2264
Szczegóły |
Tytuł |
2264 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2264 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2264 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2264 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Michael Korda
Queenie
Zak�ad Nagra� i Wydawnictw
Zwi�zku Niewidomych
Warszawa 1995
Przek�ad:
Tomasz Merta
Magda Pietrzak
T�oczono pismem punktowym
dla niewidomych w Drukarni
Zwi�zku Niewidomych
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Przedruk z wydawnictwa
"Atlantis",
Warszawa 1991
Pisa�a K. Kruk
Korekty dokonali
I. Stankiewicz
i St. Makowski
Mojej ukochanej Margaret oraz
Dickowi i Joniemu -
wsp�pracownikom, towarzyszom
broni i przyjacio�om
"�yj�ca osobnym �yciem@
p�krwi kobieto,@ gdzie� si�
zaczyna historia twoja?@ P�krwi
kobieto,@ jak� w swym sercu
nosisz tajemnic�,@ czekaj�c
kogo�, kto odkry� j� zdo�a?@
Wyczarowana magiczn� r�d�k�,@
migoczesz sukni� z�ot�,@ czy
jak�� bole�� tragiczn�@ w duszy
kryjesz g��boko"?@
Noel Coward
Wst�p
Przez t�um stoj�cych przed
domem na pla�y w Bel Air
dziennikarzy przedziera� si�
karawan. By� bia�y - przez ca�e
�ycie nienawidzi�a czarnego
koloru.
Pogr��ony w �a�obie stary
s�u��cy otworzy� bram� z kutego
�elaza i skierowa� samoch�d na
ty�y domu, gdzie znikn�� z pola
widzenia kamer telewizyjnych i
fotograf�w. Podszed� w �lad za
karawanem do tylnych drzwi i w
milczeniu wprowadzi� w�a�ciciela
zak�adu pogrzebowego do �rodka.
Przed drzwiami sypialni czeka�
na nich m�ody m�czyzna. W
czarnym garniturze wygl�da� tak,
jakby sam by� przedsi�biorc�
pogrzebowym, chocia� jego
opalona m�oda twarz wydawa�a si�
tutaj, w obliczu �mierci, troch�
nie na miejscu.
- Jest gotowa - powiedzia�.
Weszli do olbrzymiego pokoju.
Lekko przy�mione �wiat�a
sprawia�y, �e panowa� w nim
p�mrok. Billy Sofkin celowo
zaplanowa� takie o�wietlenie -
jej cera wygl�da�a w
nimnajkorzystniej. Wszystko
wewn�trz pokoju by�o r�owe:
�ciany, ��ko, zas�ony, nawet
dywan. Niemal ca�� woln�
przestrze� wype�nia�y kwiaty.
Wydawa�o si�, �e ��ko wprost w
nich tonie.
- Zd��y�o ju� nadej�� tyle
kwiat�w? - zapyta� szeptem
przedsi�biorca pogrzebowy.
- Nie - odrzek� m�ody
m�czyzna - moja �ona zawsze
mia�a ich a� tyle. Codziennie.
Spl�t�szy r�ce na brzuchu
w�a�ciciel zak�adu pogrzebowego
stan�� w nogach ��ka, na kt�rym
spoczywa�o cia�o. Wpatrzony w
nie zastyg� w niemym podziwie.
Nie dlatego, �e by�a gwiazd�,
ostatecznie ju� wcze�niej
zdarza�o mu si� wysy�a� gwiazdy
w ich ostatni� podr�.
W os�upienie wprawi�a go
nieskazitelno�� rys�w twarzy
zmar�ej kobiety. Oczy, kt�re
przez dziesi�ciolecia o�lepia�y
m�czyzn by�y zamkni�te, ale
legendarne ko�ci policzkowe,
pe�ne wargi i b�yszcz�ce czarne
w�osy wygl�da�y na nietkni�te
przez czas i chorob�. Ubrana w
r�ow� sukni� kobieta u�miecha�a
si� tajemniczo.
- M�j Bo�e - westchn��
zachwycony - jest tak samo
pi�kna jak zawsze.
Trzech jego pomocnik�w z
ha�asem ustawi�o obok ��ka
aluminiow� trumn�.
- By� mo�e woli pan nie
ogl�da� tych... przenosin -
powiedzia�, ale Tyrone nawet si�
nie poruszy�.
Przedsi�biorca pogrzebowy
usi�owa� przypomnie� sobie, co
wie o ma��e�stwie Tyrone'a.
Oczywi�cie m�wi�o si� o tym jako
o ma��e�stwie Dawn Avalon -
najwyra�niej jego nazwisko
uznano za ma�o istotne. Kiedy
zdecydowa�a si� przed laty
wr�ci� na ekran w towarzystwie
m�odego Tyrone'a, niewiele mu
tym pomog�a. Dla wszystkich i
tak pozosta� tylko jej m�em.
Pi�tym czy sz�stym - nikt ju�
dok�adnie nie pami�ta.
Rzecz jasna, film nie
zaszkodzi� jej reputacji. Nic
nie mog�o jej zaszkodzi�.
Kobiety chodzi�y do kina, by
podziwia� t�, dla kt�rej - jak
si� zdawa�o - zatrzyma� si�
czas, kt�ra zdo�a�a pokona�
natur� i wiek.
W ci�gu ostatnich lat co jaki�
czas pojawia�y si� plotki, �e
ich ma��e�stwo si� rozpada -
dlatego teraz w�a�ciciel domu
pogrzebowego uwa�nie przygl�da�
si� twarzy Tyrone'a, szukaj�c
oznak �alu. B�d� ich braku. By�
mo�e jednak w tym w�a�nie kry�a
si� przyczyna nieudanej
aktorskiej kariery tego
m�czyzny - cokolwiek czu�, z
jego twarzy nic nie dawa�o si�
odczyta�.
- Je�li wolno mi co� radzi�...
Niech pan zdejmie jej bi�uteri�.
Tyrone skin�� g�ow�. Pochyli�
si� i z wyra�nym trudem �ci�gn��
pier�cionki ze spuchni�tych
palc�w �ony. Pod koniec �ycia
Dawn stara�a si�, o ile to tylko
by�o mo�liwe, chowa� swe r�ce
przed ludzkim wzrokiem. Mog�a
ukry� wiele, lecz nie
zdeformowane przez artretyzm
palce.
Wyraz twarzy Tyrone'a nie
zmieni� si�, wyra�nie jednak
g��boko si� nad czym�
zastanawia�. W ko�cu podj��
decyzj� - wyj�� pier�cionki z
kieszeni i z trudem wsun�� je na
palce zmar�ej.
- Chcia�a, by spalono j� razem
z nimi - wyja�ni�. Wyprostowa�
si� i skin�wszy g�ow�
w�a�cicielowi zak�adu
pogrzebowego nie�piesznym
krokiem wyszed� z pokoju.
Przedsi�biorca pogrzebowy
milcza� przez chwil�. Widzia�
ju� wiele w swym �yciu, ale
nigdy nie spotka� cz�owieka,
kt�ry lekk� r�k� rozsta� si� z
diamentami warto�ci setek
tysi�cy dolar�w. To w�a�ciwie
wystarcza, pomy�la�, �eby
uwierzy� w mi�o��. Klasn�� w
d�onie i energicznym g�osem
przywo�a� swych pomocnik�w.
- Zamknijcie trumn�.
Trzeba b�dzie - powiedzia�
sobie - pilnowa� cia�a dzie� i
noc, bo inaczej pier�cionki
znikn� na d�ugo przed tym, nim
znajdzie si� ono w Forest Lawn.
- Na co umar�a? - zapyta�
Armand Silk.
Billy Sofkin wzruszy�
ramionami.
- Kt� to mo�e wiedzie�?
Przypuszczam, �e zrobi�a o jedn�
operacj� plastyczn� za du�o.
Z twarzy Sofkina zmarszczki
usuwano ju� tyle razy, �e
zaczyna�a ona przypomina� dobrze
zakonserwowan� torebk� ze sk�ry
krokodyla.
- Ile w�a�ciwie mia�a lat?
- Co najmniej sze��dziesi�t.
Mo�e wi�cej. Pami�tam jak
urz�dza�em dla niej dom, gdy
wysz�a za Charlesa Corsiniego.
Jedli lunch na tarasie Polo
Lounge. Billy projektowa�
wystr�j wn�trz po�owy dom�w w
Bel Air, Malibu i Cuernavaca - w
tym r�wnie� trzech znajduj�cych
si� w tych miejscowo�ciach dom�w
Dawn Avalon.
- Musia�a by� bogatsza od
samego Pana Boga - powiedzia�
Billy.
- Tak przypuszczam. Timmy
Tyrone to wyj�tkowo szcz�liwy
m�ody cz�owiek.
- By� jej bardzo oddany. Tak
m�wi�. Na co naprawd� umar�a
twoim zdaniem?
- Na styl i dobry smak.
Znosi�a staro�� tak d�ugo, jak
tylko mog�a, ale gdy jej twarz
zacz�a ostatecznie wi�dn��, po
prostu si� podda�a. Nie
potrafisz wyobrazi� sobie Dawn w
fotelu na k�kach albo nawet
tylko jako staruszk�, prawda?
Ona tak�e tego nie potrafi�a. W
czasie ostatniej przymiarki
powiedzia�a mi, �e mia�a w �yciu
wszystko, co najlepsze. Nie
widzia�a �adnego sensu w
czekaniu na gorsze. Lekarze, jak
wiesz, dali jej lekarstwa. Nie
bra�a ich.
Armand Silk ubiera� wi�kszo��
"Starych fortun" w Beverly Hills
i w Bel Air. Zmrozi� go widok
przechodz�cej obok lokalu m�odej
kobiety w niebieskich d�insach i
jedwabnej bluzce z dekoltem a�
do p�pka.
- Obrzydliwe - szepn��
rozdra�niony.
Styl umar� razem z Dawn
Avalon. Jego klientki by�y tak
stare, �e wkr�tce zaczn�
zamawia� u niego tylko suknie do
trumny.
Billy Sofkin przechyli� si�
nad sto�em - jego z�ota,
wysadzana szlachetnymi
kamieniami bransoletka
zad�wi�cza�a przy tym g�o�no - i
szepn�� Silkowi do ucha:
- Jak s�dzisz, w jakim stroju
j� spal�?
Silk zachichota�.
Zaprojektowa� sukni�, kt�r�
za�o�y�a na sw�j ostatni
publiczny wyst�p, gdy Akademia
Filmowa przyzna�a jej
specjalnego Oscara.
- Je�li to, co o niej m�wiono,
jest prawd� - mrukn�� - powinni
spali� j� w sari.
Tak wielu ludzi chcia�o
towarzyszy� Dawn Avalon w
ostatniej drodze, �e trzeba by�o
zdecydowa� si� na wpuszczanie
tylko os�b zaproszonych. Agenci
Pinkertona zawr�cili dziesi�tki
gapi�w, a fragmenty uroczysto�ci
sfilmowano, by odtworzy� je
p�niej w dzienniku o sz�stej.
Najwybitniejszy angielski aktor
XX wieku, lord Beaumont wyg�osi�
mow� pogrzebow�. Jego
majestatyczny, wzmocniony przez
g�o�niki, szekspirowski g�os
wznosi� si� ponad suchym
szelestem palmowych li�ci.
Ponad czterdzie�ci lat temu,
jeszcze jako m�ody cz�owiek,
zagra� w filmie razem z Dawn.
By�a to jego pierwsza wielka
romantyczna rola filmowa. Teraz
wygl�da� tak staro, �e m�g�by
bez charakteryzacji zagra� kr�la
Leara. Zdj�� przeznaczone do
czytania okulary o grubych
soczewkach i niewidz�cym
wzrokiem popatrzy� na zebrany
t�um. �zy sp�ywa�y mu po
policzkach.
Odepchn�� mikrofon, zamkn��
oczy i zacz�� recytowa�:
"Wiek jej nie pokona�,@
obyczaje nie zniszczy�y@
niesko�czonego bogactwa jej
natury.@ Inne kobiety czuj�
przesyt,@ gdy zaspokoj� sw�j
apetyt,@ lecz jej apetyt r�s� w
miar� jedzenia@ i w swym
nienasyceniu@ pragn�a tym
wi�cej,@ im wi�cej dostawa�a."@
- Musisz to przes�a� do Dickie
- szepn�� do s�siada Aaron
Diamond, d�ugoletni adwokat i
agent Dawn. - To naprawd�
niez�e.
Wiele znakomito�ci zjawi�o
si�, by po�egna� Dawn: George
Cukor, Cary Grant, Jimmy Stewart
- nawet Frank Sinatra, kt�ry z
zasady ignorowa� uroczysto�ci
pogrzebowe. W tym samym
momencie, w kt�rym z�o�ono w
ziemi r�ow�, przystrojon�
kwiatami urn�, z klatek
wypuszczono dwa tuziny go��bi.
Kwiat�w by�o tak wiele, �e Danny
Zegrin dosta� ataku astmy i
musiano go zanie�� do jego
limuzyny.
Johny Carson wezwa� tej nocy w
prowadzonym na �ywo "The Tonight
Show" do uczczenia Dawn Avalon
minut� ciszy. Na ca�ym �wiecie
wszystkie gazety zamieszcza�y
wspomnienia o jej �yciu i
ma��e�stwach. Polly Hammer w
kronice Hollywoodzkiej
przypomina�a ba�niowe
dzieci�stwo Avalon, kt�re ta
pi�kna c�rka bogatej angielskiej
rodziny sp�dzi�a w tajemniczych
Indiach.
Nast�pnego dnia odczytano
testament Dawn. Warto�� jej
maj�tku szacowano na ponad
dziesi�� milion�w dolar�w, nie
licz�c dom�w. Lwi� jego cz��
zapisa�a Fundacji Corsinich,
przeznaczaj�c j� na zakup dzie�
sztuki.
Przez wiele lat Avalon by�a
cz�onkiem rady dyrektor�w tej
fundacji i przekszta�ci�a j� w
jedno z najbardziej znanych
ma�ych muze�w na �wiecie. Pomimo
�e inni dyrektorzy postrzegali
j� jako osob� ca�kowicie
nieczu�� na pi�kno sztuki, to
w�a�nie z jej inicjatywy
dokonano zakupu dzie�a
Caravaggio. Przelicytowano
w�wczas Metropolitan Museum i
zap�acono za malowid�o starego
mistrza rekordowo wysok� cen�.
Gdy przyniesiono do niej obraz,
rozp�aka�a si�.
- Ona wci�� kocha Charlesa
Corsiniego - powiedzia� Aaron
Diamond po odczytaniu ostatniej
woli Dawn Avalon. - Kto zrozumie
kobiet�?
Timmy'emu Tyrone'owi, swemu
ostatniemu m�owi, pozostawi�a
pi��set tysi�cy dolar�w i
srebrne porsche turbo, kt�re
kupi�a mu przed rokiem na
urodziny. Niekt�rzy twierdzili,
�e Timmy poznawszy tre��
testamentu �ony zrobi� si� bia�y
ze z�o�ci.
Gdy zapytano o to Diamonda,
odpowiedzia�:
- Kocha�a tylko jednego
m�czyzn� w ca�ym swoim �yciu.
Potem westchn�� g��boko. By�
stary, bardzo stary. Tak stary,
�e pami�ta� ten rok, gdy
dwudziestokilkuletnia Avalon po
raz pierwszy zjawi�a si� w
Hollywood. A byli tacy, co
powiadali, �e Diamond ju� wtedy
by� stary.
- Nie przynosi�a szcz�cia
m�czyznom - doda�. -
Przypomnijcie sobie, co sta�o
si� z Charlesem Corsinim... -
zawiesi� g�os. - Dlaczego z
Timmym mia�o by� inaczej?
Dawn pozostawi�a Fundacji
Corsinich tak�e swoj� martw�
natur� Van Gogha. Wszyscy
pami�tali, �e obraz ten od
niepami�tnych czas�w wisia� nad
kominkiem w jej domu w Malibu.
Przedstawia� par� niebieskich
r�kawiczek spoczywaj�cych na
stole obok wazonu z kwiatami.
Na ramie obrazu znajdowa�a si�
ma�a z�ota tabliczka z
wygrawerowanym napisem: "Dla
Dawn z wyrazami mi�o�ci - David
K~onig, 1 wrze�nia 1937".
Kustosz muzeum przed
umieszczeniem obrazu w sali
wystawowej zast�pi� star�
tabliczk� now�, kt�ra
informowa�a kr�tko: "Dar Dawn
Avalon".
- Kto to by� K~onig? - zapyta�
kustosza jeden z pracownik�w
muzeum. Stoj�cy obok niego
starszy m�czyzna wzruszy�
ramionami.
- Producent. Odkry� Dawn
Avalon. Dawno temu, w czasach
czarno_bia�ych film�w.
Obaj popatrzyli na obraz.
- Musia� mie� dobry gust. Albo
mn�stwo pieni�dzy.
- Mia� i jedno, i drugie. By�
z tego znany.
** ** **
Lord Goldner jak zwykle si�
�pieszy�. Pomimo swego wieku i
tuszy �y� w nieustannym
po�piechu. Jeden z jego
sekretarzy pomaga� mu w
za�o�eniu czarnego p�aszcza,
drugi czyta� mu program dnia,
trzeci prowadzi� w�a�nie
superwa�n� rozmow� telefoniczn�.
Przed domem czeka� rolls, by
zabra� go na lotnisko Heathrow,
sk�d concordem mia� lecie� do
Nowego Jorku. W samochodzie
czeka� na niego jeszcze jeden
sekretarz z akt�wk� pe�n�
korespondencji, kt�ra nadesz�a
tego dnia. Godlner zamierza� si�
z ni� zapozna� w drodze do portu
lotniczego. Chocia� dawno ju�
przekroczy� osiemdziesi�tk�,
zdarza�o mu si� przelatywa� nad
Atlantykiem dwa razy w tygodniu,
bez �adnych z�ych skutk�w dla
zdrowia.
- Pan Diamond na dw�jce,
lordzie Goldner - powiedzia�
trzeci sekretarz w��czaj�c
telefon ze wzmocnieniem.
- AAron, drogi ch�opcze -
zamrucza� Goldner, usi�uj�c
trafi� w r�kaw p�aszcza. Okulary
zsun�y mu si� z nosa, a jego
czarny filcowy kapelusz
przekrzywi� si� lekko. Mi�dzy
z�bami trzyma� wielkie cygaro:
Montecruz Individuale No 1.
Goldner by� w�a�cicielem
plantacji tytoniu. Posiada� tak
wiele rzeczy, �e straci� ju�
rachub�, ile ich jest. - Co
m�g�bym dla ciebie zrobi�?
- To ja mog� zrobi� co� dla
ciebie.
- Tym lepiej.
- Zamierza�em porozmawia� z
tob� po pogrzebie Dawn, ale
natychmiast znikn��e� wszystkim
z oczu.
- �pieszy�em si�. Poza tym nie
bawi mnie opowiadanie historyjek
o biednej Dawn t�umowi starc�w,
kt�rzy nie znali jej naprawd�.
Opr�cz tego Danny Zegrin czeka�
na mnie w swoim samolocie.
- S�ysza�em, �e kupi�e� spor�
cz�� udzia��w jego
przedsi�biorstwa. Je�li chcesz
zna� moje zdanie, troch�
przep�aci�e�.
Rozleg� si� zduszony �miech
Goldnera - oleisty �miech dobrze
poinformowanego cz�owieka.
Cz�sto parodiowano brzmienie
tego �miechu, ale nikt nie
potrafi� naprawd� dobrze go
na�ladowa�.
Diamond wiedzia�, �e jest to
jedyna odpowied�, na jak� mo�e
liczy�.
- Mazel tov - powiedzia�. -
Dzwoni� z innego powodu. Dawn
zostawi�a mi co� w testamencie.
Goldner wyj�� cygaro z ust.
S�owa Diamonda wyra�nie go
zaintrygowa�y.
- Zostawi�a ci swoje udzia�y w
pewnej nieruchomo�ci. Podzielony
na apartamenty budynek.
Goldner zamkn�� oczy - Curzon
Tower w Shepherd's Market -
powiedzia� cicho.
- W�a�nie. Warte blisko pi��
milion�w funt�w.
- Teraz jest warte znacznie
wi�cej. Wszyscy Arabowie pragn�
mie� komfortowe mieszkania na
West Endzie. Ale oczywi�cie Dawn
nie my�la�a o pieni�dzach. To
sentymentalny gest z jej strony.
- Co do diab�a mo�e by�
sentymentalnego w budynku z
apartamentami do wynaj�cia?
Nawet nie jest dostatecznie
stary. Nie s�dz�, by Dawn
kiedykolwiek tam mieszka�a,
prawda?
- Nie, nigdy. Ale posiadanie
go znaczy�o kiedy� dla niej
bardzo wiele.
Podenerwowani sekretarze
Goldnera podsuwali mu pod nos
swoje zegarki. Zignorowa� ich.
- Prze�l� ci papiery. Nic nie
rozumiem z tych angielskich
dokument�w.
- Wy�lij je, wy�lij drogi
ch�opcze. Moi prawnicy zajm� si�
wszystkim.
- Zrobi� to - powiedzia�
Diamond. - Chryste! Wci�� nie
mog� uwierzy�, �e ona nie �yje.
Gdy ostatni raz j� widzia�em,
wygl�da�a r�wnie pi�knie jak
zawsze. Zna�em Dawn od tylu,
tylu lat.
- Taak - powiedzia� wolno
Goldner, rozci�gaj�c samog�osk�.
- Ja r�wnie�.
I wtedy lord Goldner, mimo �e
by� ju� sp�niony na spotkanie
przy lunchu w Nowym Jorku,
usiad� nie zdejmuj�c p�aszcza i
�ciskaj�c w pulchnej d�oni
kapelusz zacz�� p�aka�.
- Halo? Jeste� tam? - pyta�
Diamond z drugiej p�kuli, ale
Goldner nie odpowiada�.
Wspomina� dzie�, gdy spotka� j�
po raz pierwszy. By�a
najpi�kniejsz� dziewczyn�, jak�
kiedykolwiek widzia�. Jej uroda
nigdy nie zblak�a. Stopniowo
zacz�� o niej my�le� jak o
istocie nie�miertelnej. Teraz
by�a martwa - i Goldner po raz
pierwszy poczu� ci�ar lat.
W Marrakeszu s�o�ce pali�o
niemi�osiernie. Dach willi
przypomina� tajemny ogr�d
su�tana. Ros�y tu drzewa, krzewy
i kwiaty. Pod�oga wy�o�ona by�a
p�ytkami o jasnym orientalnym
motywie. Na �rodku dachu
znajdowa�a si� maureta�ska
fontanna. Jaskrawo upierzone
ptaki fruwa�y mi�dzy drzewami
pomara�czy i cytryn, ich
skrzyd�a b�yszcza�y na tle
niebieskiego nieba i bia�ych
szczyt�w g�r Atlasu.
Wyci�gni�ty na macie
przystojny m�ody m�czyzna
czyta� parysk� "Herald Tribune".
By� zupe�nie nagi. Ze sw�
br�zow�, nakremowan� sk�r�
zdawa� si� pochodzi� wprost z
reklamy olejku do opalania. Na
przegubach obu d�oni mia� grube
z�ote bransoletki, na szyi za�
z�oty �a�cuszek.
- Dominiku! - zawo�a�. -
Czyta�e� gazet�?
Na skraju tarasu ustawiono
jedwabny namiot. Z jego wn�trza
g��boki g�os odpowiedzia�
m�odemu cz�owiekowi:
- Daj mi spok�j. I tak jest
sprzed dw�ch czy trzech dni.
- Trzeba nad��a�, m�j drogi -
wiedzie�, co si� dzieje w
�wiecie.
- Wiem, co si� dzieje w
Marrakeszu. Wr�ci�e� do domu o
trzeciej nad ranem.
- No c�, trudno oczekiwa�, by
wszyscy chodzili spa� o
dziesi�tej. Niekt�rzy z nas
potrzebuj� odrobiny
podniecaj�cej rozrywki.
- Niekt�rzy z nas mog� si�
szybko znale�� z powrotem w
Londynie i czesa� cudze w�osy,
je�li nie b�d� ostro�niejsi.
- Nie b�d� draniem. Nie
czesa�em w�os�w. Obcina�em.
Zgadnij, kto umar�?
- Nie mam poj�cia. Je�li jest
co�, o czym nie chc� s�ysze�, to
w�a�nie o �mierci:
- Twoja stara przyjaci�ka
Dawn Avalon. No i co o tym
my�lisz?
- Cokolwiek stary m�czyzna
my�la�, nie od razu si� z tym
zdradzi�. Zapad�o d�ugie
milczenie. Twarz le��cego na
le�aku i od st�p do g��w
owini�tego szlafrokiem i
r�cznikami m�czyzny ocienia�
szeroki s�omkowy kapelusz. Jego
oczy kry�y si� za grubymi
szk�ami okular�w
przeciws�onecznych. Jedynie r�ce
mia� odkryte. Z trupioblad�
sk�r� pulchnych, mi�kkich d�oni
mocno kontrastowa�y ciemne
w�trobowe plamy.
Odwin�� papierek mi�towego
cukierka i wsun�� go sobie do
ust. Ssa� go przez chwil�
intensywnie, potem wybuchn��
chrapliwym �miechem.
- Jezu Chryste! - zarechota�
triumfalnie - Prze�y�em t�
cholern� kurw�.
** ** **
Pok�j, kt�rego fotografie
ukaza�y si� swego czasu we
wszystkich czasopismach
zajmuj�cych si� architektur�,
by� zaciemniony. Unosi� si� w
nim mdl�cy zapach staro�ci i
choroby. Jedn� �cian�
pomieszczenia stanowi�a szyba z
przydymionego szk�a, przez kt�r�
w dali dostrzec mo�na by�o
bezkresny Pacyfik. Na
przeciwleg�ej �cianie z grubo
ciosanego kamienia zwraca� uwag�
ogromny kominek, w kt�rym z
powodzeniem mo�na by upiec wo�u.
Tu jednak wielko�� kominka nie
razi�a. - W sypialni zmie�ci�aby
si� z �atwo�ci� sporych
rozmiar�w willa. Na okrytym
dywanami podwy�szeniu ustawiono
wielkie, okr�g�e �o�e. Nad nim,
pod sufitem, znajdowa�o si�
r�wnie� okr�g�e lustro.
Cz�owiek, kt�ry spa� w tym
�o�u, by� s�awny. Jako operator
filmowy pracowa� z wieloma
spo�r�d najpi�kniejszych kobiet
na �wiecie - niekt�re gwiazdy
nie pozwala�y si� fotografowa�
nikomu innemu. Jako re�yser sta�
si� bogaty, dzi�ki nakr�ceniu
wielu kasowych film�w, zawsze
pe�nych wyrafinowanej erotyki.
Mia� wielki dar wyszukiwania
pi�knych, m�odych kobiet i
robienia z nich wielkich gwiazd
filmu. W istocie rzeczy to
w�a�nie ten talent uczyni� go
s�awnym. Pod pewnymi wzgl�dami
wszystkie te kobiety by�y do
siebie podobne: mia�y d�ugie
czarne w�osy, ciemne oczy,
wystaj�ce ko�ci policzkowe i
doskonale g�adk� sk�r�. Plotki
m�wi�y, �e spa� ze wszystkimi i
�e wszystkie kocha�y si� w nim.
Jednak nigdy si� nie o�eni�.
Teraz le�a� samotnie, a m�wi�c
dok�adnie - pr�bowa� zasn��, by
cho� troch� odpocz��. Jego �o�e
przysuni�to do wielkiego okna,
by m�g� patrze� na ocean. Nie
odzywa� si� ani s�owem. Po
drugim ataku by� ca�kowicie
sparali�owany i przez ca�y czas
znajdowa� si� pod opiek�
piel�gniarki. Nie mia�a ona
wiele do roboty poza zmienianiem
butli w stoj�cej ko�o ��ka
kropl�wce, z kt�rej w �y�y
m�czyzny s�czy�a si� glukoza.
Opr�nia�a te� umieszczony w
nogach ��ka pojemnik, do
kt�rego przez cewnik
odprowadzany by� mocz. Zawsze
pyta�a przy tym, czy wszystko
jest w porz�dku. Nigdy nie
doczeka�a si� jednak odpowiedzi,
nawet �adnego sygna�u, �e
pacjent j� rozumie. M�czyzna
oddycha� chrapliwie, ci�ko
wzdychaj�c co jaki� czas. To
wszystko.
Piel�gniarka siedzia�a z
za�o�onymi r�kami u wezg�owia
�o�a i ogl�da�a telewizj�. Nad
ekranem umieszczono monitory
przekazuj�ce informacje o pulsie
i oddechu pacjenta. Telewizor
ustawiono tak, by i pacjent m�g�
go ogl�da�. Lekarze zgodzili
si�, �e wzrokowa stymulacja mu
nie zaszkodzi, a mo�e nawet
zapobiec zak��ceniom w
funkcjonowaniu jego m�zgu. Jak
dot�d nie przynios�o to
specjalnych efekt�w. Prawie
przez ca�y czas m�czyzna mia�
szeroko otwarte oczy, ale nie
dawa� �adnego znaku, �e d�wi�k
czy obraz docieraj� do niego.
R�wnie dobrze m�g�by wpatrywa�
si� w �cian�. Piel�gniarka
si�gn�a po pilota i wybra�a
kana�, na kt�rym pokazywano
pogrzeb Dawn Avalon. Ogl�da�a
program przez kilka minut, do
czasu, gdy co� przyku�o jej
uwag� - jaki� dziwny odg�os,
jakby co� z�ego sta�o si� ze
�cie�k� d�wi�kow�. �ciszy�a
telewizor, ale d�wi�k nie
umilk�. Wtedy, ku swemu
przera�eniu, zda�a sobie spraw�,
�e to jej, intensywnie
wpatruj�cy si� w ekran, pacjent
usi�uje co� powiedzie�. Mia�
otwarte usta, a jego wargi
porusza�y si� bezg�o�nie. Przez
chwil� s�dzi�a, �e m�czyzna
umiera, ale wska�niki na
monitorach nad telewizorem
przekona�y j�, �e wszystko jest
w normie. O ile w przypadkach
beznadziejnych mo�na by�o m�wi�
o normie.
Pochyli�a si� nad staruszkiem,
przysuwaj�c ucho do jego ust.
Pr�bowa�a wy�owi� jaki� sens z
tego dziwnego be�kotu, kt�ry
tylko w niewielkim stopniu
przypomina� ludzk� mow�. Na
sinych wargach m�czyzny
pojawi�y si� kropelki �liny.
Wytar�a je chusteczk�
higieniczn�. Takie ju� jej
pieskie szcz�cie, pomy�la�a, �e
do umierania pacjent musia�
sobie wybra� w�a�nie jej dy�ur.
- Co si� sta�o, panie
Chambrun? - zapyta�a, nie
oczekuj�c odpowiedzi.
To tylko przyzwyczajenie.
M�wi� do pacjent�w nawet wtedy,
gdy stali si� ro�linami. Je�li
nie b�dziesz tego robi�, szybko
przestaniesz o nich my�le� jako
o ludzkich istotach. A to by�o
niezgodne z etyk� zawodow�.
Stary cz�owiek skierowa�
dr��cy palec w stron� ekranu i
zaj�cza�.
- Nie mog� zrozumie�, co pan
m�wi.
Palec zatrz�s� si�, jakby
m�czyzna z�yma� si� na swoj�
niemoc. Zamkn�� oczy i zbieraj�c
wszystkie swoje si�y wyszepta�
chrapliwym g�osem:
- Queenie!
- Nie, panie Chambrun. To
uroczysto�ci pogrzebowe Dawn
Avalon. Gwiazdy filmowej. Umar�a
wkr�tce po otrzymaniu Oscara,
biedactwo...
Stary cz�owiek otworzy� oczy.
Potem zacz�� p�aka�. �zy
sp�ywa�y po jego pomarszczonej
twarzy. Po chwili p�acz
przeszed� w szloch. Wska�niki na
monitorach zacz�y drga�
ostrzegawczo.
Piel�gniarka wy��czy�a
telewizor i zaj�a si�
przygotowywaniem zastrzyku.
Jeszcze nigdy nie widzia�a tego
pacjenta tak poruszonego.
Podejrzewa�a, �e rozz�o�ci�o go
wy��czenie telewizora. Pochyli�a
si� nad nim, chc�c go uspokoi�.
- To dla pa�skiego dobra,
panie Chambrun - powiedzia�a
naj�agodniej, jak tylko umia�a.
- Ogl�danie zbyt pana m�czy�o.
Wbi�a ig�� w jego rami�, lecz
zaniM �rodek uspokajaj�cy
zadzia�a�, m�czyzna ze
zdumiewaj�c� si�� zacisn��
kurczowo d�o� na jej fartuchu.
- Queenie - powiedzia�
wyra�nie - Queenie, kocham ci�!
Nagle zamilk�, lekarstwo
zacz�o dzia�a�. Piel�gniarka
przygl�da�a si�, jak jego g�owa
opada wolno na poduszk�, a potem
poprawi�a prze�cierad�o.
Zdecydowa�a, �e musi zadzwoni�
do lekarza i opowiedzie� mu o
wszystkim. Nie potrafi�a
odgadn��, kim, na mi�o�� bosk�,
by�a owa "Queenie".
Ksi�ga I
Queenie
1.
- Gdzie jeste�, Quee�nie?
Kobiecy g�os zabrzmia�
niecierpliwie w nieruchomym,
wilgotnym powietrzu. O �smej
rano temperatura si�ga�a prawie
40) C. Bezchmurne niebo by�o
matowo szare, jakby wyblak�e od
upa�u. Przed budynkiem czeka�
dwuko�owy w�zek. Zaprz�ony do�
kucyk i jego poganiacz trwali w
bezruchu pomimo brz�cz�cych
wok� much.
- Queenie! - krzykn�a
ponownie kobieta, stukaj�c
czubkiem swej obr�bionej koronk�
parasolki w zniszczone deski
werandy.
Na ty�ach domu jej wo�anie
podchwyci�y s�u��ce, ich jeszcze
przenikliwsze g�osy wznosi�y si�
bezw�adnym ch�rem ponad brz�k
garnk�w i rondli. Para s�p�w,
sp�oszona ha�asem, poderwa�a si�
z drzewa po drugiej stronie
drogi i z leniwym trzepotem
zakurzonych skrzyde� poszybowa�a
nad domem.
- Gdzie� ona si�, do licha,
podzia�a - z�o�ci�a si� kobieta,
otwieraj�c z g�o�nym trzaskiem
parasolk�, co sprawia�o
wra�enie, jakby chcia�a zas�oni�
si� ni� przed s�pami.
- Jestem tutaj, mamo.
Na werandzie pojawi�a si�
dziewczynka ubrana w kr�tk�,
wykrochmalon� bia�� sukienk� z
szarf� i bia�e podkolan�wki.
Trzyma�a w r�ku dzieci�cy he�m
tropikalny z r�ow� wst��k� na
otoku. Doskona�y owal jej twarzy
mia� kszta�t serca, a wielkie
ciemne oczy, ocienia�y g�ste
rz�sy. D�ugie czarne w�osy
l�ni�y w promieniach s�o�ca. Nie
wydawa�a si� przej�ta swoim
sp�nieniem.
- Sp�nimy si� do kaplicy,
niedobra dziewczyno! Gdzie� ty
by�a?
- Nie s�ysza�am ci�, mamo.
Kobieta potrz�sn�a g�ow�. W
swojej d�ugiej, bia�ej sukni
wygl�da�a imponuj�co, niemal
kr�lewsko. NOsi�a kapelusz z
rodzaju tych, jakie lubi�a
kr�lowa Maria - okr�g�y,
aksamitny toczek ozdobiony
strusimi pi�rami i woalk�.
- Za�� he�m, dziecko! Ile
razy musz� ci to powtarza�? Czy
wiesz, co s�o�ce robi z cer�?
- Sprawia, �e ciemnieje.
- W�a�nie tak, moja droga. A
my nie chcemy si� opala�,
prawda? - spyta�a kobieta, cho�
karnacj� sk�ry mia�a
dostatecznie ciemn�, by zupe�nie
si� o to nie martwi�. Inaczej
ni� dziewczynka, kt�rej cera
by�a blada, prawie
przezroczysta.
- Jest taki brzydki - j�kn�a
dziewczynka.
- Za�� go, Queenie! Tylko
tubylcy chodz� po s�o�cu z
odkryt� g�ow�.
Z ponur� min� dziecko na�o�y�o
he�m. By� rzeczywi�cie brzydki i
niewygodny, a r�owa wst��ka
jeszcze podkre�la�a jego
brzydot�. Na widok wst��ki
kobieta zesztywnia�a ze z�o�ci.
- A c� to znowu? - zapyta�a,
gniewnie potrz�saj�c parasolk�.
- Wst��ka, mamo.
- Nie b�d� bezczelna! To jest
r�owa wst��ka. Ty wstr�tna
dziewczyno! Jak �mia�a�?
Z�o�y�a parasolk�, zawiesi�a
j� na balustradzie, po czym
zerwa�a he�m z g�owy
dziewczynki. Zdar�a z niego
wst��k� i trzyma�a j� teraz
palcami w koronkowej r�kawiczce
tak, jakby by�a brudna.
- Mamo, prosz�, oddaj j�.
- Nie! Ile razy m�wi�am ci, �e
nam nie wypada ubiera� si� na
r�owo.
- My�l�, �e to pi�kny kolor.
- Ja ci dam "pi�kny"! R�owy
jest ordynarny. Nadaje si� w sam
raz dla miesza�c�w.
- A my nie jeste�my
miesza�cami, mamo? - zapyta�a
dziewczynka.
Kobieta upu�ci�a wst��k� i
wymierzy�a dziecku policzek.
Jego odg�os obudzi� wo�nic�,
kt�ry spojrza� ze zdumieniem na
matk� i c�rk�, po czym ponownie
zamkn�� oczy. Nie chcia� na to
patrze�. W Indiach nigdy nie
bi�o si� dzieci. To by�o nie do
pomy�lenia. Obyczaje tych ludzi
- powiedzia� do siebie - s�
jednak zagadkowe. Nie nale�eli
do �adnej kasty, nie byli ani
muzu�manami, ani hinduistami.
Powiadano nawet, �e jadali
zar�wno wo�owin� jak i
wieprzowin�, obra�aj�c religijne
uczucia wszystkich wsp�lnot,
chocia� stary cz�owiek z trudem
m�g� wyobrazi� sobie tak
nieprawdopodobne �wi�tokradztwo.
Na werandzie przez chwil�
panowa�a cisza, po czym dziecko
wybuchn�o p�aczem.
- Nie jeste�my miesza�cami -
powiedzia�a kobieta. - Jeste�my
rodowitymi Europejczykami. Tw�j
dziadek by� prawdziwym bia�ym
sahibem, podobnie jak tw�j
biedny ojciec. Nie chc� ci�
widzie� ubranej na r�owo, jak
jaka� tania dziwka. Gdzie� to, u
licha, znalaz�a?
Dziewczynka przesta�a p�aka�.
Matka rzadko podnosi�a na ni�
r�k� i przyczyn� �ez by�o
bardziej upokorzenie ni� b�l.
- Dosta�am od wujka Morgana -
powiedzia�a.
- Od Morgana? - W jednej
chwili kobieta zrezygnowa�a z
dystyngowanego tonu i postawy
damy. Jej g�os sta� si�
piskliwy, a akcent �piewny,
bardziej hinduski ni� angielski.
Uj�wszy si� pod boki, zwr�ci�a
twarz ku domowi i wrzasn�a.
- Morgan, ty draniu, gdzie
jeste�?
W jednym z okien co� si�
poruszy�o, rozleg� si� ha�as
podnoszenia trzcinowej �aluzji i
po chwili pojawi� si� w nim
m�czyzna. Mia� przystojn�
twarz, o karnacji ciemniejszej
ni� Quee�nie, ale nie tak ciemnej
jak cera kobiety. Ma�e, czarne
w�sy dziwnie kontrastowa�y z
drobnym podbr�dkiem i pe�nymi
wargami. Bez w�tpienia ta twarz
mog�a podoba� si� kobietom.
Pomimo w�s�w mia�a w sobie co�
delikatnego i ch�opi�cego. W
ciemnych oczach m�czyzny nawet
z daleka dostrzega�o si� b�ysk
melancholii. Przetar�szy oczy,
stara� si� d�oni� os�oni� je
przed s�o�cem.
- Co jest? - zapyta�. -
Dlaczego mnie budzisz, przecie�
wiesz, �e musz� si� wyspa�?
- Czemu da�e� Queenie r�ow�
wst��k�?
- Przynios�em to �wi�stwo z
klubu. Kto� musia� j� zgubi�.
- Pewnie jaki� brudny
w��cz�ga! Nie mia�e� prawa dawa�
tego naszej Queenie.
- C� to, na mi�o�� bosk�, za
r�nica, Vicky? Nie drzyj si�
tak.
- Ja ci dam "nie drzyj si�"!
Nie pozwol� ubiera� j� na
r�owo. M�wi� ci, �e Queenie
b�dzie dam�.
M�czyzna popatrzy� na
dziewczynk�, na jej smuk�e nogi,
doskona�y profil twarzy, ogromne
ciemne oczy z kilkoma �zami
ko�ysz�cymi si� na d�ugich,
ciemnych rz�sach. Roze�mia� si�.
- C� to by�aby za strata! -
krzykn��, po czym z hukiem
opu�ci� �aluzj�.
Morgan Jones odwr�ci� si� od
okna i westchn��. Wiedzia�, �e
nie uda mu si� ponownie zasn��.
Upa� ju� teraz zdawa� si� by�
nie do zniesienia, a w ci�gu
dnia z pewno�ci� b�dzie jeszcze
gorzej. Nawet noc nie przyniesie
ulgi. Niebo nad Kalkut� zrobi
si� ciemne i gor�ce jak piec,
tak gor�ce, �e nawet tubylcy
b�d� tym zm�czeni. A oni
sprawiali wra�enie, jakby nigdy
nie k�adli si� do ��ek,
oczywi�cie ci, kt�rzy mieli
��ka. B�yszcz�cy od potu,
wachluj�c si� bez przerwy, o
drugiej czy trzeciej nad ranem
wci�� siedzieli w kucki na
brzegu rzeki Hooghly albo na
ulicach. Wszystko wok� nich
rozbrzmiewa�o odg�osami Wschodu
- pie�niami, okrzykami,
dzwonkami i nieko�cz�cymi si�
przenikliwymi d�wi�kami, kt�re w
uszach tubylca by�y muzyk�, lecz
dla cz�owieka Zachodu tylko
bezsensown� kakofoni� okropnych
gong�w, metalicznego brz�czenia
rozstrojonych instrument�w i
powtarzanego bez ko�ca lamentu
b�bn�w. Ha�as ten wznosi� si�
nad charakterystycznym dla Indii
zapachem, b�d�cym ostr�
mieszanin� odkrytych kana��w
�ciekowych, przypraw,
przejrza�ych owoc�w i
wyciskaj�cego �zy z oczu dymu z
palonego drewna.
Tu, gdzie mieszka� Morgan,
noce by�y ciche, pomijaj�c
gard�owe pokrzykiwanie str�a w
czasie obchodu. Dzielnica nie
przypomina�a wprawdzie tych, w
kt�rych zwykle osiedlali si� w
Indiach biali - tam wszystkie
ulice by�y wybrukowane - ale
przynajmniej mia�a drzewa i
ogrody, jakkolwiek zakurzone i
zaniedbane. To oczywi�cie nie to
samo, co w Kraju - pomy�la�
Morgan - jak zwykle zapominaj�c,
�e jak dot�d nie widzia� Kraju i
�e prawdopodobnie nigdy go nie
zobaczy.
Wybuch z�o�ci ze strony
siostry nie rozgniewa� go.
Przede wszystkim z tego powodu,
�e by�o za gor�co na gniew, ale
r�wnie� dlatego, �e podziela�
jej uczucia - a przynajmniej je
rozumia�. To by� mo�e g�upie, �e
nienawidzi�a r�owego koloru,
ale Morgan wiedzia�, tak jak
ona, i� takie w�a�nie drobiazgi
okre�laj� ich pozycj�. �atwo
by�o zaprzesta� nieko�cz�cej si�
walki z zachowaniem
odpowiedniego stylu �ycia, ale
p�aci�o si� za to szybkim,
nieuchronnym stoczeniem si� do
poziomu tubylc�w. W Kalkucie
wiele rodzin podda�o si�,
pozwoli�o swym c�rkom wyj�� za
m�� za m�odych m�czyzn o
ciemnej sk�rze, zacz�o my�le� o
Indiach jako o swoim Kraju.
Rozk�ad post�powa� nieub�aganie:
zanim si� zorientowa�e�, twoje
dzieci lub wnuki �y�y ju� jak
tubylcy, cho� Hindusi trzymali
si� od nich z daleka i
pogardzali nimi r�wnie mocno jak
Anglicy. Morgan by� zdecydowany
jecha� do Kraju, pomimo �e -
�ladem wielu innych - m�g� z
�atwo�ci� z tego zrezygnowa�.
Chcia� znale�� si� w miejscu, z
kt�rego pochodzi� jego ojciec i
do kt�rego w ko�cu wr�ci�,
porzucaj�c sw� indyjsk� rodzin�.
Nawet teraz, w wieku
dwudziestu pi�ciu lat, Morgan z
trudem m�g� si� z tym pogodzi�.
Wiedzia�, �e wielu Anglik�w
przyje�d�a�o do Indii na
dziesi��, dwana�cie lat, �y�o z
Hinduskami, a potem powraca�o do
Anglii, by za�o�y� nowe rodziny
lub wr�ci� do pozostawionych tam
�on.
Mia� r�wnie� �wiadomo��, �e
nie post�powali tak d�entelmeni,
cz�onkowie ekskluzywnych klub�w,
przebywaj�cy tu razem z �onami
oficerowie i wy�si urz�dnicy.
�eni�cy si� z Hinduskami Anglicy
nale�eli do ni�szej warstwy.
Byli kolejarzami, nadzorowali
poczt�, elektrownie, sie�
wodoci�g�w i kana��w, kierowali
prac� w tkalniach juty i innych
fabrykach. Kobiety, z kt�rymi
si� wi�zali, nale�a�y do niskich
kast albo w og�le �y�y poza
systemem kastowym, poniewa� te o
wy�szej pozycji spo�ecznej nie
zgodzi�yby si� nigdy na
ma��e�stwo z cudzoziemcem.
Hinduskie uprzedzenia rasowe
by�y r�wnie silne jak
angielskie, je�li nie
silniejsze.
Siostra Morgana uwielbia�a
ojca, kt�rego wyblak�a
fotografia, oprawiona w ozdobn�
ramk�, wisia�a na �cianie
salonu. G�sty, ciemny zarost,
zas�aniaj�cy niemal zupe�nie
twarz, z trudem pozwala�
dostrzec rysy Jonesa seniora.
Pod krzaczastymi brwiami kry�y
si� oczy starotestamentowego
proroka, kt�rych spojrzenie
wci�� przyprawia�o Morgana o
dreszcze. Nawet na tej
upozowanej fotografii w wyrazie
twarzy widzia�o si� niezwyk��
przebieg�o��, jak gdyby cz�owiek
ten ju� wtedy rozwa�a� mo�liwo��
porzucenia rodziny. Morgan
podejrzewa� wr�cz, �e ojciec
zrobi� sobie to zdj�cie, aby
pami�tano o nim, gdy wyjedzie.
Przez lata Vicky prz�d�a
paj�czyn� legendy o tym ponurym,
kr�tko w ich �yciu obecnym
rodzicu. Wed�ug jej opowiada�
pracowa� jako inspektor kolejowy
i by� bardzo poszukiwanym
fachowcem - ze wzgl�du na sw�
wiedz� o szynach, podk�adach i
wiaduktach - przez dyrektor�w i
szef�w przedsi�biorstw
kolejowych. Kr�tko m�wi�c, by�
d�entelmenem.
M�odszy o sze�� lat od siostry
Morgan odnosi� si� do tego
wszystkiego sceptycznie, ale nie
widzia� powodu, by spiera� si� o
to z Vicky, dla kt�rej ten mit
stanowi� �wi�to��. On pami�ta�
ojca jako niskiego, gniewnego,
brodatego m�czyzn�,
�mierdz�cego w�glowym mia�em i
whisky, wymagaj�cego absolutnego
pos�usze�stwa od dzieci i �ony -
chocia� to, czy rzeczywi�cie
o�eni� si� z ich matk� nie by�o,
zdaniem Morgana, wcale takie
pewne. Matka sama zdawa�a si�
tego nie wiedzie� lub te� nie
dba�a o to. Morgan podejrzewa�,
�e ojciec po prostu zawar� umow�
z jej rodzicami. Byli zapewne
wi�cej ni� szcz�liwi mog�c
pozby� si� c�rki bez dawania
du�ego posagu.
Zanim zacz�� si� goli�, pal�c
papierosa, Morgan przygl�da� si�
w �azienkowym lustrze swej
twarzy. Nie mia� w�tpliwo�ci, �e
ma takie same oczy jak ojciec na
fotografii. Brakowa�o w nich
jednak srogo�ci. W twarzy ojca
kry�a si� surowo�� i ob�uda. U
Morgana te same rysy by�y
zaokr�glone, jakby wyg�adzono
wszystkie ostro�ci i
chropowato�ci. Czyni�o to jego
twarz przystojn� i �agodn�.
Podkre�la�y to jeszcze ciemne,
uduchowione oczy i l�ni�ce z�by,
jednak Morgan wiedzia�, �e po
nich w�a�nie ludzie po tej
stronie Suezu poznawali
"kundli". W Anglii, jak s�dzi�,
m�g�by uchodzi� za Walijczyka.
Otworzy� drzwi i zawo�a�, by
przyniesiono mu gor�cej wody.
Nie doczeka� si� odpowiedzi.
W Anglii z pewno�ci� odkr�ca�o
si� kran i mia�o si� tyle
gor�cej wody, ile dusza
zapragnie. Ale tutaj w Indiach,
nic nie dzia�a�o tak jak
powinno. Krzykn�� jeszcze raz,
g�o�niej i tym razem us�ysza�
krz�tanin� na dole. Gdzie� w
kuchni matka pokrzykiwa�a na
�aziebnego w �amanej
angielszczy�nie, podczas gdy
kucharz i hinduska nia�ka
wrzeszczeli na tego
nieszcz�snego, starego cz�owieka
po hindusku. Kl�li jego
lenistwo, g�uchot� i niskie
pochodzenie. S�u��cy nie
pozostawa� im d�u�ny. Wrzeszcza�
na nich wszystkich, dzielnie
broni�c siebie i swych przodk�w,
szcz�kaj�c przy tym mosi�nymi
dzbankami i garnkami z br�zu, by
podkre�li�, jak ci�ka i
odpowiedzialna jest jego praca.
Do k��tni w��czy�o si� kilku
pensjonariuszy Vicky
domagaj�cych si� ciszy. Za oknem
�wiergota�y i skrzecza�y
przestraszone ptaki, co jeszcze
pot�gowa�o harmider.
Morgan j�kn�� bole�nie - nie z
powodu dr�cz�cego go kaca, lecz
dlatego, �e wszystko to by�o tak
typowo anglo_hinduskie - i ten
ha�as, i ta nieudolno��, i to,
�e p�_anglik nie m�g� inaczej
ni� krzykiem zmusi� Hindus�w do
wykonywania polece�, podczas gdy
prawdziwy sahib nie potrzebowa�
w tym celu nawet podnosi� g�osu.
Wci�� s�ysza� matk�, nadal
wykrzykuj�c� niepochlebne opinie
o przodkach �aziebnego,
przechodz�c dla wygody na
hinduski.
Kiedy Vicky by�a w domu, matka
mia�a obowi�zek m�wi� po
angielsku, co bardzo utrudnia�o
jej prowadzenie rozm�w, nie
wspominaj�c ju� o robieniu
awantur s�u�bie. Pos�ugiwanie
si� tym j�zykiem sprawia�o jej
nie mniej k�opot�w ni� wk�adanie
europejskich ubra�, czego
r�wnie� domaga�a si� Vicky.
Matka nigdy nie opanowa�a
niepoj�tej sztuki noszenia
sukienek, gorset�w, po�czoch i
but�w. M�owi odpowiada�o to, �e
ubiera�a si� w sari, lecz teraz,
gdy z racji wieku mia�a
ca�kowite prawo, by zostawiono
j� w spokoju, musia�a wk�ada�
kwieciste popo�udniowe sukienki,
wci�� opadaj�ce po�czochy i
rani�ce stopy buty. Dlatego te�
stara�a si� jak najwi�cej
przebywa� w kuchni, gdzie mog�a
przynajmniej zdj�� buty i
szeptem plotkowa� po hindusku z
kucharzem i nia�k�.
Ma�y, nagi pok�j Morgana
wygl�da� niemal jak klasztorna
cela. Pieni�dze, kt�re rodzina
zaoszcz�dzi�a na umeblowaniu,
wydano na urz�dzenie salonu i
jadalni, by sprawia�y korzystne
wra�enie na go�ciach.
Ascetycznego wygl�du sypialni
nie potrafi�y zmieni� nawet
poprzypinane przez Morgana,
wyci�te ze starych czasopism
obrazki z Anglii -
ciemnobrunatna fotografia
Rezydencji Kr�lewskiej w Ascot,
zdj�cie Piccadily Circus i
m�odego ksi�cia Walii,
opieraj�cego si� o my�liwskie
krzese�ko w czasie jakich�
sportowych zawod�w.
W rogu pokoju, za kwiecist�
zas�on�, wisia�y na wieszaku
ubrania Morgana. Obok samochodu,
poobijanego austina, stanowi�y
one jego najcenniejsz� w�asno��.
Wieczorowy, skrojony wed�ug
najlepszych wzor�w, garnitur,
kt�ry codziennie wk�ada� do
pracy, zosta� uszyty na
zam�wienie przez mieszcz�cy si�
przy Kaligrat Road zak�ad braci
Mohandas i podobnie jak bia�y
s�u�bowy str�j oraz trzy
pozosta�e, dobrze utrzymane
garnitury, m�g� uchodzi� - je�li
nie przygl�da� si� zbyt uwa�nie
- za dzie�o angielskiego krawca.
Ka�dej nocy Morgan k�ad� spodnie
pod materac, by zaprasowa� je na
kant i dok�adnie p�uka� sw�j
celuloidowy ko�nierzyk, by
uchroni� go przed z��kni�ciem.
Ubiera� si� najlepiej w ca�ej
dzielnicy. Uwa�a� j� zreszt� za
jedyne odpowiednie dla siebie
miejsce. Nie by� bowiem
urz�dnikiem, kierowc� czy
mechanikiem o pobrudzonych
atramentem lub smarem
paznokciach, lecz artyst�
muzykiem, grywaj�cym na
saksofonie w najbardziej
eleganckim nocnym klubie w
Kalkucie.
Rzuci� okiem na fotografi�
przyklejon� nad lustrem.
Przedstawia�a najdro�szy
londy�ski klub Caf~e de Paris na
Piccadily Circus. Przed
wej�ciem, strze�onym przez
majestatycznego szwajcara, sta�
rz�d rolls_royce'�w.
Morgan zna� na pami��
szczeg�y tego zdj�cia. Wierzy�,
�e pewnego dnia zagra tam.
Marzenie to by�o dla� tak
�wi�te, �e nie zwierzy� si� z
niego nikomu poza Queenie, kt�ra
przysi�ga�a mu dochowa�
tajemnicy.
Wr�ci� my�l� do r�owej
wst��ki ofiarowanej siostrzenicy
i u�miechn�� si�. Dziewczynka
wyro�nie na wielk� pi�kno��, to
wida� jak na d�oni, pomimo �e ma
dopiero jedena�cie lat. Wtedy
dopiero zaczn� si� problemy -
powiedzia� do siebie.
Ostatecznie to nie by�a Anglia.
C�, w tym klimacie dziewcz�ta
dojrzewa�y szybko, a kobiety
r�wnie pr�dko przekwita�y -
pomy�la� ponuro. Swoj� szans�
mia�y tak d�ugo, jak d�ugo
trwa�a ich pi�kno��.
Uroda mog�a zaprowadzi�
dziewczynk� daleko, pod
warunkiem, �e wiedzia�a jak
zrobi� z niej u�ytek.
P�_hinduski o odpowiednim
wygl�dzie i z odpowiednio jasn�
karnacj� sk�ry wychodzi�y czasem
za m�� za Anglik�w i jecha�y do
Kraju, gdzie podawa�y si� za
dzieci przebywaj�cych w Indiach
brytyjskich rodzin.
W�a�ciwe zam��p�j�cie mog�o
pewnego dnia umo�liwi� Queenie
ucieczk�, je�li tylko b�dzie
mia�a szcz�cie.
Dla Morgana nie by�o to ju�
takie �atwe. Przetar� policzki
wod� kolo�sk� i napomadowa�
koniuszki w�s�w. Ubra� si� na
bia�o, w koszul� i flanelowe,
szerokie spodnie do krykieta, po
czym zszed� na �niadanie, o
kt�re - jak s�ysza� - jego matka
przenikliwym g�osem k��ci�a si�
z kucharzem.
Queenie uwa�a�a podwieczorek
za najprzyjemniejszy z posi�k�w.
Cho� wci�� bola�a j� utrata
wst��ki - w wieku dwunastu czy
te� prawie dwunastu lat ma si�
przecie� prawo do noszenia
wst��ki - p�misek z ciastem i
herbatniki stanowi�y pewne
pocieszenie. Podwieczorek
podawano zawsze na werandzie, w
z�udnej nadziei na cho�by lekki
powiew orze�wiaj�cego wiatru.
Jak zwykle na stole postawiono
puszk� herbatnik�w firmy Huntley
and Palmer, ku zadowoleniu
Queenie, kt�ra lubi�a te
metalowe pude�ka niemal na r�wni
z samymi ciasteczkami.
Opakowanie zdobi�y jaskrawo
kolorowe widoczki z Londynu.
Przedstawia�y zmian� warty przed
Pa�acem Buckingham,
halabardnik�w przed Tower, Big
Ben i Tamiz�. Dziewczynka
uwielbia�a patrze� na te obrazki
i marzy� o Anglii, o bajkowej
krainie zielonych ��k, zamk�w i
ch�odnych las�w, kt�r� mama i
Morgan nazywali Krajem. Queenie
pami�ta�a obietnic� Vicky, �e
pewnego dnia zobaczy Kraj i
t�skni�a za t� chwil�.
- Tw�j dziadek tak�e
najbardziej lubi� t� por� dnia -
powiedzia�a mama, smaruj�c
mas�em kawa�ek chleba.
Przestrzega�a zasady, �e
Queenie zanim dostanie ciasto i
herbatniki, musi zje�� co
najmniej jedn� kromk�. Babcia i
niania nie rozumia�y tego - z
ich punktu widzenia jedynym
celem posiadania dzieci by�o
rozpieszczanie ich.
- Nie potrafi� poj�� dlaczego
- powiedzia� Morgan - ojciec tak
lubi� t� por� dnia. Przecie�
w�a�nie teraz jest najgor�cej.
- Tylko wtedy, gdy sobie
wmawiasz - odrzek�a �agodnie
Vicky. Jako zagorza�a
zwolenniczka Mary Baker Eddy
trzyma�a egzemplarz "Wiedzy i
�ycia" na swoim nocnym stoliku,
razem z Bibli�, nale��c� kiedy�
do jej ojca. Nie wierzy�a w
lekarzy, choroby, lekarstwa i
b�l. Na szcz�cie, Queenie jak
dot�d udawa�o si� unikn��
wszystkich tych rzeczy.
- Je�li mnie pami�� nie myli,
Vicky, Peter wola� piwo od
herbaty - zauwa�y� Morgan. -
Musz� powiedzie�, �e te�
napi�bym si� piwa.
W ka�dym razie nie przy
podwieczorku - o�wiadczy�a Vicky
tonem nie znosz�cym sprzeciwu i
nie pytaj�c go o zdanie
nape�ni�a jego fili�ank�
herbat�. Przyj�� to z
westchnieniem - nie by�o
w�tpliwo�ci, �e wiedzia�a, czego
chce. Si�� swej osobowo�ci
narzuca�a nie tylko Morganowi,
ale wszystkim wok� siebie, styl
�ycia bia�ych ludzi. Nawet
pensjonariusze ulegali jej
terrorowi. Tylko Magda, kt�ra
mieszka�a u nich najd�u�ej,
o�miela�a si� prowokowa� Vicky i
w�a�nie teraz zrobi�a to, gdy
odsuwaj�c zas�on� pojawi�a si� w
drzwiach mi�dzy salonem a
werand�. Wbrew surowemu nakazowi
przebierania si� do
podwieczorku, mia�a na sobie
kwieciste kimono.
- Jest zbyt gor�co na inny
str�j - wyja�ni�a, nie staraj�c
si� nawet, by zabrzmia�o to jak
usprawiedliwienie. Mia�a
europejski akcent i gard�owy
g�os, w�a�ciwszy jakiemu� innemu
ni� angielski, twardszemu
j�zykowi. Lata na�ogowego
palenia sprawi�y, �e m�wi�a
ochryp�ym g�osem, kt�ry wielu
m�czyzn uwa�a�o za seksowny.
G�os ten jednak mocno
kontrastowa� z jej urod� kruchej
i delikatnej blondynki. Cho�
uroda ta zd��y�a ju�
przywi�dn��, patrz�c na ni�,
wci�� jeszcze mo�na by�o
dostrzec �lady dawnej pi�kno�ci.
Teraz jednak znajdowa�a si� w
do�� op�akanym stanie. Jasna
cera podkre�la�a wystaj�ce ko�ci
policzkowe, szerokie zmys�owe
usta i wielkie oczy, r�wnie
niebieskie jak Tamiza na
puszkach Queenie. G��bokie
cienie i worki pod oczami
�wiadczy� mog�y o ci�kim �yciu,
nieprzespanych nocach, chorobach
lub cierpieniu, b�d� te�
mieszaninie wszystkich tych
rzeczy. Nie by�a to twarz osoby
szcz�liwej. Przygl�daj�c si�
przezroczystej niemal sk�rze
mia�o si� nieprzyjemne wra�enie,
�e w ostrym �wietle dostrze�e
si� ukryt� pod ni� czaszk�.
- Herbaty? - spyta�a �ywo
Vicky, z dezaprobat� spogl�daj�c
na kimono.
- Tak, bardzo prosz�. - Magda
wsypa�a do herbaty trzy �y�eczki
cukru, po czym mrugn�wszy
porozumiewawczo dosypa�a jeszcze
jedn� do kubka Queenie.
- Herbata powinna by� gor�ca i
s�odka - powiedzia�a, nie
zwracaj�c uwagi na ponure
spojrzenie Vicky. - W Rosji
trzyma�o si� kostk� cukru w
ustach i tak pi�o herbat�.
Zawsze ze szklanek ma si�
rozumie�. Jakie� to by�o dobre.
- Magda, opowiedz nam o
generale - poprosi�a Queenie
b�agalnym g�osem.
- O generale? Ale�, ma petite,
s�ysza�a� ju� o nim tysi�ce
razy.
- Zostaw biedn� Magd� w
spokoju - wtr�ci�a si� Vicky.
- Nie, nie - zaprotestowa�a
Magda, zanosz�c si� g��bokim,
suchym, nie ko�cz�cym si�
kaszlem. Upi�a ma�y �yk herbaty.
- Genera� by� wspania�ym
m�czyzn�. Ponad metr
osiemdziesi�t wzrostu! -
Prawdziwy nied�wied�. Jego
�miech przypomina� grzmot. Mia�
wielk�, krzaczast� brod�.
Zupe�nie srebrn�.
- Jak Ramdan Singh, nasz
listonosz?
- Wcale nie tak� jak Ramdan
Singh! W og�le nie przypomina�a
okropnych spiczastych br�dek
sikh�w. To by�a prawdziwa,
wspania�a broda. Opada�a mu na
pier� i zakrywa�a po�ow� medali.
- Czy by� bardzo stary?
- Nie, cherie, nie taki stary.
Dlaczego pytasz?
- Powiedzia�a�, �e mia�
srebrn� brod�.
Magda westchn�a i zapali�a
papierosa, pomimo piorunuj�cego
spojrzenia Vicky, nie
toleruj�cej palenia przy stole.
- C�, przyznaj�, nie by�
m�ody. Genera�owie nigdy nie s�.
- Czy mieszka� w pa�acu?
- Zadajesz zbyt du�o pyta�!
Mia� pi�kny pa�ac, lecz nigdy go
nie widzia�am. Pozna�am genera�a
w czasie wojny, Queenie. Gra�am
w Kijowie - m�j Bo�e, na scenie
by�o tak zimno, �e my�la�am, i�
umr� - a on przyszed� do mojej
garderoby z butelk� szampana,
dwiema szklankami i wiaderkiem
w�gla. Nie mo�esz sobie nawet
wyobrazi�, ile znaczy� dla mnie
wtedy ten w�giel. Wi�cej ni�
szampan! Rano przys�a� po mnie
trojk� - wspania�e, trzykonne
sanie. Jego ordynans da� mi
podszyt� futrem peleryn� i
wr�czy� list zapraszaj�cy mnie
do kwatery genera�a. Przez
nast�pne cztery lata w og�le si�
nie rozstawali�my.
- Musia� ci� bardzo kocha� - w
g�osie Queenie zad�wi�cza�a
zazdro��. Wpatrywa�a si�
ciemnymi oczami w Magd�, nie
zwracaj�c uwagi na kawa�ek
ciasta z rodzynkami, kt�ry
po�o�y�a na jej talerzu matka.
- R�wnie mocno jak samo �ycie,
malutka. Wi�cej ni� �ycie, jak
si� p�niej okaza�o. To jedyny
rodzaj mi�o�ci, kt�ry si� liczy,
moja droga - Magda pu�ci�a
k�eczko z dymu i patrzy�a, jak
zawis�o nad nimi w bezwietrznym
upale. Reszta to tylko puste
s�owa.
Noc zapad�a znienacka. Bez
zmierzchu i powolnego ga�ni�cia
dnia. W jednej chwili by�o
jeszcze jasno i gor�co, w
nast�pnej panowa�a ju� czarna
jak smo�a ciemno�� i jeszcze
gor�tsza martwota.
- - Zmierzch gdzie� si�
zapodzia� - powiedzia�a smutno
Magda. Wzdychaj�c rozk�ada�a
przed sob� karty, kt�re z gor�ca
lepi�y si� jej do r�k. Magda nie
rusza�a si� nigdzie bez talii.
Bez ko�ca sprawdza�a sw�j los,
jakby w przekonaniu, �e wreszcie
odnajdzie w kartach dobr�
wr�b�. Werand� o�wietla�o teraz
tylko przyt�umione �wiat�o
s�cz�ce si� z salonu przez
wisz�c� w drzwiach zas�on�.
Wprawdzie �wiat�o za�o�ono w
domu blisko dziesi�� lat temu,
ale niewielka moc pr�du
wystarcza�a do o�wietlenia
zaledwie kilku pokoi. Awarie
sieci elektrycznej zdarza�y si�
tak cz�sto, �e stanowi�y raczej
regu�� ni� wyj�tek, szczeg�lnie
teraz, gdy Hindusi zast�pili
brytyjskich i anglo_hinduskich
in�ynier�w w kalkuckiej "Power
and Light Company". Dla potomk�w
anglo_hinduskich rodzin
stanowi�o to powa�ny pow�d do
niepokoju. Jedynie rodzaj pracy
uzasadnia� ich �ycie w osobnej
spo�eczno�ci. Szybko utraciliby
pozycj� uprzywilejowanej
mniejszo�ci, gdyby tubylc�w
zacz�to masowo zatrudnia� na
r�wnorz�dnych posadach.
Matki