10904

Szczegóły
Tytuł 10904
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

10904 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 10904 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

10904 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

HENRY KUTTNER NOCNE STARCIE NAJLEPSZE OPOWIADANIA TOM 5 Nocne starcie (Clash by Night) De profundis (De Profundis) Dzie�, kt�ry si� nie liczy (Year Day) Kamufla� (Camouflage) Nazywajcie go demonem (Call Him Demon) Sen o pot�dze (Endowment Policy) NOCNE STARCIE WST�P Na dnie, p� mili pod powierzchni� p�ytkiego Morza Wenusja�skiego, spoczywa pomarszczona, czarna kopu�a z impervium, kt�ra os�ania Twierdz� Montana. Wewn�trz trwa karnawa�. Monta�czycy �wi�tuj� czterechsetn� rocznic� l�dowania Ziemian na Wenus. Pod ow� wielk� kopu�� chroni�c� miasto wszystko jest �wietliste, kolorowe i weso�e. M�czy�ni i kobiety w maskach, w b�yszcz�cych celoflexach i jedwabiach, w�druj� szerokimi ulicami, �miej�c si� i popijaj�c mocne wino wenusja�skie. Dno morza, podobnie jak zbiorniki hydroponiczne, zosta�o oczyszczone z rzadkich specja��w dla u�wietnienia sto��w szlachetnie urodzonych. Poprzez karnawa� przemykaj� ponure cienie � to m�czy�ni, kt�rych twarze nieomylnie �wiadcz�, i� nale�� oni do Wolnych Oddzia��w. Strojny ubi�r nie jest w stanie ukry� tego pi�tna krwawo zdobytego w latach walki. Pod maskami domino maj� zaci�te i surowe usta. W przeciwie�stwie do mieszka�c�w podwodnych kopu� ich sk�ra jest ogorza�a od promieni ultrafioletowych przenikaj�cych poprzez pokryw� chmur nad Wenus. S� niemi�ym akcentem karnawa�u. Szanowani, lecz traktowani z niech�ci�. S� Wolnymi �o�nierzami� Znajdujemy si� na Wenus dziewi�� wiek�w temu, pod powierzchni� Morza P�ycizn, nieco na p�noc od r�wnika. A przecie� to wielka odleg�o�� w czasie i przestrzeni. Cala planeta chmur usiana jest podwodnymi Twierdzami, �ycie nie zmieni si� przez wiele stuleci. Patrz�c wstecz, tak jak my teraz, z perspektywy cywilizowanych lat trzydziestego czwartego wieku, �atwo mo�na dostrzec, i� mieszka�cy Twierdz byli dzikusami, g�upimi, brutalnymi i za�lepionymi. Ju� dawno znikn�y Wolne Oddzia�y. Ujarzmiono wyspy i kontynenty Wenus, nie ma wojen. Natomiast w okresie przemian i zawzi�tej rywalizacji zawsze trwa jaka� wojna. Twierdze walczy�y mi�dzy sob�, ka�da dok�ada�a wszelkich stara�, by wybi� jadowite k�y drugiej, pozbawiaj�c j� zapas�w korium � �r�d�a si�y owych dni. Studenci zajmuj�cy si� ow� epok� znajduj� wiele przyjemno�ci w odsiewaniu legend i wy�awianiu podstawowych spo�ecznych i geopolitycznych prawd. Doskonale wiadomo, �e tylko jeden czynnik uchroni� Twierdze od wzajemnego unicestwienia. By�o to d�entelme�skie porozumienie, i� wojna jest spraw� �o�nierzy. Pozwoli�o to podwodnym miastom rozwija� nauk� i kultur�. Ten osobliwy kompromis by� prawdopodobnie nieunikniony. Spowodowa� on utworzenie Wolnych Oddzia��w, w�drownych grup wysoko wyszkolonych w swoim fachu najemnik�w, kt�rzy wynajmowali si�, by walczy�, gdy kt�rakolwiek z Twierdz zosta�a zaatakowana lub chcia�a zaatakowa� inn�. Ap Towrn, w swoim wiekopomnym Cyklu Wenus, poprzez symboliczne legendy przekazuje t� sag�. Wielu historyk�w utrwali�o czyst� prawd�, kt�ra na nieszcz�cie cz�sto wydaje si� by� zbyt okrutna. Jednak�e zwykle nie zdajemy sobie sprawy, i� nasz obecnie wysoki poziom kultury zawdzi�czamy prawie wy��cznie Wolnym �o�nierzom. W�a�nie dzi�ki nim wojna nie mia�a prawa zaj�� miejsca pokojowej spo�ecznej i naukowej pracy. Walka by�a wysoko wyspecjalizowana, a z powodu zaawansowanej techniki si�a ludzka nie mia�a ju� wi�kszego znaczenia. Oddzia�y Wolnych �o�nierzy liczy�y po kilka tysi�cy ludzi, rzadko wi�cej. Odci�ci od normalnej egzystencji w Twierdzach, musieli wie�� dziwne, samotne �ycie. Byli z g�ry skazani na zag�ad�, jednak niezb�dni, jak przedpotopowe zwierz�ta, z kt�rych w ko�cu wykszta�ci� si� homo sapiens. Lecz bez owych �o�nierzy Twierdze pogr��y�yby si� w totalnej wojnie, z fatalnymi dla siebie skutkami. Wolni �o�nierze � szorstcy, rycerscy, nieposkromieni, s�u��cy bogowi wojny tak a� w ko�cu go unicestwili, dzia�aj�cy na w�asn� zgub� � przedzierali si� poprzez karty historii, a ponad nimi w mglistym powietrzu Wenus p�yn�� sztandar Marsa. Byli przeznaczeni na zatracanie jak Tyranosaurus rex i walczyli tak jak i on, s�u��c w sw�j osobliwy spos�b wyobra�eniu Minerwy stoj�cej za Marsem. A teraz ju� odeszli. Warto jednak przyjrze� si� ich miejscu, kt�re zajmowali w Erze Podmorskiej. Dzi�ki nim cywilizacja osi�gn�a i znacznie przekroczy�a poziom, jaki niegdy� mia�a na ziemi. Wolni �o�nierze zajmuj� wa�n� pozycj� w literaturze mi�dzyplanetarnej. Teraz ju� przeszli do legendy, osobliwej i zamierzch�ej. Byli bowiem wojownikami, a wojna znikn�a wraz ze zjednoczeniem. Lecz my jeste�my w stanie zrozumie� ich lepiej ni� ludzie z Twierdz. Ta historia oparta na legendach i faktach opowiada o typowym �o�nierzu swoich czas�w � kapitanie Brianie Scotcie z Wolnego Oddzia�u Doone. M�g� on jednak nigdy nie istnie� I Scott wypi� pal�cy uisqueplus i rozejrza� si� po zadymionej tawernie. By� silnym, barczystym m�czyzn� o br�zowych w�osach lekko przypr�szonych siwizn� i o podbr�dku nieco zniekszta�conym blizn� po starej ranie. Mia� ponad trzydzie�ci lat, wygl�da� jak weteran, kt�rym w istocie by� i wykazywa� do�� rozs�dku, by nosi� skromne ubranie z celoflexu, a nie krzykliwe jedwabie i t�czowe tkaniny, kt�re widzia�o si� wok�. Na zewn�trz, za przezroczystymi �cianami, rozbawiona ci�ba przemieszcza�a si� w t� i z powrotem wzd�u� ruchowych Szlak�w. Ale w tawernie panowa�a cisza, s�ycha� by�o tylko zni�ony g�os harfiarza �piewaj�cego star� ballad� i akompaniuj�cego sobie na skomplikowanym instrumencie. Pie�� dobieg�a ko�ca. Nast�pi�y s�abe brawka, czym z zawieszonych wysoko g�o�nik�w wybuchn�a og�uszaj�ca melodia grana przez orkiestr�. Natychmiast zmieni� si� nastr�j. M�czy�ni i kobiety w lo�ach i przy barze zacz�li �mia� si� i rozmawia� z niedba�ym o�ywieniem. Pary ruszy�y do ta�ca. Siedz�ca obok Scotta szczup�a i opalona dziewczyna o czarnych l�ni�cych lokach opadaj�cych na ramiona skierowa�a ku niemu pytaj�ce spojrzenie. � Chcesz, Brian? Usta Scotta wykrzywi�y si� w wymuszonym u�mieszku. � Chyba tak, Jeana. Mo�na? Wsta�, a ona z wdzi�kiem wsun�a si� w jego ramiona, Brian nie ta�czy� zbyt dobrze, lecz brak umiej�tno�ci nadrabia�, dopasowuj�c si� do dziewczyny. Twarz Jeany, w kszta�cie serca, o wysokich ko�ciach policzkowych i jaskrawopurpurowych ustach, unios�a ku niemu. � Zapomnij o Bienne�ie. On zwyczajnie stara si� ciebie wkurzy�. Scott zerkn�� w stron� oddalonej lo�y, gdzie dwie dziewczyny siedzia�y w towarzystwie m�czyzny � porucznika Fredericka Bienne z Oddzia�u Doone. By� to ko�cisty wysoki cz�owiek o zgorzknia�ej twarzy, kt�rej regularne rysy stale wykrzywia� sarkastyczny grymas. Nad jego chmurnymi oczami wyrasta�y ciemne, krzaczaste brwi. W�a�nie wskazywa� na ta�cz�c� par�. � Wiem � powiedzia� Scott. � Udaje mu si�. Ale do diab�a z nim. Teraz ja jestem kapitanem, a on wci�� porucznikiem. Jego pech. Nast�pnym razem pos�ucha rozkazu i nie wy�amie si� z szyku, pr�buj�c atakowa� taranem. � Ach, to by�o tak? � spyta�a Jeana. � Nie by�am pewna. Sporo si� o tym m�wi. � Jak zawsze. Och, Bienne nienawidzi mnie od lat. Z wzajemno�ci�. Po prostu si� nie znosimy. Zawsze tak by�o. Za ka�dym razem, kiedy awansowa�em, ogryza� paznokcie. Jak dobrze policzy�, ma wi�cej lat s�u�by ode mnie i zas�ugiwa�by na szybszy awans. Tylko �e jest zbytnim indywidualist� � w niew�a�ciwych momentach. � Du�o pije � stwierdzi�a Jeana. � Niech tam. Od trzech miesi�cy jeste�my w Twierdzy Montana. Ch�opc�w m�czy bezczynno�� � i takie w�a�nie traktowanie. � Scott kiwn�� g�ow� w stron� drzwi, gdzie Wolny �o�nierz spiera� si� z w�a�cicielem. � Podoficerom wst�p wzbroniony. Szlag by to trafi�. Z powodu gwaru nie mogli dos�ysze� rozmowy, ale znaczenie jej by�o jasne. Po chwili �o�nierz wzruszy� ramionami, zme�� w ustach jakie� przekle�stwo i wyszed�. Opas�y facet w szkar�atnych jedwabiach wykrzykiwa� s�owa poparcia: � �nie chcemy tu� �adnych� �o�dak�w! Scott dostrzeg�, jak porucznik Bienne wsta� ze zmru�onymi oczami i podszed� ku lo�y t�u�ciocha. Jego ramiona drga�y prawie niedostrzegalnie. Swoj� drog�, do diab�a z cywilami. Dobrze zrobi tej gli�cie, je�li Bienne rozkwasi mu t�ust� g�b�. A tak si� prawdopodobnie stanie. Grubasowi towarzyszy�a bowiem dziewczyna i najwyra�niej nie mia� on zamiaru rejterowa�, gdy stoj�cy tu� przy nim Bienne m�wi� co� najwidoczniej obra�liwego. Pomocniczy g�o�nik wyrzuci� z siebie kilka szybkich sylab, kt�re zagin�y w og�lnym tumulcie. Ale wy�wiczone ucho Scotta uchwyci�o ich sens. Skin�� Jeanie, cmokn�� znacz�co i rzek�: � No, tak. Dziewczyna tak�e us�ysza�a. Pozwoli�a Scottowi odej��. Skierowa� si� w stron� lo�y grubasa akurat w chwili, gdy rozpocz�a si� b�jka. Cywil, czerwony jak indor, uderzy� nagle, trafiaj�c przypadkiem w chudy policzek Bienne�a. Porucznik u�miechaj�c si� nieprzyjemnie, zrobi� krok w ty� zaciskaj�c pi��. Scott chwyci� go za rami�. � Spokojnie, poruczniku. Bienne obr�ci� si�, patrz�c z w�ciek�o�ci�. � To nie tw�j interes. Pozw�l� Grubas spostrzeg�, �e jego przeciwnik ma odwr�con� uwag�, poczu� przyp�yw m�stwa i zaatakowa�. Scott si�gn�� przed Bienne�em, wal�c cywila na odlew w twarz i popychaj�c energicznie. Grubas zatoczy� si� na sw�j stolik. Kiedy si� pozbiera�, ujrza� w r�ku Scotta bro�. � Niech si� pan zajmie lepiej robieniem na drutach � poradzi� mu oschle kapitan. T�usty m�czyzna obliza� wargi, zawaha� si� i usiad�. Pod nosem mamrota� co� na temat tych przekl�tych sukinsyn�w, Wolnych �o�nierzy. Bienne stara� si� oswobodzi�, got�w uderzy� kapitana. Scott schowa� bro� do kabury. � Rozkazy � powiedzia�, wskazuj�c g�ow� g�o�nik. � S�ysza�e�? � �mobilizacja. Ludzie Doone maj� zameldowa� si� w sztabie. Kapitan Scott w Administracji. Natychmiastowa mobilizacja� � Tak � rzek� Bienne, cho� wci�� w�ciek�y. � Okej, zrozumia�em. By�o jednak do�� czasu, by rozgnie�� t� gnid�. � Wiesz co znaczy natychmiastowa mobilizacja � mrukn�� Scott. � Mo�e b�dziemy musieli od razu wyjecha�. To rozkazy, poruczniku. Bienne zasalutowa� niech�tnie i odmaszerowa�. Scott skierowa� si� ku swojej lo�y. Jeana zebra�a ju� r�kawiczki i sakiewk� i w�a�nie malowa�a usta. Ca�kiem spokojnie popatrzy�a mu w oczy. � B�d� w mieszkaniu, Brian. Powodzenia. Poca�owa� j� szybko, �wiadom narastaj�cego podniecenia, jakie powodowa�a perspektywa nowego starcia. Jeana rozumia�a jego uczucia. U�miechn�a si� do niego przelotnie, pog�aska�a lekko po w�osach i wsta�a. Wyszli prosto w weso�y rozgardiasz Szlak�w. Perfumowany wietrzyk owion�� twarz Scotta, kt�ry skrzywi� si� z obrzydzeniem. Podczas karnawa��w Twierdze by�y dla Wolnych �o�nierzy jeszcze mniej przyjemne ni� zwykle. Bardziej dotkliwie odczuwali przepa�� dziel�c� ich od mieszka�c�w podmorskich miast. Scott utorowa� sobie drog� przez t�um, ci�gn�c Jean� Szlakami ku najszybszemu, centralnemu pasmu. Znale�li miejsca siedz�ce. Przy skrzy�owaniu w kszta�cie li�cia koniczyny Scott opu�ci� dziewczyn�, kieruj�c si� w stron� Administracji, czyli grupy wysmuk�ych budynk�w w centrum miasta. Mie�ci�y si� tutaj g��wnie biura techniczne i polityczne. Tylko laboratoria znajdowa�y si� na przedmie�ciach blisko podstawy Kopu�y. W odleg�o�ci oko�o mili od miasta sta�o kilka ma�ych kopu�ek badawczych, ale te u�ywane by�y jedynie dla co bardziej niebezpiecznych eksperyment�w. Popatrzywszy do g�ry Scott przypomnia� sobie katastrof�, kt�ra zjednoczy�a nauk� w co� w rodzaju wolnomularstwa. Ponad nimi, nad centralnym placem, unosi� si� wolny od grawitacji globus Ziemi na wp� przykryty czarnym, plastykowym ca�unem. W ka�dej Twierdzy na Wenus znajdowa�a si� identyczna, wieczna pami�tka po utraconej macierzystej planecie. Spojrzenie Scotta pow�drowa�o wy�ej, ku Kopule, jak gdyby mog�o przenikn�� imperium, g��bok� na p� mili warstw� wody i pokryw� chmur a� ku zawieszonej w przestrzeni bia�ej gwie�dzie, w jednej czwartej ja�niej�cej jak S�o�ce. Gwiazda � oto wszystko, co pozosta�o z Ziemi od czasu, gdy dwa wieki temu wyzwolono si�� atomow�. Plaga szerzy�a si� jak ogie�, mieszaj�c kontynenty i zr�wnuj�c g�ry. W bibliotekach znajdowa�y si� audiowizualne zapisy Apokalipsy. Powsta�a sekta religijna � Ludzie Nowego S�du � kt�ra nawo�ywa�a do ca�kowitego zniszczenia nauki; do dzi� jeszcze tu i �wdzie egzystuj� na�ladowcy tego dogmatu. Ale sekcie wytr�cono bro� z r�ki, kiedy technicy si� zjednoczyli, zakazuj�c raz na zawsze eksperyment�w z si�� atomow� i postanawiaj�c, �e u�ycie jej b�dzie karane �mierci�. Nie zezwalali te� nikomu na przy��czenie si� do ich spo�eczno�ci bez uprzedniego z�o�enia �Przysi�gi Minerwy�. �� pracowa� dla maksymalnego dobra ludzi� przedsi�bra� wszelkie �rodki ostro�no�ci przed krzywdzeniem ludzi i nauki� uzyskiwa� od w�adz zezwolenie na podejmowanie ryzykownych eksperyment�w nios�cych niebezpiecze�stwo ludzko�ci� nie zapominaj�c nigdy o rozmiarach pok�adanego w nas zaufania i na zawsze pami�ta� o �mierci macierzystej planety spowodowanej niew�a�ciwym u�yciem wiedzy�� Ziemia. Scott pomy�la�, �e musia� to by� dziwny �wiat. Na przyk�ad �wiat�o s�oneczne nie przefiltrowane przez pokryw� chmur. W dawnych czasach na Ziemi pozosta�o niewiele niezbadanych obszar�w. Ale tutaj, na Wenus, gdzie nie opanowano jeszcze kontynent�w � oczywi�cie nie by�o takiej potrzeby, skoro wszystko, co potrzebne do �ycia, mog�o by� wytworzone pod Kopu�ami � tutaj na Wenus, by�o jeszcze pogranicze. W Twierdzach kr�lowa�a wysoko wyspecjalizowana kultura spo�eczna. A na powierzchni istnia� pierwotny �wiat, gdzie tylko Wolni �o�nierze mieli swoje forty i flot�. Flota s�u�y�a do walki, a w fortach mieszkali technicy, kt�rzy dostarczali najnowszych �rodk�w do przeprowadzania wojen, nauki zamiast pieni�dzy. Twierdze tolerowa�y wizyty Wolnych Oddzia��w, ale nie zapewnia�y im miejsc na kwatery g��wne, tak gwa�towna by�a niech�� ludzi, tak ostry w ich umys�ach roz�am mi�dzy wojn� a post�pem kultury. Ruchomy Szlak pod stopami Scotta zmieni� si� w ruchome schody unosz�ce go ku budynkowi Administracji. Scott przeszed� na inny Szlak, kt�ry zawi�z� go do windy, i w kilka chwil p�niej stan�� przed kotar�, na kt�rej widnia�a podobizna Dane�a Crosby�ego, prezydenta Twierdzy Montana. � Prosz� wej��, kapitanie � powiedzia� g�os Crosby�ego i Scott, przeszed�szy przez kotar�, znalaz� si� w niedu�ym pokoju o �cianach pokrytych freskami i z wielkim oknem, za kt�rym wida� by�o miasto. Crosby, siwow�osa, szczup�a posta� w niebieskich jedwabiach, siedzia� przy biurku. Wygl�da jak stary, zm�czony urz�dnik z kart Dickensa, ca�kowicie przeci�tny i zwyk�y, pomy�la� niespodziewanie Scott. A jednak Crosby by� jednym z najwi�kszych socjopolityk�w na Wenus. Cins Rhys, dow�dca Wolnego Oddzia�u Doone, siedzia� w fotelu. Stanowi� on zdecydowane przeciwie�stwo Crosby�ego. Zdawa�o si�, �e ca�a wilgo� z cia�a Rhysa wyparowa�a ju� lata temu pod wp�ywem promieni ultrafioletowych, zostawiaj�c mumi� z br�zowej sk�ry i mi�ni. W m�czy�nie tym nie by�o �ladu mi�kko�ci. Jego u�miech by� grymasem. Musku�y pod �niadymi policzkami napina�y si� niczym druty. Scott zasalutowa�. Rhys skinieniem d�oni skierowa� go ku fotelowi. Widok t�umi�cego zapa�u w oczach cinca by� znacz�cy � orze� upajaj�cy si� zapachem krwi. Crosby wyczu� to i na jego bladej twarzy pojawi� si� kostyczny u�mieszek. � Ka�dy powinien wykona� swoj� robot� � powiedzia� na wp� ironicznie. � S�dz�, �e gdybym mia� przyd�ugi urlop, to by�bym znudzonym sztywniakiem. Ale tym razem, cinc Rhys, przed panem ca�kiem niez�a bitwa. Muskularne cia�o Scotta automatycznie zesztywnia�o. Rhys zerkn�� na niego. � Atakuje Twierdza Wirginia. Wynaj�li Morskich Diab��w, oddzia� Flynna. Zapad�a cisza. Obaj Wolni �o�nierze gor�co pragn�li om�wi� ka�dy aspekt tej sprawy, ale nie chcieli tego robi� w obecno�ci cywila, nawet je�li by� nim sam prezydent Twierdzy Montana. Crosby wsta�. � Wi�c kwestia pieni�dzy uzgodniona? � W porz�dku. � Rhys przytakn��. � Spodziewam si�, �e bitwa nast�pi za kilka dni. Wed�ug ostro�nych przypuszcze� w pobli�u G��biny Wenusja�skiej. � Dobrze. Chcia�bym spyta�, czy byliby panowie tak uprzejmi i pozwolili mi odej�� na kilka minut, b�d� � nie doko�czywszy zdania wyszed� przez kotar�. Rhys pocz�stowa� Scotta papierosem. � Czy pan wie co� o Morskich Diab�ach, kapitanie? � Dzi�kuj�. Tak. Sami nie damy rady. � S�usznie. Brakuje nam ludzi, i uzbrojenia. A Morskie Diab�y po��czy�y si� ostatnio z Legionem O�Briana, po tym jak O�Brian zosta� zabity w tej polarnej awanturze. Tworz� silny oddzia�, bardzo silny. A jeszcze maj� swoj� specjalno�� � atak okr�t�w podwodnych. S�dz�, �e b�dziemy musieli zastosowa� plan H�7. Scott przymkn�� oczy, przywo�uj�c na pami�� kartotek�. Ka�dy oddzia� Wolnych �o�nierzy posiada� najnowsze plany atak�w dostosowane do warto�ci innych Oddzia��w na Wenus. Cz�sto je korygowano, kiedy dokonywano przegrupowa�, kiedy jednostki militarne ��czy�y si� ze sob�, kiedy zmienia�a si� r�wnowaga si� kt�rej� ze stron. Plany by�y tak szczeg�owe, �e mo�na je by�o wprowadza� w �ycie dos�ownie w ka�dej chwili. Plan H�7, jak sobie przypomina� Scott, zak�ada� skorzystanie z us�ug Gangu, ma�ego, lecz �wietnie zorganizowanego Oddzia�u Wolnych �o�nierzy dowodzonego przez cinca Toma Mendeza. � W porz�dku � powiedzia� Scott. � Mo�emy ich wynaj��? � Chyba tak. Nie uzgodnili�my jeszcze ceny. Kontaktowa�em si� z nimi przez teleaudio na tajnym kanale, ale wci�� mnie zbywaj�. Mendez wyczekuje do ostatniej chwili, by m�c podyktowa� w�asne warunki. � Czego ��da? � Pi��dziesi�t tysi�cy got�wk� i pi��dziesi�t procent �upu. � Uwa�am, �e trzydzie�ci powinno wystarczy�. Rhys przytakn�� i odrzek�: � Zaproponowa�em mu trzydzie�ci pi��. Mog� pos�a� ci� do ich fortu, daj�c woln� r�k�. Mogliby�my te� zwr�ci� si� do innego Oddzia�u, ale Mendez ma znakomite okr�ty z detektorami podwodnymi, kt�re doskonale nadawa�yby si� przeciwko Morskim Diab�om. Mo�e ustal� wszystko przez teleaudio. Je�li nie, b�dziesz musia� polecie� do Mendeza i kupi� jego us�ugi za nieca�e pi��dziesi�t procent, jak zdo�asz. Scott zgrubia�ym palcem potar� star� blizn� na brodzie. � Tymczasem porucznik Bienne b�dzie odpowiedzialny za mobilizacj�. Kiedy� � Po��czy�em si� z naszym fortem. Transportowce powietrzne ju� s� w drodze. � To b�dzie ca�kiem niez�a bitwa � odrzek� Scott i oczy obydwu m�czyzn spotka�y si� w doskona�ym porozumieniu. Rhys zachichota� cicho. � I niez�y doch�d. Twierdza Wirginia ma sporo korium� nie wiem ile, ale du�o. � Co tym razem spowodowa�o t� awantur�? � Normalna rzecz, jak s�dz� � odpar� oboj�tnie Rhys. � Imperializm. Kto� w Twierdzy Wirginia opracowa� nowy plan zaw�adni�cia reszt� Twierdz. Jak zwykle. Gdy uchyli�a si� kotara w drzwiach, wstali witaj�c prezydenta Crosby�ego, jakiego� m�czyzn� i dziewczyn�. M�czyzna wygl�da� m�odo, jego ch�opi�ca twarz nie st�a�a pod wp�ywem pal�cych p�omieni. Dziewczyna by�a urocza, w typie plastykowej figurynki roz�wietlonej od wewn�trz t�tni�cym �yciem. W�osy mia�a ostrzy�one zgodnie z panuj�c� mod�, a oczy, jak spostrzeg� Scott, o niespotykanym odcieniu zieleni. Jej uroda nale�a�a do nieprzeci�tnych � dziewczyna by�a niezwykle poci�gaj�ca od pierwszego wejrzenia. � Moja siostrzenica, Ilene Kane � rzek� Crosby � i siostrzeniec, Norman Kane. � Dope�ni� prezentacji i wszyscy zaj�li miejsca. � A mo�e by�my si� czego� napili? � zaproponowa�a Ilene. � Tu jest obrzydliwie oficjalnie. A poza tym, walka si� jeszcze nie zacz�a. Crosby pokr�ci� g�ow�. � Nikt ci� tu przecie� nie prosi�. Nie staraj si� zrobi� z tego przyj�cia, w obecnych okoliczno�ciach nie ma zbyt wiele czasu. � Dobrze � mrukn�a Ilene. � Mog� poczeka�. � Z zaciekawieniem przypatrywa�a si� Scottowi. � Chcia�bym zaci�gn�� si� do Wolnego Oddzia�u Doone � wtr�ci� Norman Kene. � Z�o�y�em ju� podanie, ale teraz, kiedy zbli�a si� wojna, strasznie nie chcia�bym czeka� do czasu, a� zostanie rozpatrzone. S�dzi�em wi�c� Crosby spojrza� na Rhysa. � Osobi�cie popieram pro�b�, ale decyzja nale�y do pana. M�j siostrzeniec jest inny ni� wszyscy � jest romantykiem. Nigdy nie lubi� �ycia w Twierdzy. Rok temu wyjecha� i zaci�gn�� si� do oddzia�u Starlinga. � Do tej bandy? � Rhys uni�s� brwi. � To �adna rekomendacja, Kane. Oni nawet nie s� sklasyfikowani jako Wolny Oddzia�. Raczej jako banda terroryst�w ca�kowicie pozbawionych etyki. M�wi si� nawet, �e maj� co� wsp�lnego z broni� atomow�. Crosby popatrzy� zdumiony. � Nie s�ysza�em o tym. � To tylko pog�oski. Je�eli kiedykolwiek zostan� udowodnione, Wolne Oddzia�y � wszystkie � zjednocz� si� i natychmiast roznios� Starlinga w py�. Norman Kane wygl�da� na lekko zaniepokojonego. � Zdaje mi si�, �e by�em g�upcem. Ale chcia�em bra� udzia� w walkach, grupa Starlinga za� zafascynowa�a mnie� Cinc odchrz�kn��. � Mog�a. Zawadiaccy romantycy bez poj�cia, czym jest wojna. Maj� najwy�ej kilkunastu technik�w. I �adnej dyscypliny � jak banda pirat�w. Wsp�czesna wojna, Kane, nie mo�e by� wygrana przez romantycznych dzikus�w goni�cych za beznadziejnym z�udzeniem. Wsp�czesny �o�nierz jest taktykiem, kt�ry wie, jak my�le� i sk�ada� wszystko w jedn� ca�o��, i kt�ry jest zdyscyplinowany. Je�eli wst�pisz do naszego Oddzia�u, musisz zapomnie�, czego si� nauczy�e� u Starlinga. � Czy pan mnie przyjmie? � Obawiam si�, �e by�oby to nierozs�dne. Najpierw powiniene� odby� przeszkolenie. � Mam do�wiadczenie� � Zrobi�by mi pan tym osobist� przys�ug�, cinc Rhys � rzek� Crosby � gdyby wyrazi� pan zgod�. Doceni�bym to. Skoro m�j siostrzeniec chce by� �o�nierzem, najch�tniej widzia�bym go w Oddziale Doone. Rhys wzruszy� ramionami. � Wi�c dobrze. Kapitan Scott wyda ci rozkazy, Kane. Pami�taj, �e dyscyplina ma dla nas decyduj�ce znaczenie. Ch�opak usi�owa� opanowa� radosny u�miech. � Dzi�kuj� panu. � Kapitanie� Scott wsta�, skin�� na Kane�a. Wyszli razem. W poczekalni znajdowa� si� odbiornik teleaudialny. Scott wywo�a� lokalny sztab Doone w Twierdzy Montana. Twarz operatora, kt�ry odpowiedzia� na wezwanie, patrzy�a pytaj�co z ekranu. � Tu kapitan Scott. Wprowadzam podmiot. � Tak, kapitanie. Got�w do notowania. Scott wypchn�� do przodu Kane�a, po czym rozkaza�: � Zr�b zdj�cie tego cz�owieka. Zamelduje si� niezw�ocznie w sztabie. Imi� Norman, nazwisko Kane. Wci�gnij go na list� bez przeszkolenia � specjalny rozkaz cinca Rhysa. � Przyj��em, kapitanie. Scott przerwa� po��czenie. Kane nie m�g� ca�kowicie st�umi� u�miechu. � W porz�dku � mrukn�� kapitan z b�yskiem sympatii w oczach. � Wszystko za�atwione. Ode�l� ci� do dow�dztwa. Jak� masz specjalno��? � Wodoloty, kapitanie. � Dobrze. I jeszcze jedno. Nie zapominaj, Kane, co powiedzia� ci cinc Rhys. Dyscyplina jest cholernie wa�na, a mo�esz sobie jeszcze nie zdawa� z tego sprawy. To nie jest wojenka p�aszcza i szpady. To nie Szar�a Lekkiej Brygady. Nie wspania�a przygoda � tamto odesz�o wraz z krzy�owcami. S�uchaj tylko rozkaz�w, a nie b�dziesz mia� k�opot�w. Powodzenia. � Dzi�kuj�, kapitanie. � Kane zasalutowa� i odmaszerowa� wielkimi krokami, wyra�nie si� ko�ysz�c. Scott u�miechn�� si�. O tym, to ten dzieciak bardzo szybko zapomni. Jaki� g�os dobiegaj�cy z boku sprawi�, �e si� pr�dko odwr�ci�. Sta�a tam Ilene Kane, szczup�a i �liczna w szacie z celoflexu. � A jednak mimo wszystko wydaje si� pan ca�kiem ludzki, kapitanie � stwierdzi�a. � S�ysza�am, co powiedzia� pan Normanowi. � Zrobi�em to dla jego dobra i dla dobra Oddzia�u. Jeden nierozwa�ny facet mo�e narobi� wiele k�opot�w, panno Kane. � Zazdroszcz� Normanowi � orzek�a. � Zapewne prowadzi pan fascynuj�ce �ycie. Ja te� bym chcia�a przez chwilk�. Niezbyt d�ugo. Jestem jednym z tych bezu�ytecznych odpadk�w cywilizacji, nie nadaj� si� specjalnie do niczego. Z tego te� powodu jeden talent doprowadzi�am do perfekcji. � Jaki? � Ot� hedonizm. S�dz�, �e tak by pan to nazwa�. U�ywam �ycia. Rzadko bywa to przyczyn� znudzenia, ale ja w�a�nie je troch� odczuwam. Chcia�abym z panem porozmawia�, kapitanie. � S�ucham wi�c � rzek� Scott. Ilene Kane skrzywi�a si� lekko i powiedzia�a: � Z�y termin semantyczny. Chcia�abym si� dosta� do pana wn�trza psychologicznie. Ale bezbole�nie. Kolacja i ta�ce. Da si� zrobi�? � Teraz nie ma czasu � odpowiedzia� Scott. � W ka�dej chwili mo�emy otrzyma� rozkaz. � Nie by� ca�kiem taki pewny, czy chcia�by p�j�� z t� dziewczyn� z Twierdzy, cho� najwyra�niej subtelnie go fascynowa�a, wywiera�a urok, kt�rego nie m�g� zanalizowa�. Reprezentowa�a najprzyjemniejsz� cz�� nieznanego mu �wiata. Inne aspekty tego �wiata nie interesowa�y go zupe�nie: geopolityka czy nauka nie zwi�zana z wojskiem nie przemawia�y do Scotta, by�y zbyt obce. Ale wszystkie �wiaty stykaj� si� w jednym punkcie � w przyjemno�ci. Scott m�g� zrozumie� rozrywki podmorskiego spo�ecze�stwa, tak jak nie m�g� rozumie� lub poczu� sympatii dla ich pracy czy zachowa� spo�ecznych. Przez kurtyn� w drzwiach wszed� cinc Rhys, zmru�y� oczy. � Mam co� do nadania, kapitanie � oznajmi�. Scott wiedzia�, jakie jest znaczenie tych s��w: wst�pne porozumienie z cincem Mendezem. Skin�� g�ow�. � Tak jest. Czy mam zameldowa� si� w sztabie? Surowa twarz Rhysa nagle jakby si� odpr�y�a, gdy popatrzy� Ilene i potem na Scotta. � Jeste� wolny do �witu. Do tego czasu nie b�d� ci� potrzebowa�, ale zamelduj si� u mnie o sz�stej rano. Nie w�tpi�, �e masz jeszcze do za�atwienia par� drobnych spraw. � Zrozumia�em, cinc. � Scott przygl�da� si�, jak Rhys wychodzi�. Cinc oczywi�cie mia� na my�li Jean�. Ale Ilene o tym nie wiedzia�a. � . Wi�c? � spyta�a. � Czy zostan� odrzucona? Swoj� drog� m�g�by mi pan postawi� drinka. Czasu by�o mn�stwo. � Z przyjemno�ci� � odpowiedzia� Scott. Ilene poda�a mu rami�. Zjechali wind� na poziom ziemi. Kiedy wyszli na jeden ze szlak�w. Ilene odwr�ci�a g�ow� i pochwyci�a spojrzenie Scotta. � Zapomnia�am o czym�, kapitanie. M�g� pan by� wcze�niej um�wiony. Nie zda�am sobie sprawy� � Nic nie planowa�em � odrzek�. � Nic istotnego. By�a to prawda. Kiedy j� zrozumia�, poczu� wdzi�czno�� dla Jeany. Zwi�zek z ni� by� do�� szczeg�lny, niew�tpliwie rozs�dny przy jego zawodzie. Nazywa�o si� to wolnym ma��e�stwem. Jeana nie by�a ani jego �on�, ani kochank�, lecz czym po�rednim. Wolni �o�nierze nie mieli trwale osadzonej podstawy dla �ycia rodzinnego. W Twierdzach byli go��mi, a w swoich nadbrze�nych fortach � �o�nierzami. Wzi�� kobiet� do fortu, to jak ustawi� okr�t na linii ognia. Tak wi�c kobiety Wolnych �o�nierzy �y�y w Twierdzach, przeprowadzaj�c si� z jednej do drugiej w �lad za swoimi m�czyznami, a poniewa� ci�gle obecny by� mi�dzy nimi cie� �mierci, celowo wchodzili tylko w lu�ne zwi�zki. Jeana i Scott �yli w wolnym ma��e�stwie od pi�ciu lat. Nigdy nie stawiali sobie wzajemnie ��da�. Nikt nie spodziewa� si� wierno�ci po Wolnym �o�nierzu. Byli poddani tak �elaznej dyscyplinie, �e kiedy zwalniano ich podczas kr�tkich chwil pokoju, rami� wahad�a cz�sto wychyla�o si� w przeciwnym kierunku. Dla Scotta Ilene by�a kluczem, kt�ry m�g�by otworzy� drzwi Twierdzy � drzwi prowadz�ce do �wiata, do kt�rego nie nale�a� i kt�rego nie m�g� ca�kiem poj��. II Scott odkry� takie niuanse, kt�rych istnienia nie podejrzewa�. Ilene, jako zagorza�a hedonistka, po�wi�ci�a swe �ycie tym w�a�nie niuansom, one stanowi�y jej tre�� dzia�a�. Takie b�ahe sprawy, na przyk�ad, jak uczynienie smaczniejszym mocnego, md�ego koktajlu Ksi�ycowy Kwiat, dzi�ki przes�czaniu go przez nasycony cytryn� cukier trzymany mi�dzy z�bami. Scott nale�a� do ludzi pij�cych uisqueplus i jak ka�demu przeci�tnemu �o�nierzowi smakowa�o mu to, co nazywa� hydroponicznymi trunkami. Jednak�e koktajle, proponowane przez Ilene, by�y r�wnie skuteczne, jak cierpki, pal�cy o bursztynowym kolorze uisqueplus. Tej nocy nauczy�a go takich sztuczek, jak robienie mi�dzy drinkami przerw do wdychania gazu szcz�cia, jak ��czenie podniecenia zmys�owego z psychicznym przy wykorzystaniu atrakcji weso�ego miasteczka wywo�uj�cych psychiczne oszo�omienie zapieraj�cym dech p�dem. Wszystkie niuanse, kt�re zna� mog�a tylko dziewczyna o pochodzeniu Ilene. Nie by�a ona typow� przedstawicielk� Twierdz. Jak sama m�wi�a, by�a odro�l�, przypadkowym i bezu�ytecznym kwiatkiem na wielkiej winoro�li, kt�ra pi�a si� w g�r� p�dami � naukowcami, technikami i socjopolitykami. Ilene, tak jak Scott, by�a na sw�j spos�b skazana na zag�ad�. Podmorscy mieszka�cy s�u�yli Minewrze, Scott � Marsowi, Ilene za� Afrodycie � nie tylko jako bogini mi�o�ci, ale jako patronce sztuki i rado�ci. Mi�dzy Scottem a Ilene zachodzi�a taka r�nica jak mi�dzy Wagnerem a Straussem, r�nica mi�dzy grzmi�cymi akordami a d�wi�cz�cymi arpeggiami. W obojgu tkwi� przyt�umiony gorzko�s�odki smutek, z kt�rego rzadko sobie zdawali spraw�. ��czy�o ich poczucie beznadziejno�ci. Podczas karnawa�u ani Olene, ani Scott nie nak�adali masek. Ich twarze, same w sobie, by�y jakby maskami. Oboje wy�wiczyli si� w pow�ci�gliwo�ci, cho� ka�de w inny spos�b. Zaci�te usta Scotta utrzyma�y sw�j silny grymas, nawet gdy si� u�miecha�. A Ilene u�miecha�a si� tak cz�sto, �e nie mia�o to �adnego znaczenia. Dzi�ki niej Scott m�g� lepiej poj�� podmorskie �ycie. By�a jakby katalizatorem. Zapanowa�o mi�dzy nimi ciche porozumienie, w kt�rym s�owa by�y zb�dne. Oboje zdawali sobie spraw�, �e w miar� post�pu tacy jak oni wymr�. Ludzko�� tolerowa�a ich, poniewa� w kr�tkim czasie problem zaakceptowania ich czy te� odrzucenia i tak mia� przesta� istnie�. Ka�de z nich wybra�o w tej sytuacji inn� drog�. Scott s�u�y� Marsowi, s�u�y� czynnie. A pasywn� dziewczyn� poci�ga�a tego antyteza. Oszo�omienie alkoholowe przenikn�o psychik� Scotta. Nie okazywa� tego. Jego sztywne, siwobr�zowe w�osy pozosta�y u�adzone, a m�ska opalona twarz tak beznami�tna jak zawsze. Lecz kiedy piwne oczy Scotta spotka�y si� z oczami dziewczyny, przeskoczy�a mi�dzy nimi� iskierka� czego� nieuchwytnego. Barwy i �wiat�o, i d�wi�k. Zaczyna�y teraz przybiera� kszta�t, zaczyna�y przemawia� do Scotta. D�ugo po p�nocy siedzieli na Olimpie, gdzie znale�li sw�j prywatny kosmos. �ciany pokoju, w kt�rym przebywali, jakby nie istnia�y. Gnane szybko fale szarych, lekko pod�wietlonych chmur wydawa�y si� przep�ywa� wok� niech bezw�adnie. Niewyra�nie dochodzi�o przyt�umione wycie sztucznego wiatru. Jak bogowie, przebywali w osamotnieniu. �A Ziemia by�a pustkowiem i chaosem, ciemno�� by�a nad otch�ani��� By�o to oczywi�cie wyobra�enie miejsca na Olimpie. Poza tym pomieszczeniem nie istnia� �aden cz�owiek, nie istnia� �aden �wiat; automatycznie zmieni�y si� warto�ci, a hamulce psychiczne zdawa�y si� nie mie� sensu. Scott u�o�y� si� wygodnie na p�prze�roczystym fotelu przypominaj�cym chmur�. Z boku Ilene unios�a pojemnik z gazem szcz�cia ku jego nozdrzom. Pokr�ci� przecz�co g�ow�. � Nie teraz, Ilene. Pozwoli�a stoczy� si� swobodnie pojemnikowi. � Ja te� nie. Nadmiar powoduje przesyt, Brian. Powinno zawsze pozna� co� nieznanego, co�, na co si� czeka. Ty to masz. Ja nie. � Jakim cudem? � Przyjemno�ci� tu s� pewne granice. Granice ludzkiej wytrzyma�o�ci. I w efekcie wytworzy�am sobie odporno�� tak psychiczn�, jak fizyczn� na wszystko. A je�li chodzi o ciebie, to zawsze masz t� ostatni� przygod�. Nigdy nie wiesz, kiedy nadejdzie �mier�. Nie mo�esz tego zaplanowa�. Plany s� nudne, wa�ne s� rzeczy nieoczekiwane. Scott pokr�ci� lekko g�ow�. � �mier� tak�e nie jest wa�na. To automatyczne prze � kre�lenie warto�ci. Albo� � zawaha� si� szukaj�c s��w. � AV tym �yciu mo�esz planowa�, mo�esz wypracowywa� warto�ci, poniewa� s� one oparte na pewnych podstawach. Na, powiedzmy, arytmetyce. �mier� jest przej�ciem w inn� p�aszczyzn� warto�ci, ca�kiem nieznan�. Regu�y arytmetyczne, jako takie, nie maj� zastosowania w geometrii. � My�lisz, �e �mier� ma swoje regu�y? � To mo�e by� ca�kowity brak regu�, Ilene. Cz�owiek �yje, wiedz�c, �e �ycie jest podporz�dkowane �mierci, na tym opiera si� cywilizacja. Dlatego te� ta cywilizacja koncentruje si� na rasie, a nie na jednostce. Spo�eczny instynkt. Patrzy�a na niego uwa�nie. � Nie przypuszcza�am, �e Wolny �o�nierz mo�e filozofowa� w taki spos�b. Scott zamkn�� oczy i rozlu�ni� si�. � Twierdze nic nie wiedz� o Wolnych �o�nierzach, chc� wiedzie�. Jeste�my lud�mi. Inteligentnymi lud�mi Nasi technicy s� r�wnie dobrzy jak naukowcy spod Kopu�, � Ale pracuj� na potrzeby wojny. � Wojna jest konieczna � stwierdzi� Scott. � Przynajmniej teraz. � Czy m�g�by� mi powiedzie�, jak si� w to zanga�owa�e�? Roze�mia� si�. � Och, nie mam �adnych mrocznych sekret�w z przesz�o�ci. Nie jestem zbieg�ym morderc�. Cz�owiek �egluje. Urodzi�em si� w Twierdzy Australia. M�j ojciec by� technikiem, natomiast dziadek �o�nierzem. My�l�, �e mam to we krwi. Pr�bowa�em wielu zaj�� i zawod�w. Bez skutku. Chcia�em czego�, co� do diab�a, sam nie wiem. Mo�e czego�, co ka�e da� z siebie wszystko. Jak walka. To prawie �e religia. Ci sekciarze � Ludzie Nowego S�du � s� fanatykami, ale wida�, �e ta ich religia jest jedyn� znacz�c� dla nich rzecz�. � To przecie� brodaci, brudni i stukni�ci faceci, co maj� �le w g�owach. � Bo ich religia opiera si� na fa�szywych przes�ankach. S� inne religie, przemawiaj�ce do innych ludzi. Ale dla mnie religia by�a zbyt bierna. Ilene uwa�nie popatrzy�a na jego surow� twarz. � Wola�by� zakony mieczowe, na przyk�ad Rycerzy Malta�skich walcz�cych z Saracenami. � Chyba tak. Nie mia�em �adnego systemu warto�ci. A poza tym jestem �o�nierzem. � Jakie znaczenie maj� dla ciebie Wolne Oddzia�y? Scott otworzy� oczy i u�miechn�� si� do dziewczyny. Wygl�da� nadspodziewanie ch�opi�co. � W rzeczywisto�ci niewielkie. Dzia�aj� na emocje. Bior�c na rozum, wiem, �e s� wielk� lip�. Zawsze by�y. Tak� sam� bzdur� jak Ludzie Nowego S�du. Wojny s� czym� przestarza�ym. Przecie� nie mamy �adnego prawdziwego celu. My�l�, �e wi�kszo�� z nas zdaje sobie z tego spraw�, i� Wolne Oddzia�y nie maj� przed sob� �adnej przysz�o�ci. Za par� lat� tak. � A jednak tkwisz w tym. Dlaczego? Przecie� nie dla pieni�dzy. � Nie� To jest� jak narkotyk. Staro�ytni Wikingowie ze swoj� szale�cz� odwag�. Widz� co� wsp�lnego mi�dzy nimi a nami. Dla ludzi z fort�w ich Oddzia� jest ojcem, matk�, dzieckiem i Bogiem Wszechmog�cym. Walczy z innymi Wolnymi Oddzia�ami, kiedy mu za to p�ac�, ale nie nienawidzi ich. S�u�� bowiem temu samemu bo�kowi na glinianych nogach. Ka�da wygrana czy przegrana zbli�a nas do kresu. Walczymy, by chroni� kultur�, kt�ra nas w efekcie odrzuci. Twierdze � gdy si� wreszcie zjednocz� � nie b�d� przecie� potrzebowa� zbrojnego ramienia. Widz� w tym pewn� prawid�owo��. Gdyby wojny by�y niezb�dn� cz�ci� cywilizacji, ka�da Twierdza trzyma�aby w�asne wojsko. Ale nie odcinaj� si� od nas. Jeste�my z�em koniecznym. Gdyby� tylko mogli teraz sko�czy� z wojn�! � Scott nie�wiadomie, zacisn�� pi�ci. � Tak wielu m�czyzn znalaz�oby jakie� szcz�liwe miejsce na Wenus, pod powierzchni� morza. Ale jak d�ugo b�d� istnie� Wolne Oddzia�y, tak d�ugo b�d� nowi ochotnicy. Ilene s�czy�a koktajl, spogl�daj�c na szary bez�ad chmur przep�ywaj�cych wok� nich jak fale. W przy�mionym, migotliwym �wietle twarz Scotta przypomina�a czarn� bry��, poznaczon� jasnymi plamkami pojawiaj�cymi si� w jego oczach. Delikatnie dotkn�a jego d�oni. � Jeste� �o�nierzem, Brian. Nie m�g�by� si� zmieni�. U�miech Scotta by� bardzo gorzki. � Pewnie, �e nie, panno Ilene Kane! Czy uwa�asz, �e walka to tylko nacisk spustu? Jestem wojskowym strategiem. Zaj�o mi to dziesi�� lat ci�kiego wkuwania, ni� mia�bym w Instytucie Technicznym w Twierdzy. Musisz wiedzie� o wojnie wszystko, od trajektorii pocisku do psychologii t�umu. W tym tkwi najwi�ksza ga��� nauki znana Systemowi. I najbardziej bezu�yteczna. Poniewa� wojna umrze najdalej za kilka wiek�w. Ilene, nigdy nie widzia�a� fortu Wolnych �o�nierzy. To nauka, wspania�a nauka skierowana wy��cznie na cele wojskowe. Mamy w�asnych specjalist�w od psychologii. Mamy in�ynier�w, kt�rzy projekt tuj� wszystko � od artylerii po wsp�czynniki tarcia na wodolotach. Mamy odlewnie i m�yny. Ka�dy fort jest miastem stworzonym dla wojny, tak jak Twierdze dla post�pu technicznego. � To a� tak skomplikowane? � Cudownie skomplikowane i cudownie bezu�yteczne Wielu z nas to rozumie. Och, walczymy, bo to jest jak narkotyk. Wielbimy Oddzia�y, to narkotyk emocjonalny. Ale �yjemy tylko podczas wojny. Takie �ycie jest niepe�ne A �ycie ludzi w Twierdzy jest pe�ne. Maj� swoj� prac� i rozrywki tak stworzone, by im odpowiada�y. A my im odpowiadamy. � Nie ca�ej podmorskiej rasie � stwierdzi�a Ilene. Zawsze znajdzie si� margines tych nie pasuj�cych. W ko�cu ty masz raison d�etre. Jeste� �o�nierzem. A je nie umiem wie�� �ycia sk�adaj�cego si� wy��cznie z przyjemno�ci. Tylko �e nie pozostaje mi nic innego. Palce Scotta zacisn�y si� wok� jej d�oni � Ty przynajmniej jeste� wytworem cywilizacji. A ja stoj� poza ni�. � Z tob�, Brian, wszystko mog�oby by� lepsze. Przez chwil�. Nie s�dz�, �e potrwa�oby to d�ugo. � Mog�oby. � Teraz tak my�lisz. To okropne czu� si� jak cie�. � Wiem. � Pragn� ci�, Brian � powiedzia�a Ilene, zwracaj�c k niemu twarz. � Chc�, �eby� przyjecha� do Twierdzy Montana i zosta� tam. A� sko�czy si� nasz eksperyment. Przypuszczam, �e niebawem si� sko�czy. Ale mo�e jednak nie tak szybko. Potrzebuj� twojej si�y. Mog� pokaza� ci, jak najlepiej skorzysta� z takiego �ycia, jak w nie wej��. Prawdziwy hedonizm. M�g�by� mi na przyk�ad ofiarowa� swoje towarzystwo. Bo nie wystarcza mi towarzystwo hedonisty, kt�ry poza tym nic innego nie potrafi. Scott milcza�. Ilene przypatrywa�a mu si� przez chwil�. � Czy walka a� tyle dla ciebie znaczy? � spyta�a w ko�cu. � Nie � odrzek�. � Wcale nie. To balonik. Wiem, �e jest pusty. Honor regimentu! � roze�mia� si�. � Naprawd�, wcale si� nie waham. Bardzo d�ugo by�em odseparowany. Jednostka spo�eczna nie mo�e bazowa� na tak jaskrawo skazanych na wymarcie mrzonkach. My�l�, �e wa�ne s� kobiety i wa�ni s� m�czy�ni, nic poza tym. � Kobiety i m�czy�ni czy ludzko��? � Ludzko�� nie � powiedzia� z nag�� gwa�towno�ci�. � Niech diabli wezm� ludzko��. Nic dla mnie nie zrobi�a. Mog� dopasowa� si� do nowego stylu �ycia. Niekoniecznie do hedonizmu. Jestem ekspertem w wielu dziedzinach. Mog� znale�� prac� w Twierdzy Montana. � Jak chcesz. Ja nigdy nie pr�bowa�am. My�l�, �e w wi�kszym stopniu jestem fatalistk�. Ale� co z nami, Brian? W upiornym �wietle, jakie na nich pada�o, jej oczy l�ni�y niemal tak po�yskliwie jak szmaragdy. � Tak � odpowiedzia� Scott. � Wr�c�. By zosta�. � Wr�cisz? � spyta�a Ilene. � Dlaczego nie zostaniesz ju� teraz? � Pewnie dlatego, �e jestem kompletnym g�upcem. Jestem niezb�dny, a cinc Rhys w�a�nie mnie potrzebuje. � Rhys czy Oddzia�? Scott u�miechn�� si� chytrze. � Nie Oddzia�. Mam po prostu robot�, kt�r� musz� wykona�. Kiedy pomy�l�, jak wiele lat by�em niewolnikiem, udawa�em, �e bij� pok�ony s�omianemu chocho�owi� Niej Chc� �y� tak jak ty, �yciem, o kt�rym nic nie wiedzia�em �e mo�e istnie� w Twierdzach. Wr�c�, Ilene. To co� wa�niejszego ni� mi�o��. Oddzielnie jeste�my po��wkami. Razem mo�emy stworzy� ca�o��. Nic nie odpowiedzia�a. Patrzy�a na Scotta nieruchomo. Poca�owa� j�. O �wicie wr�ci� do mieszkania. Jeana spakowa�a ju� jego niezb�dny lekki sprz�t. Spa�a teraz, jej ciemne w�osy rozsypa�y si� po poduszce. Scott nie budzi� jej. Cicho si� ogoli�, wzi�� prysznic i ubra� si�. Ci�ka cisza wyczekiwania zdawa�a si� wype�nia� miasto, kt�re przypomina�o fili�ank� wype�nion� po brzegi bezruchem. Kiedy wyszed� z �azienki, dopinaj�c bluz�, spostrzeg� rozstawiony st�, a przy nim dwa krzes�a. Zjawi�a si� Jean ubrana w zwiewny szlafrok. Postawi�a fili�ank� i nala� kaw�. � Dzie� dobry, �o�nierzu � powita�a go. � Znajduje na to czas? � Uhm. � Scott po lekkim wahaniu poca�owa� j�. A do tej chwili zerwanie z Jean� wydawa�o mu si� proste. Nie b�dzie si� sprzeciwia�. W ko�cu o to g��wnie chodzi� w wolnym ma��e�stwie. A jednak� Usiad�a w fotelu, pos�odzi�a kaw� i otworzy�a �wie�� celofanow� paczk� papieros�w. � Wyko�czony? � Nie. Nawitaminizowa�em si�. Czuj� si� ca�kiem dobrze. � Wi�kszo�� bar�w posiada�a gabinety od�wie�aj�ce, niweluj�ce efekty zbyt wielu bod�c�w. Scott naprawd� czu� si� rze�ko i �wie�o. Zastanawia� si�, jak poruszy� z Jean� temat Ilene. Oszcz�dzi�a mu k�opotu. � Je�li to dziewczyna, Brian, to si� nie przejmuj. Nie ma sensu podejmowa� decyzji, nim sko�czy si� wojna. Jak d�ugo to potrwa? � Och, nied�ugo. Chyba z tydzie�. Wiesz, �e jedna bitwa mo�e rozstrzygn�� wszystko. To dziewczyna� � Nie jest chyba z Twierdzy? � Jest. Jeana popatrzy�a zaskoczona. � Zwariowa�e�. � Zacz��em ci wyja�nia� � odpar� Scott niecierpliwie. � To nie tylko ona. Rzygam ju� Oddzia�em Do � one. Chc� z tym sko�czy�. � Hm. W ten spos�b? Jeana potrz�sn�a g�ow�. � Kobiety z Twierdz nie s� twarde. � Nie musz� by�. Ich m�czy�ni nie s� �o�nierzami. � R�b, jak uwa�asz. B�d� czeka�, a� wr�cisz. Mo�e mam przeczucie. Widzisz, Brian, byli�my razem pi�� lat. Dopasowali�my si�. Nie z powodu czego� takiego jak filozofia czy psychologia � to jest o wiele bardziej osobiste. To jeste�my my. Jako m�czyzna i kobieta dalej mo�emy ca�kiem nie�le dawa� sobie rad�. Istnieje tak�e mi�o��. Te specjalne uczucia s� naprawd� wa�niejsze ni� co�, tam, w perspektywie. Mo�esz podnieca� si� przysz�ymi doznaniami, ale nie mo�esz ich prze�ywa�. Scott wzruszy� ramionami. � Mo�liwe, �e zaczynam zapomina� o planach na przysz�o��. Koncentruj� si� na Brianie Scotcie. � Jeszcze kawy� prosz�. Tak, od pi�ciu lat je�d�� za tob� od Twierdzy do Twierdzy, za ka�dym razem, jak idziesz na wojn�, czekam, zastanawiaj�c si�, czy wr�cisz, wiedz�c, �e jestem po prostu cz�stk� twojego �ycia. Czasami zdawa�o mi si�, �e najwa�niejsz�. Bycie �o�nierzem to siedemdziesi�t pi�� procent. Ja � pozosta�e dwadzie�cia pi��. S�dzi�am, �e potrzebujesz tych dwudziestu pi�ciu procent, �e rzeczywi�cie potrzebujesz takiej ca�o�ci w tych proporcjach. Mo�esz znale�� inn� kobiet�, ale ona b�dzie ��da�a owych dwudziestu pi�ciu procent dla siebie. Scott nic nie odpowiedzia�. Jeana wypu�ci�a przez nozdrza dym z papierosa. � Okej, Brian. Ja poczekam. � To nie chodzi tylko o t� dziewczyn�. Przypadkiem pasuje ona do modelu, kt�rego potrzebuj�. Ty� � Ja nigdy nie mog�am si� dostosowa� do takiego modelu � stwierdzi�a mi�kko Jeana. � Wolni �o�nierze potrzebuj� kobiet, kt�re s� gotowe by� ich �onami. Nie�lubnymi �onami, jak wolisz. G��wnie polega to na tym, by nie by� zbyt wymagaj�cym. Ale s� te� i inne czynniki. Nie, Brian. Nawet gdyby� chcia�, nie mog�abym si� zmieni� w jedn� z mieszkanek Twierdzy. To nie by�abym ja. Nie czu�abym dla siebie szacunku, gdybym prowadzi�a fa�szywe w swoim mniemaniu �ycie. Ty tak�e by� mnie takiej nie lubi�. Nie potrafi�abym si� zmieni� i nie zrobi� tego. Musz� pozosta� tym, kim jestem. �ona �o�nierza. I jak d�ugo ty b�dziesz nale�a� do Oddzia�u Doone, b�dziesz mnie potrzebowa�. Ale je�li si� zmienisz� � nie doko�czy�a. Scott, nachmurzony, zapali� papierosa. � Trudno to tak dok�adnie przewidzie�. � Mo�e ci� nie zrozumia�am, ale nie zadaj� pyta� i nie staram si� na ciebie wp�ywa�. Jak d�ugo b�dziesz mnie potrzebowa�, b�dziesz mnie mia�. Nic wi�cej nie mog� ci zaofiarowa�. Ale dla Wolnego �o�nierza to wystarczy. Natomiast dla mieszka�ca Twierdzy � to za ma�o albo za du�o. � B�dzie mi ciebie brakowa�o � powiedzia�. � To tak�e zale�y. To mnie b�dzie brak ciebie. � Chocia� pod sto�em wy�amywa�a sobie palce, twarz jej nie zmieni�a wyrazu. � Robi si� p�no. Poka�, sprawdz� tw�j chronometr. � Jeana przechyli�a si� nad sto�em, podnios�a r�k� Scotta i por�wna�a czas na jego zegarku z zegarem na �cianie, na kt�rym by� czas centralny. � Okej. W drog�, �o�nierzu. Scott wsta�, zacisn�� pas. Pochyli� si�, by uca�owa� Jean�, kt�ra, chocia� zacz�a odwraca� twarz, po chwili unios�a ku niemu usta. �adne z nich nie wypowiedzia�o ani s�owa. Scott szybko wyszed�. Dziewczyna siedzia�a bez ruchu, mi�dzy jej palcami tli� si� zapomniany papieros. W jaki� spos�b to, �e Brian opu�ci� j� dla innej kobiety i innego �ycia, przesta�o by� istotne. Jak zawsze i teraz jedyn� wa�n� rzecz� by�o to, �e mia� znale�� si� w niebezpiecze�stwie. �Wybaw go od wszelkiego z�a � my�la�a nie zdaj�c sobie sprawy, �e si� modli. � Wybaw go od wszelkiego z�a�. A teraz nast�pi�a cisza i oczekiwanie. Przynajmniej to jedno si� nie zmieni�o. Spojrza�a na zegar. Minuty ju� zaczyna�y si� d�u�y�. III Kiedy Scott przyby� do sztabu, porucznik Bienne nadzorowa� zaokr�towanie ostatnich ludzi Donn�. Ra�no zasalutowa� kapitanowi, najwyra�niej wcale nie zm�czy�a go nocna praca przy kierowaniu rytmicznym za�adunkiem. � Wszystko w porz�dku, kapitanie. � Dobrze. � Scott kiwn�� g�ow�. � Czy jest cinc Rhys? � W�a�nie przyjecha�. � Bienne wskaza� kurtyn� w drzwiach. Kiedy Scott ruszy� w tamtym kierunku, Bienne pod��y� za nim. � Co to, poruczniku? Bienne zni�y� g�os. � Bronsona roz�o�y�a epidemiczna gor�czka. � Zapomnia� doda� �kapitanie�. � Mi�� dowodzi� lewym skrzyd�em floty. Chcia�bym dosta� t� robot�. � Zobacz�, co da si� zrobi�. Bienne zacisn�� usta, ale nie powiedzia� nic wi�cej. Zawr�ci� do swoich ludzi, Scott za� wszed� do biura cinca. Rhys w�a�nie rozmawia� przez teleaudio. Podni�s� wzrok, zmru�y� oczy. � Dzie� dobry, kapitanie. Akurat negocjowa�em z Mendezem. � Tak? � Dalej upiera si� przy pi��dziesi�ciu procentach z ewentualnego okupu z korium od Twierdzy Wirginia. B�dziesz musia� si� z nim zobaczy�. Postaraj si� pozyska� Gang za mniej ni� pi��dziesi�t, je�li dasz rad�. Skontaktuj si� ze mn� przez teleaudio z fortu Mendeza. � Za�atwione, cinc. � Jeszcze jedno. Bronson jest w lazarecie. � S�ysza�em. Je�li mog� co� zaproponowa�, to porucznik Bienne m�g�by obj�� dow�dztwo nad lewym skrzyd�em� Ale cinc Rhys uni�s� d�o�. � Nie tym razem. Nie mo�emy sobie pozwoli� na indywidualizm. Podczas ostatniej wojny porucznik pr�bowa� dzia�a� na w�asn� r�k�. Wiesz, �e nie mo�emy ryzykowa�, a� wr�ci do szyku. My�l o Doone zamiast o poruczniku Fredericku Bienne. � To dobry facet. Doskona�y strateg. � Ale jeszcze niezbyt dobry we wsp�dzia�aniu. Mo�e nast�pnym razem. Niech lewe skrzyd�o obejmie porucznik Geer. Bienne�a zatrzymaj przy sobie. Potrzebuje dyscypliny. I we� wodolot do Mendeza. � Nie samolot? � Jeden z naszych technik�w sko�czy� w�a�nie opracowywanie nowej wi�zki promieni maskuj�cych dla cel�w komunikacyjnych. Mam zamiar natychmiast to zainstalowa� we wszystkich naszych samolotach i szybowcach. We� ��d�, do fortu Gangu nie jest zbyt daleko. To ten d�ugi p�wysep na skraju Po�udniowego Piek�a. �w kontynent z oczywistych powod�w nawet na mapach by� nazywany Piek�em. Upa� to tylko jeden z czynnik�w. Tak wi�c nawet najlepiej wyposa�one grupy eksploruj�ce d�ungl� szybko zaczyna�y cierpie� m�ki pot�pie�cze. Na l�dzie Wenus flora i fauna po��czy�y si� diabolicznie, uniemo�liwiaj�c Ziemianom zamieszkanie tego kontynentu. Wiele ro�lin wydziela�o nawet truj�ce gazy. Istnie� mog�y jedynie chronione przybrze�ne forty � a to dlatego w�a�nie, �e by�y fortami. Cinc Ryhs zmarszczy� brwi, patrz�c na Scotta. � Je�li uda nam si� wynaj�� Gang, to zastosujemy plan H�7. W przeciwnym razie b�dziemy musieli skorzysta� z us�ug jakiego� innego oddzia�u. Wola�bym jednak tego nie robi�. Diab�y Morskie posiadaj� zbyt wiele okr�t�w podwodnych, a my nie mamy wystarczaj�co du�o detektor�w. Zr�b wi�c, co tylko w twojej mocy. Scott zasalutowa�. � Postaram si�, cinc. Rhys skin�� r�k�, by Scott wyszed�. Uda� si� do s�siedniego pomieszczenia, gdzie trafi� na siedz�cego samotnie porucznika Bienne. Oficer spojrza� na niego pytaj�co. � Przykro mi � powiedzia� Scott. � Tym razem dow�dztwo lewego skrzyd�a obejmie Geer. Zgorzknia�a twarz Bienne�a silnie poczerwienia�a. � �a�uj�, �e nie strzeli�em ci� w mord� przed mobilizacj� � stwierdzi�. � Nie znosisz rywali, co? Nozdrza Scotta rozszerzy�y si�. � Gdyby to zale�a�o ode mnie, otrzyma�by� to dow�dztwo, Bienne. � Pewnie. Mog� si� za�o�y�. Wszystko w porz�dku, kapitanie. Gdzie jest moja koja? Gdzie m�j wodolot? � B�dziesz razem ze mn� na prawym skrzydle. Na statku dow�dczym Ska�k�wka. � Z tob�? Mia�e� na my�li, �e raczej pod tob� � zarzuci� szybko Bienne. Oczy mu p�on�y. � Taaa� Ciemne policzki Scotta tak�e pokry� rumieniec. � To rozkaz, poruczniku � warkn��. � Przy�lij do mnie pilota wodolotu. Jad� na powierzchni�. Bienne bez s�owa odwr�ci� si� ku nadajnikom teleaudialnym. Scott, sztywny, z �o��dkiem �ci�ni�tym z w�ciek�o�ci, wymaszerowa� ze sztabu, staraj�c si� pohamowa� z�o��. Bienne by� kretynem. Du�o mu zale�a�o na D one� Scott opami�ta� si� i u�miechn�� z zak�opotaniem. N tak, jego samego przecie� ma�o obchodzi�o Doone. Dla indywidualist�w nie ma miejsca. On i Bienne mieli jedn� wsp�ln� cech� � �aden z nich nie darzy� Oddzia�u sentymentem. Pojecha� wind� pod pokryw� Kopu�y. W dole mala�a w oczach Twierdza Montana, kurczy�a si� do rozmiar�w domku dla lalek. Pomy�la�, �e gdzie� tam, w dole, jest Ilene. Wr�ci do niej. Mo�e ta wojna trwa� b�dzie kr�tko � nie zdarza�o si�, by wojny kiedykolwiek trwa�y o wiele d�u�ej ni� tydzie�, chyba �e w tych rzadkich przypadkach, kiedy Oddzia� rozwija� now� taktyk�. Przez w�az powietrzny przeprawi� si� w czym� w rodzaju p�cherza. W mocnej, b�yszcz�cej kuli z lin� u szczytu, poprzez kt�r� przechodzi� kabel. W �rodku nie by�o nikogo pr�cz Scotta. Po chwili kula ruszy�a z lekkim zgrzytem. Woda na zewn�trz zakrzywionych �cian zmienia�a si� stopniowo z czarnej w zielon�, a potem przesz�a w prze�wituj�c� szaro��. Wida� by�o morskie stwory, ale te nie stanowi�y dla Scotta nowo�ci, ledwie je w og�le dostrzega�. P�cherz