3796

Szczegóły
Tytuł 3796
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3796 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3796 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3796 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANTONI HRAM W szponach szanta�u Wsp�czesna powie�� sensacyjna Wydawnictwo �Tower Press� Gda�sk 2001 3 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 4 ROZDZIA� I KOSZMAR CZY RZECZYWISTO�� Anita nie mog�a zasn��. Od p� godziny le�a�a z przymkni�tymi powiekami, a mimo to sen nie przychodzi�. Czu�a, �e ma gor�czk�. Odrzuci�a jedwabn� ko�dr�, kt�ra zsun�wszy si� z ��ka upad�a na dywan za�cie�aj�cy pod�og�. Jaki� czas le�a�a bez ruchu. Gdzie� z odleg�ych pokoi dolecia�o dwukrotne uderzenie zegara. � Nie zasn�... � pomy�la�a, wyci�gaj�c po ciemku r�k� do lampy stoj�cej na nocnej szafeczce. Przekr�ci�a taster i blade, r�owe �wiat�o zala�o przytuln� sypialni�. Anita upad�a z powrotem na poduszki, z wzrokiem utkwionym w ozdobny, stylowy sufit. W r�owym �wietle wydawa�a si� pi�kniejsz� ni� zwykle: z�ote pukle w�os�w, rozsypanych w nie�adzie, otacza�y opalon� na br�z, okr�g�� twarzyczk�. Du�e, koloru morza oczy, uj�te od g�ry ciemnymi klamrami brwi, spi�tych nad zgrabnym noskiem, b�yszcza�y w bladym �wietle gor�czk� bezsenno�ci. Delikatna jedwabna tkanina opina�a jej cia�o od dziewiczego, b�d�cego w pe�ni rozkwitu, biustu, a� po klasycznie skrojon� lini� bioder. Jednak i w tej pozycji, jak� przed chwil� przybra�a, nie mog�a pozosta� na d�u�ej. Dzi�, mo�e pierwszy raz w �yciu, kiedy znalaz�a si� sama w sypialni, trapi�y j� bez przerwy koszmarne przywidzenia. Jaki� paniczny, nieokre�lony bli�ej l�k zakrad� si� do duszy, jakby w przeczuciu czego� strasznego, co nieuchronnie musi nast�pi�. Na pr�no stara�a si� zasn�� i przykre koszmary rozproszy� w zapomnieniu. Powraca�y uparcie... A przecie� dzisiaj powinnam by� weso��... � my�la�a z niejakim �alem, przypominaj�c sobie, �e kilka zaledwie godzin temu sta�o si� to, o czym dawno marzy�a: Stefan oficjalnie o�wiadczy� si� rodzicom o jej r�k�. Zosta� przyj�y, co by�o zreszt� z g�ry do przewidzenia, gdy� bli�szy stosunek, jaki m�ody in�ynier od d�u�szego ju� czasu utrzymywa� z Anit�, nie by� nikomu obcym, i pa�stwo Childs dawno byli przygotowani na o�wiadczyny Ronickiego. Szczeg�lnie �yczliwie zosta� przyj�ty przez matk� Anity. Kobieta ta, pochodz�c z polskiej rodziny, osiad�ej od wielu lat w Stanach, pomimo i� r�k� odda�a Amerykaninowi, nie przesta�a t�skni� do swej dalekiej ojczyzny, kt�r� opu�ci�a w pierwszych latach dzieci�stwa. Na d�wi�k ojczystej mowy, kt�r� niestety coraz rzadziej s�yszy si� w centrum Chicago, �zy wzruszenia stawa�y w oczach matki Anity. Nic wi�c dziwnego, �e kiedy jedynaczka przekroczy�a wiek, kt�ry z podlotka czyli dojrza�� pann�, � pani Childs z obaw� my�la�a o tej chwili, kiedy jeden z bogatych Jankes�w si�gnie po r�k� Anity. Tymczasem, zrz�dzeniem los�w � jak w my�lach powtarza�a pani Childs � wielkie zak�ady przemys�u chemicznego pod firm�: �Childs et Compagne�, przyj�y m�odego in�yniera Polaka na jedn� z odpowiedzialnych kierowniczych plac�wek. Odt�d Ronicki by� go�ciem w domu Childs�w. Dobry fachowiec, a przy tem sumienny i pracowity, potrafi� w kr�tkim czasie zjedna� sobie nie tylko uznanie zarz�du, lecz jednocze�nie ujmowa� otoczenie taktem i niepo�ledni� kultur�. Przede wszystkim jednak m�ody in�ynier opanowa� serce Anity. Przystojny, wysportowany, a nade wszystko �mia�y m�czyzna by� wymarzonym jej typem. I wszystkie te zalety Stefan jednoczy� w sobie. 5 Niemal codzienne wycieczki autem w podmiejskie okolice, a wreszcie wakacje, sp�dzone razem na Florydzie, pog��bi�y uczucie, jakie od pierwszej niemal chwili spotkania �ywili na wzajem do siebie. I w�a�nie tam, na Florydzie, w obliczu faluj�cego bezmiarem w�d oceanu, pad�o to pierwsze, t�umione w g��binach serca, upojne s�owo: kocham... Odt�d, wpatrzeni w siebie, roili �wietlan� przysz�o�� w dalekiej ojczy�nie, kt�r� dziewczyna zna�a zaledwie z opowiada� swej matki. Zaraz po �lubie, jachtem Anity udadz� si� do Polski, gdzie Stefan obejmie kierownictwo powstaj�cego tam oddzia�u zak�ad�w Childsa. I kiedy dzi� ju� Ronicki sta� si� oficjalnym narzeczonym Anity, zdawa�o si�, �e nic ju� tym dwojgu ludziom nie zabraknie do szcz�cia. Tymczasem... te od kilku dni trapi�ce j� koszmary... Wiedzia�a, �e wystarczy nacisn�� guziczek dzwonka, a zjawi si� natychmiast jej oddana mulatka, �pi�ca w s�siednim pokoju, a wraz z jej wej�ciem ulec� przywidzenia. Nie chcia�a jednak tego czyni�, pragn�c wysi�kiem, woli opanowa� rozedrgane nerwy. � B�d� czyta�a � postanowi�a, si�gaj�c po le�aka na krze�le, w po�owie otwart� ksi��k�. W tym celu wychyli�a si� nieco z ��ka i... nagle przera�enie sparali�owa�o jej cz�onki. Ujrza�a wystaj�c� spod ��ka, nadmiernie ow�osion� r�k� m�czyzny, zaciskaj�c� w pot�nej d�oni jak�� bia�� tkanin�. I je�eli na ten widok Anita nie wyda�a okrzyku bezgranicznej rozpaczy, to jedynie dlatego, �e nie potrafi�a w tej chwili zdoby� si� na najmniejszy wysi�ek. Resztkami mdlej�cej �wiadomo�ci, cho� niejasno, zdawa�a sobie spraw� z tego, co mo�e lada chwila nast�pi�. Nie ulega�o ju� �adnej w�tpliwo�ci, �e kto� niepostrze�enie zakrad� si� do pokoju i przyczai� pod ��kiem. Groza po�o�enia by�a najlepszym bod�cem do odpr�enia nerw�w dziewczyny. Zdawa�a sobie ju� jasno spraw�, �e jedynym ratunkiem mo�e by� tylko zimna krew i opanowanie. A przede wszystkim nie wolno jej straci� zmys��w. I mimo �e febryczne dreszcze wstrz�sa� bez przerwy jej cia�em, umys� pocz�� pracowa� z wyt�eniem. Przede wszystkim b�ogos�awi�a chwil� pierwszej niemocy, dzi�ki czemu nie mog�a wyda� nawet okrzyku. W przeciwnym bowiem razie, jak s�usznie przypuszcza�a, by�oby to has�em dla ukrytego draba, �e zasta� odkryty, co w prostej konsekwencji przy�pieszy�oby wykonanie jego niecnych zamiar�w, kt�rych, co prawda, nie rozumia�a. Obecnie wi�c mia�a do wyboru dwie drogi, cho� �adna nie dawa�a ca�kowitej pewno�ci. Albo, zgasiwszy lamp�, rzuci� si� do ucieczki, lub zadzwoni� na s�u�b�. To drugie by�o wprawdzie �atwiejsze do wykonania, wymaga�o jednak pewnego wychylenia si� z ��ka, by dosi�gn�� wisz�cy u lampy guziczek, a w�wczas drab m�g� �atwo ten manewr zauwa�y�, a gdyby nawet i nie, to kto wie, czy przed t� ewentualno�ci� nie zabezpieczy� si� z g�ry, przecinaj�c biegn�ce wzd�u� �cian cienkie przewody. T� drog� Anita uzna�a za niebezpieczn�. � Raczej pierwsze.. ucieczka... � my�la�a gor�czkowo, wyt�aj�c s�uch, wra�liwy teraz na bicie w�asnego serca. Le��c tak us�ysza�a tu� nad g�ow� delikatny szmer, jakby kto� r�k� otar� si� o poduszk�. Wstrzyma�a oddech, gotuj�c si� do ucieczki. Jeszcze raz pe�n� piersi� zaczerpn�a powietrza i... nag�a rezygnacja ow�adn�a ni� niepodzielnie. Dozna�a jakiej� dziwnej, a zarazem rozkosznej niemocy. Przed chwil� zaledwie tak uparcie skupiane my�li pocz�y rwa� si� na strz�py, by uton�� w przes�odkiej ekstazie zapomnienia... Teraz ju� nie boi si� ani troch�... Nie chce ucieka�... Jest jej dobrze... tak niewypowiedzianie dobrze, a wok� jakie� s�odkie, odurzaj�ce zapachy... Tamto wszystko jedynie by�o sennym mamid�em... I Anita dziwi si�, �e mog�a ulec uczuciu l�ku, kiedy tu� obok niej stoi jej Stefan ukochany... Teraz ju� wie sk�d ta upajaj�ca wo� kwiat�w. To Stefan przyni�s� jej ogromny bukiet 6 bia�ych ja�min�w... I rzuca je p�kami na jej wp�nagie cia�o... Zarzuci� ja a� po piersi, kt�re pr꿹 si� teraz nadmiarem rozkoszy... I zn�w pochyli� si� nad ni� i ch�odn� d�oni� dotyka jej skroni. Jest jej z tym dobrze, tylko czemu te kwiaty tak odurzaj�?... Musi ich by� za du�o... tak, stanowczo za du�o, �e trudno nawet oddycha�, a Stefan dalej rzuca �wie�e wi�zanki. Pragnie mu to powiedzie�, lecz wo� j� osza�amia i tchu brakuje w piersi.. Na szcz�cie rzuci� ostatni trzymany bukiet. Teraz jej l�ej, tylko dalej jest s�aba... nie mo�e nawet u�miechn�� si� do niego... Stefan to widzi i bierze j� na r�ce, jak dziecko. Wyra�nie czuje obj�cia jego ramion.. A potem j� gdzie� niesie.. Anita poznaje klomby swego ogrodu... I zn�w kwiaty... kwiaty... Dziewczyna boi si� ich upojnej, przes�odkiej woni... Szcz�ciem Stefan zakry� jej twarz jak�� tkanin�, a prawie � nagie cia�o otula ciep�ym pledem... Jad� autem za miasto. Anita czuje jak maszyna lekko sunie po asfalcie ulicy... Bior� zawrotne wprost tempo. �wist wiatru wdziera si� przez ma�e okienko i szumi piekielnie w uszach... Stefan przytula j� mocniej do siebie i rozpalonymi wargami mia�d�y jej usta... W g�owie powstaje zam�t... A auto p�dzi coraz szybciej... W szalonym p�dzie rozwiewaj� si� ostatnie strz�py �wiadomo�ci. Stan ten jednak trwa kr�tko. Anita zn�w s�yszy zajad�e szczekanie motoru i czuje gwa�towny p�d ch�odnego powietrza, Wichrz�cego z�ote k�dziory w�os�w, kt�re muskaj� jej policzki. Stara si� skupi� my�li, by odgadn��, gdzie jest i co si� z ni� dzieje. Pr�buje otworzy� oczy, ale ci���ce o�owiem powieki nie pozwalaj� si� unie�� omdla�ym mi�niom. Wreszcie udaje si� to o tyle, �e poprzez g�st�, firank� rz�s Anita mo�e ju� spojrze� przed siebie. Pierwsz� my�l�, jaka teraz zawibrowa�a jej w g�owie, jest to, �e uleg�a jakiej� halucynacji. �e to nie Stefan siedzi obok, a jaki� obcy, szczup�y m�czyzna, o czarnych, b�yszcz�cych niezdrowo �renicach. Pod wp�ywem tego odkrycia nag�y l�k zakrada si� do duszy dziewczyny. Nie mo�e krzycze�, a tylko stara si� powi�za� ze sob� leniwie pe�zn�ce w�r�d labirynt�w m�zgu strz�py ostatnich wspomnie�. � Przychodzi to jednak trudno: piekielny zam�t w g�owie i ten md�y, a� do nudno�ci zapach w nozdrzach, gardle i ustach, co chwil� przyprawia o omdlenie. Dziewczyna jednak zdaje sobie spraw� z tego, �e dzieje si� z ni� co� niezwyk�ego. Raz po raz rozchyla powieki i spogl�da na swego towarzysza, troskliwie otulaj�cego j� pledem. � Kto to by� mo�e?.. � stara si� skupi� my�li, gdy� jest niemal pewn�, �e tego cz�owieka zna dobrze, cho� nie mo�e sobie przypomnie� kiedy i gdzie pozna�a... Wie tylko, �e nie jest nim Stefan jej drogi, najdro�szy ch�opiec... � Co Stefan na to powie � my�li naiwnie � gdy dowie si�, �e odby�am, automobilow� przeja�d�k� noc�, z obcym m�czyzn� i w dodatku w bieli�nie?... Pod wp�ywom tej my�li �wiadomo�� wr�ci�a jej nagle w ca�ej pe�ni. � Sta�!... co to znaczy?!... Dok�d mnie pan uwozi?... � wyrzuci�a z siebie tych kilka s��w, podyktowanych pierwszym odruchem samoobrony, widz�c ju� jasno wisz�ce nad ni� niebezpiecze�stwo. � Ratun... � krzykn�a jeszcze, ale w tej samej chwili siedz�cy obok m�czyzna omota� jej g�ow� pledem, t�umi�c okrzyki beznadziejnej rozpaczy, a w kilka sekund p�niej Anita poczu�a na ustach wilgotn� odurzaj�c� md�ym, zapachem, chusteczk�. Szarpn�a si� jeszcze raz i drugi, ale omdla�e, bezw�adne mi�nie nie by�y zdolne przeciwstawi� si� silnym u�ciskom m�odego cz�owieka. Tymczasem g�sty, czarny tuman wype�ni� �renice dziewczyny i zgasi� do reszty tlej�c� iskr� �wiadomo�ci. Auto, min�wszy ostatnie budowle przedmie�cia, sun�o swobodne szerokim, prostym go�ci�cem. 7 ROZDZIA� II STRASZNE ODKRYCIE Mister Childs codziennie oko�o godziny dziesi�tej z rana odwiedza� swoje zak�ady, po�o�one na jednym z przemys�owych przedmie�� Chicago. Zdarza�o si� jednak, �e wyje�d�a� smacznie wcze�niej, wobec czego szofer, piegowaty Tom Kenney, obowi�zany by� raz na zawsze ju� od godziny �smej czeka� � przed g��wnym hallem na swego pana. Nud� oczekiwania urozmaica� sobie Tom pogaw�dkami ze starym Johnem, kt�ry ju� od �witania zamiata� alejki parku, otaczaj�cego will� Mr Childsa. Poza tym jeszcze John pe�ni� funkcj� nocnego str�a. Zwykle, kiedy Tom Kenney po wykonaniu maszyn� kilku wira�y �dla wprawy�, jak mawia�, ustawia� w�z przed werand� � zjawia� si� John i, wsparty na miotle, rozpoczyna� dwugodzinna pogaw�dk� z Kenney�em. Tom ch�tnie s�ucha� niewyczerpanych opowie�ci starego, Sp�dziwszy m�odo�� na statku wielorybniczym, kt�ry jak twierdzi�, op�yn�� wszystkie morza p�nocne od cie�niny Berynga a� po Wyspy Nied�wiedzie, by� John przebogat� skarbnic� niezwyk�ych przyg�d. Opowiadania starego by�y jeszcze tym ciekawsze, �e w g�owie Johna, po tylu latach, jakie dzieli�y go od awanturniczej m�odo�ci, istotnie osobiste prze�ycia zlewa�y si� w jedn� ca�o�� z tym wszystkim, co kiedykolwiek zas�ysza�, w�druj�c po �wiecie, tworz�c jedne, z tak wielu niezapisanych epopei, kt�re jeszcze i dzi� mo�na us�ysze� z ust kanadyjskich traper�w, lub ur�gaj�cych niebezpiecze�stwu poszukiwaczy z�ota na dalekich, bezkresnych, �nie�nych pustyniach Alaski. Sprytny Tom, chciwy coraz to nowych opowie�ci, dopingowa� starego, wyra�aj�c podziw dla niezwyk�ej odwagi przedsi�biorczo�ci i energii nieustraszonego Johna, lekcewa��cego sobie najgro�niejsze niebezpiecze�stwa. Nic wi�c dziwnego, �e kiedy dzi� Tom ustawi� maszyn� na zwyk�ym miejscu, a stary John nie zjawi� si� od razu � szofer dozna� uczucia niemi�ego zawodu. By�o to tym wi�cej usprawiedliwione, �e wedle wywiadu, jaki Tom zdo�a� ju� przeprowadzi� z przechodz�c� przez ogr�d s�u��c�, Mr Childs nie opu�ci� jeszcze sypialni. Zosta�o zatem oko�o dw�ch godzin czasu do chwili wyjazdu chlebodawcy, kt�re mo�na by�o sp�dzi� na pogaw�dce ze starym gadu��. � Hej, John! � krzykn�� Tom, powstaj�c od kierownicy, by uda� si� w g��b ogrodu na poszukiwanie starego. John jednak nie odpowiada�. Szofer przemierzy� wi�c wszystkie parkowe alejki, a widz�c, �e go tutaj nie znajdzie, skierowa� kroki w stron� niewielkiej budki, w kt�rej John str�owa� przy g��wnej bramie. �mia�o pchn�� ma�e drzwiczki i... nag�e zdumienie zatrzyma�o go w miejscu. Na pod�odze le�a� John, skr�powany silnymi oplotami powroza. Kiedy min�o pierwsze wra�enie, jakie si�� rzeczy musia� wywrze� tego rodzaju widok, Tom podszed� do le��cego i teraz stwierdzi� �e w otwartych ustach str�a tkwi du�y knebel sporz�dzony na poczekaniu z jakiej� szmaty. Jednym szarpni�ciem oswobodzi� mu zdr�twia�e szcz�ki i stary otworzy� oczy. � Hej, John!... kto was tak urz�dzi�? � krzycza�, potrz�saj�c go za ramiona. 8 Stary jednak nie m�g� zdoby� si� na odpowied�. Na powr�t przymkn�� powieki i sina, nabrz�k�a twarz wykrzywi�a si� b�lem. � Prawda, musz� was najpierw oswobodzi� z powroz�w � przypomnia� sobie i wyj�wszy olbrzymi, sk�adany n�, porozcina� wi�zy, po czym powt�rnie pochyli� si� nad omdla�ym. John j�kn�� tylko, lecz dalej pozosta� nieczu�ym na wszelkie wysi�ki szofera, kt�ry stara� si� przyprowadzi� starego do przytomno�ci. Nie mog�c sam nic poradzi�, Tom zrezygnowa� z bezskutecznych zabieg�w i pozostawiwszy omdla�ego starca, pobieg� z ta, niezwyk�� wie�ci�, wprost do pa�acu. Mr Childs w pyjamie wychodzi� w�a�nie z sypialni, by uda� si� do �azienki, gdzie ka�dego rana bra� zimn� k�piel, gdy Kenney wpad� do hallu jak bomba. � Panie dyrektorze!... John le�y skr�powany w str��wce! � wyrzuci� jednym tonem, po czym na powr�t pop�dzi� w stron� bramy. � Wariat... � mrukn�� flegmatyczny Mr Childs, znaj�c zbyt dobrze swojego szofera, kt�ry niejednokrotnie ju� z b�ahego powodu urz�dza� fa�szywe alarmy. Tym niemniej jednak zarzuci� p�aszcz na pyjam� i wolno, nie �piesz�c si�, ruszy� za jego �ladem. Tymczasem. Tom, kt�ry zd��y� po drodze zaczerpn�� troch� wody z sadzawki, zdo�a� dotrze�wi� starego Johna. Wprawdzie ch�op nic nie m�g� si� jeszcze podnie��, doznaj�c ustawicznych zawrot�w g�owy, jednak patrza� przytomnie i, aczkolwiek z wysi�kiem, odpowiada� na pytania rozgor�czkowanego szofera. Kubek mocnego wina, przyniesionego na polecenie Mr Childsa, postawi� Johna na nogi i pozwoli� rozwi�za� skolcza�y od knebla j�zyk. Okaza�o si�, �e kiedy stary, dobrze ju� po p�nocy, obszed�szy dom doko�a, zbli�a� sio do str��wki, z bramy wypad�o nagle dw�ch drab�w i rzuciwszy si� na nieprzeczuwaj�cego nic z�ego str�a, obezw�adnili go, knebluj�c mu jednocze�nie usta, po czym skr�powanego przenie�li do budki, gdzie wkr�tce, d�awiony kneblem, straci� przytomno��. Wszystko to dzia�o si� z tak b�yskawiczn� szybko�ci�, �e John nie zdo�a� nawet zaobserwowa� sylwetek napastnik�w. Wypadek ten zaintrygowa� Mr Childsa Nie m�g� przypuszcza�, by w gr� tu wchodzi�y jakie� porachunki osobiste, gdy� stary John, o czym wszyscy wiedzieli, prowadzi� �ycie spokojne i odosobnione, a zreszt�, napastnicy obezw�adniaj�c go jedynie, nie wyrz�dzili mu zasadniczo wielkiej krzywdy. Pozostawa�o wi�c tylko domy�le� si�, �e planowano bandycki napad na mieszkanie przemys�owca, co, je�li nie dosz�o do skutku, to prawdopodobnie z jakich� nieprzewidzianych przeszk�d. Snuj�c tego rodzaju przypuszczenia, Mr Childs wraca� powoli do domu. By� mocno zaniepokojony i postanowi� natychmiast zatelefonowa� do jednego z najlepszych detektyw�w, kt�remu pragn�� powierzy� rozwik�anie tej, b�d� co b�d�, niezwyk�ej zagadki. Przypadkowo wzrok jego pad� na lewe skrzyd�o budynku, gdzie znajdowa�a si� sypialnia Anity. Wiedziony jakim� przeczuciem, nie skr�ci� na g��wne schody, wiod�ce do hallu, lecz przy�pieszywszy kroku, uda� si� w tamt� stron�. Znalaz�szy si� pod oknem c�rki stan�� jak wryty i nagle uczucie l�ku wstrz�sn�o nim do g��bi. Zauwa�y� bowiem na ziemi od�amki szk�a z rozbitej szyby i podeptane ro�liny, tworz�ce w tym miejscu wspania�y kwietnik. Pe�en najgorszych przeczu� powr�ci� momentalnie i poprzez hall pobieg� do pokoju Anity. Nie pukaj�c nacisn�� klamk�, obrzucaj�c nerwowym spojrzeniem ca�y pok�j. Anity jednak nie by�o. � Mo�e zd��y�a ju� wyj�� � pomy�la� bez przekonania, gdy wzrok jego pad� na le��c� na stoliku kopert�. Podbieg� i chwyci� list w dr��ce ze wzruszenia d�onie. �Tylko do w�asnych r�k Mr Childsa� � odczyta� adres, po czym jednym szarpni�ciem rozerwa� kopert�, z kt�rej wysun�a si� bia�a kartka papieru, zapisanego o��wkiem. Tre�� listu brzmia�a: 9 �C�rka pa�ska, Anita, zosta�a uprowadzona i jest ukryta w bezpiecznym miejscu, gdzie jej nie tylko pan, ale ca�a �zdolna�� policja Stan�w odnale�� nie zdo�a. Odzyska� mo�e j� pan jedynie za sum� stu tysi�cy dolar�w, kt�re musz� by� mi wp�acone bezzw�ocznie, z zachowaniem nast�puj�cych okoliczno�ci: Pan, lub upowa�niony do tego cz�owiek, zaopatrzony w got�wk� (czek wykluczony) musi pojutrze uda� si� do miejscowo�ci Nevland, odleg�ej od Chicago o bliska dwadzie�cia mil drogi w kierunku na St. Louis. Dochodz�c do mostu kolejowego, nale�y skr�ci� na prawo, i uszed�szy mil� z biegiem rzeki, zatrzyma� si� nad brzegiem pierwszego napotkanego po drodze jeziorka. Tam b�dzie oczekiwa� m�j upowa�niony wys�annik, kt�ry wylegitymuje si� okazaniem pier�cionka, jaki Anita mia�a tej nocy na palcu. Po uiszczaniu okupu, pa�ska c�rka w ci�gu dw�ch dni powr�ci do domu. Pragn� jednak zaznaczy�, �e jest to jedyna dla pana droga. Na wypadek odrzucenia mojej propozycji, lub powiadomienia policji, Anita zostanie sprzedana handlarzom �ywym towarem, na co, jak �miem przypuszcza�, nigdy pan nie pozwoli. Jednocze�nie po�pieszam ostrzec, aby nie pokusi� si� pan o urz�dzenie zasadzki na mego wys�annika, gdy� cz�owiek, jakiego do tego celu wybra�em, nie jest wtajemniczony w �adne szczeg�y, kt�re pozwoli�yby mnie skompromitowa�, a panu odzyska� c�rk�. Spodziewam si� wi�c, �e kochaj�cy ojciec, bior�c pod uwag� wszystkie wy�ej przytoczone argumenty, zechce zastosowa� si� �ci�le do moich wskaz�wek z po�ytkiem dla mnie i dla siebie. Wyra�aj�c na tym miejscu moje g��bokie wsp�czucie, pozostaje z nale�nym szacunkiem Kameleon. P. S. Mr Johna zechce pan w moim imieniu przeprosi� za t� niewielk� przykro��, jak� dla dobra sprawy zmuszony by�em mu wyrz�dzi�.� Ostatnie wyrazy Childs widzia� ju� tylko jak przez mg��. Wypu�ci� list z dr��cych d�oni i b��dnym wzrokiem rozejrza� si� po pokoju. Jeszcze przez chwil� zdawa�o mu si� to wszystko Jedynie snem upiornym. Lecz kiedy raz i drugi przeciera� oczy, a straszny list nie znika�, uwierzy� w swoje nieszcz�cie i z w�ciek�ym rykiem rozpaczy rzuci� si� na ��ko Anity. Na jego krzyk wbieg�a do pokoju smag�a mulatka, pokoj�wka Anity. � Co si� sta�o?!... Gdzie miss Anita?!... � wykrztusi�a bledn�c, �miertelnie przera�onym, ob��dnym wzrokiem spojrza�a na Mr Childsa, wij�cego si� w rozpaczy na ��ku swej jedynaczki. Ale Mr Childs, cho� chwilowo uleg� przyp�ywowi niem�skiej rozpaczy, by� jednak w gruncie rzeczy cz�owiekiem silnego charakteru. Zjawienie si� pokoj�wki podzia�a�o na niego jak zetkni�cie dw�ch przeciwnych biegun�w elektrycznych, wy�adowuj�c w jednej chwili pierwszy odruch rozpaczy, jakiej uleg� pod wp�ywem tego strasznego odkrycia. � O tym nie mo�e nikt wiedzie� � zawibrowa�a mu w rozgor�czkowanym m�zgu my�l, gdy� znaj�c a� nazbyt dobrze pot�ny �wiat gangster�w i nieudolno�� policji, zdawa� sobie wyra�nie spraw�, �e jedynym ratunkiem mo�e tu by� wy��cznie podporz�dkowanie si� woli zbrodniarzy. A w tym wypadku ca�a afera musi pozosta� w tajemnicy. Nadmiernym wysi�kiem woli opanowa� si� w jednej chwili. � Nic si� nie sta�o... Miss Anita wyjecha�a na kilka dni, pozostawiaj�c mi list, kt�ry sprawi� mi troch� przykro�ci... Prosz� nie wspomina� o tym nikomu... � wykrztusi� tych kilka zda�, po czym szybko, jakby w obawie, �e nie potrafi d�u�ej zapanowa� nad sob�, opu�ci� sypialni� swej c�rki, pozostawiaj�c oszo�omiona, zdezorientowan�, pokoj�wk�. Lecz kiedy przebrzmia�y odg�osy ci�kich st�pa� Mr Childsa, mulatka powoli przychodzi�a do siebie. Przebieg�a kobieca natura kaza�a jej domy�la� si�, �e zasz�o tu co� wi�cej nad 10 to, co us�ysza�a z ust swego chlebodawcy, inaczej bowiem nie potrafi�a sobie wyt�umaczy� bezgranicznej rozpaczy, w jakiej zasta�a tutaj ojca Anity. Kobieta jeszcze raz bystrym spojrzeniem omiot�a ca�y pok�j, d�u�ej spocz�a wzrokiem na rozrzuconym w nie�adzie pos�aniu, zlustrowa�a szeroko otwarte okno, na kt�rym wyra�nie widnia�y �lady du�ych stop m�skiego obuwia i, zda si�, zrozumia�a wszystko... Ale odziedziczona po dzikich przodkach natura mulatki dalek� by�a, pomimo psiego wprost przywi�zania do Anity, od bezsilnej rozpaczy, w jak�, z lada powodu popadaj� bia�e kobiety. W jej ciemnych, stalowych oczach, miast przera�enia, zamigota�y jakie� zagadkowe, chytre przeb�yski. Stoj�c nieruchomo w miejscu, urywanymi wdechami wci�gn�a w p�uca powietrze w ten sani spos�b, jak to do dzi� dnia czyni� jej odlegli wsp�bracia, w�sz�cy dym dalekich koczowisk, lub sw�d zaszytego w ciemnych g�stwinach d�ungli dzikiego zwierza. � Tu by� on... � rzek�a po chwili, upewniwszy si�, �e nie myl� j� przypuszczenia i szeroki u�miech zadowolenia z tego odkrycia rozp�yn�� si� po jej smag�ej, powi�d�ej ju� nieco twarzy. 11 ROZDZIA� III W SZPONACH KAMELEONA Anita poczu�a ch��d na twarzy, jakby kto� mokr� chustka rozciera� jej skronie. Z wysi�kiem unios�a powieki i ujrza�a tu� nad sob� twarz starej kobiety o odpychaj�cym wygl�dzie. � No, przecie� si� obudzi�a�... � odezwa�a si� stara, ukazuj�c w u�miechu zadowolenia dwie pary pokrzywionych, ��tych z�b�w. � A my�la�am, �e nie obejdzie si� bez zastrzyku... � doda�a, nie przestaj�c naciera� dziewczyny zimn� woda. � Teraz pole� spokojnie, a ja ci przygotuj� co� takiego, �e zaraz wstaniesz na nogi � rzek�a w ko�cu, widz�c, �e dziewczyna przysz�a ju� do siebie i patrzy zupe�nie przytomnie. Jeszcze raz prysn�a Anicie w twarz zimn� wod� i bezszelestnie znikn�a jej z pola widzenia. Dziewczyna unios�a nieco g�ow� i rozejrza�a si� dooko�a. Na pierwszy rzut oka stwierdzi�a, �e znajduje si� w jakiej� niewielkiej ubikacji, wygl�daj�cej na piwnic�, na co wskazywa�o �ukowate sklepienie z cegie�, nietynkowane �ciany i zupe�ny brak okien. Jedynym o�wietleniem piwnicy by�a mata elektryczna �ar�wka, zawieszona na �rodku sufitu. Nie by�o tu �adnych sprz�t�w, za wyj�tkiem zbitego z desek tapczanu, na kt�rym le�a�a i du�ej drewnianej skrzyni, stoj�cej pod przeciwleg�� �cian�. � Gdzie ja jestem?... � pomy�la�a dziewczyna prawie g�o�no, siadaj�c na twardym pos�aniu. Na pr�no jednak stara�a si� zebra� my�li. Piekielny szum w g�owie i ustawiczny brak tchu, nie pozwala�y na wi�kszy my�lowy wysi�ek. Upad�a z powrotem na pos�anie i apatycznym wzrokiem spocz�a na wilgotnych ceg�ach sklepienia. Le��c tak pos�ysza�a nagle szmer dochodz�cy ze skrzyni, kt�r� przed chwil� zauwa�y�a. Spojrza�a w tamt� stron� z l�kliwym oczekiwaniem. Nagle pot�ne wieko skrzyni zadrga�o i powoli pocz�o si� podnosi�. Z wn�trza wysun�a si� ta sama odra�aj�ca kobieta, kt�ra przed kilkunastu minutami cuci�a Anit�. Zaledwie jednak wied�ma, jak j� dziewczyna nazwa�a od pierwszego wejrzenia, wygramoli�a si� z wysokiej skrzyni, ukaza� si� za ni� jaki� oty�y m�czyzna. Dziewczyna przera�onym wzrokiem �ledzi�a ruchy tych dwojga ludzi, od kt�rych, jak przeczuwa�a, nie mog�a si� spodziewa� nic dobrego. Kobieta postawi�a na ziemi jaki� garnek, po czym podesz�a do stoj�cego obok tapczanu m�czyzny, kt�ry pilnie przygl�da� si� Anicie. � S�uchaj, Bill � rzek�a ochryp�ym g�osem � jej tu trzyma� nie mo�na. Franck da� jej troch� za du�o chloroformu... Trzeba �eby dziewczyna mia�a �wie�e powietrze... � G�upia jeste�!... he, he, he... � za�mia� si� Bill, wsuwaj�c r�ce w kieszenie szerokich spodni. � M�wi�em ci, �e to nie �towar�, kt�ry trzeba trzyma� w dobrym fasonie, bo inaczej nie osi�gniesz nawet koszt�w �produkcji�, ale zastaw, a to jest co innego. Mr Childs zap�aci, cho�by cie� z niej pozosta�. � A je�li nam nie zaufa i trzeba j� b�dzie sprzeda� kt� wtedy kupi dziewczyn�, co ledwie w��czy nogami? � zauwa�y�a przezornie. 12 � He, he, he!... � zarechota� drab na ca�e gard�o, a� Anita zadr�a�a mimo woli. � A kt� ci, j�dzo, powiedzia�, �e Childs nie da wykupu?! � spowa�nia� nagle, obrzucaj�c kobiet� ponurym spojrzeniem. � Nikt mi nie m�wi�, ale mo�e si� zdarzy� � odpar�a, wytrzymuj�c spojrzenie swego rozm�wcy. � G�upstwa pleciesz... � mrukn�� pod nosem, zbity nieco z tropu w�tpliwo�ciami, jakie tamta nasun�a. � A zreszt� nie nasza w tym g�owa: stary sam wie najlepiej, jak nale�y post�pi�. � W�a�nie o to mi chodzi � podj�a wied�ma skwapliwie � �e stary wie co zrobi�... Masz racj�, Bill. M�dry ch�op z ciebie, tylko za bardzo uczciwy � schlebi�a mu, mru��c dwuznacznie powieki i ukazuj�c w u�miechu resztki spr�chnia�ych z�b�w. � Co chcesz przez to powiedzie� � zapyta� z udan� oboj�tno�ci�, cho� w g�osie jego �atwo by�o wyczu� nut� zaciekawienia. � Nie mog� ci o tym m�wi� przy niej � wskaza�a na le��c� Anit�. � To chod� do izby � rzek� Bill, nie ukrywaj�c ju� d�u�ej zaaferowania, o jakie przyprawi�a go stara Agata. Kobieta skin�a g�ow� przytakuj�co i w chwil� p�niej obydwoje znikn�li pod wiekiem skrzyni, sk�d, poprzez labirynt podziemnych przej��, prowadzi�a droga do ma�ej farmy Billa Monktona. Id�c przodem i przy�wiecaj�c sobie elektryczn� latarka. Bill rozmy�la� nad dwuznacznym powiedzeniem swej przyjaci�ki, z kt�rej zdaniem zwyk� by� si� liczy�, odk�d przekona� si� niejednokrotnie, �e Agata odznacza si� nieprzeci�tnym sprytem i zdolno�ci� zamierze�, co z dawna zjedna�o jej, niepochlebne zreszt�, miano czarownicy. Ka�dy dobry interes potrafi�a wyczu� w w�a�ciw� por� i nakre�li� plan wykonania �mia�ego nieraz przedsi�wzi�cia, a tym bardziej zabezpieczy� tyle przed niespodziewan� �wsyp��. Z tej strony Bill zna� j� dobrze. Razem przez wiele lat za czas�w �b�ogos�awionej� prohibicji prowadzili transporty alkoholu z odleg�ych, przygodnych port�w w g��b l�du, prze�lizguj�c si� niepostrze�enie mi�dzy kordonem policji i wywiadowc�w, a zawsze marszrut� nakre�la�a Agata, umiej�ca nawet w czasie niebezpiecze�stwa celnie odstrzeliwa� si� z p�dz�cego automobilu. Ale wtedy jeszcze prowadzili interesy na w�asn� r�k�; dopiero wszechw�adny kryzys, zniesienie prohibicji i do najwy�szych granic posuni�ta konkurencja w podziemnym �wiecie chicagowskich gangster�w, podci�y egzystencj� bandy Billa, kt�rej anonimowym hersztem by�a stara Agata. Na szcz�cie w tym krytycznym momencie Bill przypadkowo natkn�� si� na jednego z dawnych klient�w z dawnej szajki. Ludwika Bluma, m�odego, inteligentnego �ydziaka, kt�rego �wietny humor, dobra prezentacja, a przede wszystkim grubo nabity portfel, �wiadczy�y, �e sprytny ten ch�opak zdo�a� chwyci� w r�ce mimo kryzysu, jaki� dobry interes. Pragn�c zg��bi� tajemnic� powodzenia dawnego wsp�pracownika, Bill gwa�tem niemal zaci�gn�� go na swoj� farm� i tu przy szklance whisky j�� rozpytywa� Bluma o interesy, co chwila powo�uj�c si� na dawn� przyja��, kt�ra w rzeczywisto�ci ogranicza�a si� jedynie do zwyk�ej znajomo�ci ludzi zaj�tych w jednej firmie i wykonuj�cych zbli�one do siebie czynno�ci. Jednak Ludwik Blum nie mia� zamiaru, bowiem nie mia� potrzeby ukrywa� przed Billem tego, co zadecydowa�o o jego fortunie, kt�ra z dnia na dzie� si� powi�ksza�a. Po prostu o�wiadczy� swemu natr�tnemu interlokutorowi, �e pracuje w firmie Kameleona. To nazwisko czy pseudonim nie by�o obcym Monktonowi. Bill wiedzia�, �e �w Kameleon, kt�rego tajemnicy nie zg��bi� dot�d �aden z chicagowskich gangster�w, cho� od kilku miesi�cy podawano sobie to zagadkowe imi� z ust do ust po wszystkich spelunkach i domach nocnych schadzek, stoi na czele dobrze zakonspirowanej bandy szanta�yst�w, trudni�cych si� 13 porywaniem dzieci bogatych przemys�owc�w, w celach uzyskania poka�nego okupu. Nikt jednak ze znajomych Monktonowi gangster�w nie mia� szcz�cia zetkn�� si� z nim osobi�cie, a tym wi�cej powiedzie� co� konkretnego o osobie tego tajemniczego, b�d�cego postrachem chicagowskich finansist�w cz�owieka. Przewiduj�cy Ludwik Blum nie zawi�d� si� w swych przypuszczeniach. Bill bez wst�p�w i chytrego podchodzenia, do czego nie by� zdolny, zaproponowa� tamtemu swoj�, wsp�prac�. Ludwik krzywi� si�, oci�ga�, zada� kilku dni zw�oki, ale wreszcie stan�o na tym, �e Monkton, zap�aciwszy Blumowi niewiarygodnie wysokie �wkupne�, dosta� �posad� w �firmie� Kameleona. Gdyby jednak naiwny Bill wiedzia� w�wczas, jak wiele Ludwikowi zale�a�o na pozyskaniu sobie jego, Billa Monktona, na pewno nie tylko nie pozwoli�by si� naci�gn�� na wyg�rowane wkupne, ale przeciwnie, za��da�by nie mniejszego akonta. Bowiem tajemniczy szef bandy szanta�yst�w potrzebowa� jakiej� dobrze zakonspirowanej kryj�wki, niezbyt zreszt� odleg�ej od centrum, kt�ra s�u�y�aby za chwilowe lokum dla porywanych ofiar. A w�a�nie niewielka, ustronnie po�o�ona na przedmie�ciu Chicago farma Monktona odpowiada�a w zupe�no�ci wymogom w tym kierunku. Po sporz�dzeniu umowy. Bill pod fachowym kierunkiem Bluma zainstalowa� potrzebne urz�dzenia alarmowe, zamaskowa� wej�cia do piwnic, zamienionych teraz na cele, oraz zorganizowa� �s�u�b� bezpiecze�stwa�, na kt�rej czele stan�a chytra Agata, maj�ca by� jednocze�nie �samarytank�� przysz�ych niewolnic. W kilka dni p�niej, kiedy farma Monktona by�a gotowa do u�ytku, zjecha� osobi�cie na lustracj� sam szef, gro�ny, tajemniczy Kameleon. Monkton z bij�cym niespokojnie sercem przeprowadzi� go poprzez labirynt podziemnych kru�gank�w, pokaza� cele, obja�ni� spos�b dzia�ania urz�dze� alarmowych, z niepokojem �ledz�c zagadkowy u�miech, nie schodz�cy z twarzy gro�nego szefa. By� to jednak u�miech zadowolenia, bowiem w jaki� czas p�niej, kiedy obydwaj znale�li si� z powrotem w obszernej, starannie uprz�tni�tej na przyj�cie niecodziennego go�cia, izbie � Kameleon poklepa� Billa po ramieniu, rzucaj�c mu protekcjonalnie kilka pochlebstw i... banknot studolarowy, jako zadatek na przysz�e bajo�skie sumy, jakie mia� otrzymywa� za prac� dla firmy Kameleona. Ale ju� w�wczas, po odje�dzie szefa, beztroski humor, w jaki popad� Bill pod wp�ywem tak obiecuj�co zarysowuj�cej si� kariery, zmrozi�a stara Agata. Bowiem ta chytra, przebieg�a kobieta, obserwuj�c pilnie zachowanie si�, ton i �ywo graj�c�, muskulatur� twarzy nowego szefa, nie uroni�a nic z tego, co mog�o wskazywa� na to, �e �w tajemniczy jegomo�� dalekim jest od urzeczywistnienia, swoich pon�tnych obiecanek. P�niejsze do�wiadczenie przekona�o Monktona, jak wiele racji mia�a jego wypr�bowana towarzyszka. Bill na podstawie rozkaz�w Kameleona, dostarczanych mu za po�rednictwem Ludwika Bluma, dokonywa� �mia�ych, niebezpiecznych wypad�w na rozlegle pla�e Ontario, uprowadzaj�c upatrzone sportsmenki, zwabione przez Bluma w ustronne miejsce, lub wprost z niedost�pnych na poz�r, buduar�w porywa� �ony bogatych przemys�owc�w, nara�aj�c si� na ka�dym kroku na niechybn� �mier�, lub do�ywotnie wi�zienie. Wynagrodzenie natomiast, jakie otrzymywa� za sw� prac�, by�o w ra��cej sprzeczno�ci z obietnicami, danymi mu przez szefa. Nic wi�c dziwnego, �e w duszy Billa Monktona coraz cz�ciej powstawa� odruch buntu, w por� i umiej�tnie podsycany przez star� Agat�. Tak samo by�o i dzisiaj: Bill znaj�c mo�liwo�ci finansowe starego Childsa, ani chwili nie w�tpi�, �e Kameleon �atwo uzyska ��dan�, sum� okupu, o jemu przypadnie zaledwie tysi�cdolarowy och�ap, kt�rym musi podzieli� si� z Agat�, i pokry� koszty, zwi�zane z transportem �towaru� na farm�. I w�a�nie przewiduj�ca wszystko Agata w chwili tego rodzaju refleksji podra�ni�a jego ambicj� w tym kierunku. Jednym, pozornie niedom�wionym zdaniem roz- 14 budzi�a w duszy gangstera pragnienie posiadania tej ca�ej sumy, jak�, wyznaczono Childsowi do zap�acenia za zwr�cenie Anity. Ale t�py, oci�a�y umys� Monktona nie by� w stanie odszuka� wiod�cej do tego celu drogi. Obc�, mu by�a tre�� pozostawionego w pokoju Anity, listu, w kt�rym zawarte by�y: wszystkie warunki i wskazania, jakie nale�a�o zachowa� w czasie wymiany, a to �mia�� my�l Billa komplikowa�o niepomiernie. Wprawdzie to wszystko zna� Ludwik Blum, ale od niego nie�atwo by�o co�kolwiek w tej mierze wydoby�; z drugiej zn�w strony w umy�le inteligentnego, bystrego �ydziaka mog�oby si� zrodzi� podejrzenie. Nie mog�c si� upora� z napadaj�cymi w�tpliwo�ciami postanowi� zasi�gn�� rady Agaty. I kiedy opu�ciwszy podziemia znale�li si� w obszernej izbie � Bill bez skrupu��w podzieli� si� swymi my�lami ze star� kobiet�. � Nareszcie zm�drza�e� ch�opcze � rzek�a stara skrzecz�cym g�osem i jej pomarszczona, odra�aj�ca twarz wykrzywi�a si� u�miechem zadowolenia. �� Dawno ci to m�wi�am, � ci�gn�a dalej � �e szcz�cie masz do interes�w tylko nie umiesz go w por� za �eb uchwyci�, a przez to inni �eruj�, na twej uczciwo�ci... � Ale z tym nie tak �atwo � przerwa� Bill, pragn�c wy�uszczy� wszystkie przeszkody, pi�trz�ce si� na drodze do zrealizowania �mia�ych zamierze�. � Zdaj to na moj� g�ow� � nie pozwoli�a mu doko�czy�. � Przekona�e� si� nieraz, �e zawsze potrafi� znale�� potrzebne wyj�cie z najtrudniejszych opresyj... Monkton odetchn�� z wyra�n� ulg�. Jego niezachwiana wiara w przedsi�biorczo��, a przede wszystkim w jakie� wy�sze si�y, kt�rymi, jego zdaniem, rozporz�dza�a ta stara pomimo tylu lat znajomo�ci zawsze dla niego zagadkowa kobieta, kaza�a mu si� spodziewa�, �e i w danym wypadku Agata znajdzie w�a�ciwe rozwi�zanie. � Nie si� nie martw, m�j ch�opcze, bo kiedy twoja Agata zabierze si� do dzie�a, nie pozostanie ci nic innego, jak tylko przyszykowa� bezpieczn�, skrytk� na kup� banknot�w... Ale za to musisz mnie poca�owa�... pieni�dzy nie potrzebuj�... � szturchn�a go w bok i zaskrzecza�a �miechem, szczerz�c do Billa resztki spr�chnia�ych z�b�w. 15 ROZDZIA� IV MISTER SAMUEL SPENZER Mister Samuel Spenzer adwokat, posiadaj�cy sw� kancelari� przy jednej z g��wniejszych ulic Chicago, jak� jest Milwaukee Avenue, za�atwi� bie��c� korespondencj� i powsta� od biurka, aby uda� si� na zas�u�ony spoczynek. Nim jednak zd��y� opu�ci� luksusowo urz�dzony gabinet, pos�ysza� dzwonek w przedpokoju, a w chwil� p�niej s�u��cy oznajmi� mu przybycie in�yniera Stefana Ronickiego. Samuela Spenzera bynajmniej nie zdziwi�a ta sp�niona wizyta, a przeciwnie, po jego okr�g�ej, nalanej nieco twarzy przewin�� si� na moment jaki� zagadkowy u�mieszek, �wiadcz�cy o wewn�trznym zadowoleniu. � Prosi�! � rzuci� s�u��cemu, sprz�taj�c z biurka papiery, po czym ruszy� w stron� drzwi, kt�rymi mia� wej�� in�ynier Ronicki. � Kochany pan Stefan!.. jak�e si� ciesz�... � m�wi� po chwili, �ciskaj�c wylewnie d�o� sp�nionego go�cia. � Ale co z panem jest, panie Stefanie?... � zapyta� teraz, spostrzeg�szy wyra�nie maluj�ce si� na twarzy Ronickiego cierpienie. � Co panu jest?... � powt�rzy� z niepokojem, badawczo spogl�daj�c mu w oczy. Ronicki opanowa� si� w jednej chwili, maskuj�c zewn�trzne objawy cierpienia, jakie rozsadza�o mu piersi. � Przychodz� po rad� do pana... Sta�o si� nieszcz�cie... straszne nieszcz�cie... � rzek� i ci�ko zag��bi� si� w fotelu. Mister Spenzer zrobi� min� cz�owieka przera�onego. � Co takiego?... M�w pan, na Boga!... Upad�o��... krach na gie�dzie? bankructwo firmy? � wyrzuci� tych kilka pyta� jednym tchem prawie, �widruj�c swego rozm�wc� niespokojnym, pe�nym zaciekawienia, spojrzeniem. Ronicki u�miechn�� si� z jak�� szata�ska, zjadliwo�ci�. � Dla was, ludzi Nowego �wiata � rzek�, cedz�c wyrazy � najwi�kszym nieszcz�ciem mo�e by� tylko zachwianie si� interes�w... � Wi�c co?!... � niecierpliwo�� Spenzera osi�gn�a punkt kulminacyjny. � Porwano miss Anit�... � Co?!.. jak?!... Gdzie?!... Kiedy?!... � oburzenie adwokata nie mia�o granic. � Mniejsza o to gdzie, kiedy... � odpar� Ronicki z udanym spokojem. � W tej chwili aktualn� jest tylko sprawa wyrwania jej z r�k zbrodniarzy. � Istotnie... � zgodzi� si� Spenzer. � Zbrodniarze pozostawili list. � m�wi� dalej Ronicki � w kt�rym ��daj� sto tysi�cy okupu, przestrzegaj�c starego Childsa, aby nie wa�y� si� oddawa� sprawy w r�ce policji. Rozumie pan, �e nie chodzi tu absolutnie o pieni�dze, kt�re gotowi�my w ka�dej chwili wyp�aci�, lecz o to czy mo�na zaufa� tego rodzaju ludziom... � Hmm � mrukn�� Spenzer, daj�c tym samym poznaj ze spraw� nale�y wszechstronnie rozwa�y�. � Prosz� nie liczy� si� z kosztami, gdyby korzystnym by�o przekaza� ca�� spraw� kt�remu� z najlepszych detektyw�w. P�acimy ka�d� sum�... � rzek� Stefan, pragn�c w ten spos�b u�atwi� adwokatowi to rozwa�anie. 16 � Moim zdaniem nale�y przyj�� przedstawione warunki � zaopiniowa� Spenzer po kr�tkim namy�le. � Nie mo�emy si� bowiem �udzi�, �e najlepszy nawet detektyw zdo�a czego� dokona� bez poparcia policji, a na t� ostatni� nie mo�emy liczy�. Je�eli nawet, co prawda ze �wiec� w r�ku, mo�emy odnale�� w ca�ym olbrzymiem mie�cie kilku komisarzy policji nie wsp�dzia�aj�cych z gangsterami, to ci ostatni niezbyt ch�tnie przy�o�� r�ce do zlikwidowania pot�nej szajki, jak� niew�tpliwie stanowi�, tego rodzaju szanta�y�ci. Ryzyko olbrzymie, a korzy�� bardzo problematyczna... � doda� i pytaj�cym spojrzeniem zawisn�� na zmienionej twarzy swego rozm�wcy. � Ale czy mo�na im wierzy�?... � powt�rzy� jeszcze raz swoje pytanie Ronicki. � S�dz�, �e tak � odpar� Spenzer, ju� teraz bez wahania. � Ci ludzie z tego �yj� i wiedz� dobrze, �e je�li jeden raz tylko nie dotrzymaj� przyrzeczenia, strac� zaufanie raz na zawsze. Spok�j, z jakim adwokat wym�wi� te ostatnie s�owa i tkwi�ca w nich oboj�tno�� wobec tej potwornej rzeczywisto�ci, niemile uderza�y m�odego cz�owieka. K�ad� to jednak na karb zawodu, jakiemu oddawa� si� Mr Samuel Spenzer. � Adwokaci posiadaj� swoist� etyk� � rozmy�la� � kt�ra za pieni�dze nakazuje im wybiela� najpotworniejsze zbrodnie, hub b�ahe przewinienia wyolbrzymia� do miary zbrodni, zale�nie od tego, kt�ra strona ich anga�uje. Mr Spenzera Ronicki zna� dot�d tylko jako wytwornego, pe�nego dystynkcji, cz�owieka, kt�rego do�� cz�sto spotyka� w domu Childs�w, gdy� jako prawny doradca firmy, Samuel mia� tam wst�p zawsze otwarty. Natomiast dzi� po raz pierwszy widzia� w nim s�dowego obro�c�. � Wi�c radzi pan mecenas ui�ci� bezzw�ocznie okup i nie zawiadamia� organ�w policyjnych... � raczej stwierdzi� ni� spyta� Ronicki, podnosz�c si� z fotelu. � Bezwzgl�dnie! � odpar� Spenzer. � Przykre to, ale niestety, �yjemy w tak barbarzy�skich czasach, �e bezprawie i zbrodnia silniejsze s� od ca�ych piramid ustaw i ich nieudolnych wykonawc�w. �ycie jest �yciem, panie Stefanie � doda� adwokat, �ciskaj�c d�o� Ronickiego na po�egnanie. � Szczerze wsp�czuj�... szczerze... i co tylko b�dzie w mej mocy, nie omieszkam uczyni� dla pana... � sk�oni� si� i odprowadziwszy go�cia do hallu, nie wraca� do gabinetu dot�d, a� warkot auta Ronickiego skona� gdzie� na zakr�cie ulicy. � To si� nazywa umie� chodzi� ko�o swych interes�w � rzek� wreszcie p�g�osem, wracaj�c do gabinetu. � Zajmowa� dobrze p�atn� posad� u Childsa, uprowadzi� mu c�rk�, mie� w perspektywie pewnych sto tysi�cy dolar�w i jeszcze zosta� pierwszym doradc�, kt�ry sw� �cenn�� rad� ma przyczyni� si� do wyrwania Anity z r�k zbrodniarzy... He, he, he!... � zarechota� na ca�e gard�o, uk�adaj�c si� na wygodnej, nakrytej wzorzystym dywanem, kozetce. � Na to trzeba mie� szcz�cie doktora Leona Bauma, a spryt i przedsi�biorczo�� J�zefa Zilbermana, by razem tworzy� uniwersalny typ mi�dzynarodowego przest�pcy � Kameleona... � doda�, przymykaj�c powieki i zaci�gaj�c si� k��bem, wonnego dymu. � Mimo wszystko trzeba uwa�a� � doda� po chwili, przypominaj�c sobie, jak niedawno, zdawa�oby si� nieuchronnie wisia�o nad nia� ostrze sprawiedliwo�ci. � By�o to w Gda�sku � pocz�� odgrzebywa� obrazy tak bliskich jeszcze wydarze�. � Zajmowa� si� w�wczas handlem �ywym towarem. Interes prosperowa� znakomicie, gdy� J�zef Zilberman, zamordowawszy s�ynnego psychiatr�, doktora Leona Bauma, zaw�adn�� jego nazwiskiem i, co wa�niejsze luksusowym sanatorium dla chorych nerwowo kobiet, kt�re przyjmowane oficjalnie na przepisow� p�roczn� kuracj� � nieoficjalnie odje�d�a�y pod pok�adem �cig�ego �Posejdona� do Argentyny, by podzieli� haniebny los tysi�cy swych poprzedniczek. Interes szed� dobrze, ale w ostatniej chwili nast�pi�a nieoczekiwana wprost katastrofa. On, J�zef Zilberman, nieuchwytny dot�d, owiany ju� niesamowit� legend� wszechmo�liwo�ci, wpad� w r�ce polskiej policji kryminalnej. I zdawa�o si�, �e nie ma wyj�cia z tej nad wyraz ci�kiej opresji. Kordon policji, niezbite dowody wszystkich spe�nionych dot�d zbrodni, niczym z�owrogi pier�cie� owin�y si� doko�a osoby nieuchwytnego dot�d Kameleona. I tu 17 (Zilberman z uczuciem wstydu przypomnia� sobie teraz te chwile) przes�awny, nieustraszony Kameleon zatraci� wiar� w swoj� szcz�liw� gwiazd� i po raz pierwszy jego cia�em zatarga� febryczny dreszcz l�ku. Widz�c si� osaczonym, postanowi� na zawsze przeci�� kres swego �ycia, pe�nego wyst�pku i zbrodni. Pokonuj�c ca�� si�� woli odruchy samozachowawczego instynktu, wyj�� z kieszeni kamizelki ma��, niepozorn� pigu�k� cjankali i po�kn�� j� szybciej, ni�li to mogli zauwa�y� siedz�cy na przeciw urz�dnicy wydzia�u �ledczego. Ale dopiero teraz, kiedy poczu� charakterystyczny posmak tej strasznej trucizny i w u�amek sekundy p�niej dozna� gwa�townych skurcz�w wszystkich mi�ni i duszno��, zapieraj�c� mu oddech, obudzi�o si� w nim nadspodziewane nieopanowane uczucie l�ku przed �mierci�. Spontaniczna, nieokie�zana ch�� �ycia, cho�by w najgorszych warunkach, okaza�a si� teraz silniejsze od nakaz�w ch�odnego, wyrachowanego rozs�dku. W �lad za tym zrodzi� si� w dr�twiej�cym ju� m�zgu Zilbermana nazbyt �mia�y, jak na obecne warunki, plan dzia�ania: upozorowa� �mier�, ju� bez tego zagl�daj�c� mu w oczy ciemn�, przera�aj�ca g��bi� oczodo��w. � Jeszcze czas... jeszcze pora zneutralizowa� trucizn�... � przebieg�a mu b�yskawica my�li, a w �lad za ni� dr��ca d�o� Zilbermana si�gn�a jeszcze raz do kieszonki kamizelki i wrzuci�a w gwa�townym skurczem rozwarte usta, drug� pigu�k�. Lecz tym razem nie by�a to ju� pastylka cjankali, a niedawno odkryty, ma�o jeszcze znany zwi�zek siarki z wodorem, posiadaj�cy w�asno�ci momentalnego zoboj�tnienia cjanku potasu. Niedosz�y samob�jca wkr�tce do�wiadczy� cudownych wprost w�asno�ci dzia�ania tego jedynego w tej mierze, odczynnika. Odr�twienie, duszno�� i okropne zawroty g�owy, wszystko to ust�pi�o momentalnie, sprowadzaj�c tym samym rozkoszne uczucie jakby odrodzenia. Jednak�e chytry, przebieg�y Zilberman nie wypad� z roli, jak� w tak realistyczny spos�b zapocz�tkowa�. Te wszystkie objawy, kt�re zacz�y wyst�powa� w pierwszych chwilach. dzia�ania trucizny, stara� si� utrzyma� nadal, a nawet spot�gowa�. Wytrzeszczy� szeroko oczy, grube, nabrzmia�e wargi obficie zrosi� pieniast� �lin�, a z krtani wydoby� �wietnie udane rz�enie. Jaki� czas rzuca� si� w febrycznym dreszczu, drapi�c zakrzywionymi kurczowo palcami por�cz krzes�a, a� wreszcie, trac�c r�wnowag�, run�� na ziemi�. Wszystko to zosta�o zagrane wprost po mistrzowsku. �wiadkowie tego co zasz�o, patrz�c teraz na nieruchome cia�o Zilbermana, byli wprost �wi�cie przekonani, �e zbrodniarz pope�ni� samob�jstwo. Pierwszy oprzytomnia� stary komisarz M�otocki, prowadz�cy �ledztwo w tej ca�ej potwornej aferze. Bez chwili namys�u rzuci� si� do drzwi, by przywo�a� okr�towego lekarza. Za nim pod��y�a reszta os�b, obecnych dot�d w kajucie. Tego momentu czeka� tylko J�zef Zilberman, vel doktor Leon Baum. Zerwa� si� szybko i pop�dzi� ich �ladem. Gdy znalaz� si� na pok�adzie, w przelocie zerwa� jeden z wisz�cych pod szalupami pas�w ratunkowych i bez namys�u, niedostrze�ony przez nikogo w�r�d, mrok�w nocy, rzuci� si� w lekko rozko�ysane fale morza. Teraz pocz�� z nadludzkim wysi�kiem wios�owa� r�koma, by jak najdalej znale�� si� od okr�tu, spodziewaj�c si�, �e pot�na smuga reflektora przemierzy rozchybotane fale i rozproszy ostatni� nadziej� ratunku. Obawy te jednak okaza�y si� p�onne. Widocznie nikt nie przypuszcza�, aby omdla�y, jak s�dzono, wi�zie� mia� tyle si�y i odwagi, by rzuci� si� prosto w morze, lecz przypuszczano, �e schroni� si� gdzie� blisko kajuty, gdy� nie zapalono �adnego z reflektor�w, a statek, nie zwalniaj�c, pru� dalej rozko�ysane fale i wkr�tce rozp�yn�� si� w pomroce, pozostawiaj�c samotnego cz�owieka na pastw� pot�nego wodnego �ywio�u. Zbieg odetchn�� z wyra�n� ulg�. I cho� po pierwszym nadludzkim wprost wysi�ku si�y opu�ci�y go prawie zupe�nie, nie obawia� si� ju� niczego. Wiedzia�, �e du�y pas ratunkowy utrzyma go na powierzchni, a wzgl�dnie spokojne morze i b�yszcz�ce w niewielkiej odleg�o�ci �wiate�ka wybrze�a, pozwol� mu znale�� w�a�ciwy kierunek i wyl�dowa� bezpiecznie. 18 Jako� w niespe�na trzy godziny p�niej, gdy blada jeszcze zorza rozja�ni�a horyzont i pierwsze �wietliste py�ki pocz�y rozprasza� ciemno�ci nocy i igra� tysi�cem barw na granatowym ekranie zatoki � Zilberman siedzia� ju� na piaszczystym wybrze�u zdr�w i pe�en najlepszych my�li, wierz�c w swoj� szcz�liw� gwiazd�, kt�rej nie s�dzone by�o tej nocy zagasn��. Teraz pozostawa�a mu jedynie ucieczka poza granice Polski � zdawa� bowiem sobie dok�adnie spraw� z tego, jak �atwo mo�e by� osaczony powt�rnie, gdy� wiedzia�, ile energii w�adze bezpiecze�stwa po�wi�c� w tym kierunku. Ale J�zef Zilberman by� zbyt przebieg�ym i do�wiadczonym przest�pc�, by si� pokusi� o natychmiastow� pr�b� ucieczki w czasie najintensywniejszych poszukiwa�. Dlatego te� postanowi� zdawa�oby si� wbrew rozs�dkowi, pozosta� jaki� czas w Gdyni. Wiedzia�, �e poszukiwania skoncentruj� si� przede wszystkim na terenie Wolnego Miasta, sk�d ucieczka do odleglejszych kraj�w nie przedstawia zbyt wiele trudno�ci. Pozosta� wi�c w Gdyni. Jakie� by�o jednak jego zdziwienie, kiedy nazajutrz, przegl�daj�c dzienniki, nie znalaz� najmniejszej wzmianki o swej sensacyjnej ucieczce. Z pocz�tku s�dzi�, �e wiadomo�� ta jeszcze nie zdo�a�a dotrze� do prasy, ale przekona� si�, �e by� w b��dzie, bowiem wiadomo�� taka nie ukaza�a si� w og�le na przestrzeni ca�ego tygodnia, kt�ry po�wi�ci� na skrupulatne wertowanie wszystkich dziennik�w, jakie tylko mo�na by�o naby� w Gdyni. Natomiast przeciwnie, pisma wype�nione by�y wprawdzie reporta�ami z tej wielkiej afery, ale o jego ucieczce nie by�o ani s�owa. � Co to wszystko ma znaczy�?... � zastanawia� si� Zilberman, le��c na sofce w jednym z podrz�dnych pensjonat�w, gdzie zamieszkiwa� od chwili ucieczki pod innym nazwiskiem i w nowej, �wietnej charakteryzacji. Po d�u�szym namy�le przyj�� dwie hipotezy: albo wyprowadzone w ten spos�b w pole w�adze licz� na szybkie uj�cie zbiega i w tym celu zatai�y ucieczk�, aby unikn�� kompromitacji, albo te� przemilcza�y ten fakt jedynie dla dobra �ledztwa. Kt�r�kolwiek by przyj�� z tych hipotez, nale�a�o pogodzi� si� z niezaprzeczonym faktem, �e gor�czkowe poszukiwania trwaj� bez przerwy i dlatego Zilberman postanowi� podwoi� czujno��. Tak przesz�y trzy miesi�ce, w czasie kt�rych, zbieg zaopatrzy� si� w doskonale podrobione paszporty, zapu�ci� stylow� brod� i najspokojniej w �wiecie, via Hamburg, odp�yn�� do New Yorku. Stamt�d bezzw�ocznie odjecha� do Chicago, otwieraj�c tam kancelari� adwokack� na nazwisko Samuela Spencera, przy ruchliwiej Milwakuee Avenue. Lecz g��wnym celem nowego zawodu Zilbermana nie by�a obrona tysi�cy gangster�w, daj�cych utrzymanie setkom adwokat�w, ani oczyszczanie bogatych przemys�owc�w z �bezpodstawnych zarzut�w� milionowych nadu�y� skarbowych. To wszystko dawa�o tylko firm�, pod jak� pragn�� ukry� swoj� w�a�ciw� dzia�alno��: � mister Samuel Spenzer by� bowiem genialnym zbrodniarzemszanta�yst�. Dobrawszy sobie odpowiednich ludzi i b�d�c z urz�du obro�cy i doradcy prawnego w kontakcie z wielu wysoko, politycznie czy finansowo, postawionymi osobisto�ciami, przeprowadza� potrzebny wywiad, naradza� si� ze wsp�lnikami, a w kilka dni p�niej w tajemniczych okoliczno�ciach znika� kto� z najbli�szej rodziny jednego z najbogatszych Jankes�w. Sowity, z g�ry wyznaczony okup wkr�tce przywraca� dawny porz�dek rzeczy, a Mr Samuel Spenzer lokowa� w banku grube pieni�dze i upatrywa� nowe ofiary. Wypadk�w powiadamiania policji przez poszkodowanych dot�d nie by�o. Dlatego te� i w obecnym wypadku uprowadzenia miss Anity Childs, Mr Spenzer ju� naprz�d zanotowa� dziewi��dziesi�t tysi�cy dolar�w na konto przychodnie, po odliczeniu dziesi�ciu tysi�cy �koszt�w kancelaryjnych�, przez co nale�a�o rozumie� wynagrodzenie podw�adnych, w�a�ciwych wykonawc�w planu Spencera. � Do tego jeszcze co� musi doj�� od Childsa za cenn� rad�, jakiej udzieli�em niedosz�emu zi�ciowi � rzek� prawie g�o�no � gdy� w przeciwnym razie porywczy m�odzieniec got�w z 19 tym wszystkim by� lecie� do policji, a to by ju� raz na zawsze odebra�o staremu nadziej� ogl�dania ukochanej c�reczki � my�la� dale