9034

Szczegóły
Tytuł 9034
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9034 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9034 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9034 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Bruce Boston Kosmologiczny Epos ... i pewne istoty odda�y si� bez reszty badaniu mikrokosmosu: rozdzieli�y atomy, a nie mog�c zapanowa� nad wyzwolonymi reakcjami, zgin�y bezpowrotnie w p�omieniach w�asnor�cznie wznieconej po�ogi. Inne tymczasem sku�y �a�cuchami nuklearny �ywio�, pobudowa�y statki i przysposobi�y si� do przekroczenia kosmicznej pustki. I oto najniezwyklejsze twory wszech�wiata zacz�y spotyka� si� z sob� i rywalizowa�. Stawa�y naprzeciw siebie, oko w oko, r�nokszta�tne formy homoidalne, wielonogie owady, istoty podobne jaszczurkom o oczach pozbawionych powiek, inteligentne ryby, kt�re nim wyruszy�y w przestrze� kosmicznego pustkowia opanowa�y wpierw sposoby pokonywania bezwodnych obszar�w, w ko�cu istoty dokonuj�ce fotosyntezy dla wytworzenia pokarmu i wiele, wiele innych, tak licznych, �e nie ma sposobu, aby je cho� w cz�ci wymieni�. Poprzez mi�dzygwiezdne przestworza, poprzez bezkres mi�dzygalaktycznych otch�ani migrowa�y istoty i spotyka�y si�, miesza�y i walczy�y... albowiem wkr�tce wojna sta�a si� jedynym kanonem istnienia wszech�wiata. Wyrasta�y imperia i upada�y. Kwit�y cywilizacje i obumiera�y. Ca�e gatunki, ukszta�towane mozolnie poprzez tysi�clecia, znika�y nagle z powierzchni wszech�wiata w ci�gu jednej, kr�tkiej nocy, b�d� w niesko�czenie d�ugich, wlok�cych si� pokoleniami wojennych bataliach na wyniszczenie. Planety, na kt�rych ostyg�y ju� by�y popio�y wojennych zamieci, przeobra�a�y si� z wolna w pierwsze oazy odradzaj�cego si� na powr�t �ycia. Lecz dzi�ki temu w�a�nie, dzi�ki konieczno�ci nieustannego skuwania �a�cuchami gigantycznych po�ar�w, budowania coraz pot�niejszych machin zag�ady, nigdy nie zaniechano poszukiwa� i wzbogacania zasob�w wiedzy. �ycie dowiadywa�o si� coraz wi�cej o sobie samym, o kosmicznej pustce, o materii i wi�zach zespalaj�cych w ca�o�� wszystko, cokolwiek istnia�o. I to �ycie posiad�o umiej�tno�� w�adania wszech�wiatem. W�adania a� po umiej�tno�� �atwego pokonywania odleg�o�ci tak niewyobra�alnie ogromnych, i� dawa�y si� one wyra�a� ju� tylko za pomoc� abstrakcyjnych zgo�a liczb, a� po umiej�tno�� wy�awiania z pustej pozornie przestrzeni kosmicznej rozsianych w niej pojedynczych drobin wodoru, wykorzystywanych do rozniecania ma�ych s�o�c, ogrzewaj�cych metaliczne krajobrazy sztucznie stworzonych planet. Lecz im wi�ksze poskramiano ognie, tym wi�ksze wybucha�y wojny. Millenia przechodzi�y w multitysi�clecia, a te gin�y w niesko�czonych eonach. Tworzono historie, spisywano je, po czym ulega�y one zapomnieniu, by po jakim� czasie odrodzi� si� w spisanych na powr�t mitach. W pomroce dziej�w przepada�y bezpowrotnie kolejne rasy, wymieraj�ce ze staro�ci lub z braku o�ywczego ducha b�d� wewn�trznej si�y warunkuj�cej przetrwanie. Przeciwnicy ewolucji i krzy�owania si� ras, przyw�aszczywszy sobie prawo dominacji, i opanowali wszech�wiat. I wszech�wiat starza� si� wi�c. Trwali tylko najsilniejsi. Ale i tak nieustannie jedne istoty powstawa�y przeciwko drugim. Zag�adzie ulega�y kolejne gatunki. Lecz na ich miejscu rozkwita�y nowe. �wiat znalaz� si� w impasie. �ycie ruszy�o w przestrze�. Zacz�o poszerza� granice panowania, osi�gaj�c kra�ce rozprzestrzeniaj�cego si� nadal wszech�wiata. A� po jego kraw�dzie; dok�d mog�y dotrze� ju� tylko statki najpot�niejsze z pot�nych, si�gn�� najdoskonalsze z doskona�ych instrumenty badawcze. A� po martw� ciemno�� kosmicznej pustki. I nie by�o wi�cej �wiat�w do zdobycia. I nie by�o wi�cej wojen, albowiem straci�y one sens wobec braku oczekiwanych zwyci�stw i perspektyw nowych zdobyczy. Nie by�o innego wyj�cia z impasu. Odmienne, r�ni�ce si� mi�dzy sob� istoty ustanowi�y we wszech�wiecie pok�j. Energia, wykorzystywana dot�d do niszczenia �ycia, spo�ytkowana zosta�a teraz w zupe�nie innych celach i to niepor�wnanie bardziej praktycznych. Dostatek wszystkiego zacz�� i�� w parze z pokojem, gdy� ten sta� si� porz�dkiem dnia codziennego. W�r�d bogactwa, poczucia bezpiecze�stwa, braku gro�by konflikt�w zbrojnych powolnia� rozw�j wiedzy, jakkolwiek nigdy nie zosta�a ona poniechana. Wszelkie rozumne twory wszech�wiata mia�y po�r�d siebie nazbyt wielu idealist�w, nazbyt wielu naukowc�w z ci�gotami ku metafizyce, kt�rzy bezinteresownie, tylko dla naukowej satysfakcji zwykli tropi� tajemnice poznania na obszarach dla wiedzy ca�kowicie ja�owych i bezu�ytecznych, a�eby nauka nie mog�a ostatecznie i bezpowrotnie upa��. Tedy dociekali oni prawdy o wszech�wiecie, zg��biali jego genez� i ontologi�. I to oni w�a�nie, przedk�adaj�c nade wszystko potrzeb� wsp�lnych poszukiwa�, przekroczyli granice gatunkowych odr�bno�ci poszczeg�lnych �wiat�w i zespolili swoje wysi�ki w jedno. Konstruowano i budowano coraz to nowsze instrumenty badawcze, dzi�ki kt�rym si�gano umys�em znacznie g��biej w otch�a� mikro - i makrokosmosu, ni� mia�o to miejsce kiedykolwiek wcze�niej. Przetrz�sano �apczywie stare anna�y, studiuj�c z uwag� ka�dy wolumen, przekopywano si� przez cale biblioteki, a�eby tylko nie uroni� najmniejszej nawet cz�stki wiedzy, kt�ra by�a udzia�em przesz�o�ci. Wydr��ono �dziur� w kosmicznej pr�ni - tunel, kt�ry dzi�ki swej specyfice niczym most zdolny by� ��czy� najodleglejsze punkty czasoprzestrzeni i ods�ania� obrazy z g��bokiej przesz�o�ci - obrazy z pocz�tk�w wszech�wiata. Tak powoli, owe fragmenty, kawa�ek po kawa�ku pocz�y sk�ada� si� mozolnie w ca�o��. Niekiedy ca�e pokolenia zdo�a�y doda� zaledwie jedn� cegie�k� do wznoszonej wsp�lnym wysi�kiem budowli, a niekiedy tylko zapraw� pod przysz�� ceg��. Mimo to zas�b wiedzy r�s� nieustannie. R�s� i krzep�. I tak jak r�s�, narasta� proces zrozumienia, a� do chwili, kiedy wszystko sta�o si� jasne. Pocz�tkowo pe�ne zrozumienie wiedzy wraz z wszelkimi tego faktu konsekwencjami sta�o si� udzia�em szczup�ej tylko garstki wybra�c�w. Jednak�e w kosmosie, o wiele kr�tszym ni� wynosi�o jedno ludzkie �ycie, raz zgromadzona wiedza dociera�a szybko do najodleglejszych zak�tk�w zamieszkanych �wiat�w, a trafiaj�c na podatny grunt, powoli lecz niezmiennie przeobra�a�a �wiadomo�� wszystkich istot rozumnych wszech�wiata. Co prawda ju� od niepami�tnych czas�w wiedziano, �e rozszerzanie si� wszech�wiata ulega spowolnieniu, �e pewnego dnia wyrzucona w przestrze� materia mo�e zacz�� powraca� do �r�de�, zapadaj�c si� w siebie, jednak�e dopiero teraz sta�o si� jasne, �e kolaps nast�pi niepor�wnanie szybciej, ani�eli mo�na si� by�o tego spodziewa�, i �e przyniesie nieodwo�aln� ��mier� ca�ej materii wszech�wiata. Dla wszystkich by�o oczywiste, i� �ycie jednostek jest ograniczone, �e ograniczone jest �ycie nawet ca�ych ras, gatunk�w, planet, gwiazd, prawdopodobnie nawet ca�ych galaktyk, niewielu jednak �mia�o przypuszcza�, �e sam wszech�wiat i ca�a wype�niaj�ca go materia zestarzeje si� kiedy� i umrze tak, jak umiera ka�dy z jego poszczeg�lnych sk�adnik�w. W akceleratorach czasowych, kondensuj�cych tysi�clecia do minut, wysy�ano cz�stki materii w ich najdalej daj�c� si� przewidzie� przysz�o��. Obserwowano z napi�t� uwag�, jak ulegaj� one rozpadowi, ale nie w energi� - czego oczekiwano na podstawie staro�ytnych teorii - lecz w... nico��! Nie by�o w�tpliwo�ci, wydobyte z prapocz�tk�w obrazy dowodzi�y niezbicie, i� wszech�wiat, tak jak si� wy�oni� z nico�ci, w nico�� powr�ci. A gdy i to sta�o si� jasne - zrozumiano ostatecznie wszystko. Zacz�to gor�czkowo poszukiwa� nadziei w zaginionych i zapomnianych religiach, u samozwa�czych prorok�w, a nawet profet�w oszukuj�cych samych siebie, jednak�e mimo pok�adanych nadziei nie odnaleziono u pocz�tk�w aktu stworzenia �adnego Stw�rcy. Niczego, niczego poza pustk�. Tak oto wizja zag�ady wszech�wiata, �mierci materii i ostatecznego ko�ca wszelkich form �ycia zaszczepiona raz w umys�ach, zapad�a g��boko w pami�� i nigdy nie zosta�a ju� zapomniana. Cie� apokalipsy zwisa� ci�ko nad cywilizacjami, odciskaj�c si� g��bokim pi�tnem na filozofii, sztuce, religii i wszelkich formach kultury. Nawet na odleg�ych planetach, gdzie ju� dawno zaniechano lot�w kosmicznych, rezygnowano ze wszystkiego. Wystarczy�y rudymenty wiedzy. I �wiat zacz�� ton�� w ponownym barbarzy�stwie, utrwalaj�c w sobie katastroficzny mit powstania i powrotu w nico��, ponure prze�wiadczenie, �e realna jest tylko wieczna ciemno�� i koniec bez odwo�ania. Nie zwa�ano, �e zapadanie si� wszech�wiata dokona si� w kosmicznej skali czasu i potrwa przez wiele pokole�. Zanim nast�pi zagl�da, prawdopodobnie przemin� nawet najd�u�ej �yj�ce gatunki. Na d�ugo przed oczekiwanym zgonem wszech�wiata cywilizacje, kt�re dot�d panowa�y w nim wszechw�adnie, dziel�c go w dobrobycie i pokoju, zacz�y sposobi� si� gwa�townie do wojny. Podobne by�y teraz plemionom bytuj�cych na skrawku znikaj�cego l�du, poch�anianego zewsz�d przez nieust�pliwe morze. Wszech�wiat znika� na swych obrze�ach, a one podejmowa�y w�dr�wk� ku jego wn�trzu, poszukuj�c rozpaczliwie jakiejkolwiek przestrzeni, zapewniaj�cej mo�liwo�� przetrwania. Skoro raz podj�to przygotowania, nic nie by�o w stanie powstrzyma� wybuchu wojny. Wojny prawdziwej, ostatniej z wojen, wojny k�ad�cej kres wszystkiemu. Zap�on�y nieba. Miliony, a potem miliardy istot rozstawa�y si� z �yciem. Nawet gdy rozszerzaj�cy si� dot�d wszech�wiat osi�gn�� w ko�cu swoje apogeum i zacz�� zapada� si� w nico��, jego powolny ruch ku wn�trzu, mia�d��cy bezpowrotnie wszystko, cokolwiek znalaz�o si� na jego drodze, nie m�g� si� r�wna� w niczym z po�og� wype�niaj�c� niebiosa, jak� zgotowa�o sobie samo �ycie. Nieruchome niebo zawali�o si�. Zacz�o spada�, by run�� kiedy� bezpowrotnie. Lecz wojny trwa�y dalej. Po�oga, jak� nios�y, pozostawia�a po sobie wypalone do szcz�tu planety i unicestwione bez reszty systemy, zanim zd��y�o si� na nich zadomowi� �ycie. Tak wi�c zapadaj�ce si� niebo coraz cz�ciej napotyka�o na swojej drodze opuszczone planety i pozbawion� �ycia materi�. Na koniec z nieogarnionego bogactwa form �ycia, jakie ongi� wype�nia�o t�umnie planety wszech�wiata, pozosta�y w kurcz�cej si� przestrzeni dwie samotne rasy: Arkturianie - bardzo stara forma humanoid�w, niegdy� wielkich wsp�tw�rc�w pokoju w obr�bie w�asnej galaktyki - Mlecznej Drogi; oraz Losanie - gatunek owad�w o wsp�lnej dla wszystkich �wiadomo�ci, kt�ra czyni�a z nich bardziej jednolity tw�r, ani�eli zbi�r odr�bnych jednostek. One w�a�nie okaza�y si� najdoskonalszymi istotami wszech�wiata. Dysponowa�y najrozleglejsz� wiedz�. Do nich nale�a�y najpot�niejsze statki, najpot�niejsza bro�. Pod sk��bionym niebem w mrocznej pustce wszech�wiata stan�y naprzeciw siebie, aby unicestwi� si� wzajemnie w ostatniej rozgrywce. W swoich r�kach dzier�y�y gromy tak pot�ne, �e mo�na by�oby je wzi�� za te, jakimi w�adali niegdysiejsi bogowie mityczni, kt�rzy pono� stworzyli ten konaj�cy teraz w konwulsjach i po�odze wszech�wiat. Rzucone do walki si�y powygina�y kontinuum, powyrywa�y w jego pow�oce dziury i unicestwi�y materi� zanim nadszed� czas jej ostatecznego zgonu. I pozosta�a jedna tylko rasa. Na ostatniej zdruzgotanej wojn� planecie, wok� ostatniej z gwiazd, zgromadzili Arkturianie ocala�e z zag�ady niedobitki swojego ludu. Nad nimi wisia�o puste i przyt�aczaj�ce swoim ogromem martwe i g�uche niebo. W obliczu zbli�aj�cego si� nieuchronnie kresu, Arkturianie skupili swoj� uwag� na przygotowaniach, umo�liwiaj�cych przetrwanie chocia�by nielicznym pokoleniom. Zanim jednak przysz�y one na �wiat, z g��bin mrocznego kosmosu wy�oni�o si� i zacz�o emanowa� nowe �wiat�o. Pocz�tkowo czysto dyfuzyjne, bezbarwne, kt�re jak gdyby na przek�r wszelkim znanym prawom wszech�wiata, skupi�o si� w jedn� przenikliw� wi�zk�. Promie� zacz�� przesuwa� si� w kierunku planety z szybko�ci�, na jak� nie mog�y zdoby� si� statki Arkturian wys�ane na jego spotkanie. Zbudowane by�o z materii, jakiej dot�d nie znano. Przenikn�o wzniesione przez nich os�ony ochronne i zacz�o przeczesywa� pola i wzg�rza ostatniej �yj�cej planety, kt�ra udzieli�a schronienia pozosta�ym przy �yciu Arkturianom. Odszuka�o ich, wy�uska�o z cia� i zespoli�o z super�wiadomo�ci�, po czym wynios�o ich poza obr�b wszech�wiata, wszczepiaj�c w nich zmys�y, o jakich nawet nie potrafili zamarzy�. Ockn�li si�, jak zbudzeni z koszmarnego snu. Poj�li swoj� ma�o��. Zrozumieli, jak ograniczona by�a ich wiedza, jak niewiele z wszystkiego rozumieli. W nowym �wszech�wiecie�, w kt�ry zostali przeniesieni, �y�y istoty podobne im samym. Przem�wi�y one do nich w te s�owa: - Witajcie! Jedynie wy przeszli�cie pomy�lnie wszystkie pr�by, dowodz�c swojej warto�ci. To wy jeste�cie naszymi dzie�mi! I Arkturianie si�gn�li pami�ci� wstecz, do tego wszystkiego, co przeszli. Zastanowili si� nad istot� przebytej pr�by, z jakiej tylko oni wyszli zwyci�sko. Przed oczyma stan�y im obrazy wojny, cierpienia i niewyobra�alnych zniszcze�. I os�dzili istoty, kt�re ich teraz otacza�y, deklaruj�c wi�zy krwi. I odrzekli w�wczas. - Mylicie si�! Nie jeste�my waszymi dzie�mi! I m�wi�c to, odeszli, zdecydowani stworzy� sw�j w�asny wszech�wiat.