1234

Szczegóły
Tytuł 1234
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1234 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1234 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1234 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

KAZIMIERZ TETMAJER LEGENDA TATR MARYNA Z HRUBEGO JANOSIK N�DZA LITMANOWSKI WYDAWNICTWO LITERACKIE KRAK�W 1972, wyd. III TEKST WG WYDANIA: WYDAWNICTWO LITERACKIE KRAK�W 1961 MARYNA Z HRUBEGO LEGENDY TATR CZʌ� PIERWSZA Pami�ci Seweryna Goszczy�skiego pierwszego poety Tatr Ujrza�a Maryna w nizinie Czarny Staw. Wiatr ko�ysa� ponuro�� jego w�d w�r�d mgie�, w pomroce. G�uchy be�kot dawa�y fale, o g�azy u brzeg�w bij�c. Co� niewypowiedzianie smutnego sz�o od tej toni w g�r�. Stoj�ca wysoko na skrzesanej, stromej uboczy pod Ko�cielcem Maryna patrza�a w t� wod�, o kt�rej s�ysza�a od urodzenia. Z biczem w r�ku, opasterzona w p�acht� szar� od deszczu, patrza�a w d� spod ska�y, podana piersi� naprz�d. Jej szafirowe, ogniste oczy styka�y si� z czarn�, pos�pn� powierzchni� wody, wi�za�y si� z ni�, zdawa�y sp�ywa� w jedno. Dusza dzieckadziewczyny uczu�a si� tak samo wahan� g�ucho wiej�cym wiatrem. Po raz pierwszy posz�a pa�� w hale i po raz pierwszy spojrza�a na t� wod�, kt�rej Pami�ci Seweryna Goszczynskiego... - Tetmajer �ywi� trwa�e uczucia uznania i sympatii dla autora Zamku Kaniowskiego. W s�owie wst�pnym do cyklu Na Skalnym Podhalu wyzna�, �e dzie�o to powsta�o pod auspicjami Goszczy�skiego, zw�aszcza jego Dziennika podr�y do Tatr�w. Wyzna� o wiele wi�cej jeszcze: "Goszczy�ski otwar� mi ten �wiat (Podhala - przyp. red.); otwar� mi oczy (...) on mi� potem do poezji pchn��" (op. cit., rozdzia� Stara ksi��ka i stara pieSn, wyd. z r. 1955, s. 44). Pr�cz koneksji literackich rodzin� Tetmajer�w, zw�aszcza ojca poety - Adolfa Tetmajera, ��czy�y z Goszczy�skim wi�zy osobistej przyja�ni. imi� by�o j�drem rozm�w na Hrubem. Lecz imi� prawdziwe tej wody by�o: groza. Powoli mg�y zakry�y staw i omroczy�y Maryn�, t�umi�c wiatr. Nieprzew�adana pustka obj�a j�, nieogarnione stracenie si� od �wiata. Uczu�a nad sob� zwa�y spi�trzone �lizgich, skrzesanych, niebosi�nych ska� i pod sob� wod� zapad�� w mg�y, i w okr�g mg�y niezmierne. Uczu�a si� w pustkowiu nieprzew�adanym. I uczu�a, �e wszystko, co w sobie mia�a, ucich�o, znik�o. W dusz� jej wra�a�a si� ta godzina z moc� wiadom�, �e nie zapomnisz jej nigdy. Opar�a si� na biczysku i pochyli�a twarz. Zapami�ta�a si� w mroku. Ptak jaki� zafurgota� zza zr�bu i przelecia� na d� w przepa�ci... Wrza�o ju�, cho� nie bucha� jeszcze p�omie�. Chmielnicki gotowa� si� do ostatecznej rozprawy z kr�lem i Rzecz�pospolit�. Gdy Jan Kazimierz rozsy�a� wici na pospolite przeciw Kozakom ruszenie, tysi�ce wys�a�c�w Chmielnickiego pospieszy�o do dalekich ziem polskich *, pod Pozna�, Krak�w, w zachodnie wojew�dztwa. Mieli oni podnieci� ch�op�w do buntu, gdy tylko szlachta poci�gnie w pole. Strach za� by� wielki. Olbrzymi� armi� zbiera� Chmielnicki. Naprzeciw si� kr�lewskich zgromadzi� przesz�o trzysta pi��dziesi�t tysi�cy Kozak�w, czerni i ordy tatarskiej. Chmielnicki gotowa� si� do ostatecznej rozprawy (...) tysi�ce wys�a�c�w Chmielnickiego pospieszy�o do (...) ziem polskich - Po zwyci�stwach w r. 1648 nad wojskami koronnymi pod ��tymi Wodami, Korsuniem i Pi�awcami oraz po przebiegu walk w r. 1649 (obl�enie Zbara�a) Chmielnicki pr�bowa� na terenie Polski, g��wnie w Wielkopolsce i Lubaczowskiem, prowadzi� dywersj� na ty�ach z zamiarem wywo�ania og�lnoludowego powstania. U�y� do tego celu 2 tysi�cy wys�anych w g��b kraju emisariuszy. Chmielnicki zamierza� daleko: zamierza� zwali� ca�� szlacheck� rzeczpospolit�, wywo�a� powszechne powstanie polskiego ludu, Rakoczemu u�atwi� zaj�cie Krakowa, szlacht� zdruzgota� raz na zawsze. Rzucono i rozszerzano wie��, �e szlachta buntuje si� przeciw kr�lowi, �e wymordowa� chce ch�op�w, �e Kozacy na pomoc kr�lowi i obron� ch�op�w ci�gn�. Judzeni ch�opi, skorzy dla tyra�stwa, ucisku i wyzysku pan�w dawa� pos�uch podobnym wie�ciom, �atwo burzy� si� zacz�li. Buchn�y tu i owdzie po�ary, w lasy ch�opi na tajemne narady szli, zuchwalsi, odwa�niejsi wobec szlachcic�w i ich s�ug si� stali. Na Podtatrzu, w Beskidach, lud z dawien dawna do �upie�y, zb�jectwa, oporu by� pochopny. Przez ca�e Karpaty, od zachodu do wschodu ich granic w�gierskich, raz w raz tworzy�y si� i dawa�y o sobie zna� bandy grabie�cze. W wojew�dztwie krakowskim, w ma�ym stosunkowo okr�gu g�rskim, wi�cej by�o zb�j�w i napad�w ni� na ziemiach ca�ej Rzeczypospolitej polskiej, a typ �ycia G�rali podobny by� do typu �ycia zaporoskich Kozak�w. Rody so�tysie u�ywa�y tej wolno�ci w g�rach, jak� cieszy�y si� rodziny kozacze na Rusi, a m��d� chadza�a na zb�j na obie strony g�r, jak Kozacy na wyprawy z Siczy. W owym czasie G�rale byli rozjadli. Od trzydziestu lat trwa� sp�r mi�dzy dworem szlacheckim i ekonomiami duchownymi i kr�lewskimi o czynsze za wypasy na polach (na kt�re jedni ch�opi mieli przywileje i nadania z uprzednich czas�w, inni nie mieli), z rozmait� s�uszno�ci�, ale i z tym, �e i s�uszno�� gwa�cono. Pr�cz tego Lubomirscy, chciwi tytu��w i maj�tk�w, wstydz�cy si� ju� rodzinnego, ma�ego Lubomierza, a pisz�cy si� hrabiami na Wi�niczu i Jaros�awiu (Wac�aw �reniawa Potocki: Wojna okocimska), j�li wydzier�awia� dla wi�kszego zysku �ydom c�a, myta i karczmy i wzbrania� palenia w�dki i szynkowania, wbrew prawom osadniczym, waruj�cym so�tysom i ca�ym gromadom w kasztelani! krakowskiej w�asne karczmy i gorzelnie. Za przyk�adem nowych, ale ju� magnat�w, sz�a okoliczna szlachta. Rozj�trzeni ch�opi rwali si� do oporu i odwetu, powstawa�y bandy po kilkudziesi�ciu ludzi, napadano dwory i pod�o�e pod bunt powszechny by�o gotowe. W uczuciu pewnej trwogi i niepokoju opuszcza�a szlachta podg�rska dwory i 'zagrody, aby do obozu kr�lewskiego pod Sokal ci�gn��. Szczup�e, prawie nie istniej�ce lub zgo�a nie istniej�ce za�ogi po staro�cich grodach i grodkach, strzec maj�cy w czas wojny pokoju domowego wojscy, prywatne poczty, te, kt�rych przeciw Chmielnickiemu nie pchni�to, pan�w duchownych i �wieckich: ma�� dawa�y ochron� i sk�pe bezpiecze�stwo. G��wn� otuch� szlachty, wyci�gaj�cej z prog�w rodzinnych, by�a nadzieja, �e ch�opi si� na nic wi�kszego nie wa��, a tak�e przekonanie, �e nad og�lniejszym ruchem musia�aby stan�� jedna, i nie ch�opska, nie chamska g�owa. Nie bez trwogi, ale wzgardliwie liczono, �e si� taka g�owa nie znajdzie. Nie przypuszczano dw�ch Chmielnickich r�wnocze�nie, gdy jeden ju� by� i od lat ca�ych n�ka� wojn� i odetchn�� nie dawa�. W dumnej hardo�ci z zamk�w swoich spogl�dali naok� panowie ma�opolscy, ci, kt�rzy dla wieku czy niedomagania w pole na wezwanie kr�lewskie nie wyszli, i plenipotenci pa�scy pod czas dominiami rz�dz�cy; z umy�lnym te� lekcewa�eniem patrzyli na ruchy ch�opskie urz�dnicy kr�lewscy. Starosta czorszty�ski, pokojowiec kr�lewski, Platemberg, w zamku dzier�awc�w �yd�w pozostawiwszy, w zbroi szmelcowanej ku wojsku odjecha�. Gdy Szymek Bzowski, czyli Aleksander Leon Kostka z Krakowa do Siworogu, zamku Joachima Herburta *, pana na stu wsiach, u kt�rego pod�wczas bawi�, zakupiwszy odzienia, z sercem rozt�sknionym wraca�: na ka�dym popasie, od Mogilan poczynaj�c, do (...) zamku Joachima Herburta - Herburtowie, r�d pochodzenia niemieckiego. Do Polski przybyli w w. XIV z Moraw i osiedli w Samborskiem. 10 tu o podpaleniu, tam o kradzie�y, �wdzie o zab�jstwie nawet s�ysza�, a gromadki ch�opskie, nie budz�ce ufno�ci, po drodze spotyka�. Ale jego str�j szwedzki, br�dka z szwedzka przyci�ta, �atwa do poznania naj�ta w Krakowie kolasa czyni�y na ch�opach wra�enie, i� obcy to cz�owiek jedzie, a napadu l�ka� si� potrzeby mie� nie musi, skoro go nawet na pacho�ka przy boku wo�nicy nie sta�, bez kt�rego lada szlachetka za pr�g z domu nie st�pi�. Mijano go te� bez uwagi. �w za� plany szerokie roi�. Beat� Herburt�wn�, jedynaczk�, po�lubi�, na stu wsiach panem si� uczu�, rywala, wojewodzica Sieniawskiego, pogn�bi�, a potem - ? Kr�l Jan Kazimierz bezdzietny by�, linia Waz�w polskich gas�a - on jeden krew z krwi, ko�� z ko�ci kr�la W�adys�awa Czwartego, wnuk jedyny Zygmunta Trzeciego, pierwszego z dynastii, w Polsce pozostawa�... A cho� go ma�a szlachcianka, panna Tekla Bzowska, porodzi�a, po ojcu on jeden z kr�lewskiej w Polsce krwi si� wi�d�... Gdyby jaki� wielki czyn, jaki� czyn znakomity... Na dworze szwedzkim wiedziano, kim jest, gdy z listami kr�la W�adys�awa, wzywaj�cymi do wojny tureckiej, w 1648 r. je�dzi�, i przyjmowano go odpowiednio; zna� go tak�e jako kr�lewskiego syna ksi��� Siedmiogrodu, Rakoczy, u kt�rego po �mierci ojca przebywa�; wiedzia� o nim Chmielnicki *. Czu� w sobie zr�czno��, �mia�o��, dar uj�cia ludzi, przyjaci� znale�� si� spodziewa�. Wychowany te� w magnackim domu Kostk�w z dzieci�stwa, otarty o dw�r jako pa� kr�lowej Cecylii Renaty*, wiedzia�, i� niejednego zna� go (...) Rakoczy (...) wiedzia� o nim Chmielnicki. - Siedmiogr�d w latach 1526-1686 stanowi� odr�bne ksi�stwo, na kt�rego czele sta� magnat w�gierski, ksi��� Jerzy II Rakoczy (1621-1660). Zetkn�� si� z nim Napierski przypuszczalnie w r. 1651. W tym samym czasie Kostka pojawi� si� w obozie Chmielnickiego, z kt�rym uzgodni� plany ruchu na Podhalu. jako pa� kr�lowej Cecylii Renaty-We d�ug �r�de� historycznych Kostka Napierski by� paziem na dworze kr�lowej Cecylii Renaty, kt�r� W�adys�aw IV po�lubi� w r. 1637. 11 z pan�w panicza dworno�ci�, pa�skim obej�ciem przewy�szy i gdyby trzeba by�o, g�ow� wznie�� i panem stan�� potrafi. Rozumia� te�, �e kr�l ojciec nic o nim nie my�la�, gdy go niew�tpliwie z kr�lewsk� wol� do Kostik�w, kt�rych imi� przej��, na wychowanie dano, gdy go p�niej do fraucymeru kr�lowej stamt�d wzi�to i gdy na koniec, jako wys�aniec kr�lewski do Szwecji, mia� kredytywy do wszystkich monarch�w * i ksi���t chrze�cija�skich. Kr�l W�adys�aw Czwarty jedynego mia� syna, Zygmunta, i ten umar� On by� jedynym synem kr�lewskim, dziedzicem... Ma��e�stwo stryja Jana Kazimierza z kr�low� wdow� nie wr�y�o ju� potomstwa - ale mo�now�adcy polscy, cho�by kr�lewskiego, b�karta na tron by nie pu�cili. Nie pu�ci�aby go te� i szlachta, ciemna, g�upia i mo�now�adcom s�u��ca. Ha! I jednych, i drugich zgnie��! Pycha pier� Kostce rozpiera�a, ��dza wzniesienia oddech d�awi�a. Zgnie��, zdepta�, a znakomitym wojennym czynem b�ysn�� i og�osi� si� �wiatu!... jako wys�aniec kr�lewski do Szwecji, mia� kredytywy do wszystkich monarch�w - Kostka Napierski w czasie wojny 30-letniej s�u�y� w armii szwedzkiej w randze kapitana, lecz ju� w r. 1648 by� w kraju, w otoczeniu kr�la W�adys�awa IV. Jako jego pose� skierowany zosta� w tajnej misji do monarch�w Hiszpanii i Szwecji. W archiwach szwedzkich zachowa�a si� wiadomo�� o przybyciu w 1648 r. do Sztokholmu Aleksandra Leona ze Sztemberku Napierskiego w celu ��dania pomocy w planowanej wojnie z Turcj�. Zaskoczony wiadomo�ci� o niespodziewanej �mierci kr�la W�adys�awa IV, Kostka znalaz� schronienie u kr�lowej szwedzkiej Krystyny; kredytywa (niem.) - pisemne pe�nomocnictwo udzielane pos�owi delegowanemu za granic�. syna Zygmunt a... - Zygmunt Kazimierz, jedyny syn kr�la W�adys�awa IV i jego pierwszej �ony, Cecylii Renaty, ur. w 1640 r., zmar� 9 VIII 1647. 12 Pod kr�la znaki poci�gn�� nie chcia� - nie chcia� s�u�y� temu stryjowi, kt�ry go nie zna�, kt�ry na tronie jego ojca siedzia�, nie chcia� s�u�y� i s�ucha�, gdy si� do panowania i rozkazywania urodzonym widzia�. Zawidzi� te� panom polskim nad wyraz wszelki. Ci magnaci, kt�rzy jak Bogus�aw Radziwi��, kiedy jechali incognito, w tysi�c koni jechali; ci dawni, dumni z rod�w Zborowscy, Chodkiewicze, Koniecpolscy, Tarnowscy, ci dumni z ksi���cej krwi Wi�niowieccy, Zbarascy, Zas�awscy, ci pyszni, rosn�cy przy pomocy �ask kr�lewskich zagrabiciele dostoje�stw, w�adzy i bogatych starostw, Lubomirscy, Potoccy, k�uli go w oczy a� do krwawych w nich �wiate�. A por�wno z ambicj�, gwa�con� mi�o�ci� w�asn�, zazdro�ci� wrodzon�: wrza�a mu w sercu mi�o�� do Beaty Herburt�wny. Jej serca pewny by�, lecz i tu naprzeciw niego sta� szlachcic - pan polski, potomek przodka, kt�ry si� na akcie unii lubelskiej podpisa�, prastarego, pot�nego, przes�awnego domu syn: Jan Sieniawski *, wojewodzic krakowski. Polak, rdzenny Lach, r�wnie� z Herburt�wny urodzony, w kt�rego �y�ach krew wszystkich polskich kr�lewi�t p�yn�a. Bogaty jak kr�l, w�adny jak hetman, butny jak ksi��� udzielne, urodny jak bo�ek s�owia�ski. Drobny, nik�y, w obcis�ych, szwedzkich pluderkach, cz�sto skrycie �atanych, kar�em i n�dzarzem czu� si� syn kr�la W�adys�awa naprzeciw tego d�bczaka, od z�ota i drogich kamieni l�ni�cego. Gryz� Kostka pod cienkim, czarnym w�sem wargi i w palcach niecierpliwych pier�cionek z w�os�w Herburt�wny, ofiarowany mu jako zadatek mi�o�ci, obraca�. Jan Sieniawski - R�d Sieniawskich osi�gn�� w dawnej Rzeczypospolitej szereg wysokich dostoje�stw (bu�awy hetma�skie l krzes�a wojewodzi�skie). Posta� Jana Sieniawskiego fikcyjna. 13 Jako Kostka, cho� z mniej bogatego, mniej mo�nego domu ni� Sieniawski, od tego kasztelana rzekomo si� wi�d�, co r�wnie� podpis na akcie unii za Zygmunta Augusta po�o�y�. �wi�tego te� w rodzie mia�, a st�d osobliwe b�ogos�awie�stwo nad domem Kostk�w upatrywano. Stary Herburt, pobo�ny nad miar�, ze czci� go i poszanowaniem, jako krewnego �wi�tych, go�ci� i niew�tpliwie przez sam� pobo�no�� zwi�zkowi z c�rk� nie mia�by si� sprzeciwia�. Do stanowczego punktu musia�o przyj��. Sieniawskiemu na polowaniu ko�� ni�ej �okcia nied�wied� przetr�ci� i st�d on, sze�ciuset husarz�w i tysi�c piechoty w�asnego pokrycia kr�lowi pod Sokal pos�awszy, sam w domu pozosta� i do Siworogu, jako krewniak po matce i konkurent do panny, zjecha�. Popiera�a go stryjna panny, kasztelanowa ksi�na Dymitrowa Korecka, po �mierci matki matk� Beacie zast�puj�ca, pani dumna i ubogim, cho�by to by� nie �wi�tego Stanis�awa Kostki, ale samego �wi�tego Piotra krewny, gardz�ca. Gdy Kostka w nowym odzieniu na zamku Herburtowskim stan��, zasta� on tam sprawy naprz�d pchni�te. Oto ksi�na Sieniawskiego, kt�ry rzeczy a� do szcz�liwego zako�czenia kampanii kozackiej odk�ada�, nastraszy�a Kostk� i ten si� zdeklarowa� i o panny r�k� tego� dnia w�a�nie prosi� si� gotowa�. Zacisn�� Kostka pi�cie na te wie�ci i ledwo si� z kurzu podr�nego otrzepawszy i obmywszy, do Beaty szed�. Ju� si� ku zachodowi s�o�ce mia�o. Pachnia� ciep�ym kwietniem ogr�d zamkowy, pe�en kwiat�w cennych i drzew odwiecznych. Nad sadzawk� zamy�lon� napotka� Beat�. O�mna�cie lat swoich i cudne lico uwie�czy�a wianuszkiem kwiatk�w polnych, zaplecionych zgrabnie i powabnie. - Prawdali to? - zawo�a� Kostka, prawie wita� zapominaj�c. - Prawdali to jest? 14 - Co ma prawd� by�? - zapyta�a Beata. - Co s�ysz�, i�e wojewodzie Sieniawski o r�k� wasz�, mi�o�ciwa wojewodzianko, prosi� dzi� jeszcze przed wieczorem ma? - Prosi� mo�e, to nikomu nie wzbronno. - A ja? - A wy te� o ni� prosi� mo�ecie. - Lecz jaka� wasza odpowied� b�dzie? Wojewodzianka u�miechn�a si� lekko i wznios�a oczy niebieskie ku g�rze. - Gwiazd jeszcze nie ma - one wiedz�. - Zatem je wydrze� z nieba r�koma trza, aby rzek�y! - Wydrzejcie. I to wolno. - Wojewodzianko! - krzykn�� niemal Kostka. - Dawali�cie mi pr�by przyja�ni waszej! W�os�w waszych pier�cionek mam! - Gwiazd jeszcze nie ma - odrzek�a Herburt�wna z u�miechem. - Nie wzszed� wiecz�r. I alej� d�bow� ku zamkowi j�a i��, a Kostka szed� za ni�, tak gorej�cy ogniem, �e trudno mu by�o chciwe usta i d�onie pragn�ce na wodzy trzyma�. Szli chwil� w milczeniu, z jednego szpaleru w drugi przechodz�c. Wtem pierwsza gwiazda na b��kicie zatla�a, blada jeszcze, ale ju� widoczna. - Gwiazdy ju� s� - szepn�� Kostka pochylaj�c si� ku Beacie. Ona za� odwr�ci�a ku niemu nieco g�ow� i niewypowiedzianej �aski u�miech pos�a�a mu z ust i ze �renic. - Kto ma wiar� i nadziej� - zacz�� Kostka p� nieprzytomny. - Ten posi��� mo�e mi�o�� - doko�czy�a Beata Herburt�wna nigdy dot�d u niej przez Kostk� nie s�yszanym, dr��cym od wzruszenia g�osem. - Mam rozumie�? - zapyta� Kostka p�szeptem nami�tno�ci� zd�awionym. - Jak serce dyktuje. Na�wczas zast�pi� on drog� Beacie, ukl�k� przed 15 ni� na kolana i za kraj jej �upanika obramowanego gronostajem uj��, a ona zwr�ci�a naprz�d twarz w bok, jakby ze wstydu, a potem wraz ku niemu, jakby zwalczona tym, co j� par�o. Za d�onie obie Kostka j� chwyci� - nie broni�a ich; ku sobie pochyli� - podda�a si� - i nachylon�, kl�cz�c, wy�ej stanu u�api�, piersiami przygarn�� i usta w usta jej wcisn��. Wyrwa� si� niby chcia�a, ale j� niemoc zniewoli�a. Wtedy Kostka wsta� i wp� przez rami� przegi�wszy, lica, oczy, usta, szyj�, obna�on� w czas ciep�a, ca�owa� bez upami�tania zacz��. Gdy do siebie przyszli, wi�cej ju� gwiazd na niebie p�on�o. Szybko poprawiwszy i ogarn�wszy szatki, jak sarna sp�oszona, i�� przed si� ku zamkowi j�o dziewcz�. Kostka za� obok kroczy�, milcz�c ze szcz�cia, z r�k� na r�koje�ci szpady, kt�r� szwedzkim obyczajem nosi�, opart�. Podeszli pod zamek. W wielkiej sieni od ogrodu sta� Herburt wojewoda, ksi�na Korecka, Sieniawski i dworzanin jego i druh, Micha� Gozdawa Sulnicki, cz�ek si�y niezwyk�ej i r�bacz w Ma�opolsce pierwszy, z twarz� zuchwa�� i gro�n�, bez grosza maj�tno�ci, z �aski Sieniawskiego �yj�cy. Z nim razem on si� chowa�, p�^s�uga, p�-przyjaciel. Obaj strojni byli od st�p do g��w - a Sieniawski na podziw. Mia� on na sobie kontusz szafirowy aksamitny, z brylantowymi guzami, z kt�rych ka�dy miasteczko �ydowskie by� wart, pod tym �upan z niebieskiego at�asu, a pas go opasywa� niewys�owionej roboty, tak mieni�cy si� przy blasku zapalonych ju� �wiecznik�w, i� si� widzia�o, �e si� sztuk� t�czy przepasa�. Ku temu hajdawery karmazynowe i z ��tego safianu �yskliwe buty, na z�otych podk�wkach u napletk�w. U boku s�ynna Sieniawskich karabela o z�otej pochwie, na r�koje�ci ko�pak soboli z czapl� bia�� kit�, rubinami, 16 szmaragdami, brylantami, szafirami i ��tymi topazami przypi�t�. Lewa r�ka, od nied�wiedzia przetr�cona, na czarnym 'spoczywa�a temblaku. Sulnicki, cho� dworzanin, prawie nie mniej od z�ota i kamieni �wieci�, aby zna� by�o, co to za pan, co nie tylko siebie jak kr�lewic, ale i dworzanina swego nawet nad miar� niejednego posesjonata ubra� mo�e. W�a�nie w imieniu Sieniawskiego Sulnicki deklaracj� o r�k� Beaty czyni� ko�czy�, gdy oboje z Kostk� nadeszli. Ali�ci Beata, kt�ra ostatnie wyrazy s�ysza�a, a z nich i z wygl�du sceny snadnie tre�� dyskursu pozna� mog�a, 'zwracaj�c si� wprost ku Sieniawskiemu, z uprzejmym skinieniem g�owy rzek�a: - Wielki to honor dla mnie, gdy�, ile si� domy�lam, rzecz o mnie idzie, �e potomek tak znakomitych przodk�w i sam nie mniej od nich znakomity kawaler, kt�rego m�em swym nazwa� za zaszczyt by sobie najpierwsze w Polszcze panny mia�y, ku mnie afekt sw�j zwr�ci� raczy�. I�cie srodze mi markotno, �e afekt ten w tym momencie wewsp�d�wi�ku nie znajduje. - Jako� to? - zapyta�a ksi�na Korecka. - Gdy� serce moje komu innemu odda�am. Blask rado�ci zaja�nia� na twarzy wojewody, Sieniawski za� przy tych s�owach Beaty w bok si� wspar� i p�omieniem z oczu za�wieci�. - I komu� to, je�li wiedzie� wolno? - zapyta�a ksi�na Korecka. - Tu obecnemu panu Aleksandrowi Kostce - odpowiedzia�a Beata. Nim kto ozwa� si�, pospieszy� wojewoda g�os wzi��: - Umiem i ja ceni� honor - rzek� - jaki na dom m�j z uciele�nienia afektu imci wojew�dzka sp�yn�� by mia�. Nie ma jednak snad� domu wielkiego w Rzeczypospolitej, z kt�rym by gniazdo Herburt�w spowinowacone nie by�o, a i samego tu przytomnego wojewodzica Herburt�wna rodzi�a. Gdy sami do czeskiej mitry prawo nosim, nieobce w naszych krewie�stwach ma��e�skich bu�awy, wielkie piecz�cie i mitry 17 ksi���ce. Z rodem atoli, kt�rego najwy�sza dystynkcja ziemska: �wi�tego wyda� - z �aski Boga spotka�a, nie da� B�g si� dotychczas skoligaci�. I gdy ani dostatk�w, ani dostoje�stw nam nie brak, za wyra�ny dokument �aski Opatrzno�ci mam, i� do krwie naszej krew, kt�ra i we �wi�tego Pa�skiego �y�ach kr��y�a, przymiesza� �yczy sobie. Na�wczas zdar� w g�r� g�ow� Sieniawski i odpowiedzia�: - Nie mam ja tu co d�u�ej porabia�, gdy mnie por�wno serce c�rki, jak wo�a ojca odtr�ca. Zbyt jednak umi�owan� sercu mojemu jest wojewodzianka Beata, w zbyt wielkiej czci mam jego wielmo�no�� pana wojewod�, w zbyt wielkiej estymie przes�awny r�d Herburt�w, abym, co wiem im przeciwnego, zmilcza�. A i� do delacji * nawet w �wi�tej i obowi�zkowej sprawie usta Sieniawskiego si� nie zni��, Sulnicki - czytaj list, kt�ry na twoje zapytanie kasztelan Janusz Kostka z D�bin ci odpisa�. Kostka drgn��, jakby z�ym przeczuciem tkni�ty, a Sulnicki, wielki arkusz z zanadrza dobywszy, czyta� pocz��: - "Do Imci Pana Micha�a Sumickiego, wojew�dzka Sieniawskiego dworzanina: Jako mnie waszmo��, podejrzeniami pewnymi, jako piszesz, tkni�ty, pytasz i do odpowiedzi ze strony wiadomej osoby obligujesz, odpowiadam waszmo�ci przez umy�lnego co nast�puje: Sprawiedliwie szacuj� mi�o�� waszmo�ci ku prawdzie i nienawi�� szalbierzy S wiadomym czyni�, i� �w Aleksander Leon Kostika ze Szternberku, za takiego si� podaj�cy, z rodu naszego nie jest. Przed dwudziestu kilku laty do 'stryjecznego mego, Rafa�a Kostki, kasztelana be�skiego, zaufanego kr�la nieboszczyka W�adys�awa, przywi�z� hajduk ch�opi�, ledwie m�wi� mog�ce, bogato odziane i tam je wraz z oddanym sobie listem zostawi�. Dom by� bezdzietny d e l a c j a (tac.) - potajemne oskar�enie, doniesienie 18 i dziecko jak swoje chowano. Gdy ch�opiec podr�s�, zasi� po niego przys�ano i co si� z nim p�niej dzia�o, nie wiem. Z naszego plemienia Kostk�w on nie jest, je�li to ten za takiego si� prezentuje. To wiem i s�owem ur�czam, a nawet, gdyby potrzeba w jakiej wa�nej sprawie by�a, i przysi�g� ur�czy� m�g�bym. �ycz� zdrowia waszmo�ci. Janusz Kostka z D�bin, kasztelan sieradzki". Gdyby grom z jasnego nieba uderzy�, wi�kszego by efektu zdzia�a� nie zdo�a�. Wojewoda list z r�ki Sulnickiego wychwyci�, jeszcze raz go przeczyta� i ozwa� si� mocno pomieszany: - Zaiste! Na palu pal - bo 'takie mia�, gdy go co poruszy�o, przym�wisko - r�ka to kasztelana, tak mi znana, jak moja w�asna. Kt� wi�c waszmo�� jeste�? - zwr�ci� si� ku Kostce. Ten sta� bia�y jak p��tno. - Kto� 'wa�� jest? - zapyta�a porywczo ksi�na Korecka. Kostka milcza�, a Sieniawski rzek�: - Jakom rzek�, nie mam ja tu co d�u�ej porabia�. Atoli zdaje mi si�, i� ziem nie uczyni�, zezwalaj�c zaufanemu memu, kt�ren z gorliwo�ci ku mnie, o cze�� domu Herburt�w nie mniej te� dba�y, podejrzenia powzi�wszy, w najs�uszniejsz� stron�, gdy kasztelan Rafa� i ma��onka jego nie �yj�, z interrogacj� * si� zwr�ci�. Cokolwiek st�d wyniknie, mnie wszelako jedno tylko: odej�� st�d - pozostaje. - Czekaj, wasza mi�o��, nie odje�d�aj, p�ki si� sprawa nie wyklaruje! - zawo�a� wojewoda i zwracaj�c si� ku Kostce: - M�w waszmo��, kto jeste�? - powt�rzy�. Kostka 'milcza�. Bia�o�� nie ust�powa�a mu z twarzy, oczy w ziemi� wbi� i sta� jak skazaniec. By�by mo�e s�owa 'nie rzek�, gdyby nie pro�ba Beaty, kt�ra r�ce jak do pacierza z�o�ywszy, ozwa�a si� b�agalnie: interrogacj� (iac.) - zapytanie, badanie �ledcze 19 @- Na Boga, prosz�, powiedz waszmo�� nazwisko swe i god�o! Na�wczas Kostka spojrza� na ni� zar�wno z wyrzutem, jak z mi�o�ci� nieopowiedzian�, i wyprostowawszy si�, i� acz niedu�y, prawie wysokim w tej chwili si� wyda�, spojrzenie w oczach obecnych topi�c, rzek� spokojnie i wynio�le: - Imi� moje jest w ksi�dze dziej�w zapisane nie tam, gdzie wasze b�dzie. Znaczenia tych s��w nie poj�wszy, a najmniej si� podobnych spodziewaj�c, wszyscy stali chwil�, spogl�daj�cy po sobie, a� pierwszy ozwa� 'si� zuchwale Suiriicki: - Nie o enigmata * tu idzie, jeno o nazwisko wa�cine. Powiadaj je i basta. Jeszcze dumniej wzni�s� Kostka g�ow� w g�r� i odpar�: - Odpowiedzie� ci racz�, pacho�ku, i� pan tw�j mnie do kolan ko�pakiem k�ania� si� winien. Sp�oni� si� na to Sieniawski i w oka mgnieniu karabel� ze z�otej pochwy wyrwa�, ale go blisko stoj�cy wojewoda za r�k� chwyci� i krzykn��: - Jedno, nie pozwol� (krwi rozlewa� w domu moim, drugie, nie wiesz waszmo��, kto zacz, a jak zb�j mordowa� nie b�dziesz! Zatrwo�ona i ze �zami w oczach Beata powt�rnie si� ku Kostce sk�oni�a. - M�w waszmo��, jak ci� zowi� - b�aga�a - nie wystawiaj serca mego na pr�by ognia! I wtedy ponownie Kostka - jako pierwej, na ni� popatrzywszy - rzek� g�o�no i wyra�nie: - Jam jest kr�la W�adys�awa syn *. enigmata (la�.) - tajemnice Jam jest kr�la W�adys�awa syn - Na kilka lat przed powstaniem wyst�powa� Kostka jako Aleksander Lew (Leon) Napierski ze Sztemberku (Sztem-berk - wie� w Prusach Kr�lewskich, maj�tek magnackiej rodziny Kostk�w), prawdopodobnie by�o to jego autentyczne nazwisko. Wed�ug �r�de� pochodzi� z Mazowsza, z rodziny u�ywaj�cej herbu D�browa, kt�rym piecz�to- 20 Zn�w oniemieli wszyscy, jeszcze d�u�sz� chwil� milczenie potrwa�o ni� uprzednio. Przerwa�a je kasztelanowa Korecka, m�wi�c w aluzji do nazwiska Waz�w: - Z tych pewnie waz, co nie jab�ko i wawrzyn, ale pierogi ze �mietan� nasza�y. Hukn�� �miechem Suln�cki, roz�mia� si� i Sieniawski, a Sulnicki przez �miech zawo�a�: - U mojego szwagra jest fornal W�adys�aw Kr�l, zali nie ten? Nawet podobny z urody! - Pacho�ku - odpowiedzia� Kostka wynio�le - jeste� mi jako pies, co na mnie szczeka. Obrazi� nie mo�esz, ale obitym b�dziesz. Porwa� si� wreszcie wojewoda, kt�ry sta� jak s�up, bez s�owa i ruchu. - Do��! - krzykn��. - Ktokolwiek wa�� jest, i�e� �mia� pod nieprawdziwym wej�� w dom m�j nazwiskiem, pr�g m�j przest�pi� prosz�! - Panno Beato! - zwr�ci� si� Kostka ku wojewo-dziance, kt�ra z twarz� zas�onion� r�koma sta�a. S�owa nie otrzyma�, ale ruch g�owy nic dobrego, owszem, �le mu wr�y�. - Beato! - rzek� jeszcze. Lecz tylko ten sam ruch g�owy uzyska�. - Milcz, wasze! - rzek�a ksi�na Korecka. - Jak �miesz o�ywa� si� jeszcze do tej, kt�r�� zuchwalstwem twym i bezczelno�ci� pokrzywdzi� i poha�bi�! Znamy takich kr�lewskich syn�w! Z hajduka w pralni si� koc�! - Tak jest! - krzykn�� z kolei wojewoda. - Tak jest! Jak �mia�e�, fa�szywego nazwiska u�ywaj�c, na wali si� r�wnie� Kostkowie. Jako dziecko wychowywa� si� w domu starosty malborskiego Miko�aja Rafa�a Kostki. Zarzucano jednak Napierskiemu bezprawne u�ywanie nazwiska Kostka, za pomoc� kt�rego pr�bowa� on doda� sobie wobec szlachty splendoru, na ch�op�w za� oddzia�a� swoimi zwi�zkami ze �w. Stanis�awem. W czasie �ledztwa na torturach zezna� on, �e jest nieprawym synem W�adys�awa IV (w�tpliwe!) i �e nazywa si� Wojciech Stanis�aw B�owski. 21 dziecko moje, na Herburt�wn�, oczy podnie��! Powsinogo! Przyb��do! Precz mi z zamku! Precz! Kostka na te obelgi i gro�by ku Beacie si� zwr�ci�, ta jednak, twarzy nie odkrywaj�c, milcza�a jako pierwej. Na�wczas gniew go ogarn��, r�k� w zanadrze si�gn�� i z kieszeni zwitek z pier�cionkiem z w�os�w wojewodzianki dobywszy, pod nogi go jej rzuci� chcia�, ale si� wstrzyma�, zbyt bowiem j� jeszcze mi�owa�, aby wstydzi� zdo�a�. Ta snad� odgad�a czy odczu�a my�l jego, ods�oni�a bowiem nieco lica i pe�ne strachu, przera�enia, wdzi�czno�ci spojrzenie pad�o na twarz Kostki. - Precz! - hucza� wojewoda. - Ty niewiadomy cz�eku, iszalbierzu imienia kr�lewskiego! Precz, bo na sam� my�l, �e� na c�rk� moj� patrze� �mia�, krew mi� zalewa! Fora! do kro�set diab��w, bo psami wyszezu� ka��! Za wiele tego Kostce by�o. Nie licz�c si� ju� z nikim i z niczym, cho� wiedzia�, �e zgin�� musi, za szpady r�koje�� chwyci�, 'gdy nagle o niespodzianej godzinie dzwon ko�cielny we wsi pod zamkiem 'zabrzmia� i r�wnocze�nie dwaj dworzanie wojewody, Rajcerz i Szybka, w najwy�szym pomieszaniu przybiegli, jeden przez drugiego wo�aj�c: - Wasza mi�o��! Zb�je! Folwark zgorzelicki p�onie! Czer� pustoszy! - Gwa�tu! - krzykn�a kasztelanowa, wojewoda za�, o Kostce zapomniawszy, bo Zgorzelice tu� niemal obok zamku le�a�y, g�b� na razie w zdumieniu i przera�eniu otworzy�. - Kupa ch�opstwa! - wo�a� Rajcerz. - Dowiedzieli si� snad�, �e chor�gwie nadworne pod panem Makowskim do obozu kr�lewskiego wyprawione! - Co jest ludzi w zamku! Do broni! Na ko�! - wrzasn�� wojewoda, mow� odzyskawszy. - Hej! Wasiuty�ski! - krzycza� ogl�daj�c si� za marsza�kiem dworu. Poskoczy� naprz�d Sulnicki, a Kostka, trzasn�wszy 22 szpad� w pochwie, wpad� za nim do stajni i nie maj�c swego, w zamieszaniu najlepszego z wierzchowc�w wojewody oku�baczy� i .za bram� na nim wypad�. My�lano, �e ku Zgorzelicom leci, ale on w lesie nie opodal zaimku n'a prawo skr�ci� i na go�ciniec my�lenicki ku Rabie, co pary by�o w bachmacie, ruszy�. Wrzaw� i dzwon larmo czyni�cy s�ysza�, wkr�tce otoczy�a go cicho�� wieczorna, �un� tylko widzia� na niebie. O Beat� si� nie l�ka�. Zbyt pot�nym by�o imi� wojewody, aby ch�opi, cho�by jak zuchwali, porwa� si� na zamek wa�yli; zbyt wielu ludzi w zamku, aby najmniejsze niebezpiecze�stwo rodzinie wojewody grozi� mog�o. Spalono ju� wprawdzie po dwakro� Be�z i zamek ciechanowski, ale tam dowodzi� zorganizowan� band� zuchwa�y i podst�pny emisariusz ChmSelnickiego, Jachowski *. Uprzednio wstecz z�upi� herszt Bajus z towarzyszami Januszkowice, .zabito pan�w Trojanowskich, Bobownickiego, Bylin� z Leszczyn, spl�drowano dw�r Olszewskiego w Siarach, Domaradz-kiego w Ropie, s�ynny Czepiec i Sawka napadli na Jamgr�d *, cho� obwarowany, M�ci�skiego, zrabowali w Zyndramowy siedmdziesi�t siedm stadnych klaczy, zgrabie�yli dw�r Delpacego w Glinniku, Cikowskiego w �egicach, Micha�owskiego w Rogach pod Iwoniczem, ale z podobnych napa�ci drwi� m�g� armatami strze�ony, podobny do twierdzy gr�d Herburt�w. emisariusz Chmielnickiego, Jachowski - Jachowski, agent Chm�elnickiego, by� dow�dc� oddzia�u antyszlacheckiej partyzantki ch�opskiej dzia�aj�cej w okolicach Lubaczowa, mi�dzy Sanem a Bugiem. Spali� dwukrotnie Be�z i zamek Ciechanowski. Trudni� si� r�wnie� agitacj� i kierowa� akcj� szpiegowsk�. z�upi� herszt Bajus z towarzyszami Januszkowice (...) s�ynny Czepiec i Sawka napadli na Jamgr�d - Bajus z Leszczyn nad Rop�, przyw�dca grupy rozb�jniczej. Napad�w dokona� w r. 1644. Przed zemst� szlachty uszed� na W�gry. Napady Czepca i Sawki (zob, przyp. do s. 73) na Jamgr�d Dukielski, Glinnik, Zegice, Rogi itd. nast�pi�y na wiosn� r. 1649. 23 W Zgorzelicach by�y obory pa�skie, tam te� zn�cili si� zb�je. Z �un� w sercu, 'nie mniejsz� n'f� ta, kt�ra ponad nim �wieci�a, z huraganem gniewu, ��dzy zemsty, a zarazem b�lu i rozpaczy w sercu p�dzi� Kostka go�ci�cem. A� ubie�awszy wi�cej ni� mil� drogi, koniowi zwolni�, aby go nie zapali� i nie zmarnowa�. Olbrzymia �una gorza�a na niebie. Wstrzyma� Kostka 'konia, na ku�bace si� skr�ci� twarz� wzad, wzni�s� r�k� z pi�ci� zwini�t� i wyci�gn�wszy w stron� po�aru, pocz�� ni� trz��� z�owrogo, m�wi�c: - Poczekajcie, magnaty! Zapal� ja wam lepszy ogie� nad g�ow�! Poznacie mnie! Psie syny! Ku g�rom konia skr�ci�. W t� dzik�, zapad�� stron� w�ciek�o�� go i gniew skierowa�y, jak instynkt wilka, co si� z �a�cucha urwa�. A w p�dzie o Chmielnickim j�� my�le�. Chmielnicki niejednokrotnie zna� mu da�, �e o nim wie, �e si� z nim liczy. Jakby umy�lnie wys�annicy hetmana zaporoskiego spotykali go *, p�s��wka znacz�ce szeptali. Bohdan Chmielnicki nie tylko o prawa Kozak�w i ch�op�w ruskich, on i o inne prawa upomnie� si� m�g� - zw�aszcza dla sprzymierze�ca... Chmielnicki... Ojciec by� osadnikiem czehry�sikim za czas�w starosty Dani�owicza i zwano go Chmiel, a syn by� hetmanem 'kozackim, kt�ry z chanem tatarskim brat za brat by�, ksi�cia Jeremiasza Wi�niowieckiego zza Dniepru wypar� *, hetman�w koronnych wielkiego Jakby umy�lnie wys�annicy hetmana zaporoskiego spotykali g o... - O powi�zaniach Kostki z Chmielnickim �wiadcz� odezwy hetmana ukrai�skiego znalezione w papierach Napierskiego, jak r�wnie� fragment listu Napierskiego z dn. 18 VI 1651 do L�towskiego: "...Mamy dobr� zmow� z Chmielnickim i z Tatarami". ksi�cia Jeremiasza Wi�niowieckiego zza Dniepru wypar�-W r. 1648, na wie�� o kl�sce w dolinie Krutej Ba�ki (mi�dzy Korsuniem a Bohus�a 24 i polnego w niewoli mia�, do kt�rego wojewoda Kisiel w poselstwie je�dzi�. Wi�c je�eli syn Chmiel� z So-botowa, z futoru, Chmielenko, nad sob� chor�giew malinow� nosi� kaza� m�g�, c� on, kr�lewski syn?!... - Hej, h�opce, wie�, co ci powiem, to ci powiem, ale ci powiem - ciep�o. - Ono wej ciep�o. - Wiaterek od wyhodu s�onka poduhuje - wiosna. - Wiesna. - Jar. - Yd� jar. - Kie wiesna, to ciep�o. - Teraze�cie wej, Janie, dobrze pedzieli! Wy macie rozum! - Tak ci powiem, Symu�, ze ha� na Stawie ani �kie�ka lodu nie b�dzie. - Nie b�dzie. - S�onko cysto pi�knie spali�o. - O bo haj! - A na Zmarz�em pod Zawrate 'b�dzie. - B�dzie. - B�dzie. Ka� by si� podzia�, kie ha� do cienia. - Ze j ty� to! - Ale w Pi�cistawak ha� ju� so�tysia Nowobilscy z owcami mo�e bedom *. - Mo�e. wem) i p�j�ciu do niewoli hetman�w polskich Kalinowskiego i Potockiego, Jeremi Wi�niowiecki wycofa� si� wraz z wojskiem z wysuni�tej pozycji Pry�uki za Dnieprem. w Pi�cistawak ha� ju� so�tysia Nowobilscy z owcami - So�tysi r�d Nowobilskich z Bia�ki, pocz�wszy od drugiej �wierci XVII wieku, dziedzicznie piastuje funkcje bac�w na halach Pi�ciu Staw�w Polskich, Roztoki i Morskiego Oka. Dostoje�stwo rodu (kr�lewskie przywileje) nie przeszkadza�o zreszt� ongi� Nowobilskim w prowadzeniu procederu zb�jnickiego na wielk� skal�. 2 Legenda Tatr 25 - Przy Rybim * bedom? - Bedom. C� by nie byli? - W Cihej bedom? - Sy�ko nizy. - Naska hala haw u Stawuk nawyzsa. - Nawyzsa. - Ale co ci powiem, to ci powiem: pi�kna. i- Pi�kna. - E, ze pi�kna, to ju� pi�kna. Nie mas jej gany - nijakiej. - O bo nie mas! - Jyno telo, co zimna. K'a inendy ju� dawno pasom, kim si� trawa otawi na niej. - No. - Tego lata, jak b�dzie tak bars ciep�o, to ha� pudzieme. - Oba. - Oba pudzieme. A g�sio�ki se, Symu�, we�. Bo kie ha� Byrnas na kobzie zabrz�cy, a Frank�w Pi�ter i m�j wn�k Sobek na fujerak zagrajom, to c� by� ty ha�, h�opce, przez g�li robie�! Aniby� ha� nie mia� po co i��. Boby ci� weredy skalami do�u zajeny! - Hej! Mo�e. - Siednieme se popod sa�as do s�onka. Las nam b�dzie pach� z doliny, a za� kosodrzewina i limby od wierch�w. Telo musicie gra�, coby nas juhasi za graniom we Wirhcihej s�yseli! - Tej ty� to! - Nieg wiedzom, ze Po laki grajom! Luptocy zatraceni! - Wiera ze ty�! Ono ik sytko mierzi to granie. - No! I zyntyce se s�odkiej popijeme. Z moskali eke. - Bajto�! - Do s�onka si� grzej�cy. Bo my starzy. - H�! Co bees robie�... - Symu�, kielo 'ci ty� to rahujom? - H�, ono b�dzie cosi na pionty na sesdziesionty. Przy Rybim- Dawna nazwa Morskiego Oka. 26 - Dziecko! Jedy mnie haw trzi osiemdziesiont na �wientom Flawijom mineno! Coze� ty piroci mnie? Smarka�! Aleby� mi� i tak jesce w ta�cu nie przebra�! - Ka� by! - O bo nie! Nie przebieres! Kie mi pi�� dwa�cia rdk�w be�o, to si� trzok juhas�w bia�can�w ustawi�o, kimek ja si� zagrza�! - Ej ha! - Tak beto, tak. Ja be� h�op! Ja ca�y Carny Staw r�wno ze pse oblecia�! Cok go toporzyske p�dzie�. Alek hipfca�! - Pod Ko�cielce. - Wody k�s! - K�s. Ale ja se i tak, wiecie, Janie, uwazujem, ze k��by ha� do stawu dop�ywu nie be�o, a coby si� woda w nim w piwo obr�cie�a, h�! toby go do jesieni ludzie wysusyli. - M�je� ty! Niejeden by ha� sk�pa� przi nim, jyno by taki mu�ek ostawili. Ba jesce by przi nim le�a�, coby go cu�. - Aleby si� tyz zgich�o luda, kieby si� wie�� taka po �wiecie ozniesla! Taka by jyno cyrniawa ha� sta�a. I kos� by prasinom, nie ba�by si�, cy mu zaleje. - Aniby� 'drogom nie prz�se�, telo by 'na koniu jeha�, nacyrpa� w obo�ki i wi�z ku ha�upie. - Nagorzyj by jyno na tyk be�o, co po wi�zieniak siedzom. Kieby si� taki dowiedzia�, toby umar ze �alu, co przez niego wypijom. - Ale ci powiem, Symu�! Aleby si� ty� tem g��wnym pijakom ocieli�a krowa! Z dziecyskami by przi-se�, a i bab� by w doma nie ostawie�. - Ho� kulawy, toby �a�, a i �lepy by tu maca�! - Stra�nie by si� moc luda bez ten pijatyk� wykr�ci�o! Biskupi by musieli nakazowa� i ksi�dzowie z ambon wo�a�. - Starostowie z Nowego Targu i z Cior�tyna by musieli hajduk�w posy�a�, coby dost�pu bronili. - Haj! Ono by si� i wojsko zda�o! Bo kieby si� 27 ch�opi na to uzdobirali, toby ka jaki hajduk na ziemi le�a�. S�u�b� by odrobi� dubelt! - Wiera by odrobi�! Do poruse�stwa by przis�o, jakby na sie�e bronili. Boby h�opi pedzieli: C� haw komu do tego? Dy ito piwo 'nase! Cy� go ty warzi�?! - Prawda! Co by si� haw wto mia� do tego wra�a�! Woda be�a wse gazdowska, to i piwo gazdowskie! - Mia�by si� wto opowazy� twoje w�asne piwo ci broni� pi�?! - Ja by temu da�! Przi sam Panu Bohu, tu byk bestyjom zabiel! - Wojewoda z Krakowa by zo�mirz�w pos�a�. Ludzi by karali. Za wojaka by� wisia�. - A za jednego powiesonego toby si� do si�dmego pokolenia ludzie m�cili. Ja by mu haw pokaza� za w�asne piwo we stawie ludzi kara�! - Krew by si� la�a potokami! - Ca�om Polskom by skro� tego piwa zm�cili. Kr�l by ucieka� musia�. - Prawda, z�by si� nie osiedzia�, kieby si� ca�y w�z ozkierenda�. - Co ci powiem, to ci powiem, ale ci powiem, Symu�, rebelija by be�a jesce nie taka, jako teraz skro� Kozak�w. Ale to si� nie stanie. - Dy� ja wiem, ze si� nie stanie, ale o cemze by my radzili... Tak w ciep��, d�ug� wiosenn� noc stary Jan Top�r Jasica z Hrubego i stary Szymon Krzy� z Olczy, siedz�c przed Toporow� cha�up� i na gwiazdy patrz�c, rozmawiali. Gwiazdy �wieci�y nad nimi, nad Koszyst�, nad Buczynowymi Turniami, nad Swinic�. Olbrzymi las czernia� popod g�ry, popod hale, las, kt�ry si� zdawa� nie mie� ko�ca, pocz�tku ani wieku; bo pnie w nim z pni�w na pniach spr�chnia�ych ros�y. Wiosenny wiatr nocny powiewa� starcom w twarze � musika� d�ugie, mas�em wysmarowane, na ramiona spadaj�ce w�osy. Uj�� Krzy� w r�k� le��ce obok skrzypce, od w� 28 drownego Cygana nabyte, a przez Cygana podobno gdzie� a� we Lwowie ukradzione, przedmiot podziwu i zazdro�ci wszystkich muzyk�w g�ralskich, i lekko brz�kn�� w struny smyczkiem. Wiedzia� on, czym Topora ucieszy, i starodawn� nut� cicho zagra�. Przys�ucha� si� Top�r, pokiwa� g�ow� i rzek�: - Hej, z tam to wej nutom za kr�la Stefana, Panie Bo�e mu ta grzyhy odpu��, wybranieccy h�opcy na wojn� moskiewskom �li *. I zanuci� pod nosem: Hej kie my si� rusyme, ej z wirsku do doliny, ej wroga, pobijeme, ej zoden nie zginieme... Ej w doliny, w doliny, ej wybraniecki h�opce, ej do kr�la Stefana, ej pod moskiewskie kopce... Ej od madziarskiej strony, ej poduhuje wiater, ej nas Stefan Batory, ej jako orel z Tater... Ej Stefanie Batory, ej prowadzze nas, prowad�, ej bo my nie budzieme, ej krwie nasej �a�owa�... Ej Zamojski hetmanie, ej wielgomozny panie, ej da�e� mi prok, strzelb�, ej dzienkujem ci za nie... Ej budzie jar, budzie jar, ej budom rolom ora�, ej wybraniecki h�opiec, ej budzie maszerowa�... Ej w�osy moje, w�osy, ej moje ��te wlose, ej nie bedom otrz�sa�, ej popod bucki ros�!... Tak cicho nuci� za cich� Krzysiow� melodi�, wtem doby� g�osu i na odmienn� nut� hukn��: wybranieccy h�opcy na wojn� moskiewskom �li - Piechota wybraniecka, czyli �anowa, powsta�a za panowania kr�la Stefana Batorego (1576-1586) na mocy uchwa�y sejmu z r. 1578. Z ka�dych 20 �an�w (�an - ok. 16,8 ha powierzchni) ziemi w kr�lewszczyznach powo�ywany by� w czasie wojny jeden ch�op wybraniec, zwolniony od pa�szczyzny i podatk�w i obdarzony jednym �anem ziemi. Piechota wybraniecka odznaczy�a si� szczeg�lnie w czasie wojny z carem moskiewskim Iwanem Gro�nym (w latach 1578-1582). 29 Dziewanno kohana, mas �lio�e kolana, bassamterremtete! jak na wodzie piana! Hjjheuu!! - i to go zgubi�o. Albowiem w te razy zgrzyp�y d�wierze i wychyli�a si� z mich g�owa Toporowej Marty, Sobcak�wny spod Kopy z domu, Janowej �ony, i gromki g�os si� ozwa�: - Wie� go! Smyku! Bedzies haw holofii� po nocy? Spa�! - Krzy�... Dyj haw Krzy� - pr�bowa� mamrota� Top�r. - Krzy� nie Krzy�, nieg idzie spa�! Po�cielone ma w izbie. Spa�! Ruszy� si� Top�r z �awy, mrukn�� do Krzysia, a to dla salwowania honoru: - Z babami narabia� nie bedzies! - i post�pi� ku drzwiom cha�upy, a Krzy�, odmrukn�wszy po rozumie: - Ba j to�! To nie h�opska rzec! - g�le pod pach� wzi�� i za nim poszed� w go�cin�. Bo Krzy� na posiady, w odwiedziny, do Topor�w rad przychodzowa� i rad by� zawsze witany, tak dla humoru, jak dla pi�knego grania na g�lach, jako te�, �e nikt tak szczerze nie podziwia�, subtelnie i przyjemnie bogactw i dostatku Topor�w nie chwali�, a komplement�w obojgu nie zdo�a� prawi�. Ale po drugiej stronie domu, za bram� obory okolicznej, pobudowanej tak, �e gdy si� wrota wielkie wjazdowe zapar�y, �adnych drzwi na zewn�trz, �adnego okna nie by�o, a st�d r�wnie z�emu cz�owiekowi, jak wilkowi i nied�wiedziowi niepodobnym by� przyst�p, na skamienia�ym od�amie cisowego pniaka, co, jak starzy ludzie m�wili, tysi�c lat mia� mie�, r�wnie� w gwiazdy pozieraj�c, siedzia�y wnuczka Topor�w, dziewi�tnastoletnia Maryna, i jej krewniaczka, diocana, cioteczna siostra, m�odsza o rok Mrowc�wna Teresia, tak�e w Hrubem rodzona, co si� do nich nazywa�o do Sikory spod Uspiska. ...Rze�wa, jasna, z�ota wo� sz�a we wczesne, s�o� 30 cem b�yszcz�ce rano z polanki pod Kopie�cami w �wietlne, b��kitne niebo. Iskrzy�y si� rosy na trawach, zio�ach i kwiatach, kwiatach wonnych, bia�ych i r�owych, b�yszcza�y na ig�ach rosn�cych wraz cis�w, jode� i �wierk�w, na czarnych, pod�u�nych li�ciach wierzb g�rskich i zielonych, pierzastych li�ciach jarz�bin, l�ni�y w s�o�cu. W przepysznej �wie�o�ci rannej sta�y obok siebie ogromne buki i szerokokonare jawory, dostojne i majestatu twardej si�y pe�ne, a obok biela�y brzozy bia�opienne i olsze spl�tane zielonymi li��mi. M��d� drzewna, w g�st�, zwit� sple� zwi�zana, miejscami zbite, zwarte krze, chusciaki, gaje, wrze� si� zdawa�y rozp�dzon� moc� wzrostu i bujni� sok�w �yciowych. Polanka otoczona by�a wa�em drzewnym, koronami i p�kowiem lasu. Olbrzymie paprocie i �opuchy zarzuci�y j� z kraju drzew, a wysokie szczawie i smuk�e ki�cie i �odygi pa�nej trawy ponad nisk� muraw� zieleni�y si� jako pod�o�e i baldakimy kwiat�w. Rosa szkli�a �wiat, ziemi� u n�g. A wysoko l�ni�y si� w s�o�cu obfite w �ar przezroczysty, �niegiem jeszcze osypane, zawis�e w przestrzeni wysoko na zwiewnych mg�ach seledynowych nad ciemnymi lasami, szafirowopromienne ska�y, tak lekkie i lotne, jakby wiatrem niesione, w radosny niezmiar nieba wci�te. Ca�� polank� nape�nia�o wesele i szcz�cie wiosennego rana. Nieuj�ty urok rozwia� si� we fale promiennego powietrza. Tysi�ce drozd�w skalnych, okowiak�w i mazak�w �piewa�o, kt�rych d�wi�czny, cudowny, mocny gwizd rozdzwania� las dooko�a. Zda�o si�, �e ka�da kropla rosy brzmi, ka�de drzewo, cicho stoj�ce, d�wi�czy. �piewaj�ce powietrze b��kitnia�o nad ziemi�. Niezmierny, niezm�cony spok�j oprz�d� uroczysko. Cicho, wolno z g�szczu wyszed� jele� i przekroczy� przez polank�, unosz�c olbrzymie, rosochate rogi w inn� stron� g�stwiny. Ze star�, poszczerbion� dziadkow� kos�, prosto 31 przymocowan� na drzewcu, wzi�t� od wszelkiego wypadku z domu, wsparta na niej, sta�a Maryna Topor�wna i patrza�a w �wiat. Nie wysz�a ona po cokolwiek, przez wiosn� sz�a z domu na t� polank�, na s�onecznisko �r�dle�ne. A kiedy j� owonia�y ziemia i las, o�piewa�y ptaki, o�wietli�o s�o�ce i ob��kitni�y g�ry hen skalne: w�wczas z piersi jej wyp�yn�a pie��: Hej Janickowa krasa rada owce pasa, we dnie po dolinie, w nocy przi dziewcynie... I tak� j� �piewaj�c� z dala us�ysza� w g�stym lesie wojewodzie Jan Sieniawski, samotrze� 'si� na g�rskim, z Hiszpanii za nieprzep�acone pieni�dze sprowadzonym, niewielkim koniu snuj�cy popod Tatry. B��dnym rycerzem przezywa�a go rodzina i znajomi, albowiem z p�przyjacielem, p�^s�ug� swoim Sulnickim i hajdukiem Tomkiem tygodnie, a czasem miesi�ce ca�e w�drowa� on przez lasy i pola, dr�g nie pytaj�c, upolowan� zwierzyn� si� �ywi�c, po zamkach pa�skich albo i po ch�opskich stodo�ach na sianie nocuj�c. Sze�� ps�w go�czych przy koniu sz�o tak tresowanych, �e �aden bez znaku nawet na widok zwierza nie ruszy�, pr�cz tego wy��y dwa i cztery olbrzymie w Anglii zakupione dogi, kt�rymi szczu� dzika by�o mi�o, ale kt�re i do obrony s�u�y�y. Albowiem w tym otoczeniu wojewodzie Sieniawski, p�b�g z Sieniawy, jako go ksi�ne i hetman�wny w Warszawie i w Krakowskiem zwa�y, przejecha� �wiat od p�nocnych bagien i jezior pruskich i litewskich, a� po �elazne Bramy Dunaju, Dzikie Pola i goszczony przez graf�w i furst�w niemieckich a� po Ren. Ale najraczej w�drowa� on przepastnymi puszczami Karpat, bij�c ody�ce, walcz�c z nied�wiedziami i szukaj�c przyg�d mi�osnych z urodziwymi mo�odyciami na Rusi, z bujnymi G�ralkami w Polsce. Opr�cz tego od wczesnego ch�opi�ctwa kocha� si� w wojewodziance Beacie Herburt�wnie, z kt�r� si� we w�a�ciwym czasie o�eni� chcia�. 32 Sierot� by� i samodzielnym panem tak olbrzymiej fortuny, i� ledwie ostrogska ordynacja * j� przewy�sza�a, a ni Zas�awscy, ni Radziwi��owie, ni ksi��� Jeremiasz Wi�niowiecki - kt�remu sam czynsz roczny z 39 610 poddanych zadnieprskich, nie licz�c mn�stwa futor�w, folwark�w ekonomicznych i 423 m�yn�w, nie licz�c podatku z szynk�w, zbo�a, miodu, byd�a, zwierzyny, ptactwa po jego dobrach: milion dwakro� sto tysi�cy z�otych przynosi� - nie byli bogatsi. Wydawa�o mu si� te� wszystko r�wno, jak m�wili wsp�cze�ni, i ma�o kogo za r�wnego sobie z rodu poczytuj�c, o ksi���cy tytu�, do czego go namawiano, dba� nie racz�c, wszystko za dost�pne i mo�liwe dla siebie mia�. By� Jan Hieronim Zygmunt August Sieniawski wzrostu wysokiego, w barkach szeroki, ale w postaci smuk�y, o w�osach ciemnych w loki z przyrodzenia kr�tych, nos mia� orli, pod nim w�sy m�ode, z polska puszczone, a oczy jasnob�^kitne, �wietnie promienne, kiedy chcia� ciep�e i s�odkie, kiedy chcia� srogie i straszne, z przyrodzenia dumne i nieul�k�e. Twarzy by� jasnej, poci�g�ej. Z Herburt�wny zrodzony dwie mia� tradycje w pochodzeniu: jedn�, �e Herburtowie, gdy marli, dla dzielno�ci w or�y si� siwe przemieniali i or�ami opuszczali �wiat ziemski; drug�, �e gdy si� rodzi� Sieniawski, piorun w najwy�szego d�ba w okolicy bi�, aby go nie zacienia� koron�. W swej woli i pot�dze rosn�cy, ledwie si� kr�lowi Sieniawscy uchylali, a Jan Hieronim, za kwiat rodu uwa�any, kwiatem si� rodu swego zna�. ostrogska ordynacja - Za�o�ona zosta�a moc� uchwa�y sejmowej w r. 1609 przez kasztelana krakowskiego, Janusza ks. Ostrogskiego. Obj�a znaczn� cz�� fortuny Ostrogskich (600 wsi, miast i miasteczek) w wojew�dztwie wo�y�skim l kijowskim. Do dziedziczenia jej powo�ani zostali sukcesorowie m�scy rodu, a w braku ich - synowie Eufrozyny z Ostrogskich Zas�awskiej. Po wyga�ni�ciu Zas�awskich ordynacja mia�a przej�� na Radziwi��a i jego potomstwo. 33 Jednak obok buty, pychy i awanturniczo�ci melancholia go nachodzi�a nieraz, a w�wczas nikogo przy sobie nie znosi�. Je�li by� w zamku, ostro�nie si� mu trzeba by�o na oczy pokazywa�; je�li na �owach, opuszcza� my�liwych nic nie powiedziawszy; je�li na samotnej ze Sulnickim i pacho�kiem w�dr�wce, znika� im z oczu z ogarami i czasem tydzie� min��, nim si� spotkali znowu. Tkwi�y wprawdzie w olstrach przy jego siodle pistolety, rusznicy jednak nie bra�, tylko �uk i strza�y, niechybne w jego r�ku, i je�li ubi� zwierzyn�, to go huk nawet nie zdradzi�. Cz�sto, staraj�c si� dyskretnie pana �ladami i��, widzieli go z daleka Sulnicki i Tomek, jak na ogierze 'swoim hiszpa�skim pomi�dzy psami gdzie wysoko na po�onince lub polance sta�, czasem w noc ksi�ycow�, a czasem silny jego g�os gdzie z lasu ich dolecia�, gdy �piewa�: Wdzi�cznej m�odo�ci nie spe�nione �ale, fc�dy� po bystrym �wiecie mi�, nosicie... Gdy Sieniawski, w�a�nie tak towarzysz�w odbieg�szy, Maryn� Toporzank� o kos� wspart� spomi�dzy jode� i smrek�w ujrza�, psykn�� na psy i harapem im pogrozi�, po czym konia pocisn�� i naprz�d ruszy�. Na skraju lasu si� zatrzyma�. Nie chcia� on przerazi� dziewczyny ani sp�oszy�, ju� za� krew w nim wrza�a i ��dza doznania rozkoszy natychmiastowej pier� mu rozd�a. W kieszeni od rajtuz�w d�oni� po czerwonych z�otych, kt�rych tam gar�� nasypana by�a, przesun��, ko�paczek letni poprawi� i patrza�. Po chwili z konia zeskoczy�, psy 'na smycze wzi�� i do drzew poprzywi�zywa�, i �wisn�wszy nad nimi harapem, aby, przestraszone, nie rwa�y si� za nim, nazad na konia wsiad� i z lasu powoli wyjecha�. Z daleka ko�pak zdj�� i ku dziewczynie nim na powitanie, na dobr� wol�, powiewa�, ale ta nie l�ka�a si� snad�, lecz jak by�a wsparta o stylisko kosy, tak sta�a, z chustk� ��t� na ramiona opad��, w bia�ej, 34 wyszywanej czerwono na ramionach koszuli, w niskim "do p� piersi, z b��kitnej materii w srebrne naszywane kwiaty, gorsecie, rozchylonym na przedzie i zasznurowanym amarantow� tasiemk�, w ciemnogranatowej w niebieskobia�y dese� t�oczonej sp�dnicy. W�osy we dwa warkocze splecione po plecach a� poni�ej ty�u sp�ywa�y, stopy obute mia�a w bia�e onycki i w ��te kierpce, we�nian� czarn� ta�m� po p��tnie kreto przypi�te. Dopiero bli�ej podje�d�aj�c, jej przepysznej g�rskiej pi�kno�ci zadziwi� si� Sieniawski, mia�a bowiem cudn�, jasn� twarz nad bia�� szyj� i wynios�ymi p�kulami piersi, a biodra kry�y niewypowiedziane pon�ty. Spod g�stych, ciemnoblond brwi, nisko zbieg�ych, ogromne .szafirowe oczy patrza�y �mia�o i bystro. - Niech b�dzie pochwalony! - zawo�a� podje�d�aj�c Sieniawski. - Na wieki wiek�w! - odpowiedzia�a dziewczyna. - Dzie� dobry! Dobrze jad�? - wo�a� Sieniawski, �wiadomy fortel�w. - A ka? - zapyta�a dziewczyna. Roz�mia� si� Sieniawski i rzek� nieroztropnie: - Przed siebie. - Starajcie si� o nos, bo ha� las - odpowiedzia�a dziewczyna. - Ja bym tu nim wprz�d rad uwadzi�. - Coby ino nie scyrnia�! - Twardo tak? I najecha� blisko koniem. Ale dziewczyna zagrodzi�a drog� do siebie kos� w poprzek. Sieniawski zeskoczy� z siod�a i oszo�omiony ��dz�, zbli�aj�c si�, be�kota�, sam widocznie nie wiedz�c, co gada: - Tak twardo? Tak twardo? Maryna nie cofa�a kroku, tylko przesun�a szybko k�sisko w r�ku, tak �e ostrze znalaz�o si� wzd�u� naprzeciw Sieniawskiego. Przystan�� i roze�mia� si� g�o�no. 35 - Zaci�aby� mi�? - zapyta� z g�ralska. - Zatnem. - A -wiesz, kto ja jestem? - A to 'mi sy�ko jedno��. - Wiesz ty, �e ja mam sze�� tysi�cy w�asnego wojska? - Ale nie tu. A ja 'mam kos�! - I �e mam wi�cej ni� sze��dziesi�t tysi�cy poddanych gospodarzy? - Ale ja wolna, kr�lewska! Sieniawski si�gn�� do kieszeni i wydobywszy dukata, o kos� 'nim brz�kn��. - S�yszysz? - zapyta�. - No?