16844

Szczegóły
Tytuł 16844
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16844 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16844 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16844 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

EDWARD FENTON WIDMO Z 6f�060VVEfiO WZft�RJA T-fc UM ACZY-� A HIENA TUWIM ? I l US T I� O W A-� IBIGiNIEW PIOTROWSKI MAS1A KSI�CiAHNlA 1969 ___� Tytu� orygina�u angielskiego "THE PHANTOM OF WALK�WAY HILL" Doubleday and Company, Inc. New York 1 Ja Nim zaczn� opowiada�, my�l�, �e powinienem od razy. wyt�umaczy�, �e b�dzie to przede wszystkim opowie�� o psie. �ci�lej m�wi�c, o du�ym, d�ugow�osym psie. Kr�tko m�wi�c, b�d� to dzieje psa. Na par� dni przed rozpocz�ciem si� wydarze� w tej opowie�ci otrzyma�em list od Amandy i Obiego. Pisali wsp�lnie, ale g��wnie Amanda, zw�aszcza wszystkie zdania opatrzone wykrzyknikami. �Drogi James � brzmia� list � jeste�my ju� na miejscu. I zdaje si�, �e b�dzie si� nam tu bardzo podoba�o! Doprawdy, to niebywa�a miejscowo��! Sam zobaczysz. Kiedy do nas przyjedziesz? Bo potrzebna nam Twoja pomoc! S� jakie� z�owr�bne znaki! Nie mo�emy wyt�umaczy� Ci tego w li�cie. W ka�dym razie na co� si� zanosi, chodzi o czyj�� tajemnicz� obecno�� i chocia� nie wiemy jeszcze co, podejrzewamy, �e co� si� dzieje! Oni naturalnie s� tak zachwyceni przenosinami, wypakowywaniem i rozstawianiem wszystkiego we wszystkich pokojach, �e jak dot�d nic podejrzanego nie zauwa�yli. Ale doro�li rzadko kiedy w og�le co� zauwa�aj�. Przyjed� wi�c do nas jak najpr�dzej i pom� nam rozwik�a� spraw�, bo jeste�my pewni, �e kryje si� tu jaka� prawdziwa tajemnica. Opowiemy Ci wi�cej, jak tylko si� zobaczymy. * Amanda i Obi 5 P. S. Tajemnica nadal jest tajemnic�. Amanda. P. P. S. My�l�, �e Amanda troch� przesadza. Obi. P. P. P. S. Nic podobnego! Znaki s� naprawd� z�owr�bne! Sam si� o tym przekonasz, kiedy przyjedziesz. Amanda". Po przeczytaniu listu nabra�em, oczywi�cie, szalonej ochoty, �eby jecha� i zobaczy�, na co si� zanosi, chocia� zgadza�em si� ze zdaniem Obiego o Amandzie. Ona rzeczywi�cie zawsze troch� przesadza. Nie wiedzia�em jeszcze, jak bardzo tym razem mia�a racj�. I od tego w�a�nie zacz�o si� pisanie tej ksi��ki. Zawsze nie znosi�em ksi��ek rozpoczynaj�cych si� od �Ja". Chodzi mi o ksi��ki, w kt�rych bohater ci�gle opowiada o sobie, cho� niby jest bardzo skromny, i ci�gle si� t�umaczy, ale w�a�ciwie ca�y czas wam wygaduje, jaki to z niego wspania�y typ i jak w oka mgnieniu, nawet maj�c praw� r�k� mocno skr�powan�, potrafi dokona� niezwyk�ych rzeczy. Moja ksi��ka b�dzie zupe�nie inna. Ale nie widz� innego sposobu i musz� sam j� wam opowiedzie�. Poniewa� jednak nie jestem bohaterem, kt�ry czego� dokonuje, wi�c nie musz� udawa� skromno�ci. My�l� zreszt�', �e takie udawanie jest zawsze bardzo g�upie. Chodzi mi o to, �e je�eli kto� naprawd� zrobi co� niezwyk�ego, powinien wyra�nie o tym m�wi� i nie ukrywa� swojego zadowolenia. Tak przynajmniej mi si� wydaje. Nie mia�em jednak okazji, �eby to udowodni�. W ka�dym razie Staruszek � tak m�wi o sobie m�j ojciec, cho� nie bardzo lubi, kiedy ja go tak nazywam � twierdzi, �e powinienem spisa� wszystkie zdarzenia, a wtedy b�dzie wiadomo, co z tego wysz�o. Powiada, �e papier i o��wki s� tanie, wi�c mog� je sobie zafundowa� z mojej tygodni�wki, kt�ra, musz� doda�, wcale nie jest kr�lewska, zw�aszcza kiedy si� chce par� groszy od�o�y� na kupno czego�, co mo�e p�niej okaza� si� potrzebne, albo kiedy si� b�dzie wystarczaj�co doros�ym, by dosta� prawo jazdy. Widzicie ju� z tego, �e opisanie tych zdarze� po��czone b�dzie z r�nymi dla mnie ofiarami. Osobi�cie Uwa�am, �e ksi��k� powinni pisa� Amanda i Obi, czy te� jedno z nich, bo w�a�ciwie im si� to zdarzy�o jeszcze bardziej ni� mnie. A je�li o mnie chodzi, to tyle, �e by�em na miejscu. 6 Ale Amanda twierdzi, �e nie umie pisa� ortograficznie, cho� powiedzia�em jej w oczy, �e to zawracanie g�owy, bo przecie� wiecznie pisze w sekrecie wiersze. Ale Amanda, z bardzo wynios�� min�, o�wiadczy�a, �e w wierszu liczy si� tylko my�l, a nie ortografia, co moim zdaniem jest zwyczajnym wykr�tem i �wiadczy tylko, �e nigdy nie mo�na polega� na dziewczynie, kiedy potrzeba na co� si� 'zdoby�. Z Obim jest inna sprawa. Obi potrafi z paru starych grat�w i po prostu �mieci zrobi� co� nadzwyczajnego, ale nigdy nie umia� napisa� na papierze trzech s��w trzymaj�cych si� kupy. Obi z tego powodu jest �r�d�em rozpaczy dla wuja 01ivera. Bo trzeba wam wiedzie�, �e wuj 01iver jest ojcem Obiego i Amandy. Wi�c zdaje si�, �e naprawd� poza mn� nie ma kto tego opisa�. Bo uwa�am, �e kto� jednak musia� to zrobi�, nie by�o wi�c innej rady i musia�em wzi�� si� do tego. A Staruszek powiada, �e mam ,,obiektywne spojrzenie widza", co brzmi bardzo dobrze, cho� nie zdaje mi si�, �eby wiele znaczy�o. My�l�, �e powinienem z miejsca wam wyja�ni�, �e nigdy dot�d nic nie napisa�em. Nie mam naturalnie na my�li wypracowa� �Jak sp�dzi�em wakacje" i podobnych bzdur. To si� nie liczy. M�wi� teraz o prawdziwej ksi��ce. I zupe�nie szczerze przyznaj�, �e jest mi jako� dziwnie, kiedy si� do tego bior�. Sam pomys� wywo�uje we mnie Uczucie, jakbym mia� spore akwarium w brzuchu i nie mia� poj�cia, jak si� go pozby�. M�wi�em o tej sprawie z wujem 01iverem. Pomy�la�em sobie, �e mia�by z pewno�ci� r�ne ciekawe pomys�y, jak rozpocz�� ksi��k�, poniewa� jest pisarzem. Tak jest, on w�a�nie � to ten s�ynny 01iver Little. Z pewno�ci� czytali�cie r�ne rzeczy pisane przez niego, bo wsz�dzie mo�na natkn�� si� na jego ksi��ki. Mo�e pami�tacie? �Hal Sterling, Harcerz". �Hal Sterling, Maturzysta", �Hal Sterling, M�ody Reporter" i ca�e mn�stwo innych. Prawd� m�wi�c, my�l�, �e za du�o w tym wszystkim jest Hala Sterlinga. A przede wszystkim jest zawsze tak diabelnie szlachetny. Tote� w sekrecie marz� o tym, �eby wuj 01iver u�mierci� go czy zrobi� z nim co� innego, r�wnie skutecznego, na przyk�ad o�eni� go i nareszcie z nim sko�czy�. Ale nigdy nie m�wi� tego wujowi Oli-verowi. M�g�by si� jeszcze zniech�ci�, a przypuszczam, �e teraz jest ju� bardzo przywi�zany do swojego Sterlinga. Bo kiedy u Little'�w 7 zjawia si� co� nowego, zawsze m�wi�, �e jest to prezent od Hala Sterlinga. Nawet nakrycia sto�owe, jak twierdzi ciotka Klara. Zreszt�, mniejsza z tym. W ka�dym razie, kiedy wspomnia�em, �e mam napisa� t� ksi��k�, wuj 01iver jako� dziwnie na mnie popatrzy�. U�o�y� na swoim biurku ca�y stos czystego papieru, a potem powiedzia�: � Widzisz, James. Zastanawia�em si� ju�, czy m�g�bym z tym co� zrobi�, ale Hal Sterling jest w�a�nie w Przestrzeni Kosmicznej, sk�d musz� go �ci�gn��. Powiedzia�em, �e bardzo ch�tnie odst�pi� mu t� ksi��k� do napisania, i mo�ecie mi wierzy�, �e naprawd� tak my�la�em. Nadzieja jest matk� g�upich. � Ale � odpar� wuj 01iver � nie mam nawet poj�cia, kiedy m�g�bym do tego si� zabra�. Obieca�em wydawcy, �e kiedy Hal wr�ci z Przestrzeni Kosmicznej, wy�l� go w Misji Specjalnej na Wsch�d. Wi�c � doda� � my�l�, �e kto� inny w rodzinie musi przej�� ode mnie pochodni�. Przypuszczam, �e chodzi�o mu o te straszne stopnie, jakie z angielskiego zawsze przynosi Obi. Wuj 01iver ma czasem taki spos�b wys�awiania si�, a wtedy wykrzywia usta i doprawdy trudno zrozumie�, czy m�wi na serio, czy chce przygada�, czy jeszcze co� innego. Wi�c jak widzicie, ja musz� ponosi� wszelkie konsekwencje. � James � doda� wuj 01iver � chcia�bym jeszcze powiedzie� ci dwa s�owa w sensie rad. Wtedy usiad�em. Bo kiedy wuj 01iver wspomina o �dw�ch s�owach", zwykle ma na my�li �adnych kilka tysi�cy. Zosta�o mu to z tych czas�w, kiedy by� pocz�tkuj�cym pisarzem i p�acono mu od ilo�ci wydrukowanych s��w. Tak przynajmniej twierdzi Staruszek. S�owem, przygotowa�em si� do s�uchania. � Chcia�bym, �eby� co� zapami�ta� � odezwa� si� wuj po chwili. Domy�li�em si�, �e nabiera rozp�du, bo m�wi� bardzo cichym g�osem, a oczy b�yszcza�y mu spoza okular�w jak oczy sowy; tote� pomy�la�em, �e powie mi co� naprawd� wa�nego. � S� pewne rzeczy, James, kt�rych ka�dy cz�owiek pisz�cy musi unika�. � A jakie rzeczy? � spyta�em. 8 � Czterech rzeczy musi unika�: niechlujnej my�li, m�tnego zdania, pretensjonalnego zwrotu i niezdarnie zbudowanej fabu�y. Nast�pnie zacz�� si� we mnie bardzo �miesznie wpatrywa� i to wszystko. Audiencja by�a sko�czona. Podzi�kowa�em mu i odszed�em. Wydoby�em notes i starannie zanotowa�em wszystkie cztery wskaz�wki. Mimo to nie wiedzia�em, jak zacz��. Kiedy powt�rzy�em rozmow� Staruszkowi, zacz�� si� �mia�. � Polegaj na 01iverze! � powiedzia�, a chocia� si� �mia�, my�l�, �e nie chcia� by� zgry�liwy. Kiedy zauwa�y�, �e w dalszym ci�gu nie wiem, co z tym robi�, doda�: � Na twoim miejscu, James, zacz��bym najzwyczajniej. Niech twoja historia sama dba o siebie. Wtedy jako� to wyjdzie. I tej rady trzymam si� teraz. Kiedy wyt�umaczy�em ]u� wam, jak to si� zacz�o, my�l�, �e powinienem si� wam przedstawi�. Jestem James Gregory Smith, M�odszy. Chcia�bym naturalnie, �eby nazywano mnie Greg albo Jim, ale poniewa� Staruszek jest Jimem, nie by�o rady i musia�em zosta� Jamesem. Nie przypuszczam, �e potrafiliby�cie odszuka� mnie w t�umie, chyba �e mia�bym wyszczotkowane w�osy, co nie zdarza mi si� prawie nigdy, bo �ycie jest przecie� za kr�tkie na takie g�upstwa. Jestem przeci�tnego wzrostu na sw�j wiek, a mam lat dwana�cie. Teraz wygl�dam dosy� g�upio, bo z lewej strony brakuje mi z�ba. Straci�em go zesz�ego miesi�ca w czasie szkolnego meczu pi�ki no�nej, co chyba wystarczaj�co m�wi, jakich mieli�my przeciwnik�w. Zreszt� nie tyle bola� mnie z�b, co fakt, �e mimo to nasi przeciwnicy wygrali. Szko�a, do kt�rej chodz�, by�aby, nawet ca�kiem niez�a, tyle �e co drugi dzie� dostajemy na obiad ry�. Moim ulubionym sportem jest p�ywanie, a moim konikiem jest zbieranie og�osze� o �Poszukiwanych przest�pcach". Wy�awiam te og�oszenia z kosz�w na papiery na miejscowej poczcie. Zebra�em ju� ich sto trzy i naprawd� wygl�daj� wspaniale w moim pokoju. Najlepsze powiesi�em sobie nad ��kiem. Mieszkamy ze Staruszkiem w du�ym, ponurym mieszkaniu wychodz�cym na park. Staruszek powiada, �e nie zawsze tu by�o ponuro, a ma przez to na my�li czasy, kiedy mama jeszcze �y�a. Umar�a, kiedy by�em 9 ma�y, i w�a�ciwie wcale jej nie pami�tam, cho� czasem wydaje mi si�, �e tak. Wsp�czuj� troch� Staruszkowi, bo z. pewno�ci� musi mu by� smutno, kiedy nie ma nikogo pr�cz mnie, ale nie wygl�da na to, �eby Staruszek chcia� to w czymkolwiek zmieni�. Zreszt� �yjemy w dobrej zgodzie, tylko widuj� go bardzo ma�o, bo zawsze wyje�d�a z kim� w interesach. Najlepszymi moimi przyjaci�mi s� moi kuzynowie, Obi i Amanda Little, ale obecnie oni nie mieszkaj� w mie�cie, bo przenie�li si�, co � jak si� okaza�o � by�o pocz�tkiem wszystkich tych zdarze�. Urodziny Amandy wypadaj� 18 stycznia, wi�c jest m�odsza ode mnie o dwa dni. Obi jest od nas o rok starszy. Nie wiem jeszcze, co b�d� robi�, kiedy sko�cz� szko��. Je�eli oka�e si�, �e z tej ksi��ki co� wyjdzie, to mo�e zabior� si� do pisania, chocia� wuj OHver powiada, �e to niewdzi�czne zaj�cie. A on przecie� powinien wiedzie�. Tyle je�li chodzi o Waszego Bohatera. Z tym zastrze�eniem, �e nie jestem Waszym Bohaterem ani w og�le niczyim. Jestem po prostu James. Mo�e jeszcze chcieliby�cie czego� dowiedzie� si� o mnie, ale w tej chwili nic nie przychodzi mi do g�owy. Zreszt� dowiecie si� tego prawdppodobnie w miar� opisywanych wydarze�. A wydarzenia te nast�pi�y zesz�ej zimy, w czasie najd�u�szego i najbielszego weekendu, jaki pami�tam w �yciu. A miejscem, gdzie nast�pi�y, by�o G�ogowe Wzg�rze. � 2 G�ogowe Wzg�rze By�o zwyczajne pi�tkowe popo�udnie w marcu, kiedy Staruszek odprowadzi� mnie na dworzec, w kilka dni po otrzymaniu przeze mnie listu od Amandy i Obiego. By�em bardzo przej�ty, ale nie tylko z powodu listu. Chodzi o to, �e pierwszy raz mia�em zobaczy� ich nowy dom. By�em tak przej�ty, �e nawet nie zwraca�em uwagi na wiatr, kt�ry gwizda� na wszystkie strony. Gazety lata�y po chodnikach i wiatr w�ciekle szarpa� moim p�aszczem, ale nic nie wskazywa�o na to, co mia�o si� zdarzy�. Zreszt�, ca�e szcz�cie, bo Staruszek pewnie kaza�by mi zosta� w domu, a wtedy nic bym nie zobaczy�. Staruszek obszed� si� ze mn� bardzo szczodrze, kupi� mi plik tygodnik�w i spor� torebk� cukierk�w. � Chyba starczy ci tego a� do ko�ca drogi � powiedzia� i popatrzy� na mnie troch� jakby smutno. � Pozdr�w wszystkich ode mnie � doda� � i powiedz, �e przy pierwszej okazji przyjad� obejrze� ich dom. Ch�tnie pojecha�bym z tob�, ale nie mog�em ju� odwo�a� tych pan�w, kt�rzy przyjechali z Waszyngtonu. Spojrza� na zegarek i zeskoczy� na peron. �� Nie zapomnij: wysiadasz w Jonesboro! � krzykn�� do mnie przez okno. � Wuj 01iver b�dzie oczekiwa� ci� na stacji. �� Okey! � odkrzykn��em staraj�c si� zachowa� z jak najwi�ksz� godno�ci�. Bo przecie� nazw� stacji mog�em. przeczyta� po prostu na bilecie, a nie chcia�em, �eby inni podr�ni uwa�ali 11 mnie za smarkacza jad�cego kolej� pierwszy raz. I wcale tak nie by�o, bo podr�owa�em ju� wiele razy do r�nych miejscowo�ci. Wi�c szczerze m�wi�c, by�em w�a�ciwie zadowolony, kiedy poci�g ruszy�. Rozsiad�em si� na siedzeniu, otworzy�em jaki� tygodnik i zabra�em si� do jedzenia cukierk�w, r�wnocze�nie ogl�daj�c krajobraz. W gruncie rzeczy nie cierpi� krajobraz�w, wi�c nie b�d� was nudzi� opisami. Zreszt� nie zwraca�em wiele uwagi na to, co dzieje si� za oknem. By�em zanadto przej�ty. Umia�em teraz na pami�� ka�de s�owo tamtego listu. Gdybym m�g� zgadn��, co w rzeczywisto�ci si� stanie, z pewno�ci� nie usiedzia�bym tak spokojnie, jak siedzia�em. Naturalnie powinienem� by� czego� si� domy�li�, bo u Little'�w nigdy nie dzieje si� nic zwyczajnego. Tak ju� jest z niekt�rymi lud�mi. Wystarczy, �eby poszli na poczt� wrzuci� list do skrzynki, a zdarzy si� im jaka� sensacyjna przygoda. A inni ludzie mog� oblecie� �wiat dooko�a i nie b�dzie w tym nic bardziej nadzwyczajnego ni� czytanie �Przegl�du Geograficznego". Na dobr� spraw� powinienem by� ju� si� przyzwyczai� do tego, ale � jak powiada wuj 01iver w swoich ksi��kach � nie zd��y�em oswoi� si� z my�l� itd. Zdaje si�, �e powinienem by� wspomnie� ju� wcze�niej, �e odk�d pami�tam, wuj 01iver i ciotka Klara zawsze mieli zamiar przenie�� si� poza miasto. Wuj 01iver utrzymywa� stale, �e jest pewien, i� m�g�by zabra� si� do swojej powie�ci dla doros�ych, kt�r� tak. bardzo chcia� napisa�, gdyby nie przeszkadza�y mu wielkomiejskie rozrywki. Wspomina� jeszcze, �e kiedy �wiat jest w takim zam�cie, dobr� jest rzecz� zapu�ci� gdzie� korzenie. Ciocia Klara zn�w by�a pewna, �e pobyt na �wie�ym powietrzu dzia�a znakomicie na dzieci, a lepiej jest je�dzi� po sprawunki ni� rozmy�la� nad nimi w mieszkaniu. Pr�cz tego zawsze chcia�a mie� w�asny ogr�d. M�wi�a tak�e, �e mieszkanie staje si� za ciasne, w miar� jak wuj 01ivcr gromadzi swoje ksi��ki, Obi sk�ada kawa�ki starego �elastwa, a Dzidzia staje si� zbyt du�a, �eby mieszka� w jednym pokoju z Amand�. Dzidzia ma sze�� lat i cho� jest moj� rodzon� kuzynk�, jest najobrzydliwszym smarkaczem i istn� plag�. Wszyscy nienawidzimy jej serdecznie. W ka�dym razie Obi, Amanda i ja. Staruszek twierdzi, �e Dzidzia z tego wyro�nie stopniowo, ale my bardzo w�tpimy. 12 Reszta rodziny Littlc'�w sk�ada si� z pani MacMinnies, kt�ra nasta�a do pomocy, kiedy Dzidzia si� urodzi�a, a potem ju� zosta�a, i z Zyglindy. Zyglinda nale�y g��wnie do Dzidzi, co ju� samo m�wi za siebie. Jest rzekomo jamnikiem, ale wygl�da raczej na ogromn� par�wk� na nogach. Nie robi nic innego poza jedzeniem i spaniem. Przewa�nie lubi� psy, ale Zyglinda to co innego. Wuj 01iver powiada, �e dla Zyglindy �wiat sk�ada si� z czterech rzeczy: jedzenia, jedzenia, spania i jedzenia. T�umaczy to, dlaczego potrafi tylko si� przeczo�ga� � i to z trudem � z kuchni do swego koszyka i z powrotem. Wszyscy razem gnie�dzili si� w niedu�ym mieszkaniu nowojorskim niedaleko od nas. Wuj 01iver kr��y� po nim ca�ymi dniami i rozmy�la� o swojej nie napisanej powie�ci, ciotka Klara t�skni�a za ogrodem, a Obi i Amanda k��cili si� o to, kto b�dzie si� opiekowa� kucykiem, kt�rego mieli nadziej� dosta�. A� pewnego dnia wuj 01iver powiedzia�, �e spodziewa si� telewizyjnej przer�bki Hala Sterlinga, �W�drowiec w czasie", co oznacza�o, �e mogli teraz wp�aci� zaliczk� na dom podmiejski. Od tej chwili wuj 01iver i ciotka Klara przy ko�cu ka�dego tygodnia spotykali si� z po�rednikami od sprzeda�y nieruchomo�ci. Przypadkiem s�ysza�em, jak t�umaczyli Staruszkowi, czego w�a�ciwie chc�. Dom powinien by� stary, najlepiej rzeczywi�cie z czas�w kolonialnych, powinien mie� sypialnie dla wszystkich cz�onk�w rodziny, pok�j go�cinny i gabinet, gdzie wuj 01iver m�g�by pracowa� spokojnie, a wreszcie kawa�ek ziemi dostatecznie du�y, �eby starczy�o na ogr�d dla ciotki Klary i miejsce zabaw dla Zyglindy, kt�rej w ten spos�b nikt nie przejedzie. � Chcemy by� � doda� wuj 01iver � w odleg�o�ci dw�ch godzin od Nowego Jorku, �ebym w razie czego m�g� zawsze pojecha� do wydawcy; ale dom musi by� odosobniony; nie mam ochoty przygl�da� si� czyjej� antenie telewizyjnej. Z ca�ej rozmowy to stanowi�o najwa�niejsz� cz��, cho� w og�le by�o w niej tak�e du�o mowy o sadach owocowych, poziomie szk� w s�siedztwie i podobnych historiach. � Wygl�da na to � odpowiedzia� Staruszek � �e trudno ci b�dzie znale�� co� odpowiedniego przy zadatku, jaki mo�esz wp�aci�. 13 � Ka�dy, kto naprawd� wie, czego chce � mrukn�� wuj 01iver � musi to w ko�cu znale��. Szukali i szukali. Ka�dej niedzieli wracali do domu okropnie zniech�ceni. Wreszcie, kt�rego� dnia zjawili si� u nas i opowiedzieli, �e trafi�a im si� prawdziwa gratka. Dom sprzedano prawie �e darmo, bo w�a�cicielka przenios�a si� na sta�e do sanatorium, a jej adwokaci chcieli dom sprzeda� czym pr�dzej, by unikn�� komplikacji testamentowych. Trzeba jednak by�o podj�� decyzj� zaraz, bo inaczej przepad�aby okazja. Wi�c wujostwo kupili go w ci�gu tygodnia i zaraz si� przenie�li. By�o to w�a�nie G�ogowe Wzg�rze. Przyznaj� szczerze, �e smutno mi si� zrobi�o po wyje�dzie Amandy i Obiego. Ale nazajutrz po ich li�cie zatelefonowa�a ze wsi ciotka Klara i chocia� zastrzega�a si�, �e jeszcze nie s� urz�dzeni, zaprosi�a nas na sobot� i niedziel�, je�eli potrafimy spa� obok ca�ej masy skrzy� i pude�. �� Nie dam rady, Klaro � odpowiedzia� w telefon Staruszek. � Akurat przyje�d�a do mnie z Waszyngtonu kilku pan�w w interesach. Przysun��em si� do telefonu. Nie chcia�em straci� ani krzty rozmowy. � Co? No tak, my�l�, �e m�g�bym wys�a� Jamesa sa'mego, je�eli Amanda i Obi tak bardzo si� za nim st�sknili. � Nast�pi�a pauza, po kt�rej Staruszek doda�: � Czy jeste� pewna, �e nie b�dzie wam zawadza�, akurat teraz? By�em ju� got�w z miejsca mu zaprzeczy�, kiedy dos�ysza�em �miej�cy si� g�os ciotki Klary: � Nie m�w g�upstw, Jim. Przy�lij go, to popracuje u nas. � My�l� � powiedzia� Staruszek, kiedy odwiesi� s�uchawk� � �e naprawd� mo�esz tam pojecha� w pi�tek po szkole. Pop�dzi�em do siebie do pokoju i zacz��em si� pakowa�. By�a dopiero �roda, ale przygotowanie rzeczy na wyjazd na sobot� i niedziel� jest powa�n� spraw�. Nigdy nie wiadomo, co mo�e by� potrzebne. Tak wi�c znalaz�em si� wreszcie w poci�gu. My�la�em ju�, �e nigdy nie dojedzie do Jonesboro, bo zatrzymywa� si� na ka�dej g�upiej stacyjce po drodze. A przez ca�y czas rozmy�la�em o G�ogowym Wzg�rzu i o tym, jakie te� ono jest. 14 Mia�em o nim, naturalnie, zupe�nie wyrobione zdanie. Wiedzia�em, �e b�dzie to jeden z tych staro�wieckich dom�w z bia�ymi kolumienkami i chor�giewk� na dachu, z niskim belkowaniem i kr�tymi schodami, wiod�cymi tajemniczo na sam� g�r� i na sam d�. Czyta�em sporo ksi��ek i by�em raz ze Staruszkiem w Domu Waszyngtona, wi�c wiem, jak te rzeczy wygl�daj�. Nim poci�g dojecha� do Jonesboro, by�em ju� mocno przej�ty. Wysiad�em i zacz��em szuka� wuja 01ivera po ca�ym peronie, ale nigdzie nie by�o go wida�. W pewnej jakiej� okropnej chwili zrobi�o mi si� a� s�abo, bo pomy�la�em, �e mo�e wysiad�em na niew�a�ciwej stacji. By�o to jednak Jonesboro, dok�adnie tak, jak opiewa� bilet. Sta�em zgn�biony, kiedy podszed� do mnie jaki� cz�owiek, wysoki i chudy. Mia� such�, ko�cist� twarz. Nosi� nasuni�ty na czo�o stary filcowy kapelusz, poplamiony farbami, i mocno u�ywan�, czerwon�, watowan� kurtk�. Popatrzy� na mnie najsmutniejszymi oczyma, jakie kiedykolwiek widzia�em. U�miechn�� si�, ale oczy mia� ci�gle smutne. � To James, czy tak? � spyta� wreszcie. Skin��em g�ow�. � Nazywam si� Charlie Murofino. Mam ci� podwie��. � Aha � powiedzia�em. � Maluj� teraz dom i zabrak�o mi bieli, wi�c i tak musia�em przyjecha� do miasta. Nie ma sensu je�dzi� dwa razy, kiedy raz wystarczy. Czy to twoja walizka? Wygl�da na dosy� ci�k�, jak na niedzieln� wizyt�. � Tak � powiedzia�em � ale przecie� nigdy nic nie wiadomo. Charlie skin�� g�ow�. �� Prawda � powiedzia� i zaraz doszed�em do wniosku, �e lubi� go, cho� przewa�nie staram si� unika� ludzi chudych. Czy te�, m�wi�c dok�adniej, czuj� si� zawsze lepiej w towarzystwie ludzi t�ustawych i weso�ych. Ale chudo�� Charlie Murofina Wcale mi nie przeszkadza�a. Przypuszczam, �e to z powodu jego u�miechu. � Tam stoi twoja taks�wka � roze�mia� si�, wskazuj�c na zaparkowan� tu� obok stacji czerwon� ci�ar�wk�. Wypisane by- 1 15 �o na niej jego nazwisko, a pe�na by�a zadziwiaj�cych rzeczy. Drabin, kombinezon�w, puszek z farbami, narz�dzi i najrozmaitszych zardzewia�ych �a�cuch�w. Charlie rzuci� moj� walizk� na wierzch tego wszystkiego i odjechali�my. Ci�ar�wka ruszy�a z przera�liwym szarpni�ciem i pop�dzi�a uliczkami miasteczka. Charlie macha� r�k� prawie do ka�dego. Kiedy wreszcie min�li�my tablic� z napisem: �Jonesboro, granica miasta", mog�o si� wydawa�, �e ci�ar�wka nie dotyka drogi ko�ami. Charlie wskaza� r�k� na �a�cuch g�rski widniej�cy w oddali. � To s� g�ry Berkshires � powiedzia�, ale poniewa� ci�ar�wka ci�gle podskakiwa�a, nie mia�em wiele okazji, by przyjrze� si� czemu� tak ma�o wa�nemu, jak g�ry. � Ja tutaj w�a�nie mieszkam! � zawo�a� Charlie, wskazuj�c r�k� na dom malowany �ywymi barwami z oknem jak na obrazku. Na trawniku przed domem umieszczony by� szyld g�osz�cy: �C. Murofino, Malarz, wykonuje ^szelkie roboty budowlane". � Sam go zbudowa�em � doda� rzeczowo. Bardzo mi to zaimponowa�o. � Wszystko teraz wygl�da dosy� ponuro � powiedzia� Charlie. Wskaza� na niebo. � Zanosi si� na �nieg. � Umilk� i jaki� czas p�dzili�my r�wn� drog�. � Trzeba uwa�a� na du�e ci�ar�wki! � zawo�a� weso�o. � W zesz�ym tygodniu o ma�o nie najecha�y na mnie. Nic nie odpowiedzia�em. Poniewa� ci�ar�wka i tak strasznie trz�s�a, wi�c by�o mi wszystko jedno. � Nie byle-jaki dom kupi� sobie pan Little � zagadn�� Charlie, gdy ujechali�my jakie dziesi�� mil. Nic nie odpowiedzia�em. Wykombinowa�em sobie, �e w ten spos�b wi�cej us�ysz�. � Naprawd� � ci�gn�� Charlie Murofino. � To bez przesady jakby worek bez dna. Dobrze znam ten dom, bo mia�em r�ne roboty u pani Houghton, nim wyjecha�em st�d na jaki� czas. Pani Houghton by�a w�a�cicielk� ca�ego domu. Mieszka�a tam sama. Dziwna to by�a osoba. Z ka�dym wojowa�a. Nikt nie m�g� d�ugo z ni� wytrzyma�. Dziwaczka, jednym s�owem. Ale mog�a sobie na to pozwoli�, bo mia�a pieni�dzy jak lodu. Lubi�a robi� IG �o na niej icS� nazwisj a pe�na by�a zadziwiaj�cych rzeczy. Drabin, kombinezon�w, ??52?1i z farbami, narz�dzi i najrozmaitszych zardzewia�ych �a� .ch�w. Charlie rzuci� moj� walizk� na wierzch tego wszystkiego j odjechali�my. Ci�ar�wka ruszy�a j. przera�liwym szarpni�ciem i pop�dzi�a uliczkami miasteczka. Qv^rlie macha� r�k� prawie do ka�dego. Kiedy wreszcie rninCli�i^y tablic� z napisem: �Jonesboro, granica miasta", mog�o si� wyrwa�, �e ci�ar�wka nie dotyka drogi ko�ami. Charlie wskag�j r�k� na �a�cuch g�rski widniej�cy w oddali- __To s� g�ry Berks^jfes � powiedzia�, ale poniewa� ci�ar�wka ci�gle podskakitya)a, nie mia�em wiele okazji, by przyjrze� si� czemu� tak mal0 wa�nemu, jak g�ry. __ ja tutaj w�a�nie roieszkam! � zawo�a� Charlie, wskazuj�c r�ka na dom malowany �ywymi barwami z oknem jak na obrazku. Na trawniku przed domem umieszczony by� szyld g�osz�cy: ,�C. Murofino, Malarz, wykonuje wszelkie roboty budowlane". __ Sam S� zbudowa�em � doda� rzeczowo. Bardzo mi to zaimponowa�o. � Wszystko teraz wygl�da dosy� ponuro � powiedzia� Charlie. Wskaza� na niebo. � Zanosi si� na �nieg. � Umilk� i jaki� czas p�dzili�my r�wn� drog�. � Trzeba uwa�a� na du�e ci�ar�wki! � zawo�a� weso�o. � W zesz�ym tygodniu o ma�o nie najecha�y na mnie. NJC nie odpowiedzia�em. Poniewa� ci�ar�wka i tak strasznie trz�s�a, wi�c by�o mi wszystko jedno. __ Nie byle-jaki dom kupi� sobie pan Little � zagadn�� Charlie, gdy ujechali�my jakie dziesi�� mil. Nb* nie odpowiedzia�am. Wykombinowa�em sobie, �e w ten spos�b wi�cej us�ysz�. __ Naprawd� � ci�gn�� Charlie Murofino. � To bez przesady jakby worek bez dna. P^brze znam ten dom, bo mia�em r�ne roboty u Pani Houghton> nim wyjecha�em st�d na jaki� czas. Pani tfoughton by�a W^�cieielk� ca�ego domu. Mieszka�a tam sama. Dziwna to by�a oL�ba. Z ka�dym wojowa�a. Nikt nie m�g� d�ugo z ni� wytrzyma�, dziwaczka, jednym s�owem. Ale mog�a sobie na to pozwoli�, b� mia�a pieni�dzy jak lodu. Lubi�a robi� 16 wszystko po swojemu. I zawsze si� to jej udawa�o. K�opot z tym, �e nie bardzo mia�a z kim w ko�cu wojowa�. � Aha � powiedzia�em. � Umar�a w zesz�ym tygodniu, kilka dni potem, jak wujek kupi� dom. A przedtem by�a przez jaki� czas w sanatorium. By�a artystk�. Robi�a rze�by, figury. Nie wiem, czy mia�y jak�� warto��, cho� niekt�re dosy� mi si� podoba�y. Te, kt�re nie by�y religijne. i Nastawi�em uszu. Bo zawsze interesowa�em si� sztuk� i artystami. Nie robi� z tego wielkiej historii, tak jak Amanda, ale raz po raz chodz� do muzeum i wydaje mi si�, �e to bardzo przejmuj�ce, kiedy r�ne obrazy, rze�by i podobne rzeczy �yj� sobie przez setki lat, cho� ci, co je zrobili, dawno ju� umarli. To s� rzeczy, kt�re ka�� zatrzyma� si� i przez dobr� chwil� pomy�le�. � A co si� sta�o z tymi rze�bami? � spyta�em. Chodzi�o mi o to, czy s� w jakim� muzeum lub galerii czy innym podobnym miejscu, dok�d mo�na p�j�� i wszystko obejrze�. Charlie poskroba� si� w brod�. �. Dziwna rzecz � odpowiedzia� � ale znik�y. W ka�dym razie wi�kszo��. I kiedy w�a�cicielka umar�a, nie by�o ich tutaj. Pe�nomocnicy zabrali te, co zosta�y. � Pe�nomocnicy? � Tak � kiwn�� g�ow� Charlie. � Prawnicy i ci, co zajmowali si� wszystkim. Pani Etaughton nie mia�a �adnych krewnych, a w ka�dym razie nikt o takich nie wiedzia�. A �e k��ci�a si� ze .wszystkimi naoko�o, wi�c nie mia�a tak�e przyjaci�, kt�rym mog�aby co� zostawi�. Wi�c to wszystko wesz�o do masy spadkowej. � Ukaza� z�by w u�miechu. � To w�a�nie s� prawnicy. Wyka�czaj� wszystko. Ci�ar�wka gwa�townie skr�ci�a. Jechali�my teraz w�sk�, poln� drog�, kt�rej wcale nie zauwa�y�em. Ci�ar�wka podskakiwa�a i zgrzyta�a na wybojach. Po drodze prawie wcale nie mijali�my �adnych dom�w. W pewnej chwili zobaczy�em ��t� skrzynk� umieszczon� w g�stych zaro�lach. Charlie nacisn�� peda� i pojechali�my d�ugim podjazdem, ca�y czas biegn�cym pod g�r� i tak�e pe�nym wyboj�w. �wir uderza� o b�otniki maszyny, co 18 brzmia�o jak strzelanie z karabinu maszynowego. Zn�w skr�cili�my nagle i wtedy ukaza� si� dom, otoczony mn�stwem wiecznie zielonych ro�lin, a zw�aszcza iglastych krzew�w i drzew. Roze�mia�em si� sam do siebie, my�l�c o wuju 01iverze. By� teraz naprawd� odosobniony. Nie by�o st�d wida� nic poza stodo��, lasem i otaczaj�cymi dom wzg�rzami. �adnej ludzkiej siedziby. To w�a�nie by�o G�ogowe Wzg�rze. Prawd� m�wi�c, by�o to ca�kiem co� innego, ni� si� spodziewa�em. Wtedy jednak nie mog�em zastanowi� si� nad t� spraw� z powodu szczekania. Nigdy jeszcze nie s�ysza�em nie podobnego. By�o to jakie� dzikie, oszala�e, zrozpaczone szczekanie, kt�re trwa�o bez przerwy, jak szczekanie Psa Baskervill�w * czy co� w tym rodzaju. A by�o tym dziwniejsze, �e nie wiadomo, sk�d pochodzi�o. Wiedzia�em tylko jedno: nie by�o to szczekanie Zyglindy. Charlie potrz�sn�� g�ow�. � To z pewno�ci� Maggie � powiedzia�. � Maggie? � Stary pies pani Houghton. Zosta� przy domu. � Ale ja my�la�em, �e pani Houghton... ... � Jej adwokaci p�acili komu�, �eby mieszka� na miejscu w czasie jej choroby. Ale jeden tylko Barney Rudkin na to si� zdecydowa�. By� czym� w rodzaju zarz�dcy. Tylko � mrukn�� Charlie � bardzo si� stara�, �eby by�o jak najmniej do zarz�dzania, je�eli rozumiesz, co mam na my�li. Niezbyt dobrze mniema�em o Barneyu � doda� kr�c�c g�ow�. � Ale teraz ju� go nie ma i to przynajmniej jest dobre. � Nie ma? �� A tak � Charlie wzruszy� ramionami. � Gdzie� sobie pojecha�, jak tylko dom zosta� sprzedany. Nikt go tu wi�cej nie widzia�. I nikt za nim nie t�skni � doda� z u�miechem. Szczekanie sta�o si� jeszcze dziksze i jakby bardziej rozpaczliwe. Charlie zmarszczy� brwi. ��Pies Ba sker viii �w" � tytu� znanej powie�ci Conan Doyle'a (1859�1930), autora fantastycznych i detektywistycznych opowiada� o Sherlocku Holmesie. 19 - Maggie zrobi�a si� bardzo nerwowa po wyje�dzie pani Houghton - powiedzia�. - A od czasu �mierci pani Houghton ieszcze bardziej zdzicza�a. Mo�na by my�le�, �e wie, co si� sta�o, gni Houghton by�a jedyn� osob�, kt�ra umia�a sobie poradzie Z fkS' w tej samej chwili co� przesun�o si� przed frontem domu. Nie zd��y�em przekona� si�, co to by�o. Potem us�yszeliby jakie� krzyki. Charlie zahamowa� i ci�ar�wka, ze zgrzytem, nagle przystan�a. Charlie wyskoczy� z szoferki. _- Chod�my! - wo�a�. � Tu dzieje si� co� dziwnego. 3 Kud�aty pies Charlie Murofino po�pieszy� w stron� domu, a ja tu� za nim. Pierwszym wra�eniem, jakie odnios�em, by� okropny zam�t. A potem przesta�em biec i pr�bowa�em si� zorientowa�, co si� dzieje. Zdawa�o si�, �e przed domem kr�ci si� i krzyczy co najmniej ze stu ludzi. Tymczasem przekona�em si�, �e by� tam tylko jeden ma�y cz�owieczek, kt�ry trzyma� smycz i psi� obr�k�. Ledwo dysza�, tak gania� na wszystkie strony, i ci�gle co� wykrzykiwa�. Obi wydawa� wojenne okrzyki Koma�czo w i polowa� na innych terenach, a wuj 01iver, ciotka Klara, Amanda, pani Mac-Minnies i Dzidzia stali st�oczeni przed frontowymi drzwiami, patrz�c, co si� dzieje. A na dodatek wszystkiego Zyglinda, tocz�ca si� niczym wielki kawa� kie�basy u st�p Dzidzi, zacz�a tak�e szczeka�. Zbyt wiele rzeczy si� dzia�o, aby ktokolwiek zwr�ci� uwag� na mnie. � Co si� sta�o, panie Bodine? � spyta� Charlie ma�ego cz�owieczka. Pan Bodine otar� d�oni� czo�o. � To ta przekl�ta Maggie � j�kn�� ochryp�ym g�osem. � M�g�by� mi pom�c j� z�apa�, Charlie? � Dlaczego? � Charlie roze�mia� si� od ucha do ucha. � Chyba nie boi si� pan starej Maggie, panie Bodine? 21 �� To nie czas na �arty, Charlie � odpar� zadyszany pan Bo-dine. Twarz mia� pokryt� plamami. Nie zdziwi�bym si� wcale, gdyby wybuchn�� na miejscu. � Ten przekl�ty adwokat z Jones-boro kaza� mi j� z�apa� i przyprowadzi�. Mam j� niby trzyma� w mojej psiarni. C�, kiedy nie mog� jej z�apa�. Nie mog� nawet zbli�y� si� do niej. � Nikt nigdy nie m�g� � odpar� Charlie. W tej samej chwili zobaczy�em psa p�dz�cego w kierunku stodo�y. Nie przypominam sobie, �ebym kiedy w �yciu widzia� psa o bardziej skudlonej sier�ci, cho� by� to bardzo �adny collie. Maggie mia�a sier�� p�ow� i kiedy� musia�a by� prawdziw� pi�kno�ci�. Ale teraz sier�� jej by�a zmierzwiona i pozlepiana jakby �ywic� czy smarem, pe�na drobnych ga��zek, wpl�tanych w jej g�ste i d�ugie w�osy. Bia�a kamizelka pokryta by�a grub� warstw� b�ota. Ogon mia�a Maggie wci�ni�ty mi�dzy nogi, a w oczach wyraz �ciganego zwierz�cia. Na widok takiego zdziczenia i zaniedbania trudno si� by�o oprze� uczuciu lito�ci. Ugania�a woko�o i szczeka�a jak nieprzytomna. � Ty zajd� jej drog� od strony stodo�y, Charlie � krzykn�� pan Bodine � a wy, ch�opcy � zwr�ci� si� do Obiego i mnie � naganiajcie j� z drugiej strony! Kto� z nas musi j� wreszcie z�apa�. � Pewnie � przytakn�� Charlie. Robili�my, co w naszej mocy, ale walka z t� zab�ocon� suk� by�a ponad nasze si�y. Mog�o si� zdawa�, �e z g�ry wiedzia�a, co mamy zamiar zrobi�, nim jeszcze�my to zrobili. W pewnej chwili my�la�em, �e Charlie j� ju� schwyta�, ale wy�lizn�a mu si� dos�ownie z r�k i uciek�a. Po jakim� kwadransie gonitwy i potykania si� trzeba by�o da� za wygran�. Bieganina zapiera�a nam dech w piersiach i wida� by�o, �e Maggie jest za sprytna, aby da� si� z�apa�. Trzyma�a si� w bezpiecznej odleg�o�ci, podskakiwa�a na sztywnych �apach, jak jest w zwyczaju jej rasy, zatacza�a rozpaczliwe kr�gi i wci�� szczeka�a. A ilekro� pan Bodine zbli�a� si� do niej na odleg�o�� dwudziestu jard�w, pokazywa�a mu k�y. Wuj O�iver ogl�da� ca�� t� scen� jak gdyby z bolesn� bezstronno�ci�, maluj�c� si� na jego twarzy. 22 � Nic z tego � rzek� wreszcie pan Bodine wzruszaj�c ramionami i wetkn�� do kieszeni obro�� i smycz. Nast�pnie podszed� do wuja 01ivera. � M�wi�em ju� przedtem, prosz� pana � powiedzia� � �e kazano mi zabra� tego psa i trzyma� go w mojej psiarni, a� zarz�dcy masy spadkowej postanowi�, co z nim b�dzie w przysz�o�ci. Ale nie mog� go z�apa� i chyba nikt na �wiecie tego nie potrafi. Zarz�dcy spadku nie chc�, �eby suka zdzicza�a, jak na to si� zanosi. Wi�c jest tylko jedna rzecz do zrobienia. � A mianowicie jaka? � spyta� wuj 01iver. � Musz� j� zastrzeli�. Posiad�o�� nale�y teraz do pana, wi�c chcia�bym wiedzie�, czy nie ma pan nic przeciw temu. My�l�, �e b�dzie lepiej, je�eli pan, panie, panienki i ch�opcy p�jd� do domu, kiedy b�d� to robi�. Paskudna to sprawa, ale zdaje si�, �e nie ma innej rady. Zapad�o pe�ne zgorszenia milczenie. Ciocia Klara usi�owa�a zap�dzi� Amand� i Dzidzi� do domu. Pani MacMinnies opar�a r�ce na ko�cistych biodrach i zesznurowa�a usta. Ale Amanda i Dzidzia nie ruszy�y si� z miejsca. Otworzy�y szeroko oczy i wpatrywa�y si� w pana Bodine. Wreszcie Amanda chwyci�a wuja 01ivera za r�kaw. � S�ysza�e�, co on m�wi, papo? � krzykn�a. � Musisz co� z tym zrobi�! � S�ysza�em � odpar� wuj 01iver. Pod wp�ywem oburzenia zaczerwieni� si� gwa�townie. � Dlaczego musi pan j� zastrzeli�? � spyta� wreszcie przera�liwie spokojnym g�osem. � Bo nie ma innego sposobu, prosz� pana � odpar� pan Bodine przest�puj�c z nogi aa nog�. � Aha � mrukn�� wuj. 01iver tym samym niebezpiecznie spokojnym g�osem. � P�jd� teraz po strzelb� � powiedzia� pan Bodine i poszed� w stron� swojego auta. � Pani Houghton bardzo dba�a o Maggie � szepn�� Charlie Murofino jakby do siebie. � Pami�tam dzie�, kiedy j� kupi�a. Zap�aci�a za ni� mn�stwo pieni�dzy. A Maggie mia�a wspania�y rodow�d i r�ne inne papiery. � Jak mo�esz pozwoli�, �eby j� zastrzeli�, papo? � powiedzia� z przej�ciem Obi. � Mo�e p�niej jako� j� z�apiemy, kiedy ju� 24 wszystko si� uspokoi. Za�o�� si�, �e sam jeden m�g�bym j� z�apa�, gdyby nikt si� tutaj nie kr�ci�. Charlie potrz�sn�� g�ow�. � Nie dasz rady zbli�y� si� do Maggie na tyle, �eby j� z�apa�. Nigdy nikomu obcemu nie pozwala�a zbli�y� si� do siebie. A pani Houghton by�a jedyn� osob�, do kt�rej sz�a. Wiem, �e Barney Rudkin nigdy nie m�g� podej�� do niej na dziesi�� krok�w. Wi�c jedzenie dla niej musia� stawia� na ziemi i odchodzi�. Prawd� m�wi�c, Barney nigdy nie mia� cierpliwo�ci do psa ani w og�le do czegokolwiek. Wuj 01iver sta� nic nie m�wi�c i tylko oczy zw�a�y mu si� coraz bardziej. A Maggie przypatrywa�a mu si� z drugiej strony dr�ki.- Nie szczeka�a ju�, ale wci�� jeszcze by�a czujna. Wida� by�o, �e ka�dej chwili gotowa jest ucieka�. Pan Bodine wr�ci� ze strzelb�. Wstrzymali�my wszyscy oddech. Wtedy zabra� g�os wuj 01iver. �� Prosz� zaczeka� chwileczk�, zanim pan to zrobi � powiedzia� i zwr�ci� si� do cioci Klary. � To straszne � szepn��. � Co o tym my�lisz? � Doprawdy nie wiem � odpar�a ciocia Klara ze zrozpaczon� min�. � Ale zabija� to stworzenie to po prostu zbrodnia. W tym momencie nast�pi� wybuch. By�o to jak bomba z op�nionym zap�onem. Najpierw rozrycza�a si� Dzidzia. Nikt chyba jeszcze nie s�ysza� takiego wrzasku. Na Dzidzi mo�na polega�. Tym razem jednak by�o to w dobrej sprawie. Wrzask Dzidzi rozrusza� Amand�. � Papo! � zawo�a�a, a twarz mia�a napi�t�, jak przy deklamowaniu wierszy. � Nie mo�esz na to pozwoli�! Przy��czy� si� do nich Obi. � Sam widzisz, papo � powiedzia� ponurym g�osem � �e ona wygl�da na bardzo dobrego psa. Nie mo�esz da� jej zastrzeli�! � Je�eli jej nie zastrzel� � wtr�ci� pan Bodine � b�dzie musia�a tu zosta�. Nie mog� ju� wi�cej traci� czasu, �eby j� z�apa�. � Zyglinda zupe�nie wystarczy � odezwa�a si� pani MacMinnies, w dalszym ci�gu sznuruj�c usta � jak na psie potrzeby jednej rodziny. 25 Ale Amanda z ka�d� chwil� coraz bardziej przypomina�a Joann� d'Arc. � Ale�, papo, przecie� ona jest tutejsza. G�ogowe Wzg�rze to jej w�asny dom! W tej samej chwili Dzidzia zabra�a si� do roboty na serio. Otworzy�a obydwa krany. � Mamo! � rycza�a. � Nie daj mu jej zabi�! � pochwyci�a wydzieraj�c� si� i skowycz�c� Zyglind�, wlepi�a wzrok w rodzic�w, ogromne �zy zacz�y sp�ywa� z jej wielkich, anielskich oczu, a usta wygi�y si� w podk�wk�. � Mamo � becza�a � gdybym ja mia�a umrze�, czy te� zabi�aby� Zyglind�? To zadecydowa�o o wszystkim. � Ale sk�d, kochanie � odpar�a po�piesznie ciocia Klara � nie zrobiliby�my nic podobnego! Amanda i Obi spojrzeli oskar�ycielskim wzrokiem na wuja 01ivera, a Dzidzia wpatrywa�a si� w niego, jakby by� Naczelnym Katem czy czym� podobnym. Twarz wuja 01ivera poczerwienia�a jeszcze bardziej. � Nie patrzcie na mnie w ten spos�b! � zawo�a� i zwr�ci� si� do cioci Klary: � Wi�c co my�lisz, Klaro? Pozwolimy jej tutaj zosta�? Mo�e b�dzie z niej dobry str�? � Gdyby kto� mnie zapyta�, chocia� nikt nie pyta � wtr�ci�a pani MacMinnies � powiedzia�abym, �e to nieszcz�sne, zwariowane zwierz� na nic si� w og�le nie zda. � Gdyby�my o ni� dbali i kochali j� � powiedzia�a Amanda � to mo�e... � Gdyby, gdyby! � parskn�a pani MacMinnies. � Gdyby babcia mia�a k�ka, by�aby rowerem. � Nie mo�emy przecie� sta� tutaj i z zimn� krwi� pozwoli�, �eby j� zabito � orzek�a Amanda. Dzidzia rozbecza�a si� jeszcze g�o�niej. � W�a�ciwie � zauwa�y� Obi � ona ma wi�cej prawa do tego domu ni� my, papo. My�my go tylko kupili, a ona jest tutejsza. Pan Bodine przetar� luf� swojej strzelby. � Teraz, prosz� pana, wszystko zale�y od pa�skiej decyzji. Ja tylko wiem, �e musz� by� w domu, nim zrobi si� ciemno. Wi�c jak pan postanawia? 26 � My�l� � odpar� z powag� wuj 01iver � �e lepiej b�dzie, jak pan wr�ci do domu, a psa zostawi tutaj. Tu jest jego miejsce, a ju� my b�dziemy si� o niego troszczy�. Dzidzia natychmiast przesta�a becze�. Amanda, Obi i ja zawo�ali�my ch�rem: wiwat! Nawet ciocia Klara u�miechn�a si�. � Dobrze, prosz� pana. B�dzie, jak pan chce. To teraz pana posiad�o��. Ale je�eli p�niej zmieni pan zdanie, prosz� da� mi zna�, a przyjad� i wykonam zlecenie. � Nie my�l�, abym mia� zmieni� zdanie � powiedzia� wuj 01iver. Pan Bodine wsiad� do auta i odjecha�. U�miechni�ty Charlie �egna� go, wymachuj�c r�k�. Maggie po�o�y�a si� w wysokiej, suchej trawie, opar�a pysk na przednich �apach i przygl�da�a si� nam uwa�nie. Barwa jej sier�ci zlewa�a si� z barw� zesch�ych �odyg tylko jej uszy stercza�y czujnie do g�ry. Zdawa�o si�, �e doskonale rozumie, co zasz�o. I wcale ju� nie szczeka�a. Charlie Murofino zwr�ci� si� do wuja 01ivera: � Wy�aduj� teraz farb�, prosz� pana, i walizk� ch�opca. Musz� wr�ci� do domu, nim moja lepsza po�owa podniesie krzyk. Tymczasem do widzenia. B�d� tu jutro rano. � Wy�adowa� puszki z farbami oraz m�j baga� i umie�ci� wszystko na ganku. Nast�pnie zwr�ci� si� do psa: � A wi�c, Maggie, jeste� teraz bezpieczna. Widocznie G�ogowe Wzg�rze w dalszym ci�gu nale�y do ciebie. � Po czym odszed� nie przestaj�c si� u�miecha�. � Maggie! � sarkn�a pani MacMinnies. � To wcale nie jest imi� dla psa. Wuj 01iver zachowa� milczenie. Wydawa� si� zupe�nie oszo�omiony wszystkim, co zasz�o. � No i co? � spyta�a go ciocia Klara. � Nie spodziewa�em si� � odpar� wuj g�osem niepewnym � �e przed kupnem tej posiad�o�ci powinienem by� wpisa� si� do Towarzystwa Opieki nad Zwierz�tami. � Nast�pnie zwr�ci� si� do mnie, jakby dopiero teraz mnie zauwa�y�: � Jak si� masz, James, mi�o nam ciebie widzie�. 4 Worek bez dna Teraz, kiedy tamte sprawy by�y ju� za�atwione, mog�em lepiej si� przyjrze� G�ogowemu Wzg�rzu. Jak ju� powiedzia�em, wszystko to wygl�da�o inaczej, ni� mog�em si� spodziewa�. Dom nie by� Szacown� Rezydencj� ani te� tym, co nazywaj� w ksi��kach Per�� Dawnych Czas�w. By� to po prostu du�y, bia�y, niesymetryczny budynek z kilku werandami i nier�wnym dachem, pod kt�rym widnia�y ma�e, mansardowe okienka. Dom nie wygl�da� nawet specjalnie staro. Pr�dzej powiedzia�bym o nim, �e jest staro�wiecki. Dalej, trzeba przyzna�, �e G�ogowe Wzg�rze sprawia�o stanowczo wra�enie zaniedbania. Pod tym wzgl�dem przypomina�o troch� Maggie. Wida� by�o, �e ju� od dawna nikt si� tu tym domem nie zajmowa� i o niego nie troszczy�. Zrozumia�em te�, co Charlie Murofino mia� na my�li, nazywaj�c dom workiem bez dna. Mimo .to musz� przyzna�, �e polubi�em G�ogowe Wzg�rze od pierwszej chwili. Bo wygl�da�o naprawd� jak miejsce, gdzie mo�na spodziewa� si� najrozmaitszych nieoczekiwanych rzeczy: ukrytych schod�w, ciemnych, kr�tych korytarzy i tajemnych schowk�w. I jeszcze jedna rzecz wi�za�a si� z G�ogowym Wzg�rzem, co�, czego z pocz�tku nie zauwa�yli�my, a co mia�o wp�yn�� na dalszy bieg wypadk�w. Z miejsca gdzie stali�my, nie by�o wida� �adnego budynku mieszkalnego. Nawet szosa by�a niewidoczna. Dom otacza�y wysokie, 28 iglaste drzewa, a poza nimi widnia�y tylko pag�rki pokryte mn�stwem zaro�li i chwast�w i nagie drzewa ci�gn�cych si� doko�a las�w. W pobli�u wida� by�o stodo�� i zabudowania gospodarskie, a daleko na widnokr�gu rysowa� si� �a�cuch g�r. Po odje�dzie pana Bodine i Charlie'ego panowa�a straszliwa cisza. Z, pewno�ci� by�oby s�ycha� pisk nietoperza. Od szosy, biegn�cej poni�ej, nie dochodzi�y �adne odg�osy. Cisza by�a tak g�sta, �e zdawa�o si� � mo�na j� kraja� no�em. Mimo to mia�em dziwne uczucie, �e jest to �ywa cisza. Ale nikt nie m�g� przewidzie�, co si� z niej wy�oni, i to by�o najbardziej intryguj�ce. Niewiele mia�em czasu, aby si� nad tym wszystkim zastanowi�, bo na porz�dku dziennym by�y powitania. Wszyscy m�wili naraz, cho� tam, gdzie znale�liby si� przedstawiciele rodziny Little, w ka�dym innym czasie trudno by�o wetkn�� cho�by s�owo. Obi i Amanda chcieli zaraz mnie zabra� na wypraw� badawcz�. � W stodole � m�wi� Obi � pe�no jest rozmaitych rozkosznych cz�ci starej maszynerii, tylko nie zd��y�em im si� jeszcze dobrze przypatrzy�. Amanda za� chcia�a, �eby zaraz p�j�� nad staw. � James � powiedzia�a � to najbardziej romantyczne miejsce, jakie w �yciu widzia�e�. W�a�ciwie to nie jest staw, ale jeziorko. Mog�oby z powodzeniem znajdowa� si� w �Wichrowych wzg�rzach" *. �Wichrowe wzg�rza" by�y teraz najulubie�sz� ksi��k� Amandy i wszystko, co zobaczy�a, przypomina�o jej przeczytany utw�r. Dzidzia chcia�a pokaza� mi co� innego. Zdaje si�, �e chodzi�o o drzewo, na kt�rym w lecie mia�y wyrosn�� prawdziwe kar�owate jab�uszka. Tak czy owak, wida� by�o, �e rodze�stwo jest niezmiernie przej�te nowym domem. Mnie osobi�cie zale�a�o najbardziej na om�wieniu z Obim i Amand� tego, co napisali w li�cie. Ale wiedzia�em, �e b�d� musia� jaki� czas poczeka�. � James � wtr�ci�a ciocia Klara �agodnie � pewnie chce najpierw p�j�� do swojego pokoju. Zreszt� jest ju� za p�no na jakie� wyprawy. Wkr�tce b�dzie zupe�nie ciemno. � A czy kto boi si� ciemno�ci? � spyta� pogardliwie Obi. *,,Wichrowe wzg�rza" � opowie�� Emily Bronte (1818�1848), znanej autorki angielskiej. 29 Pani MacMinnies chwyci�a si� r�kami za g�ow�. � Zostawi�am kolacj� na ogniu! � wykrzykn�a. � Spali�a si� pewnie na w�giel! � Z tymi s�owy pop�dzi�a do kuchni, a my weszli�my do domu. Obi pom�g� mi holowa� walizk� na pi�tro, a ciocia Klara zaprowadzi�a mnie do mego pokoju. Przylega� do pokoju Obiego, a naprzeciwko by� pok�j Amandy. Bardzo mi si� tu podoba�o, zw�aszcza �e nie by�o jeszcze portier, firanek, dywan�w i podobnych rupieci. Na ca�e umeblowanie sk�ada� si� tapczan, st� i krzes�o. W jednym rogu pokoju z�o�ony by� stos rozmaitych rzeczy nie rozpakowanych. Ciocia Klara spojrza�a niepewnie na go�e �ciany. � Mam nadziej�, James, �e b�dzie ci tu wygodnie � powiedzia�a. � Jak widzisz, wci�� jeszcze obozujemy. Odpowiedzia�em, �e je�li o mnie chodzi, to wszystko mi odpowiada. Ciocia zrozumia�a chyba, �e naprawd� tak my�l�, bo nagle pochyli�a si� i mocno mnie u�ciska�a. � Jeste� naszym pierwszym go�ciem na G�ogowym Wzg�rzu � o�wiadczy�a. � Ciesz� si� bardzo z twojego przyjazdu. Od wyg�oszenia jakiej� stosownej wypowiedzi uwolni�o mnie zjawienie si� wuja 01ivera w towarzystwie Dzidzi i Zyglindy. Zaraz potem, wpad�a Amanda z ogromn� pak� ksi��ek. Rzuci�a je na ��ko. � Przynios�am ci niekt�re moje ulubione rzeczy. Masz tutaj... � Jeszcze b�dzie czas na to wszystko � przerwa� wuj Oli-ver. � Teraz James p�jdzie ze mn�. Zabieram ci� na urz�dowe zwiedzanie rezydencji. � Ja te� p�jd� � o�wiadczy�a Amanda. � I ja � doda� Obi. � I ja te�, i Zyglinda! � pisn�a Dzidzia potrz�saj�c kasztanowat� czuprynk�. Dzidzia zawsze we wszystkim musia�a bra� udzia�. Zawsze wsz�dzie si� pcha�a i by�o prawie niemo�no�ci� pozby� si� jej, szczeg�lnie kiedy by�y po temu powody. Ciocia Klara stan�a w drzwiach � dyskretnie kryj�c u�miech, a my wszyscy pomaszerowali�my za wujem 01iverem. Urz�dowe zwiedzanie zacz�o si�! Nie b�d� wdawa� si� w �adne d�ugie opisy. My�l� zreszt�, �e wszelkie opisy s� najcz�ciej nudne. Ale dom by� ciekawy, na- 30 prawd� staro�wiecki., W pierwszej chwili trudno si� w ?i? i zorientowa� i mia�em wra�enie, �e chodz� po labiryncie ^ wszystkie strony bieg�y przej�cia i korytarze, a schodki w �� i na d� zjawia�y si� w najbardziej nieoczekiwanych miejsc l^ W salonie by� ogromny kominek, na kt�rym mo�na by u � p� wo�u. Drugi taki kominek by� w jadalni. Kuchnia wyg]a.!] zupe�nie jak na og�oszeniach wiejskich dom�w do wyna1 i by�a tam, opr�cz kuchenki elektrycznej, ogromna p�yta w wa. Pani MacMinnies zd��y�a j� ju� wypolerowa� i p�yta b� " cza�a jak pomnik Bohater�w Wojny o Niepodleg�o��. P�yta ^ " oczkiem w g�owie pani MacMinnies, jakby stanowi�a jej os�b" najcenniejszy skarb. ?> � Pewnie nie b�dziemy nigdy tego u�ywa� �. powied?-Amanda. la�* � Nie twoja sprawa � parskn�a gro�nie pani MacMirinie Nigdy nie wiadomo, co mo�e zdarzy� si� na wsi, *""� Wszyscy popatrywali�my na p�yt� z nie tajonym lekcewa-niem, zw�aszcza wuj 01iver. Ale z pani� MacMinnies tak ,6> zawsze jest, �e przewa�nie, jak si� okazuje, ma racj�. Mo�e za ka�dym razem, ale przynajmniej osiem razy na dziesi�� le Z kuchni jedno przej�cie prowadzi�o do czego� w rodzaju * sztatu, inne do schowka nazwanego przez pani� MacMinnies }/" j� zimn� spi�arni�", a za spi�arni� skrzypi�ce drzwi otwip T si� do sk�adziku na drzewo. Zyglinda, kt�ra ca�y czas nie od t powa�a nas ani na krok, ci�ko dysz�c i sapi�c bez przerwy + ^ znieruchomia�a i zacz�a skowyta�. ' a* Pani MacMinnies spojrza�a oboj�tnie ponad naszymi gW na zwalone w sk�adziku polana. ^ � Z pewno�ci� pe�no tam szczur�w � sykn�a pogardliwi? Obiemu rozb�ys�y oczy. � Naprawd�? � spyta�. � Uhm � wzdrygn�a si� pani MacMinnies. � Wcale K si� nie zdziwi�a, gdyby stamt�d wylaz�o jeszcze co innego. Pmv! i jakie� okropne stwory. Wi�c prosz� was bardzo tych drzwi � otwiera�. Wr�cili�my do kuchni, gdzie Zyglinda pad�a jak nie�yWa sto��n> Za �adne skarby by si� st�d nie ruszy�a. Przypuszc? 31 �e dziwne zapachy w sk�adziku w po��czeniu z zapachami kolacji okaza�y si� ponad jej si�y. Szczeg�lnie zapachy kolacji, kt�re u Zyglindy, jak zwykle, zwyci�y�y. Wuj 01iver poprowadzi� nas z powrotem do sieni, zwracaj�c uwag� na wszystkie osobliwo�ci. �Przypatrzcie si� tylko pod�odze!" Przypatrzy�em si� i prawd� m�wi�c, nie wyda�a mi si� cdmienna od innych pod��g, jakie widzia�em. Ale nie mia�oby sensu dra�nienie uczu� wuja, wi�c wyrazi�em po prostu m�j podziw. W tej samej chwili schodzi�a z g�ry ciocia Klara nios�c ca�e mn�stwo r�cznik�w. � Nie dziw si� twemu wujowi, James � powiedzia�a. � Dumny jest z tego domu, jakby go sam zbudowa�. � Zdaje si�, �e istotnie tak by�o. Przypuszczam, �e ten dom nie ka�demu by odpowiada�. Ale wida� by�o, jak bardzo podoba si� Little'om. Zreszt� nawet ja mog�em zauwa�y�, jak du�o tu jeszcze jest do zrobienia. Wsz�dzie by�y widoczne oznaki zaniedbania, oberwane tapety i p�kni�cia we framugach okien. A na ziemi wsz�dzie sta�y skrzynie czekaj�ce na wypakowanie. � Nie masz poj�cia, James, ile �mieci ju� st�d wyprz�tn�li�-"my _ powiedzia� wuj 01iver. � W pierwszej chwili wygl�da�o to do�� zniech�caj�co, ale teraz jest ju� znacznie lepiej. O wiele lepiej. � Rozejrza� si� doko�a i na jego twarzy odmalowa� si� wyraz prawdziwego zadowolenia. Rzeczywi�cie salon by� ju� niemal ca�kowicie uporz�dkowany, podobnie jak jadalnia i kuchnia. Ca�y parter by� "ju� prawie odmalowany na nowo, co stanowi�o zas�ug� Charlie Murofina. � I musz� przyzna�, James � ci�gn�� wuj � �e harowali�my wprost nieludzko. � My harowali�my � wtr�ci� Obi � a ty tylko sta�e� nad nami i komenderowa�e�. � Nie by�o �atw� rzecz� � odpar� z godno�ci� wuj 01iver � komenderowa� tak� za�og�. Obi st�umi� �miech, a wuj 01iver spojrza� na niego z uraz�. � No, nie gniewaj si�, papo � powiedzia� serdecznie Obi. Poszli�my na g�r�. Nie by�o tam nic szczeg�lnego � same pokoje sypialne � a�, doszli�my do drzwi w ko�cu korytarza. 32 � Teraz, James � rzek� wuj 01iver uroczystym g�osem � pozw�l, �e ci� wprowadz� do Sanctum Sanctorum*, co jest �aci�sk� nazw� dla sztabu generalnego. By�em pewien, �e b�dzie to jeszcze jedna sypialnia, ale kiedy drzwi zosta�y otwarte, spotka�a mnie prawdziwa niespodzianka. � A wi�c, James, co my�lisz o tym? � Oou! � odpar�em. Nie by�o nic innego do powiedzenia. Pok�j by� najwi�kszym i najlepszym pokojem z ca�ego domu. Wysoko�� mia� r�wn� szeroko�ci, a wzd�u� jednej �ciany ci�gn�� si� szereg ogromnych okien, ukazuj�cych daleki widok na lasy. Na �rodku pod�ogi znajdowa� si� stos ksi��ek wuja 01ivera, ale jego biurko, maszyna do pisania i sz