14905

Szczegóły
Tytuł 14905
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

14905 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 14905 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

14905 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Alice Walker:Kolor purpury. /6.Z04 Tytuł oryginałuThe Color Purple OkładkaSławomir Barcik Zdjęcia na okładceGAMMA/STILLS RedaktorEwa Witan Redaktor technicznyMarzena Kiedrowska Naucz mnie żyć po twojemu. Nauczmnie lak żyć. Stevie Wonder Copyright by Alice Walker, 1983 Copyrightforthe Polish edition by Wydawnictwo RytonWarszawa 1992 Copyright for the Polish translation by Michał KłobukowskiWydawnictwo Ryton Warszawa 1992 Wydanie pierwsze " . . t i 'jISBN 83-8536ł-l'6-0 Duchowi, bez którego pomocynie zostałaby napisanaani ta książka,ani ja. Nie mów nikomu, najwyżej Bogu. Mama bynie przeżyła. DrogiPanieBoże! Mam czternaście lat. Jootom Zawsze byłam grzeczna. Możedałbyś miznać żebym wiedziała co się ze mną wyrabia. Zeszłej wiosny zara jakprzybył nam mały Lucioususłyszałam żesię o coś spierają. On ją ciągnieza rękę. Ona mówi za wcześnie, Fonso,jeszczem nie wydobrzata. Wreszciedałjej pokój. Minął tydzień,patrzeć, a on znowuż ciągnie ją za rękę. Ona mówi nie, nie chcę. Niewidzisz żeledwo żyję,no i tyle już mamydzieciów. Pojechała zwizytą do tej swojej siostry co jest lekarką wMacon. Kazała misię opiekować resztą. Dobrego słowa mi nie powiedziałtylko zmiejsca mówi A tera zrobiszto czego twoja mamuśka niechciała. Najpierw przytknął mi do biedra ten swój interes ijakoś taknim poczochrał. Potem złapał za cycusie. Jeszcze późniejzaczął miwpychaćinteres do cipki. Krzyknęłam bo zabolało. Zaczął mnie dusići mówi Cicho bądź, lepiej się od razu przyzwyczaj. Ale jażem się wcale nieprzyzwyczaiła. I aż mniemgliza każdąrażą kiedy wypada na mniekolej gotować. Mamasię na mniegniewai jakoś tak patrzy. Szczęśliwa, bo on teradla niej dobry. Ale taka jużchoraże długonie pociągnie. Drogi Panie Boże! Mama umarła. Jakumierała to krzyczała i klęła. To na mnie takkrzyczała,mnie przeklinała. Bojestem gruba. Z niczemnie nadążam. Zanim się wrócę od studni, woda się nagrzeje. Zanimpodam jedzeniena stół, całe wystygnie. Zanimwyszykuję dziecido szkoły, poranakrywać do obiadu. On nic nie mówił. Siedział przy łóżku, trzymał jąza rękę i płakałi prosił nie zostawiaj mnie tak,nie odchodź. Pytała mnie się o tepiersze. Czyjeono? Pana Boga,mówię. A cożem miała powiedzieć? Nie znałam innych mężczyzn. Zabolało,wbrzuchuzaczęło mi się coś ruszać a potem wyszed zemnie tendzieciaczek. Ssał piąstkę, a ja tak się zdziwiłam że o mało co niezemglałam. Niktdo nas nie zachodzi,Ona coraz bardziej chora. Wreszcie pyta Gdzie się podziało? Bóg wziął, mówię. Aleto on je wziął. Wziąłkiedy spałam. Zaniós do lasu i zabił. Tedrugie tyż zabije jak tylko mu sięuda. Drogi Panie Boże! On tak się zachowuje jakby już nie móg na mnie patrzeć. Mówi żejestem zła iwciąż mi wgłowie samepodłości. Zabrał moje drugiedzieciątko, chłopczyka. Ale chiba go nie zabił tylko sprzedał takiejjednej parze co mieszka na Monticello. W piersiach mam tyle mleka ażmi samo cieknie. On mówi Zrób coś żebyś przyzwoicie wyglądała. Załóż coś na siebie^A co ja założę jak ja nic nimam? Żeby tak sięwreszcie ożenił. Widzę jak się patrzy na moją młodsząsiostrzyczkę. Ona się go boi. Aleja się tobą zaopiekuję, mówię jej. Z Bożąpomocą. Drogi Panie Boże! Sprowadził sobie dziewczynęskądciś spod Gray. Dziewczynaw mojem wieku ale i taksię pobrali. On stale i wciąż na niej leżya onamaminę jakby się nie mogła połapać co się właściwie dzieje. Pewnikiem jej się zdawało że go kocha. Ale u nasw domu tyle dzieciówi co i ruszktóreśczegoś chce. Mojamłodszasiostra Nettie ma starającego. Życie ułożyło mu sięprawie tak samo jak Tacie. Jego żona nieżyje. Zabił ją kochanek jaksię wracała z kościoła. Ale pan ma tylko troje dzieciów. ZobaczyłNettie w kościele i tera coniedziela wieczór do nas zachodzi. Mówię Nettie Pilnuj książek. To lepszy pomys niż chować cudzebachory. I skończyć tak jak Mama. Drogi Panie Boże! Dzisiaj mnie zbił bo powiada że widział jak w kościele mrugłam dochłopaka. Może mi cośwpadło do oka ale na nikogożem nie mrugła. Ja tona mężczyzn nawet się nie patrzę. Naprawdę. Za to patrzę się nakobitybo ich się nie boję. Może sobie myślisz że wciążjestem zła namamę bo tak mnie przeklinała. Nie jestemna nią zła. Żalmi jej było. Zabiłoją bo uparła się wierzyć w to cojej nagadał. On czasem jeszcze się patrzy na Nettie ale wciąż mu wchodzęw drogę. Tera to już samamówię małejżeby się wydala za panaale nie mówię dlaczego. Wydajsięza niego, Nettie, powiadam, i chociaż rok przeżyj poludzku. Bo wiem że zara potem będzie gruba. Ja to już nigdy nie zajdę. Jedna dziewczyna zkościoła mówi że trzakrwawić co miesiąc żeby zajść. A ja już nie krwawię. 10 DrogiPanie Boże! Pan w końcu wziął i się oświadczyło Nettie. AleOnniechce jej puścić. Za młoda, mówi, niedoświadczona. Powiada żepan ma już za dużo dzieciów. No i jeszcze ten skandalz żoną co to ją ktoś zabił. A tocałe gadanieo Cuksie Avery? Co towłaściwie maznaczyć? Spytałam się naszej nowej mamy o Cuksę Avery. Co to takiego? - pytam się. Powiada że nie wieale się dowie. Mało, żesiędowiedziała: znalazła fotografię. Piersze zdjęcie kogośprawdziwnego jakie żem w życiu widziała. Powiedziała że pan wyjmował coś zportfela żeby pokazać Tacie ito zdjęcie muwypado i wleciało pod stół. Cuksa Averyto kobita. Nigdyjeszcze niewidziałam takiej pięknej. Ładniejsza niż moja mama. Dziesięć tysięcyrazy ładniejsza ode mnie. Na tem zdjęciu stoi ubrana we futro. Maróżna twarzy, a włosy jakbyogon jakiego zwierzaka. Oparła nogęo czyjsiś samochód i się uśmiecha. Ale oczy ma poważne. Jakbysmutne. Poprosiłam żeby mi dała to zdjęcie. Patrzyłamsię na nie całą noc. I tera jak śpię to mi sięśni Cuksa Avery zabójczo wystrojona,wycinapirułety i się śmieje. 11. Drogi Panie Boże! Poprosiłam go żeby wziął mnie zamiast Nettie póki nasza nowamama chora. Ale on tylkosię spytał co jawłaściwie wygaduję. Ja muna to że mogę siędlaniego wysztafirować. Skoczyłam do swojegopokoju i zara się wróciłam wperucez końskiego włosia, z piórami nagłowie i w butach na Wysokiem obcasie naszej nowej mamy. Spuścił milanie żem się ubrała jak jaka zdziraale i takmnie wziął. Tego samego wieczoraprzyjechał pan . Leżałam w łóżkui płakałam. Nettie wreszcie przejrzała naoczy. Nasza nowa mamatyż. Siedzi u siebie w pokoju ipłacze. Nettiepielęgnuje pierw jedną,potem drugą. Sama taka zestrachana że raz to ażwyszła na dwórisię porzygała. Ale za domem, nie od ganku, bo tam siedzieli mężczyźni. No cóż, powiada pan , mam nadziejęże w końcu się pan namyślił. On na to nie, nie powiem, żebym zmieniłzdanie. Wie pan,mojemmałem bidactwom przydałaby się matka, mówipan . Nie, odpowiada bardzo wolno,nie mogę panu oddać Nettie. Zamłoda. Nic nie wie ożyciu, wszystko trza jej mówić. A zresztą niechjeszcze pochodzi do szkoły. Wykierujęją na nauczycielkę. Ale weź panCelię. I tak jest najstarsza. Piersza powinna wyjść za mąż. Fakt, że jestruszona,alechiba pan o tem wie. Ktoś ją zepsuł. I todwarazy. Ale cokomu po świeżej babie. Moja jest świeża i nic tylko choruje. Splunąłprzez porencz. Dzieciaki działają jejna nerwy, gotowaćtyż za bardzonie potrafi. No i już zaszła. Pannic nato nie mówi. A ja takemsię zdziwiła aż płakaćprzestałam, Brzydula z niej, mówi on. Ale za tonie boi sięciężkiej roboty. No Ii i jest czysta. A w dodatku sam Bóg ją unieszkodliwił więc można z niąrobić co się chce inic potem w domu jeśćnie zawoła. Pan wciąż się nie odzywa. Wyciągamzdjęcie Cuksy Avery. Patrzę jej się w oczy. Jej oczy mówiąNowłaśnie, tak to bywa. Żebytak prawdę powiedziećto muszę jej się pozbyć z domu. Słyszaneto rzeczy żeby taka dużadziewucha mieszkała z własną rodziną. Noi ma zływpływ na resztę córek. Dostanie własnąpościel. I tę krowę coją sama chowa tam w zagrodzie. Ale Nettiepanu nie dam, nimamowy. Anitera, ani nigdy. Pan wreszciesię odezwał. Chrząknął i powiada Tej drugiej to żem się nawet dobrze nie przyjrzał. No, to inną rażą możesz jej się panprzyjrzeć. Brzydula. Nawet niepoznaćże ona i Nettieto krewne. Ale żona z niej będzie lepsza. Mądraniejest. Trza na nią uważać bo jak nie towszystko z domu porozdaje. Ale do roboty nie gorsza niż mężczyzna. A ile ma lat,pytasię pan. Prawie dwadzieścia, on na to. I jeszcze jedno: straszna z niejkiamczucha. 13. Drogi Panie Boże! Minęła caławiosna, od marca do czerwca, nim się namyślił czymnie wziąć. Ja stale i wciąż myślałam tylko o Nettie. Żemogłabyumnie zamieszkaćjeżelisię za niego wydam, a skoro on taki w niejzakochany to już bym jakoś wykombinowała żebyśmy we dwie odniego uciekły. Obie zdrowo byśmy przysiadły nad podręcznikamiNettiebo wiemy że trzamieć sporo oleju w głowieżeby uciec. Niejestem taka ładna ani bystra jak Nettie ale ona mówi że głupia tyż nie jestem. Jak chceszzapamiętać,mówi, kto odkrył Amerykę, to pomyśl"gołąb". BoKolumb to brzmi prawie jak "gołąb". W pierszej klasieuczyłamsię o Kolumbie ale chibaraz dwa o nim zapomniałam. Nettiemówiże Kolumb przypłynął skądciśtrzema okrętami co się nazywały"Nima", "Pięta"i "Sandał Maria". Indiany bylidla niego takie miłeże paru siłązabrał nazadżebysłużyli królowej. Ale trudno mi zebrać myśli bo cały czas wisi mi nadgłową tomałżeństwo z panem . Jakpierszyrazzaszłamto Tata zabrałmnie ze szkoły. Nic go nieobchodziło że lubiałam do niejchodzić. Nettiestała przy furtcei mocno trzymała mnie za rękę. Cała żem się wystroiła na rozpoczęcieroku a Tata powiada Za głupia jesteś żeby dalej chodzić do szkoły. W tejrodzinietylko Nettie ma zdolności. Ale Tato, mówi Nettie z płaczem, Celia tyżzdolna. Nawet pannaBeasley takpowiedziała. Nettie uwielbia pannę Beasley. Myśli żedrugiejtakiejnima na świecie. Tata na to A kto by tam słuchał co ta Addie Beasley wygaduje. Gębajejsięnie zamyka toi żaden jejniechciałi w końcu musiała iść 14 Bczyć w szkole. Jak tomówił to całyczasczyścił strzelbę i nawet głowynie podniós. Patrzeć, a tu za chwilę bez nasze podwórko idzie parubiałych, tyż ze strzelbami. Tata wstał i poszed za niemi. Bezresztętygodnia nictylko żemrzygała i oprawiała dziczyznę. Ale Nettie nie dała za wygraną. Niewiele czasu minęłojak przyszłado naspanna Beasley pogadać z Tatą. Powiedziała żeod kiedy uczyw szkolenigdy niemiała takich pilnych uczennic jak Nettiei ja. AleTata mnie zawołał żebym wyszła i wtedy ona zobaczyła jak mi sięsukienka nabrzuchu opina. Nic więcej nie powiedziałatylko zabrałasię i poszła. Nettie dalej nic nie rozumi. Ja tyż. Widzimy tylko że wciąż jestemgruba i mnie mgli. Czasem to aż jestem złaże Nettie mnieprześdgła w nauce. Alez tego co do mnie mówi nic mi w głowie niezostaje. Coś mi tamklarowała że niby ziemnia wcalenie jest płaska. Aha, mówię jakbymdawnowiedziała. Wcale żem się nie przyznała, że na moje oko toziemnia jest całkiem płaska. Wreszcie któregoś dnia przyjechał pan ,całyjakby wyżęty. Ta kobita co mu pomagała w domu zabrała się i poszła. Jegomamuśka tyżpowiedziałaDosyćTego. Jeszcze raz bym jej się przyjrzał, powiada. Tata mnie zawołał. Celio, mówi. Jakby nigdy nic. Pan chce jeszcze raz się na ciebie popatrzyć. Wyszłam istanęłamwe drzwiach. Słońceświeciło mi prostow oczy. On nawet nie zsiad z konia. Ogląda mnie od stóp do głów. Tata zaszeleścił gazetą. No rusz się, powiada, pan cię nie ugryzie. Podchodzę bliżej schodków,ale nie za blisko, bo trochu się bojękonia. Obróć się, mówi Tata. No tosię obróciłam. Podszedktóryś braciszek. Chiba Lucious. Grubasek i figlarz, stale i wciążcośmamie w buzi. Czego tak się kręcisz, pyta? Twojasiostra myśli wyjść za mąż, powiada Tata. Małemu nic to nie mówi. Pociągnąłmnie z tyłu zasukienkęi spytałsię czy może wziąść ze spiżarki jerzynowego dżemu, 15. Możesz, mówię. , . Marękę do dzieci, powiada Tata i znowuż szeleści gazetą boprzekłada kartki. Nigdyżemnie słyszał żebyktóremupowiedziała złesłowo. Jeden szkopuł że niczego im nie umi odmówić. Krowa dalej się należy, pytasię pan ? To jej krowa, mówi Tata. 16 Drogi Panie Boże! Jak już wzielim ślub to bez cały dzień nic tylko uciekałam przednajstarszym chłopakiem. Madwanaście lat. Własna matka umarłamuna rękach więc mały ani słyszeć nie chce o nowej mamie. Złapałzakamień i rozbiłmi głowę. Krew pociekła ażmiędzy piersi. Jegotatakrzyknął Przestań! Ale nic więcej chłopakowi nie powiedział. Maczworo dzieciaków a nietroje: dwóch chłopców i dwie dziewczynki. Dziewczynkom od śmierci matki nikt włosów nie czesał. Mówię mu żetrza zgolići niech rosną od nowa. On nato że kobicie włosy obcinaćto wróży nieszczęście. Więc zabandażowałam sobie głowę jak się dałoi ugotowałam obiad - zamiast studni mają tu źródło, w piecu pali siędrewnem a ten piec wielki jak ciężarówka - i dalej rozsupiywać tekołtuny. Jedna dziewczynka ma tylko sześć lat a druga osiem więcObie w bek. Co tam w bek: rozdarły sięna całe gardło. Krzyczały że jemorduję. Do dziesiątej się uwinęłam. Dziewczynki płakały, płakały, ażposnęły. Ale ja nie płaczę. On leży namnie a ja myślę o Nettie czy nicjej nie grozi. A potemo Cuksie Avery. Wiem, żeto samoco tera robimnie robił z CuksąAvery i może jejz tem było dobrze. Obejmuję gojedną ręką. 17. Drogi Panie Boże! Pojechalim do miasta. Pan poszed do sklepu tekstylnegoa ja żem siedziała na wozie. Zobaczyłam moją córeczkę. Zara poznałam że to ona. Całkiem podobna do mnie i mojego tatusia. Bardziejniż my oba do siebie. Szła za jakąśpanią, obie jednakowoubrane. Jak mijały wóz to do nich zagadałam. Ta pani uprzejmieodpowiedziała. Moja mała spojrzała się na mnie i trochu się zmarszczyła. Jakby sięo coś dąsała. Oczy ma całkiem jak moje. Jakbywidziała to samo co ja żemwidziała i jakby się tera nad temwszystkiem głowiła. To chiba moja córeczka. Serce mi mówi że tak. Ale głowy bymniedała. Jeżeli jest moja to ma na imię Olivia. Na siedzeniu wszystkich jejmajteczków wychaftowałam"Olivia". Dotego pełnokwiatuszkówi gwiazdek. Jak miją zabrał to wziąłi majteczki. Miała wtedy jakieśdwa miesiące. Tera będziemiała ze sześć lat. Zlazłam z wozu i poszłam za Olivia i jej nową mamą do sklepu. Patrzyłamsię jakmalutka suwa rączką po ladziejakbyją nic nieciekawiło. Jej mama kupowała materjał. Niczego nie dotykaj, powiedziała. Olivia ziewnęła. Śliczności materjał, mówię i pomagam tej nowej mamieprzyłożyćgo Olivii do buzi. Ta pani się uśmiecha. Uszyjęsobie i małej nowe sukienki, mówi. Jej ojciec będzie dumny. A kto to taki tenjej ojciec, spytałam się nim żem się ugryzław język. Bo tak się poczułamjakby wreszcie ktoś się dowiedział. Pan, mówi ona. Aleto nie mojego Taty nazwisko. Pan , pytam się? A coon za jeden? Zrobiłaminę jakbym sięwtrącała w nie swoje sprawy. Wielebny , powiadai odwraca się do sprzedawcy. 18 Bierzeszwreszcie ten materiał czy nie bo kolejka czeka, pyta się8t rzedawca? Tak, proszę pana, mówi ona. Pięć metrów proszę. Złapał całą belę ale nie mierzył tylko na oko odwinął jakieśpięćmetrów, przycisnął żelazną miarką i urwał. Dolartrzydzieści, powiądł. Potrza ci nici? Nie, proszę pana, mówi ona. Nic nie uszyjesz bez nici. Wziął szpulkę iprzytkną! do materjału. Kolor chiba w sam raz, powiada. Nie uważasz? Chiba tak, proszępana. Sprzedawcazaczął gwizdać. Wziął od niej dwa dolary i wydałćwierć. Spojrzałsię na mnie. Kupujesz coś, spytał? Ja na toNie, proszępana. Wychodzę za niemi na ulicę. Nimam coim dać i czuję się jak bida z nędzą. Spojrzała się w prawo i w lewo. Nima go,nimago, powiadalakiem głosemjakby się miała popłakać. Kogo nima, pytamsię? Wielebnego. Wziął wóz i odjechał. Tu zara stoiwóz mojego męża, mówię. Wdrapała się i mówi uprzejmie pani dziękuję. Siedzimy i patrzymysię na przyjezdnych. Nigdy żem tyle narodu niewidziała, nawetw kościele. Niektómi wystrojeni. Inni marnie się prezętują. Panie mającałkiem zakurzone sukienki. Tera ona się pyta czyją jestem żoną, skorojuż wiem kim jest jejmąż? Pyta się jakby ze śmiechem. Pan , mówię. Naprawdę,pyta się? Jakby wszystko o nim wiedziała prócz tego żeżonaty. Przystojny mężczyzna,powiada. W całem powiecie drugiego takiegoprzystojnego nima, białego ani czarnego. No, przystojniak z niego, odpowiadam, ale całkiem bezmyślnie. Jakdla mnie to wszyscy mężczyźni wyglądają przeważnie tak samo. Długo ma pani swoją dziewuszkę, pytam się? O, skończy siedem lat. A kiedy? Namyśla się chwilę. W grudniu,mówi. W listopadzie, myślę. Ajak jej na imię, pytam się od niechcenia. 19. Paulina, powiada ona. \Serce mi załomotało. A ona marszczy brwi i dodaje: Ale mówię na nią Olivia. ,Dlaczego mówi pani na nią Olivia jeżeli to nie jej imię? \No bo niech się pani tylko na nią popatrzy, mówi ona jakbyprzekornie i sama się odwraca do dzieciaka. Chiba zara widaćże toOlivia? Na miłość boską, jakie to ma smutne oczy! Jakby miało zachwilę powiedzieć "ojoj oj! ". Więc mówię na nią Oj-livia. Parskłaśmiechem. To tylko żarty Olivio, powiada i głaszcze małą pogłówce. O, jedzieWielebny , mówi. Widzę wóz a na nim ogromnegomężczyznę ubranegona czarno, z batem w garści. Dziękujemy za niebyle jaką gościnę. Znowuż sięzaśmiała popatrzała się, jak konieogonami opędzają sięodmuch. Kobylejaką, powiada. Jak zrozumiałam, w czem rzecz, to o mało żem nie pękła ze śmiechu. Pan wychodzi ze sklepu. Wdrapuje się na wóz. Siadai mówi pomału Co tak siedzisz i sięśmiejeszjak jaka głupia? 20 Drogi Panie Boże! Nettie jestu nas. Uciekła z domu. Mówi żenie chciałazostawiaćmacochyale musiała się wynieść żeby może jakoś pomóc mniejszymsiostrzyczkom. Chłopcom nic nie będzie, mówi. Umią schodzić muz drogi. Jak urosną, to musię postawią. A może i zabiją, mówię. Ajak siętobie układa z panem , pyta się Nettie? Aleprzecie ma oczy i widzi żewciążmu się podoba. Wieczorem wystrojonypo niedzielnemu wychodzi na ganek. My siedzimy we dwie i Nettiepomaga mi łuskaćgroch albo poprawia błędy w tem co dzieci napisałyalbo co ja napisałam i uczy mnie wszystkiego co podług niej trzawiedzieć. Żeby tam nie wiem co,Nettie stale i wciąż próbujemiwytłumaczyć,co sięweświeciedzieje. Zresztą dobra z niej nauczycielka. Jakby się wydala za kogoś takiego jak panalbo skończyła w kuchni jakiej białej pani to bym chiba umarła. Cały Bożydzień czyta, uczy się, ćwiczy kalegrafię i przymusza nas do myślenia. Ja prawie co dzień jestem taka zmęczonaże myśleć nijak nie mogę. AleNettie to wcielona cierpliwość. Dzieci pana wszystkieczworo zdolne a wredne. Nictylko Celia daj mi to, Celia daj mi tamto. Mama nampozwalała,mówią. On się nie odzywa. Jak chcą żeby się niemi zajoł to puszczaustami dym i się za nim chowa. Nie pozwól żeby ciwlazłyna głowę,mówi Nettie. Niech wiedząkto tu rządzi. One rządzą, mówię. Aleona wciąż swoje. Musisz walczyć. Musiszwalczyć. A ja walczyć nie umie. Jedno co umie to pozostać przy życiu. Ładną masz sukienkę, powiada doNettie. Dziękuję, ona mu na to. 21. I buty w sam raz dobrane. Dziękuję, mówi moja siostra. Ach, twoja skóra. I włosy. Izemby. Co dzień nad czem innem się cuduje. Ona najsampierw trochu się uśmiecha. Potem marszczybrwi. Wreszcie przestaje aragować i tylko się trzyma blisko mnie. Ach,twoja skóra, mówi mi. Twoje włosy. Twojezemby. Oddaje mi każdenjego komplemęt. W końcu poczułam że całkiem ze mnie niezła babka. A on szybko dał sobie z tem spokój. Którejś nocy mówi miw łóżku No, cośmy mogli zrobić dla Nettie tośmy i zrobili. Tera musisobie iść. Niby gdzie pójdzie, pytam się go? A comnie to obchodzi, on na to. Rano mówię o tem Nettie,Wcale się nie zezłościła. Nawet chętnieodejdzie. Tylkoze mną żal jej się rozstać. Jak to powiedziała tośmy sięsobie rzuciły na szyje. To straszne że muszę cię tu zostawić z temi okropnemi dzieciarami,powiada. Ijeszcze zpanem . Prawie jak bym cię do grobukładła. Nawet gorzej, myślęsobie. W grobie niemusiałabym robić. Ale niemówię tego głośno tylko powiadam Mniejsza z tem, mniejsza z tem,póki umie napisać "Bóg" to nie jestem sama. Ale nimam co jej dać na drogę. Najwyżejnazwisko Wielebnego . Mówię żeby się spytała o jego żonę. Może pastorowajej pomoże. Tylko u niej widziałam piniędze w ręku,u żadnej innejkobity nie. Pisz do mnie,mówię. Co, pyta Nettie? To ja znów: Pisz. Będę pisać,chyba żebym umarła, onana to. I ani razu nie napisała. 22 O Boże! Dwie jego siostry przyjechały z wizytą. Wystrojone jak nie wiem co. Celio, mówią, jednotrza przyznać że umiszutrzymać dom w czystości. Źle mówić o umarłych tobrzydka rzecz, powiada jedna siostra, aleprawda nie może przecie być zła. Annie Julia to był kawał flejtuchy. Ona przede wszystkiem wogle nie chciała tu być, odpowiadadruga. A gdzie chciała być, pytam się jej? Usiebiew domu, ona na to. To żadneusprawiedliwienie,mówita piersza. Na imię jej Carriea tej drugiejKate. Jak kobita wyjdzie za mąż to ma prawo przyzwoicieprowadzić dom i czysto trzymać dzieci. Jaksię tu zimą przyjechało tobyła zwykła rzecz że dzieciaki poprzeziębiane, z grypą, z biegónką,zzapaleniem oskszeli, zarobaczone, z dreszczami i z gorączką. A do tego głodne. Włosy nieczesane. Cała dzieciarnia taka zapuszczonażedotknąć strach. Ja tam ich dotykałam, mówi Kate. Noa gotowanie. Nie chciało jej się gotować. Jakby nigdyprzedtemkuchni nie widziała. Takiejjak jego kuchnia rzeczywiście nigdy przedtem nie widziała. Skandaliczne postępowanie, powiada Carrie. Jego, mówi Kate. O ci się właściwie rozchodzi, pytasię Carrie? Oto że ją tu przywióz i zostawił i dalej się uganiał za Cuksą Avery. O to mi się rozchodzi, nie o co inne. Niemiała do kogo się odezwać,ie miała kogo odwiedzić. Nie byłogo po całychdniach. Potemzaczęła rodzić raz za razem. A przecie była młoda i ładna. Nie taka znowużładna,mówi Carrie i patrzy się do lustra. Tyle żemiała tę szopę włosów. Ale była za czarna. 23. Nasz brat widać lubi czarne. Cuksa Avery tyż czarna jak moje buty. Cuksa-Ayery,Cuksa Avery, powiada Carrie. Już mnie mgli najejwspomnienie. Podobnież jeździ po okolicy i udaje że śpiewa, A nibyo czem? Podobnieżnosi rozcięte kieckii kapelusze obwieszone koralikami i kutasami. Musi wyglądaćcałkiem jak wystawa sklepowa. Zastrzyglam uszami jak zaczęły mówić o Cuksie Avery. Samachętnie bym oniejpomówiła. Zara zmilkły. Mnie tyż mgli jak o niej słyszę, mówi Kate i głośno wypuszczapowietrze. A co doCciiito masz rację. Dobrze prowadzi dom, marękę do dzieci, dobrze gotuje. Nasz brat nie móg lepiej trafić choćbysię niewiem jak starał. A ja właśnie myślęo tem jak się starał. Drugą rażą Kate przyjechałasama. Ma ze dwadzieścia pięć lat. Stara panna. Wygląda młodziej ode mnie. Widać po niej żezdrowa. Oczy jej się błyszczą. Język ma ostry. Kup Celiicoś z ubrania, mówi do pana . To ona potrzebuje się ubrać,on na to? Sam zobacz. On patrzy się na mniejakby siępatrzył w ziemnię. To ten kawałekziemni potrzebuje się ubrać, mówią jegooczy? Poszła ze mną do sklepu. Zastanawiam sięjaki kolor ubrałabyCuksa Avery. Ona dla mnie to całkiem jak królowa więc mówię doKate Coś fioletowego, może być trochu czerwone. Szukamyi szukamya tu nic fioletowego nima. Czerwieni ile chcąc ale Kate mówi Onniewyłoży piniędzy nanic czerwonego bo to za wesoły kolor. Mamy dowyborubrąz, bordo i granat. Niech będzie granat, mówię. Nie pamiętam żebym kiedy nosiła jaką kieckę odnowości. A teramają szyć mi na miarę. Próbuję wytłomaczyć Kate co todla mnieznaczy. Aż się czerwienię na twarzyi zaczynam się jąkać. Dobrze już, dobrze, Celio. Więcej ci się należy. Może i tak, myślę sobie. Harpo,mówi. Harpo to ten najstarszy chłopak. Harpo, nie pozwól, żebyCelia dźwigaławodę. Jesteśjuż duży. Pora żebyś zacząłtrochu pomagać. Niechkobityrobią, on na to. 24 Co takiego, pyta sięKate? Niech kobity robią. Ja tam jestem mężczyzna. Jesteś nędzny czarnuch i tyle. Bierzmi zarato wiadroi leć powodę. Łypnął na mnie spode łba. Powłok się nadwór. Słyszęże coś tammruczy do pana , któren siedzi na ganku. Pan wolaswoją siostrę. Katewychodzi na ganek i chwilęrozmawiają, a potemwraca ale cała aż się trzęsie. Muszę jechać,Celio, mówi. Taka wściekła że jak pakuje manatki to łzyjej tryskają nawszystkie strony. Musisz z niemi walczyć, Celio, powiada. Ja cię w tem nie wyręczę. Sama musisz im się postawić. Nic nie mówię. Myślę o Nettie. Nettie nie żyje. Walczyła, uciekła. I co to dało? Ja tamnie walczę. Siedzę gdzie mi każą. Ale chociaż żyję. 25. Drogi Panie Boże! Harpopyta się swojego taty czego mnie bije. A bo to mojażona,mówi pan. No iza to że uparta. Wszystkiekobity jak raz sięnadają. nie dokończył. Wetknął nos w gazetę, jak to on. Podobnydomojego Taty. Harpo pyta się mnie Czego jesteś uparta? Nie pyta Czego sięzaniego wydałaś? Nikt sięmnie oto nie pyta, Chibajuż się takaurodziłam, mówię Bije mnie tak samo jak i dzieci. Tylko żeim to prawie nigdy lanianie spuści. Mówi Celia, przynieśpasa. Dzieci siedzą pod drzwiamii podglądają bez szpary. Ledwo się powstrzymuję żebynie płakać. Celia,mówię sobie, jesteś drzewo. Stąd wiem że drzewa się boijączłowieka. Kocham kogoś,mówi Harpo. Mhmmm,mówię? Dziewczynę, on nato. Naprawdę, pytam się? Tak. Mamysię żenić. Żenić, mówię. Za młodzi jesteście. Wcale nie. Ja mam siedemnaście, ona piętnaście. Wystarczy. A co na to jej mama, pytam się? Nie rozmawiałem z jej mamą. A tata? Znim tyż nie rozmawiałem. No aco na todziewczyna? Nawet z nią nie rozmawiałem, mówi i spuszcza głowę. Całkiemz niego przystojny chłopak. Wysoki ichudy, czarny jak matka, oczyma wielkie, wyłupiaste. A podobasz jej się pytam się? widziałem ją w kościele' na mnie spojrzała, Mrugłem do niej- zrobiła taką minę, "^ ^A gdzie był jej tata bez tenczas? Kołoołtarza. 27. Drogi Panie Boże! CuksaAvery przyjeżdża do naszego miasta! Ona i jejorkjestra. Będzieśpiewać w "Szczęśliwej gwieździe" na Coalman Road. Pan wybiera się posłuchać. Stroi się iprzegląda w lustrze, staleiwciąż się rozbiera i przebiera. Smaruje włosy brylantyną i zaczesujedo tyłu, a potem znowuż myje. Pluje na butyi je glansujeszmatką. Co i ruszkaże mi ato coś uprać, a to wyprasować, biegać za tem czyowem, szukać tego czy tamtego. Ogląda swojedziurawe skarpetkii jęczy. Uwijam się, ceruję, prasuję, szukam chustek. Coś się stało, pytam się? O co ci się rozchodzi, pyta się jakby czegoś zły. Próbuję się pozbyćsłomy zbutów i tyle. Każda jednakobita byłaby zadowolona. Ja tyżjestem zadowolona, mówię. Jak to, pytasię? Galant z ciebie, powiadam. Każdajedna kobita byłaby dumna. Tak uważasz, pyta się? Pierszy raz mnie się o tospytał. Takem się zdziwiła żenimzdążyłam powiedzieć "tak" poszed się golić na ganek bo tamwidniej. Cały dzieńnoszę przy sobie różowyafisz i czuję jakmi wypaladziurę wkieszeni. Na drzewach odsklepu aż do tego miejscagdzie siędo nas skręca pełno wisi takich afiszy. Onma ich w swojem kufrze chibaz piędziesiąt. Cuksa Avery z ręką na biedrze stoi koło pianina. Na głowie matakiecośjak Wodzowie Indianów. Usta roztworzyła, aż widać wszystkie zemby a minę to ma taką jakby nic anic jejnie trapiło. Chodźcie^o mnie wszyscy, mówi. Królowa Pszczółjuż się wróciła. Boże, jak mi się chce tam iść. Nie żebytańczyć. Nieżeby pić. Niezebysra6 w karty. Nawet nie po to żeby słuchać jak Cuksa Averyśpiewa. Daj mi się na nią chociaż spojrzeć. 28 Drogi PanieBoże! Pana nie było w domu całą sobotnią noc,całą niedzielnąi prawie całyponiedziałek. Cuksa Avery zjechała na sobotę i niedzielędo miasta. Wreszcie się przywlókł i pad na łóżko. Zmęczony. Smutny. Słaby. Płakał. Potem spał do końca dniai ażdo rana. Obudził sięjakem była w polu. Trzy godziny okopywałam bawełnęnim przyszed. Nie odezwał się do mnieani ja do niego. Chociaż mogłam go wypytywaćbezkońca. Jak się ubiera? Wciążwygląda jakna tem mojem zdjęciu? Jak się czesze? Jaką szminkąmaluje? Nosiperukę? Zgrubła czy jest chuda? Dobrze śpiewa? A możezmęczona? Albo chora? Gdzie są jej dzieci kiedy ona wszędzie jeździz piosenkami? Tęskni za niemi? Pytania kłębią mi się w głowie jakjakie węże. Modlę się Daj mi siłęi aż ustazagryzam od środka. Pan złapał zamotykę i dalej kopać. Machnął może zetrzyrazy i dał spokój. Upuściłmotykę w bruzdę,obrócił się na pieńcie,wrócił się do domu, nalał sobie szklankę zimnej wody, wyjął fajkę,siad na ganku z oczami w słup. Poszłam za nim bom myślała że chory. A on mówi Wracaj dopola, namnie nie czekaj. 29. Drogi Panie Boże! Harponie lepiej niż ja umi się postawić swojemu tacie. Pan codzień wstajez łóżka, siada na ganku i patrzy się w powietrze. Czasem się patrzy na drzewa przed domem. Albo na motyla, cosiądzie na porenczy. Za dniapopija wodę. Wieczorem wino. Ale tak,to prawie się nierusza. Harpo narzeka, że tylemusi orać. Masz orać i już, mówi jegotata. Harpo prawie taki samduży jak pan . Ciało silne, wola słaba. Boi się. Całydzień we dwoje harujemy wpolu. Kopiemy i orzemy,calispoceni. Od słońcamam tera skórę jak palona kawa. Harpo czarnyjak komin we środku. Oczy ma smutne,zamyślone. Twarz corazbardziej jak u kobity. Czego tak siedzisz inic nie robisz,pyta się swojegotaty? A po co, mówi pan . Przeciemam ciebie, może nie? Powiedział to jakośtak wrednie. Przykro chłopakowi. Zwłaszcza że zakochany. 30 ^ '.iitoiŁ. Drogi Panie Boże! Tata tej dziewczyny co to Harpo się w niej kocha powiada żeHarpo dla niej nie dość dobry. A chłopak już jakiś czassię zaleca. Mówi że jak z nią siedział wparadnym pokoju to jej tata tyż siadw kącie iani się ruszył aż wszystkim popsuł humor. Potem wyszednaganek i siad naprzeciwko roztwartych drzwi żeby wszystkosłyszeć. Wybiładziewiąta, przyniós chłopakowi jego kapelusz. Czego nie jestemdość dobry, spytał się Harpo pana . Tobez twoją mamę, mówi Pan. A czego brakowało mojejmamie, dziwi się Harpo. Ktoś jązabił, panmu na to. Harpa zmory dręczą po nocach. Śni mu sięmatka jak biegnieprzez łąkę do domu. Dogania ją pan , ten co podobnież byłjejkochankiem. Ona trzymaHarpa za rękęi oba biegną ile sił. Panlaps ją za ramię i mówi Nie możesz mnie tera zostawić. Jesteśmoja. Ona mówi Nie,nie jestem twoja. Moje miejsce przy dzieciach. Kurwo, on jejna to, nie ma dla ciebie miejsca. I strzela jej w brzucho. Ona upada. Pan ucieka. Harpo chwyta jąw ramiona i kładzie sobie jej głowę na kolanach. Zaczyna wołaćMamo, Mamo, ażmnie budzi. Inne dzieci tyż. Płaczą, jakby ich mama tylko coumarła. Harpo przytomnieje ale sięcały trzęsie. Zapalam lampę, staję nad nim i głaszczę go poplecach. Nie jejwina, że ktośją zabił, mówi Harpo. Nie jej wina! Ano nie,przytwierdzam. Wszyscy mnie chwalą że taka jestemdobra dla dzieci pana - No bo jestem. Ale nic do nich nie czuję. Jakżem głaskała iT. Harpa po plecach to nawet nie jak psa. Prędzejjak kawałekdrewna. Nie żywe drzewo tylko stół albo szafę. Zresztąone tyżmnie niekochają,choćbym dla nich była nie wiem jaka dobra. Wszystko imjedno. Żadne nie chce robić, jeden Harpo. Dziewczyny stale i wciąż patrzą się na drogę. Bub po całych nocach niewracadodomu, pije z dwa razy starszemi chłopakami. A ich tata pyka fajkę. Harpo opowiada mi tera wszystko o swojem zakochaniu. Dzieńi noc myślio Sofii Butler. Jaka ona ładna, mówi. Nietakaciemna jak inne. Znaczy się bystra? Nie. Skóręma jasną. Alebystra chiba tyż. Czasem się wymykamy jej tacie. Skoro tak, to już sama zgaduję comi zarapowi: że zaszła i jest gruba. Jak taka bystra to czemu zaszła, pytam się? Harpo wzrusza ramionami. Inaczej nie wyrwie się z domu, mówi. Pan nieda nam się pobrać. Mówi że nie zasługuję nawet nato żebywejść do jego paradnego pokoju. Ale jakdziewczyna zajdzie tobędęmiał prawoz nią być wszystkojedno, zasługuję czy nie. Gdzie zamieszkacie? Mają duży dom. Jaksię pobierzemy to mnieprzyjmą do rodziny. Hmmmm, mówię. Pan cię nie lubiał nim dziewczynazaszła to i za toże zaszła tyż cię nie polubi. Harpomarkotny. Pogadaj z panem , prosi. To twój tata. Może dajakądobrąradę. A może nie da, myślę sobie. Harpo przyprowadził ją i przedstawił swojemutacie. Bo pan powiedział że chce ją zobaczyć. Widziałam z daleka jak szlidrogą. Trzymali się za ręce imaszerowali jak na wojnę. Ona trochuz przodu. Wchodzą na ganek. Witam się i przysuwam krzesła bliżejporenczy. Dziewczyna siada i zaczyna się wachlować chustką. Alegorąc, mówi. Pan nic się nieodzywa tylko jej się przygląda. 32 To już siódmyalbo i ósmy miesiąc,sukienka mało na niejnie pęknie. Harpo mówi że dziewczynajasna bo sam czarny jak nie wiem co alepo prawdzie to i ona dosyć sobie ciemna. Kredni brąz,błyszczy się jakporzonny mebel. Włosy całe poskręcane ale kupa ich, warkoczyk nawarkoczyku. Niższa niżHarpo ale dorodniejsza, krzepka i rumianajakby ją mamawykarmiłasamą świniną. Jak siępan miewa, panie , pyta się. On nie odpowiada tylko mówi Wygląda na to dziewczyno żeś sobienapytała bidy. ... Jakiejtam bidy, powiada Sofia. Chodzę zbrzuchem i tyle. Wygładza ręcami fałdy sukienki na brzuchu. Kto jestojcem, pyta się on? Jakto, kto, mówi Sofia. Harpo. A skąd on otem wie? Wie i już, onana to. Dzisiejszedziewuchy nic nie warte, mówi on. Rozkraczają sięprzed byle kim. Harpo patrzyna swojego tatę jakby go pierszy raz w życiuwidział. Ale nic nie mówi. Niemyśl, powiada pan , że pozwolę swojemu chłopakowiożenić się z tobątylko dlatego że jesteś przy nadziei. Jest młody i matowie. Takaładna dziewczyna jak ty wszystko możemu wmówić. Harpo wciąż się nie odzywa. Sofiajeszcze bardziej czerwienieje natwarzy. Marszczy się i ażuszami szczyże. Ale jeszcze sięśmieje. Zerka na Harpa. Chłopak spuścił głowę, ręcezwiesił między kolana. A po co miałabymsię za niego wydawać, pytasię Sofia? Przeciejeszcze mieszka u pana. Pan go karmi iubiera. Twójtata wziął i cię wyrzucił, mówi pan. Pewnikiem chcesz żyć naulicy. Nie, mówi ona. Nieżyję na ulicy. Mieszkam usiostry i jej męża. Powiedzieli że mogę u nich mieszkaćdo końca życia. Wstaje. Dorodna, silna i zdrowa dziewucha. Miło było, powiada. A tera idędodomu. Harpo wstaje żeby z nią pójść. Nie,Harpo, mówi Sofia,zostań siętutej. Ja i dzieciak zaczekamy aż będziesz wolny. 33. Harpo chwilę jakby się waha, wreszcie siada z powrotem. Zerkamna jej twarz i widzę że coś poniej migło, jakby cień jaki. Pani , mówi do mnie,zanim pójdę byłabym wdzięczna za szklankęwody jeśli laska. Wiadro stoi na półce zara obok. Sięgam ze spiżarki czystą szklankęi nabieram wody. Wypijaprawie jednem haustem. Potem znowużgłaszcze się po brzuchui rusza zganku. Jakbywojsko zabrało sięiposzło w inną stronę, a ona chciała dogonić. Harpo nie ruszył sięz krzesła. On ijegotata siedzieli tak i siedzielibez końca, bez słowa,bez ruchu. Wreszcie zjadłam kolację ipołożyłamsię dołóżka. Jak żem rano wstała to mi się zdawało że oni wciąż tamsiedzą. AleHarpo byłwe wychodku apan się golił. 34 Drogi Panie Boże! Harpowziął i sprowadził Sofięz dzieciakiem dodomu. Pobrali sięu jej siostry w domu. Szwagier byłza drużbę a druga siostra wymkłasię z domu i była za druhnę. Trzecia przyszła potrzymać dzieciaka. Podobnież płakał cały czas aż jego mama musiała przerwać sakramęti dać mu cyca. Jak potem mówiła "tak" totrzymałana ręku sporegoniemowlaka. Harpo wyszykował dla swojej rodziny ten domek nad strumykiem. Tatuśpana miał w nim komurkę. Ale domeksolidny. Matera okna, wejściez ganku i od tyłu. A nad strumykiem chłód i zieleń. Chciałjakich firanek tom mu uszyła z worków po monce. Miejscaniewiele aleczućże to zawszedom. Łóżko, komutka,lustro, parękrzeseł. Piec do gotowania i grzania. Harpo dostaje tera od swojegotaty piniędzeza robotę. Pan . mówi że przedtem chłopak nie robiłjak się należy to może od tych piniędzy nabierze chęci. Zastrajkuję, Panno Celio,powiedział miHarpo. Że niby co kujesz? Nie będę robił. No i nierobił. Jakprzyszed do pola to ściął dwa kłosy a dwieściezostawił ptakomi wołkom. Niewiele zarobilim w tem roku. Ale odkądSofia u nas nastała, stale i wciąż zajęty. Rąbie, walimłotkiem, orze. Kpiewai gwizda. Sofia tera jakby dwa razy mniejsza. Ale i takdorodna z niejikrzepka dziewucha. Muskuły na rękach. Na nogach tyż. Wywija temswojem dzieciakiem jakby nic nie ważył. Po dziecku został jej małybrzuszeki tak towygląda jakby wnim byłacała jej krzepa. Taka jestmasywna że jakby na ezem usiadła to by zgniotła na miazgę. 35. Weź potrzymaj małego, mówi do Harpa i wraca się ze mną dodomu po nici bo jak raz szyje pościel. Harpo bierzedzieciaka na ręce,całujei gigla pod bródką. Uśmiecha się i patrzysięna swojego tatę. Pan na gankupyka fajkę, patrzy sięz góry naHarpai mówi Tak, tak, zara cię owinie naobkoło palca. 36 Drogi Panie Boże! Harposię pyta jak ma wziąć Sofię w ryzy. Siedzi na gankuzpanem . Mówię jejco ma zrobić, powiada,a ona stalei wciążpo swojemu. Nigdymnie się nie słucha. Nic tylkopyskuje. Po prawdzie trochu mi na to wygląda że jest z niej dumny. Pan nic nie mówi. Pyka fajkę. Mówięjej że nie może co i rusz jeździćdo siostry. Przecieżeśmy siępobrali,mówię. Twoje miejsce jest przy dzieciach i tyle. A onana to żeweźnie dzieci ze sobą. To ja jej mówię Twoje miejsceprzy mnie. Notoona Chcesz się tyż z nami zabrać? Szykujedzieci do drogii sama bezten czas pindży się przed lustrem. Bijesz ją kiedy, pyta się pan? Harpo patrzy sięna własneręce. Nie,tato, powiada. Widać, żemuwstyd. No to jak ma się się ciebie słuchać? Zżoną tojakz dzieckiem. Trzajej pokazać, kto tu rządzi. Nima lepszego sposobu niż porzonne baty. I znowuż pyka fajkę, Zresztą Sofiawogle za bardzo nosa zadziera, mówi. Trza jej goutrzeć. LubięSofię chociaż jest całkiem inna niż ja. Jak Harpoz panem wejdądo izby kiedyona mówi to wcale sobie nie przerywa. Jak pytają gdzie leży jakieś coś to mówi A bo ja wiemi dalej gada. Myślę o tem wszystkiem kiedyHarpo się mniepyta co ma jejzrobić żeby wziąć ją w ryzy. Nie przypominam mu jaki jest teraszczęśliwy. Niemówię że minęłyjuż trzy lata a on wciąż gwizdai śpiewa. Myślę zato że jak panczegoś odemnie chce aja zakażdą rażą skaczę na pierszezawołanie to Sofia robi zdziwioną minę. I tak jakbysięnademną litowała. Zbij ją, mówię. -^. Następną rażą Harpo cały posiniaczony na twarzy. Usta marozcięte. Jedno oko zamknięte jakpięść. Chodzi sztywnem krokiemi mówi że zemby go bolą. Co ci to, Harpo,pytam się? A,to bez tę mulicę, powiada. Znarowionajak nie wiem. Któregośdnia w polu całkiem się wściekła. Nimem ją zawrócił do domu całybyłem pokopany. A potem w stajni żemrąbnął głową prosto w drzwiboksu. Uderzyłemsię w oko i podrapałem sobie brodę. A jak dziśw nocy była burza to żem sobie oknem przyciął rękę. No, mówię, po temwszystkiem to chiba nie bardzomiałeś jakwziąć Sofię w ryzy. Anonie, mówi Harpo. Ale stale i wciąż próbuje. 38 Drogi PanieBoże! Właśnie żem miałazawołać żewchodzę na podwórko a tu słyszę żecoś siętłucze. To od nichw domu ten harmider więc wbiegam naganek. Dzieciaki nad strumykiem robią babki z błota i nawet główniepodnieśli. Ostrożnie roztwieram drzwi. Boję siębandytów i morderców,koniokradów i duchów. A totylko Harpo i Sofia biją się jak chłopz chłopem. Meble co do jednego powywracane. Talerze wszystkiechiba powytłukiwane. Lustro przekrzywione na ścianie, firanki porwane. Łóżko wygląda jakby ktowziął wyciąg całewłosie z materaca. A ci na nic nie zważają tylkosię tłuką. On chce dać jej po twarzy. Noi po co? Złapała polano spod pieca i trach go po oczach. On bęc jąw brzucho aż sięzgięła wpółi jęczy ale zara się podrywa i obiemaręcami łaps go za jądra. Poturlał się na podłogę i cap ją za kieckęidalej ciągnąćaż ją obdar do koszuli. Ani okiem nie mrugła tylko jaksię zerwał żeby wziąć ją w krawat to taknim machła aż jejprzeleciałbez ramię i łubudu całem ciałem w piec. Nie wiem jak długo już tak się szamoczą. Nie wiem kiedy zamiaruja przestać. Cofam się pomału, machamręką do dzieciównad strumykiemi wracam siędo domu. W sobotę zara z rana słychać że ktoś jedzie wozem. To Harpoi Sofia z dwojgiem dzieciaków jadądo jej siostry. Wrócą siędopierowniedzielęna wieczór. 39. Drogi Panie Boże! Źle sypiam i to już więcej jak miesiąc. Siedzę dopóźnajak tylkomogę najdłużej zanim pan zacznie zrzędzić że nafta tyżkosztuje piniędze, potem sobie robię ciepłą kąpiel z mlekiem i gorzkąsolą, pryskam na poduszkę wywarem z oczaru i dokładnie zasłaniamfiranki, żeby mi księżyc do izby nie łaź. Czasemtak mi się nawet udaże przysnę na parę godzin. Ale jak już mam zasnąćna dobre to zarasię budzę. Najsampierw zrywałam się i piłam mleko. Potem przyszło mi dogłowyżeby liczyć kolki w plocie. Jeszcze później pomyślałam żebymoże czytaćBiblię. Co się dzieje, głowię się? Tobez to, że zawiniłaś, odpowiada jakisik cichy głosik. Zgrzeszyłaśprzeciw czyjemuś duchowi. Może i tak. Aż tukiedyś późno wnoc tak mnie naszło żeto Sofia. Zgrzeszyłamprzeciw duchowi Sofii. Modliłam się żeby się nie dowiedziała ale nie dało rady. Harpo jej powiedział. Ledwosię przed nią wygadał, a tu Sofia idzie ścieżką i dźwigaworekna plecach. Pod okiem ma trochu rozcięte, sinoczerwone. Chciałam ci tylko powiedzieć żem się po tobie spodziewała pomocy, mówi. A czy ciniepomogłam, pytam się? Roztwiera worek. Masz tu swoje firanki, powiada. Masztu swojemci. Masz jeszcze dolara zato, że mi je pożyczyłaś. Dałamci je nazawsze,mówię i odpycham to wszystko od siebie. Cieszę sięże mogłam ci pomóc. Robięco mogę. Kazałaś Harpowi żeby mnie bił, mówi ona. Wcale żem mu nie kazała. 40'' Nie kłam. To było takie tylko gadanie, mówię. Noto poco było gadać? Stoii patrzy mi się prosto woczy, taka zmęczona i nadęta. Po toże jestem głupia, mówię. Po to że ci zazdroszczę. Poto że niemogę tak jak ty. Czegoniemożesz, pytasię? Walczyć. Długo stoi i nic nie mówi jakby zniej uszło całe powietrze kiedy topowiedziałam. Przedtem wściekła, tera smutna. Całe życie musiałamwalczyć, mówi wreszcie. Z tatą, zbraćmi,z kuzynamii z wujkami. Jak w rodzinie jest tylu mężczyzn to maładziewczynka musisię mieć na baczności. Alem nigdy niemyślała żebędę musiaławalczyć we własnym domu. Odetchnęłagłęboko. Kocham Harpa, mówi. Bóg świadkiemże go kocham. Aleprędzej gozabiję na śmierć niż pozwolę mu się bić. Chcesz mieć trupa wrodzinietomu dalej doradzaj tak jakdotąd. Oparłarękę na biedrze i powiadaBył czas, że' polowałam z łukiem na zwierzynę. Jak zobaczyłamże idzietuścieżką to się zaczęłam trochu trząść aletera mi przeszło. Żebyś wiedziałajak mi wstyd, mówię. Ale Pan Bógmnie tyż trochu skarał. Pan Bóg nie lubibrzydali, mówi ona. Za ladnemi tyż nie przepada. Tera możemy już inaczej pogadać. Litujesz się nade mną, co, pytam się? Namyśla się chwilę. Tak, mówi pomału. Lituję się. Chiba wiem czego się lituje ale tak czy owak się pytam. Tak po prawdzie to jesteś podobna do mojej mamy,mówi. OjciecWziął i ją ujeździł. Co tam ujeździł:udeptał. Jego słowo zawsze święte. A onanigdy mu się nie odszczeknie. Nigdy sięniepostawi. Czasempróbuje trochu się wstawiać za dzieciarni, ale to się tylko nagorszeobraca. Im bardziej ona się za nami wstawia tem gorzej on daje jejwkość. Nienawidzi dzieci ibrzucha z którego wyszły, chociaż jakbynas policzyć to nikt by na to nie wpad. Nic dotąd nie wiedziałam o jej rodzinie. Jak się na nią patrzyłam tozawsze sobie myślałam że nikt z takiej rodzinyniczego sięchiba nieboi. ^. A iie was ma, pytam się? Dwanaścioro. Fiu, fiu, mówię. Mójtata zrobił sześcioro mojej mamie zanimumarła a potem jeszcze czworo tej żonie co ją tera ma. O tem dwojgucoich zrobiłmnie nawet nie wspominam. Ile w tem dziewczynek, pyta się Sofia? Pięć. A u was? Sześciu chłopaków i sześć dziewczyn. Wszystkie dziewczyny taksamo duże i silne jak ja. Chłopcy tyż duzi i silni alemy dziewczynyzawsze trzymamysię razem. Dwaj braciatyż czasem z nami trzymają. Jak zaczynamy się bić tojest na co popatrzyć. Ja żem nigdy żadnego żywego stworzenia nie uderzyła, mówię. Owszem, jak jeszcze mieszkałam w domu to czasem dałam któremudziecku po pupie żebysięzachowywało, ale lekko, tak żeby nie bolało. A co robiszjak jesteś zła, pyta się? Zastanawiam się. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnią razą byłamzła, mówię. Dawniej to byłam zła na mamę bo mnie gnała do roboty. Ale potem zobaczyłam jaka jest chora. Noi już nie mogłam się na niązłościć. Na tatętyż nie bo to przecież mój tata. Czcij ojcaswegoi matkę swoją żebytam nie wiemco, powiada Biblia. A potem tojakoś tak się zrobiło że ledwozaczęłamsię złościć to zarabyłam chora. Jakbym się miałazerzygać. Straszniesię człowiek czuje z czemślakiem. A tera to już nic nieczuję. Sofia się marszczy. Jak to nic nie czujesz, pyta się? No, czasem jak pan zdrowo mizalezie za skórę to muszęchwilępogadać ze Stworzycielem. Ale to przecie mójmąż. Wzruszamramionami. Życie nie trwa długo. A niebo na wieki wieków. Powinnaśpanu rozwalić łeba dopiero później myślećo niebie. Zaśmiałam sięchociaż mało co mnie śmieszy. Ona tyż się zaśmiała. Obietakeśmy się uśmiały że aż przysiedlim na schodku. Te firanki już na nic, mówi ona. Potnijmy je na kilimy. No to lecępo swój kajet zewzorami. I od tamtej pory śpię jak niemowlę. Drogi PanieBoże! CuksaAvery zachorowała. Nikt w całem mieście niechce przygarnąć Królowej Pszczół. Jej własna mama powiada A nie mówiłam. Jejtata mówi nanią ścierka. Jedna kobitaw kościele mówiłaże CuksaAvery umiera - może na luberozę,a może na jakie choróbsko złegożycia. Na co, na co,o mało żem nie spytała, ale zmilczałam. Tekobityzkościoła to nawet czasem dla mnie miłe. A czasem nie bardzo. Patrząjak się użeram z dzieciarami pana . Najsampierw muszę sięuszarpać żebyich zawlec do kościołaa potem żeby nie hałasowały namszy. Niektórne kobity pamiętają oba razy kiedy chodziłam z brzuchem. Czasem jak im się zdaje żenie widzęto sięna mnie gapią. Samenie wiedzą comyśleć. Ja tam się nie daję. Nieźle się przysługuję pastorowi. Myję podłogii okna, robię wino, pieręobrusyz ołtarza. Zimąpilnuję, żeby niezbrakło drew na opał. Siostra Celia, mówi na mnie pastor. SiostroCelio, powiada,siostra to wierna jak dzień długi. A potem mówi doinnych kobit iichmężczyzn. Ja się krzątam, chodzę kołoróżnychzajęć. Pan siedzi koło drzwii patrzy się to tu, to tam. Kobityuśmiechająsię do niego, kiedy tylkomają okazję. On na mnie ani sięspojrzy, wogle nie zauważa. Tera jak z Cuksa Avery kiepsko tonawet i pastor na nią wygaduje. Obrabia jąw kazaniu żeby innymdać przykład. Nie nazywajej poimieniu, bo i nie musi. Każden jeden wie o kim mowa. O podkasanejladacznicyco kopci papirosy i pijedżin. Śpiewa za piniędze i odbieramęż