5745

Szczegóły
Tytuł 5745
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5745 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5745 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5745 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JOHN WHITBOURN W imi� Allaha Wszechmog�cego? Ujrza�em s�pi� twarz Berii, Cz�ciowo zas�oni�t� szalikiem, Przyklejon� do szyby limuzyny Sun�cej powoli przy kraw�niku, Kiedy szuka� kobiety na noc. JEWGIENIJ JEWTUSZENKO MIA�A NA SOBIE l�ni�ce futro, chroni�ce j� przed rosyjsk� jesieni� i dawnymi czasami. Na rozko�ysanym ciele nios�a r�wnowarto�� p�rocznych zarobk�w robotnika. Puszysta srebrzysto�� otacza�a j� jak zbroja. Nie zdawa�a sobie sprawy z obecno�ci starych babuszek sprzedaj�cych na ulicy resztki swojego mienia ani odzianych w wytarte ubrania, zachowuj�cych stoicki spok�j ludzi zatrudnionych na pa�stwowych posadach. Byli dla niej niewidzialni. Ciemne okulary, go�e nogi - nale�a�a do innego �wiata. Dla moskiewskich nowobogackich nie istniej� ani trolejbusy, ani metro. Na ni� zawsze czeka� czarny zagraniczny samoch�d. Muadh ben Moussa widywa� j� codziennie. Za ka�dym razem stara� si� odwraca� wzrok, ale to nie by�o �atwe. Szatan czyni� swe wybrane hurysy niezmiernie pon�tnymi. B�ysk nagiego cia�a mo�e zwie�� na pokuszenie nawet pobo�nego cz�owieka spoczywaj�cego na �o�u �mierci, a Moussa by� s�aby i zm�czony. Kiedy ta mafijna dziewka opuszcza�a jedno ��ko, by przenie�� si� do innego, mia� za sob� d�ugi dzie� pracy. B�aga� Wszechmog�cego o pomoc w odzyskaniu w�adzy nad oczami i stopami, kt�re zawsze o tej porze zdawa�y si� same nie�� go do w�a�ciwego okna; B�g obdarzy� go si��, kt�ra przynajmniej pozwala�a mu uciec d�ugim korytarzem. Zastanawiaj�ce, �e w niekt�rych cz�ciach ambasady lubie�ne my�li nawiedza�y go ze szczeg�lnym upodobaniem - nie tylko w pokoju maszynistek, lecz tak�e w ca�kiem pustych pomieszczeniach i przy zwyczajnych oknach. By� mo�e od wielu dziesi�tek lat mieszka� tam z�y d�inn, tak �e teraz nawet ceg�y i zaprawa by�y przesi�kni�te niegodziwo�ci�. Postanowi� w miar� mo�liwo�ci unika� tych miejsc. B�dzie to nie�atwe, ale spr�buje. Ben Moussa zdawa� sobie spraw�, �e nie mo�e zwierzy� si� nikomu ze swych niepokoj�w; i bez tego stanowi� obiekt drwin ze wzgl�du na swoj� staromodno��. Tamci prawie wcale si� nie modlili i nie przestrzegali postu. Powtarzali wielokrotnie, �e to dobre dla starych kobiet i fundamentalist�w. Do kt�rej grupy on nale�y? Moussa nie odpowiada� na zaczepki. By� za ma�o bystry, w przeciwie�stwie do tych wszystkich ch�opc�w i dziewcz�t, kt�rzy tu naprawd� pracowali i przed kt�rymi rysowa�a si� �wietlana przysz�o��. Ben Moussa przyrz�dza� herbat�, roznosi� poczt� i by� g��boko wdzi�czny losowi za wspania�� szans�, jak� ten podarowa� mu w prezencie. Pi�� razy dziennie dzi�kowa� za to Wszechmog�cemu i madame Afrze Salimah. �ona ambasadora ulitowa�a si� nad nim i nad jego dogorywaj�cym sklepikiem w Tunisie. Spostrzeg�a, �e Moussa szybkim krokiem zmierza ku ca�kowitej n�dzy: rozmarzony nieudacznik miotany falami losu. Ona tak�e rzadko si� modli�a, lecz dla ben Moussy nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e powinna przekroczy� bramy raju, w zwi�zku z czym modli� si� za ni�, po�wi�caj�c na to dodatkowy kwadrans za ka�dym razem, kiedy by�o to mo�liwe. Jedno, co wiedzia� na pewno, to �e nie nie wolno mu by� fundamentalist�. Ich miejsce by�o w Algierii i Libii, u nieszcz�snych s�siad�w Tunezji. Stanowili zagro�enie dla... no, najwyra�niej dla wszystkich. Podk�adali bomby i nie kierowali si� w �yciu mi�o�ci� do Allaha. W�adze wtr�ca�y ich do wi�zie�, a nawet gorzej. Naturalnie, mimo �art�w i docink�w, nikt tak naprawd� nie podejrzewa� biednego ben Moussy, niemniej jednak na wszelki wypadek nie afiszowa� si� ze swym d��eniem do �wi�to�ci. Na czas mod��w zamyka� si� w piwnicy albo w szafie. Mi�dzy innymi w tej piwnicy, cho� ostatnio przychodzi� tu coraz mniej ch�tnie, poniewa� tutaj tak�e nawiedza�y go niedobre my�li. Przypuszczalnie dzia�o si� tak za spraw� innego z�ego d�inna, kt�rego ataki w�ciek�o�ci najlepiej t�umaczy�y pochodzenie ran na �cianach - g��bokich wy��obie� rozmieszczonych w regularnych odst�pach. Tamci �artowali sobie, �e kiedy budynek przej�li Tunezyjczycy, w �cianach by�y osadzone �a�cuchy i dyby; rzecz jasna, natychmiast zosta�y usuni�te przez nowych, cywilizowanych lokator�w. Ben Moussa nie mia� poj�cia w kt�r� wersj� wola�by wierzy�, poniewa� �adna mu si� nie podoba�a. Z pewno�ci� ucieszy�by si�, gdyby pud�a z zapasem kawy i herbaty sk�adowano w innym pomieszczeniu, ale kiedy o to poprosi�, nikt go nie zrozumia�. Nie potrafi� znale�� w�a�ciwych s��w, wi�c tylko �ci�gn�� na siebie kolejn� porcj� chichot�w maszynistek. Umilk�y, zawstydzone, dopiero wtedy, kiedy zobaczy�y �zy w jego oczach. Postanowi�, �e nie b�dzie wi�cej prosi� i �e b�dzie silny. Jego ojciec, niech spoczywa w spokoju, zawsze go do tego namawia�, po czym nieodmiennie wzdycha� z rezygnacj�. Na popo�udnie zaplanowano przyj�cie z udzia�em przedstawicieli ambasad Kirgistanu, Tad�ykistanu i Turkmenii. Od niedawna wolni, bracia muzu�manie z Azji �rodkowej z pewno�ci� b�d� w znakomitych nastrojach, podatni na argumentacj� odwodz�c� ich jak najdalej od fundamentalist�w. Wszystko ma dzia�a� jak w zegarku, us�ysza� ben Moussa od prze�o�onych. Jego rola polega�a na tym, �eby kawy by�o przez ca�y czas pod dostatkiem, aromatycznej, prawdziwie arabskiej. Gdyby kt�ra� z fili�anek zbyt d�ugo by�a pusta albo gdyby nadmiernie wype�ni�a si� fusami, ambasadorowi z pewno�ci� by si� to nie spodoba�o. Na sam� my�l o tym Moussie ciarki przechodzi�y po grzbiecie. W chwili, kiedy liczy� fili�anki, diabe� podsun�� mu my�l o rosyjskiej hurysie. Odegna� j� od siebie, ona jednak natychmiast przeistoczy�a si� w madame Afr� Salimah, tyle �e znacznie m�odsz� i ca�kiem nag�. Pr�y�a si� zalotnie, wabi�c go mi�dzy szeroko roz�o�one nogi. Najgorsze w tym wszystkim by�o to, �e odczuwa� ogromn� ochot�, by ulec pokusie. Niewiele brakowa�o a naprawd� by jej uleg�. Zacisn�� powieki, przeklinaj�c w duchu wyuzdan� wizj�. To by�o do niego zupe�nie niepodobne. By� romantykiem, marzy� o tym, by pewnego dnia wr�ci� do domu, po�lubi� wiejsk� dziewczyn� i by� dla niej dobrym. Co by sobie pomy�la�a ta dziewczyna, kt�rej jeszcze nawet nie zna�, gdyby si� dowiedzia�a jakie my�li w�druj� mu po g�owie? Do tej pory nigdy si� nad tym nie zastanawia�. Ten nowy problem bez w�tpienia zes�a� mu w swej m�dro�ci sam Wszechwiedz�cy, �eby podda� go pr�bie. - O Panie, prosz� Ci�, uchro� mnie przed zepsuciem i nieczysto�ci�! - Uderzy� si� mocno w zdradzieckie podniecenie, szcz�liwy, �e mo�e zada� sobie zas�u�ony b�l. - Oby Allah zechcia� obroni� mnie przed przekl�tym Szatanem! Jeszcze przez sekund� dzia�o si� co� zdumiewaj�cego, zupe�nie jakby jaka� istota miota�a si� po pokoju, krzesz�c przera�enie ze �cian. Ben Moussa zgarn�� swoje rzeczy i uciek�, nie zamykaj�c za sob� drzwi. Wype�niaj�ca pomieszczenie aura strachu wymieszanego z po��daniem pop�yn�a za nim, ale teraz przynajmniej wiedzia�, �e nie jest wobec niej zupe�nie sam. - HERBATA! Rosyjscy mafiosi i "biznesmeni" stoj�cy w kolejce po wizy turystyczne u�miechn�li si� krzywo na jego widok. �wie�o upieczonym bogaczom nie podoba�o si�, �e ludzie o ciemnej sk�rze ka�� im czeka�, dlatego pospieszne przybycie Moussy z tac� zastawion� fili�ankami z herbat� sprawi�o im wyra�n� przyjemno��. W ten spos�b zosta� przywr�cony w�a�ciwy porz�dek rzeczy. - Moje wn�trzno�ci by�y ju� prawie pewne, �e kto� poder�n�� mi gard�o - powita� go z udawan� surowo�ci� urz�dnik sekcji wizowej. - Wzywa�em ci� wieki temu. Gdzie by�e�, ben Moussa? Zabawia�e� si� sam ze sob�? Moussa wiele da�by za to, �eby tak nie m�wili, szczeg�lnie przy kobietach, przy tych wszystkich Iwanach i Taniach. Zarumieni� si�. - Nieuprzejmy z pana cz�owiek, Aziz Mohammedzie - odpar� cicho, z opuszczonymi oczami. - Staram si� jak mog�. Odpowiedzia�a mu salwa �miechu. Oto owca spr�bowa�a zarycze�. - Musz� przyzna�, �e herbat� robisz zazwyczaj ca�kiem niez�� - powiedzia� m�ody wygadany urz�dnik, kiedy �miech przycich� - nie wiem natomiast jak sobie radzisz z innymi rzeczami. Id� ju�, ojczulku, i zajmij si� znowu tym, co robisz, kiedy nikt ci� nie widzi. Zostawi� tac� i uciek�, niezdolny znie�� ich towarzystwa. Robi�o mu si� od tego kwa�no w �o��dku, i tak ju� zniszczonym przez rosyjskie jedzenie. Naczynia zbierze p�niej, podczas przerwy. M�g� by� pewien, �e nikt nie zada sobie trudu, �eby odnie�� je do kuchni. Nikomu nie zale�a�o, by uczyni� jego prac� cho� troch� l�ejsz�. Droga ucieczki wiod�a przez korytarz pe�en Iwan�w; wszyscy, nawet kobiety, byli co najmniej o g�ow� wy�si od niego. W niczym nie przypominali nielicznych, szarych, n�dznie ubranych petent�w sprzed paru lat; tacy przychodzili tu teraz wy��cznie poprosi� nie�mia�o o co� do jedzenia. Ben Moussa wsp�czu� im zar�wno z powodu ci�kiego losu, jaki sta� si� ich udzia�em, jak i dlatego, �e kiedy dzieli� si� z nimi swoimi skromnymi racjami, widzia� na ich twarzach wyraz niedowierzania. Ci natomiast nie mieli powodu, �eby go o cokolwiek prosi�. To by�y szumowiny, kt�re wyp�yn�y na wierzch podczas nape�niania balii wod�: dyskd�okeje, dyrektorzy wraz z partnerami i partnerkami z ��ka, ow�adni�ci pragnieniem wydawania mn�stwa pieni�dzy w ciep�ych krajach. Ojczyzna ben Moussy doskonale si� do tego nadawa�a, poniewa� nie by�o tam fundamentalist�w. Spogl�dali na niego z g�ry, kiedy przeciska� si� mi�dzy nimi. Chocia� stara� si� nic nie widzie�, to przecie� by� jednak m�czyzn�. Kiedy jego opuszczony wzrok natrafia� na pi�kno, trudno by�o go nie podnie��. Przywyk� ju� do braku skromno�ci kobiet, kt�re przychodzi�y do ambasady - nawet im wsp�czu�, zdawa� sobie bowiem spraw�, i� to smutna �yciowa konieczno�� zmusi�a je do noszenia p�przezroczystych bluzek i sp�dniczek do p�pka - tym razem jednak a� przesta� oddycha�. Nogi... kolana... uda... �adnego ubrania. Ta kobieta by�a naga! Zas�oni� twarz d�oni�. Spojrza�, zobaczy� wi�cej ni� powinien, i teraz prosi� o wybaczenie. Oczekiwa�, �e lada chwila wybuchnie zamieszanie i problem zostanie zdj�ty z jego bark�w, lecz nic takiego nie nast�pi�o. Chyba nawet w tych zepsutych czasach nago�� wywo�ywa�a jeszcze jak�� reakcj�, jaki� wstyd? Czy�by tylko on j� widzia�? Nagle zrozumia� i zmartwia�. O�ywczy oddech Allaha usta� na chwil�. Ben Moussa powoli rozchyli� palce. Wci�� tu by�a. Istotnie, poza nim nikt jej nie widzia�. By�a zupe�nie naga... i co z tego? Odwr�ci�a g�ow� w kierunku ben Moussy, d�ugie piaskowe w�osy powt�rzy�y ten ruch z czarownym op�nieniem. Zawy�a rozpaczliwie. Iwani gapili si� oboj�tnie. By�a sko�czenie pi�kna, lecz on odczuwa� niemal wy��cznie wsp�czucie. Uroda nie da�a jej szcz�cia. Oczarowa�a go na chwil�, ale to ju� min�o. Nie wydawa�o mu si�, �eby go nienawidzi�a, z pewno�ci� natomiast by�a rozczarowana - ale czy nim, czy �yciem, czy brakiem efekt�w dzia�ania swojej urody, tego ju� nie wiedzia�. Strach ulotni� si� bez �ladu, zosta�a tylko lito��. Nie broni� si� przed ni�, poniewa� stanowi�a dar Boga - strach stworzy� cz�owiek. Zebra� si�y, �eby do niej przem�wi�, ona jednak nie czeka�a, tylko ruszy�a przed siebie. Sz�a pewnym krokiem, bez trudu jednak odgad�, i� kto� inny kieruje jej ruchami. Po chwili wszystko sta�o si� jasne: dziewczyna zmierza�a do piwnicy, a konkretnie do jej najgorszej, najbardziej odstr�czaj�cej cz�ci. Zamkni�te drzwi nie stanowi�y dla niej przeszkody. Bardzo chcia� jej pom�c, ale t a m nigdy by za ni� nie poszed�, nawet gdyby nakaza� mu to sam Allah. ...KT�REJ� NOCY w Kuncewie, kiedy Stalin i Beria byli ju� mocno pijani, a szczeg�lnie Beria, niespodziewanie zwr�ci� si� po gruzi�sku do Stalina: - Wiecie, Mistrzu... - Nigdy nie m�wi� do niego "towarzyszu", tylko "Mistrzu". - Wiecie, Mistrzu, co jest najgorsze w Zwi�zku Sowieckim? Stalin zapyta�, co takiego, a Beria odpowiedzia�: - �e kto� taki jak ja m�g� dotrze� a� tak wysoko! Stalin za�miewa� si� do rozpuku. Uwa�a�, �e to znakomity dowcip. Alan Williams, "Archiwa Berii" BEN MOUSSA przez dwa dni stawia� op�r, a� wreszcie pos�ucha� g�osu Pana. Allah domaga� si� od niego dobroci, a ta nieszcz�sna dziewczyna, cho� zza woalu ziemskiego �ycia, potrzebowa�a jego pomocy. Nie m�g�by uda�, �e tego nie widzi, i pozosta� sob�. Dziewczyna, kt�ra, nic o tym nie wiedz�c, czeka na niego gdzie� w Tunezji, oczekiwa�aby, �e zareaguje. Je�li tego nie uczyni, oka�e si� niegodny jej mi�o�ci. Pomodli� si� o to, by nie opu�ci�a go w�adza nad cia�em oraz o boskie wsparcie dla swojej odwagi, po czym zszed� do piwnicy. Nawet przem�drzali ch�opcy i dziewcz�ta z ambasady powiadali p� �artem, p� serio, �e tam straszy. Uwagi ben Moussy nie umkn�� fakt, i� nigdy tam nie schodzili, tylko wysy�ali albo jego, albo kt�rego� z rosyjskich s�u��cych, je�li akurat trzeba by�o przynie�� jakie� stare dokumenty. W piwnicy pi�trzy�y si� ich ogromne stosy, wilgotne pag�rki o�wietlone s�abym blaskiem nagich �ar�wek: dawno zapomniane sprawy, zarzucone projekty dotycz�ce B�g wie czego. Na pocz�tku swego pobytu w Moskwie ben Moussa uwa�a�, �e modliwy go ochroni�, i bez l�ku schodzi� po schodach. Zamierza� nawet uporz�dkowa� "archiwum", pouk�ada� papiery w pud�ach na wypadek, gdyby kto� kiedy� ich potrzebowa�. Od czasu do czasu przychodzi�o pytanie z Tunisu, co taki a taki Rosjanin napisa� w formularzu wizowym. Ben Moussa mia� nadziej�, �e ludzie przestan� zrzuca� dokumenty ze szczytu schod�w, poniewa� przekopywanie si� przez lawin� papieru nie nale�a�o do przyjemno�ci. Kiedy jednak znalaz� si� tam, na dole, zacz�� rozumie� przyczyny tego lenistwa. To miejsce z�era�o dusz�, by�o jak lodowata siedziba Szatana. Ben Moussa podejrzewa�, i� panuj�cy tam ch��d mia� g��bsz� przyczyn� ni� tylko d�ugotrwa�e i mro�ne rosyjskie zimy. Tylko tam nawiedza�y go najbardziej nieczyste my�li, tylko tam zdarza�o mu si� w�tpi� we wszechogarniaj�c� dobro� Allaha. Po wyj�ciu z piwnicy, je�li tylko mia� tak� mo�liwo��, natychmiast bra� prysznic, lecz mimo to przez wiele godzin, a czasem nawet dni, towarzyszy�o mu wra�enie, �e jest brudny. Z pewno�ci� nie chodzi�o o niewidoczne paj�czyny, poniewa� nawet paj�ki unika�y tego miejsca. Ben Moussa obawia� si�, i� za ka�dym razem zabiera� ze sob� cz�stk� z�a czaj�cego si� w piwnicy. Teraz zamierza� je odda�, a przy okazji strz�sn�� z siebie nie tylko brud, ale i grzech tch�rzostwa. Co prawda mia� nadziej�, i� zdo�a przej�� przez �ycie, nie w��czaj�c si� do odwiecznej walki, lecz Allah zadecydowa� inaczej, w zwi�zku z czym postanowi� odegra� swoj� rol� jak m�czyzna. Na szcz�cie �wiat�o dzia�a�o; niezdrowa po�wiata si�ga�a w najdalsze zak�tki otch�ani. Pud�a z pouk�adanymi dokumentami, rezultat jego wysi�k�w, pi�trzy�y si� na wysoko�� cz�owieka niczym jakie� budowle albo barykady. U ich podstaw czai�y si� plamy cienia, tu� obok za� wznosi�y si� stosy nieposegregowanych papier�w, bia�e kataplazmy zapisanych stron wysysaj�ce wilgo� z posadzki. Ben Moussa przekl�� mieszkaj�ce tu z�o i zanuci� pe�ne otuchy s�owa temu, kto by� tutaj wi�ziony. - O Panie, uchro� mnie przed diab�ami wszelkiej postaci, m�skimi i �e�skimi. Nie l�kaj si�, nieszcz�sna istoto, oto bowiem, je�li taka b�dzie wola Allaha, zostaniesz oczyszczona z grzech�w. Deski skrzypia�y pod jego ostro�nymi st�pni�ciami. Doskonale zna� te d�wi�ki, poniewa� opr�cz niego nikt tu nie zagl�da�; stanowi�y co� w rodzaju jego podpisu. Ktokolwiek tu mieszka�, powinien rozpozna� pie�� schod�w i domy�li� si�, �e to on, ben Moussa. - Allah daje nam wszystko, On jest naszym najlepszym obro�c�. Dotar� na dno. Ch��d, zawsze taki sam, niezale�nie od pory roku, b�yskawicznie przenikn�� przez cienkie podeszwy jego but�w. W piwnicy cuchn�o zgnilizn�. Rozrzucone w nie�adzie papiery, kiedy� przez mgnienie oka wa�ne, teraz mniej ni� nieistotne, syci�y powietrze zapachami �wiadcz�cymi niezbicie o ich pochodzeniu. Bez trudu mo�na by�o sobie wyobrazi� zwalone pnie, butwiej�ce w le�nym poszyciu. - Panienko, jestem tutaj. Prosz�, poka� si�... �adnej reakcji. Naga, musia�a cierpie� nies�ychane katusze w tej wiecznej zimie. By� mo�e zamieni�a si� w l�d. - Panienko, to ja, ben Moussa. Prosi�a� mnie o pomoc, wi�c przyszed�em. �adnego znaku, najmniejszego zafalowania na lustrzanej tafli z�a wype�niaj�cego to miejsce. - Odejd� st�d. Skieruj si� ku �wiat�o�ci Allaha, kt�ry ci� wzywa. Nie zostawaj ani chwili d�u�ej w tym okrop... Czy tylko mu si� zdawa�o? Nie mia� najlepszego s�uchu, poniewa� ojciec cz�sto ok�ada� go po uszach, tak �e a� dzwoni�o mu w g�owie, ale czy to by�o westchnienie, nie�mia�y odg�os nadziei... a mo�e szydercze parskni�cie? Dobieg�o od strony najwy�szej sterty pude�. Pami�ta�, �e musia� wspina� si� na palce, by doko�czy� jej ustawianie. - Odejd� st�d. Strapieni i skrzywdzeni nie musz� l�ka� si� Allaha. Powiedzia� to z g��bi serca. W dzieci�stwie cz�sto zasypia� z tymi s�owami na ustach. Dla chudego, p�aczliwego ch�opca z ubogiej rodziny szkolne �ycie nie by�o �atwe. Znowu ten sam odg�os. Chyba ju� wiedzia� na pewno, sk�d dochodzi. - Jestem tutaj. Chc� ci pom�c. Sam siebie zaskoczy�, podchodz�c pewnym krokiem do piramidy pude�. Po�o�y� r�ce na jednym z karton�w. - Ja si� nie boj�. Uratuj� ci�. Powiem ci prawd� prosto w twarz. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e by�a Rosjank� - �wiadczy�y o tym b��kitne oczy i piaskowe w�osy. Za �ycia prawie na pewno nie s�ysza�a ani o Allahu, ani o jego dobroci. To w�a�nie, oraz jaka� niewyobra�alna tragedia uwi�zi�y j� w materialnym �wiecie. Po prostu nie wiedzia�a, �e czeka na ni� inne, lepsze miejsce. On, ben Moussa, powie jej o tym. Zniecierpliwiony, odepchn�� wilgotne pud�a zas�aniaj�ce okno. Jej tam nie by�o, tylko szloch. Rozlega� si� wyra�nie w lodowatym powietrzu. Tego Moussa si� nie spodziewa�. W jaki spos�b nie�� pociech� niewidzialnym? W tej mrocznej ograniczonej przestrzeni pozosta�o wy��cznie jej nieszcz�cie. Z wysi�kiem prze�kn�� �lin�. - Moje dziecko... - przem�wi� �agodnie. - Odezwij si� do mnie. Je�li tego nie uczynisz, nie b�d� m�g� ci pom�c. Zjawi�a si� nagle, przyt�aczaj�co. Sta�a zbyt blisko, poniewa� nie potrafi�a sobie wyobrazi�, �eby m�czyzna m�g� od niej chcie� czego� innego. By�a r�wnocze�nie cudowna i woskowo zimna. Ben Moussa zatoczy� si� do ty�u, �eby jego twarz i r�ce znalaz�y si� jak najdalej od pokusy. - Nie! - wycharcza� g�osem, w kt�rym doskonale by�o s�ycha� jego przera�enie. - Nic nie rozumiesz! Mia� racj�. Teraz ona tak�e zdawa�a sobie z tego spraw�. Zaskoczy� j�. Wpatrywa�a si� w niego wielkimi, zaniepokojonymi oczami. Dr�czy�a j� �wiadomo��, �e post�pi�a nie tak jak nale�y. By�a zupe�nie naga, na ciele mia�a �lady. Liczne �lady. To z ni� post�powano nie tak jak nale�y. - Przyszed�em, �eby... Za jej plecami, w mrocznym przesmyku mi�dzy dwiema �cianami pude�, rozleg� si� inny odg�os: w�ciek�e prychni�cie ogromnego zwierz�cia, podobne do chrz�kni�cia monstrualnego wieprza, kt�re mia�o nieco przypomina� s�owo w jakim� ludzkim j�zyku z bardzo, bardzo daleka. Dziewczyna odwr�ci�a si� raptownie. Teraz naprawd� si� ba�a. - Prosz�, poszukaj ukojenia w Panu, nie l�kaj si� spojrze� w u�miechni�te oblicze Al... Nie u�miecha�a si�. Przeszywa�a Mouss� nienawistnym spojrzeniem. Zasycza�a w�ciekle i splun�a na jego pomoc. Ben Moussa a� si� zatoczy�, tak nag�a by�a ta przemiana. Modlitwy, kt�re zamierza� wnosi� za dziewczyn�, usch�y i zamar�y mu na ustach. Nie chcia�a ich. A potem czyja� niewidzialna r�ka poci�gn�a j� z powrotem do grobu. Run�a na wznak, sztywna jak deska, i spocz�a w p�ytkim zag��bieniu pod pod�og�. Przez chwil� ben Moussa widzia� j�, jej gr�b i ziemi�, kt�r� by�a przysypana, a potem, dzi�ki Bogu, wizja znik�a. Pozosta�a r�wna, nieco �liska, betonowa posadzka... ale teraz ben Moussa wiedzia� ju�, co jest pod ni�. Ponownie rozleg� si� zwierz�cy ni to ryk, ni wo�anie. Wci�� dobiega� z bardzo daleka, ale zbli�a� si� wyra�nie z ka�d� sekund�. Moussa m�g�by przysi�c, �e s�yszy swoje zniekszta�cone imi� powtarzane szyderczym tonem. Nie czeka�, a� odg�os zbli�y si� jeszcze bardziej, tylko uciek�, zabieraj�c ze sob� cz�stk� piwnicznego ch�odu. KIEDY BERII, szefowi tajnej policji Stalina, wpad�a w oko jaka� kobieta, post�pi�aby bardzo nierozwa�nie, przeciwstawiaj�c si� jego zachciankom. Zwyk� posy�a� swoim wybrankom nar�cza kwiat�w. Pewna pi�kno�� by�a tak nierozs�dna, �e odrzuci�a jego zaloty, podzi�kowa�a mu jednak za bukiet. Beria odpowiedzia�: "To nie bukiet, to wi�zanka pogrzebowa". Niebawem okaza�o si�, �e mia� racj�. Zamieszczona w "Timesie" recenzja Simona Sebaga Montefiore z ksi��ki Amy Knight "Beria, pierwszy namiestnik Stalina" ZACZAI� SI� NA NI�. Codziennie w�drowa�a ulic� przy ambasadzie, zamiataj�c j� n�dzn� miot�� z wierzbowych witek. Niewielki by� z tego po�ytek, ale i jeszcze mniejsza szkoda. By�a stara, powinna wiedzie�. M�odzi Rosjanie nie chcieli wiedzie�; na ich przesz�o��, ich histori�, sk�ada�y si� wy��cznie krew i n�dza. Traktowali je jak ci�ar, kt�rego nale�y si� pozby�. Poza tym, by�a te� dobr� kobiet�. B��dz�c�, ale dobr�. Kiedy dociera�a do budynku ambasady, wielokrotnie przerywa�a zamiatanie, �eby si� prze�egna�. - Jedz, matko. Niech Allah ci� b�ogos�awi. Krzykn�a ze strachu, kiedy przyni�s� jej ciep�e bu�eczki. We wsp�czesnej Rosji stare babuszki zd��y�y przywykn�� do tego, �e nikt nie zwraca na nie uwagi. W pierwszej chwili pomy�la�a, �e ten Maur chce j� skrzywdzi�, ale wytrzyma�a jego spojrzenie i zrozumia�a, �e ze strony Moussy nikomu nic nie grozi. Oczy mia�a jasnoniebieskie, tak czyste, �e mo�na by�o zajrze� przez nie do jej duszy. Zaledwie kilka lat dzieli�o j� od chwili, kiedy trafi prosto do raju. - A tobie niech Chrystus sprzyja, saracenie. Z pewno�ci� od dawna nie jad�a do syta - pa�stwowa emerytura wystarcza�a zaledwie na kilka paczek papieros�w - niemniej jednak zanim ugryz�a pierwszy k�s, pomodli�a si� po cichu. - Szukam czego�, matko. Na sekund� straci�a do niego zaufanie. Stare lata przysz�o jej sp�dzi� w kraju, w kt�rym ludzie odzywali si� do siebie niemal wy��cznie po to, �eby ubi� interes. - Ale ja prawie niczego nie mam, saracenie. T� miot��, puste mieszkanko, troch� ubra�... - I wspomnienia. Odzyska�a ufno��. - Ach, tak. Je�li o nie chodzi, to jestem bardzo, bardzo bogata. - Mnie wystarczy zaledwie par� rubli. Dzia�am w imi� Allaha. Musz� wiedzie� par� rzeczy o tym miejscu. Wskaza� kciukiem na budynek ambasady za swoimi plecami. Nie spojrza�a w tamtym kierunku. - Wybierasz gorzkie owoce z mego ogrodu, saracenie. Chyba nie ma r�wnie gorzkich. - Nie prosi�em o ten posi�ek, lecz B�g rozkaza� mi go spo�y�. Skin�a ze zrozumieniem g�ow�. Bez w�tpienia sama te� wielokrotnie ucztowa�a na cuchn�cych resztkach - dziecko podczas rewolucji, g�odu i epidemii grypy, podlotek w czasach czystek i Wielkiej Wojny Ojczy�nianej, a potem ma��e�stwo, dzieci, wieczne stanie w kolejkach i kolejne czystki... Tylko takiego podzi�kowania doczekali si� robotnicy za swoj� heroiczn� wol� przetrwania. - Tu mieszka� Beria - powiedzia�a i splun�a na chodnik, kt�ry niebawiem mia�a zamiata�. - Tu mieszka� i jad� zielone owoce. BERIA BY� niewysokim cz�owiekiem, do�� pulchnym, o ziemistej bladej cerze i mi�kkich, wilgotnych r�kach. Ze wzgl�du na prostok�tne usta i wytrzeszczone oczy za binoklami, przypomina� mi Vujkovica, jednego z szef�w belgradzkiej Policji Kr�lewskiej, kt�ry specjalizowa� si� w torturowaniu komunist�w... [Obu charakteryzowa�o] nieustaj�ce samozadowolenie oraz ironia, wymieszane z urz�dnicz� s�u�alczo�ci� i pedanteri�. Milovan Djilas "Rozmowy ze Stalinem" (1962) Szczeg�lnie lubi� bardzo m�ode dziewcz�ta, dwunasto- i trzynastoletnie. Jego �wita nazywa�a je "zielonymi owocami". Alan Williams - "Archiwum Berii" CHYBA W ROSJI naprawd� wiele si� zmieni�o, skoro tak� ksi��k� mo�na by�o kupi� zupe�nie oficjalnie w kiosku w metrze. Ten hrabia To�stoj - Anglik o rosyjskim nazwisku! - niczego nie szcz�dzi� czytelnikom. "Tajna wojna Stalina"... By�y tam wszystkie okropie�stwa �wiata, a nawet wi�cej. Ben Moussa s�czy� je ostro�nie, najwy�ej po kilka stron dziennie, ale i tak zdawa� sobie spraw�, �e niekt�re z tych przera�aj�cych opowie�ci b�d� mu towarzyszy� do ko�ca jego dni. S�abo zna� angielski. Uczy� si� pilnie, lecz Allah nie obdarzy� go bystrym umys�em. Mimo to zna� wystarczaj�co wiele s��w, �eby zrozumie� tre�� ksi��ki. Chwilami �a�owa�, �e Allah nie da� mu jeszcze mniej; czasem najlepiej jest nic nie rozumie�. Do�� cz�sto wydawa�o mu si�, �e dziewczyna - albo dziewczyny - czytaj� razem z nim, �e wychylaj� si� zza jego zgarbionych plec�w i wpatruj� si� w plam� �wiat�a rozsiewanego przez lamp�. Tym w�a�nie, a nie tylko zawarto�ci� ksi��ki, nale�a�o t�umaczy� nie opuszczaj�ce go ani na chwil� wra�enie ch�odu. Kiedy si� jednak odwraca�, nikogo nie by�o - tylko ciemno��, a w niej przyt�umione chichoty. Podejrzewa�, �e dziewczyny - albo kto� inny - bawi� si� z nim w kotka i myszk�, stara� si� wi�c skoncentrowa� na lekturze. Beria nie by� zwolennikiem zakrojonych na wielk� skal� czystek, lecz jako nowo mianowany szef tajnej policji nie uczyni� nic, �eby powstrzyma� przelew krwi. Przez dwadzie�cia lat z u�miechem na ustach przygl�da� si� rzezi. Masowe deportacje, obozy pracy, 15-milionowy Gu�ag - to by�o jego dzie�o. Podobnie jak 10 000 Polak�w rozstrzelanych w Katyniu i bomba atomowa Stalina. Du�o pracowa�, wi�c pod koniec dnia lubi� si� odpr�y� w domowym zaciszu. Na sw�j spos�b. Zastrzelono go (ben Moussa nie posiada� si� z rado�ci, czytaj�c o tym, jak pocisk roztrzaska� mu g�ow�), poniewa� przegra� w rozgrywce, kt�ra rozpocz�a si� zaraz po �mierci Stalina. Wed�ug jednej z wersji zgin�� podczas posiedzenia Biura Politycznego na Kremlu. Zw�oki wywieziono ukradkiem poza mury i pochowano w zwyk�ej skrzyni dopiero wtedy, kiedy zacz�y ju� cuchn��. W jego wiejskiej daczy stacjonowa�a gwardia przyboczna z�o�ona z 200 Gruzin�w, kt�rzy wielbili go niczym plemiennego wodza, prawie tak jak staro�ytni berberyjscy wojownicy w ojczy�nie ben Moussy. Nawet nie chcieli s�ysze� o poddaniu, wi�c zostali wybici do nogi w regularnej bitwie. Najlepsi bardzo cz�sto daj� si� omami� najgorszym. Beria uwielbia� muzyk�, mia� najwi�ksz� kolekcj� p�yt w Rosji. Do �ez wzrusza�y go utwory niejakiego Rachmaninowa. Ben Moussa wyrzuci� ksi��k� do kosza. Dobrze spe�ni�a swoje zadanie, lecz wola�by ju� do niej nie zagl�da�. Zawiera�a wy��cznie informacje, nie rozwi�zanie. Tutaj nale�a�o si�gn�� po inn� ksi��k�, najwspanialsz� ksi�g� na �wiecie i w og�le wsz�dzie. Mo�na j� by�o mie� za cen� pos�usze�stwa, na jej kartach za� mieszka�a wy��cznie m�dro��, a nie groza. Uda� si� po ni�, przygotowany najlepiej jak to by�o w ludzkiej mocy. JU� WTEDY UWA�A�EM, �e Beria mo�e sprowadzi� kraj z socjalistycznej drogi na kapitalistyczn�. Mia� sk�onno�ci do wszystkiego, co ohydne i odra�aj�ce. P�niej dotar�a do nas lista z nazwiskami ponad stu dziewcz�t i kobiet, kt�re zosta�y przez niego zgwa�cone. Przes�uchuj�c go, stwierdzili�my, �e mamy do czynienia z zupe�nie zdegenerowanym osobnikiem, dla kt�rego nie ma nic �wi�tego. Nie mia� w sobie nic z komunisty - ba, nie mia� w sobie nawet nic z ludzkiej istoty. Nikita Chruszczow, "Wspomnienia" PIWNICA SPRAWIA�A WRA�ENIE brzemiennej jak maciora. Niewielkie wybrzuszenia posadzki (widzia� je wcze�niej, ale nie wiedzia�, co si� pod nimi kryje) zdawa�y si� krzycze� na niego. Nieruchome powietrze a� dysza�o oczekiwaniem. Po raz pierwszy schody nie zaanonsowa�y jego przybycia. Deski zbyt napuch�y od wilgoci. Zamiast ich skrzypi�cego �piewu rozleg� si� chrz�st deptanych kryszta�k�w lodu. Ben Moussa ni�s� przed sob� ksi�g�. Przyszed� tu uzbrojony nie tylko w wiar�, ale i nadziej�. Przejmuj�cy ch��d ust�powa� przed �wi�tym Koranem. Nie musia� otwiera� twardej ok�adki, poniewa� zna� na pami�� koj�ce s�owa. W imi� Allaha Mi�osiernego, Lito�ciwego. Chwa�a Allahowi, Panu �wiat�w, Mi�osiernemu, Lito�ciwemu, W�adcy Dnia S�du... Al-Fatihah, istota Koranu, b�yskawicznie wyp�oszy�a go z kryj�wki, niczym przyczajonego szkodnika. Beria jednocze�nie przywo�a� swoje ofiary, �eby go rozproszy�, ale ben Moussa by� zanadto skoncentrowany na swoim zadaniu. Zignorowa� nieszcz�sne dziewcz�ta, przypominaj�ce teraz w�asne nagrobki. Potw�r zwielokrotni� ich urod� i ukry� znamiona �mierci. Owszem, nago�� i nienaturalne pi�kno wywar�y wra�enie na l�d�wiach ben Moussy, ale nie na jego umy�le. Bez wahania ruszy� w kierunku ukrytej w cieniu postaci. Beria spokojnie pali� papierosa. Elektryczne �wiat�o odbija�o si� w szk�ach jego binokli, wygl�da� wi�c tak, jakby nie mia� oczu. Szk�a by�y skierowane prosto na ben Mouss�; to, co zobaczy�y, rozbawi�o ich w�a�ciciela, poniewa� u�miechn�� si� szeroko. Ben Moussa potrz�sn�� s�owem bo�ym. K�tem oka dostrzeg�, jak na twarzach pomordowanych zapalaj� si� promyki nadziei. Ponownie potrz�sn�� ksi�g� i wysun�� j� przed siebie jak tarcz�. - Oto moc! - Szcz�ka� z�bami, mocz rozpiera� mu p�cherz, lecz s�owa pada�y pewne i silne. - Oto prawda! Poddaj si� s�dowi, o kt�rym m�wi�! Rozbawiony, przesycony ironi� g�os Berii dobieg� gdzie� z daleka: - Nie. Ben Moussa by� sk�onny do kompromisu. Nie obchodzi�o go, kiedy konkretnie to paskudztwo trafi do wiecznego ognia. - Uwolnij z m�k podda�stwa tych, kt�rych zniewa�y�e�! - Przykro mi, ale nic z tego. P�omyki nadziei zgas�y. Ben Moussa ujrza� widmo zbli�aj�cej si� do nich po raz drugi �mierci. - Zabierz z tych �cian swego ohydnego ducha! Nie strasz tu wi�cej! Beria nie by� ju� sam, nadci�gn�y posi�ki. Szare kszta�ty w mundurach otacza�y go z szacunkiem. Lojalno�� jego �wity si�ga�a nawet za gr�b. - Powtarzam: nie. To m�j dom. Wy przyszli�cie p�niej. Nagle straci� panowanie nad sob�. To by�y tylko pozory. Papieros wypad� mu z ust, kropelki �liny trysn�y we wszystkie strony, zasycza�y w zetkni�ciu z pod�og�. S�owa pop�yn�y spienionym kloacznym strumieniem, niewyra�ne, be�kotliwe. Beria musia� by� szalony jeszcze przed �mierci�. - W trumnie Stalina jest telefon. Dzwoni do mnie, a ja przekazuj� jego rozkazy Kim Ir Senowi... i Fidelowi... i Saddamowi. Nie mog� mie� Rosji dla siebie? Nie? W�a�nie, �e b�d� j� mia�! Tutaj! Moje ma�e kr�lestwo. Ja jestem carem. Car �awrientij z Ma�ej Nikickiej! Wojna! Pieprzona wojna! G�owice! Post�pi� krok naprz�d, w kierunku �wiat�a. Stopy ben Moussy chcia�y rzuci� si� do ucieczki, ale nie pozwoli� im na to. Z daleka dobiega�y d�wi�ki fortepianu; spokojnej, pi�knej melodii towarzyszy�y przera�liwe krzyki. - Wyprowadzi� Armi� Czerwon� z Berlina i z Polski! Tego w�a�nie dokonam. Pogodzi� si� z Tito. Kolektywizacja rolnictwa to bzdury! Zlikwidowa� ko�chozy i sowchozy! Niech ch�opi robi� co chc�. Tak! Zach�d mnie pokocha, nie b�dzie si� wtr�ca�, Rosja zacznie rozkwita� a ja wieczorami b�d� zjada� zielone owoce! Skin�� na jedn� z pomordowanych. By�a to ta sama dziewczyna, kt�ra pokaza�a si� ben Moussie i milcz�co b�aga�a go o pomoc. Beria zgi�� j� w p�, rozchyli� jej uda i wszed� w ni� jak w zwierz�. Jej wpatrzone w ben Mouss� oczy wype�nia� ca�y smutek �wiata. Martwy morderca dostrzeg� niepok�j oponenta. U�miech, kt�ry ponownie rozgo�ci� na jego twarzy, wygl�da� jak po�miertny grymas. - Co si� z tob� dzieje? - zapyta�, bezcelowo pompuj�c biodrami. - A mo�e ty jeste� komunist�? Ben Moussie zabrak�o s��w, �eby odpowiedzie�. Takie s�owa chyba nawet nie istnia�y. W milczeniu �ciska� ksi�g�. Beria parskn�� pogardliwie. - Przeszukajcie go, ch�opcy. Jak tylko szare kszta�ty ruszy�y naprz�d, odchyli� do ty�u g�ow� i zacz�� krzycze� przera�liwym, mro��cym krew w �y�ach g�osem, w kt�rym znalaz�y upust ca�e z�o i gniew, jakie si� w nim zgromadzi�y. Ben Moussa nigdy nie przypuszcza�, �e krzyk mo�e by� tak dono�ny i �e mo�e trwa� tak d�ugo. Z pewno�ci� by�by w stanie zape�ni� ca�� ziemi� i niebo. M�g� tylko zaprotestowa�: - W imi� Allaha Wszechmog�cego rozkazuj� ci... Najbli�szemu kszta�towi wyros�a twarz - p�aska, bezmy�lna twarz ch�opa albo �o�nierza. Wielka jak talerz r�ka by�a ju� wcze�niej. Jedno uderzenie wytr�ci�o ksi�g� z obj�� ben Moussy. Najcenniejsza rzecz w �yciu ben Moussy upad�a z hukiem na zbrukan� posadzk�. Przera�ony, z policzkami mokrymi od �ez, odwr�ci� si� i uciek� w g�r� po schodach. WZROK ZDAWA� SI� si�ga� w niesko�czono��, czerwonawa po�wiata nie mia�a kresu. Od Sahary dzieli�o Mouss� zaledwie kilka solanek i par� ska�. To robi�o wra�enie. Za plecami mia� miasteczko, nast�pne �wiat�a za� by�y dopiero w Timbuktu. Tury�ci przybywali tutaj, na kraw�d� �wiata, gapili si� z podziwem i wracali, ale ben Moussa zosta�. Tutaj m�g� czeka� na ciemno��. Tutaj m�g� kontemplowa� pustk�. Wieczorami, po pracy i modlitwie, zazwyczaj siadywa� na p�askim dachu restauracji. Mia� tam cie� i kilka starych plastikowych krzese� do wyboru. Nikt go nie zaczepia�, poniewa� wszyscy wiedzieli, �e du�o my�li, za to niewiele m�wi. By� uczciwy i ci�ko pracowa�; w�a�ciciel niczego wi�cej nie wymaga� od kelner�w. Jego w�dr�wka dobieg�a kresu. �eby uda� si� dalej, potrzebowa�by karawany albo d�ipa, a nie mia� niczego. By� sam. Nigdy nie spotka� tej dziewczyny ze wsi. Uwa�a�, �e post�pi�by nieuczciwie, narzucaj�c si� jej albo komukolwiek innemu. �y� samotnie. Niedaleko st�d znajdowa� si� cmentarz z glinianymi nagrobkami, na kt�rym kiedy� spocznie. Teraz, kiedy by� ju� stary, prawie wybaczy� losowi. Powoli, stopniowo odbudowa� spok�j duszy. W wieczory takie jak ten uk�ada� kolejne przekle�stwo albo po raz tysi�czny sprawdza� sta�o�� fundament�w. Ci�gle wierzy�. Tutaj, na kraw�dzi nico�ci, by�o to �atwiejsze, ale w�a�nie z tego powodu musia� pozosta� tu na zawsze. My�li ben Moussy pow�drowa�y w kierunku wype�nionego mrokiem jaru w zboczu skalistej g�ry, zagubionej latoro�li pot�nego pasma Atlasu. Panowa�a tam ca�kowita ciemno��. Gasn�ce s�o�ce nie by�o w stanie pob�ogos�awi� go �wiat�em. Mo�e w samo po�udnie... W imi� Allaha Wszechmog�cego... Ben Moussa wci�� wierzy�. Wci�� wierzy�, �e Allah jest wszechmog�cy, wiedzia� jednak r�wnie�, i� B�g toleruje obszary cienia. Prze�o�y� Arkadiusz Nakoniecznik