11430
Szczegóły |
Tytuł |
11430 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
11430 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 11430 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
11430 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
1
Marta Rusiecka
NOMINA
2
STROFY DO MUZYKI ŻAŁOBNEJ WITOLDA
LUTOSŁAWSKIEGO
I
nie uprawiam pola
nie uprawiam ogrodu
nie spisuję summy
która spłoszyłaby
strzałkę czasu
rozkład
istota czarnej chronologii
to nie jest tyle
co bycie skupionym
to nie jest nawet tyle
co bycie wierzącym
w cokolwiek meta
II
kiedy obcinam sobie szczyty
odrastających płuc
robię kolejną przełęcz
na zboczu everestu
cudowne zachłyśnięcie
rozrzedzonym powietrzem
kiedy zatapiam kły
w kawałku mięsa
moje papieskie szaty
zaczynają
na bie rać
III
człowiek popełnia grzech
śmiertelny
gdy w trakcie śmiania
pokazuje dziąsła
przekraczając tym samym
niebezpiecznie
granice szczerości
3
NOMINA
puste niebo
puste myśli
pełne refektarze
omnes in actu
ja przed lustrem
boskie continuum
ja przed ludźmi
boski aforyzm
4
POEZJA GAZETA II
herbata tata
ładna noga
chciałoby się
piętnastka
to mój tramwaj
herbata tata
darujcie wszyscy
pisanie
w przestrzeni
publicznej
5
EXPRESSIS VERBIS I
uwędzone płuca
nakazują być w pionie
przyspieszają
kadencję poglądów
nie obchodzi mnie styczeń
a po styczniu luty
filmuję akt zwiastowania
nowego modelu atomu
paradontoza parateatralna
rozbrojenie mojej szczęki
jako wehikułu
uwędzone płuca
nakazują być w pionie
przyspieszają
paranoję
jako karykaturę
systemu
6
NOTATKI Z FLORENCJI
I
status nieobecna
wniebowzięta
mój moja moje
robi mi się niedobrze
twój twoja twoje
wyroki i zaspy
w południe
zadrutowana szczęka
sprzedawcy insygniów
jakiegoś świętego
chu – ja
wzrok sunie po sklepieniach
bóg jest we mnie
już kończy
II
i to smakowanie
po cudzych talerzach
nie nauczona odwrotu
niczym armia napoleońska
powołuję do życia
ideę własnej śmierci
usta pełne śmiechu
są skutkiem ubocznym
choroby Dasein
7
MÓJ DZIADEK
mój dziadek
który nie był don kichotem
ani w ogóle kimś
kto był już wcześniej
leżał we własnym łóżku
czy czytał de quincey’a
ostanie dni kanta
nie miał czasu
czytać już nawet
we własnych myślach
lecz aprobował
logikę zegara
wiązał tajne równania
aż w końcu zatarł ręce:
wiecznego powrotu nie będzie
8
EXPRESSIS VERBIS II
każdy język ma swój akcent oraz brzmienie
każdy język jest stadniną możliwości
kiedy go nauczysz mówić
kiedy język mówi byty
jest istnienie
każde słowo ma naturę ptasią
mimo swojej geopolitycznej duszy
kiedy mu odbierasz ziemię
kiedy neutralizujesz chemię
odlatuje
każda rzecz ma strukturę idiomu
każdej rzeczy daje wiarę język
kiedy słowo się zniechęca
wtedy rzeczy serce pęka
martwy sezon
9
***
pamięci włodzimierza wysockiego w dwudziestą
rocznicę śmierci
tamto tango trwało dłużej
niż niejednemu wiek
niż niejednemu wódki
niż niejednemu śmierć
tamto tango w porównaniu
trwało chwilę było krótkie
jak najdłuższy bywa sen
w łonie matki ewolucji
a poetyka poety
niepoetyczna wcale
lecz dynamika poety
obraca myśli w krzyk
i moją wyobraźnię
rozpala doskonale
abstrakcja scen zbiorowych
szum w tle
tamto tango tamten bieg
biel podbiegunowej nocy
tamto tango tamta śmierć
ot zabawa woli mocy
paradoksy Eleaty
zachowują jednak sens
wyprzedzony przez czyjś spacer
został tamten bieg
żółw historii będzie pierwszy
z Achillesa zedrą szaty
a już za następnym rogiem
czeka sennie zmiana miejsc
śmierć poety to jest sjesta
śmierć poety jest przedwczesna
obezwładnia tylko głos
10
ROZCZULENIE
rozczulenie
jest jak
tyłozgięcie
czasoprzestrzeni
ochra
skakanka
porzucona niedbale na strychu
dwadzieścia lat temu
na koniec błękit paryski
11
LABORATORIUM ROZPADU
laboratorium rozpadu
aktywne całą dobę
zoologiczne żarty świata
przekuwane w satyricon
zapadnia działa
w kierunku pojęcia
dalej
pędząca spiralą
wypowiedzianego
chaotyczny ogon bytu
pozostawia jednorodny ślad
w komorze świata
komora świata
bierze
swój
początek
w verbum
12
POEZJA GAZETA I
nie mam w sobie
dzisiaj nic
co mogłoby stać się poezją
nie mam w sobie
dzisiaj nikogo
kto mógłby stać się poetą
na jeziorze ładoga
kra rozmnaża się przez podział
rosyjskie łowy
żurnaliści biorą za hobby
mieć pamiątkę
nos musorgskiego
a polski poeta różewicz
chce żeby ten malarz bacon
w ustach freuda
wzdłuż mojej miłości
do prostych nosów
13
PÓŁTORA PROCENT GENÓW
półtora procent genów
genami przewagi
w tym moje niestrzyżenie
uszami
moje świadome
kosmiczne rozwarcie
niedojrzały sad
a owoce na stole
półtora procent genów
genami różnicy
czasami zamiast czystej
piję drinka
znam język
sznurujący różnorodność świata
walczę tylko
na wojnie niesprawiedliwej
a niewydolność epok
względem mojej niewiary
a niewydolność człowieka
w milczących sakramentach
14
KATEDRA W ROUEN
istnieć
być może
znaczy okamgnienie
dziwna parada
symptomu
i cienia
a sercem bryły
są tylko kamienie
chociaż ich nie ma
być może czasem
gdzieś
w pęknięciu tłumu
ktoś straci głowę
15
PORTRET POETKI II
łomot obiegu
materii w pokoju
świadomość bycia
hipokampem świata
świtanie konstruuje
wenecki brak przestrzeni
skroplone sumienie
skroplony problem z astmą
samorodny talent
do bycia nominalistką
16
NOTATKI Z VIRGINII
Ja tylko muszę wyjść
na dach
mieć pod stopami
zimny ogień jaskiń
gdzieś w dole nisko
czarny las
i płeć w potrzasku
być pełna
patrzeć
pękać w szwach
i po krawędziach
ciał niebieskich
gdzieś w dole
hegel proza świat
na haku płat
daleko
oko
tulić przedmiot
roztapiać metal mowy
po domach
człowiek
gotuje mak
wierzy
że bóg nie gra w kości
17
PORTRET POETKI I
myśli o więzi
łączącej stopę
z powierzchnią
toczy punkty
w przedmiot widzenia
jej cykle
to fikcje
a liniowość
nie posiada rodowodu
przestrzeń
sięga dalej
niż jej myśl
o kosmosie
przestrzeń
sięga bliżej
niż jej wizja świata
jej etiuda
jej anioł
jej postać przy stole
w opuszczonych spodniach
z kilofem
miedzy cząsteczkami tlenu
18
GUGGENHEIM
spiralne bycie w Guggenheim
kto był
ten wie
zachłanność
nikt jej nie policzy
moje zwichnięte
okulary
przede mną
śliskie korytarze
punktów obrazu
osobiście
na tyle mieć interpretacji
na ile punktów obraz dzielić
nikt nie jest przecież
ready made
choć owszem jest
zupełnie jak
bóg geometrii
gdzieś w kucki
w każdym kącie prostym
19
BRAK PRECYZJI
brak precyzji
przy jednoczesnym
siedzeniu
plecami do ściany
pisanie
na dowód bycia
absolutnie
niepijanym
kategorie
są kantowskie
są przemyślnie
pomyślane
czekoladki
są wedlowskie
a we mnie
jak grochem w ścianę
brak precyzji
to zbyt mało
żeby stać się
złym poetą
jutro pewnie
będzie dniało
nadam nowe
imię rzeczom
20
KONIEC METAFIZYKI
ja gonię
za cudzym ogonem
niagara spada
noc albo dzień
w depresji
tereny mieszkalne
w pełnym słońcu
kości mallory’ego
na zboczu
najwyższej góry świata
takie małe
non omnis moriar
21
PRZESŁONA
idea zamęt ruch
i detonacja
idea winna nam
kawał materii
baletmistrz wytrysk cisza
i kolacja
aż stracisz prędkość
zginiesz w stercie liści
katedra
centrum świata
czarna dziura
podmokłym tożsamościom
22
IDEAŁ ŻYCIA
ideał życia
zamknąć w sobie przestrzeń
florencję depresję
orgazm i pojęcie
ideał życia
zmieścić w sobie resztę
idei wodoru
czasu i istnienia
myślenie o sobie
gdy przed wschodem słońca
tak trudno jest
nowe historie wymyślić
23
NOTATKI Z NY
nie można szukać
końca tego wszystkiego
można tylko odlecieć
skąd się przyleciało
spotkać królową śniegu
w harlemie
wyczerpać przyczynę
nadwyrężyć skutek
24
MUSEUM OF NATURAL HISTORY
mój temperament jest nieswój
gdy mu odbierasz wychodne
metafizyka stawia
bo ja siedzę wśród światopoglądu
setek tysięcy przypływów
oceaniczne dno
to mieszkanie ateisty
na video
w mauzoleum
historii naturalnej
gdzieś głęboko
w czeluściach
roztańczone mikroby
nie słyszały o bogu
a czy bóg słyszał
o roztańczonych mikrobach
mieć problem z metafizyką
w muzeum materializmu
to jak rodzące dzieci
na zgliszczach hiroszimy
wyjście z fazy ukrycia
w najmniej sprzyjających warunkach
25
CONCHA . TORRO
piosenka dla apeirona
czasem wychylać wino
wychylać się przez drzwi
poluzowywać moment treść
czasem wprowadzać do krwi
rano układać stertę
z genialnych nazwisk i słów
opanowywać wolno przestrzeń
z pomocą rąk i nóg
a dziura w świecie Demokryta
pęknięcie w atomowej mgle
perlistym śmiechem twym pokryta
co meta jest, jest przecież meta
a co nie meta jest, to nie
26
WRZESIEŃ
i znowu wrzesień
jestem ocalona
na zgliszczach jaźni
po upalnym lecie
w dole chodniki
znudzone diabełki
niech się cokolwiek zdarzy
w opadającym niebie
ostatnie minuty
zmurszałe sanatorium
wizyta przeciągnięta
i my
i ofiary śmiertelne
jesteśmy zadowoleni
czy da się jeszcze
z czegoś wyrosnąć
czy można już tylko
w coś się zestarzeć
27
GENEZA WIERSZA
biologia
nuta
soczyste oktostychy
poetka
jej peruka
żywa martwa
melodyjka jazz
wszystko to zobaczyć
co można znaleźć w sobie
ale wciąż być zaskoczonym
28
MIŁOŚĆ I ŚMIERĆ
tak kocham filozofię
że pragnę umierać z przyczyn
nieznanych medycynie
jeśli się jeszcze
będzie dało