1931
Szczegóły |
Tytuł |
1931 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1931 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1931 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1931 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
tytu�: "ROK W TRUMNIE"
autor: Roman Bratny
Projekt ok�adki:
KRZYSZTOF SUCHAR
Redaktor techniczny
ANDRZEJ WIELOCHOWSK1
Korekta:
BARBARA CZECHOWICZ
Copyright by Roman Bratny, Warszawa, 1983
ISBN 83-03-00433-6
Co si� w�a�ciwie sta�o? Co mo�e mnie zmusi�, abym
odebra� sobie ostatnie tygodnie wolno�ci przed powro-
tem do wi�zienia po to, by spisa� dzieje mojego bez
ma�a rocznego urlopu z krymina�u? �Przerwa w karze"
dobiega ko�ca. �adnej ze swych spraw nie za�atwi�em.
Chyba, �eby bra� serio prognozy kardiolog�w, �e je-
stem �w normie". Czy ci ludzie, kt�rzy zawodowo pisz�
ksi��ki, te� ulegaj� takiemu z�udzeniu, kt�rego nie spo-
s�b odeprze�: �e bez tego co napisz� �wiat, jaki� kawa-
�ek �wiata, nie da si� zrozumie�? I kto ma �zrozumie�"
ten rok, ten kawa�ek �wiata mi�dzy sierpniem 1981 a
majem 1982, kt�ry mi si� ods�oni�, gdy stan��em za bra-
m� wi�zienia? Na dobr� spraw� nie wiem, czy wyszed�
ten, kt�rego zamkn�li, czy kto� zupe�nie inny. Co zosta-
�o ze mnie, skoro uczeni powiadaj�, �e organizm ludzki
co siedem lat �wymienia" wszystkie swoje sk�adowe ko-
m�rki? Chyba poza szarymi z kory m�zgowej, skoro
zachowuj� pami��? Tak, pami�� to jedyne co stanowi o
to�samo�ci. Mo�e dla jakiej� pami�ci wy�szego rz�du
potrzebny jest obraz tego czasu odbity w moim ko�-
lawym �na trzy kwarta�y" �yciu? Nie wiem. Przecie�
nigdy nie mia�em sk�onno�ci do pi�ra. Nawet w wi�zie-
niu nienawidzi�em tych rhwil, w kt�rych musia�em pisa�
za koleg�w listy do narzeczonych. Tak, bo do matki czy
siostry pisali jako� sami. Ale te �zasadnicze" musia�y by�
inne. Takie tylko ja w celi, a pono� �na ca�ym korytarzu",
umia�em pisywa�, �Tak mnie wzruszy�o, �e musia�em
polecie� w konia, ledwom przepisa�" - przyznawa� si�
taki szczerze do onanistycznej ekstazy. Tak. To chyba
sukces wi�nia Juliana Patryka, syna Anatola, jako �pi-
sarza". Jedyny dotychczas. Ale wiem, �e jednak przepa-
skudz� par� dni czy tygodni, �eby opisa� ten czas, ten
wspania�y i obrzydliwy, a tak�e straszny okres mojej
wolno�ci, kt�ry si� rych�o sko�czy. Moja siostra, Basia,
dokona�a cudu. Napisa�em kiedy�, �e z moim sercem jest
�raczej �rednio" i ona dokona�a cudu. Po wielu komis-
jach lekarskich nagle dowiedzia�em si�, �e w �celu prze-
prowadzenia obserwacji klinicznej (nie wyklucza si�
operacji zastawki) zostaje mi udzielona przerwa w ka-
rze".
' �Przerwa w karze" w papierach zaczyna mi si� od
pierwszego sierpnia i nie wiem, jaki diabe� ukrad� mi
dwa pierwsze dni wolno�ci, gdy� dopiero 3 sierpnia
zamkn�y si� za moimi plecami wrota wi�zienia. Prze-
straszy�em si�. Tak. Wcale nie rado�� - przestrach. Lu-
dzie byli szaleni. Ka�dy dok�d� si� spieszy�. Szed� sam.
Jeden naprzeciw drugiego. Czasem po dw�ch. Ja te�
ruszy�em stamt�d szybko. Nie chcia�em, �eby widzieli t�
bram� za mymi plecami. Zreszt� w tym miejscu czu�em
na sobie spojrzenia wszystkich. Wiedzieli, ogl�dali mnie.
I ta przestrze�. Poczucie w�asnej ma�o�ci, bo horyzont
jest za daleko - na d�ugo�� ulicy, nie korytarza. �ciany
dom�w po przeciwleg�ej stronie nieosi�galnie daleko.
Przyspieszy�em kroku... Na rogu ulicy przystan��em, bo
nie wiedzia�em, gdzie jestem. Sk�d mog�em wiedzie�,
skoro przywie�li mnie tu suk� z zakratowanymi szyba-
mi, a wszystko co widzia�em z okien naszych cel, w kt�-
rych przysz�o mi sp�dzi� lata, to kominy okolicznych
kamienic. Zatrzyma�em si� na rogu ulicy i zrozumia�em,
�e skoro nie wiem, gdzie jestem, to jestem na wolno�ci.
Samochody jecha�y ka�dy w swoj� stron�. Kupi�em ga-
zet�. Po prostu. �eby si� wprawi�. A potem zobaczy�em
tramwaj. Tramwaj by� wreszcie do czego� podobny. Nie
rozumia�em z pocz�tku, dlaczego tak mnie uspokaja�
widok tramwaju, a� za trzecim - bo sta�em tam bardzo
d�ugo przy tej budzie z gazetami (�kiosk Ruchu" - nau-
czy�em si� potem m�wi�)-- wi�c za trzecim tramwajem
to ju� wiedzia�em, dlaczego mam zaufanie. Szyny - je-
cha� tam, gdzie musia� jecha�, nie tam gdzie mu si�
podoba. Wi�c wsiad�em do tramwaju i dopiero potem
spyta�em, jak dojecha� do dworca autobusowego. Bo
Basia napisa�a w ostatnim li�cie, �e mam do Warszawy
Eojecha� autobusem. Poda�a nawet godziny. Ale teraz
y�o mi wszystko jedno - musia�em jecha� �dok�d�", a
wi�c na ten dworzec. Nawet okaza�o si�, �e wsiad�em
jak trzeba. Jedna przesiadka. Nie, nie byli�my tak ca�-
kiem ciemni tam za murem. Trafia�y si� gazety. Ze dwa
razy mia�em w r�ku i �Solidarno��".
Z t� �Solidarno�ci�" by�a zreszt� heca. Po jakim� tam
wi�ziennym strajku-g�od�wce uzgodniono, �e na od-
dzia� wolno b�dzie abonowa� 3 egzemplarze tygodnika.
Na nasz wpu�cili jeden. Otrzymywa� go siedz�cy w izo-
latce wi�zie� z dwudziestopi�cioletnim wyrokiem,
kompletnie �lepy. No, ale uda�o mi si� par� razy dorwa�
ten jego egzemplarz... Niekt�rym funkcjonariuszom
mi�k�a rura. Woleli by� za �swoich". S�yszeli�my o bun-
cie wi�ni�w w Kamie�sku, a i u nas mieli�my g�od�w-
k�, co poskutkowa�a. W ko�cu dzi� te� wygl�dam ina-
czej, ni� gdybym wyszed� za mur przed p� rokiem.
Zaprowadzili mnie do fryzjera. Stra�nik, z kt�rym by-
�em zawsze dobrze, dogada� si� z magazynierem i jego
�ona przeprasowa�a mi w domu ubranie zmi�te w wi�-
ziennym depozytowym worku. Ca�kiem normalny ze
mnie m�czyzna. Przystojny - mog�em si� ze zdziwie-
niem przekona� w lustrze dworcowej toalety. Cz�owiek
odzwyczai� si� od widoku odbicia w�asnej g�by. Tak,
�wiat si� zmieni�. Co� drgn�o nawet w wi�zieniu. Ale co
innego domy�la� si�, co innego zobaczy�. Zreszt� per-
spektywa sp�dzonych na wolno�ci miesi�cy ju� mi co�
zafa�szowa�a w opisie pierwszych godzin.
Tak, widz�, �e dzisiaj ju� niemal zapomnia�em, co
by�o najwa�niejsze. Naprawd� najwa�niejsze - to ko-
bieta. Miejsce mi wypad�o dobre. Nie przy oknie, ale
przy pani. Pachn�ca czterdziestka. �adna. Dla takich jak
ja, wyposzczonych, �adne by�o wszystko, co mia�o nogL
Ale ta by�a �adna. Przygl�da� si� mog�em swobodnie, bo
niby na to co za oknem. Ale ona szybko zauwa�y�a, i jak
si� u�miechn�a, to by�em ca�kiem got�w. Autobus ko�y-
sa�. By�o jak na pierwszym w �yciu filmie. Dzi� zastana-
wiam si�, ju� jako cz�owiek odzyskany przez sw�j daw-
ny �wiat, kim by�em tego dnia. Aktorem? Kiedy� wybit-
nym i cenionym, jednym z tych m�odych, o kt�rych si�
m�wi�o? (W naszym zawodzie cz�owiek, kt�ry ma po-
wodzenie, odnosi sukcesy, jest �m�ody", jak d�ugo nie
zaproponuj� mu Kr�la Leara). Czy raczej ju� tylko
wi�niem? Cz�owiekiem o umy�le od��czonym od kultu-
ry, od wra�liwo�ci, od my�lenia w�a�ciwie. Kim bym nie
by�, to tam w autobusie by�em tylko nabrzmia�y w�cie-
k�ym po��daniem kobiety; Patrzy�em na moj� s�siadk�
coraz bezczelniej. Z pocz�tku jakby si� sp�oszy�a, ale
zaraz j� wzi�o. Widzia�em drobny ruch r�ki, jakim po-
prawi�a w�osy. U�miechn�a si� k�cikiem warg. Zoba-
czy�em lekki rysunek zmarszczek i jeszcze bardziej
mnie wzi�o. Wiele by�o godzin przegadanych w ciem-
no�ci celi, w pospiesznym sapaniu mechanicznego szu-
kania ulgi, i cz�ste by�o to nawijanie o �czterdziestce"
jako �ch�tnej", �nauczonej", �e z tak� mo�na �z przodu,
z ty�u, z boczku i jeszcze pod pazur i jak chcesz" (cytuj�
naszego celowego seksuologa Zenka Siekierk�). A tym-
czasem co� si� dzia�o wok� nas. Na najbli�szym przy-
stanku na peryferiach miasta wsiad� do autobusu m�ody
cz�owiek w d�insach, rozpi�tej koszuli. Zaj�� miejsce
plecami do kierowcy, kt�rego zreszt� pozdrowi� ca�-
kiem prywatnie. Usiad� na sw�j spos�b. Ty�ek na por�-
czy, nogi na siedzeniu. Przedstawi� si�. By� �Informacyj-
n� S�u�b� Solidarno�ci". Wyj�� jak�� kartk� i zacz��
u�wiadamia� podr�nych, dok�d zmierzamy. Us�ysza-
�em, �e wkr�tce b�dziemy jednym z najbogatszych kra-
j�w Europy... Ta pani by�a ciep�a, uda�o mi si� tak prze-
sun�� w fotelu, �e biodra nam si� zetkn�y - by�a to niby
moja pr�ba zbli�enia si� do umieszczonej pod oknem
popielniczki... W Z�otoryi, jak sama nazwa wskazuje,
znajduj� si� ogromne nie eksploatowane wobec presji
wielkiego s�siada z�o�a drogocennego kruszcu. Boj� si�
naszej konkurencji na �wiatowych rynkach z�ota... W
tym momencie uczu�em ciep�o na moim udzie. To ona
przysun�a nog�. Spojrza�em bezczelnie, ale patrzy�a
niewinnie przez okno. Z�oty kosmyk w�os�w za uchem
drga� w rytm wstrz�s�w autobusu, serce podchodzi�o mi
pod gard�o... Ropy naftowej mamy w br�d. Najlepiej
�wiadczy o tym niekontrolowany wybuch w Karlinie.
Sam wybuch zreszt� te� jest �wiadectwem. Ale teraz
knowania zewn�trznego wroga, kt�ry chce nas trzyma�
na uwi�zi monopolu swoich dostaw, zostan� przerwa-
ne... Gdyby energi� z jak� wiercili�my co noc nasze wi�-
zienne sienniki obr�ci� na takie poszukiwania - pomy�-
la�em ze zgryw�, czuj�c jak strasznie uwieraj� mnie
spodnie. Chyba to by�o wida�. Moja s�siadka mia�a oczy
spuszczone.
- Pan do Warszawy? - us�ysza�em jej pytanie i prze-
sta�y do mnie dochodzi� s�owa agituj�cego �informatora".
Dowiedzia�a si�, �e jestem" aktorem. W ko�cu praw-
da. Skoro przesta�em by� wi�niem, to kim jestem? Tym
kim by�em! I by�o nieprawdopodobnie. Za oknem zielo-
ny �wiat. Dok�d leci? Tam, gdzie ja chc�. Uwierzy�
trudno, �e gdzie� tam daleko stoi nieruchomy budynek,
kraty, skrzynia na oknach, a w celach... Gdyby mnie
widzieli, ca�� noc waliliby w konia. Bo ju� trzyma�em za
r�czk�. Sk�ra kobiety. A r�k� mia�a delikatn�. W domu
gosposia. Du�o podr�owa�a. Tru�a mi o Grecji. Kupo-
wa�a wina dla naszej centrali. �Ub�stwiam s�odkie". Wy-
pijemy? - pytam. - Figlarz - drapie mi paznokciem
wn�trze d�oni, a ja ju� nie wiem, co mam w spodniach.
Tamten nawija uparcie. Teraz o jakich� workach rzeko-
mego cementu, w kt�rych nasz rz�d wysy�a do NRD
smalec. �wiat jest nieprawdopodobny. Dzi�, kiedy
g�aszcz� j� przez sukienk� po biodrze, zgadzam si�:
niech wysy�aj�. Ale czemu w tych workach? Jasne, ze
strachu przed g�oduj�cym ludem. Moja d�o� spoczywa
na jej udzie. To �mieszne, jak cz�owiek pisze frazesem.
Chyba �wiadomi - pisarze - spostrzegaj� takie rzeczy
od razu. Bo jak �spoczywa", skoro dr�y. Naprawd� dr�y
mi r�ka, jak pijakowi gdy wyci�ga j� do kieliszka. R�ka
dr�y. To si� posunie o centymetr, to lekko zbierze troch�
materia�u... Widz� opi�te jedwabiem po�czochy kola-
no... A ja m�wi�. Co� o graniu w filmie. Ona, �e nigdy
mnie nie widzia�a na ekranie. Ja, �e zerwa�em z filmem.
Ona, �e rzadko ma czas bywa� w teatrze. Cz�sto w dele-
gacjach za granic� (kupuje te s�odkie wina, o Jezu!), a
jak w kraju to m��, �cz�owiek ju� starszy", cz�sto choru-
je... (No, teraz ju� jasne, �mia�o naprz�d. Zameldowa�a,
�e szpara wolna - no tak, tak pomy�la�em, trudno. Ja
mam czterdzie�ci lat, a mo�e tylko te dziesi��, kt�re sp�-
dzi�em w wi�zieniu. Nauczy�em si� m�wi� tamtym j�zy-
kiem, ale tak�e nim my�l�.) Upuszczam paczk� papiero-
s�w na pod�og�. Zsuwam si� w ciasnot�, przyciskam
plecami do fotela z poprzedniego rz�du, a� czuj� jak
tamten pasa�er kr�ci si� niespokojnie, ale mam czego
szuka�. Gdy lewa r�ka udaje, �e zbiera z pod�ogi, prawa
jest pod sukienk� pani... Cudowny po�lizg d�oni po jed-
wabiu po�czochy... Nie broni... Nawet po sekundach
rozsuwa kolana. M�oty w skroniach. R�ka ju� czeka na
pasek nagiej sk�ry powy�ej po�czochy i sekunda roz-
czarowania - rajstopy - �adnego dost�pu. Ale ju� czuj�
jej paznokcie wbijaj�ce si� w moj� r�k� i b�ogie spe�nie-
nie. Wstrz�sa mn� raz i drugi pe�nym wyzwoleniem z
napi�cia. Jakbym te dziesi�� lat wyrzuci� tamt�dy z sie-
bie. Wilgo� i cisza.
Teraz s�ycha�,' �e Ameryka jest pot�g�, kt�ra nas nie
opu�ci. Ona sama bierze mnie za r�k�. Ile to lat? Te raj-
stopy... by�y ju�, by�y, oczywi�cie. Ale pami�� dyktowa�a
d�oni ten dotyk nagiej sk�ry nad po�czoch� z tamtych
czas�w, w kt�rych opu�ci�em �wiat pe�en kobiecych
n�g... Ca�y �wiat, kt�ry teraz idzie zn�w w moj� stron�.
10
Chyba pani nie spostrzeg�a co si� ze mn� sta�o. Klepie
mnie uspokajaj�co po d�oni, dostaj� wizyt�wk� - tele-
fon do pracy - instruuje mnie cicho, jakby m�� siedzia�
na s�siednim fotelu. Ale naprawd� to b�dzie na ni� cze-
ka� na dworcu. Pa. Jeste�my w Warszawie;
To by�o dziwniejsze, ni� gdybym tym autobusem wy-
l�dowa� na lotnisku w Buenos Aires. (Kiedy� po raz
pierwszy i jedyny polecia�em na festiwal). Od pier-
wszych krok�w prze�ladowa�o mnie wra�enie absurdal-
nej egzotyki. Nie, �e dok�dkolwiek �wr�ci�em", tylko �e
gdzie si� �znalaz�em". Ale gdzie? Ju� na dworcu mega-
fon hucz�cy triumfalnym marszem, moja pani znikn�a,
zanim zd��y�em wypatrzy� tego jej m�a, by�em sam,
ale megafon mnie uratowa�. Triumfalnie komunikowa�,
�e moim obywatelskim obowi�zkiem (�ka�dego Pola-
ka") jest znale�� si� wraz ze spo�ecze�stwem stolicy, aby
�wzi�� udzia�", w spos�b �niepowtarzalny udowodni�" i
�da� nareszcie wyraz..."
�Na dwadzie�cia pi�� lat pozbawienia wolno�ci oraz
pozbawienie praw publicznych na lat..." Tak m�wi� wy-
rok. Ale mia�em �przerw� w karze". A ten megafon
zach�ca�, abym wierzy�, �e i przerw� w owym �pozba-
wieniu" - no, zwraca� mi prawa. Kiedy znalaz�em si�
tam, gdzie mnie wzywano - na Marsza�kowskiej - poj�-
�em, �e trafi�em na czas, gdy ka�dy tworzy sobie prawa.
By�em z wolnymi lud�mi. Gigantyczny ludowy festyn.
Nie widzia�em karnawa�u w Rio, ale to musia�o by� to.
Wi�c wyszed�em niemal prosto z wi�zienia na t� ulic�
ubran� jak na pierwszego maja... Ale pierwszy maja bez
czerwieni, jakby nagle zmieni�a si� moda i miasto jak
kobieta pokazywa�o si� pe�ne kokieterii w nowym stro-
ju. Bia�o-czerwone. Flagi. Transparenty. Ci�ar�wki
obanda�owane wypisywanymi na bia�ych szarfach ha-
s�ami. Wszystko st�oczone na ulicy w bezruchu, ale �yj�-
ce szalonym �yciem. Na platformie gigantycznej maszy-
ny zesp� jazzowy. Gdzie� z megafonu us�ysza�em nagle
11
nazwisko swego scenicznego kolegi i zaraz lawinowe
brawa. Jak nieprzytomny zacz��em si� pcha� w tamt�
stron�. S�ysza�em skandowany ph�ralny �piew. Rozu-
mia�em s�owa - �piewali m�odzi ludzie stoj�cy na dachu
autobusu. Trzymali si� za r�ce. Mog�em �y�, mog�em
patrze�, mog�em szuka� mego kolegi, zapowied� wyst�-
pu kt�rego us�ysza�em przez megafon, mog�em prze-
chodzi� ko�o kobiet wydekoltowanych, w letnich su-
kienkach. By�y moje. Dzi�ki mojej pani z autobusu
wszystkie by�y moje i nie musia�em ich mie� w tej chwili.
W portkach by�o ju� sucho. By�em w Mar del Pl�ta, w
Rio, a to by�a tylko Warszawa. Ani jednego psa... (Ju�
zn�w blisko wi�zienna brama. Za trzy tygodnie wracam.
Czy zd��� opisa� to, co si� przydarzy�o - napisa�em
�psa" - tak jak si� m�wi w celi. Ju� nied�ugo. Ju� wraca
tamten �wiat, tamten j�zyk.) Ani jednego milicjanta.
Sami ludzie. No i znalaz�em mojego scenicznego koleg�.
Przyty�. Sta� na zmontowanej ad hoc estradzie. Tak, to
on �piewa�. On dyktowa� rytm t�umowi, tamtym na da-
chu autobusu. Wszystkim. �Aby Polska". M�j Mi� z
Okienka by� teraz, nie wiem, Robespierre'em, czy Rouge
de Lisie tworz�cym Marsyliank� nowych czas�w. Mi� z
Okienka. Ale to by�y czasy, gdy jeszcze panie nie opan-
cerza�y si� latem w rajstopy. Tak, ten paseczek delikat-
nego cia�a nad po�czoch� sta� si� dla mnie granic�, Ru-
bikonem, przekroczon� smug� cienia. Zn�w o kobie-
tach. Ale tak wtedy by�o. Mo�e blisko�� dziewczyny w
kwiaciastej sukience. Znowu z�apa�a mnie chcica. Przy-
wo�a�em si� do porz�dku. Naprz�d! Jak tu si� do niego
dopcha�? Ale po co? Got�w si� przestraszy�. By�
�wiadkiem na moim procesie. Adwokat twierdzi�, �e od
takich �wiadk�w obrony jak on, tylko przybywa lat wy-
roku. Wycofa�em si� z tego zgromadzenia. Wiedzia�em
ju�, �e do nik�d nie wr�ci�em. Ze �wiat jest nowy i ja si�
po prostu na nim pojawi�em. Komunikacja by�a sparali-
�owana, �eby dojecha� do mieszkania Basi, musia�em
zrobi� z dziesi�� kilometr�w przez miasto. Ruszy�em
12
toruj�c sobie drog� w t�umie. Dochodz�c do ronda u
zbiegu Alei Jerozolimskich i Marsza�kowskiej zoriento-
wa�em si�, �e tu jest centrum jakiej� sprawy. Tak sobie
my�l�, �e egzotyka tej sceny, zmiana powszedniej scene-
rii w gruncie rzeczy u�atwi�y mi adaptacj�. Nie mo�e by�
chyba nic paskudniejszego ni� stwierdzenie, �e stary
�wiat, tw�j dobry znajomy, istnia� bez najmniejszych
zmian swych obyczaj�w, nie zauwa�aj�c twej nieobec-
no�ci. To przygn�biaj�ce. A ja nie by�em przygn�biony.
Odwrotnie, ogarn�� mnie nastr�j euforii. Nawet si� tego
nieco przestraszy�em czuj�c jak serce mi przyspiesza.
Gdzie� w jakiej� bramie po�kn��em pigu��. Do tej pory,
cho� czu�em, �e z moim sercem nie jest najlepiej, nie
wiedzia�em, czy ow� �przerw� w karze" zawdzi�czam
istotnie niebezpiecze�stwom wynikaj�cym z mego
�uk�adu kr��enia", czy te� �uk�ad" jest wynikiem innych
uk�ad�w, kt�re uruchomi�a Basta, by mnie wyci�gn��
zza muru. Rozgryz�em pigu��, rozpu�ci�em pod j�zy-
kiem i pow�drowa�em dalej. Byli. Jednak byli. Poczu�em,
�e wr�ci�em do siebie, na moje �miecie. Kordon milicji
blokowa� wej�cie w Aleje. Ale moja trasa prowadzi�a
prosto. Teraz przesta�em si� bawi�. Chcia�em jak naj-
pr�dzej schroni� si� u Basi.
Biedna moja bogata siostrzyczka. Blada jak kube�
wapna. Co innego jest wiedzie�, �e si� siedzia�o dziesi��
lat, a co innego jest to zobaczy�. A zobaczy�em przez
ni�. Chyba najpaskudniejszy los karze nas za. roz��k�
konfrontacj� z kim� zmienionym nie do poznania przez
czas naszej nieobecno�ci.
Tak samo zaszokowa� mnie Kuba. M�j siostrzeniec
by� ju� doros�ym cz�owiekiem. O�mioletni dzieciak - a
dzi� m�g�by ju� p�j�� pod cel�... Tak pomy�la�em. Pi�k-
ny ch�opak. Twarz z charakterystyczn� mocn� szcz�k�,
ale du�e szare oczy patrz� lirycznie, bujna grzywa p�o-
wych w�os�w. Sama m�odo��. Nie wiedzia�em, �e witam
si�... Tak, pope�ni� samob�jstwo maj�c lat osiemna�cie.
13
ukochan� matk�, prymus w klasie. Wiedzia�em. Jak tyl-
ko to si� sta�o, wiedzia�em, �e go zamordowali. No, ale
teraz wita� mnie �ywy, powa�ny, przej�ty... �Pan domu"
- wkurwi� mnie jakim� odezwaniem. By�o to jakby:
�gdzie te� ci�, wujku, umie�cimy", czy co� takiego. Ona
by�a jak nie�ywa, wype�niona pr�chnem, jakie w niej
zostawi� ten cholerny Laniewicz. I ona mia�a �y�, to ona
po�egna mnie, kiedy b�d� wraca� za mur, a on, ten m�o-
dy m�j siostrzeniec, b�dzie ju� nadjedzony przez robaki,
nim minie te par� miesi�cy. Nie umiem pisa� jak nale�y
- po kolei. A w ko�cu niech si� m�cz� ci, o ile tacy b�d�,
co zechc� zajrze� w ten paskudny opisany �wiat, kt�ry
chc�, nie wiem po co i nie wiem komu, zostawi�.
Wi�c Basia. Zawsze nie znosi�em jej m�a... tego La-
niewicza. W jaki� spos�b przypomina� mi ojczyma.
Powt�rne ma��e�stwo matki po �mierci naszego ojca
by�o dla nas obojga nie do przyj�cia. Mo�e gdyby nie to
nie mia�bym wyroku dwudziestu pi�ciu lat. Wi�c nie do
przyj�cia: obcy znalaz� si� w�r�d nas. Mia�em dziesi��
lat Pami�tam, kt�rej� nocy obudzi�em si� z jakiego�
paskudnego snu. �Mamo!" i us�ysza�em jej g�os z s�sied-
niego pokoju, jaki�... dziwny. �Mamo!" - by�em jeszcze
bardziej wystraszony. �Co synku?" Chod� do mnie. �Nie
mog�". Co robisz? �Czytam" - przysz�a odpowied� z
ciemnego pokoju i potem jakie� brutalne m�skie ponag-
lenie, nie rozumia�em s��w... Nie wiedzia�em, co robi�.
Matka k�ama�a. Ona, kt�ra by�a sam� prawd�...
Basia te� go nienawidzi�a. Starsza o trzy lata mo�e
rozumia�a wi�cej. Wspominam to tylko dlatego, bo my�-
l�, �e m�j stosunek do jej m�a by� apriorycznie (�aprio-
rycznie"? dobrze to zastosowa�em?) niech�tny. Okre�lo-
ny przez tamt� spraw�. Zn�w kto� obcy wchodzi mi�-
-dzy nas. Bo od �mierci matki stosunek Basi do mnie sta�
si� jakby na wp� macierzy�ski. Tak, nie znosi�em tego
Laniewicza. W dodatku partyjny bonza. Otrzymana w
wi�zieniu wiadomo��, �e si� rozchodz�, w�a�ciwie mnie
ucieszy�a. Jakbym odzyskiwa� za murami, bo ja wiem-
14
�dom". Ale to by�a jej kl�ska. Wia�o od niej zm�czeniem,
do cholery - rozpacz�. Przecie� ucieszy� j� m�j widok.
Ja na wolno�ci to jej triumf. Niemal si� pop�aka�a, a
w�a�ciwie to si� pop�aka�a, bo skoro wyrwa�a mi si� z
u�cisku i pogna�a do kuchni to przecie� nie po to, by
zrobi� herbat�, ale by skry� si� na kr�tk� chwil�. Zosta-
�em ze szczeniakiem. Dla niego najwa�niejsze by�o, �e
przychodz� z miasta. Bo matka nie chcia�a go wypu�ci�.
Przychodzi�em. Bola�y mnie �ydki. Ze �r�dmie�cia na
Mokot�w to kawa� drogi dla faceta, kt�ry przez dziesi��
lat �azi� po celi albo odwala� swoje p�l godziny na spa-
cerniaku. �adna ta ich willa. �Prominencka", jak teraz si�
m�wi i pisze. Musi im by� marnie we dwoje. A ja by�em
czujny. Od razu pomy�la�em, �e chyba b�dzie gdzie
sprowadzi� moj� pani� z autobusu. Ba�ka zrozumie-
Opowiedzia�em ma�emu to i owo z ulicy. S�ucha� z
otwartymi ustami. Wyraziste szare oczy chwilami mru-
�y�, jakby razi�o je jakie� �wiat�o. Przerwa� mi, gdy m�-
wi�em, �e nie pu�cili ich pod KC. Pu�cili - ironizowa� -
trzeba si� by�o przebi�. Ja widzia�em wujka w�. - wymie-
ni� film z lat okupacji z moj� m�odzie�cz� rol�. Od razu
si� po�apa�em, co tu jest grane. Ch�opak zosta� z matk� -
musia� nienawidzi� ojca - eks-sekretarza.
- A chcia�by�, �eby odwiedzili tatusia? - sprowoko-
wa�em.
- Jego tam ju� nie ma. Nawet �oni" nie mogli trzyma�
takiego... - zrobi� si� czerwony.
Pomy�la�em sobie, �e musz� by� u niego dobry. Prze-
cie� prokurator nazywa� mnie w czasie procesu �ojco-
b�jc�" i nie pomaga�y protesty obrony, �e ofiara nie by�a
moim ojcem. A on pewnie mia�by ochot�...
A ch�opaczek og�lnie by� mi�y. Porz�dnie znerwico-
wany. Rumieni� si� jak dziewczynka, ale politgramot�
wstawia� nieprzytomn�. Znalaz�y si� jakie� drukowane
informacje przekazane mi spiesznie - widocznie Basia
tego nie tolerowa�a. Spostrzeg�em tytu�: �Jak partia chce
zag�odzi� nar�d polskL". Wr�ci�a Basia z t� herbat�.
15
Mia�a czerwone oczy. Ju� dawno nikt tak na mnie nie
patrzy�. To prawda, �e rodze�stwo mo�e si� po swoje-
mu kocha�. Nie zna�em dok�adnie jej spraw, bo i sk�d -
dziesi�� lat za murem - i nie my�la�em, �e tak szybko
opowie mi o wszystkim.
- Kube�ku - zwr�ci�a si� do syna - id� do swego
pokoju.-
Ale nigdzie nie poszed�, bo zrobi�a si� sprawa, gdzie
to ja b�d� mieszka�. W kt�rym pokoju. Moja pani z
autobusu od razu przypomnia�a mi si� tak ostro, �e wo-
la�em nie wstawa� od sto�u, �eby czego nie spostrzegli.
Powiedzia�em wi�c, �e nie ma po�piechu, do snu daleko,
a pro�b� to mam jedn�, �eby w razie mo�liwo�ci pok�j z
wej�ciem tak wi�cej niekr�puj�cym.
- Nie zmieni�e� si� - westchn�a z pob�a�liwym
u�miechem i skapowa�em, �e jako� mi si� to dymanko
u�o�y. Mo�e od razu jutro. Pisz� jak mi lec� my�li, ale
sam widz� co� zabawnego. Oto jak tylko wyszed�em, nie
tylko my�la�o mi si� po celowemu, ale czasem i paln�-
�em co� takiego, �e ludzi w towarzystwie zamurowa�o.
Ale przecie� po miesi�cu mi przesz�o. Jakbym po emi-
gracji wr�ci� do rodzonego j�zyka. I ��" i ��" (pard� -
pierdol�) - jak trzeba - wydrze�nia� w celi inteligent�w
m�j nieod�a�owany Siekierka. Wi�c tak, wr�ci�em do
j�zyka �rodowiska", ale teraz, gdy pisz� o tych pier-
wszych dniach, to pisz� tak, jak w�wczas my�la�em.
Samo si� tak pisze. A jest to jakby logiczne i gdyby jaki
krytyk kiedy� co� o tym napisanym kombinowa�, to b�-
dzie w tym widzia� ��wiadomy zamys� artysty". Bo z
pocz�tku to by� z tym moim j�zykiem k�opot Pami�tam
na kolacji u Witka Sanojcy grzmotn��em co� takiego, �e
on dla ratowania sytuacji opowiedzia� ca�� histori�, jak
to przez dwa wakacyjne miesi�ce uczy� si� w Anglii
j�zyka zarabiaj�c jako koniuch w wy�cigowej stajni ja-
kiego� lorda. Witek ma jednego joba. - �Ko� i Bro�, i
Barwa" - jak si� z niego �artowa�o w teatrze. Jest synem
oficera kawalerii i ca�e jego nieudane aktorstwo i inspi-
cjenturaz powo�ania to �arty z�o�liwego losu. Wi�c tam
w Anglii po sta�u u koniuch�w zaprosi�a go na londy�-
skie salony jaka� emigracyjna ciotka. I a� si� zdziwi�,
lakie mia� powodzenie. Rozgada� si�. Brylowa�. A Ang-
lik�w doko�a coraz wi�cej. Zw�aszcza pa�. Czasem co�
mi�dzy sob� poszepcz�, ale rozpytuj� go bez przerwy. I
�miej� si� cz�ciej ni� trzeba. Jak ciotka podesz�a bli�ej,
omal nie zemdla�a. Bo angielszczyzna stajni r�ni si� od
salonowej. Tak�e polski z celi od tego j�zyka, co za
murem. Ale ja nie o tym. Wi�c pok�j dosta�em na par-
terze i z oddzielnym wej�ciem. Marzenie. Prosto z
ogr�dka. Takiej willi to si� nie spodziewa�em. Basia
pisa�a, �e maj� �du�e mieszkanie". Co te bidaki we dwo-
je tu robi�. Straszny dw�r. Ale na najwy�szy pi� i chrom.
Kuba mi opowiada�, �e �stary" (nigdy nie powiedzia�
ojciec) b�dzie jeszcze za to odpowiada�. Bo ich will�, jak
ju� by�a ca�kiem gotowa, to jeszcze wyka�czano na
�najwy�szy standard wyposa�enia". Jakie� przedsi�-
biorstwo- z Rzeszowa. �Z�by by�o dalej. �eby si� nie
wyda�o. A wyda�o si� - triumfowa� ma�y. Wysz�o. Jak i te
talony-" Ale wi�cej nie chcia� m�wi�. Naprawd� by�
mi�y, delikatny i ta zajad�o�� dziwnie mu nie pasowa�a.
Ale od pocz�tku by� taki, �e jak si� to sta�o, wiedzia�em,
�e nie m�g� pope�ni� samob�jstwa. W ka�dym razie z
tej dw�jki na pewno Basia by�a bardzie] podejrzana,
raczej o ni� ba�bym si�, nie o ma�ego. Niepr�dko dosze-
d�em prawdy, jak to z nimi by�o w tym ma��e�stwie
naprawd�. O romansie Laniewicza dowiedzia�em si� ju�
wkr�tce od Witka Sanojcy w teatrze, ale ca�a reszta
ods�ania�a si� przede mn� powoli. Oto moja siostrzycz-
ka kierowana babsk� zasad� poszuka�a rewan�u. Nie
musia�a mie� z tym k�opot�w - tak by si� wydawa�o -
bo przecie� jest, a raczej by�a, naprawd� pi�kn� kobiet�.
Ale c�, �pozycja" czasem przysparza k�opot�w. Oka-
za�o si�, �e przy pierwszym zagro�eniu jej partner zmy�
si� w obawie przed m�em, a potem, gdy ona sama
doprowadzi�a do rozwodu, nazwisko �Laniewicz" by�o
ju� dla tego gnoja ska�one �prominenckim odium". Po-
dobno jej powiedzia�, �e nosi �skompromitowane na-
zwisko" i cz�owiek w jego sytuacji i tak dalej. �Sytuacja"
to by�a jego aktualna pozycja w ��rodowisku". Bydla-
czek by� swoistym wa�niakiem w kr�gach �opozycji ar-
tystycznej". Co� takiego mia�em okazj� te� pozna�
przez ten rok wolno�ci - rok w trumnie. I zosta�a moja
opieku�cza, pi�kna, dobra, z tym ch�opcem, kt�rego
mieli�my grzeba� za par� miesi�cy, w willi podejrzanej,
wygodnej, wspania�ej i teraz ze mn� - chorym na serce
kryminalist�, �ojcob�jc�"... Tak, by�o mi dobrze w tym
domu strachu i nienawi�ci. Bo ona ba�a si� o ma�ego, a
on po prostu nienawidzi�. Jak na lata, kt�re nas dzieli�y,
du�o z p�takiem rozmawia�em. ��czy�a nas ta niena-
wi��. Nie wynios�em jej zza muru, ona tam wykie�kowa-
�a, ale ziarno rzuci�y te lata - ostatnie czterdzieste, pier-
wsze pi��dziesi�te. Te lata, w kt�rych do szko�y aktor-
skiej dosta�em si� tylko jako �szwagier towarzysza La-
niewicza". C� z tego, �e by� w�wczas jakim� p�taczyn�
w sto�ecznym komitecie... Ale w komitecie. Te lata, w
kt�rych na szkolnych pr�bach �Brygady szlifierza Kar-
hana" nasz przewodnicz�cy Zetempe protestowa�, �e
politycznym b��dem jest obsadzanie mnie w roli po-
zytywnego bohatera, gdy� moje przekonania i tak dalej.
Jakby g�wniarz zna� moje przekonania, to by si� ba�
chodzi� ze mn� na wyk�ady. Ale ju� w�wczas ratowa�o
mnie to, co potem ponios�o mnie dalej. Kto� tam w tea-
trze powiedzia�, �e ja �mog� zagra� wszystko - krzes�o i
rodz�c� matk�". Tak by�o. W najlepszych latach przed
moj� spraw� zazdro�ni koledzy mnie nienawidzili, a
niech mi kto poka�e niezazdrosnych, wi�c nienawidzili
mnie wszyscy. Mawiali, �e jak Dyrektor wkr�tce obsa-
dzi mnie w roli Marii Stuart, te� si� nie zdziwi�... Ale
czemu ja teraz pisz� o sobie i to o tym, kt�rego ju� nie
ma. No wi�c, wracam do w�a�ciwej kolejno�ci. Zasy-
piam na mi�kkim tapczanie w �wie�ej pachn�cej po�cie-
li i wiem, �e jutro b�dzie tu ze mn� moja pani z autobu-
su. Co tam serce. Serce si� trzyma. Powiedzia�em Basi,
�e pierwszy tydzie� wolno�ci jest dla mnie. �adnych
lekarzy.
Nast�pnego dnia by�em w teatrze. Droga trwa�a d�u-
go, bo �eby si� troch� �oswoi� z miastem", jak powie-
dzia�em, a tak naprawd� to z wolno�ci�, wybra�em si� na
piechot�. Co chwila przystawa�em poczyta�. To jaki�
Ruch Obrony Praw Cz�owieka zapowiada� �Marsz
gwia�dzisty" w obronie wi�zionych za przekonania/to
przebrany za psa spiker wychyla� si� z okienka telewi-
zora z wyci�gni�t� w stron� widza pi�ci�. Co jaki� czas
smarowane smo�� napisy ��da�y �dost�pu do �rodk�w
masowego przekazu". Nie spieszy�em si�. Zw�aszcza �e
tak naprawd� ta pierwsza wyprawa �do teatru" stresz-
cza�a si� do spotkania z Witkiem Sanojc�. W teatrze,
czy u Witka Sanojcy, ale przecie� to na jedno wychodzi.
M�wi si�, �e przyja�� zdarza si� rzadko. Prawdziwa
przyja��. Ja my�l�, �e r�wnie niecz�sto trafia si� mie�
dla kogo� szacunek. To w�a�nie dziwne. Ja, pupil dyrek-
cji i publiczno�ci, i on - starszy o dziesi�� lat aktor na
posadzie inspicjenta. Grywa� te swoje ogony, a� przy
kolejnej umowie dyrektor �musia�" z niego zrezygno-
wa� - w obliczu pierwszej delikatnej politycznie - jak
si� wyrazi� - sytuacji. W�wczas to przeszed� na stanowi-
sko inspicjenta. To ju� w naszej hierarchii niemal pra-
cownik fizyczny sceny. Ale zosta� w teatrze. To �miesz-
ne, dziwaczne nawet, ale by� jedynym cz�owiekiem, z
kt�rego zdaniem si� liczy�em. On jeden nie gra� na sie-
bie, niczego dla siebie nie chcia�, je�li prze�y� swoje
wygnanie ze sceny, to przecie� nie dopu�ci� do wygnania
z teatru, bez kt�rego �ycia nie widzia�. A �w skandal
wynikn��, gdy z uwagi na nietypowe warunki zewn�trz-
ne zaoferowano mu rol� w wielkim serialu po�wi�co-
nym czasom okupacji. Odm�wi�. Nie podoba�a mu si�
rola genera�a Okulickiego, dow�dcy poakowskiej kons-
piracji londy�skiej. �Fasony naszego Witusia" powie-
dzia� z niesmakiem dyrektor po powrocie ze zdj��. Bo
on w tym serialu kreowa�. �Odm�wi� takiemu re�ysero-
wi F Pytano mnie, czy to aktor z mojego teatru. Na
szcz�cie mog�em zaprzeczy�. Przesta� by� aktorem i
nigdy nim nie b�dzie. M�wi�o si� przy mnie takie rzeczy.
Raz - bo by�em �ulubie�cem", dwa - bo Teresa (potem
to wyja�ni�, Teresa to �ona dyrektora, kiedy� moja
dziewczyna).
Wi�c napisa�em, �e �by�em w teatrze", a by�em u Wi-
tka. Jako �e teatr ma w sierpniu urlop. A m�j abnegat
siedzi w Warszawie. Dla mnie, cz�owieka zza muru, by�o
najzupe�niej oczywiste, �e go zastan�. Zapomnia�em, co
to jest urlop. Lato w Warszawie by�o dla mnie festiwa-
lem, zieleni�. Corso, chcia�oby si� napisa�. No, przesada.
Co to, to nie. Zat�oczone kolejkami ulice by�y czym�, co
mi przypomina�o, �e odszed�em st�d dawno. Gdy istnia-
�y jeszcze sklepowe wystawy. Przecie� to by�y pocz�tki
radosnego �arcia. Dziewczyny w importowanych ciu-
chach. M�j Bo�e, coca-cola. Gdzie si� podzia�a coca-
cola? Ale mia�o by� o Witku Sanojcy. Trafi�em jakbym
wpad� po pr�bie� Bo mieszka� opodal teatru i robi�
�wietn� kaw�. �Ksi�ga jazdy polskiej" a jak�e, na swoim
miejscu, na stoliku z telefonem. �Bro� i Barwa" ha p�-
kach. Witek! M�j Bo�e, teraz zrozumia�em, co to jest
dziesi�� lat. Ka�dy rok zapewne co� zabiera� z mego
Witka. Do��, �e zosta� wysoki, chudy, siwo-�ysy, tylko
szczoteczka w�s�w starannie przystrzy�onych by�a nie-
naruszona. Wiedzia� od Basi, �e mam by� w tym miesi�-
cu zwolniony, ale os�upia�, jakbym spad� z ksi�yca w
pe�ni. Co� mamrota� �askocz�c mnie swoimi w�sami,
klepa�, poklepywa�, maca�, czy jestem naprawd�, jakby
podejrzewa�, �e kto� mu podrzuci� makiet� zamiast �y-
wego faceta. No i by�o gadanie. Najpierw, oczywi�cie,
jakby�my grali w obyczajowym serialu, �czy herbat�?!"
Roze�mia�em si�. Jeszcze tydzie� temu w celi takie pyta-
nie �czy chlapn��bym czaju" by�oby towarzyskim �ar-
tem,a ja teraz m�wi� serio, �eby da� spok�j. Gadajmy.
No i wyp�yn�� w tym gadaniu ca�y m�j stary �wiat,
20
kt�rego nie mog�em pozna�. Bo czy mog�em w dzia�a-
czu �Solidarno�ci", prezesie Towarzystwa Pomocy Wi�-
zionym za Przekonania, pozna� mego Dyrektora Kon-
rada, przezwanego �Wszystek", kt�ry zawdzi�cza� sw�j
teatr memu eks-szwagrowi Laniewiczowi... (Mo�e i z
tego sp�ywa�o na mnie nieco dyrektorskich �ask, chocia�
to nie tylko wyg�rowana ambicja ka�e mi w to wierzy�).
Dyrektora, pos�a na Sejm. Posta�. Dyrektora recytuj�-
cego na galowym koncercie �Od� do m�odo�ci" mimo
sporego ju� brzuszka. Nikt si� nie �mia�. Towarzystwo
Wi�zionych za Przekonania. Jezus Maria. To przecie� w
ostatnim roku mego pobytu na wolno�ci zdarzy�a si� ta
wsypa z okazji uroczystej premiery w naszym teatrze,
kt�ry dzi�ki �askawej protekcji Sekretarza dorobi� si�
drugiej sceny mimo chronicznego budowlanego kryzy-
su. Oto po premierze �skromne przyj�cie". Do towarzy-
sza Laniewicza podbiega z kwiatami dziewcz�tko i w
chwili, gdy sekretarz pochyla si�, by uca�owa� je w poli-
czek, jak ka�e specjalny bon ton towarzyszy sekretarzy,
dziecko buch - ca�uje sekretarza w r�k�. Laniewicz jaki
by�, taki by�, ale zrobi�o si� g�upio. I w�wczas Dyrektor:
no, c�, nieporozumienie, nikt dziecku nie kaza�, ale s�y-
szy tu u nas co dzie�, �e jeste�cie dla nas jak ojciec-
Ch�ralny �miech i nastr�j, i sukces. Teraz prezes Towa-
rzystwa Pomocy Wi�zionym za Przekonania. �miejemy
si�, ale m�j Witek robi mi pryncypialny wyk�ad, �e to co
si� sta�o, ta ca�a �niemal rewolucja" wynik�a z po-
wszechnej �wiadomo�ci, �e utrwalony �ad jest z gruntu
z�y. Nie o to, �e kto� krad�, kto� tam w inny spos�b nad-
u�ywa� w�adzy, a to, �e porz�dek spo�eczny, ca�y porz�-
dek, uleg� rozk�adowi. I nie wolno mi ocenia� niczego
przez pryzmat naszego �rodowiska (�nasze" to �aska-
wym zdaniem Witka aktorskie, czy co� takiego), kt�re-
go pozerski, moralizatorski, karierowiczowski akces tyl-
ko kompromituje spraw�... Strasznie jest pryncypialny,
ale o herbacie ni� zapomina. Przekrzykiwali�my si�
przez korytarz, gdy gospodarzy� w kuchni.
21
- Jest pojarunek i czaj - m�wi� grypser� zaci�gaj�c
si� papierosem.
�miejemy si�. Jemu nie musz� nic m�wi� - wie, �e
teraz t�umacz� ten �wiat, kt�ry moim by� przesta�, na
tamten, z kt�rego powr�ci�em.
�eby sko�czy� z tematem �Dyrektor", Witek pokazu-
je mi ulotk� �Towarzystwa".
- Nie masz co teraz czyta�, we� do domu. A wiesz,
kto jest autorem? Nie zgadniesz... Ale zgaduj�. Od razu
chwyci�em ton. Witek mnie podziwia. Autorem jest
Kostu�, nadworny krytyk Laniewicza, piewca Dyrekto-
ra. Wyda� za moich czas�w na welurowym papierze
drukowan� broszur� o naszym teatrze. W drugim roku
jego istnienia. No bo kt�, jak nie Laniewicz umo�liwi�,
a Dyrektor stworzy�... By�o tam i moje zdj�cie. Wstyd si�
przyzna�-niejedno.
Pytam, co robi Towarzystwo i dowiaduj� si�, �e Dy-
rektor mia� wczoraj konferencj� prasow� w... Pary�u.
- A wi�zionych na razie tak na dobr� spraw� dw�ch
- u�miecha si� wstydliwie Witek.
W tym momencie dochodzi mnie jakie� walenie.
- Kto� si� dobija?
Witek nads�uchuje. �omot jak diabli. Wida� s�uch mu
si� st�pi�.
- Ach tak - m�wi. - To Andrzej... - wymawia imi�
syna. Pami�tam, co� si� czasem p�ta�o pod nogami, gdy
wpada�em przed spektaklem...
- Ju� w maturalnej klasie. Chodz� razem z Kub� Basi
- informuje przepraszaj�c, �e zostawi mnie na chwil�. -
Le�y. Z�ama� nog�. Wakacje w siodle... - skrzywi� si�. A
ja si� �miej�. Mnie jest dobrze. Jakbym si� napi�.
- Naogl�da� si� �Ksi�gi Jazdy Polskiej", to i masz. A
g�owa w porz�dku?
- Jak to g�owa? - przyjaciel przestaje w progu.
- No, g�owa?
- Jecha� w toczku.
- My�la�em, �e da�e� mu czako dziadka...
22
S�awne czako. By� czas, �e tak przezywali�my w tea-
trze Witka. �Czako". Ale w ko�cu si� nie przyj�o. Bo
Witek jest synem legionisty - �beliniaka". � tych dwu-
dziestu, co w tysi�c dziewi��set czternastym roku prze-
kraczali granic� Kongres�wki nios�c siod�a na plecach,
bo konie mieli sobie dopiero zdoby�. I czako jego ojca
sta�o zawsze na stojaku w k�cie pokoju, jako� go tutaj
na starym miejscu nie widz�.
- Chod�, przywitasz g�wniarza to i czako zoba-
czysz...
Stoj� w progu pokoju i patrz� na le��cego na tapcza-
nie z nog� w gipsie pryszczatego ch�opaka. Co� tam
m�wi�. �miejemy si�. On mnie pyta, czy nie mam pa-
pierosa, odruchowo patrz� na ojca. Witek pob�a�liwie
wzrusza ramionami. Wyci�gam swoje extra mocne, wi-
dz�, �e paluchy ma�ego s� a� ��te od nikotyny. Grzebie
w pude�ku, bierze dwa papierosy mrugaj�c do mnie.
Podaj� mu ogie�. Pryszczata g�ba w si�dmym niebie-
A b�d� go trzyma� za kark wy�amuj�c mu r�k� z pis-
toletem, a b�dzie chwila, gdy ju� rozbrojonemu b�d�
wgniata� luf� w ust�pliwy brzuch spazmatycznie bro-
ni�c si� przed sprawiedliwym odruchem, by nacisn��
cyngiel...
Nie umiem pisa�. To, co prze�y�em, wy�amuje mi po-
rz�dek chronologiczny, kt�ry pragn� zachowa� dla
prawdy. Ale jak go zachowam, gdy ju� widz�, �e za-
pomnia�em napisa�, jak zn�w zatka�o mnie miasto, jak-
by ponownie po raz pierwszy zobaczone. Po wczoraj-
szym festiwalu teraz pos�pne, znudzone kolejkami,
zmordowane i przecie� jako� bardziej zrozumia�e.
Wi�c nie napisa�em: trzeba by to gdzie� wstawi�
przed t� rozmow� z Witkiem. No i to jeszcze, �e w samo
po�udnie zerwa�em z biura od tych win moj� pani� z
autobusu i teraz by�em ca�kiem spokojny. Ale wracam
do g�wniarza. Przygl�da mi si�, jakby zobaczy� we
w�asnym mieszkaniu wielb��da: wiadomo, facet zza kra-
ty. I co weselsze �ojcob�jca". Ciekawe, jak mu si� z
' 23
Witkiem uk�ada? Mo�e ja mu imponuj�? Ojciec us�u�y�
jak trzeba, co� tam mu poda� i poprawi� i zn�w mo�emy
sobie gada� swobodnie.
- Widzia�e� te jego paluchy? - mruczy ojciec.
- O co ci chodzi-?
- Smaruje sobie co tydzie� jodyn�. �eby ��k�y. Bo
ma by� na�ogowym palaczem. To mu daje autorytet
Witek umie w paru s�owach zakapowa� wszystko i
wszystkich.
- Nie chcia�bym, �eby� na mnie pisa� donosy - powie-
dzia�em w pewnej chwili, jak ju� om�wi� plajt� mojej
Teresy. Nie mia�em do niej �alu. Nigdy. Ale przyznaj�,
�e odczu�em co� w rodzaju g�upiej satysfakcji. Bo ten
baran Wszystek, nasz Dyrektor, zwi�za� si� teraz z Ma-
la�a Wrzoskiewicz-. Kto to jest, do cholery. Mala�a
Wrzoskiewicz? Nie pami�tasz Wrzoskiewicza?
Owszem, pami�tam, kto by nie pami�ta� takiego b�azna.
Wi�c Mala�a to jego �ona. Witek pokazuje mi ok�adk�
�Ekranu". I ju� wiem. Znam Malal� lepiej ni� dobrze.
Przemycone ok�adki tych pism to nasze pin up girl. Le-
cia�o si� pod tak� w konia lepiej ni� w naturze. W�a�nie
t� Malal� wypo�yczali�my sobie ostatnio z Zenkiem
Siekierk�. Podpis by� obdarty. No, ale nie b�d� tru�
takich opowie�ci poczciwemu Witkowi On zreszt�
mo�e my�la�, �e jeszcze w jaki� spos�b obchodzi mnie
Teresa. Bo m�wi�, �e podziwia, jak ona wspaniale gra,
�e niczego nie wie, niczego nie zauwa�y�a, nic si� nie
dzieje. W teatrze gra nadal pani� dyrektorow�. Ale
sprawa posz�a tak daleko, �e on (baran - Dyrektor -
umiej�tnie bezpartyjny eks-pieszczoch Laniewicza, dzi�
prezes Towarzystwa Opieki nad Wi�zionymi za Przeko-
nania) zaanga�owa� Wrzoskiewicza z �on� na sta�e.
- Wyobra�asz sobie, Wrzoskiewicz w naszym tea-
trze- - lojalno�� Witka wobec instytucji, kt�ra tyle razy
okaza�a, �e ma go w dupie, by�a wzruszaj�ca-.
No tak. Chyba mi nie p�jdzie, nie naucz� si� pisa�. Ju�
pora przesta� rzuca� mi�sem. Jestem z tej strony muru.
24
A temu co b�dzie czyta�, o ile taki si� znajdzie, powinie-
nem mo�e wyja�ni� co za Teresa. Bo je�li si� o kim�
pisze, to powinno by� wiadomo, kto to jest. Moja pier-
wsza mi�o�� ze szko�y teatralnej: najzdolniejsza na
roku. Szare w�osy. .Du�a uroda, ale jak chcia�em przy-
wo�a� j� w pami�ci to zawsze te szare w�osy. Wspania�e.
Ja od razu by�em zaanga�owany. Jeszcze przed przed-
stawieniem dyplomowym. A jak�e - Dyrektor Konrad.
Kto� pokaza� mu palcem. Bo w�wczas w szkole nie
wyk�ada�. Ja zaanga�owany, a ona cho� pi�kna i zdolna
jeszcze nie. Kto� tam obiecywa�, co� mia�a zaklepane...
A ja wpad�em od razu w wielkie obroty. Du�a rola.
Wprawdzie w zast�pstwie nag�ym, ale od razu sukces.
Tamten wyzdrowia�, a Dyrektor zostawi� mnie w pier-
wszej obsadzie. Ale ja w�wczas by�em oszala�ym kibi-
cem. Mecz by� w Katowicach. Ludzie mnie lubili, ale
�eby Wszystek mia� zwolni� z przedstawienia, co to to
nie. Ale ludzie mnie lubili - �zachorowa�em" - za�wiad-
czenie si� znalaz�o. Pech chcia�, �e operator Kroniki Fil-
mowej, m�j kole�, chcia� mi zrobi� przyjemno��... Do��,
�e Dyrektor w par� dni potem, gdy ju� wr�ci�em do
zdrowia, ujrza� nas na ekranie. Akurat w porze, gdy roz-
grywa si� przedstawienie w Warszawie, Jego" aktor
wydziera si� na stadionie. A obok ta pi�kna szarow�osa,
czyli Teresa. Zebra�em za swoje, ale jako� si� udobru-
cha� i pyta co to za jedna, kt�r� ca�owa�em jak nasi
strzelili gola. No i w ten spos�b w miesi�c po meczu
Teresa zosta�a do nas zaanga�owana. Tyle o niej. �ad-
nego �alu, kiedy spostrzeg�em, co si� dzieje. Sam dru�-
bowa�em na ich �lubie... A teraz s�ysz�: Mala�a.
- Stary - spyta�em nagle Witka - co by si� sta�o, jak-
bym zaproponowa� �go�cinne wyst�py"? Je�li serce po-
zwoli - nie by�em jeszcze w klinice... - sam nie wiedzia-
�em, co mi strzeli�o do g�owy. Nagle zachcia�o mi si�
�wr�ci�", cho� na chwil�... - Oczywi�cie �artuj� z �go�-
cinnym", ale gdyby tak chy�kiem postatystowa�- Nale�y
mi si� co� od �ycia.
25
No i sta�o si�. Pierwszy kiedy� aktor sceny zg�asza si�
na statyst� do inspicjenta. Ale tak naprawd� by�y to tyl-
ko pogaduszki przyjaci�. M�j Witek by� przetr�cony.
Zaanga�owa� si� bardzo mocno w .sierpie� osiemdzie-
si�tego, podpisywa� jakie� apele, organizowa� ��rodowi-
sko". A teraz? �eby go stre�ci� najzwi�lej, to by by�o
tak: by�y (i s�) autentyczne powody do gniewu, do buntu,
do rozpaczy. I wtedy chcia� w tym by�... Ale teraz. Ju�
nie tylko to, �e ogarn�� ludzi amok, �e przestali mie-
szka� tu nad Wis��, wyprowadzili si� na jaki� ameryka�-
ski ksi�yc, ale w dodatku, co to za ludzie! Ci, co teraz
wyp�yn�li... Co z tego, �e gniew, �e bunt, �e tamto
wszystko by�o autentyczne. Teraz ludzie co tym rz�dz�,
autentyczni nie s�. Ani troch�. A najgorzej to wygl�da w
naszym �rodowisku. Romantyzm, ekstaza, idealizm -
wszystko cacy, jak m�wi� z kolegami mego syna. Ale to
samo plecie tw�j przyjaciel Zaj�czkowski - przecie� go
pami�tasz? (pytanie, kt�by nie pami�ta� starego Zaj�-
ca). Wi�c z jednej strony idealizm g�upich g�wniarzy, a z
drugiej co? Czy mo�e �romantyzm" starszego zdziecin-
nienia? Naprawd� bardzo by� rozgoryczony i kwa�ny
m�j wspania�y Jedyny i wierny Witek Sanojca.
Tak w og�le i tak �ideowo". Ale niezale�nie od tego
wkr�tce zobaczy�em �co� z �ycia". Bo dotychczas (poza
pani� z autobusu, wina s�odkie) - wszystkiego dowiady-
wa�em si� z ludzkiego gadania. A� do chwili gdy poja-
wi�a si� �ona Witka. Przecie� nie nale�y chyba do obo-
wi�zku pisz�cego przedstawianie ka�dej pojawiaj�cej
si� postaci. W czasie gdy zabierano mnie za mur, Sanoj-
cowie byli przyk�adnym ma��e�stwem. Chowali tego,
dzi� pryszczatego, k��cili si� w normie. Ona jako� znosi-
�a degradacj� m�a, kt�ry za jej czas�w zmieni� status
aktora na inspicjenta. Tak by�o. Ela - lekarz z zawodu.
Pisz� o tym, bo sta�em si� mimowolnym �wiadkiem sy-
tuacji, kt�ra mi uprzytomni�a, �e i tutaj zmieni�o si^
wszystko. Bo rozleg� si� dzwonek^jakie� g�osy w kory-
tarzu. Nie pozna�em Eli. I z ni� kto� drugi... R�wnie� nie
'�.
26
pozna�em. No, bo nie zna�em, jak si� mia�o wkr�tce oka-
za�. Co� tam poszeptali i us�ysza�em, jak wkroczyli do
pokoju g�wniarza. Teraz egzaltowane okrzyki matki
pozwoli�y mi rozpozna� El�. Wr�ci� Witek. Bez obja-
w�w entuzjazmu oznajmi�, �e matka Andrzejazawiado-
miona o wypadku syna wr�ci�a w�a�nie znad morza.
No i przywita�em �on� mego przyjaciela. Rzeczywi�-
cie - baba nie do zdarcia. Jakbym j� wczoraj po�egna�.
No, mo�e odrobink� przydymiona przez t� podr�.
B�d� co b�d� par�set kilometr�w. Ale w�z luksusowy.
BMW - zaraz si� dowiedzia�em �ciskaj�c d�o� szczup�e-
go pana w mocno �rednim wieku. Jeszcze w�wczas nie
wiedzia�em, �e witam �El� Audi" i �Kr�la Szczypiorku" -
oto jakie imiona nosi�a ta para, bo by�a to jak, si� wnet
okaza�o, para. �Audi" to od samochodu, kt�rym je�dzi�a,
kupiwszy go �okazyjnie" w�a�nie od tego pana, jak si�
okazuje podwarszawskiego superbadylarza. �w �za-
kup", zdaniem teatralnego �rodowiska, dokonany zosta�
w ramach �wymiany naturalnej", jak okre�li� to jaki�
dowcipni�.
Tak wi�c dowiedzia�em si� od Witka o kl�sce mojej
Teresy i obejrza�em kl�sk� jego. Bo do�� �atwo przysz�o
mi si� zorientowa�, co tu jest grane.
Wi�cej o tym nie napisz� - ani s�owa. W ko�cu to nie
nale�y do mojej opowie�ci. Ale czy na pewno?
Z Basi� nie przelewki. Nast�pnego dnia z wypchan�
tek� udaj� si� w drog�. Nowa pi�ama (gdzie ona to
kupi�a - a mo�e to po Laniewiczu?), maszynka do gole-
nia, p�dzel. Na widok mojej wytartej resztki siostrzycz-
ka si� wzruszy�a. Zreszt� p�dzel to ju� na pewno w
spadku po Laniewiczu. Gdzie�by dzi� mo�na kupi�...
Do��, �e z ca�ym maj�tkiem w teczce. Dopchanej jesz-
cze gazetami. Bo czyta�em w tych dniach �apczywie.
Wszystko. Ale do rzeczy. Wi�c �spakowany", prowadzo-
ny za r�czk� jad� do Anina. Lecznica Kardiologiczna.
Kiedy� �rz�dowa". Bystry przedostatni premier pr�bo-
27
wal rozmaitych gest�w - przekaza� obiekt dla �lecznic-
twa otwartego" (tak si� to u nich nazywa: �otwarte",
znaczy �dla ludzi", chocia� ja przychodz� z �zamkni�te-
go", co jest tak�e dla ludzi). W ko�cu ca�y m�j urlop,
ca�� przerw� w karze, zawdzi�czam mojemu sercu. Wi�-
zienna medycyna przyzwyczajona do krojenia �o��dka i
kich po �po�ykach" nie wa�y�a si� podnie�� no�a na
moj� zastawk�. Siostrzyczka umiej�tnie wykorzysta�a
m�j sygna� o stanie zdrowia i oto jedziemy. Co zabaw-
niejsze, to do tej �otwartej" lecznicy trafiam zapewne
dawnymi jej chodami z czas�w Laniewicza. Ale oboj�t-
ne. Na razie jad� podobno na badania, obserwacj� itd.
W zale�no�ci od diagnozy: albo zaraz pod n�, albo
�okres przygotowawczy" w domu. Bo nacisk pacjent�w
du�y, a ja z kolei nie wyobra�am sobie, �ebym tu wy-
trzyma� zbyt d�ugo. �Stawa�, stawa�, a� zawa�" zauwa�y�
pono� znajomy satyryk powalony przez atak, ale ja
jeszcze nie zosta�em powalony, a teraz po wi�zieniu
wytrzyma� cho�by par� dni bez pani z autobusu b�dzie
ci�ko. Chyba �eby si� na miejscu co� znalaz�o. Nie
ujawniam moich kosmatych my�li, bo siostrzyczk� ca�-
kiem zasuszy�o. Ta sprawa z Laniewiczem po prostu j�
przetr�ci�a. Nie ujawniam jej tak�e, �e w teczce mam
sporo zatajonych lektur wr�czonych mi przez Kub� w
tajemnicy przed mam�. Ksi��ka, par� broszur- Nauczy-
�em si� nawet nomenklatury - z obiegu nieoficjalnego,
czy jako� tak... i �niezale�na oficyna wydawnicza". To
wszystko od Kuby. Kuba to jaki� powa�ny �klasowy" (w
znaczeniu �szkolny") polityk. My�l�, �e nawet �dzia�acz"
- mo�e kolporter. Chyba dobrze rozumiem te t�sknoty.
Sam z pokolenia �m�odszych braci", tych co patrzyli jak
starsi, nieszcz�ni �Kolumbowie", robili pokracznie i
krwawo t� niedorobion� nigdy przez nas Rzeczpospoli-
t�. Po ich kl�sce my dali�my si� zwariowa�. Z miejsca
przestali�my chcie� tego, co dla nich by�o �wi�te. Dla
nas sta�o si� �mieszne, bo przegrane. Te pierwsze lata
zetempowskiej euforii i to co potem? Ciekawe sk�d ten
y,
28 f
r
m�j �stan przedzawa�owy" czy mo�e ta cholerna �za-
stawka" - mo�e to dziedzictwo tamtego okresu, gdy nie
by�o do�� czasu by przeczyta� jak nale�y �Jak hartowa�a
si� stal". Korczagin. Tak, z pewno�ci� tak nazywa� si�
bohater. �Ty, Julek, nigdy nie doro�niesz, by zagra� tak�
rol�" - dobitnie skanduje s�owa nasz przewodnicz�cy.
Dziekan wydzia�u aktorskiego pos�usznie kiwa g�ow�.
Wych�od�o mi moje zaanga�owanie i ju� mog�em
zagra� wszystko. Komisarza, sekretarza, ksi�cia
Jorku, �Ksi�dza Marka" i �Bogurodzic�" - jak powie-
dzia� kiedy� Dyrektor Wszystek komplementuj�c
moje mo�liwo�ci po pr�bie S�owackiego... (�Aktor w
roli musi by� ca�y, wszystek, nic nie wolno mu zosta-
wi� dla siebie, aktor nie ma �ycia osobistego, wszy-
stek wciela si� w rol�" - ulubione s�owo zrodzi�o jego
przezwisko, kt�re nieomal sta�o si� teatralnym pseudo-
nimem).
Ale o czym ja pisz�, gdy mam przed sob� pierwszy
pobyt w lecznicy. Chyba nigdy si� nie naucz�. Ale do
cholery, nie pisz� powie�ci. W powie�ci nie mo�e by�
niczego, czego mog�oby nie by�. U mnie jest �ycie, a w
�yciu inaczej. Ale wr��my do kliniki. Biele, dywany, tele-
fony, bufet z prawdziwym czynnym ekspresem - to
wszystko dla mnie, bo Basia gdzie� biega, kogo� szuka.
Wreszcie ewidencja. �Zaw�d" - co mam wpisa�. Praw-
dziwe by�oby �wi�zie�" - wpisuj� �aktor". No i masz...
Wrzoskiewicz.
Pokoje na tym pi�trze dwuosobowe. Gdy wszed�em
do swojego, a� mnie zatka�o. On mnie nie pozna� w pier-
wszej chwili.
- Wrzoskiewicz - powiedzia� podaj�c mi r�k�. Wida�
by�o, �e mnie awansuje przez tak� znajomo��.
- Przecie� widz� - powiedzia�em.
Jeszcze mnie nie pozna�. Za�mia� si� po swojemu
brzuchom�wczym �mieszkiem z nieruchom� g�b�, bio-
r�c to za komplement bywalca teatralnego czy telewi-
zyjnego gapia.
29
- Przed zawa�em, a pan? - przedstawi� mi si�.
- Julian P. - powiedzia�em.
Zbarania�.
- Jezus Maria! - wykrzykn�� po chwili rzucaj�c si� na
mnie, jakby�my kiedykolwiek byli blisko.
- Wyszed�e�?
- Nie, uciek�em- - nie wiem jaki bies podpowiedzia�
m? te s�owa. Przecie� w tym czasie mo�liwe by�o
wszystko. Niedawno sko�czy�y si� pertraktacje z grup�
wi�ni�w, kt�ra og�osi�a strajk g�odowy na kominie.
Dlaczego nie mia�em uciec?
Wrzoskiewicza zatka�o.
- A tutaj? Ukrywasz si�?
Nie wytrzyma�em. M�j �miech mocno go skonfundo-
wa�. Rozgniewa� si�.
- W ko�cu po tym, za co ci� zamkn�li, mo�esz zrobi�
B�g wie co... - oznajmi� w ko�cu polubownie.
- Zastawka.. - przedstawi�em mu si�. Geniusz loci ju�
przem�wi� przeze mnie.
- Kolega! - zawo�a� rado�nie, jakby dopiero owa za-
stawka nas zr�wna�a.
Ten tydzie� z Wrzoskiewiczem w celi... To �mieszne,
ale ja wci�� jestem stamt�d. W tym co my�l�. Wi�c ca�y
ten tydzie� w separatce z dwoma ��kami Wrzoskie-
wicz wype�ni� opowiadaniem o sobie. Ja, kt�ry wys�u-
cha�em za murem �yciorys�w r�wnie ma�o prawdopo