4165
Szczegóły |
Tytuł |
4165 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4165 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4165 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4165 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JONATHAN CARROLL
CYLINDER HEIDELBERGA
PRZE�O�Y� JACEK WIETECKI
TYTU� ORYGINA�U THE HEIDELBERG CYLINDER
Gra�ynie i Tomaszowi � dzi�ki,
�e pozwolili�cie mi prze�y�
tyle wspania�ych chwil
�PI�C W WILCZEJ SK�RZE
Popatrzcie na ten kapelusz. Obrzydliwy, no nie? Sami powiedzcie � nie w�o�yliby�cie go nawet po �mierci. Oj, mo�e nie powinienem tak m�wi� w mojej obecnej sytuacji.
Znalaz�em go w koszu z ciuchami za dwa dolary przy Czternastej. No wiecie, tam, gdzie stoj� te wszystkie tanie sklepiki, poustawiane jak pi��dziesi�cioletnie kurwy, sprzedaj�ce to, czego akurat nie chcecie. Koszulki z napisem �Tak, jestem Elvis�, nakr�cane robociki, sprz�t audio za dwadzie�cia dolc�w.
Ale by�em w nastroju, kapujecie? By� �adny dzie�. Mary i ja wylegiwali�my si� w ��ku do po�udnia, wyg�upiaj�c si� a� mi�o� No wi�c idziemy Czternast� i zastanawiamy si�, na co by tu p�j�� do kina. Nagle wpada mi w oko ten kurewsko ohydny kapelusz, kt�ry le�y sobie w dwudolarowym koszu. Podnosz� go dwoma paluchami, jakby to by�o napromieniowane albo zawszone g�wno.
Odwracam si� do Mary, kt�ra zna si� na �artach jak nikt, i m�wi�:
��No, i jak ci si� podobam?
Mary �azi wte i wewte z r�k� na biodrze i gapi si� na mnie, jakbym by� jak�� Mona Liz�. W ko�cu stwierdza:
��Kochanie, wygl�dasz jak g�ra jajek i szynki na talerzu, kiedy jestem g�odna. Ten kapelusz i ty to jedno.
Ale, wiecie, ona tylko tak �artowa�a. Gdyby m�wi�a powa�nie, da�bym jej w z�by, bo daj� s�owo � ten cholerny kapelusz nie wygl�da�by dobrze na niczym �ywym.
Zaczynam strzela� pozy jak modelka. Mary wybucha �miechem, poma�u robi si� najfajniejszy dzie� w roku.
��Kupuj�.
��Dobry pomys�. � Mary �mieje si� tak mocno, �e zakrywa r�k� swoje �liczne usteczka, a ja kocham j� wtedy bardziej ni� kiedykolwiek.
No wi�c wchodz� do sklepu i k�ad� kapelusz na lad� przed Azjat�, kt�ry tam siedzi. Ta buda dziwnie jako� zaje�d�a. No, w nosie kr�c� was nieznane zapachy? To mnie zawsze uderza w tym mie�cie, jak znajd� si� w pobli�u Azjat�w, Arab�w czy innych takich. Grecy s� okej. Kupuj� te r�ne jadalnie i nadaj� im zaraz jakie� ichnie nazwy, a to �Sparta�, a to �Zeus� czy �Atena�, i daj� ci kaw� w niebiesko�bia�ych kubkach z obrazkami greckich pomnik�w. �arcie zostaje takie samo. Wo�owa sieczka i hamburgery.
Inni mieszkaj� tu od lat, ale jak si� wchodzi do ich bar�w, to jakby� si� znalaz� w ich ojczy�nie. Albo na jakiej� innej kurewskiej planecie. Star Trek, co najmniej. Wybra�em si� kiedy� do jednego arabskiego sklepu, a tam wszyscy zasuwaj� w bia�ych r�cznikach na �epetynach. Nie tylko �e dziwnie �mierdzi w takich miejscach, ale jeszcze na �cianach wisz� kalendarze popisane g�upimi bazgro�ami, dzieciarnia siedzi w k�cie i opycha si� jakim� dziwnym �arciem, a wi�kszo�� z nich ma t�pe spojrzenia � jak na�pani albo niespe�na rozumu. Kapujecie, o co mi chodzi?
Mo�e to i normalne, ale jak si� przyje�d�a do nowego kraju, co nie? � zw�aszcza do Stan�w � to cz�owiek powinien si� dostosowa� do miejsca, w kt�rym chce �y�. Skoro w Iraku by�o tak ob��dnie, czemu�cie tam nie zostali? Falafel jest w porz�dku, ale nie m�wcie mi, �e jeste�cie Amerykanami, je�li wpieprzacie to g�wno trzy razy na dzie� albo jecie pa�eczkami czy czym� takim. No wi�c wchodz� zap�aci�, a wtedy ten stoj�cy za lad� kitajec szczeka �dwa da�la�ry�, jak peki�czyk. Jakbym nie umia� przeczyta� tabliczki przed sklepem. A pami�tajcie, �e jestem chyba jedynym kretynem w ca�ym Nowym Jorku, kt�ry got�w jest zabuli� dwa dolary za ten zafajdany czepek. Ale kiedy tamten odzywa si� do mnie tym tonem, jakbym by� jakim� menelem albo przyszed� go okra��, to z miejsca mnie krew zalewa. Ten ma�y kurdupel w koszulce z podobizn� Michaela Jacksona i to badziewie, kt�re sprzedaje w swoim sklepiku: wielkie r�owe lalki, obrazy z Martinem Lutherem Kingiem na aksamicie, z�ote plastikowe gondole z budzikami, kt�re nie chodz�� On powinien kl�ka� na tych swoich kolankach i modli� si� przed moim o�tarzem w podzi�ce za to, �e daj� dwa dolary z mojej kieszeni za jego kapelusz. Ale jemu ani to w g�owie. M�wi takim g�osem, jakbym mu �wisn�� jego dolary, a on domaga� si� ich zwrotu.
Zacz�o si� jajcarsko. Wyszli�my na spacer, zobaczy�em ten kapelusz, Mary si� spodoba�, u�miali�my si� i tak dalej�
Ale teraz jestem z�y. Powinienem po prostu stamt�d wyj�� i cze��, ale facet zgnoi� mi dobry humor � a tego nie lubi�. Wi�c wyci�gam kas� i rzucam mu na lad�. Przeci�g porywa jeden z banknot�w, kt�ry l�duje na pod�odze po jego stronie. Facet ani drgnie.
��Chc� rachunek.
��Co?
��Chc� rachunek na moje dwa dolary.
��Nie ma rachunek. Id� ju�.
W tym momencie m�g�bym rozp�ta� trzeci� wojn� �wiatow�, ale hej, ten cz�owiek zmarnowa� mi ju� za du�o �ycia. Mary zawsze mi to powtarza � nie pozw�l, aby inni marnowali ci �ycie bardziej, ni� to konieczne. I wiecie co? Dziewczyna ma racj�. Wi�c zamiast wywo�ywa� wojn�, ka�� si� facetowi dyma� i odwracam si� na pi�cie z nowym kapeluszem.
Chc�, �eby Mary zobaczy�a mnie w nim, kiedy wyjd� za drzwi, wi�c wy�a��c na ulic�, wsuwam go na g�ow�. A wtedy zdarzaj� si� dwie rzeczy naraz. Mary znik�a � to po pierwsze. Rozgl�dam si� po ulicy, ale nigdzie jej nie ma. W sumie na Mary mo�na polega�. Ma par� minus�w, ale znikanie bez �ladu nie zalicza si� do nich. Jak si� z tob� um�wi na dziesi�t�, to b�dzie punktualnie. M�wi, �e to dlatego, �e jest spod znaku Strzelca. Ale tym razem j� wci�o, cho� przed chwil� tu by�a. Dziwne.
Kiedy tak si� rozgl�dam, spostrzegani wielkiego cadillaca zaparkowanego przed sklepem. Limuzyna d�uga na dziewi�� mil. Tylne drzwi s� otwarte, a czarnosk�ry szofer w garniturze stoi obok z r�k� na klamce. Gapi si� na mnie i u�miecha. Olewam go jednak, bo wci�� si� zastanawiam, gdzie jest Mary.
Wtedy � i to druga rzecz � s�ysz�:
��To on! O Bo�e! To on!
Patrz� akurat w lewo, a wrzaski dochodz� gdzie� z prawej; kiedy odwracam g�ow�, w moj� stron� biegn� trzy seksowne latynoskie laleczki.
��Niesamowite! Niesamowite! To Rickie! Aaaaa!
��Cze��
��Oooch, musz� ci� poca�owa�. Prosz�, b�agam, mog� ci� poca�owa�? Kocham ci�, Rickie!
���e co?
No wi�c ta, kt�ra chce mnie poca�owa�, to mniej wi�cej si�demka, wi�c my�l� sobie: Chcesz mnie ca�owa�, nie kr�puj si�. Ale jej przyjaci�ka � co najmniej dziewi�tka, jak nie wi�cej � odpycha si�demk�, �apie mnie za szyj� i oddaje pierwszy strza�. Znaczy si� wciska mi j�zyk do ust jak wtyczk� do kontaktu. Szok w oczach, stoj� i nie ruszam si�. No, prawie. Dziewi�tka ca�uje mnie po ca�ej g�bie i cho� jest to przyjemne, j�zor ma wielki jak ci�ar�wka i z ledwo�ci� mog� oddycha�.
��Ej�e, wystarczy. Dajcie mu spok�j! � Szofer chwyta j� bez ceremonii i odci�ga ode mnie. Ale jej to nie wzrusza, nawet skr�powana ci�gle gapi si� na mnie s�odkimi ocz�tami.
Tymczasem trzecia lalka, te� cholernie niez�a �licznotka, pr�buje si� do mnie zbli�y�, ale szofer natychmiast staje jej na drodze. Powstrzymuj�c j�, rzuca do mnie znad ramienia:
��My�l�, �e powinni�my st�d jecha�, sir. Za chwil� zrobi si� tutaj zbiegowisko.
Kompletnie nie wiem, co jest grane, ale podoba mi si� to, wi�c czekam, co b�dzie. Gdzie jest Mary? Czemu te dziewczyny padaj� na g�ow�? Dok�d mam jecha� z tym go�ciem? A przede wszystkim � czemu ja? Za kogo oni mnie bior�, traktuj�c jak p�boga?
Mam takiego kumpla � nazywa si� Dave Pell � kt�ry szed� sobie kiedy� ulic�, a� tu nagle podszed� do niego jaki� facet i poprosi� go o autograf. Dave jest bystry, wi�c si� zgodzi�, tyle �e podpisa� si� swoim nazwiskiem i odda� facetowi kartk�. Tamten spojrza� na ni� i si� zez�o�ci�: �Przesta�, podpisz si� swoim prawdziwym nazwiskiem�. Dave m�wi, �e tak w�a�nie si� podpisa�. A facet na to, �e to nieprawda, �e Dave nazywa si� Elton John. Dave przypomina troch� Eltona, ale dopiero po ciemku o trzeciej nad ranem, ale temu palantowi tego nie wyt�umaczysz. Pod koniec rozmowy obaj wydzieraj� si� na siebie, a Dave w ostatnim momencie powstrzymuje si� przed wys�aniem faceta poczt� lotnicz� bez znaczka.
My�l� sobie, �e historia si� powtarza, zwyk�e nieporozumienie, wi�c kiedy szofer popycha mnie w stron� samochodu, a dziewczyny wrzeszcz�: �Zosta� z nami!�, wo�am do nich:
��Kim ja dla was jestem?
��Rickie!
��Rickie, kochamy ci�!
��Chc� mie� z tob� dziecko! � To dziewi�tka. Dziewi�tka krzyczy, �e chce mie� ze mn� dziecko na Czternastej ulicy w bia�y dzie�.
��Rickie Prousek!
Jestem do po�owy w wozie, gdy pada to nazwisko. D�biej�. To przecie� ja � Rickie Prousek. Skoro wiedz�, jak si� nazywam, to znaczy, �e si� nie pomyli�y. Chcia�y poca�owa� mnie. Dlaczego?
Nie zd��y�em si� zapyta�, bo szofer w�adowa� mnie na ty� swojej pierdolonej limuzyny wielko�ci boeinga 747, a ja nie mia�em si�y mu si� oprze�. Jak tylko klapn��em, laski rozp�aszczaj� si� na mojej szybie, ca�uj� j� wsz�dzie, zostawiaj�c wielkie, czerwone smugi. I wtedy � wyobra�cie sobie tylko! � jedna z nich zadziera biustonosz i przyciska swoje cycki do szyby. Pi�kny widok! Dostaj� pierdolca. Dajcie mi ten towar � ale jest ju� za p�no, kierowca rusza z piskiem opon, a ja gapi� si� przez tylne okno na naj�liczniejsze piersi, jakie widzia�em od czasu ostatniego �Penthouse�a�.
��Widzia�e� to? � Skrzy�owa�em wzrok z kierowc� we wstecznym lusterku.
U�miechn�� si�.
��Tak, sir.
��Nie mam poj�cia, co tu si�, do diab�a, wyprawia. Zar�a� cichym �miechem i spojrza� z powrotem na jezdni�.
��Wychodz� z tego sklepu, a tu nagle takie rzeczy. � Nie wiem, czy m�wi� do niego czy do siebie. Prawd� m�wi�c, mam we �bie totalny m�tlik. � A propos, gdzie jedziemy?
��Na podpisywanie ksi��ki, sir. Tam r�wnie� b�dzie na co patrze�. Podobno ludzie stoj� w kolejce od rana.
��Jakie podpisywanie ksi��ki?
Zn�w zachichota�, jakbym to ja by� �mieszny, ale nie odezwa� si�. Ostatecznie jednak nie co dzie� zdarza mi si� wozi� dup� limuzyn�, wi�c pomy�la�em sobie: Raz kozie �mier�, p�y� z tym nurtem, zobaczymy, co z tego b�dzie.
Poza tym auto by�o niezgorzej wyposa�one. Minilod�wka, telefon i telewizor z wbudowanym wideo. Wszystko w ciemnym granacie, od razu przypomnia�o mi si�, ile to razy, widz�c przeje�d�aj�c� limuzyn�, pr�bowa�em zajrze� do �rodka przez zaciemnione szyby, �eby zobaczy�, kto tam siedzi.
��A wi�c tak wygl�da limuzyna, h�? � Otwieram lod�wk�, a tam � wszystko, czego m�g�by� zapragn��, je�d��c na bani po Nowym Jorku i nie wiedz�c, co si� dzieje. Wk�adam r�k� i wyci�gam browarek. Dos Equis, jak bum�cyk. Otwieram go i rozsiadam si� wygodnie.
Szofer skr�ca w lewo na Park Avenue i wciska gaz do dechy. Miasto miga za oknami, ja s�cz� wolno piwko, i czemu nie? Chcia�bym, �eby zobaczy�a mnie teraz z setka r�nych ludzi. Hej, panie Osborne, pami�tasz, jak powiedzia�e� mi pan w �smej klasie, �e do niczego w �yciu nie dojd�? No to popatrz na starego Rickiego, jak mknie ulicami w swojej czarnej limuzynie, ty zasmarkana cioto. Albo ta cholernie zarozumia�a Tanya. Chcesz si� przejecha� moim wozem, Tanya? A mo�e szklaneczk� Chivas, �eby� troch� spu�ci�a z tonu? Ha!
Wtedy mnie o�wieca: Mary! To Mary urz�dzi�a ca�y ten cyrk. Taka niby niespodzianka albo co� w tym stylu.
��Ej, przepraszam? � zwracam si� do kierowcy.
Zerka we wsteczne lusterko.
��Czy to sprawka Mary? Znaczy si�, czy to Mary De Fazio wynaj�a pana i tak dalej?
Wzrusza ramionami i dalej si� u�miecha. Wola�bym, �eby troch� mniej si� szczerzy�, a sta� si� bardziej rozmowny. Ale to musi by� to. Co prawda nie mam urodzin, ale jak ju� m�wi�em, ta kobitka potrafi wywija� numery, o jakich wam si� nie �ni�o, i to pewnie jeden z jej szalonych pomys��w. Czemu wi�c nie cieszy si� razem ze mn�? I o co chodzi�o z tymi laskami na ulicy? Tych trzech dupeczek na pewno nie wynaj�a. Nie bez kozery nazywam j� Kr�low� Zazdro�ci.
Suniemy przez pewien czas w ciszy, potem szofer daje par� razy w lewo i w prawo, a� w ko�cu zatrzymuje si� przed jakim� sklepem. Przed wej�ciem stoi kilkaset os�b. Jest ich taka masa, �e �ci�gni�to nawet gliny do pilnowania porz�dku.
Jak tylko ludzie zauwa�aj� nasze auto, ruszaj� naprz�d. Nie bardzo wiem, co jest grane, ale postanawiam siedzie� twardo na ty�ku i czeka�, a� kto� poinformuje mnie, co robi�.
Kierowca wysiada, obchodzi w�z i otwiera mi drzwi. Puszcza do mnie u�miech i oferuje wyci�gni�t� r�k�, ale ja nie potrzebuj� r�ki, �eby wysi��� z samochodu, sam sobie radz�.
�wiry. Ca�y t�um �wiruje. Rickie! Rickie! Wydzieraj� si� jeden przez drugiego, t�ocz� i napieraj� � a mimo to, co zdarzy�o si� przez ostatni� godzin�, up�ywa kilka sekund, zanim dociera do mnie, �e oni wrzeszcz� moje imi� � Rickie, nie kto inny. Przyszli tutaj dla mnie.
Nie mam czasu reagowa�, bo po obu moich bokach wyrastaj� gliniarze i �api� mnie za r�ce. Zaczynaj� popycha� mnie w stron� drzwi ksi�garni, co wcale nie jest takie �atwe, zwa�ywszy na g�sty t�um.
��Rickie! Kochamy ci�!
��Jestem twoj� najwi�ksz� fank�!
��Rickie, wpisz mi autograf. Ta ksi��ka jest dla mojej umieraj�cej matki!
��Podpisz si� na mojej g�owie, Rickie. Specjalnie zgoli�em w�osy, �eby� m�g� si� podpisa�!
��Rickie, to dla ciebie! � Wielka grubaska, przypominaj�ca obro�c� Jets�w, toruje sobie drog� przez t�um, nios�c purpurowy tort. Tort jest wielki jak klapa od sracza, na g�rze ma ��ty napis pe�en zawijas�w: �Fanklub Rickiego Prouska�.
��Cofn�� si�! � wo�a jeden z gliniarzy i napiera na grubask� z tak� si��, �e tort wzbija si� w powietrze. Nie widz� jednak, gdzie l�duje, bo ju� wciskaj� mnie do tej ksi�garni, i nie pozostaje mi nic innego, jak i�� przed siebie.
W �rodku t�um jest jeszcze wi�kszy, ale gliniarze prowadz� mnie do ma�ego stolika, na kt�rym le�y wysoka na mil� kupa ksi��ek. Kierowniczk� ksi�garni jest �wi�ska blondyna, kt�ra patrzy na mnie, jakbym m�g� j� podrapa� tam, gdzie sama nie dosi�gnie.
��Panie Prousek, to dla nas wielki zaszczyt. � �ciska mi r�k� swoj� r�k�, tak ciep�� i mi�kk� w dotyku, �e mia�bym ochot� zwin�� si� w k��bek i uci�� sobie w niej drzemk�.
Ale czas goni. Wszyscy wok� kot�uj� si� i rycz�, �eby ju� zaczyna�. No wi�c robi�, co mi ka��, i siadam przy tym zawalonym ksi��kami stoliku. Zanim t�um przerobi mnie na marmolad�, zerkam jeszcze na ok�adk� ksi��ki. U�miecham si� z wielkiego kolorowego zdj�cia, pod kt�rym jest tytu� Ja nie�miertelny i nazwisko autora: Rickie Prousek.
Tak po prawdzie, nie przepadam za czytaniem i pr�dzej pomy�la�bym o wyprawie na Antarktyd� ni� o napisaniu ksi��ki, ale co mia�em pocz��? Powiedzie� im, �e pochrzanili mnie z innym Rickiem? Nie s�dz�.
Wr�czaj� mi wielki czarny flamaster i zaczyna si� maraton.
��Czy m�g�by pan wpisa� dedykacj� dla Leo Spechta? Po niemiecku �specht� znaczy dzi�cio�. Wiedzia� pan o tym?
Podnosz� wzrok na faceta.
��Serio? � Wpisuj�: �Siema, Leo. Tw�j Rickie� na ok�adce jego ksi��ki i oddaj� mu j�.
Kierowniczka piszczy z zachwytu: � Ooo, wpisa� si� pan na ok�adce. Jaki oryginalny pomys�.
��Prosz� napisa�: �Kocham Dian�.
���Mojemu drogiemu przyjacielowi, Edowi. Na zawsze zapami�tam grzank� z cynamonem�. B�agam.
��Co? Po co mia�bym to pisa�? Jak� grzank�? Ja pana nie znam! � Ledwo to m�wi�, facet robi min�, jakby mia� si� zaraz rozbecze�. A potem mnie przeprasza. Uwierzycie?
I ci�gnie si� to tak dalej, a� po jakim� czasie zaczyna mi dr�e� r�ka. Ludzie przychodz� z dziesi�cioma egzemplarzami, ale podpisuj� najwy�ej dwa. Tu� obok mnie stoi niebrzydka blondyna i baczy na wszystko jak orlica. Co chwil� pyta, czybym si� czego� nie napi� albo nie zjad�. Najch�tniej zapali�bym fajk�, ale od razu wida�, �e jeste�my w strefie zakazu palenia, wi�c milcz� jak gr�b.
Gdy opada mnie ju� porz�dne znu�enie, pojawia si� zn�w bombowiec z purpurowym tortem � wygl�da, jakby si� wyczo�ga�a z bagna u Stephena Kinga. Nie do��, �e jest strasznie gruba, to jeszcze teraz widz�, gdzie wyl�dowa� ten pchni�ty przez gliniarza tort. Na jej bluzce. Znaczy si�, ca�a jest utyt�ana purpurowym lukrem i czekoladowym nadzieniem; jej w�osy wygl�daj�, jakby wsadzi�a je do maszyny z wat� cukrow�, a na domiar z�ego �ypie na mnie okiem, tak �e omal nie sikam ze strachu. W r�ku �ciska moj� ksi��k�, tak�e pomazan� lukrem.
��Czeka�am przez trzy dni. Musisz mi j� podpisa�!
��Jasne. Czego tylko chcesz.
Ale grubaska przyciska ksi��k� do piersi, jak gdybym pr�bowa� j� zw�dzi�.
��Nie, nie rozumiesz! Musisz j� podpisa� dla mnie osobi�cie!
��W porz�dku, a jak�
��OSOBI�CIE! � huczy i w ca�ej pieprzonej ksi�garni zapada cisza, jak makiem zasia�. W nast�pnej sekundzie, zanim zd��� si� po�apa� w sytuacji, grubaska odsuwa stolik i rzuca si� na mnie. Gliniarze pr�buj� j� zatrzyma�, ale nic z tego. Za p�no. Dopada mnie i �apie za koszul�. � Musisz podpisa� j� dla mnie! Dla Violet! Musisz podpisa�
Gliniarze skacz� i powalaj� j� na ziemi�, ale po pierwsze, ta dziewczyna to kawa� s�onia, a po drugie � nadal trzyma mnie za koszul�. Jest tak ci�ka, �e nic nie mog� zrobi�.
No, to nie ca�kiem prawda. Przez chwil� nie mog� nic zrobi�, ale kiedy przyci�ga mnie do siebie i jestem pewny, �e chce mnie poca�owa�, b�yskawicznie posy�am jej lewy sierpowy, po kt�rym z pewno�ci� zobaczy�a nad g�ow� kilka pierdolonych gwiazdek. Potem blondyna z ksi�garni r�bie j� w �eb wielkim zszywaczem do papieru i purpurowa Violet wali si� na deski.
��Dosy� tego! Spadam st�d! Gra sko�czona. � Przedzieram si� do drzwi; ludzie puszczaj� mnie, cho� wci�� s� zbici ciasno jak dziesi�� r�k wci�ni�tych w jedn� kiesze�. I ci�gle si� wydzieraj�, krzycz� i usi�uj� mnie dotkn��. Rickiiiiiiiii!
Na szcz�cie auto stoi obok wej�cia, z silnikiem na chodzie i otwartymi drzwiami. Dzi�ki Bogu. Wskakuj� tam, drzwi natychmiast si� zamykaj� i ponownie ruszamy. Spogl�dam przez tyln� szyb�: wszyscy machaj� mi na do widzenia. Chryste Panie!
��Cholera, co to mia�o by�?
Szofer kr�ci g�ow�.
��Straszne. Straszne. A obiecali, �e zapewni� dobr� ochron�. To nie powinno si� by�o zdarzy�.
Chcia�em jeszcze co� doda�, ale w tym momencie moje spojrzenie ze�lizgn�o si� na pod�og� i ujrza�em sw�j kapelusz za dwa dolary. Zamy�li�em si� przez chwil�, po czym spyta�em kierowc�:
��Kim ja jestem?
��Panem Prouskiem.
��Okej, zgadza si�. Ale kim naprawd� jestem? Dlaczego jestem s�awny?
��Dlaczego?
��No w�a�nie: dlaczego? Co� ci powiem. Dzi� rano wszed�em do takiego jednego sklepu, a jak stamt�d wyszed�em, to okaza�o si�, �e moja dziewczyna gdzie� znikn�a, na mnie czeka�a limuzyna, a laski dostawa�y bzika na m�j widok. Potem ty przywioz�e� mnie tutaj i purpurowa wariatka usi�owa�a mnie zgwa�ci� za pomoc� ksi��ki. Dlatego pytam: czemu nagle sta�em si� taki s�awny? Czego dokona�em?
Facet u�miecha si� znowu, ale tym razem mina nieco mu rzednie � wida�, �e jest sko�owany. Mo�e my�li, �e si� z nim przekomarzam albo go sprawdzam. Ale widz� po jego oczach, �e moje pytanie nie na �arty go zdenerwowa�o.
��M�wi� powa�nie. Co ja takiego zrobi�em? Na pewno nie napisa�em tej ksi��ki. Wi�c dlaczego sta�em si� s�awny?
��Obawiam si�, �e nie rozumiem pytania, sir. Wszyscy wiedz�, dlaczego jest pan s�awny. Powinien pan�
BUM! Facet grzmoci prosto w ��t� ci�arowe marki Ryder stoj�c� przed nami na �wiat�ach. Wyskakuje z niej dw�ch czarnych braci � w sumie dziesi�� tysi�cy funt�w gro�nego czarnego mi�sa. Obaj maj� na sobie identyczne T�shirty, kt�re obwieszczaj� wszem i wobec, �e nienawidz� ka�dego bia�ego cz�owieka na planecie Ziemia. Wi�kszy z nich nosi koszulk� �Marsz miliona� pod wodz� Louisa Farrakhana i trzyma srebrny kij bejsbolowy w d�oni wielko�ci grejpfruta.
M�j kierowca wysiada, a ja ju� widz�, jak sprawa si� rypie. Bracia obrzucaj� wzrokiem jego garnitur i my�l� sobie: Na jak� choler� wozisz tego bia�asa, g�upku?
Przez chwil� tak to rzeczywi�cie wygl�da. Wydaj� si� sakramencko w�ciekli na mojego szofera za t� st�uczk� i teraz ca�a tr�jka wywija �apskami na lewo i prawo, pr�buj�c powiedzie� swoje. Facet z kijem m�wi niewiele, tylko postukuje si� nim w nog�, jakby mia� zaraz bra� si� do mordobicia. Po chwili ten drugi, w koszulce z napisem �To Czarna Sprawa� i w boj�wkach o barwach ochronnych, odwraca si� i idzie do ci�ar�wki. Po kilku sekundach wraca z czym�, co wygl�da mi na spluw�, rany boskie!
Wiem, co teraz b�dzie, bo szofer podchodzi do wozu i puka w szyb�, pokazuj�c, �ebym j� otworzy�. Przeszed� na ich stron�, zdrajca! Oddaje mnie na pastw� swoich braciszk�w, aby ci nie nakopali mu do dupy.
Pierdol si�, bracie! � przebiega mi przez g�ow�. Niech tylko spr�buj� tu wej��!
Tamten kr�ci g�ow�, jak gdybym nic nie rozumia�, ale ja rozumiem doskonale. Czarny uzbrojony w spluw� podchodzi i pochyla si� w moj� stron�. U�miechaj�c si�, pokazuje, �e to nie bro�. To aparat fotograficzny!
��Czy mo�emy zrobi� sobie zdj�cie? � wrzeszczy do mnie.
Po chwili tkwi� na �rodku Pierwszej Alei, maj�c z jednej strony �Czarn� Spraw�, a z drugiej Bejsbolowego Kija, i wszyscy szczerzymy si� do mojego kierowcy z aparatem w r�ku.
W rezultacie zn�w zbiera si� t�um gapi�w. Mo�na by pomy�le�, �e tego dnia czeka na mnie ca�y Nowy Jork. Ledwie gdzie� wy�ciubi� nos, zaraz zlatuj� si� ludzie.
��To Rickie Prousek! �wi�ta Matko!
��Rickie! O Bo�e!
��Niemo�liwe!
��Mo�liwe!
Jak na jeden dzie� mam tego powy�ej uszu, wskakuj� z powrotem do auta i ka�� szoferowi rusza� w drog�.
Urywamy si�, ale dwie przecznice dalej, zanim zd��� wydusi� z niego odpowied�, kim jestem, facet zatrzymuje si� przed restauracj� o nazwie �Sekrety�.
��A to co?
Patrzy na zegarek i wzdycha z ulg�.
��W sam� por� na lunch. Ju� si� obawia�em, �e nie zd��y pan na spotkanie.
��Tutaj? Znam ten lokal. Widzia�em go w �Entertainment Tonight�. To chyba najmodniejsza restauracja w mie�cie.
��Prosz� si� pospieszy�, sir. Sp�ni si� pan.
Pami�tacie, �e wychodz�c rano, mia�em zamiar obejrze� jaki� film, a potem mo�e te� co� przek�si�? A teraz, jakby nigdy nic, w�a�� prosto do ulubionej knajpy Mela Gibsona. Spogl�dam na swoje ubranie � nie, �ebym zapomnia�, co na sobie mam, ale po tym wszystkim, co si� dzi� sta�o, nie zaszkodzi sprawdzi�, czy dobra wr�ka nie zamieni�a mnie z brzydkiego kacz�tka w ksi�niczk�. Niestety. Nadal jestem w d�insach i bluzie.
Najpierw my�l�: I co teraz? Lecz po chwili: Hej, przecie� jestem Rickie, wszyscy traktuj� mnie jak s�aw�. Mog� zrobi�, co zechc�! To dodaje mi odwagi: bior� sw�j kapelusz i wchodz� szpanerskim krokiem do restauracji, jakbym co najmniej by� jej w�a�cicielem.
Wn�trze wygl�da jak gara�, wiecie? Pe�no pustak�w i litry bia�ej farby. Za to znajduj�cy si� tam ludzie nadrabiaj� t� lichot� z nawi�zk�. Albo wygl�daj� pi�knie, albo bogato, prosz�, p� metra ode mnie siedzi Jay Leno! Jestem oszo�omiony, nie na tyle jednak, aby nie zauwa�y�, �e ludzie gapi� si� tak�e na mnie! U�miechaj� si� i kiwaj� g�owami, m�wi�c, �e moje miejsce jest obok takich jak Jay Leno oraz �e czekali, by si� ze mn� zobaczy�.
��Ty �az�go! Czekam ju� od p� godziny.
G�os niczym szczeg�lnym si� nie wyr�nia, wi�c s�dz�, �e jego w�a�cicielce nie chodzi o mnie. Wtedy kto� szczypie mnie bole�nie w plecy. Okr�cam si� jak b�k, poniewa� nic mnie tak nie z�o�ci jak szczypanie.
Madonna. Jak babci� kocham, przede mn� stoi Madonna i gapi si� na mnie.
��Gdzie� ty by�, Rickie?
Godzin� p�niej wychodz� stamt�d mocno poirytowany. Lunch by� dobry, znaczy si� jedzenie by�o smaczne, ale sam lunch darowa�bym sobie bez �alu. Bez przerwy gada�a o sobie. Nie mog�em wtr�ci� nawet s�owa. Znaczy si� � trajkota�a ca�� okr�g�� godzin�. Chyba z dziesi�� razy chcia�em zapyta�, sk�d mnie zna, czemu jestem s�awny itepe, itede. Ale jak si� rozpapla�a o Madonnie, w knajpie zabrak�o powietrza. Dziewica, cholera jasna!
Wychodz� na ulic�, a w g�owie ci�gle b�bni mi jej g�os. Za du�o zjad�em, rozbola�a mnie �epetyna i wci�� nie wiem, czym sobie na to zas�u�y�em.
Na dodatek limuzyn� szlag trafi�! Stoj� po�rodku ulicy jak ostatni �wok i zastanawiam si�, gdzie jest samoch�d. Dochodz� do wniosku, �e mo�e znikn��, bo po prostu wszystko to sobie zmy�li�em. Roztrz�sam w�tpliwo�ci, w�ciek�y, sko�owany, totalnie og�upia�y, i nie mam zielonego poj�cia, co robi�.
Rozgl�dam si� i widz� budk� telefoniczn�. We �bie zapala mi si� �wiate�ko. Mary! Przekr�� do niej � ona wyja�ni ci t� tajemnic�. Jedyny dobry pomys�, jaki za�wita� mi przez ca�y dzie�. Podchodz� do budki, wy�awiam �wier�dolar�wk� (Madonna zap�aci�a za lunch) i wybieram numer Mary.
��Halo?
To ona! Pozna�bym ten g�os, nawet gdybym wyl�dowa� na Ksi�ycu.
��Mary? Kochanie?
��Kto m�wi?
��To ja. Rickie.
��Jaki Rickie?
��Nie wyg�upiaj si�, Mary. No wiesz, tw�j ch�opak. Rickie Prousek!
��Jasne. Bardzo �mieszne. A ja jestem Meryl Streep. Klik.
Odwiesi�a s�uchawk�! A ja nie mia�em wi�cej �wier�dolar�wek. Stoj� w budce i bluzgam najgorszymi przekle�stwami, jakie znam, a tu nagle drzwi za mn� otwieraj� si� z hukiem. Co jest, do� Obracam si�, gotowy ukr�ci� �eb temu, kto za mn� stoi. Ujrzawszy go, nieruchomiej�.
To ja. I to nie w jednej, a w trzech osobach. Jeden z nich ma bro�.
��Wy�a� z budki, Rickie.
��S�uchaj�
��Wy�a� z budki albo ci� zastrzel�, Rickie. � Mierzy do mnie z pistoletu i chichocze jak dziewczyna. Pozostali tak samo.
Przygl�dam si� im uwa�niej i dostrzegam, �e wcale nie s� mn�. Z pocz�tku mo�na by�o si� pomyli�, ale chocia� zaczesali w�osy �elem do ty�u i tak dalej, �aden z nich tak naprawd� mnie nie przypomina. Wygl�daj� jak kiepscy na�ladowcy Elvisa. Wiecie, o czym m�wi�, no nie? Ci, co maj� w�osy, baczki i b�yszcz�ce kostiumy, ale starczy na nich spojrze�, �eby skr�ci� si� ze �miechu, �e takie �a�osne dupki usi�uj� podrabia� Kr�la.
Jeden z tych facet�w jest o stop� ni�szy ode mnie, drugi o stop� wy�szy, a trzeci to w dup� kopany Arab. To ten ze spluw�, rzecz jasna. No, ale ze spluw� si� nie dyskutuje, wi�c wolno, wolniute�ko uchylam drzwi budki.
��To on. Naprawd� on. Mia�e� racj�, Hassan!
��Pewnie, �e on. Dobra, Rickie, nie pr�buj �adnych sztuczek. Wy�a� i �aduj si� do taryfy.
Na ko�cu ulicy parkuje ��ta taks�wka. Id� przodem, Hassan�Rickie maszeruje za mn�. Co kilka krok�w szturcha mnie luf� w �ebro. Taks�wka wygl�da ca�kiem zwyczajnie, tylko na zderzaku ma naklejk� z napisem �Moje serce bije dla jamnik�w�.
��Do �rodka.
Co mia�em robi�? Wszed�em. Hassan gramoli si� obok mnie, a dwaj pozostali przebiera�cy pakuj� si� na prz�d. Potem ma�y rusza wolno i ostro�nie od kraw�nika.
��O co chodzi?
Nikt si� nie odzywa. Przeje�d�amy tak chyba dwadzie�cia przecznic, zanim pasa�er z przodu przerywa milczenie:
��M�g�bym zobaczy� tw�j kapelusz?
Z tego wszystkiego zapomnia�em, �e mam go na g�owie, teraz zdejmuj� go i podaj�. Pasa�er wk�ada go i raptem wszyscy trzej rechocz� jak op�tani.
��Uda�o si�! Ukradli�my go. Nic nie m�wi�.
Wyje�d�amy za miasto, a� docieramy gdzie� do Riverdale. W�wczas wychodzimy z samochodu i drepczemy do zniszczonego bloku. Tamci chlapi� ozorami na wy�cigi, lecz ja nie mam nic do powiedzenia.
Wspinamy si� par� pi�ter, a� jeden z nich wyci�ga p�k kluczy i otwiera drzwi. Wskazuj�, �ebym wchodzi� pierwszy.
Zapuszczam spojrzenie i gwi�d��. W �rodku jest sze�� jamnik�w pa��taj�cych si� po ca�ym domu. Sze�� ps�w w jednej chacie! Na dobitk� wsz�dzie wisz� moje zdj�cia. A niech mnie! � jakie� dziesi�� tysi�cy zdj�� wyci�tych z czasopism, nie �adne tam polaroidy ani nic takiego. Na jednej z p�ek stoj� lalki Rickie, przynajmniej z dziesi�� egzemplarzy Ja nie�miertelny, m�j bli�niak � manekin naturalnej wielko�ci, ubrany w te same ciuchy, kt�re wszyscy mamy teraz na sobie� Znalaz�em si� w �wi�tyni wzniesionej Rickiemu Prouskowi.
��Siadaj.
�rodek pokoju zajmuje wytarta zielona kanapa, na kt�rej siadam. Dw�ch sadowi si� obok mnie, jeden klapie na pod�odze przed nami. Wszystkie psy podchodz� i �asz� si� do niego. Nikt nie odzywa si� przez nie wiem jak d�ugo. Ja na pewno nie mam nic do powiedzenia. Tylko psy kr�c� si� i zipi�.
Rickie z moim kapeluszem na g�owie oznajmia w ko�cu:
��Sorry, �e�my ci� tu �ci�gn�li, ale musieli�my.
Kiwam g�ow�, pr�buj�c zachowa� zimn� krew i pozbiera� sko�atane my�li.
��Jeste�my twoimi najwi�kszymi fanami. Rozgl�dam si� po tym dziwacznym pomieszczeniu i m�wi�:
��To wida�.
��Od lat �ledzimy twoj� karier�.
��Tak? To mo�e wy mi powiecie, dlaczego jestem taki s�awny? Co zrobi�em, aby, no wiecie, trafi� tutaj?
Ca�a tr�jka uwa�a, �e robi� sobie z nich �arty.
��Nie, nie, m�wi� zupe�nie powa�nie. Prosz�, powiedzcie mi, co ja takiego uczyni�em? Naprawd� chcia�bym si� tego dowiedzie�.
Ten z pistoletem potrz�sa g�ow�, ale wielki Rickie o�wiadcza nie zra�ony:
��W zesz�ym roku zap�aci�em na aukcji tysi�c dolar�w za twoje �y�wy.
��W takim razie z�upili ci�, bo ja nie je�d�� na �y�wach.
Natychmiast odsuwa si� ode mnie jak oparzony. � Nie trzeba by� od razu niegrzecznym.
��Nawet nie wiesz, ile dla nas znaczysz � m�wi Hassan. � Przywie�li�my ci� tutaj, poniewa��
���poniewa� musimy z tob� porozmawia� � wypluwa z siebie ma�y Rickie. � Musisz nam powiedzie�, jak to si� robi. Autentyczn� prawd�. Czytali�my oczywi�cie twoj� ksi��k�, ale wiemy, �e media k�ami� albo przesadzaj�. Przyprowadzili�my ci� tu samego, �eby spokojnie pogada� i, no wiesz, zrozumie�.
��Co zrozumie�? Bo ja nie wiem! � Pieni� si� z w�ciek�o�ci i podnosz� ty�ek. Dosy� tego. Ale pistolet ka�e mi siada� z powrotem. � Ale� ja nic nie wiem! Przykro mi!
Jakby czytali nawzajem w swoich my�lach, podnosz� si� jak jeden m��. Siedz� na kanapie i gapi� si� na trzech swoich sobowt�r�w, a wyraz ich twarzy bynajmniej nie m�wi mi �Mi�ego dnia!�
��Albo nam powiesz, albo nie wyjdziesz st�d �ywy. Kapujesz? Mo�e ci si� wydaje, �e jeste� wielk� gwiazd�, i masz nas za kompletne zera, ale nie dzisiaj, Rickie. Nie ruszysz si� st�d, dop�ki nie�
��Ale ja po prostu�
Hassan schyli� si� i przy�o�y� mi luf� do skroni.
��Koniec wciskania kitu. � Jego g�os jest zimny jak l�d; przypomina g�os mojego starego, kiedy co� przeskroba�em jako dzieciak.
Ma�y Rickie siada tu� przy mnie. Wysuwa r�k� i dotyka mojej d�oni. Ten gest, bardziej ni� cokolwiek innego, sprawia, �e zimny dreszcz przebiega mi po plecach.
��Wiemy wszystko, czego mo�na si� dowiedzie�. Ale od ciebie chcemy us�ysze� prawd�. Masz szans� opowiedzie� prawdziw� histori� swego �ycia, Rickie. Zacznij od pocz�tku, czasu jest dosy�
�WIE�Y �NIEG
Zadzwoni�a trzy dni po tym, jak psy znikn�y.
��Jestem w Phoenix.
��Psy jeszcze nie wr�ci�y.
��Naprawd�? Bo�e, co zamierzasz?
��Nie wiem.
��Martwisz si�?
Zanim odpowiedzia�, poliza� usta i spojrza� na ma�e rozci�cie na palcu.
��Na razie nie. Ju� raz uciek�y, tylko �e nie zim�. Chwyci� ostry mr�z. Nie wiem, gdzie �pi� ani jak zdobywaj� pokarm.
S�uchawka przy jego uchu grzmia�a dobiegaj�c� z drugiej strony cisz�. Wiedzia�, �e pr�buje podnie�� go na duchu, ale w g��bi serca mia� do niej pretensj� o to, �e nie wie od razu, co powiedzie�.
��Powinnam wr�ci� przed ko�cem tygodnia. Postanowili�my zrezygnowa� z Kolorado, jestem za bardzo zm�czona.
��To dobrze. T�skni� za tob�.
��Ja za tob� tak�e. Wszystko u ciebie w porz�dku?
��Tak, ale chcia�bym, �eby wr�ci�y psy, wiesz? � S�owo �psy� nabra�o szczeg�lnego wyd�wi�ku.
��Wr�c�. Za mocno ci� kochaj�, �eby od ciebie uciec.
��Je�li nie �yj�, chcia�bym o tym wiedzie�. Wyrzuci� z siebie t� obaw� i teraz le�a�a mi�dzy nimi � ogromna, cuchn�ca i ci�ka jak �wiat.
���yj�. Psy jak to psy: lubi� przygody. Wr�c� do domu szcz�liwe i zak�opotane. Potem b�d� spa�y trzy dni i opowiada�y niewiarygodne historie. � Stara�a si� go rozbawi�. Nie uda�o jej si�.
��Tak, ale nie ma ich ju� trzy dni. � Brzmia�o to nieco tak, jakby si� maza�, ale przecie� m�wi� jedynie prawd�. Trzy dni to nowy rekord.
��B�d� w domu pod koniec tygodnia � doda�a i roz��czy�a si�.
Odwiesiwszy s�uchawk�, wyszed� na tyln� werand� i znowu na nie zagwizda�. Czasem by� pewien, �e go s�ysz�, teraz jednak wydawa�o mu si�, �e s� wiele mil st�d. Kot, kt�ry przyni�s� do domu p�yw� mysz, zacz�� snu� si� mi�dzy jego nogami.
��Gdzie mysz? Zjad�e� j�?
Kot zlekcewa�y� go; nadal kre�li� �semk� doko�a i pomi�dzy jego nogami.
��Wr�ci pod koniec tygodnia.
Kiedy ogl�da� telewizj�, ka�dy dochodz�cy z zewn�trz szmer kojarzy� mu si� z psami wbiegaj�cymi na werand�, a potem drapi�cymi do drzwi, �eby je wpu�ci�. Po jakim� czasie musia� zakaza� sobie wstawania i sprawdzania. Zna� psie odg�osy, tote� za ka�dym razem wiedzia�, �e tak naprawd� to nie one.
W telewizji nic nie by�o, a on nie mia� ochoty pracowa�. Chcia�, aby psy wr�ci�y. W tym momencie pragn�� ich powrotu bardziej ni� jej. By�a to absurdalna my�l, lecz wiedzia�, �e jest prawdziwa.
Gdy ponownie wyszed� na tyln� werand�, zobaczy�, �e wiatr nawia� zasp� �niegu na po�udniow� �cian�. Show w telewizji dobieg� ko�ca, nie m�g� si� zdecydowa�, czy ma i�� spa�. Powodowany nag�ym impulsem postanowi� przej�� si� na spacer. Ciesz�c si�, po raz pierwszy od paru dni, �e mo�e zrobi� co� konkretnego, ra�no wszed� do domu po sweter, skarpety, buty i p�aszcz.
Pod�u�na, ci�ka latarka le�a�a na kuchennej ladzie � zdecydowa� si� j� zabra� w ostatniej chwili. Gdyby by�y z nim psy, ta�czy�yby ju� w k�ko z rado�ci, widz�c, �e wzuwa buty. U�miechn�� si�, gdy sobie uprzytomni�, jak dalece wszyscy troje z�yli si� ze sob�. Psy wiedzia�y, na czym polega r�nica mi�dzy �do samochodu!� a �chcecie je��?�, cho� jedno i drugie wywo�ywa�o w nich dok�adnie ten sam entuzjazm. Pr�bowa� je zwabi� do domu, wykrzykuj�c podobne pytania w ciemn�, zimow� noc. Troch� gryz�o go sumienie � wiedzia�, �e gdyby wr�ci�y, nie da�by im je�� i nigdzie by ich nie zabra�. Trzeba by je ukara� za niepos�usze�stwo. Kiedy uciek�y pod jej obecno��, zestrofowa�a go za to, co zrobi� po ich powrocie.
��Dlaczego je karcisz? W ich przekonaniu nie zrobi�y nic z�ego. Ciesz� si�, �e ci� widz�. Mo�e lepiej daj im co� do jedzenia?
��Musz� si� nauczy�, �e to jest z�e.
Odnalaz� ich cia�a u st�p wzg�rza, po swojej stronie strumyka, kt�ry przecina� posesje. Aporter le�a� z wyci�gni�tymi jak do biegu �apami. Jego j�zyk, kiedy go dotkn��, by� twardy i zimny.
Pies go�czy wygl�da� tak, jakby spa�. Jego �apy by�y wsuni�te pod brzuch, ale podszed�szy bli�ej, zobaczy�, �e zwierzak ma otwarte oczy.
Nazajutrz rano zadzwoni� do mieszkaj�cego na wzg�rzu Oberkramera i powiedzia� mu, co si� sta�o. Staruszek nie wydawa� si� zdziwiony.
��To� m�wi�em, �e u nas na wsi takie rzeczy zdarzaj� si� ca�y czas. Dawa�e� tym psom biega�, gdzie chcia�y, m�wi�em ci, �e co� si� stanie.
��Ale nie maj� �adnych obra�e�, naci�� na ciele ani nic takiego.
��A kto to wie. Mo�e trucizna. Co� mi si� tak zdaje. Jest tu paru takich sukinkot�w, co to lubi� karmi� psy zatrutym mi�sem, bo chc� zobaczy�, co si� stanie. Co to dzi� mamy, �rod�? Na twoim miejscu nie rusza�bym stamt�d ps�w do pi�tku, a potem wyrzuci�bym je z reszt� �mieci, niech je �mieciarz zabierze. Pozby�em si� tak kiedy� jednego szczeniaka, kt�ry nam zdech�. Jak facet go zobaczy� w koszu, narobi� krzyku, ale mu powiedzia�em, �e to �mie� jak inne. Musia� go zabra� i ju�.
Wiedzia�, �e Oberkramer bardzo lubi swoje psy, tote� jego propozycja, by je wyrzuci� na �mieci, ca�kiem go zaszokowa�a. Niemniej przez nast�pne dwa dni nie zrobi� nic z cia�ami ps�w. Ci�gle wraca� pami�ci� do chwili, kiedy je odnalaz�. Widzia� ich u�o�enie, straszliwe zimno j�zyka, mroczne cia�a na tle szarego �niegu posrebrzanego ksi�ycowym �wiat�em. Kilka razy wychodzi� na werand� i zbiega� spojrzeniem po wzg�rzu, �udz�c si� nadziej�, �e zdo�a je dojrze�. Nawet przez ogo�ocone z li�ci drzewa nie mo�na ich by�o wypatrze�. Wiedzia�, �e tam s�, i wiedzia� te�, �e nie ruszy� palcem w ich sprawie. To by�a zdrada. Przez zaniedbanie zdradzi� ��cz�c� ich od dawna przyja��. Czu� si� podle, jednak w tej chwili naprawd� nie potrafi� podj�� �adnej decyzji.
Wiedzia�, �e b�dzie musia� co� uczyni� przed jej powrotem. �e tak czy inaczej, trzeba b�dzie co� zrobi�, bo przecie� nie zostawi tam cia� przez reszt� zimy. �a�owa�, �e nie mo�e znowu by� dzieckiem. W�wczas kto� inny musia�by ponie�� odpowiedzialno�� zamiast niego.
Rankiem trzeciego dnia obudzi� si� zar�wno w�ciek�y na siebie, jak i w pe�ni �wiadom tego, �e jest ju� pi�tek � dzie� wywozu �mieci. Je�eli zamierza� je wyrzuci�, musia� to zrobi� przed po�udniem, zanim przyjedzie �mieciarka. Wci�� z�y na siebie za swoje niezdecydowanie, nakaza� sobie dzia�a�. Wyrzu� cia�a z reszt� �mieci. Albo je pochowaj � zaraz, dzisiaj rano. Przesta� o tym my�le� i zr�b co�.
Po wypiciu drugiej fili�anki kawy klasn�� w d�onie, westchn�� g�o�no i podni�s� si�. Jakby psy ci�gle tam by�y, a on wybiera� si� dok�d� samochodem bez nich, rzuci� �przepraszam� w g��b pustego domu i poszed� do szafy po p�aszcz.
By� ch�odny, czysty ranek. Wiatr natychmiast zaci�� go po policzkach. U�miechn�� si�, uprzytomniwszy sobie, �e podj�cie decyzji nape�ni�o go dziecinn� dum�. Trzymaj�c �opat� w gar�ci, st�pa� wielkimi, pewnymi krokami w d� zbocza. Postanowi� zabra� oba cia�a naraz, by nie odbywa� dwa razy tej samej drogi. Ju� jeden raz b�dzie trudny. My�l, �e psy b�d� le�e� jeden na drugim, jako� dziwnie podnosi�a go na duchu. Najpierw we�mie aportera, poniewa� by� z nim d�u�ej.
Spojrza� w ich stron� dopiero wtedy, gdy znalaz� si� u podn�a podjazdu i kiedy wiedzia�, �e nie ma ju� odwrotu. Musia� dzia�a�. Mia� �opat�; ona wr�ci jutro, dzisiaj jest dzie� wywozu �mieci. Zreszt� ziemia by�a zbyt zmarzni�ta, aby wykopa� w niej jam� na gr�b.
Powietrze znieruchomia�o. Cisz� m�ci� tylko chrupot �niegu dobywaj�cy si� spod jego n�g i samotny ptak wyrzekaj�cy na dzie�. Kiedy od miejsca, gdzie le�a�y psy, dzieli�o go zaledwie sto st�p, popatrzy� wreszcie w ich kierunku, ale nic nie zobaczy�. Zatrzyma� si�; powietrze uwi�z�o mu w gardle. Spojrza� ponownie. Pustka. Psy znikn�y. Ruszy� biegiem w ich stron�. Dwa razy wywr�ci� si� na �niegu. Znikn�y. Upu�ci� �opat�. W ci�gu tych dni spad� �wie�y �nieg i nawet te miejsca, gdzie odcisn�y si� ich cia�a, przykry� teraz i zatar� bia�y puch. Nie zosta� nawet �lad.
J�ZYK NIEBIOS
Ujrzawszy j�, rzuci� si� w pogo�. Nie m�g� inaczej. Tak� twarz widzi si� mo�e dwa razy w �yciu. Je�li za ni� nie pobiegniesz, jeste� zgubiony. Skazany na patrzenie w lustro p�n� noc� i zastanawianie si�, kim by�aby ta kobieta? Co mog�oby si� zdarzy�, gdybym mia� do�� odwagi, aby si� przedstawi�? Mo�e by si� u�miechn�a i posz�a ze mn� na kaw�. Mo�e by�a r�wnie niesamowita jak jej wygl�d. Mo�e by�a ch�odna. Mo�e gor�ca! A mo�e z chwil� naszego spotkania ca�e moje �ycie by si� odmieni�o i dzisiaj by�bym tysi�c mil st�d, w jakim� niewyobra�alnie lepszym miejscu.
Wi�kszo�� m�czyzn nie biegnie za ni�, gdy� ogarnia ich strach. Nic tak nie przera�a m�czyzny jak kobieta, kt�rej uroda przenika go na wskro�, tak i� wie, �e zrobi�by wszystko � je�li trzeba, podpali� w�asn� matk� � byle tylko by� z t� najistotniejsz� twarz�. Kobiety nadal nie wierz� i nie rozumiej� tego, �e mog� porazi� m�czyzn�, kimkolwiek by on by�, sparali�owa� go i zamroczy�. Czasem doprowadzi� na skraj szale�stwa. Doprawdy kobiety potrafi� jednym spojrzeniem wstrz�sn�� ca�ym �yciem m�czyzny.
Ettrich pierwszy raz przyjecha� do Warszawy w interesach. Warszawa by�a w porz�dku. Polska te� by�a okej. Podoba�y mu si� energia i entuzjazm Polak�w, gotowych d��y� wytrwale do celu. Ale najbardziej podoba�y mu si� kobiety. Polki by�y bardzo pi�kne, a ilekro� Vincenta Ettricha otacza�y pi�kne kobiety, czu� si� szcz�liwy.
Ale mniejsza o to. Liczy si� jedynie ta chwila, gdy sta� nieopodal Holiday Inn, czekaj�c na zielone �wiat�o. Przypadkiem spojrza� na przeje�d�aj�cy tramwaj i dostrzeg� J�. Siedzia�a przy oknie. Ich oczy spotka�y si� na kilka sekund, po czym tramwaj si� oddali�. Nie b�d� traci� czasu na opisywanie, jak wygl�da�a, poniewa� ju� to wiecie. By�a jak fala przyp�ywu, kt�ra zmia�d�y�a Ettricha, nim jego m�zg zd��y� zarejestrowa� ca�� jej twarz. Dzi�ki Bogu, �e by� sam. To do�� kr�puj�ce znale�� si� w towarzystwie schludnie ubranego m�czyzny w �rednim wieku, kt�ry rusza z kopyta w pogo� za tramwajem. Nadal sprawny, wci�� atrakcyjny, ci�gle nienasycony � Ettrich oznajmi� niedawno pewnej kobiecie, �e wyb�r mi�dzy m�odszym m�czyzn� a nim sprowadza si� do wyboru mi�dzy czterogodzinnym wzwodem a urocz� czterogodzinn� rozmow� po zako�czonym seksie.
Zanim tramwaj zatrzyma� si� na najbli�szym przystanku, Ettrich dwukrotnie omal nie wpad� pod p�dz�ce �ady i dosta� niebezpiecznej zadyszki. W ko�cu jednak tramwaj zacz�� ha�a�liwie wyhamowywa� i Ettrich wiedzia�, �e go dogoni.
Ani razu nie pomy�la�: Co zrobi� po wej�ciu do tramwaju? Co si� stanie, gdy do niej podejd�? Kiedy obrzuci mnie podejrzliwym wzrokiem, zastanawiaj�c si�, czemu u licha ten zziajany facet wisi nade mn� jak wielkie spocone ptaszysko? A ja przecie� nie m�wi� po polsku. Wi�kszo�� Polak�w nie zna angielskiego, wi�c prawdopodobnie ona tak�e go nie zna. Jak powiedzie� bez s��w: Szuka�em ci� przez ca�e �ycie, lecz u�wiadomi�em to sobie zaledwie pi�� minut temu? Jak powiedzie� jej wszystko, skoro nie umie si� powiedzie� nic? Twarz to kiepski j�zykoznawca. Ile s��w mie�ci si� w u�miechu? Poza tym u�miechy dziel� si� na stosowne i niestosowne. Te pierwsze otwieraj� przed tob� drzwi, te drugie nie. Co robi�, kiedy jest ci potrzebny j�zyk niebios, a ty masz tylko r�ce i oczy?
Nie by�o czasu si� martwi�. Drzwi otworzy�y si�, ludzie zacz�li wchodzi� i wychodzi�. Wspinaj�c si� na stopnie, Ettrich zda� sobie nagle spraw�, �e nie ma biletu. Nie mia� biletu, nie zna� j�zyka, kompletnie nie wiedzia�, jak si� do tego zabra�. Jednak twarz taka jak ta warta by�a najg��bszego wstydu i zak�opotania. Po prostu: podejd� do niej, modl�c si�, aby bogowie nad tob� czuwali. Podejd� do niej i�
Podszed�. J�zyk spuch� mu w ustach do rozmiar�w arbuza. R�ce mocno wpija�y si� w uda. Kobieta patrzy�a przez okno. Up�yn�o mniej wi�cej sto lat, zanim obr�ci�a ku niemu swoj� �liczn� g��wk�.
��Prze�pra�szam, ale mu�sz� z pa�ni� po�roz�ma�wia�! � Ettrich pope�ni� typowy b��d ameryka�skiego turysty, przekonanego, �e dop�ki b�dzie m�wi� po angielsku wolno i wyra�nie, zrozumie go ka�dy obcokrajowiec. Lecz jedno spojrzenie kobiety wyja�ni�o mu, �e si� myli. Jej pi�kne, bezdenne oczy patrzy�y oboj�tnie jak �lepia jaszczurki. Nie by�a nim w najmniejszym stopniu zainteresowana � ani teraz, ani nigdy.
Wtedy spr�bowa� � r�wnie g�o�no � swojej kiepskiej niemczyzny:
��Ich habe Sie gesehen am Strassenbahn hier� um�
W odpowiedzi jej oczy sta�y si� zimne. Kobieta jego �ycia patrzy�a teraz na niego jak na �wie�� plam� na sukience. Zrozpaczony Ettrich wysila� m�zgownic�, staraj�c si� co� uczyni�, co� powiedzie� � jako� do niej trafi�. Ale nic nie przysz�o mu do g�owy. Z uczuciem przegranej ju� mia� si� na zawsze odwr�ci�, gdy raptem kobieta si� odezwa�a.
M�wi�a doskona�� angielszczyzn� z brytyjskim akcentem i mia�a g�os, kt�rego �aden m�czyzna nigdy nie zapomni.
��Dlaczego mnie �ledzisz, Vincencie? To zamkni�ty rozdzia�. Dyskutowali�my o tym do znudzenia. Dokona�e� wyboru i ja to akceptuj�. Ale teraz daj mi ju� spok�j! Nie ko�cz tego w taki spos�b. � Jej u�miech tchn�� tak� czu�o�ci� i b�lem serca, �e Ettrich my�la�, �e si� roztopi.
Zamruga� i zmarszczy� brwi.
��My, ee� my si� znamy? Teraz ona si� zmarszczy�a.
��Owszem, znamy si�! Mieszkali�my ze sob�, z ma�ymi przerwami, przez trzy lata!
Ettrich by� �onaty i mieszka� w Seattle. Dwadzie�cia lat z t� sam� kobiet�, tr�jka dzieci, pies. Nigdy nie mieszka� z nikim innym.
��Jak pani� Jak masz na imi�?
Oj, to jej si� nie spodoba�o! Twarz zacisn�a si� mocniej ni� pi��. Oczy zmru�y�y si� w cieniutkie kreski. Kiedy si� odezwa�a, jej g�os zion�� ogniem z�o�ci i cierpienia.
��Bardzo zabawne, Vincencie! Mam si� �mia�? Chcesz mnie skrzywdzi� jeszcze bardziej? Mamy odt�d udawa�, �e si� nie znamy? Tak to si� za�atwia? Ja nie wiem, w ko�cu to ty mnie rzuci�e�! � Podnios�a si�; by�a cudownie wysoka. W ka�dym calu taka, o jakiej zawsze marzy�. � Czy powinnam udawa�, �e nie wiem nic o Kitty, Seattle i twoim czerwonym audi? Hmm? Czy mam si� do ciebie zwraca� per panie Ettrich? Udawa�, �e nie wiem, �e podczas stosunku przygryzasz usta albo tracisz czasem oddech? A jak tam twoje nadci�nienie, Vincencie? Pami�tam nawet tw�j ostatni pomiar: 180 na 90. Zgadza si�? Pami�tam takie rzeczy, bo bardzo ci� kocha�am. Ale ty nie chcesz mojej mi�o�ci. Ty chcesz mie� Kitty i �y� sobie wygodnie w Seattle. No powiedz, czy twoje ci�nienie krwi nie wynosi�o 180 na 90?
Tak! Wszystko to by�a prawda! Ettrich da� krok w ty�, gdy� by� oszo�omiony i musia� odsun�� si� od tej bogini. By� ca�kowicie pewien, �e widzi j� pierwszy raz. Sk�d ona wie o Kitty, o jego audi i nadci�nieniu? Sk�d zna trywialne, intymne szczeg�y z jego �ycia. To, �e przygryza usta�
Drzwi zasun�y si� i tramwaj znowu ruszy�. Wszystko to nie trwa�o d�u�ej ni� dwie minuty. Ludzie wyba�uszali na nich oczy. A� do nast�pnego przystanku Ettrich tkwi� w pu�apce z nieznajom�.
��Sk�d wiesz o tym wszystkim?
Odrzuci�a g�ow� z najwy�sz� irytacj�. By� to pi�kny gest.
��Sk�d wiem? Ano st�d, �e przez ostatnie trzy lata, kiedy tylko przyje�d�a�e� do Warszawy, zatrzymywa�e� si� u mnie. Udawali�my prawdziw� par�. Ale nie mog� d�u�ej udawa�, Vincencie! Chc� mie� �ycie, kt�rego ty mi nie dajesz. Dlatego musz� go poszuka� u innego m�czyzny.
Ettrich uzna�, �e miarka si� przebra�a.
��Ale� nigdy wcze�niej nie widzia�em ci� na oczy!
Jej pe�ne usta zaci�y si�, a potem z�agodnia�y. Wygl�da�a tak, jakby chcia�a co� powiedzie�, ale si� rozmy�li�a. Nagle zbli�y�a si� do niego i wsadzi�a mu r�k� mi�dzy nogi; na szcz�cie nikt z pasa�er�w nie zauwa�y� tego.
��Uwielbiam to twoje znami�, o tutaj. Zawsze uwa�a�am je za tak� nasz� ma�� tajemnic�. B�dzie mi jej brakowa�.
Tramwaj zacz�� zwalnia�, a� w ko�cu znieruchomia�. Kobieta odsun�a si�.
��Prosz� ci�, Vincencie, zostaw mnie. Przynajmniej tyle jeste� mi winien.
Zdumiony Ettrich obserwowa� j�, jak schodzi po metalowych stopniach i oddala si� pr�dko, nie ogl�daj�c si� za siebie. Sta� z rozdziawionymi ustami. Uzmys�owi� sobie, �e jej dotkni�cie pobudzi�o go do erekcji. Zerkn�wszy na siebie, pomy�la� o znamieniu. Zawsze czu� si� przez nie za�enowany. Szybko podni�s� wzrok � sk�d ona mog�a o tym wiedzie�?
Mia�a na sobie zielony p�aszcz w odcieniu jadeitu. Mign�a mu po raz ostatni, wchodz�c do budynku, kt�rego nigdy przedtem nie widzia�.
WIELKA CHI�SKA MURI
Ta historia jest �atwa do opowiedzenia, ale znaj�c Ettricha, my�l�, �e chyba si� skomplikuje. Czasem mo�na by�o odnie�� wra�enie, �e wszystko w jego �yciu by�o pogmatwane, najcz�ciej bez powodu.
To si� wydarzy�o dawno temu, kiedy jeszcze �y�. Zna�em go z Europy, gdzie uchodzi� za cz�owieka sukcesu. Dobrze si� ubiera�, nosi� kaszmirowe skarpetki. Ludzie pochlebnie si� o nim wyra�ali; rodzina by�a z niego dumna. By� u szczytu s�awy, par� lat przedtem, zanim zachorowa�.
W Europie bawi�em kr�tko, lecz poznali�my si� tu� po moim przyje�dzie; pracowali�my w tym samym dziale naszej firmy. Od pocz�tku Ettrich przypad� mi do serca i przy ka�dej okazji stara�em si� bywa� w jego towarzystwie. By� biznesmenem, ale dzi�ki dobrej prezencji m�g�by r�wnie dobrze zosta� politykiem lub aktorem. Vincent nie tylko dobrze przemawia�, ale r�wnie� to, co m�wi�, zapada�o w pami��. By� jednym z tych ludzi, kt�rzy bez trudu skupiaj� na sobie uwag�, sprawiaj�, �e reszta wychyla si� na krzes�ach, by nie uroni� ani jednego s�owa.
By� mo�e dlatego, ilekro� razem podr�owali�my, na lotniskach oczekiwa�y go pi�kne kobiety. Rzadko by�a tam jego �ona, cho� przecie� i ona odznacza�a si� urod�.
By�o ich tak wiele. Kiedy� na Heathrow ma�a Angielka o oczach Audrey Hepburn unios�a wypiel�gnowan� d�o� i pomacha�a nam rado�nie, gdy przechodzili�my przez bramk�. Innym razem zjawi�a si� smag�a Peruwianka o dramatycznej urodzie, kt�ra by�a o co� tak na niego w�ciek�a, �e chcia�a go pobi�. Zanim jednak jej limuzyna dowioz�a nas do hotelu, oboje p�kali ze �miechu i wymieniali tajemnicze spojrzenia.
Ettrichowi nigdy nie brakowa�o kobiet i ich tajemniczych spojrze�. Niekt�re zabiera�y nas do swoich miast zaciemnionymi, luksusowymi samochodami, kt�re nadawa�y �agodny jazz z o�miu g�o�nik�w. Czasem wpychali�my si� w tr�jk� do sfatygowanych, wym�czonych taks�wek � �ad albo wyblak�ych fiat�w � i jechali�my jak �ledzie w beczce w stron� nowych �wiate�. Wtedy Vincent zwykle rozmawia� z nimi szybko, pr�buj�c jednocze�nie dowiedzie� si�, co u nich s�ycha�, i zaplanowa� przysz�o��.
Nie zna�em m�czyzny, kt�ry by wy�ej ni� on ceni� kobiety. Vincent by� przekonany, �e w poprzednim wcieleniu by� kobiet�, gdy� nie tylko rozumia�, ale te� potrafi� przewidzie� ich post�powanie. Jedna z nich wyzna�a mi kiedy� przy kolacji: �Czasem boj� si� Vincenta. On nawet rozumie, dlaczego si� go nienawidzi�. Gdy spyta�em, dlaczego ona go nienawidzi, popatrzy�a na mnie t�po, po czym zapyta�a: �Czy to nie oczywiste?�
�atwo nienawidzi� kogo�, kto zna nasze sekrety, zw�aszcza gdy nie znamy � i nigdy nie poznamy � jego tajemnic. Co nie znaczy, �e Vincent Ettrich by� zamkni�ty w sobie. Zawsze odpowiada� na zadane pytania. Nieraz s�ysza�em, jak bez wahania m�wi o najbardziej bolesnych i k�opotliwych zdarzeniach ze swego �ycia. By� mo�e w jego s�uchaczach budzi�o to nerwowo�� � i pewno��, �e Vincent k�amie: niekt�re pytania pozostawia si� bez odpowiedzi, szczeg�lnie te dotycz�ce spraw osobistych.
Mam w pami�ci jeszcze jeden obraz z Vincentem � pod wieloma wzgl�dami najwa�niejszy. By�o to pod koniec wiosny, zatrzyma�em si� w hotelu Ungelt w Pradze. W dniu wyjazdu wyszed�em rano na uroczy taras hotelowy, by po raz ostatni, zanim udam si� na lotnisko, obejrze� miasto. Do lunchu zosta�o jesz