38
Szczegóły |
Tytuł |
38 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
38 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 38 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
38 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
"Faraon" Boles�awa Prusa
spis tre�ci
analiza utworu str. 2
tre�� str. 5
Powie��, uko�czona, jak g�osi data na jej r�kopisie, 2 maja 1895
r. o godz. 3 po po�udniu, by�a drukowana w "Tygodniku
Ilustrowanym" od dnia 5 pa�dziernika 1895 r. do ko�ca roku
nast�pnego. Wydanie ksi��kowe ukaza�o si� w roku 1897. Powie��
zaskoczy�a zar�wno czytelnik�w jak i krytyk�w. Znano bowiem Prusa
jako zdeklarowanego przeciwnika powie�ci o tematyce historycznej,
nami�tnego natomiast obserwatora wsp�czesno�ci, d���cego do jej
poznania, zrozumienia i znalezienia dr�g naprawy. Szybko jednak
przekonano si�, �e co prawda inspiracj� do napisania utworu by�y
zainteresowania pisarza Egiptem, ojczyzn� najstarszej cywilizacji
�wiata, ale w rzeczywisto�ci jest on nie powie�ci� historyczna,
lecz traktatem o pa�stwie i w�adzy.
Czas i miejsce akcji
Wydarzenia tocz� si� w XI w. p. n.e., w okresie panowania
dwudziestej dynastii faraon�w i okresie zwyci�stwa nad nimi kasty
kap�a�skiej. Miejscem akcji jest Egipt, egzotyczna kraina
rozci�gaj�ca si� wzd�u� Nilu, w kt�rej panuje politeizm, kult
zwierz�t (w� Apis, krokodyle, skarabeusze), a kap�ani s�
monoteistami. Powszechne przekonanie, �e zniszczenie cia�a
uniemo�liwia unie�miertelnienie si� duszy sta�o przyczyn�
powstania tradycji i obrz�dowo�ci (m. in. balsamowanie,
piramidy). Faraon uznawany jest za "syna S�o�ca", a zatem istot�
r�wn� bogom. Ramzes XII i jego syn to postacie wykreowane przez
pisarza (rzeczywisto�ci Herhor obj�� w�adz� po Ramzesie XI). W
powie�ci Ramzes XIII jest m�odszym, czwartym synem, jego starsze
rodze�stwo nie wykaza�o potrzebnych w�adcy przymiot�w umys�owych
i fizycznych, jedynie im, wnuk arcykap�ana, jest silny i m�dry.
Fabu�a utworu
G��wnym problemem powie�ci jest walka faraona z kast� kap�a�sk�
o w�adz� w pa�stwie: Manewry wojskowe m�odego ksi�cia stanowi�ce
dla niego egzamin na odpowiedzialnego wodza; Spotkanie z �yd�wka,
Sar�; Narada w pa�acu i odroczenie terminu mianowania ksi�cia
dow�dc� korpusu; Napad na folwark Sary; Podr�e ksi�cia po kraju
i jego obserwacje;
Sprawa �ydowskiego syna ksi�cia i zamordowanie dziecka;
Wojna z Libi�. M�ody ksi��� faraonem Ramzesem XIII;
Uroczysto�ci pogrzebowe starego faraona;
Lykon w roli ob��kanego;
Ramzes w otwartej walce z kap�anami. Prowokacja Herhora;
Kl�ska i �mier� Ramzesa.
Pa�stwo egipskie
Prus ukazuje pa�stwo u schy�ku jego �wietno�ci. Przyczyna upadku
s�: � wyniszczaj�ce kraj wojny (brak r�k do pracy, ja�owienie
ziemi, zniszczenie rzemios�a powszechne zubo�enie), � zubo�enie
skarbca, � niewystarczaj�ca liczba wojsk,
� brak jedno�ci etnicznej (Fenicjanie, �ydzi, Grecy),
� rosn�ce zad�u�enie u cudzoziemskich lichwiarzy, poci�gaj�ce za
sob� zale�no�� polityczn�, � wzrost pot�gi ekonomicznej Felicjan,
� nadmierny rozrost biurokracji,
� walka kap�an�w z faraonami o w�adz�,
� rozrzutny tryb �ycia mo�nych,
Spo�ecze�stwo egipskie jest wyra�nie podzielone:
� arystokracja religijna i �wiecka;
� szlachta,
� kap�ani,
� lud (ch�opi, niewolnicy).
Ch�opi (Prus nie odr�nia wyra�nie ch�op�w od niewolnik�w): s�
ciemni, wyzyskiwani, krzywdzeni, bici, gn�bieni przez poborc�w
podatkowych; cierpi� n�dz�, g��d, niedol�; musz� d�wiga�
ca�kowity ci�ar faraona, jego dworu, arystokracji i kap�an�w;
prac� swoj� tworz� fundament materialny dla rozwoju kultury, ale
cierpi� najwi�ksze upokorzenia: � epizod ukazuj�cy ch�opa, kt�ry
przez 10 lat kopa� kana�, by zdoby� wolno�� osobist�. Obity
pope�ni� samob�jstwo, � po napadzie na will� Sary na wi�zienie
skazano kilkuset niewinnych ch�op�w, bez udowodnienia im winy,
� obrazy katowania ch�op�w w posiad�o�ci wydzier�awionej przez
ksi�cia Dagonowi w zamian za po�yczk� finansow�, � opis piramidy
Cheopsa jako krwawego owocu pracy i niedoli setek tysi�cy ludzi,
Arystokracja:opanowa�a najwy�sze stanowiska w administracji
pa�stwowej i wywiera wp�yw na ca�e spo�ecze�stwo; dzi�ki
autorytetowi religii ma doskonale zorganizowany aparat
szpiegostwa i zdrady; �yje w przepychu, my�li tylko o u�ywaniu
i w�asnych korzy�ciach. Kap�ani dzi�ki religii utrzymuj� w
pos�usze�stwie klasy panuj�ce i uciskane; elitarny charakter
nauki sprawia, �e mog� wykorzystywa� j� dla spot�gowania swojej
w�adzy (znajomo�� astronomii pozwala im wytycza� kierunek podr�y
okr�t�w, budow� kana��w, wykorzystywa� za�mienie s�o�ca dla
potrzeb politycznych; znajomo�� prawa pozwala Mentezefisowi
bezkarnie zabija� je�c�w pod nieobecno�� faraona, aby wzbudzi�
tym nienawi�� Libijczyk�w do w�adcy; znajomo�� mediumizmu pozwala
wykorzysta� do swych cel�w Lykona); skupili olbrzymi maj�tek (od
wiek�w gromadzony w Labiryncie), kt�rym mog� dysponowa� wed�ug
woli; s� egoistyczni, samolubni; maj� ogromne do�wiadczenie w
zarz�dzeniu sprawami pa�stwowymi.
Herhor: ambitny, wykwintny i opanowany polityk, nie kryje ��dzy
w�adzy; w jego przekonaniu interes pa�stwa ��czy si� z interesem
kap�a�stwa; umie precyzyjnie i przebiegle obmy�la� i realizowa�
swe plany.
Mefres: jeden z najbli�szych wsp�pracownik�w Herhora; uparty,
okrutny i m�ciwy starzec; nie przebiera w �rodkach, by zniszczy�
znienawidzonego Ramzesa XIII (on nakazuje Lykonowi zabi�
faraona).
Mentezufis: drugi wsp�pracownik wielkiego kap�ana; zr�czny
polityk.
Pentuer: jedna z najszlachetniejszych postaci kasty kap�a�skiej;
syn ch�opski; bezinteresowny obro�ca ludu; sympatyzuje z m�odym
faraonem i s�u�y mu rad�.
Ramzes XIII M�ody nast�pca tronu jest reformatorem: pragnie
broni� ludu, kt�rego los i krzywda �ywo go porusza; chce
przywr�ci� Egiptowi dawn� pot�g� maj� do wyboru pogodzi� si� z
kast� kap�an�w i podporz�dkowa� ich woli lub rozpocz�� z nimi
walk�, wybiera drog� konfrontacji; uniezale�ni� si� od oligarchii
kap�a�skiej i znale�� oparcie u szlachty i ni�szych urz�dnik�w
i kap�an�w; planuje si�gni�cie do skarb�w Labiryntu, by
spo�ytkowa� je dla dobra kraju; Popada w otwarty konflikt z
kap�anami (� czyni Herhorowi uwagi odno�nie ureusza zdobi�cego
jego g�ow�, � Pentuer odmawia mu swego wsp�udzia�u w walce z
kap�anami, � kap�ani odmawiaj� mu po�yczki, � wykorzystuj�
sobowt�ra jako narz�dzia skompromitowania Ramzesa). Decydujaca
rozgrywka ma nast�pi� dnia 23 Paofi (wydobycie skarb�w z
Labiryntu i zbrojne wyst�pienie wiernego wojsk, ludu i ni�szych
kap�an�w; Ramzes liczy te� na przyja�� Penteura i Tutmozisa).
Wyst�pienie ko�czy si� kl�sk�: � za�mienie s�o�ca, � �mier�
Ramzesa XIII.
M�ody faraon przegra� poniewa�: nie doceni� roli nauki, a
wierzy� tylko w si�� or�a (lekcewa�y doniesienie uczonego
Menesa), jest bezmy�lny, porywczy, niecierpliwy, zmys�owy,
lekkomy�lny i gwa�towny; kierowa� si� emocjami zamiast rozwag�
i trze�wym przewidywaniem taktyki. W historii zapisa� si� jako
nieodpowiedzialny m�odzieniec i "�owca kobiet". Pozostanie
niedoceniony i bezimienny, ale jego idea pozostanie - reformy,
o kt�re walczy�, zostana przeprowadzone przez Herhora.
W�tki mi�osne
Sara, �yd�wka, posta� bardzo szlachetna. Mi�o�� do Ramzesa sta�a
si� tre�ci� jej �ycia; nie pami�ta mu upokorzenia i odepchni�cia,
dla ratowania ukochanego przyjmuje na siebie domnieman� zbrodni�
i umiera ob��kana. Kama, kap�anka fenicka, to zawistna, pr�na
i ambitna kobieta, kt�ra chce upokorzy� rywalk�. Hebron, c�rka
kr�la Teb jest lekkomy�ln� i pr�n� dziewczyn�, dbaj�c� tylko o
w�asnych korzy�ciach.
Boles�aw Prus - Faraon
Tom pierwszy
Wst�p
W p�nocno-wschodnim k�cie Afryki le�y Egipt, ojczyzna
najstarszej cywilizacji w �wiecie. Przed trzema, czterema, a
nawet pi�cioma tysi�cami lat, kiedy w �rodkowej Europie odziani
w surowe sk�ry barbarzy�cy kryli si� po jaskiniach, Egipt - ju�
posiada� wysok� organizacj� spo�eczn�, rolnictwo, rzemios�a i
literatur�. Nade wszystko za� wykonywa� olbrzymie prace
in�ynierskie i wznosi� kolosalne budowle, kt�rych szcz�tki budz�
podziw w technikach nowo�ytnych. Egipt - jest to �yzny w�w�z
mi�dzy Pustyni� Libijsk� i Arabsk�. G��boko�� jego wynosi
kilkaset metr�w, d�ugo�� sto trzydzie�ci mil, �rednia szeroko��
zaledwo mil�. Od zachodu - �agodne, ale nagie wzg�rza libijskie,
od wschodu strome i pop�kane ska�y arabskie s� �cianami tego
korytarza, kt�rego dnem p�ynie rzeka - Nil. Z biegiem rzeki, na
p�noc, �ciany w�wozu zni�aj� si�, a w odleg�o�ci dwudziestu
pi�ciu mil od Morza �r�dziemnego nagle rozchodz� si�, i Nil
zamiast p�yn�� ciasnym korytarzem, rozlewa si� kilkoma ramionami
po obszernej r�wninie maj�cej kszta�t tr�jk�ta. Tr�jk�t ten,
zwany Delt� Nilow�, ma za podstaw� brzeg Morza �r�dziemnego, za�
u wierzcho�ka, przy wyj�ciu rzeki z w�wozu, miasto Kair tudzie�
gruzy przedwiekowej stolicy, Memfisu. Gdyby kto m�g� wznie�� si�
o dwadzie�cia mil w g�r� i stamt�d spojrze� na Egipt, zobaczy�by
dziwn� form� kraju i osobliwe zmiany jego koloru. Z tej
wysoko�ci, na tle bia�ych i pomara�czowych piask�w, Egipt
wygl�da�by jak w��, kt�ry w energicznych skr�tach posuwa si�
przez pustyni� do Morza �r�dziemnego i -ju� zanurzy� w nim
tr�jk�tn� g�ow�, ozdobion� dwojgiem oczu: lewym - Aleksandri�,
prawym - Damiett�. D�ugi ten w�� w pa�dzierniku, kiedy Nil zalewa
ca�y Egipt, mia�by b��kitn� barw� wody. W lutym, kiedy miejsce
opadaj�cych w�d zajmuje wiosenna ro�linno��, w�� by�by zielony,
z b��kitn� pr�g� wzd�u� cia�a i mn�stwem b��kitnych �y�ek na
g�owie, z powodu kana��w, kt�re przecinaj� Delt�. W marcu
b��kitna pr�ga zw�zi�aby si�, a cia�o w�a, skutkiem dojrzewania
zb�, przybra�oby kolor z�oty. Wreszcie w pocz�tkach czerwca
Nilowa pr�ga by�aby bardzo cienka, a cia�o w�a zrobi�oby si�
szare, jakby przys�oni�te krep� skutkiem suszy i py�u. Zasadnicz�
w�a�ciwo�ci� klimatu egipskiego jest upa�: w styczniu bywa
dziesi�� stopni ciep�a, w sierpniu dwadzie�cia siedem; niekiedy
gor�co si�ga czterdziestu siedmiu stopni, co u nas odpowiada
temperaturze rzymskiej �a�ni. Nadto - w s�siedztwie Morza
�r�dziemnego, nad Delt�, deszcz pada ledwie dziesi�� razy na rok,
za� w G�rnym Egipcie raz na dziesi�� lat. W tych warunkach Egipt,
zamiast kolebk� cywilizacji, by�by pustynnym w�wozem, jakich
pe�no w�r�d Sahary, gdyby co roku nie wskrzesza�y go wody �wi�tej
rzeki Nilu. Od ko�ca czerwca do ko�ca wrze�nia Nil przybiera i
zalewa prawie ca�y Egipt; od ko�ca pa�dziernika do ko�ca maja
roku nast�pnego opada i stopniowo ods�ania coraz ni�sze p�aty
gruntu. Wody rzeki s� tak przesycone mineralnymi i organicznymi
szcz�tkami, �e kolor ich staje si� brunatnawym, wi�c w miar�
opadania w�d na zalanych gruntach osadza si� mu� �yzny, kt�ry
zast�puje najlepsze nawozy. Ten mu� i gor�cy klimat sprawia, �e
Egipcjanin, zamkni�ty mi�dzy pustyniami, mo�e mie� trzy zbiory
w ci�gu roku i oko�o trzystu ziarn z jednego ziarna zasiewu! Ale
Egipt nie jest jednostajn� p�aszczyzn�, lecz krajem falistym;
niekt�re jego grunta tylko przez dwa lub trzy miesi�ce pij�
b�ogos�awione wody, inne nie widz� jej przez ca�y rok; wylew
bowiem nie dosi�ga pewnych punkt�w. Niezale�nie od tego -
trafiaj� si� lata ma�ych przybor�w, a w�wczas cz�� Egiptu nie
otrzymuje zap�adniaj�cego mu�u. Nareszcie, skutkiem upa��w,
ziemia pr�dko wysycha i trzeba j� zlewa� jak w doniczkach.
Wszystkie te okoliczno�ci sprawi�y, �e nar�d zamieszkuj�cy dolin�
Nilu musia� albo zgin��, je�eli by� s�abym, albo uregulowa� wody,
je�eli posiada� geniusz. Staro�ytni Egipcjanie mieli geniusz,
wi�c stworzyli cywilizacj�. Ju� przed sze�cioma tysi�cami lat
spostrzegli, �e Nil przybiera, gdy s�o�ce ukazuje si� pod gwiazd�
Syriuszem, a zaczyna opada�, gdy s�o�ce zbli�a si� do
gwiazdozbioru Wagi. Spostrze�enia te popchn�y ich do obserwacji
astronomicznych i mierzenia czasu. Aby zachowa� wod� przez ca�y
rok, wykopali w swoim kraju d�ug� na kilka tysi�cy mil sie�
kana��w. Aby za� ubezpieczy� si� od nadmiernych wylew�w, wznosili
pot�ne tamy i kopali zbiorniki, spomi�dzy kt�rych sztuczne
jezioro Moeris zajmowa�o trzysta kilometr�w kwadratowych
powierzchni, przy dwunastu pi�trach g��boko�ci. Nareszcie wzd�u�
Nilu i kana��w pobudowali mn�stwo prostych, ale skutecznych
machin hydraulicznych, za pomoc� kt�rych mo�na by�o czerpa� wod�
i wylewa� j� na pola po�o�one o jedno lub dwa pi�tra wy�ej. I
jeszcze, jako dope�nienie wszystkiego, trzeba by�o co roku
oczyszcza� zamulone kana�y, poprawia� tamy i budowa� wysoko
po�o�one drogi dla wojsk, kt�re w ka�dej porze musia�y odbywa�
marsze. Te olbrzymie prace wymaga�y, obok wiadomo�ci z
astronomii, miernictwa, mechaniki i budownictwa - jeszcze
doskona�ej organizacji. Czy to umocnienie grobli, czy
oczyszczenie kana��w musia�o by� robione i zrobione w pewnym
czasie na wielkiej przestrzeni. St�d powsta�a konieczno��
utworzenia armii robotniczej, licz�cej dziesi�tki tysi�cy g��w,
dzia�aj�cej w oznaczonym celu i pod jednym kierunkiem. Armii,
kt�ra musia�a mie� mn�stwo ma�ych i wielkich dow�dc�w, mn�stwo
oddzia��w wykonywaj�cych rozmaite prace, skierowane do
jednolitego rezultatu, armii, kt�ra potrzebowa�a wiele �ywno�ci,
�rodk�w i si� pomocniczych. Egipt zdoby� si� na tak� armi�
pracownik�w i jej zawdzi�cza swoje wiekopomne dzie�a. Zdaje si�,
�e stworzyli j�, a nast�pnie nakre�lali jej plany - kap�ani,
czyli m�drcy egipscy; rozkazywali za� kr�lowie, czyli faraonowie.
Skutkiem tego nar�d egipski w czasach wielko�ci tworzy� jakby
jedn� osob�, w kt�rej stan kap�a�ski odegrywa� rol� my�li, faraon
by� wol�, lud - cia�em, a pos�usze�stwo - cementem. Tym sposobem
sama przyroda Egiptu, domagaj�ca si� wielkiej, ci�g�ej i
porz�dnej roboty, stworzy�a szkielet spo�ecznej organizacji tego
kraju: lud pracowa�, faraon kierowa�, kap�ani uk�adali plany. I
jak d�ugo te trzy czynniki d��y�y zgodnie do cel�w wskazanych
przez natur�, tak d�ugo spo�eczno�� mog�a kwitn�� i dokonywa�
swoich dzie� wiecznotrwa�ych. �agodny i weso�y, a bynajmniej nie
wojowniczy lud egipski dzieli� si� na dwie klasy: rolnik�w i
rzemie�lnik�w. Mi�dzy rolnikami musieli by� jacy� w�a�ciciele
drobnych kawa�k�w gruntu, przewa�nie jednak byli dzier�awcy ziem
nale��cych do faraona, kap�an�w i arystokracji. Rzemie�lnicy
wyrabiaj�cy odzie�, sprz�ty, naczynia i narz�dzia byli
samodzielnymi; pracuj�cy za� przy wielkich budowlach tworzyli
jakby armi�. Ka�da z tych specjalno�ci, a g��wnie budownictwo
wymaga�o si� poci�gowych i motor�w: kto� musia� czerpa� po ca�ych
dniach wod� z kana��w lub przenosi� kamienie z kopal� tam, gdzie
by�y potrzebne. Te najci�sze mechaniczne zaj�cia, a przede
wszystkim - prace w kamienio�omach, wykonywali przest�pcy skazani
przez s�dy lub schwytani na wojnie niewolnicy. Rodowici
Egipcjanie mieli barw� sk�ry miedzian�, czym che�pili si� gardz�c
jednocze�nie czarnymi Etiopami, ��tymi Semitami i bia�ymi
Europejczykami. Ten kolor sk�ry, pozwalaj�cy odr�ni� swojego od
obcego, przyczynia� si� do utrzymania narodowej jedno�ci silniej
ani�eli religia, kt�r� mo�na przyj��, albo j�zyk, kt�rego mo�na
si� wyuczy�. Z biegiem czasu jednak, kiedy pa�stwowy gmach zacz��
p�ka�, do kraju coraz liczniej nap�ywa�y obce pierwiastki.
Os�abia�y one sp�jno��, rozsadza�y spo�ecze�stwo, a nareszcie
zala�y i rozpu�ci�y w sobie pierwotnych mieszka�c�w kraju. Faraon
rz�dzi� pa�stwem przy pomocy armii sta�ej i milicji czy policji
tudzie� mn�stwa urz�dnik�w, z kt�rych powoli utworzy�a si�
arystokracja rodowa. Tytularnie by� on prawodawc�, naczelnym
wodzem, najbogatszym w�a�cicielem, najwy�szym s�dzi�, kap�anem,
a na- wet synem bo�ym i bogiem. Cze�� bosk� odbiera� nie tylko
od ludu i urz�dnik�w, ale niekiedy sam sobie stawia� o�tarze i
przed swymi w�asnymi wizerunkami pali� kadzid�a. Obok faraon�w,
a bardzo cz�sto ponad nimi, stali kap�ani: by� to zakon m�drc�w
kieruj�cy losami kraju. Dzi� prawie nie mo�na wyobrazi� sobie
nadzwyczajnej roli, jak� stan kap�a�ski odgrywa� w Egipcie. Byli
oni nauczycielami m�odych pokole�, wr�bitami, a wi�c doradcami
ludzi doros�ych, s�dziami zmar�ych, kt�rym ich wola i wiedza
gwarantowa�a nie�miertelno��. Nie tylko spe�niali drobiazgowe
obrz�dki religijne przy bogach i faraonach, ale jeszcze leczyli
chorych jako lekarze, wp�ywali na bieg rob�t publicznych jako
in�ynierowie tudzie� na polityk� jako astrologowie, a nade
wszystko - znawcy w�asnego kraju i jego s�siad�w. W historii
Egiptu pierwszorz�dne znaczenie maj� stosunki, jakie istnia�y
mi�dzy stanem kap�a�skim a faraonami. Najcz�ciej faraon ulega�
kap�anom, sk�ada� bogom hojne ofiary i wznosi� �wi�tynie. W�wczas
�y� d�ugo, a jego imi� i wizerunki, ryte na pomnikach,
przechodzi�y od pokolenia do pokolenia pe�ne chwa�y. Wielu jednak
faraon�w panowa�o kr�tko, a niekt�rych znika�y nie tylko czyny,
ale nawet nazwiska. Par� razy za� trafi�o si�, �e upada�a
dynastia, ak1aff, czapk� faraon�w otoczon� w�em, przywdziewa�
kap�an. Egipt rozwija� si�, dop�ki jednolity nar�d, energiczni
kr�lowie i m�drzy kap�ani wsp�dzia�ali sobie dla pomy�- lno�ci
og�u. Lecz nadesz�a epoka, �e lud skutkiem wojen zmniejszy� si�
liczebnie, w ucisku i zdzierstwie utraci� si�y, nap�yw za� obcych
przybysz�w podkopa� rasow� jedno��. A gdy jeszcze w powodzi
azjatyckiego zbytku uton�a energia faraon�w i m�dro�� kap�an�w,
i dwie te pot�gi rozpocz�y mi�dzy sob� walk� o monopol
obdzierania ludu, w�wczas Egipt dosta� si� pod w�adz�
cudzoziemc�w, i �wiat�o cywilizacji przez kilka tysi�cy lat
p�on�ce nad Nilem - zagas�o. Poni�sze opowiadanie odnosi si� do
XI wieku przed Chrystusem, kiedy upad�a dynastia dwudziesta, a
po synu s�o�ca, wiecznie �yj�cym Ramzesie XIII, wdar� si� na tron
i czo�o swoje ozdobi� ureusem wiecznie �yj�cy syn s�o�ca San-
amen-Herhor, arcykap�an Amona...
Tom pierwszy
Rozdzia� I
W trzydziestym trzecim roku szcz�liwego panowania Ramzesa XII
Egipt �wi�ci� dwie uroczysto�ci, kt�re prawowiernych jego
mieszka�c�w nape�ni�y dum� i s�odycz�. W miesi�cu Mechir, w
grudniu, wr�ci� do Teb�w, obsypany kosztownymi darami, bo�ek
Chonsu, kt�ry przez trzy lata i dziewi�� miesi�cy podr�owa� w
kraju Buchten, uzdrowi� tam c�rk� kr�lewsk� imieniem Bent-res i
wyp�dzi� z�ego ducha nie tylko z rodziny kr�la, a nawet z fortecy
Buchtenu. Za� w miesi�cu Farmuti, w lutym, pan G�rnego i Dolnego
Egiptu, w�adca Fenicji i dziewi�ciu narod�w, Mer-amen-Ramzes XII,
po naradzeniu si� z bogami, kt�rym jest r�wny, mianowa� swoim
erpatrem, czyli nast�pc� tronu, dwudziestodwuletniego syna Cham-
sem-merer-amen-Ramzesa. Wyb�r ten wielce uradowa� pobo�nych
kap�an�w, dostojnych nomarch�w, waleczn� armi�, wierny lud i
wszelkie �yj�ce na ziemi egipskiej stworzenie. Starsi bowiem
synowie faraona, urodzeni z kr�lewny chetyjskiej, za spraw�
czar�w, kt�rych zbada� nie mo�na, byli nawiedzeni przez z�ego
ducha. Jeden syn, dwudziestosiedmioletni, od czasu pe�noletno�ci
nie m�g� chodzi�, drugi przeci�� sobie �y�y i umar�, a trzeci
przez zatrute wino, kt�rego nie chcia� si� wyrzec, wpad� w
szale�stwo i mniemaj�c, �e jest ma�p�, ca�e dnie przep�dza� na
drzewach. Dopiero czwarty syn, Ramzes, urodzony z kr�lowej
Nikotris, c�rki arcykap�ana Amenhotepa, by� silny jak w� Apis,
odwa�ny jak lew i m�dry jak kap�ani. Od dzieci�stwa otacza� si�
wojskowymi i, jeszcze b�d�c zwyczajnym ksi�ciem, mawia�: - Gdyby
bogowie, zamiast m�odszym synem kr�lewskim, uczynili mnie
faraonem, podbi�bym, jak Ramzes Wielki, dziewi�� narod�w, o
kt�rych nigdy w Egipcie nie s�yszano, zbudowa�bym �wi�tyni�
wi�ksz� ani�eli ca�e Teby, a dla siebie wzni�s�bym piramid�, przy
kt�rej gr�b Cheopsa wygl�da�by jak krzak r�y obok dojrza�ej
palmy. Otrzymawszy tak po��dany tytu� erpatra, m�ody ksi���
poprosi� ojca o �askawe mianowanie go dow�dc� korpusu Menti. Na
co jego �wi�tobliwo�� Ramzes XII, po naradzie z bogami, kt�rym
jest r�wny, odpowiedzia�, i� uczyni to, je�eli nast�pca tronu
z�o�y dow�d, �e potrafi kierowa� mas� wojsk na stopie bojowej W
tym celu zwo�ana zosta�a rada pod prezydencj� ministra wojny San-
amen-Herhora, kt�ry by� arcykap�anem najwi�kszej �wi�tyni - Amona
w Tebach. Rada postanowi�a: Nast�pca tronu w po�owie miesi�ca
Misori (pocz�tek czerwca) zbierze dziesi�� pu�k�w rozlokowanych
wzd�u� linii, kt�ra ��czy miasto Memfis z miastem Pi-Uto le��cym
w Zatoce Sebenickiej. Z dziesi�ciotysi�cznym korpusem,
przygotowanym do boju, zaopatrzonym w ob�z i machiny wojenne,
nast�pca uda si� na wsch�d, ku go�ci�cowi, kt�ry biegnie od
Memfis do Chetem, na granicy ziemi Gosen i pustyni egipskiej. W
tym czasie jenera� Nitager, naczelny w�dz armii, kt�ra strze�e
bram Egiptu od najazdu azjatyckich lud�w, ma wyruszy� od Gorzkich
Jezior przeciw nast�pcy tronu. Obie armie: azjatycka i zachodnia,
zetkn� si� w okolicach miasta Pi-Bailos, ale - na pustyni, a�eby
pracowity rolnik ziemi Gosen nie dozna� przeszk�d w swoich
zaj�ciach. Nast�pca tronu zwyci�y, je�eli nie da si� zaskoczy�
Nitagerowi, a wi�c - je�eli zgromadzi wszystkie pu�ki i zd��y
ustawi� je w szyku bojowym na spotkanie nieprzyjaciela. W obozie
ksi�cia Ramzesa znajdowa� si� b�dzie sam jego dostojno�� Herhor,
minister wojny, i o biegu wypadk�w z�o�y raport faraonowi.
Granic� ziemi Gosen i pustyni stanowi�y dwie drogi komunikacyjne.
Jedn� by� kana� transportowy od Memfis do jeziora Timsah, drug� -
szosa. Kana� znajdowa� si� jeszcze w ziemi Gosen, szosa ju� w
pustyni, kt�r� obie drogi otacza�y p�kolem. Z szosy prawie na
ca�ej przestrzeni wida� by�o kana�. Niezale�nie od sztucznych
granic s�siaduj�ce krainy r�ni�y si� pod ka�dym wzgl�dem. Ziemia
Gosen pomimo falisto�ci gruntu wydawa�a si� r�wnin�, pustyni� za�
sk�ada�y wapienne wzg�rza i doliny piaszczyste. Ziemia Gosen
wygl�da�a jak olbrzymia szachownica, kt�rej zielone i ��te
poletka odgranicza�y si� barw� zb� i palmami rosn�cymi na
miedzach; za� na rudym piasku pustyni i jej bia�ych wzg�rzach
p�at zielono�ci albo k�pa drzew i krzak�w wygl�da�y jak zab��kany
podr�ny. Na p�odnej ziemi Gosen z ka�dego pag�rka tryska� ciemny
gaj akacji, sykomor�w i tamaryndus�w, z daleka przypominaj�cych
nasze lipy, w�r�d kt�rych kry�y si� pa�acyki z rz�dami
przysadzistych kolumn albo ��te lepianki ch�op�w. Niekiedy obok
-gaju bieli�o si� miasteczko z domami o p�askich dachach albo
ponad drzewa ci�ko wznosi�y si� piramidalne bramy �wi�ty�, niby
podw�jne ska�y, upstrzone dziwnymi znakami. W pustyni, spoza
pierwszego szeregu troch� zielonych pag�rk�w, wyziera�y nagie
wzg�rza, zas�ane stertami g�az�w. Zdawa�o si�, �e przesycony
nadmiarem �ycia kraj zachodni z kr�lewsk� hojno�ci� rzuca na
drug� stron� kana�u ziele� i kwiaty, lecz wiecznie g�odna
pustynia po�era je w nast�pnym roku i przerabia na popi�.
Odrobina ro�linno�ci, wygnanej na ska�y i piaski, trzyma�a si�
miejsc ni�szych, dok�d za pomoc� row�w, przebitych w nasypie
szosy, mo�na by�o doprowadza� wod� z kana�u. Jako� mi�dzy �ysymi
wzg�rzami, w pobli�u szosy, pi�y ros� niebiesk� ukryte oazy,
gdzie r�s� j�czmie� i pszenica, winny krzew, palmy i tamaryndusy.
W takich miejscach �yli i ludzie - pojedynczymi rodzinami, kt�rzy
spotkawszy si� na targu w Pi-Bailos, mogli nawet nie wiedzie�,
�e s�siaduj� ze sob� na pustyni. Szesnastego Misori koncentracja
wojsk by�a prawie sko�czona. Dziesi�� pu�k�w nast�pcy tronu,
kt�re mia�y zluzowa� azjatyckie wojska Nitagera, ju� zebra�y si�
na go�ci�cu, powy�ej miasta Pi-Bailos, z obozem i cz�ci�
wojennych machin. Ruchami ich kierowa� sam nast�pca. On
zorganizowa� dwie linie zwiad�w, z kt�rych dalsza mia�a �ledzi�
nieprzyjaci�, bli�sza - pilnowa� w�asnej armii od napadu, kt�ry
by� mo�liwym w okolicy pe�nej wzg�rz i w�woz�w. On, Ramzes, w
ci�gu tygodnia sam objecha� i obejrza� maszeruj�ce r�nymi
traktami pu�ki pilnie bacz�c: czy �o�nierze maj� porz�dn� bro�
i ciep�e p�aszcze na noc, czy w obozach znajduje si� dostateczna
ilo�� suchar�w, mi�sa i suszonych ryb? On wreszcie rozkaza�, aby
�ony, dzieci i niewolnik�w wojsk, id�cych na granic� wschodni�,
przewieziono kana�em, co wp�yn�o na zmniejszenie oboz�w i
u�atwi�o ruchy w�a�ciwej armii. Najstarsi jenera�owie podziwiali
wiedz�, zapa� i ostro�no�� nast�pcy tronu, a nade wszystko jego
prac� i prostot�. Sw�j liczny dw�r, ksi���cy namiot, wozy i
lektyki zostawi� on w Memfis; a sam w odzie�y prostego oficera
je�dzi� od pu�ku do pu�ku, konno, na spos�b asyryjski, w
towarzystwie dwu adiutant�w. Dzi�ki temu koncentracja w�a�ciwego
korpusu posz�a bardzo szybko i wojska w oznaczonym czasie stan�y
pod Pi-Bailos. Inaczej by�o z ksi���cym sztabem, z greckim
pu�kiem, kt�ry mu towarzyszy�, i kilkoma wojennymi machinami.
Sztab, zebrany w Memfis, mia� drog� najkr�tsz�, wi�c wyruszy�
najp�niej, ci�gn�c za sob� ogromny ob�z. Prawie ka�dy oficer,
a byli to panicze wielkich rod�w, mia� lektyk� z czterema
Murzynami, dwukolny w�z wojenny, bogaty namiot i mn�stwo skrzynek
z odzie�� i jedzeniem tudzie� dzban�w pe�nych piwa i wina. Pr�cz
tego za oficerami wybra�a si� w podr� liczna trupa �piewaczek
i tancerek z muzyk�; ka�da za�, jako wielka dama, musia�a mie�
w�z, zaprz�ony w jedn� lub dwie pary wo��w, i lektyk�. Gdy ci�ba
ta wyla�a si� z Memfis, zaj�a na go�ci�cu wi�cej miejsca ani�eli
armia nast�pcy tronu. Maszerowano za� tak powoli, �e machiny
wojenne, kt�re zostawiono na ko�cu, ruszy�y o dob� p�niej,
ani�eli by� rozkaz. Na domiar z�ego, �piewaczki i tancerki
zobaczywszy pustyni�, wcale jeszcze niestraszn� w tym miejscu,
zacz�y ba� si� i p�aka�. Wi�c, dla uspokojenia ich, trzeba by�o
przy�pieszy� nocleg, rozbi� namioty i urz�dzi� widowisko, a potem
uczt�. Nocna zabawa, w ch�odzie, pod gwia�dzistym niebem, na tle
dzikiej natury, tak podoba�a si� tancerkom i �piewaczkom, �e
o�wiadczy�y, i� odt�d b�d� wyst�powa� tylko w pustyni. Tymczasem
nast�pca tronu, dowiedziawszy si� w drodze o sprawach swego
sztabu, przys�a� rozkaz, a�eby jak najpr�dzej zawr�cono kobiety
do miasta i przy�pieszono poch�d. Przy sztabie znajdowa� si� jego
dostojno�� Herhor, minister wojny, lecz tylko w charakterze
widza. Nie prowadzi� za sob� �piewaczek, ale te� i nie robi�
�adnych uwag sztabowcom. Kaza� wynie�� swoj� lektyk� na czo�o
kolumny i stosuj�c si� do jej ruch�w posuwa� si� naprz�d albo
odpoczywa� pod cieniem wielkiego wachlarza, kt�rym os�ania� go
adiutant. Jego dostojno�� Herhor by� to cz�owiek
czterdziestokilkoletni, silnie zbudowany, zamkni�ty w sobie.
Rzadko odzywa� si� i r�wnie rzadko spogl�da� na ludzi spod
zapuszczonych powiek. Jak ka�dy Egipcjanin mia� obna�one r�ce i
nogi, odkryt� pier�, sanda�y na stopach, kr�tk� sp�dniczk� doko�a
bioder, a z przodu fartuszek w pasy niebieskie i bia�e. Jako
kap�an goli� zarost i w�osy i nosi� sk�r� pantery zawieszon�
przez lewe rami�. Nareszcie, jako �o�nierz, nakrywa� g�ow� ma�ym
gwardyjskim he�mem, spod kt�rego na kark spada�a chusteczka,
r�wnie� w bia�e i niebieskie pasy. Na szyi mia� potr�jny �a�cuch
z�oty, a pod lewym ramieniem, na piersiach, kr�tki miecz w
kosztownej pochwie. Lektyce jego, d�wiganej przez sze�ciu
czarnych niewolnik�w, stale towarzyszy�o trzech ludzi: jeden
ni�s� wachlarz, drugi top�r ministra, a trzeci skrzynk� z
papirusami. By� to Pentuer, kap�an i pisarz ministra, chudy
asceta, kt�ry w najwi�kszy upa� nie nakrywa� ogolonej g�owy.
Pochodzi� z ludu, lecz pomimo niskiego urodzenia zajmowa� wa�ne
stanowisko w pa�stwie dzi�ki wyj�tkowym zdolno�ciom. Chocia�
minister ze swymi urz�dnikami znajdowa� si� na czele sztabowej
kolumny i nie mi�sza� si� do jej ruch�w, nie mo�na jednak
twierdzi�, a�eby nie wiedzia�, co si� dzieje poza nim. Co
godzin�, niekiedy co p� godziny, do lektyki dostojnika zbli�a�
si� - to ni�szy kap�an, zwyczajny "s�uga bo�y", to �o�nierz
maruder, to przekupie� albo niewolnik, kt�ry niby oboj�tnie
przechodz�c obok cichego orszaku ministra, rzuca� jakie� s��wko.
S��wko to za� Pentuer niekiedy zapisywa�, ale najcz�ciej
pami�ta�, bo pami�� mia� nadzwyczajn�. Na te drobnostki nikt nie
zwa�a� w zgie�kliwym t�umie sztabowc�w. Ofcerowie ci, wielcy
panicze, zanadto byli zaj�ci bieganiem, ha�a�liw� rozmow� lub
�piewem, a�eby mieli patrze�, kto zbli�a si� do ministra; tym
wi�cej �e wci�� mn�stwo ludzi snu�o si� wzd�u� szosy. Pi�tnastego
Misori sztab nast�pcy tronu, wraz z jego dostojno�ci� ministrem,
przep�dzi� noc pod go�ym niebem w odleg�o�ci jednej mili od
pu�k�w ustawiaj�cych si� ju� do boju w poprzek szosy, za miastem
Pi-Bailos. Przed pierwsz� z rana, kt�ra odpowiada naszej godzinie
sz�stej, wzg�rza pustynne przybra�y kolor fioletowy. Spoza nich
wychyli�o si� s�o�ce. Ziemi� Gosen zala�a r�owo��, a miasteczka,
�wi�tynie, pa�ace magnat�w i lepianki ch�op�w wygl�da�y jak iskry
i p�omienie, w jednej chwili zapalone w�r�d zielono�ci. Niebawem
zachodni horyzont obla�a barwa z�ota. I zdawa�o si�, �e zielono��
ziemi Gosen rozp�ywa si� w z�ocie, a niezliczone kana�y, zamiast
wody, tocz� roztopione srebro. Ale wzg�rza pustyni zrobi�y si�
jeszcze mocniej fioletowymi, rzucaj�c d�ugie cienie na piaski i
czarno�� na ro�liny. Stra�e stoj�ce wzd�u� szosy doskonale mog�y
widzie� wysadzone palmami pola za kana�em. Na jednych zieleni�
si� len, pszenica, koniczyna, na innych z�oci� si� dojrzewaj�cy
j�czmie� drugiego posiewu. Jednocze�nie z chat, ukrytych mi�dzy
drzewami, zacz�li wychodzi� do roboty rolnicy, ludzie nadzy,
barwy miedzianej, kt�rzy za ca�y ubi�r mieli kr�tk� sp�dniczk�
na biodrach i czepek na g�owie. Jedni zwr�cili si� do kana��w,
aby oczyszcza� je z mu�u albo czerpa� wod� i wylewa� na pola za
pomoc� machin podobnych do �urawi przy studniach. Inni
rozproszywszy si� mi�dzy drzewami zbierali dojrza�e figi i
winogrona. Snu�o si� tam sporo nagich dzieci i kobiet w bia�ych,
��tych lub czerwonych koszulach bez r�kaw�w. I by� wielki ruch
w tej okolicy. Na niebie drapie�ne ptactwo pustyni ugania�o si�
za go��biami i kawkami ziemi Gosen. Wzd�u� kana�u hu�ta�y si�
zgrzytaj�ce �urawie z kube�kami p�odnej wody, a ludzie, kt�rzy
zbierali owoce, ukazywali si� i znikali mi�dzy zielono�ci� drzew
jak barwne motyle. Za� w pustyni, na szosie, ju� zamrowi�o si�
wojsko i jego s�u�ba. Przelecia� oddzia� konnych uzbrojony w
lance. Za nim pomaszerowali �ucznicy w czepkach i sp�dniczkach;
mieli oni �uki w gar�ci, sajdaki na plecach i szerokie tasaki u
prawego boku. �ucznikom towarzyszyli procarze nios�cy torby z
pociskami i uzbrojeni w kr�tkie miecze. O sto krok�w za nimi sz�y
dwa ma�e oddzia�ki piechoty: jeden uzbrojony we w��cznie, drugi
w topory. Ci i tamci nie�li w r�kach prostok�tne tarcze, na
piersiach mieli grube kaftany, niby pancerze, a na g�owie czepki
z chusteczkami zas�aniaj�cymi kark od upa�u. Czepki i kaftany
by�y w pasy: niebieskie z bia�ym lub ��te z czarnym, co robi�o
�o�nierzy podobnymi do wielkich szerszeni. Za przedni� stra��,
otoczona oddzia�em topornik�w, posuwa�a si� lektyka ministra, a
za ni�, w miedzianych he�mach i pancerzach, greckie roty, kt�rych
miarowy krok przypomina� uderzenia ci�kich m�ot�w. W tyle by�o
s�ycha� skrzypienie woz�w, ryk byd�a i krzyki wo�nic�w, a z boku
szosy przemyka� si� brodaty handlarz fenicki w lektyce
zawieszonej mi�dzy dwoma os�ami. Nad tym wszystkim unosi� si�
tuman z�otego py�u i gor�co. Nagle od stra�y przedniej
przycwa�owa� konny �o�nierz i zawiadomi� ministra, �e zbli�a si�
nast�pca tronu. Jego dostojno�� wysiad� z lektyki, a w tej�e
chwili na szosie ukaza�a si� garstka je�d�c�w, kt�rzy zeskoczyli
z koni. Po czym jeden z je�d�c�w i minister zacz�li i�� ku sobie,
co kilka krok�w zatrzymuj�c si� i k�aniaj�c. - B�d� pozdrowiony,
synu faraona, kt�ry oby �y� wiecznie - odezwa� si� minister. -
B�d� pozdrowiony i �yj d�ugo, ojcze �wi�ty - odpar� nast�pca. A
potem doda�: - Ci�gni�cie tak wolno, jakby wam nogi upi�owano,
a Nitager najp�niej za dwie godziny stanie przed naszym
korpusem. - Powiedzia�e� prawd�. Tw�j sztab maszeruje bardzo
powoli. - M�wi mi te� Eunana - tu Ramzes wskaza� na stoj�cego za
sob� oficera obwieszonego amuletami - �e nie wysy�ali�cie patroli
do w�woz�w. A przecie� na wypadek rzeczywistej wojny
nieprzyjaciel z tej strony m�g� was napa��. - Nie jestem dow�dc�,
tylko s�dzi� - spokojnie odpowiedzia� minister. - A c� robi�
Patrokles? - Patrokles z greckim pu�kiem eskortuje machiny
wojenne.
- A m�j krewny i adiutant Tutmozis?
- Podobno jeszcze �pi.
Ramzes niecierpliwie uderzy� nog� w ziemi� i umilk�. By� to
pi�kny m�odzieniec, z twarz� prawie kobiec�, kt�rej gniew i
opalenizna dodawa�y wdzi�ku. Mia� na sobie obcis�y kaftan w pasy
niebieskie i bia�e, tego� koloru chustk� pod he�mem, z�oty
�a�cuch na szyi i kosztowny miecz pod lewym ramieniem. - Widz� -
odezwa� si� ksi��� - �e tylko ty jeden, Eunano, dbasz o moj�
cze��. Obwieszony amuletami oficer schyli� si� do ziemi. -
Tutmozis jest to pr�niak - m�wi� nast�pca. - Wracaj, Eunano, na
swoje stanowisko. Niech przynajmniej przednia stra� ma dow�dc�.
Potem, spojrzawszy na �wit�, kt�ra ju� go otoczy�a, jakby wyros�a
spod ziemi, doda�: - Niech mi przynios� lektyk�. Jestem zm�czony
jak kamieniarz. - Czyli� bogowie mog� m�czy� si�!.... - szepn��
jeszcze stoj�cy za nim Eunana. - Id� na swoje miejsce - rzek�
Ramzes. - A mo�e rozka�esz mi, wizerunku ksi�yca, teraz zbada�
w�wozy? - cicho spyta� oficer. - Prosz� ci�, rozkazuj mi, bo
gdziekolwiek jestem, serce moje goni za tob�, aby odgadn�� twoj�
wol� i spe�ni� j�. - Wiem, �e jeste� czujny - odpar� Ramzes. -
Ju� id� i uwa�aj na wszystko. - Ojcze �wi�ty - zwr�ci� si� Eunana
do ministra - polecam waszej dostojno�ci moje najpokorniejsze
s�u�by. Ledwie Eunana odjecha�, gdy na ko�cu maszeruj�cej kolumny
zrobi� si� jeszcze wi�kszy tumult. Szukano lektyki nast�pcy
tronu, ale - nie by�o jej. Natomiast ukaza� si�, rozbijaj�c
greckich �o�nierzy, m�ody cz�owiek dziwnej powierzchowno�ci. Mia�
na sobie mu�linow� koszulk�, bogato haftowany fartuszek i z�ot�
szarf� przez rami�. Nade wszystko jednak odznacza�a si� jego
ogromna peruka, sk�adaj�ca si� z mn�stwa warkoczyk�w, i sztuczna
br�dka, podobna do kociego ogona. By� to Tutmozis, pierwszy
elegant w Memfis, kt�ry nawet podczas marszu stroi� si� i oblewa�
perfumami. - Witaj, Ramzesie! - wo�a� elegant, gwa�townie
rozpychaj�c oficer�w - Wyobra� sobie, �e gdzie� podzia�a si�
twoja lektyka; musisz wi�c usi��� do mojej, kt�ra wprawdzie nie
jest godn� ciebie, ale nie najgorsz�. - Rozgniewa�e� mnie -
odpar� ksi���. - Spisz zamiast pilnowa� wojska. Zdumiony elegant
zatrzyma� si�. - Ja �pi�?... - zawo�a�. - Bodaj j�zyk usech�
temu, kto m�wi podobne k�amstwa. Ja, wiedz�c, �e przyjedziesz,
od godziny ubieram si�, przygotowuj� ci k�piel i perfumy... - A
tymczasem oddzia� posuwa si� bez komendy. - Wi�c ja mam by�
komendantem oddzia�u, w kt�rym znajduje si� jego dostojno��
minister wojny i taki w�dz jak Patrokles? Nast�pca tronu umilk�,
a tymczasem Tutmozis zbli�ywszy si� do niego szepta�: - Jak ty
wygl�dasz, synu faraona?... Nie masz peruki, w�osy i odzienie
pe�ne kurzu, sk�ra czarna i pop�kana jak ziemia w lecie?...
Najczcigodniejsza kr�lowa-matka wygna�aby mnie ze dworu
zobaczywszy twoj� n�dz�... - Jestem tylko zm�czony. - Wi�c siadaj
do lektyki. S� tam �wie�e wie�ce r�, pieczone ptaszki i dzban
wina z Cypru. Ukry�em te� - doda� jeszcze ciszej - Senur� w
obozie... - Jest?... - spyta� ksi���. B�yszcz�ce przed chwil�
oczy zamgli�y mu si�. - Niech wojsko idzie naprz�d - m�wi�
Tutmozis - a my tu zaczekajmy na ni�... Ramzes jakby ockn�� si�.
- Daj�e mi spok�j, pokuso!... Przecie� za dwie godziny bitwa... -
Co to za bitwa!.. - A przynajmniej rozstrzygni�cie los�w mego
dow�dztwa.
- �artuj z tego - u�miechn�� si� elegant. - Przysi�g�bym, �e ju�
wczoraj minister wojny pos�a� raport do jego �wi�tobliwo�ci z
pro�b�, a�eby� dosta� korpus Menfi. - Wszystko jedno. Dzi� nie
potrafi�bym my�le� o czym innym ani�eli o armii. - Okropny jest
w tobie ten poci�g do wojny, na kt�rej cz�owiek nie myje si�
przez ca�e miesi�ce, a�eby pewnego dnia zgin��... Brr!... Gdyby�
jednak zobaczy� Senur�... tylko spojrzyj na ni�... - W�a�nie
dlatego nie spojrz� - odpar� Ramzes stanowczo. W chwili gdy spoza
greckich szereg�w o�miu ludzi wynios�o ogromn� lektyk� Tutmozisa
dla nast�pcy tronu, od stra�y przedniej przylecia� je�dziec.
Zsun�� si� z konia i bieg� tak pr�dko, a� dzwoni�y mu na
piersiach wizerunki bog�w lub tabliczki z ich imionami. By� to
rozgor�czkowany Eunana. Wszyscy zwr�cili si� do niego, co zdawa�o
si� robi� mu przyjemno��. - Erpatre, najwy�sze usta! - zawo�a�
Eunana schylaj�c si� przed Ramzesem. - Kiedy, zgodnie z twoim
boskim rozkazem, jecha�em na czele oddzia�u pilnie bacz�c na
wszystko, spostrzeg�em na szosie dwa pi�kne skarabeusze. Ka�dy
ze �wi�tych �uk�w toczy� przed sob� glinian� kulk� w poprzek
drogi, ku piaskom... - Wi�c c�? - przerwa� nast�pca. - Rozumie
si� - ci�gn�� Eunana spogl�daj�c w stron� ministra - �e jak
nakazuje pobo�no��, ja i moi ludzie, z�o�ywszy ho�d z�otym
wizerunkom s�o�ca, zatrzymali�my poch�d. Jest to tak wa�na
wr�ba, �e bez rozkazu nikt z nas nie o�mieli�by si� i�� naprz�d.
- Widz�, �e jeste� prawdziwie pobo�nym Egipcjaninem, cho� rysy
masz chetyckie - odpowiedzia� dostojny Herhor. A zwr�ciwszy si�
do kilku bli�ej stoj�cych dygnitarzy doda�: - Nie p�jdziemy dalej
go�ci�cem, bo mogliby�my podepta� �wi�te �uki. Pentuerze, czy tym
w�wozem, na prawo, mo�na okoli� szos�? - Tak jest - odpar� pisarz
ministra. - W�w�z ten ma mil� d�ugo�ci i wychodzi znowu na szos�,
prawie naprzeciw Pi-Bailos. - Ogromna strata czasu - wtr�ci�
gniewnie nast�pca. - Przysi�g�bym, �e to nie skarabeusze, ale
duchy moich fenickich lichwiarzy - odezwa� si� elegant Tutmozis.
- Nie mog�c z powodu �mierci odebra� pieni�dzy, zmuszaj� mnie,
abym za kar� szed� przez pustyni�!.. �wita ksi���ca z niepokojem
oczekiwa�a decyzji, wi�c Ramzes odezwa� si� do Herhora: - C� o
tym my�lisz, ojcze �wi�ty? - Spojrzyj na oficer�w - odpar� kap�an
- a zrozumiesz, �e musimy i�� w�wozem. Teraz wysun�� si� dow�dca
Grek�w, genera� Patrokles, i rzek� do nast�pcy: - Je�eli ksi���
pozwolisz, m�j pu�k p�jdzie dalej szos�. Nasi �o�nierze nie boj�
si� skarabeusz�w. - Wasi �o�nierze nie boj� si� nawet grob�w
kr�lewskich - odpowiedzia� minister. - Nie musi tam by� jednak
bezpiecznie, skoro �aden nie wr�ci�. Zmieszany Grek usun�� si�
do �wity. - Przyznaj, ojcze �wi�ty - szepn�� z najwy�szym gniewem
nast�pca - �e taka przeszkoda nawet os�a nie zatrzyma�aby w
podr�y. - Bo te� osio� nigdy nie b�dzie faraonem - spokojnie
odpar� minister.-- W takim razie ty, ministrze, przeprowadzisz
oddzia� przez w�w�z! - zawo�a� Ramzes. - Ja nie znam si� na
kap�a�skiej taktyce, zreszt� musz� odpocz��. Chod� ze mn� kuzynie
- rzek� do Tutmozisa i skierowa� si� w stron� �ysych pag�rk�w.
Rozdzia� II
Jego dostojno�� Herhor natychmiast poleci� swemu adiutantowi,
kt�ry nosi� top�r, obj�� dow�dztwo stra�y przedniej w miejsce
Eunany. Potem wys�a� rozkaz, a�eby machiny wojenne do rzucania
wielkich kamieni zjecha�y z szosy ku w�wozowi, a �o�nierze greccy
aby u�atwiali im przej�cie w miejscach trudnych. Wszystkie za�
wozy i lektyki oficer�w �wity mia�y ruszy� na ko�cu. Kiedy Herhor
wydawa� rozkazy, adiutant nosz�cy wachlarz zbli�ywszy si� do
pisarza Pentuera szepn��: - Chyba ju� nigdy nie b�dzie mo�na
je�dzi� t� szos�... - Dlaczego? - odpar� kap�an. - Ale skoro dwa
�wi�te �uki przesz�y nam drog�, nie wypada i�� ni� dalej. Mog�oby
si� zdarzy� nieszcz�cie. - Ju� i tak jest nieszcz�cie. Albo nie
uwa�a�e�, �e ksi��� Ramzes rozgniewa� si� na ministra, a nasz pan
nie nale�y do tych, kt�rzy zapominaj�... - Nie ksi��� na naszego
pana, ale nasz pan na ksi�cia obrazi� si� i zgromi� go - odrzek�
Pentuer. - I dobrze zrobi�. Bo m�odemu ksi�ciu ju� dzi� wydaje
si�, �e b�dzie drugim Menesem... - Chyba Ramzesem Wielkim?... -
wtr�ci� adiutant. - Ramzes Wielki s�ucha� bog�w, za co we
wszystkich �wi�tyniach ma chlubne napisy. Ale Menes, pierwszy
faraon Egiptu, by� burzycielem porz�dku i tylko ojcowskiej
�agodno�ci kap�an�w zawdzi�cza, �e jego imi� jest wspominane...
Chocia� nie da�bym jednego utena miedzi, �e mumia Menesa nie
istnieje. - M�j Pentuerze - m�wi� adiutant - jeste� m�drcem, wi�c
rozumiesz, �e nam wszystko jedno, czy mamy dziesi�ciu pan�w, czy
jedenastu... - Ale ludowi nie wszystko jedno, czy ma wydobywa�
co roku g�r� z�ota dla kap�an�w, czy dwie g�ry z�ota: dla
kap�an�w i dla faraona - odpowiedzia� Pentuer i oczy mu b�ysn�y.
- Rozmy�lasz o niebezpiecznych sprawach - szepn�� adiutant. - A
ile� razy ty sam gorszy�e� si� zbytkami dworu faraona i
nomarch�w?... - spyta� zdziwiony kap�an. -
Cicho...cicho!...jeszcze b�dziemy m�wili o tych rzeczach, ale nie
teraz. Pomimo piasku machiny wojenne, do kt�rych przyprz�ono po
dwa wo�y, szybciej toczy�y si� po pustyni ani�eli po szosie. Przy
pierwszej z nich szed� Eunana, zak�opotany i rozmy�laj�cy nad
tym: dlaczego minister pozbawi� go dow�dztwa przedniej stra�y?
Czy chce mu powierzy� jakie� wy�sze stanowisko? Wygl�daj�c tedy
nowej kariery, a mo�e dla zag�uszenia obaw, kt�re miota�y jego
sercem, pochwyci� dr�g i gdzie by� g��bszy piasek, podpiera�
balist� albo krzykiem zach�ca� Grek�w. Ci jednak ma�o zwracali
na niego uwagi. Ju� dobre p� godziny orszak posuwa� si� kr�tym
w�wozem o �cianach nagich i spadzistych, gdy� stra� przednia
znowu zatrzyma�a si�. W tym miejscu znajdowa� si� inny w�w�z,
poprzeczny, �rodkiem kt�rego ci�gn�� si� do�� szeroki kana�.
Goniec wys�any do ministra z wiadomo�ci� o przeszkodzie,
przywi�z� polecenie, a�eby kana� natychmiast zasypa�. Oko�o setki
�o�nierzy greckich z oskardami i �opatami rzuci�o si� do roboty.
Jedni odr�bywali kamienie ze ska�, drudzy wrzucali je do rowu i
przysypywali piaskiem. Wtem z g��bi w�wozu wyszed� cz�owiek z
motyk� maj�c� form� bocianiej szyi z dziobem. By� to ch�op
egipski, stary, zupe�nie nagi. Przez chwil� z najwy�szym
zdumieniem patrzy� na robot� �o�nierzy, nagle skoczy� mi�dzy nich
wo�aj�c: - Co wy dokazujecie, poganie, przecie� to kana�? - A ty
jak �miesz z�orzeczy� wojownikom jego �wi�tobliwo�ci? - zapyta�
go, ju� obecny w tym miejscu, Eunana. - Widz�, �e musisz by�
wielkim i Egipcjaninem - odpar� ch�op - wi�c odpowiem ci, �e ten
kana� nale�y do pot�nego pana: jest on ekonomem u pisarza przy
takim, co nosi wachlarz jego dostojno�ci nomarchy Memfis. Baczcie
wi�c, a�eby was nieszcz�cie nie spotka�o!... R�bcie swoje -
rzek� protekcjonalnym tonem Eunana do �o�nierzy greckich, kt�rzy
zacz�li przypatrywa� si� ch�opu. Nie rozumieli jego mowy, ale
zastanowi� ich ton. - Oni wci�� zasypuj�!... - m�wi� ch�op z
rosn�cym przera�eniem. - Biada wam, psubraty! - zawo�a� rzucaj�c
si� na jednego z motyk�. Grek wyrwa� motyk�, uderzy� ch�opa w
z�by, a� krew wyst�pi�a mu na usta. Potem zn�w zabra� si� do
sypania piasku. Oszo�omiony ciosem ch�op straci� odwag� i zacz��
b�aga�: - Panie - m�wi� - ale� ten kana� ja sam kopa�em przez
dziesi�� lat nocami i w �wi�ta! Nasz pan obieca�, �e je�eli uda
mi si� przeprowadzi� wod� do tej dolinki, zrobi mnie na niej
parobkiem, odst�pi pi�t� cz�� zbior�w i da wolno��...
S�yszycie?... Wolno�� mnie i trojgu dzieciom, o bogowie...
Wzni�s� r�ce i znowu zwr�ci� si� do Eunany: - Oni nie rozumiej�,
ci zamorscy brodacze, potomstwo ps�w, bracia Fenicjan i �yd�w.
Ale ty, panie, wys�uchasz mnie... Od dziesi�ciu lat, kiedy inni
szli na jarmark albo na ta�ce, albo na �wi�t� procesj�, ja
wykrada�em si� w ten niego�cinny w�w�z. Nie chodzi�em na gr�b
matki mojej, tylkom kopa�; zapomnia�em o zmar�ych, a�eby moim
dzieciom i sobie cho� na jeden dzie� przed �mierci� da� wolno��
i ziemi�... Wy b�d�cie moimi �wiadkami, o bogowie, ile razy
zaskoczy�a mnie tutaj noc... Ile ja tu razy s�ysza�em p�aczliwe
g�osy hien i widzia�em zielone oczy wilk�w. Alem nie ucieka�, bo
gdzie� bym nieszcz�sny uciek�, gdy na ka�dej �cie�ce czyha�
strach, a w tym kanale wolno�� trzyma�a mnie za nogi. Raz, o tam,
za za�amem, wyszed� na mnie lew, faraon wszystkich zwierz�t.
Motyka wypad�a mi z r�ki. Wi�c ukl�k�em przed nim i rzek�em te
s�owa, jak mnie widzicie: "Panie - czyli� raczy�by� mnie zje��...
jestem przecie� tylko niewolnikiem!" Lew drapie�ca ulitowa� si�
nade mn�; omija� mnie wilk; nawet zdradzieckie nietoperze
oszcz�dza�y biedn� moj� g�ow�, a ty, Egipcjaninie... Ch�op
umilk�, spostrzeg� zbli�aj�cy si� orszak ministra Herhora. Po
wachlarzu pozna�, �e musi to by� kto� wielki, a po sk�rze
pantery, �e kap�an. Pobieg� wi�c ku niemu, ukl�k� i uderzy� g�ow�
o piasek. - Czego chcesz, cz�owieku? - zapyta� dostojnik. -
"�wiat�o s�oneczne, wys�uchaj mnie! - zawo�a� ch�op. - Oby nie
by�o j�k�w w twojej komnacie i nieszcz�cie nie sz�o za tob�! Oby
twoje czyny nie za�ama�y si� i oby ci� pr�d nie porwa�, gdy
b�dziesz p�yn�� Nilem na drugi brzeg..." - Pytam, czego chcesz? -
powt�rzy� minister. - "Dobry panie - prawi� ch�op - przewodniku
bez kaprys�w, kt�ry zwyci�asz fa�sz, a stwarzasz prawd�... Kt�ry
jeste� ojcem biedaka, m�em wdowy, szat� nie maj�cego matki...
Pozw�l, abym mia� sposobno�� rozg�asza� imi� twoje jako prawo w
kraju... Przyjd� do s�owa ust moich... S�uchaj i zr�b
sprawiedliwo��, najszlachetniejszy ze szlachetnych..." - On chce,
a�eby nie zasypywano tego rowu - odezwa� si� Eunana. Minister
wzruszy� ramionami i posun�� si� w stron� kana�u, przez kt�ry
rzucano k�adk�. W�wczas zrozpaczony ch�op pochwyci� go za nogi. -
Precz z tym!... - krzykn�� jego dostojno�� cofn�wszy si� jak
przed uk�szeniem �mii. Pisarz Pentuer odwr�ci� g�ow�; jego chuda
twarz mia�a barw� szar�. Ale Eunana schwyci� i �cisn�� ch�opa za
kark, a nie mog�c oderwa� go od n�g ministra wezwa� �o�nierzy.
Po chwili jego dostojno��, oswobodzony, przeszed� na drug� stron�
rowu, a �o�nierze prawie w powietrzu odnie�li ch�opa na koniec
maszeruj�cego oddzia�u. Dali mu kilkadziesi�t ku�ak�w, a zawsze
zbrojni w trzciny podoficerowie odliczyli mu kilkadziesi�t kij�w
i nareszcie - rzucili u wej�cia do w�wozu. Zbity, pokrwawiony,
a nade wszystko przestraszony n�dzarz chwil� posiedzia� na
piasku, przetar� oczy i nagle zerwawszy si� pocz�� ucieka� w
stron� go�ci�ca j�cz�c: - Poch�o� mnie, ziemio!... Przekl�ty
dzie�, w kt�rym ujrza�em �wiat�o, i noc, w kt�rej powiedziano:
"narodzi� si� cz�owiek..." W p�aszczu sprawiedliwo�ci nie ma
nawet skrawka dla niewolnik�w... I sami bogowie nie spojrz� na
taki tw�r, kt�ry ma r�ce do pracy, g�b� tylko do p�aczu, a
grzbiet do kij�w... O �mierci, zetrzyj moje cia�o na popi�,
a�ebym jeszcze i tam, na polach Ozirisa, po raz drugi nie urodzi�
si� niewolnikiem...
Rozdzia� III
Dysz�cy gniewem ksi��� Ramzes wdziera� si� na pag�rek, a za nim
Tutmozis. Elegantowi przekr�ci�a si� peruka, sztuczna br�dka
odpad�a, wi�c ni�s� j� w r�kach. Pomimo zm�czenia by�by blady na
twarzy, gdyby nie warstwa r�u. Wreszcie ksi��� zatrzyma� si�
na szczycie. Od w�wozu dolatywa� ich zgie�k �o�nierstwa i �oskot
tocz�cych si� balist; przed nimi rozci�ga� si� ogromny p�at ziemi
Gosen, wci�� k�pi�cej si� w blaskach s�o�ca. Zdawa�o si�, �e to
nie ziemia, ale z�oty ob�ok, na kt�rym marzenie wymalowa�o
krajobraz farbami ze szmaragd�w, srebra, rubin�w, pere� i
topaz�w. Nast�pca wyci�gn�� r�k�. - Patrz - zawo�a� do Tutmozisa
- tam ma by� moja ziemia, a tu moje wojsko... I ot� tam -
najwy�szymi budowlami s� pa�ace kap�an�w, a tu najwy�szym dow�dc�
wojsk jest kap�an!... Czy mo�na cierpie� co� podobnego?... - Tak
zawsze by�o - odpar� Tutmozis, l�kliwie ogl�daj�c si� doko�a. -
To fa�sz! Znam przecie� dzieje tego kraju zas�oni�te przed wami.
Dow�dcami wojsk i panami urz�dnik�w byli tylko faraonowie, a
przynajmniej energiczniejsi spo�r�d nich. Tym w�adcom nie
schodzi�y dnie na ofiarach i modlitwach, lecz na rz�dzeniu
pa�stwem... - Je�eli jest taka wola jego �wi�tobliwo�ci... -
wtr�ci� Tutmozis. - Nie jest wol� mojego ojca, a�eby nomarchowie
rz�dzili samowolnie w swoich stolicach, a etiopski namiestnik
prawie uwa�a� si� za r�wnego kr�lowi kr�l�w. I nie mo�e by� wol�
mego ojca, a�eby jego armia obchodzi�a dwa z�ote �uki, dlatego
�e ministrem wojny jest kap�an. - Wielki to wojownik!... -
szepn�� coraz bardziej wyl�kniony Tutmozis. - Jaki on tam
wojownik!... �e pobi� garstk� zb�jc�w libijskich, kt�rzy powinni
ucieka� na sam widok kaftan�w egipskich �o�nierzy? Ale zobacz,
co robi� nasi s�siedzi. Izrael zw��czy ze sk�adaniem haraczu i
p�aci coraz mniej. Chytry Fenicjanin co roku wycofuje po kilka
okr�t�w z naszej floty. Przeciw Chetom musimy na wschodzie
trzyma� wielk� armi�, a ko�o Babilonu i Niniwy kipi ruch, kt�ry
czu� w ca�ej Mezopotamii. I jaki� jest ostateczny skutek rz�d�w
kap�a�skich? Ten, �e kiedy jeszcze m�j pradziad mia� sto tysi�cy
talent�w rocznego dochodu i sto sze��dziesi�t tysi�cy wojska, m�j
ojciec ma ledwie pi��dziesi�t tysi�cy talent�w i sto dwadzie�cia
tysi�cy wojska. A co to za wojsko!... Gdyby nie korpus grecki,
kt�ry trzyma ich w porz�dku jak brytan owce, ju� dzi� egipscy
�o�nierze s�uchaliby tylko kap�an�w, a faraon spad�by do poziomu
n�dznego nomarchy. - Sk�d ty to wiesz?... Sk�d takie my�li? -
dziwi� si� Tutmozis. - Albo� nie pochodz� z rodu kap�an�w!
Przecie� uczyli mnie, gdym jeszcze nie by� nast�pc� tronu. O, gdy
zostan� faraonem po moim ojcu, kt�ry oby �y� wiecznie, po�o�� im
na karkach nog� obut� w spi�owy sanda�... A najpierwej si�gn� do
ich skarbnic, kt�re zawsze by�y przesycone, ale od czas�w Ramzesa
Wielkiego zacz�y puchn�� i dzisiaj s� tak wyd�te z�otem, �e
spoza nich nie wida� skarbu faraona. - Biada mnie i tobie! -
westchn�� Tutmozis. - Masz zamys�y, pod kt�rymi ugi��by si� ten
pag�rek, gdyby s�ysza� i rozumia�. A gdzie twoje si�y...
pomocnicy... �o�nierze?... Przeciw tobie stanie ca�y nar�d,
prowadzony przez pot�n� klas�... A kto za tob�? Ksi��� s�ucha�
i zamy�li� si�. Wreszcie odpar�: - Wojsko...
- Znaczna cz�� jego p�jdzie za kap�anami.
- Korpus grecki...
- Beczka wody w Nilu.
- Urz�dnicy...
- W po�owie nale�� do nich.
Ramzes smutnie potrz�sn�� g�ow� i umilk�.
Ze szczytu nagim i kamienistym spadkiem zeszli na drug� stron�
wzg�rza. Wtem Tutmozis, kt�ry wysun�� si� troch� naprz�d,
zawo�a�: - Czy urok pad� na moje oczy?... Spojrzyj, Ramzesie!..
Ale� mi�dzy tymi ska�ami kryje si� drugi Egipt... - Musi to by�
jaki� folwark kap�a�ski, kt�r