16803

Szczegóły
Tytuł 16803
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16803 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16803 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16803 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

PATRICIA CABOT Prze�o�y�a Zuzanna Maj DC Wydawnictwo Da Capo Warszawa I Yllll n l \ iMlKlkl POI KIA! I (U MY H1ART Copyrir.hl � I '>'>" by Patricia Cabot koncepcja serii Mar/cna W as; lew ska-Ginalska Iltisnac|a na ok�adce Kobelr Pawlicki Opracowanie graficzne ok�adki S�awomir Skrc�kicwicz Cz�� pierwsza Sk�ad i �amanie ,,Kolonel" For the Polish translation Copyright � 2000 by Wydawnictwo Da Capo For the Polish edition Copyright � 2000 by Wydawnictwo Da Capo Wydanie I ISBN 83-7157-466-5 DRUKARNIA GS: Krak�w, id. (0121 65 65 902 1 Yorkshire, maj 1871 Powiedz mi, �e to nieprawda -j�kn�� lord Edward Rawlings, �api�c si� za g�ow�. - Przecie� nie z Oksfordu, Jeremy. Jeremy patrzy� na stryja z trosk� w oczach. Zastanawia� si�, czy nie powinien zam�wi� czego� mocniejszego ni� piwo. Edward niechybnie potrzebowa� napi� si� whisky. Jednak by�o jeszcze zbyt wcze�nie, a piwiarnia Pod Kowad�em, w kt�rej siedzieli, s�siadowa �a z Rawlings Manor. Obs�uga by�aby zaskoczona, widz�c ksi�cia Rawlings i jego stryja, racz�cych si� whisky w godzinach porannych. - To wcale nie jest tak straszne, jak si� wydaje, stryju Edwar dzie - powiedzia� niefrasobliwie. Nie powiesz mi, �e nie mog�e� si� tego spodziewa�. Przecie� zosta�em ju� wyrzucony z Eton i Harrow. Nie chcia�em pozbawia� tego przywileju r�wnie� twojej uczelni. Edward nie roze�mia� si�, zreszt� Jeremy nie oczekiwa� tego. Patrzy� uwa�nie na stryja. W sze�� miesi�cy od Bo�ego Narodzenia, kiedy Jeremy widzia� go ostatni raz, w ciemnych w�osach stryja pojawi�o si� sporo siwych. Jeremy nie by� tak zarozumia�y, �eby uwa�a�, �e to on by� tego przyczyn�. Stryj by� obecnie jednym z najbardziej wp�ywowych cz�onk�w Izby Lord�w, a siwiej�ce w�osy dodawa�y autorytetu cz�owiekowi, kt�ry ledwie uko�czy� czterdzie�ci lat i m�g�by by� uznany przez swoich konserwatyw nych koleg�w za zbyt m�odego. - Wyrzucony z Oksfordu - powt�rnie j�kn�� Edward, pochylaj�c si� nad swoim kuflem piwa. 7 P.IIR/t i I C MIOT PORTRET Od chwili kiedy Jeremy poinformowa� go, jaki by� pow�d jego nag�ego przybycia do Yorkshire, stryj Edward zd��y� ju� wielokrot nie powt�rzy� to zdanie. Jeremy �a�owa�, �e mu o tym powiedzia�. Powinien by� zaczeka� z t� wiadomo�ci� do momentu, kiedy znajdzie si� we dworze, gdzie b�dzie ciotka Pegeen. Chocia� ciotka by�a jedyn� osob� na �wiecie, kt�rej Jeremy nie chcia�by sprawi� nawet najmniejszej przykro�ci, to jednak, w przeciwie�stwie do swojego m�a, potrafi�a spojrze� na liczne przygody Jeremy'ego z szerszej perspektywy. Fakt, �e zosta� wyrzucony z Oksfordu, skwitowa�aby jedynie uniesieniem brwi do g�ry. Naturalnie, gdyby wiedzia�a, z jakiego powodu to si� sta�o... zapewne by�aby wypro wadzona z r�wnowagi. Dlatego w�a�nie Jeremy postanowi� spotka� si� ze stryjem, zanim zjawi si� we dworze. Niech to wszystko diabli wezm�! zakl�� Edward, patrz�c w szare oczy bratanka, podobne do jego oczu. Czy musia�e� zabi� tego cz�owieka, Jeny? Nie mog�e� go tylko zrani�? - Kiedy kto� m�wi, �e chce walczy�, dop�ki ci� nie zabije powiedzia� Jeremy - jest s�uszne, aby pozby� si� go na zawsze, je�li to jest mo�liwe. Gdybym go tylko zrani�, doszed�by do siebie i znowu zacz�� mnie prze�ladowa�. Nie mog� sp�dzi� ca�ego �ycia na ukrywaniu si� przed zwariowanym zab�jc�. - Jak twierdzisz, nigdy nawet nie dotkn��e� tej dziewczyny powiedzia� Edward. Teraz Jeremy straci� poprzedni� pewno�� siebie. By� wzrostu stryja, czyli mia� prawie metr dziewi��dziesi�t, i nie by�o mu wygodnie przy ciasno stoj�cych sto�ach piwiarni. Ale nie to by�o przyczyn� jego zak�opotania. - Nie m�wi�em, �e jej nigdy nie dotkn��em... - Jeremy -- wtr�ci� stryj surowym tonem. wykrztusi�. - Wiem wtr�ci� Jeremy, aby przerwa� wyk�ad, kt�ry zna� na pami�� i s�ysza� co najmniej dwa razy w miesi�cu. Wiem, stryju Edwardzie. 1 umiem je odr�nia�. Ale ta m�oda dama zosta�a mi przedstawiona, celowo, jak si� teraz domy�lam, przez swojego w�asnego brata, i co w tym najobrzydliwsze, to w taki spos�b, �e ka�dy m�czyzna musia�by j� uzna� za panienk� lekkich obyczaj�w. Ch�tnie przyj�a ode mnie pieni�dze. Dopie ro po fakcie Pierce wyst�pi� z pretensj�, �e zbruka�em cze�� jego siostry. Jeremy wstrz�sn�� si� z lekka. Powiedzia�, �e je�li nie po�lubi� tej kokoty, to b�d� musia� zmierzy� si� z ostrzem jego broni. Jeremy podni�s� kufel do ust. Pierce niefortunnie wybra� bia�� bro�. My�l�, �e mia�by wi�ksze szcz�cie w poje dynku na pistolety. Jeremy! Edward mia� powa�ny wyraz twarzy. Jeremy po raz pierwszy spotka� swojego stryja jedena�cie lat temu. Od tego czasu Edward, kt�ry zacz�� prowadzi� ustabilizowany tryb �ycia, hardzi) si� zmieni�. - Zdajesz sobie spraw�, �e pope�ni�e� morderstwo, prawda? - Ale� stryju Edwardzie zaprotestowa� Jeremy. To by� uczciwy pojedynek. Nawet jego sekundant to przyzna�. Chcia�em pchn�� go w rami�, nie celowa�em w serce. Ale ten g�upiec wykona� ruch, kt�rym usi�owa� mnie zmyli�, i wtedy... Nic akceptuj� pojedynk�w - przerwa� mu Edward. - Usi�o wa�em ci� o tym przekona� po twoim poprzednim pojedynku. Pami�tam, �e m�wi�em ci wtedy, �e je�li ju� musisz walczy�, to r�b to na kontynencie, a nie w Anglii. Posiadasz co prawda tytu�, ale to nie stawia ci� ponad prawem. Teraz nie masz wyboru musisz wyjecha� z kraju. - Wiem o tym - przyzna� Jeremy, kt�remu dobrze by� znany r�wnie� i ten wyk�ad. - My�l�, �e willa w Portofino by�aby najlepszym miejscem ci�gn�� Edward, kt�ry nie zauwa�y� znudzonej miny bratanka. R�wnie� apartament w Pary�u jest wolny. Sze�� miesi�cy powinno wystarczy�. Masz szcz�cie, �e uniwersytet nie ma wystarczaj�cych dowod�w, aby wnie�� przeciwko tobie oskar�enie, ani te�... 9 - ...ale w �adnym wypadku nie chcia�em si� z ni� o�eni�! doko�czy� Jeremy. - Jeremy - powt�rzy� Edward tonem, kt�rego u�ywa� w par lamencie oraz kiedy karci� dzieci. Czy nie t�umaczy�em ci, �e s� kobiety, z kt�rymi m�czyzna mo�e... flirtowa� i one nie b�d� spodziewa� si� propozycji ma��e�stwa, ale s� te� inne, z. kt�rymi nie mo�e si� zadawa�, chyba �e jego zamiary... 8 PM KII 11 C.tno'1 PORTRET - W�a�nie przyzna� Jeremy. By�bym ju� teraz za kratkami, zamiast pi� piwo z moim poczciwym stryjem Edwardem. - Prosi�bym, �eby� nie robi� sobie �art�w - powiedzia� suro wo Edward. - Jeste� ksi�ciem, Jerry, posiadasz przywileje, jak r�wnie� obowi�zki. Nic powiniene� wi�c zabija� innych par�w. Jeremy'ego ogarn�� gniew. Gwa�townym ruchem odstawi� kufel i uderzy� pi�ci� w st�. - Czy my�lisz, �e tego nic wiem? - Nie podnosi� g�osu, �eby nie zwr�ci� na siebie uwagi go�ci piwiarni. - Przecie� wbija�e� mi to do g�owy przez ca�e dziesi�� lat. Od dnia, kiedy pojawi�e� si� u nas w Applesby i powiedzia�e� Pegeen, �e jestem spadkobierc� tytu�u. S�ysza�em stale: jeste� ksi�ciem, Jerry, nie wolno ci tego robi�, albo: jeste� ksi�ciem, Jerry, musisz to zrobi�. Czy nie zdajesz sobie sprawy, jak mam dosy� s�uchania tego, co mi wolno, a czego nie? - Nie... - Ten nag�y wybuch zaskoczy� Edwarda. - Nigdy nie chcia�em by� w szkole z internatem. By�bym o wiele szcz�liwszy w wiejskiej szk�ce w Rawlingsgate. Ale ty wys�a�e� mnie do Eton, a kiedy uda�o mi si� doprowadzi� do tego, �e mnie stamt�d wyrzucono, przekupi�e� szkol� w Harrow. potem w Winchester i jeszcze inne. Potem dowiedzia�em si�, �e mam sp�dzi� nast�pne kilka lat mojego �ycia na uniwersytecie. Nie mia�em ochoty i�� do Oksfordu, o czym dobrze wiedzia�e�, ale upiera�e� si� przy tym. By�o jasne, �e lepiej umiem po s�ugiwa� si� szabl� ni� pi�rem. A tu nagle, c� za przest�pstwo, jestem wyrzucony z Oksfordu na podstawie podejrzenia, �e pojedynkowa�em si� z innym studentem. - Kt�rego, jak sam przyznajesz, zabi�e� - zauwa�y� Edward. - Oczywi�cie, �e go zabi�em. Jeremy roz�o�y� bezradnie r�ce. - Pierce by� oszustem i cwaniakiem. Nie jestem jedyn� osob�, kt�ra jest zadowolona, �e ju� go nie ma. Pozby�em si� go jak dokuczliwego owada. A ty oskar�asz mnie, �e robi� sobie z tego �arty. Co mog� robi� innego? Ca�e moje �ycie jest �artem. Jeremy wbi� wzrok w stryja. - Nieprawda�? Przystojna twarz Edwarda, do kt�rego Jeremy by� niezwykle podobny, nabra�a cynicznego wyrazu. 10 - Ach tak - powiedzia� sarkastycznym tonem. - Rzeczywi�cie, by�e� bardzo nieszcz�liwy. Nikt ci� nie kocha�, nikt ci� nie docenia�. Twoja ciota Pegeen nie po�wi�ca�a si� dla ciebie przez te wszystkie lata, kiedy zajmowa�a si� tob�, nie maj�c poj�cia, �e kiedykolwiek odziedziczysz tytu�. Nie sk�pi�a sobie jedzenia, �eby� mia� odpowiednie posi�ki... - Nie mieszaj w to Pegeen uci�� Jeremy. - Nie m�wi� o niej. M�wi� o tym, jak przywioz�e� nas do Rawlings, o�eni�e� si� z ni� i wtedy... Pretensje Jeremy'ego rozbawi�y Edwarda. - Je�li denerwuje ci� fakt, �e o�eni�em si� z twoj� ciotk�, to chcia�bym zwr�ci� uwag�, �e jest ju� za p�no, aby to zmieni�. Obdarzyli�my ci� ju� czw�rk� kuzyn�w. Trudno by �oby w tej sytuacji prosi� arcybiskupa o uniewa�nienie tego zwi�zku. - Pos�uchaj, stryju - powiedzia� Jeremy, zupe�nie nierozba� wiony wyst�pieniem Edwarda. Ujm� to inaczej. Dlaczego przed jedenastu laty zada�e� sobie tyle trudu i wyda�e� tyle pieni�dzy, �eby mnie odszuka�? Mog�e� z �atwo�ci� powie dzie�, �e tw�j starszy brat nie mia� dzieci i samemu przej�� tytu�. Poniewa� nie by�oby to honorowe post�powanie Edward wygl�da� na zak�opotanego. - Wiedzia�em, �e John nie by� bez dzietny, wi�c by�o s�uszne, aby jego potomek odziedziczy� nale�ny mu tytu�. - Sir Arthur powiedzia� mi zupe�nie co� innego - Jeremy potrz�sn�� g�ow�. - M�wi�, �e nie chcia�e� wzi�� na siebie zwi� zanych z tym obowi�zk�w i �e robi�e� wszystko, aby nie odzie dziczy� tytu�u ksi�cia. - Prawd� m�wi�c... - Edward by� wyra�nie speszony. - To nie by�o dok�adnie tak, ale nie jest dalekie od prawdy, �e... - A jak ja si� czuj�? - przerwa� mu Jeremy. - Ja te� nie chc� tego tytu�u. - Dlaczego nie? - spyta� Edward, troch� zbyt radosnym to nem. - Czy� nie posiadasz jednej z najwi�kszych fortun w Anglii? Najlepszej stadniny? Domu w Londynie, najlepszej rezydencji 11 PATRICI I Ci BOI PORTRET wiejskiej w Yorkshire, apartamentu w Pary�u i willi we W�oszech? Masz przesz�o sto os�b s�u�by, najlepszego krawca w Europie. Miejsce w Izbie Lord�w, kt�re teraz, kiedy doszed�e� do pe�no letno�ci, ch�tnie ci przeka��. Otrzyma�e� wszelkie przywileje, jakie nale�� si� komu� o twojej pozycji... - Z wyj�tkiem mo�liwo�ci robienia tego, na co mam ochot� wtr�ci� cicho Jeremy. - No tak - przytakn�� drwi�co Edward. - To jest rzeczywi�cie du�a cena. A w�a�ciwie, co by� chcia� robi�, Jerry? To znaczy, poza spaniem z kobietami i mordowaniem ludzi. Szcz�liwie w tym momencie kelnerka podesz�a do ich sto�u, co uchroni�o Jeremy'ego przed pope�nieniem kolejnego mor derstwa. - Czy mog� co� jeszcze poda� waszej ksi���cej mo�ci? spyta�a Rosalinde. Rumiana dziewczyna u�miechn�a si� do siedz�cych i nachyli�a, aby wytrze� st�, ods�aniaj�c sw�j g��boki dekolt. - Mo�e jeszcze kufel piwa? - Nie, dzi�kuj� ci, Rosalinde - powiedzia� Jeremy, z trudem odrywaj�c wzrok od jej obfitego biustu. A dla ciebie, stryju? - Nie, to mi wystarczy odpowiedzia� Edward. Zupe�nie nie zwr�ci� uwagi na �mia�y dekolt Rosalinde. Jeremy wiedzia�, �e stryj nie widzi �adnych kobiet poza Pegeen. - Jak si� czuje tw�j ojciec, Rosalinde? - zagadn�� j� Edward, S�ysza�em, �e ma si� nie najlepiej. - Ju� mu si� polepszy�o, dzi�kuj�, milordzie. Po wypiciu lekarstwa, kt�re przys�a�a mu milady, jest ju� prawie zdr�w. Rosalinde rozmawia�a z Edwardem, patrz�c przez ca�y czas na Jeremy'ego, kt�ry przeni�s� ju� wzrok z jej dekoltu na widok za oknem. - Czy wasza ksi���ca mo�� zostanie troch� na wsi, czy te� uda si� prosto do szko�y? - Nie jestem pewien - odpowiedzia� Jeremy. przez par� dni, przynajmniej... Pewnie zostan� - Tak si� ciesz�. Panna Maggie te� b�dzie zadowolona. Dopiero wczoraj spotka�am j� w sklepie i spyta�am, kiedy spodziewa si� jego ksi���cej mo�ci. Powiedzia�a, �e nie wie na pewno i �e po tak d�ugim czasie trudno wam b�dzie si� pozna�. Jeremy skin�� tylko g�ow�, a Rosalinde odesz�a tanecznym krokiem. Kiedy wystarczaj�co si� oddali�a, przeni�s� wzrok z konnego wozu, kt�ry przeje�d�a� za oknem, na twarz stryja. No i prosz� - powiedzia�. - Nie mam nawet chwili spokoju w lokalnej piwiarni. Wsz�dzie musz� op�dza� si� od wyrachowa nych typ�w. - Rosalinde Murphy trudno zaliczy� do wyrachowanych typ�w, Jerry upomnia� go Edward. Uwa�am, �e ona po prostu interesuje si� tob�. - Nie mn� - poprawi� go Jeremy. Moj� sakiewk�. - Raczej twoj� osob� roze�mia� si� Edward. - Podobasz si� tej panience. Co w tym z�ego? To, �e ona nie pragnie mnie, tylko moich pieni�dzy i mojego przekl�tego tytu�u! Ka�da kobieta, kiedy tylko si� dowie, �e jestem ksi�ciem, zaraz zaczyna: wasza ksi���ca mo�� to i wasza ksi���ca mo�� tamto. My�li tylko o tym, kiedy b�dzie mog�a podpisywa� si� jako ksi�na Rawlings. Widz� po ich oczach, jak wyobra�aj� sobie, �e nosz� diadem na g�owic i etol� gro nostajow� na ramionach. - To, co widzisz w ich oczach, Jerry, to po��danie i ono nie ma nic wsp�lnego z twoim tytu�em. Edward z trudem st�umi� �miech. - Spojrzyj na siebie, Jerry. Mo�e jeszcze uwa�asz si� za malutkiego chudzielca, jakim by�e� w wieku dziesi�ciu lat, ale Rosalinde widzi co innego. Ona widzi wysokiego, dobrze zbudo wanego m�odego m�czyzn�, z ciemnymi w�osami, jasnymi oczami i �adnymi z�bami... - W�tpi�, czy Rosalinde Murphy zauwa�y�a moje z�by mamrota� zak�opotany Jeremy. Mo�e nie - roze�mia� si� Edward. wy Ale jeste� bardzo przy Wygl�daj�c wci�� przez okno, Jeremy nie zauwa�y� u�miechu Rosalindy ani b�ysku w jej niebieskich oczach. 12 stojnym m�czyzn�, Jerry, i kobiety to widz�. Nie mo�esz od razu podejrzewa�, �e interesuj� si� tob� jedynie z powodu twoich pieni�dzy. 13 PATRICIA CABOT PORTRET Jeremy by� coraz bardziej za�enowany. - Bycie ksi�ciem niczego nie u�atwia. Przecie�, na lito�� bosk�, nawet nie mog� si� o�eni�, z kim b�d� chcia�! Musz� po�lubi� kobiet�, kt�ra b�dzie odpowiedni� �on� dla ksi�cia. - To prawda - przyzna� Edward. Ale mo�esz znale�� kobiet�, kt�ra da ci szcz�cie w ma��e�stwie i b�dzie odpowiedni� �on� dla ksi�cia. Mnie si� to uda�o. - Szkoda, �e m�j ojciec nie by� r�wnie wymagaj�cy - za uwa�y� Jeremy. zgin��. Z dw�ch si�str wybra� t�, dzi�ki kt�rej - Dok�d idziesz? - spyta�. - Do diab�a - poinformowa� go Jeremy. - Aha - skin�� g�ow� Edward i podni�s� sw�j kufel w po�eg nalnym ge�cie. - Nie sp�nij si� na obiad. - Pegeen mia�a dopiero dziesi�� lat, kiedy John zacz�� stara� si� o r�k� twojej matki, nie by�o wtedy mowy o wyborze. Edward wydawa� si� zak�opotany, ale po chwili doda� innym tonem: - Nic mo�esz powiedzie� ciotce, dlaczego tym razem wyrzucono ci� z uczelni, Jerry. - Nigdy nie mia�em takiego zamiaru. - Jeremy by� ura�ony. Bardzo bym nie chcia�, �eby ciocia Pegeen dowiedzia�a si� prawdy. Ale chyba nie da si� tego ukry�, wiadomo�� b�dzie w gazetach. - Na pewno b�d� o tym pisa� gazety przyzna� Edward. Ale to zupe�nie co innego, je�li ty sam si� przyznasz. Tylko wtedy Pegeen mog�aby uwierzy�, �e jeste� zdolny do morderstwa. - To prawda zgodzi� si� Jeremy z cynicznym u�miechem. Przecie� ja by�em ch�opcem, kt�ry p�aka� po swoim pierwszym polowaniu, bo tak mi by�o �al lisa. - Wcale tak d�ugo nie p�aka�e� - powiedzia� Edward. - Jednak masz racj�. Trudno by�oby por�wna� ch�opca, kt�rym niegdy� by�e�, z tym, kim jeste� teraz. - A kim jestem teraz, stryju? - Jeremy patrzy� na Edwarda ironicznym wzrokiem. - To chyba zale�y tylko od ciebie A kim chcesz by�? Edward napi� si� piwa. - Kim�, kto nie jest ksi�ciem - szybko odpowiedzia� Jeremy. - Ale to - stwierdzi� Edward - nie jest mo�liwe. Jeremy skin�� g�ow�. Nie oczekiwa� innej odpowiedzi. Wsta� z �awki. Edward spojrza� na niego ze zdziwieniem. 14 PORTRET 2 wysuwa usteczka. 1 na br�dk� Alistaira. Dok�adnie to uchwyci�a�! Niekt�rzy m�wi�, �e broda Alistaira wyra�a up�r, ale jest przecie� tylko silnie zarysowana. Maggie spojrza�a teraz na matk�, kt�ra siedzia�a na krze�le ogrodowym naprzeciwko Pegeen. Lady Herbert u�miechn�a si� do niej porozumiewawczo. Wszystkie dzieci Rawlings�w mia�y wysuni�te brody, co nadawa�o im wyraz uporu. Wygl�da�y do k�adnie jak ich matka, kiedy by�a w nieust�pliwym nastroju. Nie widzia�a tego Pegeen, co by�o sta�ym tematem �art�w w�r�d przyjaci� i s�siad�w. - Och, Maggie westchn�a Pegeen, nadal nie mog�c ode rwa� si� od portretu. - To jest pi�kne. Nie rozumiem, jak ty to robisz. Ja te� nie rozumiem, jak ona to robi -- odezwa�a si� lady Herbert i zaj�a si� nalewaniem herbaty na rozstawionym w ogro dzie stoliku. Poniewa� Pegeen spodziewa�a si� dziecka, jak r�wnie� Anne, starsza siostra Maggie, kt�ra siedzia�a naprzeciwko matki, lady Herbert przej�a rol� pani domu, chocia� by�a wraz z c�rkami go�ciem Pegeen. Sir Arthur, ojciec Maggie, by� prawnikiem, kt�ry zajmowa� si� maj�tkiem m�odego ksi�cia. Rodzina Herbert�w sp�dza�a tak wiele czasu w Rawlings Manor, �e Maggie traktowa�a t� rezydencj� jak sw�j drugi dom. Jej starsza siostra Anne, przestrzegaj�ca konwenans�w, by�a zgorszona, widz�c, jak Maggie zje�d�a�a po por�czy, co do niedawna cz�sto si� jej zdarza�o. - Na pewno nie odziedziczy�a talentu po mnie - stwierdzi�a matka Maggie, mieszaj�c herbat�. - To pewnie po rodzinie ze strony ojca. - Ojca? - spyta�a Anne, kt�ra nie by�a pewna, czy wypada m�odej damie zajmowa� si� malowaniem obraz�w. - Na pewno nie! Nikt z rodziny ojca nie malowa�! Na lito�� bosk�, mamo, jak mo�esz przypuszcza� co� podobnego? - Nie, u�miech Lizzie nie jest dobry -- odezwa�a si� Maggie, patrz�c na portret. - Nie jest wystarczaj�co szelmowski. Niestety, uwaga ta dosz�a do uszu matki Lizzie. - Szelmowski! - wykrzykn�a Pegeen, przyciskaj�c portret do piersi w obawie, �e Maggie zechce go poprawi�. - Nonsens. 17 Och , Maggie! wykrzykn�a lady Rawlings, patrz�c na ma�y obrazek. Och, jakie to pi�kne! Maggie Herbert, stoj�c za krzes�em Pegeen i marszcz�c sw�j piegowaty nos, patrzy�a z rezerw� na swoje dzie�o. Zbyt wiele zieleni, pomy�la�a. Stanowczo zbyt wiele zieleni w tle. Kiedy poddawa�a sw�j obraz krytycznej ocenie, bia�y p�atek sfrun�� z ga��zi stoj�cego obok drzewa i zatrzyma� si� na �wie�o wy schni�tym p��tnie. Maggie uzna�a, �e p�atek uszlachetnia jej obrazek, ale ciotka Pegeen natychmiast go usun�a. - Nie mog� si� doczeka�, �eby pokaza� to Edwardowi - po wiedzia�a Pegeen, nie odrywaj�c wzroku od obrazka. B�dzie zaskoczony. Uwa�am, �e �aden zam�wiony przez nas portret dzieci nie oddaje ich charakteru tak dok�adnie jak ten. - Naprawd�? spyta�a z pow�tpiewaniem Maggie. Patrzy�a na obraz zmru�onymi oczami, widz�c tylko kszta�ty i kolory. Ca�o��, kt�ra wzbudzi�a taki zachwyt ciotki Pegeen, by�a teraz w jej oczach zamglona. By�o jednak zbyt wiele zieleni. - Oczywi�cie - zapewni�a j� Pegeen. - Ten obraz jest odzwier ciedleniem ich ma�ych duszyczek. - Och, nie - roze�mia�a si� Maggie. - Gdyby tak by�o, to Lizzie wygl�da�aby zupe�nie inaczej. Tutaj jest zbyt urocza... - Co to znaczy zbyt urocza? - Pegeen wzi�a obrazek, nie odrywaj�c od niego wzroku i trzyma�a go w wyci�gni�tej r�ce. Lizzie i John wygl�daj� czaruj�co. Popatrz tylko, jak Mary 16 PATRICIA CABOT PORTRET W mojej c�reczce nie ma nic szelmowskiego. Ona jest anio�kiem. One wszystkie s� anio�kami. Upewniwszy si�, �e Maggie nie odbierze jej obrazka, Pegeen zerkn�a na niego ponownie. - Popatrz, Anne, jak Maggie namalowa�a oczy Johna. Czy widzia�a� kiedy� co� tak niezwyk�ego? Nie przekona�o to Maggie, kt�ra teraz rozgl�da�a si� po ogrodzie, gdzie anio�ki Pegeen w�a�nie niszczy�y klomb r�. Dzieci Anny pomaga�y im w tym dziele, chocia� dobrze wy chowani siostrze�cy i siostrzenice Maggie nie byli tak ha�a�liwi jak dzieci Rawlings�w. Oko�o pi�tnastu sierot z za�o�onego przez Rawlings�w Domu Podrzutk�w, kt�re Pegeen zaprosi�a na piknik do ogrodu, r�wnie� przy��czy�o si� do tej zabawy. Jeden rzut oka na najstarsz� c�rk� Pegeen i Edwarda ostatecznie przekona� Maggie, �e pope�ni�a du�y b��d, maluj�c j� jako zbyt urocz�. Elizabeth Rawlings by�a �adn� dziewczynk�, kt�ra odziedziczy�a silny charakter po rodzicach. W�a�nie rzuca�a gar�ci� ziemi w swojego brata Johna, kt�ry nie do�� pospiesznie wykonywa� jej rozkazy. - Maggie, czy zdo�a�a� przekona� ojca, �eby ci pozwoli� jecha� do szko�y sztuk pi�knych do Pary�a? spyta�a Pegeen. Nie. On jest przekonany, �e kiedy tylko opuszcz� Angli� i nie b�d� mia�a �adnej opieki, pozwol� si� uwie�� i wys�a� do Maroka, gdzie sprzedadz� mnie jakiemu� arabskiemu ksi�ciu -powiedzia�a Maggie ze smutkiem w g�osie. - Maggie! - krzykn�a oburzona Anne. - No wiesz, Maggie - posz�a w jej �lady lady Herbert, chocia� m�wi�a o wiele spokojniej. - O czym ty m�wisz? Twojemu ojcu nigdy nie przysz�o to do g�owy. - Owszem, przysz�o. - Maggie westchn�a, opieraj�c si� o pie� czere�ni. - Ojciec zdaje sobie spraw�, �e jestem podatna na pop�dy zmys��w. - Maggie! - Anne zaczerwieni�a si�, za�enowana. - Ile razy prosi�am ci�, �eby� nie u�ywa�a w rozmowie takich s��w jak... jak - zni�y�a g�os do szeptu - zmys�owy. Prosz� si� nie �mia�, milady - zwr�ci�a si� do Pegeen. - To j� tylko rozzuchwala. - Och! - W zielonych oczach Pegeen b�yszcza�y �zy rozbawie18 nia. - Moja kochana Maggie, naprawd� nie wolno ci m�wi� takich rzeczy. B�dziesz mia�a opini�... - Kto mi j� wyrobi? spyta�a Maggie. - Miejscowi dzier�awcy? Nie wydaje mi si�, �eby ich obchodzi�o, czy u�ywam, czy te� nie u�ywani s�owa zmys�owy. - Nie chodzi o miejscowych dzier�awc�w, Maggie - powie dzia�a �agodnie lady Herbert. Tylko o m�odych ludzi. - Jakich m�odych ludzi? - spyta�a Maggie, zdrapuj�c ostrym kijkiem kor� z czere�ni. - Jedynymi m�odymi lud�mi s� tutaj pasterze owiec i za�o�� si�, �e nie ma wielu rzeczy, kt�rych by oni nie wiedzieli o zmys�owo�ci. - Maggie! Na lito�� bosk�! - Anne pewnie by ch�tnie uszczyp n�a siostr�, ale nie by�a na to wystarczaj�co ruchliwa. Taka jest prawda. - Maggie wzruszy�a ramionami. - Tak, ale masz ju� prawie siedemna�cie lat. - Anne m�wi�a sztucznie spokojnym tonem. -- W przysz�ym roku b�dziesz debiu tantk�. Podczas swojego pierwszego sezonu towarzyskiego w Lon dynie spotkasz m�odych ludzi, kt�rzy nie b�d� chcieli s�ucha� o twojej... hm... podatno�ci... W gruncie rzeczy - powiedzia�a Pegeen jestem pewna, �e byliby tym zachwyceni, ale nie jestem przekonana, czy Maggie powinna si� tym wsz�dzie chwali�. - Widzisz odezwa�a si� znowu Anne. Maggie, s�uchaj, co m�wi lady Rawlings. To samo pr�bowa�am ci wyt�umaczy�. Je�li masz znale�� m�a w Londynie, musisz zachowywa� si� jak dama. - Nie chc� zachowywa� si� jak dama - mrukn�a Maggie, dziobi�c patykiem pie� drzewa. - Je�li to polega na tym, �eby przez ca�y dzie� przymierza� suknie, a przez ca�y wiecz�r s�ucha� nudnych rozm�w g�upkowatych baronet�w... - Co robisz temu drzewu? spyta�a nagle lady Herbert. - Rzu� ten brudny patyk i usi�d� spokojnie. Maggie rzuci�a patyk, ale nie usiad�a. Opar�a si� znowu o drzewo. Wy�adowa�a swoj� z�o�� na niewinnym drzewie, ale mo�e lepiej, �e nie na swojej starszej siostrze. - Je�li nie chcesz zachowywa� si� jak dama, Margaret - spyta�a rozbawiona matka - to co chcia�aby� robi�? 19 PATRICIA CABOT PORTRET - Ju� ci m�wi�am, mamo. Maggie westchn�a. - Chc� ma lowa�. Tylko to chc� robi�. Chc� te� jecha� do szko�y madame Bonheur, �eby nauczy� si� robi� to dobrze. Lady Herbert wznios�a oczy do nieba, ale Anne nie mog�a si� powstrzyma�. - Szko�a sztuk pi�knych madame Bonheur to wykluczone! wybuchn�a. - Musisz jej to powiedzie�, mamo, i nie mo�esz jej ust�pi�. Nie wolno pozwoli� Maggie na... - Ale dlaczego? Kiedy Pegeen zada�a nagle to pytanie, Maggie u�miechn�a si�. Lady Rawlings zawsze znalaz�a sobie jak�� spraw�, o kt�r� musia�a walczy�. Dzisiaj wybra�a Maggie. Dlaczego to jest wykluczone? Nie wolno marnowa� takiego talentu, jaki ma twoja siostra. Anne. Maggie jest tysi�c razy bardziej utalentowana ni� malarz, kt�rego Edward wynaj�� w ze sz�ym roku, aby zrobi� m�j portret. Popatrz na kolory na portrecie dzieci. Pegeen podnios�a obraz do g�ry. Jak s� umiej�tnie dobrane. Jak dobrze Maggie uchwyci�a wyraz twarzy dzieci portret jest lepszy od dagerotypu. ten przywi�zujesz. Wydaje mi si� jednak, �e ojciec sprzeciwia si� wyjazdowi Maggie przede wszystkim dlatego, �e jest nasz� naj m�odsz� c�rk�. Ostatni�, kt�ra jest jeszcze w domu. - Lady Herbert u�miechn�a si� do Maggie. - Nie jeste�my jeszcze przy gotowani na to, �eby traktowa� j� jak doros��. - W ko�cu i tak was opu�ci powiedzia�a Pegeen. wej�� do towarzystwa w przysz�ym roku... - O ile znam Maggie zupe�nie jej nie zachwyca. westchn�a lady Herbert Je�li ma to ten fakt - Oczywi�cie, �e nie b�dzie si� jej to podoba�o Pegeen. Taka dziewczyna jak Maggie... przytakn�a - Taka dziewczyna jak Maggie nie ma czego szuka� w Londy nie - zadrwi�a Maggie, z�a, �e wszyscy m�wi� o niej tak, jakby jej tu nie by�o. Doborowe towarzystwo rozerwie j� na sztuki. Dziewczyny b�d� si� z niej wy�miewa�, �e jest za wysoka, za g�o�no si� zachowuje i ma pod paznokciami farb�. A m�czy�ni, je�li w og�le zwr�c� na ni� uwag�, b�d� oburzeni, �e u�ywa w rozmowie s�owa zmys�owy. - Och, nie! -wykrzykn�a Pegeen. To niemo�liwe, Maggie! Jeste� taka �adna, masz takie pi�kne ciemne w�osy i wielkie piwne oczy. Jeste� o wiele �adniejsza od najstarszej c�rki Smythe'�w, a popatrz, jak ona dobrze wysz�a za m��... - Wygl�d Maggie nie ma tu �adnego znaczenia wyrazi�a - Zgadzam si� z tob�, Pegeen - odezwa�a si� lady Herbert ale... Chyba sir Arthur nie ho�duje tym niem�drym, starodawnym przes�dom, �e kszta�cenie dziewczyny jest tylko strat� pieni�dzy'? przerwa�a jej Pegeen. Je�li tak jest, to zaraz p�jd� do Herbert Park i o�wiec� go w tym wzgl�dzie. - To nie o to chodzi, Pegeen - odezwa�a si� Anne. - Ojciec nie uznaje kobiet, kt�re szukaj� zaj�cia poza domem, a je�li chodzi o sztuk�, to na sarno wspomnienie o tym jest bliski apopleksji. Musz� przyzna�, �e ca�kowicie si� z nim zgadzam. To jest naprawd� skandaliczne, �e tyle dziewcz�t jedzie do Londynu, �eby pracowa� jako piel�gniarki, urz�dniczki, nauczycielki i jeszcze w innym charakterze. Przypuszczam jednak, �e one rzeczywi�cie musz� pracowa� i zarabia� na swoje utrzymanie. Ale Maggie? Ona przecie� nie musi pracowa�. Ona tylko chce, co jest po prostu groteskowe. Ka�dy wie, �e jedynym powo�aniem kobiety jest macierzy�stwo... - Tak, moja droga - przerwa�a jej lady Herbert, u�miechaj�c si� pob�a�liwie. - Wszyscy wiemy, jak wielk� wag� do tego 20 swoj� opini� Anne. - Jak tylko Maggie otworzy usta, wszyscy wyjd� z salonu. Ona jest zbyt bezpo�rednia. - Nieprawda. Ona tylko wyra�a swoje opinie. Zawsze to robi �a. - Pegeen obr�ci�a si� z u�miechem do Maggie. - Dlatego tak bardzo j� lubi�. Anne nie mia�a najmniejszego zamiaru u�miecha� si� do swojej siostry. Ona m�wi wszystko, co tylko przyjdzie jej do g�owy, nie my�l�c o konsekwencjach, i przewa�nie wtedy, kiedy nikt jej nie pyta o zdanie. - Jest po prostu szczera, co jest raczej rzadkie - lady Herbert broni�a c�rki. - Ale�, mamo, ona nie ma �adnego poczucia przyzwoito�ci! Widzia�am wczoraj, jak wspina�a si� na drzewo ze sp�dnic� wetkni�t� w majtki! 21 PATRICIA CABOT PORTRET Trzy pary oczu spojrza�y na Maggie oskar�ycielskim wzrokiem. - Potrzebowa�am kwiat�w do martwej natury - broni�a si� Maggie. - Margaret - skarci�a j� matka. - Rzeczywi�cie czasami po zwalasz sobie na zbyt wiele. Mog�a� poprosi� ogrodnika, �eby ci przyni�s� kwitn�c� ga���. - Chyba p�jd� zobaczy�, co robi� dzieci. si� z salonu. Maggie wycofa�a Z ci�kim westchnieniem uda�a si� w kierunku, sk�d dochodzi�y dziecinne okrzyki. Ten majowy dzie� by� wyj�tkowo gor�cy, pierwszy naprawd� ciep�y dzie� wiosny, a Maggie czu�a si� dzi� bardzo ospale. Przede wszystkim jednak by�a znudzona. Po uko� czeniu portretu dzieci Rawlings�w nie mia�a ju� nic do roboty, �adnych nowych prac na horyzoncie. Lady Ashcroft r�wnie� prosi�a o portret, ale mia� to by� wizerunek dw�ch kot�w, a Maggie nie interesowa�o malowanie kot�w. O wiele bardziej interesuj�ce by�o portretowanie ludzi, uchwycenie wyrazu ich twarzy, od dawanie podobie�stwa, i to tak, �eby ich jednocze�nie nie obrazi�. To by�o ciekawe. Malowanie kot�w by�o zbyt �atwe. Kiedy dosz�a do dzieci, zobaczy�a, �e Elizabeth, kt�ra tak uroczo u�miecha�a si� na jej obrazie, przytrzymywa�a ramieniem g�ow� brata. W pobli�u nie by�o �adnej opiekunki. Wiedz�c dobrze, na co sta� dzieci Rawlings�w, Maggie nie zdziwi�aby si�, gdyby znalaz�a opiekun�w gdzie� w krzakach, zwi�zanych i za kneblowanych. Podbieg�a szybko, aby ma�ego, p�acz�cego ch�opca uwolni� z u�cisku siostry. - Ale on stale powtarza�, �e to on jest premierem. - Lizzie odpiera�a wyrzuty Maggie. - A dzisiaj ja mia�am by� premierem. Mama powiedzia�a, �e mog�! - Ale dziewczyny nie mog� by� premierami - upiera� si� John. - Ojciec tak m�wi�! Przed wielu laty Maggie toczy�a takie same spory z obecnym ksi�ciem Rawlings. - Zabawmy si� w co� innego �- zaproponowa�a. - Mo�e w gr�, w kt�r� gra�am z waszym kuzynem Jerry, kiedy oboje byli�my mali. - To znaczy, �e kiedy� by�a� ma�a? - spyta�a z niedowierzaniem Lizzie. - Jeste� taka wysoka. 22 - Wcale nie jestem taka wysoka. - Maggie poczu�a si� roz dra�niona t� uwag�. - Jeste� - w��czy� si� John. - Jeste� wy�sza ni� m�j tata. - Nie jestem wy�sza od waszego ojca - odpowiedzia�a ziryto wana Maggie. - Mo�e od waszej matki, ale nie od ojca. Jeste� - powt�rzy� z przekonaniem John. - Prawda, Lizzie? Elizabeth obrzuci�a Maggie uwa�nym spojrzeniem. - Nie, nie jest - powiedzia�a. - Ale i tak jest bardzo wysoka. To znaczy, jak na dziewczyn�. Maggie zaczerwieni�a si�. Z�a by�a na siebie, �e nawet dziecinne przekomarzania mog� j� wyprowadzi� z r�wnowagi. Wzrost by� zawsze jej czu�ym punktem. Co z tego, �e zawsze by�a najwy�sz� dziewczyn� w szkole? Teraz ju� przesta�a rosn��. Przy wzro�cie metr siedemdziesi�t trzy, kt�ry osi�gn�a w wieku dziesi�ciu lat, by�a wy�sza od matki i wszystkich swoich si�str, i troch� tylko ni�sza od ojca. Wysoki wzrost mia� r�wnie� dobre strony. Maggie wiedzia�a, �e modne obecnie krynoliny, opi�te na obr�czach z tylu, a g�adkie z przodu, bardzo dobrze wygl�daj� na jej figurze. Poza tym zawsze mog�a dosi�gn�� do najwy�szych p�lek w sklepie, co r�wnie� by�o przydatne. - Pos�uchajcie zwr�ci�a si� do dzieci. - Kiedy ja i wasz kuzyn Jerry byli�my dzie�mi, bawili�my si� w maharad��. Jedno z was b�dzie hinduskim ksi�ciem lub ksi�niczk�. Drugie b�dzie nie ustraszonym brytyjskim podr�nikiem, kt�rego maharad�a pojma�, przywi�za� do pala i chce go spali� �ywcem w ofierze poga�skiemu b�stwu. Reszta mo�e udawa� brytyjskich �o�nierzy, kt�rzy chc� go uwolni�, albo te� ta�cz�cych doko�a pala tubylc�w, kt�rzy strzelaj� do �o�nierzy zatrutymi strza�ami. Czy to nie dobra zabawa? - Ja b�d� maharad�� stwierdzi�a Lizzie. - Nie! - krzykn�� John. - Ja! - Ty - powiedzia�a Lizzie - mo�esz by� nieustraszonym po dr�nikiem. John natychmiast wpad� w furi�. Tak samo w�ciek�y by� Jeremy, kiedy Maggie nalega�a, �eby by� podr�nikiem. Uwa�aj�c, �e ju� spe�ni�a sw�j obowi�zek, Maggie skierowa�a si� w stron� kobiet siedz�cych w cieniu czere�ni. Us�yszawszy ich g�osy, przystan�a. 23 PATRICIA CA nor PORTRET - Nie ma nie niew�a�ciwego w tym, �e damy zajmuj� si� malowaniem portret�w, Anne - us�ysza�a g�os Pegeen z lekkim szkockim akcentem. - Jak wiesz, by�o ju� ich wiele w przesz�o�ci... - A ile z nich wysz�o za m��, chcia�abym wiedzie� - przerwa�a jej Anne. - My�l�, �e bardzo niewiele. M�atka nie mo�e po�wi�ca� czasu na malowanie. - To mo�e by� prawda - odpowiedzia�a powa�nie Pegeen. Chyba �e dobierze sobie odpowiedniego m�a. M�czyzn�, kt�ry zrozumie... Po chwili doda�a weso�ym g�osem: Tak utalen towana dziewczyna jak Maggie wcale nie musi wychodzi� za m��. Chyba �e sama b�dzie tego chcia�a. Mo�e dobrze zarabia� na swoje utrzymanie, portretuj�c dzieci z arystokratycznych rodzin. Maggie zaczerwieni�a si�. Wiedzia�a, �e powinna si� pokaza�, ale pokusa, aby us�ysze�, co o niej m�wi�, by�a zbyt wielka. Zosta�a na miejscu, udaj�c zainteresowanie grz�dk� irys�w. Tego w�a�nie si� boj�, Pegeen! -wykrzykn�a Anne. Wiesz, jak Maggie nie dba o konwenanse. Mo�e si� zakocha� w jakim� g�oduj�cym francuskim poecie i b�dzie mieszka� na okropnym poddaszu na Montmartre, w otoczeniu innych artyst�w. Oni nie wierz� w instytucj� ma��e�stwa. Uwa�aj�, �e jest oznak� drobno mieszcza�stwa. Maggie b�dzie kobiet� upad��. I co wtedy ludzie o nas powiedz�, chcia�abym wiedzie�? Pegeen chcia�a si� odezwa�, ale lady Herbert uprzedzi�a j�. - Niew�a�ciwie os�dzasz swoj� siostr�, Anne. Ona nie jest pozbawiona rozs�dku. Uwa�am, �e nie zrobi�aby czego� lak g�upiego, �eby zakocha� si� we Francuzie. - Ona mo�e pope�ni� jeszcze wi�ksze g�upstwo, mamo - opo nowa�a Anne. - Mo�esz by� tego pewna. Ty i ojciec pozwalacie jej na wszystko. Prosz� ci�, nie zaprzeczaj. Przecie� wiem o tym. Rozpie�ci�a� j�, mamo. Przecie� ani ja, ani Elizabeth, Fanny czy Claire nie jeste�my tak samowolne i uparte jak Maggie. No tak - powiedzia�a lady Herbert pozostawa�a pod wp�ywem... Ale �adna z was nie nieroz��czni. Ale musz� powiedzie�, �e chocia� Jerry by� o wiele starszy, zawsze wydawa�o mi si�, �e Maggie mu przewodzi�a. By�a o wiele wi�ksza od niego. Raz widzia�am, jak tarza�a go w b�ocie, a on nie m�g� si� wyzwoli�. Mia� wtedy dwana�cie lat, a Maggie siedem, ale by�a od niego o wiele wy�sza. Musia�o to by� upo karzaj�ce dla niego... - Chyba niepr�dko zobaczymy si� z ksi�ciem - wtr�ci�a Anne sztucznie swobodnym tonem. Maggie wiedzia�a, �e jej siostra nie cierpi Jeremy'ego. - Jest nadal w Oksfordzie, prawda? - Otrzymali�my wiadomo�� powiedzia�a spokojnie Pe Lady Herbert nie doko�czy�a zdania, ale Maggie nie by�a jedyn�, kt�ra zrozumia�a, o co jej chodzi�o. - Masz pewnie na my�li Jerry'ego Pegeen stan�a natychmiast w obronie siostrze�ca. - To prawda, �e by� okres, kiedy byli 24 geen - �e dzi� przyje�d�a do domu. Lucy dowiedzia�a si� od kucharki, kt�rej siostrzeniec jest lokajem Jerry'ego, �e um�wi� si� na potajemne spotkanie z Edwardem, kt�ry godzin� ternu wymkn�� si� do wsi. Oczywi�cie chodzi o to, �ebym si� nie dowiedzia�a, jaka jest przyczyna nag�ego powrotu Jerry'ego. Ciekawe, jak d�ugo uda im si�, tym razem, utrzyma� przede mn� t� tajemnic�. Maggie nie czeka�a ko�ca rozmowy. Kiedy dowiedzia�a si�, �e Jeremy wraca do Rawlings, u�miechn�a si� szelmowsko i ruszy�a szybko w kierunku domu. Wiedzia�a, �e Jeremy, aby dotrze� konno do rezydencji, b�dzie przeje�d�a� d�bow� alej�, ko�o jednego z najstarszych, nisko pochylonych d�b�w. Czy� nie by�oby to zabawne, gdyby zrobi�a na niego zasadzk�? Bawili si� tak b�d�c dzie�mi, atakuj�c przyje�d�aj�cych go�ci. Powinno jej si� uda� zrzuci� go z konia. Zas�ugiwa� na to, wyrzucony z kolejnej szko�y, je�li prawd� by�o to, co m�wi�a Pegeen. Nie my�l�c o napomnieniach siostry, �e powinna zachowywa� si� jak dama, Maggie podnios�a sp�dnic� do g�ry, biegn�c przez trawnik w kierunku Rawlings Manor, nie zwa�aj�c na to, �e ods�ania swoje zgrabne �ydki. Tak dawno nie widzia�a Jeremy'ego ca�e lata. Ich wakacje szkolne wypada�y przewa�nie w innym terminie albo te� jedno z nich przebywa�o w tym czasie w Londynie lub za granic�. Nie by�a pewna, czy zdo�a go pozna�. Wed�ug tego, co m�wili Edward i Pegeen, Jeremy sta� si� wzorem m�odego d�entelmena: �wietnym je�d�cem, wspania�ym szermierzem, wy trwa�ym p�ywakiem. R�wnie� starsze siostry Maggie, kt�re spo25 PATRICIA CABOT PORTRET tyka�y go na balach w Londynie, twierdzi�y, �e ksi��� Rawlings jest niezwykle przystojnym m�czyzn�, ale Maggie trudno by�o w to uwierzy�. M�wi�y r�wnie�, �e jest bardzo wysoki, czemu ju� w og�le nie dawa�a wiary. Jerry mia�by by� wy�szy ni� ona? To niemo�liwe! Maggie bez wysi�ku wspi�a si� po pniu d�bu. Uda�o jej si� tylko podrze� po�czoch�, porwa� krynolin� i zgubi� jeden guzik z przodu sukni, na co nie zwr�ci�a uwagi. Po chwili siedzia�a ju� na ga��zi, ukryta w g�stych li�ciach, par� metr�w nad ziemi�. Mia�a stamt�d rozleg�y widok na alej�. Zobaczy�a samotnego je�d�ca, ale jak stwierdzi�a z niezadowoleniem, nie by� to Jeremy. M�czyzna by� barczysty i wysoki. M�g� to by� Edward, tylko �e jego ko� by� gniady, a ten by� kary... podobny do Kinga, kt�ry nale�a� do Jeremy'ego. �eby lepiej widzie�, Maggie po�o�y�a si� na grubej ga��zi. Stwierdzi�a ze zdziwieniem, �e by� to jednak King, ulubieniec Jeremy'ego. Poza nim nikomu nie wolno by�o dosiada� Kinga, oznacza�oby to... Ale� nie! To niemo�liwe. Nikt nie mo�e si� tak bardzo zmie ni� w przeci�gu Maggie szybko policzy�a na palcach pi�ciu lat. Rzeczywi�cie, tak dawno si� nie widzieli. Kiedy je�dziec zbli�y� si� do drzewa, Maggie nie mia�a ju� w�tpliwo�ci. To by� Jeremy. Jej siostry nie przesadza�y, by� naprawd� przystojny... je�li kto� lubi� ten melancholijny, romantyczny typ urody. Maggie wola�a m�czyzn o jasnej karnacji. Jego ciemne w�osy wymyka�y si� spod kapelusza, szare oczy mia�y gniewny wyraz. Dobrze zna�a ten wyraz twarzy - Jeremy by� w�ciek�y. Jego szczup�a, muskularna sylwetka �wietnie wygl�da�a na koniu. Maggie pomy�la�a zaraz o kowalach, kt�rych czasem obserwowa�a, gdy kuli podkowy o ich nagich torsach... Och, znowu te zmys�owe wizje... Ale to by� Jerry! Przecie� to niemo�liwe, �eby w ten spos�b na niego patrzy�a! Przecie� zna�a go tak dobrze, tyle razy bombar dowa�a go �nie�kami, tarza�a w b�ocie. Teraz jecha� tak blisko, �e mog�aby z �atwo�ci� zrzuci� mu kapelusz z g�owy. Za chwil� oddali si� i ca�a zabawa na nic. 26 Niewiele my�l�c, Maggie wyci�gn�a r�k�, aby zerwa� mu kapelusz, ale zbyt daleko si� wychyli�a. Czu�a, �e ze�lizguje si� z ga��zi. Usi�owa�a si� przytrzyma�, ale nie zdo�a�a tego zrobi�. Po chwili ju� lecia�a w d�... PORTRET 3 Pierwsz� my�l�, kt�ra przysz�a Jeremy'emu do g�owy, kiedy us�ysza� krzyk i poczu� spadaj�ce na niego cia�o, by�o, �e Pierce wsta� z martwych i chce rozprawi� si� z nim za pozbawienie dziewictwa jego siostry i �ycia jego samego. Jeremy przesun�� si� w siodle, chc�c zrzuci� z siebie przeciwnika. Nie przewidzia� jednak, �e napastnik zarzuci mu r�ce na szyj� i �e obaj wyl�duj� na ziemi. Nie by� pewny, w kt�rym momencie zorientowa� si�, �e jego prze�ladowca ma d�ugie w�osy i poka�ny biust. Sta�o si� to prawdopodobnie wtedy, kiedy razem toczyli si� po trawie, opl�tani sp�dnicami i krynolin�. Dopiero po chwili Jeremy zda� sobie spraw�, �e le��ce pod nim cia�o nale�y do kobiety. Jego g�owa spoczywa�a mi�dzy jej piersiami, kt�re dziwnym trafem zosta�y uwolnione ze stanika. Chocia� nie by�o mu to niemi�e, Jeremy, kt�rego ten upadek ca�kowicie pozbawi� tchu, doszed� do wniosku, �e le��ca pod nim kobieta musi by� nieprzytomna, wi�c podni�s� g�ow�, aby zobaczy�, czy nie trzeba udzieli� jej jakiej� pomocy... ale zobaczy� tylko roze�miane, znajome oczy. - Ty stara macioro! - rozleg� si� drwi�cy g�os. -- Rycza�e� jak zarzynana �winia. Nigdy w �yciu nie s�ysza�am czego� takiego. Jeremy ponownie zyska� pewno��, �e patrzy na ducha. Tylko jaka� zjawa mog�a by� tak bardzo podobna do kogo�, kogo zna�, a jednocze�nie zupe�nie inaczej wygl�da�. Le��ca pod nim kobieta 28 to by�a niew�tpliwie Maggie Herbert - Maggie Herbert by�a jedyn� kobiet�, jak� zna�, kt�ra nie zawaha�aby si� nazwa� go star� macior� - a jednak nie by�a to Maggie Herbert, nic ta Maggie Herbert, kt�ra tak go dr�czy�a, kiedy byli dzie�mi. Maggie, kiedy j� ostatni raz widzia�, by�a szczerbata, chudziutka, nosi�a war koczyki i mia�a tak d�ugie nogi, �e przypomina�a ma�ego �rebaka. Natomiast ta Maggie Herbert mia�a bujne kszta�ty jak najbardziej cenione kurtyzany, a Jeremy mia� ju� z nimi do czynienia. Jej nogi na pewno nie by�y ju� chwiejne jak nogi �rebaka, a rozchylone pod ci�arem jego cia�a uda by�y bardzo kobiece. Maggie Herbert sta�a si� dorodn� kobiet� z du�ym biustem, ale ze swoj� cienk� tali� i szczup�ymi nogami prezentowa�a si� o wiele lepiej ni� inne, znane Jeremy'emu kobiety. Nic by�a wcale skr�powana tym, �e sta�a si� w pe�ni kobiet�... i nie zdawa�a sobie sprawy, jaki efekt jej kobieco�� mo�e wywrze� na m�czy�nie. Kiedy ponownie spojrza� na jej twarz, wiedzia� ju�, �e ta Maggie i ta, kt�r� pami�ta� z dzieci�stwa, s� jedn� i t� sam� osob�. Nie mia�a ju� co prawda warkoczyk�w, tylko d�ugie kasztanowate w�osy i r�wne, bia�e z�by bez �adnych szczerb. Nie zmieni� si� jedynie szelmowski b�ysk w jej ciemnych oczach i wygi�cie warg, kt�re teraz uzna� za bardzo poci�gaj�ce. Te dwie cechy przypo mina�y mu dawn� Maggie, kt�ra tak niemi�osiernie si� wtedy nad nim zn�ca�a, a on nie m�g� si� jej odwdzi�czy�, poniewa� by�a dziewczynk�. Teraz okaza�o si�, �e Maggie Herbert, kt�ra nie by�a ju� dzieckiem, ma znowu nad nim przewag�. Nigdy �adna kobieta nie zrobi�a na nim tak silnego wra�enia... a ona sama w og�le nie zauwa�a�a jego uroku. - Och! - wykrzykn�a, z trudem �api�c oddech i usi�uj�c si� roze�mia�. - Jak� ty mia�e� min�! To by�o fantastyczne! Jeremy uni�s� si� na �okciach, odsuwaj�c nieco twarz od jej piersi. - Czy� ty oszala�a? -- spyta� powa�nym tonem. W odpowiedzi Maggie zanios�a si� �miechem. - Mog�a� si� zabi�. - Ten widok wart by� ka�dej ceny �- odpowiedzia�a zadowolona Maggie. �mia�a si� teraz tak serdecznie, �e le��cy na niej Jeremy czu� PATRICIA CABOT PORTRET ruch jej mi�ni pod gorsetem. Maggie Herbert w gorsecie! Nie m�g� sobie tego nawet wyobrazi�. - Mimo to - powiedzia� surowym tonem - nie mo�esz tak si� nara�a�. Mog�a� zrobi� sobie krzywd�. - Och, la, la. Nigdy nie zna�e� si� na �artach. Widz�, �e ta ca�a twoja wymy�lna edukacja nic pod tym wzgl�dem nie zmieni�a. Maggie odgarn�a w�osy z twarzy i unios�a si� na �okciach, co spowodowa�o, �e jej suknia jeszcze bardziej si� rozchyli�a i Jeremy mia� teraz mo�liwo�� ogl�dania jej mocno ods�oni�tego biustu. Nie odwraca� od niego wzroku i zamiast uwolni� j� od swego ci�aru, pozosta� na miejscu, podziwiaj�c ten widok. Maggie zauwa�y�a nagle, �e oczy Jeremy'ego, kt�re, jak zawsze pami�ta�a, by�y niewyra�nego szarego koloru, by�y w rzeczywis to�ci jasnoniebieskie z odcieniem srebra. Zauwa�y�a r�wnie�, �e nie by�y skierowane na jej twarz, tylko ni�ej. Oczy Maggie pod��y�y za jego wzrokiem i wtedy zobaczy�a, �e zgubiony przy wspinaniu si� na drzewo guzik by� bardzo istotn� cz�ci� jej garderoby i �e jej obfity biust wy�ania si� z dekoltu bia�ej sukienki. Poczu�a si� okropnie za�enowana, co jej nie przeszkodzi�o dostrzec ca�ego komizmu tej sytuacji. Z odkrytym biustem przed ksi�ciem Rawlings! Co powiedzia�aby na to lady Herbert? Z drugiej strony nie by�o nic �miesznego w tym, w jaki spos�b ksi��� Rawlings na ni� patrzy�. Je�li przedtem mia�a w�tpliwo�ci, czy Jeremy m�g� si� zmieni�, to rozwia�y si� one natychmiast, gdy zobaczy�a jego twarz. Nigdy przedtem nie widzia�a na niej takiego wyrazu... Nigdy te� Jeremy nie patrzy� na ni� w ten spos�b. Ostatnio cz�sto rzucano na ni� podobne spojrzenia. Widzia�a je na twarzach ludzi, kt�rych spotyka�a we wsi. Wyra�a�y zachwyt, ale by�o w nich co� wi�cej, co mog�aby tylko okre�li� jako... po��danie. Po��danie? W oczach Jeremy'ego? Wtedy dopiero Maggie zorientowa�a si�, �e dziecinne zabawy ju� si� sko�czy�y. Le�a� na niej przesz�o dwudziestoletni m�czyz na, a nie ma�y ch�opiec. A ona by�a kobiet� - no, prawie kobiet� 30 i niech on szybko z niej zejdzie, zanim kto� ich zauwa�y z ogrodu czy te� z okien rezydencji. - Z�a� ze mnie - warkn�a Maggie, opuszczaj�c si� na �okciach i k�ad�c z powrotem na p�ask, co zwi�ksza�o jeszcze niew�a�ciwo�� ca�ej sytuacji. Ale teraz mog�a zaj�� si� rozwartym przodem sukienki. Jeremy, kt�remu za�enowanie Maggie sprawia�o r�wn� przyjem no�� jak widok rozpi�tej sukienki, zachowa� spok�j. - Chyba zgubi�a� guzik, Mags. - My�lisz, �e tego nie wiem, ty zakuta pa�o? Maggie nie patrzy�a na niego. Jeremy bardzo si� zmieni�. Jego oczy wywiera�y dziwny wp�yw na Maggie, kt�rej policzki p�on�y nie tylko z powodu straty guzika. Jeremy z zainteresowaniem obserwowa� jej zmagania z nieuporz�dkowan� garderob�. - Przyda�aby ci si� pomoc. Czy pozwolisz? Za�enowanie Maggie przerodzi�o si� we w�ciek�o��. Uderzy�a go po r�kach, kt�re, jak stwierdzi�a z przera�eniem, by�y o wiele wi�ksze ni� jej, jednocze�nie zaciskaj�c palce na wyci�ciu sukienki. - Nie, nie mo�esz - powiedzia�a dobitnie. - Z�a� ze mnie natychmiast! - Bior�c pod uwag� fakt, �e to ty na mnie skoczy�a�, Mags stwierdzi� Jeremy - twoje oburzenie jest zupe�nie nie na miejscu. - Z�a�! Kto� mo�e nas zobaczy�. - Mog�a� o tym pomy�le�, zanim tak gwa�townie zrzuci�a� mnie z konia. - Jeremy zauwa�y� z niezadowoleniem, �e Maggie uda�o si� zakry� rozwarty dekolt. - O co podnosisz taki krzyk? Kiedy� widywa�em ci� jeszcze bardziej roznegli�owan�. Chocia�, musz� przyzna�, nie mia�a� wtedy tak wspania�ej figury... - Z�a�! - Zdesperowana Maggie r�bn�a go �okciem w g�ow�. Chocia� uderzenie nie by�o zbyt silne, Jeremy mia� bardzo zdzi wion� min�. Chyba ksi�cia Rawlings nikt nie bije po g�owie, pomy�la�a Maggie. Kt�ra dziewczyna o�mieli�aby si� obrazi� ksi�cia, w dodatku kawalera? Maggie nie obchodzi�o jednak, co ksi��� Rawlings pomy�le�. czy jakikolwiek inny ksi��� - m�g�by sobie A ksi��� Rawlings my�la� w�a�nie, �e by� g�upcem, pozostaj�c tak d�ugo poza domem. 31 PATRICIA CABOT PORTRET - To nie by�o sportowe zachowanie - powiedzia�, rozcieraj�c sobie ucho. - Chyba... - Na lito�� bosk� - uci�a Maggie. - Z�a� ze mnie. M�j ojciec mo�e nas zobaczy�. - To - powiedzia� z. naciskiem Jeremy pow�d zako�czenia tego mi�ego spotkania. jedyny rozs�dny Podnosi� si� powoli, nie spuszczaj�c z niej wzroku. Uniesiona sp�dnica Maggie ods�ania�a niezwykle zgrabne �ydki, a kiedy stan�� na nogi i wyci�gn�� do niej r�k�, zdo�a� dostrzec, ponad po�czoch�, kawa�ek jej uda. Le��ca jeszcze na ziemi Maggie zauwa�y�a wzrok Jeremy'ego i szybko opu�ci�a sp�dnic�, zanim spojrza�a podejrzliwym wzro kiem na wyci�gni�t� do niej r�k�. - Co znowu? - zdziwi� si� Jeremy, poniewa� niepok�j Maggie nie uszed� jego uwagi. - Wyci�gam do ciebie pomocn� d�o� i to wszystko, ty g�uptasie. Nie patrz na mnie, jak gdybym chcia� ci� ugry��. Maggie prze�kn�a �lin�. W�a�nie tak wygl�da�, jakby j� chcia� ugry�� albo zrobi� co� jeszcze gorszego. By� teraz taki przystojny, �e na pewno ju� wielu dziewczynom ofiarowywa� co� wi�cej ni� tylko pomocn� d�o�... i robi� co� wi�cej. Jeremy nie rozumia�, dlaczego Maggie si� waha. - Nie wrzuc� ci� do stawu, je�li tego si� obawiasz. Jeste�my ju� wystarczaj�co doro�li, �eby zapomnie� o tych dziecinnych figlach. R�wnie� o zasadzce, jak� na mnie zastawi�a�. Maggie, nie chc�c si� o�miesza�, wyci�gn�a do niego r�k�, a drug� przytrzymywa�a zapi�cie sukienki. Kiedy poczu�a u�cisk silnej d�oni Jeremy'ego, wiedzia�a ju�, �e nie b�dzie mog�a mu si� wyrwa�, je�li on sam nie zechce jej pu�ci�. Jednak Jeremy podnosi� j� bardzo delikatnie, nie szarpn�� r�k�, jak to robi� w dzieci�stwie. Najwi�kszego szoku dozna�a jednak, kiedy wreszcie przy nim stan�a. Jeremy by� od niej wy�szy. I nie tylko wy�szy. By� o wiele wy�szy. Wywar�o to na niej takie wra�enie, �e a� si� zachwia�a i Jeremy musia� mocniej przytrzyma� j� za r�k�. 32 - Maggie? - spojrza� na ni�, zdziwiony. - Dobrze si� czujesz? Nic ci si� nie sta�o? Potrz�sn�a przecz�co g�ow�. Jeremy Rawlings jest od niej wy�szy? I to nie tylko troch� wy�szy, ale przynajmniej o pi�tna�cie centymetr�w! Kiedy to si� mog�o sta�? Kiedy go ostatni raz widzia�a, ona by�a o pi�tna�cie centymetr�w wy�sza. A Jeremy tak ur�s� w ci�gu pi�ciu lat, �e by� wzrostu lorda Edwarda! - Nigdy bym w to nie uwierzy� - powiedzia� Jeremy. - Maggie Herbert s�ania si� na nogach i zni�a si� do dawania klaps�w po r�kach. Nigdy bym nie pomy�la�, �e wyro�niesz na tak delikatn� panienk�. To wystarczy�o, aby przywr�ci� Maggie do przytomno�ci. Podnios�a g�ow� - chocia� nadal trudno jej by�o uwierzy�, �e musi podnie�� g�ow�, �eby m�c spojrze� mu w oczy i wyg�osi� swoje zdanie. - Nie s�aniam si� na nogach - warkn�a. Nie dawa�am ci �adnych klaps�w. Uderzy�am ci� �okciem, bo na to zas�u�y�e�. Pu�� moj� r�k�. Jeremy u�miechn�� si� tylko, a Maggie szybko odwr�ci�a g�ow�. Jego u�miech wywiera� na niej r�wnic silne wra�enie jak spojrzenie. Czu�a wtedy uk�ucie w piersiach. - Widz� ju� dawn� Mags. - Jeremy uni�s� jej d�o� do ust. Poza tymi nowymi zaokr�gleniami. Maggie by�a przera�ona, nie tylko zdawkow� uwag� na temat jej biustu, ale r�wnie� badawczym wzrokiem, jakim na ni� patrzy�, ca�uj�c jej d�onie. Chcia�a wyrwa� mu r�k�, ale u�miechn�� si� tylko i zacz�� ogl�da� jej paznokcie. - No tak -- mrukn�� - czerwie� wenecka i magenta i troch�... co to mo�e by�? Aha, farba alabastrowa. Widz�, �e nadal malujesz. A jak si� czuj� koty lady Ashforth? Ma ju� pewnie tyle ich portret�w, �e mo�na by zape�ni� nimi sal� w muzeum... - Pu�� moj� r�k�. - Maggie stara�a si� m�wi� spokojnie, ale by�a ju� bliska paniki. - M�wi� serio, Jerry, puszczaj. - Pu�� moj� r�k� - przedrze�nia� j� Jerry. - Z�a� ze mnie. Tak witasz starego przyjaciela, kt�rego tak dawno nie wi dzia�a�? 33 PATRICIA CABOT PORTRET Maggie uspokoi�a si� na chwil� i zaniecha�a pr�b wyrwania d�oni z r�ki Jeremy'ego. - Przyjaciela? - powt�rzy�a. - Kiedy byli�my przyjaci�mi? prychn�a. - Raczej wrogami. - Tylko ty by�a� nie�yczliwa -- powiedzia� Jeremy, udaj�c, �e jest tym bardzo roz�alony. -- Nigdy nie mog�em tego zrozumie�. Twoim jedynym celem by�o pastwienie si� nade mn�, ale ja zawsze chcia�em... - A ty zawsze chcia�e� wszystkim przewodzi� - przerwa�a Maggie. Teraz ona zacz�a go parodiowa�. - Ty nie mo�esz by� kapitanem pirat�w, Maggie. Ja jestem ksi�ciem, ja powinienem by� kapitanem pirat�w. Ty nie mo�esz zje�� ostatniego ciastka z czere�niami, Maggie. Ja jestem ksi�ciem, ja dostan� ostatnie ciastko z czere�niami. Musisz robi� to, co ci ka��, Maggie, poniewa� ja jestem... - I co z tego? - wtr�ci� Jeremy, udaj�c, �e go to wcale nie dotkn�o. - I tak nigdy nie robi�a� tego, co ci m�wi�em. - Dobrze, �e w og�le znalaz� si� kto�, kto nie pozwala�, �eby� mu chodzi� po g�owie - zauwa�y�a Maggie. - Inaczej m�g�by� wyrosn�� na irytuj�cego m�czyzn�, kt�ry nie puszcza r�ki dziew czyny, chocia� ona go o to prosi. - Irytuj�cy? Wi�c jestem irytuj�cy? - Jerry uzna� to za kom plement. Pu�ci� jej r�k� i sta�, patrz�c na ni�, jak stwierdzi�a Maggie, zbyt uwa�nym wzrokiem. Zastanawia�a si�, o czym on my�li, i zaraz obronnym gestem skr