5827
Szczegóły |
Tytuł |
5827 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5827 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5827 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5827 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
KRZYSZTOF ZANUSSI
PORA UMIERA�
Wpomnienia, refleksje, anegdoty
Ponury tytu� tej ksi��ki pochodzi z anegdoty i prosz� od pocz�tku traktowa� go
jako �art.
Nie zamierzam rych�o umiera� ani nikogo namawia� do przenosin na tamten �wiat.
Ale na
naszych oczach umiera jaka� epoka i je�li kto� jest do niej bardzo przywi�zany,
to mo�e s�owa
w tytule wzi�� sobie do serca. O tym w�a�nie ma by� ta ksi��ka. Ale najpierw co�
o anegdocie.
Pochodzi od wielkiego aktora, Jerzego Leszczy�skiego. Dla mnie,
pi��dziesi�cioparolatka,
to nazwisko jest jeszcze �ywe � widzia�em pana Jerzego w kilku rolach w Teatrze
Polskim tu� po wojnie, ogl�da�em go te� w wielu przedwojennych filmach (po
wojnie gra�
bodaj�e tylko w �Ulicy Granicznej�). By� aktorem z tamtych, przedwojennych
czas�w: przystojny,
obdarzony wspania�� prezencj� i pi�knym g�osem, grywa� kr�l�w, hetman�w,
wojewod�w,
i takiego kochali go widzowie. Po wojnie wyst�powa� w teatrze radiowym � mia�
pi�kn�, przedwojenn� dykcj�, naturalnie wymawia� ��� i nie po�yka� samog�osek,
poza tym
s�yn�� ze �wietnych manier, jak przysta�o na aktora, kt�ry grywa kr�l�w i
hetman�w.
Kiedy przysz�y lata demokracji ludowej, zmieni� si� charakter bohatera, kt�rego
grywano
na scenach, zmieni� si� te� nab�r aktor�w: szukano typ�w plebejskich, tr�jki
murarskiej i
dziewczyn na traktorach, kt�re zdobywa�y wiosn�. I kiedy�, w radiowym studiu
przed nagraniem,
do Jerzego Leszczy�skiego podszed� taki w�a�nie m�ody, proletariacki bohater.
Legenda
m�wi, �e by� to wybitny potem komik. Bez trudu wyobra�am sobie ten kontrast
mi�dzy
Leszczy�skim, kt�ry prywatnie nosi� czasami monokl, a korpulentnym m�odzie�cem o
okr�g�ej
twarzy i zadartym nosie. M�ody cz�owiek przedstawi� si� mistrzowi:
� Jestem pana koleg�, aktorem.
Jerzy Leszczy�ski popatrzy�, pokiwa� g�ow� i powiedzia�:
� Jest pan koleg�, aktorem. To znaczy: pora umiera�.
Ta scena musia�a si� zdarzy� na pocz�tku lat pi��dziesi�tych, mo�e nawet w ko�cu
lat
czterdziestych. Dzi�, w latach dziewi��dziesi�tych, mo�na r�wnie� powiedzie�
z�o�liwie, �e
pora umiera� epoce, kt�ra zacz�a si� wtedy. Pora umiera� bohaterom romansu
peerelu. Wracamy
do lat przedwojennych. Tyle �e Jerzy Leszczy�ski nie powr�ci. Nie powr�ci ani
tamten
styl, ani kultura � przeciwnie, to, co przychodzi, jest jako�ciowo inne, cz�sto
bli�sze peerelowi
ni� przedwojniu.
Przez ca�e moje dojrza�e �ycie (�ci�lej bior�c, od po�owy liceum) pisa�em
notatki i pisz� je
do dzisiaj, zebra�o si� wi�c kilkadziesi�t zeszyt�w, kt�rych nie pr�bowa�em
odczyta� � zostawiam
to do czas�w emerytury. Wtedy, je�li znajd� czas i ochot�, a jeszcze wzrok
pozwoli,
mo�e powr�c� do tego, co zapisuj� sobie na gor�co (i czego na og� nigdy wi�cej
nie czytam).
Kiedy kilkakrotnie z�ama�em t� zasad�, spostrzeg�em, �e trzydzie�ci lat temu
pisa�em
nieraz zupe�nie to samo, co pisz� dzisiaj. To by�y takie terapeutyczne notatki
dla roz�adowania
napi��, wylania �al�w, odreagowania niepowodze�, Czasami za� odnosi�em wra�enie,
�e
pisa� to zupe�nie kto� inny, z kim ju� mnie nic nie ��czy, szczeg�lnie tam,
gdzie daj� wyraz
uczuciom, kt�re dawno przemin�y. Tak wi�c tamta strona mojego pisania �
pami�tniki � jest
poza mn� lub przede mn�. Nie do�� radykalnie �wiat si� ko�czy, �ebym chcia�
studiowa� od
podstaw przebyt� drog� � co� natomiast zmieni�o si� dzisiaj na samej powierzchni
�ycia.
Chcia�bym si� wi�c zastanowi�, co da si� ocali�, a co trzeba pogrzeba� i uwolni�
si� nawet od
wspomnie�.
Jak dot�d, dosy� m�tnie brzmi to, co napisa�em. M�tne, czyli polskie � zwyk�
ironizowa�
najwi�kszy z naszych krytyk�w filmowych, porwany do dyplomacji Boles�aw
Micha�ek.
Fakt, �e wielki krytyk filmowy zostaje ambasadorem, to te� sygna�, �e pora
umiera� � co� si�
sko�czy�o, co� si� zmienia.
5
Mam za sob� kilkana�cie film�w, kt�re w swoim czasie zdoby�y publiczno�� i dla
pewnych
formacji m�odej inteligencji lat siedemdziesi�tych by�y rozpoznawalne. Dzi� ta
formacja
nie ogl�da film�w, jest natomiast najbardziej zagro�onym pokoleniem na zakr�cie
historii i w
przemianie czas�w. Czterdziestolatkom, pi��dziesi�ciolatkom najtrudniej poj��,
co si� sta�o, i
najtrudniej odnale�� si� w tych zmianach. Zawali� si� system warto�ci i ludzie,
kt�rzy ju�
okre�lili sw�j stosunek do �wiata i jaki� spos�b na �ycie, znale�li si� na nowo
w sytuacji nastolatk�w,
tyle �e nie maj� ich energii, zdrowia i z�udze�, bez kt�rych nie spos�b pokona�
progu dojrza�ego �ycia. A trzeba go pokona� po raz drugi, bo tamto minione si�
nie liczy. I
mieli�my jako� manewrowa� w �wiecie realnego socjalizmu w jego schy�kowej
postaci. Ca�a
sztuka manewrowania dzi� si� zmienia. Trzeba funkcjonowa� inaczej, je�li chcemy
jako�
zwi�za� koniec z ko�cem, a nie mamy wyboru, bo do emerytury wci�� daleko i nie
wiadomo,
kto nam j� wyp�aci, bo PZU, jak dot�d, nie ma pokrycia dla swych zobowi�za�.
Do�� dawno temu trafi�em na Zach�d i mia�em stosunkowo du�o czasu, by oswoi� si�
z
sytuacj� artysty na wolnym rynku. Dzi�ki temu do�wiadczeniu mam nadziej�, �e w
jakim�
stopniu wiem, co nas czeka, pr�buj� zachowa� optymizm i nie poddawa� si�
zw�tpieniu. Nie
jest to postawa popularna, nie jest te� wyrazem solidarno�ci. Je�li wok� mnie
wszyscy narzekaj�,
to zgodnie z naszym etosem narodowym powinienem wyj�� im naprzeciw i ponarzeka�
jeszcze bardziej. Je�li kogo� boli g�owa, a ja m�wi�, �e czuj� si� rze�ki jak
ptaszek, to pope�niam
czyn aspo�eczny, je�li natomiast nawet przez czyst� uprzejmo�� m�wi�, �e ja te�
mam
migren�, to pomaga. Ja tymczasem chc� g�osi� tez�, �e mo�na si� uwolni�
(przynajmniej w
jakim� stopniu) od migreny, i pr�buj� opowiedzie�, jak to robi�.
Bior� si� do pisania z wielu wzgl�d�w; jeden wymieni�em powy�ej � poszukuj�
mojej
dawnej publiczno�ci, kt�ra kiedy� chodzi�a do kina na �Struktur� kryszta�u�, na
�Iluminacj�,
na �Constans�; pisz� dla tych, co chodzili na �Spiral� i ogl�dali w telewizji
�Za �cian��.
Rozmy�lnie pomin��em w tym spisie film, kt�ry przyni�s� mi w Polsce najwi�cej
widz�w i,
co jeszcze wa�niejsze, najwi�cej widomych oznak sympatii. By�y to �Barwy
ochronne�. Widz�w,
kt�rzy obejrzeli �Barwy�, nie dogoni�. By�o ich wielu i my�l�, �e po cz�ci to
oni p�niej
organizowali strajki i zak�adali �Solidarno��. To by�o wspania�e, ale chyba
jednorazowe
spotkanie. Osi�gn��em w �yciu sukces polityczny, trafiaj�c moim filmem w klimat
czasu.
Sukces ten nie do��, �e stanowi� dla mnie zaskoczenie, to jeszcze by� w wielkim
stopniu
przypadkowy, tak wi�c nie mog� si� do niego odwo�ywa�. Ale gdzie s� dzisiaj ci
widzowie,
kt�rzy lubili inne moje filmy � moja inteligencka publiczno��? Mo�e dzisiaj
chocia� czyta
ksi��ki? Mo�e dotr� do nich, pisz�c?
Pisz� ci�gle tak, jakby koniec pewnego �wiata rozgrywa� si� tylko w Polsce i
Europie
�rodkowej i by� jednoznacznym ko�cem epoki marksistowskiej. Oczywi�cie jest to
najbli�sza
nam perspektywa. Za�ama� si� stary system w�adzy, za�amali si� nasi
prze�ladowcy, pad�a
�elazna kurtyna i powracamy do Europy � to s� slogany z naszej strony. Ale co
si� sta�o w
Europie, przecie� tam tak�e ko�czy si� jaki� �wiat, jaki� etap rozwoju kultury,
i nie mo�emy
nie dostrzega� tego, �e obok zawali�a si� budowla jeszcze wi�ksza ni� ta, spod
kt�rej gruz�w
mozolnie si� wydobywamy.
Film europejski si� sko�czy�. Nie orzekam tego bezpodstawnie. Patrz� na
statystyki i okazuje
si�, �e w ostatnich latach udzia� film�w europejskich na ekranach naszego
kontynentu
wynosi kilka, czasem kilkana�cie procent. W Stanach Zjednoczonych wszystkie
filmy europejskie
razem wzi�te nie stanowi� nawet jednego procentu programu w kinach. W telewizji
jest bardzo podobnie. A przecie� pami�tam czasy mego dzieci�stwa, w ko�cu lat
czterdziestych.
W domu by�a s�u��ca, przemianowana p�niej na pomoc domow�, oraz str�, kt�ry
zosta� przezwany gospodarzem domu i od tego czasu przesta� sprz�ta�. Ot� w domu
rodzic�w
s�u��ca chodzi�a nieodmiennie do kina na filmy ameryka�skie i s�usznie uwa�ano,
�e by�
to dla niej w�a�ciwy program. Film ameryka�ski uchodzi� za �atwy, weso�y i
g�upi. Inteligencja
chodzi�a na filmy francuskie (�Komedianci�, czyli �Les enfants du paradis�),
w�oskie
6
(�Z�odzieje rower�w�, �Rzym, miasto otwarte�) czy angielskie (na przyk�ad
�Niepotrzebni
mog� odej��). P�niej, w latach sze��dziesi�tych, Europa zgotowa�a nam festyn
film�w
Antonioniego, Felliniego, Viscontiego, Resnais�go, Truffaut, Bunuela i
najwi�kszego, w
moim odczuciu, Bergmana, Gdzie� wtedy mogli Amerykanie r�wna� si� z tymi
geniuszami?
A dzi� jest odwrotnie. Je�li czasem trafi si� film serio, jak �Stowarzyszenie
umar�ych poet�w�,
to oka�e si� ameryka�ski (wprawdzie zrobiony przez Australijczyka). Z Europy
pochodz�
filmy kwa�ne lub gorzkawe (na przyk�ad Greenawaya czy Almodovara). Czas si�
zmieni�. Niemal nie spos�b zrobi� filmu nie po angielsku (a mam porachunki z tym
j�zykiem).
Czyli � �pora umiera� w szerszym, europejskim wymiarze.
Mog� tak ci�gn�� dalej. Opisa� oper�, teatr, ruch wydawniczy, wszystko po to, by
skonstatowa�,
�e �wiat si� ko�czy z ko�cem wieku i z ko�cem tysi�clecia, a jednocze�nie �wiat
si�
rodzi. Pora umiera� larwie, aby urodzi� si� motyl.
Dodam jeszcze motyw osobisty. Prawie ka�dy tw�rczy cz�owiek w sile wieku
prze�ywa
jaki� kryzys. M�j zbieg� si� z ko�cem systemu, w kt�rym funkcjonowa�em, b�d�c
przeciw,
ale funkcjonowa�em nie najgorzej. W nowy �wiat wszed�em z baga�em r�nych
pora�ek �
odrzucony przez publiczno�� w kraju po filmach, kt�re na �wiecie uchodz� za
dobre. I w�a�nie
w takim momencie zw�tpienia, kiedy my�li kr��� wok� tego, jak zacz�� �ycie na
nowo i
zosta� zupe�nie kim� innym, znalaz�em si� w pu�apce swoich marze�. Kt�rej� nocy
zadzwoni�
telefon i otrzyma�em propozycj� udzia�u w pierwszym demokratycznym gabinecie,
kt�remu
przewodniczy� Tadeusz Mazowiecki. Mia�em by� szefem Radiokomitetu. Przez kilka
dni
miota�em si� mi�dzy poczuciem obowi�zku a buntem z powodu konieczno�ci rozstania
si� z
moim zawodem. Grozi�o mi przy tym, �e nie b�d� mia� do niego powrotu. Ta
wspania�a szansa
wyda�a mi si� okrutn� kar� za to, �e kiedykolwiek przysz�o mi do g�owy, aby
zaczyna� co�
od nowa. W ko�cu �ycie wybra�o za mnie. Mia�em podpisane kontrakty za granic�,
dwa z
nich w Stanach, i nie by�o mowy, �ebym wst�pi� do s�u�by publicznej, maj�c inne
zobowi�zania.
Rz�d nie m�g� czeka� i kiedy by�em wreszcie do wzi�cia, pan premier by� ju� po
rozmowie
z nast�pnym kandydatem.
P�niej, w owym roku burzy i naporu, dr�czy�y mnie pokusy wst�pienia do
dyplomacji. W
amatorskim rozumieniu tego s�owa zawsze uchodzi�em za cz�owieka zdolnego do
mediacji, a
jak na czas amator�w, mia�em spore obycie z mi�dzynarodow� polityk�. Nast�pnie
otrzyma�em
mi�� sonda�ow� propozycj� pracy w rz�dzie Hanny Suchockiej na stanowisku
ministra
kultury. Wymieniam bezwstydnie te szans�, bo o �adnej z nich nie pomy�la�em jako
o realnym
sposobie na reszt� �ycia. I je�li pisz� w tytule �pora umiera�, to tylko ku
przestrodze
innym i samemu sobie. Trzeba umrze�, �eby si� odrodzi�, jak m�wi Ewangelia w
przypowie�ci
o ziarnie, i chocia� tam chodzi o najwi�kszy wymiar, si�gaj�cy samozaparcia, nie
od rzeczy
b�dzie pomy�le�, �e czasy, w kt�rych �yjemy, s� dla nas duchow� szans�.
Pomy�lmy,
jak� bied� jest w �yciu wszelka stagnacja, jak �atwo cz�owiek duchowo obumiera,
nie zdaj�c
sobie z tego sprawy. Zawirowania historii maj� uzdrowicielsk� si��. �eby
zako�czy� parafrazy
tytu�u � kiedy jaki� �wiat odchodzi i przemija, nam, kt�rzy do�yli nowych
czas�w, pora
�umiera�, �eby �y�.
7
PODB�J �WIATA
Nie trzeba koniecznie czyta� Freuda, by spostrzec, �e dzieci�stwo ci��y na nas
przez ca�e
�ycie. Co wi�cej, w miar� up�ywu lat staje si� coraz bardziej obecne w naszych
my�lach. W
moich przynajmniej powraca coraz wyra�niej, w miar� jak to, co robi�, traci urok
nowo�ci.
Stale wydaje mi si�, �e prze�ywam co� po raz drugi czy trzeci, �e problemy,
przed kt�rymi
staj�, kiedy� ju� rozwi�zywa�em. Zaczynam pisa� nowe scenariusze, szukam aktor�w
czy
miejsc zdj�ciowych i natychmiast staje mi przed oczami blisko trzydzie�ci
poprzednich film�w,
w kt�rych robi�em niemal�e to samo. Wa�ne jest s��wko �niemal�e�. Bez niego
napisa�bym
ci�k� nieprawd�. Tw�rczo�� jest cudowna, bo jej istot� jest wieczne odkrywanie
�
dzieje si� to tak d�ugo dop�ki wierzymy w magi� sztuki. Kiedy tej wiary
zabraknie, wszystko,
co robimy, staje si� niepowa�ne. Moja kole�anka po fachu przechodz�c na wa�n�
pa�stwow�
posad� �ali�a mi si�, �e ma ju� do�� m�wienia aktorom, �eby stawali w �wietle i
nie zas�aniali
si� wzajemnie � ile razy mo�na to powtarza�? To by� sygna� zw�tpienia, kt�re
spada na nas
regularnie jak sezonowe przezi�bienia.
M�j ojciec, widz�c mnie kiedy� w trakcie zdj�� ulicznych z t�umem statyst�w,
powiedzia�:
� Dziesi�� lat studi�w, a ka�dy milicjant robi to lepiej od ciebie.
W duchu chcia�em przyzna� mu racj�, bo przez chwil� problem ruchu statyst�w
wypar�
my�l, o co w filmie chodzi.
W miar� up�ywu lat coraz trudniej wierzy� w to, co si� robi, coraz trudniej
wierzy�, �e robi
si� to coraz lepiej, w ko�cu coraz trudniej wierzy�, �e warto. Napisali�my z
Edwardem �ebrowskim
scenariusz �Dotkni�cia r�ki� w�a�nie o tym. Stary kompozytor przesta� tworzy�,
bo
ju� nie wierzy, �e wobec ca�ej potworno�ci �wiata muzyka mo�e co� znaczy�. W
ostatniej
scenie filmu m�wimy, �e si� myli� � �e to wszystko, co mo�emy zrobi� w �yciu, ta
ca�a nasza
zupe�nie niewa�na tw�rczo��, odrobina pi�kna, kt�r� czasem uda nam si�
przywo�a�, to jest
w�a�nie ta ma�a kropelka, kt�ra czasami przewa�a szal� dobra we wszech�wiecie.
Trzeba by�o
dziesi�ciu lat, by znalaz�y si� wreszcie fundusze i powsta� taki film. Przez te
dziesi�� lat problem
sta� si� dla mnie jeszcze bardziej dotkliwy. Ale chc� wierzy�, �e happy end
�Dotkni�cia
r�ki� sprawdzi si� nie tylko w filmie, ale i w moim �yciu. �e nie zw�tpi� ju�
bardziej. I nie
strac� wiary w to, co robi�.
Kiedy powracam my�l� do dzieci�stwa, widz� wojn�. Urodzi�em si� na trzy miesi�ce
przed pami�tnym wrze�niem i wiem, �e ukradziono mi dzieci�stwo � w wieku kilku
lat by�em
ju� starym dzieckiem. Nauczy�em si� o tym opowiada� na Zachodzie, epatuj�c
ch�tnych do
s�uchania dziennikarzy egzotycznymi historiami z �ycia tw�rcy. Wszak barwna
biografia autora
zawsze uwiarygodnia jego dzie�a w oczach odbiorc�w. W filmach, poza �Cwa�em�,
nigdy
nie dotyka�em dzieci�stwa � wydaje mi si�, �e wci�� na to za wcze�nie. Raz
wprawdzie
zdarzy�o mi si� napisa� scenariusz na temat moich najdawniejszych wspomnie�, ale
produkcja
do tej pory nie ruszy�a. Jak zwykle zabrak�o pieni�dzy � kto�, kto zam�wi�
scenariusz,
zbankrutowa�. Postanowi�em wyda� tekst drukiem i przypuszczam, �e ju� nigdy do
niego nie
8
wr�c�. Scenariusz nazywa si� �Ciemne okulary�. Nosi�a je moja matka w czasie
wojny, nie
stale, rzecz jasna. Wk�ada�a je, gdy wchodzi�a do pomieszczenia, w kt�rym
ukrywa�a uciekinier�w
z getta.
Dzi� wystarczy powiedzie� takie zdanie, by wpisa� si� na list� zas�u�onych,
wtedy by� to
fakt o wiele zwyklejszy, ni� nam si� dzisiaj zdaje, i moja matka niech�tnie do
niego powraca
we wspomnieniach. Ja natomiast mam z tego czasu jedno wspomnienie, dla kt�rego
chcia�em
zrobi� film. To wspomnienie to pierwsza niesprawiedliwo��, jakiej zazna�em
�wiadomie, tak
�e pami�tam j� do dzisiaj. Musia�em mie� wtedy nie wi�cej ni� cztery lata. W
roku likwidacji
warszawskiego getta, 1943, Niemcy zam�czyli mego dziadka i matka musia�a przej��
po nim
niewielk� wytw�rni� mebli na Elektoralnej, tu� przy getcie. Ma�o kto kupowa� w
czasie wojny
kosztowne stylowe meble i magazyn by� pe�en towaru, stanowi�c dla mnie cudowny
�wiat
z bajki. Z perspektywy dziecka wszystkie meble pami�tam jako ogromne budowle � z
�atwo�ci�
wchodzi�em do ma�ych szafek czy biurka, a dwudrzwiowa szafa z lustrem wydawa�a
si�
twierdz�. Kiedy� w czasie zabawy us�ysza�em jakie� przyciszone g�osy, dochodz�ce
zza
drewnianej �ciany, odgradzaj�cej pok�j bez okna, do kt�rego nie mia�em wst�pu.
Zrozumia�em
w okamgnieniu, �e wykry�em z�odziei, i wpad�em z krzykiem do kantorka. Matka nie
pozwoli�a mi nawet opowiedzie�, co si� sta�o � w kantorku byli klienci. Zosta�em
nazwany
fantast� i otrzyma�em zakaz bawienia si� w magazynie. Nie posiadaj�c si� z
oburzenia (z jak�
si�� oburzamy si�, maj�c lat cztery!), wrzeszcza�em, �e poka��, sk�d dochodz�
g�osy Matka,
nienaturalnie surowa, kaza�a mi za kar� i�� do �azienki i tam zamkn�a mnie na
klucz, zapowiadaj�c,
�e b�d� siedzia� tak d�ugo, a� si� uspokoj�. Wiele lat p�niej, ju� po wojnie,
przypomnia�em
jej ten epizod i wtedy wyja�ni�a mi, �e za �cian� ukrywa�a jakich� ludzi, a ja
wpad�em
i nawrzeszcza�em o wszystkim w najbardziej niestosownym momencie � przy
klientach.
Jako doros�y cz�owiek spostrzeg�em, �e t� histori� �wietnie si� opowiada, i
odt�d nale�y
ona do mego sta�ego repertuaru. Ryzykuj�, opowiadaj�c j� nawet w j�zykach, kt�re
znam
s�abiej, na przyk�ad po hiszpa�sku. M�wi� o ryzyku, bo przecie� trudno o co�
gorszego, ni� w
�rodku opowiadanej historii spostrzec, �e brakuje kluczowego s�owa, bez kt�rego
nie b�dzie
pointy. Tu na szcz�cie wystarczy wiedzie�, jak si� t�umaczy s�owo
�niesprawiedliwo��, i
historyjka jest zrozumia�a. Trudniej z inn�, kt�ra jest tak�e prawdziwa i
wydarzy�a si� r�wnie�
w tamtych latach. Ze z�o�ci wyrzuci�em przez okno lamp� karbidow� w momencie,
kiedy
Niemcy szukali kogo� w naszej kamienicy. Lampa eksplodowa�a jak granat i
mogliby�my
wszyscy p�j�� za to pod �cian�, ale Niemiec nie zauwa�y�, sk�d wypad�a � a mo�e
naprawd�
nie eksplodowa�a i historia jest bez pointy. �wiadczy to tylko o tym, �e by�em
trudnym dzieckiem.
Za karbid�wk� matka kaza�a mi si� wynie�� z domu � spakowa�a moje ubranka,
wyprowadzi�a
mnie na schody i zatrzasn�a za mn� drzwi, po czym � jak dzi� wspomina �
p�aka�a,
s�ysz�c, �e po drugiej stronie ja te� p�acz�.
Historia o tym, jak po raz pierwszy zazna�em niesprawiedliwo�ci, wyda�a mi si�
dobrym
punktem wyj�cia do zrobienia filmu o dwoisto�ci wszelkiej prawdy Moje
wspomnienie s�u�y
tylko jako klamra na otwarcie i zamkni�cie filmu (marzy�em, �eby stworzy�
nienaturalnie
wielkie meble, tak jak w �Procesie� Kafki, nakr�conym przez Orsona Wellesa).
Prawdziwym
tematem wydawa� mi si� kontrast mi�dzy prawd� zewn�trzn�, kt�r� prze�ywa�a moja
matka,
ukrywaj�c obcych sobie ludzi i ryzykuj�c �ycie, a prawd� tych ludzi, dla kt�rych
ca�y �wiat
zewn�trzny musia� by� odra�aj�cy i wrogi. Podziemie z wielkim trudem znajdowa�o
dla nich
inne miejsca ukrycia (na jedno trzeba by�o czeka�, a� dokona �ywota ci�ko chory
ogrodnik
niemowa w jakim� klasztorze pod Warszaw�). Przypuszczam, �e z pokoju, w kt�rym
ukrywali
si� �ydzi, to wszystko wygl�da�o podejrzanie, budz�c my�l o przekupstwie i
polskich
szmalcownikach. Obie te prawdy s� dla mnie w pe�ni uzasadnione, mog� si� z nimi
identyfikowa�,
dlatego my�la�em, �e warto zawrze� je w filmie. By�by to mo�e taki �Rashomon�
dotycz�cy
tego, jak wspomnienia z wojny musz� dzieli� Polak�w i �yd�w.
9
Wracaj�c do wspomnie� z dzieci�stwa, przywo�a�em Zygmunta Freuda � to
nieunikniony
efekt studi�w na wydziale filozofii. Moja pami�� nie potwierdza teorii, kt�rej
musia�em si�
uczy�. �adnych symboli czy tajemniczych znak�w, �adnych saneczek i r�yczek, jak
w
�Obywatelu Kane�. Co najwy�ej realizm Salvadora Dali. W pochodzie, kt�ry po
powstaniu
wi�d� nas z Warszawy do obozu w Pruszkowie, widzia�em gdzie� na Woli p�on�ce
�ywcem
konie � polane napalmem galopowa�y po placu, kt�ry wydawa� mi si� ogromny, bo
mia�em
zaledwie pi�� lat. I jeszcze pies wyj�cy na balkonie p�on�cego domu. To pami�tam
mocniej
ni� trupy, o kt�re si� potyka�em � raz nawet upad�em na le��cego cz�owieka,
kt�remu pocisk
oderwa� wcze�niej g�ow�. I nic. Nie �ni� mi si� konie ani trupy. We �nie strach
znalaz� wyraz
w obrazach zupe�nie oczywistych. Najcz�ciej s� to cmentarze, kt�rych we �nie
boj� si� potwornie,
a na jawie odwiedzam z pewnym upodobaniem, id�c za rad� Alberta Camusa, kt�ry
twierdzi, �e aby pozna� �ycie ludzi w innych krajach, trzeba wiedzie�, jak
jedz�, jak si� kochaj�
i jak zostaj� pochowani.
Z wczesnych lat stalinowskich pozosta�o mi opowiadanie o tym, jak wylecia�em ze
szko�y,
poniewa� na pochodzie pierwszomajowym przed trybun� mia�em ironiczny wyraz
twarzy. Jak
ka�da wielokrotnie opowiadana anegdota, i ta wyostrzy�a si� z czasem i lekko
rozmija si� z
prawd�. Tylko lekko. Nie wylecia�em, ale zosta�em przeniesiony do szko�y
rejonowej. A co
wa�niejsze � bardzo pr�dko po jakich� energicznych interwencjach wr�ci�em na
Smoln�.
Prawd� natomiast jest zarzut dotycz�cy ironicznej miny � podni�s� go m�j rywal
do tytu�u
najlepszego ucznia w klasie (dzi� profesor uniwersytetu, a wtedy syn wa�nego
urz�dnika pa�stwowego).
Dyrektorka wytkn�a mi z�e pochodzenie klasowe � inteligencja wprawdzie
pracuj�ca,
ale niegdy� wyzyskiwacze � i rzeczywi�cie przeniesiono mnie za kar� z
ekskluzywnej
szko�y do rejonu.
Wr�ci�em, ale lekcja nie posz�a w niepami��. Zrozumia�em, �e jak si� zamy�l�, to
miewam
ironiczn� min� i nie spos�b tego opanowa�. Wiele razy ta mina szkodzi�a mi
p�niej, cierpia�em
z jej powodu w czasie s�u�by wojskowej. Poch�d pierwszomajowy by� wtedy
obowi�zkowy,
wi�c rok p�niej musia�em szuka� jakiego� rozwi�zania � i znalaz�em. Co wi�cej,
�ywi� dzi� podejrzenie, �e to rozwi�zanie zaci��y�o na ca�ym moim �yciu.
Wiedzia�em, �e
ca�a szko�a b�dzie obserwowa� moj� min�, wymy�li�em wi�c grup� satyryczn�.
Zamiast nie��
na transparentach zwyk�e slogany w rodzaju: �R�ce precz od Korei!�, mieli�my z
grup� kilku
koleg�w przedstawia� negatywne postaci z naszego �ycia, a wi�c brakoroba,
bumelanta i bikiniarza.
Nie wiem, czy dzi� m�odsze pokolenie wie, �e bumelant � chyba od niemieckiego
�bummeln� � to ten, co nie przyk�ada si� do pracy, a bikiniarz to w latach
pi��dziesi�tych
na�ladowca zgni�ej zachodniej mody. Szko�a przysta�a na m�j pomys�. Przebrani za
postaci
satyryczne, przestawali�my by� sob�, a nasze miny nie mog�y by� przedmiotem
os�du. Ironia
bumelanta by�a artystycznym wyrazem mojego pot�pienia dla tej niegodnej postaci.
I wtedy,
pierwszego maja pi��dziesi�tego pierwszego czy drugiego roku, po raz pierwszy w
�yciu poczu�em
szans�, jak� daje zdystansowanie si� od siebie. Odkry�em co�, co dzisiaj opisuj�
jako
immunitet artysty � m�wi�c o sobie, zas�aniam si� przecie� postaciami, kt�re
istniej� tylko w
mojej fantazji.
Czy donosowi kolegi zawdzi�czam m�j zaw�d artysty? Nie wiem. Tak jak nie wiem,
komu
i co zawdzi�czam w ka�dej wa�nej �yciowej sprawie. Jest to kwestia pogl�du na
�ycie,
za�o�e� filozoficznych, kt�re przyjmujemy p�wiadomie. Czasem chcemy si� jawi�
przed
sob� jako kowale w�asnego losu, czasem czujemy, �e tym losem kierowa� dyskretnie
kto� z
g�ry, a nasz wolny wyb�r pozwala, co najwy�ej, podda� si� albo sprzeciwi�.
Bardzo ciekawi
mnie ten temat w sztuce � m�j bohater �Constansu� nieustannie pyta, czym jest
los i gdzie
mie�ci si� jego wola. A dla mnie tamten poch�d pierwszomajowy, grupa satyryczna
i bumelant,
kt�rego zagra�em, funkcjonuj� jako dy�urna odpowied� na ulubione pytanie
publiczno�ci:
�Czy od dziecka chcia� pan by� artyst�?�
10
W czasach gdy chodzi�em do szko�y, matur� zdawa�o si� po jedenastej klasie, a
poniewa�
jeszcze w szkole podstawowej zrobi�em dwa lata w jednym roku, to matur� zdoby�em
po
dziesi�ciu latach nauki. Mia�em wtedy lat kalendarzowych pi�tna�cie, z czego
mo�na by
przypuszcza�, �e by�em cudownym dzieckiem, cho� naprawd� ca�e przyspieszenie
polega�o
wy��cznie na tym, �e wojna zabra�a mi dzieci�stwo.
Lata zaoszcz�dzone w szkole straci�em w czasie studi�w. W�druj�c poprzez fizyk�
i filozofi�
do filmu, zdoby�em tytu� magistra po dziesi�ciu latach nieustannego studiowania.
Na
ca�e �ycie zosta� mi syndrom egzaminu � ci�gle mam wra�enie, �e pokonuj�
poprzeczk�, i
�ywi� z�udzenie, �e jak zdam, to ju� b�dzie �atwo. Najpierw t� poprzeczk� by�
dyplom. Zdoby�em
go za teoretyczn� prac� po�wi�con� aktorstwu w �wietle teorii informacji
(pr�bowa�em
w niej ��czy� element studi�w �cis�ych z tak p�ynn� w ocenie materi�, jak� jest
praca aktora) i
za film ��mier� prowincja�a�.
��mier� prowincja�a� by� to film desperacki. Mia�em ju� za sob� najwi�ksze
artystyczne
niepowodzenie mego �ycia � po trzecim roku szko�y filmowej zosta�em cofni�ty w
studiach
za brak post�p�w w nauce. Do dzi� na samo wspomnienie tego faktu ogarnia mnie
poczucie
krzywdy. Nakr�ci�em etiud� szkoln�, kt�ra nie podoba�a si� komisji. Zarzucono
mi, �e niepoprawnie
ci��� ku amatorstwu, poniewa� u�y�em kamery z r�ki, pokaza�em niezawodowych
aktor�w, a fabularn� histori� inscenizowa�em, filmuj�c z ukrycia, w t�umie
ulicznym w trakcie
krakowskich juwenali�w. Poni�ony powtarzaniem roku, zabra�em si� do dyplomu z
przekonaniem,
�e najgorsza cz�� studi�w jest poza mn�, a dyplom w ka�dej uczelni artystycznej
zdobywa si� bez problemu. Moja odrzucona etiuda zawiod�a w warstwie d�wi�kowej.
Nie
mog�em zrobi� zdj�� synchronicznych, a improwizowane dialogi, odtwarzane p�niej
na sali,
brzmia�y nadzwyczaj niezgrabnie. Chc�c unikn�� podobnej pora�ki w pracy
dyplomowej,
wymy�li�em, �e rzecz b�dzie si� dzia�a w klasztorze, w kt�rym obowi�zuje
milczenie. Mog�em
w ten spos�b opowiedzie� histori�, w kt�rej nie pada ani jedno s�owo. M�ody
historyk
sztuki inwentaryzuje zabytkowy klasztor. Stary przeor powoli zbli�a si� do
�mierci. Witalno��
m�odego cz�owieka zostaje zderzona z dramatem umierania w serii drobnych scenek
zbudowanych
ze spojrze�, urywkowych gest�w, nieznacznych grymas�w, zmiennego rytmu ruch�w.
Nakr�ci�em film w Ty�cu � tam gdzie sam par� lat wcze�niej prze�ywa�em rozterki
trudnych m�odzie�czych wybor�w. Film otwiera i zamyka przejazd promem przez
rzek�, za
kt�r� wznosi si� g�ra z klasztorem. Stary zakonnik umiera, historyk sztuki
powraca do �wieckiego
�ycia, zostawiaj�c za sob� bezsensowny bunt przeciw �mierci.
Tyle o filmie. Wydawa� mi si� zgrabny i przypuszcza�em, �e bez problem�w dostan�
za�
dyplom. Tymczasem w�r�d profesor�w szko�y filmowej w �odzi zapanowa�a
konsternacja.
W roku 1966 obraz klasztoru na ekranie wydawa� si� zgo�a wyzwaniem (znamienne,
�e nikt
nie pomy�la� o tym przy zatwierdzaniu scenariusza). Przez chwil� rozwa�ano
mo�liwo��
przyznania mi dyplomu za wszystkie dotychczasowe prace. Przewa�y� jednak g�os
rozs�dku i
politycznej chytro�ci. Profesor Bossak, �wczesny dziekan, w my�l chi�skiej
zasady, �e najciemniej
jest pod latarni�, postanowi� pos�a� film na festiwal Komsomo�u w Moskwie. Film
przyj�to, odebra�em dyplom i w kilka dni p�niej przeczyta�em w gazecie, �e
dosta�em nagrod�
radzieckich ateist�w. W uzasadnieniu napisano, �e film ukazuje �mier� starego
mnicha,
a razem z nim umiera epoka przes�d�w religijnych. Nied�ugo potem w Mannheim za
ten sam
film dosta�em nagrod� ekumeniczn� jury z�o�onego z katolik�w i protestant�w
niemieckich.
Zestawienie tych nagr�d wydaje si� groteskowe, cho� jako autor musz� z pokor�
godzi�
si� na to, �e r�ni ludzie b�d� r�nie interpretowa� moj� prac�. Znamienne
wydaje mi si� to,
�e film bez s��w wymyka si� prostym kategoriom interpretacji. Cenzura
najcz�ciej polowa�a
na s�owa, o wiele rzadziej wycina�a obrazy. W �Barwach ochronnych� docent m�wi�
w pewnej
chwili, �e wszystkiemu winien jest dob�r kadr. Cenzor kaza� wyrzuci� s�owo
�kadry�.
Pod�o�y�em w to miejsce �personel� i zdanie mog�o pozosta�.
11
Po zdobyciu dyplomu nast�pnym progiem do pokonania by� film telewizyjny.
Nakr�ci�em
p�godzinn� fabu�� �Twarz� w twarz� o tym, jak pewien cz�owiek rano widzi przez
okno �azienki
nieznajomego, kt�ry wspina si� po dachu i po chwili stuka do jego okna,
zawieszony
nad szybem podw�rka studni. Bohater filmu udaje, �e go nie zauwa�a, wychodzi z
�azienki, a
kiedy nied�ugo potem przemierza podw�rze, widzi, �e uciekinier le�y ju� na
noszach pogotowia
i patrzy mu w twarz z wyrzutem. Film doczeka� si� kolaudacji w marcu 1968 roku.
Odczytano
go jako polityczna aluzj� i od�o�ono na p�k�, cho� mnie uznano za niewinnego,
jako
�e nie mog�em przewidzie� zdarze�, kt�re przyda�y aktualno�ci tej historii.
Dosta�em szans�
poprawy; zapyta�em wtedy �wczesnego prezesa Radiokomitetu, czy mo�e mi poradzi�,
o
czym mam zrobi� nast�pny film, �eby unikn�� podobnych nieporozumie�. Prezes
odpowiedzia�
bez wahania:
� O czymkolwiek, byle film nikogo nie obchodzi�.
Dzisiaj my�l�, �e moje pytanie by�o r�wnie niem�dre jak ta odpowied�.
Wreszcie przyszed� czas mego debiutu. Mia�em dwadzie�cia dziewi�� lat � wedle
anna��w
kinematografii odpowiedni wiek, �eby zabra� g�os z tak publicznej trybuny, jak�
by� wtedy
film fabularny. Nakr�ci�em �Struktur� kryszta�u�, zapewne najbardziej szczery z
moich film�w.
Jest to historia dw�ch przyjaci�, fizyk�w, z kt�rych jeden wycofa� si� z
czynnego �ycia
i pracuje na wsi, obs�uguj�c ma�� stacj� meteorologiczn�, a drugi robi �wiatow�
karier�.
Obaj zazdroszcz� sobie nawzajem: jeden � �wiatowego sukcesu i czynnego �ycia,
drugi �
czysto�ci ducha, spokoju i koncentracji. Na czas pomarcowych kac�w film wyra�a�
rozterk�
tych, kt�rzy chc�c uczestniczy� w czynnym �yciu, gry�li si� grzechem w�asnego
milczenia.
Sam poczuwa�em si� do tego grzechu � nie zosta�em spa�owany, nie siedzia�em,
robi�em filmy
w pa�stwowej kinematografii, i to w momencie, kiedy wymieniona w�adza uchyli�a
furtk�
dla m�odych. To fakt, �e nie mia�em �adnych powod�w do sympatii dla tych, co
odeszli. Kinematografia
rz�dzona przez Forda nie by�a w niczym milsza od tej, w kt�rej pierwsze
skrzypce odgrywali Petelski, Wionczek czy Passendorfer,
Premier� �Struktury kryszta�u� prze�y�em w kinie �Moskwa�. Siedzia�em z rodzin�
w
pierwszym rz�dzie balkonu i przez ca�y czas trwania seansu s�ysza�em trzaskanie
krzese�. Do
dzi� pami�tam l�k, �e pod koniec seansu podejdzie do mnie kinooperator i zapyta,
czy warto
wy�wietla� film do ko�ca, bo jestem jedynym widzem na sali. Rzeczywi�cie, wi�cej
ni� po�owa
widz�w wysz�a w czasie seansu. Ci, kt�rzy zostali, byli ogromnie �yczliwi, a ja
my�la�em
tylko o jednym � przetrwa�. Doczeka� tak zwanego zatwierdzenia debiutu i wtedy
mie�
ju� prawo do ko�ca �ycia robi� filmy � lepsze, gorsze, jakie potrafi�. Na tym
w�a�nie polega�
�nieod�a�owany� socjalistyczny etatyzm w kulturze. Ktokolwiek dosta� dyplom i
etat, ten
mia� patent, by uprawia� sztuk� a� do emerytury. M�g� by� artyst� udanym lub
nieudanym,
ale nikt nie odbiera� mu prawa do uprawiania zawodu � raz przyznane, zapisane w
dowodzie,
przys�ugiwa�o a� do nekrologu. Tylko polityczna awantura mog�a zmieni� ten stan
rzeczy
Otrzymuj�c etat w sze��dziesi�tym dziewi�tym roku, by�em pewien, �e w�a�nie
przyznano mi
to prawo. P�niejsze do�wiadczenia na Zachodzie powoli wybi�y mi z g�owy
z�udzenie, �e
mam jakiekolwiek prawa. Ameryka�skie porzekad�o m�wi: �Jeste� tyle wart, co tw�j
ostatni
film�. Ca�a reszta ju� si� nie liczy. Film ma �ywot motyla. Pami�� ludzka jest
kr�tka. Renomowany
re�yser, je�eli si� potknie cho�by na jednym filmie, ma ju� trudno�ci, gdy szuka
nowej
pracy.
Przekona�em si� o tym wszystkim, jad�c do Ameryki po moim drugim filmie � ��ycie
rodzinne�.
By�em ju� po pokazach na festiwalu w Cannes, w Nowym Jorku odnios�em wzgl�dny
sukces i wydawa�o mi si�, �e Hollywood o niczym innym nie marzy, tylko o tym,
�eby
skorzysta� z moich us�ug. Oczywi�cie, pisz�c tak po latach, naigrawam si� z
moich z�udze�,
ale w rzeczywisto�ci rozwia�a je jedna rozmowa, kt�r� przytocz� na w�asn�
sromot�, ale i ku
przestrodze dla m�odzie�y.
12
Dzia�o si� to bodaj�e w siedemdziesi�tym drugim roku. Wielkie studia Hollywood
przenosi�y
swoje dyrekcje do Nowego Jorku. Na festiwalu w Nowym Jorku pozna�em polsk�
milionerk�,
kt�rej ameryka�ski m�� grywa� w golfa z prezydentem Columbii. Rodaczka by�a
�wiadkiem dobrego przyj�cia mojego filmu na festiwalu i postanowi�a pom�c mi w
karierze.
Jej m�� um�wi� mnie z prezydentem studia. Mia�em wyznaczone kr�tkie spotkanie,
na kt�rym
powinienem przedstawi� w kilku s�owach jaki� projekt i je�li spodoba�by si�
prezydentowi,
to studio zawar�oby ze mn� umow� na scenariusz.
Od tej chwili historia mog�aby si� dalej potoczy� jak w hollywoodzkim filmie.
Prze�wiczy�em kilka projekt�w i, zdaniem moich ameryka�skich przyjaci�,
najwi�ksze
szanse mia� projekt filmu o Helenie Modrzejewskiej � historia dumnej Polki,
kt�ra przybywa
do Stan�w i chce rozpocz�� nowe �ycie. Odmawia wyst�p�w, mimo �e ameryka�scy
impresariowie
na kolanach b�agaj� j� o zgod�, jedzie na farm� do Kalifornii i rok p�niej,
przyparta
do muru trudno�ciami, decyduje si� wreszcie na wyst�p. Dyrektor teatru w San
Francisco
prosi j� na przes�uchanie i zobaczywszy jej wyst�p, pyta: �Czy pani kiedykolwiek
wyst�powa�a
na scenie?� Dumna Polka, upokorzona do szcz�tu, nie daje za wygran�, uczy si�
angielskiego
i zwyci�a, staj�c si� znowu wielk� gwiazd�. Musia�em ograniczy� streszczenie do
pi�ciu minut i prze�wiczy�em je z przyjaci�mi tak, aby m�j angielski brzmia�
g�adko. Wyprasowa�em
spodnie, w�o�y�em now� koszul� i poszed�em na wyznaczone spotkanie. Prezydent
czeka� na mnie w olbrzymim gabinecie przy Pi�tej Alei. Przyj�� mnie wylewnie,
przeprosi�,
�e ma niewiele czasu, i poprosi�, abym opowiedzia� mu, jaki film chcia�bym
nakr�ci�. Opowiedzia�em
histori� Modrzejewskiej z ogniem w oczach i prawie bez b��d�w. Sko�czy�em
sprawnie, w przepisowym czasie, i zamilk�em, czekaj�c na odpowied�.
� Czy to wszystko? � spyta� prezydent.
Przytakn��em.
� Jakie� nieinteresuj�ce!
Nie pozosta�o mi ju� nic innego, jak wsta�, po�egna� si� i wyj��. Prezydent
po�egna� mnie
wylewnie i odprowadzi� do drzwi. Dopiero w kilka lat p�niej zrozumia�em
mechanizm swojej
kl�ski. Nie nale�a�o w og�le zaczyna� od prezydenta. W�adza w wielkich studiach
nie le�y
w ich r�kach. Oni decyduj� ostatni. Trzeba by�o zaczyna� na ni�szych pi�trach
gmachu.
13
�YCIE RODZINNE
M�j drugi film fabularny nazywa� si� ��ycie rodzinne�. Z tytu�em tym wi��e si�
drobne
nieporozumienie. Wymy�li�em go na wz�r podobnych tytu��w; kto� zrobi� ��ycie
ma��e�skie�,
kto� inny �Sportowe �ycie� (�This Sporting Life�). Pocz�tkowo my�la�em o tytule
��ycie osobiste�, ale pozosta�em przy ��yciu rodzinnym�.
By�em wci�� pocz�tkuj�cym autorem i po premierze �Struktury kryszta�u� dokuczy�y
mi
bardzo g�osy, kt�re pojawi�y si� w kr�gu moich koleg�w filmowc�w, �e osi�gn��em
sukces,
przedstawiaj�c pewien obszar niesprawdzalny. �Struktura� by�a na tyle
niekonwencjonalna,
�e podlega�a krytyce jako utw�r eksperymentalny. Pytano mnie, czy potrafi�bym
kiedykolwiek
zrobi� film, kt�ry opowiada po prostu jak�� histori�. Poczu�em potrzeb�
udowodnienia,
�e to potrafi�. I tak powsta� scenariusz zbudowany troch� jak sztuka teatralna �
utrzymuj�cy
jedno�� miejsca i czasu, rzecz w polskim kinie do dzi� nietypowa.
Przypominam ten film po to, by skorzysta� z tytu�u i ods�oni�, a raczej os�oni�,
moje w�asne
�ycie rodzinne. Skoro ju� przywo�a�em dawny film, zatrzymam si� nad paroma
drobiazgami,
kt�re si� z nim wi���. Pierwszy to tytu�, kt�ry mia�em gotowy, kiedy na
festiwalu w
Karlovych Varach spotka�em Kena Loacha � jego �Kes� by� w konkursie, ja
zasiada�em w
jury � i odbyli�my mi�� pogaw�dk�. Opowiedzia�em mu o swoim projekcie, on mi
opowiedzia�,
co zamierza kr�ci�. Zapomnieli�my tylko wymieni� informacje, jak b�d� si�
nazywa�y
nasze filmy, a tymczasem wymy�lili�my ten sam tytu�. P�niej w r�nych krajach
ten z naszych
film�w, kt�ry by� pierwszy w dystrybucji, rezerwowa� tytu�, a ten drugi musia�
nazywa�
si� inaczej.
Drugi szczeg� dotyczy sceny filmu, w kt�rej m�j bohater, grany przez
Olbrychskiego, odchodzi
ze swego rodzinnego domu i w nocy patrzy przez okna nowego bloku na �ycie
normalnej,
zwyk�ej rodziny Prze�ywa rodzaj t�sknoty za tak� normalno�ci� czy mo�e za tym,
�eby nie mie� za sob� skomplikowanej przesz�o�ci i by� jak wi�kszo�� ludzi � bez
korzeni.
Pokaza�em film w Berkeley i na projekcj� przyszed� Czes�aw Mi�osz, co
prze�ywa�em jak
egzamin. Po filmie w prywatnej rozmowie Mi�osz zarzuci� mi, �e w tej scenie
robi� uk�on w
stron� ideologii pa�stwowej. Zapewne pokra�nia�em, s�ysz�c podobne s�owa,
szczeg�lnie �e
ju� wcze�niej kt�ry� z zaprzyja�nionych krytyk�w ostrzega� mnie, �e mo�na
przyj�� podobn�
interpretacj�. Przestraszony w trakcie festiwalu w Cannes, gdzie film wyst�powa�
w konkursie,
postanowi�em skr�ci� inkryminowan� scen�. Okaza�o si�, �e jest to bardzo trudne.
Potrzebna
by�a zgoda dyrektora festiwalu, �eby dotrze� do kopii, a przed wyj�ciem no�yczek
nale�a�o jeszcze raz podpisa� dokument z o�wiadczeniem, �e si� to robi �wiadomie
i, co wa�niejsze,
pokaza� paszport. Okazuje si�, �e kiedy� kto� z�o�liwie wyci�� komu�
najwa�niejsz�
dla filmu scen� i wprawdzie projekcj� powt�rzono, lecz kto w Cannes przyjdzie
powt�rnie
ogl�da� ten sam film? Dzi�, po latach, my�l�, �e je�li mam si� czego� wstydzi�,
to tego, �e
co� chcia�em wyci�� i �e si� czerwieni�em przed Mi�oszem. Z perspektywy widz�
jasno, �e to,
co m�wi� w filmie, jest uniwersalne: ka�demu mo�e ci��y� biografia i ka�dy mo�e
ulega�
pokusie ucieczki od przesz�o�ci. Jednocze�nie wiemy, �e taka ucieczka jest po
pierwsze tch�-
14
rzostwem, a po drugie � z�udzeniem. Od przesz�o�ci uciec si� nie da, mo�na si� z
ni� rozliczy�,
mo�na j� nawet pokona�, ale nie mo�na jej wykluczy� czy przekre�li�. A takie
w�a�nie
jest przes�anie filmu. Od ideologii marksistowskiej � do�� dalekie.
To przes�anie wpisa�o si� w scen�, kt�rej pocz�tkowo nie mia�em w scenariuszu.
M�j zamiar
by� o wiele bardziej filmowy i wywodzi� si� z prawdziwych fakt�w � czyj� dom pod
Warszaw� sp�on�� od �wiecy postawionej przy zw�okach ojca, kt�ry zmar� po
ostatniej k��tni
z synem. Ten motyw istnia� w pocz�tku filmu. Buduj�c dekoracj� w plenerze,
uwzgl�dnia�em
mo�liwo�� po�aru, po czym poczu�em, �e to �b�dzie kino�, �e rozwi�zanie z
po�arem jest
zbyt efektowne, aby by�o prawdziwe, i grozi tym, �e znaczenia przesun� si� w z��
stron�.
Przesz�o�� nie mo�e metaforycznie sp�on�� � ona jest w nas. Wobec tego przyszed�
mi do
g�owy pomys� zaczerpni�ty z �ycia � moja matka ma silny tik oka i ja tak�e
czasami odczuwam,
�e podobny tik pojawi si� u mnie, widz� wi�c w tym rodzaj genetycznego
przes�ania, �e
wszystko jest ci�g�e i �e nosz� w sobie �lad minionych pokole�. I tak� scen�
sko�czy�em
��ycie rodzinne�. Dom nie p�onie, ojciec nie umiera. Bohater odje�d�a podmiejsk�
kolejk� i
w czasie jazdy jaki� py�ek wpada mu do oka. Bohater zaczyna mruga�. Mruganie
staje si�
tikiem.
Par� innych wydarze� rodzinnych opisuj� jako tworzywo dla ewentualnych
scenariuszy,
nie wdaj�c si� w ich historyczn� �cis�o��. Mam w zanadrzu histori� rodziny mojej
matki, z
kt�rej mo�na wysnu� pi�kny motyw sagi kilku pokole� z kulminacj� w czasie
powstania
styczniowego, kiedy to heroiczna praprababka wzywa ze studi�w za granic� swego
syna, a
mego pradziada. Ten zd��a, by wzi�� udzia� w ostatniej bitwie powstania, za co
zostaje zes�any
na Sybir, a rodzinny maj�tek ulega konfiskacie. Jedzie z nim �ona, na Sybirze
przychodzi
na �wiat m�j dziadek, po paru latach zostaje sierot�, bo oboje rodzice umieraj�
na suchoty.
Dzieciak wraca pieszo wzd�u� tor�w kolejowych do Europy. Zatrzymuje si� w Sankt
Petersburgu,
tam zaczyna prac� jako stolarz, dorabia si� ma�ego maj�tku, otwiera warsztat w
Warszawie,
traci wszystko w czasie rewolucji w Rosji. Ginie w drugiej wojnie jako stary
cz�owiek,
zam�czony przez Niemc�w za udzia� w ruchu oporu. To ostatnie niew�tpliwie jest
prawd� � pisa�em o tym we wspomnianym ju� scenariuszu pod tytu�em �Ciemne
okulary�. A
reszta � czy to powie�� z cyklu naszych rodzinnych apokryf�w, czy rzeczywi�cie
historia?
Czy m�j dziadek tego nie zmy�li�? Moja matka te� nie jest pewna, co w tej
historii jest prawd�
� dokumenty �atwiej odnale�� w Italii ani�eli nad Wis��. Dziadek nie mia�
rodziny, o�eni�
si� bardzo p�no. Mo�e wystarczy pami�ta�, �e by� dzielnym cz�owiekiem i
rozpuszcza� mnie
jak wszyscy dziadkowie. I zgin��, kiedy mia�em trzy lata.
Co wi�cej chcia�bym powiedzie� o moim �yciu rodzinnym? By�em jedynakiem, w
sta�ym
sporze z ojcem, kt�ry g�rowa� nade mn� temperamentem, by� po w�osku
niepohamowany,
gwa�towny i st�d zapewne moja zimna samokontrola. Ojciec chcia� mnie widzie�
architektem,
sam cierpia�, poniewa� mia� raczej dusz� artysty, a zosta� in�ynierem
budowlanym. Prowadzi�
przedsi�biorstwo, kt�re tu� przed wojn� zacz�o �wietnie prosperowa� � ostatni�
budow� ojca
w dawnej Rzeczypospolitej by� Dworzec G��wny w Warszawie. W trzydziestym
dziewi�tym
roku jeszcze niedoko�czony dworzec pad� ofiar� pierwszych bombardowa�. Ojciec
m�j z
wielk� odwag�, w huku bomb, wpycha� jakie� wagony z amunicj� w g��b tunelu linii
�rednicowej.
Przez ca�e �ycie zastanawiam si�, czy dor�wna�bym ojcu w takiej chwili. Miewam
czasem cywiln� odwag�, ale nie wiem, jak by�oby na wojnie. Daj B�g, bym si� nie
m�g�
przekona�.
Czytaj�c ksi��ki o innych ludziach, szukamy zwykle �lad�w ich �ycia uczuciowego.
Bardzo
nie chce mi si� o tym pisa�. My�l�, �e wiele ze swoich prze�y� zawar�em w
filmach, a
tego, co by�o naprawd�, zawsze pilnie strzeg�em. Nawet grono najbli�szych
przyjaci� nie
wie, kiedy si� o�eni�em, bo przez d�ugie lata trzymali�my ten fakt w tajemnicy.
By�o mi z tym
wygodnie, nie ryzykowa�em, �e �ona b�dzie odpowiada�a za mnie w razie jakiej�
nie�aski,
kt�ra zawsze mog�a mi si� przydarzy�; z drugiej strony �ona, kt�ra jest osob�
bardzo aktywn�
15
i nie licz�c� si� z w�adz�, te� mia�a wi�ksz� swobod�, dzia�aj�c bez zwi�zku ze
mn�. �lub
ko�cielny brali�my dyskretnie, w gronie kilku najbli�szych os�b, a cywilny
dopiero po za�amaniu
si� komuny.
Niew�tpliwie rodzina mojej �ony, jedna z tych prastarych familii, licz�cych
niemal tysi�clecie,
odgrywa wa�n� rol� w moim �yciu. Po�wi�ci�em jej jeden ze scenariuszy, tak�e nie
nakr�cony �Skowyt�, gdzie w �artobliwej formie przewijaj� si� motywy dotycz�ce
sytuacji
zbiednia�ej arystokracji w dzisiejszym �wiecie. Arystokracji wiernej r�nym
warto�ciom, kt�re
s� dzi� tak rzadkie. My�l� o poczuciu s�u�ebno�ci, podporz�dkowaniu w�asnych
cel�w jakiemu�
dobru og�lnemu. A obok tego mo�na zaobserwowa� r�ne �miesznostki i przejawy
�yciowego nieprzystosowania w wielu drobnych sprawach; starczy�oby ich jeszcze
na kilka
scenariuszy. Dla przyk�adu: ostatni zjazd rodzinny odbywa� si� w Europie
Zachodniej w zameczku,
w kt�rym mieszka dzisiaj nestor rodu z ma��onk�; zameczek wnios�a w posagu ona.
Ma��onka ma psa, kundla nikczemnej postaci i o niewiele lepszym charakterze.
Kundlowi
wolno si� wylegiwa� w salonie. Szofer natomiast ma charta medalist�, czyli
psiego arystokrat�.
Ale z racji mizernej kondycji pana chart nie ma wst�pu na salony i goni si� go
�jak
psa�. Inny przyk�ad: w zameczku kuchark� jest Polka, kt�r� w czasie zjazdu jeden
ze zdemokratyzowanych
za oceanem kuzyn�w u�ciska� i posadzi� na kanapie w salonie. Zgorszona
pani domu wysz�a i na mnie, jako na naturalnego dyplomat�, spad�a misja
dokonania przeprosin.
Zadanie nie by�o �atwe, poniewa� popiera�em zdemokratyzowanego kuzyna, a nie
dostojn�
w�a�cicielk�. I dlatego szczerze, z przekonaniem, u�y�em argumentu troch� rodem
z
�Lamparta� Lampedusy. Kucharka ma dw�ch syn�w, obaj studiuj� na Zachodzie. M�ode
pokolenie
w arystokratycznej rodzinie przewa�nie nie ma wy�szego wykszta�cenia. Komu
przypadnie
zamek, po najd�u�szym �yciu pa�stwa, skoro nie ma godnych go spadkobierc�w?
Najpewniej synom kucharki, bo oni go prawdopodobnie wykupi�. Czy nie warto
wyprzedzi�
tych fakt�w i ju� dzi� usi��� razem z kuchark� w salonie?
Odchodzenie dawnych klas posiadaj�cych jest w Polsce procesem przyspieszonym i
trudno
wyci�gn�� z niego inne wnioski ni� te, �e wraz ze zmian� czasu, zmienia si� styl
i obyczaj,
ale warto�ci pozostaj� te same. S� to: dzielno��, odwaga, wielkoduszno��,
�atwo�� po�wi�cania
rzeczy mniej wa�nych dla wa�niejszych. Ktokolwiek niesie te warto�ci,
kwalifikuje si� do
elit. Jedna z naszych dobrze urodzonych kuzynek jest sprz�taczk� w Europie
Zachodniej.
Sprz�taj�c, dorobi�a si� emerytury, a dzi� sprz�ta tylko po to, by zarobi� na
prezenty dla rodziny
w kraju. Cz�sto stawiam takie pytanie: je�li kierowca taks�wki studiuje
filozofi�, to czy
jest on ucz�cym si� taks�wkarzem (to pozwala by� optymist�), czy studentem,
kt�ry zarabia
na �ycie (to zwykle zapowiada gorycz i sfrustrowanie)? Ale dylemat rozstrzyga
si� w samym
podmiocie. To �wiadomo�� przes�dza o tym, kim si� jest. Nie to, co si� robi;
raczej to, jak si�
robi i po co. Ile dla siebie, a ile dla �wiata.
Odchodzenie dawnego �wiata przypomina mi znowu tytu�, kt�ry wybra�em. Nikt z
utytu�owanych
kuzyn�w mojej �ony nie powiedzia�, �e pora umiera�. Niekt�rzy dzielnie s�u��
nowym
czasom (na przyk�ad ksi��� socjolog, doradca robotnik�w), inni deklasuj� si� nie
przez
brak maj�tku, ale w�a�nie przez utrat� klasy, czyli pewnych standard�w
duchowych. A za to
gdzie indziej rosn� ci, z kt�rych zrodz� si� elity nowych czas�w i nowego wieku.
My�l�, �e
przyjdzie ich szuka� w�r�d nowobogackich, kt�rzy ju� za chwil� spostrzeg�, �e s�
warto�ci
inne ni� ch�� posiadania i �e zarabiaj�c, zarz�dzaj�c, mo�na s�u�y�, a nie tylko
spo�ywa�
owoce swojej pracy. Patrz�c na � Wielk� Orkiestr� �wi�tecznej Pomocy�, my�l�, �e
w osobie
Owsiaka rodzi si� taka nowa klasa, kt�ra b�dzie mia�a tytu� do przyw�dztwa, bo
jest w czym�
istotnym bezinteresowna.
�ycie podsuwa mi jeszcze jedn�, bardziej szczeg�ow� obserwacj�. Wypowiada�em j�
cz�sto
w pocz�tkach mojej kariery, nara�aj�c si� na wiele przykrych komentarzy. Chodzi
o
praktyczno�� dzia�ania � nie u�ywam bezwstydnie s�owa �kariera�. W naszym lekko
faryzejskim
obyczaju nie zwyk�o si� m�wi� �kariera� w odniesieniu do w�asnej osoby, bo
karier�
16
�wiadomie robi karierowicz, a prawdziwy artysta robi karier� mimochodem. Z�o�ci
mnie takie
postawienie sprawy. Je�li kariera w sztuce oznacza powodzenie, to stanowi sens
dzia�a� ka�dego
tw�rcy. Celem jest pe�ny dialog, dotarcie do publiczno�ci. Wszystkich nas
poci�ga kariera.
Je�li cz�owiek chce si� podoba� dzi�ki temu, co szczerze g�osi, chce, by ludzie
uznali to,
co on postrzega, jako pi�kne i dobre � to w takich pragnieniach kryje si�
niewinno�� sukcesu.
Je�li natomiast osi�gni�cie sukcesu za wszelk� cen� jest dla kogo� celem
nadrz�dnym, okupionym
zaparciem si� samego siebie � nale�y my�le� o nim jako o karierowiczu, dla
kt�rego
warto�ci� jest w�asne �ja�. Ale pozostaj�c przy pierwszym, pozytywnym rozumieniu
poj�cia
kariery, trzeba wiedzie�, �e wiara, i� kariera przyjdzie do nas sama, jest
ukrytym �wiadectwem
pychy. Na karier� trzeba zapracowa�, w my�l dydaktycznej anegdoty o starym
biednym
�ydzie, kt�ry b�aga� Boga, �eby mu pozwoli� wygra� w totolotka, a gniewny B�g
powiedzia�:
�Wype�nij przynajmniej kupon�. W mojej p�przemys�owej dyscyplinie, jak� jest
sztuka filmowa,
regu�y s� bardziej surowe. Miliony ludzi chc� robi� filmy czy opowiada� w
telewizji.
Dost�p do medi�w jest rodzajem �aski, kt�ra cz�sto (najcz�ciej) spada na
hucpiarzy, szarlatan�w,
oszust�w i hochsztapler�w, ale po to, by tej �aski dost�pi� artysta, trzeba
podj�� ca�y
szereg dzia�a� opartych na rozs�dku i przemys�owej dyscyplinie. Chodzi o
dzia�ania a�
�mieszne w swojej prostocie. Nie nale�y gubi� adres�w, trzeba odpowiada� na
listy, dotrzymywa�
termin�w, nie sp�nia� si� na spotkania i tak dalej. Katalog tych drobnych
sprawno�ci
pokrywa si� w du�ym stopniu z kodeksem dobrego harcerza, ale bez tego szans� na
sukces s�
niewielkie. Do rozpaczy doprowadzaj� mnie ludzie zdolni i warto�ciowi, kt�rzy
dla fasonu
lekcewa�� szans� tylko po to, �eby opowiada� w towarzystwie, jak to im na niczym
nie zale�y.
Jako producent rozmawiam serio tylko z tymi, kt�rzy nie ukrywaj� tego, �e zale�y
im naprawd�.
I tak szanse mamy niewielkie. A te smutne resztki szlachetczyzny s� dla
dzisiejszych
Polak�w bolesn� kul� u nogi. Niestety, wielu ludzi myli je z etosem
romantycznym, kt�ry
w�r�d naszych artyst�w cz�sto przyjmuje �a�osn� alkoholow� posta�. Z�ymam si�,
kiedy widz�
ten przejaw rezygnacji, kt�ry w komunizmie niezwykle zyska� na presti�u. W
czasach
gdy sukces by� przez w�adze reglamentowany, prawdziwa niezale�no�� wyra�a�a si�
w�a�nie
w ten spos�b. Tyle �e ju� w latach sze��dziesi�tych zacz�y si� w sztuce kariery
niezale�ne od
w�adzy i okazywa�o si�, �e mo�na co� osi�gn�� wcale nie na drodze kompromisu.
Ale poza
�co mi tam� pozosta�a, daj�c alibi wszystkim, kt�rzy bali si� spr�bowa� i woleli
od pocz�tku
pogodzi� si�, przyj�� przegran�, czyni�c z niej dow�d uczciwo�ci. My�l�, �e dzi�
w Polsce
wiele si� ju� w tej sprawie zmienia, ale kiedy spotykam m�odych ludzi ze Wschodu
(a zapraszam
ich do domu bez ustanku), widz�, �e klasyczny archetyp homo sovieticus zak�ada,
�e nie
warto si� stara�, bo nad ka�dym ci��y fatalizm historii. A tymczasem w
ameryka�skiej sztuce
�Lot nad kuku�czym gniazdem� najwa�niejsze jest zdanie przegranego bohatera,
bezskutecznie
pr�buj�cego wyrwa� z pod�ogi urz�dzenie, kt�rym mo�na by�o wy�ama� kraty. Zdanie
to
brzmi: �Ale ja przynajmniej pr�bowa�em!�
Z tego cytatu wyp�ywa prosty wniosek, kt�ry kieruj� sam do siebie. Niezale�nie
od tego,
�e �wiat moich dzia�a� kurczy si� z godziny na godzin� i szansa zrobienia
film�w, o jakich
marz�, jest coraz mniejsza � sp