1278

Szczegóły
Tytuł 1278
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1278 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1278 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1278 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Feliks W. KRES P�nocna granica Jego Godno�� L.N.Miven Nadtysi�cznik-Komendant Wojskowych Okr�g�w Wschodnich honor-setnik Gwardii Armekta�skiej w Torze Wasza Godno��, zaufanie, jakie �ywisz do mej wiedzy, mam za pow�d do dumy. Musz� jednak, Panie, powiedzie�, �e jestem mocno zdumiony - a i przera�ony! - niewiedz� cz�owieka, kt�ry od lat, jak rozumiem, stoi na granicy dw�ch pot�g. Powiem tylko, �e w pierwszym odruchu wzi��em Tw�j list, Panie, za jaki� �art niesmaczny i dziwny, bo w g�owie nie chcia�o mi si� pomie�ci�, i� sprawy tak dla mnie oczywiste, mog� by� dla kogo� niepoj�te i tajemnicze. Nie zrozum mnie �le, Wasza Godno��, wcale Ci� nie obwiniam. Obwiniam raczej siebie, a zarazem tych wszystkich, kt�rych wraz ze mn� zwyk�o si� okre�la� wsp�lnym mianem m�drc�w-Przyj�tych. Oto list Waszej Godno�ci pozwoli� mi przejrze� na oczy. Jest wstydem i ha�b�, Komendancie, i� pozwala si�, by �o�nierze Waszej Godno�ci walczyli i umierali w imi� czego�, czego wcale nie pojmuj�. Ale jak�e ludzie, kt�rych rzemios�em jest wojna, maj� poj�� cokolwiek, skoro g�upcy, zwani przez nich m�drcami, siedz� tysi�c mil dalej i nie kwapi� si� z udzieleniem cho� okruch�w swej wiedzy? Rozpoczynam wi�c to pismo szczer� pro�b� o wybaczenie. Ot�, Panie, masz prawo ��da� wiadomo�ci ode mnie tak samo, jak ja mog� ��da� od Ciebie obrony. Spiesz� naprawi� moje zaniedbanie. Uwzgl�dnij jednak, Wasza Godno��, �e list, cho�by nawet niezwykle obszerny, w �aden spos�b nie pomie�ci wszystkiego, co mo�na by powiedzie� na interesuj�ce Ci� tematy. Z konieczno�ci wi�c wyja�nienia b�d� niebywale og�lne, cho� mo�e przez to bardziej przejrzyste. Tak wi�c, Panie, trzeba najpierw, by� wiedzia�, �e Aler wcale nie jest jak�� "z�� pot�g�", jak mniemasz. Rozumiem, �e trudno poj�� to �o�nierzowi, kt�ry przywyk� za wrogie uwa�a� wszystko, co przychodzi z tamtej strony granicy. Zauwa� jednak, Panie, �e "wrogie" wcale niekoniecznie znaczy "z�e"... By� Aler pot�g� bardzo podobn� do tej, kt�ra stworzy�a nasz �wiat, wi�c nijak�, bo zr�wnowa�on�. Przecie� Z�ote i Srebrne jego Wst�gi s� czym� niezmiernie w swej naturze podobnym do Jasnych i Ciemnych Pasm Szerni. Lecz w naszym �wiecie zaistnia� Aler jako si�a obca- i dlatego wroga. �wiat�w takich jak Szerer mo�na znale�� zapewne na Bezmiarach setki, a na pewno dziesi�tki. By� mo�e �wiat, ponad kt�rym rozpo�ciera�y si� Wst�gi Aleru, zosta� mu odebrany przez inn� si�� - nikt tego nie wie, Wasza Godno��. Do��, �e Aler przeby� niezmierzone odleg�o�ci nad pierwotnym przestworem Bezmiar�w, nim dotar� tutaj i wszcz�� wojn� z Szerni�, pr�buj�c wyprze� j� znad ziem Szereru. Wodna pustynia, jak� s� Bezmiary, jest wyra�nie zab�jcza dla pot�g takich jak Szer� albo Aler; popatrz tylko, jak bardzo s�abn� (a na koniec zupe�nie znikaj�!) si�y Szerni, w miar� oddalania si� od l�du! Sp�jrz wi�c Panie na Aler jak na wycie�czonego rozbitka, kt�ry walcz�c z topiel� ujrza� naraz ma�� ��dk�, zaj�t� przez jedn� osob� i niezdoln� do pomieszczenia drugiej. �w wycie�czony rozbitek, niekoniecznie przecie� b�d�cy n�dznikiem, w desperackiej pr�bie ocalenia �ycia rzuci� si� na wypocz�tego wio�larza - i walk� o miejsce w �odzi nieuchronnie przegra�. Tak w�a�nie, Komendancie, wi�kszo�� Przyj�tych wyobra�a sobie przyczyny, dla kt�rych dosz�o do wojny mi�dzy Alerem a Szerni� - cho� oczywi�cie pos�u�y�em si� zaledwie niedoskona�ym przyk�adem. Od zako�czenia zmaga� pot�g min�y tysi�clecia, a skutki ogl�da� mo�esz, Panie, w Grombelardzie, kt�rego pop�kane niebo na zawsze zosta�o os�oni�te chmurami, za� zdruzgotane, ociekaj�ce wiecznym deszczem g�ry nie przywodz� na my�l nic, co m�g�by� zna� sk�din�d. Pokonany Aler zepchni�ty zosta� nad p�nocne, pustynne rubie�e kontynentu- i trwa tam do dzi�, o czym wiesz, Panie, r�wnie dobrze, jak ja... Nie wiadomo, dlaczego Szer� nie zniszczy�a wrogiej pot�gi ca�kowicie, ani nie wypchn�a jej z powrotem nad Bezmiary. By� mo�e wymaga�oby to dalszej d�ugotrwa�ej wojny, w wyniku kt�rej zag�adzie uleg�yby nast�pne krainy Szereru. W istocie jednak powody, dla kt�rych Szer� odst�pi�a skrawek swego �wiata obcej, pokonanej pot�dze, nie s� znane nikomu. Przestrzegam, Panie, przed pr�bami przypisania Szerni jakichkolwiek intencji, b�d� uczu�, takich we�my, jak lito�� dla pokonanego wroga. Ciemne i Jasne Pasma s� przecie� tylko przepot�n�, ale �lep� si�� - i wszystko, co za spraw� owej si�y si� dzieje, wynika z samej jej natury, nie za� �wiadomego zamiaru. By�y wi�c jakie� powody, zapisane w tre�ci Pasm Szerni, ale jakie to powody - nie dojdziemy. Oszcz�dz� Wasze] Godno�ci zb�dnych rozwa�a� na ten temat; przecie� bardziej, ni� przyczyny, obchodz� Ci� skutki? Pom�wmy wi�c o tym, co najbardziej zajmuje strzeg�cego granicy �o�nierza. Ot�, Panie, jak si� przypuszcza, te gatunki Szereru, kt�re zosta�y obdarzone rozumem, maj� sta� na stra�y wsp�istnienia Szerni i �wiata. Rozum to zjawisko ��cz�ce cechy przynale�ne dw�m r�nym bytom - bo b�d�c przypisany do �ycia, a wi�c czego�, co zosta�o stworzone, przynale�y zarazem do si� sprawczych, maj�c przecie� w�asn� si�� tworzenia. Ta ostatnia cecha sprawia, �e rozum niezwykle upodabnia si� do Pasm i powiela zawarte w nich tre�ci; zauwa� przecie�, Panie, �e maj�c mo�no�� czynienia zar�wno dobra jak i z�a, jest rozum zjawiskiem "nijakim " - tak jak istota Szerni, sk�adaj�ca si� z Pasm Ciemnych i Jasnych. Lecz Szer� jest si�� �lep� i dlatego r�wnowaga, w jakiej trwaj� Pasma, prawie nigdy nie ulega zachwianiu, a je�li nawet tak si� dzieje, to natychmiast zostaje samoistnie przywr�cona - i dociekanie, dlaczego tak jest, ma tyle� samo sensu, co pytanie o to, czemu poziom wody w dw�ch po��czonych naczyniach zawsze jest taki sam. Tymczasem w przypadku rozumu utrzymanie w�a�ciwych proporcji z�a i dobra w du�ej mierze zale�y od �wiadomo�ci - i nic tu si� nie dzieje "samo przez si�", za� instrumenty, przy pomocy kt�rych te proporcje mierzymy, s� bardzo niedoskona�e. Teraz wyja�ni� Ci, Panie, czemu s�u�� owe wiadomo�ci: ot� Aler, posiad�szy sw�j skrawek pustyni, stworzy� tam w�asne istnienia - kalekie i u�omne, bo tylko takie mog�y by� dzie�em wstrz��ni�tej, cz�ciowo zniszczonej pot�gi, w kt�rej zawodzi znany nam ju� mechanizm samoistnego wyr�wnania poziomu cieczy w naczyniach -je�li zosta� przy tym przyk�adzie - zarazem za� nie ma �wiadomo�ci, kt�ra mog�aby jako� ow� samoistno�� zast�pi�. Wydaje si�, �e Srebrne, to zn�w Z�ote Wst�gi zyskuj� dominacj� w spos�b najzupe�niej przypadkowy, jedynym za� stanem, kt�ry nie zdarza si� prawie nigdy -jest stan cho�by wzgl�dnej r�wnowagi.. Powsta�y wi�c ro�linne i zwierz�ce gatunki albo wr�cz niezdolne do istnienia (bo niezdolne do obrony i walki o przetrwanie), albo znowu nies�ychanie drapie�ne, kt�re wyt�piwszy najpierw to wszystko, co nie zdo�a�o si� obroni�, teraz wyniszczaj� si� nawzajem. Spo�r�d owych gatunk�w dwa zosta�y wybrane do noszenia rozumu - tak jak na naszych ziemiach Szer� wybra�a ludzi, koty i s�py. Alerskie gatunki rozumne nazwano Z�otymi i Srebrnymi Plemionami - cho� oba dosta�y rozum przy wyra�nej dominacji Z�otych Wst�g. Wygl�da jednak na to, �e w przypadku gatunku, kt�ry zwiemy Srebrnym Plemieniem, dominacja ta nie by�a a� tak wielka. Czym konkretnie r�ni� si� te gatunki wiesz, Wasza Godno��, lepiej ode mnie, jak s�dz�. Teraz pragn� rozwia�, Panie, twoje w�tpliwo�ci dotycz�ce przeniesienia wojny na terytorium Aleru. Przyznam, �e ju� sam ten pomys� wzbudza trwog�. Musisz przecie� wiedzie�, Wasza Godno��, �e to niemo�liwe, a ja dodatkowo twierdz�, �e nigdy mo�liwe nie b�dzie. Najpierw zrozum, �e pod niebem Aleru przetrwa�o to tylko, co mia�o w sobie do�� niszcz�cej si�y, by przetrwa�, wzgl�dnie zyska�o rozmiary tak monumentalne (drzewa, pn�cza!), �e ju� dla samej wielko�ci zniszczy� tego zwyczajnie niepodobna. Musia�e� przecie� widzie� zwierz�ta, jakie czasem przychodz� z tamtej strony granicy. Przed niepowstrzyman� inwazj� ratuje Armekt to tylko, �e alerskie gatunki s� wyra�nie o wiele bardziej zale�ne od �yciodajnej - dla nich - si�y Wst�g, ni� szererskie gatunki od Pasm Szerni. Pod naszym niebem nie mog� si� rozmna�a�, za� ich si�y �yciowe uciekaj� niezwykle szybko, czyli inaczej m�wi�c - nast�puje przedwczesne starzenie i �mier�. Nie inaczej dzieje si� w przypadku Z�otych i Srebrnych Plemion, ale przecie� owe gatunki wcale nie chc� osiedla� si� na ziemiach armekta�skich, czyni� tylko kr�tkotrwa�e wyprawy dla �up�w. Szererski rozum wydaje si� by� nierozerwalnie zwi�zany z do�� znaczn� d�ugo�ci� �ycia. Uda�o si� to tak�e w przypadku rozumu powo�anego przez Aler - i tym samym dwu, czy nawet trzykrotnie szybsza ucieczka si� �yciowych, podczas pobytu na ziemiach Armektu, nie jest dla Alerczyka zbyt wielk� ofiar�, gdy w gr� wchodzi, powiedzmy, wyprawa trwaj�ca tydzie�. Mo�na by zatem s�dzi�, �e uczynienie p�nocnego Armektu "ziemi� niczyj� " zlikwidowa�oby problem wiecznej wojny raz na zawsze. K�opot w tym, �e po pierwsze s� to naj�y�niejsze ziemie Twego Kraju, Panie, a po wt�re nie wiemy, do jakich ofiar i wyrzecze� naprawd� zdolny jest alerski wojownik, czyli - inaczej m�wi�c - jak dalekie i d�ugotrwa�e wyprawy got�w jest przedsi�wzi��. P�jd�my dalej, Panie. Ot� zawieszone ponad �wiatem Szer� i Aler rozdzielone s� szerokim pasem "nieba niczyjego" - ale czasem si�gaj� tam ich wp�ywy. To t�umaczy, dlaczego bojowa sprawno�� Twych �o�nierzy nie zawsze jest taka sama. Pobyt pod obcym niebem nie poci�ga u nas takich nast�pstw, jak u gatunk�w alerskich; przecie� jednak �o�nierze nie mog� czu� si� dobrze, gdy nad g�owami maj� Wst�gi zamiast Pasm. Oto zreszt� kolejny i najwa�niejszy pow�d, dla kt�rego wtargni�cie na terytorium Aleru nigdy nie b�dzie mo�liwe. Dla kota, kt�rego rozum jest chyba nieudanym dzie�em Szerni-by� mo�e. Ale nie dla cz�owieka. Zauwa� Panie, �e koty wyra�nie nie s� zdolne do zag��biania si� w sprawy takie, jak natura Pasm Szerni (czy, si�gaj�c bli�ej, cho�by wy�sza matematyka). Szer� jest dla nich zjawiskiem jak powietrze lub ogie�, wi�c oczywistym - i nic wi�cej. Si�y sprawcze Szerni s� dla kota niemal identyczne w swej naturze z niszcz�cymi si�ami ognia, na przyk�ad. Nic z owych si� nie wynika, opr�cz go�ego faktu. Wyja�niam to dlatego, �e wielka armia z�o�ona z samych kot�w mog�aby pewnie podj�� pr�b� wyniszczenia wroga na jego w�asnym terenie; dziwna skaza umys�u, jak� jest u kota niezdolno�� do poj�cia spraw niekonkretnych, zdaje si� go ochrania� przed wra�eniem "obco�ci", tak dokuczliwym dla ludzi, gdy dostan� si� pod wp�yw Aleru. Nie znam jednak si�y, kt�ra mog�aby sk�oni� koty do wydania �wi�tej wojny czemu�, co wcale ich nie obchodzi. Pojedynczy kot, a mo�e dziesi�� lub sto kot�w, mo�e czyni� to albo tamto; przecie� masz kocich �o�nierzy, Wasza Godno��? Ale pojmij r�nic�: ot� Armekta�czycy s� narodem broni�cym w�asnego kraju, podczas gdy kot - to tylko najemnik. Przecie� nie ma kocich narod�w, ani nawet kocich j�zyk�w, nie ma te� nic, co kot uzna�by za sw�j kraj -jest mieszka�cem �wiata po prostu, co zreszt� nawet nie dziwi zwa�ywszy, i� koci rozum pojawi� si� w�wczas, gdy Szerer ju� od dawna urz�dzony by� na ludzk� mod��. Musisz wi�c zrezygnowa�, Wasza Godno��, z my�li o przeniesieniu wojny na alerskie ziemie, z powod�w zar�wno militarnych, jak i naturalnych. Armekta�ska armia ludzi nie dokona podboju Aleru. Ju� sam cie� Wst�g, k�ad�cy si� czasem w przestrzeni "niczyjego nieba" sprawia, �e Twoi �o�nierze, Komendancie, staj� si� apatyczni i mniej waleczni-pomy�l wi�c, jakim byliby wojskiem pod samymi Wst�gami? Wr��my jeszcze do pogranicza. Rzeczywi�cie, Panie, nie mylisz si� s�dz�c, �e granica jest ruchoma. Jej przemieszczanie si� to proces niezwykle powolny, ale czasem zdarzaj� si� poruszenia do�� wyra�ne, a nawet gwa�towne. To w�a�nie Czas Przesuni�cia, o kt�ry, Panie, pytasz. Aler b�d� Armekt mog� w ci�gu miesi�ca lub dw�ch traci� wtedy (albo zyskiwa�) ca�e mile terenu. S� to jednak przemieszczenia kr�tkotrwa�e, a �ci�lej: im dalej i gwa�towniej przesunie si� granica, tym pr�dzej powr�ci do wcze�niejszego po�o�enia. �a�uj�, Wasza Godno��, ale nie s�ysza�em, by ktokolwiek umia� przewidzie� nadchodz�ce Przesuni�cie. M�g�bym oczywi�cie podzieli� si� z Tob� przypuszczeniami w�asnymi, a tak�e innych Przyj�tych - ale s� to w�a�nie tylko przypuszczenia, pozbawione jakiejkolwiek warto�ci dla dow�dcy, pragn�cego zwi�kszy� szans� swych �o�nierzy. Na sam koniec zachowa�em, Wasza Godno��, spraw�, kt�ra mnie prawdziwie intryguje: mam na my�li owe dziwne wie�ci, rozpowszechniane przez �o�nierzy, kt�rzy, jak mi piszesz: "odkrywali przedziwnie wymowne rysunki na tarczach zabitych wrog�w i wysnuwali z nich ca�e historie". To szczeg�lne, Panie. Ot� by� mo�e s�ysza�e�, �e stw�rcza rola Szerni jako takiej zako�czy�a si� w momencie powo�ania �wiata oraz gatunk�w ro�linnych i zwierz�cych. Rozum, nadany kolejno ludziom, kotom i s�pom, jest ju� dzie�em nie ca�ych Pasm, lecz wydzielonej z nich �ywej cz�ci. Owa �ywa cz�� Szerni, symbolizuj�ca wszystkie jej tre�ci, jest zar�wno istot�, jak i czyst� sprawcz� pot�g�. W j�zyku starogrombelardzkim zachowa�o si� jej imi� brzmi�ce: Rongolo Rongoloa Kraf, czyli Wielki i Najwi�kszy U�piony. Ot� musisz wiedzie�, Wasza Godno��, �e dot�d przyjmowano, i� Aler daj�c rozum swoim gatunkom, uczyni� to bezpo�rednio, moc� ca�ej swej tre�ci, wi�c inaczej, ni� Szer�. Niezwykle zajmuj�ce s� zatem opowie�ci Twoich �o�nierzy, tym bardziej �e, jak zapewniasz, s� w�r�d nich tacy co znaj� kilka s��w z j�zyka Aler�w. Nie potrafi� powiedzie�, czy alerskie rysunki-legendy o Bogu-Dawcy M�dro�ci mog� mie� oparcie w rzeczywistych wydarzeniach. Jest to, Panie, mo�liwe. Nie widz� �adnych powod�w, dla kt�rych Aler nie m�g�by wydzieli� ze swej tre�ci istot-pot�g sprawczych, podobnych do Rongola Krafa. Lecz zaznacz�, i� jakkolwiek jest to mo�liwe, to jednak wysoce nieprawdopodobne. Na przestrzeni wiek�w nigdy o czym� takim nie s�yszano. B�d� zdr�w, Wasza Godno��. Wierz�, i� zapisawszy owe karty, odrobi�em chocia� cz�� zaniedba�, b�d�cych udzia�em moim i tych wszystkich, kt�rzy stale pogr��eni w swoich rozwa�aniach, nieledwie zapomnieli o �wiecie, kt�ry ich wyda� i kt�ry - wci�� id�c naprz�d - nie czeka, a� za nim nad���. - z Grombelardu Kreeb-lah'agar (Przyj�ty przez Pasma) CZʌ� PIERWSZA Kr�gi Arilory 1. - Zabiega�em o sta�� za�og� dla tej wioski, tam powinna kwaterowa� dziesi�tka piechoty. Ano, sta�o si�. Pewnie spotkasz patrole z Alkawy. Mo�liwe, �e natkniesz si� nawet na jaki� wi�kszy oddzia�, oni te� nie s� g�usi ani �lepi. Dzia�aj wtedy pod�ug uznania... ale nie �ycz� sobie, by dosz�o do awantur. Zrozumia�e�? Podsetnicy z Alkawy bez s�owa przejd� pod twoj� komend�, natomiast setnicy b�d� si� z tob� wyk��ca�. Jeste� moim zast�pc�, i na swoim terenie, ale zn�w oni nale�� do Alkawy, kt�rej podlegamy. Nie ustalicie starsze�stwa. Ust�p zatem. Nie zamierzam znowu t�umaczy� si� za ciebie. Je�li dojdzie do wsp�lnych dzia�a� z alkawczykami, pow�ci�gnij ambicj�. �pisz, Rawat? S�yszysz co m�wi�? Niezbyt du�a, nawet troch� ciasna izba, bez �adnych w�tpliwo�ci nale�a�a do samotnego m�czyzny (lub samotnych m�czyzn) - panowa� w niej bowiem swoisty �ad, jakiego nie �cierpi �adna kobieta. Ka�da rzecz znajdowa�a si� nie tam, gdzie "wypada�o", ale tam, gdzie najbardziej by�a pod r�k�. Cynowy kubek sta� obok zarzuconej jakimi� futrami �awy. Wojskowy p�aszcz i kr�tki ko�uszek (ten ostatni nie u�ywany od zimy) wisia�y na ko�ku wbitym tu� przy futrynie drzwi; oczywi�cie by�y tam zawad�, ale zna�y swoje miejsce, wisia�y tam zawsze i koniec. Na zbitym z prostych desek stole le�a�o, obok jakich� zapisanych inkaustem stronic, p� bochna czerstwego, czarnego chleba i gom�ka sera, dalej za� sk�rzany pas, do kt�rego przypi�ta by�a pochwa. Obna�ony miecz najwyra�niej s�u�y� do krajania sera, bo okruchy przylgn�y do ostrza. Pod sto�em sta�y wysokie, sk�rzane buty je�d�ca, zupe�nie nowe. �wiece znajdowa�y si� w prawym, za� krzesiwo i hubka w lewym bucie. Uchylone drzwi pokazywa�y wn�trze drugiej izby, b�d�cej chyba sypialni� dw�ch ludzi. �ci�le, dw�ch m�czyzn. Z pled�w, kt�re mia�y okrywa� pos�ania, uczyniono co� w rodzaju kobierc�w na pod�odze. A jednak, pomimo pozor�w ba�aganu, do�� by�o odwiedzi� te izby trzykrotnie, by poczu� si� jak u siebie; wszystkie nale��ce do gospodarzy przedmioty zawsze byty stawiane, wieszane i k�adzione dok�adnie w tych samych miejscach. Taki ba�agan - to �ad... Izby nale�a�y do setnika-komendanta Erwy, jednej z armekta�skich stanic na p�nocy, oraz jego zast�pcy. - �pisz, Rawat? - powt�rzy� komendant, wysoki i pot�ny, jasnow�osy m�czyzna, licz�cy lat mniej wi�cej czterdzie�ci. - Czasem my�l�, �e naprawd� powiniene� wreszcie obj�� w�asn� stanic�, zamiast siedzie� tu i marnowa� si� na stanowisku zast�pcy. Trzydziestoletni lub troch� starszy oficer, �redniego wzrostu, dobrze zbudowany, odwr�ci� spojrzenie od okna. Mia� na sobie prost� kolczug�, wy�o�on� na szerok�, czarn� sp�dnic� do kolan, na nogach za� mocne buty - takie same jak te pod sto�em. Kolczug� okrywa�a niebieska narzuta z oznaczeniami setnika legii; bia�o zako�czone, wycinane w tr�jk�tne z�by r�kawy, a tak�e dolny skraj tuniki, dodatkowo odgrodzone by�y od niebieskiej ca�o�ci ciemnoszarym paskiem honor-gwardzisty. Istotnie, dziwi�o, �e oficer tej rangi, zamiast ubiega� si� o samodzielne stanowisko dow�dcze, woli bra� w Erwie ni�szy �o�d. - Nie �pi�, Ambegen. S�ysz� - powiedzia�, przesuwaj�c d�oni� po kr�tkich, czarnych w�osach. - Ambicj� pow�ci�gn�. A lepszego zast�pcy nie znajdziesz, bo poza t� ambicj� niewiele mam wad... - Z t� ambicj� to nie taka prosta sprawa - przerwa� tamten. - Ja wiem, Rawat, czego ty si� boisz: tego, �e obj�wszy komendantur�, b�dziesz musia� siedzie� w obr�bie palisady, zamiast hasa� po stepie. To rozumiem. Ale z drugiej strony m�czysz si� przecie�, s�uchaj�c moich rozkaz�w. Nie bardzo wiesz, czego by� chcia�, i to jest ca�y tw�j problem. Rawat przygryz� czarnego w�sa. - Ilu dasz mi ludzi? Zaleg�o kr�tkie milczenie. - Trzydziestu, nie wi�cej - rzek� wreszcie Ambegen, doskonale wiedz�c, �e to dwa razy za ma�o. - Wybierz najlepszych. Wystarczy ci o�miu konnych? Rawat potar� podbr�dek. - Wola�bym wi�cej. - Dobrze, we� dwunastu. Czterech musz� mie� tutaj... to nawet mniej, ni� trzeba do patroli. No i zabierz kota, rzecz jasna. Nic mi po nim w obronie palisady, a ty b�dziesz mia� �wietnego zwiadowc�. Rawat znowu odwr�ci� si� ku oknu. Rozpi�te w ramach b�ony dawno pop�ka�y i m�g� widzie� �o�nierzy na majdanie. - Gostar z czterema szkoli nowych topornik�w w Alkawie i chyba ju� zostanie tam na dobre, bo na setk� ci�kozbrojnych maj� tam zaledwie czterech dziesi�tnik�w. Podpisa�e� jego przeniesienie? Ano w�a�nie. O�miu posz�o z wozami po odzienie i �ywno��... Czterdziestu pi�ciu na wyprawie... Gdy odejd�, zostanie ci dwudziestu kilku. Je�li jaka� zgraja przejdzie rzek�, to po tobie. Nie obronisz si�. - Ano, chyba nie. Zn�w zamilkli. Zwiadowcy Aler�w obserwowali stanice prawdopodobnie bez przerwy. Niemal zawsze, gdy znaczniejszy oddzia� wojska wychodzi� w pole, os�abione za�ogi zmuszone by�y odpiera� nocne szturmy na wa�y i palisady. Niedawno omal nie pad�a Alkawa, trzy razy wi�ksza od Erwy, po s�siedzku po�o�ona g��wna stanica okr�gu. Przypadek sprawi�, �e wys�ani przeciw du�ej zgrai je�d�cy wr�cili wcze�niej i - niespodzianie uderzywszy na oblegaj�cych - rozbili ich w drobny mak. Ale z broni�cej cz�stoko�u piechoty ma�o kto zosta� przy �yciu, odsiecz przyby�a dos�ownie w ostatniej chwili. Gdy przys�ano uzupe�nienia - nowych �o�nierzy nawet nie mia� kto podszkoli�... To dlatego Erwa pos�a�a tam swojego dziesi�tnika i paru do�wiadczonych legionist�w. Rawat dopiero co wr�ci� z Alkawy. I wci�� jeszcze by� pod wra�eniem zniszcze�, jakich dozna�a ta naprawd� silna plac�wka. - No to jak? - zapyta�. - Wezm� trzydziestu ludzi, a potem, my�lisz, �e gdzie z nimi wr�c�? Na pogorzelisko, grzeba� trupy? �eby jeszcze by�o co grzeba�! Jak dostanie was Srebrne Plemi�, to pewno co� tam pozdejmuj� z pali i krzy�y. Ale jak przyjd� z�oci... - Z�oci nie potrafi� zdobywa� palisad, to ju� pr�dzej zjedz� ciebie w polu... Co mi tu wygadujesz? O co chodzi? Nie chcesz i��? Pu�cili ju� z dymem wiosk�, jutro pewnie... - Chc� i��! Ale chc� tak�e mie� dok�d wraca�. Daj mi wszystkich konnych, ca�� szesnastk�, i kota. Piechur�w zatrzymaj, tylko przeszkadzaj� mi w stepie. Ambegen u�miechn�� si� lekko. - Zaczynamy od pocz�tku, tak? Pos�uchaj, Rawat, jeste� znakomitym dow�dc� jazdy... Zast�pca �achn�� si�. - Nie przerywaj mi. Jeste� a� zbyt dobry do tej wojny. Marz� ci si� wielkie szar�e, zajmowanie ty��w wrogim wojskom, przejmowanie tabor�w. I gdyby o to chodzi�o, nie znalaz�bym lepszego od ciebie. Ale chodzi o upilnowanie paru wiosek. Nie zale�y mi na tym, �eby� wygra� wojn�, bo to niemo�liwe. Zale�y mi na tym, �eby nie sp�on�o wi�cej dom�w. Przesta�! Nie zamierzam s�ucha� tych bzdur! - zawo�a� z nag�ym gniewem. - Nie jestem dow�dc� jazdy, ale mam poj�cie, do czego jest zdolna, a do czego nie! Co z tego, �e �atwiej ich odnajdziesz? Co z tego, �e �atwiej odskoczysz? Nie uderzysz otwarcie na zgraj�, bo ci� wdepcz� w ziemi� razem z tymi szesnastoma lud�mi! B�dziesz kr��y� wok�, tu urwiesz pi�ciu, tam dziesi�ciu, w ko�cu ich zniech�cisz do wyprawy, ale zanim to nast�pi, p�jd� z dymem nast�pne dwie wioski. Albo trzy lub cztery, jak nie b�dziesz mia� szcz�cia. Nie! We�miesz trzydziestu ludzi, w tym przynajmniej dziesi�ciu ci�kozbrojnych. To i tak za ma�o, ale masz przynajmniej jakie� szans�. Twoja g�owa w tym, �eby znale�� t� zgraj� i zmusi� do walnej bitwy. Jednej bitwy, po kt�rej to, co z nich zostanie, na �eb na szyj� pogna byle dalej od wiosek, kt�rych bronisz. Jak wszyscy przy tym po�o�ycie g�owy, to trudno, za to wam p�ac�. Koniec! Powiedzia�em. - Topornicy s� po to, �eby broni� stanic. Od biegania za Alerami jest jazda. - Ale jazda posz�a w pole dwa dni temu i s�uch po niej zagin��. We�miesz wi�c to, co jest. - S�uch zagin�� po je�dzie, bo da�e� j�... - Wiem, komu j� da�em, Rawat. - Stanice... - Stanice wzniesiono tu po to, �eby broni� wiosek, nie stanic. Koniec, powiedzia�em! Rawat zamilk�. Od dw�ch lat by� ze swoim dow�dc� szczerze zaprzyja�niony, niemniej wiedzia�, kiedy mo�e pozwoli� sobie na spory, a kiedy musi pos�ucha� rozkazu - czy mu si� to podoba, czy nie. - Zrobi� co do mnie nale�y - powiedzia�. - Pchnij go�ca do Alkawy, mo�e przynajmniej przytelepi� si� te ich szkuty z paroma �ucznikami. Bo jazdy to maj� akurat tyle, co my. - Zrobi� tak. Rawat pokr�ci� g�ow� i wyszed�. Stan�wszy na majdanie, skin�� na przechodz�cego nieopodal �o�nierza. - Wo�aj mi podsetnika. �o�nierz pobieg� spe�ni� rozkaz. Rawat czeka�, zastanawiaj�c si� nad sk�adem oddzia�u. W Erwie sprawy mia�y si� tak, jak w wi�kszo�ci przygranicznych stanic: podzia� na p�setki b�d� trzydziesi�tne kliny, a tym bardziej - w przypadku wi�kszych garnizon�w - na z�o�one z klin�w lub p�setek kolumny, by� najzupe�niej formalny. Uzupe�nienia z g��bi kraju przybywa�y do�� regularnie, ale sk�ada�y si� z �o�nierzy r�nych formacji, nie daj�cych si� wpasowa� w sztywne ramy organizacyjne. Regulaminy przewidywa�y, �e po�ow� �o�nierzy garnizonu winni stanowi� je�d�cy, reszt� za�, w r�wnych proporcjach, piesi �ucznicy i ci�kozbrojni tarczownicy-topornicy, cho� by�y oczywi�cie odst�pstwa od tych norm. Uzupe�nienia przysy�ano na podstawie raport�w sporz�dzanych przez komendant�w stanic (w�a�nie taki raport Rawat zawi�z�, dopiero co, do Alkawy, by po zatwierdzeniu przes�ano go dalej). Ale gdy nowi �o�nierze docierali na miejsce, dane o stratach zawarte w raportach by�y ju� zwykle mocno przedawnione. Przede wszystkim jednak podjazdowa wojna, sprowadzaj�ca si� do gonitw po stepach i lasach, rz�dzi�a si� innymi prawami, ni� regularne bitwy w polu, gdzie tysi�ce ludzi koniecznie nale�a�o uj�� w jednolite pod wzgl�dem liczebno�ci i uzbrojenia oddzia�y. Pod P�nocn� Granic� lepiej sprawdza�y si� dora�nie formowane grupy, w kt�rych liczba �o�nierzy poszczeg�lnych formacji dobierana by�a w zale�no�ci od potrzeb. Zwykle te� pozostawiano wychodz�cym w pole oficerom woln� r�k� w zakresie doboru ludzi. Zwykle - ale oczywi�cie nie wtedy, gdy by�o to zwyczajnie niemo�liwe. Rawat m�g� co najwy�ej z�yma� si� na los, kt�ry sprawi�, �e pod jego nieobecno�� w stanicy komend� nad wychodz�c� w pole jazd� obj�� kto inny (ech - i kto?!), jemu za� przypad�o w udziale dowodzenie oddzia�em z�o�onym w wi�kszo�ci z piechoty. I to piechoty ci�kiej, �wietnej do mia�d��cych uderze� i przydatnej w obronie stanic, lecz zupe�nie niezdolnej do d�ugotrwa�ego biegania po wertepach. Dla lekkiej jazdy, a nawet pieszych �ucznik�w, wielkie ch�opy w kirysach, z nabiodrkami, w p�zamkni�tych he�mach, w kolczych rajtuzach wzmocnionych nakolankami z pot�nymi tarczami i t�gimi toporami... s�owem ca�e to chodz�ce �elastwo - by�o niczym kula u nogi. Ale c�? Racj� mia� Ambegen: na czele szesnastu jezdnych da�o si� najwy�ej prowadzi� ma�� wojn� szarpan�, obliczon� raczej na znu�enie, ni�li wyniszczenie przeciwnika. Mog�o to oznacza� wydanie mieszka�c�w paru wiosek na rze�... Zamy�liwszy si�, Rawat nie od razu zauwa�y� zbli�aj�cego si� podsetnika. Uni�s� g�ow�, gdy tamten by� tu�. - Zbierz mi ludzi, wszystkich - powiedzia�, nim oficer otworzy� usta. - Wychodzimy. Wkr�tce sta� przed r�wnym, zwartym szykiem. Na pocz�tku jazda, potem kilka krok�w przerwy - i piechota. - Wychodzimy - rzek� kr�tko; wszyscy wiedzieli, co to znaczy. - Potrzebuj� trzydziestu ludzi. Najpierw ochotnicy. Jezdni, dla kt�rych monotonne patrole wok� stanicy by�y tyle� m�cz�ce, co nudne, bez wyj�tku post�pili do przodu. Z piechoty zg�osi�o si� czterech. Zawsze tak by�o. Piechurom nie chcia�o si� wyci�ga� n�g w forsownych marszach, woleli siedzie� w obr�bie palisady, gra� w ko�ci, czasem d�uba� przy naprawie umocnie�... Rawat starannie wybra� dwunastu je�d�c�w i czternastu pieszych, do kt�rych zaraz do��czyli ochotnicy. Skoro tak czy owak nie m�g� mie� szybkiego oddzia�u, postawi� na si��: po�r�d wyznaczonych by�o a� dwunastu topornik�w. - Osiemdziesi�t do stu g��w, ale mo�e by� i wi�cej - rzek� zwi�le. - Wie�ci s� jak zwykle przesadzone, trudno na nich polega�. Spalona zosta�a umocniona wioska, m�czyzn wybito, kobiety pokaleczono, ale zgin�y tylko nieliczne. Oszcz�dzono dzieci. M�wi� o tym bo chc�, �eby�cie wiedzieli, �e tym razem idziemy do bitwy, nie na polowanie. �o�nierze wymienili spojrzenia. Z tego, co powiedzia� setnik, wynika�o, �e czeka ich przeprawa ze Srebrnym Plemieniem, nie Z�otym. Srebrni wojownicy wydawali si� mie� co� w rodzaju sumienia: rabowali i palili, ale rzadko mordowali bez potrzeby. Byli jednak - w�a�nie wojownikami, podczas gdy Z�ote Plemiona sk�ada�y si� z dzikich bestii, u kt�rych trudno by�o odnale�� bodaj �lad rozumu. Walka ze z�otymi by�a znacznie �atwiejsza, bo nie chodzi�o o nic wi�cej, jak tylko o wymordowanie hordy krwio�erczych, ale g�upich p�-zwierz�t, nie wiedz�cych co to taktyka, plan, czy wsp�dzia�anie. - Je�li s� jakie� pytania - rzek� Rawat - to teraz. Odezwa�a si� Bireneta, wysoka, t�ga dziewczyna o sile konia: - Czy nadal nie wolno obcina� tych wspania�ych jaj, panie? Gruchn�� �miech. Srebrni Alerowie rzeczywi�cie mieli m�skie narz�dy nadzwyczaj dobrze rozwini�te; swego czasu Bireneta poucina�a zabitym te "trofea" i ca�y ich p�k zawiesi�a na palisadzie stanicy. Mi�so zgni�o i zacz�o �mierdzie�, w�wczas Rawat zabroni� podobnych praktyk w przysz�o�ci. - Nadal - odpar�, staraj�c si� zachowa� powag�. Uciszy� �o�nierzy. - Inne pytania? Nie by�o. - Dobrze. P�jdzie osiem koni jucznych. Opr�cz tego ka�dy ma mie� �ywno�� dla siebie na trzy dni. Przygotowa� si�. Wymarsz zaraz po posi�ku. Wszystko. Zacz�li si� rozchodzi�. Zatrzyma� jeszcze dw�ch m�czyzn i skin�� na kota, kt�ry ze zwyk�� dla dyscypliny pogard� wylegiwa� si� pod palisad�, zamiast stan�� w szyku razem ze wszystkimi. Nie by�o na to rady. Kocur przylaz� leniwie. Oczywi�cie, pomimo oddalenia, �wietnie s�ysza�, co i o czym m�wiono. - Dorlot, twoje zadanie jak zwykle - rzek� setnik. - Wyrusz wcze�niej, cho�by zaraz, je�li nie jeste� g�odny. Id� na po�udniowy wsch�d, do tej spalonej wioski, to by�a ta grombelardzka, wiesz, kt�rej nazwy nie spos�b wym�wi� - mia� na my�li wie� za�o�on� przez osadnik�w z Drugiej Prowincji; rzadko, ale zdarza�y si� i takie. - Rusz� w tym samym kierunku. Wr�� po w�asnych �ladach, a znajdziemy si�. Kot sta� nieruchomo, uni�s�szy ku dow�dcy ��te �lepia. Potem ruszy� dalej, tak jak przyszed�, leniwie, nawet s�owem nie potwierdzaj�c, �e odebra� rozkaz. P�ynnym kocim truchtem dotar� do palisady po przeciwnej stronie, ni� znajdowa�a si� brama, bez wysi�ku wlaz� na cz�stok� i znikn��. Rawat zna� koty wystarczaj�co d�ugo i dobrze, by wiedzie�, �e ca�a ta nonszalancja �adn� miar� nie wynika z lekcewa�enia osoby dow�dcy... Czworono�ni kosmaci zwiadowcy byli znakomitymi �o�nierzami i �wietnymi towarzyszami broni. Je�li zasz�a taka potrzeba, potrafili dzia�a� w zespole - ale najlepiej sprawdzali si� wykonuj�c samodzielne zadania. Nie mia�o jednak sensu - i by�o rzecz� zupe�nie beznadziejn� - wdra�anie ich do zwyk�ej wojskowej dyscypliny... Jeszcze zanim Dorlot znalaz� si� na szczycie palisady, Rawat przeni�s� spojrzenie na niewysokiego, szczup�ego m�czyzn� z krzywymi nogami je�d�ca. �o�nierz obraca� w d�oniach, to zn�w wtyka� mi�dzy z�by kr�tk�, niezgrabn� fajk�. Pomimo, i� wygas�a, rozsiewa�a wok� zapach wr�cz pora�aj�cy. - Masz dw�ch ludzi wi�cej, ni� przewiduje regulamin, Rest-powiedzia� setnik. - Poradzisz sobie? Dziesi�tnik zamruga� oczami i znowu wyj�� z ust fajk�, wyci�gaj�c r�k� tak, jakby chcia� j� poda� dow�dcy. Rawat cofn�� si� odruchowo, ale �o�nierz u�miechn�� si� zrozumiawszy, �e pytanie by�o �artem. Setnik rzadko �artowa�. - Podziel jako� ludzi na tr�jki, wyznacz tr�jkowych. Ty, Drwalu, to samo z piechot� - nazwane Drwalem ch�opisko z nied�wiedzimi barami i szerokim pasem topornika, wyprostowa�o si� s�u�bi�cie... co sprawi�o, �e Rawat musia� jeszcze wy�ej zadrze� g�ow�. - Masz ludzi z dw�ch r�nych formacji, ale lepiej ich nie mieszaj. Niech tr�jki b�d� lekkie i ci�kie, nie mieszane, to si� nie sprawdza. Te� wyznacz funkcyjnych... Aha, tylko �adnej kobiety, jak poprzednio. To by� g�upi pomys� i nie powtarzaj go wi�cej. Najlepiej obie �uczniczki wsad� do jednej tr�jki, pod komend� Astata. �atwiej b�dzie mie� je na oku... Wszystko. - Tak, panie. �o�nierze odeszli niespiesznie. Rawat przez d�ug� chwil� patrzy�, jak flegmatycznie zd��aj� w kierunku budynk�w mieszkalnych. Drobny dow�dca jazdy wygl�da� u boku topornika jak mysz przy borsuku. Setnik zastanawia� si� przez chwil�, sk�d bierze si� ta powolno��, nowi �o�nierze jej nie mieli, ale z czasem "stygli" prawie wszyscy. Chodzili niespiesznie, m�wili powoli, �uli tak, jakby k�sy rozrasta�y im si� w ustach, wszystko robili dok�adnie, bez po�piechu. Ale tylko w obr�bie palisady, potem ta powolno�� znika�a. Mog�o si� wydawa�, �e podczas pobytu w stanicy odk�adaj� si�y "na p�niej". Na wyj�cie. Zreszt� - on sam tak�e nie by� wyj�tkiem... Stoj�c na majdanie, zobaczy� nios�c� juki Birenet�. Ch�d mia�a troch� niezgrabny, stopy stawia�a palcami do �rodka. Gdyby nie wzrost i tusza, by�aby wcale niebrzydka. Mia�a regularne rysy twarzy, a k�dzierzawe, d�ugie w�osy, cho� uj�te w niedba�e w�z�y, rozburzon� fal� sp�ywa�y do po�owy plec�w. Nie lubi� kobiet w legii. Chocia� by�y z regu�y znakomitymi �uczniczkami - bo przyjmowano do wojska tylko takie. Przecie� nikomu nie zale�a�o na s�abym i marudnym �o�nierzu, kt�ry przeci�tnie strzela�. Przymykano wi�c oko na niedostatki t�yzny i krzepy, lecz w zamian ��dano chocia� strzeleckich umiej�tno�ci na naprawd� wysokim poziomie. Rawat umia� doceni� te umiej�tno�ci... ale jednak niech�tnie widzia� kobiety w bitwie. W stanicy to co innego. Pewna ilo�� �o�nierek, nie broni�cych zbyt gorliwie niewinno�ci, by�a niew�tpliwie potrzebna. Chocia� Bireneta by�a dobrym �o�nierzem nie tylko, hm, w stanicy... Musia� to przyzna�. Dziwna kobieta, nie boj�ca si� nikogo i niczego. Odebrano jej stopie� dziesi�tnika i przeniesiono do Erwy z Alkawy, po tym, jak wyr�n�a swojego dow�dc� w �eb tarcz�, nazwawszy go najpierw tch�rzem. Bezpodstawnie zreszt�. Wida� mia�a "z�y dzie�". Bolesne krwawienie. �o�nierz. Pogodzi� si� jednak z obecno�ci� kobiet w pieszych formacjach lekkich. Kto� taki, jak Bireneta, m�g� s�u�y� i w topornikach. Ale kobieta w je�dzie - nie, tego nie rozumia�. I tym bardziej gniewa� go fakt, �e gdy tkwi� w Alkawie, jego konni �ucznicy dostali si� pod komend� - w�a�nie kobiety! Pe�en niech�ci i najgorszych przeczu� szczerze ba� si� o swoich ludzi. Chocia�, tak naprawd�, bardziej byli to jej ludzie... Zniecierpliwiony i rozdra�niony nap�ywaj�cymi my�lami, poszed� do siebie. Wyj�� ze skrzyni pas z mieczem, zabra� �uk i strza�y, a po kr�tkim namy�le tak�e lekk� w��czni�. Jako oficer, bardzo rzadko u�ywa� tej broni. Teraz jednak mia� tak ma�o jazdy, �e ka�dy dodatkowy grot m�g� przyda� si� podczas szar�y. Dorzuci� jeszcze r�kawice i sakw� z paroma drobiazgami. Drug�, pust�, przeznaczy� na �ywno��. Na wierzchu po�o�y� he�m - otwart� �ebk� lekkiej jazdy. Dorzuci� peleryn�. Potem poszed� do stajni wybra� konie. * Zanim wyruszyli, podzielili si�, jak kaza�a tradycja, swoimi k�opotami, ka�dy te� wy�o�y� swoje zastrze�enia i �ale do innych, je�li mia� takie w sercu. Przed wymarszem winny usta� wzajemne niech�ci; nie wolno bra� utajonej z�o�ci b�d� urazy na niebezpieczn� wypraw�. Armekta�czycy byli przekonani, �e Niepoj�ta Arilora - Los Wojenny - odwraca si� od tych, kt�rzy staj�c w zbrojnym szeregu, �ywi� skrywany �al do towarzyszy broni. Czasu by�o ma�o, ale znale�li par� chwil, by usi��� p�nago w wielkiej izbie jadalnej, napi� si� wina, po�artowa�. Tak�e i Rawat zajrza� na kr�tko, od�o�y� na bok sw�j stopie�; by� dow�dc� tych ludzi i mia� wkr�tce szafowa� ich �yciem, teraz jednak stary obyczaj nakazywa� mu zr�wna� si� z nimi i pokaza�, �e wobec wojny i Wyrok�w Arilory wszyscy �o�nierze s� r�wni, bez wzgl�du na pe�nione funkcje. Mia� na sobie pancerz i nie zdejmowa� go ju�, ale przepi� do legionist�w i zdobywszy si� na szczero��, mrukn�� co� p�g�bkiem o pal�cej t�sknocie za �on�, kt�rej nie widzia� od roku. Docenili to, bo - zamkni�ty w sobie - prawie nigdy nie pokazywa� innej, ni� spokojna i nieprzenikniona, twarzy. By� po�r�d tarczownik�w Grombelardczyk, kr�py, jasnow�osy m�czyzna, pot�ny jak jego top�r. Najpierw, bardzo s�abo znaj�c armekta�ski j�zyk, nie m�g� poj�� dziwnych tradycji i zwyczaj�w. A i p�niej, gdy przyswoi� sobie znaczny zas�b s��w, nie bardzo rozumia�, co pr�buje mu si� wyt�umaczy�... Wszystko wydawa�o mu si� prostsze, ni� widzieli to nowi towarzysze broni. By�a walka i �mier�-w�asna albo wroga. Naraz kazano mu wierzy�, �e los i szcz�cie wojenne mo�na obr�ci� przeciw sobie, b�d� pozyska�. Powiadano, �e wojna to jeszcze jeden dziwny byt, zawieszony mi�dzy �wiatem a Szerni�, byt najpot�niejszy ze wszystkich, bo i sama Szer� mu podlega... �e wojna to co� �ywego, z�o�liwego albo �askawego... Grombelardczyk nie m�g� tego poj��. Gorszy�a go i troch� niepokoi�a symboliczna nago�� �o�nierzy przed wymarszem, b�d�ca dowodem czysto�ci sumienia i my�li. Ale teraz siedzia� razem z innymi, drapi�c szerok�, w�ochat� pier� i poci�gaj�c wino z kubka. Raz prze�amawszy uprzedzenia ujrza�, �e takie jednoczesne obna�enie cia�a i duszy czyni wobec towarzyszy dziwnie bezbronnym - ale przez to wzmaga do nich zaufanie... Wszyscy spo�r�d zgromadzonych w izbie mieli jakie� swoje problemy i urazy, tak jak nago�� skrywane na codzie�. Ods�oni�cie si�, czasem, by�o potrzebne i m�dre. Nawet, je�li trudno by�o przej�� wiar� w moc Arilory... Tu� przed opuszczeniem stanicy, na majdanie, wszyscy konni usiedli w kr�g na ziemi dotykaj�c jej d�o�mi by - pi�kny zwyczaj jazdy - pomilcze� przez kr�tk� chwil� i poprosi� w my�lach Niepoj�t� Pani� - swoje szcz�cie wojenne - o mo�no�� dotykania ziemi zawsze tak, d�o�mi, �agodnie i ch�tnie, nigdy za� krwawym czo�em po upadku z konia. Rawat pierwszy wyjecha� poza bram�. �o�nierze ruszyli jego �ladem. Najpierw sz�a piechota, ci�ka i lekka, potem jazda, dostosowuj�c tempo do r�wnego kroku prowadz�cych. Wyszli jak na paradzie, tr�jkami, r�wno. Dopiero, gdy brama zamkn�a si� za nimi, rozlu�nili szyk. Rawat zatrzyma� konia, oddzia� min�� go. Nie b�d�c widzianym, pozwoli� sobie na nieznaczny u�miech. Martwi� go mieszany sk�ad oddzia�u - ale krzepi� duch, bojowa sprawno�� i prezencja �o�nierzy. Ci�kozbrojni, w ods�oni�tych kirysach, z kr�tkimi mieczami w okutych �elazem pochwach, nie�li tylko swoje topory i niedu�e torby z prowiantem. �ucznicy, w narzuconych na kolczugi tunikach, prezentowali si� mniej gro�nie, ale bardziej zawadiacko, ze stercz�cymi u ramion bia�ymi pierzyskami strza�, w srebrzystych kapalinach na g�owach. Wreszcie jazda na gor�cokrwistych kasztanach, w lekkich lamelkowych pancerzach lub kolczugach, okrytych tunikami takimi jak u �ucznik�w, z w��czniami w tulejach przy siod�ach, a �ukami i strza�ami w sajdakach. Ostatnia tr�jka prowadzi�a juczne konie, obci��one dodatkowo - niepor�cznymi i zb�dnymi w marszu - tarczami ci�kiej piechoty. Zamigota�y, ton�ce w b��kitnych prostok�tnych polach, srebrne gwiazdy Wiecznego Cesarstwa. Szli wzd�u� lasu, dalej rozci�ga� si� step, ale na horyzoncie znowu majaczy�a ciemna linia drzew. Tereny p�nocnego Armektu by�y niczym olbrzymia szachownica: pole, las, pole, las, gdzieniegdzie - niczym samotna szachowa figura - wie� albo stanica, �adnych dr�g, wsch�d, zach�d, p�noc, po�udnie, tocz�ca si� po niebie ��ta kula s�o�ca... Dopiero w �rodkowym Armekcie, na Wielkich R�wninach, las�w by�o mniej, za to na po�udniowym wschodzie przy darta�skiej granicy, rozci�ga�y si� ogromne puszcze. Ale naj�y�niejsze ziemie Armektu le�a�y w�a�nie tutaj, przy granicy z Alerem. Zrazu nie mia� ich kto broni�... Sk��cone armekta�skie kr�lestwa i ksi�stwa, nawet tak pot�ne, jak Wielkie Ksi�stwo Riny i Rapy, czy Kr�lestwo Trzech Port�w, wobec nieustannych wojen toczonych z s�siadami, nie by�y w stanie nale�ycie zabezpieczy� p�nocnych swoich granic. By zaludni� pogranicze, nale�a�o najpierw roztoczy� nad nim ci�g�� kontrol� i doz�r; bez sta�ych garnizon�w, mog�cych zapewni� jak� tak� opiek� wsiom, nie by�o nawet co my�le� o osadnictwie. Dopiero zjednoczenie Armektu stworzy�o ku temu mo�liwo�ci. Jeszcze przed nastaniem imperium, zgodnie z kr�lewskim edyktem, osadnictwo na prawie p�nocnym zapewnia�o o�mio-, dziesi�cio-, a nawet pi�tnastoletni okres wolnizny, w zale�no�ci od blisko�ci granicy. Jednak opieka wojska wci�� by�a s�aba i niepewna, co powodowa�o, �e zamiast rzeki ci�gn�cych na p�noc osadnik�w, p�yn�� tylko w�t�y strumyczek. I dopiero po nastaniu imperium - Armekt uzyska� odpowiednie mo�liwo�ci i �rodki. Odnowiono dwie pot�ne twierdze, Tor i Rewin, b�d�ce pozosta�o�ci� po wewn�trznych armekta�skich wa�niach; pomno�ono stanice. Poprawione prawo p�nocne gwarantowa�o, po up�ywie okresu wolnizny, niewysokie i sta�e �wiadczenia na rzecz imperialnej szkatu�y: plon z pi�tej cz�ci �ana. Wyprzedano cz�� d�br cesarskich, nak�adaj�c na nowych w�a�cicieli obowi�zek obrony nabytych ziem - wynika�o to zreszt� z logiki fakt�w: ktokolwiek chcia� czerpa� zyski z nowych grunt�w, musia� ich broni� przed Alerami, bo zgliszcza nie przysparza�y z�ota. Ryzyko zwi�zane z osiedleniem si� zmala�o, za� warunki by�y do�� korzystne, by znalaz�o si� sporo ch�tnych do podj�cia wyzwania. Ziemi by�o w br�d, ka�dy obrabia� jej tyle, ile chcia�. Wydawano zezwolenia na wyr�b las�w i wyw�zk� drewna, kt�rego brakowa�o w po�udniowym i �rodkowym Armekcie, a jeszcze bardziej w Grombelardzie; by�o to drewno konkurencyjne wobec darta�skiego, bo ta�sze. Ch�tnie wydawano te� koncesje my�liwym. Zyski osi�gane dzi�ki zagospodarowaniu nowych ziem powoli zacz�y przewy�sza� straty, jakie ponosi�o Cesarstwo dla utrzymania przygranicznych garnizon�w. Jednak �o�nierska s�u�ba na pomocy by�a bardzo trudna, za� �ycie w wioskach ci�gle jeszcze niepewne... Zamy�lony Rawat jecha� na samym ko�cu oddzia�u. Po jakim� czasie otrz�sn�� si� nieco. �o�nierze �artowali, po�r�d ci�kozbrojnych rozbrzmiewa�y �miechy. Setnik ponagli� nieco konia. Wyprzedziwszy jazd� i �ucznik�w, znalaz� si� wkr�tce blisko Birenety, id�cej w drugiej tr�jce, obok Grombelardczyka. To wok� niej skupia�y si� �miechy. Mia�a na g�owie he�m; Rawat nie pozna�by dziewczyny, gdyby nie us�ysza� g�osu: - ...dlatego bitw� lubi�. Tak, naprawd� lubi�. Ale bieganie po tych trawach? To nudne. Tego jebanego biegania nie lubi�. - Gadanie. Toczy si�, �e nad��y� nie spos�b - id�cy z ty�u Doltar, najstarszy �o�nierz w stanicy, trzasn�� obr�conym na p�ask �ele�cem topora pot�ny, os�oni�ty kolczug� zad dziewczyny. �art, cho� raczej niewyszukany, spodoba� si� nadzwyczajnie. Po�r�d �miech�w i dogadywa� pocz�to grzmoci� si� po zbrojach styliskami topor�w. Szyk pop�ka�, ale Rawat nie przerywa� zabawy; owszem, rad by�, �e �o�nierzom dopisuje humor. Wysun�� si� na czo�o, nie chc�c biern� a natr�tn� obecno�ci� psu� tego, w czym ani chcia�, ani m�g� uczestniczy�. Us�ysza�, jak za jego plecami rozbawieni ci�kozbrojni pocz�li, dla odmiany, docina� pieszym i konnym �ucznikom: - Ile to nios� tych patyk�w z pierzem, no popatrz... Potem rzuca takimi patykami, rzuca, rzuca... Wtem: masz, trafi� i zabi�. Znowu rozbrzmia� �miech. �miali si� na r�wni kpi�cy i wykpiwani. Jak to zwykle bywa, �o�nierze r�nych formacji tradycyjnie rywalizowali ze sob�; zw�aszcza lekkozbrojni, bardziej cenieni w Armekcie, sk�onni byli patrze� nieco z g�ry na "r�baj��w". W garnizonach dochodzi�o nawet do b�jek - ale tylko czasem... bo wielkoludy ch�tnie wybija�y �ucznikom g�upot� z g��w przy pomocy zydli i �aw. Zabraniano takich rzeczy, ale za niez�o�liwe przytyki nikt nie zamierza� kara�. - Topornik jak d�b - podj�� Doltar natychmiast, gdy �miech ucich�. - Top�r, tarcza... Co grunt, to grunt... Idziesz, zamach i trup, odpychasz tarcz�, zamach, trup! Obijaj� si� o ciebie jak o d�b... - Z jednej strony, z drugiej strony - podchwyci� kt�ry� z �ucznik�w - a ty jak d�b: obeszcza� ci� mog�, zanim wyjrzysz z tej swojej skorupy. - Ja ju� takiego mocarza ustrzeli�am - oznajmi�a Agatra, niechybna �uczniczka - co to niby d�b i top�r, a jak co do czego, to dzid� mia� za kr�tk�... A do tego mi�kk�. Ryk �miechu zag�uszy� przekle�stwo topornika. - Jak to by�o? Hej, Doltar? - bezlito�nie nalega�a Agatra. U�miechn�� si� nawet Rawat. * Na nocny biwak roz�o�yli si� w malutkim zagajniku. Niewielkie ognisko pos�u�y�o do zagotowania zupy z mi�sa i fasoli, potem je zgaszono. Rawat wyznaczy� czaty i zarz�dzi� odpoczynek nocny. Obszed� posterunki, potem usiad� pod drzewem. W��cz�ga po lasach i stepach by�� strat� czasu. Wiedzia�, �e na pewno nie odnajdzie zgrai w ten spos�b. Z�ote Plemiona dzia�a�y bezmy�lnie, jak ogie�, kt�ry niszcz�c wszystko-szaleje tak d�ugo, a� zostanie ugaszony lub zabraknie mu �eru. I tak samo jak znajduje si� ogie�, znalaz�by te� z�ot� sfor�: id�c tam, gdzie dymy i �uny... Ale Srebrne Plemi� robi�o inaczej: wypu�ciwszy zagony, uderza�o na wiosk� lub dwie wioski - po czym wsi�ka�o w lasy i stepy. Szukaj wiatru w polu. Alerscy wojownicy mogli siedzie� cicho w byle zagajniku, czekaj�c a� ustanie mr�wcza bieganina wojska. Mogli wyp�yn�� znienacka dwadzie�cia albo trzydzie�ci mil dalej. Mogli te� wr�ci� pod ogo�ocone z za��g stanice. Mogli zrobi� cokolwiek. Pojawi� si� nagle w samym �rodku Armektu. Co� takiego zakrawa�o nieledwie na cud... a przecie� zdarzy�o si� kiedy�. Ma�a srebrna zgraja przekrad�a si� przez g�ste oczka sieci, utworzonej z przygranicznych stra�niczych plac�wek. Nie wpad� na jej �lad �aden z licznych konnych patroli. Nie dostrzegli mieszka�cy �adnej wioski, nie dojrza� �aden my�liwy, nie zauwa�yli przypadkowi podr�ni... Zgraja wyp�yn�a dopiero pod Rin�, w samym centrum jednego z najg�ciej zaludnionych okr�g�w Armektu. Nikt nie wiedzia�, czego Alerowie szukali tak daleko. �up�w? Krwi? Jednego i drugiego mogli mie� po drodze a� nadto... Teraz zacz�o si� tak samo: zgraja sforsowa�a niezbyt szerok�, lecz g��bok�, do�� wartko p�yn�c� Lezen� - i nie zosta�a dostrze�ona przez g�sto rozstawione posterunki wartownicze. Jednak zaraz potem da�a o sobie zna�... O �wicie, a najdalej przed po�udniem, powinien zjawi� si� Dorlot. Setnik by� pewien, �e kot zd��y� obiec szmat terenu. Wcale nie musia� zauwa�y� zgrai, m�g� natkn�� si� na jej �lad. To by wystarczy�o. Ale m�g� te� przybiec z niczym. Rawat zastanawia� si�, czy powinien wtedy i�� do Trzech Wsi, jak sobie pierwotnie zamierzy�. Nazwa by�a myl�ca; rzeczywi�cie mia�y tam kiedy� powsta� trzy du�e wioski, zgrupowane wok� ma�ej stanicy. Lecz zasad�ca z jakich� przyczyn wycofa� fundusze, zrywaj�c umow� lokacyjn�. W efekcie wzniesiono tylko jedn� du�� osad� u st�p wzg�rza. Wie� le�a�a na po�udnie od "grombelardzkiej" osady, kt�r� zgraja zd��y�a spali�. Gdyby Alerowie ruszyli w g��b Armektu, trafiliby prosto do Trzech Wsi. Tylko, �e wcale nie musieli rusza� w g��b Armektu... Rawat nie wiedzia�, co robi�. Postanowi� czeka� na Dorlota, a gdyby ten wr�ci� z niczym - odej�� bardziej na po�udnie, rozsy�aj�c konne patrole. M�g� w ten spos�b przeczesa� znaczn� po�a� terenu. Reszta zale�a�a od wojennego szcz�cia. Zwin�li ob�z jeszcze przed �witem i wyruszyli w takim samym porz�dku, jak dnia poprzedniego. Wolno... Rawata zacz�a z�o�ci� nieporadna, kulawa w��cz�ga. Nie czekaj�c d�u�ej na Dorlota, wys�a� na zwiady trzy dwukonne patrole. Poniewa� w otwartym terenie nie trzeba by�o ba� si� zaskoczenia, rozkaza� by piechota z�o�y�a, swoje baga�e i cz�� broni na grzbietach koni jucznych, kt�rym uby�o nieco ci�aru (zjedzono dwa posi�ki). Sakwy z �ywno�ci� i topory, b�d� ko�czany, na poz�r nie wa�y�y zbyt wiele, jednak setnik doskonale wiedzia�, �e po przej�ciu dziesi�ciu mil w zbroi, pod wysokim s�o�cem, mo�na zmieni� zdanie. Skoro m�g� jakkolwiek ul�y� swym �o�nierzom- czyni� to. Konie, id�c stale st�pa, mog�y sprosta� wi�kszemu ni� zwykle obci��eniu. Ko�o po�udnia zrobili kr�tki post�j i ruszyli dalej. Przemierzyli nie wi�cej, ni� mil�. - Dorlot wraca, panie! - zawo�a�a bystrooka Agatra, wskazuj�c daleko przed siebie. Rawat os�oni� oczy d�oni�, ale min�o kilka dobrych chwil, nim dostrzeg� male�ki punkcik. - Na pewno? - To on, panie, nikt inny. Na pewno. Oddzia� zatrzyma� si� bez komendy. Teraz ju� wszyscy obserwowali ciemn� kropk�. - Ale... - rzek�a z napi�ciem Agatra, wyt�aj�c wzrok - on chyba ranny... Biegnie na trzech �apach. Rawat zaniepokoi� si�. �uczniczce mo�na by�o wierzy�, zna� niezwyk�� bystro�� jej oczu. - A dalej, za nim? - zapyta�. - Nikt go nie �ciga? W milczeniu kr�ci�a g�ow�, przepatruj�c otwart�, lekko pofa�dowan� przestrze� stepu, a� po majacz�c� na po�udniu smu�k� lasu. - Nie - odpar�a wreszcie. - Nikt. Obserwowali poruszaj�cy si� wolno punkcik. Zbyt wolno jak na kota. - Ci�ko mu - powiedzia� kto� nieg�o�no. - Rest, wyskocz - poleci� setnik. Dow�dca jazdy �cisn�� kolanami boki konia. W chwil� p�niej p�dzi� galopem po r�wnej, poro�ni�tej traw� przestrzeni. Ko� i je�dziec zmaleli, przemieniaj�c si� w zwart� plam�. Mru��c oczy, obserwatorzy widzieli spotkanie plamy z punkcikiem. Zla�y si� w jedno. Potem plama zacz�a szybko rosn��, by na powr�t sta� si� koniem i je�d�cem. Kocur le�a� na karku wierzchowca, zabawnie wczepiony pazurami w ��k kulbaki. Nie mia� na sobie kolczugi ani mundurowej tuniki, koci zwiadowcy u�ywali ich niech�tnie. Wielkie grombelardzkie gadba nosi�y niekiedy kocie pancerze kolcze - ale gadba by�y wojownikami, zdolnymi czasem stan�� do otwartej walki z cz�owiekiem, szczeg�lnie w nocy... Dorlot nale�a� do tirs�w, kot�w sporo mniejszych, za to szybszych, trzy razy l�ejszych od gadba i zr�czniejszych. - Co tam, Dorlot?-zapyta� setnik, gdy kot zeskoczy� na ziemi�.-Jeste� ranny? - By�em w spalonej wsi - odpar� kr�tko zapytany; koci g�os brzmia� troch� niewyra�nie i w�a�ciwie nieprzyjemnie dla ucha, przywodzi� na my�l niski, nieco ochryp�y pomruk. - Zgraja siedzi w lesie - Dorlot wyt�umaczy�, gdzie. - Pos�ali paru swoich na przeszpiegi - kr�tko opisa� drog�, kt�r� obrali zwiadowcy. - Wzd�u� Suchego Boru. Agatra przykl�k�a i obejrza�a rann� �ap�. - Przypadek, drobiazg - rzek� kot. - Zwyk�y cier�, Agatra. Dzikie psy zagna�y mnie w krzaki. Bezpa�skie zwierz�ta by�y plag� tych okolic. W tym roku jakby rzadziej dawa�y zna� o sobie, ale wystarczy�o, by Alerowie spalili jeszcze par� wsi... G�odne kundle nie bra�y si� znik�d. Rawat zarz�dzi� dalszy marsz. - Odpoczywaj, Dorlot. We� jucznego. Agatra wzi�a kocura pod �apy i wsadzi�a na grzbiet obarczonego baga�ami konia. Zwiadowca starannie wybra� sobie miejsce mi�dzy pakunkami. Okr�ci� si� w jedn�, potem w drug� stron�. Lubi� le�e� porz�dnie, nawet podczas podr�y. Rawat, jad�c obok, cierpliwie obserwowa� pedantyczne kocie poczynania. - Powiedzia�em wszystko, setniku - rzek� zwiadowca. - Du�a zgraja, ale �eby wej�� mi�dzy nich i policzy�, musia�bym czeka� do nocy. Alerowie to nie ludzie, maj� oczy i uszy, kt�rymi patrz� i s�uchaj�. Po�a�owa�em czasu na podchody, lepiej by�o i�� �ladem zwiadowc�w. Pokaleczy�em si� o kolce i siedzia�em troch� na drzewie, psy by�y du�e, wi�c wlaz�em bardzo wysoko. Potem nie mog�em zle��, chocia� posz�y. Jak zlaz�em, ruszy�em z powrotem, ba�em si�, �e wyjdziecie prosto na zgraj�. Ale zwiadowcy Aler�w poszli tak, jak powiedzia�em: na po�udnie, wzd�u� skraju Boru. Nie m�cz mnie, panie. Wypocz�ty zwiadowca jeszcze ci si� przyda, a zm�czony doradca ci na nic. Rawat skin�� g�ow�. Nie zwr�ci� uwagi na Agatr�, kt�ra wy�ama�a si� z szyku i sz�a przy koniu Dorlota. Nie przerywaj�c marszu i co chwil� niespokojnie zerkaj�c na dow�dc�, czy nie ka�e jej wraca� do szeregu, pr�bowa�a obwi�za� zranion� przez cier� koci� �ap�. Setnik �cisn�� kolanami boki konia i wysun�� si� na czo�o pochodu. Nada� tempo. Oddzia� przyspieszy�. Szybkim marszem zd��ali prosto na po�udnie. Rawat dobrze zna� okoliczne tereny i nie potrzebowa� �adnych innych wskaz�wek ni� te, kt�rych udzieli� mu Dorlot. Zgraja zamierza�a wej�� w cia�nin� mi�dzy dwoma lasami. Uzna�, �e najprostszym posuni�ciem b�dzie zabiec jej drog�. Musia� zatoczy� �uk, by nie natkn�� si� na powracaj�cych alerskich zwiadowc�w, ani na sam� zgraj�. By� przekonany, �e plemi� wyruszy natychmiast po ich p