3883
Szczegóły |
Tytuł |
3883 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3883 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3883 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3883 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Sina-Aline GeiBler
CZEKAJ�C NA MI�O��
RZECZ O MASOCHIZMIE KOBIET
Prze�o�y� Jaros�aw Zi�kowski
SAPIENS
GDA�SK 1995
Tytu� orygina�u:
Lust an der Unterwerfung
Copyright O 1990 by Yerlagsunion Pabel-Moewig KG, Rastatt
O Copyright for Polish edition by SAPIENS, Gda�sk
DRUK: ,ARTEX", tel. (058) 32-20-67
Redaktor
Beata Demska
Special thanks to Hans-WUhelm Schwichow
ISBN 83-86585-00-5
SAPIENS, 81-701 Sopot l, skr. poczt. 107
Spis tre�ci
Prolog
Masochizm - zakazana rozkosz
Wprowadzenie
Fascynacja strachem
Dzieci�stwo pewnej masochistki
Walczy�, aby zosta� zwyci�on�
M�odo�� pewnej masochistki
Pragnienie cierpienia
Narodziny �wiadomo�ci masochistycznej
Ma��e�ski rytua� karny
Marga
Aniol wbrew w�asnej woli
Sabina
Ujarzmiona w�adczyni
C�ra
tycie w dw�ch �wiatach
Uirike
"Przecie� tego potrzebujesz niewolnico!"
Niedola masochistki
We� jedn� masochistk�...
Niedoskona�o�� teorii psychologicznych
Wolno�� w uleg�o�ci
"Historia O"
Okr�ne drogi
O trudno�ciach bycia masochistka
Los kobiety
Fryderyk Nietzsche a ruch feministek
Cichy triumf masochizmu
Teoria Simone de Beawoir
S�odycz oddania si?
Lin
Odwaga i pokora
O rozkoszy bycia masochistka
Masochizm jako szansa
Ruch feministek a iycie uczuciowe kobiety
143
153
161
165
185
203
Prolog
ANKIETA przeprowadzona przez Elisabeth Roden, se-
ksuologa z Hamburga, wykaza�a, �e co druga kobieta
przejawia tendencje masochistyczne, co czwarta z nich
akceptuje te sk�onno�ci, jednak�e dopiero co pi�tnasta
realizuje je w �yciu.
Kobiecy masochizm ci�gle jeszcze, a mo�e zw�aszcza
w dzisiejszych czasach, jest fenomenem budz�cym niepo-
k�j ca�ego spo�ecze�stwa, a szczeg�lnie kobiet, kt�rych
bezpo�rednio dotyczy.
Coraz wi�cej z nich zdobywa si� na odwag�, aby nie
zapiera� si� swych sk�onno�ci i potrzeb oraz wy�ywa� si�
w nich seksualnie.
Ku rado�ci podobnie my�l�cych.
Ku przera�eniu otoczenia.
Kobiety, kt�re podporz�dkowuj� si� seksualnie
m�czy�nie, kt�re chc�, by je bito i upokarzano - to szo-
kuj�ce, bowiem sprzeczne z drobnomieszcza�sk� moral-
no�ci� zjawisko. Co gorsza, jest ono bolesnym ciosem
skierowanym przeciwko feminizmowi, szydzeniem z d�-
�e� tego� ruchu, zdradzieckim atakiem z w�asnych sze-
reg�w. A przynajmniej tak jest interpretowane.
W rzeczywisto�ci wszystko wygl�da inaczej. Ca�kowicie
inaczej.
Ma�o kto jednak zna prawd�. Bo kt�, poza bezpo�rednio
dotkni�tymi tym problemem, mia�by j� zna�, skoro ��dze
i �ycie masochistek ci�gle jeszcze musz� szuka� ukrycia
w zakazanym i wypartym �wiecie.
A ten �wiat istnieje. Kobiecy masochizm �yje i ma swoje
prawa, jak wszystkie inne uczucia i potrzeby.
Ruch feministek ��da dla kobiet praw do samostanowienia
o sobie i zaspokajania w�asnych pragnie�. Z d��e� tych nie
mo�na wykluczy� zw�aszcza prawa do masochizmu.
Masochistyczne sk�onno�ci i sztuka prowadzenia zgod-
nego z nimi trybu �ycia s� w rzeczywisto�ci dowodem
uwie�czonej powodzeniem, prawdziwej i wiarygodnej
emancypacji.
Najwy�szy czas, by za takie je uzna�.
Sina-Aline GeiBler
MASOCHIZM - ZAKAZANA ROZKOSZ
WPROWADZENIE
MASOCHIZM - u�ywaj�cy tego terminu w pozytywnym
znaczeniu napotykaj� na gwa�towny sprzeciw. Z czym
nale�y to wi�za�? Co w�a�ciwie kryje si� pod tym poj�-
ciem?
Masochizm - s�owo to jest �r�d�em spontanicznych sko-
jarze�: rozkosz odnajdywana w cierpieniu, instynktow-
ne po��danie b�lu, seksualnego poni�enia, zostania
ujarzmionym, dobrowolna zgoda na niewolnicze �ycie...
I prawie odruchowo klasyfikujemy te obrazy jako na-
le��ce do �wiata tego co zakazane, anormalne, zdro�ne;
odsy�amy je na margines, w mrok, skazujemy na izo-
lacj�.
Masochizm i ludzie mu ho�duj�cy - to zgodnie z obowi�-
zuj�cymi pogl�dami co� chorego, perwersyjnego, z pew-
no�ci� godnego r�wnie� ubolewania, ale jednak
podejrzanego i w jaki� spos�b niebezpiecznego.
BADANIA ameryka�skich seksuolog�w z 1987 roku wy-
kaza�y, �e pop�dy kieruj�ce sadystami s� o wiele pro-
stsze do poj�cia dla "normalnie" odczuwaj�cych ludzi,
ni� te, kt�rym ulegaj� masochi�ci. Istnieje popularna
teoria, wyja�niaj�ca powstawanie sadystycznych ��dz:
sady�ci s� osobnikami odczuwaj�cymi potrzeb� ujarz-
miania innych, bowiem jako dzieci byli zmuszani do
uleg�o�ci. W zwi�zku z tym trawi ich ch�� zemsty.
Przyjemno�� odnajdywana w m�czeniu innych zdaje si�
by� bardziej zrozumia�a ni� jej przeciwie�stwo. Ka�dy
z nas nosi w sobie odrobin� sadyzmu. I ka�dy, z wi�-
kszym czy mniejszym przera�eniem, odkry� kiedy� t�
sk�onno�� w samym sobie. Wobec tego pop�dy sadyst�w
s� �atwiejsze do zrozumienia - przynajmniej w okre�lo-
nych granicach.
NIEZROZUMIA�E natomiast wydaje si�, �e kto� mo�e pra-
gn��, aby si� nad nim zn�cano. Ka�dy cz�owiek przy zdro-
wych zmys�ach przeciwstawia si� uciskowi, ze wszystkich si�
broni si� przed poni�eniem i fizycznym cierpieniem!
Ch�� noszenia jarzma, tak w sensie fizycznym jak i psy-
chicznym, oraz poddania si� m�czarniom, wyra�ana
przez osob� b�d�c� przy zdrowych zmys�ach, uchybia nie
tylko naszym normom moralnym i prawom broni�cym
ludzkiej godno�ci, ale r�wnie� naturalnemu poczuciu
normalno�ci.
MASOCHIZM jest czym� nie do poj�cia.
A poniewa� on sam, jak i jego zwolennicy skazani s� na
moralne banictwo, na przebywanie w ciemnym kr�le-
stwie tego, co zakazane i wyparte, nie powinno nikogo
dziwi�, �e pozostaj� obcy naszemu spo�ecze�stwu, �e
wzbudzaj� w nim niepok�j, i �e z tego wzgl�du s� przez
nie odrzucani.
Chc� przyczyni� si� do zwalczenia b�d� przynajmniej re-
dukcji obaw i uprzedze� towarzysz�cych masochizmowi.
Uda� si� to mo�e tylko poprzez staranne wyja�nienie
problemu oraz stopniowe usuwanie nieporozumie�. A to
z kolei zak�ada konieczno�� uniesienia zas�ony, za kt�r�
ukrywa si� nieznane, zapewnienie dost�pu do tajemnic
stanowi�cych otoczk� tej formy �ycia i mi�o�ci.
W rzeczywisto�ci bowiem masochizm nie jest niczym
innym Jak tylko pewn� form� �ycia. Form�, kt�rej podo-
bnie jak i wielu innym, powinno zosta� przyznane prawo
do istnienia.
"CZYM JEST MASOCHIZM?" - na to pytanie nie spos�b
udzieli� jednoznacznej odpowiedzi.
Podobnie jak w wypadku innych form obcowania ludzi ze
sob�, r�wnie� ta odmiana �ycia i mi�o�ci nie daje si�
podporz�dkowa� jednej, obejmuj�cej wszystkie mo�liwo-
�ci definicji.
Masochizm jest tym, co czyni� z niego poszczeg�lni lu-
dzie. Okre�lenie to mo�e r�wnie dobrze oznacza� ch��
absolutnego poddania si�, jak i potrzeb� s�u�alczo�ci je-
dynie w �ci�le ustalonych granicach �ycia seksualnego;
mo�e okre�la� rozkosz czerpan� z czysto fizycznego b�lu,
jak i pragnienie duchowego upokorzenia. Masochizm to
nic wi�cej, jak tylko og�lny termin, kt�rym pos�ugujemy
si� z braku lepszego. To pusta rama, kt�r� ka�dy wype�-
nia swoimi indywidualnymi odczuciami i �yczeniami.
Masochi�ci s� do siebie tak ma�o podobni, jak inni "normal-
nie" odczuwaj�cy ludzie. Ka�dy ma swoje upodobania, prio-
rytety, czy antypatie. Ka�dy jest jednostk� i jako taka
reprezentuje z�o�ony splot mo�liwo�ci, do�wiadcze� i pra-
gnie� wyst�puj�cych w tysi�cach r�nych kombinacji.
I mimo to Je�eli chcemy si� porozumie�, zmuszeni jeste�my
do pozostania przy tym problematycznym okre�leniu. B�d�
co b�d� posiada ono pewien wsp�lny i niezale�ny od indy-
widualnych do�wiadcze� i odczu� mianownik.
W JAKI SPOS�B MASOCHIZM objawia si� w �yciu
cz�owieka, jak jest prze�ywany i odczuwany - na to pyta-
nie odpowiada ka�da jednostka, ka�de �ycie inaczej i tyl-
ko samemu sobie. Aby opisa� ten fenomen w spos�b
wyczerpuj�cy, nale�a�oby zainwestowa� ilo�� czasu i do-
ze zainteresowania niezb�dn� do zg��bienia setek od-
miennych, zgodnie z socjologicznymi kryteriami wyszu-
kanych przypadk�w. Podj�cie si� takiego zadania
w ramach tej publikacji nie tylko nie jest mo�liwe, ale
i nie odpowiada mojej intencji.
Nie zamierzam zwraca� si� do os�b profesjonalnie zaj-
muj�cych si� tym problemem. Moja ksi��ka skierowana
jest przede wszystkim do odbiorcy gotowego zag��bi� si�
w tajemniczy �wiat uczu� i �ycie masochist�w.
DOK�ADNIEJ: chodzi o kobiety masochistki.
Tak, ich istnienie nie podlega najmniejszej w�tpliwo�ci,
a ilo�� ich nieustannie ro�nie.
Albo precyzyjniej: dzisiaj nie ma ich wcale wi�cej ni�
przed �aty, ale coraz wi�cej spo�r�d nich uznaje swoje
odczucia za normalne i kieruje si� nimi w �yciu.
P�J�CIE ZA G�OSEM takich pragnie� nie jest z pew-
no�ci� �atwym przedsi�wzi�ciem.
Bowiem ci�gle jeszcze masochizm jest zbyt silnie spycha-
ny w sfer� tabu, trafia na zbyt g��bokie uprzedzenia
i k��ci si� ze spo�ecznymi normami.
Powy�sze stwierdzenie zwielokrotnia swoj� moc, je�eli
mowa o masochizmie kobiecym.
POST�POWANIE kobiety, kt�ra otwarcie, zw�aszcza
w dzisiejszych czasach, przyznaje si� do sk�onno�ci maso-
chistycznych i realizuje je w �yciu, zakrawa na skandal.
To zjawisko, kt�re poddaje si� izolacji, zaliczaj�c do
skrajnie perwersyjnych przypadk�w. Ignoruje si� je, na
ile to tylko mo�liwe.
Pozwol� sobie na przytoczenie jednego przyk�adu. W cza-
sach, kiedy domina, czyli kobieta o sk�onno�ciach sady-
stycznych, sta�a si� ju� dawno chlebem powszednim
w prasie brukowej, a nawet nale�y do normalnego obra-
12
zu nowoczesnego spo�ecze�stwa, o tyle nie�atwo znale��
tam cokolwiek na temat kobiet masochistek.
Nie dzieje si� tak bez powodu. Domina - dumna, ubrana
w sk�r� i buty na wysokich obcasach, z kl�cz�cym u jej
st�p m�czyzn�, kt�remu udziela lekcji strachu, pasuje
idealnie do naszych czas�w. Kobieta - wyzwolona z uci-
sku, wyemancypowana, wydaj�ca rozkazy; m�czyzna -
przez lata patriarcha i pasza, teraz na ziemi skoml�cy
o lito��. Ten obrazek m�g�by by� motywem przewodnim
ruchu feministek i jako taki zosta�by zaakceptowany.
Wed�ug tych samych zasad akceptuje si� m�czyzn� -
masochist�. Wreszcie, po latach, spotyka go to, na co
sobie jako przedstawiciel wszystkich bezwzgl�dnych
i upajaj�cych si� w�adz� samc�w, zas�u�y�...
ZMIANA OBRAZU. M�czyzna jako dominus o twar-
dych i bezwzgl�dnych rysach twarzy sadysty. Rami� uz-
brojone w pejcz wzniesiony nad bezbronn�, s�ab�
kobiet�. Ta, wype�niona strachem przed czekaj�cymi j�
m�czarniami, kl�czy u jego st�p...
Nie tylko w�r�d oburzonych moralistek z pism kobie-
cych, ale te� u przeci�tnej gospodyni domowej wywo�amy
tym opisem uczucie zgrozy.
Przecie� tacy oni s�, ci m�czy�ni. Degraduj� kobiet� do
obiektu, przy pomocy kt�rego zaspokajaj� swoje ��dze,
wykorzystuj� j� seksualnie, poni�aj�, dyskryminuj�.
Chwa�a walce o wolno�� kobiety. Nigdy wi�cej �adna
z nich nie mo�e zosta� zmuszona przez m�czyzn� do
przyj�cia tej ha�bi�cej postawy. Odt�d zawsze z podnie-
sion� g�ow�, pewna siebie, sama stanowi�ca o sobie,
obok niego, nigdy pod jego butem...
I WTEM, ca�kiem nieoczekiwanie, jaki� delikatny kobie-
cy g�osik, niepewny i zawstydzony, niemal�e strachliwy,
oznajmia:
13
- Ale ja tego chc�. Chc�, by m�czyzna zmusi� mnie do
uleg�o�ci...
Wok� przera�enie.
W�a�ciwie nic si� nie sta�o. Ten g�osik mo�na zlekce-
wa�y�. To jaka� zab��kana, mo�e pomylona, bo jak to
inaczej wyt�umaczy�. Takie rzeczy zdarzaj� si�, ale osta-
tecznie nie s� w stanie zagrozi� idei ruchu wyzwolenia
kobiet.
Jednak�e zaraz s�ycha� drugi g�os, ju� silniejszy od pier-
wszego, po czym trzeci, czwarty... Pewne siebie, wyeman-
cypowane, wolne od strachu przyznaj� si�:
- Bycie ujarzmian� sprawia mi rozkosz!
Panika. Przera�enie. Feminizm w niebezpiecze�stwie!
Idea zosta�a zdradzona! Kompleks Kopciuszka - od razu
s� odpowiednie okre�lenia pod r�k� - grasuje w obozie
kobiecych bojowmczek o wolno��.
Czy�by kl�ska ?
KOBIETY, kt�re w dzisiejszych czasach przyznaj� si� do
masochizmu, wszystkie bez wyj�tku okre�laj� same sie-
bie jako absolutnie wyzwolone.
Niekt�re z nich odnosz� sukcesy zawodowe znaczniejsze
od swych partner�w. Wiele bierze aktywny udzia� w �y-
ciu politycznym, walczy z przemoc� i uciskiem.
A wieczorami, pewne siebie i pokorne, pochylaj� g�ow�
przed wol� i r�k� m�czyzny.
Czy�by sprzeczno��?
ODPOWIEDZI na powy�sze pytanie chc� udzieli� mniej-
sz� ksi��k�, przytaczaj�c do�wiadczenia i historie z �y-
cia kobiet - masochistek.
Chc� umo�liwi� innym wczucie si� w ich ��dze i pra-
gnienia, zw�tpienia i obawy. W ich samotno�� w d��e-
niu do tolerancji. W ich rozczarowania i zagubienie.
W poszukiwanie zrozumienia ze strony otaczaj�cego je
�wiata.
Chc� pokaza�, ze w rzeczywisto�ci wszystko wygl�da
inaczej.
FASCYNACJA STRACHEM
DZIECI�STWO PEWNEJ MASOCHISTKI
PAS
Czuj� zimno g�adkiej sk�ry na mojej d�oni
Dzi� wieczorem...
Twoje spojrzenie w drzwiach, przy po�egnaniu, powie-
dzia�o mi wszystko.
Dzi� wieczorem poczuj� twoj� si��, nami�tno�� i g�adko��
zimnej sk�ry.
Dzi� wieczorem...
Strach i fascynacja. Podniecenie i trwoga.
Wszystko we mnie burzy si�.
Niepok�j.
Oczekiwanie
Dzi� wieczorem...
B�d� twoj� niewolnic� -
uleg��
pokorn�,
pos�uszn�,
wydana twojej woli
wype�ni� twe rozkazy.
Czekam na b�l.
Dzi� wieczorem.
W lustrze twarz p�on�ca podnieceniem.
Odurzone, pe�ne mi�o�ci i dumne spojrzenie:
jestem kobiet� i masochistk�.
Chc� poni�enia, pos�uszna tobie, mojemu ukochanemu.
Chc� b�lu - i czu�o�ci.
Bezwzgl�dno�ci - i tkliwo�ci.
Zawsze tego chcia�am,
ju� jako dziecko.
OBRAZY DAWNO MINIONYCH DNI pojawiaj� si�
przed moimi oczami:
Dwie ma�e dziewczynki, zapomniawszy o ca�ym �wiecie,
bawi� si� w piaskownicy. Ta mniejsza, z ciemnym war-
koczem, to ja.
Naraz okrzyk przera�enia, panika. To banda os�awio-
nych Wilk�w wpada na plac zabaw. Ratuj si� kto mo�e!
Je�eli wpadniesz w ich �apy, jeste� zgubiona!
Wrzaskiem zag�uszamy brz�k �a�cuch�w, kt�re niedbale
wisz� u sk�rzanych pas�w ch�opak�w.
Krzycz�c i piszcz�c uciekamy najszybciej, jak tylko po-
trafimy.
Potem z ulg�, bo ledwo usz�y�my �mierci, toniemy w ra-
mionach naszych matek.
Jeszcze raz uda�o si� - przemyka mi przez g�ow�.
GDY NAGLE TA ZAKAZANA MY�L. Potajemna i cicha:
A co by by�o, gdyby si� kiedy� nie uda�o? Gdyby mnie
z�apali? Co zrobiliby ze mn�?
Ujrza�am siebie le��c� w jaskini bandy. Zwi�zan� i bez-
radn�, wydan� na �ask� i nie�ask� ch�opak�w. Ritchie,
ich w�dz i najsilniejszy ze wszystkich, s�dzi mnie i wy-
daje wyrok. B�l...
Martinowi, ch�opcu z s�siedztwa, wypalili sw�j znak -
trupi� g��wk�. Czy ze mn� post�piliby podobnie...? M�j
Bo�e - ten b�l!
Gdybym tak nast�pnym razem ucieka�a wolniej...
Ale nie, nie! To tylko urojenia, brednie. Zawsze by�am
wystarczaj�co szybka.
TO DZIWNE, tak niepokoj�ce i zabronione uczucie ponow-
nie pojawi�o si� w pierwszej klasie szko�y podstawowej.
Kiedy� wybrali�my si� w tr�jk� na wagary i zostali�my
przy�apani w czasie wa��sania si� po z�omowisku. Ode-
bra� nas ojciec jednego z ch�opc�w. Z wyrazem w�ciek�o-
�ci na twarzy poleci� nam wsi��� do samochodu. Ledwie
znale�li�my si� u nich w mieszkaniu z�apa� syna i po-
ci�gn�� za ucho do s�siedniego pokoju.
Kiedy my z niepokojem oczekiwali�my przybycia na-
szych rodzic�w, obok, przy akompaniamencie nieustaj�-
cych raz�w, rozleg� si� wrzask b�lu, krzyki i b�agania
naszego kolegi.
Ogarn�o nas wsp�czucie i strach.
Ale opr�cz tego zn�w obudzi�o si� we mnie co� jeszcze.
Napi�cie i pobudzenie.
By�am pewna, �e i mnie spotka lanie i ca�kowicie si�
z tym pogodzi�am. Jednak�e nic takiego nie nast�pi�o.
M�j ojciec okaza� si� wyrozumia�y i zebra�o mu si� na
radosne wspomnienia o jego m�odzie�czych wybry-
kach.
Upiek�o mi si�.
Ale w jaki� spos�b by�am rozczarowana...
PRZYPOMINAJ� mi si� niedzielne poranki sp�dzane
w ��ku rodzic�w. Ojciec opowiada� historie o z�ych m�-
czyznach zaci�gaj�cych ma�e dziewczynki do lasu. Mia�y
one mnie odstraszy� od zadawania si� z obcymi.
S�ucha�am zafascynowana. �li panowie mogliby spokoj-
nie by� jeszcze gorsi, natomiast szcz�liwe zako�czenia
tych przyg�d nie wzbudza�y mego zainteresowania.
PEWNEGO RAZU, w czasie spaceru, rzeczywi�cie zgu-
bi�am si� w lesie. Kiedy b��dzi�am, �ciemni�o si�. S�ysza-
�am tylko g�osy ptak�w i szelest li�ci. Panowa�
z�owieszczy nastr�j. Liczy�am si� z tym, �e zostan� po-
chwycona przez jednego z tych niedobrych m�czyzn.
I faktycznie - odnalaz� mnie pewien m�czyzna. Tyle, �e
przycisn�� mnie uszcz�liwiony do piersi, ciesz�c si�, �e
nic z�ego mi si� nie przytrafi�o. By� to m�j ojciec.
Opisa�am t� przygod� na lekcji niemieckiego. Jednak�e
opatrzy�am j� innym zako�czeniem. Co prawda tata
cieszy si� z mego odnalezienia, ale sprawia mi lanie,
poniewa� oddali�am si� bez pozwolenia od grupy.
Incydent ten nieco zirytowa� moich rodzic�w.
Natomiast m�j nauczyciel przyzna�, �e r�wnie� wlepi�by
mi kije.
By�am w nim zakochana do ko�ca roku szkolnego.
STRACH I FASCYNACJA.
Zawsze, kiedy czytam b�d� s�ysz� o biciu, pojawiaj� si�
te uczucia. Pod wp�ywem film�w, ksi��ek, opowiada�...
Pobudzona do szpiku ko�ci ogl�da�am w telewizji film pt:
"Dwuletnie wakacje**. W czasie wycieczki po morzu do-
chodzi do porwania klasy szkolnej. Uczniowie buntuj � si�
i pr�buj� ucieczki, jednak�e bez powodzenia. Dw�jka
prowodyr�w zostaje przykuta �a�cuchami do masztu na
dziobie okr�tu i poddana ch�o�cie. Pozostali musz� przy-
gl�da� si� wymierzaniu kary.
Ogl�dam t� scen� jak urzeczona i ledwo mog� spokojnie
usiedzie� na kanapie w pokoju rodzic�w. Nie chc� prze-
oczy� �adnego szczeg�u. Nie wiem, co si� ze mn� dzieje.
Czuj� si� tak, jakby to mnie dosi�g�y wszystkie razy. Nie
wzbudza to we mnie przera�enia. Jestem zafascynowana
i nie mog� wyrwa� si� spod uroku tej sceny.
Odtwarzam j� w my�lach. Tylko �e tym razem to ja wisz�
na maszcie i to mnie trafiaj� rzemienie dziewi�cio-
ramiennego pejcza.
Do dzisiaj znam na pami�� nieliczne s�owa, kt�re padaj�
w trakcie tej sceny, wiem, ile jest uderze�, pami�tam
odg�osy bezlitosnych raz�w, wrzaski b�lu...
W CZASIE TAKICH SCEN ojciec przytula� mnie opie-
ku�czo i m�wi�:
- Popatrz, tak kiedy� cierpia� tatu�. Ale ciebie to nie
spotka. Nie dopuszcz� do tego. Nie m�g�bym podnie�� na
ciebie r�ki, moja malutka. Nigdy nie mo�e ci si� co�
takiego przytrafi�.
Obrazy przemocy budzi�y w nim przykre wspomnienia,
bowiem jako dziecko musia� si� strasznie nacierpie�.
Prawie codziennie by� przek�adany przez krzes�o i bity
sk�rzanym pasem przez swego ojca. W zast�pstwie sze-
�ciu si�str i za ich przewinienia. Ostatecznie nigdy nie
bi�o si� dziewczynek - nawet w czasach faszyzmu. Wobec
tego musia�, jako jedyny syn w rodzinie, pokutowa� za
rodze�stwo.
M�j ojciec cierpia� z powodu ci�gle nad nim ci���cego
dzieci�stwa. Cz�sto opowiada� o swoich figlach i zbyt
ci�kich karach, zbyt mocnych razach, kt�re go za nie
spotyka�y.
- Ty jednak masz dobrze - ko�czy� najcz�ciej. - Zawsze
powtarza�em sobie, �e moje dziecko nigdy nie zostanie
uderzone.
CZY� TO NIE IRONIA LOSU? Ta, kt�ra ma szcz�cie
by� chronion� przed jakimkolwiek aktem przemocy ze
strony rodzic�w, szuka nie�wiadomie tego, czego ci sta-
raj� si� jej zaoszcz�dzi�.
7]
Jako dziecko nie zdaje sobie z tego sprawy, ale swoje
zabawy, bezwiednie i konsekwentnie, podporz�dkowuje
temu celowi.
KOLEJNY KROK to zabawy w kierownika domu dzie-
cka z ka�dym nadaj�cym si� do tego ch�opakiem. Musi
by� silny i du�y - reszta nie ma wi�kszego znaczenia.
Najistotniejszy jest przebieg zabawy i podzia� r�l.
M�j a polega na byciu krn�brnym i impertynenckim dzie-
ciakiem, opieraj�cym si� wszelkim zakazom i nakazom.
Na koniec zawsze uciekam z rygorystycznego domu, po
czym zostaj� schwytana.
Ta scena jest najwa�niejsza. Nareszcie nast�pi to, co
najciekawsze. Moja nagroda jest bliska.
Oczywi�cie nie wiem wszystkiego w tym momencie, ale
dbam, aby dosz�o do wymierzenia mi kary. Jako zbieg
zostaj� zaprowadzona przed oblicze kierownika i zgodnie
z ustalonymi przeze mnie regu�ami, kl�cz�c musz� cze-
ka� na wyrok.
Teraz kolej na reprymend�, po kt�rej wreszcie nast�puje
oznajmienie kary - naturalnie cielesnej. Jakie� spotyka
mnie rozczarowanie, je�eli kierownikowi poza aresztem
domowym, albo zakazem ogl�dania telewizji nie przycho-
dzi nic innego do g�owy. W�wczas staj� si� niecierpliwa.
Ju� w wieku siedmiu lat wiem dobrze, �e za ucieczk�
karze si� dzieci laniem.
W takich przypadkach powy�sza scena jest powtarzana.
I to tak d�ugo, a� dojdzie do wyznaczenia stosownej kary.
Zostaj� przywi�zana do pala na dziedzi�cu domu dzie-
cka i publicznie wymierza mi si� z g�ry ustalon� ilo��
raz�w kijem, kt�re sama musz� g�o�no odlicza�. Metod�
t� podpatrzy�am w jednym z film�w.
Ta zabawa nie znudzi�a mi si� przez wiele lat. R�wnie�
wtedy, gdy ju� w�a�ciwie by�am na ni� za du�a. Niestety,
22
w miar� up�ywu lat, coraz trudniej by�o o ch�tnych i od-
powiednich partner�w.
PEWNEGO DNIA us�ysza�am o istnieniu dom�w popra-
wczych, w kt�rych na porz�dku dziennym jest stosowa-
nie radykalnych �rodk�w zaradczych w celu wychowania
"niedobrych dzieci". Chodzi�o o tak zwane poprawczaki,
a umieszczeniem w jednym z nich gro�ono pewnemu
dziecku z s�siedztwa.
To by�o to! Tam chcia�am si� znale��! Ale w jaki spos�b?
- "Niedobre" dzieci - wyja�ni�a mi mama - to te, kt�re
k�ami�, kradn� i bij� si�: To dzieci, kt�re przysparzaj�
rodzicom tyle zmartwie�, �e ci w ko�cu staj� si� wobec
nich bezradni. Ty jeste� kochanym dzieckiem. Ciebie tam
nie zamkn�, nie b�j si�.
Wszystko staio si� jasne. Teraz wiedzia�am, co mam
robi� i nie zasypia�am gruszek w popiele. Najpierw
okrad�am rodzic�w, a potem, na wszelki wypadek, tak�e
nauczycielk�. Chodzi�am na wagary, raz nawet podrobi-
�am usprawiedliwienie nieobecno�ci charakterem pisma
matki. Do tego, o wiele d�u�ej ni� mi na to pozwalano,
pozostawa�am na dworze. Wype�nia�o mnie radosne
oczekiwanie na to, co niechybnie musia�o nast�pi�. By-
�am pewna, �e ju� nic nie mog�o uchroni� mnie przed
domem poprawczym.
Jednak�e myli�am si�. Moi rodzice, zalewaj�c si� �zami,
zadawali sobie pytanie, na czym polega� ich b��d wycho-
wawczy. Pocieszali mnie i podnie�li mi kieszonkowe.
Ukoronowaniem wszystkiego by�a rozmowa z psycholo-
giem.
Klapa na ca�ej linii.
NIE ZANIECHA�AM DALSZYCH PR�B u�wiadomie-
nia moim rodzicom, jak bardzo zale�a�o mi na surowym
23
wychowaniu. Oni jednak, podobnie jak ca�e otoczenie, nie
brali mnie powa�nie. I tak oto dowiedzia�am si� dosy�
wcze�nie, �e moja potrzeba bycia surowo traktowan� jest
na tyle dziwna, i� najlepiej zachowa� j� dla siebie.
Nic z domu poprawczego, dyktatorskich rodzic�w, czy
niedobrych m�czyzn, kt�rzy mieli mnie porwa�. Nawet
banda Wilk�w od czasu, kiedy przez braci jednej z jej
ofiar zosta�a zaprowadzona na policj�, przesta�a by� stra-
szna. Cz�onkowie jej musieli teraz dba� o dobre sprawo-
wanie.
Coraz bardziej oczywiste stawa�o si� dla mnie, �e rzeczy-
wisto�� nie jest w stanie zaspokoi� moich potrzeb. Pozo-
stawa�a ucieczka w bezgraniczny �wiat fantazji oraz
namiastki oferowane przez ksi��ki i filmy.
PRZYGODY TOMKA SAWYERA autorstwa Marka
Twain'a zniewala�y mnie. A przede wszystkim te sceny,
kt�re dla wi�kszo�ci czytelnik�w nie s� zbyt podniecaj�-
ce. Jednak�e dla mnie...
Zaraz na pocz�tku, jeszcze na pierwszej stronie, Tomek
zostaje zbity przez swoj� ciotk� za wyjadanie marmolady,
a potem, z mi�o�ci do szkolnej kole�anki, przyznaje si� do
przewinienia, kt�re w rzeczywisto�ci by�o jej sprawk�. Za
to otrzymuje przed ca�� klas� porcj� bat�w trzcink�.
Podniecaj�ce!
JESZCZE bardziej podoba�y mi si� ksi��ki Karola May'a.
Najbardziej oczarowa� mnie Winnetou. Opowie�ci o wo-
dzu Apacz�w fascynowa�y mnie z dw�ch powod�w. Po
pierwsze kocha�am sam� posta� jako tak� - tego du�ego,
silnego, niepokonanego, a jednak�e zawsze �askawego,
dobrotliwego, pe�nego zrozumienia, sprawiedliwego
i wstawiaj�cego si� o pok�j swego ludu cz�owieka. To by�
on - m�czyzna mego �ycia. Nie podlega�o to najmniejszej
w�tpliwo�ci.
24
W atlasie kre�li�am czerwon� kredk� drog� ucieczki,
kt�ra mnie, w�wczas o�miolatk�, mia�a zaprowadzi� do
rezerwat�w Apacz�w. Chcia�am ich nam�wi�, aby zn�w
zacz�li wie�� �ycie opisane w ksi��kach Karola May'a.
By�am pewna, �e tam znalaz�abym te� mojego m�czy-
zn�, kt�rego pojmowa�am jako kogo� na kszta�t ojca, czy
te� starszego brata.
I oto nadesz�a ta noc. Z pi�tnastoma markami ze skar-
bonki, map� i obrazkiem przedstawiaj�cym Winnetou
wyruszy�am z mojego dziecinnego pokoju w wielki �wiat,
kt�rym rzekomo rz�dz� si�a i twarde prawa. Rodzicom
pozostawi�am wiadomo��, �e mam w �yciu zadanie wa�-
niejsze ni� codzienne chodzenie do szko�y.
Niestety, ju� na drugim skrzy�owaniu moja ucieczka
dobieg�a ko�ca, bowiem klekotanie pozostawionego prze-
ze mnie otwartego okna obudzi�o matk�. Obiecano mi
podr� do Ameryki P�nocnej. Po maturze...
OPOWIE�CI O WINNETOU emocjonowa�y mnie z jesz-
cze jednego wzgl�du. Ci�gle powtarza�y si� epizody, kie-
dy to zwa�nione szczepy wykopywa�y top�r wojenny,
wyrusza�y na �cie�k� wojenn� i ze zmiennym szcz�ciem
bra�y wrog�w do niewoli.
Najbardziej interesuj�cy by� pal m�cze�ski. "Prze�yje
swoj� �mier� dwadzie�cia razy" - to zdanie przeszywa�o
mnie do szpiku ko�ci. Nie brakowa�o te� zmy�lonych,
ale dok�adnych opis�w strasznych m�czarni powoduj�-
cych powoln� �mier�. Ch�ostanych do krwi m�czenni-
k�w rzucano s�pom na po�arcie albo smarowano
s�odk� mazi�, aby zwabi� insekty, lub przykutych nago
do pala pozostawiano w podnosz�cej si� wodzie. �ama-
no ich ko�em, kr�powano, ci�gni�to po ziemi przywi�-
zanych do konia a� wyzion�li ducha. Pod palami
m�cze�skimi rozpalano ogie�, aby zmusi� ich do m�-
wienia...
25
W opowiadaniach tych wyst�powa�a niezliczona r�no-
rodno�� meczami. Nie chcia�am bynajmniej znale�� si�
na miejscu kt�rego� z m�czennik�w, bowiem, prawd�
m�wi�c, by�am bardzo wra�liwa na b�l. Co mi nie dawa�o
spokoju, to beznadziejno�� sytuacji, w kt�rych znajdowa-
�y si� ofiary i straszne oczekiwanie na to, co mia�o nast�-
pi�. Rozkosz, kt�r� odczuwa�am wyobra�aj�c sobie b�l
i m�czarnie, nakazywa�a mi recytowa� z pami�ci wszy-
stkie stosowne ust�py tekstu - oczywi�cie potajemnie.
DRUGA STRONA MOJEJ EGZYSTENCJI, ta oficjalna,
to radosna dziewczynka, kt�ra cierpliwie szy�a ubranka
dla lalek, dumnie odb�bnia�a na fortepianie pierwsze
etiudy Mozarta i uwa�ana by�a za nad wyraz piln�
uczennic�.
To moje wcielenie ci��y�o ku beztroskim, jasnym, bezpie-
cznym i mi�ym uciechom �ycia. Moje lalki cieszy�y si�
wolnym, pe�nym mi�o�ci wychowaniem. Moje wypraco-
wania, wyj�wszy wspomniany wyj�tek, by�y utrzymane
w radosnym, wolnym od trosk nastroju. Podobnie moje
pierwsze kompozycje na fortepian, jak i niewinne dziew-
cz�ce zabawy z niefrasobliwymi dzie�mi z s�siedztwa.
Moi rodzice mogli by� ze mnie dumni: by�am dobrze
wychowan� dziewczynk�, kt�ra �yczy�a sobie kochanego
m�a, wielu dzieci i chcia�a by� taka sama, jak jej mamu-
sia. Ta ostatnia promienia�a " nie spos�b by�o nie kocha�
takiego dziecka. Zawsze gotowego do pomocy. I tak ra-
dosnego!
Ale to by�a tylko maska.
Tak zaczyna si� "dramat uzdolnionego dziecka": Powie-
dzcie mi, jak� si� wam podobam, a tak� b�d�. Nie - tak�
b�d� gra�a! B�d� co b�d� zapewnia�a mi ta udawana
egzystencja przestrze� niezb�dn� do tego, co coraz moc-
niej dochodzi�o we mnie do g�osu: ��dza ciemno�ci,
strach, b�l - dotarcie do granic.
W JASNYM LETNIM UBRANKU, machaj�c grzecznie
do mamy w oknie, bieg�am niby to do piaskownicy. Jed-
nak�e w rzeczywisto�ci, kilka ulic dalej, kry�am si�
w g�stych krzakach. �ci�ga�am ubranko, ubiera�am
str�j sportowy i na boisko.
Tam byli sami ch�opcy. Dla dziewcz�t wst�p wzbroniony.
Wiedzia�am o tym i w�a�nie dlatego ci�gn�o mnie do
tego miejsca.
Zna�am r�wnie� odpowied� na moje pytanie, czy mog�
z nimi zagra�: wybuch �miechu, kpiny, gwizdy:
- Ty?? Baba?? Tu nie przedszkole! Nie masz dosy� si�y!
To by�o to. To s�owo - "si�a".
Rzuca�am si� na najsilniejszego.
- Ja nie mam dosy� si�y?!
Rozdziela�am jak w�ciek�a niekontrolowane razy, kopa-
�am. Zna�am r�wnie� zako�czenie tej "walki", toczonej po
to, aby zosta� pokonan�.
Potem uspokaja�am si�. Wybawiona, w jaki� spos�b wolna.
W krzakach wk�ada�am ponownie letni� sukienk�, przy-
g�adza�am w�osy - "grzeczne dziewczynki nigdy si� nie
brudz�". Wieczorami w ��ku, dumna i szcz�liwa, ogl�-
da�am ramiona i nogi pokryte siniakami wyniesionymi
z moich potyczek.
Znaki...
W CZASIE �WI�T BO�EGO NARODZENIA telewizja
pokazuje filmy, kt�rych akcja rozgrywa si� w staro�yt-
nym Rzymie. Wolno mi je ogl�da�. Po raz pierwszy w �y-
ciu s�ysz� o gladiatorach i niewolnicach. Wydaje mi si�,
�e odnalaz�am moje przeznaczenie: zostan� niewolnic�.
Brakuje jeszcze tylko silnego rzymskiego wodza.
Ojciec u�miecha si�:
- Dziecko, to wszystko ju� nie istnieje. Dzi�ki Bogu mi-
n�y ju� te czasy. Niewolnictwo to co� bardzo z�ego.
Nikomu nie wolno uczyni� niewolnikiem drugiego cz�o-
wieka, decydowa� o jego losie, zadawa� mu b�l.
A ja wiem tylko, �e podoba mi si� �ycie, kt�re wiod�y
niewolnice w rzymskich �wi�tyniach. Niestety, urodzi-
�am si� o wiele, wiele za p�no.
Wko�cu zaczynam traktowa� filmy iksi��kijedynie jako
wzorce dla moich w�asnych fantazji. A te maj� t� prze-
wag�, ze zawsze s� aktualne, w ka�dej chwili mo�na je
przywo�a� i dok�adnie odpowiadaj� moim najskrytszym
�yczeniom.
PRZYK�ADNE �YCIE grzecznej dziewczynki toczy�o si�
r�wnolegle dalej. Ku rado�ci rodzic�w po czwartej klasie
przesz�am do renomowanego prywatnego katolickiego
gimnazjum dla dziewcz�t.
R�wnie� ja mia�am powody do rado�ci. By�o tam kilka
zakonnic, relikt�w z innej epoki. Ci�gle grzeba�y si� we
wspomnieniach, przywo�ywa�y do �ycia histori� sta-
rych mur�w, zachwyca�y si� "dobrymi starymi czasa-
mi", kiedy to z podobnymi nam uczennicami
post�powa�o si� zupe�nie inaczej. Ju� samo ich istnie-
nie i spos�b noszenia si� idealnie podkre�la�y ascety-
czno�� otaczaj�cych mnie �cian. By�am oczarowana.
M�j zachwyt pot�gowa� jeszcze fakt, �e codziennie
przypominano nam histori� M�ki Pa�skiej. W ko�cu
by�y�my wychowankami katolickiego gimnazjum, a do
tego grzesznicami, kt�rym nie wolno by�o pozwoli� na
zapomnienie o ofierze, jak� poni�s� za nas Jezus Chry-
stus:
- Biczowali go do krwi, na g�ow� wcisn�li mu cierniow�
koron�... Skazano go na �mier� przez ukrzy�owanie.
Sam, na w�asnych plecach, poganiany razami rzymskich
bicz�w, musia� nie�� krzy� na miejsce ka�ni... W�wczas
przywi�zali go do niego i przybili d�onie i stopy
gwo�dziami...
Siostra Ludmi�a by�a pod wra�eniem wp�ywu, jaki wy-
wiera�a na mnie historia m�ki Chrystusa. Nie mog�am
si� jej nas�ucha� i dopytywa�am si� o szczeg�y. Ci�gle
domaga�am si� te� opowie�ci o prze�ladowaniu chrze�ci-
jan i o grzesznicach, na przyk�ad o niewiernych kobie-
tach, kt�re zosta�y ukamienowane.
Podoba� mi si� r�wnie� poranny rytua� przed rozpocz�-
ciem lekcji w szkole: �piewy, modlitwa, spowied�, godzin-
na msza. Dopiero po takim oczyszczeniu i przygotowaniu
przyst�powa�y�my do doczesnych zaj��. Dzieci ze szk�
�wieckich na�miewa�y si� z nas z tego powodu.
R�wnie� strach, kt�ry wzbudza� w nas dyrektor, by�
przyczyn� kpin ze strony r�wie�nik�w. Rzadko kt�ra�
z nas mia�a mo�liwo�� zobaczenia go. Najwy�ej w�wczas,
je�eli czyny, kt�rych si� dopu�ci�a, wskazywa�y na to, �e
jedynie surowe s�owo Najwy�szego mo�e sprowadzi� j�
na w�a�ciw� drog�. Min�o kilka lat nim sama mia�am
okazj� spotkania si� z nim oko w oko. Mimo to wsz�dzie
odczuwa�o si� jego w�adz�. By�, �e tak powiem, wszech-
obecny dzi�ki swojej nieobecno�ci. Atmosfera tej szko�y
zaczyna�a odciska� na mnie swoje pi�tno. Zafascynowa-
na s�ucha�am o pokorze, ascezie, konieczno�ci podpo-
rz�dkowania si� woli Bo�ej. R�wnie� kl�czenie po
otrzymaniu eucharystii wp�ywa�o na mnie inspiruj�co.
Mrok kaplicy, powietrze pachn�ce kadzid�em, pie�ni b�a-
galne, przyt�aczaj�ca cisza. Dowiedzia�am si� o ludziach,
kt�rzy poszcz�, biczuj� si�, rezygnuj� z wszelkich przy-
jemno�ci. A wszystko to dla NIEGO, Boga. Us�ysza�am
te� o klasztorach.
PO RAZ KOLEJNY by�am przekonana, �e wreszcie od-
nalaz�am swoje przeznaczenie. Chcia�am p�j�� do kla-
sztoru. I to do najsurowszego, tak, aby zrezygnowa� ze
wszystkiego i wszystko JEMU ofiarowa�. Kiedy podzie-
li�am si� z siostr� Ludmi�� moimi planami, ta otar�a
ukradkiem �z� wzruszenia ze swoich starych, zm�czo-
nych oczu i powiedzia�a:
- Kochane dziecko, dzisiejsze �ycie zakonne wygl�da
nieco inaczej. Ch�tnie poka�� ci nasz klasztor.
Pewnego popo�udnia, trzymana za r�k� przez poirytowa-
n� matk�, zosta�am oprowadzona przez siostr� Ludmi��
po klasztorze. N�dzne cele ust�pi�y miejsca mi�ym i wca-
le nie tak skromnie urz�dzonym pokojom. Nie po�ci�o si�
prawie wcale, czego wyra�nym dowodem by�y zaokr�glo-
ne kszta�ty si�str. A ponadto okaza�o si�, �e dzie� wsp�-
czesnej zakonnicy niewiele r�ni si� od dnia innej
pracuj�cej kobiety. Wszystkie chodzi�y do pracy i chocia�
oddawa�y cz�� swojego wynagrodzenia prze�o�onej, to
na tym, je�eli nie liczy� obowi�zku noszenia �ci�le okre-
�lonego stroju, ko�czy�y si� wszelkie obostrzenia. Rezyg-
nacja z mi�o�ci cielesnej wydawa�a mi si� w�wczas
spraw� drugorz�dn�.
Koniec z biczowaniem, ascez�, ca�kowitym po�wi�ce-
niem si�.
By�am rozczarowana, a mojej matce spad� kamie� z ser-
ca. Dobrotliwe spojrzenie siostry Ludmi�y wyra�a�o zro-
zumienie.
�YCIE toczy�o si� dalej, a ja nie ustawa�am w poszuki-
waniu.
W poszukiwaniu czego�, czego nie potrafi�am nazwa�.
Nie wiedzia�am nawet tego, �e nieustannie szuka�am.
Jednak�e co� we mnie nie dawa�o mi spokoju.
Jaka� g��boka, bolesna t�sknota gna�a mnie dalej.
Szuka�am si�y, bezwzgl�dno�ci, granic - a jednocze�nie
i mi�o�ci.
Kiedy�, po d�ugiej i bezowocnej odysei przez rzeczywi-
sto��, zacz�am wymy�la� r�ne historie.
W�a�ciwie by�o to co� wi�cej ni� tylko historie. By� to pewien
zamkni�ty �wiat. �wiat, kt�ry nale�a� tylko do mnie, do
kt�rego tylko ja mia�am dost�p, kt�ry sama tworzy�am.
W tym �wiecie, kt�rego detale widz� jeszcze dzisiaj z �w-
czesn� dok�adno�ci�, do�wiadczy�am wszystkiego, czego
bezskutecznie szuka�am w �wiecie rzeczywistym: napi�-
cia, strachu, b�lu, mi�o�ci, obawy, nadziei, wybawienia.
MOJA PIERWSZA HISTORIA dotyczy�a pewnej rodziny
farmerskiej z czw�rk� dzieci. Wszyscy musieli ci�ko
pracowa�, aby prze�y�. Ja sama by�am najm�odszym
spo�r�d czworga braci (ch�opakiem!) i dlatego zwalniano
mnie od najci�szych prac. Za to starsze rodze�stwo sw�
z�o�� i agresj� automatycznie wy�adowywa�o na mnie.
Na najmniejszym, najs�abszym, bezsilnym. Pozostawiali
mnie samego w lesie, trzymali w zamkni�ciu, bili i kazali
robi� rzeczy, kt�re nieuchronnie �ci�ga�y na mnie kar�
ze strony ojca. A przed tym cz�owiekiem, kt�rego �ycie
pozbawi�o wszelkiej czu�o�ci, odczuwa�am niesamowity
l�k. Jednocze�nie jednak szanowa�am go i bezgranicznie
kocha�am - za jego sprawiedliwo��. Nigdy nie bi� nas bez
powodu, wszystko co czyni� mia�o sens. I chocia� zrozu-
mienie tego nieraz bywa�o bolesne, dzia�o si� to przecie�
dla mojego dobra.
Cierpia�am i ba�am si�, ale mimo to by�am niesko�czenie
szcz�liwa w tym �wiecie. Nie by�o przewinienia, kt�rego
bym nie pope�ni�a. Nie usz�am �adnej niegodziwo�ci wy-
my�lonej przez moich braci. Nie omin�a mnie ani jedna
kara... Ukoronowaniem by� zawsze rytua� jej wymierza-
nia - chwile najwi�kszej meczami, ale r�wnie� spe�nienie
i wybawienie. Wszelkie przygody i wyst�pki s�u�y�y je-
dynie skonstruowaniu wiarygodnego t�a dla zawsze tej
samej sceny fina�owej.
Napi�cie zaczyna�o narasta� od chwili, gdy stawa�o si�
jasne, �e jaki� wybryk zosta� odkryty i �e ojciec dowie-
dzia� si� o nim. Przed�u�a�am okres strachu i l�ku do
granic mo�liwo�ci. Rozkoszowa�am si� nim. Ju� nic nie
mog�o odwr�ci� biegu wypadk�w. Upaja�a mnie �wiado-
mo�� bycia wydanym na �ask� i nie�ask� woli ojca. I wte-
dy ta nieunikniona chwila. Stoj� przed nim. W gardle
czuj� bij�ce serce. Trz�s� si� r�wnie� na jawie, le��c
bezpiecznie w moim ��ku. Przyznanie si� do winy, skru-
cha. Og�oszenie kary. Napi�cie osi�ga szczyt.
Potem kara. Zawsze cielesna. Cho� bezwzgl�dnie i kon-
sekwentnie przeprowadzana, jednak sprawiedliwa. M�j
p�acz, lament, krzyk.
�zy moczy�y moj� poduszk�, poci�am si�, szlocha�am,
rozkleja�am si� ca�kowicie. Po wymierzeniu kary ojciec
posy�a� mnie do mojego pokoju. Tam musia�am przez
jaki� czas pozosta� sama, aby zastanowi� si� nad swoim
post�powaniem. R�wnie� ta sytuacj a by�a pe�na napi�cia
- czekanie na to, �e przyjdzie, aby wybawi� mnie z samo-
tno�ci.
Kroki. Napi�cie ponownie si�ga szczytu. W ciemno�ciach
dziecinnego pokoju wstrzymuj� oddech i dr�� na ca�ym
ciele. W ko�cu zjawia si�...
Bierze mnie na r�ce, g�aszcze, pociesza. Wybaczy� mi
wszystko. Kocha mnie.
By� to zawsze najpi�kniejszy moment, w kt�rym wszy-
stkie uczucia, do kt�rych by�am zdolna, zlewa�y si�
w harmonijn� ca�o��. Wype�nia�o mnie ciep�o, spok�j;
by�am otwarta na wszystko.
Wybawienie, szcz�cie.
POWOLI WRACA�AM do realnego �wiata. Zastanawia-
�am si� nad moim zawsze pe�nym wyrozumia�o�ci ojcem,
kt�ry nie by�by w stanie podnie�� na mnie r�ki, a kt�ry
tak cz�sto odpycha� mnie od siebie. Kt�ry bywa� niespra-
wiedliwy i ulega� nastrojom. W stosunku do kt�rego nig-
dy nie mia�am pewno�ci, czy mnie naprawd� kocha.
Obserwowa�am matk�, dla kt�rej liczy�y si� jedynie war-
to�ci zewn�trzne, to, �e by�am najlepsz� uczennic� w kla-
sie gimnazjum ciesz�cego si� presti�em w�r�d elit spo�e-
cznych. Jak�e by�a dumna ze swej grzecznej dziewczyn-
ki: s�o�ce, fortepian, wyniki, pos�usze�stwo, ksi��ki dla
dziewcz�t...
Coraz cz�ciej zanurza�am si� w moim �wiecie. Prosto ze
szko�y sz�am do domu i odrabia�am lekcje, aby jak naj-
szybciej m�c znale�� si� w ��ku.
Zamyka�am oczy i zapuszcza�am si� w m�j �wiat.
Mama by�a zachwycona:
- Jakie grzeczne dziecko! Kiedy o sz�stej przychodz�
z pracy, ju� le�y w ��ku. Dla niej liczy si� tylko szko�a
i dla szko�y jest gotowa do wszelkich ofiar.
Ofiara...
PRZEZ JAKI� CZAS �y�am inn� histori�. Miesi�cami
by�am wydana na �ask� i nie�ask� pewnej op�tanej przez
diab�a kobiety, kt�ra sprawia�a wra�enie czu�ej i troskli-
wej. W rzeczywisto�ci rzuci�a na mnie urok, tak aby moje
post�powanie pozostawa�o w ci�g�ej niezgodzie z wszel-
kimi mo�liwymi nakazami. W�wczas okazywa�a rozcza-
rowanie, wpada�a w z�o��, a nawet w�ciek�o�� i kara�a
mnie z odpowiedni� surowo�ci�. Zawsze z nieprzenik-
nionym u�mieszkiem na ustach.
Skuta �a�cuchami, poddawana egzorcyzmom, cierpia-
�am w ciemnych korytarzach i piwnicach. Kobieta ta by-
�a moj� zgub� i wybawieniem. Nie by�o �adnej ucieczki
przed jej magiczn� moc�, jej diabelskimi sztuczkami,
przy pomocy kt�rych wpaja�a we mnie z�o. Z nat�eniem
r�wnym niebezpiecze�stwu, na kt�re by�am wystawio-
na, szuka�am jej pocieszenia i przebaczenia.
Absolutne uzale�nienie, idealne oddanie si�.
MIA�AM DZIEWI�� LAT. Mama nie chcia�a, abym
czyta�a bajki, poniewa� by�am za ma�a, a ponadto zbyt
wra�liwa na te okropno�ci...
Sekretny �wiat fantazji wywar� wp�yw na moje dzieci�-
stwo . Do dzisiaj �adne realne doznanie nie mo�e r�wna�
si� z prze�yciami, kt�re w�wczas sama wymy�la�am.
�adne uczucie nie osi�gn�o chocia� zbli�onej intensyw-
no�ci do tych, kt�re powodowa�y mn� w marzeniach.
Rzeczywisto�� by�a md�a, bezbarwna i nieciekawa.
Jednak�e mimo prze�ywanych w moim �wiecie chwil
pe�nych strachu i rado�ci, stale narasta� we mnie niepo-
k�j . Chcia�am dozna� realnego strachu, poczu� prawdzi-
wy b�l, skry� si� w ramionach z krwi i ko�ci
obejmuj�cych mnie pocieszaj�co.
PO RAZ OSTATNI SPR�BOWA�AM znale�� u mojego
ojca to, czego szuka�am.
Fa�szowa�am �wiadectwa, chodzi�am na wagary, ponow-
nie ukrad�am pieni�dze - tym razem jakiemu� bardzo
wa�nemu klientowi ojca.
Teraz, my�la�am, teraz musi si� przecie� co� zdarzy�!
A wszystko, podkre�lam to raz jeszcze, odbywa�o si� ca�-
kowicie nie�wiadomie. W�wczas nie wiedzia�am o tym,
�e chcia�am do�wiadczy� b�lu, rozkoszowa� si� uczuciem
bycia wydan� na czyj�� �ask�. Wtedy twierdzenia takie
odrzuci�abym z oburzeniem, w og�le nie rozumiej�c, o co
chodzi.
Wreszcie nadszed� dzie�, w kt�rym konstrukcja wznie-
siona z moich k�amstw za�ama�a si�. Za�amali si� tak�e
moi rodzice. Rozczarowani wygl�dali niczym zbite psy -
jednak�e nikt mnie nie zbi�. Matka rozp�aka�a si�, a oj-
ciec wzdycha�:
- Co mamy teraz z tob� pocz��?
Mog�am da� mu niejedn� rad�, ale nie uczyni�am tego.
Powinien sam wiedzie�, �e musi by� silny, sprawie-
dliwy i konsekwentny. Jak ojciec z mojego tajemnego
�wiata.
Sama p�aka�am r�wnie�, poniewa� bola�o mnie, �e nie by�o
go tutaj, �e nie istnia� naprawd�. Moi rodzice wzi�li moje
�zy za oznak� skruchy i raz jeszcze wszystko wybaczyli.
PROMYKIEM NADZIEI by�a czekaj�ca mnie rozmowa
z dyrektorem szko�y. Ostatecznie dopu�ci�am si� fa�szer-
stwa �wiadectw. Wychowawca pochwyci� mnie i bezlito�-
nie poprowadzi�, po raz pierwszy, stromymi schodami
w g�r� wie�y, do pokoju, w kt�rym mie�ci� si� gabinet
dyrektora. By�am przygotowana na najgorsze i strasznie
zdenerwowana. Ci�kie drewniane drzwi otworzy�y si�.
- Przyprowadzi�em j� - powiedzia� wychowawca, we-
pchn�� mnie do �rodka i odszed�.
Ma�y, skar�owacia�y m�czyzna za olbrzymim biurkiem
przysun�� do mnie swoje krzes�o i popatrzy� spuchni�ty-
mi, czerwonymi oczkami. Niepewnymi d�o�mi pochwyci�
sfa�szowane �wiadectwa i sepleni�c pocz�� szybko m�wi�
o paragrafach i presti�u swojego gimnazjum. Sko�czy�o
si� na naganie i zagro�eniu wyrzuceniem ze szko�y w ra-
zie kolejnego wykroczenia. To by�o wszystko.
A ja ba�am si� tego cz�owieka!
Jakie� rozczarowanie.
OD RZECZYWISTO�CI nie mo�na by�o wiele oczekiwa�.
R�wnie� moje historyjki przestawa�y mi wystarcza�.
Ostatecznie przysz�am sama sobie z pomoc�. Oczywi�cie
ci�gle jeszcze nie�wiadomie - mia�am przecie� dopiero
jedena�cie lat.
By�y to czasy sekt. Na ka�dym rogu �piewali uczniowie
Hare Kriszny, a wyznawcy "Dzieci Boga" czekali przy
bramach szkolnych, aby pokaza� nam drog� ku lepszemu
�yciu.
Nie, nie wst�pitam do �adiiej z nich. Motywy ich dzia�a-
nia by�y dla mnie zbyt oczywiste, a poza tym nie mia�am
pieni�dzy i ju� z tego powodu nie wzbudza�am ich zain-
teresowania. Ale idea jako taka podoba�a mi si�. I tak oto
za�o�y�am swoj� w�asn� sekt�. Tylko dla mnie.
By�am jedynym i najwa�niejszym adeptem .Sekty Czar-
nego Ksi�yca".
Czarny Ksi�yc, przyw�dca i b�g, by� straszliwie suro-
wym, zawsze ubranym w czer� cz�owiekiem. Nigdy nie
widzia�am jego twarzy. Nie zna� wsp�czucia ani lito-
�ci. By� bezwzgl�dny i wymaga� absolutnego pos�usze�-
stwa.
Kupi�am gruby, czarny zeszyt. W tej "Ksi�dze Czarnego
Ksi�yca" starannie spisa�am ponad sto praw, kt�rych.
musia�am �ci�le przestrzega�. Dotyczy�y one ubioru, po-
si�k�w, �wicze� w pos�usze�stwie, wype�niania polece�
i wielu, wielu innych spraw. W przypadku wykroczenia
nast�powa�y ci�kie kary, kt�rych list� r�wnie� zamie-
�ci�am w Ksi�dze.
Przy fortepianie skomponowa�am "Pie�� Czarnego Ksi�-
�yca". Od dawna darzy�am skrytym upodobaniem Bacha,
Chopina i Debussy'ego. Jednocze�nie rodzicom grywa-
�am g��wnie Mozarta! Haydna. Mroczne, ci�kie, misty-
czne d�wi�ki. Marsze �a�obne. Opuszczone katedry,
kt�rych dzwony odzywa�y si� nagle we mgle o p�nocy.
Po muzycznym wst�pie musia�am ukl�kn��.
Przygotowa�am sobie ma�y o�tarz z obrazkami, �wiec�
i lustrem. To przed nim osuwa�am si� na ziemi�. Wtedy
nadchodzi�a godzina wyznania grzech�w.
Kl�cz�c na twardym kawa�ku drewna, znalezionym na
strychu, przyznawa�am si� do swoich wyst�pk�w i prosi-
�am o lito��. Czarny Ksi�yc nie okazywa� jej nigdy.
Nast�powa�o og�oszenie kary. Przyjmowa�am j� z wdzi�-
czno�ci� i prosi�am o przebaczenie.
Mia�am te� ma�y pejcz b�d�cy cz�ci� karnawa�owego
kostiumu pogromcy zwierz�t. Wzmocni�am go jeszcze
sk�rzanymi sznurowad�ami. Innymi przyrz�dami s�u��-
cymi wymierzaniu kary by�y pasek i kije. Musia�am si�
rozebra� i prze�o�y� przez taboret. Lustro ustawia�am
w taki spos�b, �e widzia�am tylko bij�c� d�o�.
Ze stoickim spokojem wymierza�am kar�, kt�ra zawsze
by�a ci�ka.
Pi��dziesi�t raz�w pejczem i dwadzie�cia kij�w. Nast�-
pnie kl�cz�c musia�am za ni� dzi�kowa� i odm�wi� pi�-
ciostronicow� modlitw� w�asnego pi�ra.
Na koniec k�ad�am si� do ��ka. Naga. Mi�dzy nogami
naciera�am si� piek�c� ma�ci� i musia�am wytrzyma�
tak kilka godzin, w niewygodnej pozycji. Czasami sta�am
w k�cie z uniesionymi ramionami, doprowadzaj�c si� nie-
mal�e do stanu omdlenia.
Matka cieszy�a si� ze swojej pilnej dziewczynki, kt�ra ju�
dawno odrobi�a lekcje, kiedy ona wieczorem wraca�a z pra-
cy. Ojciec by� dumny z moich dobrych ocen. Nie wiedzia�
o tym, �e zobowi�zywa�a mnie do nichjedna z regu� sekty...
PIERWSZEGO DNIA po wakacjach letnich pojawi�a si�
w klasie nowa uczennica. Do tego zaj�a miejsce w �awce
obok mnie.
Na pocz�tku nie zwraca�am na ni� uwagi, a i ona nie
odzywa�a si� w og�le. Wkr�tce wszyscy spostrzegli to -
nawet nauczyciel. W ko�cu spyta� j�, dlaczego jest tak
zamkni�ta w sobie i czy nie zechcia�aby o sobie opowie-
dzie�. J�kaj�c si� zacz�a m�wi� o swoim �yciu. O suro-
wych rodzicach, o katuszach i razach, kt�re j� spotka�y
i o ci�kiej pracy, kt�r� musia�a codziennie do p�nej
nocy wykonywa�.
Wszyscy milczeli zmieszani. Prze�kn�am �lin�. Nauczy-
ciel osobliwie poruszony kr�ci� g�ow�.
O czym nikt, poza nim oczywi�cie nie wiedzia�, i z czego
mi si� potem zwierzy�a, nie mia�a �adnych rodzic�w.
Mieszka�a w internacie, kt�ry s�yn�� z liberalnych metod
wychowawczych...
Zosta�a moj� najlepsz� przyjaci�k�.
Godzinami w��czyly�my si�, trzymaj�c si� za r�ce. Na
szkolnym dziedzi�cu wymy�la�y�my historie o ode-
pchni�tych dzieciach i biednych sierotach, a nawet pisa-
�y�my i opatrywa�y�my w ilustracje nasz� w�asn� ma��
gazet� pt.: "Straszne prze�ycia wychowanka domu dzie-
cka". Zawiera�a ona sprawozdanie o najnowszych i naj-
straszniejszych karach oraz opowiadania z dreszczykiem
o bezlitosnych wychowawczyniach.
Wymy�la�y�my dla nas choroby, kt�re mo�na by�o ule-
czy� jedynie najbole�niej szymi metodami, j ak np.: olbrzy-
mimi zastrzykami, trwaj�cym godzinami mierzeniem
temperatury i bole�nie piek�cymi ma�cmi. Domowa ap-
teczka moich rodzic�w opr�nia�a si� w podejrzanie szyb-
kim tempie.
By�am szcz�liwa. Wreszcie mia�am sprzymierze�ca. Sio-
str�. Nareszcie nie by�am ju� wi�cej sama.
NIE POTRZEBOWA�AM ju� �wiata sn�w ani ucieczki
w fantazje. Z moj� przyjaci�k� mog�am prze�y� wszy-
stko to, co poprzednio odnajdywa�am jedynie w moich
historiach.
Jednak�e chcia�am mie� jedno i drugie. Rzeczywisto��
i �wiat marze�. Albo inaczej - chcia�am po��czy� te �wia-
ty w jeden.
Zebra�am si� na odwag� i po raz pierwszy opowiedzia�am
innemu cz�owiekowi o moich historiach i o mojej sekcie.
Chcia�am j�, kt�ra by�a tak do mnie podobna i tak dobrze
mnie rozumia�a, wprowadzi� do mojego �wiata i sekty.
S�ucha�a. Ogl�da�a z ciekawo�ci� Czarn� Ksi�g�, czyta�a
zawarte w niej prawa i kary. Podziwia�a pejcz w�asnej
produkcji.
I nagle wybuchn�a �miechem.
�mia�a si� ze mnie.
Ona. Chichota�a z tego, co by�o dla mnie najwa�niejsze:
z mojego �wiata, z wymarzonego ojca, z sekty - z moich
38
uczu�. "Bzdur�" nazwala to, co stanowi�o tre�� mojego
�ycia. A ja by�am tak pewna, �e wszystko to spodoba si�
jej, jak mnie samej!
"Sekciarstwo" uzna�a za g�upie. Zabawy w doktora by�y
czym� innym, ale nawet do nich straci�a ochot�. Odesz�a
�miej�c si�.
P�AKA�AM przez ca�y weekend. Po niej. Po sobie. Po
utraconym �nie, obr�conym w niwecz �wiecie, zdetro-
nizowanym bogu.
Potem uspokoi�am si�. I poj�am, �e to co robi�am, czego
chcia�am i co mnie uszcz�liwia�o, nie by�o poprawne, nie
by�o normalne.
By�am inna ni� wszyscy.
By�am sama.
Melchior: ... O czym �ni�a�, Wendio, le��c ul trawie przy
Z�otym Potoku?
Wendla: - - G�upstwa - Figle -
Melchior: Z otwartymi oczami?!
Wendla: �ni�o mi si�, �e by�am biednym, �ebrz�cym
dzieckiem. Ju� wcze�nie o pi�tej wys�ano mnie na ulic�.
Musia�am �ebra� przez ca�y dzie�. Pogoda czy burza.
W�r�d grubia�skich ludzi o sercach z kamienia. I kie-
dy wr�ci�am wieczorem do domu, trz�s�c si� z g�odu
i zimna, i nie miotam tylu pieni�dzy ile oczekiwa� oj-
ciec, zosta�am zbita-zbita... Ja nigdy w �yciu, Melchio-
rze, nie by�am bita. Ani razu. Nie jestem sobie w stanie
wyobrazi� jak to jest by� bitym. Ju� bi�am siebie sam�,
aby dowiedzie� si�, jak si� cz�owiek wtedy czuje. To
musi by� co� strasznego.
Melchior: Nie wierz�, aby kiedykolwiek dzi�ki temu jakie�
dziecko sta�o si� lepszym.
Wendla: Przez co?
Melchior: Przez bicie go.
Wendla: T� r�zg� na przyk�ad! - Aj, ale� ona jest twarda
i smuk�a.
Melchior: Tnie sk�r� do krwi!
39
Wendla: Nie zechcia�by� raz zbi� mnie ni�?
Melchior: Kogo?
Wendla: Mnie.
Melchior: Co te� przychodzi ci dogtowy, Wendio!
Wendla: A c� w tym z�ego?
Melchior: Zamilcz? - Nie b�d� bi� ciebie.
Wendla: Przecie� zezwalam ci na to!
Melchior: Nigdy, dziewczyno!
Wendla: Aje�eli ci� o t