16343

Szczegóły
Tytuł 16343
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16343 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16343 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16343 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JAN KURCZAB Gdybym by�a ch�opcem WYDAWNICTWO LITERACKIE Waldemar Rze�ki przyszed� z pewnym op�nieniem. Wywo�a�o to lekki grymas dezaprobaty u Majutki. Majutka � to mama. Niepunktualno�� jest pierwszym stopniem do konflikt�w mi�dzyludzkich. Wpoi�a mi t� zasad�, wpoi�a papie, z kt�rym � jak si� lubi�a chwali� � stoczy�a niemal dziesi�cioletni� wojn� o dopasowanie go do kalendarzyka codziennych zaj��. Waldemar Rze�ki odczu� dezaprobat�, wysoki i chudy, bardzo nisko pochyli� si� do umy�lnie obni�onej r�ki swojej przysz�ej chlebodawczyni, co wypad�o �miesznie i rozbawi�o mnie. Teraz z kolei dezaprobata Majutki przenios�a si� na mnie. Zapyta�a: �? A czy pan �Rze�ki" przez erzet? � Przez erzet � powiedzia� student, prostuj�c chude plecy. � Ale pan taki jaki� niebieski � wyrwa�am si�. � Co to znaczy? � Majutka niepewnie patrzy�a na studenta. � Oczy, mamo � cicho dorzuci�am. Student usiad� na niskim zydelku, czym� w rodzaju tr�jnogu wy�cielonego sut� poduszeczk�. Kolana chudziaka znalaz�y si� tu� pod brod�. � Pan zapewne wie, z czyjego polecenia zwr�ci�am si� do niego. � Majutka przysiad�a r�wnie� na jednym z kilku tr�jnog�w. Robi�a w tej chwili wra�enie mojej kole�anki. G�adka, lekko upudrowana twarz, �ladzik szminki na wargach, jasny orzech w�os�w, troch� niesfornych, i te prze�wietlone u�mie- 5 chem migda�y oczu. Waldemar Rze�ki z wyra�nym skupieniem w twarzy przygl�da� si� mamie. Zaryzykowa� pytanie: ?� Czy mam przyjemno�� z pani� domu? � Oczywi�cie � u�miechn�a si� Majka. __ Bo naprawd� trudno odgadn��, kt�ra z pa� staje do egzaminu � roz�o�y� r�ce. By�y wielkie, p�askie, o d�ugich palcach. Obie stwierdzi�y�my, �e dobrze utrzymane. � ��da pan pi��dziesi�ciu z�otych za godzin�. To du�o. Widocznie wysoka cena wyp�ywa z przekonania, �e pa�skie umiej�tno�ci przelewania wiedzy... � Moje przekonanie poparte jest do�wiadczeniem � powiedzia� student � a pi��dziesi�t z�oci-sz�w to pestka. Lekcji b�dzie dziesi��, tyle, ile dni do egzaminu. Nie ma o czym m�wi� � wyd�� wargi. Dolna wysun�a si� odwa�nie ku przodowa. Majutka nagle straci�a zainteresowanie dla tego typa. Ja patrzy�am na twarz studenta. Nad wkl�s�ymi policzkami by�o dwoje odwa�nie wykrojonych b��kitnych oczu w oprawie czarnych rz�s, nad oczodo�ami panoszy�y si� brwi, wyra�nie nie zaczesy-wane. Pomy�la�am., �e ch�opak zapewne zmierzwi� je przed naci�ni�ciem dzwonka. Mama zapyta�a go, czy zgodzi si� na jej, oczywi�cie jedynie wst�pny, udzia� w lekcji, bo chcia�aby przyjrze� sie owej cudownej metodzie, tak zachwalanej przez polecaj�c� go osob�. � Jasne, �askawa pani. Ale- � po pierwsze � zwyczajne krzes�a, po drugie � stolik naturalnej wysoko�ci. Jedno i drugie znalaz�o si� bardzo szybko. Po prostu przenie�li�my si� do mojego pokoju. Lekcja by�a rzeczywi�cie odmienna od wszystkich dotychczas mi znanych. Na arkuszu papieru pojawili si� ludkowie jedno- i dwur�cy. Pan Waldemar obja�nia�: ten cz�owiek z dwoma rekami to tlen, zwyczajne oksygenium, ta kaleka jednor�ka to wod�r � hydrogeniu n. Ot, pan O jedn� r�k� zagarnia jednor�ki wod�r,4 drug� drugiego takiego typka i oto ma 0 obie r�ce zwi�zane, czyli jest nasycony. Ot, i hadwao. Proste? Ha, oczywi�cie, nie ma drugiej r�ki, jest zatem pozbawione mo�liwo�ci zaczepienia kogokolwiek. Jasne? � d�ugie kosmyki w�os�w opad�y na czo�o, a on odgarnia� je automatycznie. Ludzik�w przybywa�o, mno�y�y si� okre�lenia chemiczne, arkusz pracowicie wype�niony przedstawia� dziwny widok. Z zapartym oddechem stara�am si� nad��y� za korepetytorem. Przerazi�am si�, kiedy podsun�� mi o��wek. � Prosz� spr�bowa� � za��da�. Zapiek�y mnie policzki. � Chyba nie potrafi�, ja w og�le nie umiem rysowa�. � No, no, panienko, nie o rysunek chodzi. Wiadomo�ci nale�y zdobywa�, a pani robi wra�enie takiej, co to nie czeka na d�ug� zach�t�. Ruszamy. � Czy to naprawd� nie za trudne dla pocz�tkuj�cej? � Majutka, znudzona ju� powtarzaj�cymi si� obrazkami, podnios�a si� z krzes�a. ?� Mamo � oburzy�am si� � przynajmniej ty powinna� mie� troch� zaufania do inteligencji twojej c�rki. Przecie� jak nie przestaniecie mnie przekonywa�, �e i tak nie nadaj� si� do niczego... r � Panienko � przerwa� mi Waldemar � godzina ma tylko sze��dziesi�t minut. Pochyli�am si� nad � papierem. Majutka szybko opu�ci�a pok�j. By�am tak poch�oni�ta moj� czynno�ci�, �e nie zauwa�y�am jej ponownego wej�cia. � Czego? � Waldemar podni�s� g�ow�. � No, patrz pani, jak leci. Oczywi�cie, pocz�tek troch� pa-jacykowaty, ale chodzi o wej�cie w temat. Uwa�am, �e panna ma g�ow� na karku. Jutro powiem, czy' poci�gniemy dalej, czy te� powiemy sobie �szcz�� Bo�e". � Jak nazwie mnie pan raz jeszcze, raz jedyny, pann�, to niech si� pan nie pokazuje wi�cej � zagrozi�am. � Szkoda, �e pan taki wysoki � wyzna�am mu 7 w przedpokoju. � Ni�szemu mo�na popatrze� w oczy bez zwr�cenia uwagi, a do pana trzeba podnosi� g�ow�. __ Nie moje oczy, lecz papier przeprowadzi pani� przez igielne ucho egzaminu � powiedzia� � a pani mamusia jest wprost okropna. Wesz�a do pokoju z decyzj� zerwania umowy. � Te� co� � zawaha�am si�, cho� i ja odczyta�am we wzroku mamy co� z zas�yszanej przed chwil� prawdy. � Matulu � zapyta�am wieczorem � czy rzeczywi�cie zamierza�a� zlikwidowa� pana Waldemara? � Powt�rzy�am rozmow� w przedpokoju. � Je�li tak powiedzia�, to jest bardzo inteligentny albo � doda�a po chwili: � bardzo bezczelny. � A po dalszej chwili: � W�a�ciwie jedno nie wyklucza drugiego. Jak tak dalej p�jdzie, to albo dostan� bzika albo moi starzy si� rozwiod�. Majutka � Bo�e, gdyby wiedzia�a, �e jeste�my ju� z Rze�kim na ty, �e Waldemar jest ju� Walem � po ka�dej lekcji pyta, czy co� kapuj�, czy bodaj troch� wzywam si� w materia�. I co ja mam odpowiedzie�? M�j �otrzyk b�yska swoimi niebieskimi �lepiami. Przy pochylaniu si� nad arkuszami odczuwam zupe�nie inne pr�dy ani�eli te, o kt�rych wywodzi w swoich rysuneczkach. A bestia manewruje t� g�ow�, �e nie mam s��w! A mama wci�� to samo, a papa: �zostaw j�, nie podwa�aj samopoczucia dziewczynie" � a mama, �e je�li nie znalaz� czasu na wtr�canie si� w �ycie c�rki w ci�gu tylu lat, niech sobie oszcz�dzi fatygi i teraz. Papa, �e nie b�dzie nieszcz�cia, je�li nawet rok przepadnie, a mama, sk�d ta pewno��, �e nie przepadnie za nast�pnym razem, i tak w k�ko, do trza�ni�cia drzwiami, oczywi�cie przez pap�. Mama zostaje na placu boju. Zawsze, od lat i zapewne jeszcze przez lata. Ju� po znikni�ciu papy m�wi, �e o niczym, ale to absolutnie o niczym nie mo�e my�le�, o niczym m�wi�, jak tylko o moim egzaminie wst�pnym, i �e ojciec 8 powinien przecie� zrozumie�, �e nie chodzi tu o jak�� dw�j� w szkole, ale o �yciow� stawk�. Lekki dom wariat�w. Dla mamy jest ten egzamin czym� w rodzaju pr�by jej wychowawczych metod czy zdolno�ci. � W�o�y�am w ciebie � peroruje � tyle moic�i m�odych lat, tyle chwil, kt�re mog�yby by� szcz�liwymi, gdyby nie poczucie odpowiedzialno�ci matki... � Nic nie rozumiem. Naprawd�. Nie wiem, o jakich drwalach m�wi. Sk�d tyle dostojnej rezygnacji? Kim jest Majutka? Kiedy� zapyta�am, sk�d to pieszczotliwe imi�? Siedzieli�my przy kolacji. Papa z lewej, mama z prawej. Pytam i patrz� na mam�. Ta milczy. Patrz� na pap�. Troch� si� czerwieni, ale milczy. W ko�cu m�wi: � No, wiesz, kiedy�... � A mama wzdycha: � No, tak, kiedy�... � Majutka, Mi�... tyle pozosta�o z tamtych lat i tyle z owych lat przekazuj� c�reczce. A jednak nie zarzucili tych imion. O wiele mocniej, jak wida�, przylegaj� one do cz�owieka jak te kalendarzowe. Dlaczego, do jasnej Anielki, ��daj� ode mnie tak bezkompromisowo czego�, co wed�ug mnie jest stanowczo ponad si�y? I dlaczego odbieraj� mi w najtrudniejszym chyba dla mnie okresie t� okrywaj�c� mnie tak cz�sto w z�ych chwilach ko�derk� z puchu domowego spokoju, domowej pewno�ci. Dlaczego m�wi�: kto wierzy w siebie, pokonuje g�ry � tak powiedzia�a mama i to w obecno�ci Wala. Powiedzia� po jej odej�ciu: � Zarozumialcy wierz� w siebie, rozumni � w swoje wiadomo�ci. � Komu wierzy�? W co wierzy�? Oczywi�cie Walowi. W jego s�owach jest to male�kie, tak bardzo potrzebne mi �co�" � niefrasobliwe a krzepi�ce. Obcy, przypadkowy przechodze� rozumie cz�owieka lepiej ni� najbli�si: Kpi: � S�uchaj, ma�a, patrzysz w te moje pastusze �lepia i pewnie nie domy�lasz si�, �e to moja metryka. Ja z pastuch�w, od g�si, kr�w, nawet konie pasa�em. Nie nasze, wsp�lne, gromadzkie. Jedyna rzecz, kt�rej si� naprawd� ba�em, to noc. �lepia potrzebuj� dnia, �wiat�a. A nauczycielki w szkole nie ba�em si� ani troch�, chocia� mia�a w�sy. Nawet najwybitniejsi 9 i .siadaj� od czasu do czasu na sedesach. Chodzi o ucz�owieczenie wa�niackiej Wielko�ci. I wierz, nie wierz, przed ka�dym egzaminem sadza�em egzaminacyjnego wa�niaka na sedesie. Powiesz � prostak. Zgoda. � Powiem � przytakn�am. � Powiedzia�a� co� bez znaczenia � o�wiadczy�. � �ycie jest przede wszystkim prostackie. Wszystko sprowadza si� w nim do prostactwa. �Id� w �ycie" � to bajdurzenie. Nie lubi� .twoich starych, zw�aszcza jej � przyzna� si� � ona, taka posiadaczka na hektarach zasad, na kt�rych chaszcz� si� naj-bzdurniejsze ambicje. Troch� mnie to ubod�o. � Ona chce mojego dobra. W�ciek� si�, tak prawie po ch�opsku. �lepia mu poja�nia�y, g�ba schud�a jeszcze bardziej. � Dobra? Co znaczy dobra?! Gdyby mog�a, wlaz�aby B�g wie gdzie, �eby odwali� ten egzamin za ciebie, ma�a, ten i wszelkie dalsze. Dla dobra plonu trzeba deszczu z potu. Gdzie tu pot? Gdzie deszcz? Gada� g�o�no, mama mog�a s�ysze� i wej�� albo i nie wej��, ale us�ysze�. Po�o�y�am palec na ustach. � Dobrze, zamkn� si�, ale nie wcze�niej, a� zrozumiesz, �e tw�j strach to oni, to ich dobrobyt. Czysty idiotyzm! Takie gniazdko to wi�zienie. Przypomnij sobie, ile krat musia�a� wy�amywa� w twoim smarkatym �yciu. No, powiedz, jedn�? dwie? Nie zliczysz. Gada� jak furiat. Nie dopuszcza� do s�owa. Arkusze le�a�y nie tkni�te. Skrypt nawet nie otwarty. Mama za drzwiami. Istne wariactwo. � Waldek, Waldek! Zlituj si�! � Szkoda s��w. Na �ycie sk�adaj� si� nie kartki kalendarza, ale kartki ksi��ki. Dow�d � ja. Kariera? Ani tyci. Uniwersytet zaczyna si� od gor�czki w cz�owieku. Jezus � z�apa� si� za g�ow� � po egzaminie wst�pnym nie mog�em si� doczeka� pocz�tku roku akademickiego. Trzy miesi�ce wakacji! Powariowali czy jak? Jak nie zamienisz strachu przed zwidami na gor�czk� darcia si� do laboratoryjnego sto�u, to szkoda ka�dej pi��dziesi�tki twoich starych. My�lisz, �e 10 ja ci� przygotuj� do egzaminu? Ani ja, ani nikt. Cud�w nie ma. Cud�w nie ma, kochanie, ale jest inteligencja, a ty j� masz. Przecie� ci zza zielonego sto�u wy�awiaj� nie uczonych w pi�mie, ale nadaj�cych si� do nauczania. Kapujesz, ma�a? By�am bardzo ju� przera�ona tym natarciem. Jednym uchem �owi�am szmer zza drzwi, przekonana, �e mama po�yka ka�de s�owo. Piekielnie si� ba�am jej zdecydowanego: �Dzi�kuj� panu. Uwa�am, �e to, co s�ysza�am, ca�kowicie za�atwia edukacj� c�rki. Ile jestem d�u�na?" Wal nagle wystrzeli� zza sto�u. Wzi�� moj� g�ow� w swoje �apska, przyci�gn�� do siebie i sta�o si� to, co si� staje w najg�upszych romansid�ach. Odwr�cona do drzwi, pos�ysza�am ich lekki skrzyp. On nachylony nade mn�, z ustami przy policzku, zdaje si� prawym, nie skapowa� si�. W drzwiach sta� papa z r�kami za�o�onymi na brzuchu, kr�c�c m�ynka, takiego zwyczajnego jak na przyk�ad przy brid�u, kiedy czeka� na swoj� kolejk�. A Waldek przechyli� moj� g�ow� z prawej strony na lew� i cho� wyrywa�am si� jak op�tana, poca�owa� i pu�ci�. A papa sta� i kr�ci� m�ynka. I czeka�. � Dzie� dobry panu in�ynierowi � powiedzia� Waldek. � Je�li pa�stwo �ycz� sobie, mo�emy z miejsca rozliczy� nasze zobowi�zania. A papa milcza�. Kr�ci� m�ynka i milcza�. Ja straci�am g�ow�. Przede wszystkim chcia�am dowiedzie� si�, gdzie mama. Papa uprzedzi� moje pytanie. � Mama wysz�a przed chwil� � powiedzia�. � Widz�, �e cz�� edukacji dobieg�a ko�ca. Ale egzamin dopiero za cztery dni. � Panie in�ynierze � Waldemar ogromnym krokiem posun�� si� w stron� ojca. � Daj pan w pysk, nie obra�� si�. Mo�e mnie pan wyla� na zbity �eb. Przez chwil� sta� niezdecydowany, czy powiedzie� co� jeszcze. A papa u�miechn�� si� bezbronnie, jak gdyby on znalaz� si� w sytuacji Waldemara. Rodzi- li com jest i zapewne b�dzie zawsze g�upio, gdy znajd� si� w podobnej sytuacji. � Je�li Ata stwierdzi, �e lekcje z panem w jaki� spos�b polepszaj� jej kiepske samopoczucie, prosz� zosta�, to zaledwie kilka dni. � Zawstydzi� mnie pan � powiedzia� spokojnie Waldek. � Ojcze �powiedzia�am. Chyba po raz pierwszy u�y�am tego patriarchalnego zwrotu. � Ja naprawd� zawdzi�czam panu Waldemarowi to, o co najmocniej si� ubiegam, o troch� lepsze samopoczucie. Papa u�miechn�� si�. � Zamykam za sob� drzwi � powiedzia�. I zamkn��. Zrozumieli�my znaczenie tego gestu. By� potem rodzinny wiecz�r z bystro wlepionymi we mnie �lepiami Majutki i pytaniem: � No, Tul�, jak idzie? Czy ten Rze�ki jest rzeczywi�cie takim fenomenem pedagogicznym? I z wtr�ceniem papy, �e daj�e tej dziewczynie spok�j, nie dr�cz jej. Zapyta�am pokornie, czy mieliby co� przeciw Kice jako uczestniczce w lekcjach z panem Waldemarem. W matmie i fizyce Kika nabija sobie guzy w m�zgu zupe�nie jak ja. Ot, ciemna licealna masa skazana na podobn� do mojej udr�k� egzaminacyjn� � nie odwa�y�am si� podnie�� oczu na pap� � czy pomoc nie jest moim obowi�zkem kole�e�skim? Papa chrz�kn�� leciutko, mo�e nawet niezauwa�alnie dla Majutki. Wsta�, przesun�� r�k� po moich w�osach i wyszed� do swojego pokoju. Oczy Majutki wyz�oci�y si� najja�niejszym z jej miodk�w. � �adnie, �e pomy�la�a� o tym. Kika ucieszy si�. Widz�, �e Misiowi r�wnie� spodoba�a si� twoja inicjatywa. Schyli�am si� do sprz�czki przy pantofelku i na pewno za gwa�townie, i na pewno za d�ugo manipulowa�am przy tym drobia�d�ku, bo Majutka zapyta�a ju� z nutk� niecierpliwo�ci: 12 � O co chodzi, Tul�? � Ech, tak mnie to uciska, �e... � O co chodzi? � To by�a ju� tylko niecierpliwo��. Wyprostowa�am si�. �? Przecie� m�wi�. � Ale nie to, o co pytam � podnios�a si� � nie mam cierpliwo�ci do rozszyfrowywania zagadek. Wysz�a do kuchni. Posz�am i ja � do siebie. Wy�o�y�am si� na tapczanie i powiedzia�am wypchanej trocinami ma�pie, rozpartej na poduszkach, �e towarzyszy w tej chwili takiej g�si, o jak� trudno w ca�ym mie�cie. Wymy�li�am t� Kik� w podarunku papie za jego d�entelme�stwo i nadzia�am si� na lan-cecik przenikliwo�ci mamy. Strach, jak szybko wypadam z wprawy w nabieraniu moich starych, zaledwie po kilku tygodniach wzgl�dnej lojalno�ci rodzinnej. A do Kiki posz�am rano. Ju� bardziej dla zadokumentowania Majce, �e naprawd� my�la�am o pomocy dla kole�anki, ni� papie, �e w obecno�ci Kiki nie grozi mu ponowne zaskoczenie mnie i Waldka w sytuacji tak niemi�ej rodzicielom. Kika mieszka w tr�dowatej kamienicy. Brama dla furgon�w, nie iudzi. Schody wydeptane a� po nagie s�ki. Zapach kapusty zakiszonej przed wiekiem i przez wiek nie skonsumowanej. Na �cianach klatki schodowej plamy po dawno nie istniej�cym tynku i takie jedno okno na pode�cie pierwszego pi�tra, �e boj� si� musn�� je spojrzeniem, aby nie run�o mi na �eb. A na pierwszym pi�trze szklane drzwi do Kiki z szybami zalepionymi kolorow� mozaik� z papieru. Porcelanowy dzwonek z napisem: �prosz� nacisn��". Istne mauzoleum zaniedbania, kurzu o p�wiekowej tradycji i zapaszku ob�a��cego cz�owieka lepkim nalotem. Kika radzi � skrop g�rn� warg� perfum�, nie poczujesz nic � kpi z mojej mieszcza�skiej wra�liwo�ci. Diab�a tam! Nie nos mam mieszcza�ski, ale ogarnia mnie dreszczyk niech�ci, a mo�e i strachu przed t� ogromn� kamienic�, w kt�rej wszystko trzeszczy. Wszystko tam trzesz- 13 czy, od por�czy na schodach poprzez ganki podw�rzowe i diabe� wie co jeszcze. Trzeszczenie idzie z g�ry w d�, spod ciemnego pu�apu klatki schodowej wprost na g�ow�, kiedy gnam schodami w g�r�. A na tym czarnym guziku porcelanowego dzwonka mo�na sobie po�ama� palce, taki nieust�pliwy. M�wi� o tym, bo za ka�dym razem zdumiewam si� nag�� cisz� czy spokojem mieszkania Kiki. Wystarczy przekroczy� pr�g tych szklanych cudacznych drzwi, a wchodzi si� do d�ugiego, przesyconego zapachem pi�ma przedpokoju. I zaraz stamt�d do kuchni. Ale te� to kuchnia! Mo�na wykroi� z niej swobodnie wcale �adny pokoik z przynale�no�ciami. A okno w niej tak rozparte na ca�ej �cianie, jak w oran�erii. I piec orygina� upstrzony kwiecistymi kafelkami. Mo�e nawet muzealny, ale brzydki, na-grobkowaty. Wszystko w tym mieszkaniu jak gdyby czeka�o na wyko�czenie umeblowania, jak gdyby kt�rego� dnia kto� zm�czony powiedzia� sobie � dosy�, reszta p�niej. To w�a�nie takie mieszkanie spod znaku �reszta p�niej". W tym obszernym mieszkaniu nie by�o drzwi. Nagie futryny � wsz�dzie, pomi�dzy kuchni� a przedpokojem, mi�dzy przedpokojem a dwoma wielkimi pokojami w amfiladzie. Nigdy nie umia�am si� z tym pogodzi�. Mo�e w�a�nie dlatego tak rzadko odwiedza�am Kik�. Nigdzie drzwi, nigdzie odosobnienia. Nigdzie oddalenia od tego ostatniego pokoju, drugiego z amfilady, w kt�rym le�a�a matka Kiki. Od lat tam le�a�a, od lat i przez wszystkie lata mojej przyja�ni z Kik�. Kiedykolwiek siada�am przy kuchennym stole, przy kt�rym Kika odrabia�a lekcje, rozmowy nasze miesza�y si� z westchnieniami tamtej kobiety, jak gdyby ��ko matki sta�o tu� za naszymi plecami. � Mama kaza�a zdj�� drzwi � m�wi�a Kika. Dziwnie mi w ciszy tego mieszkania. Przy po�egnaniu wchodzimy z.Kik� do niej. Sk�adamy kr�tk� relacj� z naszych rozm�w, oczywi�cie zmy�lon�, bo Kika nigdy nie spowiada si� matce ze swoich k�o- 14 pot�w. I zwiewamy. To takie dziwne i trudne � siedzie� w kuchni, w kt�rej rezyduje Kika, �mia� si�, baraszkowa�, wspomina� r�ne chuliga�stwa i pami�ta� o tym drugim pokoju, w kt�rym le�y ta cicha kobieta, niczego nie ��daj�ca, nigdy nie przerywaj�ca nam rozm�w, nigdy nie narzekaj�ca. Choruje na co� nieodwracalnego. Wieczorami � rzadko zdarza�o mi si� by� u niej p�niej ni� po po�udniu, ale kiedy zdarza�o si� � z drugiego pokoju dolatywa�y rozmowy z ojczymem Kiki. Rozmowy jak pacierze, monotonne, spokojne, zawsze dalekie, o wiele odleglejsze ni� przestrze� z pokoju matki do kuchni. A� nie do poj�cia, jak cicho w tym domu, jak bezpiecznie. Wiem, �e ojczym i Kika to ludzie, kt�rzy chodz� niemal na palcach, zreszt� dlaczego niemal � przecie� Kika zawSze wbiega na palcach do pokoju matki ze szklank� herbaty czy lekarstwem. Wiem, �e tych troje broni swojego obszernego mieszkania przed tym co zwyk�o si� nazywa� �wiatem zewn�trznym. Wszystko w tym mieszkaniu dzieje si� dla mamy i mo�e w�a�nie dlatego wszystko w Kice jest g�odem �wiata. W kuchni zasta�am Ad�. Oczywi�cie nad zeszytem z matm�. Napycha ni� Kik� jak karpia farszem albo � lepiej � jak balon powietrzem, bo Kika nadyma si� tym, czego i tak zu�y� we w�a�ciwym momencie nie potrafi. Przecie� znam moj� przyja-- ci�eczk�. Obecno�� Ady speszy�a mnie. A wi�c nie ja pierwsza wpad�am na pomys� podci�gni�cia Kiki. Powinnam by�a to zrobi� od razu przy decyzji Ma-jutki �ci�gni�cia tego mojego Longinusa. Powinnam, a nie zrobi�am. Teraz uda�am bardzo zadowolon�, �e jednak Kika ma tak wy�mienit� pomoc. Wyrazi�am Aduli jak najszczersze s�owa uznania. S�owa by�y rzeczywi�cie szczere. Wola�abym jednak nie mie� okazji do ich wyg�oszenia. O�wiadczy�am, �e tak dalej by� nie mo�e, bo Ada ma przecie� swoje k�opoty przedegzaminacyjne na g�owie, a ja mam takiego korepetytora, kt�ry zupe�nie now� metod� wbija wiedz� cz�owiekowi do g�owy. Wcale nie musi to by� 15 cz�owiek, ka�de ciel�, ka�dy czworon�g pojmie z miejsca, i �e uzgodni�y�my z mam�, �e Kika we�mie udzia� w moich lekcjach. Powiedzia�am zdecydowanie: � Postanowione. Ty, Adu�, nie gniewaj si�. Ada spokojnie powiedzia�a, �e je�li lekcje s� takie rewelacyjne, Kika powinna i musi skorzysta� z mojej propozycji, ona z kolei jest bardzo uj�ta moj� pami�ci� o kole�ance i takie jeszcze dudli- du-dli, po��czone ze sk�adaniem zeszyt�w i wyg�adzaniem ich ok�adek. � Ale ty si� nie gniewasz? � Naprawd� ba�am si� tego odrobin�. � No, dobrze, Ada si� ju� zgodzi�a. A ja? � zdziwi�a si� Kika. � Przecie� to o mnie chodzi. � Nie masz nic do gadania � o�wiadczy�a Ada. � Ryzyko przy takim korepetytorze jest mniejsze ni� przy mojej pomocy. To decyduje. Potem pobajdurzy�y�my troch�: o strachu przed egzaminem i o tym, co b�dzie dalej, gdy si� przepadnie, �e niech r�ka boska broni... i w og�le. Kika zosta�a w domu, w tym cichym i jak gdyby pustym, � przecie� pe�nym czego� tak r�nego od mojego. Wysz�y�my z Ad�. Mieszkamy mniej wi�cej w tej samej okolicy, wi�c by�o jej po drodze. Zapyta�am j�, czy naprawd� si� nie gniewa o to moje wdarcie si� w ich umow�, bo nagle, w�a�nie na ulicy, b�ysn�o co� w mojej ciemnej �epetynie. � S�uchaj � powiedzia�am � szczero�� za szczero��. Przysi�gnij, �e powiesz prawd�. Czy twoje lekcje z Kik� mia�y by� p�atne? Ada stan�a jak wryta. � No, no, nie odpowiadaj. Daj pyska i przebacz. B�agam � i wyca�owa�am to blade stworzenie w oba policzki. Bo�e, te moje skoki serdeczno�ci s� � jak powiedzia� raz Mi� � b�yskami zapa�ek. Mog� parzy�. Wyca�owa�am og�upia�� i nie wiedzia�am, czy jej rumieniec jest wynikiem mojego ataku, czy pytania o zap�at�. I dlatego pr�dko, mo�liwie kr�tko wyzna�am, �e wczoraj by�a taka scena z Waldemarem, po kt�rej oboje nie wiedzieli�my, jak pozbie- 16 ra� odpryski naszej godno�ci. I opowiedzia�am wszystko, co by�o p�niej przy kolacji. � Wi�c zrozum, Ada, �e to moje dzisiejsze przyj�cie nie wynik�o z troski o Kik�. Nie chc�, �eby� tak my�la�a. Z lekcji z Kik� ciesz� si� rzetelnie � doda�am, cho� to ju� nie by�a prawda, ale pomy�la�am sobie, �e ju� i tak odst�pi�am z mojej prawdy tyle, na ile mnie sta�. Za du�o prawdy naraz, to ju� niemal blaga � powiedzia� kto�. Aha, dyrdzio, kiedy postanowi�am rzetelnie zobrazowa� mu jakiej� moje przest�pstwo. Lekcje z Kik� to ju� tylko lekcje, a przecie� ja i Waldek stawiali�my dopiero pierwsze znaki w naszych �yciorysach. Nowych �yciorysach � zd��y� mnie ju� bowiem przekona�, �e ka�dy z �yciorys�w zaczyna si� od jakiego� momentu, kt�ry zdecydowali�my si� uwa�a� za zwrotny. Wszystko poprzednie nale�y do poprzedniego �yciorysu. W ten spos�b mo�na zaczyna� �ycie od nowa tyle razy, ile zwrotnych moment�w zdo�am wypracowa�. Adzie oczywi�cie tego nie wypapla�am. Ale teraz z kolei ja stan�am w pewnym momencie jak wryta. Zupe�nie podobnie jak ona, kiedy potr�ci�am o t� zap�at� za lekcje. Ada powiedzia�a tak: �? Kika nie jest �atw� wsp�uczennic�, szczeg�lnie gdy nauczycielem jest student i zaledwie kilka lat starszy od was. No, c�, niech si� wam szcz�ci. � Dziewczyno! � niemal ud�awi�am si� okrzykiem. � O co ty mnie podejrzewasz? Czy ty naprawd� my�lisz... � Naprawd� my�l�, �e nie jeste�my tak niewra�liwe na uroki �ycia. � Roze�mia�a si�. � Ada, z kim ja m�wi�! � Mog� ci odpowiedzie�, z kim ja m�wi�: z kochan�, ale nie za bardzo przenikliw� przyjaci�k�. No, tyle na dzisiaj tej ewangelii o �yciu � by�y�my w�a�nie przy parku. Poci�gn�am j� za r�k�. � Ada, musisz przyj�� dzisiaj na lekcj�, b�agam! B�d>*�njfc4we tr�jk�. Ada, przyjd�, b�agam! ^jP^c/^jtt�cie, z zupe�nie dla mnie niepoj�tej fiszsc�piy (Sinia�am jej obecno�ci. Odm�wi�a. Pobie- li- Gd^jihi 11?? ch�opcem yj /MW g�a rozradowana, tak, jak to bywa, kiedy ucieka si� od kogo� nieporadnie zak�opotanego. Posz�am do domu wolniutko, powiedzia�abym � filozoficznie. Papa otrzyma podzi�k� za sw�j post�pek. Lojalno�� jest czym� pozytywnym. Lojalno�� wobec papy oznacza r�wnocze�nie... No to co, �e impuls nie wynik� z troski o Kik�? No, to co? Chodzi nie o przyczyny, a o skutki, a te mog� by� naprawd� dobre. Sk�d zatem... aha, jeszcze lojalno�� wobec Ady. Powinnam by�a powiedzie�? Jasne. A mo�e... nie powinnam by�a? Nie powinnam? I utrwali� si� w pami�ci Ady jako troskliwa serdeczna przyjaci�ka Kiki? Nie. Tryumf Ady nade mn� nie jest tryumfem poni�aj�cym. Jej wolno. Mo�e w�a�nie dlatego, �e sama mo�e sobie pozwoli� na tak niewiele. Stanowczo dobrze si� sta�o, �e powiedzia�am, �e jej powiedzia�am, nie Gosi, nie Kice, ale jej. Mo�e takie upokorzenie to w�a�nie co�, co si� przekazuje tej dziewczynie jako depozyt. � Czy pozwoli pan mojej przyjaci�ce towarzyszy� dzisiaj przy lekcji fizyki? � patrzy�am w oczy mojego pastuszka, ciekawa, czy ta niebieska farbka zm�tnieje bodaj o jeden odcie�. Czy ta jego nijaka cera bodaj troch� zbrunatnieje. Nic z tego. A Kika, niech skonam, je�li bujam, omal dygn�a. A mo�e nie ona, ale w niej co� dygn�o. Zgodzi� si� u�miechem. A mnie ju� nie po raz pierwszy, chcia�o si� go poca�owa� w ledwie rozchylone usta. Dobrze zna�am t� t�sknot� za nieodwracalnie przemijaj�c� okazyj-k�. Go�ka nauczy�a mnie nazywa� to jutrem bez wczoraj. Kiedy� bawi�o mnie to okre�lenie, potem dr�czy�o. Mo�e przesadzam. Nie zawsze �a�uj� moich niezaspokoje�, ale wola�abym, �eby przypadek zaproponowa� mi je od nowa. Lubi� natarczywo�� przypadku. O mi�o�ci wiem z marze�, o po��daniu z codzienno�ci. Lubi� si� dr�czy� tym, co nie dosz�o do skutku. No, i siedzieli�my we troje. Kika � rzewnie buraczana � z jednej strony sto�u, on po�rodku, ja 18 z drugiej. M�wi� spokojnie, ze swobod� cz�owieka, dla kt�rego nie ma niespodzianek w wyk�adanym temacie. Nigdy nie potrafi� pokry� moich niedobor�w swobod�, w kt�rej moi egzaminatorzy nie odkryj� czystej bufonady. Kika s�ucha�a jak ewangelii, z pobo�no�ci� starej dewotki. W kt�rej� chwili przysz�o mi opowiedzie� w�asnymi s�owami co� tam o grawitacji, oczywi�cie z wy�piewaniem wszystkich praw, ��cznie z matematycznymi formu�ami. I Kice, wci�� buraczanej, tylko ju� mniej rzewnej, uda�o si� kilka razy wtr�ci�, i to z sensem, swoje trzy grosze. Wtedy m�j pastuszek przyjrza� si� tej dziewczynie z uwag� badacza, kt�remu powiod�o si� odkry� atrakcyjnego homunkulusa albo co najmniej jaki� nowy okaz czworonoga, pos�uguj�cego si� ogonem do wycierania nosa. A ja znalaz�am si� na o�lej ��czce! �eby to jeszcze w szkole, w klasie, ale tu, na trzy dni przed egzaminem konkursowym na uniwersytet! Jak gdybym si� pochyla�a nad bezdenn� studni�. I co tu �ga�, ja, idiotka, odczu�am obecno�� Kiki jako zagro�enie mojego egzaminu. Tych dwoje gada�o teraz ze sob� o grawitacji, no, dos�ownie, tak w�a�nie jak ja z Kik� o nowym modelu fiata. Nie znios�am tego pomijania i wdar�am si� w temat raz jeszcze, gorzej ni� poprzednio. Skompromitowa�am siebie, swoje liceum, swojego pedagoga. Zerwa�am si� z krzes�a chyba tylko po to, �eby w chwil� p�niej ze �zami w oczach przeprasza� i j�, i jego. Trzasn�am ksi��k� o st�, krzykn�am, �e mam tego dosy�, rezygnuj� ze studi�w, i niech jasny szlag trafi fizyk� i w og�le. Rozbecza�am si� cicho, �wiadoma, �e tam w trzecim pokoju siedzi mama. Podnie�li si�. Kika powiedzia�a, �e, oczywi�cie, p�jdzie sobie, cho� nie rozumie, o co chodzi, ale poniewa� o co�, wi�c jest tu najzupe�niej niepotrzebna. A on powiedzia�, �e w umowie z mam� nie by�o wzmianki o suszeniu �ez c�rki. A ja zapyta�am jak dziecko, dlaczego Kika umie, a ja nie. Powiedzia� dobitnie, �e brak wiadomo�ci wyp�ywa zazwyczaj z jednego �r�d�a, a tym jest lenistwo, za- �� 19 niedbanie powtarzania lekcji, brak sumienno�ci. I �e nie ma na ten temat nic wi�cej do powiedzenia, podczas gdy ja mam bardzo du�o do nadrobienia. Odpowiedzia�am Kice poca�unkami, jemu zapewnieniem, �e rozumiem. Waldemar po�o�y� na zamkni�tym ju� zeszycie dwa bilety na seans w kinie dyskusyjnym i zapyta�, czy p�jd�, a �e seans zaczyna si� po dziesi�tej wieczorem, musz� zapyta� o zgod� mam� wzgl�dnie pap�. A ja, �e mo�e Kika... dlaczego nie ona... i takie jeszcze bzduros�owie, kt�re ukrywa zwyczajne zak�opotanie przed powiedzeniem, �e mama na pewno nie pozwoli, i ch�tk�, �eby jednak po prostu nie pyta�, a i��. Ale on � on zadecydowa�, �e nale�y raczej przygotowa� si� z tej grawitacji, a kino zaproponuje po egzaminie. I zosta�am z moj� gotowo�ci� pope�nienia szale�stwa i z wizj� po�egnalnej chwili po kinie o dwunastej w nocy przed bram�, w ciszy i ciemno�ci ulicy. Zabra� bilety i zapyta� Kik�, czy p�jdzie. Nie odpowiedzia�a. Wyszli. Go�ka jest studentk�. � Jestem studentk�, Ata! S�yszysz? Jestem studentk�!!! Jestem studentk�!!! Jestem studentk�!!! � s�uchawka brz�cza�a jej krzykiem, �miechem i jeszcze czym� przypominaj�cym radosny skowyt psiego uniesienia. Nie chcia�a wiedzie�, czy s�ysz�, czy si� ciesz�, nie chcia�a niczego wi�cej pr�cz wykrzyczenia swojej rado�ci. � Gosiu! � dar�am si�. � Go�ka! Wpadnij i opowiedz! Przyjd�! Przyle�! Go�ka! S�yszysz? W ko�cu dar�y�my si� obie. D�ugo trwa�o, zanim dowiedzia�am si�, �e w�a�nie dzi� przed po�udniem zda�a ten egzamin, do kt�rego dopuszczono pi��dziesi�t cztery kandydatki, a przepuszczono cztery. � Cztery � powtarza�a i s�ysza�am w jej g�osie wielkie zdziwienie i dum�, i konieczno�� wbicia mi w g�ow�, �e tylko cztery, a ja w�tpi�am w jej talent, w jej mo�liwo�ci, w ni�. 20 � Jak ci� przekona�, kochana? Naprawd� si� ciesz�! � wo�a�am. A mia�am wypieki na twarzy i chyba gor�czk�. Przyrzek�a wpa��, opowiedzie�, teraz p�dzi do Wana, bo � �wyobra� sobie, nie przyszed� na egzamin, nie czeka� na wyniki, nie zjawi� si� w budynku ani u mnie w domu... ale nic... � to ju� dorzuci�a ciszej, nareszcie ciszej � to nic nie znaczy wobec mojej wielkiej rado�ci". I raz jeszcze powt�rzy�a, �e tylko cztery, a ch�opc�w przyj�to osiemnastu na stu dwudziestu. Egzamin Gosi odby� si� na dwa dni przed moim pisemnym. Siad�am do ksi��ki, ale Gosia ta�czy�a i ta�czy�a mi przed oczyma, i rozwala�a prawo Newtona. Chyba po raz pierwszy s�ysza�am tak wyrazi�cie brzmienie jej g�osu, pe�ne teraz czego� mi nie znanego, niepowszedniego a mocnego. Pomy�la�am, �e to pewnie wielkie wzruszenie. A je�li mimo tremy egzaminacyjnej potrafi�a je przekaza� jurorom, b�dzie na pewno dobr� aktork�. Jednak tylko cztery! I pomy�le�, tyle szkolnych lat wsp�lnych �ama�c�w, z kt�rych ka�dy jest przecie� jak�� cz�stk� prawdy o nas, a zawsze jeszcze pozostaje co� do odczytania, do objawienia. Du�o czasu min�o, zanim u�wiadomi�am sobie, �e jestem po prostu poruszona zwyci�stwem Gosi. Nie ucieszona, nie oszo�omiona rado�ci�, lecz poruszona, i to z �ezk� �askocz�c� powieki. Powiedzia�am nawet w pewnym momencie: � siostrzyczko �? i to jeszcze: � pozosta�my siostrzyczkami w szcz�ciu. � I zaraz potem powia�o trze�wo�ci� z podr�cznika fizyki, ale tylko na chwil�. Zaraz potem zawirowa�o md to szcz�cie Gosi takim kolorowym korowodem jej sukces�w, �e Majutce, kt�ra w�a�nie wr�ci�a z biura, wykrzykn�am: � Wiesz, Go�ka zda�a egzamin do szko�y aktorskiej! By�y to s�owa z dna tej ogromnie g��bokiej studni, w kt�rej utopi�am moj� karier�. � Ech, Tul� � Majutka zatrzyma�a si� przede 21 mn� � i tak relacjonujesz o sukcesie swojej przyjaci�ki? � Nie o jej sukcesie, ale o mojej przegranej � powiedzia�am. Majutka stukn�a lekko pi�stk� w st�. � Nie b�dziemy o tym rozmawia�! A je�li � doda�a ju� od drzwi � to za kilka lat. � I dorzuci�a: � Uwa�aj, aby sukces Gosi nie przekre�li� twojego. Drzwi zatrza�ni�to. Klamka znieruchomia�a. Waln�am w st�, na szcz�cie w ksi��k�, wi�c si� nie roznios�o. Przecie� za rok b�d� mia�a dopiero dziewi�tna�cie lat. Puszcz� z dymem karier� chemika, zd��� do aktorskiej szko�y. Niech no si� tylko wyzwol� z tego szkolnego mundurka, bo cho� go ju� nie nosz�, oni wci�� widz� mnie tylko w plisowanej sp�dniczce, z numerkiem na r�kawie bluzeczki. Nie dam si�, nie dam! Ale �eby si� m�c nie da�, trzeba co� da� z siebie � to by�a chyba najrozs�dniejsza my�l od chwili telefonu Gosi. Szkoda, �e ten m�j rozs�dek sp�nia si� co najmniej tak, jak ja do szko�y. Ale w ko�cu dobrn�am do matury. Mo�e zatem sp�nianie si� rozs�dku nie przekre�li mojego �yciowego �wiadectwa dojrza�o�ci. Pierwsze pytanie Longinusa po �dzie� dobry": � A ta ma�a? Gdzie? Zaczekamy? � Nie, panie profesorze. Zapewne niewyspana po nocnym seansie. � A grawitacja? Wykuta na blach�? � Tak pan dzisiaj pachnie! Brylantyna? Woda kolo�ska? Szkoda, bo Kika si� sp�nia... � Panienko, panienko... Rzuci�am si� na niego z pi�ciami. � Masz natychmiast powiedzie�, co by�o wczoraj! S�yszysz? A za t� panienk� oberwiesz jeszcze mocniej! Poca�owa� moje obie, ju� rozlu�nione w jego �apach r�ce. 22 - Znam sk�ad komisji egzaminacyjnej. Same potwory. Co jeden, to straszniejszy. O takich wyd�u�onych pyskach � pokaza�. � Nic mnie to nie obchodzi! Zdaj� do szko�y aktorskiej. Nie teraz. W przysz�ym roku. Nie przyst�puj� do egzaminu na chemi�. � No, to id� do mamy po fors� za lekcje. Jestem bez grosza. W akademiku nie zap�aci�em za pok�j. � Siadaj, ty g�siarzu � siad�am pierwsza. � S�uchaj, czy nie m�g�by� wzi�� mnie za �eb jak wtedy? Mo�e jak mocno potrz��niesz, otrze�wiej�? � A papa w domu? � Mama. � Zaryzykuj�. I wzi�� mnie w te swoje �apy, d�wign�� zza sto�u i poca�owa� w oba policzki. A mia�, dra�, w uk�adzie warg ten u�mieszek, kt�ry a� piek�. Ale uczciwego poca�unku nie by�o. Kika nie przysz�a. Jej nieobecno�� o wiele mocniej przeszkadza�a mi w skupieniu uwagi ni� wczorajsza przewaga w wiadomo�ciach z fizyki. Przecie� nie mog�a by� przypadkowa. Mo�e posprzeczali si�? Mo�e doszli do porozumienia? Ub�aga�am starych. Nie chod�cie, nie pytajcie, czekajcie na wiadomo��. Chc� by� sama! � B�dziesz � zapewni�a mama. Ale papa si� wzdrygn��. Ust�pi�, kiedy przyrzek�am, �e zatelefonuj� natychmiast po wyj�ciu z budynku. Mama po�yczy�a mi swoje najwspanialsze po�czochy. Och � pomy�la�am przygl�daj�c si� tym moim naprawd� wspania�ym nogom w lustrze. Gdyby tak one mog�y w jaki� spos�b zaci��y� na wynikach egzaminu. Powiedzia�am to g�o�no i... oberwa�am. Mama stwierdzi�a, �e nie �yczy sobie dla c�rki kariery wygranej nogami i nie chce o niej s�ysze� w tym domu. W tym domu... trzy s�owa i od razu 23 ha�as wszystkich rozm�w niemal z ca�ego dziesi�ciolecia na tematy po�czoch, n�g, bucik�w, i to nasze wzajemne, moje i mamy, rozanielenie przy stwierdzeniu, �e odziedziczy�am jej nogi. Majutki, o kt�rych papa... Papa mia� takie powiedzonko: �Nogi mamy s� sam� doskona�o�ci�" � i patrzy� bardziej jednoznacznie na g�ow� Majutki. Nie wierz�, abym kiedykolwiek w �yciu mog�a by� bardziej sama ani�eli tego ranka w alejach. Przed Politechnik� k��bi�o si� od ��todzi�b�w. By�o ich chyba tysi�c, a mo�e wi�cej, na tych kilku szerokich wej�ciowych stopniach. Je�li i moje oczy by�y tak beznadziejnie b��dne jak tych tam, to dzi�kuj�. Bronek zeskoczy� z cokoliku, za�opota� �apskami i w krzyk, �e o losie! i �e musz� waln�� go w plecy, i powiedzie�, ale tak z ca�ego serca, z�am r�ce i nogi, bo inaczej przepadnie. Tak bywa�o przy ka�dym spotkaniu przed szko��. Waln�am go i pobieg�am dalej, troch� przera�ona t�umem i troch� u-szcz�liwiona, �e nie jestem �adn� z dreptaj�cych w miejscu na stopniach Politechniki. Przed Instytutem Chemii by�o ju� tylko kilku rozgadanych delikwent�w, zapewne czekaj�cych na kogo�. W korytarzu na pi�trze wesz�am w t�um, o wiele mniej zbity i st�oczony ni� na pierwszy rzut oka si� zdawa�o. Sz�am ku dalekiemu kra�cowi korytarza, diabli wiedz�, dlaczego akurat tam, z uczuciem, �e wszystko tutaj wypiera mnie z powrotem ku klatce schodowej. Patrzy�am w twarze czekaj�cych, ale nie zapami�ta�am �adnej z nich. Pod samym oknem by�o co�, na czym usiad�am. Raz jeszcze zapyta�am siebie, jakie licho mnie tu trzyma. I raz jeszcze, ws�uchana w poszum g�os�w napr�dce podrzucaj�cych sobie formu�ki fizyczne i chemiczne, raz jeszcze ca�� dusz� cofn�am si� do mojego rozgdakanego kurnika licealnego, w kt�rym dla ka�dego pyszczka by�am kim� i ka�dy dla mnie by� kim�. Tu �? nie obchodzi�am nikogo ani nikt mnie. W ka�dym przypadkowym spojrzeniu widzia�am to samo co inni w moim � zb�dno��. Jaki� wy- 24 prasowany facet z kwiatkiem piwonii zamiast g�by tr�ci� mnie i przeprosi�. � Nie zauwa�y�em �� wysepleni�. Ja go te�, cho� przecie� patrzy�am. Gorszy od tej wzajemnej niech�ci by� poszum wiedzy, przelewaj�cy si� z ust do ust. Ka�dy odprawia� tu jak�� nowenn�, niemal ka�dy wrzuca� komu� do ucha jaki� strz�p wiadomo�ci, kt�ry mia� utwierdzi� go w bezb��dno�ci jego wiedzy. Ka�dy � to oczywi�cie przesada. Byli i tacy z zawzi�tymi twarzami, okrutnie wa�nymi, z oczyma tak wpatrzonymi w siebie, jak gdyby chcieli stwierdzi� regularno�� dzia�ania swego wn�trza. Ch�opcy jako� mniej mnie przera�ali, mniej przygn�biali, s�abiej odtr�cali od wizji laboratoryjnego sto�u i mniej si� wiercili. Jeden, drugi, dziesi�ty zatrzymywa� si� przed tablic� z wywieszk� i odchodzi�. Ale czego wypatrywa�y w tej tablicy te ta-pirowane bukiety w ciuchach i nylonach, o czym szemra�y, czemu by�y takie wypatroszone z czego�, co mog�oby bodaj od biedy uj�� za przeb�ysk my�li? Wiedzia�am, �e ju� za chwil� otworz� si� podwoje sal egzekucyjnych i dostaniemy arkusze papieru, na kt�rych w�asnymi pi�rami wiecznymi zadokumentujemy nasze wiadomo�ci z matmy i fizyki. Na sam� my�l o czystej kartce papieru odczuwa�am tak bezdenn� pr�ni�, �e w�a�nie � pisz� o tym bez blagi � podj�am decyzj� pozostania w korytarzu w chwili wezwania do sal, gdy zapatrzona bezmy�lnie przed siebie pozna�am wymi�te portki mojego pastuszka. Po�o�y� mi �ap� na g�owie � idiota, nie pomy�la�, �e zburzy fryzur�! � powiedzia� przyja�nie jak nigdy: � Z tak� g�upi� g�b� zrobi�aby� karier� jako modelka. � Genialne spostrze�enie jak na korepetytora � odpali�am. A on, �e zna tematy. �atwe i strawne jak sardynki w oliwie. Nie wie, oczywi�cie, kt�re z nich przypadn� akurat mnie, ale wszystkie s� konsump- 25 cyjne. I abym wsta�a, bo w tym przykucu naciskam brzuch, co � jak wiadomo � wywo�uje nastroje najzupe�niej przeciwne wymaganym przy egzaminie. Zerwa�am si� z miejsca. Otworzy�y si� drzwi trzech sal, zg�stnia�o w korytarzu, z klatek schodowych sp�yn�y dos�ownie t�umy. Poczu�am r�k� Waldemara wsuwaj�c� si� pod moje rami� i sta�am si� jedn� z pr�cych naprz�d. � Tul�, te asystenty maj� takie g�by tylko na pokaz, ale to ludzie � szepta� mi do ucha. � Znam ka�dego z nich. Pami�taj, my�l powoli, pisz powoli i z�am kark. �ciska� mi r�k� tak mocno, �e kiedy j� pu�ci�, by�a dos�ownie bia�a. A pu�ci� na progu, gdy us�ysza�am Lot�. Drepta�a za mn�, jak ja popychana przez wal�cych w drzwi. � Lota � wyba�uszy�am �lepia � jeste�? Ty? � Ja � potwierdzi�a � o trzy numery za tob�. Nie czyta�a�? Nie czyta�am albo po prostu nie skojarzy�am jej nazwiska z ni�. Musia�am porz�dnie zbaranie�. � Siadajmy razem � poci�gn�a mnie w stron� jednej z �awek, mniej wi�cej na �rodku sali. Nie odwa�y�abym si� sama zaproponowa� wsp�lnej �awki przy egzaminie. Trudno. Wlaz�am na Lot�, siedz� obok niej. Jest mi g�upio, a przecie� wiem, �e Lota tu w tej �awce mo�e jest w�a�nie tym �askawym mrugni�ciem oka samego Pana Boga, bo dla niej matma i fizyka to tyle, co dla mnie trzy kre-m�wki na jedno posiedzenie. Lota to jedna z tych kole�anek, kt�rych nazwiska pami�ta si� jeszcze po szkole przez pewien czas, a po latach tylko mglist� sylwetk� tej spokojnej, zawsze przylizanej. Nie za g�o�na ani za cicha, troch� nijaka, a troch� z tych zanadto rodzinnych, zalatuj�cych zapaszkiem domu. Na gimnastyk� przynosi�a takie niebieskie majty, �e po�al si� losie. W�a�nie w sali gimnastycznej zaistnia�a dla mnie nagle Lota z innej planety. Mia�y�my z Go�k� po gimnastyce jakie� ma�e spotkanie, spieszy�y�my si� jak sto diab��w: Porwa�am teczk� i wa- 26 l�, bo Go�ka ju� za drzwiami. Randka. Obiad i dom Mamy nie by�o, wyjecha�a w podr� s�u�bow�, niestety, tylko na trzy dni, siadam do nauki, a tu nie moja teczka, nie moje zeszyty, nie moje gimnastyczne porty. Niebieskie. Klawo � my�l�. Lota zawsze w przerwach odrabia zadania matematyczne na nast�pny dzie�, wi�c odwal� i przyznam si� albo i nie. W zeszycie wyrwana kartka papieru, lu�na, a na niej list, nie list? Oczy mi si� za�mia�y, �e Lota ma kogo�. Przeczyta�am. Niejeden raz. Od�o�y�am i znowu czyta�am. I patrzy�am na niebieskie, te �miesznie niebieskie, taniutkie, bawe�niane majty gimnastyczne Loty, i zdecydowa�am, �e jutro podrzuc� jej teczk�, bo nie potrafi� poda� zwyczajnie, oboj�tnie, z przeprosinami. Wszed� do pokoju Mi�. Lubi� przychodzi� do mnie w dni bez obro�y � to jego s�owa � i gada� przewa�nie o mamie. Poda�am mu ten list zupe�nie jak potrzebuj�ca pomocy. Przeczyta�, odda� i raz jeszcze si�gn�� po niego, ale ju� nie �eby czyta�. Opowiedzia�am, sk�d i czyj. List by� taki: �Ojcze, po raz ostatni odpisuj� i po raz ostatni ��dam � s�yszysz? � ��dam, aby� przesta� pisa� do mnie. Przecie� odszed�e� nie tylko od mamy, ale ode mnie. Nie przyjd� wi�cej na �adne spotkanie. Nie mam Ci nic do powiedzenia. Przecie� znam Ci� tylko z krzywd. Mo�esz sto razy powtarza�, �e ona nie ma racji, ale ona dzieli si� ka�d� kromk� chleba ze mn�. Ona bierze nadliczbowe godziny w szpitalu, przyjmuje nocne dy�ury, najmuje si� jako piel�gniarka do prywatnych ludzi, aby... zreszt� Ty wiesz. Ty wiesz, �e jeste�my obie bez strz�pa bielizny, �e to, co mamy na sobie, przerabiamy i przerabiamy. Nie przysy�aj do nas Adasia, bo doprawdy jeste� albo g�upi, albo z�y, kupuj�c mu wszystko, �eby pokaza� mamie, �e ona ledwie mo�e zarobi� na jedzenie... Jak napiszesz, to nie przyjm� listu. Ani nie czekaj przed szko��, bo uciekn�. Jak dostan� stypendium z uniwersytetu, oczywi�cie je�li zostan� przy- 27 j�ta, b�dziemy mia�y o trzysta z�otych wi�cej. Zapewniam Ci�, �e sko�cz� studia bez Twojej pomocy. Ja naprawd� nie chc� Ci� zna�. I nie przysy�aj Adasia. Mama przez niego p�acze. Lota." Opar�am g�ow� o pier� Misia, do szpiku ko�ci przej�ta jego obecno�ci�, jego istnieniem w moim �yciu. G�aska� mnie po policzku i mamrota�: � Nie przejmuj si�, to jest �ycie, bywa... bywa. I nagle odsun�� mnie od siebie i si�gn�� do portfelu. Wyj�� pi��setk�. �? Masz, w�� do zeszytu. Nic nie m�w. A ja: � Jak to by� mo�e, �eby ona bez bielizny! � Jako� ten szczeg� utkwi� mi najmocniej w g�owie. Gest papy wyda� mi si� genialny. Nazajutrz z bezczelnie oboj�tn� min� powiedzia�am do Loty: � Pozna�am po majtkach, �e to twoje. Dawaj, dziewczyno, moj� teczk�. � I tyle. A w czasie wielkiej pauzy Lota wbi�a we mnie swoje brunatne �lepia, wcisn�a mi pi��setk� w r�k�. Usta jej dr�a�y, a by�y tak zaci�ni�te, �e w�a�ciwie drga�a ca�a dolna cz�� twarzy. Odwr�ci�a si�. Pobieg�a do klasy. Ja nie ruszy�am si� z miejsca. By� to w�a�nie trzeci dzie� nieobecno�ci mamy. Wieczorem przyjecha�a i z miejsca, �e jako� mamy oboje, ja i papa, miny, kt�rych wola�aby sama nie rozszyfrowywa�. Je�li wyra�aj� bezbrze�n� rado�� z powodu przyjazdu matki, to zaopatrzy si� w delegacj� na dwa tygodnie. � Mamo � powiedzia�am � od rana czuj� si� sponiewierana. Przez siebie, przez w�asn� niedelikat-no��. � Opowiedzia�am jak i co. � Przez siebie? � Mama z miejsca zaopiniowa�a: � Tobie wolno pope�nia� g�upstwa, ale �e ten stary, do�wiadczony cz�owiek, ten majestat wynios�o�ci, ten g�osiciel higieny psychicznej wpad� na tak brutalny pomys�. � Ja, s�yszysz, ja mu go podsun�am, ja!... � dar�am si�, przera�ona gromami burzy, czaj�cymi si� w tych jeszcze tylko ironicznych s�owach. 28 Mi� zaprzeczy�. � Nie ty. Ja wr�czy�em ci te pieni�dze. Rzeczywi�cie. Tym razem mama ma racj�. Ot, bezmy�lno��. G�upi odruch dobroci, tej najta�szej. Zostaw mamie prawo besztania mnie. Ja nawali�em, a ty poniesiesz konsekwencje, bo ju� na zawsze pozostanie mi�dzy tob� a ni� ten moment w korytarzu szkolnym. � I ot, wyjecha�am na trzy dni i �eby bodaj raz jeden oby�o si� bez g�upstw do naprawienia. Raz jeden... � Ale tym razem musi si� obej�� bez awantury � poprosi�am. Mama roze�mia�a si�. � Mnie najzupe�niej wystarczy dow�d beznadziejnej ignorancji ojca w dziedzinie psychologii. Przy kolacji szesna�cie razy, liczy�am, mama wraca�a do tego incydentu. Kiedy wreszcie zapyta�am j�, czy nie zna sposobu na pomo�enie Locie: � Bo widzisz, mamo, ta dziewczyna nie ma zimowej bielizny... � O�wiadczy�a, �e je�li pozostawimy jej swobod� dzia�ania, post�pi tak w�a�nie, jak nale�y. W kilka dni p�niej przynios�am ze szko�y paczk�, kt�r� znalaz�am na moim miejscu w �awce. Na paczce o��wkiem atramentowym trzy s�owa: �Dzi�kuj�. Lota Worman". Odda�am j� mamie. � Trudno � o�wiadczy�a Majutka � je�li woli chorowa� na nerki ni� zrezygnowa� z chorej ambicji, to... wrzu� to do szafy. Prze�l� do Komitetu Opieki Spo�ecznej. Nie przypuszcza�am, �e w tym moim wewn�trznym rwetesie tak uparcie snu� si� b�dzie, niczym zgaga, niemrawy wstyd, kt�remu ani co�kolwiek wyperswadowa�, ani go przegna�. Kika m�wi�a � czas wyleczy, bo jej jedynej zawierzy�am m�j wstyd. Nie wyleczy�. Zat�amsi� innymi nonsensami, o wiele lot-niejszymi ni� ten. By�o to na wiele miesi�cy przed matur�. I przez ten czas nie przem�wi�y�my do sebie ani s�owa. Lot� na pewno piek�o wewn�trz jak mnie. I gdzie� ta kultura, �adowana w nas przez lata, je�li dwie dziewczyny, z kt�rych �adna nie chcia�a �le, nie znalaz�y do siebie drogi. 29 Zapewne nie potrafi� tego opowiedzie�. By�y�my ju� w sali. Od pierwszej chwili czu�am si� jak kto� raz po raz o�lepiany b�yskami wielkich p�askich mieczy, przecinaj�cych powietrze tu� przed jego nosem. I za ka�dym razem z innej strony. Pierwszy b�ysk to rz�dy �awek, od po�owy sali amfiteatralnej, oblepionych popiersiami ludzi, wyciszonych oczekiwaniem. Lekki obr�t g�owy i drugi b�ysk. Na podwy�szeniu przed tablicami dwie kobiety, jedna w du�ych okularach, z doln� po�ow� twarzy p�ask� i niech�tn�, druga jak gdyby troch� rozbawiona. A obok podwy�szenia, z plikami arkuszy w r�kach, czterej 0 twarzach powa�nych, nadrz�dnych. Mo�e tylko robi�cych wra�enie wynios�e przez to, �e oni jedni stali, a w�a�ciwie ju� szli w stron� �awek, ju� rozdzielali arkusze. A w chwil� potem � dziobi�ce papier nosy. Siedzieli�my do�� blisko siebie, aby dos�ysze� nawet szept, a jednak mi�dzy kandydatami by�a przepa��. Obcy w�r�d obcych. To wprost nie do wytrzymania, to takie nie nasze, nie szkolne, takie brutalne i takie deprymuj�ce. Nie. naprawd� ten przeskok ze szkolnej �awki do tej, tutaj, przekracza� moj� mo�liwo�� przystosowania si� do czego� tak nieprzyjaznego. I jeszcze ta Lota. Mi�dzy ni� a mn� by�a przecie� nie tylko odleg�o�� miejsc, ale by�y tak�e tamte przemilczane miesi�ce. I jeszcze na dodatek gromkie o�wiadczenie tej w okularach, �e ka�da pr�ba niesamodzielnego rozwi�zania tematu r�wna si� natychmiastowemu relegowaniu z sali. No, no! Doczeka�am si� mojej kartki. Wlepi�am nos w drobno i starannie wypisane cyferki tematu zada�, w znaki i nawiasy, przetrwam t� hec� i udowodni� Majutce, �e zawodu dla c�rki si� nie wymy�la, �e ja sama znajd� dla siebie co� o wiele bardziej przyjaznego ni� te magiczne znaki na papierze. 1 zamajaczy�a mi Go�ka co� tam recytuj�ca w zagapione w ni� twarze juror�w, bo co tu owija� w bawe�n�, tak� adeptk� sceny nie tylko si� s�ucha, ale widzi ca��. A u mnie wida� nastroszony pyszczek, wyba�uszone oczy, koci strach przed miot��, a ca�a 30 atrakcyjna reszta pod �awk�. �aden z asystent�w nie wlezie pod �awk�, �eby wypenetrowa�, czy kandydatka na chemi� .ma nogi w�skie w p�dnie, czy s�oniowate. Takie dog��bne my�li snuj� mi si� pod strzech�, a woko�o szur-szur po papierze. Stuk-stuk o��weczkami, jak gdyby chrab�szcze wype�nia�y arkusze. Z pierwszego zadania wylaz�am, tylko wynik wyda� mi si� astronomicznie g�upi. Machn�am � oczywi�cie w duszy � r�k� i wlaz�am w drugie, i le��. Podejmuj� heroiczn� pr�b� zmiany znak�w i pozbycia si� bodaj jednego nawiasu, ale to szur- szur jest gorsze od najg�o�niejszego zegara. S�ysz� uciekaj�cy czas wi�c zabieram si� do trzeciego zadania. Jest to kombinacja matmy i fizyki. Nic. Z pastuszkiem mo�e by tam co� wysz�o, ale ruszy� z miejsca i zaka-�apu�ka� si�, to na nic. No i czwarte, Jezusie, o grawitacji. Bardzo powoli powtarzam w my�lach znane mi regu�y i wszystko staje si� jeszcze ciemniejsze. Jeden z czort�w, nawet mi�y oku, zatrzymuje si� przy mnie. Kokietuj� go takim oddolnym sierpowym, dra� u�miecha si�, widz� to przez rz�sy, i wolniutko si� oddala. Locie zlepi�y si� w�osy na skroniach, stuka o��wkiem jak maszyna, ju� obr�ci�a arkusz. I po co ta ma�pa �ci�gn�a mnie do siebie! Przecie� gdybym usiad�a � a mog�o si� zdarzy� � obok jakiego� zdolnego ancymonka � mo�na takiego tr�ci� kolanem, mo�na nadepn�� mu na nog�, mo�na westchn�� w j�zyku przyst�pnym nawet najwi�kszym b�cwa�om, a tu to obra�one hrabi�tko. Ta... no, niech szlag trafi � obracam g�ow� do ty�u. Niech z�api�, niech wyrzuc�, co mi tu stercze� i m�koli� papier. Narysuj� co�, od czego ta w okularach dostanie zeza. Za mn� blondas gryzie d�ugopis. P� g�by w fiolecie. Przede mn� plecy jakiej� z wystaj�cymi �opatkami, z b�yskawicznym zamkiem, zako�czonym u g�ry skrzywionym uchwytem. A pod pachami wyra�ne zacieki potu. Obmaca�am swoje. Suchutkie. No, bo sko�czy�am ze studiami. 31 Gdzie� z ty�u ruch. Kto� wstaje. Wr�cza snuj�cemu si� wa�niakowi sw�j arkusz. � Podpisany? � pyta wa�niak. � Oczywi�cie. � Ociera czo�o. G�ba czternastolatka. Takiego nie da�oby si� nawet skokietowa�. Znowu kto� tam wy�azi ci�ko z �awy jak zmordowany robociarz. I znowu kto�. Ju� chce mi si� zawo�a� jednego z czterech snujc�w, bo tak mi si� ich nazwa�o,