3883

Szczegóły
Tytuł 3883
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3883 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3883 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3883 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Sina-Aline GeiBler CZEKAJ�C NA MI�O�� RZECZ O MASOCHIZMIE KOBIET Prze�o�y� Jaros�aw Zi�kowski SAPIENS GDA�SK 1995 Tytu� orygina�u: Lust an der Unterwerfung Copyright O 1990 by Yerlagsunion Pabel-Moewig KG, Rastatt O Copyright for Polish edition by SAPIENS, Gda�sk DRUK: ,ARTEX", tel. (058) 32-20-67 Redaktor Beata Demska Special thanks to Hans-WUhelm Schwichow ISBN 83-86585-00-5 SAPIENS, 81-701 Sopot l, skr. poczt. 107 Spis tre�ci Prolog Masochizm - zakazana rozkosz Wprowadzenie Fascynacja strachem Dzieci�stwo pewnej masochistki Walczy�, aby zosta� zwyci�on� M�odo�� pewnej masochistki Pragnienie cierpienia Narodziny �wiadomo�ci masochistycznej Ma��e�ski rytua� karny Marga Aniol wbrew w�asnej woli Sabina Ujarzmiona w�adczyni C�ra tycie w dw�ch �wiatach Uirike "Przecie� tego potrzebujesz niewolnico!" Niedola masochistki We� jedn� masochistk�... Niedoskona�o�� teorii psychologicznych Wolno�� w uleg�o�ci "Historia O" Okr�ne drogi O trudno�ciach bycia masochistka Los kobiety Fryderyk Nietzsche a ruch feministek Cichy triumf masochizmu Teoria Simone de Beawoir S�odycz oddania si? Lin Odwaga i pokora O rozkoszy bycia masochistka Masochizm jako szansa Ruch feministek a iycie uczuciowe kobiety 143 153 161 165 185 203 Prolog ANKIETA przeprowadzona przez Elisabeth Roden, se- ksuologa z Hamburga, wykaza�a, �e co druga kobieta przejawia tendencje masochistyczne, co czwarta z nich akceptuje te sk�onno�ci, jednak�e dopiero co pi�tnasta realizuje je w �yciu. Kobiecy masochizm ci�gle jeszcze, a mo�e zw�aszcza w dzisiejszych czasach, jest fenomenem budz�cym niepo- k�j ca�ego spo�ecze�stwa, a szczeg�lnie kobiet, kt�rych bezpo�rednio dotyczy. Coraz wi�cej z nich zdobywa si� na odwag�, aby nie zapiera� si� swych sk�onno�ci i potrzeb oraz wy�ywa� si� w nich seksualnie. Ku rado�ci podobnie my�l�cych. Ku przera�eniu otoczenia. Kobiety, kt�re podporz�dkowuj� si� seksualnie m�czy�nie, kt�re chc�, by je bito i upokarzano - to szo- kuj�ce, bowiem sprzeczne z drobnomieszcza�sk� moral- no�ci� zjawisko. Co gorsza, jest ono bolesnym ciosem skierowanym przeciwko feminizmowi, szydzeniem z d�- �e� tego� ruchu, zdradzieckim atakiem z w�asnych sze- reg�w. A przynajmniej tak jest interpretowane. W rzeczywisto�ci wszystko wygl�da inaczej. Ca�kowicie inaczej. Ma�o kto jednak zna prawd�. Bo kt�, poza bezpo�rednio dotkni�tymi tym problemem, mia�by j� zna�, skoro ��dze i �ycie masochistek ci�gle jeszcze musz� szuka� ukrycia w zakazanym i wypartym �wiecie. A ten �wiat istnieje. Kobiecy masochizm �yje i ma swoje prawa, jak wszystkie inne uczucia i potrzeby. Ruch feministek ��da dla kobiet praw do samostanowienia o sobie i zaspokajania w�asnych pragnie�. Z d��e� tych nie mo�na wykluczy� zw�aszcza prawa do masochizmu. Masochistyczne sk�onno�ci i sztuka prowadzenia zgod- nego z nimi trybu �ycia s� w rzeczywisto�ci dowodem uwie�czonej powodzeniem, prawdziwej i wiarygodnej emancypacji. Najwy�szy czas, by za takie je uzna�. Sina-Aline GeiBler MASOCHIZM - ZAKAZANA ROZKOSZ WPROWADZENIE MASOCHIZM - u�ywaj�cy tego terminu w pozytywnym znaczeniu napotykaj� na gwa�towny sprzeciw. Z czym nale�y to wi�za�? Co w�a�ciwie kryje si� pod tym poj�- ciem? Masochizm - s�owo to jest �r�d�em spontanicznych sko- jarze�: rozkosz odnajdywana w cierpieniu, instynktow- ne po��danie b�lu, seksualnego poni�enia, zostania ujarzmionym, dobrowolna zgoda na niewolnicze �ycie... I prawie odruchowo klasyfikujemy te obrazy jako na- le��ce do �wiata tego co zakazane, anormalne, zdro�ne; odsy�amy je na margines, w mrok, skazujemy na izo- lacj�. Masochizm i ludzie mu ho�duj�cy - to zgodnie z obowi�- zuj�cymi pogl�dami co� chorego, perwersyjnego, z pew- no�ci� godnego r�wnie� ubolewania, ale jednak podejrzanego i w jaki� spos�b niebezpiecznego. BADANIA ameryka�skich seksuolog�w z 1987 roku wy- kaza�y, �e pop�dy kieruj�ce sadystami s� o wiele pro- stsze do poj�cia dla "normalnie" odczuwaj�cych ludzi, ni� te, kt�rym ulegaj� masochi�ci. Istnieje popularna teoria, wyja�niaj�ca powstawanie sadystycznych ��dz: sady�ci s� osobnikami odczuwaj�cymi potrzeb� ujarz- miania innych, bowiem jako dzieci byli zmuszani do uleg�o�ci. W zwi�zku z tym trawi ich ch�� zemsty. Przyjemno�� odnajdywana w m�czeniu innych zdaje si� by� bardziej zrozumia�a ni� jej przeciwie�stwo. Ka�dy z nas nosi w sobie odrobin� sadyzmu. I ka�dy, z wi�- kszym czy mniejszym przera�eniem, odkry� kiedy� t� sk�onno�� w samym sobie. Wobec tego pop�dy sadyst�w s� �atwiejsze do zrozumienia - przynajmniej w okre�lo- nych granicach. NIEZROZUMIA�E natomiast wydaje si�, �e kto� mo�e pra- gn��, aby si� nad nim zn�cano. Ka�dy cz�owiek przy zdro- wych zmys�ach przeciwstawia si� uciskowi, ze wszystkich si� broni si� przed poni�eniem i fizycznym cierpieniem! Ch�� noszenia jarzma, tak w sensie fizycznym jak i psy- chicznym, oraz poddania si� m�czarniom, wyra�ana przez osob� b�d�c� przy zdrowych zmys�ach, uchybia nie tylko naszym normom moralnym i prawom broni�cym ludzkiej godno�ci, ale r�wnie� naturalnemu poczuciu normalno�ci. MASOCHIZM jest czym� nie do poj�cia. A poniewa� on sam, jak i jego zwolennicy skazani s� na moralne banictwo, na przebywanie w ciemnym kr�le- stwie tego, co zakazane i wyparte, nie powinno nikogo dziwi�, �e pozostaj� obcy naszemu spo�ecze�stwu, �e wzbudzaj� w nim niepok�j, i �e z tego wzgl�du s� przez nie odrzucani. Chc� przyczyni� si� do zwalczenia b�d� przynajmniej re- dukcji obaw i uprzedze� towarzysz�cych masochizmowi. Uda� si� to mo�e tylko poprzez staranne wyja�nienie problemu oraz stopniowe usuwanie nieporozumie�. A to z kolei zak�ada konieczno�� uniesienia zas�ony, za kt�r� ukrywa si� nieznane, zapewnienie dost�pu do tajemnic stanowi�cych otoczk� tej formy �ycia i mi�o�ci. W rzeczywisto�ci bowiem masochizm nie jest niczym innym Jak tylko pewn� form� �ycia. Form�, kt�rej podo- bnie jak i wielu innym, powinno zosta� przyznane prawo do istnienia. "CZYM JEST MASOCHIZM?" - na to pytanie nie spos�b udzieli� jednoznacznej odpowiedzi. Podobnie jak w wypadku innych form obcowania ludzi ze sob�, r�wnie� ta odmiana �ycia i mi�o�ci nie daje si� podporz�dkowa� jednej, obejmuj�cej wszystkie mo�liwo- �ci definicji. Masochizm jest tym, co czyni� z niego poszczeg�lni lu- dzie. Okre�lenie to mo�e r�wnie dobrze oznacza� ch�� absolutnego poddania si�, jak i potrzeb� s�u�alczo�ci je- dynie w �ci�le ustalonych granicach �ycia seksualnego; mo�e okre�la� rozkosz czerpan� z czysto fizycznego b�lu, jak i pragnienie duchowego upokorzenia. Masochizm to nic wi�cej, jak tylko og�lny termin, kt�rym pos�ugujemy si� z braku lepszego. To pusta rama, kt�r� ka�dy wype�- nia swoimi indywidualnymi odczuciami i �yczeniami. Masochi�ci s� do siebie tak ma�o podobni, jak inni "normal- nie" odczuwaj�cy ludzie. Ka�dy ma swoje upodobania, prio- rytety, czy antypatie. Ka�dy jest jednostk� i jako taka reprezentuje z�o�ony splot mo�liwo�ci, do�wiadcze� i pra- gnie� wyst�puj�cych w tysi�cach r�nych kombinacji. I mimo to Je�eli chcemy si� porozumie�, zmuszeni jeste�my do pozostania przy tym problematycznym okre�leniu. B�d� co b�d� posiada ono pewien wsp�lny i niezale�ny od indy- widualnych do�wiadcze� i odczu� mianownik. W JAKI SPOS�B MASOCHIZM objawia si� w �yciu cz�owieka, jak jest prze�ywany i odczuwany - na to pyta- nie odpowiada ka�da jednostka, ka�de �ycie inaczej i tyl- ko samemu sobie. Aby opisa� ten fenomen w spos�b wyczerpuj�cy, nale�a�oby zainwestowa� ilo�� czasu i do- ze zainteresowania niezb�dn� do zg��bienia setek od- miennych, zgodnie z socjologicznymi kryteriami wyszu- kanych przypadk�w. Podj�cie si� takiego zadania w ramach tej publikacji nie tylko nie jest mo�liwe, ale i nie odpowiada mojej intencji. Nie zamierzam zwraca� si� do os�b profesjonalnie zaj- muj�cych si� tym problemem. Moja ksi��ka skierowana jest przede wszystkim do odbiorcy gotowego zag��bi� si� w tajemniczy �wiat uczu� i �ycie masochist�w. DOK�ADNIEJ: chodzi o kobiety masochistki. Tak, ich istnienie nie podlega najmniejszej w�tpliwo�ci, a ilo�� ich nieustannie ro�nie. Albo precyzyjniej: dzisiaj nie ma ich wcale wi�cej ni� przed �aty, ale coraz wi�cej spo�r�d nich uznaje swoje odczucia za normalne i kieruje si� nimi w �yciu. P�J�CIE ZA G�OSEM takich pragnie� nie jest z pew- no�ci� �atwym przedsi�wzi�ciem. Bowiem ci�gle jeszcze masochizm jest zbyt silnie spycha- ny w sfer� tabu, trafia na zbyt g��bokie uprzedzenia i k��ci si� ze spo�ecznymi normami. Powy�sze stwierdzenie zwielokrotnia swoj� moc, je�eli mowa o masochizmie kobiecym. POST�POWANIE kobiety, kt�ra otwarcie, zw�aszcza w dzisiejszych czasach, przyznaje si� do sk�onno�ci maso- chistycznych i realizuje je w �yciu, zakrawa na skandal. To zjawisko, kt�re poddaje si� izolacji, zaliczaj�c do skrajnie perwersyjnych przypadk�w. Ignoruje si� je, na ile to tylko mo�liwe. Pozwol� sobie na przytoczenie jednego przyk�adu. W cza- sach, kiedy domina, czyli kobieta o sk�onno�ciach sady- stycznych, sta�a si� ju� dawno chlebem powszednim w prasie brukowej, a nawet nale�y do normalnego obra- 12 zu nowoczesnego spo�ecze�stwa, o tyle nie�atwo znale�� tam cokolwiek na temat kobiet masochistek. Nie dzieje si� tak bez powodu. Domina - dumna, ubrana w sk�r� i buty na wysokich obcasach, z kl�cz�cym u jej st�p m�czyzn�, kt�remu udziela lekcji strachu, pasuje idealnie do naszych czas�w. Kobieta - wyzwolona z uci- sku, wyemancypowana, wydaj�ca rozkazy; m�czyzna - przez lata patriarcha i pasza, teraz na ziemi skoml�cy o lito��. Ten obrazek m�g�by by� motywem przewodnim ruchu feministek i jako taki zosta�by zaakceptowany. Wed�ug tych samych zasad akceptuje si� m�czyzn� - masochist�. Wreszcie, po latach, spotyka go to, na co sobie jako przedstawiciel wszystkich bezwzgl�dnych i upajaj�cych si� w�adz� samc�w, zas�u�y�... ZMIANA OBRAZU. M�czyzna jako dominus o twar- dych i bezwzgl�dnych rysach twarzy sadysty. Rami� uz- brojone w pejcz wzniesiony nad bezbronn�, s�ab� kobiet�. Ta, wype�niona strachem przed czekaj�cymi j� m�czarniami, kl�czy u jego st�p... Nie tylko w�r�d oburzonych moralistek z pism kobie- cych, ale te� u przeci�tnej gospodyni domowej wywo�amy tym opisem uczucie zgrozy. Przecie� tacy oni s�, ci m�czy�ni. Degraduj� kobiet� do obiektu, przy pomocy kt�rego zaspokajaj� swoje ��dze, wykorzystuj� j� seksualnie, poni�aj�, dyskryminuj�. Chwa�a walce o wolno�� kobiety. Nigdy wi�cej �adna z nich nie mo�e zosta� zmuszona przez m�czyzn� do przyj�cia tej ha�bi�cej postawy. Odt�d zawsze z podnie- sion� g�ow�, pewna siebie, sama stanowi�ca o sobie, obok niego, nigdy pod jego butem... I WTEM, ca�kiem nieoczekiwanie, jaki� delikatny kobie- cy g�osik, niepewny i zawstydzony, niemal�e strachliwy, oznajmia: 13 - Ale ja tego chc�. Chc�, by m�czyzna zmusi� mnie do uleg�o�ci... Wok� przera�enie. W�a�ciwie nic si� nie sta�o. Ten g�osik mo�na zlekce- wa�y�. To jaka� zab��kana, mo�e pomylona, bo jak to inaczej wyt�umaczy�. Takie rzeczy zdarzaj� si�, ale osta- tecznie nie s� w stanie zagrozi� idei ruchu wyzwolenia kobiet. Jednak�e zaraz s�ycha� drugi g�os, ju� silniejszy od pier- wszego, po czym trzeci, czwarty... Pewne siebie, wyeman- cypowane, wolne od strachu przyznaj� si�: - Bycie ujarzmian� sprawia mi rozkosz! Panika. Przera�enie. Feminizm w niebezpiecze�stwie! Idea zosta�a zdradzona! Kompleks Kopciuszka - od razu s� odpowiednie okre�lenia pod r�k� - grasuje w obozie kobiecych bojowmczek o wolno��. Czy�by kl�ska ? KOBIETY, kt�re w dzisiejszych czasach przyznaj� si� do masochizmu, wszystkie bez wyj�tku okre�laj� same sie- bie jako absolutnie wyzwolone. Niekt�re z nich odnosz� sukcesy zawodowe znaczniejsze od swych partner�w. Wiele bierze aktywny udzia� w �y- ciu politycznym, walczy z przemoc� i uciskiem. A wieczorami, pewne siebie i pokorne, pochylaj� g�ow� przed wol� i r�k� m�czyzny. Czy�by sprzeczno��? ODPOWIEDZI na powy�sze pytanie chc� udzieli� mniej- sz� ksi��k�, przytaczaj�c do�wiadczenia i historie z �y- cia kobiet - masochistek. Chc� umo�liwi� innym wczucie si� w ich ��dze i pra- gnienia, zw�tpienia i obawy. W ich samotno�� w d��e- niu do tolerancji. W ich rozczarowania i zagubienie. W poszukiwanie zrozumienia ze strony otaczaj�cego je �wiata. Chc� pokaza�, ze w rzeczywisto�ci wszystko wygl�da inaczej. FASCYNACJA STRACHEM DZIECI�STWO PEWNEJ MASOCHISTKI PAS Czuj� zimno g�adkiej sk�ry na mojej d�oni Dzi� wieczorem... Twoje spojrzenie w drzwiach, przy po�egnaniu, powie- dzia�o mi wszystko. Dzi� wieczorem poczuj� twoj� si��, nami�tno�� i g�adko�� zimnej sk�ry. Dzi� wieczorem... Strach i fascynacja. Podniecenie i trwoga. Wszystko we mnie burzy si�. Niepok�j. Oczekiwanie Dzi� wieczorem... B�d� twoj� niewolnic� - uleg�� pokorn�, pos�uszn�, wydana twojej woli wype�ni� twe rozkazy. Czekam na b�l. Dzi� wieczorem. W lustrze twarz p�on�ca podnieceniem. Odurzone, pe�ne mi�o�ci i dumne spojrzenie: jestem kobiet� i masochistk�. Chc� poni�enia, pos�uszna tobie, mojemu ukochanemu. Chc� b�lu - i czu�o�ci. Bezwzgl�dno�ci - i tkliwo�ci. Zawsze tego chcia�am, ju� jako dziecko. OBRAZY DAWNO MINIONYCH DNI pojawiaj� si� przed moimi oczami: Dwie ma�e dziewczynki, zapomniawszy o ca�ym �wiecie, bawi� si� w piaskownicy. Ta mniejsza, z ciemnym war- koczem, to ja. Naraz okrzyk przera�enia, panika. To banda os�awio- nych Wilk�w wpada na plac zabaw. Ratuj si� kto mo�e! Je�eli wpadniesz w ich �apy, jeste� zgubiona! Wrzaskiem zag�uszamy brz�k �a�cuch�w, kt�re niedbale wisz� u sk�rzanych pas�w ch�opak�w. Krzycz�c i piszcz�c uciekamy najszybciej, jak tylko po- trafimy. Potem z ulg�, bo ledwo usz�y�my �mierci, toniemy w ra- mionach naszych matek. Jeszcze raz uda�o si� - przemyka mi przez g�ow�. GDY NAGLE TA ZAKAZANA MY�L. Potajemna i cicha: A co by by�o, gdyby si� kiedy� nie uda�o? Gdyby mnie z�apali? Co zrobiliby ze mn�? Ujrza�am siebie le��c� w jaskini bandy. Zwi�zan� i bez- radn�, wydan� na �ask� i nie�ask� ch�opak�w. Ritchie, ich w�dz i najsilniejszy ze wszystkich, s�dzi mnie i wy- daje wyrok. B�l... Martinowi, ch�opcu z s�siedztwa, wypalili sw�j znak - trupi� g��wk�. Czy ze mn� post�piliby podobnie...? M�j Bo�e - ten b�l! Gdybym tak nast�pnym razem ucieka�a wolniej... Ale nie, nie! To tylko urojenia, brednie. Zawsze by�am wystarczaj�co szybka. TO DZIWNE, tak niepokoj�ce i zabronione uczucie ponow- nie pojawi�o si� w pierwszej klasie szko�y podstawowej. Kiedy� wybrali�my si� w tr�jk� na wagary i zostali�my przy�apani w czasie wa��sania si� po z�omowisku. Ode- bra� nas ojciec jednego z ch�opc�w. Z wyrazem w�ciek�o- �ci na twarzy poleci� nam wsi��� do samochodu. Ledwie znale�li�my si� u nich w mieszkaniu z�apa� syna i po- ci�gn�� za ucho do s�siedniego pokoju. Kiedy my z niepokojem oczekiwali�my przybycia na- szych rodzic�w, obok, przy akompaniamencie nieustaj�- cych raz�w, rozleg� si� wrzask b�lu, krzyki i b�agania naszego kolegi. Ogarn�o nas wsp�czucie i strach. Ale opr�cz tego zn�w obudzi�o si� we mnie co� jeszcze. Napi�cie i pobudzenie. By�am pewna, �e i mnie spotka lanie i ca�kowicie si� z tym pogodzi�am. Jednak�e nic takiego nie nast�pi�o. M�j ojciec okaza� si� wyrozumia�y i zebra�o mu si� na radosne wspomnienia o jego m�odzie�czych wybry- kach. Upiek�o mi si�. Ale w jaki� spos�b by�am rozczarowana... PRZYPOMINAJ� mi si� niedzielne poranki sp�dzane w ��ku rodzic�w. Ojciec opowiada� historie o z�ych m�- czyznach zaci�gaj�cych ma�e dziewczynki do lasu. Mia�y one mnie odstraszy� od zadawania si� z obcymi. S�ucha�am zafascynowana. �li panowie mogliby spokoj- nie by� jeszcze gorsi, natomiast szcz�liwe zako�czenia tych przyg�d nie wzbudza�y mego zainteresowania. PEWNEGO RAZU, w czasie spaceru, rzeczywi�cie zgu- bi�am si� w lesie. Kiedy b��dzi�am, �ciemni�o si�. S�ysza- �am tylko g�osy ptak�w i szelest li�ci. Panowa� z�owieszczy nastr�j. Liczy�am si� z tym, �e zostan� po- chwycona przez jednego z tych niedobrych m�czyzn. I faktycznie - odnalaz� mnie pewien m�czyzna. Tyle, �e przycisn�� mnie uszcz�liwiony do piersi, ciesz�c si�, �e nic z�ego mi si� nie przytrafi�o. By� to m�j ojciec. Opisa�am t� przygod� na lekcji niemieckiego. Jednak�e opatrzy�am j� innym zako�czeniem. Co prawda tata cieszy si� z mego odnalezienia, ale sprawia mi lanie, poniewa� oddali�am si� bez pozwolenia od grupy. Incydent ten nieco zirytowa� moich rodzic�w. Natomiast m�j nauczyciel przyzna�, �e r�wnie� wlepi�by mi kije. By�am w nim zakochana do ko�ca roku szkolnego. STRACH I FASCYNACJA. Zawsze, kiedy czytam b�d� s�ysz� o biciu, pojawiaj� si� te uczucia. Pod wp�ywem film�w, ksi��ek, opowiada�... Pobudzona do szpiku ko�ci ogl�da�am w telewizji film pt: "Dwuletnie wakacje**. W czasie wycieczki po morzu do- chodzi do porwania klasy szkolnej. Uczniowie buntuj � si� i pr�buj� ucieczki, jednak�e bez powodzenia. Dw�jka prowodyr�w zostaje przykuta �a�cuchami do masztu na dziobie okr�tu i poddana ch�o�cie. Pozostali musz� przy- gl�da� si� wymierzaniu kary. Ogl�dam t� scen� jak urzeczona i ledwo mog� spokojnie usiedzie� na kanapie w pokoju rodzic�w. Nie chc� prze- oczy� �adnego szczeg�u. Nie wiem, co si� ze mn� dzieje. Czuj� si� tak, jakby to mnie dosi�g�y wszystkie razy. Nie wzbudza to we mnie przera�enia. Jestem zafascynowana i nie mog� wyrwa� si� spod uroku tej sceny. Odtwarzam j� w my�lach. Tylko �e tym razem to ja wisz� na maszcie i to mnie trafiaj� rzemienie dziewi�cio- ramiennego pejcza. Do dzisiaj znam na pami�� nieliczne s�owa, kt�re padaj� w trakcie tej sceny, wiem, ile jest uderze�, pami�tam odg�osy bezlitosnych raz�w, wrzaski b�lu... W CZASIE TAKICH SCEN ojciec przytula� mnie opie- ku�czo i m�wi�: - Popatrz, tak kiedy� cierpia� tatu�. Ale ciebie to nie spotka. Nie dopuszcz� do tego. Nie m�g�bym podnie�� na ciebie r�ki, moja malutka. Nigdy nie mo�e ci si� co� takiego przytrafi�. Obrazy przemocy budzi�y w nim przykre wspomnienia, bowiem jako dziecko musia� si� strasznie nacierpie�. Prawie codziennie by� przek�adany przez krzes�o i bity sk�rzanym pasem przez swego ojca. W zast�pstwie sze- �ciu si�str i za ich przewinienia. Ostatecznie nigdy nie bi�o si� dziewczynek - nawet w czasach faszyzmu. Wobec tego musia�, jako jedyny syn w rodzinie, pokutowa� za rodze�stwo. M�j ojciec cierpia� z powodu ci�gle nad nim ci���cego dzieci�stwa. Cz�sto opowiada� o swoich figlach i zbyt ci�kich karach, zbyt mocnych razach, kt�re go za nie spotyka�y. - Ty jednak masz dobrze - ko�czy� najcz�ciej. - Zawsze powtarza�em sobie, �e moje dziecko nigdy nie zostanie uderzone. CZY� TO NIE IRONIA LOSU? Ta, kt�ra ma szcz�cie by� chronion� przed jakimkolwiek aktem przemocy ze strony rodzic�w, szuka nie�wiadomie tego, czego ci sta- raj� si� jej zaoszcz�dzi�. 7] Jako dziecko nie zdaje sobie z tego sprawy, ale swoje zabawy, bezwiednie i konsekwentnie, podporz�dkowuje temu celowi. KOLEJNY KROK to zabawy w kierownika domu dzie- cka z ka�dym nadaj�cym si� do tego ch�opakiem. Musi by� silny i du�y - reszta nie ma wi�kszego znaczenia. Najistotniejszy jest przebieg zabawy i podzia� r�l. M�j a polega na byciu krn�brnym i impertynenckim dzie- ciakiem, opieraj�cym si� wszelkim zakazom i nakazom. Na koniec zawsze uciekam z rygorystycznego domu, po czym zostaj� schwytana. Ta scena jest najwa�niejsza. Nareszcie nast�pi to, co najciekawsze. Moja nagroda jest bliska. Oczywi�cie nie wiem wszystkiego w tym momencie, ale dbam, aby dosz�o do wymierzenia mi kary. Jako zbieg zostaj� zaprowadzona przed oblicze kierownika i zgodnie z ustalonymi przeze mnie regu�ami, kl�cz�c musz� cze- ka� na wyrok. Teraz kolej na reprymend�, po kt�rej wreszcie nast�puje oznajmienie kary - naturalnie cielesnej. Jakie� spotyka mnie rozczarowanie, je�eli kierownikowi poza aresztem domowym, albo zakazem ogl�dania telewizji nie przycho- dzi nic innego do g�owy. W�wczas staj� si� niecierpliwa. Ju� w wieku siedmiu lat wiem dobrze, �e za ucieczk� karze si� dzieci laniem. W takich przypadkach powy�sza scena jest powtarzana. I to tak d�ugo, a� dojdzie do wyznaczenia stosownej kary. Zostaj� przywi�zana do pala na dziedzi�cu domu dzie- cka i publicznie wymierza mi si� z g�ry ustalon� ilo�� raz�w kijem, kt�re sama musz� g�o�no odlicza�. Metod� t� podpatrzy�am w jednym z film�w. Ta zabawa nie znudzi�a mi si� przez wiele lat. R�wnie� wtedy, gdy ju� w�a�ciwie by�am na ni� za du�a. Niestety, 22 w miar� up�ywu lat, coraz trudniej by�o o ch�tnych i od- powiednich partner�w. PEWNEGO DNIA us�ysza�am o istnieniu dom�w popra- wczych, w kt�rych na porz�dku dziennym jest stosowa- nie radykalnych �rodk�w zaradczych w celu wychowania "niedobrych dzieci". Chodzi�o o tak zwane poprawczaki, a umieszczeniem w jednym z nich gro�ono pewnemu dziecku z s�siedztwa. To by�o to! Tam chcia�am si� znale��! Ale w jaki spos�b? - "Niedobre" dzieci - wyja�ni�a mi mama - to te, kt�re k�ami�, kradn� i bij� si�: To dzieci, kt�re przysparzaj� rodzicom tyle zmartwie�, �e ci w ko�cu staj� si� wobec nich bezradni. Ty jeste� kochanym dzieckiem. Ciebie tam nie zamkn�, nie b�j si�. Wszystko staio si� jasne. Teraz wiedzia�am, co mam robi� i nie zasypia�am gruszek w popiele. Najpierw okrad�am rodzic�w, a potem, na wszelki wypadek, tak�e nauczycielk�. Chodzi�am na wagary, raz nawet podrobi- �am usprawiedliwienie nieobecno�ci charakterem pisma matki. Do tego, o wiele d�u�ej ni� mi na to pozwalano, pozostawa�am na dworze. Wype�nia�o mnie radosne oczekiwanie na to, co niechybnie musia�o nast�pi�. By- �am pewna, �e ju� nic nie mog�o uchroni� mnie przed domem poprawczym. Jednak�e myli�am si�. Moi rodzice, zalewaj�c si� �zami, zadawali sobie pytanie, na czym polega� ich b��d wycho- wawczy. Pocieszali mnie i podnie�li mi kieszonkowe. Ukoronowaniem wszystkiego by�a rozmowa z psycholo- giem. Klapa na ca�ej linii. NIE ZANIECHA�AM DALSZYCH PR�B u�wiadomie- nia moim rodzicom, jak bardzo zale�a�o mi na surowym 23 wychowaniu. Oni jednak, podobnie jak ca�e otoczenie, nie brali mnie powa�nie. I tak oto dowiedzia�am si� dosy� wcze�nie, �e moja potrzeba bycia surowo traktowan� jest na tyle dziwna, i� najlepiej zachowa� j� dla siebie. Nic z domu poprawczego, dyktatorskich rodzic�w, czy niedobrych m�czyzn, kt�rzy mieli mnie porwa�. Nawet banda Wilk�w od czasu, kiedy przez braci jednej z jej ofiar zosta�a zaprowadzona na policj�, przesta�a by� stra- szna. Cz�onkowie jej musieli teraz dba� o dobre sprawo- wanie. Coraz bardziej oczywiste stawa�o si� dla mnie, �e rzeczy- wisto�� nie jest w stanie zaspokoi� moich potrzeb. Pozo- stawa�a ucieczka w bezgraniczny �wiat fantazji oraz namiastki oferowane przez ksi��ki i filmy. PRZYGODY TOMKA SAWYERA autorstwa Marka Twain'a zniewala�y mnie. A przede wszystkim te sceny, kt�re dla wi�kszo�ci czytelnik�w nie s� zbyt podniecaj�- ce. Jednak�e dla mnie... Zaraz na pocz�tku, jeszcze na pierwszej stronie, Tomek zostaje zbity przez swoj� ciotk� za wyjadanie marmolady, a potem, z mi�o�ci do szkolnej kole�anki, przyznaje si� do przewinienia, kt�re w rzeczywisto�ci by�o jej sprawk�. Za to otrzymuje przed ca�� klas� porcj� bat�w trzcink�. Podniecaj�ce! JESZCZE bardziej podoba�y mi si� ksi��ki Karola May'a. Najbardziej oczarowa� mnie Winnetou. Opowie�ci o wo- dzu Apacz�w fascynowa�y mnie z dw�ch powod�w. Po pierwsze kocha�am sam� posta� jako tak� - tego du�ego, silnego, niepokonanego, a jednak�e zawsze �askawego, dobrotliwego, pe�nego zrozumienia, sprawiedliwego i wstawiaj�cego si� o pok�j swego ludu cz�owieka. To by� on - m�czyzna mego �ycia. Nie podlega�o to najmniejszej w�tpliwo�ci. 24 W atlasie kre�li�am czerwon� kredk� drog� ucieczki, kt�ra mnie, w�wczas o�miolatk�, mia�a zaprowadzi� do rezerwat�w Apacz�w. Chcia�am ich nam�wi�, aby zn�w zacz�li wie�� �ycie opisane w ksi��kach Karola May'a. By�am pewna, �e tam znalaz�abym te� mojego m�czy- zn�, kt�rego pojmowa�am jako kogo� na kszta�t ojca, czy te� starszego brata. I oto nadesz�a ta noc. Z pi�tnastoma markami ze skar- bonki, map� i obrazkiem przedstawiaj�cym Winnetou wyruszy�am z mojego dziecinnego pokoju w wielki �wiat, kt�rym rzekomo rz�dz� si�a i twarde prawa. Rodzicom pozostawi�am wiadomo��, �e mam w �yciu zadanie wa�- niejsze ni� codzienne chodzenie do szko�y. Niestety, ju� na drugim skrzy�owaniu moja ucieczka dobieg�a ko�ca, bowiem klekotanie pozostawionego prze- ze mnie otwartego okna obudzi�o matk�. Obiecano mi podr� do Ameryki P�nocnej. Po maturze... OPOWIE�CI O WINNETOU emocjonowa�y mnie z jesz- cze jednego wzgl�du. Ci�gle powtarza�y si� epizody, kie- dy to zwa�nione szczepy wykopywa�y top�r wojenny, wyrusza�y na �cie�k� wojenn� i ze zmiennym szcz�ciem bra�y wrog�w do niewoli. Najbardziej interesuj�cy by� pal m�cze�ski. "Prze�yje swoj� �mier� dwadzie�cia razy" - to zdanie przeszywa�o mnie do szpiku ko�ci. Nie brakowa�o te� zmy�lonych, ale dok�adnych opis�w strasznych m�czarni powoduj�- cych powoln� �mier�. Ch�ostanych do krwi m�czenni- k�w rzucano s�pom na po�arcie albo smarowano s�odk� mazi�, aby zwabi� insekty, lub przykutych nago do pala pozostawiano w podnosz�cej si� wodzie. �ama- no ich ko�em, kr�powano, ci�gni�to po ziemi przywi�- zanych do konia a� wyzion�li ducha. Pod palami m�cze�skimi rozpalano ogie�, aby zmusi� ich do m�- wienia... 25 W opowiadaniach tych wyst�powa�a niezliczona r�no- rodno�� meczami. Nie chcia�am bynajmniej znale�� si� na miejscu kt�rego� z m�czennik�w, bowiem, prawd� m�wi�c, by�am bardzo wra�liwa na b�l. Co mi nie dawa�o spokoju, to beznadziejno�� sytuacji, w kt�rych znajdowa- �y si� ofiary i straszne oczekiwanie na to, co mia�o nast�- pi�. Rozkosz, kt�r� odczuwa�am wyobra�aj�c sobie b�l i m�czarnie, nakazywa�a mi recytowa� z pami�ci wszy- stkie stosowne ust�py tekstu - oczywi�cie potajemnie. DRUGA STRONA MOJEJ EGZYSTENCJI, ta oficjalna, to radosna dziewczynka, kt�ra cierpliwie szy�a ubranka dla lalek, dumnie odb�bnia�a na fortepianie pierwsze etiudy Mozarta i uwa�ana by�a za nad wyraz piln� uczennic�. To moje wcielenie ci��y�o ku beztroskim, jasnym, bezpie- cznym i mi�ym uciechom �ycia. Moje lalki cieszy�y si� wolnym, pe�nym mi�o�ci wychowaniem. Moje wypraco- wania, wyj�wszy wspomniany wyj�tek, by�y utrzymane w radosnym, wolnym od trosk nastroju. Podobnie moje pierwsze kompozycje na fortepian, jak i niewinne dziew- cz�ce zabawy z niefrasobliwymi dzie�mi z s�siedztwa. Moi rodzice mogli by� ze mnie dumni: by�am dobrze wychowan� dziewczynk�, kt�ra �yczy�a sobie kochanego m�a, wielu dzieci i chcia�a by� taka sama, jak jej mamu- sia. Ta ostatnia promienia�a " nie spos�b by�o nie kocha� takiego dziecka. Zawsze gotowego do pomocy. I tak ra- dosnego! Ale to by�a tylko maska. Tak zaczyna si� "dramat uzdolnionego dziecka": Powie- dzcie mi, jak� si� wam podobam, a tak� b�d�. Nie - tak� b�d� gra�a! B�d� co b�d� zapewnia�a mi ta udawana egzystencja przestrze� niezb�dn� do tego, co coraz moc- niej dochodzi�o we mnie do g�osu: ��dza ciemno�ci, strach, b�l - dotarcie do granic. W JASNYM LETNIM UBRANKU, machaj�c grzecznie do mamy w oknie, bieg�am niby to do piaskownicy. Jed- nak�e w rzeczywisto�ci, kilka ulic dalej, kry�am si� w g�stych krzakach. �ci�ga�am ubranko, ubiera�am str�j sportowy i na boisko. Tam byli sami ch�opcy. Dla dziewcz�t wst�p wzbroniony. Wiedzia�am o tym i w�a�nie dlatego ci�gn�o mnie do tego miejsca. Zna�am r�wnie� odpowied� na moje pytanie, czy mog� z nimi zagra�: wybuch �miechu, kpiny, gwizdy: - Ty?? Baba?? Tu nie przedszkole! Nie masz dosy� si�y! To by�o to. To s�owo - "si�a". Rzuca�am si� na najsilniejszego. - Ja nie mam dosy� si�y?! Rozdziela�am jak w�ciek�a niekontrolowane razy, kopa- �am. Zna�am r�wnie� zako�czenie tej "walki", toczonej po to, aby zosta� pokonan�. Potem uspokaja�am si�. Wybawiona, w jaki� spos�b wolna. W krzakach wk�ada�am ponownie letni� sukienk�, przy- g�adza�am w�osy - "grzeczne dziewczynki nigdy si� nie brudz�". Wieczorami w ��ku, dumna i szcz�liwa, ogl�- da�am ramiona i nogi pokryte siniakami wyniesionymi z moich potyczek. Znaki... W CZASIE �WI�T BO�EGO NARODZENIA telewizja pokazuje filmy, kt�rych akcja rozgrywa si� w staro�yt- nym Rzymie. Wolno mi je ogl�da�. Po raz pierwszy w �y- ciu s�ysz� o gladiatorach i niewolnicach. Wydaje mi si�, �e odnalaz�am moje przeznaczenie: zostan� niewolnic�. Brakuje jeszcze tylko silnego rzymskiego wodza. Ojciec u�miecha si�: - Dziecko, to wszystko ju� nie istnieje. Dzi�ki Bogu mi- n�y ju� te czasy. Niewolnictwo to co� bardzo z�ego. Nikomu nie wolno uczyni� niewolnikiem drugiego cz�o- wieka, decydowa� o jego losie, zadawa� mu b�l. A ja wiem tylko, �e podoba mi si� �ycie, kt�re wiod�y niewolnice w rzymskich �wi�tyniach. Niestety, urodzi- �am si� o wiele, wiele za p�no. Wko�cu zaczynam traktowa� filmy iksi��kijedynie jako wzorce dla moich w�asnych fantazji. A te maj� t� prze- wag�, ze zawsze s� aktualne, w ka�dej chwili mo�na je przywo�a� i dok�adnie odpowiadaj� moim najskrytszym �yczeniom. PRZYK�ADNE �YCIE grzecznej dziewczynki toczy�o si� r�wnolegle dalej. Ku rado�ci rodzic�w po czwartej klasie przesz�am do renomowanego prywatnego katolickiego gimnazjum dla dziewcz�t. R�wnie� ja mia�am powody do rado�ci. By�o tam kilka zakonnic, relikt�w z innej epoki. Ci�gle grzeba�y si� we wspomnieniach, przywo�ywa�y do �ycia histori� sta- rych mur�w, zachwyca�y si� "dobrymi starymi czasa- mi", kiedy to z podobnymi nam uczennicami post�powa�o si� zupe�nie inaczej. Ju� samo ich istnie- nie i spos�b noszenia si� idealnie podkre�la�y ascety- czno�� otaczaj�cych mnie �cian. By�am oczarowana. M�j zachwyt pot�gowa� jeszcze fakt, �e codziennie przypominano nam histori� M�ki Pa�skiej. W ko�cu by�y�my wychowankami katolickiego gimnazjum, a do tego grzesznicami, kt�rym nie wolno by�o pozwoli� na zapomnienie o ofierze, jak� poni�s� za nas Jezus Chry- stus: - Biczowali go do krwi, na g�ow� wcisn�li mu cierniow� koron�... Skazano go na �mier� przez ukrzy�owanie. Sam, na w�asnych plecach, poganiany razami rzymskich bicz�w, musia� nie�� krzy� na miejsce ka�ni... W�wczas przywi�zali go do niego i przybili d�onie i stopy gwo�dziami... Siostra Ludmi�a by�a pod wra�eniem wp�ywu, jaki wy- wiera�a na mnie historia m�ki Chrystusa. Nie mog�am si� jej nas�ucha� i dopytywa�am si� o szczeg�y. Ci�gle domaga�am si� te� opowie�ci o prze�ladowaniu chrze�ci- jan i o grzesznicach, na przyk�ad o niewiernych kobie- tach, kt�re zosta�y ukamienowane. Podoba� mi si� r�wnie� poranny rytua� przed rozpocz�- ciem lekcji w szkole: �piewy, modlitwa, spowied�, godzin- na msza. Dopiero po takim oczyszczeniu i przygotowaniu przyst�powa�y�my do doczesnych zaj��. Dzieci ze szk� �wieckich na�miewa�y si� z nas z tego powodu. R�wnie� strach, kt�ry wzbudza� w nas dyrektor, by� przyczyn� kpin ze strony r�wie�nik�w. Rzadko kt�ra� z nas mia�a mo�liwo�� zobaczenia go. Najwy�ej w�wczas, je�eli czyny, kt�rych si� dopu�ci�a, wskazywa�y na to, �e jedynie surowe s�owo Najwy�szego mo�e sprowadzi� j� na w�a�ciw� drog�. Min�o kilka lat nim sama mia�am okazj� spotkania si� z nim oko w oko. Mimo to wsz�dzie odczuwa�o si� jego w�adz�. By�, �e tak powiem, wszech- obecny dzi�ki swojej nieobecno�ci. Atmosfera tej szko�y zaczyna�a odciska� na mnie swoje pi�tno. Zafascynowa- na s�ucha�am o pokorze, ascezie, konieczno�ci podpo- rz�dkowania si� woli Bo�ej. R�wnie� kl�czenie po otrzymaniu eucharystii wp�ywa�o na mnie inspiruj�co. Mrok kaplicy, powietrze pachn�ce kadzid�em, pie�ni b�a- galne, przyt�aczaj�ca cisza. Dowiedzia�am si� o ludziach, kt�rzy poszcz�, biczuj� si�, rezygnuj� z wszelkich przy- jemno�ci. A wszystko to dla NIEGO, Boga. Us�ysza�am te� o klasztorach. PO RAZ KOLEJNY by�am przekonana, �e wreszcie od- nalaz�am swoje przeznaczenie. Chcia�am p�j�� do kla- sztoru. I to do najsurowszego, tak, aby zrezygnowa� ze wszystkiego i wszystko JEMU ofiarowa�. Kiedy podzie- li�am si� z siostr� Ludmi�� moimi planami, ta otar�a ukradkiem �z� wzruszenia ze swoich starych, zm�czo- nych oczu i powiedzia�a: - Kochane dziecko, dzisiejsze �ycie zakonne wygl�da nieco inaczej. Ch�tnie poka�� ci nasz klasztor. Pewnego popo�udnia, trzymana za r�k� przez poirytowa- n� matk�, zosta�am oprowadzona przez siostr� Ludmi�� po klasztorze. N�dzne cele ust�pi�y miejsca mi�ym i wca- le nie tak skromnie urz�dzonym pokojom. Nie po�ci�o si� prawie wcale, czego wyra�nym dowodem by�y zaokr�glo- ne kszta�ty si�str. A ponadto okaza�o si�, �e dzie� wsp�- czesnej zakonnicy niewiele r�ni si� od dnia innej pracuj�cej kobiety. Wszystkie chodzi�y do pracy i chocia� oddawa�y cz�� swojego wynagrodzenia prze�o�onej, to na tym, je�eli nie liczy� obowi�zku noszenia �ci�le okre- �lonego stroju, ko�czy�y si� wszelkie obostrzenia. Rezyg- nacja z mi�o�ci cielesnej wydawa�a mi si� w�wczas spraw� drugorz�dn�. Koniec z biczowaniem, ascez�, ca�kowitym po�wi�ce- niem si�. By�am rozczarowana, a mojej matce spad� kamie� z ser- ca. Dobrotliwe spojrzenie siostry Ludmi�y wyra�a�o zro- zumienie. �YCIE toczy�o si� dalej, a ja nie ustawa�am w poszuki- waniu. W poszukiwaniu czego�, czego nie potrafi�am nazwa�. Nie wiedzia�am nawet tego, �e nieustannie szuka�am. Jednak�e co� we mnie nie dawa�o mi spokoju. Jaka� g��boka, bolesna t�sknota gna�a mnie dalej. Szuka�am si�y, bezwzgl�dno�ci, granic - a jednocze�nie i mi�o�ci. Kiedy�, po d�ugiej i bezowocnej odysei przez rzeczywi- sto��, zacz�am wymy�la� r�ne historie. W�a�ciwie by�o to co� wi�cej ni� tylko historie. By� to pewien zamkni�ty �wiat. �wiat, kt�ry nale�a� tylko do mnie, do kt�rego tylko ja mia�am dost�p, kt�ry sama tworzy�am. W tym �wiecie, kt�rego detale widz� jeszcze dzisiaj z �w- czesn� dok�adno�ci�, do�wiadczy�am wszystkiego, czego bezskutecznie szuka�am w �wiecie rzeczywistym: napi�- cia, strachu, b�lu, mi�o�ci, obawy, nadziei, wybawienia. MOJA PIERWSZA HISTORIA dotyczy�a pewnej rodziny farmerskiej z czw�rk� dzieci. Wszyscy musieli ci�ko pracowa�, aby prze�y�. Ja sama by�am najm�odszym spo�r�d czworga braci (ch�opakiem!) i dlatego zwalniano mnie od najci�szych prac. Za to starsze rodze�stwo sw� z�o�� i agresj� automatycznie wy�adowywa�o na mnie. Na najmniejszym, najs�abszym, bezsilnym. Pozostawiali mnie samego w lesie, trzymali w zamkni�ciu, bili i kazali robi� rzeczy, kt�re nieuchronnie �ci�ga�y na mnie kar� ze strony ojca. A przed tym cz�owiekiem, kt�rego �ycie pozbawi�o wszelkiej czu�o�ci, odczuwa�am niesamowity l�k. Jednocze�nie jednak szanowa�am go i bezgranicznie kocha�am - za jego sprawiedliwo��. Nigdy nie bi� nas bez powodu, wszystko co czyni� mia�o sens. I chocia� zrozu- mienie tego nieraz bywa�o bolesne, dzia�o si� to przecie� dla mojego dobra. Cierpia�am i ba�am si�, ale mimo to by�am niesko�czenie szcz�liwa w tym �wiecie. Nie by�o przewinienia, kt�rego bym nie pope�ni�a. Nie usz�am �adnej niegodziwo�ci wy- my�lonej przez moich braci. Nie omin�a mnie ani jedna kara... Ukoronowaniem by� zawsze rytua� jej wymierza- nia - chwile najwi�kszej meczami, ale r�wnie� spe�nienie i wybawienie. Wszelkie przygody i wyst�pki s�u�y�y je- dynie skonstruowaniu wiarygodnego t�a dla zawsze tej samej sceny fina�owej. Napi�cie zaczyna�o narasta� od chwili, gdy stawa�o si� jasne, �e jaki� wybryk zosta� odkryty i �e ojciec dowie- dzia� si� o nim. Przed�u�a�am okres strachu i l�ku do granic mo�liwo�ci. Rozkoszowa�am si� nim. Ju� nic nie mog�o odwr�ci� biegu wypadk�w. Upaja�a mnie �wiado- mo�� bycia wydanym na �ask� i nie�ask� woli ojca. I wte- dy ta nieunikniona chwila. Stoj� przed nim. W gardle czuj� bij�ce serce. Trz�s� si� r�wnie� na jawie, le��c bezpiecznie w moim ��ku. Przyznanie si� do winy, skru- cha. Og�oszenie kary. Napi�cie osi�ga szczyt. Potem kara. Zawsze cielesna. Cho� bezwzgl�dnie i kon- sekwentnie przeprowadzana, jednak sprawiedliwa. M�j p�acz, lament, krzyk. �zy moczy�y moj� poduszk�, poci�am si�, szlocha�am, rozkleja�am si� ca�kowicie. Po wymierzeniu kary ojciec posy�a� mnie do mojego pokoju. Tam musia�am przez jaki� czas pozosta� sama, aby zastanowi� si� nad swoim post�powaniem. R�wnie� ta sytuacj a by�a pe�na napi�cia - czekanie na to, �e przyjdzie, aby wybawi� mnie z samo- tno�ci. Kroki. Napi�cie ponownie si�ga szczytu. W ciemno�ciach dziecinnego pokoju wstrzymuj� oddech i dr�� na ca�ym ciele. W ko�cu zjawia si�... Bierze mnie na r�ce, g�aszcze, pociesza. Wybaczy� mi wszystko. Kocha mnie. By� to zawsze najpi�kniejszy moment, w kt�rym wszy- stkie uczucia, do kt�rych by�am zdolna, zlewa�y si� w harmonijn� ca�o��. Wype�nia�o mnie ciep�o, spok�j; by�am otwarta na wszystko. Wybawienie, szcz�cie. POWOLI WRACA�AM do realnego �wiata. Zastanawia- �am si� nad moim zawsze pe�nym wyrozumia�o�ci ojcem, kt�ry nie by�by w stanie podnie�� na mnie r�ki, a kt�ry tak cz�sto odpycha� mnie od siebie. Kt�ry bywa� niespra- wiedliwy i ulega� nastrojom. W stosunku do kt�rego nig- dy nie mia�am pewno�ci, czy mnie naprawd� kocha. Obserwowa�am matk�, dla kt�rej liczy�y si� jedynie war- to�ci zewn�trzne, to, �e by�am najlepsz� uczennic� w kla- sie gimnazjum ciesz�cego si� presti�em w�r�d elit spo�e- cznych. Jak�e by�a dumna ze swej grzecznej dziewczyn- ki: s�o�ce, fortepian, wyniki, pos�usze�stwo, ksi��ki dla dziewcz�t... Coraz cz�ciej zanurza�am si� w moim �wiecie. Prosto ze szko�y sz�am do domu i odrabia�am lekcje, aby jak naj- szybciej m�c znale�� si� w ��ku. Zamyka�am oczy i zapuszcza�am si� w m�j �wiat. Mama by�a zachwycona: - Jakie grzeczne dziecko! Kiedy o sz�stej przychodz� z pracy, ju� le�y w ��ku. Dla niej liczy si� tylko szko�a i dla szko�y jest gotowa do wszelkich ofiar. Ofiara... PRZEZ JAKI� CZAS �y�am inn� histori�. Miesi�cami by�am wydana na �ask� i nie�ask� pewnej op�tanej przez diab�a kobiety, kt�ra sprawia�a wra�enie czu�ej i troskli- wej. W rzeczywisto�ci rzuci�a na mnie urok, tak aby moje post�powanie pozostawa�o w ci�g�ej niezgodzie z wszel- kimi mo�liwymi nakazami. W�wczas okazywa�a rozcza- rowanie, wpada�a w z�o��, a nawet w�ciek�o�� i kara�a mnie z odpowiedni� surowo�ci�. Zawsze z nieprzenik- nionym u�mieszkiem na ustach. Skuta �a�cuchami, poddawana egzorcyzmom, cierpia- �am w ciemnych korytarzach i piwnicach. Kobieta ta by- �a moj� zgub� i wybawieniem. Nie by�o �adnej ucieczki przed jej magiczn� moc�, jej diabelskimi sztuczkami, przy pomocy kt�rych wpaja�a we mnie z�o. Z nat�eniem r�wnym niebezpiecze�stwu, na kt�re by�am wystawio- na, szuka�am jej pocieszenia i przebaczenia. Absolutne uzale�nienie, idealne oddanie si�. MIA�AM DZIEWI�� LAT. Mama nie chcia�a, abym czyta�a bajki, poniewa� by�am za ma�a, a ponadto zbyt wra�liwa na te okropno�ci... Sekretny �wiat fantazji wywar� wp�yw na moje dzieci�- stwo . Do dzisiaj �adne realne doznanie nie mo�e r�wna� si� z prze�yciami, kt�re w�wczas sama wymy�la�am. �adne uczucie nie osi�gn�o chocia� zbli�onej intensyw- no�ci do tych, kt�re powodowa�y mn� w marzeniach. Rzeczywisto�� by�a md�a, bezbarwna i nieciekawa. Jednak�e mimo prze�ywanych w moim �wiecie chwil pe�nych strachu i rado�ci, stale narasta� we mnie niepo- k�j . Chcia�am dozna� realnego strachu, poczu� prawdzi- wy b�l, skry� si� w ramionach z krwi i ko�ci obejmuj�cych mnie pocieszaj�co. PO RAZ OSTATNI SPR�BOWA�AM znale�� u mojego ojca to, czego szuka�am. Fa�szowa�am �wiadectwa, chodzi�am na wagary, ponow- nie ukrad�am pieni�dze - tym razem jakiemu� bardzo wa�nemu klientowi ojca. Teraz, my�la�am, teraz musi si� przecie� co� zdarzy�! A wszystko, podkre�lam to raz jeszcze, odbywa�o si� ca�- kowicie nie�wiadomie. W�wczas nie wiedzia�am o tym, �e chcia�am do�wiadczy� b�lu, rozkoszowa� si� uczuciem bycia wydan� na czyj�� �ask�. Wtedy twierdzenia takie odrzuci�abym z oburzeniem, w og�le nie rozumiej�c, o co chodzi. Wreszcie nadszed� dzie�, w kt�rym konstrukcja wznie- siona z moich k�amstw za�ama�a si�. Za�amali si� tak�e moi rodzice. Rozczarowani wygl�dali niczym zbite psy - jednak�e nikt mnie nie zbi�. Matka rozp�aka�a si�, a oj- ciec wzdycha�: - Co mamy teraz z tob� pocz��? Mog�am da� mu niejedn� rad�, ale nie uczyni�am tego. Powinien sam wiedzie�, �e musi by� silny, sprawie- dliwy i konsekwentny. Jak ojciec z mojego tajemnego �wiata. Sama p�aka�am r�wnie�, poniewa� bola�o mnie, �e nie by�o go tutaj, �e nie istnia� naprawd�. Moi rodzice wzi�li moje �zy za oznak� skruchy i raz jeszcze wszystko wybaczyli. PROMYKIEM NADZIEI by�a czekaj�ca mnie rozmowa z dyrektorem szko�y. Ostatecznie dopu�ci�am si� fa�szer- stwa �wiadectw. Wychowawca pochwyci� mnie i bezlito�- nie poprowadzi�, po raz pierwszy, stromymi schodami w g�r� wie�y, do pokoju, w kt�rym mie�ci� si� gabinet dyrektora. By�am przygotowana na najgorsze i strasznie zdenerwowana. Ci�kie drewniane drzwi otworzy�y si�. - Przyprowadzi�em j� - powiedzia� wychowawca, we- pchn�� mnie do �rodka i odszed�. Ma�y, skar�owacia�y m�czyzna za olbrzymim biurkiem przysun�� do mnie swoje krzes�o i popatrzy� spuchni�ty- mi, czerwonymi oczkami. Niepewnymi d�o�mi pochwyci� sfa�szowane �wiadectwa i sepleni�c pocz�� szybko m�wi� o paragrafach i presti�u swojego gimnazjum. Sko�czy�o si� na naganie i zagro�eniu wyrzuceniem ze szko�y w ra- zie kolejnego wykroczenia. To by�o wszystko. A ja ba�am si� tego cz�owieka! Jakie� rozczarowanie. OD RZECZYWISTO�CI nie mo�na by�o wiele oczekiwa�. R�wnie� moje historyjki przestawa�y mi wystarcza�. Ostatecznie przysz�am sama sobie z pomoc�. Oczywi�cie ci�gle jeszcze nie�wiadomie - mia�am przecie� dopiero jedena�cie lat. By�y to czasy sekt. Na ka�dym rogu �piewali uczniowie Hare Kriszny, a wyznawcy "Dzieci Boga" czekali przy bramach szkolnych, aby pokaza� nam drog� ku lepszemu �yciu. Nie, nie wst�pitam do �adiiej z nich. Motywy ich dzia�a- nia by�y dla mnie zbyt oczywiste, a poza tym nie mia�am pieni�dzy i ju� z tego powodu nie wzbudza�am ich zain- teresowania. Ale idea jako taka podoba�a mi si�. I tak oto za�o�y�am swoj� w�asn� sekt�. Tylko dla mnie. By�am jedynym i najwa�niejszym adeptem .Sekty Czar- nego Ksi�yca". Czarny Ksi�yc, przyw�dca i b�g, by� straszliwie suro- wym, zawsze ubranym w czer� cz�owiekiem. Nigdy nie widzia�am jego twarzy. Nie zna� wsp�czucia ani lito- �ci. By� bezwzgl�dny i wymaga� absolutnego pos�usze�- stwa. Kupi�am gruby, czarny zeszyt. W tej "Ksi�dze Czarnego Ksi�yca" starannie spisa�am ponad sto praw, kt�rych. musia�am �ci�le przestrzega�. Dotyczy�y one ubioru, po- si�k�w, �wicze� w pos�usze�stwie, wype�niania polece� i wielu, wielu innych spraw. W przypadku wykroczenia nast�powa�y ci�kie kary, kt�rych list� r�wnie� zamie- �ci�am w Ksi�dze. Przy fortepianie skomponowa�am "Pie�� Czarnego Ksi�- �yca". Od dawna darzy�am skrytym upodobaniem Bacha, Chopina i Debussy'ego. Jednocze�nie rodzicom grywa- �am g��wnie Mozarta! Haydna. Mroczne, ci�kie, misty- czne d�wi�ki. Marsze �a�obne. Opuszczone katedry, kt�rych dzwony odzywa�y si� nagle we mgle o p�nocy. Po muzycznym wst�pie musia�am ukl�kn��. Przygotowa�am sobie ma�y o�tarz z obrazkami, �wiec� i lustrem. To przed nim osuwa�am si� na ziemi�. Wtedy nadchodzi�a godzina wyznania grzech�w. Kl�cz�c na twardym kawa�ku drewna, znalezionym na strychu, przyznawa�am si� do swoich wyst�pk�w i prosi- �am o lito��. Czarny Ksi�yc nie okazywa� jej nigdy. Nast�powa�o og�oszenie kary. Przyjmowa�am j� z wdzi�- czno�ci� i prosi�am o przebaczenie. Mia�am te� ma�y pejcz b�d�cy cz�ci� karnawa�owego kostiumu pogromcy zwierz�t. Wzmocni�am go jeszcze sk�rzanymi sznurowad�ami. Innymi przyrz�dami s�u��- cymi wymierzaniu kary by�y pasek i kije. Musia�am si� rozebra� i prze�o�y� przez taboret. Lustro ustawia�am w taki spos�b, �e widzia�am tylko bij�c� d�o�. Ze stoickim spokojem wymierza�am kar�, kt�ra zawsze by�a ci�ka. Pi��dziesi�t raz�w pejczem i dwadzie�cia kij�w. Nast�- pnie kl�cz�c musia�am za ni� dzi�kowa� i odm�wi� pi�- ciostronicow� modlitw� w�asnego pi�ra. Na koniec k�ad�am si� do ��ka. Naga. Mi�dzy nogami naciera�am si� piek�c� ma�ci� i musia�am wytrzyma� tak kilka godzin, w niewygodnej pozycji. Czasami sta�am w k�cie z uniesionymi ramionami, doprowadzaj�c si� nie- mal�e do stanu omdlenia. Matka cieszy�a si� ze swojej pilnej dziewczynki, kt�ra ju� dawno odrobi�a lekcje, kiedy ona wieczorem wraca�a z pra- cy. Ojciec by� dumny z moich dobrych ocen. Nie wiedzia� o tym, �e zobowi�zywa�a mnie do nichjedna z regu� sekty... PIERWSZEGO DNIA po wakacjach letnich pojawi�a si� w klasie nowa uczennica. Do tego zaj�a miejsce w �awce obok mnie. Na pocz�tku nie zwraca�am na ni� uwagi, a i ona nie odzywa�a si� w og�le. Wkr�tce wszyscy spostrzegli to - nawet nauczyciel. W ko�cu spyta� j�, dlaczego jest tak zamkni�ta w sobie i czy nie zechcia�aby o sobie opowie- dzie�. J�kaj�c si� zacz�a m�wi� o swoim �yciu. O suro- wych rodzicach, o katuszach i razach, kt�re j� spotka�y i o ci�kiej pracy, kt�r� musia�a codziennie do p�nej nocy wykonywa�. Wszyscy milczeli zmieszani. Prze�kn�am �lin�. Nauczy- ciel osobliwie poruszony kr�ci� g�ow�. O czym nikt, poza nim oczywi�cie nie wiedzia�, i z czego mi si� potem zwierzy�a, nie mia�a �adnych rodzic�w. Mieszka�a w internacie, kt�ry s�yn�� z liberalnych metod wychowawczych... Zosta�a moj� najlepsz� przyjaci�k�. Godzinami w��czyly�my si�, trzymaj�c si� za r�ce. Na szkolnym dziedzi�cu wymy�la�y�my historie o ode- pchni�tych dzieciach i biednych sierotach, a nawet pisa- �y�my i opatrywa�y�my w ilustracje nasz� w�asn� ma�� gazet� pt.: "Straszne prze�ycia wychowanka domu dzie- cka". Zawiera�a ona sprawozdanie o najnowszych i naj- straszniejszych karach oraz opowiadania z dreszczykiem o bezlitosnych wychowawczyniach. Wymy�la�y�my dla nas choroby, kt�re mo�na by�o ule- czy� jedynie najbole�niej szymi metodami, j ak np.: olbrzy- mimi zastrzykami, trwaj�cym godzinami mierzeniem temperatury i bole�nie piek�cymi ma�cmi. Domowa ap- teczka moich rodzic�w opr�nia�a si� w podejrzanie szyb- kim tempie. By�am szcz�liwa. Wreszcie mia�am sprzymierze�ca. Sio- str�. Nareszcie nie by�am ju� wi�cej sama. NIE POTRZEBOWA�AM ju� �wiata sn�w ani ucieczki w fantazje. Z moj� przyjaci�k� mog�am prze�y� wszy- stko to, co poprzednio odnajdywa�am jedynie w moich historiach. Jednak�e chcia�am mie� jedno i drugie. Rzeczywisto�� i �wiat marze�. Albo inaczej - chcia�am po��czy� te �wia- ty w jeden. Zebra�am si� na odwag� i po raz pierwszy opowiedzia�am innemu cz�owiekowi o moich historiach i o mojej sekcie. Chcia�am j�, kt�ra by�a tak do mnie podobna i tak dobrze mnie rozumia�a, wprowadzi� do mojego �wiata i sekty. S�ucha�a. Ogl�da�a z ciekawo�ci� Czarn� Ksi�g�, czyta�a zawarte w niej prawa i kary. Podziwia�a pejcz w�asnej produkcji. I nagle wybuchn�a �miechem. �mia�a si� ze mnie. Ona. Chichota�a z tego, co by�o dla mnie najwa�niejsze: z mojego �wiata, z wymarzonego ojca, z sekty - z moich 38 uczu�. "Bzdur�" nazwala to, co stanowi�o tre�� mojego �ycia. A ja by�am tak pewna, �e wszystko to spodoba si� jej, jak mnie samej! "Sekciarstwo" uzna�a za g�upie. Zabawy w doktora by�y czym� innym, ale nawet do nich straci�a ochot�. Odesz�a �miej�c si�. P�AKA�AM przez ca�y weekend. Po niej. Po sobie. Po utraconym �nie, obr�conym w niwecz �wiecie, zdetro- nizowanym bogu. Potem uspokoi�am si�. I poj�am, �e to co robi�am, czego chcia�am i co mnie uszcz�liwia�o, nie by�o poprawne, nie by�o normalne. By�am inna ni� wszyscy. By�am sama. Melchior: ... O czym �ni�a�, Wendio, le��c ul trawie przy Z�otym Potoku? Wendla: - - G�upstwa - Figle - Melchior: Z otwartymi oczami?! Wendla: �ni�o mi si�, �e by�am biednym, �ebrz�cym dzieckiem. Ju� wcze�nie o pi�tej wys�ano mnie na ulic�. Musia�am �ebra� przez ca�y dzie�. Pogoda czy burza. W�r�d grubia�skich ludzi o sercach z kamienia. I kie- dy wr�ci�am wieczorem do domu, trz�s�c si� z g�odu i zimna, i nie miotam tylu pieni�dzy ile oczekiwa� oj- ciec, zosta�am zbita-zbita... Ja nigdy w �yciu, Melchio- rze, nie by�am bita. Ani razu. Nie jestem sobie w stanie wyobrazi� jak to jest by� bitym. Ju� bi�am siebie sam�, aby dowiedzie� si�, jak si� cz�owiek wtedy czuje. To musi by� co� strasznego. Melchior: Nie wierz�, aby kiedykolwiek dzi�ki temu jakie� dziecko sta�o si� lepszym. Wendla: Przez co? Melchior: Przez bicie go. Wendla: T� r�zg� na przyk�ad! - Aj, ale� ona jest twarda i smuk�a. Melchior: Tnie sk�r� do krwi! 39 Wendla: Nie zechcia�by� raz zbi� mnie ni�? Melchior: Kogo? Wendla: Mnie. Melchior: Co te� przychodzi ci dogtowy, Wendio! Wendla: A c� w tym z�ego? Melchior: Zamilcz? - Nie b�d� bi� ciebie. Wendla: Przecie� zezwalam ci na to! Melchior: Nigdy, dziewczyno! Wendla: Aje�eli ci� o t