15398
Szczegóły |
Tytuł |
15398 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15398 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15398 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15398 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ks. Jan Twardowski
Chwalcie łąki umajone
Wybrała i opracowała Aleksandra iwanowska
NA POCZĄTKU
Według podania Najświętsza Maryja Panna poleciła odmawiać różaniec świętemu Dominikowi
wtedy, kiedy ten bezradnie opuszczał ręce w obliczu pracy duszpasterskiej w południowej Francji.
Dominik czuł się bezsilny wobec niewiary i oziębłości ludzi. Matka Boża powiedziała mu
wówczas: „Trzymaj się różańca, odmawiaj go z ludem, a reszty dokonam sama”. Jednak sam
różaniec jest znacznie starszy i wywodzi się z kontemplacyjnej medytacji mnichów wschodnich.
Jak wiemy, różaniec ma swoją duszę i swoje ciało. Duszą różańca jest modlitwa medytacyjna,
rozważanie poszczególnych fragmentów ewangelicznych, dotyczących wydarzeń z życia Matki
Bożej i Jezusa. Ciałem różańca są pacierze, które odmawiamy.
Kościół zaleca dzisiaj, abyśmy mówili różaniec z Ewangelią w ręku i odnajdywali w niej
fragmenty dotyczące: zwiastowania, nawiedzenia, Bożego narodzenia, ofiarowania, odnalezienia
Jezusa w świątyni, chrztu w Jordanie, wesela w Kanie, nauczania, przemienienia, ustanowienia
Eucharystii, modlitwy w Ogrójcu, biczowania, ukoronowania cierniem, drogi krzyżowej, śmierci
Pana Jezusa na krzyżu, Jego zmartwychwstania i wniebowstąpienia, zesłania Ducha Świętego,
wniebowzięcia i ukoronowania Matki Bożej. Tajemnice te mamy rozważać w zastosowaniu do
swojego życia.
Narodzenie, życie na ziemi, korona cierniowa, droga krzyżowa najtrudniejsza, bo zawsze pod
górę, zmartwychwstanie, wniebowstąpienie, aby nas oczekiwano w niebie — wszystko po kolei
jest historią Jezusowego serca.
Różaniec ukazuje nam tę historię w swoich tajemnicach za pośrednictwem Tej, która była
najbliższa Jezusowi i znała Go najlepiej. Różaniec jest właściwie Ewangelią, wspominaną w czasie
modlitwy do Tej, która żyła nią najbliżej i na co dzień.
Często nie mamy siły na kontemplacyjne odmawianie różańca. Mówimy różaniec w półśnie,
usypiamy przy nim ze zmęczenia — to też jest święty różaniec. Przyznam się, że widzę wielki urok
nawet w monotonnym odmawianiu różańca świętego. Kiedy patrzę na ludzi odmawiających w
kościele różaniec, nawet monotonnie, zawsze przypomina mi się dziecko, które we śnie trzyma się
kurczowo ręki swojej matki. Zauważmy, że nasze ręce, kiedy chwytają się różańca, tak jakby
chwytały się ręki Matki Bożej i naszej wiary.
Ile jest cierpliwości i wytrwałości przy trzymaniu różańca. Czas się toczy, a my trzymamy się
różańca, jak ręki matki. Nawet w tym, kiedy ksiądz nie zatrzymuje się przy żadnej tajemnicy, tylko
mówi szybko, dalej i dalej, a my pozornie nie myślimy o niczym, jest wielki urok trzymania się
wiary.
Zagadka różańca polega na tym, że modląc się na nim, możemy całkiem świadomie recytować
słowa i rozważać zapowiadane tajemnice, ale możemy też wcale nie trzymać się tych słów.
Zagadką różańca jest to, że odmawiamy go nieraz w zmęczeniu, chorobie, gorączce, półśnie,
zdenerwowaniu, rozproszeniu, katastrofie pamięci, kiedy nie pamiętamy adresów, telefonów,
nazwisk, dat, tylko jedno Zdrowaś Maryjo.
Ten pozornie bezmyślnie odmawiany różaniec odsłoni nam wielką prawdę, że nie potrzeba za
bardzo trzymać się myśli ani odmawianych słów, aby być w kontakcie z Panem Bogiem.
Przeciwnie, trzeba wyjść poza ludzkie słowa, które nie wyrażają Boga, poza spekulacje myślowe,
które Go nie ogarną.
Wzruszające jest wyjście poza słowa, poza myśli i trzymanie się Boga samym faktem naszej
woli, naszego uporczywie modlącego się serca.
W różańcu świętym odnajdujemy skarbiec wiary, świętą Ewangelię, nasze codzienne pacierze,
Matkę Bożą i Jezusa. Najwięksi papieże pisali wielkie encykliki o różańcu, nazwali różaniec
żywym obrazem Matki Najświętszej, który prowadzi nas do nieba.
WIARA MATKI BOŻEJ
Kiedy wyznajemy naszą wiarę, czy zastanawiamy się, jaka była wiara Matki Najświętszej?
Chyba Matce Bożej trudno było wierzyć. Nam —w porównaniu z Nią — wierzyć jest dużo
łatwiej. Wychowana w surowym monoteizmie religii Starego Testamentu, który nie dopuszczał
spoufalenia się z Bogiem, karał za każdą próbę namalowania Go, czy wy—rzeźbienia — jakże
mogła łatwo uwierzyć, że urodzi Boga samego, owinie Go w gałganki i będzie karmiła łyżeczką?
Kiedy powtarzamy słowa „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa!”
(Łk 1,38), możemy je powtarzać ze spokojem i przyjemnym wyrazem twarzy tak, jakbyśmy
przesadzali różę z jednej doniczki do drugiej. Dla Niej wypowiedzieć te słowa, znaczyło zgodzić
się na to, że będzie matką Dziecka, które nie ma ziemskiego ojca, co w warunkach palestyńskich
oznaczało skazać się na ukamienowanie i hańbę do końca życia. Wprawdzie anioł powiedział:
„Nie bój się, bo to jest sprawa Najwyższego”, Maryja w tamtej chwili nie wiedziała, czy Józef
opuści Ją czy zostanie.
Jakże trudno było Jej uwierzyć, kiedy patrzyła przez trzydzieści lat na codzienne, powszednie
życie Boga i Człowieka, na to, że Bóg bawił się piłką albo skaleczył sobie kolano.
Jak trudno było Jej uwierzyć w Wielki Piątek, gdy ukrzyżowano Boga, spoliczkowano Go i
opluto.
Wiara jest ufnością i posłuszeństwem, wiara Matki Bożej była wielką ufnością i wielkim
posłuszeństwem. Kiedy Jezus powiedział do niewierzącego Tomasza: „Błogosławieni, którzy nie
widzieli, a uwierzyli” (J 20, 29), może Matce Bożej błogosławił, bo właściwie Ona do końca nie
widziała chwały Bożej Jezusa.
Widziała Go w stajni betlejemskiej, wyrzuconego, bezdomnego.
Widziała Go na tułaczce, w codziennym życiu powszednim, kiedy służył ludziom.
Widziała Go wiszącego na krzyżu.
Poza jednym cudem w Kanie Galilejskiej chyba nie widziała innych cudów. Ewangelia nie
podaje, by ukazał się Jej zmartwychwstały Jezus, tak jak pojawił się Magdalenie, uczniom idącym
do Emaus, czy Tomaszowi. Mówi o tym tylko nasza pobożna pieśń.
Teolodzy mówią, że Maryja wierząc w Boga — stopniowo pogłębiała się w wierze.
Początkowo mogła wierzyć w to, że rodzi Dziecko w tajemniczy sposób, potem — że jest Matką
Mesjasza, przy końcu — że jest Matką Bożą.
Mogła wierzyć zupełnie po ciemku, ale z najpełniejszą ufnością i najpełniejszym
posłuszeństwem i przez to jest opiekunką, wspomożycielką naszej wiary.
OJCZE NASZ
Chociaż tyle razy cierpliwie i długo odmawiamy na różańcu Pozdrowienie anielskie —Zdrowaś
Maryjo, jednak różaniec rozpoczynamy od Ojcze nasz, modlitwy Pańskiej.
„Ojcze nasz” — jest to najbardziej oszałamiające i radosne stwierdzenie, jakie kiedykolwiek w
dziejach usłyszał człowiek.
Bóg, Stwórca nieba i ziemi, jest Ojcem człowieka! Więc ziemia nie jest miejscem samotników.
Uważa się, że życie każdego człowieka, i genialnego, i upośledzonego, i pięknego, i
brzydkiego, i szczęśliwego, i nieszczęśliwego, jest tragedią, bo kończy się śmiercią. Jednak to
stwierdzenie, że Bóg jest wszystkich, odbiera tragizm najbardziej nieszczęśliwemu życiu
ludzkiemu.
Wyszliśmy od Ojca i wracamy do Ojca.
Ile radości kryje się w pierwszych słowach modlitwy Pańskiej.
* * *
Nie często Ewangelia mówi nam o tym, jak modlił się sam Pan Jezus. Jego modlitwa w czasie
Ostatniej Wieczerzy była modlitwą Syna do Ojca. To modlitwa Boga do Boga.
Kiedy my się modlimy — myślimy zwykle o ziemskich sprawach. We Mszy świętej sam Jezus
modli się do Ojca. Czy umiemy modlić się razem z Panem Jezusem?
Nieraz modlimy się o zdrowie, powodzenie, ludzką miłość, życzliwość dla nas, tymczasem
modlić się z Jezusem, to modlić się często o niewysłuchanie własnych próśb, dlatego że Bóg swoje
wielkie sprawy spełnia poprzez to, czego nie chcemy, poprzez to, od czego uciekamy, poprzez
naszą chorobę, nieraz poprzez osobiste niepowodzenia, samotność.
Jednak Msza święta wciąż się na świecie odprawia, wciąż biją dzwony, zwołują nas i zachęcają,
abyśmy brali udział we Mszy świętej i spróbowali modlić się modlitwą samego Pana Jezusa.
Modlić się modlitwą samego Pana Jezusa znaczy modlić się o to, o co Bóg się modli.
Dziękować Mu za to, że jest Bogiem. Nie myśleć o tym, jaki On jest, tylko po prostu dziękować
Mu za to, że jest. Trudna modlitwa, bo wymaga odejścia od siebie, a jednak nawet najmniejszy
udział w takiej modlitwie daje człowiekowi ogromne siły — najmniejszy udział w modlitwie
samego Jezusa, w Modlitwie Pańskiej Ojcze nasz, z której robimy sobie czasem własną modlitwę i
modlimy się nią o swoje własne sprawy.
Prawdziwą, najważniejszą modlitwą Pana Jezusa jest Msza święta. Syn uczy w niej spełniać
wszystko, czego chce Ojciec. Każe całkowicie zjednoczyć się z Bogiem, z Jego pragnieniami, z
Jego tęsknotą, z często niezrozumiałym dla nas dążeniem. Dobrze nieraz zapomnieć o swoich
własnych prośbach i sprawach, a zatopić się we Mszy świętej, w tajemnicy modlitwy samego
Boga.
Nieraz człowiek mówi, że jest nieszczęśliwy, samotny, że nikt go nie kocha, a jednak ma to, co
jest najważniejsze, to, co Pan Bóg chce, by się stało, co człowiek odkryje kiedyś, żyjąc w
Bogu–Ojcu.
ZDROWAŚ
Znamy na pamięć modlitwę Zdrowaś, Maryjo i wiemy, że składa się z trzech części:
pozdrowienia anielskiego, zapisanego przez świętego Łukasza w pierwszym rozdziale (Łk 1,28),
błogosławieństwa świętej Elżbiety (Łk 1,42) i modlitwy Kościoła. Pierwsze części zachowały się
w najstarszych liturgiach. W piątym wieku w Efezie na placach i ulicach tego miasta w czasie
Soboru, ludzie odmawiali: „Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi”.
Modlitwa w tej formie, w jakiej dzisiaj odmawiamy, została ustalona ponad czterysta lat temu,
dokładnie w 1568 roku, i zatwierdził ją święty papież Pius V, reformator liturgii brewiarza,
wydawca pierwszego rzymskiego katechizmu.
Warto zająć się po kolei poszczególnymi częściami tej modlitwy.
Pierwszy wyraz Pozdrowienia anielskiego brzmi: „Zdrowaś”. Tak powitał Najświętszą Maryję
Pannę archanioł Gabriel w Nazarecie. „Zdrowaś” — znaczy: bądź pozdrowiona, witaj. Zauważmy
dziwne zachowanie świętego anioła. Czytamy w Piśmie Świętym o różnych pojawieniach się
aniołów na ziemi. Zawsze jednak, kiedy anioł pokazywał się człowiekowi, to albo wydawał mu
krótkie, mocne rozkazy, albo czegoś nauczał. „Cofnij rękę od swego dziecka, nie czyń niczego”
—rozkazał Abrahamowi, kiedy ten chciał złożyć w ofierze swego syna, Izaaka. „Nie zatracaj
duszy swojej, nie cofaj się i nie zatrzymuj” — rozkazał Lotowi, gdy płonęły Sodoma i Gomora.
„Wstań, jedz, bo jeszcze długa droga przed tobą” — powiedział do proroka Eliasza i pokazał mu
chleb. „Wracaj do domu i pozdrów Boga” — rozkazał Rafał Tobiaszowi w czasie jego długiej
podróży. „Weź swoje Dziecię i uciekaj do Egiptu” — mówił anioł do świętego Józefa we śnie.
„Wstań, idź” — mówił do Piotra, pierwszego przyszłego papieża, kiedy uwalniał go z więzienia.
Zawsze anioł pojawiał się i wydawał krótki, twardy rozkaz, a człowiek stawał się onieśmielony,
pokorny i wyczekujący. Tymczasem anioł zwiastowania pojawia się Matce Najświętszej i sam
staje onieśmielony, pokorny, zachwycony, wyczekujący odpowiedzi. Fra Angelico stworzył dwa
obrazy zwiastowania anielskiego. Na jednym z nich Archanioł Gabriel na klęczkach pozdrawia
Matkę Najświętszą, tymczasem Ona sama siedzi. Jakie to dziwne. Archanioł na klęczkach przed
człowiekiem na ziemi. Archanioł adorował godność łaski Bożej w duszy ludzkiej. Pokazał, jak
wielką wartością jest łaska Boża w duszy człowieka.
Archanioł Gabriel pozdrowił Maryję w imieniu Boga, wypowiedział więc Boże, nie anielskie,
pozdrowienie. Zauważmy, że to Boże pozdrowienie było wypowiedziane tylko raz jeden w
przeciągu ludzkiego czasu. Tylko raz jeden — a wciąż trwa. Jest ponad czasem, gdyż dla Boga
jeden raz trwa wieczność. Dla Boga jest zawsze wieczne „teraz”, zawsze wieczna aktualność.
Kiedy pozdrawiamy Pannę Najświętszą słowami: „Bądź pozdrowiona, zdrowaś”, nie
pozdrawiamy Jej w imieniu Boga, czy w imieniu Archanioła, ale od siebie. Nie Archanioł mówi
przez nas, ale grzesznik. Istnieje wiele obrazów przedstawiających scenę pozdrowienia
anielskiego, ale są także nienamalowane obrazy, na których wciąż jakiś grzesznik pozdrawia
Pannę Najświętszą.
Dlaczego tyle razy musimy powtarzać: Bądź pozdrowiona, Maryjo? Dlatego, że dla nas nie ma
wiecznego „teraz”, wiecznej aktualności. Wciąż mamy przemijające „teraz” i wciąż, za każdym
razem, w każdej przemijającej chwili, mamy pozdrawiać grzesznym sercem, tak jak umiemy,
Matkę Najświętszą. Tyle wysiłków, trudów, stałych spowiedzi, odnawiania przyrzeczeń, ślubów,
aby wreszcie dostać się w żywy nurt tylko raz jeden wypowiedzianej, ale wiecznie trwającej myśli
Bożej.
MARYJO
Do Pana Jezusa wołamy po imieniu. „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” — wołał
ślepiec jerychoński. Sam Pan Jezus mówił do Apostołów i przyjaciół po imieniu: „Szymonie, czy
miłujesz Mnie?”, „Zacheuszu, zejdź z drzewa”, „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz”, „Marto, Marto,
troszczysz się o wiele”. Po imieniu odezwał się do Marii Magdaleny w ogrodzie
zmartwychwstania. Ale nigdy nie odezwał się po imieniu do Matki Najświętszej (przynajmniej nie
zostało to zapisane w Ewangelii): „Niewiasto, jeszcze nie nadeszła godzina Moja”, „Niewiasto, oto
syn Twój”. Jednakże Matka Najświętsza nie jest w Ewangelii bezimienna, jedynie nikt nie zwracał
się do Niej po imieniu.
Także Archanioł Gabriel, zwiastując Pannie Najświętszej w Nazarecie, nie nazwał Jej po
imieniu. Święty Łukasz zapisał tylko słowa: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą”.
W najstarszych liturgiach, w tekstach świętego Jakuba, świętego Jana Damasceńskiego, w
Antyfonarzu Grzegorza Wielkiego także nie odnajdujemy imienia Maryja. Dopiero papież Pius V,
reformator liturgii, ustalając dzisiejszy tekst modlitwy, dodał imię Matki Najświętszej.
Archanioł Gabriel zapowiadał Nowy Testament, ale był aniołem Starego Testamentu. Znamy
jego rozmowę z prorokiem Danielem. Wiemy, że człowiek Starego Testamentu — przez wielką
cześć dla Pana Boga — nie wymieniał najświętszych imion. Żaden Żyd nigdy nie mógł wymówić
słowa „Bóg”. Dla Izraelitów imię Boże było największą tajemnicą Boga, istotą Bożego powołania.
Archanioł Gabriel prawdopodobnie nie wypowiedział imienia Maryi przez cześć dla imienia Matki
Boga.
Współczesna ortografia ustaliła dwa różne brzmienia imienia Maria: Maryja — odnoszące się
do Matki Bożej i Maria — do kobiety świeckiej.
Ojcowie Kościoła starali się wydobywać znaczenie tego imienia, które tłumaczono jako:
Gwiazda Morza, Pani Oświecona, Pani Kochająca Boga, Pani Doskonała, Pani Dostojna.
Litanią do imion Matki Bożej jest — śpiewana zwłaszcza w maju — Litania loretańska. Ma ona
ciekawą historię. Na ścianach małego kościoła Loretto wierni wypisywali rozmaite imiona Matki
Najświętszej, takie, jakimi sami chcieli Ją nazywać: Gwiazdo zaranna, Uzdrowienie chorych,
Zwierciadło sprawiedliwości… Późniejsza litania to zbiór tych imion Matki Najświętszej.
W dziejach Kościoła chyba naród polski jako pierwszy odważył się mówić na cały głos do
Matki Bożej po imieniu. Król Jan III Sobieski po zwycięstwie pod Wiedniem w 1683 roku poprosił
Ojca Świętego, aby dwunastego września, na pamiątkę dnia zwycięstwa nad Turkami, wprowadził
do liturgii Kościoła święto Imienia Matki Bożej. Ciekawe, że Polacy ogłosili Matkę Najświętszą
Królową, a jednocześnie już w średniowiecznej polskiej pieśni religijnej Bogurodzicy, mówią do
Niej po imieniu: „Bogurodzica, Dziewica, Bogiem sławiena Maryja!”
Wiemy z Ewangelii, że sam Bóg–Ojciec, który jest w niebie, nadał imię swemu Synowi. Anioł
powiadomił o tym świętego Józefa.
Kto nadał imię Matce Najświętszej? Ewangelia podaje, że kiedy anioł zwiastował Jej
wiadomość, „Dziewicy było na imię Maryja”. Wcześniej nazwali Ją tak Jej rodzice, Joachim i
Anna. Nie Bóg, nie anioł — ludzie.
Jakie to było imię? W Starym Testamencie były znane wielkie historyczne imiona niewiast w
Izraelu: Sara — żona Abrahama, Rachel — żona Jakuba, matka Beniamina, Anna — prorokini,
oczekująca pociechy Izraela. Joachim i Anna nadali swojej córce bardzo zwykłe imię, które w
Izraelu nie wyróżniało się niczym szczególnym.
Ciekawe, że Niepokalanie Poczęta, obdarzona największą Bożą łaską, była nazwana przez ludzi
zwykłym wówczas imieniem. Była Ona przecież cudem samego Boga. To, co było zwyczajne,
Bóg sprawił, że stało się czymś niezwykłym. Służebnicę Pańską, nazwaną pospolitym na owe
czasy imieniem, Bóg uczynił Królową nieba i ziemi.
ŁASKI PEŁNA
W Pozdrowieniu anielskim mówimy o Matce Bożej „łaski pełna”, czyli: Pełnio łask.
Określenie „łaski pełna” (łac. gratia plena) jest przekładem z oryginału greckiego wyrazu:
kecharitomene, tłumaczonego przez: „która znalazłaś łaskę” lub „łaską obdarzona”. Archanioł
Gabriel, pozdrawiając Pannę Najświętszą, nie wymienił imienia Maryja, tylko nadał Jej nowe
imię: Kecharitomene — to znaczy Napełniona łaską. Bądź pozdrowiona, Napełniona łaską.
Święty Marek zapisał w Ewangelii, ile łask czeka na tych, którzy wytrwają w Kościele: „Kto
uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy
uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami
mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na
chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie” (Mk 16,16–18).
Ileż łask można zaczerpnąć w Kościele. Można wyrzucać diabła w imię Chrystusa, ale nie
chodzi o to, żeby wyrzucać go z bliźnich, ale z siebie — diabła niepokoju, który wciąż w nas siedzi,
diabła nieszczerości, zazdrości, nienawiści. Sakrament pokuty daje łaskę uwolnienia siebie od
własnego, nie cudzego, diabła.
Łaska mówienia nowymi językami. Nie chodzi o to, by uczyć się obcych języków, ale o to, by
mówić swoim, wciąż nowym językiem. Kiedy mówimy swoim, ale wciąż nowym językiem?
Wtedy, kiedy staramy się mówić o życiu wewnętrznym i odrzucamy zewnętrzne schematy.
Tyle jest żywej łaski w Kościele, że nie może nas zatruć to, co zewnętrzne.
Człowiek żyjący Bogiem może leczyć innych, umacniać ich na duchu, podnosić.
Matkę Najświętszą, która wciąż mówi nowym językiem, nazwano Domem złotym, Kościołem.
Choć jest tak wiekowa na częstochowskim obrazie, jest wciąż młoda i stale przemawia
najnowszym, żywym, aktualnym dla nas słowem, wciąż budzi świeże wzruszenia w naszej duszy.
Tak stare jest majowe nabożeństwo, a wciąż nowe. Wspomożycielka wiernych,
Współpośredniczka wszelkich łask w Kościele łaski pełnym, stale leczy, uzdrawia nasze dusze i
nawraca je do Boga.
PAN Z TOBĄ
„Zdrowaś” — to pozdrowienie: bądź pozdrowiona, witaj.
„Maryjo” —to imię nadane Matce Najświętszej przez Jej rodziców.
„Łaski pełna” — to imię nadane Maryi przez Archanioła Gabriela.
„Pan z Tobą” — to pierwsze orzekające zdanie, jakie pada w modlitwie.
Dlaczego Archanioł Gabriel tak powiedział? Mógł powiedzieć: Nie lękaj się, jestem z Tobą, ja,
Archanioł. Przez wieki będą na obrazach malowali Ciebie i mnie. Na moją cześć nazwą modlitwę
Pozdrowieniem anielskim, a ile razy usłyszą bicie dzwonów, powiedzą: Anioł Pański.
Tak byłoby najprościej. Tymczasem Archanioł powiedział: Pan z Tobą. Tak jakby jego,
Archanioła, wcale nie było. Był tylko Bóg.
Czy kiedy odmawiamy Zdrowaś Maryjo, widzimy w tej modlitwie pokorę Archanioła? Tak
przyjść, by zupełnie nie myśleć o sobie. Odejść… i nieważne, co o nas powiedzą. Ważny jest tylko
Bóg.
W czasie Mszy świętej kapłan nie mówi: Ksiądz jest z wami — stoi na najwyższym stopniu w
haftowanym ornacie, wywyższony. Kilkakrotnie natomiast powtarza: „Pan z wami”. Tak, jakby
nie było ani jego prymicji, ani jego kapłaństwa, kazań, cierpliwości spowiadania — Bóg z wami.
* * *
Często wracam do zdania zapisanego w Ewangelii świętego Jana: „Ten, który mnie posłał, jest
ze mną i nie zostawi mnie samego” (J 8,29).
Niektórzy uważają, że Pan Jezus był chyba najbardziej samotnym człowiekiem na ziemi.
Nierozumiany przez uczniów, prześladowany przez wrogów. W Wielki Piątek przeżył chwilę,
kiedy wydawało Mu się, że Bóg Go opuścił.
Jezus jako człowiek przeżył całą pełnię ludzkiej samotności. Samotności, której tak bardzo się
boimy. Jednakże chociaż mógł się po ludzku czuć samotny, to jednak Ten, który Go posłał, był z
Nim i nie zostawił Go samego.
Bóg wypełnia samotność. Jeżeli spełniamy powołanie Boże, nikt z nas nigdy nie jest sam, bo
Pan jest z nami.
Maryja Panna chciała całkowicie poświęcić się Bogu, chciała być bezdzietna, zupełnie samotna
w blasku świątyni. Jednakże Bóg dał Jej Jezusa i wypełnił Jej samotność.
Jeśli po ludzku popatrzymy na życie Matki Bożej, może nam się wydawać, że było zupełnie
nieudane.
Maryja mieszkała na głuchej prowincji, nieznana nikomu. Pan Bóg przekreślił Jej własne plany
życiowe. Urodziła w zimnej stajni, musiała uciekać do Egiptu, Syn od Niej odszedł. Przyszła
chwila, kiedy stała pod krzyżem Syna, potępionego skazańca. Patrzyła na Jego cierpienie. Została
wdową, odszedł od Niej opiekun, odszedł od Niej Syn, została na łasce obcych ludzi.
Ten, który Ją posłał, był z Nią i nie pozwolił Jej być samej. Kiedy spełniała to, czego Bóg od
Niej chciał, nigdy nie była sama, choć mogło się Jej wydawać, że wszyscy Ją opuścili.
Wszyscy narzekamy na samotność. Człowiek sam przychodzi na świat i sam z niego odchodzi.
Ludzie wielcy są samotni, niezrozumiani przez nikogo. Ludzie mali też są samotni, bo nie mają
pieniędzy i wszyscy ich lekceważą. Ludzka wielka samotność.
Jeżeli spełniamy nasze powołanie, to, czego Bóg od nas chce, choćbyśmy czuli się samotni —
nigdy nie jesteśmy osamotnieni, bo Pan jest z nami.
* * *
„Pan z Tobą” — jedna okruszyna odmawianej przez nas modlitwy. Jak często podajemy tę
okruszynę innym, nie wiedząc, że podajemy pozdrowienie anielskie. Dzieje się tak na dworcach, w
domach, kiedy mówimy odjeżdżającym: „Z Bogiem”, co znaczy tyle samo, ile „Pan z Tobą”.
Można obrazowo powiedzieć, że Pan Jezus jest cały w komunikancie, ale jest tak samo cały w
każdej jego okruszynie. Jest w całej modlitwie odmawianej od początku do końca, ale można Go
odnaleźć w najdrobniejszej okruszynie każdej modlitwy.
Powtarzając w różnych okolicznościach życia „z Bogiem” (czyli „Pan z Tobą”), odmawiamy
niekończący się różaniec anielskich pozdrowień ze wszystkimi jego tajemnicami ludzkiego życia.
„Z Bogiem” — mówi ojciec do dziecka wyjeżdżającego na wakacje. Tajemnica radosna
dziecka.
„Z Bogiem” — mówimy do chorego, dodając mu sił. Tajemnica bolesna chorego.
„Z Bogiem” — mówimy o zmarłym. Tajemnica chwalebna zmarłego.
Mówiąc „z Bogiem”, rozsyłamy również procesję Światła po całym świecie. W procesji
wszyscy idą z Bogiem. Jedni w stanie łaski, z niebem w duszy, inni w grzechu. Bóg pozwala im iść
z ich grzechem, aby ich kiedyś nawrócić. Idą także tacy, którzy zapominają, że idą z Bogiem,
wydaje im się, że sami siebie prowadzą pod baldachimem.
Obyśmy szli z Bogiem jako Jego przyjaciele.
„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź
brzęcząca albo cymbał brzmiący” (I Kor 13,1).
Mówiąc pozdrowienie anielskie, mówimy językiem anielskim, chodzi jednak o to, żeby słowa
„z Bogiem”, „Pan z tobą” wypowiadać z serca pełnego miłości, z życzliwości dla drugiego
człowieka.
BŁOGOSŁOWIONAŚ TY MIĘDZY NIEWIASTAMI
Często w Starym Testamencie czytamy o udzielaniu błogosławieństw. Błogosławili Abraham,
Jakub, Józef. Wszyscy patriarchowie błogosławili swoim synom.
Co było istotą błogosławieństwa Starego Testamentu?
Jak wiemy, Bóg po raz pierwszy błogosławił człowiekowi, co zapisano w Księdze Rodzaju:
„Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i
niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się,
abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1,27–28).
Z tego błogosławieństwa Żydzi czerpali moc dla swoich synów. Po grzechu pierworodnym
błogosławieństwo to nabrało znaczenia mesjańskiego: Błogosławię ci, aby z twojego rodu narodził
się Mesjasz.
Dlaczego błogosławiono mężczyzn, a nie kobiety?
W Biblii istnieją dwie relacje odnoszące się do stworzenia człowieka przez Boga. Pierwsza,
nieobrazowa, podaje fakt i mówi o tym, że Bóg stworzył jednocześnie mężczyznę i niewiastę, jako
ludzi równych sobie. Druga relacja, poetycka, mówi o tym, że Bóg stworzył niewiastę z żebra
Adama. Najprawdopodobniej autor nie mógł znaleźć odpowiednich pojęć dla wyrażenia prawdy
Bożej.
Według pierwszej — Bóg stworzył jednocześnie mężczyznę i niewiastę, jako ludzi równych
sobie. Po grzechu pierworodnym, po skażeniu natury ludzkiej, mężczyzna zaczął gorzej traktować
niewiastę, jako istotę słabszą. Zauważmy, że Bóg błogosławiąc Matce Najświętszej poprzez anioła
słowami: „Błogosławiona jesteś między niewiastami” — błogosławi niewiastę.
W dzisiejszym Kościele udzielamy tylu błogosławieństw, błogosławimy mężczyzn, kobiety,
dzieci, poświęcamy krzyżyki, kaplice, owoce, domy, mieszkania.
Istotą błogosławieństwa Starego Testamentu była nadzieja na przyjście Mesjasza.
Istotą dzisiejszego chrześcijańskiego błogosławieństwa jest wiara w Mesjasza, który przyszedł i
pragnie żyć w naszym życiu duchowym. Wtedy, kiedy poświęcamy różańce, medaliki, krzyżyki,
wyrażamy życzenie, by nawet martwe rzeczy ożywiały w nas pamięć o Jezusie.
* * *
Są chwile, kiedy ksiądz błogosławi Bogiem, podnosi Najświętszy Sakrament i kreśli Nim znak
krzyża.
Są chwile, kiedy człowiek błogosławi człowiekowi. Mówi o nim z dobrocią, wyraża mu swoją
wdzięczność.
W Pozdrowieniu anielskim znajdujemy przedziwne błogosławieństwo, jedno jedyne na całym
świecie.
Kiedy anioł przyszedł do Maryi w Nazarecie, powiedział: „Błogosławiona jesteś między
niewiastami” (Łk 1,28). Kiedy święta Elżbieta ujrzała przyszłą Matkę Bożą, wydała okrzyk i
powiedziała: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona”
(Łk 1,42).
Anioł w imieniu Boga i święta Elżbieta w imieniu ludzi tymi samymi słowami błogosławią
Pannie Najświętszej. Bóg i człowiek bez porozumienia się ze sobą używają tych samych słów.
Wiele lat później Pan Jezus wypowie Osiem Błogosławieństw i będzie błogosławił ubogim,
smutnym, cichym, łaknącym sprawiedliwości, miłosiernym, czystego serca, wprowadzającym
pokój, cierpiącym prześladowania dla sprawiedliwości.
Jednakże człowiek nie zawsze chce błogosławić słowami Jezusa i często mówi: błogosławieni
bogaci, gdyż mają znaczenie w życiu, błogosławieni głośni, bo dzięki temu, że mówią o sobie —
osiągnęli sławę.
Święta Elżbieta mówiła zaś tymi samymi słowami, co Bóg.
Co to znaczy: kochać naprawdę swojego bliźniego? To znaczy kochać go tak, jak Bóg go kocha,
patrzeć na niego tak, jak Bóg na niego patrzy, mówić o nim tak, jak Bóg o nim mówi.
Święta Elżbieta jest przykładem miłości bliźniego. Kochała Matkę Najświętszą tak, jak Bóg.
Patrzyła na Nią tak, jak Bóg na nią patrzył. Nawet mówiła do Niej i o Niej słowami Boga.
…I BŁOGOSŁAWIONY OWOC ŻYWOTA TWOJEGO, JEZUS
Imię „Jezus”, podobnie jak imię Matki Bożej, Kościół — z natchnienia Ducha Świętego —
dołączył do tekstu Pozdrowienia anielskiego.
Izajasz, jako pierwszy z czterech wielkich proroków Starego Testamentu, ten, który podał
szczegóły dotyczące Mesjasza, przewidział Jego mękę i chwałę, podaje następujące zapowiedzi
Jego imienia: „Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel” (Iz 7,74);
„Albowiem Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza.
Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju” (Iz
9,5).
Wspomniane zapowiedzi imion Mesjasza wyjaśnił święty Bernard.
Emmanuel — Pan z wami. Jezus zawsze jest z nami, nawet wtedy, kiedy grzeszymy. Jest Tym,
który czeka na naszą poprawę.
Przedziwny — Jezus budził zdumienie Matki Najświętszej. Poczęty bez ojca. Jedyne dziecko,
które mogło być podobne tylko do swojej Matki.
Mocny — Jezus był najmocniejszy w czasie swojej męki, na drodze krzyżowej, w Wielki
Piątek. My jesteśmy najsłabsi wtedy, kiedy spada na nas cierpienie, a Jezus — chociaż pozornie
był słaby — naprawdę był mocny i widział cel swego cierpienia.
Książę Pokoju —ten, który daje prawdziwy wewnętrzny pokój duszy.
Wszystkie te zapowiedzi imion Mesjasza stały się rzeczywistością w imieniu Jezus.
Jezus — to znaczy Bóg jest moim zbawieniem.
* * *
Kościół bardzo często w modlitwach liturgicznych posługuje się imieniem „Jezus”, zwykle w
tak zwanym kontekście trynitarnym, to znaczy wtedy, kiedy łączy osobę Jezusa z Bogiem Ojcem i
z Duchem Świętym: „Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie Tobie, Boże, Ojcze
wszechmogący, w jedności Ducha Świętego wszelka cześć i chwała przez wszystkie wieki
wieków”.
Tymczasem w Pozdrowieniu anielskim mamy tylko jedno imię: Jezus. Nic więcej. Nie
wspomina się ani o Bogu Ojcu, ani o Duchu Świętym.
Nieraz my także zatrzymujemy się tylko na imieniu Jezus. Mówimy do Jezusa najprościej, jak
do przyjaciela swojej duszy.
W chwili zwiastowania Matka Boża nie znała jeszcze prawdy o Bogu w Trójcy jedynym.
Tajemnica Jezusa przerasta nas wszystkich.
Kościół objawia nam prawdę o Trójcy Świętej. Kiedy rozważamy Litanię do Najświętszego
Imienia Jezus, rozważamy nie tylko tajemnicę Jezusowego człowieczeństwa, wyrażoną słowami:
Jezu najcierpliwszy,
Jezu cichy i pokornego serca,
Jezu, dobry pasterzu,
Jezu, nauczycielu Ewangelistów,
Przez tajemnicę świętego Wcielenia Twego,
Przez Narodzenie Twoje,
Przez Dziecięctwo Twoje,
Przez krzyż i opuszczenie Twoje,
Przez radości Twoje.
W tej samej litanii rozważamy także tajemnicę Jezusa—Syna Bożego, drugiej Osoby Trójcy
Przenajświętszej:
Synu, Odkupicielu świata,
Boże, Jezu, synu Boga żywego,
Jezu, odblasku Ojca,
Jezu, jasności światła wiecznego.
Możemy mówić do Jezusa po prostu Jezu — tak jak rozmawiamy z Przyjacielem swojej duszy,
ale pamiętajmy, że On nas przerasta wielką tajemnicą i głębią Boga w Trójcy. Kiedyś to imię
będzie dla nas niewyczerpanym źródłem radości i kontemplacji na wieczność.
ŚWIĘTO MARYJO, MATKO BOŻA,
MÓDL SIĘ ZA NAMI GRZESZNYMI TERAZ
Dwie pierwsze części Pozdrowienia anielskiego pochodzą z nieba, od Ducha Świętego.
Przekazane są za pośrednictwem Archanioła i natchnionej niewiasty, świętej Elżbiety. Trzecią
część dodał Kościół.
Skąd Kościół zaczerpnął odmawiane przez nas do dziś słowa?
W 431 roku w Efezie, wtedy, kiedy Ojcowie Soboru pod przewodnictwem papieża Celestyna I
omawiali dogmat, głoszący, że Panna Najświętsza jest Matką Boga, ludzie na ulicach i placach
miasta szeptali słowa: „Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi”. Słowa, które dziś
odmawiamy, są więc zaczerpnięte wprost z żywej mowy pobożnego ludu Efezu.
Słowa „teraz i w godzinę śmierci naszej” dodał w XVI wieku święty papież Pius V
(1504–1572), który ustalił ostatecznie tekst odmawianej modlitwy.
Ostatecznie więc wszystkie słowa Pozdrowienia anielskiego pochodzą od: anioła, świętej
Elżbiety, mieszkańców Efezu — ulicznego tłumu, i świętego Papieża.
„Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz” — chyba najbardziej ogólna
modlitwa.
Do świętego Antoniego modlimy się o odnalezienie kluczyków.
Do świętego Floriana o ugaszenie pożaru.
Do świętej Barbary o uratowanie górników.
Matka Najświętsza jest Matką wszechwiedzącą. Ponieważ wszystko wie, nie musimy w
modlitwie do Niej wymieniać po kolei wszystkich naszych próśb.
Ta zwięzła, historyczna, dogmatyczna modlitwa całego Kościoła — jednego, świętego,
powszechnego, apostolskiego — jest jednocześnie kazaniem, które chce oduczyć gadulstwa na
temat Matki Najświętszej.
Matka Boża jest patronką każdego naszego „teraz”.
Każde „teraz” mamy polecać Jej opiece.
* * *
W drugiej części Pozdrowienia anielskiego mówimy. „Módl się za nami grzesznymi teraz i w
godzinie śmierci naszej”. Stale powtarzamy: „módl się za nami”, „módl się za nami”, „módl się za
nami”. W poczuciu grzechu prosimy Matkę Bożą o modlitwę za nas.
Radosna modlitwa pozdrowienia, a nie pożegnania, z białym aniołem i Matką Bożą w białym
Nazarecie i jednocześnie wspomnienie śmierci.
W przedwiecznej, znanej tylko po łacinie, radosnej pieśni studenckiej Gaudearnus igitur
znajdujemy słowa, które w wolnym tłumaczeniu brzmią: „Przyjaciele, cieszmy się, że jesteśmy
młodzi, bo po młodości, która raduje, po starości, która dokucza, ziemia nas przygarnie. Życie
nasze jest krótkie i szybko się kończy. Niezadługo przyjdzie po nas śmierć bez litości i nikt się jej
nie wymknie”. Młodzi ludzie w radości wspominają śmierć. Podobnie w kościele w czasie ślubu: i
pani w bieli, i pan wystrojony na czarno jak jaskółka, ślubują sobie miłość i wierność aż do śmierci.
W radosnej chwili, młodzi ludzie, kiedy zawierają małżeństwo, mają na ustach dwa słowa: miłość
i śmierć.
Nasza godzina śmierci też kiedyś będzie „teraz”. Modlitwa różańcowa jest również modlitwą o
dobrą śmierć.
…I W GODZINĘ ŚMIERCI NASZEJ. AMEN
Stale modlimy się o łaski na „teraz”. Modlimy się o łaskę powołania, zdrowia, pomyślności.
Modlimy się o łaski na „od razu”, gdyż właśnie teraz sq nam potrzebne. Tymczasem jest jeszcze
„potem”, coś, co przychodzi po upływie ziemskiego „teraz”.
Pozdrowienie anielskie przypomina nam tę wielką prawdę, by modlić się także o łaskę na
potem, o łaskę szczęśliwej śmierci.
Co to znaczy, modlić się o łaskę szczęśliwej śmierci dla siebie i dla innych?
To znaczy modlić się o łaskę wytrwałości do końca.
Czym jest łaska wytrwałości do końca?
Jest miłosierdziem Bożym, które sprawia, że czasem Bóg zabiera kogoś z ziemi nie w stanie
grzechu, ale w stanie łaski uświęcającej.
Mamy modlić się o to, by Bóg zabrał nas z tego świata wtedy, kiedy jesteśmy w stanie przyjaźni
z Nim.
* * *
Wiara — to szukanie kontaktu z Niewidzialnym. To nie tylko zgoda umysłu na prawdę Bożą
objawioną przez Kościół, ale żywy stosunek do Pana Boga, szukanie Go.
Modlitwa buduje w nas wiarę, pomaga wierzyć.
Pewna żona martwiła się o męża: Proszę księdza, umarł mój mąż. Był bankowcem i nigdy się
nie modlił, tylko obliczał, rachował, przeliczał. Co on będzie robił tam w niebie?
Za mało wierzyć, że Bóg jest. Bogu trzeba ufać. Przyjąć, że On jest mądrzejszy ode mnie, że jest
prawdomówny i wierny do końca.
Pomyśl, ile razy czegoś nie chciałeś, byłeś przekonany, że to jest złe, broniłeś się rękami i
nogami, stawałeś na głowie. Potem okazywało się, że to, czego tak nie chciałeś, było potrzebne,
tylko ty nie umiałeś zaufać mądrzejszemu, nie potrafiłeś powiedzieć Bogu „Amen”.
Jak często zdarza się, że w Ojcze nasz mówimy galopem: „alenaszbawodezłegoamen”. Jakby to
„Amen” było złem. A przecież Amen jest najlepsze, bo jest w nim wiara, jako całkowite zaufanie
położone w Bogu.
Amen — niech się tak stanie, jak Bóg chce.
CHWAŁA OJCU I SYNOWI, I DUCHOWI ŚWIĘTEMU
W krótkiej różańcowej modlitwie: „Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu. Jak była na
początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen”, w różańcowym Magnificat, kryje się prawda o
Bogu w Trójcy Przenajświętszej.
Matka Najświętsza przeżywała w swoim życiu prawdę o Bogu jedynym w Trójcy.
Bóg był dla Niej Bogiem—Ojcem, surowym i wymagającym.
Był dla Niej Bogiem–Dzieckiem, Jezusem, który wyciągał do Niej ręce.
Był dla Niej Bogiem–Duchem niewidzialnym, którego tajemnice rozważała w swoim sercu.
Często widzimy obrazy przedstawiające sceny zwiastowania, Bożego narodzenia, ofiarowania,
z delikatnym aniołem, z pastuszkami w ciepłych serdakach, z Symeonem i gołąbkami w klatkach.
W tych pozornie sielankowych tajemnicach kryją się ogromnie surowe wymagania w stosunku do
Matki Bożej, które z biegiem lat wciąż rosły. Tajemnica Ogrodu Oliwnego, Drogi Krzyżowej,
Wielkiego Piątku z Synem na krzyżu. Tyle wymagań i wszystkie wydają się takie nieludzkie. Jak
można tyle wymagać od duszy tak czystej, tak świętej?
Jednocześnie ten sam Bóg był dla Niej Dzieckiem. Zmalał tak, że mogła Go ubrać w fartuszek,
wprowadzić do świątyni. Kochał Ją synowskim sercem. Na pewno w czasie Kazania na Górze
dostrzegł Ją i nazwał ubogą duchem, cichą, łaknącą sprawiedliwości, cichego serca. Aż osiem razy
błogosławił swoją Matkę.
Ten sam Bóg był dla Niej tajemniczym Duchem, którego sprawy rozważała w swoim sercu i
który działał przez Nią dziwne sprawy na świecie. Przez Nią zesłał zbawienie, Ją samą uczynił
łaską dla wielu.
* * *
Matka Boża nie pojmowała Boga, ale ufała Mu we wszystkim, i w tym, co bolało, i w tym, co
cieszyło.
Modlitwę „Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu”, Jej Magnificat, mówimy i po
radosnych, i po bolesnych tajemnicach różańca.
W języku hebrajskim wyraz „chwała” oznaczał objawienie na zewnątrz majestatu Bożego.
Żyć na chwałę Bożą, to znaczy uzewnętrznić majestat Boży, ukazać światu wielkość Boga.
Matka Najświętsza tylko dzięki temu, że całkowicie zaufała Panu Bogu, którego pojąć nie
mogła, którym się zdumiewała i jednocześnie ufała Mu i nie przeszkadzała działać Jego
tajemniczym siłom w swojej duszy, objawiła światu chwałę Boga. Objawiła światu, kim jest Bóg,
czym jest Jego łaska, co Bóg może uczynić w duszy ludzkiej, która całkowicie Jemu się odda.
Kiedy patrzymy na Matkę Bożą — wielbimy Boga.
* * *
Nie znamy imienia Boga–Ojca, nie znamy imienia Ducha Świętego. Tylko druga Osoba Trójcy
Przenajświętszej ma swoje imię — Jezus. Możemy po ludzku powiedzieć do Boga po imieniu.
Tylko On ze wszystkich trzech Osób ma na ziemi metrykę swojego urodzenia, wypisaną przez
kapłanów, i ma akt zgonu, sporządzony przez Piłata.
Każdy piątek jest dniem chwały Pana Jezusa, bo śmierć była Jego chwałą.
Chwałą jest samo imię Jezus. Imię powtarzane przez aniołów, świętych i grzeszników w
chwilach nawróceń. Imię do dziś nadawane chłopcom w Ziemi Świętej, Hiszpanii, Ameryce
Południowej.
Chwałę Synowi Bożemu oddajemy w Pozdrowieniu anielskim: ,,… i błogosławiony owoc
żywota Twojego, Jezus”, chwałę oddajemy w staropolskim pozdrowieniu „Niech będzie
pochwalony Jezus Chrystus”.
Syn Boży pozwala siebie nazywać ludzkim imieniem i przez to jest nam tak bliski.
* * *
W modlitwie „Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu. Jak była na początku, teraz i
zawsze i na wieki wieków. Amen” nie modlimy się o nic dla siebie.
Modlitwa ta głosi wielkość Boga i Jego moc.
Powinniśmy odmawiać ją w trudnych chwilach naszego życia. Chwała Ojcu… odmówione w
czarnej godzinie powie nam, że to, co nas najbardziej boli, jest nam dane po to, by oderwać nas od
naszej chwały na ziemi i zbliżyć do Boga.
TAJEMNICE RADOSNE
POWOŁANIE
O zwiastowaniu anielskim można mówić językiem teologa, biblisty, malarza. Można też mówić
językiem zwyczajnym, takim, jakim mówi się „Dzień dobry”, „Do widzenia”, jakim mówi się o
sprawach oczywistych, stale powtarzanych, potrzebnych jak chleb.
Zwiastowanie przeżywamy nie tylko 25 marca. Bóg mówi do nas stale przez niewidzialnego
anioła, stale czegoś od nas pragnie i czeka na naszą odpowiedź nie tylko w tym dniu.
Każda poszczególna sekunda na zegarze może być objawieniem się anioła, który zapowie,
czego Bóg pragnie. Czasem wzywa do spowiedzi, pojednania się z bliźnim, którego nie znosimy,
do przyjęcia upokorzenia, cierpienia, osamotnienia, radości, w jakiej mamy dostrzec
Niewidzialnego.
My natomiast mamy szybko odpowiedzieć, tak jak Matka Boża: Ponieważ mnie wzywasz,
jestem tylko dla Ciebie. Oto ja, służebnica Pańska.
Jedynie w tłumaczeniu polskim występuje w tym zdaniu zaimek „ja”. W łacińskim: Ecce
ancilla Domini — brak zaimka ego. Tak jest również w innych przekładach. Wzywana po imieniu,
chce być bezimienną służebnicą, jedną z wielu.
Czy odpowiadamy tak, jak Matka Boża, wtedy, gdy Pan Bóg czegoś od nas żąda, choćby na
nasze pytanie padła niezrozumiała dla nas odpowiedź?
— Jak się to stanie — pytamy. — W jaki sposób dotrwamy do końca naszego powołania?
Przecież nie jesteśmy ani święci, ani mądrzy, tylko przeważnie byle jacy.
„Moc Najwyższego osłoni Cię” (Łk 1,35). Mamy zaufać niezwykłej Bożej odpowiedzi, zawsze
większej od wszystkich naszych pytań.
Nie trzeba pytać, lecz słuchać anioła. Nic więcej. Kiedy przeżywamy zwiastowanie raz w roku
w dniu 25 marca, nie zatykajmy uszu na głos anioła, który stale przemawia do nas w imieniu Boga
i żąda tak szybkiej odpowiedzi, jaką dała Matka Boża.
* * *
Przypominają się bardzo znane słowa Pana Jezusa: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was
wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili” (J 15,16). Słowa te odnoszą
się przede wszystkim do księży i zakonnic i chyba nie ma kleryka, czy nowicjuszki, którzy nie
usłyszeliby ich zaraz na początku swojej drogi.
Słowa te odnoszą się także do wszystkich chrześcijan i wyznaczają im ich powołanie.
Nieraz powołani marudzą i rozpaczają: Przeliczyłem się. Nie dam rady. Myślałem, że będzie
inaczej, jestem słaby, grzeszny, niecierpliwy. Muszę odejść i rzucić to, co nie jest dla mnie.
Takie skargi nie mają sensu, bo nie sami sobie wybraliśmy powołanie.
Kiedy Pan Jezus mówi: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was
na to, abyście szli i owoc przynosili”, mówi także: Znałem z góry wasze grzechy, niewierności,
słabości. A jednak wybrałem was, bo tacy, jakimi jesteście, macie dokonać rzeczy, które
przewidziałem.
Nie ma żadnego sensu wycofywać się, czy odchodzić. Jest jeden sens: trwać do końca w
cierpliwości i zdobywać się ze swojej strony na największy trud. Nawet gdyby ten trud był
najbardziej bezowocny, sam Jezus, który nas powołał, przez nas będzie działał cuda.
„Na to rzekła Maryja: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” (Łk
1,38).
MIEJSCE SPOTKANIA
Tajemnica nawiedzenia jest tajemnicą wielkiej dyskrecji duszy ludzkiej. Matka Boża właściwie
nic nie powiedziała świętej Elżbiecie, jedynie ją pozdrowiła. Elżbieta, z natchnienia Ducha
Świętego, odczytała stan Maryi i wtedy dopiero Matka Najświętsza wyśpiewała Magnificat.
W nawiedzeniu kryje się wielka godność sekretu działania Bożego w duszy człowieka. Jeżeli
umiemy ustrzec w swojej duszy tajemnicę nam tylko objawioną, będzie to na chwałę Boga.
* * *
To, co mnie — między innymi — uderza we fragmencie Ewangelii o Matce Bożej
nawiedzającej, można zamknąć w jednym zdaniu: Nie my, ale Bóg wyznacza miejsce, gdzie mamy
się z Nim spotkać.
Matka Najświętsza — zachwycona tym, co mówił Jej Bóg poprzez anioła w chwili
zwiastowania, mogłaby paść na kolana i odprawiać dziękczynienie, zapominając o całym Bożym
świecie i o adresie starej ciotki w górach. Właściwie teraz do Niej — do Matki Bożej — należało
śpieszyć z całego świata i oglądać Jej świętość, chociaż przez dziurkę od klucza. Była przecież
wybrana, uprzywilejowana, jedyna, najszczęśliwsza.
Maryja natychmiast po wielkiej łasce, od zachwytu, rozmowy z aniołem, a przez niego z samym
Bogiem, nagle wybiegła do człowieka mieszkającego w wysokich górach.
Czy Pan Bóg powiedział Jej jasno: Idź do swojej ciotki Elżbiety? Jedynie Jej o niej wspomniał.
Pan Bóg nigdy nie mówi do nas bardzo wyraźnie, ale jeśli nasza dusza szuka Go, zrozumie
nawet to, co nie od razu zrozumiałe i proste.
Matka Boża odgadła natychmiast, że teraz Bóg chce się z Nią spotkać nie w pokoju pełnym
jeszcze anioła i modlitwy zachwytu, ale w mieszkaniu Elżbiety, pośród tysiącznych usług i
codziennych czynności.
Bóg wyznacza miejsce, gdzie mamy się z Nim spotkać i Matka Boża odkryła tę Bożą myśl,
nawet niezupełnie wyraźnie wypowiedzianą.
Nieraz dzieje się tak w naszym życiu, kiedy nagle otrzymujemy polecenie: iść, pomagać i w
drodze odprawiać dziękczynienie.
Mówimy o grzesznym pośpiechu, ale jest też święty pośpiech, z gorliwością słuchania Boga i
rozumienia Go. Gorliwością, która oznacza, że w każdej chwili jestem gotowy, pobiegnę na jednej
nodze nawet wtedy, jeśli Bóg oderwie mnie od cudownych myśli w ogrodzie i postawi w kuchni
przy garnkach.
Chcemy sami wyznaczać Bogu miejsce spotkania, najczęściej tam, gdzie jest nam dobrze.
Gubimy nastawienie na to, czego Bóg od nas żąda. To On, nie my, każe spotkać się z sobą tam,
gdzie sam chce.
POPRZEZ TRON DAWIDA I ŻŁÓB
„Udali się też z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je
ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to
słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te
sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2,16–19).
Matka Boża przechowywała w swoim sercu wszystko to, o czym opowiadali Jej pasterze.
O czym pasterze mogli opowiadać? Na pewno o tym, że zbudził ich anioł i powiedział o
narodzeniu Mesjasza, którego znajdą położonego w żłobie.
Maryja zapamiętała to sobie, ale pamiętała również co innego: to, co powiedział Jej anioł w
czasie zwiastowania, a co teraz mogło Jej się wydawać tak różne od tego, co widzi wkoło siebie.
Anioł powiedział Jej, że porodzi Syna, który będzie Synem Najwyższego, że dostanie tron ojca
Dawida i Jego panowaniu nie będzie końca. Mogła dziwić się, że porodziła Króla w stajni, a Ten,
którego królowanie nigdy się nie skończy — leży w żłobie, do którego zaglądają wół i osioł.
Jednak milczała i w milczeniu rozważała Boże tajemnice. Nie żaliła się, że ich nie rozumiała.
Z biegiem czasu rozumiała coraz bardziej, że Bóg prowadzi Ją poprzez tajemnice chwalebne i
bolesne, poprzez tron Dawida i żłób, poprzez krzyż i radości. Wierzyła, że wszystko to było
po