1931

Szczegóły
Tytuł 1931
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1931 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1931 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1931 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "ROK W TRUMNIE" autor: Roman Bratny Projekt ok�adki: KRZYSZTOF SUCHAR Redaktor techniczny ANDRZEJ WIELOCHOWSK1 Korekta: BARBARA CZECHOWICZ Copyright by Roman Bratny, Warszawa, 1983 ISBN 83-03-00433-6 Co si� w�a�ciwie sta�o? Co mo�e mnie zmusi�, abym odebra� sobie ostatnie tygodnie wolno�ci przed powro- tem do wi�zienia po to, by spisa� dzieje mojego bez ma�a rocznego urlopu z krymina�u? �Przerwa w karze" dobiega ko�ca. �adnej ze swych spraw nie za�atwi�em. Chyba, �eby bra� serio prognozy kardiolog�w, �e je- stem �w normie". Czy ci ludzie, kt�rzy zawodowo pisz� ksi��ki, te� ulegaj� takiemu z�udzeniu, kt�rego nie spo- s�b odeprze�: �e bez tego co napisz� �wiat, jaki� kawa- �ek �wiata, nie da si� zrozumie�? I kto ma �zrozumie�" ten rok, ten kawa�ek �wiata mi�dzy sierpniem 1981 a majem 1982, kt�ry mi si� ods�oni�, gdy stan��em za bra- m� wi�zienia? Na dobr� spraw� nie wiem, czy wyszed� ten, kt�rego zamkn�li, czy kto� zupe�nie inny. Co zosta- �o ze mnie, skoro uczeni powiadaj�, �e organizm ludzki co siedem lat �wymienia" wszystkie swoje sk�adowe ko- m�rki? Chyba poza szarymi z kory m�zgowej, skoro zachowuj� pami��? Tak, pami�� to jedyne co stanowi o to�samo�ci. Mo�e dla jakiej� pami�ci wy�szego rz�du potrzebny jest obraz tego czasu odbity w moim ko�- lawym �na trzy kwarta�y" �yciu? Nie wiem. Przecie� nigdy nie mia�em sk�onno�ci do pi�ra. Nawet w wi�zie- niu nienawidzi�em tych rhwil, w kt�rych musia�em pisa� za koleg�w listy do narzeczonych. Tak, bo do matki czy siostry pisali jako� sami. Ale te �zasadnicze" musia�y by� inne. Takie tylko ja w celi, a pono� �na ca�ym korytarzu", umia�em pisywa�, �Tak mnie wzruszy�o, �e musia�em polecie� w konia, ledwom przepisa�" - przyznawa� si� taki szczerze do onanistycznej ekstazy. Tak. To chyba sukces wi�nia Juliana Patryka, syna Anatola, jako �pi- sarza". Jedyny dotychczas. Ale wiem, �e jednak przepa- skudz� par� dni czy tygodni, �eby opisa� ten czas, ten wspania�y i obrzydliwy, a tak�e straszny okres mojej wolno�ci, kt�ry si� rych�o sko�czy. Moja siostra, Basia, dokona�a cudu. Napisa�em kiedy�, �e z moim sercem jest �raczej �rednio" i ona dokona�a cudu. Po wielu komis- jach lekarskich nagle dowiedzia�em si�, �e w �celu prze- prowadzenia obserwacji klinicznej (nie wyklucza si� operacji zastawki) zostaje mi udzielona przerwa w ka- rze". ' �Przerwa w karze" w papierach zaczyna mi si� od pierwszego sierpnia i nie wiem, jaki diabe� ukrad� mi dwa pierwsze dni wolno�ci, gdy� dopiero 3 sierpnia zamkn�y si� za moimi plecami wrota wi�zienia. Prze- straszy�em si�. Tak. Wcale nie rado�� - przestrach. Lu- dzie byli szaleni. Ka�dy dok�d� si� spieszy�. Szed� sam. Jeden naprzeciw drugiego. Czasem po dw�ch. Ja te� ruszy�em stamt�d szybko. Nie chcia�em, �eby widzieli t� bram� za mymi plecami. Zreszt� w tym miejscu czu�em na sobie spojrzenia wszystkich. Wiedzieli, ogl�dali mnie. I ta przestrze�. Poczucie w�asnej ma�o�ci, bo horyzont jest za daleko - na d�ugo�� ulicy, nie korytarza. �ciany dom�w po przeciwleg�ej stronie nieosi�galnie daleko. Przyspieszy�em kroku... Na rogu ulicy przystan��em, bo nie wiedzia�em, gdzie jestem. Sk�d mog�em wiedzie�, skoro przywie�li mnie tu suk� z zakratowanymi szyba- mi, a wszystko co widzia�em z okien naszych cel, w kt�- rych przysz�o mi sp�dzi� lata, to kominy okolicznych kamienic. Zatrzyma�em si� na rogu ulicy i zrozumia�em, �e skoro nie wiem, gdzie jestem, to jestem na wolno�ci. Samochody jecha�y ka�dy w swoj� stron�. Kupi�em ga- zet�. Po prostu. �eby si� wprawi�. A potem zobaczy�em tramwaj. Tramwaj by� wreszcie do czego� podobny. Nie rozumia�em z pocz�tku, dlaczego tak mnie uspokaja� widok tramwaju, a� za trzecim - bo sta�em tam bardzo d�ugo przy tej budzie z gazetami (�kiosk Ruchu" - nau- czy�em si� potem m�wi�)-- wi�c za trzecim tramwajem to ju� wiedzia�em, dlaczego mam zaufanie. Szyny - je- cha� tam, gdzie musia� jecha�, nie tam gdzie mu si� podoba. Wi�c wsiad�em do tramwaju i dopiero potem spyta�em, jak dojecha� do dworca autobusowego. Bo Basia napisa�a w ostatnim li�cie, �e mam do Warszawy Eojecha� autobusem. Poda�a nawet godziny. Ale teraz y�o mi wszystko jedno - musia�em jecha� �dok�d�", a wi�c na ten dworzec. Nawet okaza�o si�, �e wsiad�em jak trzeba. Jedna przesiadka. Nie, nie byli�my tak ca�- kiem ciemni tam za murem. Trafia�y si� gazety. Ze dwa razy mia�em w r�ku i �Solidarno��". Z t� �Solidarno�ci�" by�a zreszt� heca. Po jakim� tam wi�ziennym strajku-g�od�wce uzgodniono, �e na od- dzia� wolno b�dzie abonowa� 3 egzemplarze tygodnika. Na nasz wpu�cili jeden. Otrzymywa� go siedz�cy w izo- latce wi�zie� z dwudziestopi�cioletnim wyrokiem, kompletnie �lepy. No, ale uda�o mi si� par� razy dorwa� ten jego egzemplarz... Niekt�rym funkcjonariuszom mi�k�a rura. Woleli by� za �swoich". S�yszeli�my o bun- cie wi�ni�w w Kamie�sku, a i u nas mieli�my g�od�w- k�, co poskutkowa�a. W ko�cu dzi� te� wygl�dam ina- czej, ni� gdybym wyszed� za mur przed p� rokiem. Zaprowadzili mnie do fryzjera. Stra�nik, z kt�rym by- �em zawsze dobrze, dogada� si� z magazynierem i jego �ona przeprasowa�a mi w domu ubranie zmi�te w wi�- ziennym depozytowym worku. Ca�kiem normalny ze mnie m�czyzna. Przystojny - mog�em si� ze zdziwie- niem przekona� w lustrze dworcowej toalety. Cz�owiek odzwyczai� si� od widoku odbicia w�asnej g�by. Tak, �wiat si� zmieni�. Co� drgn�o nawet w wi�zieniu. Ale co innego domy�la� si�, co innego zobaczy�. Zreszt� per- spektywa sp�dzonych na wolno�ci miesi�cy ju� mi co� zafa�szowa�a w opisie pierwszych godzin. Tak, widz�, �e dzisiaj ju� niemal zapomnia�em, co by�o najwa�niejsze. Naprawd� najwa�niejsze - to ko- bieta. Miejsce mi wypad�o dobre. Nie przy oknie, ale przy pani. Pachn�ca czterdziestka. �adna. Dla takich jak ja, wyposzczonych, �adne by�o wszystko, co mia�o nogL Ale ta by�a �adna. Przygl�da� si� mog�em swobodnie, bo niby na to co za oknem. Ale ona szybko zauwa�y�a, i jak si� u�miechn�a, to by�em ca�kiem got�w. Autobus ko�y- sa�. By�o jak na pierwszym w �yciu filmie. Dzi� zastana- wiam si�, ju� jako cz�owiek odzyskany przez sw�j daw- ny �wiat, kim by�em tego dnia. Aktorem? Kiedy� wybit- nym i cenionym, jednym z tych m�odych, o kt�rych si� m�wi�o? (W naszym zawodzie cz�owiek, kt�ry ma po- wodzenie, odnosi sukcesy, jest �m�ody", jak d�ugo nie zaproponuj� mu Kr�la Leara). Czy raczej ju� tylko wi�niem? Cz�owiekiem o umy�le od��czonym od kultu- ry, od wra�liwo�ci, od my�lenia w�a�ciwie. Kim bym nie by�, to tam w autobusie by�em tylko nabrzmia�y w�cie- k�ym po��daniem kobiety; Patrzy�em na moj� s�siadk� coraz bezczelniej. Z pocz�tku jakby si� sp�oszy�a, ale zaraz j� wzi�o. Widzia�em drobny ruch r�ki, jakim po- prawi�a w�osy. U�miechn�a si� k�cikiem warg. Zoba- czy�em lekki rysunek zmarszczek i jeszcze bardziej mnie wzi�o. Wiele by�o godzin przegadanych w ciem- no�ci celi, w pospiesznym sapaniu mechanicznego szu- kania ulgi, i cz�ste by�o to nawijanie o �czterdziestce" jako �ch�tnej", �nauczonej", �e z tak� mo�na �z przodu, z ty�u, z boczku i jeszcze pod pazur i jak chcesz" (cytuj� naszego celowego seksuologa Zenka Siekierk�). A tym- czasem co� si� dzia�o wok� nas. Na najbli�szym przy- stanku na peryferiach miasta wsiad� do autobusu m�ody cz�owiek w d�insach, rozpi�tej koszuli. Zaj�� miejsce plecami do kierowcy, kt�rego zreszt� pozdrowi� ca�- kiem prywatnie. Usiad� na sw�j spos�b. Ty�ek na por�- czy, nogi na siedzeniu. Przedstawi� si�. By� �Informacyj- n� S�u�b� Solidarno�ci". Wyj�� jak�� kartk� i zacz�� u�wiadamia� podr�nych, dok�d zmierzamy. Us�ysza- �em, �e wkr�tce b�dziemy jednym z najbogatszych kra- j�w Europy... Ta pani by�a ciep�a, uda�o mi si� tak prze- sun�� w fotelu, �e biodra nam si� zetkn�y - by�a to niby moja pr�ba zbli�enia si� do umieszczonej pod oknem popielniczki... W Z�otoryi, jak sama nazwa wskazuje, znajduj� si� ogromne nie eksploatowane wobec presji wielkiego s�siada z�o�a drogocennego kruszcu. Boj� si� naszej konkurencji na �wiatowych rynkach z�ota... W tym momencie uczu�em ciep�o na moim udzie. To ona przysun�a nog�. Spojrza�em bezczelnie, ale patrzy�a niewinnie przez okno. Z�oty kosmyk w�os�w za uchem drga� w rytm wstrz�s�w autobusu, serce podchodzi�o mi pod gard�o... Ropy naftowej mamy w br�d. Najlepiej �wiadczy o tym niekontrolowany wybuch w Karlinie. Sam wybuch zreszt� te� jest �wiadectwem. Ale teraz knowania zewn�trznego wroga, kt�ry chce nas trzyma� na uwi�zi monopolu swoich dostaw, zostan� przerwa- ne... Gdyby energi� z jak� wiercili�my co noc nasze wi�- zienne sienniki obr�ci� na takie poszukiwania - pomy�- la�em ze zgryw�, czuj�c jak strasznie uwieraj� mnie spodnie. Chyba to by�o wida�. Moja s�siadka mia�a oczy spuszczone. - Pan do Warszawy? - us�ysza�em jej pytanie i prze- sta�y do mnie dochodzi� s�owa agituj�cego �informatora". Dowiedzia�a si�, �e jestem" aktorem. W ko�cu praw- da. Skoro przesta�em by� wi�niem, to kim jestem? Tym kim by�em! I by�o nieprawdopodobnie. Za oknem zielo- ny �wiat. Dok�d leci? Tam, gdzie ja chc�. Uwierzy� trudno, �e gdzie� tam daleko stoi nieruchomy budynek, kraty, skrzynia na oknach, a w celach... Gdyby mnie widzieli, ca�� noc waliliby w konia. Bo ju� trzyma�em za r�czk�. Sk�ra kobiety. A r�k� mia�a delikatn�. W domu gosposia. Du�o podr�owa�a. Tru�a mi o Grecji. Kupo- wa�a wina dla naszej centrali. �Ub�stwiam s�odkie". Wy- pijemy? - pytam. - Figlarz - drapie mi paznokciem wn�trze d�oni, a ja ju� nie wiem, co mam w spodniach. Tamten nawija uparcie. Teraz o jakich� workach rzeko- mego cementu, w kt�rych nasz rz�d wysy�a do NRD smalec. �wiat jest nieprawdopodobny. Dzi�, kiedy g�aszcz� j� przez sukienk� po biodrze, zgadzam si�: niech wysy�aj�. Ale czemu w tych workach? Jasne, ze strachu przed g�oduj�cym ludem. Moja d�o� spoczywa na jej udzie. To �mieszne, jak cz�owiek pisze frazesem. Chyba �wiadomi - pisarze - spostrzegaj� takie rzeczy od razu. Bo jak �spoczywa", skoro dr�y. Naprawd� dr�y mi r�ka, jak pijakowi gdy wyci�ga j� do kieliszka. R�ka dr�y. To si� posunie o centymetr, to lekko zbierze troch� materia�u... Widz� opi�te jedwabiem po�czochy kola- no... A ja m�wi�. Co� o graniu w filmie. Ona, �e nigdy mnie nie widzia�a na ekranie. Ja, �e zerwa�em z filmem. Ona, �e rzadko ma czas bywa� w teatrze. Cz�sto w dele- gacjach za granic� (kupuje te s�odkie wina, o Jezu!), a jak w kraju to m��, �cz�owiek ju� starszy", cz�sto choru- je... (No, teraz ju� jasne, �mia�o naprz�d. Zameldowa�a, �e szpara wolna - no tak, tak pomy�la�em, trudno. Ja mam czterdzie�ci lat, a mo�e tylko te dziesi��, kt�re sp�- dzi�em w wi�zieniu. Nauczy�em si� m�wi� tamtym j�zy- kiem, ale tak�e nim my�l�.) Upuszczam paczk� papiero- s�w na pod�og�. Zsuwam si� w ciasnot�, przyciskam plecami do fotela z poprzedniego rz�du, a� czuj� jak tamten pasa�er kr�ci si� niespokojnie, ale mam czego szuka�. Gdy lewa r�ka udaje, �e zbiera z pod�ogi, prawa jest pod sukienk� pani... Cudowny po�lizg d�oni po jed- wabiu po�czochy... Nie broni... Nawet po sekundach rozsuwa kolana. M�oty w skroniach. R�ka ju� czeka na pasek nagiej sk�ry powy�ej po�czochy i sekunda roz- czarowania - rajstopy - �adnego dost�pu. Ale ju� czuj� jej paznokcie wbijaj�ce si� w moj� r�k� i b�ogie spe�nie- nie. Wstrz�sa mn� raz i drugi pe�nym wyzwoleniem z napi�cia. Jakbym te dziesi�� lat wyrzuci� tamt�dy z sie- bie. Wilgo� i cisza. Teraz s�ycha�,' �e Ameryka jest pot�g�, kt�ra nas nie opu�ci. Ona sama bierze mnie za r�k�. Ile to lat? Te raj- stopy... by�y ju�, by�y, oczywi�cie. Ale pami�� dyktowa�a d�oni ten dotyk nagiej sk�ry nad po�czoch� z tamtych czas�w, w kt�rych opu�ci�em �wiat pe�en kobiecych n�g... Ca�y �wiat, kt�ry teraz idzie zn�w w moj� stron�. 10 Chyba pani nie spostrzeg�a co si� ze mn� sta�o. Klepie mnie uspokajaj�co po d�oni, dostaj� wizyt�wk� - tele- fon do pracy - instruuje mnie cicho, jakby m�� siedzia� na s�siednim fotelu. Ale naprawd� to b�dzie na ni� cze- ka� na dworcu. Pa. Jeste�my w Warszawie; To by�o dziwniejsze, ni� gdybym tym autobusem wy- l�dowa� na lotnisku w Buenos Aires. (Kiedy� po raz pierwszy i jedyny polecia�em na festiwal). Od pier- wszych krok�w prze�ladowa�o mnie wra�enie absurdal- nej egzotyki. Nie, �e dok�dkolwiek �wr�ci�em", tylko �e gdzie si� �znalaz�em". Ale gdzie? Ju� na dworcu mega- fon hucz�cy triumfalnym marszem, moja pani znikn�a, zanim zd��y�em wypatrzy� tego jej m�a, by�em sam, ale megafon mnie uratowa�. Triumfalnie komunikowa�, �e moim obywatelskim obowi�zkiem (�ka�dego Pola- ka") jest znale�� si� wraz ze spo�ecze�stwem stolicy, aby �wzi�� udzia�", w spos�b �niepowtarzalny udowodni�" i �da� nareszcie wyraz..." �Na dwadzie�cia pi�� lat pozbawienia wolno�ci oraz pozbawienie praw publicznych na lat..." Tak m�wi� wy- rok. Ale mia�em �przerw� w karze". A ten megafon zach�ca�, abym wierzy�, �e i przerw� w owym �pozba- wieniu" - no, zwraca� mi prawa. Kiedy znalaz�em si� tam, gdzie mnie wzywano - na Marsza�kowskiej - poj�- �em, �e trafi�em na czas, gdy ka�dy tworzy sobie prawa. By�em z wolnymi lud�mi. Gigantyczny ludowy festyn. Nie widzia�em karnawa�u w Rio, ale to musia�o by� to. Wi�c wyszed�em niemal prosto z wi�zienia na t� ulic� ubran� jak na pierwszego maja... Ale pierwszy maja bez czerwieni, jakby nagle zmieni�a si� moda i miasto jak kobieta pokazywa�o si� pe�ne kokieterii w nowym stro- ju. Bia�o-czerwone. Flagi. Transparenty. Ci�ar�wki obanda�owane wypisywanymi na bia�ych szarfach ha- s�ami. Wszystko st�oczone na ulicy w bezruchu, ale �yj�- ce szalonym �yciem. Na platformie gigantycznej maszy- ny zesp� jazzowy. Gdzie� z megafonu us�ysza�em nagle 11 nazwisko swego scenicznego kolegi i zaraz lawinowe brawa. Jak nieprzytomny zacz��em si� pcha� w tamt� stron�. S�ysza�em skandowany ph�ralny �piew. Rozu- mia�em s�owa - �piewali m�odzi ludzie stoj�cy na dachu autobusu. Trzymali si� za r�ce. Mog�em �y�, mog�em patrze�, mog�em szuka� mego kolegi, zapowied� wyst�- pu kt�rego us�ysza�em przez megafon, mog�em prze- chodzi� ko�o kobiet wydekoltowanych, w letnich su- kienkach. By�y moje. Dzi�ki mojej pani z autobusu wszystkie by�y moje i nie musia�em ich mie� w tej chwili. W portkach by�o ju� sucho. By�em w Mar del Pl�ta, w Rio, a to by�a tylko Warszawa. Ani jednego psa... (Ju� zn�w blisko wi�zienna brama. Za trzy tygodnie wracam. Czy zd��� opisa� to, co si� przydarzy�o - napisa�em �psa" - tak jak si� m�wi w celi. Ju� nied�ugo. Ju� wraca tamten �wiat, tamten j�zyk.) Ani jednego milicjanta. Sami ludzie. No i znalaz�em mojego scenicznego koleg�. Przyty�. Sta� na zmontowanej ad hoc estradzie. Tak, to on �piewa�. On dyktowa� rytm t�umowi, tamtym na da- chu autobusu. Wszystkim. �Aby Polska". M�j Mi� z Okienka by� teraz, nie wiem, Robespierre'em, czy Rouge de Lisie tworz�cym Marsyliank� nowych czas�w. Mi� z Okienka. Ale to by�y czasy, gdy jeszcze panie nie opan- cerza�y si� latem w rajstopy. Tak, ten paseczek delikat- nego cia�a nad po�czoch� sta� si� dla mnie granic�, Ru- bikonem, przekroczon� smug� cienia. Zn�w o kobie- tach. Ale tak wtedy by�o. Mo�e blisko�� dziewczyny w kwiaciastej sukience. Znowu z�apa�a mnie chcica. Przy- wo�a�em si� do porz�dku. Naprz�d! Jak tu si� do niego dopcha�? Ale po co? Got�w si� przestraszy�. By� �wiadkiem na moim procesie. Adwokat twierdzi�, �e od takich �wiadk�w obrony jak on, tylko przybywa lat wy- roku. Wycofa�em si� z tego zgromadzenia. Wiedzia�em ju�, �e do nik�d nie wr�ci�em. Ze �wiat jest nowy i ja si� po prostu na nim pojawi�em. Komunikacja by�a sparali- �owana, �eby dojecha� do mieszkania Basi, musia�em zrobi� z dziesi�� kilometr�w przez miasto. Ruszy�em 12 toruj�c sobie drog� w t�umie. Dochodz�c do ronda u zbiegu Alei Jerozolimskich i Marsza�kowskiej zoriento- wa�em si�, �e tu jest centrum jakiej� sprawy. Tak sobie my�l�, �e egzotyka tej sceny, zmiana powszedniej scene- rii w gruncie rzeczy u�atwi�y mi adaptacj�. Nie mo�e by� chyba nic paskudniejszego ni� stwierdzenie, �e stary �wiat, tw�j dobry znajomy, istnia� bez najmniejszych zmian swych obyczaj�w, nie zauwa�aj�c twej nieobec- no�ci. To przygn�biaj�ce. A ja nie by�em przygn�biony. Odwrotnie, ogarn�� mnie nastr�j euforii. Nawet si� tego nieco przestraszy�em czuj�c jak serce mi przyspiesza. Gdzie� w jakiej� bramie po�kn��em pigu��. Do tej pory, cho� czu�em, �e z moim sercem nie jest najlepiej, nie wiedzia�em, czy ow� �przerw� w karze" zawdzi�czam istotnie niebezpiecze�stwom wynikaj�cym z mego �uk�adu kr��enia", czy te� �uk�ad" jest wynikiem innych uk�ad�w, kt�re uruchomi�a Basta, by mnie wyci�gn�� zza muru. Rozgryz�em pigu��, rozpu�ci�em pod j�zy- kiem i pow�drowa�em dalej. Byli. Jednak byli. Poczu�em, �e wr�ci�em do siebie, na moje �miecie. Kordon milicji blokowa� wej�cie w Aleje. Ale moja trasa prowadzi�a prosto. Teraz przesta�em si� bawi�. Chcia�em jak naj- pr�dzej schroni� si� u Basi. Biedna moja bogata siostrzyczka. Blada jak kube� wapna. Co innego jest wiedzie�, �e si� siedzia�o dziesi�� lat, a co innego jest to zobaczy�. A zobaczy�em przez ni�. Chyba najpaskudniejszy los karze nas za. roz��k� konfrontacj� z kim� zmienionym nie do poznania przez czas naszej nieobecno�ci. Tak samo zaszokowa� mnie Kuba. M�j siostrzeniec by� ju� doros�ym cz�owiekiem. O�mioletni dzieciak - a dzi� m�g�by ju� p�j�� pod cel�... Tak pomy�la�em. Pi�k- ny ch�opak. Twarz z charakterystyczn� mocn� szcz�k�, ale du�e szare oczy patrz� lirycznie, bujna grzywa p�o- wych w�os�w. Sama m�odo��. Nie wiedzia�em, �e witam si�... Tak, pope�ni� samob�jstwo maj�c lat osiemna�cie. 13 ukochan� matk�, prymus w klasie. Wiedzia�em. Jak tyl- ko to si� sta�o, wiedzia�em, �e go zamordowali. No, ale teraz wita� mnie �ywy, powa�ny, przej�ty... �Pan domu" - wkurwi� mnie jakim� odezwaniem. By�o to jakby: �gdzie te� ci�, wujku, umie�cimy", czy co� takiego. Ona by�a jak nie�ywa, wype�niona pr�chnem, jakie w niej zostawi� ten cholerny Laniewicz. I ona mia�a �y�, to ona po�egna mnie, kiedy b�d� wraca� za mur, a on, ten m�o- dy m�j siostrzeniec, b�dzie ju� nadjedzony przez robaki, nim minie te par� miesi�cy. Nie umiem pisa� jak nale�y - po kolei. A w ko�cu niech si� m�cz� ci, o ile tacy b�d�, co zechc� zajrze� w ten paskudny opisany �wiat, kt�ry chc�, nie wiem po co i nie wiem komu, zostawi�. Wi�c Basia. Zawsze nie znosi�em jej m�a... tego La- niewicza. W jaki� spos�b przypomina� mi ojczyma. Powt�rne ma��e�stwo matki po �mierci naszego ojca by�o dla nas obojga nie do przyj�cia. Mo�e gdyby nie to nie mia�bym wyroku dwudziestu pi�ciu lat. Wi�c nie do przyj�cia: obcy znalaz� si� w�r�d nas. Mia�em dziesi�� lat Pami�tam, kt�rej� nocy obudzi�em si� z jakiego� paskudnego snu. �Mamo!" i us�ysza�em jej g�os z s�sied- niego pokoju, jaki�... dziwny. �Mamo!" - by�em jeszcze bardziej wystraszony. �Co synku?" Chod� do mnie. �Nie mog�". Co robisz? �Czytam" - przysz�a odpowied� z ciemnego pokoju i potem jakie� brutalne m�skie ponag- lenie, nie rozumia�em s��w... Nie wiedzia�em, co robi�. Matka k�ama�a. Ona, kt�ra by�a sam� prawd�... Basia te� go nienawidzi�a. Starsza o trzy lata mo�e rozumia�a wi�cej. Wspominam to tylko dlatego, bo my�- l�, �e m�j stosunek do jej m�a by� apriorycznie (�aprio- rycznie"? dobrze to zastosowa�em?) niech�tny. Okre�lo- ny przez tamt� spraw�. Zn�w kto� obcy wchodzi mi�- -dzy nas. Bo od �mierci matki stosunek Basi do mnie sta� si� jakby na wp� macierzy�ski. Tak, nie znosi�em tego Laniewicza. W dodatku partyjny bonza. Otrzymana w wi�zieniu wiadomo��, �e si� rozchodz�, w�a�ciwie mnie ucieszy�a. Jakbym odzyskiwa� za murami, bo ja wiem- 14 �dom". Ale to by�a jej kl�ska. Wia�o od niej zm�czeniem, do cholery - rozpacz�. Przecie� ucieszy� j� m�j widok. Ja na wolno�ci to jej triumf. Niemal si� pop�aka�a, a w�a�ciwie to si� pop�aka�a, bo skoro wyrwa�a mi si� z u�cisku i pogna�a do kuchni to przecie� nie po to, by zrobi� herbat�, ale by skry� si� na kr�tk� chwil�. Zosta- �em ze szczeniakiem. Dla niego najwa�niejsze by�o, �e przychodz� z miasta. Bo matka nie chcia�a go wypu�ci�. Przychodzi�em. Bola�y mnie �ydki. Ze �r�dmie�cia na Mokot�w to kawa� drogi dla faceta, kt�ry przez dziesi�� lat �azi� po celi albo odwala� swoje p�l godziny na spa- cerniaku. �adna ta ich willa. �Prominencka", jak teraz si� m�wi i pisze. Musi im by� marnie we dwoje. A ja by�em czujny. Od razu pomy�la�em, �e chyba b�dzie gdzie sprowadzi� moj� pani� z autobusu. Ba�ka zrozumie- Opowiedzia�em ma�emu to i owo z ulicy. S�ucha� z otwartymi ustami. Wyraziste szare oczy chwilami mru- �y�, jakby razi�o je jakie� �wiat�o. Przerwa� mi, gdy m�- wi�em, �e nie pu�cili ich pod KC. Pu�cili - ironizowa� - trzeba si� by�o przebi�. Ja widzia�em wujka w�. - wymie- ni� film z lat okupacji z moj� m�odzie�cz� rol�. Od razu si� po�apa�em, co tu jest grane. Ch�opak zosta� z matk� - musia� nienawidzi� ojca - eks-sekretarza. - A chcia�by�, �eby odwiedzili tatusia? - sprowoko- wa�em. - Jego tam ju� nie ma. Nawet �oni" nie mogli trzyma� takiego... - zrobi� si� czerwony. Pomy�la�em sobie, �e musz� by� u niego dobry. Prze- cie� prokurator nazywa� mnie w czasie procesu �ojco- b�jc�" i nie pomaga�y protesty obrony, �e ofiara nie by�a moim ojcem. A on pewnie mia�by ochot�... A ch�opaczek og�lnie by� mi�y. Porz�dnie znerwico- wany. Rumieni� si� jak dziewczynka, ale politgramot� wstawia� nieprzytomn�. Znalaz�y si� jakie� drukowane informacje przekazane mi spiesznie - widocznie Basia tego nie tolerowa�a. Spostrzeg�em tytu�: �Jak partia chce zag�odzi� nar�d polskL". Wr�ci�a Basia z t� herbat�. 15 Mia�a czerwone oczy. Ju� dawno nikt tak na mnie nie patrzy�. To prawda, �e rodze�stwo mo�e si� po swoje- mu kocha�. Nie zna�em dok�adnie jej spraw, bo i sk�d - dziesi�� lat za murem - i nie my�la�em, �e tak szybko opowie mi o wszystkim. - Kube�ku - zwr�ci�a si� do syna - id� do swego pokoju.- Ale nigdzie nie poszed�, bo zrobi�a si� sprawa, gdzie to ja b�d� mieszka�. W kt�rym pokoju. Moja pani z autobusu od razu przypomnia�a mi si� tak ostro, �e wo- la�em nie wstawa� od sto�u, �eby czego nie spostrzegli. Powiedzia�em wi�c, �e nie ma po�piechu, do snu daleko, a pro�b� to mam jedn�, �eby w razie mo�liwo�ci pok�j z wej�ciem tak wi�cej niekr�puj�cym. - Nie zmieni�e� si� - westchn�a z pob�a�liwym u�miechem i skapowa�em, �e jako� mi si� to dymanko u�o�y. Mo�e od razu jutro. Pisz� jak mi lec� my�li, ale sam widz� co� zabawnego. Oto jak tylko wyszed�em, nie tylko my�la�o mi si� po celowemu, ale czasem i paln�- �em co� takiego, �e ludzi w towarzystwie zamurowa�o. Ale przecie� po miesi�cu mi przesz�o. Jakbym po emi- gracji wr�ci� do rodzonego j�zyka. I ��" i ��" (pard� - pierdol�) - jak trzeba - wydrze�nia� w celi inteligent�w m�j nieod�a�owany Siekierka. Wi�c tak, wr�ci�em do j�zyka �rodowiska", ale teraz, gdy pisz� o tych pier- wszych dniach, to pisz� tak, jak w�wczas my�la�em. Samo si� tak pisze. A jest to jakby logiczne i gdyby jaki krytyk kiedy� co� o tym napisanym kombinowa�, to b�- dzie w tym widzia� ��wiadomy zamys� artysty". Bo z pocz�tku to by� z tym moim j�zykiem k�opot Pami�tam na kolacji u Witka Sanojcy grzmotn��em co� takiego, �e on dla ratowania sytuacji opowiedzia� ca�� histori�, jak to przez dwa wakacyjne miesi�ce uczy� si� w Anglii j�zyka zarabiaj�c jako koniuch w wy�cigowej stajni ja- kiego� lorda. Witek ma jednego joba. - �Ko� i Bro�, i Barwa" - jak si� z niego �artowa�o w teatrze. Jest synem oficera kawalerii i ca�e jego nieudane aktorstwo i inspi- cjenturaz powo�ania to �arty z�o�liwego losu. Wi�c tam w Anglii po sta�u u koniuch�w zaprosi�a go na londy�- skie salony jaka� emigracyjna ciotka. I a� si� zdziwi�, lakie mia� powodzenie. Rozgada� si�. Brylowa�. A Ang- lik�w doko�a coraz wi�cej. Zw�aszcza pa�. Czasem co� mi�dzy sob� poszepcz�, ale rozpytuj� go bez przerwy. I �miej� si� cz�ciej ni� trzeba. Jak ciotka podesz�a bli�ej, omal nie zemdla�a. Bo angielszczyzna stajni r�ni si� od salonowej. Tak�e polski z celi od tego j�zyka, co za murem. Ale ja nie o tym. Wi�c pok�j dosta�em na par- terze i z oddzielnym wej�ciem. Marzenie. Prosto z ogr�dka. Takiej willi to si� nie spodziewa�em. Basia pisa�a, �e maj� �du�e mieszkanie". Co te bidaki we dwo- je tu robi�. Straszny dw�r. Ale na najwy�szy pi� i chrom. Kuba mi opowiada�, �e �stary" (nigdy nie powiedzia� ojciec) b�dzie jeszcze za to odpowiada�. Bo ich will�, jak ju� by�a ca�kiem gotowa, to jeszcze wyka�czano na �najwy�szy standard wyposa�enia". Jakie� przedsi�- biorstwo- z Rzeszowa. �Z�by by�o dalej. �eby si� nie wyda�o. A wyda�o si� - triumfowa� ma�y. Wysz�o. Jak i te talony-" Ale wi�cej nie chcia� m�wi�. Naprawd� by� mi�y, delikatny i ta zajad�o�� dziwnie mu nie pasowa�a. Ale od pocz�tku by� taki, �e jak si� to sta�o, wiedzia�em, �e nie m�g� pope�ni� samob�jstwa. W ka�dym razie z tej dw�jki na pewno Basia by�a bardzie] podejrzana, raczej o ni� ba�bym si�, nie o ma�ego. Niepr�dko dosze- d�em prawdy, jak to z nimi by�o w tym ma��e�stwie naprawd�. O romansie Laniewicza dowiedzia�em si� ju� wkr�tce od Witka Sanojcy w teatrze, ale ca�a reszta ods�ania�a si� przede mn� powoli. Oto moja siostrzycz- ka kierowana babsk� zasad� poszuka�a rewan�u. Nie musia�a mie� z tym k�opot�w - tak by si� wydawa�o - bo przecie� jest, a raczej by�a, naprawd� pi�kn� kobiet�. Ale c�, �pozycja" czasem przysparza k�opot�w. Oka- za�o si�, �e przy pierwszym zagro�eniu jej partner zmy� si� w obawie przed m�em, a potem, gdy ona sama doprowadzi�a do rozwodu, nazwisko �Laniewicz" by�o ju� dla tego gnoja ska�one �prominenckim odium". Po- dobno jej powiedzia�, �e nosi �skompromitowane na- zwisko" i cz�owiek w jego sytuacji i tak dalej. �Sytuacja" to by�a jego aktualna pozycja w ��rodowisku". Bydla- czek by� swoistym wa�niakiem w kr�gach �opozycji ar- tystycznej". Co� takiego mia�em okazj� te� pozna� przez ten rok wolno�ci - rok w trumnie. I zosta�a moja opieku�cza, pi�kna, dobra, z tym ch�opcem, kt�rego mieli�my grzeba� za par� miesi�cy, w willi podejrzanej, wygodnej, wspania�ej i teraz ze mn� - chorym na serce kryminalist�, �ojcob�jc�"... Tak, by�o mi dobrze w tym domu strachu i nienawi�ci. Bo ona ba�a si� o ma�ego, a on po prostu nienawidzi�. Jak na lata, kt�re nas dzieli�y, du�o z p�takiem rozmawia�em. ��czy�a nas ta niena- wi��. Nie wynios�em jej zza muru, ona tam wykie�kowa- �a, ale ziarno rzuci�y te lata - ostatnie czterdzieste, pier- wsze pi��dziesi�te. Te lata, w kt�rych do szko�y aktor- skiej dosta�em si� tylko jako �szwagier towarzysza La- niewicza". C� z tego, �e by� w�wczas jakim� p�taczyn� w sto�ecznym komitecie... Ale w komitecie. Te lata, w kt�rych na szkolnych pr�bach �Brygady szlifierza Kar- hana" nasz przewodnicz�cy Zetempe protestowa�, �e politycznym b��dem jest obsadzanie mnie w roli po- zytywnego bohatera, gdy� moje przekonania i tak dalej. Jakby g�wniarz zna� moje przekonania, to by si� ba� chodzi� ze mn� na wyk�ady. Ale ju� w�wczas ratowa�o mnie to, co potem ponios�o mnie dalej. Kto� tam w tea- trze powiedzia�, �e ja �mog� zagra� wszystko - krzes�o i rodz�c� matk�". Tak by�o. W najlepszych latach przed moj� spraw� zazdro�ni koledzy mnie nienawidzili, a niech mi kto poka�e niezazdrosnych, wi�c nienawidzili mnie wszyscy. Mawiali, �e jak Dyrektor wkr�tce obsa- dzi mnie w roli Marii Stuart, te� si� nie zdziwi�... Ale czemu ja teraz pisz� o sobie i to o tym, kt�rego ju� nie ma. No wi�c, wracam do w�a�ciwej kolejno�ci. Zasy- piam na mi�kkim tapczanie w �wie�ej pachn�cej po�cie- li i wiem, �e jutro b�dzie tu ze mn� moja pani z autobu- su. Co tam serce. Serce si� trzyma. Powiedzia�em Basi, �e pierwszy tydzie� wolno�ci jest dla mnie. �adnych lekarzy. Nast�pnego dnia by�em w teatrze. Droga trwa�a d�u- go, bo �eby si� troch� �oswoi� z miastem", jak powie- dzia�em, a tak naprawd� to z wolno�ci�, wybra�em si� na piechot�. Co chwila przystawa�em poczyta�. To jaki� Ruch Obrony Praw Cz�owieka zapowiada� �Marsz gwia�dzisty" w obronie wi�zionych za przekonania/to przebrany za psa spiker wychyla� si� z okienka telewi- zora z wyci�gni�t� w stron� widza pi�ci�. Co jaki� czas smarowane smo�� napisy ��da�y �dost�pu do �rodk�w masowego przekazu". Nie spieszy�em si�. Zw�aszcza �e tak naprawd� ta pierwsza wyprawa �do teatru" stresz- cza�a si� do spotkania z Witkiem Sanojc�. W teatrze, czy u Witka Sanojcy, ale przecie� to na jedno wychodzi. M�wi si�, �e przyja�� zdarza si� rzadko. Prawdziwa przyja��. Ja my�l�, �e r�wnie niecz�sto trafia si� mie� dla kogo� szacunek. To w�a�nie dziwne. Ja, pupil dyrek- cji i publiczno�ci, i on - starszy o dziesi�� lat aktor na posadzie inspicjenta. Grywa� te swoje ogony, a� przy kolejnej umowie dyrektor �musia�" z niego zrezygno- wa� - w obliczu pierwszej delikatnej politycznie - jak si� wyrazi� - sytuacji. W�wczas to przeszed� na stanowi- sko inspicjenta. To ju� w naszej hierarchii niemal pra- cownik fizyczny sceny. Ale zosta� w teatrze. To �miesz- ne, dziwaczne nawet, ale by� jedynym cz�owiekiem, z kt�rego zdaniem si� liczy�em. On jeden nie gra� na sie- bie, niczego dla siebie nie chcia�, je�li prze�y� swoje wygnanie ze sceny, to przecie� nie dopu�ci� do wygnania z teatru, bez kt�rego �ycia nie widzia�. A �w skandal wynikn��, gdy z uwagi na nietypowe warunki zewn�trz- ne zaoferowano mu rol� w wielkim serialu po�wi�co- nym czasom okupacji. Odm�wi�. Nie podoba�a mu si� rola genera�a Okulickiego, dow�dcy poakowskiej kons- piracji londy�skiej. �Fasony naszego Witusia" powie- dzia� z niesmakiem dyrektor po powrocie ze zdj��. Bo on w tym serialu kreowa�. �Odm�wi� takiemu re�ysero- wi F Pytano mnie, czy to aktor z mojego teatru. Na szcz�cie mog�em zaprzeczy�. Przesta� by� aktorem i nigdy nim nie b�dzie. M�wi�o si� przy mnie takie rzeczy. Raz - bo by�em �ulubie�cem", dwa - bo Teresa (potem to wyja�ni�, Teresa to �ona dyrektora, kiedy� moja dziewczyna). Wi�c napisa�em, �e �by�em w teatrze", a by�em u Wi- tka. Jako �e teatr ma w sierpniu urlop. A m�j abnegat siedzi w Warszawie. Dla mnie, cz�owieka zza muru, by�o najzupe�niej oczywiste, �e go zastan�. Zapomnia�em, co to jest urlop. Lato w Warszawie by�o dla mnie festiwa- lem, zieleni�. Corso, chcia�oby si� napisa�. No, przesada. Co to, to nie. Zat�oczone kolejkami ulice by�y czym�, co mi przypomina�o, �e odszed�em st�d dawno. Gdy istnia- �y jeszcze sklepowe wystawy. Przecie� to by�y pocz�tki radosnego �arcia. Dziewczyny w importowanych ciu- chach. M�j Bo�e, coca-cola. Gdzie si� podzia�a coca- cola? Ale mia�o by� o Witku Sanojcy. Trafi�em jakbym wpad� po pr�bie� Bo mieszka� opodal teatru i robi� �wietn� kaw�. �Ksi�ga jazdy polskiej" a jak�e, na swoim miejscu, na stoliku z telefonem. �Bro� i Barwa" ha p�- kach. Witek! M�j Bo�e, teraz zrozumia�em, co to jest dziesi�� lat. Ka�dy rok zapewne co� zabiera� z mego Witka. Do��, �e zosta� wysoki, chudy, siwo-�ysy, tylko szczoteczka w�s�w starannie przystrzy�onych by�a nie- naruszona. Wiedzia� od Basi, �e mam by� w tym miesi�- cu zwolniony, ale os�upia�, jakbym spad� z ksi�yca w pe�ni. Co� mamrota� �askocz�c mnie swoimi w�sami, klepa�, poklepywa�, maca�, czy jestem naprawd�, jakby podejrzewa�, �e kto� mu podrzuci� makiet� zamiast �y- wego faceta. No i by�o gadanie. Najpierw, oczywi�cie, jakby�my grali w obyczajowym serialu, �czy herbat�?!" Roze�mia�em si�. Jeszcze tydzie� temu w celi takie pyta- nie �czy chlapn��bym czaju" by�oby towarzyskim �ar- tem,a ja teraz m�wi� serio, �eby da� spok�j. Gadajmy. No i wyp�yn�� w tym gadaniu ca�y m�j stary �wiat, 20 kt�rego nie mog�em pozna�. Bo czy mog�em w dzia�a- czu �Solidarno�ci", prezesie Towarzystwa Pomocy Wi�- zionym za Przekonania, pozna� mego Dyrektora Kon- rada, przezwanego �Wszystek", kt�ry zawdzi�cza� sw�j teatr memu eks-szwagrowi Laniewiczowi... (Mo�e i z tego sp�ywa�o na mnie nieco dyrektorskich �ask, chocia� to nie tylko wyg�rowana ambicja ka�e mi w to wierzy�). Dyrektora, pos�a na Sejm. Posta�. Dyrektora recytuj�- cego na galowym koncercie �Od� do m�odo�ci" mimo sporego ju� brzuszka. Nikt si� nie �mia�. Towarzystwo Wi�zionych za Przekonania. Jezus Maria. To przecie� w ostatnim roku mego pobytu na wolno�ci zdarzy�a si� ta wsypa z okazji uroczystej premiery w naszym teatrze, kt�ry dzi�ki �askawej protekcji Sekretarza dorobi� si� drugiej sceny mimo chronicznego budowlanego kryzy- su. Oto po premierze �skromne przyj�cie". Do towarzy- sza Laniewicza podbiega z kwiatami dziewcz�tko i w chwili, gdy sekretarz pochyla si�, by uca�owa� je w poli- czek, jak ka�e specjalny bon ton towarzyszy sekretarzy, dziecko buch - ca�uje sekretarza w r�k�. Laniewicz jaki by�, taki by�, ale zrobi�o si� g�upio. I w�wczas Dyrektor: no, c�, nieporozumienie, nikt dziecku nie kaza�, ale s�y- szy tu u nas co dzie�, �e jeste�cie dla nas jak ojciec- Ch�ralny �miech i nastr�j, i sukces. Teraz prezes Towa- rzystwa Pomocy Wi�zionym za Przekonania. �miejemy si�, ale m�j Witek robi mi pryncypialny wyk�ad, �e to co si� sta�o, ta ca�a �niemal rewolucja" wynik�a z po- wszechnej �wiadomo�ci, �e utrwalony �ad jest z gruntu z�y. Nie o to, �e kto� krad�, kto� tam w inny spos�b nad- u�ywa� w�adzy, a to, �e porz�dek spo�eczny, ca�y porz�- dek, uleg� rozk�adowi. I nie wolno mi ocenia� niczego przez pryzmat naszego �rodowiska (�nasze" to �aska- wym zdaniem Witka aktorskie, czy co� takiego), kt�re- go pozerski, moralizatorski, karierowiczowski akces tyl- ko kompromituje spraw�... Strasznie jest pryncypialny, ale o herbacie ni� zapomina. Przekrzykiwali�my si� przez korytarz, gdy gospodarzy� w kuchni. 21 - Jest pojarunek i czaj - m�wi� grypser� zaci�gaj�c si� papierosem. �miejemy si�. Jemu nie musz� nic m�wi� - wie, �e teraz t�umacz� ten �wiat, kt�ry moim by� przesta�, na tamten, z kt�rego powr�ci�em. �eby sko�czy� z tematem �Dyrektor", Witek pokazu- je mi ulotk� �Towarzystwa". - Nie masz co teraz czyta�, we� do domu. A wiesz, kto jest autorem? Nie zgadniesz... Ale zgaduj�. Od razu chwyci�em ton. Witek mnie podziwia. Autorem jest Kostu�, nadworny krytyk Laniewicza, piewca Dyrekto- ra. Wyda� za moich czas�w na welurowym papierze drukowan� broszur� o naszym teatrze. W drugim roku jego istnienia. No bo kt�, jak nie Laniewicz umo�liwi�, a Dyrektor stworzy�... By�o tam i moje zdj�cie. Wstyd si� przyzna�-niejedno. Pytam, co robi Towarzystwo i dowiaduj� si�, �e Dy- rektor mia� wczoraj konferencj� prasow� w... Pary�u. - A wi�zionych na razie tak na dobr� spraw� dw�ch - u�miecha si� wstydliwie Witek. W tym momencie dochodzi mnie jakie� walenie. - Kto� si� dobija? Witek nads�uchuje. �omot jak diabli. Wida� s�uch mu si� st�pi�. - Ach tak - m�wi. - To Andrzej... - wymawia imi� syna. Pami�tam, co� si� czasem p�ta�o pod nogami, gdy wpada�em przed spektaklem... - Ju� w maturalnej klasie. Chodz� razem z Kub� Basi - informuje przepraszaj�c, �e zostawi mnie na chwil�. - Le�y. Z�ama� nog�. Wakacje w siodle... - skrzywi� si�. A ja si� �miej�. Mnie jest dobrze. Jakbym si� napi�. - Naogl�da� si� �Ksi�gi Jazdy Polskiej", to i masz. A g�owa w porz�dku? - Jak to g�owa? - przyjaciel przestaje w progu. - No, g�owa? - Jecha� w toczku. - My�la�em, �e da�e� mu czako dziadka... 22 S�awne czako. By� czas, �e tak przezywali�my w tea- trze Witka. �Czako". Ale w ko�cu si� nie przyj�o. Bo Witek jest synem legionisty - �beliniaka". � tych dwu- dziestu, co w tysi�c dziewi��set czternastym roku prze- kraczali granic� Kongres�wki nios�c siod�a na plecach, bo konie mieli sobie dopiero zdoby�. I czako jego ojca sta�o zawsze na stojaku w k�cie pokoju, jako� go tutaj na starym miejscu nie widz�. - Chod�, przywitasz g�wniarza to i czako zoba- czysz... Stoj� w progu pokoju i patrz� na le��cego na tapcza- nie z nog� w gipsie pryszczatego ch�opaka. Co� tam m�wi�. �miejemy si�. On mnie pyta, czy nie mam pa- pierosa, odruchowo patrz� na ojca. Witek pob�a�liwie wzrusza ramionami. Wyci�gam swoje extra mocne, wi- dz�, �e paluchy ma�ego s� a� ��te od nikotyny. Grzebie w pude�ku, bierze dwa papierosy mrugaj�c do mnie. Podaj� mu ogie�. Pryszczata g�ba w si�dmym niebie- A b�d� go trzyma� za kark wy�amuj�c mu r�k� z pis- toletem, a b�dzie chwila, gdy ju� rozbrojonemu b�d� wgniata� luf� w ust�pliwy brzuch spazmatycznie bro- ni�c si� przed sprawiedliwym odruchem, by nacisn�� cyngiel... Nie umiem pisa�. To, co prze�y�em, wy�amuje mi po- rz�dek chronologiczny, kt�ry pragn� zachowa� dla prawdy. Ale jak go zachowam, gdy ju� widz�, �e za- pomnia�em napisa�, jak zn�w zatka�o mnie miasto, jak- by ponownie po raz pierwszy zobaczone. Po wczoraj- szym festiwalu teraz pos�pne, znudzone kolejkami, zmordowane i przecie� jako� bardziej zrozumia�e. Wi�c nie napisa�em: trzeba by to gdzie� wstawi� przed t� rozmow� z Witkiem. No i to jeszcze, �e w samo po�udnie zerwa�em z biura od tych win moj� pani� z autobusu i teraz by�em ca�kiem spokojny. Ale wracam do g�wniarza. Przygl�da mi si�, jakby zobaczy� we w�asnym mieszkaniu wielb��da: wiadomo, facet zza kra- ty. I co weselsze �ojcob�jca". Ciekawe, jak mu si� z ' 23 Witkiem uk�ada? Mo�e ja mu imponuj�? Ojciec us�u�y� jak trzeba, co� tam mu poda� i poprawi� i zn�w mo�emy sobie gada� swobodnie. - Widzia�e� te jego paluchy? - mruczy ojciec. - O co ci chodzi-? - Smaruje sobie co tydzie� jodyn�. �eby ��k�y. Bo ma by� na�ogowym palaczem. To mu daje autorytet Witek umie w paru s�owach zakapowa� wszystko i wszystkich. - Nie chcia�bym, �eby� na mnie pisa� donosy - powie- dzia�em w pewnej chwili, jak ju� om�wi� plajt� mojej Teresy. Nie mia�em do niej �alu. Nigdy. Ale przyznaj�, �e odczu�em co� w rodzaju g�upiej satysfakcji. Bo ten baran Wszystek, nasz Dyrektor, zwi�za� si� teraz z Ma- la�a Wrzoskiewicz-. Kto to jest, do cholery. Mala�a Wrzoskiewicz? Nie pami�tasz Wrzoskiewicza? Owszem, pami�tam, kto by nie pami�ta� takiego b�azna. Wi�c Mala�a to jego �ona. Witek pokazuje mi ok�adk� �Ekranu". I ju� wiem. Znam Malal� lepiej ni� dobrze. Przemycone ok�adki tych pism to nasze pin up girl. Le- cia�o si� pod tak� w konia lepiej ni� w naturze. W�a�nie t� Malal� wypo�yczali�my sobie ostatnio z Zenkiem Siekierk�. Podpis by� obdarty. No, ale nie b�d� tru� takich opowie�ci poczciwemu Witkowi On zreszt� mo�e my�la�, �e jeszcze w jaki� spos�b obchodzi mnie Teresa. Bo m�wi�, �e podziwia, jak ona wspaniale gra, �e niczego nie wie, niczego nie zauwa�y�a, nic si� nie dzieje. W teatrze gra nadal pani� dyrektorow�. Ale sprawa posz�a tak daleko, �e on (baran - Dyrektor - umiej�tnie bezpartyjny eks-pieszczoch Laniewicza, dzi� prezes Towarzystwa Opieki nad Wi�zionymi za Przeko- nania) zaanga�owa� Wrzoskiewicza z �on� na sta�e. - Wyobra�asz sobie, Wrzoskiewicz w naszym tea- trze- - lojalno�� Witka wobec instytucji, kt�ra tyle razy okaza�a, �e ma go w dupie, by�a wzruszaj�ca-. No tak. Chyba mi nie p�jdzie, nie naucz� si� pisa�. Ju� pora przesta� rzuca� mi�sem. Jestem z tej strony muru. 24 A temu co b�dzie czyta�, o ile taki si� znajdzie, powinie- nem mo�e wyja�ni� co za Teresa. Bo je�li si� o kim� pisze, to powinno by� wiadomo, kto to jest. Moja pier- wsza mi�o�� ze szko�y teatralnej: najzdolniejsza na roku. Szare w�osy. .Du�a uroda, ale jak chcia�em przy- wo�a� j� w pami�ci to zawsze te szare w�osy. Wspania�e. Ja od razu by�em zaanga�owany. Jeszcze przed przed- stawieniem dyplomowym. A jak�e - Dyrektor Konrad. Kto� pokaza� mu palcem. Bo w�wczas w szkole nie wyk�ada�. Ja zaanga�owany, a ona cho� pi�kna i zdolna jeszcze nie. Kto� tam obiecywa�, co� mia�a zaklepane... A ja wpad�em od razu w wielkie obroty. Du�a rola. Wprawdzie w zast�pstwie nag�ym, ale od razu sukces. Tamten wyzdrowia�, a Dyrektor zostawi� mnie w pier- wszej obsadzie. Ale ja w�wczas by�em oszala�ym kibi- cem. Mecz by� w Katowicach. Ludzie mnie lubili, ale �eby Wszystek mia� zwolni� z przedstawienia, co to to nie. Ale ludzie mnie lubili - �zachorowa�em" - za�wiad- czenie si� znalaz�o. Pech chcia�, �e operator Kroniki Fil- mowej, m�j kole�, chcia� mi zrobi� przyjemno��... Do��, �e Dyrektor w par� dni potem, gdy ju� wr�ci�em do zdrowia, ujrza� nas na ekranie. Akurat w porze, gdy roz- grywa si� przedstawienie w Warszawie, Jego" aktor wydziera si� na stadionie. A obok ta pi�kna szarow�osa, czyli Teresa. Zebra�em za swoje, ale jako� si� udobru- cha� i pyta co to za jedna, kt�r� ca�owa�em jak nasi strzelili gola. No i w ten spos�b w miesi�c po meczu Teresa zosta�a do nas zaanga�owana. Tyle o niej. �ad- nego �alu, kiedy spostrzeg�em, co si� dzieje. Sam dru�- bowa�em na ich �lubie... A teraz s�ysz�: Mala�a. - Stary - spyta�em nagle Witka - co by si� sta�o, jak- bym zaproponowa� �go�cinne wyst�py"? Je�li serce po- zwoli - nie by�em jeszcze w klinice... - sam nie wiedzia- �em, co mi strzeli�o do g�owy. Nagle zachcia�o mi si� �wr�ci�", cho� na chwil�... - Oczywi�cie �artuj� z �go�- cinnym", ale gdyby tak chy�kiem postatystowa�- Nale�y mi si� co� od �ycia. 25 No i sta�o si�. Pierwszy kiedy� aktor sceny zg�asza si� na statyst� do inspicjenta. Ale tak naprawd� by�y to tyl- ko pogaduszki przyjaci�. M�j Witek by� przetr�cony. Zaanga�owa� si� bardzo mocno w .sierpie� osiemdzie- si�tego, podpisywa� jakie� apele, organizowa� ��rodowi- sko". A teraz? �eby go stre�ci� najzwi�lej, to by by�o tak: by�y (i s�) autentyczne powody do gniewu, do buntu, do rozpaczy. I wtedy chcia� w tym by�... Ale teraz. Ju� nie tylko to, �e ogarn�� ludzi amok, �e przestali mie- szka� tu nad Wis��, wyprowadzili si� na jaki� ameryka�- ski ksi�yc, ale w dodatku, co to za ludzie! Ci, co teraz wyp�yn�li... Co z tego, �e gniew, �e bunt, �e tamto wszystko by�o autentyczne. Teraz ludzie co tym rz�dz�, autentyczni nie s�. Ani troch�. A najgorzej to wygl�da w naszym �rodowisku. Romantyzm, ekstaza, idealizm - wszystko cacy, jak m�wi� z kolegami mego syna. Ale to samo plecie tw�j przyjaciel Zaj�czkowski - przecie� go pami�tasz? (pytanie, kt�by nie pami�ta� starego Zaj�- ca). Wi�c z jednej strony idealizm g�upich g�wniarzy, a z drugiej co? Czy mo�e �romantyzm" starszego zdziecin- nienia? Naprawd� bardzo by� rozgoryczony i kwa�ny m�j wspania�y Jedyny i wierny Witek Sanojca. Tak w og�le i tak �ideowo". Ale niezale�nie od tego wkr�tce zobaczy�em �co� z �ycia". Bo dotychczas (poza pani� z autobusu, wina s�odkie) - wszystkiego dowiady- wa�em si� z ludzkiego gadania. A� do chwili gdy poja- wi�a si� �ona Witka. Przecie� nie nale�y chyba do obo- wi�zku pisz�cego przedstawianie ka�dej pojawiaj�cej si� postaci. W czasie gdy zabierano mnie za mur, Sanoj- cowie byli przyk�adnym ma��e�stwem. Chowali tego, dzi� pryszczatego, k��cili si� w normie. Ona jako� znosi- �a degradacj� m�a, kt�ry za jej czas�w zmieni� status aktora na inspicjenta. Tak by�o. Ela - lekarz z zawodu. Pisz� o tym, bo sta�em si� mimowolnym �wiadkiem sy- tuacji, kt�ra mi uprzytomni�a, �e i tutaj zmieni�o si^ wszystko. Bo rozleg� si� dzwonek^jakie� g�osy w kory- tarzu. Nie pozna�em Eli. I z ni� kto� drugi... R�wnie� nie '�. 26 pozna�em. No, bo nie zna�em, jak si� mia�o wkr�tce oka- za�. Co� tam poszeptali i us�ysza�em, jak wkroczyli do pokoju g�wniarza. Teraz egzaltowane okrzyki matki pozwoli�y mi rozpozna� El�. Wr�ci� Witek. Bez obja- w�w entuzjazmu oznajmi�, �e matka Andrzejazawiado- miona o wypadku syna wr�ci�a w�a�nie znad morza. No i przywita�em �on� mego przyjaciela. Rzeczywi�- cie - baba nie do zdarcia. Jakbym j� wczoraj po�egna�. No, mo�e odrobink� przydymiona przez t� podr�. B�d� co b�d� par�set kilometr�w. Ale w�z luksusowy. BMW - zaraz si� dowiedzia�em �ciskaj�c d�o� szczup�e- go pana w mocno �rednim wieku. Jeszcze w�wczas nie wiedzia�em, �e witam �El� Audi" i �Kr�la Szczypiorku" - oto jakie imiona nosi�a ta para, bo by�a to jak, si� wnet okaza�o, para. �Audi" to od samochodu, kt�rym je�dzi�a, kupiwszy go �okazyjnie" w�a�nie od tego pana, jak si� okazuje podwarszawskiego superbadylarza. �w �za- kup", zdaniem teatralnego �rodowiska, dokonany zosta� w ramach �wymiany naturalnej", jak okre�li� to jaki� dowcipni�. Tak wi�c dowiedzia�em si� od Witka o kl�sce mojej Teresy i obejrza�em kl�sk� jego. Bo do�� �atwo przysz�o mi si� zorientowa�, co tu jest grane. Wi�cej o tym nie napisz� - ani s�owa. W ko�cu to nie nale�y do mojej opowie�ci. Ale czy na pewno? Z Basi� nie przelewki. Nast�pnego dnia z wypchan� tek� udaj� si� w drog�. Nowa pi�ama (gdzie ona to kupi�a - a mo�e to po Laniewiczu?), maszynka do gole- nia, p�dzel. Na widok mojej wytartej resztki siostrzycz- ka si� wzruszy�a. Zreszt� p�dzel to ju� na pewno w spadku po Laniewiczu. Gdzie�by dzi� mo�na kupi�... Do��, �e z ca�ym maj�tkiem w teczce. Dopchanej jesz- cze gazetami. Bo czyta�em w tych dniach �apczywie. Wszystko. Ale do rzeczy. Wi�c �spakowany", prowadzo- ny za r�czk� jad� do Anina. Lecznica Kardiologiczna. Kiedy� �rz�dowa". Bystry przedostatni premier pr�bo- 27 wal rozmaitych gest�w - przekaza� obiekt dla �lecznic- twa otwartego" (tak si� to u nich nazywa: �otwarte", znaczy �dla ludzi", chocia� ja przychodz� z �zamkni�te- go", co jest tak�e dla ludzi). W ko�cu ca�y m�j urlop, ca�� przerw� w karze, zawdzi�czam mojemu sercu. Wi�- zienna medycyna przyzwyczajona do krojenia �o��dka i kich po �po�ykach" nie wa�y�a si� podnie�� no�a na moj� zastawk�. Siostrzyczka umiej�tnie wykorzysta�a m�j sygna� o stanie zdrowia i oto jedziemy. Co zabaw- niejsze, to do tej �otwartej" lecznicy trafiam zapewne dawnymi jej chodami z czas�w Laniewicza. Ale oboj�t- ne. Na razie jad� podobno na badania, obserwacj� itd. W zale�no�ci od diagnozy: albo zaraz pod n�, albo �okres przygotowawczy" w domu. Bo nacisk pacjent�w du�y, a ja z kolei nie wyobra�am sobie, �ebym tu wy- trzyma� zbyt d�ugo. �Stawa�, stawa�, a� zawa�" zauwa�y� pono� znajomy satyryk powalony przez atak, ale ja jeszcze nie zosta�em powalony, a teraz po wi�zieniu wytrzyma� cho�by par� dni bez pani z autobusu b�dzie ci�ko. Chyba �eby si� na miejscu co� znalaz�o. Nie ujawniam moich kosmatych my�li, bo siostrzyczk� ca�- kiem zasuszy�o. Ta sprawa z Laniewiczem po prostu j� przetr�ci�a. Nie ujawniam jej tak�e, �e w teczce mam sporo zatajonych lektur wr�czonych mi przez Kub� w tajemnicy przed mam�. Ksi��ka, par� broszur- Nauczy- �em si� nawet nomenklatury - z obiegu nieoficjalnego, czy jako� tak... i �niezale�na oficyna wydawnicza". To wszystko od Kuby. Kuba to jaki� powa�ny �klasowy" (w znaczeniu �szkolny") polityk. My�l�, �e nawet �dzia�acz" - mo�e kolporter. Chyba dobrze rozumiem te t�sknoty. Sam z pokolenia �m�odszych braci", tych co patrzyli jak starsi, nieszcz�ni �Kolumbowie", robili pokracznie i krwawo t� niedorobion� nigdy przez nas Rzeczpospoli- t�. Po ich kl�sce my dali�my si� zwariowa�. Z miejsca przestali�my chcie� tego, co dla nich by�o �wi�te. Dla nas sta�o si� �mieszne, bo przegrane. Te pierwsze lata zetempowskiej euforii i to co potem? Ciekawe sk�d ten y, 28 f r m�j �stan przedzawa�owy" czy mo�e ta cholerna �za- stawka" - mo�e to dziedzictwo tamtego okresu, gdy nie by�o do�� czasu by przeczyta� jak nale�y �Jak hartowa�a si� stal". Korczagin. Tak, z pewno�ci� tak nazywa� si� bohater. �Ty, Julek, nigdy nie doro�niesz, by zagra� tak� rol�" - dobitnie skanduje s�owa nasz przewodnicz�cy. Dziekan wydzia�u aktorskiego pos�usznie kiwa g�ow�. Wych�od�o mi moje zaanga�owanie i ju� mog�em zagra� wszystko. Komisarza, sekretarza, ksi�cia Jorku, �Ksi�dza Marka" i �Bogurodzic�" - jak powie- dzia� kiedy� Dyrektor Wszystek komplementuj�c moje mo�liwo�ci po pr�bie S�owackiego... (�Aktor w roli musi by� ca�y, wszystek, nic nie wolno mu zosta- wi� dla siebie, aktor nie ma �ycia osobistego, wszy- stek wciela si� w rol�" - ulubione s�owo zrodzi�o jego przezwisko, kt�re nieomal sta�o si� teatralnym pseudo- nimem). Ale o czym ja pisz�, gdy mam przed sob� pierwszy pobyt w lecznicy. Chyba nigdy si� nie naucz�. Ale do cholery, nie pisz� powie�ci. W powie�ci nie mo�e by� niczego, czego mog�oby nie by�. U mnie jest �ycie, a w �yciu inaczej. Ale wr��my do kliniki. Biele, dywany, tele- fony, bufet z prawdziwym czynnym ekspresem - to wszystko dla mnie, bo Basia gdzie� biega, kogo� szuka. Wreszcie ewidencja. �Zaw�d" - co mam wpisa�. Praw- dziwe by�oby �wi�zie�" - wpisuj� �aktor". No i masz... Wrzoskiewicz. Pokoje na tym pi�trze dwuosobowe. Gdy wszed�em do swojego, a� mnie zatka�o. On mnie nie pozna� w pier- wszej chwili. - Wrzoskiewicz - powiedzia� podaj�c mi r�k�. Wida� by�o, �e mnie awansuje przez tak� znajomo��. - Przecie� widz� - powiedzia�em. Jeszcze mnie nie pozna�. Za�mia� si� po swojemu brzuchom�wczym �mieszkiem z nieruchom� g�b�, bio- r�c to za komplement bywalca teatralnego czy telewi- zyjnego gapia. 29 - Przed zawa�em, a pan? - przedstawi� mi si�. - Julian P. - powiedzia�em. Zbarania�. - Jezus Maria! - wykrzykn�� po chwili rzucaj�c si� na mnie, jakby�my kiedykolwiek byli blisko. - Wyszed�e�? - Nie, uciek�em- - nie wiem jaki bies podpowiedzia� m? te s�owa. Przecie� w tym czasie mo�liwe by�o wszystko. Niedawno sko�czy�y si� pertraktacje z grup� wi�ni�w, kt�ra og�osi�a strajk g�odowy na kominie. Dlaczego nie mia�em uciec? Wrzoskiewicza zatka�o. - A tutaj? Ukrywasz si�? Nie wytrzyma�em. M�j �miech mocno go skonfundo- wa�. Rozgniewa� si�. - W ko�cu po tym, za co ci� zamkn�li, mo�esz zrobi� B�g wie co... - oznajmi� w ko�cu polubownie. - Zastawka.. - przedstawi�em mu si�. Geniusz loci ju� przem�wi� przeze mnie. - Kolega! - zawo�a� rado�nie, jakby dopiero owa za- stawka nas zr�wna�a. Ten tydzie� z Wrzoskiewiczem w celi... To �mieszne, ale ja wci�� jestem stamt�d. W tym co my�l�. Wi�c ca�y ten tydzie� w separatce z dwoma ��kami Wrzoskie- wicz wype�ni� opowiadaniem o sobie. Ja, kt�ry wys�u- cha�em za murem �yciorys�w r�wnie ma�o prawdopo