12113

Szczegóły
Tytuł 12113
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12113 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12113 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12113 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JOHN JaKes B�KART Z angielskiego prze�o�y�y Irena Dawid-Olczyk Monika Kajszczak-Zieleniewska �wiat Ksi��ki Tytu� orygina�u THE BASTARD Projekt ok�adki i stron tytu�owych Zofia Soko�owska Korekta Aniceta Tomasiak Izabella Wieczorek Licencyjne wydanie klubu ��wiat Ksi��ki" za zgod� UNIV-COMP Sp. z o.o. Copyright � by John Jakes and Book Creations, Inc. 197 � Copyright for the Polish edition by UNIV-COMP Sp. z o.o., Warszawa 1994 � Copyright for the Polish translation by Irena Dawid-Olczyk and Monika Kajszczak-Zieleniewska �wiat Ksi��ki, Warszawa 1997 Druk i oprawa w GGP ISBN 83-7129-374-7 Nr 1596 DEDYKACJA Osiem tom�w tej opowie�ci ukazuje histori� ameryka�skiej rodziny od jej pocz�tk�w w okresie wojny o niepodleg�o�� kolonii do dnia dw�ch-setletniej rocznicy proklamowania Stan�w Zjednoczonych Ameryki P�nocnej. Cykl ten pragn� zadedykowa�, ksi��ka po ksi��ce, o�miorgu Amerykanom, kt�rych kocham najbardziej. Ta pierwsza opowie�� jest dla Ciebie, Rachel. KSI�GA PIERWSZA Meandry los�w ROZDZIA� PIERWSZY _______________Szok_______________ I Twarz rozjarzy�a si�, jakby z wysokiego okna katedry pad� na ni� promie� s�o�ca, ale kobieta nie mia�a pogodnego, spokojnego oblicza Bo�ej Matki. Jej rysy wyra�a�y gwa�towne, ziemskie uczucia. Pomimo straszliwego wysi�ku nie by� w stanie odwr�ci� wzroku od gorej�cych lic. Dawny, d�awi�cy strach schwyci� go za gard�o. Czarne, p�on�ce oczy patrzy�y na niego oskar�ycielsko. L�ni�y ciemne w�osy wij�ce si� nad czo�em i sp�ywaj�ce wzd�u� wy�aniaj�cej si� z mroku owalnej twarzy. Bia�e z�by b�yska�y przy ka�dym s�owie. Zbli�a�a si� do czterdziestki, ale nie mia�a w ustach odra�aj�cych pie�k�w tak jak inne kobiety. Jaki� cud pozwoli� jej zachowa� zdrowie i urod�. Pr�by ucieczki spe�z�y na niczym. Nie tylko nie by� w stanie ruszy� si� z miejsca, ale nawet nie m�g� odwr�ci� g�owy. L�k r�s�, wiedzia�, �e za chwil� kobieta zwr�ci si� do niego. S�ysza� jej przy�pieszony oddech. I rzeczywi�cie tak si� sta�o. Jej s�owa przerazi�y go jak zawsze. Nigdy nie by� pewien, czy pasja w jej g�osie oznacza mi�o�� czy gniew. i - Nawet nie pr�buj ucieka�. Powiedzia�am: NIE. Masz mnie wys�ucha�. Ucieka�? Bo�e! Jak gdyby by� w stanie ucieka�! Otacza� go mrok, w kt�rym oblicze p�on�o, a oczy... - Nie b�dzie �adnej �aciny, s�yszysz mnie, �adnej �aciny. B�dziesz 9 si� uczy� angielskiego. Czytanie i pisanie tylko w twoim w�asnym j�zyku i po angielsku. I dzia�ania arytmetyczne, obliczenia. Ja nigdy si� ich nie uczy�am. Nie potrzebowa�am tego na scenie w Pary�u. Ale tobie to b�dzie potrzebne! Dla ciebie los przygotowa� inn� rol�. Wielk� rol�! Nigdy o tym nie zapominaj! Oczy jej p�on�y jak w�gle na kominku w ciemn�, zimow� noc. Jednak nie dawa�y ciep�a i nie ogrzewa�y. Czu�, jak oblewa go zimny pot. Tkwi� na miejscu, pozbawiony si�, niezdolny wykona� nawet gestu. - Kiedy przyjdzie pora, powiem ci, jaka to rola. Do tego czasu musisz by� pos�uszny, uczy� si� angielskiego i... innych rzeczy. Na przyk�ad, ile jest wart angielski funt. W ten spos�b b�dziesz got�w, gdy nadejdzie tw�j czas. B�dziesz m�g� wzi��, co ci si� nale�y. Pozw�l tutejszym g�upcom bredzi� o wielko�ci Francji. Od czas�w Rzymu najwi�kszym imperium jest kraj za wod�. Pewnego dnia pojedziesz tam upomnie� si� o swoje. Niech �wi�toszek ksi�ulo uczy tych wisz�cych u kruchty ch�opaczk�w. To nie dla ciebie. D�onie bielej�ce w mroku jak szpony wyci�gn�y si� do niego. Z�apa�a go za ramiona i gwa�townie potrz�sn�a. Chcia� zaprzeczy�, ale sta� go by�o jedynie na to, aby pokr�ci� g�ow�. Nie mia�a zamiaru go pu�ci�, gwa�towne uczucia wykrzywi�y jej twarz w brzydk� mask�. - Girard nauczy ci� angielskiego! Z porz�dnych ksi��ek! Nie z tych blu�nierczych szparga��w, kt�re chowa w komodzie. S�yszysz mnie, Filipie? Usi�owa� przem�wi�, ale gard�o mia� �ci�ni�te. Tylko westchnienie wyrwa�o mu si� z ust. - Filipie, s�yszysz mnie? S�yszysz, co do ciebie m�wi�? Zn�w go szarpa�a, a jej w�osy ta�czy�y jak na wietrze. Dopiero teraz uda�o mu si� wyda� d�wi�k, zwierz�cy krzyk b�lu i strachu. Wyrwa� si� z bia�ych szpon�w i uciek�. Gna� poprzez g�st� ciemno��, byle dalej od tych p�on�cych oczu, byle dalej od szarpi�cych go d�oni. Mrok nie dawa� mu oparcia. Stopy zapada�y si� i grz�z�y. W ko�cu przewraca� si� i pada�, a jego krzyk by� wo�aniem o pomoc i mi�osierdzie. 10 II Obudzi� si� zlany potem. U�wiadomi� sobie, �e koszmary si� sko�czy�y, i ogarn�a go w�ciek�o��. Sen powraca� i powinien ju� si� do tego przyzwyczai�. Nie potrafi� - za ka�dym razem koszmar budzi� w nim nie daj�c� si� wyt�umaczy� groz�. Gniew powoli przeradza� si� we wstyd. Przetar� oczy, aby odegna� senno��. Dotyk szorstkich d�oni na powiekach upewni� go o powrocie do rzeczywisto�ci. Cia�o mia� wilgotne od potu, chocia� na poddaszu gospody panowa� dotkliwy zi�b. Mocniej potar� oczy i senno�� min�a. Wraz z ni� odszed� strach. Spr�bowa� roze�mia� si�, ale rozleg� si� tylko chrapliwy skrzek. Podstawowe elementy snu nie zmienia�y si�: zawsze by�a jej twarz, oczy i r�ce, jej bez�adne, oskar�ycielskie przem�wienia. Wiele razy je powtarza�a, i to nie tylko we �nie. Zawsze uwa�a�a, �e Anglia jest wschodz�c� gwiazd� politycznej konstelacji. Ponownie nawiedzi�a go my�l, �e te s�owa s� wynikiem przykro�ci, jakich dozna�a od swoich rodak�w. Nalega�a, �eby by� lepszy, du�o lepszy ni� ludzie, w�r�d kt�rych przysz�o im �y�. Mimo to odmawia�a odpowiedzi na pytanie: dlaczego. Ilekro� nalega�, u�miecha�a si� tylko dumnie - ile� dumy w niej by�o - i odpowiada�a wymijaj�co: �W swoim czasie, Filipie, dowiesz si� w swoim czasie". Poddasze pachnia�o s�om� i jego potem. Obr�ci� si� na bok i przez mansardowe okienko spojrza� na skaliste zbocze widoczne w migotliwym �wietle gwiazd. Sztywna oprawa ksi��ki uwiera�a go w plecy poprzez szorstk� tkanin� we�nianej koszuli, d�ugiej do kolan. Ka�dego ranka z trudem wpycha� j� w portki, gdy rozpoczyna� si� dzie� pracy. Wyszarpn�� spod siebie tom, kt�rego zawi�o�ci niezupe�nie mie�ci�y mu si� w g�owie. Girard po�ycza� mu prawie od roku te niebezpieczne ksi�gi i zawsze ostrzega�, �eby je dobrze chowa�. Jedn� z nich napisa� Anglik nazwiskiem Locke. Girard szczeg�lnie go powa�a�, a Filip dzi�ki tej lekturze doskonali� sw�j angielski. Jednak Dwie rozprawy o rz�dzie by�y dla niego mocno niejasne 11 i wprawia�y w zak�opotanie. Podobnie dwie inne ksi��ki szwajcarskiego autora, kt�rego Girard okre�la� mianem �mistrza Jana Jaku-oa . Ulubion� i chyba najcenniejsz� ksi�g� Girarda by�o opas�e dzie�o zatytu�owane Encyklopedia - pierwszy tom kompedium �wiatowej wiedzy nowoczesnej. Wprowadza�o umys� w stan odr�twienia rozprawiaj�c o wszystkim, poczynaj�c od polityki, a ko�cz�c na przyrodzie. Girard m�wi�, ze w jego przygotowanie najwi�cej pracy w�o�y�o dw�ch wielkich uczonych - Diderot i d'Alembert Dwa pierwsze tomy dzie�a od razu zosta�y zakazane. Girard �cytowa� zgry�liwie pismo jakiego� urz�dnika rz�du francuskiego �e ksi��ka d��y do naruszenia w�adzy kr�lewskiej poprzez zach�canie do niezale�no�ci my�lenia i tworzenie podwalin pod bezbo�no�� upadek moralno��, i obyczaj�w". Pomimo oficjalnego zakazu cz�� nak�adu rozesz�a si� i Girard mia� szcz�cie zdoby� ksi��k� . C!f ^ Z P0wrotem grzeba� folia�y w s�omie i powr�ci� my�lami do snu. Moz� to by�a kara, na kt�r� zas�u�y�? Przy ka�dej nadarzaj�cej si� okazji, gdy mieli pewno��, �e ich s�owa nie dojd� do niepowo�anych uszu, Girard cierpliwie wyja�nia� mu trudne do poj�cia nowe idee. w u aWeMrZy,TilniejszeJlekturze �P ^ by� w stanie sam poj�� Woltera, Monteskiusza, szalonego Rousseau. Oni wszyscy przemawiali teraz do niego poprzez ukryte w s�omie ksi��ki. Jak z dum� Uvierdzi� Girard by�y to najt�sze umys�y nowo�ytnego �wiata Wstrz�sa�y �wiatem ducha u jego podstaw. Czy�by czyni�y z Filipa ska�onego grzechem wiadomo�ci? Gdyby ona wiedzia�a! Ciekawe, jak cz�sto w�wczas powtarza�yby si� sny? Prawdopodobnie w og�le nie da�aby mu spa� My�l�c tak u�miechn�� si� ponuro. Zam�czy�aby go wym�wkami' Upewniwszy si�, �e s�oma dok�adnie zakry�a ksi��ki nieco sie odpr�y,. Odetchn�� i wci�gn�� w p�uca wilgotne, jesie�^ow etr nap�ywaj�ce od strony Puy de Donn�. Ch�odny powiew otrze�wi go, odgradzaj�c od sennego koszmaru otrze�wi� Wkr�tce nadejdzie kolejna trudna zima i zetnie lodem rzek� Alher p�yn�c� na p�noc. Zrujnowana gospoda przyci�ga�a coraz dmale?o^�ed ' "^ "^ S1C -** **** ** *S Czy naprawd� powinien uwierzy�, �e daleko w Anglii czeka�a na 12 niego cudowna przysz�o��, duma� �uj�c �d�b�o s�omy. W Anglii? W kraju tradycyjnie wrogim ka�demu Francuzowi? Wyplu� s�om� i u�miechn�� si� krzywo. Pomys� by� absurdalny. Mimo to jasno t�umaczy�, dlaczego nie mia� przyjaci� w�r�d r�wie�nik�w. W�a�ciwie nie przyjmowa� do wiadomo�ci obietnic powtarzaj�cych si� we �nie i na jawie. Jednak czasami reagowa� tak, jakby wierzy� w ka�de s�owo tych czczych zapewnie�. Wtedy inni od razu spostrzegali odcie� pod�wiadomej arogancji w jego zachowaniu. Poczu� si� zm�czony. Chcia� spa� bez sn�w. Rzuci� si� na s�om�, uderzaj�c plecami o zagrzebane w niej tomy. Po�o�y� si� na boku i owin�� cia�o w koc �mierdz�cy dymem i staro�ci�. Wspania�a przysz�o��? Przed kim? Przed nim, ch�opakiem z gospody? Jest parobkiem i nikim wi�cej. Zn�w zacz�� dr��y� temat tkwi�cy w nim jak drzazga. Czy w jej s�owach by� chocia� cie� prawdy? �W swoim czasie, Filipie". Czy istnia�a jaka� tajemnica? Mo�e tak jak zima, czeka�a na w�a�ciwy moment, aby si� ujawni�? Czy warto by�o czeka� na t� chwil�? Nie umia� odpowiedzie� sobie na to pytanie. Zna� tylko l�k i nienawi�� wobec powtarzaj�cego si� snu i strach przed dzikim wyrazem oczu w�asnej matki. III Wiatr potrz�sa� starym, rozpadaj�cym si� szyldem z napisem �Les Trois Chevres", Trzy Kozy. Gospoda przyklei�a si� do g�rskiego zbocza, trzy kilometry poni�ej wioski Chavaniac. Mieszka�y tu cztery osoby obs�uguj�ce podr�nych, sprz�taj�ce, gotuj�ce, �ciel�ce ��ka i podaj�ce posi�ki. �ycie toczy�o si� monotonnie, czasami urozmaicone przejazdami bogatych zaprz�g�w zd��aj�cych na po�udnie lub na wsch�d, by poprzez niebezpieczne alpejskie prze��cze uda� si� do s�onecznej Italii. Czasem duma� ponuro, �e dla niego, Filipa Char-boneau, pozostanie ona na zawsze krain� nie znan�. 13 - To jest w�a�nie cel edukacji. Zacz�� rozumie�, a potem chcie� zrozumie� do ko�ca. - Wiem, ju� mi to m�wi�e�. Chyba troch� poj��em, o co chodzi tym pisarzom. I to nie brzmi... w�a�ciwie. Chodzi mi o kr�l�w, kt�rzy ju� nie maj� boskiej nominacji do kierowania �yciem innych ludzi. Girard przerwa� mu gwa�townym skinieniem g�owy. - W�a�nie! - Zawsze mieli�my kr�l�w. - Zawsze to nie znaczy na zawsze, Filipie. W strukturze wszech�wiata nic nie wskazuje na to, �e cz�owiek powinien by� pos�uszny w�adzy. Cz�owiek sam powinien zdecydowa�, przez kogo pragnie by� rz�dzony. - Tak to mniej wi�cej zrozumia�em. - Nasz szalony Szwajcar posun�� si� nawet dalej. Stwierdzi� kiedy�, �e je�eli B�g ma ochot� przem�wi� do monsieur Jeana Jacques'a, nie powinien pos�ugiwa� si� Moj�eszem - Girard przerwa� na moment. - Skandalicznych rzeczy ci� ucz�, co? - Oczy b�yszcza�y mu satysfakcj�. - Czasami wprawiaj� mnie w kontuzj�. - Poczekaj z pytaniami, a� spe�nimy obowi�zki wzgl�dem bardziej konwencjonalnych nauk. Kiedy przyniesiesz ser, zajmiemy si� starym, angielskim dramatem. Wyst�puj� tam wied�my i dawni szkoccy kr�lowie, morduj�cy si� nawzajem. My�l�, �e to powinno ci si� spodoba�. Nauczanie nie mo�e by� zanudzaniem, chocia� B�g zgadza si�, �eby ksi�ulo w�a�nie to robi�. Uwa�am za sw�j obowi�zek os�odzi� ci trudy przygotowa�, m�j m�ody przyjacielu - doda� powa�nie. - Przygotowa� do czego? - Filip odwr�ci� si� w drzwiach gospody. - O to, drogi uczniu, pytaj �Madame" aktork�. - Dlaczego ty zawsze m�wisz o niej �Madame"? - spyta� Filip zachmurzony. - Tylko z tego powodu, �e ona tego wymaga. - Lecz ona nie ma m�a, a ja nie mam ojca. Przynajmniej nic o nim nie wiem. - Mimo to uwa�am twoj� matk� za dam�. - Girard u�miechn�� si� pod w�sem. - Niewa�ne, �e kiedy jest w z�ym humorze, u�ywa ca�kiem 16 soczystego j�zyka pod moim adresem. Nie jest w tym odosobniona. Jestem niebezpiecznym ptaszkiem. Czasami �a�uj�, �e nie potrafi� ograniczy� si� do algebry i angielskiego. Jednak by�oby szkoda, bo wydajesz si� bystrym m�odzie�cem. Wi�c zanim zaczniesz zadr�cza� mnie pytaniami, przypomnij sobie, co ci cz�sto powtarzam. Niekt�re z moich idei filozoficznych pewnego dnia mog� wpakowa� ci� w niez�e tarapaty. Rozwa� to, m�j przyjacielu. A teraz w drog� po ser. Je�eli natychmiast nie wyruszysz, nie gwarantuj� ci bezpiecze�stwa przed atakami panny Charlotty. IV W ten spos�b pewnego szarego, listopadowego poranka roku pa�skiego tysi�c siedemset siedemdziesi�tego Filip Charboneau opu�ci� �Les Trois Chevres". Je�li chodzi o �cis�o��, nigdy nie s�yszano w pobli�u o �adnej kozie z wyj�tkiem tych trzech, kt�re ojciec Marie umie�ci� na szyldzie gospody. Ruszy� w g�r� po kamienistej drodze do Chavaniac. Poranne mg�y podnios�y si� i wyjrza�o s�o�ce. Daleko na p�nocy rysowa� si� skalisty garb Puy de Donn�. Girard opowiedzia� mu kiedy� o wulkanach, kt�re tu dawno temu miota�y w niebo ogie� i kamienie. Filip szed� szybko. Wiatr porusza� ciemnymi sosnami na zboczach. Zi�b o tej porze roku przenika� do szpiku ko�ci. Jedynym naprawd� ciep�ym miejscem w gospodzie stawa�y si� okolice kominka. Ch�opak zastanawia� si�, jakby to by�o dobrze �y� we wspania�ym, wygodnym dworze jak ten ko�o Chavaniac. Mieszkali tam Motterowie, bogata szlachta. Kiedy m�wiono o nich, jego matka czyni�a aluzje, �e kiedy� i jego udzia�em stanie si� podobne �ycie. Z ka�dym ostrzejszym atakiem wiatru Filip by� coraz bardziej przekonany, �e s�owa matki zawiera�y tylko pobo�ne �yczenia. Jego stary sukienny p�aszcz dawa� do�� problematyczn� ochron� przed zimnem. Kiedy skr�ci� na �cie�k� pomi�dzy g�azami, by� ju� na wskro� przemarzni�ty. Sza�as rodziny du Pleis sta� na naturalnym tarasie nad drog�. Z jego wn�trza wygramoli� si� gruby, niechlujny ch�opak w wieku Filipa, drapi�c si� po kroczu. Na jego widok Filipowi lekko zw�zi�y si� oczy. 17 - Patrzcie no, kt� to nas zaszczyca swoj� wizyt� - burkn�� parobek ur�gliwie. - Przyszed�em po ser, Augu�cie. Czy zasta�em twojego ojca? - Filip stara� si� zachowa� spok�j. - Je�li musisz wiedzie�, chrapie pijany na wyrku. - August u�miechn�� si� nieszczerze, ukazuj�c zepsute z�by. Jego ciemne oczy pozosta�y mroczne i czujne. - Pozw�l, �e us�u�� ci zamiast niego. - Uk�oni� si� szyderczo. - Do�� tego, Augu�cie. Trzymajmy si� interes�w! - Filip uni�s� dumnie brod�, a rysy mu si� zaostrzy�y. Z sza�asu wyszed� drugi ch�opak, wy�szy. W r�ce ni�s� oplatank� z winem. - C� to, mamy towarzystwo, Augu�cie? - zapyta� ostro. - M�j kuzyn Bertram - wyja�ni� m�ody du Pleis. Filip spojrza� na� podejrzliwie. Brod� tamtego zdobi�a niewielka blizna. Czy�by od walki na no�e? D�ugie w�osy nowo przyby�ego opada�y swobodnie, a ��tawe oczy b�yszcza�y. Podszed� do rozmawiaj�cych, zataczaj�c si� lekko. - A to, Bertramie - ci�gn�� August - jest Filip Charboneau, powszechnie szanowany w�a�ciciel gospody na dole, przy drodze. Gdzie nam, prostaczkom, do niego. Niekt�rzy nazywaj� go Ma�ym Lordem. - Wygl�da mi na w�adc� ko�skiego g�wna - za�artowa� Bertram, unosz�c dzban z winem. - O nie - August zbli�y� si� o krok i Filip poczu� jego zgni�y oddech. - Chocia� jego matka nie mo�e utrzyma� z dochod�w z gospody nawet jednego konia w stajni, to Ma�y Lord jest osobisto�ci�. Wprawdzie to nie tajemnica, �e jest b�kartem. Jego matka chwali si� na prawo i na lewo, �e pewnego dnia jej synalek opu�ci nas, �eby uzyska� prawa do jakiego� bajecznego dziedzictwa. Tak, pewnego dnia strzepnie kurz Auvergne ze swoich szat. - August strz�sn�� wyimaginowany py�ek z klapy p�aszcza Filipa i ci�gn�� dalej z fa�szyw� powag�: - Nie �miej si�, Bertramie. Wiem to wprost od jego matki. Kiedy zni�a si� do rozm�w z takim mot�ochem jak my, to zaczynam wszystko rozumie�. Gdy na Wielkanoc zmar�a moja matka, wielka pani Charboneau przysz�a kupi� ser. Nie zaszczyci�a mnie nawet jednym s�owem wsp�czucia. - Strzepn�� nast�pny py�ek z klapy p�aszcza, tym razem ju� gwa�towniej. - Najmniejszym s��wkiem. 18 Filip czu� w zachowaniu Augusta rosn�c� niech��. Bertram przysuwa� si�, ko�ysz�c dzbanem. Filip zdawa� sobie doskonale spraw�, �e Maria zachowa�a si� dok�adnie tak, jak powiedzia� m�ody du Pleis, ale uwa�a� za sw�j obowi�zek broni� matki. - Mo�e nie czu�a si� dobrze, Augu�cie. Przypominam sobie, �e troch� niedomaga�a w okresie Wielkanocy. - Nie czu�a si� gorzej ni� zwykle. - W g�osie Augusta d�wi�cza�o szyderstwo, gdy zwraca� si� do Bertrama. - By�a aktork� na paryskiej scenie. Co� o tym s�ysza�em, a ty? - Pewnie - u�miechn�� si� oble�nie Bertram. - Aktorki rozk�adaj� si� dla ka�dego kutasa z fors�. - I za to zabrania im si� nawet przekracza� pr�g ko�cio�a! - wykrzykn�� triumfalnie August. - To raczej dziwne, �eby taka by�a matk� lorda, no nie? - Dlaczego? - Bertram obliza� k�ciki ust. - S�ysza�em, �e na dworze wszystkie wielkie damy si� kurwi�. - Niech was diabli! - wybuchn�� Filip - Wezm� ser i nie b�d� wys�uchiwa� tych waszych plugastw. Rzuci� pieni�dze na ziemi�. Kuzyni porozumieli si� wzrokiem. Bertram odstawi� dzban i ruszyli na Filipa. - Nie zrozumia�e�, paniczyku - warkn�� August. - Pewnie, �e we�miemy twoje pieni�dze. I nie tylko! Silny kopniak trafi� Filipa w nog�. W odpowiedzi trzasn�� Augusta pi�ci�, powalaj�c go na ziemi�. Jednak Bertram by� ju� za Filipem i z�apa� go za harcap. Kopn�� go z ty�u w krocze, posy�aj�c prosto na nadstawione kolano Augusta. Filip krzykn�� z b�lu, zwijaj�c si� wp�. Bertram waln�� go w kark i ziemia nagle usun�a mu si� spod st�p. Bertram usiad� na nim, a August zacz�� go z furi� kopa�. Filip broni� si�, wi� i wykr�ca�. Usi�owa� zadawa� ciosy, ale rzadko trafia�. Ci�ki, podkuty but Augusta l�dowa� na jego �ebrach, ramionach i nogach. W ko�cu m�odemu Charboneau uda�o si� trafi� Bertrama w nos i krew wroga trafi�a na p�aszcz Filipa. Bertram bluzn�� przekle�stwami i z�apa� Filipa za uszy. Zacz�� wali� jego g�ow� o ziemi�. W ciszy s�ycha� by�o tylko sapanie braci du Pleis. Filip nie wyda� z siebie nawet j�ku. Ze �rodka sza�asu dobieg� gniewny, m�ski g�os. Pyta�, co si� dzieje. Nie s�ysz�c odpowiedzi, powt�rzy� pytanie. 19 August pozbiera� pieni�dze Filipa, Bertram wsta� i si�gn�� po dzban. Filip chwiejnie podni�s� si� na nogi i ruszy� w d�. August dogoni� go i do�o�y� t�giego kopniaka na po�egnanie. - Nie wracaj tu, dop�ki ta dziwka, twoja matka, nie nauczy si� grzeczno�ci. Filip dr�a� na ca�ym ciele. Ledwie sta�, a ka�dy krok wydawa� si� wysi�kiem ponad si�y. V Wyczerpany i upokorzony Filip z trudem wl�k� si� w kierunku gospody. Wiatr hula� po usianej g�azami drodze, przyginaj�c ch�opca do ziemi. Zawstydzony wdrapa� si� na stok za gospod� i w�lizgn�� do stajni. Podci�gaj�c si� z trudem na mniej st�uczonej r�ce, wlaz� po drabinie na stryszek. Tam zagrzeba� si� w s�omie, b�ogos�awi�c ciemno��, w kt�rej m�g� ukry� b�l i upokorzenie. - Filipie? Jeste� tam, Filipie? Ockn�� si�, odwr�ci� na plecy i wpatrzy� w mrok. Przez szpar� w dachu, w blasku dalekich gwiazd, dostrzeg� jasn� plam� twarzy. W dole, na pod�odze stajni sta�a latarnia. - Matko Boska, Filipie! Madame Marie odchodzi od zmys��w z niepokoju, tak si� o ciebie zamartwia. - Charlotto... - ledwie m�g� wym�wi� jej imi�. Wraz ze �wiadomo�ci� wr�ci�a pami�� i cierpienie. Charlotta wesz�a po drabinie i ukl�kn�a przy nim w s�omie. J�zyk przyklei� mu si� do podniebienia; nie m�g� prze�kn�� �liny. Charlotta opar�a si� na r�kach i pochyli�a nad nim. Jej oddech pachnia� winem, pewnie �ci�gn�a butelk� z piwniczki gospody. G��boki dekolt rozche�stanej bluzki ods�oni� obfite, bia�e piersi. Oczy dziewczyny b�yszcza�y o�ywieniem, wydawa�a si� rozweselona. Jednak jej d�o� na policzku Filipa by�a pe�na czu�o�ci. - M�j drogi, co ci si� sta�o? - Mia�em wypadek - wychrypia� z trudem. - Spad�em na kamienie. - S�dz�c po tym, jak wygl�dasz, stoczy�e� si� chyba ze szczytu g�ry. Nikt w to nie uwierzy. Zn�w go pog�aska�a i charakter tej pieszczoty nie pozostawia� 20 cienia w�tpliwo�ci. Koniuszki palc�w mia�a �liskie. Pewnie przysz�a prosto z kuchni i nie zd��y�a zetrze� ca�ego smalcu. - Kto ci� tak pobi�, Filipie? Czy to rozb�jnicy? Znowu si� tu pojawili? - Nie, nie rozb�jnicy - wycedzi� przez zaci�ni�te z�by. Ba� si�, �e zacznie krzycze� z b�lu. - S�uchaj, Charlotto... to niewa�ne... wr�ci�em. Chcia�em spa�, wi�c... wczo�ga�em si� tutaj. Jej d�o� coraz bardziej sugestywnie sun�a po jego ramieniu. Co, u diab�a, sobie wyobra�a�a? By� taki obola�y. Ale Charlotta zbli�a�a si� ostro�nie jak my�liwy. - Biedny, kochany Filipie. - Jej pe�ne �ydki b�ysn�y biel�, gdy podkasa�a sp�dnic�, �eby zej�� po drabinie. - Przyda ci si� troch� wina. - Nie, naprawd� niczego nie potrzebuj� - wyszepta�. - Ja wiem lepiej, Filipie. Mam tu w jednym ��obie schowan� butelk�. Podkrada zapasy z gospody, pomy�la� bez gniewu. Przez moment mia� ochot� zepchn�� drabin� na d�, �eby si� od niego odczepi�a, lecz nie zrobi� tego. Wino faktycznie mog�oby go postawi� na nogi. Charlotta szele�ci�a s�om� na dole. Po chwili ��te �wiat�o latarni zamigota�o na szczycie drabiny. Us�ysza� dziwny d�wi�k. M�j Bo�e, ona chichota�a. Czuj�c si� osaczony, przekr�ci� si� na brzuch i usi�owa� podnie�� na kolana. B�l da� zna� o sobie ze zdwojon� si��, przypominaj�c mu o upokorzeniach poranka. Tymczasem Charlotta ju� dotar�a do niego i u�o�y�a si� tak blisko, �e piersiami dotyka�a jego ramienia. - Jak mnie znalaz�a�? - spyta� niewyra�nie rozci�tymi i opuchni�tymi wargami. Obr�ci�a si� na bok i opar�a si� o niego biustem. Chcia� si� odsun��, ale pod��y�a za nim. Zmieszany, zorientowa� si�, �e dziewczyna jest nie�le wstawiona. � - Ciep�o ci?- zapyta�a, g�aszcz�c go po g�owie. - Jeste� lodowaty. - Tak, tak. Ciep�o, bardzo ciep�o. - Oszukujesz, Filipie. Z�by ci szcz�kaj�. - To z�bom jest zimno, nie mnie. Naprawd�. Pyta�em ci�... - Napij si� wina. To ci dobrze zrobi. 21 Prawie si�� przytkn�a mu butelk� do ust. Wino w gospodzie mieli byle jakie i Filip si� zakrztusi�. Kiedy dotar�o do �o��dka, poczu� mi�e ciepe�ko. Charlotta otar�a si� o jego biodro. Czu� wyra�nie b�l w brzuchu i w j�drach, ale nagle zauwa�y� jeszcze co�: naturaln�, zadziwiaj�c� w tych warunkach reakcj� cia�a. Mimo chaosu i paniki w g�owie zrozumia�, �e nie sprawia mu to przykro�ci. Jednak ci�gle czu� si� odrobin� jak tropiona zwierzyna. - Je�eli chcesz wiedzie�, to dzi� wieczorem nie mamy ani jednego klienta. Zadr�czali�my si� w kuchni. Twoja matka i Girard bez przerwy powtarzali, �e to czy tamto mog�o ci si� sta�. Nie mog�am ju� tego znie�� i wymkn�am si� tutaj, �eby pocieszy� si� haustem czego� mocniejszego. Zrz�dzenie losu, prawda? Jej �miech stawa� si� gard�owy, niepokoj�cy. R�ka zab��dzi�a w okolice jego ko�nierza i w�lizgn�a si� do �rodka. Tym razem nie zauwa�y� resztek smalcu, bo jego uwaga skupiona by�a na czym innym. Co si� tam dzia�o, na Boga? - Z kim si� dzielisz tym, co ukradniesz w gospodzie? - zapyta�, nadaj�c swemu g�osowi surowe brzmienie. - Z rodzin�? - Z nikim. Sama wszystko wypijam. To takie dobre. Napij si� i miej cudowne sny. Sny m�odego m�czyzny! - Bzdury, nie wierz� w to. - W sny? One... s� takie pi�kne - m�wi�c to, po�o�y�a mu g�ow� na ramieniu, a jej loki �askota�y go w policzek.- Cz�owiek ma niewiele wi�cej. Uwierz mi. - Mia�em na my�li wino. Nie wierz� ci, �e wypijasz je sama. - Czasem bior� troszk� do domu. - Szybko cmokn�a go w policzek. - Nie wydasz mnie, prawda? Prosz�... Mrukn�� co� zmieszany. Jej wida� to wystarczy�o, bo wierc�c si� na s�omie, zbli�y�a si� do niego jeszcze bardziej. - Filipie, wygl�dsz, jakby ci�gle by�o ci zimno. - Nie, nie. Jest mi bardzo dobrze. - Chcesz jeszcze wina? Mimo protest�w wmusi�a w niego nast�pny �yk. - Charlotto, nie powiedzia�a� mi, jak si� tu znalaz�a� - pr�bowa� uciec w bezpieczny temat rozmowy. - Wi�c kiedy tu wesz�am, us�ysza�am, jak przez sen z kim� si� 22 bijesz. Czy bardzo ci� boli? - zapyta�a, w�druj�c d�oni� wzd�u� jego biodra. - Czy ty w og�le mo�esz si� rusza�? - Mog�. Chyba powinienem ju� i�� do domu - odpar� i spr�bowa� si� unie��. - Nie! - wykrzykn�a, popychaj�c obur�cz jego pier�. - Masz dreszcze. Gdyby� wyszed� na dw�r, m�g�by� dosta� gor�czki. Napij si� jeszcze na rozgrzewk�. Tym razem prawie si� nie broni�. Wydawa�o mu si�, �e kwa�ny p�yn ma smak mniej obrzydliwy. Czu� si� mile rozlu�niony na ca�ym ciele z wyj�tkiem tego obszaru, nad kt�rym wszelkie panowanie ju� od dawna straci�. Charlotta nadal kr�ci�a si� ko�o niego, wyginaj�c si�, dotykaj�c, g�adz�c i potr�caj�c. W ciemno�ciach wydawa�o si�, �e jej cia�o otacza go ze wszystkich stron, jakby mia�a kilka par r�k. B��dzi�y po nim delikatnie, ale uparcie. By� tak podniecony, �e b�l, wstyd i niesmak, jakie odczuwa� po b�jce, posz�y niemal ca�kowicie w zapomnienie. - Moja kolej - zachichota�a, wyjmuj�c mu z r�ki butelk� z winem. Napi�a si� i od�o�y�a j�. - Och, kochanie - westchn�a. - Co teraz wymy�limy, �eby� si� ogrza�? - Jest mi do�� ciep�o. Dzi�kuj� ci, Charlotto. - Twoje d�onie ci�gle s� jak l�d. Upi�a si�, pomy�la�. Szumia�o mu w g�owie. Nie tylko ona, przyzna� w duchu. - Trzeba co� zrobi� z twoimi r�kami, Filipie. Chyba ju� wiem, gdzie b�dzie im najcieplej. Schwyci�a jego d�onie i wcisn�a sobie mi�dzy piersi. Teraz ju� wcale nie czu� b�lu. Z przera�aj�c� si�� narasta�y w nim inne emocje. - Nie, chyba jeszcze nie jest im dostatecznie ciep�o. Nie pomy�l sobie czasem, �e jestem zbyt pr�dka, ale to dla twojego zdrowia, m�j s�odki Filipku. Zachichota�a i zadar�a sp�dnic�, prowadz�c jego palce w miejsce ciep�e i wilgotne, okryte delikatnym futerkiem i zupe�nie osza�amiaj�ce. - Ooo, tak lepiej - zamrucza�a z satysfakcj�. Nie mia� ju� �adnej kontroli nad swoimi r�kami. Ogarnia�y go nowe, zdumiewaj�ce i cudowne wra�enia. Dziewczyna poca�owa�a go w ucho. Poczu� jej j�zyk wewn�trz i obla� go �ar. 23 - Mi�o�� rozgrzewa krew, nie wiedzia�e� o tym, Filipie?- szepta�a. - A mo�e za bardzo ci� boli, �eby... - Boli mnie. T�go mnie pobito, Charlotto. Nie s�dz�, �eby�my mogli... - Nie m�w! Wiem, �e nigdy nie obchodzi�y ci� dziewczyny. - Dzi� wiecz�r nie mam nawet si�y o tym my�le�. - Spr�buj - szepn�a i zn�w poczu� j�zyk w uchu. - Daj� s�owo, �e potem poczujesz si� o wiele lepiej. Zanim zd��y� zaprotestowa�, jej usta znalaz�y si� na jego wargach. Wsun�a w nie pachn�cy winem j�zyk. Bluzka gdzie� si� zapodzia�a, dotyka�y go nagie piersi, a niecierpliwe palce manipulowa�y przy spodniach. P�niej nic ju� ich nie dzieli�o. - Tutaj, tutaj, Filipie. Niezupe�nie... Tak, teraz dobrze - raczej dysza�a, ni� szepta�a Charlotta. - Powiedz, �e ci ju� cieplej. Widzisz, leczenie dzia�a. - Tak, tak - b�kn��, uspokajaj�c nie wiadomo - j� czy siebie. Nie czu� ju� nic opr�cz �aru jej ust i wsp�lnego rytmu narastaj�cego rozkosz� niemal nie do zniesienia. Charlotta uczepi�a si� jego karku jakby w strachu. Przed czym? Gdzie� na dole drzwi rozwar�y si� i zamkn�y. Rytm narasta�. R�ce dziewczyny sun�y po jego plecach tam i z powrotem. Czu� jej po�amane paznokcie i szorstko�� d�oni. Oddech rozsadza� p�uca. W ko�cu nast�pi�a eksplozja, kt�r� jego pozbawiony ju� wszelkiej kontroli umys� zapami�ta� raz na zawsze jako najbardziej zdumiewaj�ce, przera�aj�ce i skuteczne lekarstwo na cierpienie i z�e wspomnienia. VI Drzemali, jeszcze spleceni ze sob�, gdy nagle na dole zapali�o si� �wiat�o. - Filipie? Charlotto? Filipowi wyrwa� si� zduszony okrzyk, kt�rego Charlotta nie zd��y�a uciszy�. Po chwili us�ysza� g�os matki rozkazuj�cy im zej�� na d�. Czu� si� przy�apany na gor�cym uczynku. Wci�ga� po�piesznie spodnie, podczas gdy Charlotta, wydaj�c piskliwe, przera�one okrzy- 24 ki, poprawia�a odzie�. Dotkn�� jej r�ki uspokajaj�co, ale nawet tego nie zauwa�y�a. By�a trupio blada w �wietle latarni stoj�cej u st�p drabiny. Filip pierwszy zszed� na d�. B�l powr�ci� i drabina wydawa�a mu si� bardzo stroma i d�uga. Charlotta zesz�a za nim w sp�dnicy za�o�onej ty�em na prz�d. - Madame, prosz� mi pozwoli� wyja�ni� - zacz�a niepewnie, patrz�c z przera�eniem na kobiet� z latarni�. - Lepiej b�d� cicho, ty fl�dro. Charlotta zacz�a pochlipywa�, a Marie podnios�a latark� wy�ej i spojrza�a na swego syna. - M�j Bo�e, Filipie, spad�e� ze ska�y? Czy to ona tak ci� poturbowa�a? Maria Charboneau by�a przystojn� kobiet� o szerokich ustach, klasycznym nosie, ciemnych w�osach i oczach rodem z Auvergne, kt�re Filip odziedziczy� po niej. - Id� do Girarda. Niech ci da zap�at� za tydzie� z g�ry i jeszcze dzi� odprowadzi do domu. U nas nie masz ju� czego szuka� - zwr�ci�a si� spokojnie do p�acz�cej Charlotty. - Nie jestem do�� dobra dla Filipa? O to chodzi? - wybuchn�a ur�gliwie �kaj�ca dziewczyna. - Co za pretensje u kogo� takiego jak pani. U kobiety, kt�rej nie wolno nawet przej�� ko�o ko�cielnych wr�t, bo... Policzek by� szybki i mocny. Charlotta cofn�a si� przestraszona, �api�c si� za twarz. - Odejdziesz - powiedzia�a ju� spokojnie Maria. - Mamo, to nie w porz�dku - zacz�� Filip. - Ona tylko usi�owa�a mnie pocieszy�, bo ja... Zanim zd��y� sko�czy�, Charlotta wybieg�a. Nie wiedzia�, czy �ka�a, czy przeklina�a. - To pierwszy raz z ni�? - Maria patrzy�a na syna badawczo. - Tak. - W og�le pierwszy raz? - Tak. Mamo, na mi�o�� bosk�, mam siedemna�cie lat. Nie ma �adnej zbrodni w tym, �e... - Kto ci� pobi�? - przerwa�a matka. Przemilczaj�c obelgi pod jej adresem, wyja�ni�, co zasz�o. Potem spojrza� jej prosto w oczy. 25 - Chc� wiedzie�, dlaczego nazwali mnie Ma�ym Lordem? Nie pierwszy raz mnie tak nazywali i zawsze z drwin�. Chc� te� wiedzie�, co jest z�ego w zadawaniu si� z tak� dziewczyn� jak Charlotta? Wszystko mnie bola�o, a ona by�a mi�a i przynios�a mi wina... - �eby ci� dopa��. - To nie jest wyja�nienie. A gdybym powiedzia�, �e chc� si� o�eni� z Charlotta? Ch�opcy z Auvergne bywaj� ojcami w wieku czternastu lat. - Wejd�my do �rodka, Filipie. S� rzeczy, o kt�rych musz� powiedzie� ci teraz, zanim narobisz sobie k�opot�w. Wzi�a latarni� i wysz�a ze stajni krokiem pewnym i godnym. Pod��y� za ni� zmieszany, �eby w ko�cu pozna� tajemnice, kt�re zdecydowa�a si� mu wyjawi�. ROZDZIA� DRUGI Skrytka za Madonn� i - Chc� opowiedzie� ci o twoim ojcu - zacz�a Maria Charboneau. Siedzieli w jej du�ym, sk�po umeblowanym pokoju u szczytu schod�w. Utrzymywa�a go w nienagannej czysto�ci lub raczej wymaga�a tego od Charlotty. By� mo�e mia�a nadziej�, �e kiedy� przy nag�ym przyp�ywie go�ci b�dzie zmuszona go odnaj��. Zdarza�o si� to �rednio raz do roku. O ile to by� dobry rok. Filip pomy�la� o Charlotcie. Odesz�a w towarzystwie Girarda. Ch�opak przypomnia� sobie niewyra�alne emocje p�yn�ce z po��czenia cia� i prze�kn�� �lin�. Policzki mu p�on�y. Matka wyra�nie oczekiwa�a jakiego� odzewu na swoje o�wiadczenie. Filip przycupn�� na ma�ym sto�eczku u st�p wysokiego �o�a i usi�owa� si� u�miechn��. - Zawsze przypuszcza�em, �e mam jakiego� ojca, mamo. Maria nie odwzajemni�a u�miechu, wi�c syn ci�gn�� dalej, ju� powa�nie: - Wyobra�a�em sobie, �e mo�e by� Anglikiem, bo nieraz m�wi�a� tak dobrze o Anglii. Nie wiem jednak, jak Francuzka mog�aby spotka� m�czyzn� z kraju, kt�ry tradycyjnie jest nam wrogi. i Podesz�a do rogu pokoju roz�wietlonego tylko blaskiem �wieczki stoj�cej na umywalni. Obok, na �cianie, znajdowa�y si� dwie miniatury nie najwy�szego lotu. Przedstawia�y m�czyzn� o srogich oczach, Paula Charboneau, dziadka Filipa, i jego babk�, drobn�, ciemnow�os� kobiet�. Te same ciemne, po�yskuj�ce w�osy, kt�re zdobi�y 27 Mari� i Filipa. Portrety wykona� w�drowny artysta o po�lednim talencie w zamian za nocleg i wikt przez par� dni. Powy�ej miniatur znajdowa�a si� ma�a nisza, w kt�rej sta�a figurka Madonny w asy�cie dw�ch wotywnych lampek. Mimo �e matka przez sw�j zaw�d zosta�a wykluczona z Ko�cio�a katolickiego, to odk�d Filip pami�ta�, przed pos��kiem Madonny pali�o si� �wiat�o. Jednak�e nigdy nie widzia�, aby si� modli�a. Teraz odsun�a figurk� na bok i z g��bi niszy wydoby�a ma��, sk�rzan� kasetk� obit� na rogach mosi�dzem. - Nie by�o mi trudno spotka� Anglika, kiedy mia�am dwadzie�cia lat i gra�am Moliera na Rue des Fosses-St. Germain - powiedzia�a do Filipa, kt�ry nie spuszcza� wzroku z pop�kanej sk�ry kasetki. - Czy przypominasz sobie ten pow�z, kt�ry zatrzyma� si� tutaj w sierpniu? Naturalnie, �e sobie przypomina�. Wysiad�o ze� czterech eleganckich i niezno�nych Anglik�w ze z�otymi nitkami w p�aszczach i pudrem we w�osach. Tylko rok czy dwa starsi od niego. Ka�dy mia� po dw�ch s�u��cych do obs�ugi - prawie tak samo dumnych jak ich panowie - kt�rzy szarog�sili si� jeszcze bardziej ni� chlebodawcy. Filip najch�tniej przy�o�y�by im za spos�b, w jaki wyra�ali si� o wszystkim, co miejscowe, gdyby nie to, �e bardzo dobrze p�acili. Po ich wyje�dzie du�o rozmawia� z Girardem o sposobie bycia angielskich paniczyk�w. Filip zauwa�y�, �e rozkazywali wszystkim, jakby takie by�o ich naturalne prawo. Girard odpowiedzia�, �e minie wiele lat, zanim szlachta pozb�dzie si� wiary, i� samo urodzenie daje jej prawo pomiatania reszt� ludzko�ci. Tak mniej wi�cej opowiada� teraz Filip Marii, chaotycznie i z przej�ciem. - Girard zosta� zaanga�owany, �eby nauczy� ci� angielskiego i matematyki! - Maria wyra�nie rozdra�niona przysiad�a na ��ku i pochyli�a si� w kierunku syna. - Opanowa�em ju� zupe�nie nie�le oba te przedmioty. - Nie chc�, �eby s�czy� w tw�j umys� radykalne trucizny. Ci m�odzi d�entelmeni to cz�onkowie klasy, do kt�rej i ty b�dziesz pewnego dnia nale�a�. Podkre�laj�c wag� swych s��w, energicznie postawi�a kasetk� na boa z kaczych pi�r i to jakby troch� j� uspokoi�o. - Nie wszystkie szlachetnie urodzone osoby maj� tak kiepskie 28 maniery jak tamta czw�rka. Czy wiesz, dlaczego t�dy przeje�d�ali? Dok�d jechali? - Przez Alpy do Rzymu. Tak si� chwalili, �e nietrudno by�o us�ysze�. - Na Wyspach Brytyjskich jest taki zwyczaj, �e zamo�ni i utytu�owani m�odzie�cy po uko�czeniu edukacji na uniwersytecie udaj� si� w podr� po wielkich stolicach, Pary�u, Rzymie, Berlinie. To si� nazywa �Grand Tour". Zwiedzaj� muzea, bywaj� w teatrach. W ten w�a�nie spos�b pozna�am w Pary�u twego ojca. Mia�am dwadzie�cia lat, a on by� tylko rok starszy. Przyszed� do Comedie--Francaise, gdzie wyst�powa�am. Nie siedzia� w tylnych rz�dach z podpitymi fircykami, kt�rzy przekrzykuj� aktor�w, a za nimi stoi wojsko z bagnetami na wypadek zamieszek. Nie, tw�j ojciec nie miesza� si� z mot�ochem. Siedzia� przy scenie, gdzie ustawiano fotele dla prawdziwej arystokracji. Zachowywa� si� bardzo elegancko. Musisz wiedzie�, �e panowie ch�tnie naigrawali si� z aktor�w, przeszkadzali im i bawili si� ich kosztem. Aktorzy cz�sto tracili panowanie nad sob� i wszczynali awantury, za kt�re zamykano ich w wi�zieniu Forl' Eveque. Kiedy pomimo straszliwego gniewu mojego ojca, a twojego dziadka, upar�am si�, aby pojecha� do Pary�a, od razu zrozumia�am, �e aktorzy nie s� szanowanymi lud�mi. Mia�am dziewi�tna�cie lat i na pocz�tku przyj�to mnie do trupy na pr�b�, jako uczennic�. Wiedzia�am, co ryzykuj�. Z�y humor jakiego� podpitego ksi�cia m�g� wtr�ci� do lochu ca�� trup�. Wystarczy�o odpowiedzie� na z�o�liwo�� czy grubia�stwo. Szybko dowiedzia�am si�, �e komediant przestaje by� cz�onkiem Ko�cio�a. - W jej g�osie zabrzmia�y gorzkie tony, kt�rym wt�rowa� wiatr melancholijnie zawodz�cy pod okapem. - Nie zwa�a�am na to. Tak bardzo mia�am do�� tego miejsca. Zrozumia�am, �e je�li tu zostan�, zupe�nie zmarnuj� sobie �ycie. Pomimo wszystkich niedogodno�ci i niebezpiecze�stw by�am przekonana, �e w Pary�u mam szans� na co� lepszego. Dwa razy znalaz�am si� w wi�zieniu za odes�anie do diab�a m�czyzn brzydkich i g�upich, ale za to utytu�owanych. Czy kiedy� ci o tym wspomina�am? Filip, zafascynowany t� w�dr�wk� do prapocz�tk�w swojej osoby, do tego stopnia zamieni� si� w s�uch, �e by� w stanie tylko pokr�ci� g�ow�. Maria m�wi�a dalej, tak�e zatopiona w opowie�ci: - Nadesz�a ta cudowna noc, gdy tw�j ojciec odwiedzi� teatr. 29 Usiad� przy scenie i od razu mnie zauwa�y�. Z wra�enia opu�ci�am po�ow� tekstu. By� taki elegancki i przystojny. Wydawa� si� nie zauwa�a� nikogo opr�cz mnie. Od pierwszej chwili wiedzia�am, �e brudne, upokarzaj�ce wi�zienia, oburzenie Ko�cio�a, gniew ojca i rozpacz matki by�y tego warte. Tw�j ojciec w�a�nie odbywa� swoj� �Grand Tour". Dzia�o si� to prawie osiemna�cie lat temu, przed wojn�, zanim Anglia i Francja zacz�y walczy� ze sob� w Europie i w Ameryce. To by�a mi�o�� od pierwszego wejrzenia. Przyjaciele twojego ojca pojechali do Rzymu, a on zosta� przez dwa miesi�ce ze mn� w Pary�u. Nast�pi� najszcz�liwszy okres mojego �ycia. Kocha�am go i nie pragn�am niczego wi�cej, ni� urodzi� jego dziecko. Zrobi�am to. Dzi�ki temu przyszed�e� na �wiat. - Jak... jak on mia� na imi�, mamo? - Ma, Filipie. Nazywa si� James Amberly. Nosi tytu� sz�stego ksi�cia Kentland. To z tego powodu nie mo�esz zadawa� si� z takimi wycierusami jak Charlotta. Nawet nie�lubne dzieci szlachty mog� wst�powa� w ca�kiem korzystne zwi�zki ma��e�skie, o ile maj� pieni�dze. Tw�j ojciec mieszka w Anglii, interesuje si� tob�. Pisuje do mnie, pytaj�c, jak ci si� wiedzie. Dlatego chcia�am, �eby� opanowa� jego j�zyk lepiej, ni� mnie kiedykolwiek si� uda�o. Mam nadziej�, �e kt�rego� dnia zechce ci� pozna� i ty musisz by� gotowy, poniewa�, Filipie... - Jej szorstkie i spracowane r�ce dawno straci�y delikatno��, z jak� rozk�ada�y kiedy� sceniczny wachlarz. Teraz zacisn�y si� na szkatu�ce, kt�r� unios�a w g�r� jak cenny dar - ...Tw�j ojciec zapisa� ci cz�� swojego maj�tku. II Wicher okr��a� gospod�, zawodz�c �a�o�nie. Filip podszed� do okna. S�owa matki wstrz�sn�y nim do g��bi. Otworzy� okiennice, wypatruj�c gwiazd na niebie, wypatruj�c czegokolwiek trwa�ego i niezmiennego na tym �wiecie. P�nocny wiatr sprowadzi� mg��, kt�ra zakry�a niebo wilgotnym ca�unem. Spojrza� na matk�. Wydawa�a si� mniejsza, jakby zrzuci�a z siebie jaki� ci�ar i w ko�cu mog�a odpocz��. - My�la�em - zacz�� wolno - �e kiedy tacy ch�opcy jak August nazywali mnie Ma�ym Lordem, to by�y tylko szyderstwa. 30 Potrz�sn�a g�ow�. - Obawiam si�, Filipie, �e nie jestem tu bez winy. Czasami, kiedy ogarnia mnie smutek, nie mog� powstrzyma� si� od pocieszenia si� szklaneczk�. Wtedy wymykaj� mi si� r�ne rzeczy. Nie s�dz�, �eby te miejscowe mato�ki kiedykolwiek bra�y powa�nie moje aluzje. Po prostu wy�ywaj� si� na kim�, kto zachowa� odrobin� dumy i nie ukrywa, �e uwa�a si� za kogo� lepszego. - Angielski lord! - wykrzykn�� Filip, nie mog�c powstrzyma� kla�ni�cia w d�onie. - Gdyby August si� dowiedzia�. Ale� mia�by min�! Powiedzia�a�, �e on nazywa si� Amberly? - Usiad� na ��ku tu� przy matce, p�on�c z ciekawo�ci. - Rodzina ma tytu� ksi���t Kentland. Posiadaj� wspania�e dobra i liczne koneksje na dworze kr�la Jerzego III. W roku tysi�c siedemset pi��dziesi�tym czwartym, gdy wybuch�a wojna, tw�j ojciec s�u�y� w wojsku. W pi��dziesi�tym dziewi�tym bra� udzia� w wielkiej bitwie pod Minden. Filip przytakn��. S�ysza� o Minden, miejscu jednego z najwi�kszych star� tej wojny. Francja z Austri� walczy�y przeciw Prusom, Hanowerowi i Wielkiej Brytanii. - Chocia� zosta� �o�nierzem, tw�j ojciec nie przesta� by� cz�owiekiem wielkiej �agodno�ci i �askawo�ci. Pod Minden dosta� szabl� w bok. Paskudna rana. Z jego list�w wynika, �e ci�gle mu dokucza. - Czy jest �onaty? To znaczy, on nigdy si� z tob� nie o�eni�? Nawet w tajemnicy? Pokr�ci�a g�ow�. - Od pocz�tku tych dw�ch cudownych miesi�cy w Pary�u oboje zdawali�my sobie spraw�, �e ma��e�stwo jest wykluczone. Nie pozwoli�, aby by�o mi�dzy nami cokolwiek pr�cz poca�unk�w, dop�ki nie wyja�ni� mi swojej sytuacji. M�g� o�eni� si� tylko z kobiet� wybran� dla� przez rodzin�. Nie mia�o to dla mnie znaczenia. Cieszy�am si�, �e mog� by� razem z nim. M�wi si�, �e aktorzy s� jak dzieci, nigdy nie dojrzewaj�. Ale ja a� nadto dobrze rozumia�am okoliczno�ci. Dziewczyna znik�d. Z prochu Auvergne. W oczach dostojnik�w pa�stwa i Ko�cio�a by�am jedynie ulicznic�. Czy� mog�am liczy� na ma��e�stwo? Jak ju� powiedzia�am, to nie mia�o dla mnie znaczenia. Tw�j ojciec, jako cz�owiek przyzwoity, musia� wype�nia� zobowi�zania ma��e�skie, mimo to nigdy nie przesta� troszczy� si� o mnie. 31 Powolutku uchyli�a wieko szkatu�ki. W przy�mionym blasku �wiecy Filip zobaczy� pakiecik list�w przewi�zany wst��k�. Maria rozwi�za�a j� i wyci�gn�a jeden. - Nie poka�� ci wszystkich, ale ten jest wa�ny dla ciebie. To jedyny pow�d, dla kt�rego opu�ci�am Pary� i wr�ci�am do tego znienawidzonego miejsca. �eby czeka�. I �eby wychowa� ci� w�a�ciwie. Od�o�y�a wytworny pergamin na kolana i otoczy�a syna ramionami. Jej oczy, pe�ne �ez, wyra�a�y jednocze�nie smutek i szcz�cie. - M�wi� ci jeszcze raz: to nie wstyd by� nie�lubnym synem arystokraty. Tw�j ojciec kocha ci� jak ka�de dziecko. Najlepszym dowodem jest ten list. III Rozmawiali do rana. Rewelacje Marii wiele Filipowi wyja�ni�y. Jej gniew, gdy zasta�a go z Charlott�, jej wynios�o�� wobec mieszka�c�w doliny. Czasami Filip wyobra�a� sobie, �e jest synem jakiego� cudoziem-ca, mo�e zab��kanego �o�nierza z wojny siedmioletniej. Ale lord angielski? Matka mia�a wszelkie prawo do dumy. Nic dziwnego, �e nigdy nie pot�pia�a jego okazjonalnych przechwa�ek. W ci�gu d�ugich godzin do �witu Maria dzieli�a si� z nim szczeg�ami. Dla Filipa sta�o si� jasne, �e kocha�a Jamesa Amberly'ego, lorda Kentland, mi�o�ci� wielk�, ca�ym sercem, niczego w zamian nie ��daj�c. Z wagi tego uczucia zda� sobie spraw�, kiedy opowiedzia�a mu o decyzji powrotu do Auvergne. - Wiedzia�am, �e b�d� mia�a syna - powiedzia�a. - W�a�nie dlatego powr�ci�am w te ponure strony. Przez wzgl�d na ciebie. Widzisz, James obieca� mi, �e uzna nasze dziecko i zostawi mu cz�� swego maj�tku. Wr�ci�am i pogodzi�am si� z ojcem, na ile to by�o mo�liwe. Zrezygnowanym gestem wskaza�a miniatur� m�czyzny na �cianie. - Tydzie� po twoim urodzeniu napisa�am list, oczywi�cie po francusku, bo tw�j ojciec w�ada biegle tym j�zykiem, �e nasz syn przyszed� na �wiat. Od tej pory co roku przysy�a pieni�dze. 32 - Pieni�dze? - Filipa zatka�o z wra�enia. - Dla mnie? - Dla nas. R�wnowarto�� dziesi�ciu funt�w szterling�w. Niez�a sumka jak na dzisiejsze czasy. Wystarcza, �eby�my dali sobie rad�, nawet je�eli ca�ymi dniami nie poka�e si� �aden pow�z. I �eby wynaj�� nauczyciela, gdy znajdziemy kogo� odpowiedniego. Girard spad� nam z nieba. - Wi�c ta nauka angielskiego ma mnie przygotowa� do ewentualnego spotkania z ojcem? - Tak. Mo�e min�� wiele lat, zanim do tego dojdzie. Ja mog� ju� le�e� w grobie. Ale to pozwoli ci wyrwa� si� z tej przekl�tej ziemi. Podnios�a list z kolan i ostro�nie rozwin�a szeleszcz�cy pergamin, �eby Filip m�g� go przeczyta�. List mia� dat� z grudnia tysi�c siedemset pi��dziesi�tego czwartego, rok po jego urodzeniu. Moja ukochana Mario, Wyda�em znaczn� sum� pieni�dzy, aby by� pewnym, �e kurier dotrze do Ciebie, pomimo wybuchu dzia�a� wojennych. Oto list, kt�ry obieca�em Ci w Pary�u. Wysy�am go z ca�� moj� wiar� i oddaniem. Ciesz� si� wraz z Tob� z narodzin naszego syna, kt�remu da�a� na imi� Filip. �a�uj�, �e wcze�niej nie wys�a�em Ci listu zapewniaj�cego mu przysz�o��, ale moja �ona omal nie umar�a, wydaj�c na �wiat naszego syna Rogera. - On ma innego ch�opca - zachmurzy� si� Filip. - Urodzi� si� po mnie? - Oczywi�cie. Tytu� musi by� dziedziczony. Czytaj dalej. Po tym wszystkim lekarze orzekli, �e moja �ona nie b�dzie ju� w stanie spe�nia� naturalnego powo�ania kobiety. To czyni tym istotniejszym wype�nienie moich zobowi�za� wzgl�dem Ciebie, moja najdro�sza. Dzi�ki podpisom �wiadk�w list ten staje si� legalnym dokumentem. Dwaj moi zaufani przyjaciele swymi podpisami po�wiadczyli, �e m�j naturalny syn, Filip, zosta� przeze mnie uznany. Po mej �mierci otrzyma zgodnie z prawami tego pa�stwa r�wny udzia� w moim maj�tku, wy��czaj�c posiad�o�� Kentland... - Kentland? - nie wytrzyma� zdumiony Filip. 33 - Tak si� nazywa siedziba rodowa. Doczytaj do ko�ca, Filipie, a ja potem dopowiem ci reszt�. ...kt�r� zgodnie ze zwyczajem odziedziczy m�j najstarszy legalny potomek. Niniejszym stwierdzam w obliczu Boga Wszechmog�cego i w obecno�ci dw�ch zaufanych druh�w, kt�rzy po�o�� swe podpisy pod moim, �e taka jest moja wola. Nie mog� tutaj rozwodzi� si� nad tym d�u�ej, ale Ty, najdro�sza Mario, mo�esz by� pewna bezustannego oddania z mojej strony. Zawsze Tw�j James Amberly Ksi��� Kent land Ni�ej by�y dwa nie znane mu podpisy. Filip d�u�sz� chwil� wpatrywa� si� w nazwisko swego ojca. Potem uszcz�liwiony podskoczy� do g�ry. Przy tym gwa�townym ruchu zawadzi� pergaminem o s�upek ��ka i od�ama� r�g kruchego arkusika. Maria krzykn�a przestraszona. - Obchod� si� z tym ostro�nie! Ch�opak po�piesznie, lecz pieczo�owicie z�o�y� list tak, jak by� przedtem. - To twoja przepustka do wolno�ci i pozycji, Filipie. Jak wiesz, kobieta, kt�r� po�lubi�, mog�a urodzi� tylko jedno dziecko, syna, kt�remu na imi� Roger. Ty dziedziczysz po�ow� maj�tku ojca. S�yszysz: po�ow�! Ostro�nie do��czy�a list do pozosta�ych, zawi�za�a pakiecik wst��eczk� i wsun�a do kasetki. Nast�pnie umie�ci�a sw�j skarb za Madonn� i przesun�a pos��ek, by nadal go strzeg�. - Teraz, Filipie, wyja�ni� ci, jak to mo�liwe, �e po�owa maj�tku b�dzie twoja. Zwi�le podzieli�a si� z nim swoj� wiedz� o angielskim systemie dziedziczenia. Ju� dawno si� z nim zapozna�a, uwa�aj�c to za istotne dla swych interes�w. Wyt�umaczy�a mu, �e lord Kentland nie mo�e przekaza� b�kartowi ani swojego tytu�u, ani zwi�zanej z nim biedziby rodowej i przynale�nych do niej ziem. Zawsze dziedziczy je najstarszy legalny syn i nie ma prawa sprzeda� czy te� zastawi� maj�tku. Jego obowi�zkiem jest mieszka� w Kentland, utrzymywa� zamek i... przed�u�y� 34 r�d. Gdyby wyj�tkowa sytuacja zmusi�a go do pozbycia si� maj�tku, powinien uzyska� zgod� parlamentu, co wi��e si� ze skomplikowan�, zawi�� i rzadko skuteczn� procedur�. W ten spos�b prawo zabezpiecza przysz�o�� wielkich rod�w angielskich. - Reszta maj�tku twego ojca, g��wnie pieni�dze, kt�rych ma mn�stwo, zostanie podzielona r�wno mi�dzy potomk�w. Rozumiesz, co znaczy to dla ciebie? Dzi�ki temu listowi jeste� uznany. Opr�cz ciebie tw�j ojciec ma tylko jednego dziedzica, wi�c automatycznie po�owa pieni�dzy przypada tobie. Mo�esz mi wierzy�, Filipie, b�dziesz bogatym cz�owiekiem. Otworz� si� przed tob� najwytworniejsze salony, �e nie wspomn� o wyborze �ony. Mo�e o�enisz si� w Anglii? Pewnie nie b�dzie to jaka� utytu�owana dama, ale c�rka zamo�nego kupca, czemu nie? Tw�j ojciec pisa�, �e w Anglii mieszcza�stwo dochodzi do wielkiego znaczenia dzi�ki wzrastaj�cemu bogactwu. Ojciec dziewczyny, kt�ra wnosi w posagu, no, powiedzmy garbarni�, na pewno zainteresuje si� po�ow� ksi���cego maj�tku. Gdy matka wyg�asza�a ostatni� uwag�, Filip poczu� wyra�ny ch��d. Mo�e z powodu p�nej godziny albo wzrastaj�cego znu�enia. W jego g�osie zabrzmia�a nutka k��tliwo�ci. - Mamo, ja nie b�d� �eni� si� z jak�� pann� tylko dlatego, �e jej ojciec jest w�a�cicielem garbarni. - Filipie, to tylko przyk�ad! - rozgniewa�a si� Maria. - Czy nic z tego nie zrozumia�e�? Czy sens mojej przemowy nie dotar� do ciebie? Po�wi�ci�am moje �ycie, ca�e moje �ycie! Sp�dzi�am je tutaj, w miejscu, kt�rym gardz�, tylko po to, �eby� m�g� p�j��, dok�d zechcesz. Daleko od Auvergne. �eby� m�g� wej�� mi�dzy d�entelmen�w i by� jednym z nich. Nie dbam, z kim ty si� zadajesz czy o�enisz, byleby to by�a kobieta r�wna tobie. Kiedy ju� wejdziesz w swoje prawa, musisz rozwija� w�asn� fortun� tak�e przez ma��e�stwo. W Filipie narasta� op�r przeciw beznami�tnemu sposobowi, w jaki wy�o�y�a swoje racje. Jednak wola� si� nie odzywa�. Widzia� jej oczy pe�ne napi�cia. Matka chwyci�a go mocno za rami�. - Zapami�taj sobie, Filipie, �e najwi�ksz� zbrodni�, jak� jednostka mo�e pope�ni� przeciwko sobie, jest da� si� upokorzy� i pogr��y� w ciemno�ci z powodu n�dzy... - powiedzia�a puszczaj�c go. - Pope�ni�am t� zbrodni�, �eby� ty nie musia� tego robi�. Przysi�gnij, �e nie powt�rzysz mego b��du. Przysi�gnij! 35 Mia� przed sob� kobiet�, jakiej nie zna�. Kobiet� o oczach z agatu, przepe�nion� cierpieniem i nienawi�ci�. Niemal si� jej l�ka�. - Przysi�gam! Uspokoi�a si� od razu i przycisn�a go do piersi. - Teraz ju� pora, �eby�my poszli spa�, m�j Ma�y Lordzie. Nie�le brzmi, nieprawda�? Teraz ju� wierzysz, �e jest w tym troch� prawdy. Odprowadzi�a go do drzwi, zn�w czu�a i pe�na matczynego ciep�a. - Mo�e powinnam powiedzie� ci to wiele lat temu, ale naprawd� nie widzia�am powodu. Jak ci ju� m�wi�am, mo�esz czeka� wiele lat, zanim James umrze. Jednak nie b�dziesz czeka� na pr�no. Dlatego nie wolno ci zmarnowa� przysz�o�ci, cho�by przez uwik�anie si� w histori� z jak�� ch�opk� bez grosza przy duszy. Mo�e kierowa�am si� gniewem, odsy�aj�c Charlotte, ale ju� to zrobi�am i czuj� si� teraz lepiej. Id� ju� spa�. Nie zapomnij przysi�gi, kt�r� z�o�y�e�. Nigdy nie m�g�by zapomnie�. Le�a� na poddaszu w szarawym blasku wstaj�cego �witu. Przerzuca� w my�lach fragmenty cudownej opowie�ci jak dziecko nowe zabawki w noc Bo�ego Narodzenia. W wyobra�ni widzia� siebie w szamerowanej z�otem kamizelce, z pi�kn� dam� pod rami�. Przechodzi� zat�oczon� ulic�, a t�um k�ania� mu si� uni�enie. Rozpozna� twarz Augusta i splun�� mu na buty. Du Pleis nie o�mieli� si� zareagowa�. Zasypiaj�c my�la� o tym, co jego matka opisa�a jako najwi�ksz� zbrodni�, kt�r� jednostka ludzka mo�e pope�ni�. To dla niego Maria Charboneau pope�ni�a t� zbrodni�. On dla niej nigdy by tego nie zrobi�. IV - Teraz ju� wiesz - powiedzia� Girard, czyszcz�c sobie z�by. - Uczony nie jest szlachetnym humanist�. Siedzia�em tu przez cztery lata, poniewa� dostawa�em pieni�dze. To dobre miejsce dla kogo� takiego jak ja. Nieco na uboczu. W ko�cu ucz� z�y