14940
Szczegóły |
Tytuł |
14940 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14940 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14940 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14940 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Wojciech Świdziniewski
To nie moje niebo
– Gdzie... Gdzie jestem? – wybełkotał Łowca, mrużąc oczy. Raziło go jasne światło
w pomieszczeniu, w którym przed chwilą się znalazł.
– Niebo, sektor 278 – usłyszał głos zza pleców.
Odwrócił się, ujrzał białe biurko i siedzącego za nim łysego, grubego mężczyznę, noszącego
druciane okulary. – Przyczyna zgonu? – kontynuował grubas o podwójnym podbródku,
niecierpliwie gryząc długopis.
– Słucham? – zapytał Łowca. Grubas zmarszczył brwi.
– No, jak pan zmarł?
– Że, co? – nie dawał za wygraną Łowca. Grubas sapnął i poprawił okulary.
– Człowieku, jesteś w niebie, a to znaczy, że nie żyjesz. W związku z tym pytam: jak zmarłeś.
Śmierć nagła? Ze starości? No mówże, śmiertelniku!
Łowca z głupią miną patrzył na swojego rozmówcę.
Potrząsnął głową i ciągle jąkając się, zaczął:
– Byłem na Ziemi... z misją... i... chyba mnie zabito...
Grubas uśmiechnął się tryumfująco:
– No proszę! Ofiara zabójstwa. Ma pan pierwszy plus. – I coś tam u siebie odznaczył. – Kto
pana zabił?
– Eee... policjanci – przypomniał sobie Łowca.
Grubas gwizdnął:
– Niedobrze. Zatarg z prawem. Minus. – I znowu coś zaznaczył. – Czy wierzy pan w Boga?
– Wierzę...
– Plus. A w Trójcę Świętą?
– Nie znam żadnej Trójcy Świętej.
– Minus. A w Jezusa Chrystusa, wierzy pan?
– Nie znam go.
Grubas wytrzeszczył oczy:
– Cooo? Nie zna pan Jezusa Chrystusa, Syna Bożego?! Minus! Co ja mówię! Dwa minusy!
Łowca zaczął coś kojarzyć:
– Chwileczkę, chwileczkę. Czy to jest ziemskie niebo?
– Jak najbardziej.
– W takim razie, to nie jest moje niebo!
– Co?! – Grubas zmarszczył brwi, zastanawiając się.
Nagle uśmiechnął się ze zrozumieniem. – Pan jest świrem! Trzeba było od razu tak mówić!
Plus!
– Nie, nie, nie. Ja jestem z innej planety – spokojnie tłumaczył obcy.
– Hę? – chrząknął grubas.
Łowca westchnął ciężko.
– Jestem z Arcturusa. Tam wierzymy w Boga i Jego Syna Ariana, Córkę Tramelię i świętą
Czwórkę...
– Zaraz, zaraz, to my mamy jeszcze inne placówki? – spytał z niedowierzaniem grubas.
– Nie wiem – mruknął znużonym głosem Łowca. – To wasza sprawa. Ja tylko mówię to, co
jest napisane w Świętym Zwoju.
Grubas myślał intensywnie.
– Niech pan siada – powiedział wreszcie.
Łowca usiadł na krześle, które przed chwilą pojawiło się przy jego nodze. Grubas podniósł
słuchawkę telefonu:
– Poproszę z szefem... Szczęść Boże, święty Piotrze, mam tu wiernego z innej planety... Mam
się połączyć z Działem Zagranicznym? Ale... Rozłączył się...
Centrala? Połączcie mnie z Serafinem Moreliuszem...
Szczęść Boże, Moreliuszu, czy mamy placówkę na... – Grubas spojrzał pytająco na Łowcę.
– Arcturus.
– ...na Arcturusie... Aaa, rozumiem, ściśle tajne... No to jest problem. (Pyta wyższą instancję
o dyrektywy – konfidencjonalnie szepnął grubas).
– Tak, jestem!
Wysłać i utajnić... Oczywiście!... i wam Aniele.
Grubas odłożył słuchawkę, nabazgrał coś na kartce i wręczył ją Łowcy.
– Proszę to wręczyć u siebie. Następny!
– ...wierzy pan w Boga?
– Wierzę.
– Plus.
– A w Ariana i Tramelię, Święte Dzieci Jego?
– Wierzę.
– Plus. A w Świętą Czwórkę, wierzy pan?
– Wierzę.
– Plus. A jak pan zmarł?
– Nagłą śmiercią na planecie Ziemia. – Gdzie?!
– Trzecia planeta układu Soi.
– Hmm, to mamy problem. Proszę poczekać... Halo, Centrala, z Głównym Szefem... Nie ma?
Aaa, pojechał z dziećmi zbawiać świat... Rozumiem... i wam bortelu...
– Proszę tę karteczkę doręczyć na Ziemi. Tam pan umarł i tamtemu rejonowi pan podlega.
– Ale...
– Następny!
– To nie pańskie niebo. Pańskie niebo to Arcturus.
– Ale tu mnie przysłano...
– Nieważne. Proszę zgłosić się do swojego nieba.
Następny!
I tak mijały tysiące lat. Biedny Łowca krążył między Ziemią a Arcturusem, Arcturusem
a Ziemią. W końcu, mając już dość tego wszystkiego, zgłosił się do piekła.
Tam przyjęto go bez żadnych kłopotów, bo piekło wszędzie jest takie samo.