16955

Szczegóły
Tytuł 16955
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16955 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16955 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16955 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Gi�ycki Kamil W POGONI ZA MWE Kamil Gi�ycki W POGONI ZA MWE Ilustrowa� Konstanty M. Sopo�ko NASZA KSI�GARNIA WARSZAWA 1983 1 Pan Goraj, jeden ze wsp�lnik�w firmy �S. Goraj i W. Rawicz", zajmuj�cej si� �owieniem dzikich- zwierz�t dla ogrod�w zoologicznych, przechadza� si� od kilkunastu ju� minut wzd�u� barier lotniska w Monrovii i od czasu do czasu niespokojnie spogl�da� na zegarek. S�u�ba lotniskowa sennie snu�a si� tu i tam, kilku ludzi gra�o w ko�ci, a jeden cicho brz�ka� na krajowej, trzechstrunnej gitarze. Celnicy, siedz�cy przy sto�ach, spali z g�owami z�o�onymi na skrzy�owanych ramionach, przy kasie lotniska kilku po europejsku ubranych Murzyn�w kupowa�o bilety. Dochodzi�a dopiero godzina dziesi�ta, ale upa� by� straszliwy i senno�� ogarnia�a wszystkich. Nagle pan Goraj zatrzyma� si� i pocz�� nads�uchiwa�. Jego wyostrzone ucho uchwyci�o daleki, ledwo dos�yszalny pomruk silnik�w, przypominaj�cy raczej brz�czenie skrzyde� owada. Pomruk ten z ka�d� chwil� stawa� si� wyra�niejszy, a� wreszcie na czystym, rozs�onecznionym niebie ukaza� si� czarny punkt, kt�ry r�s�, p�cznia�, a� wreszcie przeistoczy� si� w olbrzymi czteromotorowy samolot. Pot�na maszyna z g�o�nym rykiem 5 silnik�w przelecia�a nad miastem i morzem, zni�y�a lot i sprawnie wyl�dowa�a na betonowym runwayu*. Lotnisko momentalnie o�y�o. Murzyni stanowi�cy ziemn� obs�ug� podstawili schody do otwartych ju� drzwi samolotu, w kt�rych ukaza�a si� najpierw drobna, szczup�a, dwunastoletnia mo�e dziewczynka, potem czternastoletni ch�opiec, a wreszcie wysoki m�czyzna. Podeszli do bariery, w kt�rej znajdowa�a si� furtka prowadz�ca do biura celnego. Celnicy szybko przejrzeli walizki i torby i ju� za chwil� nasi podr�ni witali si� z panem Gorajem. � Jak si� masz, Dziko? � weso�o pyta� pan Goraj. � Mieli�cie dobr� podr�? A ty, Jacku? � serdecznie wita� syna. � Dzie� dobry, W�adziu! No to jeste�my znowu razem. Pan Rawicz mocno �ciska� d�onie swego wsp�lnika i przyjaciela. � Pewno masz ju� dla nas kwater�? Tak z powietrza to ta Monrovia nieszczeg�lnie wygl�da, ani por�wna� z naszym Chartumem! D�ugo ju� tu siedzisz? � Pokoje macie w zno�nym, jak na Liberi�, hotelu. Siedz� tu ju� dwa tygodnie. Przyjecha�em statkiem �Mu-hammed Salim" z Aleksandrii i wy�adowa�em ca�y sprz�t. No, a teraz chod�my do samochodu, pojedziemy wprost do hotelu. Tam porozmawiamy sobie spokojnie o wszystkim. Tu� przed dworcem lotniczym czeka� samoch�d, usadowili si� wi�c wygodnie, pan Goraj zasiad� za kierownic� i ruszyli z miejsca jak wicher. Mijali pola, nowe, buduj�ce si� dzielnice, wioski, nowe wielkie budowle, a� wpadli w szerok� ulic�, gdzie na ka�dym nieomal skrzy�owaniu sta� policjant reguluj�cy ruch. Po drodze spotykali kobiety * Obja�nienia wyraz�w oznaczonych gwiazdk� znajduj� si� na ko�cu ksi��ki. 6 nios�ce na g�owach kosze, a w zapaskach na plecach � niemowl�ta, m�czyzn, odzianych w stroje krajowe, tak zwane �bubu"*, i europejskie, p�nagie dzieci lub te� ubrane po europejsku: dziewczynki w kr�tkich sukienkach, ch�opc�w w spodenkach i koszulach. Na budowach widzieli m�odych ludzi, kt�rzy montowali �elazne wi�zania, wype�niane nast�pnie betonem, mieszali cement, uk�adali krokwie b�d� pokrywali dachy. Szczeg�lnie pilnie pracowano przy wyka�czaniu ogromnych gmach�w uniwersytetu oraz przy budowie tak zwanego, �Kapitolu"*, przysz�ej siedziby Kongresu. Jacek od razu chcia� to wszystko filmowa�, ale ojciec powstrzyma� go. � Zostaw, Jacku! B�dziesz mia� prawie trzy dni czasu na ogl�danie Monrovii. Znajdziesz tu nowe dzielnice i osiedla szczep�w przyby�ych z g��bi kraju. Zobaczysz Murzyn�w 7 cywilizowanych, a obok ludzi prymitywnych z ich starymi wierzeniami i obyczajami. Auto zawr�ci�o w stron� wybrze�a, przejecha�o obok pi�knego ogrodu, w kt�rym wida� by�o wygodny bungalow* konsulatu brytyjskiego, nast�pnie wspi�o si� na kamienny p�askowy� i min�wszy latarni� morsk�, zatrzyma�o si� po chwili przed wspania�ym dziesi�ciopi�trowym hotelem o nazwie �Ducor Pal�ce". Wszyscy czworo weszli do ogromnego oszklonego hallu, gdzie opr�cz recepcji mie�ci�a si� restauracja, kawiarnia oraz kioski z pi�kn� broni� murzy�sk�, sk�rami i rogami antylop, ciosami* s�oni i wielu innymi rzeczami. Wind� wjechali na czwarte pi�tro, rozgo�cili si� w przygotowanych dla nich pokojach, wyk�pali, po czym wszyscy zebrali si� w pokoju pana Goraja. M�czy�ni ubrani byli w bia�e ubrania tropikalne, Dzika i Jacek w kr�tkie bia�e szorty i takie� koszulki z kr�tkimi r�kawami. Gdy siedli ju� wok� sto�u, pan Goraj, odsun�wszy mapy, rzek� do dzieci: � Przed dwoma laty nasze przedsi�biorstwo odby�o ekspedycj� po Nilu i w po�udniowym Sudanie1, teraz za� mamy �owi� zwierzyn� w puszczach Liberii. Tutaj, ze wzgl�du na kr�tk� por� such�, trwaj�c� tylko przez listopad, grudzie� i stycze�, musimy si� spieszy�, bo kiedy przyjdzie pora mokra, nic w puszczy nie z�owimy. A poza tym z up�ywem pory suchej ko�cz� si� te� wasze wakacje i b�dziecie musieli wr�ci� do szko�y. Wyruszymy z Monrovii za trzy dni, ale ju� dzi� chcia�em wam powiedzie� co� bardzo wa�nego: ot� klimat w Liberii jest wyj�tkowo malaryczny, musicie wi�c pami�ta� o pigu�kach! No, a teraz zajmijcie si� sob� 1 Dzieje tej ekspedycji opisane zosta�y w ksi��ce �Nil � rzeka wielkiej przygody". 8 sami, bo my z panem Rawiczem mamy do za�atwienia jeszcze sporo spraw, mi�dzy innymi musimy odebra� w ministerstwie pozwolenie na nasz� wypraw�. Dzieci wsta�y i ju� mia�y wyj�� z pokoju, gdy Dzika nagle zatrzyma�a si� w drzwiach i zapyta�a: � Tatusiu, a co b�dzie z obiadem? Jestem g�odna... Pan Rawicz roze�mia� si�. � Och, c�ruchno, ja tak�e jestem g�odny jak wilk! W samolocie jedli�my �niadanie, ale to by�o bardzo dawno. Doskonale, �e� nam o tym przypomnia�a, idziemy do restauracji na lunch*! Zjechali wind� i weszli do ogromnej sali restauracyjnej. Pan Goraj zaprowadzi� ich do stolika przy oknie, sk�d roztacza� si� widok na ocean. Na sali by�o ju� sporo os�b. Biali i czarni, siedzieli przy stolikach, jedli i rozmawiali, nie zwracaj�c uwagi na nikogo. �owcy zam�wili lunch, lecz zanim przyniesiono potrawy, Dzika zapyta�a: � Tatusiu, powiedz mi, kto s� ci biali i czarni panowie? To pewno kupcy?... Zamiast pana Rawicza odpowiedzia� pan Goraj: � Biali s� in�ynierami i urz�dnikami ameryka�skiego trustu* stalowego, kt�ry tu za�o�y� Liberyjsk� Kompani� G�rnicz�, i niemieckich koncern�w*, kt�re za�o�y�y Libe-ryjsko-Niemieck� Kompani� G�rnicz�. Kopalnie obu przedsi�biorstw znajduj� si� w rejonie g�r Borni Hills, dok�d prowadzi z portu w Monrovii siedemdziesi�ciokilometrowy odcinek kolei. Opr�cz tych dwu g�rniczych kompanii jest jeszcze na terenie Liberii Ameryka�sko-Szwedzka Kompania, eksploatuj�ca rud� �elazn� w masywie Nimba. Przedsi�biorstwo to zbudowa�o w�asn� lini� kolejow� d�ugo�ci ponad dwustusiedemdziesi�ciu kilometr�w, ��cz�c w ten spos�b kopalnie z portem Buchanam na Rzece �w. Jana. 9 Opr�cz rudy przywozi si� teraz z g��bi kraju tak�e wiele szlachetnych gatunk�w drzewa, co przedtem by�o niemo�liwe z powodu braku odpowiednich dr�g komunikacyjnych. Ruda liberyjska nale�y do najbardziej warto�ciowych w �wiecie, ma bardzo wysoki procent �elaza i z�o�a jej s� wprost nieprzebrane. � To ta ma�a Liberia jest taka bogata? � odezwa� si� Jacek z podziwem, po chwili za� spyta�: � A co robi� ci Murzyni, kt�rzy tutaj siedz�? � To s� urz�dnicy obu Kompanii i praktykanci z Instytutu Technicznego. Ruda �elazna da�a Liberii pot�ny zastrzyk pieni�dzy i mo�no�� rozbudowy. Sami zreszt� zobaczycie, jak szybko rozwija si� Monrovia! To miasto po prostu ro�nie w oczach! Jacek i Dzika, ciekawi kraju, w kt�rym mieli sp�dzi� wakacje, zasypywali pana Goraja pytaniami, a on im cierpliwie odpowiada�. Wreszcie posi�ek zako�czono. Obaj panowie pojechali wind� na g�r�, by przygotowa� si� do wizyt w r�nych urz�dach, Jacek za� nam�wi� Dzik� na przechadzk� po mie�cie. Wyszli z �Ducor Pal�ce" i skr�cili w prawo, drog� wij�c� si� wysoko po skalnej platformie nad urwistym brzegiem oceanu. Przed nimi roztacza� si� wspania�y widok. Zatrzymali si� na bazaltowych ska�ach i patrzyli w d� na stare osiedle rybak�w ze szczepu Kru*, dalej na port zamkni�ty klamr� daleko w morze wybiegaj�cych falochron�w, na dwie b�yszcz�ce nitki szyn kolejki w�glowej, a wreszcie na pieni�ce si� biel� uj�cie Rzeki �w. Paw�a. Dzika, maj�ca sokoli wzrok, szepn�a nagle: � Daleko, daleko na horyzoncie widz� zarys jakiego� szczytu. Czy nie s� to przypadkiem owe g�ry Borni Hills, gdzie kopi� rud� �elazn�? 10 � Ja wprawdzie nic nie widz�, ale zdaje mi si�, �e to b�dzie Cape Mound, g�ra, u podn�a kt�rej znajduje si� jezioro Piso. Tam podobno zobaczy� mo�na hipopotamy... � Kar�owate hipopotamy? � zapyta�a Dzika. � Nie, zwyk�e, takie, jakie widzieli�my w Nilu! � odpowiedzia� Jacek z lekk� pogard� w g�osie. � Kar�owate hipopotamy �yj� w puszczy. Ca�y dzie� przesypiaj� w swych norach, a na �er wychodz� tylko w nocy. Murzyni tutejsi �api� je w sid�a i pu�apki i zabijaj�. Tak przynajmniej czyta�em w ksi��kach. My�l�, �e nie wypr�bujesz na tych zwierz�tach swojej wiatr�wki z usypiaj�cymi nabojami, bo jak�e b�dziesz strzela� w nocy? Dziewczynka nic nie odpowiedzia�a, tylko prychn�a jak kotka i szybko pobieg�a drog� wiod�c� w d�. Jacek ruszy� za ni�. Min�li szpital, potem kilka obszernych, dobrze ocienionych bungalow�w, a� wreszcie weszli w dzielnic� handlow�, Water Side. Tutaj znajdowa�y si� ogromne sklepy firm francuskich, niemieckich, angielskich i szwajcarskich, a pr�cz tego sklepy Syryjczyk�w i Hindus�w. Na ulicach kr�ci�o si� mn�stwo Murzyn�w robi�cych zakupy lub te� sprzedaj�cych �wie�o z�owione ryby, homary* i ogromne langusty*, a tak�e banany, pomara�cze, bulwy kassawy*, ry� oraz przer�ne jarzyny. W sklepach te� pe�no by�o ludzi, kt�rzy kupowali barwne materia�y lub rzeczy potrzebne do gospodarstwa domowego. Przed sklepami Syryjczyk�w pi�trzy�y si� piramidy ustawione z blaszanych, czarno lakierowanych walizek, tak ch�tnie kupowanych przez Murzyn�w przybywaj�cych tu z g��bi kraju. Przed ka�dym niemal sklepem siedzia�o dw�ch lub trzech bia�o ubranych krawc�w z maszynami, kt�rzy szyli ubrania m�skie albo suknie damskie z powierzonych im materia��w, podczas 11 gdy klienci, czekaj�c na wykonanie zam�wienia, porozsiadali si� grupkami na ulicy, nie zwracaj�c uwagi na tr�bienie samochod�w i krzyki kierowc�w. Jacek by� w swoim �ywiole. Jego szesnastomilimetrowa kamera pracowa�a bez przerwy, utrwalaj�c coraz to inne i coraz ciekawsze sceny. Ko�o Dziki zebra�o si� tymczasem sporo kobiet, dziewcz�t i p�nagich dzieci. �miej�c si� i krzycz�c, stara�y si� dotkn�� go�ych n�g dziewczynki. Wszystkie m�wi�y niezrozumia�ym dla Dziki j�zykiem i tak napiera�y, �e dziewczynka nie mog�a si� ruszy�, a wskutek gor�ca i niezno�nego zaduchu bliska by�a zemdlenia. Wyratowa�a j� z opresji jaka� Murzynka, czarna jak heban, ale ubrana w doskonale uszyt� sukni�. Zobaczywszy zlan� potem, zm�czon� dziewczynk�, wcisn�a si� mi�dzy t�um i powiedzia�a kilka zda�, po kt�rych gromada natychmiast si� rozst�pi�a, otwieraj�c Dzice drog�. Dzika grzecznie podzi�kowa�a swej wybawicielce, po czym zawo�a�a Jacka, wci�� jeszcze filmuj�cego, i szybko skr�ci�a w pierwsz� boczn� ulic�. Za chwil� Jacek dogoni� j�, m�wi�c ze �miechem: � Wiesz, Dzika, �wietnie mi si� pracowa�o! Zebra�a si� ko�o ciebie chyba po�owa kobiet z Monrovii! Jakie wspania�e typy! I co za niezwykle barwne suknie... � Dobrze ci si� zachwyca�! � przerwa�a mu gniewnie Dzika. � A one szczypa�y mnie po go�ych nogach, skuba�y, jakbym by�a kaczk�, i �mia�y si� przy tym jak szalone! � Widocznie nigdy jeszcze nie widzia�y bia�ej dziewczyny w szortach � wci�� �miej�c si� odrzek� Jacek. � Nie gniewaj si�, Dziko, to b�dzie pyszny film!'Zrobi�em go na barwnej ta�mie, wi�c wyobra�asz sobie, jak �wietnie wyjd� wszystkie kolory?! Co� bajecznego! Dzika chwil� jeszcze sta�a naburmuszona, ale wkr�tce 12 odzyska�a dobry humor i r�wnie� pocz�a si� �mia� ze swojej przygody. W najlepszej zgodzie poszli dalej i niebawem znale�li si� na niewielkim placyku, przy kt�rym zauwa�yli co� w rodzaju pomnika zako�czonego niewysokim obeliskiem. Obok pomnika sta�y rozmawiaj�c weso�o dwie dziewczyny liberyjskie z workami pe�nymi ksi��ek i zeszyt�w. Dzieci podesz�y bli�ej. Na pomniku widnia�a br�zowa tablica z podobizn� starej Murzynki, kt�ra przy pomocy fajki zapala�a strasznie star� armat�. Nieco ni�ej by� napis w j�zyku angielskim. � Widzisz � obja�nia� Jacek � to pomnik liberyjskiej bohaterki narodowej, Matyldy Newport. Kiedy pierwsi uwolnieni czarni niewolnicy przybyli tu z Ameryki z zamiarem osiedlenia si� w Afryce, zbudowali na wzg�rzu Snapper Hill, to jest w tym miejscu, gdzie teraz znajduje si� �Ducor Pal�ce", warowny ob�z, kt�ry mia� ich chroni� przed atakami tubylczych plemion. Pewnej nocy gdy wszyscy, bardzo zm�czeni, mocno spali w obozie, nad ranem zbudzi�a si� Matylda Newport i zapali�a fajk�. Nagle pos�ysza�a jaki� szelest i z przera�eniem spostrzeg�a, �e gromada uzbrojonych postaci wdziera si� na wa�. Nie by�o ju� czasu na zrobienie alarmu, skoczy�a wi�c do armaty i w�gielkami z fajki podpali�a proch. W nocnej ciszy rozleg� si� straszliwy huk, kiedy za� dym opad�, stara Matylda zobaczy�a, �e napastnicy uciekli w pop�ochu. W taki to spos�b Matylda Newport ocali�a ob�z i p�niej uznano j� za bohaterk� narodow�. � Bardzo �adnie to opowiedzia�e�, chocia� ja r�wnie� przeczyta�am sobie t� histori� na tablicy � odpar�a Dzika z odrobin� z�o�liwo�ci. Przekomarzali si� jeszcze chwil�, gdy wtem podesz�y do nich obie Liberyjki, pozdrowi�y ich i jedna zapyta�a: � Czy m�wicie po angielsku? � O, tak! � odpar�a Dzika. � Z jakiego kraju pochodzicie? Czy mieszkacie tu, w Monrovii? � Jeste�my Polakami, ale do Liberii przylecieli�my z Sudanu. Wiecie, gdzie to jest? � O, z Sudanu? To we wschodniej Afryce! Czy tam mieszkacie? A dlaczego przyjechali�cie tutaj? Na twarzach obu dziewcz�t wida� by�o tak wielk� ciekawo��, �e Dzika i Jacek parskn�li �miechem i dopiero po chwili zacz�li opowiada�, �e ojcowie ich s� �owcami dzikich zwierz�t, a oni towarzysz� im w wyprawieni �e wkr�tce opuszcz� Monrovi�. Dziewcz�ta murzy�skie s�ucha�y pilnie, ale patrzy�y na Dzik� z niedowierzaniem. � Ty chyba nie pojedziesz w puszcz�?! Przecie� tam pe�no w�y i przer�nych jadowitych owad�w! � Och, ona da sobie rad� i z w�ami, i z wszelkim innym paskudztwem! � zawo�a� Jacek. � Ona strzela lwy, lamparty i bawo�y, jakby to by�y pszczo�ojady*! 14 Na twarzach Murzynek odmalowa� si� wyraz zdumienia, ale te� i pow�tpiewania. W ko�cu roze�mia�y si�. � E, kpisz sobie z nas! To przecie� niemo�liwe! Taka ma�a dziewczynka zabija�aby lwy i bawo�y? � Ale� ja nie zabijam zwierz�t! � zawo�a�a Dzika. � Ja ie i\lko usypiam. Nasi tatusiowie �owi� �ywe zwierz�ta, kt�re dostarczaj� do ogrod�w zoologicznych. Strzelamy ampu�kami zawieraj�cymi piorunuj�co dzia�aj�ce �rodki nasenne! To wyja�nienie bardziej trafi�o Liberyjkom do przekonania i we wzroku ich wida� by�o teraz wielki podziw dla Dziki. Jacek tymczasem sfilmowa� pomnik Matyldy Newport i chcia� po�egna� si� z dziewcz�tami, ale one co� mi�dzy sob� poszepta�y, a p�niej jedna z nich powiedzia�a: � Ja nazywam si� Ann Cooper, a kole�anka Bobby Denis. Je�li chcecie zwiedzi� nasze miasto, to p�jdziemy z wami i poka�emy wam, co warto obejrze�. Monrovia ostatnio zacz�a si� rozbudowywa�, ale pe�no tu jeszcze n�dznych bud z blachy i sza�as�w z li�ci palmowych. Je�li chcesz filmowa�, poka�emy wam �Kapitol", uniwersytet i zupe�nie now� dzielnic� � Sinkor. Mo�emy tak�e zaj�� do wiosek szczep�w Loma i Basa. � Ja nazywam si� Jacek Goraj � przedstawi� si� Jacek � a to jest Dzika Rawicz. Bardzo ch�tnie p�jdziemy z wami, o ile oczywi�cie nie zajmie wam to zbyt du�o czasu. � Och, nie! � zawo�a�a Ann. � Z rado�ci� b�dziemy waszymi przewodnikami! Prawda, Bobby? Bobby skin�a g�ow� potwierdzaj�co i we czw�rk� pow�drowali dalej. Jacek i Dzika dowiedzieli si� od dziewcz�t, �e obie s� uczennicami miejscowej szko�y, ale teraz maj� wakacje, zwi�zane z nastaniem pory suchej. M�wi�y p�ynnie 15 po angielsku, by� to bowiem ich j�zyk ojczysty. Obie nale�a�y do tak zwanych Amerykano-Liberyjczyk�w, rz�dz�cej klasy Liberii, i by�y potomkami pierwszych osadnik�w, kt�rzy tu przybyli z Ameryki po otrzymaniu wolno�ci. Rozmawiaj�c weszli w jedn� z ulic, kt�ra zaprowadzi�a ich do wioski szczepu Basa. Osiedle liczy�o oko�o p� setki dom�w. Chaty zbudowane by�y z pr�t�w drewnianych, z obu stron oblepionych grub� warstw� gliny, chocia� i tu znajdowa�y si� trzy czy cztery murowane domki z podcieniami i werandami, przypominaj�ce europejskie bungalowy. Opr�cz tych dom�w, krytych blach�, wszystkie lepianki, tak prostok�tne, jak i okr�g�e, kryte by�y strzech� z li�ci palmowych. Na placykach i uliczkach roi�o si� od ludzi. Kobiety, wysokie, z wymy�lnymi fryzurami na g�owach, w barwnych sukniach, trzyma�y w ramionach t�u�ciutkie niemowl�ta i plotkowa�y, k��ci�y si� lub zwierza�y s�siadkom ze swych k�opot�w i rado�ci. Dziewcz�ta, w kr�tkich sp�dniczkach, a czasem tylko w opaskach na biodrach, mia�d�y�y maniok i ry� w drewnianych st�pach, t�uk�c d�ugimi, g�adkimi bijakami, inne nios�y wod� w wiadrach ustawionych na g�owach albo te� wraca�y z pobliskiego lasu z nar�czami suchego drzewa. Wszystkie nosi�y na szyjach grube sznury barwnych paciork�w, w uszach za� zausznice wyrobione ze z�ota, ko�ci s�oniowej, mosi�dzu czy z twardych nasion. Niekt�re mia�y na kostkach n�g ci�kie bransolety, kunsztownie wykute z mosi�dzu. Wiele z nich nosi�o na r�kach srebrne kolce, a niekt�re mia�y na przedramieniu szerokie, grube bransolety z' ko�ci s�oniowej. Starzy m�czy�ni odpoczywali na werandach lub siedzieli na ziemi pod �cianami chat i palili fajki b�d� drzemali. Nie wida� by�o natomiast m�odych m�czyzn i to zdziwi�o Jacka. 16 � Nie dziw si� temu rzek�a Bobby. M�odzie� pracuje! Wr�c� dopiero wieczorem, teraz zaj�ci s� przy budowie gmach�w publicznych i dom�w. Basa maj� opini� trucicieli*, ale nies�usznie, bo wielu z nich s�u�y u bia�ych, a nikt si� na nich nie skar�y. � W�r�d ch�opc�w chodz�cych z nami do szko�y te� s� Basa i ucz� si� doskonale � rzek�a Ann. � W czasie wakacji r�wnie� pracuj�, by zarobi� par� groszy na ksi��ki i rozrywki. Dzika, kt�ra z ciekawo�ci� przygl�da�a si� mieszka�com wioski, zwr�ci�a si� do Jacka: � Dziewcz�ta Basa s� naprawd� bardzo �adne. Popatrz, Jacku, na te dwie przy st�pie, jakie maj� niezwyk�e fryzury. Ile� czasu musia�y straci�, aby zaple�� na g�owie tak� mas� warkoczyk�w! Jacek chcia� co� odpowiedzie�, ale w wiosce spostrze�ono przybycie bia�ych go�ci. Dziatwa bawi�ca si� na ulicy zerwa�a si� w pop�ochu do ucieczki, a dziewcz�ta przy st�pach zamar�y. Kobiety mocniej przytuli�y do piersi niemowl�ta, rozleg�o si� poszczekiwanie chudych ps�w. Tylko starzy m�czy�ni nie okazali �adnego zainteresowania przybyszami; �ypn�wszy jednym okiem w ich stron�, tkwili niewzruszenie w swej bezczynno�ci. Zaskoczenie nie trwa�o d�ugo. Bia�ym przybyszom towarzyszy�y przecie� dwie czarne dziewczyny, a wi�c nie by�o �adnego niebezpiecze�stwa. Nale�a�o jednak przekona� si�, po co biali tu przyszli, przypatrzy� im si� nale�ycie, dotkn��, pog�aska�. Pierwsze ruszy�y kobiety, za nimi dziewcz�ta, a na samym ko�cu dzieci. Otoczono przybysz�w i zacz�to ich wypytywa� i przygl�da� si� im w�r�d pisku i �miechu. Ciekawo�� by�a ogromna, w Monrovii bowiem widywano przewa�nie tylko doros�ych bia�ych, rzadko natomiast dzieci. V 2 W pogoni za mwe f 1 / Dzice jednak nie bardzo si� to podoba�o, tote� przy pierwszej okazji wyrwawszy si� z t�umu pobieg�a w stron� g��wnej szosy. Za ni� pop�dzi�y Ann i Bobby zataczaj�c si� ze �miechu na widok pr�nych wysi�k�w Jacka, pr�buj�cego wydoby� si� z kr�gu Murzynek. Wreszcie po d�ugiej chwili i ch�opcu uda�o si� wymkn��. Gdy dogoni� dziewcz�ta, zeszli z drogi w g�sty gaj palm kokosowych, z kt�rego wydostali si� na szerok� pla�� ci�gn�c� si� wzd�u� brzegu oceanu. Fale co chwila zmywa�y z�oty piasek, a cofaj�c si� pozostawia�y na nim male�kie krabiki, muszelki, rozgwiazdy lub przezroczyste meduzy. Brodzili przez d�u�sz� chwil� po pla�y, potem wszyscy czworo usiedli na piasku. � P�no si� robi i nie wiem, czy warto ju� i�� na plac budowy �Kapitolu" i uniwersytetu, a tym bardziej do nowej dzielnicy Sinkor � powiedzia�a Ann pokazuj�c na s�o�ce. � To dosy� daleko, b�dzie ze dwie mile. Najlepiej wr�ci� brzegiem do domu, bo i tak nie dotrzemy do �Ducor Pal�ce" wcze�niej ni� o zachodzie s�o�ca. Po drodze mo�emy jeszcze wst�pi� do wsi zamieszkanej przez szczep Loma... � Ja mam na dzisiaj dosy� wszelkich spotka�! � zawo�a�a Dzika. � P�jd� sobie wolniutko brzegiem oceanu a� do samego hotelu. A ty, Jacku? � Sko�czy� mi si� film � odrzek� ch�opiec. � Wykr�ci�em ca�e cztery magazynki barwnej ta�my. Wracajmy do domu. � Doskonale! � zawo�a�y Liberyjki. � Odprowadzimy was, mieszkamy niedaleko hotelu. Uszli spory kawa�ek drogi, gdy za zakr�tem ujrzeli le��ce na piasku �odzie i susz�ce si� na �erdziach sieci, wy�ej za�, na brzegu, kilkana�cie chat, wok� kt�rych kr�ci�y si� kobiety i mn�stwo dzieci. 18 � To osada Loma � wyja�ni�a Bobby. � Uciekajmy, p�ki nas nie zobaczyli! � szepn�a Dzika, kryj�c si� za Ann. Przemkn�li ko�o �odzi prawie nie zauwa�eni, a potem pu�cili si� biegiem. Kiedy ju� byli dosy� daleko, zwolnili, od czasu do czasu ogl�daj�c si� za siebie. Ale w osiedlu Loma nikomu nawet do g�owy nie przysz�o, aby ich goni�. S�o�ce jak olbrzymia ognista kula wisia�o ju� nad horyzontem, kiedy wreszcie dotarli do hotelu. Tu m�odzi podr�nicy podzi�kowali swym liberyjskim kole�ankom i um�wili si� z nimi na nast�pny dzie� na dalsze zwiedzanie miasta. Obaj my�liwi wr�cili p�nym wieczorem. Mieli bardzo zadowolone miny i przy kolacji powiadomili dzieci, �e otrzymali wszystkie pozwolenia i jutro trzeba b�dzie zabra� si� do spakowania ekwipunku. t 2 Na drugi dzie� Dzika wsta�a jeszcze przed �witem. W p�aszczu narzuconym na kostium k�pielowy wy�lizn�a si� cicho z hotelu i szybko zbieg�a na pla�� od strony starej osady rybak�w Kru. W�a�nie w chwili kiedy dotkn�a stopami drobniutkiego piasku, zza ciemnej puszczy pokaza�a si� czerwona tarcza s�o�ca. Kaskady promieni s�onecznych zala�y miasto, poz�oci�y dachy dom�w osady Kru, piasek pla�y i leniwe fale oceanu. Dziewczynka zrzuci�a z siebie p�aszcz i sanda�y, wesz�a w wod� i zacz�a p�yn��, silnymi r�kami rozgarniaj�c fale. Woda by�a ciep�a, a powietrze czyste, balsamiczne. Na pla�y przed osad� Kru kr�cili si� rybacy. Wk�adali do ��dek sieci, a nast�pnie jedn� po drugiej zr�cznie spychali �odzie z piasku. Kiedy d�ubanki by�y ju� na wodzie, wskakiwali w nie i chwytali za wios�a. Po chwili ca�a flotylla �odzi, z jednym lub dwoma lud�mi za�ogi, p�yn�a wolno na ocean. Mijaj�c k�pi�c� si� dziewczynk� rybacy pozdrawiali j�, a jedna z �odzi, prowadzona przez muskularnego Murzyna, podp�yn�a tu� do Dziki i rybak u�miechaj�c si� rzek�: 20 � Dzie� dobry, ma�a miss*! K�piel tutaj jest niebezpieczna, mo�e ci� napa�� rekin m�ot*! Te wody pe�ne s� drapie�nik�w i �atwo straci� r�k� lub nog�. Dzika podzi�kowa�a za ostrze�enie i zawr�ci�a, ale rybak pochwyci� j� za rami�, mimo oporu wyci�gn�� ,z wody i wsadzi� do swojej chybocz�cej d�ubanki. Potem spokojnie ruszy� ku brzegowi. Kiedy ��d� zary�a si� w piasek, pom�g� dziewczynce wyj�� na pla��, �egnaj�c j� mi�ym u-�miechem. Dzika szybko ubra�a si�, machn�a r�k� kilka razy odp�ywaj�cemu rybakowi, po czym ile si� w nogach pobieg�a do hotelu. Cicho jak mysz w�lizn�a si� do pokoju, wzi�a zimny prysznic i ju� po chwili, ca�kowicie ubrana, zapuka�a do Jacka. Z pokoju ozwa� si� zaspany g�os: � To ty, Dzika? Zaraz si� ubior�! Kt�ra godzina? � Si�dma! Spiesz si�, bo nie dostaniesz �niadania! Ojca w pokoju nie by�o, gdy� z panem Gorajem przegl�da� ekwipunek. Obaj panowie tak byli zaj�ci, �e zn�w zapomnieli o jedzeniu. Po �niadaniu rozdzielono prac�. Pan Rawicz z list� zakup�w pojecha� na Water Side, pan Goraj za� pakowa� z dwoma m�odymi czarnymi s�u��cymi, Momoru i Pepesu, namioty, ��ka polowe i inne przedmioty w nieprzemakalne worki, �atwe do niesienia przez jednego cz�owieka. Worki by�y znaczone dwoma czerwonymi paskami z bia�ym w �rodku oraz numerem, tak i� natychmiast mo�na je by�o odnale�� w stercie innych. Dzika wraz z kucharzem Mamadu zaj�a si� pakowaniem naczy� kuchennych, prowiantu i konserw, kt�re ca�ymi skrzynkami dostarcza�y sklepy. By�o tego du�o, bo przecie� wyprawa mia�a trwa� dwa miesi�ce. Jacek pomaga� troch� ojcu, ale wi�cej czasu po�wi�ca� 21 na czyszczenie kamer i pakowanie film�w, chemikali�w, w og�le wszystkiego, co potrzebne by�o do filmowania i fotografowania. Wszyscy poch�oni�ci byli gor�czkow� prac�, gdy zjawi�y si� Ann i Bobby. Dziewcz�ta z pocz�tku czu�y si� troch� zawiedzione, �e nic nie b�dzie ze zwiedzania miasta, potem jednak zacz�y pomaga�, i tak im si� to podoba�o, �e zosta�y a� do zako�czenia roboty. Przed wieczorem za�adowano ekwipunek na trzytonowy samoch�d ci�arowy, na drugim za� takim samym umieszczono sk�adane klatki i mniej wa�ne drobiazgi. Przy kolacji pan Goraj wyja�ni� dzieciom, �e otrzymali pozwolenie z ministerstwa spraw wewn�trznych na od��w zwierz�t wy��cznie w zachodniej cz�ci Liberii, na ziemiach szczepu Gola. � To znaczy, �e poza tym terenem nigdzie nam nie wolno jecha�? � spyta� Jacek. � Ano tak! � rzek� pan Rawicz. � Ale szczep Gola mieszka bardzo blisko dziewiczych puszcz, w kt�rych s� kar�owate hipopotamy, antylopy bongo, antylopy zebry i mn�stwo s�oni. � Do Chartumu przys�ano nam pismo, �e ca�a Liberia jest do naszej dyspozycji i mo�emy jecha�, gdzie chcemy, ale widocznie w prowincji wschodniej co� zasz�o, skoro nas tam nie puszczaj�. Pewno kt�ry� ze szczep�w wst�pi� na �cie�k� wojenn�. Zreszt� to nie nasze sprawy! � zako�czy� pan Goraj. Nazajutrz o sz�stej rano siedzieli ju� przy �niadaniu, ubrani do podr�y. Za�adowane samochody sta�y przed hotelem, a Momoru, Pepesu i Mamadu, odprowadzani przez swoje rodziny, lokowali si� na workach z ekwipunkiem. By�a godzina si�dma, kiedy �owcy opu�cili hotel. Za 22 kierownic� pierwszego auta zasiad� pan Goraj z Jackiem, w drugim za� usadowi� si� pan Rawicz z Dzik�. Zjechali w d�, na Water Side, min�li most na rzece Mesurado, a nast�pnie osiedle szczepu Wai, znajduj�ce si� ju� na wyspie Bushrod. Potem wjechali na teren portu. Tu olbrzymie transportery przenosi�y setki i tysi�ce ton rudy �elaznej do wn�trza statk�w, tu te� ko�czy�a si� linia kolejowa, ��cz�ca kopalnie w rejonie Borni Hills z portem. Przy zabudowaniach portowych samochody zatrzyma�y si�, poniewa� obaj panowie chcieli zobaczy� port. Skorzysta� z tego Jacek i sfilmowa� �adowanie rudy, magazyny, kolejk�, a wreszcie falochrony i ca�� grup� in�ynier�w i urz�dnik�w. Poniewa� za�adunek rudy by� zautomatyzowany, pracowa�o tu stosunkowo ma�o doker�w. Robotnicy portowi odznaczali si� szerokimi barami i wspania�ymi mi�niami rysuj�cymi si� pod sk�r� na kszta�t s�k�w i powroz�w. Dzika tymczasem myszkowa�a ciekawie w�r�d portowych magazyn�w. Ogl�da�a stosy p�acht kauczuku, sterty orzeszk�w ziemnych, worki z ziarnem kakao i kawy oraz powi�zane w wi�zki ciemnobrunatne, d�ugie na metr, elastyczne pr�ty. � Tatusiu, do czego s�u�� te patyki? � zapyta�a. � To jest piasawa*, c�reczko � odrzek� pan Rawicz. � U�ywa si� jej w maszynach oczyszczaj�cych ulice, a tak�e do wyrobu wszelkiego rodzaju szczotek do szorowania. My w naszym ogrodzie zoologicznym w Chartumie te� u�ywamy szczotek z piasawy. Te stosy, oczywi�cie, za�adowane zostan� na statek i pop�yn� do Europy! W�cibska dziewczynka ruszy�a teraz w stron� sk�adu, gdzie sta�y skrzynie i r�ne maszyny, ale sygna� klaksonu zmusi� j� do przerwania interesuj�cej w�dr�wki. Siedz�c 23 ju� w aucie widzia�a, jak Jacek, z rozwianym w�osem, p�dzi� do swojego samochodu przyciskaj�c do piersi kamer�. Jechali dobr� drog� w�r�d gaj�w palm oleistych i r�wnych szereg�w drzew kauczukowych. Mijali Murzynki nios�ce na g�owach kosze lub du�e miednice pe�ne ryb, manioku, fasoli, pomara�cz i innych owoc�w. Prawie ka�da kobieta d�wiga�a tak�e w zapasce na plecach niemowl�. M�czy�ni, ubrani w spodnie i koszule lub pi�kne bubu, szli powoli, z godno�ci�, grzecznie pozdrawiaj�c przeje�d�aj�ce auta. Kobiety spieszy�y na targ do Monrovii, a m�czy�ni do pracy lub w jakich� interesach do urz�d�w b�d� sklep�w albo po prostu, aby popatrze� na rozbudowuj�c� si� stolic�. Tu� przy uj�ciu Rzeki �w. Paw�a do oceanu zobaczyli nowo zbudowane osiedle rybackie Kru. Otoczone by�o gajem bananowc�w, drzew mang�wych*, kola* oraz grupkami papai*. Z daleka b�yska�y bia�e �ciany dom�w i wysokie sto�ki palmowych strzech na chatach. Przy drodze wiod�cej do osiedla kilka kobiet Kru ustawi�o swoje stragany, na kt�rych wida� by�o owoce, ryby, ogromne langusty i du�e bulwy manioku. Pan Rawicz zatrzyma� auto i kupi� ca�y kosz zielonych pomara�cz* i z�otawych owoc�w mango. Dzika si�gn�a zaraz po owoc mango, przypominaj�cy wygl�dem du��, sp�aszczon� renklod�, ale mia� on tak silny zapach terpentyny, �e dziewczynka z niesmakiem wrzuci�a go z powrotem do kosza. Natomiast zielone pomara�cze okaza�y si� wspania�ymi owocami. Mi��sz ich by� z�otawy, a przy tym tak soczysty, s�odki i wonny, �e Dzika z prawdziw� przyjemno�ci� zjad�a a� trzy. Po przejechaniu paru kilometr�w w�r�d manioku, plantacyjek kawy i kauczukowca znale�li si� na mo�cie przerzuconym przez rw�ce nurty Rzeki �w. Paw�a. Dzika patrz�c z okna samochodu na szeroko rozlane wody zawo�a�a zdumiona: 24 � Tatusiu, ta rzeka jest chyba r�wnie pot�na jak Nil pod Chartumem! A jak� strasznie brudn� ma wod�! O, patrz, krokodyl! A tam drugi! Rzeczywi�cie na brzegach rzeki pe�no by�o krokodyli, kt�re sp�oszone przez przeje�d�aj�ce ci�ar�wki � wali�y si� do wody, szukaj�c w niej schronienia. M�tne nurty nios�y do oceanu wielkie k�py trawy, drzewa wyrwane z korzeniami, a nawet ca�e wyspy, na kt�rych nierzadko widzia�o si� antylopy. Gdy przebyli most, na drugim brzegu zobaczyli stoj�cy poci�g za�adowany rud�. Z pobliskiego domu wynoszono worki z kaw� i bulwami manioku i uk�adano na wagonach z rud�. Kilkudziesi�ciu Murzyn�w, kt�rzy jechali tym po- ci�giem najwidoczniej jako pasa�erowie, siedzia�o na wierzchu wype�nionych po brzegi wagon�w lub spa�o w najlepsze, natomiast muzu�manie, r�wnie� pasa�erowie poci�gu, zeszli na ziemi�, rozes�ali owcze sk�ry i obr�ciwszy si� na wsch�d, bili pok�ony Allachowi. Dzika, kt�ra na wszystko zwraca�a uwag�, zauwa�y�a, �e m�ody maszynista Wai ma wytatuowany na czole fioletowy znak szeroko�ci dw�ch palc�w, spyta�a wi�c ojca, co to oznacza. � O, to ca�a historia � odrzek� pan Rawicz. � W dawnych czasach, kiedy kraj ten nie nazywa� si� jeszcze Liberi�, a Wybrze�em Pieprzowym, Portugalczycy mieli tu swoje faktorie*, kt�re pr�cz handlu z�otem, ko�ci� s�oniow� i dwoma gatunkami pieprzu trudni�y si� te� handlem niewolnik�w, dostarczanych z innych kraj�w Afryki. G��wnym miejscem za�adunku niewolnik�w by� w�wczas Robertsport, osada znajduj�ca si� przy uj�ciu du�ego jeziora, nazywanego dzisiaj Fishersman Lak�. Ca�a kraina mi�dzy rzekami Mafa i Liffa, gdzie znajdowa� si� Robertsport, nale�a�a do szczepu Wai, kt�ry po�redniczy� w dostarczaniu niewolnik�w. Portugalczycy jednak wraz z niewolnikami zabierali na statki r�wnie� eskort�. Aby tego unikn��, naczelnicy zacz�li znaczy� wojownik�w Wai w taki spos�b, jak to widzisz na czole maszynisty, i zwyczaj ten przetrwa� a� do dnia dzisiejszego. � Ale teraz Wai ju� nie sprzedaj� niewolnik�w Portugalczykom? � Nie, c�reczko, nie sprzedaj�! Szczep Wai jest najinteligentniejszy ze wszystkich szczep�w Liberii, mia� nawet swoje pismo i bardzo ciekawe obrz�dy. Teraz du�o Wai uczy si� w szko�ach liberyjskich, a nawet studiuj� na wy�szych uczelniach za granic�. 26 Samochody tymczasem wjecha�y w ulice miasteczka Brewersville, du�ego osiedla Amerykano-Liberyjczyk�w, rozci�gni�tego na przestrzeni kilku kilometr�w. Wsparte na palach domy, zbudowane przewa�nie z desek i pokryte blach� falist�, otoczone by�y plantacjami kawy lub ogrodami manioku, bananowc�w i papai. Tu i �wdzie widnia�y szyldy faktorii r�nych firm europejskich, a przed jednym ze sklep�w sta� autobus tak bardzo wy�adowany, �e czarni pasa�erowie siedzieli nawet na dachu, trzymaj�c w r�kach swoje worki i blaszane kuferki. Mimo to �miali si�, �artowali i pozdrawiali Murzyn�w jad�cych na ci�ar�wkach. Niebawem auta zn�w znalaz�y si� na szosie biegn�cej wzd�u� linii kolejowej. Przez jaki� czas jechali jeszcze w�r�d licznych plantacji kawy, mijali poletka manioku, ma�e ogr�dki okolone w�skimi pasami starych drzew i gaje bananowe. Dalej roztacza�a si� puszcza, kt�ra zdawa�a si� pokrywa� ca�y kraj, g�ry i doliny. Wjechali wreszcie w rejon kopalni rudy �elaznej. Tu krajobraz zmieni� si� zupe�nie. Na polach pracowa�y ogromne buldo�ery, wznosi�y si� budynki o r�nym przeznaczeniu", przeje�d�a�y lokomotywy z wagonami nape�nionymi cenn� rud�, mkn�y auta ci�arowe i osobowe. Czasem w cieniu drzew wida� by�o wygodne bungalowy, gdzie indziej za� sta�y szeregi malutkich domk�w robotniczych, �wiec�ce blach� dach�w. � To s� w�a�nie kopalnie Liberyjskiej Kompanii G�rniczej, kt�r� za�o�y� ameryka�ski trust stali � wyja�nia� dzieciom pan Rawicz. � Eksploatacj� rozpocz�to ju� w roku 1951 i wydobycie rudy ci�gle wzrasta. Nied�ugo z pewno�ci� przekroczy trzy miliony ton rocznie. � To ta ruda, kt�r� �adowano na statki w Monrovii? � zapyta�a dziewczynka. 27 � Tak, ta sama. Te kamienie, kt�re st�d si� wywozi, zawieraj� prawie w po�owie czyste �elazo. To najbogatsze w�r�d znanych na �wiecie pok�ad�w. Auta toczy�y si� dalej i wkr�tce zn�w jechali przez du�� wie�, pe�n� m�czyzn, kobiet i dzieci. Rozkrzyczane grupy ludzi t�oczy�y si� w drzwiach kilku sklep�w, przed kt�rymi sta�y ci�arowe samochody; wy�adowywano z nich ca�e bele barwnych materia��w, skrzynie i worki. Prawdopodobnie przywieziono nowy towar ze stolicy i Murzyni pchali si�, chc�c go obejrze�, a przy okazji co� kupi�. Z trudem przecisn�li si� przez t�um i szybko zostawili wiosk� za sob�. Teren stawa� si� coraz bardziej pag�rkowaty, poro�ni�ty g�stym lasem. Coraz cz�ciej te� mijali samochody zape�nione robotnikami trzymaj�cymi w r�kach d�ugie no�e przystosowane do wycinania buszu*. Widocznie jechali gdzie� na now� odkrywk�, gdzie wprz�d trzeba by�o wyr�ba� las, by g�rnicy mogli rozpocz�� prac�. Z kolei samochody zag��bi�y si� w szeroki w�w�z o stercz�cych z obu stron wysokich �cianach. Niebawem w�w�z rozszerzy� si�, ods�aniaj�c rozleg�� kotlin�, g�sto rozbudowan� i otoczon� niewysokimi g�rami. By�y to Borni Hills, owe g�ry pe�ne wysokoprocentowej rudy �elaznej. Tu ko�czy�a si� szosa, dalej prowadzi�a ju� tylko w�ska droga bez nawierzchni, ale w okresie suchym nadaj�ca si� do jazdy samochodem. Teraz czas jaki� posuwali si� kr�tymi w�wozami, maj�c po bokach g�sto zalesion� puszcz�, kt�ra od czasu do czasu ust�powa�a miejsca niewielkim p�lkom manioku i kukurydzy. Nieco dalej, na tle zielonej �ciany lasu, wida� by�o prostok�tne lub okr�g�e chaty, a przy nich gaje bananowe i drzewa mangowe lub kola. Przed chatami krz�ta�y si� kobiety, a go�e dzieci wybiega�y ku jad�cym, by popatrze� na samo- 28 chody. M�odych m�czyzn nie widzia�o si� zupe�nie, prawdopodobnie pracowali w kopalniach. Na drodze r�wnie� mijali tylko kobiety i dziewcz�ta nios�ce na g�owach ry� i r�ne owoce w pi�knie plecionych koszykach, misach z tykwy b�d� emaliowanych miednicach. Zatrzymali si� na obszernej polanie, zamkni�tej z jednej strony p�otem z chrustu, za kt�rym wida� by�o sto�kowate strzechy chat. By�a to wie� Yoma, ostatnia osada przy drodze automobilowej. W odleg�o�ci jakich� stu krok�w od wioski p�yn�a rzeka Mahe. ? Wysiad�szy z samochodu obaj �owcy ruszyli szerok� �cie�k�, wiod�c� w�r�d zagajnik�w bananowych i p�l manioku, ku rzece. P�yn�a rozleg�ym korytem, wartko tocz�c swe nurty. Brzeg od strony wsi by� stosunkowo wysoki, dzi�ki czemu mo�na by�o swobodnie spojrze� na zwart� puszcz� rozci�gaj�c� si� za rzek�. Pan Goraj z zadowoleniem skin�� g�ow�. � �cie�ka jest wystarczaj�co szeroka dla naszych ci�ar�wek. Wytniemy tu troch� krzak�w i zrobimy wspania�e miejsce na ob�z, w kt�rym, niestety, b�dziemy musieli posiedzie� kilka dni, zanim za�atwimy spraw� tragarzy. Niebawem auta sta�y ju� nad rzek�, a obaj �owcy wraz z czarnymi boyami* wzi�li si� do pracy. Wysiekli spor� przestrze� buszu, oczy�cili dok�adnie z korzeni i li�ci, a potem wy�adowali ekwipunek i zabezpieczyli go nieprzemakalnymi brezentami. Nast�pnie rozbili dwa namioty mieszkalne i namiot-jadalni�, nakryty du�ym dachem, pod kt�rym ustawiony zosta� sk�adany st�, takie� krzese�ka i filtr do wody. Do namiot�w mieszkalnych wniesiono po dwa ��ka polowe zaopatrzone w moskitiery* oraz stalowe walizki 30 z bielizn�, ubraniem i przyborami toaletowymi. Dzika przy-d�wiga�a do namiotu, kt�ry zajmowa�a z ojcem, du�e pud�o z kilkoma wiatr�wkami, Jacek za� ulokowa� w drugim aparaty fotograficzne i kamery filmowe. Podczas gdy Momoru i Pepesu pracowali wraz z �owcami przy urz�dzaniu obozowiska, kucharz Mamadu zbudowa� z trzech kamieni kuchni�, postawi� na niej du�y garnczek nape�niony wod� rzeczn�, pod�o�y� suchego chrustu i roznieci� ogie�. Wkr�tce te� w jadalni, na stole nakrytym bia�� serwet�, sta� imbryk z gor�c� herbat�, kt�ra najlepiej ze wszystkich p�yn�w gasi pragnienie. Tymczasem ze wsi zacz�y schodzi� si� nagie zupe�nie dzieci. Stoj�c pocz�tkowo z daleka, a potem przysuwaj�c si� coraz bli�ej, przygl�da�y si� dziwnym bia�ym go�ciom. Pe�nymi ciekawo�ci oczami �ledzi�y ka�dy ruch, gotowe do natychmiastowej ucieczki, gdyby zasz�a tego potrzeba. W �lad za dzie�mi pojawi�y si� dziewcz�ta i kobiety. Sz�y niby to po wod�, z wiadrami i tykwami na g�owach, ale mijaj�c ob�z zatrzymywa�y si� i bacznie przypatrywa�y namiotom i krz�taj�cym si� ko�o nich ludziom. Kucharz Mamadu siedz�cy ko�o ogniska rozpocz�� z nimi przyjacielsk� rozmow�, do kt�rej wmieszali si� wkr�tce Momoru i Pepesu. Kobiety s�ucha�y przez chwil� w milczeniu, potem zacz�y si� �mia�, m�wi�c'co� szybko mi�dzy sob�, a obejrzawszy si� w stron� wsi, bez s�owa zbieg�y ku rzece. Niemal w tej samej chwili rozpierzch�y si� dzieci, jak stado wr�bli, w kt�re uderzy� jastrz�b. Dzika, zaciekawiona, co spowodowa�o ucieczk� kobiet i dzieci, wysz�a na drog�. W stron� obozu powoli i z godno�ci� kroczy�a grupka starych m�czyzn. Przystan�li na chwil� przed namiotami, potem za� �mia�o ruszyli ku siedz�cym w jadalni �owcom. Z gromadki wyst�pi� naczelnik wsi, 31 pot�nie zbudowany Murzyn, i poda� panu Gorajowi bia�ego koguta oraz kobia�k� jaj. �owca przyj�� podarki i odwzajemni� si� kilkunastu wi�zkami li�ci tytoniowych oraz sztuczk� bia�ego materia�u. Potem go�� i gospodarze, u�cisn�wszy sobie d�onie, zgodnie z miejscowym obyczajem strzelili trzykrotnie palcami. Teraz jeden z Murzyn�w ustawi� sk�adane �elazne krzes�o, naczelnik siad� i otoczony swoj� �wit� zacz�� rozmow�. Dowiedziawszy si� o zdrowie �owc�w i towarzysz�cych im dzieci, zapyta�: � A c� was tu sprowadza? D�ugo zostaniecie w naszej wsi? M�wi� j�zykiem Gola, a t�umacz, kt�rego mia� z sob�, przek�ada� jego s�owa na okropny pidgin-english, czyli �aman� mow� angielsk�. Pah Goraj odpowiedzia�, �e przybyli tu, maj�c pozwolenie prezydenta, ale nie wiedz� jeszcze, jak d�ugo zatrzymaj� si� we wsi. Z kolei spyta� naczelnika, jaka zwierzyna znajduje si� w jego lasach i czy mo�na co� upolowa�. Naczelnik my�la� d�ug� chwil�, naradza� si� p�g�osem z otaczaj�cymi go starcami, a� wreszcie rzek�: � Je�li chcesz polowa� na s�onie, to nie musisz ich szuka� daleko! Przychodz� ka�dej nocy i niszcz� nasze ogrody. To samo jest z bawo�ami. Zniszczy�y nam zupe�nie nasze lugany* ry�owe. Dam ci my�liwego, wielkiego my�liwego, kt�ry poprowadzi was na s�onie i bawo�y, ale... ale trzeba zap�aci�... Pan Goraj u�miechn�� si�. � Macie w waszej puszczy antylopy bongo? � Za antylopami trzeba troch� pochodzi�! Dwa dni drogi st�d �atwo je upolowa�, ale w pobli�u wsi rzadko si� pokazuj�. To bardzo p�ochliwe zwierz�ta! 32 � A jak z hipopotamami kar�owatymi? Trafiaj� si� tutaj? � pyta� dalej �owca. T�umacz widocznie nie zrozumia� pytania, gdy� d�u�szy czas namy�la� si�. Potem co� m�wi� do naczelnika i jego �wity, rozk�ada� r�ce, a� wreszcie naczelnik zawo�a� uradowany: � Mwe! O mwe ci chodzi? Jest ich sporo, ale to zwierz nocny i trudny do zastrzelenia. My �apiemy mwe w do�y. Maj� dobre mi�so! Kopi� swoje nory nad brzegami Mahe, w puszczy, i tam je mo�na upolowa�... Dzika, kt�ra od d�u�szego czasu wpatrywa�a si� w nadbrze�ne ska�y, rzuci�a si� nagle do namiotu, chwyci�a wiatr�wk� i kilka ma�ych ampu�ek i szybko pobieg�a w stron� rzeki. Zaintrygowany Jacek ruszy� za ni�. W odleg�o�ci jakich� dwudziestu krok�w od ska� dziewczynka zacz�a si� czo�ga�, a potem nagle poderwa�a si� na kolana i unios�a bro� do oka. Jacek pos�ysza� ciche uderzenie, nie g�o�niejsze od kla�ni�cia w d�onie, po chwili za� pad� drugi strza�. Gdy Jacek podbieg�, Dzika trzyma�a ju� w r�kach l�ni�cego metalicznym upierzeniem, wspania�ego koguta le�nego i podnosi�a z ziemi szar�, niepozorn� samiczk�. Szybkim ruchem poda�a mu kur� m�wi�c: � Zwi�� jej nogi, wkr�tce obudzi si� i b�dzie si� szamota�! Trzeba zrobi� dla nich kojec. Ale mi si� uda�o! � doda�a nieco che�pliwym tonem. Z ptakami w r�kach powr�cili do obozu. �: To jest kogut le�ny i jego samka � orzek� pan Rawicz. � Co za cudne upierzenie ma ten ptak! Takiej pary nie mamy jeszcze w naszym ogrodzie zoologicznym w Chartumie. Dzielnie si� spisa�a�, Dziko! Murzyni ciekawie przypatrywali si� ptakom i byli niezwykle zdumieni, gdy si� obudzi�y. Naczelnik, zapominaj�c 3 W pogoni za mwe 33 o swej godno�ci, wsta� z krzes�a i r�wnie� ogl�da� je ze wszystkich stron. Gdy wyja�niono go�ciom tajemnic� tego szczeg�lnego polowania, �miali si� g�o�no i z rado�ci� uderzali d�o�mi po udach. �egnaj�c si� naczelnik obieca� przys�a� my�liwego na s�onie, przyrzek� tak�e wszelk� potrzebn� pomoc, prosz�c r�wnocze�nie �owc�w o odwiedzenie osiedla. Nied�ugo po jego odej�ciu kilka dziewcz�t przynios�o wielk� ki�� banan�w oraz misk� pe�n� aromatycznych zielonych pomara�cz i innych owoc�w. Kucharz Mamadu zani�s� podarek do jadalni, po czym w towarzystwie dziewcz�t wybra� si� do wsi, by zakupi� dwie kury na obiad. W tym samym czasie Momoru i Pepesu z cienkich palik�w bambusowych powi�zanych rotangiem* sporz�dzili obszerny kojec, w kt�rym ulokowano koguta le�nego i jego samiczk�. Pocz�tkowo ptaki t�uk�y si� o pr�ty kojca i pr�bowa�y wyrwa� si� z niewoli, ale po jakim� czasie przycich�y, usiad�y w k�cie obok siebie i tylko bacznie wodzi�y du�ymi oczyma za krz�taj�cymi si� lud�mi. Dzika nasypa�a im do klatki nieco ry�u i po chwili stwierdzi�a z rado�ci�, �e najpierw kogut, a p�niej i kura dziobn�y kilka ziarenek. Po obiedzie, na kt�ry Mamadu poda� doskona�� zup� z m�odych, delikatnych p�d�w bambusowych oraz tak zwany �country-chop", czyli kur� z ry�em, jajami i r�nymi ostrymi przyprawami, zalan� oliw� palmow�, obaj �owcy poszli do wsi, Dzika za� i Jacek zrobili przechadzk� wzd�u� brzegu rzeki Mahe. Jakkolwiek nie spodziewali si� spotkania z �adn� zwierzyn�, to jednak Dzika zabra�a wiatr�wk� i kilka ampu�ek z narkotykami, a Jacek swoj� nieodst�pn� kamer� filmow�. Szli powoli, spogl�daj�c na rw�ce nurty pot�nej rzeki, to na tajemnicz�, ciemn� puszcz� na przeciwleg�ym brzegu, 34 to zn�w na ostre, poszarpane, wilgotne ska�y, tu i tam wystaj�ce ze spienionej topieli. Niekiedy z toni wyskakiwa�a pot�na ryba i zatoczywszy w powietrzu �uk, z g�o�nym chlupotem spada�a w wod�. Gdzie� na krzaku nadbrze�nym, na zwisaj�cej nisko nad nurtem ga��zce, tkwi� zapatrzony w wod� du�y, barwny zimorodek o szarozielonym upierzeniu skrzyde� i bark�w, purpurowym podgardlu i bladoczerwo-nych pi�rkach na brzuchu. Nieco dalej, na suchym konarze ogromnego drzewa, siedzia� orze� krzykliwy. �nie�nobia�a pier� i g�owa l�ni�y w s�o�cu, a od tej bieli ostro odbija�y niebieskawoczarne skrzyd�a. Ptak patrzy� uwa�nie, lecz spokojnie, jakby �wiadomy si�y swego pot�nego dzioba i ostrych pazur�w. � Sp�jrz, Jacku! Ten orze� jest taki sam jak tamte, kt�re widzieli�my na Nilu! Szkoda, �e nie mog� go dosi�gn�� z mojej wiatr�wki... Zbyt daleko siedzi! � westchn�a Dzika. � Co by� z nim zrobi�a? Prawdopodobnie za kilka dni ruszymy w puszcz�, wi�c by�by tylko zawad�, bo trzeba by stara� si� o �wie�e ryby, o mi�so, wysypywa� klatk� piaskiem. A transport! Ale Dzika nie odpowiedzia�a. Wlepi�a oczy w ska�� stercz�c� daleko na �rodku rzeki i tylko po�o�y�a palec na wargach, nakazuj�c milczenie. Ch�opiec wiedz�c, jak doskona�y wzrok ma Dzika, umilk� pos�usznie i te� wpatrywa� si� w rzek�. Nic jednak nie m�g� zobaczy�. Nagle na skale co� b�ysn�o. Dzika �cisn�a Jacka za r�k�, przypad�a ku ziemi i wycofa�a si� w nadbrze�ne krzaki. Ch�opiec poszed� w jej �lady. Zas�oni�ci krzakami, g�sto rosn�cymi, wysokimi �opuchami i k�pami paproci przebiegli chy�kiem do pot�nego drzewa chlebowego*. Przykucn�li za jego pniem i spojrzeli na rzek�. Przed nimi, troch� na 35 ukos, wida� teraz by�o doskonale ska�� na �rodku rzeki, na skale za� pot�n� afryka�sk� wydr�. Pi�kna, ciemnobr�zowa sier�� zwierz�cia l�ni�a w s�o�cu jak stara mied�, bystre czarne oczka uwa�nie lustrowa�y rzek�, a d�ugi, sp�aszczony ogon do po�owy tkwi� w wodzie. � Strzelaj! � szepn�� Jacek, �ciskaj�c palcami r�k� Dziki. � Nie warto, za daleko na wiatr�wk�. A gdyby nawet donios�a, wydra wpadnie w wod� � wyszepta�a dziewczynka, a po chwili doda�a: � Cicho! Patrzy na nas! Wydra wyczu�a instynktownie ludzi, przez chwil� bowiem bacznie obserwowa�a drzewo, za kt�rym schowa�y si� dzieci, a potem zsun�a si� do wody tak nagle, jakby by�a przywidzeniem. Po jakim� czasie wynurzy�a si� na drugim brzegu i. znik�a gdzie� mi�dzy suszem naniesionym przez wod�. � Jakby j� zmiot�o ze ska�y! Widocznie Murzyni cz�sto poluj� na rzece i zwierzyna jest przep�oszona � rzek�a Dzika. Wyszli zza drzewa i popatrzyli na chyl�ce si� ku zachodowi s�o�ce. Dzie� by� jeszcze jasny, ale za jak�� godzin�, p�torej s�o�ce skryje si� za puszcz� i zapadnie noc. Postanowili wraca� do obozowiska. Przelatywa�y ko�o nich prze�licznie ubarwione, niebiesko--zielone pszczo�ojady, poluj�ce na roje pszcz�. Gdzie� w wierzcho�kach drzew rozlega� si� basowy krzyk, a potem g�o�ny �omot skrzyde�. To wyrusza� na �er du�y dzioboro�ec czarny*, b�yskaj�cy bia�ymi ko�cami ster�wek w ogonie. Ptak ci�ko sadowi� si� na ga��zi obsypanej dojrza�ymi owocami i g�o�no zabiera� si� do jedzenia, nie zwracaj�c zupe�nie uwagi na mniejsze od niego toko*, ptaki z ogromnym zakrzywionym dziobem i bia�ymi plamami na skrzyd- 36 �ach i d�ugim ogonie. Na du�ych, szkar�atnych kwiatach hibiscusa* rosn�cego w ma�ej, otwartej kotlince w pobli�u rzeki po�ywia�y si� dwa nektarniki. �liczne, male�kie ptaszki o b�yszcz�cym metalicznie, zielonym upierzeniu i karminowym, d�ugim ogonie wysysa�y cienkim, lekko wygi�tym dziobkiem nektar z kwiatowych kielich�w. Tak bardzo podobne by�y do kolibr�w nie tylko z upierzenia, ale i ze sposobu zawisania w powietrzu przed kwiatami, �e dzieci s�dzi�y, i� jest to odmiana �rodkowoameryka�skich kolibr�w. Jacek, obserwuj�c lot tych ptasich klejnot�w, zawo�a� podniecony: � Wiesz, Dzika! Zdaje si�, �e ta puszcza jest o wiele bogatsza, ni� s�dzili�my. W tak kr�tkim czasie, podczas jednej przechadzki, widzieli�my wydr� i kilka gatunk�w bar/Izo ciekawych ptak�w. A co b�dzie, jak przeniesiemy si� w g��b las�w? � Szkoda jednak, �e nie wzi��e� z sob� karabinka � rzek�a Dzika. � Tyle go��bi grucha na drzewach, widzia�am tak�e i pantarki*, kiedy�my przebiegali przez las. Warto by co� smacznego ustrzeli� na kolacj�! Ale teraz chod�my pr�dzej, bo nas tu jeszcze chwyci noc... Przyspieszyli kroku i wkr�tce dotarli do obozu. Mamadu siedzia� przy ognisku i pilnie co� pitrasi�, Pepesu przygotowywa� ��ka w namiotach, a Momoru sprz�ta� w jadalni. Gdzie� z oddali dobiega�y g�osy pana Goraja i pana Rawicza, rozlega� si� �miech i jakie� okrzyki. Po dobrej chwili dzieci ujrza�y swych ojc�w w�r�d t�umu kobiet i dziewcz�t spiesz�cych z naczyniami po wod�. �owcy zatrzymali si� przed obozem, a towarzysz�ce im czarne niewiasty pobieg�y w stron� rzeki, nape�niaj�c gwarem wieczorne powietrze. � No, nasze pociechy przysz�y ju�! � zawo�a� pan Goraj, 37 zobaczywszy dzieci. � Jak ci si�, Dziko, uda� spacer? Co� widzia�a? Dzika opowiedzia�a o wydrze i o ptakach, szczeg�lnie dok�adnie opisuj�c male�kie nektarniki na krzaku hibiscusa. �owcy s�uchali uwa�nie, lecz w pewnej chwili pan Rawicz zawo�a� podekscytowany: � Widzieli�cie nektarniki?! Szkoda, �e nie uda�o si� wam ich z�owi�. To by dopiero by�a rado�� w Chartumie! Nad Nilem nie ma tych ptak�w. Nie mog�a� ustrzeli� chocia� jednego? � zapyta� c�rk�. � Nie, tatusiu � rzek�a Dzika. � Mia�am z sob� wiatr�wk�, ale ampu�ki by�y wi�ksze ni� nektarniki. Zreszt�, gdyby�my chcieli �owi� te ptaki, musieliby�my najpierw przygotowa� odpowiednie klatki i znale�� co�, co zast�pi�oby nektar, bo inaczej pad�yby, nim zd��yliby�my wys�a� je samolotem do Chartumu... � Widzisz, jak� m�dr� masz c�reczk�! � roze�mia� si� pan Goraj, po czym zwracaj�c si� do dziewczynki, powiedzia�: � Nektarnikami zajmiemy si� innym razem, kiedy wyprawimy si� do Liberii na po��w ptak�w. Rozmow� przerwa�o przybycie �owcy s�oni. By� to kr�py, muskularny Murzyn niewysokiego wzrostu, z opask� na biodrach i w czarnej koszulce. W r�ce trzyma� niezmiernie d�ug� strzelb�, a przez rami� przerzucon� mia� mocno wypchan� rafiow� torb�. Przywitawszy si� z �owcami usiad� na ziemi, strzelb� po�o�y� sobie na kolanach i powiedzia� par� s��w w j�zyku Gola. �owcy wiedzieli doskonale, �e Murzyni, znaj�c nawet jaki� j�zyk europejski, zaczynaj� zwykle rozmow� w swoim w�asnym, tote� przywo