzic�w, lecz jak wracam poci�giem, to gdy tylko wysi�d�, p�dz� z dworca, biegn� szybko i oddycham z ulg�, dopiero gdy otworz�, przekr�c� wy��cznik i znowu jestem tu, w domu, gdy napal� w tym piecu, gdy w�o�� do szklaneczki �wie�y kwiatek, gdy na bia�ym obrusie otworz� ksi��k�, kiedy przynios� sobie od Yani�t�w, z drugiej strony ulicy, dzban piwa, czy mo�e mi si� pani dziwi�?
- Panie doktorze, co� panu przynios�am, dzi� to dopiero pan sobie podje! - odezwa� si� alt za otwartym oknem.
Zl�k�am si�, a tam w oknie sta�a ta blondynka przy ko�ci, doktor r�wnie� si� przel�k�, a ona sta�a tam, widoczna od pasa w g�r�, w �ososiowym biustonoszu, i w uniesionych r�kach trzyma�a, i triumfalnie podawa�a talerz oraz rondelek, z kt�rego unosi�a si� para.
Doktor wzi�� rondelek, poniucha� i uradowa� si�.
- O, pyszno�ci, magyar gulyas, gulasz z zadniej wo�owej, zaraz to spa�aszujemy, jak pani zgad�a, pani Beranova, �e nic w domu nie mam? A przede wszystkim, �e jeste�my g�odni?!
A schludna blondynka z u�miechem odwr�ci�a si�, jej mi�sisty kark wygl�da�, jakby lada chwila mia� p�kn��, odgarn�a w�sy dzikiego wina, jej pantofle stuka�y energicznie przez podw�rko, potem stuk obcas�w spowolnia� na stopniach prowadz�cych na d�, gdzie by� jej pok�j.
12
- Kto to taki? - sapn�am.
Doktor trzyma� chleb, trzyma� go jako� dziwnie, t�pym no�em dydoli� kromki i chcia� co� powiedzie�, ale w ko�cu od�o�y� ten chleb i n�, i dopiero wtedy rzek�:
- To pani, kt�ra za m�odu pracowa�a w barze, by�a kelnerk� w Hamburgu, dwadzie�cia lat by�a kelnerk�, dlatego jest taka schludna, teraz jest zatrudniona jako pomywaczka �Pod Z�ot� G�si�", m�wi�, �e nigdy takiej schludnej kobiety tam nie mieli, dlatego pozwalaj� jej wynosi� rondelki z jedzeniem dla tych jej absztyfikant�w. �Pod Z�ot� G�si�" zmywa naczynia, tu ca�y wiecz�r myje podw�rze i czy�ci swoje meble, i myje nawet te swoje sztuczne kwiaty. Chyba jest we mnie zakochana, bo kiedy przynosi mi rondelek, nie wiem, jak si� zachowa�, jestem zmieszany, wstydz� si�...
- To pan si� jeszcze wstydzi? - unios�am oczy.
- Teraz ju� nie tak bardzo, to tylko resztki wstydu, ale wie pani, ja nale�� do pokolenia, kt�re si� jeszcze wstydzi�o, wstydzili�my si� do dwudziestego pi�tego roku �ycia. Wynika�o to chyba st�d, �e szko�a nie by�a wtedy koedukacyjna... Wie pani, ale w ko�cu jedyne, co jest we mnie pi�kne, to to, �e si� jeszcze �atwo czerwieni�, �e si� wstydz�... I druga rzecz, kt�ra do mnie pasuje, to moje er4, �e troszeczk� przy tym er sepleni�. W zesz�ym roku poszed�em do lekarza i chcia�em, �eby uwolni� mnie od tego mojego er. A on pos�ucha� mnie, a nast�pnie powiedzia�: Wie pan co, ma pan ju� swoje lata, w�osy ju� panu wypadaj�, nie ma ich pan ju� za wiele. Jedyne, co w panu pi�kne, to w�a�nie to er... Wi�c niech zostanie, jak jest, a za porad� nale�y mi si� od pana sto pi��dziesi�t koron... - powiedzia� doktor i odstawi� rondelek, i znowu usi�owa� ukroi� kromk� chleba, ten bochenek tak jako� wymyka� mu si� z r�k i dopiero teraz zauwa�y�am, �e ma spracowane r�ce, takie r�ce, jak maj� ludzie na wsi, jak ci, co uprawiaj� winoro�l, jak ci, co sami okopuj� ziemniaki i warzywa.
Gdy wreszcie ukroi� kromk�, pozbiera� okruszyny z obrusa... Poda� mi �y�k� i jedli�my t� �y�k�, wystraszy�am si� odrobin�, raz ja nabiera�am sobie, zjada�am i oddawa�am mu �y�k�, potem zn�w on jad� gulasz i zwraca� mi t� �y�k�, zagryzali�my chlebem, jedli�my w taki spos�b, jak nowo�e�cy, kt�rzy na swym weselu jedz� zup� z jednego talerza i jedn� �y�k�.
- Ach, te kromki, te moje pajdy chleba! - wo�a� doktor. - Ile� to si� najad�em chleba ze smalcem! Jakby wszystkie te kromki u�o�y� jedna za drug�, niby podeszwy turystycznych but�w, to doszed�bym tymi krom-
4 er - nazwa czeskiej sp�g�oski r, odpowiednika polskiego rz, ale wymawianego nieco
inaczej. .,, < n t, ,:,
13
karni do Wiednia, co tam do Wiednia, do samego Pary�a! Bo te� moja mamusia smarowa�a mi kromki cienko, wi�c wola�em smarowa� sobie sam. Ja strasznie lubi� smalec, jako ch�opiec, gdy mamusi nie by�o w domu, nak�ada�em sobie g�siego albo kaczego smalcu do kubka. I do tego chleb, i jad�em ten smalec �y�eczk�, szczypta soli i szczypta pieprzu do tego smako�yku, no i zacz��em pi� piwo, bo ja, szanowna pani, ca�e czterdzie�ci lat mieszka�em w browarze...
- Jaka tam ze mnie szanowna pani! - powiadam.
- Tym lepiej, no wi�c do tego g�siego smako�yku pija�em piwo! Wie pani, trzy razy w roku zabijali�my �wini�, ile to by�o fasek sad�a! Ale mamusia smarowa�a mi zawsze te kromki cieniusie�ko, wi�c smarowa�em sobie sam, kiedy mamusia nie patrzy�a, to smarowa�em na palec grubo i zaraz odwraca�em kromk� spodem do g�ry, by nie widzia�a, bo gdyby mnie przy�apa�a, to strofowa�aby mnie: Zemdli ci�! I tak dwadzie�cia lat, a nawet d�u�ej igra�em z mamusi� z tym smarowaniem chleba, ale zosta�o mi to r�wnie� do dzi�, bo wci�� najch�tniej jadam kromki posmarowane smalcem, nawet do pracy bior� dwie takie kromki i cho� tutaj mamusi nie ma, to natychmiast odwracam kromk� stron� posmarowan� w d�. Tak wi�c tak�e w tym moim �yciu zdarza si�, �e mi ta moja kromka spada posmarowan� stron� na d�...
I oto w chwili, gdy sko�czyli�my je�� ten pyszny magyar gulyas, tam naprzeciw, na g�rze, nad mieszkaniem tej schludnej pani, zapali�o si� �wiat�o, kto� otworzy� szeroko okno na werandzie. Wsta�am, wzruszy�am ramionami.
- Dzi�kuj� - powiedzia�am.
Sta�am w ciemno�ciach na podw�reczku, schody bieg�y w d� jak na parostatku, �wieci�o si� tam okno tej schludnej pani, kt�ra teraz le�a�a na kanapie, wyci�gni�ta, pod samym oknem, i czyta�a, okulary rzuca�y na jej twarz wielkie �wietliste p�kr�gi, na pierwszym pi�trze w otwartym oknie sta�a Lizaj, r�kami opiera�a si� o oba skrzyd�a okna, kt�re przed chwil� rozwar�y si� na o�cie�.
- Pipsi - poradzi�a mi Lizaj - tutaj zaraz obok s� drzwi, kt�re prowadz� na klatk� tej naszej przera�liwej rudery!
Wyci�gn�am przed siebie r�ce i namaca�am klamk�, ale nie mog�am tych drzwi otworzy�, a g�os Lizaj wo�a�:
14
- Musisz na si��, kolanem w te cholerne drzwi! Albo zaczekaj, Wulli idzie po ciebie!
I potem us�ysza�am, �e kto� na klatce zbiega ze schod�w, w matowej szybie tych drzwi zarysowa�a si� sylwetka m�czyzny ujmuj�cego klamk� i potem jeszcze raz, po czym drzwi otworzy�y si� nagle, zagarniaj�c do wn�trza nawiany piasek i tynk, a z klatki schodowej, a� sk�d� z piwnicy, wdar� si� w ciep�o wieczoru powiew, powietrze ch�odne i cuchn�ce gnij�c� kapust� - i sta� tam Wulli, ten, co przyja�ni� si� z nami jeszcze w czasie wojny, od tamtej pory nie widzieli�my si�, troszk� przyblad�, lecz to by� on. W�a�nie z nami, przyja�ni� si� z mym tatusiem, a w�a�ciwie to tatu� wcale tak bardzo za nim nie przepada�, tylko �e Lizaj, �ona Wullego, pracowa�a u tatusia jako ksi�gowa.. A j� m�j tatu� lubi�, bo dyktowa� jej ca�� korespondencj�. I Wulli obejmowa� mnie na klatce schodowej, nast�pnie wchodzi� o jeden stopie� wy�ej, sz�am za nim, weszli�my na galeryjk�, gdzie by�o otwarte okno, podesz�am do okna i zobaczy�am ca�e to podw�rze na dole, t� wysok� �cian�, ten budynek z galeri� na pierwszym pi�trze, a na parterze o�wietlony pok�j z oknem, w kt�rym na szalce dziesi�tnej wagi i na �a�cuszkach wisia�, tworz�c co� jakby pi�kny kosz, olbrzymi asparagus. I ju� podesz�a Lizaj, i �ciska�a mnie, ca�owa�a, i rozp�aka�a si�...
- Gdzie si� podzia�y te z�ote czasy, �e te� spotykamy si� w takiej biedzie, co?
I zaprosi�a mnie do swojego mieszkania, do kuchenki przegrodzonej na dwie cz�ci szafami, za kt�rymi by�y ��ko i okno na galeri�, a stamt�d mog�a ju� wprowadzi� mnie tylko do pokoiku, gdzie wraz z Wullim mieszka�a.
I potem siedzieli�my na tapczanie, okna ich pokoju wychodzi�y na ulic�, w jedno okno md�o �wieci�a gazowa latarnia, z ulicy dobiega� warkot samochod�w, a Wulli przyni�s� z piwnicy morawskie wino, dr��c� r�k� nalewa� do kieliszk�w, ja za� patrzy�am na nich, nie mog�c nic zrozumie�, bo oboje okropnie narzekali, jedno przez drugie t�umaczyli mi, jak to oboje dostali w kuper tylko z tego powodu, �e Lizaj by�a Niemk�, Austriaczk�, a Wulli wprawdzie Morawianinem, ale przecie� o�eni� si� z ni� i �lub mieli akurat wtedy, gdy rozstrzeliwano patriot�w za to, �e partyzanci zastrzelili Heydricha5. Jak wojna si� sko�czy�a, to oboje siedzieli w kryminale, Wulli p� roku, a Lizaj rok, cho� uciekli tutaj, do Pragi,
5 Zamachu na Reinharda Heydricha, szefa G��wnego Urz�du Bezpiecze�stwa Rzeszy, pe�ni�cego obowi�zki protektora Czech i Moraw, dokona�a 27 V1942 r. grupa spadochronia-
rzy, przys�anych w tym celu z Wielkiej Brytanii.
15
w ko�cu i tu ich znale�li, i ukarali. I za co? Za to, �e Lizaj by�a wtedy sekretark� w Oberlandracie6 i �e ka�dy donos, jaki Czesi sk�adali na swych w�asnych rodak�w, od razu wrzuca�a do pieca.
- Ale ju� ja wiem, czyja to wszystko sprawka, dam sobie g�ow� uci��, �e to robota �yd�w! - wo�a� Wulli, przesuwaj�c po szyi kantem d�oni.
Lizaj potakiwa�a i wywraca�a oczami, jak wywraca�a zawsze, gdy zaczyna�o si� m�wi� o �ydach, bo to �ydzi byli winni, �e wielki biznes Wullego zbankrutowa�, to �ydzi sprawili, �e narzucono Niemcom wojn�, i wreszcie to przez �yd�w Rzesza wojn� przegra�a, chocia� jeszcze w ostatnich dniach, gdy w Hodoninie byli jeszcze niemieccy �o�nierze, jeszcze owego ostatniego dnia Lizaj twierdzi�a, �e Rzesza wojn� wygra, poniewa� ma tajn� bro�. Teraz siedzieli tutaj przede mn� na tapczanie, wcale si� jednak nie zmienili, Lizaj snu�a te same opowie�ci o �ydach, a Wulli pociesza� si�, �e nadejdzie odp�ata, �e �wiat tak tego nie zostawi, �e jak nie co� innego, to powstanie strefa bezatomowa i on zn�w b�dzie komiwoja�erem handluj�cym czekolad� albo b�dzie mia� przedstawicielstwo firm zachodnich, lecz na razie nic z tego, bo �ydzi zn�w s� g�r� i rz�dz�. Siedzia�am, patrzy�am na tych ludzi i co� buntowa�o si� we mnie, kiedy tak narzekali, a jak widzia�am, byli razem, mieli troszk� mniejsze mieszkanie ni� dawniej, nie powiem, �eby by�o im �wietnie, ale nie wyszli na tym tak jak ja oraz moi rodzice i moja siostra Wutzi, i m�j brat Karli. Przestraszy�am si� nawet tych ich gadek, bo zaczyna�am pojmowa�, �e narzekaj� jedynie po to, �eby nie przysz�o mi do g�owy poprosi� ich, bym mog�a u nich mieszka�, by pomogli mi stan�� na nogi, gdy zjawi�am si� u nich niespodzianie, jak grom z jasnego nieba. Potem przez chwil� by�o cicho, kiedy Wulli dolewa� wina, szyjka butelki podzwania�a o kieliszek, a Lizaj po�o�y�a r�k� na grzbiecie mojej d�oni i powiedzia�a:
- Pipsi, co z tob�, c� to si� z tob� sta�o? Jak s�ysza�am, jeste� ju� tutaj, w Pradze, od dw�ch miesi�cy, ale nie przysz�a�, nie pokaza�a� si�, wi�c nie wiemy, co mamy o tobie my�le�?
- Ja przecie� - zawo�a� Wulli - siadywa�em z pap� w piwniczce, pili�my razem szampana, ach, Pipsi, jak tw�j papa mnie lubi�, �e te� wtedy nie wyjechali�my, p�ki by� czas, �e te� nie kupili�my wtedy tych dw�ch willi obok siebie nad Mondsee, ach, jaka szkoda, �e�my wierzyli, �e Rzesza wygra, �e�my...
Lecz Lizaj mu przerwa�a:
6 Oberlandrat - urz�d niemieckiej administracji terenowej w Protektoracie Czech i Moraw, kierowany przez starszego radc� ziemskiego (oberlandrata), podlegaj�cego bezpo�rednio protektorowi.
16
- Daj spok�j, jeste�my ofiarami epoki, w�a�ciwie to co mog�aby powiedzie� o tym Pipsi? Straci�a wszystko, nawet i te �osiny, wszystko, straci�a r�wnie� wszystkie konta w Szwajcarii, ale dam g�ow�, �e teraz te konta maj� �ydzi, papa handlowa� przecie� z �ydowskimi firmami, ja wiem o tym najlepiej, ale kto by si� przyzna�, �e jest co� winien, kiedy wojna sko�czy�a si� �le dla Niemc�w, a przede wszystkim, gdy papa umar� i nikt nie wie, gdzie s� jego papiery... Ale, Pipsi, co u ciebie?
- A co ma by�? - powiadam. - �y� mi si� odechcia�o, mia�am szesna�cie lat, jak zacz�am schodzi� na dziady, nie umia�am si� przystosowa�, jak ten czy �w...
- Jak to jak ten czy �w, Pipsi, co te� m�wisz, ja pracuj� jako urz�dniczka i za t� moj� ork� dostaj� osiem st�wek, a Wulli haruje jako robotnik w ku�ni za marne trzy tysi�ce miesi�cznie, i ty nam to jeszcze wypominasz?
- Ale� nie - powiadam - ja nie umiem si� przystosowa� jak inni, no wi�c jak zakocha�am si� w gitarzy�cie jazzowym i jak dali�my ju� na zapowiedzi, i jak ju� mnie wys�a� do Pragi, do swej mamusi, �ebym przygotowa�a wszystko na nasze wesele, to po miesi�cu dowiedzia�am si�, �e ten m�j skarb, ten m�j jazzowy gitarzysta zabra� jazzow� piosenkark� i wyjecha� z ni� do Wiednia, gdzie si� pobrali... no to �y� ju� nie chcia�am, nie chc� �y� tak�e dzisiaj, lecz mimo wszystko, jak nie uda�o mi si� pope�ni� samob�jstwa, wszystkie proszki zwr�ci�am, to zosta�am przy �yciu, nie dlatego, �e chcia�am, tylko �e nie mam ju� si� na jeszcze jedn� pr�b� odej�cia z tego �wiata.
Siedzia�am na brze�ku fotelika, z r�kami na kolanach, siedzia�am tam jak ko�ek, jak p�tora nieszcz�cia. W�a�ciwie po co tu przysz�am? Widzia�am, �e jestem tutaj obca, �e jest to takie samo jak z t� moj� drug� mamusi�, mamusi� tego mego pi�knego jazzowego �ajdaka, kt�ry mnie wys�a� na �i�k�w, do swojej mamy, �ebym tutaj szykowa�a m�j �lub, moje wesele z nim, kt�ry uciek� ze sw� kochank� do Wiednia i tam si� z ni� o�eni�. Widzia�am, �e ta para eksprzyjaci� tatusia jest mi obca, �e siedz� jak na szpilkach, �e trz�s� si� ze strachu, �ebym tylko czego� od nich nie chcia�a, zrozumia�am ju�, �e dawniej byli mili dla wszystkich cz�onk�w naszej rodziny, �e wtedy czuli si� zaszczyceni, gdy papa zaprasza� ich do naszej willi, wtedy Wulli dwoi� si� i troi�, �eby mu si� przys�u�y�, przypodoba� si� r�wnie� mnie, bo tatu� mia� olbrzymi maj�tek i wiele znaczy� nie tylko w �wiecie firm drzewnych, ale w og�le. A teraz siedz� tu, przysz�am zaniedbana, w pewnej chwili ujrza�am nawet sam� siebie jak gdyby z zewn�trz, ale zanim zd��y�am wsta� i odej��, Lizaj zacz�a mnie strofowa�: "i '�-;:
2 � Wesela w domu
17
- S�uchaj, Pipsi, przecie� w ten spos�b daleko nie zajedziesz, Pipsi, biedactwo, sp�jrz no tylko na siebie. M�j Bo�e, uciek� ci z inn�! No to znajdziesz sobie lub los ci znajdzie innego, ale jak ty mo�esz w takim stanie i�� mi�dzy ludzi, z takimi w�osami? Sp�jrz no tylko na siebie, jak mo�esz wsiada� do tramwaju w takiej rozdartej sp�dnicy? I popatrz na swoje pantofle, takich zdartych bucik�w nie mo�esz przecie� wk�ada�, id�c do pracy, pracujesz przecie� w hotelu �Pary�", prawda? Masz przecie� jeszcze to mieszkanie w Piszczanach? To wr�� tam, tam jest twoje miejsce sta�ego zamieszkania, znajd� tam sobie prac�, przecie� te meble, co tam s�, to papa kaza� zrobi� wed�ug w�asnych projekt�w, mam racj�?
A na dworze, tam na podw�rzu, narasta� d�wi�k jak po odstrzale w kamienio�omach, nast�pnie s�ycha� by�o osypywanie si� czego� i drobne uderzenia. Wulli wybieg� na korytarz i wo�a� mnie, cieszy� si�, �e na dworze co� takiego si� dzieje, bo gdy tak siedzieli�my, to dr�a�, �e ich poprosz�, by mi pomogli ju� nie mieszka�, ale po prostu �y�, teraz tam na podw�rzu unosi� si� dym i kurz, wszystkie okna roz�wieci�y si�, wybieg� te� nawet doktor, sta� w drzwiach i nas�uchiwa�, i patrzy�, jak z dachu szopy osuwaj� si� tynk i kamyczki, tynk ze �ciany stercz�cej a� pod niebo. A Wulli krzycza�, pokazuj�c mi to przez otwarte okno na galeryjce:
- No prosz�, tak si� nam tutaj mieszka! Nie ma tygodnia, �eby si� ten tynk nie oberwa�, i zawsze, czasem nawet nad ranem, z przera�liwym ha�asem sypie si� to najpierw na szopy, a potem na d�, na podw�reczko, w jednej z tych szop trzymamy meble z naszej sypialni i ju� zasypane s� py�em, bo do tej �ciany po drugiej stronie przylegaj� gigantyczne warsztaty, w kt�rych instytut badawczy sprawdza wytrzyma�o�� wa��w, kroj� je i jak wa� roz�amie si� na dwie cz�ci, to ten �oskot wstrz�sa r�wnie� nasz� ruder�- wo�a� Wulli, ten, co by� komiwoja�erem za Pierwszej Republiki7, kiedy w�a�cicielami hurtowni oraz sklep�w bywali jeszcze �ydzi, gdy chadza� do kawiarni, gdy chadza� do �Soko�a", gdy trzyma� z innymi Morawianami w mie�cie, nim zakocha� si� w Lizaj, w Niemce, zanim postawi� na to, �e Rzesza wygra, a on zostanie tym, kim chcia� by�, wielkim panem, kt�ry ma mercedesa.
Teraz tu krzycza�, patrzy�am na niego i w tej chwili by� dla mnie odra�aj�cy, bo Lizaj zawsze by�a Niemk�, wybra�a si� nawet z mamusi� do Wiednia, by zobaczy�, jak wje�d�a� tam z armi� Hitler... ale Wulli, kt�ry nazywa� si� Slavek, Slavek by� Morawianinem, nawet nie umia� po niemiecku ani porz�dnie m�wi�, ani czyta�, Lizaj musia�a wszystko mu przek�ada�, wi�c ten Slavek w�a�ciwie, kiedy �eni� si� za Protektoratu, to
7 Pierwsza Republika - Republika Czechos�owacka w latach 1918-1938.
18
musia� mocno wierzy�, �e Niemcy wygraj�, tote� wcale nie spodziewa� si� tego, co si� sta�o, i nawet teraz nie m�g� pogodzi� si� z tym, �e si� myli�, �e powinien by� pozosta� cz�onkiem �Soko�a" i Morawianinem, jak wtedy, gdy handlowa� i w kraju byli �ydzi, jak inni...
A Wulli zamyka� okna i krztusi� si� teatralnie, a nast�pnie, ju� w pokoju, kontynuowa�:
- Jedynie doktorowi to robi dobrze, on, jak zdarzy si� gdzie� nieszcz�cie, zaraz musi tam by�, widzia�a�, Pipsi? Teraz b�dzie spacerowa� po tym rumowisku na podw�rku, podnosi� ceg�y, kawa�ki tynku... Ale kto tu ma mieszka�? Przyjd� co prawda robotnicy i zn�w to otynkuj�, ale za tydzie� wszystko to znowu zleci, okropny �oskot i ju� �ciana jest go�a, dach zasypany, podw�rze zasypane, jak na zam�wienie doktora, tak dobrze mu to robi, ca�kiem tak, jak te jego wesela w domu. Sprasza kumpli i chlaj�, p�ki mog� utrzyma� si� na nogach, �e a� ci ludzie z pi�tra nad nimi boj� si� p�j�� do piwnicy po mleko, po w�giel, w�a�nie, po mleko i po w�giel...
I w tej chwili pomy�la�am sobie, �e w�a�ciwie Wulli m�wi jedynie po to, naprawd� tylko po to, �ebym nie mia�a czasu powiedzie� tego, co nie przysz�o mi nawet na my�l, ale skoro tak, to teraz to powiedzia�am.
- Bo widzicie - powiadam - jestem w okropnej sytuacji, w�a�ciwie jestem tu, w Pradze, na wariata... Lizaj za�ama�a r�ce:
- Co takiego, ty nie jeste� zameldowana?
Wulli zl�k� si� tego, �e nie jestem zameldowana, ba� si� przemy�le� to wszystko do ko�ca i nadal krzycza�:
- Na to�my sobie nie zas�u�yli, taka zimna rudera! W zimie, kiedy musimy i�� przez galeri� do wychodka, w kt�rym zamarza, nawet woda w wiadrze, w�a�nie, w naszym sraczu wod� spuszcza si� wiadrem! Doktor, wiadomo, te� ma tam wychodek na dworze, musi wyj�� na podw�rze, ale on sobie ten sracz chwali, wszystko sobie tu chwali, wszystko mu si� tutaj podoba, wszystko chwali, nawet ten wychodek na dworze! A gdyby�, Pipsi, widzia�a, co tu si� dzieje, jak przyjdzie deszcz, jak przyjdzie oberwanie chmury! Ca�e to g�rne podw�reczko jest pod wod�, nie mo�na dosta� si� nawet do pralni, chodzimy po deskach i musimy zgarnia� wod� na d�, miot�ami, jakby to by� nasz dom, ale Pipsi, my to tylko wynajmujemy, my nawet nie mamy nakazu na mieszkanie, w�a�ciwie to jeste�my niemal w takiej samej sytuacji jak ty, jedynie doktor, jemu wszystko si� tu podoba, ten pok�j ko�o niego pe�en by� samych malarzy, pacykarzy, co to sobie my�leli, �e b�d� z nich arty�ci, ale tak�e musieli si� st�d wynie��, bo nigdzie nie pracowali, wi�c nie mogli ich nawet tu zameldowa�...
19
Lizaj odetchn�a i zn�w udawa�a przel�knion�:
- Ja, Pipsi, boj� si� o tym my�le�, to znaczy, jak nie jeste� zameldowana na pobyt sta�y, to w�a�ciwie nie mo�esz by� w Pradze zatrudniona...
A Wulli nadal krzycza�, wbiega� do kuchni, okr��a� szafy, wypada� zza nich jak hokeista, kiedy obje�d�a bramk�, i nadal lamentowa�:
- Pipsi, my tu tak�e mieszkamy tylko na s�owo honoru, dzi�ki temu, �e to ju� jako� przysch�o, bo w�a�cicielka domu to nasza krewna, ciocia, ale mo�esz by� pewna, gdyby to by�o nasze miejsce sta�ego pobytu, gdyby�my mieli przynajmniej nakaz na to mieszkanie, to zameldowaliby�my ci� tu, u nas, i by�oby po k�opocie, ale z r�k� na sercu, to nie jest mieszkanie nawet dla nas, a co dopiero dla ciebie, tu jak latem zaczn� si� przeci�gi i wichury, to podw�rze zmienia si� w wirnikow� pralk�, wszystkie papie-rzyska z s�siedztwa, wszystkie li�cie a� hen, z Kotlaski, ten wir wszystko to wsysa i toczy si� to tutaj, i jeszcze ca�e to paskudztwo, kt�re opadnie z tej okropnej �ciany, wszystko to unosi si� a� na kalenic�, ale dalej ju� nie mo�e, wi�c ten wir znowu spycha to na d� i korytarz pe�en jest papierk�w i kurzu, i piasku, i korytarz pe�en jest li�ci, ale doktor, on jeden czuje si� tutaj �wietnie, co pi�tek chodzi do Pa�acyku8 i tam czyta obwieszczenia o �lubach, i zaraz sprasza tutaj, do tej rudery, go�ci, i wyprawiaj� wesela w domu, to znaczy chlaj� i jest im oboj�tne, �e wiatr dmie i podw�rze zasypane jest papierkami i kurzem albo �e podw�reczko pe�ne jest wody, wyprawiaj� wesele w domu i chlaj�, i �piewaj�, gdy taki wiatr ucichnie, to wtedy to podw�rze wygl�da jak wielki kosz na �mieci, tak tu jest na-�winione, i nawet przychodz� tu s�siedzi, by pozbiera� bielizn�, �cierki, pieluchy, wszystko, co przylatuje do nas, sk�d tylko mo�e i nie mo�e, to okropne, ile razy, kiedy wracam z roboty, ten podmuch ju� na korytarzu przylepia mi do twarzy pieluch�, mokr� pieluch� i dostaj� wskutek tego wysypki, nie znosz� mokrych dzieci�cych pieluch, czasami wietrzn� noc� jest tak, jak gdyby kto� wysypywa� na nas z g�ry gigantyczny kontener, to nasze podw�rze i te szopy, i domy staj� si� jednym wielkim �mietnikiem, a wiatr gwi�d�e i �wiszcz� na tych naszych dachach, nie mo�emy spa�, gdy tak wieje, a je�eli nie wieje, to zn�w tam naprzeciwko dr� si� kumple doktora, wyprawiaj�cy te swoje wesela w domu, w kt�rym my co prawda mieszkamy, ale nawet nie jako lokatorzy, bo nie mamy na ten straszny lokal nakazu...
8 Pa�acyk - budowla wzniesiona w Libni (w�wczas osadzie podmiejskiej) w drugiej po�owie XVI w., w�asno�� praskich burmistrz�w; po w��czeniu miasteczka Libe� do Pragi siedziba w�adz dzielnicowych, w tym tak�e urz�du stanu cywilnego.
20
Lizaj u�miechn�a si� i powiedzia�a:
- Gdyby�my mieli nakaz, to ju� dawno by� nas tu nie znalaz�a, ju� dawno by�my to zamienili i mieszkali gdzie indziej, wsz�dzie, byle tylko nie tu, bo z r�k� na sercu, my mieszkamy tutaj jedynie po to, �eby naszej cioci nie zabrano ca�ego jej mieszkania, kt�re ma nadmetra�, ale tak to jest, po�wi�cili�my si� dla naszej rodziny i w rezultacie nie mamy nakazu, nie chcemy mie� nakazu... ale, Pipsi, jestem ksi�gow� i znam si� na tym, wi�c ty chodzisz do pracy, a przy tym nie masz sta�ego zameldowania, boj� si� nawet pomy�le�, jakie mog� by� tego konsekwencje. Co m�wi� na to w pracy?
- M�wi�, �e potrzymaj� mnie tam jeszcze przez tydzie�, ale musz� postara� si� o zameldowanie na pobyt sta�y - powiedzia�am i nabra�am wi�cej odwagi, widz�c, jak moi przyjaciele bledn� - i dlatego was odwiedzi�am, dlatego przysz�am dzi� do was...
Zaleg�a cisza, z parteru przez pod�og� s�ycha� by�o, jak tam na dole kto� przera�liwie ziewa, w�a�ciwie to nie by�o nawet ziewanie, tylko takie przeci�g�e i t�skne wycie, p�yn�ce sk�d� z trzewi.
Wulli udawa�, �e zbiera mu si� na wymioty...
- Wi�c na dodatek mamy jeszcze i to, kiedy ta rudera ucichnie, kiedy nie ma wesela w domu, to ta tam na dole jest tak umordowana, �e przez sen tak wyje... M�wi� ci, ta rudera to jest nasze nieszcz�cie.
A ja u�miecha�am si�, by�am na sw�j spos�b zadowolona z tego, co s�ysza�am, dobrze wiedzia�am, �e ci moi przyjaciele s� tu lokatorami, �e mogliby mnie zameldowa� u siebie na pobyt sta�y, ale oni bali si� mnie, oni ju� wszystko o mnie wiedzieli, oni wci�� uwa�ali, �e s� lud�mi przyzwoitymi, a ja tym wszystkim, tym moim �yciem sprawi�am, �e ju� si� do przyzwoitych ludzi nie zaliczam, kto� im wszystko o mnie napisa�, o wszystkim, co mnie sprowadzi�o do Pragi, na �lub, do kt�rego nie dosz�o, bo pan m�ody zwia� z inn� i zostawi� mnie u mamusi, u tej drugiej mamusi, z kt�r� mieszka�am, ale kt�ra nie mog�a mnie zameldowa�, bo by�a tylko sublokatork�, moja druga mamusia, kasjerka �Pod Dwiema Kotkami", ja za� jestem kasjerk� w hotelu �Pary�", gdzie znalaz�a mi prac�, kiedy wraca�y�my ze zmiany, obie wspina�y�my si� w tej �i�kowskiej czynsz�wce na schody, trzymaj�c si� por�czy wci�ga�y�my si� na czwarte pi�tro, zm�czone, zakurzone, spocone, a gdy wesz�y�my, to odsuwa�y�my pierzyny, ka�da siada�a na brzegu ��ka i nic, tylko tak siedzia�y�my, nast�pnie wolno �ci�ga�y�my po�czochy i patrzy�y�my na te nasze zakurzone nogi, ogl�da�y�my te nasze okropne nogi i wzdycha�y�my, a potem zn�w wzdycha�y�my, a� w ko�cu znajdowa�y�my w sobie do�� si�y, �eby te nogi umy�, a potem wali�y�my si� na wznak i ziewa�y�my, jeszcze po p�nocy
21
okropnie ziewa�y�my, ca�kiem tak samo, jak tam na dole zn�w zacz�a ziewa� ta pani, ta schludna blondynka, kt�ra - jak m�wi� doktor - zmywa naczynia �Pod Z�ot� G�si�". By�o cicho, na dywanie le�a�a ol�niewaj�co b�yszcz�ca szpilka, podnios�am j�, po�o�y�am na obrusie i usi�owa�am wsta�.
A potem moi eksprzyjaciele mi pomogli, nie mog�am stan�� na nogach, ale to wskutek tego, dopiero teraz zwr�ci�am na to uwag�, �e meble w tym pokoju by�y ustawione tak g�sto, �e pozosta�y tylko w�ziutkie przej�cia pomi�dzy stolikami i szafkami, tapczanem i fotelikami, by�o nawet tak ciasno, �e musia�am i�� bokiem, by wydosta� si� z tego pokoju do kuchni, a nast�pnie na kryt� i przeszklon� galeryjk�, z kt�rej drzwi prowadzi�y na kr�cone schody. Po�egnali�my si�, uca�owali, Lizaj mia�a nawet �zy w oczach, Wulli wy�amywa� sobie palce, a� trzeszcza�o mu w stawach, widzia�am jednak, �e tak, jak przysz�am, nigdy ju� przyj�� nie mog�, �e w tej sukience i w tych pantoflach nigdy nie mog� ju� si� tutaj pokaza�, a nawet, �e nie mog� pokaza� si� tu, p�ki nie b�d� mie� zameldowania na pobyt sta�y i sta�ego zaj�cia.
Schodzi�am kr�conymi schodami, w md�ym �wietle �ar�wki �ciana po�yskiwa�a �zami skroplonej pary, wygl�da�o to tak, jakby ca�a ta klatka schodowa poci�a si� od wewn�trz, roni�c przez mur te krople, dotkn�am �ciany palcem, by�a mokra i zimna jak czo�o konaj�cego, skr�caj�c odwr�ci�am si� i w drzwiach tam na g�rze zobaczy�am dwie g�owy spogl�daj�ce za mn�, ich oczy by�y wytrzeszczone, ci ludzie u�miechali si�, lecz widzia�am, �e za tym u�miechem kryje si� przera�enie, �e odetchn� dopiero wtedy, gdy wyjd� z tego budynku.
Ja za� sta�am przed drzwiami, przez kt�re wesz�am na t� klatk� schodow�, te drzwi wiod�y na drugie podw�reczko, przycisn�am si� do tych drzwi ca�ym cia�em i napar�am na klamk�, drzwi otwiera�y si� na podw�rze, sun�c przed sob� obsypany tynk i pokruszone ceg�y.
- Tam nie! - zawo�a� z g�ry Wulli.
- Nic, nic - krzykn�am w g�r� - zobacz� tylko, jak wygl�da to wasze podw�reczko, jak wygl�da to wasze nieszcz�sne podw�rze...
I oto sta�am po�r�d gruzu, na pierwszym pi�trze �wieci�o si� we wszystkich oknach, lecz tam na dole rzuca�a �wiat�o tylko opuszczana lampa, okno by�o otwarte, a na nim rozdyma� si� olbrzymi asparagus, zawieszony na �wieczniku od pianina, unosi�am ostro�nie nogi, sz�am cichutko, ja�nia� tam bia�y obrus, a na nim go�dziki w szklaneczce, dzban piwa, doktor siedzia� przy kuchennym piecu, siedzia� wyprostowany, r�ce za�o�y� za g�ow� i patrzy� w g�r�, gdzie� w r�g tego swojego lokum, z kt�rego by� dumny, �e teraz jest w nim samiute�ki, zupe�nie sam. ,,,
22
Wycofa�am si� cicho, sz�am po tynku wzd�u� szopy, potkn�am si� o ceg��, potem sta�am ko�o tych sze�ciu stopni, po kt�rych schodzi si� na d�, tam w przyt�umionym �wietle le�a�a na tapczanie ta schludna blondynka z lok�wkami na w�osach, oddycha�a g��boko, a na jej piersiach to unosi�a si�, to opada�a otwarta ksi��ka, na stole l�ni�y przepo�owione rzucanym przez aba�ur cieniem sztuczne kwiaty, i oto niespodzianie ta pani przera�liwie ziewn�a, ten j�k zdawa� si� wydobywa� a� gdzie� z palc�w jej n�g... Wysz�am cicho na korytarz, okienka nad drzwiami rozja�nia�a milutka gazowa latarnia, zatoczy�am si� kilka razy i czu�am, �e powala�am si� farb� z tej mokrej �ciany, niech�tnie wysz�am na ulic�, a tutaj by�o pi�knie, obejrza�am swoje r�kawy i rzeczywi�cie, oba wygl�da�y, jakbym przejecha�a po nich p�dzlem umaczanym w kuble z wapnem. Sympatyczne gazowe latarnie wychodzi�y mi na spotkanie, ulica by�a pusta, odetchn�am, dopiero gdy znalaz�am si� w Alei G��wnej9, gdzie byli ju� ludzie, przechodnie i tramwaje, o�wietlone sklepy i wysepka z przyjemnymi fioletowymi �wiat�ami...
Lubi� przychodzi� do tego mojego hotelu o godzin�, czasem nawet o dwie godziny wcze�niej. Tam, na Zi�kowie, gdzie mieszkam na czwartym pi�trze, korytarze cuchn� skwa�nia�� kapust�, Ema, ta moja druga mamusia, od czasu, kiedy umar� jej m��, z �alu przesta�a sprz�ta� i dba� o siebie, r�wnie� ta praca kasjerki j� wyka�cza, tote� w pokoju, kt�ry -jak lubi powtarza� - ton�� w kwiatach, na kredensie stoi urna z prochami jej ma��onka, niekiedy miewam nawet wra�enie, �e nie tylko ca�e to mieszkanie, ale ca�a ta czynszowa kamienica to jedna wielka urna, wszystkie korytarze i mieszkania s� posypane popio�em, wilgotnym, zmoczonym popio�em, �e r�wnie� te �ar�wki na korytarzach �wiec� zupe�nie tak samo jak s�abo o�wietlone groby na cmentarzu olsza�skim w Dniu Zadusznym. W hotelu �Pary�" jest natomiast ca�kiem inaczej. Jego sale restauracyjne i kawiarnie, saloniki i klatki schodowe prowadz�ce na g�r�, do pokoj�w, wszystko ja�nieje pi�knem i jest udekorowane kwiatami, jak udekorowany by� dom, w kt�rym mieszkali�my do ko�ca wojny. Tu, w hotelu, nieustan-
9 Aleja (niekiedy tak�e: ulica) G��wna - mieszka�cy Libni �od zawsze" nazywali tak, w praktyce niejako na prawach nieoficjalnej nazwy w�asnej, alej� Armii Czerwonej (tfida Rude armady), w po�owie lat dziewi��dziesi�tych przemianowan� na alej� Petra Zenkla (Zenklova tfida). - -�> <�.-*�
23
nie pali si� �wiat�o, s� tu �cienne kinkiety i �yrandole w kszta�cie �wiecznik�w, wszystko ma tutaj styl i ten styl dzia�a uspokajaj�co, jak wn�trze domu rodzinnego. Lubi� wi�c przebywa� w tym hotelu �Pary�", dlatego chodz� do pracy czasem nawet o dwie godziny wcze�niej, siedz� tu sobie jako go��, pij� kaw�, z apetytem jem tort paryski z kremem, pal� papierosa, kelnerzy obs�uguj� mnie, u�miechaj� si� do mnie, poniewa� dobrze wiedz�, �e tylko patrze�, a ju� b�d� siedzia�a za pulpitem w kuchni, w gor�cu i dymie, i w�r�d ostrych zapach�w, i wszystko, co kucharze na�o�� kelnerom na talerze i do sosjerek, wszystko b�dzie musia�o przej�� ko�o mnie, a ja zamarkuj� ceny tych potraw na talerzach. Lubi� przebywa� w tym hotelu, korytarze s� tutaj wyciszone czerwonymi chodnikami, �ciany toalet wy�o�one s� kafelkami i ozdobione lustrami w ramach z mosi�nych listew, okna na ulic� s� wysokie i os�oni�te kotarami, okaza�y i imponuj�cy jest ten hotel �Pary�".
Tu w jednej chwili zapominam o wszystkim, ten hotel cofa mnie na powr�t do naszej willi, na powr�t do mojego tatusia, kt�rego kocham, cho� nie �yje, a kt�ry mnie uwielbia� i kupowa� mi prezenciki, jakbym by�a jego sympati�, papa, kt�ry by� d�entelmenem i potrafi� �y� tak - jak mawia�o si� w Wiedniu - jak Lebemann, papa, kt�ry lubi� dobrze si� ubra�, nosi� laseczk� ze srebrn� skuwk� i zawsze mia� jedn� czyst� koszul� na przedpo�udnie, a drug� wk�ada� na wiecz�r.
Lubi� tu by�, w tym hotelu, siedz� i rozgl�dam si�, i za ka�dym razem znajduj� co� nowego na jego �cianach, teraz dopiero spostrzeg�am, �e tapety s� koloru be�owego i �e widniej� na nich bukieciki, jak na fartuszkach dirndl�w, ludowych stroj�w niemieckich dziewcz�t, spostrzeg�am dopiero teraz, �e styl tego hotelu nie lubi wolnego miejsca, a nawet si� go boi, �e �ciany zape�niaj� tu zapalone kinkiety z wisiorkami, lustra i lus-tereczka, a po�rodku wisi gigantyczny wenecki �yrandol, jaki w domu mieli�my w sto�owym. Lubi� przebywa� w tym hotelu i zanim rozpoczn� zmian�, siaduj� tu i u�miecham si�, poniewa� tatu�, kiedy prowadzi� rozmowy handlowe ze swoimi kontrahentami, albo sam tutaj mieszka�, czasem tylko w �Hotel du Sax", albo te� tu, w hotelu �Pary�", zatrzymywali si� jego przyjaciele z zagranicy, od kt�rych kupowa� lub kt�rym sprzedawa� drewno czy cenne forniry...
Od czasu, gdy siedzia�am u Lizaj, tam na Libni, posmutnia�am jeszcze bardziej. Nie powinnam by�a tam chodzi� i pokazywa� si�, b�d�c na samym dnie, nie powinnam by�a m�wi� tam o sobie wszystkiego jak na spowiedzi, bo w ten spos�b pozwoli�am im zajrze� w moje karty i oni zl�kli si�, i niczego nie �yczyli sobie bardziej, ni� �ebym by�a daleko, dopu�ci�am do tego, �e zobaczyli mnie w rozdartej sp�dnicy i zdeptanych
24
pantoflach, ze skudlonymi w�osami... Teraz siedz� w restauracji hotelu �Pary�", tu w rogu, a w otwartym saloniku odbywa si� wesele, wsz�dzie jest pe�no kwiat�w, a �lubny bukiet wznosi si� po�rodku weselnego sto�u niczym gejzer, go�cie weselni s� rado�ni, pa�stwo m�odzi dawno ju� zjedli zup� jedn� �y�k�, z jednego talerza, przysz�am w�a�nie w chwili, kiedy pan ober Masek rozbi� przed nadci�gaj�cym orszakiem weselnik�w dwa talerze, �eby szcz�cie nie opuszcza�o m�odo�e�c�w przez ca�e �ycie. Siedz� wi�c tu i patrz�, jak nasi kelnerzy wychodz� z kuchni, nios�c na tacach po dziesi�� talerzy z potrawami, jak przeginaj� si�, aby zr�wnowa�y� ten ci�ar tacy, trzymanej na d�oni jednej r�ki, widz�, jak druga r�ka, odchylona do ty�u, pomaga im utrzyma� r�wnowag�, widz�, jak lustra pomna�aj� wesele, i kelner�w, i go�ci. Siedz� wi�c tu, jeszcze chwilka, jeszcze dwa papierosy, po czym wejd� do kuchni na t� m�j � popo�udniow� zmian�, b�d� siedzie� tam a� do jedenastej, do nocy, w gigantycznej kuchni z wielkim stropem z wentylatorami nad p�ytami i palnikami gazowymi, przypalony t�uszcz b�dzie stale wznosi� si� w g�r�, podobnie jak wo� sos�w i gotowanych oraz pieczonych mi�siw, kurcz�t z ro�na, a tak�e befsztyk�w, da� a la minut�, kt�re w wielkim �arze musz� nabra� krucho�ci i aromatu, kt�ry w g�rze wsysa ta wentylacyjna szklana wie�a, �eby na talerz mo�na by�o na�o�y� ju� tylko tego aromatycznego mi�sa, wla� zupy w srebrne czarki, nape�ni� sosem tatarskim srebrne sosjerki, wszystko, co go�cie pozamawiali z karty, wszystko, co przejdzie przez moje rachunki, jako kasjerki hotelu �Pary�". Teraz rozwar�y si� na chwil� ozdobione mosi�nymi listwami i okuciami wahad�owe drzwi sali bilardowej, zobaczy�am tam graczy w skupieniu schylaj�cych si� nad ol�niewaj�co zielonym suknem, nad l�ni�cymi bilami, �wiat�o pada na sto�y z g�ry, t�umione kutymi metalowymi skrzynkami, gracze, kt�rzy nie graj�, opieraj� si� na kijach lub starannie nacieraj� je kred�...
- Pozwoli pani, �e si� przysi�d�?
Unios�am oczy, nade mn� pochyla� si� go��, udaj�c zainteresowanie.
- Je�li zamierza pan co� zje��... - powiadam.
- Zamierzam, tylko p�niej, ale chcia�bym zaprosi� pani� na kieliszeczek, czuj� si� taki opuszczony, taki samotny... - prawi� go��, by� sympatyczny i mi�y.
- Ja - powiadam - za chwileczk� id� na plac, ja jestem tutaj w pracy, rozumie pan?
- A czy m�g�bym zaczeka� na pani�, a� sko�czy pani prac�? - go�� ani my�la� da� za wygran�.
Raczej nie m�g�, po pracy jestem w okropnym stanie, nogi mam zakurzone, w�osy pozlepiane...
25
- Pani wybaczy - przeprosi� go�� i odszed�, stara� si� kroczy� z godno�ci�, wraca� do swego sto�u, do swych przyjaci�, stara� si�, �eby nikt z nich nie pozna�, �e da�am mu kosza.
Sympatyczny m�czyzna, nie powiem, �e nie, ale ja ju� nie mam nastroju do zabawy, bawi�am si� naprawd�, tylko gdy by�am w domu, gdy dom mego tatusia te� bywa� pe�ny ludzi, wtedy te� znajdowa�am si� w centrum uwagi, mia�am bowiem pi�tna�cie, a p�niej szesna�cie lat, zreszt� lustro i ludzie m�wili mi, �e jestem pi�kna, i tatu� powiedzia� mi to r�wnie�, a zatem by�am pi�kna, gdy moja siostra wychodzi�a za m��, ja