814

Szczegóły
Tytuł 814
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

814 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 814 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

814 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

konstanty ildefons ga�czy�ski liryki i satyry Tom $ca�o�� w #b tomach PWZN Print 6 Lublin 1999 `pa Przedruku dokonano na podstawie pozycji wydanej przez: Warszawskie Wydawnictwo Literackie "Muza" S.A. Warszawa 1996 Redakcja techniczna wersji brajlowskiej: Marianna �ydek Piotr Kali�ski Sk�ad, druk i oprawa: PWZN Print 6 Sp. z o.o. 20_218 Lublin, Hutnicza 9 tel.�8�fax: 0_81 746_12_80 e-mail: [email protected] `st `gw2 `tc Ulica szarlatan�w `tc Szarlatan�w nikt nie kocha.� Zawsze sami.� Dla nich gwiazdy �wiec� w g�rze i na dole.� W tajnych szynkach pij� dziwne alkohole.� I wieczory przera�aj� blu�nierstwami.� Wymy�lili swe tablice szmaragdowe.� Krwi� dziewicy wypisali charaktery.� Strachy w liczbach: 18, 3 i 4.� Przeklinamy Jezu-Chrysta i Jehow�.� Szarlatani pisz� ksi�gi o papie�ach.� Zawsze w nocy m�wi� �le o Watykanie.� Zawsze w nocy s�ycha� szklane, szklane �kanie:� p�acz� gwiazdy zapl�tane w szk�a na wie�ach.� Kiedy miesi�c um�czony wschodzi na n�w,� alkohole z przera�enia dr�� s�odycz�.� Nie pomog� alkohole:� w nocy krzycz� �zy fa�szywe szmaragdowych szarlatan�w.� Bardzo cicho i bole�nie jest nad ranem.� Dzwoni� dzwony, �wit pochyla si� w pokorze.� Odpu�� grzechy szarlatanom, Panie Bo�e,� wszak Ty jeste� takim samym szarlatanem.� `rp 1928 `rp `tc Serwus, Madonna `tc Niechaj tam inni ksi�gi pisz�. Nawet� niechaj im s�awa d�wi�czy jak wie�a studzwonna,� ja ksi�g pisa� nie umiem, a nie dbam o s�aw� -� serwus, madonna.� Przecie nie dla mnie spok�j ksi�g l�ni�cych wysoko� i wiosna te� nie dla mnie, s�o�ce i ru� wonna,� tylko noc, noc deszczowa i wiatr, i alkohol -� serwus, madonna.� Byli inni przede mn�. Przyjd� inni po mnie,� albowiem �ycie wiekuiste, a �mier� p�onna.� Wszystko jak sen wariata �niony nieprzytomnie -� serwus, madonna.� To ty jeste� przybrana w z�ociste kacze�ce,� kwiaty mego dzieci�stwa, ty cicha i wonna -� �e rosa brud obmyje z r�k, splatam ci wie�ce -� serwus, madonna.� Nie gard� wiankiem poety, �otra i �obuza;� znaj� mnie redaktorzy, zna policja konna,� a ty� jest matka moja, kochanka i muza -� serwus, madonna.� `rp 1929 `rp `tc Ulica Towarowa `tc Tutaj wieczorem faceci graj� na mandolinach� i r�ka wiatru porusza ufarbowane wst��eczki.� W og�le tu jest inaczej i gwiazdy s� jak porzeczki,� i jest naprawd� weso�o, gdy ksi�yc wschodzi nad kinem.� Anio�y proletariackie, dziewczyny, wychodz� z fabryk,� blondynki smuk�e i smaczne, w oczach z ukrytym szafirem;� jedz� pestki i pij� wod� sodow� niezgrabnie,� pier� pokazuj�c s�o�cu, pi�kn� jak lir�.� A kiedy wiecz�r znowu wy�oni si� z mandolin,� a ksi�yc, co by� nad kinem, za elektrowni� schowa,� mg�ami i alkoholem ulica Towarowa� ro�nie i boli.� `rp 1929 `rp `tc Podr� do Arabii Szcz�liwej `tc P�sowe wst��ki bicza wiatr rozwia� przelotny� i niebo jest gwiazd pe�ne jak Afryka ptak�w,� konie noga za nog�, ko�a - jako-tako,� a wo�nica pijany i bardzo samotny.� Kareta to muzyka, to pud�o muzyki,� noc naok� karety to jest szcz�cia du�o;� zaraz ksi�yc przeleci wielk� srebrn� burz�� i w rowach zako�uj� �wietliki, ogniki.� Jad� w karecie pi�kni, ramiona oparli� na poduszkach pachn�cych - o, nocy jedyna!� �piewa szafir i droga, i ka�da godzina...� A oni nic nie wiedz�, bo oni umarli.� `rp 1929 `rp `tc Na �mier� motyla przejechanego przez ci�arowy samoch�d `tc Niepowa�ny stosunek do �ycia� figla ci w ko�cu wyp�ata�:� nadmiar kolor�w, brak idei� zawsze si� ko�cz� wstydem i� s� wekslem bez pokrycia,� m�j ty Niprzypi��niprzy�ata�!� `rp 1929 `rp `tc Pro�ba o wyspy szcz�liwe `tc A ty mnie na wyspy szcz�liwe zawie�,� wiatrem �agodnym w�osy jak kwiaty rozwiej, zaca�uj,� ty mnie uko�ysz i u�pij, snem muzykalnym zasyp, otuma�,� we �nie na wyspach szcz�liwych nie przebud� ze snu.� Poka� mi wody ogromne i wody ciche,� rozmowy gwiazd na ga��ziach pozw�l mi s�ysze� zielonych,� du�o motyli mi poka�, serca motyli przybli� i przytul,� my�li spokojne ponad wodami pochyl mi�o�ci�.� `rp 1930 `rp `tc Noc Listopadowa `tc Mglista Warszawo z lat trzydziestych,� gdy ewokuj� twoj� twarz,� nie wiem, jak zamkn�� w anapesty,� jamby, trocheje i daktyle� tw�j gniew i krew, i b�lu tyle� wsi�k�ego w mrok kamienic. "Zwa� -� powiada mi historia, gro��c -� na co si� wa�ysz, �mia�ku m�j,� ty, co rymowy tocz�c b�j,� chcesz rymem zaku� jak obro��� moje dymi�ce serce. St�j...� Bo strojne d�wi�ki wzruszy� lir�,� kostium pokaza� muzealny,� �mieszny pantalon z kaszemiru,� halsztuk a la melancolique -� to bardzo �atwo... Ja - to krzyk,� jak lawa stygn�cy w wiekach..."� Mg�a. Mg�a. Mg�a.� Ca�a Warszawa to mg�a.� Ca�a Polska to mg�a.� Pyta przechodzie� przechodnia,� jak wczoraj, jak dzi�, jak co dnia:� - Kiedy si� sko�czy mg�a?� - ...Piotrze, to ty?� - To ja.� - Czy idziesz ze mn�?� Mg�a...� Sz�sta. Od Solca ciemno.� Wida�, zamok�y dyle narodowego browaru,� wida�, �e nawet ogie� przeszed� na s�u�b� car�w.� Wida�, jak id�! Nowym �wiatem� rwie nawa�nica, burza m�odych -� "Podchor��owie, ha�ba katom!"� "Witaj, jutrzenko swobody..."� Hej, Polacy! Na ulice!� Garstka serc u waszych bram -� na latarni� Targowic�!� Wolno�� niesiem!...� Ale tam� �pi na pokojach ciep�o z�ote,� w niszach rze�bione kandelabry� i damy nad Walterem Scottem.� A z nimi poszli ludzie z fabryk.� Reszt�, m�j czytelniku, znajdziesz w starych skryptach,� w listach "...matko, umieram...", w sztychach, manuskryptach� i w �niegu syberyjskim, czerwonym na mil�;� i jak debatowano, by uczci� t� chwil�:� Ratusz na gwa�t zacz�to wi�c illuminowa�,� pstrzy� girland� meandr�w, d�bem dekorowa�,� a�eby Wolno�� by�a i a�eby S�awa...� Tak po trudach, po nocnych usn�a Warszawa� z ludem jak morze g�upim. I wodz�w tragedi�.� `rp 1930 `rp `tc Pie�� Cherubi�ska `tc Rankiem z domu wychodzimy,� wrogowie cud�w -� ka�dy w swoj� stron�...� A dopiero wieczorem� le�y przed nami plon trudu� jak skrzypce - �wie�o sko�czone.� �ona kwiat stawia na oknie,� drzewo w kominie bzyka,� na r�ce z�ocone ogniem� p�ynie muzyka.� Si�� czerpan� z ognia� m�niej� uparte plecy.� Jak w�dz na zdobycie fortecy� idziemy co dnia.� I nieraz trafia nas ostrze� bij�cych w prawo i w lewo,� by by�y rzeczy najprostsze:� mi�so, chleb, drzewo.� Na wiosn� �piewn� od ptak�w,� kiedy si� rzeka rozz�oci,� patrzymy z mostu, jak "Krakus"� mknie pod bander� do M�ocin.� Dym pl�sa w komina lufie,� bryzg srebrny strug� wypryska� i sternik nuci na rufie:� "Mary�ka moja, Mary�ka".� Czasem bandera si� wytrze,� poplami z samego rana.� Nie krzyczcie. Plamy najbrzydsze� obmyje woda wi�lana.� Wolno dojrzewa cz�owiek. Wiele mu trzeba m�stwa,� aby si� nie da� wiatrowi i rosn�� w g�r� i w g��b,� by triumfaln� zieleni� zaszumie� w ko�cu jak d�b zwyci�stwa...� To przecie� nie jest znu�enie. To ob�ok wiosenny gruby,� kt�ry nadp�yn�� z ��k i oczy zasnu�, i zgas�...� Ach, nie utrzyma� tych r�k! Do nowych �miej� si� prac� mocne cheruby.� Kiedy� nadejdzie jesie�. �wiat nam si� mniejszy uka�e,� a za to dzie�a wyrosn� i usn� jak olbrzymy.� P�jdziemy wtedy za miasto i z dala popatrzymy� na dni nie zmarnowane i noce wolne od marze�:� Tylko trzeba si� przem�c. Musimy. Jeszcze gor�cej!� Skrzydlate s� nasze konie i ��oby z�ote, i obrok.� Ty s�yszysz? Muzyka idzie: to w nas tak d�wi�czy i d�wi�czy� pot�na dobro�.� Naszym �onom daj oczy szafirowe,� niech maj� srebrne palce i suknie hiacyntowe.� Naszym dzieciom pokarmy po�ywne,� �eby ros�y i by�y proste, a nie dziwne.� O kominie tak�e nie zapomnij, Panie:� niech jada sw� brzezin� na drugie �niadanie.� I o kota naszego zatroskaj si� �adnie:� �eby mu ciep�o by�o, kiedy �nieg upadnie.� Wr�� zdrowie ob��kanym, kraj wybaw od wojny,� daj chwil� odpocznienia wszystkim niespokojnym.� Koniec modlitwy. Teraz grzmi.� A echo odpowiada mi� i w mazowieckich ostach,� i w b�otach Pi�ska...� S�yszysz, jak brzmi� moja codzienna, moja uparta, moja prosta� pie�� cherubi�ska.� `rp 1930 `rp `tc Ballada �lubna I `tc Gdyby nie te guziki, by�by zwyczajny kum� z r�kami jak d�bczaki i z nosem jak dzwonnica,� ora�by czarne pole. A teraz gwar i szum:� - Stangret! Wariat w cylindrze! - piszczy, ta�czy ulica.� Gdyby nie uprz�� w r�ach i ta przez rz�sy biel,� pomy�le� teraz mo�na, �e ot, stara kareta,� szale�stwo muzealne, a w karecie poeta -� ach, gdyby nie te r�e, czapraki i ta biel!� O, gdyby nie ta gwiazda, kt�ra upad�a w zmierzch,� powiedzie� m�g�by cz�owiek, �e si� to przy�ni�o:� nag�y zakr�t w alej� z�ot� i pochy��,� gdzie anio�y kamienne posfruwa�y z wie�.� A gdyby nie ten wianek i welon ten, i mirt,� i ksi�yc twojej twarzy ma�y, zawstydzony,� m�g�bym przecie pomy�le�, �em jest narzeczony,� a ty� jest narzeczona i �e to jeszcze flirt.� A mo�e rzeczywi�cie wszystko si� nam przy�ni�o:� stangret, kareta, wiecz�r, m�j frak i tw�j tren,� i nasze �ycie twarde i s�odkie jak sen.� Nie by�oby ma��e�stwa, gdyby nie nasza mi�o��.� `rp 1930 `rp `tc Palcem planety obracasz `tc Palcem planety obracasz,� tchem - miliardowe gwichty� i twoja to sprawia praca,� �e ko�uj� z�ote jak nigdy.� Kwiaty posadzasz weso�e,� �e pachnie w mym ca�ym domie,� i r��, na r�y pszczo��,� na pszczole - s�oneczny promie�.� Gdy ko�cz� prac�, to do mnie� przybli�asz si�, niepoj�ta -� i ucz� si� astronomii� na twych gwia�dzistych pi�tach;� i sen, jak py� szafirowy,� na �pi�ce usta si� sypie,� na skryt� pier� do po�owy,� na w�osy koloru skrzypiec.� `rp 1931 `rp `tc Inge Bartsch `tc Inge Bartsch, aktorka, po przewrocie zaginiona� w�r�d tajemniczych okoliczno�ci� Oto s�owo o Inge Bartsch,� w ca�ej prostocie,� dla potomno�ci.� Ona by�a ruda, ale niezupe�nie - pewien po�ysk na w�osach grasowa� -� �y�a z Finkiem. Fink by� re�yser. Przez snobizm komunizowa�� (s� tacy te� - na Mazowieckiej).� A Inge? Inge mia�a w sobie jaki� smak niemiecki,� ten akcent w s�owie "Mond" - ksi�yc... der Mond, im Monde...� A Fink by� dure� i blondyn.� Historia prosta: w�a�nie przyjecha�em z Polski...� Berlin... Berliiin... deszcz...� Fryderyk z �elaza jak niestrawno�� serce mi gni�t�...� Nuda - i nagle cud!� Teatrzyki Male�kie serce w podziemiach!� Idzie piosenka: Autor: Kurt Tucholsky.� Widz�: Inge siedzi przy fortepianie,� �piewa i gra; jaka� musi by� �liczna, gdy wstanie!� Wsta�a. Piersi mia�a ma�e, doskona�e� i - wybaczcie mi, pa�stwo - brzuch� tak si� cudownie pod sukni� rysowa�,� �e zacz��em bi� brawo i wrzeszcze�: - Niech �yje brzuch!� a� pewien Anglik mrukn��: - He's gone mad. - On zwariowa�.� Przesz�o lato, jesie� i zima,� i jeszcze wiosna, i jeszcze jakie� lato,� i znowu jesie� w mg�ach jak w dymach.� (Jesieni jestem amator.)� A� tu nagle pewnego dnia� zamach stanu. Coup d'etat.� Zamach stanu nb. mia� w sobie co� z gwiazdy betlejemskiej,� za kt�r� ci�gn�o 3 miliony magik�w.� I wszystko sta�o si� jak na scenie:� siedzia�em z Ing� w Tiergartenie,� a jesie� w Berlinie, w Tiergartenie,� to s�, prosz� pa�stwa, takie struny...� Z drzew mg�� kurzy�o,� wiatr niski jak bas -� i nagle Inge: - Wiffen Sie waf?� (Ona mia�a co� takiego w g�osie czy w z�bach.)� Wissen Sie was? �ycie mi si� znudzi�o.� - Hm...� Spojrza�em na ni�, papierosa �mi�c -� nie jestem Wyspia�ski, ale b�d� co b�d�� to powiedzenie mnie wzruszy�o.� Za p�no: Rewolwer nie by� wi�kszy od r�y:� Pik! i Inge rozpocz�a podr�e� w Au-dela, w metafizyk� niemieck�.� Jaki� grubas, co siedzia� przy piwie,� nawet nie drgn�� ani si� nie zdziwi�,� bo takie piki to si� mog�o zabi� najwy�ej dziecko.� A potem mia�a jeszcze d�u�sz� rz�s�;� trup pachnia� jesieni�, czarn� kaw�, grzybami i nonsensem.� Bartsch Ingo!� Szkoda!� Tw�j talent to mog�o by� du�o szterling�w.� Inge Bartsch!!!� Wr�ci�em do hotelu.� 40 fajek w jedn� noc - pok�j a� sczernia� od dymu...� Nie, to nie mo�na tak: to jest zbyt proste: nuda,� tu trzeba, �e si� tak wyra��,� przyszpili� jakie� komentarze -� �e, czy ja wiem, �e krwawa zbrodnia re�imu,� �e podejrzana o semityzm,� �e... marchew... w obozie... zgni��...� B�dzie na 300 wierszy artyku� znakomity.� (W Polsce zwany "koby��".)� Powiedzmy, �e to by�o na jesieni,� dajmy na to trzy lata temu.� No, i je�li redaktor nie zmieni,� p�jdzie tak:� "Nie wytrzyma�a w dusznych klamrach systemu� Inge Bartsch, aktorka, po przewrocie zaginiona� w�r�d tajemniczych okoliczno�ci..."� A na ko�cu mo�e z Rilkego co�� o mi�o�ci,� o samotno�ci,� a tytu� prosty: Inge Bartsch.� Szkoda.� �adna.� M�oda.� Plecy jak perski aksamit.� I by�o w niej co�...� kobiece,� nieuchwytne,� dalekie,� co�, co trzeba chwyta� pazurami.� `rp 1934 `rp `tc Szcz�cie w Wilnie `tc Na wile�skiej ulicy - tak-to-tak, Gierwaze�ku� Na c� to nam przysz�o, kochana?� Po wile�skiej ulicy - tak-to-tak, Protaze�ku,� saniami trzeba p�dzi� od rana.� Jakby by�o nie dosy�, �e przez wieczno��, przez wieczno��� �wieci� b�d� obr�czki na r�ku...� a tu jeszcze serdeczno��, okiennice, bezpieczno��� i dzwoneczki: dzi�-dzi�, Gierwaze�ku.� W tym Wilnie b�dziesz r�, w tym Wilnie matk� z m�odu.� Ej, wo�nico, zatrzymaj swe konie!� Znam domek: drzwi w ulic�, a okna od ogrodu,� a w ogrodzie rosn� dwie jab�onie.� `rp 1934 `rp `tc Farlandia `tc My�my mieli si� spotka� na mo�cie,� by pom�wi� o naszej mi�o�ci� pod tym klonem, ko�o budki z papierosami;� ale, jakem przewidywa�: oczywi�cie� most w powietrze wysadzili anarchi�ci,� no to gdzie si� teraz spotkamy?� Wsz�dzie duszno i ciasno - lecz znam ja� pewien kraj pod nazw� Farlandia,� tam jest niebo �piewaj�ce i palmy.� No, no, nie p�acz, nie troskaj si�, nie martw,� �e tego mostu ju� nie ma -� my si� jutro w Farlandii spotkajmy:� `tc * `tc Palmy si� ko�ysz�,� palmy si� ko�ysz� -� tak - tak - tak.� Tu wszystko zosta�o,� tu wi�cej nie wr�c� -� nie - nie - nie.� Ptaki nad palmami,� w palmach s�odkie mi��sze -� mi-ma-mi.� Karmimy si� snami,� a w snach zn�w najdro�sze� palmy.� Palmy si� ko�ysz�,� palmy si� ko�ysz� - za du�o.� To jest kraj, kt�ry jedziemy odkry�,� bardzo wiotki, bardzo s�odki -� Farlandia.� `rp 1934 `rp `tc O mej poezji `tc Moja poezja to jest noc ksi�ycowa,� wielkie uspokojenie;� kiedy poziomki s�odkie s� w parowach� i s�odsze cienie.� Gdy nie ma przy mnie kobiet ani dziewczyn,� gdy si� u�pi�o� wszystko i �wierszczyk w szparze ceg�y trzeszczy,� �e bardzo mi�o.� Moja poezja to s� proste dziwy,� to kraj, gdzie w lecie� stary kot usn�� pod lufcikiem krzywym� na parapecie.� `rp 1934 `rp `tc O naszym gospodarstwie� fraszka `tc O, zielony Konstanty, o, srebrna Natalio!� Ca�a wasza wieczerza dzbanuszek z konwali�;� wok� dzbanuszka skrzacik chodzi z halabard�,� broda siwa, lecz dobrze splamiona musztard�,� wida�, podjad�, a wy�cie przejedli i fanty -� o, Natalio zielona, o, srebrny Konstanty!� `rp 1934 `rp `tc Ballada �lubna II `tc Sku�a nam nogi ciemna si�a� w p�ynie t�oczonym z maku,� lecz ca�e szcz�cie, �e �wieci�a� twa klamra ze szmaragdu;� k�u�em policzki, bilem pi�ci�� w rozmarzaj�cych dymach,� bo sen od maku szed� kraw�dzi� -� ciemnoniebieski �limak;� Karakuliambro, olbrzym s�odki� ze starych bohomaz�w,� to by� �eb �pi�cy twojej ciotki,� Wielkiej Xi�nej Kaukazu;� stal �wiecznik z pi�ciu Murzynami� przy �pi�cej w oknie, blisko -� �limak obw�cha� j� r�kami,� a potem znikn�� nisko;� i ty znikn�a� nagle. - Gdzie� ty?� Lecz g�os mi w piersiach zamar�...� - Ach, tutaj jestem, tu, gdzie �wieci� ta ze szmaragdu klamra;� chcia�em zapali� kandelabry,� nie da�a�, smag�a panno,� i przez korytarz jak przez Afryk�� szli�my jeszcze nie znan�;� do stajni trzeba by�o dobiec:� zdawa�o si� daleko...� Na wi�zce s�omy spa� Joe, ch�opiec� Dickensa, wuja twego;� owczarz z obliczem spa� weso�em,� a ksi�yc sta� za w�g�em,� wi�c sam karet� wyci�gn��em� i koni sze�� zaprz�g�em;� podczas odjazdu �adnych os�b,� pudel gniot�cych w pi�t�,� bo Biblia tylko, rurki do w�os�w� Wielkiej Xi�nej �wi�ni�te;� ach, jak si� �mia�a�, niegodziwa,� kiedym zacina� konie,� �e ciotka na Murzyn�w kiwa,� by szli do ��ka do niej!� Na prze�aj! przez truskawki, mi�a,� dojedzie si� do traktu -� gada�y ko�a i �wieci�a� twa klamra ze szmaragdu.� `rp 1934 `rp `tc Piosenka `tc Moja ma�a bardzo lubi ros�,� moja smag�a, moja smuk�a.� Gdy je ros�, to ja jestem wes�,� bo to szcz�cie, gdy jest ros� i bu�ka.� W ober�y dla bezrobotnej inteligencji,� pod afiszem Ligi Morskiej i Rzecznej,� moja ma�a ma miejsce bezpieczne;� du�� �y�k� trzyma w ma�ej r�ce.� Tu� w szachy graj� dwa biedne diab�y -� �nieg, �nieg po Wilnie hula.� Kre�l� na d�oni smuk�ej i smag�ej� drog� dla bajki o Trzech Kr�lach.� `rp 1934 `rp `tc Ofiara �wierzopa `tc Jest w I Ksi�dze "Pana Tadeusza"� taki ust�p, panie doktorze:� "Gdzie bursztynowy �wierzop, gryka jak �nieg bia�a..."� I w�a�nie przez ten �wierzop neurastenia ca�a...� O, Bo�e, Bo�e...� Bo gdy spyta�em Kridla, co to takiego �wierzop,� Kridl odpowiedzia�: - Hm, mo�e to jaki przyrz�d?� Potem pyta�em Pigonia,� a Pigo� podni�s� ramiona.� Potem ry�em w cyklopediach,� w katalogach i w s�ownikach,� i w staropolskich trajediach,� i w herbarzach, i w zielnikach...� Idzie jesie� i zima.� Ale �wierzopa ni ma.� Ju� szepc� naok� panie:� - C� si� zrobi�o z ch�opa!� Dzi�kuj�, panie Adamie!!i� Jestem ofiara �wierzopa.� `rp 1934 `rp `tc Instrumentami potrz�sa� `tc Instrumentami potrz�sa�, gdy wschodzi ksi�yc,� gdy lekka noc i s�odkie szmery naok�.� Konie wie�czy� kwiatami, morze ko�ysa� na� piersiach jak �on�� pochmurnook�, wita� poranki id�ce zza g�r jak� dzieci do szko�y.� Instrumentami potrz�sa�, gdy wschodzi s�o�ce,� usta kobiety ukocha� nad wszystko, nad s�o�ce i ksi�yc,� �wiat do serca przycisn�� jak bukiet fio�k�w, a serce� zawiesi� nisko nad ziemi� jak gwiazd� wr�c� pogod�.� `rp 1935 `rp `tc Wilno, ulica Niemiecka `tc Wilno, ulica Niemiecka� zdradziecka i zb�jecka:� Ka�esz da� sobie cytryn�,� zawin� ci mandolin�.� W ko�cu sam nie wiesz, gdzie wina:� czy cytryna mia�a by�, czy mandolina.� W Wilnie ulic� Niemieck�� nie chod�, chrze�cija�skie dziecko.� Tygrysy z szyld�w futrzarzy� okropne szczerz� k�y.� Wariat herbat� w samowarze� obnosi po�r�d mg�y.� Konkurent pu�ci� plotk�, �e z pluskiew herbata.� Przestali pi�. Ci�kie lata na wariata.� Na Niemieckiej ulicy w Wilnie� jest wi�cej rozpaczy ni� piasku na pustyni.� Od lat na Niemieckiej ulicy� ku�nierze i pasamonnicy� �al czuj�, l�k i wstyd:� Bo ci�gle malarscy mistrze� maluj�: "Ceny najni�sze!"� lecz nie kupuje nikt.� "Spal, Jahwe, Niemieck� ulic�!� co p�jd� sprzedawa�? Chmury z ksi�ycem?!"� Wariat z herbat� lata boso.� A Kryzys kroczy jak �mier� z kos�� przez ulic� Niemieck� i dalej,� gdzie jest wi�cej rozpaczy ni� w morzu korali.� Na Niemieckiej ulicy, kochani,� troszk� ucisza si� w pi�tek.� Przegaduj� si� tajemnym znakiem� bia�e �wieczki dziewi�ciorakie� A Zyskind cierpi na �o��dek.� Z�y Zyskind zerka z pi�terka� na �on� w starych lakierkach:� - Ach, jaki brzydki ch�d!� Nad mord� tygrysa� pi�tkowe niebo zwisa,� jak rulon g�upich nut.� Wilno. Niemiecka ulica.� Najlepszy bilard u Szpica.� `rp 1935 `rp `tc Szafirowa romanca `tc Szafirow� nitk� wiecz�r pl�cze,� szafirowe cienie zwodz� nas,� szafirowy, szafirowy ch�opcze,� �e mnie kochasz, powiedz jeszcze raz.� Jeszcze raz w sekrecie� szukasz moich r�k,� jeszcze raz jak pier�cie�� dr�y ksi�yca kr�g,� jeszcze raz namowy i rozmowy,� jeszcze raz, m�j ch�opcze szafirowy -� jeszcze raz w ja�miny,� jeszcze raz pod wiatr,� jeszcze raz pop�ynie� pie�� bez s��w przez �wiat,� jeszcze raz powr�ysz z p�atk�w r�y� i powt�rzysz wszystko jeszcze raz.� Je�li kiedy� b�dziesz w wielkiej biedzie,� zagubiony w pl�taninie lat,� do altany dawnej ci� powiedzie,� zaprowadzi szafirowy �lad -� szafirowe ptaki� z szafirowych gniazd,� szafirowe szlaki� szafirowych gwiazd,� szafirowe noce i noc owa� od szafiru ca�a szafirowa,� szafirowe suknie, szafirowy cie�,� w szafirowym oknie szafirowy dzie�.� Je�li raz pokochasz w �yciu szafir,� p�jdziesz w szafir jako jedna z gwiazd.� `rp 1935 `rp `tc 2-aj maturzy�ci `tc Gdy ksi�yc st�ch�ym "Sidolem"� z�e miejskie niebo wyczy�ci,� wychodz� na g�upi spacer� dwaj maturzy�ci.� Postacie prawie bli�niacze,� jak wa�ek podobny do wa�ka,� przystaj�c, jeden zap�acze,� a drugi za�ka:� Bo c�, �e sko�czyli szko�y,� c�, �e w kieszeniach matury?� Jeden z nich nieweso�y,� drugi ponury.� Dzie� ca�y stukali-pukali -� niestety: wszystko zaj�te...� �eby� cho� zosta� kelnerem� lub konfidentem!� Nazajutrz, kiedy si� �ciemni,� bez celu zn�w i korzy�ci� w noc ciemn� wyjd� jak cienie� dwaj maturzy�ci.� `rp 1935 `rp `tc Wci�� uciekamy `tc Wci�� uciekamy. Z miasta do miasta.� Inteligenci.� T�skni�ca nacja. Gin�ca klasa.� Mali, zmarzni�ci.� Milionem rodzin. Z gramofonami.� Z kraju do kraju.� - Powiedzcie, gdzie jest wasza ojczyzna?� Wci�� nas pytaj�.� A my nie wiemy; a my p�aczemy,� jak woda morska.� Pod sztuczn� palm� listy piszemy� na brudnych dworcach.� `rp 1936 `rp `tc Wizyta `tc Prosz�, prosz�, rozgo�� si�, serdeczny,� rozejrz si� dok�adnie po wszystkim;� to jest czajnik - prawda, jaki �mieszny?� z gwizdkiem.� To mruczenie? Powiem ci w sekrecie:� jest mruczeniem kota Salomona.� A ta pani zamy�lona, z kwiatami -� to moja �ona.� `rp 1936 `rp `tc Skumbrie w tomacie `tc Raz do gazety "S�owo Niebieskie"� (skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)� przyszed� malu�ki staruszek z pieskiem.� (skumbrie w tomacie pstr�g)� - Kto pan jest, m�w pan, cho� pod sekretem!� (skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)� - Ja jestem kr�l W�adys�aw �okietek.� (skumbrie w tomacie pstr�g)� Siedzia�em - m�wi - d�ugo w tej grocie,� (skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)� d�u�ej nie mog�... skumbrie w tomacie!� (skumbrie w tomacie pstr�g)� Zaraza ro�nie �wi�tek i pi�tek.� (skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)� Id� na Polsk� robi� porz�dek.� (skumbrie w tomacie pstr�g)� Na to naczelny kichn�� redaktor� (skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)� i po namy�le powiada: - Jak to?� (skumbrie w tomacie pstr�g)� Chce pan naprawi� b��dy systemu?� (skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)� By� tu ju� taki dziesi�� lat temu.� (skumbrie w tomacie pstr�g)� Tak�e szlachetny. Strzela�. Nie wysz�o.� (skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)� Krew si� pola�a, a potem wysch�o.� (skumbrie w tomacie pstr�g)� - Ach, co pan m�wi? - j�kn�� �okietek;� (skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)� �zami w redakcji zala� serwet�.� (skumbrie w tomacie pstr�g)� - Znaczy si�, musz� wraca� do groty,� (skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)� czyli, �e pocierp, m�j W�adku z�oty!� (skumbrie w tomacie pstr�g)� Skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie!� (skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)� Chcieli�cie Polski, no to j� macie!� (skumbrie w tomacie pstr�g)� `rp 1936 `rp `tc Pi�� donos�w `tc `ty I `ty "Donosz�, panie naczelniku,� �e w naszym mie�cie jest pi�� wd�w� po gieniera�ach armii carskiej� i �e si� to zacz�o zn�w:� czyli, �e jak w poprzednim li�cie� donie�� mia� zaszczyt Gw�d�, m�j zi��,� ledwo na niebie ksi�yc b�y�nie,� gra w pi�ciu domach gitar pi��.� Gitary s� w�asno�ci� m�czyzn,� kt�rych nazwiska b�d� zna� -� i spa� nie mo�em, tak si� m�czym,� bo s�ycha� wci��: "Razbiej baka�!"� Potem rydzyki, grzybki, zrazy� �re ka�da pi�kno�� z gachem swym� i �upi� pi�� do o�miu razy,� �e a� si� nogi chwiej� im.� Je�li tak wszystko zacznie chwia� si�� w tej biednej Polsce - �adny kwiat!� wtedy rozbiory, panie bracie,� i �wi�ta racja: Saisonstaat -� O czym poufnie i bez krzyku� donosz�, panie naczelniku."� `tc II `tc "Donosz�, panie naczelniku,� �e w naszym mie�cie student Bresz� czesze si� bardzo ekscentrycznie,� przedzia�ek z ty�u robi�c te�.� Wszyscy si� u nas czesz� pod�ug� sto�ecznych �ycze�, od iks lat,� a tylko Bresz ma mani� pod��� by� takim czym� na w�asny �ad.� Kiedy na Obch�d Konstytucji� sam pan starosta zjedzie z P�az,� Bresz g�owy ty� pokaza� musi,� w zam�t wprawiaj�c karno�� mas.� Starosta, wed�ug �wi�tych regu�� na je�a, wznosi: "Hip-hurraa!"� A Bresz, on stoi zawsze z brzegu� i tym przedzia�kiem nar�d d�ga.� I coraz wi�cej, widz�, ludzi� zaczyna czesa� si� jak Bresz:� Bortkiewicz, Durski, Bigda, Cudzik,� Hopla-Konecki i de Wesz...� O tr�dzie w�r�d akademik�w� donosz�, panie naczelniku."� `ty III `ty "Donosz�, panie naczelniku� (czy kiciu� naczelnika zdr�w?),� �e student Bresz siedzia� wieczorem� u jednej z wy�. wspomnianych wd�w.� Na stole stary sta� samowar,� zak�ski r�ne, zjesz, co chcesz -� i nagle rzek� poni�sze s�owa� do grzesznej wdowy student Bresz:� - Pani Rosjank� jest, Tatiano,� i zna� To�stoja pani m��,� niech pani powie, sk�d co rano� taki si� smutny budz� wci��?� A przecie� mam ju� niepodleg�o��� i wojsko w�asne, w�asny skarb,� ale ta ca�a niepodleg�o��� ci��y na plecach mi jak garb.� I Wis�� mam, i inne rzeki,� i w�asn� s�l, i w�asny len.� A ja bym chcia� gdzie� w kraj daleki,� co sam� nazw� wprawia w sen...� O monologach romantyk�w� donosz�, panie naczelniku."� `ty IV `ty "Donosz�, panie naczelniku,� �e w naszym mie�cie..." ale tu� list zosta� ci�ko czym� poci�ty,� jak gdyby brzytw� w miejscach stu.� Sprawca, co dziury powycina�,� musia� to by� niedobry cz�ek,� wi�cej i to by�a wielka �winia,� bo przedziurawi�, potem zbieg�:� Lecz je�li �winia, m�j ty Bo�e,� inaczej czy� post�pi� mia�?� A mo�e uciek� a� nad morze� i teraz b��dzi po�r�d ska�?� Mo�e ma dziatki, du�o dziatek,� dziatki te� b��dz� z nim we �zach...� a mo�e to by� reumatyk� lub syfilityk - my�le� strach!� Tu noc, pioruny w dzieci bij�,� s�ycha� ryk fal i wiatru �wist...� lecz po co� zniszczy�, stara �winio,� ten mo�e najciekawszy list?!!� O starych �winiach w mym kraiku� donosz�, panie naczelniku.� `ty V `ty "Donosz�, panie naczelniku,� �e przed godzin� moja �ona� si� zapyta�a: - Co to jest� takiego grupa Laokoona?� Czu�em, �e tu jest co� z otch�ani,� a w�a�nie by� na obiad �led�;� �led� mi jak dyszel stan�� w krtani:� - Musisz z ni� co� wsp�lnego mie�!� Z t� grup�! - rzek�em jak we mgle� od strachu. - Znamy doskonale� parlamentarne grupy, ale� tej "Grupy Laokoona" nie!� Na w�asn� r�k� wi�c w powiecie� zrobi�em z Waciem ma�y huk -� i co powiecie, co powiecie?� wy�ni� si� student Bresz, m�j wr�g!� U jednej z wd�w mrowisko �liczne� nakry�em: Bresz i inne bubki,� a w ksi��ce niby historycznej� fotografijk� ca�ej grupki,� kt�r� za��czam - podpis �. B.� jest na odwrocie - jasne: Bresz!� Prosz� si� przyjrze�: �wi�t� rze�b�� udaj�, lecz si�, bratku, strze�!� Bresza pod kluczyk i po krzyku -� radzi�bym, panie naczelniku..."� `rp 1934 `rp `tc Zima z wypis�w szkolnych `tc Kt� to tak �nie�kiem pr�szy z niebios�w?� Dy� oczywi�cie pan wojewoda;� m�dl si�, dziecino, z ca�� krain� -� niech B�g mu si�y doda;� �nie�ku napr�szy�, �nie�ek poruszy�� dobry pan wojewoda.� A kt� na szybach maluje kwiaty,� czy mr�z, czy mr�z, dziecino?� Nie, to r�czuchn� dla ciebie, �abuchno,� starosta ze staro�cin�;� srebrzyste pr��ki, listki, ga��zki� dla ciebie, dziwna dziecino.� A kt� te �liczne zawiesi� sople� za oknem u okapu?� Czy mo�e tak�e mr�z niedobry� sw� fantastyczn� �ap�?� Nie, moje z�oto, to referenci,� podkierownicy, nadasystenci� noc� nie spali, hurra! wo�ali,� sople poprzyklejali.� Hej, tam w Warszawie jest pan minister� siwy i taki mi�y,� przez okno rzuca spojrzenia bystre,� bo chce, by dla ciebie by�y� zim� sopelki, �niegi i lody:� wszystkie zimowe wygody.� Je�eli tedy sanki us�yszysz� i dzwonki ich tajemnicze,� wiedz: to minister w skupionej ciszy� nacisn�� taki guziczek,� �e sanki dzwoni� i gwiazdki l�ni�� nad miastem i nad wsi�.� `rp 1936 `rp `tc Strasna zaba� - wiersz dla sepleni�cych `tc Pewna pani na Marsa�kowskiej� kupowa�a synk� z groskiem� w towazystwie swego m�za, ponurego draba;� wychodz� ze sklepu, pani w sloch,� w ksyk i w lament: - M�zu, och, och!� popats, popats, jaka strasna zaba!� M�z by� wyzsy uz�dnik, psetar� mg�� w okulaze� i m�wi: - Zecywi�cie co� skace po trotuaze!� cy to zaba, cy tez nie,� w kazdym razie ja tym zainteresuj� si�;� zaraz zadzwoni� do Ces�awa,� a Ces�aw niech zadzwoni do Symona -� nie wypada, zeby Warsawa� by�a na "takie co�" narazona.� Dzwonili, dzwonili i po tsech latach� wrescie schwytano zab� ko�o Nowego �wiata;� a zeby sprawa zaby nie odes�a w mglisto��,� uz�dzono historycn� urocysto��;� ustawiono trybuny,� sp�dzono t�umy,� "Stselc�w" i "Federast�w" -� s�owem, ca�e miasto.� Potem na trybun� wes�a Wysoka Figura� i kiedy odgzmia�y wsystkie "hurra",� Wysoka Figura zece tak:� - Wsp�lnym wysi�kiem z�du i spo�ece�stwa� pozbyli�my si� zabiego bezece�stwa -� panowie, do g�ry g�owy i syje!� A spo�ece�stwo: - Zecywi�cie,� dobze, ze t� zab� z�apali�cie,� wsyscy pseto zawo�ajmy: "Niech zyje!".� `rp 1936 `rp `tc Ani�skie noce `tc Korale twoje przesta� niza�,� wiatrowi bardziej jestem rad,� bo jak muzyka Albeniza� przewraca nas na ��ko wiatr.� Ksi�yc diamentem szyby tnie,� na zach�d lec� ptaki,� paj�k nad ��kiem zwiesza si� -� szkoda, �e nie baldachim.� Upiorny nonsens polskich dni� ko�czy si� nam o zmroku.� Teraz jak wielki saksofon brzmi� noc taka srebrna naok�.� I wielkim, bezkresnym wachlarzem� wachluje nas ch�opiec niedu�y,� szmaragdy w uszach ma,� on jest Murzyn,� a my nazywamy go Noc�.� `rp 1937 `rp `tc Dzi�cio� i dziewczyna `tc Dzi�cio� w drzewo stuka�,� dziewcz� p�aka�o;� dzi�cio� w drzewo stuka�,� dziewcz� p�aka�o;� dzi�cio� w drzewo, prosz�, prosz�,� a dziewczynie �zy jak groszek� albo jak te per�y� wzgl�dnie kakao.� Jecha� premier drog�,� �le dworzanina;� jecha� premier drog�,� �le dworzanina;� wraca dworzan (radca �aczek);� - Dzi�cio� puka, dziewcz� p�acze.� Dr�y, bo nie wie, dobra� czy z�a nowina.� Struchla� dw�r w og�le,� jak w takich razach;� struchla� dw�r w og�le,� jak w takich razach...� - Hej! - hukn�� premier w lesie,� zapisa� co� w notesie,� zapisa� co� w notesie� i jecha� kaza�.� `rp 1938 `rp `tc Ju� kocham ci� tyle lat `tc Ju� kocham ci� tyle lat� na przemian w mroku i w �piewie,� mo�e to ju� jest osiem lat,� a mo�e dziewi�� - nie wiem;� spl�ta�o si�, zmierzch�o - gdzie ty, a gdzie ja,� ju� nie wiem - i my�l� w p� drogi,� �e ty� jest rewolta i kl�ska, i mg�a,� a ja to twe rz�sy i loki.� `rp 1938 `rp `tc+ Noctes aninenses `tc `tc I. Krewny Ganimeda `tc Ona mi powiedzia�a: "Zga� lamp� na werandzie,� ju� p�noc, no! nie b�d� g�upi!"� A chwia�em si� na nogach jak flaszka na okr�cie,� bo mnie zapach ja�minu upi�;� i nagle zobaczy�em, jakbym si� ze snu ockn��,� przez szyb� w dzikim winie:� werand�, dzikie wino i ow� lampk� nocn�,� wisz�c� na kroksztynie.� Kroksztyn by� morski konik, takem to nagle odczu�,� bo inne zwidzia�o si� wszystko,� a �wieca - biedna babcia uwi�ziona w kloszu,� wiatrowi na po�miewisko;� wi�c gdy on szed� werand�, woniej�cy, komiczny,� ca�y w ironiach, w p�tonach,� to lampa na kroksztynie, na �a�cuchu, pod li��mi� ko�ysa�a si� jak podchmielona,� gubi�c �wiate�ka r�ne. Tak promie� za promieniem� ca�y winograd opl�t�,� a gdy wiatr blask pchn�� dalej, sta� si� jednym promieniem� promieniej�cy ogr�d.� I ujrza�em raptownie, a�em si� przestraszy�,� wiele dziw�w za spraw� muzy -� i wdar�a si� muzyka i noc do serc naszych.� jak woda, gdy spuszcz� �luzy.� G�r� sun�y chmury, wolno, jak w� za wo�em,� zasi� w blasku stawa� b�r za borem,� a� zmog�y mnie te chmury i ta noc i run��em,� jakby w kark ra�ony toporem.� A wtedy �wi�ta rosa zdj�a mi upa� z czo�a,� ptak si� jaki� odezwa� w �ycie...� Ko�owa�em na nocy, jakby za�ni�ta pszczo�a� na gramofonowej p�ycie.� Wtedy oczom zamkni�tym otworzy�a si� nowa� dal �miertelna, a uszom organy -� i ujrza�em d�browy dla kr�lewskich polowa�� i drogi dla zakochanych;� ja�min znowu zapachnia�, wiater znowu zalata�,� noc mi w usta wpad�a jak morwa;� i przywar�em do ziemi, i chwyci�em si� kwiat�w,� �eby Zeus mnie w g�r� nie porwa�;� gwiazdy pocz�y wschodzi�; zagwie�dzi�o si� niebo;� trz�s�em nimi jak p�kiem kluczy;� i przychodzi�a do mnie sosna i inne drzewo,� i prosi�y: "Instrument z nas uczy�".� Potem �wierszcz si� odezwa�, potem drugi i trzeci� i zagra�y �wierszczami pag�rki.� I przeszed� kot Salomon, i oczami o�wieci�� klamk� zielonej furtki.� `tc II. Pie�� o nocy czerwcowej� - Uwertura `tc Kiedy noc si� w powietrzu zaczyna,� wtedy noc jest jak m�oda dziewczyna;� wszystko cieszy j� i wszystko �mieszy,� wszystko chcia�aby w r�ce bra�.� Diabe� du�o jej daje w podarku,� gwiazd fa�szywych z gwiezdnego jarmarku,� noc te gwiazdy do uszu przymierza� i z gwiazdami chcia�aby spa�.� Ale zanim dur gwiezdny j� opl�t�,� idzie krokiem tanecznym przez ogr�d,� do ogrodu przez senn� ulic� -� dzwoni� nocy ci�kie zausznice� i przy ka�dym tanecznym obrocie� szmaragdami b�yszcz� ko�ki w p�ocie,� wreszcie do nas, pod same okna!� i tak ta�czy, i �piewa nam:� `tc Noc �piewa `tc Ja jestem noc czerwcowa,� kr�lowa ja�minowa,� zapatrzcie si� w moje r�ce,� ws�uchajcie si� w �piewny ch�d.� Oczy wam snami dotkn�,� napoje dam zawrotne� i niebo przed wami rozwin�� jak rulon srebrnych nut.� Opl�cze was to niebo,� klarnet uczyni� z niego� i b�dzie bucza� i hucza�,� i na manowce wi�d�.� Ja jestem noc czerwcowa,� ja�minowa kr�lowa,� znaki moje s�: szmaragd i rubin,� a pie�� moja silniejsza ni� g��d.� `tc Noc ta�czy `tc Nawet �my zadrzema�y przy lampie� i �wierszcz zamilk�, i ogr�d zamilk� -� bo ta�czy�a noc wok� klombu,� potrz�saj�c bransoletami;� kurz muzyczny spod st�p jej wypryska�� i z bolesnym blaskiem frun�� do nas;� szmaragdowe toczy�y koliska� raz w raz w g�r� rzucane ramiona.� Nagle irys pod p�otem zakwit�� i zapatrzy� si� w nocy �renice,� z domk�w swoich wysz�y senne szpaki,� by cho� spojrze� na tanecznic�;� zasi� ta, wok� klombu, z brz�kad�em,� jeszcze raz, jeszcze raz i na powr�t,� a� si� sta� brz�kaj�cym szmaragdem� stop� nocy tr�cony ogr�d,� a nasz klomb powierzchni� zwierciad�a,� gdzie spocz�y wszystkie konstelacje...� i krzykn�a noc, i upad�a� do twych st�p jak raniony gacek.� `tc Noc umiera `tc Ju� si� ksi�yc zas�pia� i m�tnia�,� lecz zielone jeszcze oczy mia� i du�e;� nieobesz�a otwar�a si� g��bia� dla dywan�w i dla poduszek.� Gwiazdy z myrry i gwiazdy ze z�ota� uk�ada�y na szybach sw�j rebus,� a z chmur ku nam jakby po schodach� zst�powa�o �piewanie niebios.� Wtedy z p�aczem wznie�li�my ramiona� jako dwoje przera�onych pogan:� "Nocy, sta� si� dla nas niesko�czona,� nocy kr�tka, dzwonnico wysoka!"� Ale tylko nastraszy� nas gacek� i zapiszcza�, i �mign��, i zgin��;� a w pokojach z przewr�conych flaszek� krwi� bydl�c� pachnia�o wino.� Wtedy noc si� znowu ukaza�a,� zata�czy�a i tak za�piewa�a:� "Ja jestem noc czerwcowa,� B�g mnie do trumny chowa.� Szmaragdy moje, rubiny� rozkradli, gdy ksi�yc zgas�;� zosta�y mi tylko zmarszczki,� ach! byle szmer mnie straszy!� zata�cz� wam gniewny taniec� wok� klombu ostatni raz..."� `tc Coda `tc Heeej!� pogubi�y si� rubiny� i szmaragdy tej dziewczyny� Heeej!� Li�� za li�ciem ogniem b�ysn��,� ranek przyszed�, wiatr i sen.� Pod okapem zasn�� gacek,� z klombu prys�y konstelacje,� pogin�y, odfrun�y� do swych starodawnych stron.� `tc III. Nocny testament `tc Ja, Konstanty, syn Konstantego,� zwany w Hiszpanii mistrzem Ildefonsem,� b�d�c niespe�na rozumu,� pisz� testament przy �wiecach.� �my si�, zaznaczam, kr�c� przy lichtarzach� i dr��, i r�ka mi dr�y -� a wi�c majstrowi, co lichtarze stwarza�,� zapisuj� czerwcowe �my.� Je�li kiedy go rozwlecze chandra,� w wiecz�r b�dzie w�r�d tych ulic st�pa�,� �my si� zaczn� kr�ci� na werandach,� gasn�� kule niebieskie na klombach,� �my zobaczy, twarze w z�otym dymie� i przystanie. I wspomni me imi�.� A poetom �yj�cym i przysz�ym� zapisuj� m�j kaflowy piec,� w nim spalone my�li i pomys�y,� czyli r�ne gry niewarte �wiec,� nadto ksi�yc, pe�ny m�j ka�amarz,� co mi sprzeda� go w�drowny kramarz.� Je�li tedy kiedy�, w latach innych,� jak ja dzisiaj noc� wznios� g�os� i roz�o�� swoje pergaminy,� wzdycha� zaczn�, jak uwieczni� noc -� to ja b�d� w kuszeniach chmur,� w pergaminach i skrzypieniach pi�r,� bom ja noc� zaszumia� i odszumia�,� i do dna jej partytury zrozumia�.� C�rce mojej Kirze, tancerce,� zapisuj� niebiosa si�dme,� cherubin�w modl�cych si� z tercyn,� szum wysoki i �wiat�a u�udne,� i przyrod� jak skrzyni� sekret�w -� niechaj z niej si� uczy swoich balet�w.� Teofilowi, gdy si� w mie�cie zmierzchnie,� daj� ca�� uliczk� do szept�w� oraz pewn� bram� na Lesznie,� gdzie by� kuty w �elazie Neptun,� ale uciek�, bo mia� wstr�t do miasta.� Teraz w niebie jest spokojna gwiazda.� Wszystkim dobrym ca�y czar, co wezbra�� na tej ziemi, daj� jak alfabet:� pory roku ze z�ota i srebra� i dzi�cio�y, i te muszki nawet� wieczorami, wielkim rojem, przy akacjach,� w g��bi zorza, z kt�rej si� nie wraca...� Wierszom moim fosforyczne furie� blaskiem w wertep ciemny i z�y -� a mojej Smag�ej, mojej Smuk�ej, mojej Pochmurnej� �zy.� `rp 1939 `rp `tc Troszeczk� pomarzy� `tc Ja wiem: gro�ne telegramy� i na fotosach kolega Attyla...� wojna? Wojenk� znamy� ale mi�a nam i krotochwila.� A porz�dek jest taki: najprz�d ogr�dkiem,� mi�dzy georginie, te �mieszne,� potem ko�o bz�w... i przez furtk�,� i ulic�, i na pole wietrzne.� Tam ju� pszczo�y lataj� na skrzyde�kach bogatych,� za� na kwiatach dr�� rosy kropelki,� ko�uj� cienie ptak�w, a ponadto s� kwiaty,� co si� zw� Matki Boskiej pantofelki.� Kwiaty s�, by je zrywa�, a cienie, by je goni�,� a strumie�, by usn�� przy strumieniu,� a w braku telefonu na le�nych dzwonkach dzwoni�� mo�na w sprawach o wielkim znaczeniu.� A jeszcze mo�na kr��y� w cieniu starych kolegiat� i jak krask� �owi� marzenie,� kt�re jest zawsze dalej, dalej, a� tam gdzie rzeka,� a rzeka to znaczy uspokojenie...� `ty * * * `ty Polska jesie� nadchodzi, pogodna i nagrzana,� i z�ocista, jak u�miech dziecka...� A mo�e, m�j Attylo, pan twierdzi, prosz� pana,� �e "polska jesie�" jest te� niemiecka?� `rp 1939 `rp `tc D�ugom b��dzi� i szuka� `tc D�ugom b��dzi� i szuka�, �wiat mnie zalewa� jak woda,� pe�en stwor�w dziwacznych, niks�w, wodnik�w, rusa�ek,� a� pewnego wieczoru znalaz�em, czego szuka�em -� �on� pochmurnook�, ma�ego, s�odkiego kobolda.� Gdy pada z deszczem zmrok, gdy m�czy mnie nuda i trwoga,� gdy strach pospo�u z psalmist� tak spijam, jak ciemne wino,� splatam za wierszem wiersz jak wianek z rozmarynu� na g�ow� s�odkiego kobolda, na g�ow� ma�ego boga.� `rp 1939 `rp `tc Dziwni letnicy `tc Ju� tamci si� rozjechali,� a czemu oni zostali� i tak si� ci�gle trzymaj� za r�ce?� Jeszcze oboje tacy m�odzi,� ale ona smutna i on smutny chodzi,� jakby tu mieli nie wr�ci� wi�cej.� Ona ju� sobie ust nie maluje,� on pisze listy i p�acze;� wieczorem snuj� si� ko�o domu,� gryz� ich jakie� rozpacze.� A przyjechali tacy szcz�liwi,� on rano �owi� ryby, ona czyta�a� i nagle jakby kto� im �ycie pokrzywi�,� w sercach siej�c trwog� i ha�as.� Teraz wzd�u� �cian pe�nych miniatur� b��dz�, obcy ca�emu �wiatu -� o, czemu nie wracaj�, gdy im urlop min��!� On czasem przed ni� kl�knie na kolanach,� jakby chcia� jej powiedzie�: "Przebacz mi, kochana",� ale milczy i �zy mu p�yn�.� Powiedzia�a wczoraj ciotka, ta wysoka,� �e si� pewnie przestali kocha�...� sp�jrzcie! schodz� ku jezioru z pochy�o�ci.� Je�li diabe� im to zrobi� na z�o��,� Ty im, Bo�e, serca znowu zaz�o�,� bo jak�e dzisiaj �y� bez mi�o�ci!� `rp 1939 `rp `tc Pie�� o �o�nierzach Westerplatte `tc Kiedy si� wype�ni�y dni� i przysz�o zgin�� latem,� prosto do nieba czw�rkami szli� �o�nierze z Westerplatte.� (A lato by�o pi�kne tego roku.)� I tak �piewali: - Ach, to nic,� �e tak bola�y rany,� bo jak�e s�odko teraz i��� na te niebia�skie polany.� (A na ziemi tego roku by�o tyle wrzosu na bukiety.)� W Gda�sku stali�my tak jak mur,� gwi�d��c na szwabsk� armat�,� teraz wznosimy si� w�r�d chmur,� �o�nierze z Westerplatte.� I ci, co dobry maj� wzrok� i s�uch, s�yszeli pono,� jak dudni� w chmurach r�wny krok� Morskiego Batalionu.� I �piew s�yszano taki: - By� s�oneczny czas wyzyska�,� b�dziemy grza� si� w ciep�e dni� na rajskich wrzosowiskach.� Lecz gdy wiatr zimny b�dzie d��� i smutek kr��y� �wiatem,� w �rodek Warszawy sp�yniemy w d�,� �o�nierze z Westerplatte.� `rp 1939 `rp `tc Sen �o�nierza `tc P�ynie w �odzi zielonej...� ach, do domu tak blisko!� chwila jeszcze i schyli si�� nad c�reczki ko�ysk�.� �ona zaklaszcze w d�onie,� jak ptak do furtki pomknie -� zaczerwieni� si� mocniej� na klombach pelargonie.� Przy furtce poca�unki,� przy furtce �zy rz�siste...� Jak cicho! C�rka �pi.� Dzi�ki Ci za to, Chryste!� - Matka zdrowa? - Zdrowiutka.� Ot, wszystko po dawnemu.� Co by�o - przemin�o,� dzi�kowa� Najwy�szemu!� - G�odny�? Nie, nie! nie trzeba.� - A mo�e chcesz herbaty?� - Nie, nie. Daj si� zapatrze�� w ciebie, w dziecko i w kwiaty.� `rp 1939. Pisane w niewoli `rp `tc List je�ca `tc Kochanie moje, kochanie,� dobranoc, ju� jeste� senna -� i widz� Tw�j cie� na �cianie,� i noc jest taka wiosenna!� Jedyna moja na �wiecie,� jak�e wys�awi� Twe imi�?� Ty jeste� mi wod� w lecie� i r�kawic� w zimie;� Ty� szcz�cie moje wiosenne,� zimowe, latowe, jesienne -� lecz powiedz mi na dobranoc,� wyszeptaj przez usta senne:� za c� to taka zap�ata,� ten raj przy Tobie tak b�ogi?...� Ty jeste� �wiat�em �wiata� i pie�ni� mojej drogi.� `rp Ob�z Altengrabow, 1942 `rp `tc Pie�� o fladze `tc Jedna by�a - gdzie? Pod Tobrukiem.� Druga by�a - gdzie? Pod Narvikiem.� Trzecia by�a pod Monte Cassino.� A ka�da jak zorza szalona,� bia�o-czerwona, bia�o-czerwona!� czerwona jak puchar wina,� bia�a jak �nie�na lawina,� bia�o-czerwona.� Zebra�y si� noc� flagi.� Flaga fladze dodaje odwagi:� - No, no, nie b�d� taka zmartwiona.� Nie pomog� i moce piek�a:� jam ciebie, ty� mnie urzek�a,� nie zmog� ci� bomb� ni z�otem� i na zawsze zachowasz sw� cnot�.� I nigdy nie b�dziesz bia�a,� i nigdy nie b�dziesz czerwona,� zostaniesz bia�o-czerwona� jak wielka zorza szalona,� czerwona jak puchar wina,� bia�a jak �nie�na lawina,� najukocha�sza, najmilsza,� bia�o-czerwona.� Tak m�wi�y do siebie flagi� i raz po raz strzeli� karabin,� zrobi� dziur� w czerwieni i w bieli.� Lecz wo�a�y flagi: - Nie p�aczcie!� Cho�by jeden strz�pek na maszcie,� nikt si� zmieni� barw nie o�mieli.� Zostaniemy bia�o-czerwone,� flagi �wi�te, flagi szalone.� Spod Tobruku czy spod Murma�ska,� niech nas p�dzi dola cyga�ska,� zostaniemy bia�o-czerwone,� nie spoczniemy bia�o-czerwone,� czerwone jak puchar wina,� bia�e jak �nie�na lawina,� bia�o-czerwone. O p�nocy przy zielonych stolikach� modli�y si� diab�y do cyfr.� By�y szarfy i ordery, i muzyka� i stuka� tajny szyfr.� Diab�y w sercu swoim g�upim, bo niedobrym� rozwi�zywa�y bia�o-czerwony problem.� �ka�a flaga: - Czy�em powinna� zgin��, bo jestem inna?� Bo nie taka... dyplomatyczna,� bo tragiczna, bo nostalgiczna,� ta od mgie� i od tkliwej rozpaczy,� i od serca, kt�re nic nie znaczy,� flaga jak ballada Szopenowska,� co j� tka�a sama Matka Boska.� Ale wtedy przysz�a dziewczyna� i unios�a flag� wysoko,� hej, wysoko, ku samym ob�okom!� Jeszcze wy�ej, gdzie si� wszystko zapomina,� jeszcze wy�ej, gdzie jest tylko s�awa� i Warszawa, moja Warszawa,� Warszawa jak piosnka natchniona,� Warszawa bia�o-czerwona,� czerwona jak puchar wina,� bia�a jak �nie�na lawina,� bia�o-czerwona,� bia�o-czerwona,� ohej, bia�o-czerwona. `rp Ob�z Altengrabow, 1.X.1944 `rp `tc Matka Boska stalag�w `tc By�a ju� prawie zima, lecz wiatr po�udniowy dmucha�� i pachnia� wst��kami dziewcz�t. A by� bliski drutom� bukowy las, a buki by�y podobne nutom.� Stamt�d wysz�a do je�ca i powiedzia�a: - Pos�uchaj!� K�ad� ci d�onie na w�osach, by mi�osierdzie z odwag�� sple�� w sercu twoim, a�eby� - czu�y i mocny - wytrwa�.� Ja jestem spok�j twych nocy i walka dnia, i modlitwa,� i d�ugi ob�ok z�ocisty - Matka Boska Stalag�w.� Znam wasze wszystkie troski i wszystko, co was zasmuca,� listy i noce samotne, i dni beznadziejnie d�ugie,� ja troski wasze jak kwiatki splatam w szumi�cy bukiet� i sk�adam na stopniach tronu mojego Pana - Jezusa.� Wtedy Pan Jezus powstaje, odk�ada na chwil� ber�o� i ka�dej trosce najmniejszej nadaje tak �piewne imi�,� �e jedna si� staje rubinem, szmaragdem inna lub per��,� a ta najci�sza, najkrwawsza wyrasta w drzewo olbrzymie.� Ja wiem, jak to wszystko boli, wi�c jestem do ko�ca z wami� blaskiem nad wasz� rozpacz� i �ladem na �nie�nej bieli,� a jeszcze palm� i wie�cem dla tych, co z�by zaci�li -� jak deszczem s�odkim na kwiaty, spadam na w�osy r�kami.� Do widzenia. Ju� id�. Do uwi�zionych kobiet.� Ze�l� im sny szeleszcz�ce o dzieciach w r�owych sukienkach,� o m�ach dobrych, o �yciu, co d�wi�czy jak pi�kna piosenka.� A tym, co od ran pomarli, jarz�bin� zakwitn� na grobie.� `rp Ob�z Altengrabow, listopad 1944 `rp `tc Ojczyzn� moj� jest muzyka `tc Ojczyzn� moj� jest muzyka. A ty jeste� jak nuta rzewna,� z kt�r� na ustach, po latach, wraca si� w muzyk� jak do domu.� Tylko si� nie trw�, Saskia. Bo mo�esz mi by�� jeszcze tak strasznie potrzebna,� �e chyba tylko �mierci. Ale ju� ci� nie oddam nikomu.� Je�eli wszystkie niebiosa i wszystkie w nich serafiny� krzykiem t�sknoty wyb�agam, by si� spe�ni�a twa chwa�a,� je�eli powiem ci wi�cej: �e jeste� ponad rubiny,� o jedno prosz� ci�, Saskia: - Nie b�d� zarozumia�a.� Pi�� lat milcza�em jak g�az stoczony ponad pochy�o��,� Pi�� lat milcza�em jak l�d - co b�dzie, gdy lody pop�yn�?� I nagle na wargi sp�kane �yw� wod� upad�a mi�o��� i rozwi�za�a mi j�zyk jak wino.� S�uchaj, Saskia, cokolwiek si� stanie,� srebrn� chmur� zostaniesz w legendzie.� Bo wypisane jest ogniem na �cianie:� ju� ci� nikt tak jak ja kocha� nie b�dzie.� Si�gnij po nie�miertelno��, Saskia, tak jak si� si�ga po szmaragd,� gitar�, wst��k� lub jab�ko wysokie, rumiane ogromnie.� Gitara, jab�ko przemin�. Jak komar brz�czy gitara.� Lecz ja to w ksi�g� zamykam. Saskia, u�miechnij si� do mnie.� `rp 1945 `rp `tc Gwiazdy `tc Rozp�aka�y si� gwiazdy Belgii� nad mym zb��kaniem, nad szale�stwem wielkim,� pozwo�ywa�y si�, rozp�aka�y si�,� a jedna, ta niebieska, rzek�a: m�j ma�y.� Rozp�aka�y si� gwiazdy Niemiec� te� nade mn�, �em taki szaleniec,� �e za du�o naraz ukocha�em,� �e najg�upsza mog�a zwie�� mnie gitara,� �wieca nagle zapalona dobr� r�k�� i �wiec�ce przy tej �wiecy loki,� ksi�yc ma�y i wielkie ob�oki,� i przechadzki przez most pod wiatr z piosenk�.� Rozp�aka�y si� gwiazdy niemieckie,� a ta niebieska zap�aka�a jak nad dzieckiem.� Gwiazdy czarne nad Notre Dame� te� widzia�y, jak bardzo by�em sam,� a to by�y gwiazdy Francji najlepsze.� Wi�c gdy j�y p�aka� nade mn�,� ju� niebiesko by�o, ju� nie ciemno� i niebieski ju� by� most i powietrze.� A ta ma�a, niebieska straszliwie,� powiedzia�a: Ja mu si� wcale nie dziwi�.� Ale tylko gwiazdy Polski uciek�y� i krzycza�y: to by� cz�owiek w�ciek�y,� niepotrzebny zakochany pasterz,� niepotrzebna gwiazda nad masztem,� niepotrzebny kwiat, zb�dny instrument,� niepotrzebne drzewo z wiecznym szumem,� niepotrzebna rozkochana piosenka,� niepotrzebny ko�ci�, gdzie si� kl�ka,� niepotrzebna �awka, gdzie si� siada,� i s�odycz, i noc, i zag�ada.� `rp Pary�, grudzie� 1945 `rp `tc Py�em ksi�ycowym `tc Py�em ksi�ycowym by� na twoich stopach,� wiatrem przy twej wst��ce, mlekiem w twoim kubku,� papierosem w ustach, �cie�k� po�r�d chabr�w,� �awk�, gdzie spoczywasz, ksi��k�, kt�r� czytasz.� Przeszy� ci� jak nitk�, otoczy� jak przestw�r,� by� porami roku dla twych drogich oczu� i ogniem w kominku, i dachem, co chroni przed deszczem.� `rp 1946 `rp `tc [Gdyby� mnie kiedy�...] `tc Gdyby� mnie kiedy� mia�a przesta� kocha�,� nie m�w mi tego. B�g tego tak�e nie czyni.� Gdy ma zes�a� zaraz� i g��d, On ci�gle si� �mieje z wysoka,� cho� dobrze wie, �e oazy przemieni w pustyni�.� `rp 1946 `rp `tc Powr�t do Eurydyki `tc Gdy mi wr�yli w Awinionie,� wyszed� as trefl, gdy rzek�a: Prze��.� Ze�ga�y karty. Do Eurydyki� wr�ci�em, prowincjonalny Orfeusz.� A jeszcze w kartach wychodzi� sufler.� Bardzo wysoki. Blondyn. Kamil.� Za� mnie? Mnie mieli zat�uc kuflem� w ober�y "Pod Aposto�ami".� A tu na opak: �ycie w �piewie,� dawny ton skrzypki mej cyga�skiej -� czysty jak wz�r tych chmur na niebie� serafi�sko-uzbekista�ski;� i ona, Ona, wci�� jak panna,� jak ten najlepszy owoc w sadzie,� jak ta Natalia - Aleksandra,� lecz ta Natalia, co nie zdradzi.� Dzie� pe�en pracy - no i p�acy.� Na r�kopisie promie� z�oty.� Wida�, jak by tu rzek� Horacy:� hoc erat in votis.� `rp 1946 `rp `tc Romans `tc Ksi�yc w niebie jak ba�a�ajka,� ech! za wst��k� by go tak �ci�gn��� i na serduszko -� by�aby piosnka bardzo nieziemska� o zakochanych a� do szale�stwa,� nieludzko.� Jeszcze by mo�na rzek� w oddali� i cie� od d�oni, i wo� konwalii� dzik�;� �awk� przy murze, a mur przy sadzie� i tak� drog�, kt�ra prowadzi� donik�d.� `rp 1946 `rp `tc "Liryka, liryka, tkliwa dynamika" `tc Sam nie rozumiem, sk�d to mi si� bier