109
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 109 |
Rozszerzenie: |
109 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 109 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 109 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
109 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
tytul: "Krok po kroku"
autor: Maha Ghosanada
tlum.: Maciej Waclaw
OPRACOWAL : Wlodzimierz Tarnawski ([email protected])
Nie przyjmuj niczego tylko dlatego, ze powiedzial ci o tym twoj nauczyciel, Albo dlatego, ze zostalo to napisane w twojej swietej ksiedze Albo dlatego, ze wierza w to miliony, Albo dlatego, ze zostalo ci to przekazane przez przodkow. Przyjmij i zyj jedynie wedlug tego, co pozwoli ci ujrzec prawde twarza w twarz.
Przedmowa.
Jack Kornfield
Odkad ponad dwadziescia lat temu poznalem Maha Ghasanande, stanowi
on dla mnie kwintesencje lagodnej wspanialomyslnosci i niezwyciezonej
odwagi serca. Samo tylko przebywanie w jego obecnosci, doswiadczanie
jego usmiechu i udzielajacej sie, przepelnionej miloscia dobroci, jest dla
ducha uzdrawiajace.
Widywalem Maha Ghosanande w wielu okolicznosciach: jako
praktykujacego, zyjacego w lesie mnicha, charyzmatycznego opiekuna
kambodzanskich dzieci, tlumacza i naukowca poslugujacego sie
pietnastoma jezykami, mistrza medytacji uczniow z Zachodu, uczestnika
misji pokojowych ONZ oraz jako jeden z zyjacych skarbow Kambodzy,
przywodce uciekinierow na calym swiecie. W sytuacjach tych niezmiennie
potrafil on zachowac wspolczucie i pogode ducha, promieniujac naukami o
prostocie i milosci. Wielokrotnie zdarzalo mu sie oddawac potrzebujacym
suknie z wlasnego ciala i jedzenie z wlasnej miski.
Jakis czas temu, posrod suchego i jalowego upalu panujacego w obozach
dla uchodzcow w Kambodzy, w ktorych przebywaly setki tysiecy
oszolomionych wojna osob, ujrzalem wielkosc i blask serc Maha
Ghosanandy i Buddy jednoczesnie. W obozach Czerwonych Khmerow,
gdzie konspiracja zabroniona byla pod grozba kary smierci, Maha
ghosananda otworzyl buddyjska swiatynie. Chcial przywrocic Dharme
ludziom, ktorzy przeszli cierpienie nie czesto spotykane na Ziemi. Pomimo
grozb, po zakonczeniu budowy bambusowej swiatyni zebralo sie w niej
blisko dwadziescia tysiecy uchodzcow, aby znow odmowic liczace sobie dwa
tysiace lat modlitwy, pozostawione w spalonych wioskach i zniszczonych
swiatyniach. Maha Ghosananda recytowal tradycyjne mantry, a tysiace
osob plakaly.
Wtedy nadszedl czas na slowa, na ogloszenie swietej Dharmy, wezwanie
nauk Buddy na swiadka niewypowiedzianej tragedii ich zycia. Maha
Ghosananda przemowil najprosciej jak mogl, powtarzajac wielokrotnie w
starozytnym jezyku Buddy i po kambodzansku ten oto wers z
Dhammapady:
Nienawisc nigdy nie polozy kresu nienawisci,
uleczy ja milosc jedynie.
Oto starozytne i odwieczne prawo.
Taki jest odwieczny duch, ktory przeplywa przez Maha Dhosanande. Jesli
moglby wyjsc z tej ksiazki, ukazalby sie Tobie z radosnym usmiechem na
twarzy. Poniewaz nie moze tego uczynic, w powyzszych slowach znajdziesz
wyciszona prostote i prawde stanowiace podstawe jego kochajacej
osobowosci.
Ciesz sie z takiego blogoslawienstwa.
Spirit Rock Center
Woodcare, Kalifornia
Listopad 1991
Slowo wstepne.
Dith Pran
Rankiem 17 kwietnia 1975 roku mieszkancy Kambodzy witali zwycieskich
Czerwonych Khmerow kwiatami, miskami ryzu i wiwatami. Jednal
nazajutrz, kiedy zolnierze sila wyrzucali nas z domow i zmusili do dlugiego
marszu na wies, nasze serca przepelnilo przerazenie, a ja patrzylem, jak
moja ojczyzna pograza sie w ciemnosci.
W ciagu nastepnych bolesnych lat bylismy swiadkami rozbicia naszego
spoleczenstwa i zbeszczeszczenia wiekszosci rzeczy, ktore byly dla nas
cenne. Ostra kolektywizacja, przymusowa praca i bezwzgledne rzady
kontrolowaly kazda czesc naszego zycia. Stracilismy nasza wolnosc, nasze
majatki, nasze zycie rodzinne i nasza wiekowa tradycje buddyjska. Pola
Smierci, polacie zbiorowych mogil i zwlok przy niemal kazdej wiosce ,
stanowily ponura przestroge i zapowiedz zarazem tego, ze nasze zycie
uzaleznione jest od umiejetnosci przypodobania sie naszym katom. Przez te
przerazajace lata bylem swiadkiem wielu najbardziej podlych i
niewyobrazalnych okrucienstw, jakie dotad mogla poznac ludzkosc.
W cudowny sposob, wsrod zniszczenia pojawil sie przywodca wielce
lagodny i wspolczujacy, czcigodny Maha Ghosananda. Tam, gdzie
rewolucja stworzyla podzialy, ow pogodny mnich dostrzegal szanse na
pojednanie. Gdzie panowala przemoc, Ghosananda widzial okazje dla
dobroci. Nazywal to Prawem Przeciwienstw.
Maha Ghosananda jest straznikiem marzen Kambodzy. Poswiecil on swoje
zycie celebrowaniu i opiece nad tym, co najlepsze w naszej kulturze, w
kulturze wszystkich ludzi. Mimo ze zaglada pochlonela cala jego rodzine,
nie okazuje zgorzknienia. Jest symbolem kambodzanskiego buddyzmu,
uosobieniem delikatnosci, wyrozumialosci, wspolczucia i pokojowego
nastawienia Buddy, cech zawsze przez mieszkancow Kambodzy
powazanych.
Niewzruszona wiara Ghosanandy w zdolnosc Kambodzy do wyleczenia sie
wzmocnila nas w poszukiwaniach odrodzenia kulturowego, duchowego i
desperackiej walce o pokoj. Jego jasniejaca obecnosc i madre doradztwo
na najwyzszym szczeblu rozmow pokojowych przypomnialy czterem
walczacym stronom o humanitarnych celach przekraczajacych
partykularne interesy. Maha Ghosananda nieustannie przypomina nam, ze
pokoj miedzy narodami moze zaczac sie jedynie od pokoju osobistego.
Czerwoni Khmerzy oglosili praktyki religijne jako przestepstwo karalne
smiercia. Nie rozumieli jednak, ze przemoc i represje, bez wzgledu na
stopien okrucienstwa, nigdy nie zabija buddyzmu u jego zrodla - glebokiej
milosci naszego narodu do tradycji. Od tamtych ponurych lat Maha
Ghosananda nie ustaje w wysilkach na rzecz odbudowania
kambodzanskiego buddyzmu szkolac mnichow i mniszki i wznoszac na
calym swiecie swiatynie. Wciaz na nowo rozniecaa duchowa iskre, ktora
Czerwoni Khmerzy probowali ugasic.
Jesienia 1975 roku, po szesciu miesiacach zycia pod rzadami Czerwonych
Khmerow, wkradlem sie na teren skolektywizowanego pola, aby zebrac
garsc ryzu i nasycic glod. Przestepstwo to zostalo wykryte przez straznika,
ktory nakazal ukaranie mnie. Gniewni mlodzi zlonierze poturbowali mnie
przy pomocy zaostrzonych narzedzi rolniczych i przywiazali mnie na noc do
drzewa. Kleczac i krwawiac w blocie i deszczu, ze skrepowanymi na
plecach rekoma balem sie, ze nazajutrz nadejdzie egzekucja. Modlilem sie,
aby przezyc i zobaczyc znowu moja zone i dzieci. Dziwnym trafem Czerwoni
Khmerzy uwolnili mnie po dwoch dniach. Z sercem przepelnionym czcia,
ogolilem glowe w tradycyjnym buddyjskim gescie dziekczynienia. Nie
przejmowalem sie, ze moze to przyniesc nastepne kary. Jak na ironie
Czerwoni Khmerzy przyjeli moje tlumaczenia, jakoby byl to srodek przeciw
migrenom.
Przez caly ten straszny czas podtrzymywala nas tradycja buddyjska.
Modlilismy sie w ciszy, palilismy swiece, aby pomoc zablakanym duchom
umarlych, wyrazic wdziecznosc za male blogoslawienstwo zyciowe i szukac
sily potrzebnej do przetrwania kolejnego dnia. Ale odbudowanie naszej
wiary po klesce Czerwonych Khmerow okazalo sie zadaniem jeszcze
trudniejszym. Nasz kraj lezal w ruinach: panowal glod, rodziny byly
rozlaczone, ukochani zgineli, domy i wsie zniszczone. Bylismy chorzy i
zmeczeni, zbyt czesto poddawalismy sie rozpaczy i depresji. To wlasnie
Maha Ghosananda, podrozujac po Kambodzy, obozach uchodzcow w
Tajlandii i kambodzanskich spolecznosciach na calym swiecie, przypominal
nam, ze mozemy powolac sie na slodycz i glebie tradycji. Poszukiwania
Ghosanandy sa podroza bohatera. Swym wlasnym przykladem przypomina
nam, aby kazdy krok stawiac powoli, ostroznie i z rozwaga i zawsze
posuwac sie naprzod.
Dzis, po dziesiecioleciach konfliktu, strony walczace w Kambodzy
podpisaly porozumienie pokojowe. Nareszcie mozna dostrzec mozliwosc
naprway tego, co zniszczyly lata wojny, stworzyc Kambodze suwerenna,
przestrzegajaca praw czlowieka, niezalezna i wolna od szczegolnego
zainteresowania wiekszych poteg. Dzieki swiadomosci i odwadze
odbudowac mozemy Kambodze bezpieczna i silna dla naszych dzieci.
Nauki Maha Ghosanandy, o charakterze prostym, lecz glebokim zasiegu,
moga pomoc nam znalezc droge. Jego glowne przeslanie gloszace, ze
wielkie cierpienie niesie ziarna madrosci, wspolczucia i pokoju, daje
bezcenna nadzieje i pocieche, nie tylko dla Kambodzy, ale dla calego
swiata.
Brooklyn, Nowy Jork
24 pazdziernik 1991
Od redakcji.
Historia zna niewiele panstw dotknietych wojna, ludobojstwem, robotami
przymusowymi, inzynieria spoleczna i samozaglada w rownym stopniu, co
Kambodza pod koniec dwudziestego wieku. Historia tego malego
tropikalnego kraju na Polwyspie Indochinskim, wcisnietego miedzy
Tajlandie, Laos, Wietnam i Morze poludniowo-chinskie, siega 2000 lat
wstecz. Miedzy dziewiatym a trzynastym wiekiem, w erze zwanej Angkor,
Zloty Wiek, krolowie Kambodzy (czyli Khmeru) rzadzili duzymi czesciami
Polwyspy, tworzac imperium szczycace sie osiagnieciami naukowymi,
kulturowymi i religijnymi. Poza trym okresem Kambodza dryfowala miedzy
niezaleznoscia a dominacja panstw osciennych i innych obcych mocarstw.
W polowie dziewietnastego wieku kraj ten stal sie kolonia Francji i czescia
Indochin Francuskich. W celu utrzymania pokoju Francuzi pozwolili krolom
Khmerow pozostac symbolicznymi wladcami. W 1953 roku, po stu latach
rzadow kolonialnych, krol Norodom Sihanouk po pokojowych negocjacjach
wywalczyl niepodleglosc Kambodzy. Zgodnie z porozumieniem o
suwerennosci krol abdykowal i zglosil swoja kandydature do wyborow
powszechnych. Dzieki olbrzymiemu szacunkowi spoleczenstwa dla
krolewskiej dynastii Khmerow Sihanouk zostal wybrany na glowe panstwa.
Przyjal tytul Ksiecia. Przez nastepne dziesiec lat Kambodza przezywala
okres niezaleznosci, pokoju i dobrobytu.
W polowie lat szescdziesiatych wojska polnocnowietnmskie rozpoczely
budowe ukrytych baz na terenie Kambodzy. Ksiaze Sihanouk, podajac
jako przyczyne wzmozona aktywnosc Stanow Zjednoczonych w Wietnamie i
oskarzajac wojska amerykanskie o wypady na teren Kambodzy, panstwa
neutralnego, zerwal wojskowe i gospodarcze stosunki z USA>
W 1969 roku Stany Zjednoczone rozpoczely bombardowania Kambodzy w
celu zniszczenia polnocnowietnamskich baz wojskowych i linii
transportowych. Bombardowania spowodowaly zamet wsrod wiejskiej
ludnosci kraju i upadek jego rolniczej gospodarki. Kola biznesmenow,
wojskowych i intelektualistow rozpoczely ostra krytyke polityki
Sihanouka, a w 1970 roku, podczas pobytu Ksiecia za granica, mial
miejsce bezkrwawy zamach stanu, kladacy kres wiekowej dynastii
monarchow. Lon Nol, generalpopierany przez Amerykanow, zostal przez
przywodcow zamachu wybrany na glowe panstwa.
Nowy rzad pospiesznie nawiazal formalny sojusz ze Stanami
Zjednoczonymi, a czestotliwosc i skala bombardowania powiekszyla sie. W
maju 1970 roku amerykanskie sily ladowe dokonaly inwazji Kambodzy,
zabijajac i raniac ludnosc zywilna, niszczac rynki, pola ryzowe i wsie w
poszukiwaniu wietnamskich komunistow.
Nasilajace sie bombardowania wraz z zakonczeniem tradycyjnej monarchii
poszerzyly polityczna przepasc miedzy wiejska i miejska ludnoscia
Kambodzy. Chlopi, darzacy monarchie wielkim szacunkiem, postrzegali
posuniecia Lon Nola jako gwalt i wyzysk. Odebranie im prawa wyborczego
bylo decyzja niosaca zaczatki rewolucji, ktora na zawsze juz miala odmienic
oblicze Kambodzy.
Ruch komunistyczny istnial w Kambodzy od wczesnych lat trzydziestych.
Partia, pod przewodnictwem mlodych intelektualistow, z ktorych wielu,
wraz z komunistami wietnamskimi studiowalo w Paryzu, dostrzegla okazje
do realizacji swoich ultra-marksistowskich teorii w rosnacym
niezadowoleniu ludnosci wiejskiej. Podczas gdy szeregi partii powiekszaly
sie dzieki niezadowolonym chlopom i rolnikom, jak tez mlodziezy wiejskiej,
przylaczyl sie do nich Ksiaze Sihanouk, stajac sie ich tytularnym
przywodca. Dzieki zyskaniu takiej wiarygodnosci, Czerwoni Khmerzy
(fr.Khmer Rouge) - pod taka nazwa partia zyskala uznanie - przyciagneli
znaczna pomoc militarna z Chin. Solath Sar, mlody naukowiec, objal
przywodztwo, choc jego tozsamosc byla ukrywana przed opinia publiczna.
Po latach ujawnione zostalo jedynie jego nom de guerre, Pol Pot.
Ataki powietrzne zmusily wojska Polnocnego Wietnamu do cofania sie
coraz glebiej na obszar Kambodzy, gdzie wraz z Czerwonymi Khmerami,
toczyly one walke z proamerykanskimi oddzialami Lon Nola. Wies
poniosla wielkie straty, a niegdys bogaci rolnicy zmuszeni byli do walki o
jedzenie i przetrwanie. Tysiace ucieklo ze wsi szukac schronienia w Phnom
Penh, Battambang i innych miastach.
Dzialania wojskowe Stanow Zjednoczonych na terenie Kambodzy zostaly
przerwane w sierpniu 1973 roku, ale wojna domowa trwala dalej. Czerwoni
Khmerzy zdobywali kontrole nad coraz wieksza liczba miasteczek i wsi,
zdobywajac sobie sympatie ich mieszkancow poprzez roznorodne
inicjatywy obywatelskie, wychwalanie buddyzmu i podburzanie przeciw Lon
Nolowi.
Wiosna roku 1975 miasta Kambodzy ogarniete zostaly kryzysem, nie
potrafiac sobie poradzic z naplywem mieszkancow wsi, ktorzy potrolil
dotychczasowy poziom zaludnienia. Inflacja szalala, bezdomne rodziny i
osierocone dzieci krazyly po ulicach w beznadziejnym poszukiwaniu
zywnosci, lekarstw i schronienia. W latach 1967-1975 okolo miliona
mieszkancow Kambodzy zostalo zabitych badz okaleczonych, a dwa
miliony pozostalo bez dachu nad glowa. Kraj niegdys znany jako miska
ryzu Indochin stal u progu kleski glodowej.
Rankiem 17 kwietnia 1975 roku, jedynie dwa tygodnie przed wkroczeniem
sil Polnocy do Sajgonu i koncem wojny wietnamskiej, wojska Czerwonych
Khmerow zaatakowaly Phnom Penh. Wczesnym wieczorem oddzialy Lon
Nola poddaly sie. Ulice drzaly od wiwatow, jako ze wielu wierzylo w
nastanie pokoju.
Tymczasem nastepnego dnia o swicie Czerwoni Khmerzy oglosili Rok
Zerowy, poczatek nowej ery, rozpoczynajac radykalny program
spolecznej przebudowy. Wszyscy mieszkancy miast, starzy i mlodzi, bogaci
i biedni, mieli udac sie na wies, aby tam zyc i mieszkac jako chlopi.
Nie bierzcie nic ze soba, nakazywali zolnierze. Angka (organizacja
Czerwonych Khmerow) zapewni wszystko.
Wiekszosc ludzi, pod wplywem przerazenia i dezorientacji,
podporzadkowala sie rozkazom. Wielu z tych, ktorzy probowali
zabrac naczynia kuchenne, dobra osobiste i przedmioty codziennego
uzytku, zostalo rozstrzelanych. Pacjentow szpitali, ktorzy byli zbyt
chorzy by chodzic, wyrzucano z okien. Ze wzgledu na rosnace
napieie, zolnierze rozpuszczali falszywe pogloski.
Wrocicie za trzy dni. To jedynie srodki tymczasowe.
Ponad trzy miliony osob w roznym wieku zmuszonych zostalo do
przemarszu do wiejskich komun, tysiace umarlo na skutek upalu,
wyczerpania, pragnienia, dyzenterii i stresu.
Rok Zerowy i ultramarksizm Pol Pota mialy stac sie poczatkiem kolejnej
wspanialej zlotej ery. Angka (nie nalezy jej mylic z Angkor, starozytnym
imperium) pragnela stworzyc samowystarczalne, czyste, bezklasowe,
rolnicze spoleczenstwo. Miasta mialy ulec zniszczeniu. Dzungla i ugory
mialy zostac pozyskanedla rolnictwa przy uzyciu wyrafinowanych
systemow irygacyjnych sluzacych zwielokrotnieniu plodow. Nowa
egalitarna utopia miala doprowadzic do usuniecia wszelkich pozostalosci
nowoczesnosci i wplywow Zachodu. W celu realizacji tych zalozen Czerwoni
Khmerzy odizolowali kraj gruba warstwa tajemnicy. Drogi graniczne
zostaly zamkniete, wszelka lacznosc zerwano.
Czerwoni Khmerzy usuneli Ksiecia Sihanoukaa od wladzy tytularnej i
umiescili w areszcie domowym. Kraj podzielony zostal na osiem sektorow,
w ktorych wladze przydzielono osmiu przywodcom sekcji partyjnyych.
Sekcje roznily sie miedzy soba interpretacja ideologii i surowoscia
dyscypliny. Kazdy obywatel przypisany byl do oddzialu roboczego.
Tradycyjny chlopski ubior - czarna pizama - oraz krotko obciete wlosy
staly sie norma dla osob obu plci i w kazdym wieku.
Budownictwo sterowane bylo przez Angke. Podczas Czerwoni Khmerzy
podczas przejmowania wladzy zmietli z powierzchni ziemi wiele wiosek, z
dostepnych na miejscu materialow budowlanych budowano niewielkie
chaty. Zazwyczaj nie mialy one scian, aby straznicy Czerwonych Khmerow
mogli obserwowac zachowanie domownikow.
Praca manualna zastapila mechanizacje. Wszyscy mieszkancy Kambodzy,
bez wzgledu na wiek, stan zdrowia, umiejetnosci lub poprzedni zawod, stali
sie robotnikami rolnymi. Pod straza, w milczeniu uprawiali pola przy
pomocy motyk i sierpow, wozow zaprzegnietych w woly, lub tez sami
ciagneli plugi. Godziny pracy siegaly osiemnastu dziennie przez siedem dni
w tygodniu. Juz trzyletnie dzieci, jak tez osoby zaawansowane wiekowo,
pracowaly u boku wytrzymalych doroslych.
Kto pracuje ten je, - brzmial nieugiety slogan.
Tymczasem przestarzale metody uprawy doprowadzily do
niewystarczajacych plodow, a zywnosc zaczela podlegac scislej
reglamentacji - chorzy i niezdolni do pracy dostawali jeszcze mniej. Gdy
zmniejszyly sie dostawy zywnosci, zdesperowani wiesniacy zaczeli
potajemnie zbierac korzenie, liscie, kore, owady lub szczury, mimo ze w
niektorych sektorach gromadzenie zywnosci bylo wykroczeniem
podlegajacym karze.
Czerwoni Khmerzy zaprojektowali systemy irygacyjne, ktore mialy
dorownac legendarnym wodociagom krolestwa Angkor. Jednakze bez
pomocy inzynierow i nowoczesnej technologii systemy te nie dzialaly.
Woda pitna ulegla skazeniu, brakowalo wody do nawadniania pol, a zbiory,
i tak niewielkie, padly ofiara suszy. Niewlasciwe odzywianie i nadmierny
wysilek zaczely odciskac pietno. Glod, dyzenteria, cholera, malaria i
ichoroby zwiazane ze stresami mnozyly sie wszedzie. Z powodu niedoboru
witamin wielu mieszkancow wsi osleplo. Leczenie podlegalo scislej kontroli
i ograniczone bylo do tradycyjnych metod ludowych.
W celu ustanowienia Roku Zerowego i wzmocnienia kontroli, Czerwoni
Khmerzy oglosili nielegalnym niemal wszystko, co stanowilo kulturowe
podloze Kambodzy, kraju gleboko zakorzenionego w tradycji o niezwykle
silnych wiezach rodzinnych. W wielu sektorach rodziny zostaly rozbite:
dzieci mieszkaly w odosobnieniu od rodzicow, w indywidualnych kwaterach
lub oddalonych osrodkach pracy. W wieku przypadkach czlonkowie rodzin
tracili ze soba kontakt.
Nawet w tych sektorach, gdzie rodziny pozostaly nietkniete, dobro
spoleczne stawiano na pierwszym miejscu, odwracajac tradycyjny
porzadek. Dzieci, czyste naczynia Angki, utrzymaly wladze nad doroslymi.
Mogly one wyznaczac zadania doroslym, zachecano je tez do donoszenia w
razie przekraczania przez starszych zakazow Angki. Rodzice utracili prawo
wybierania malzonka dla swych dzieci. Kadry Czerwonych Khmerow
aranzowaly i zatwierdzaly wszystkie malzenstwa, a rewolucyjne ceremonie
zajely miejsce buddyjskich rytualow. Sluby odbywaly sie czesto na polach
tak, aby nie zaklocac tempa pracy. Pary, ktore spotykaly sie potajemnie
bez zgody Angki, karano. W kilku przypadkach nagie ciala mlodych
kochankow wystawiano w miejscach publicznych jako ponure upomnienie o
potedze Angki.
Sprawy prywatne i uczucia znajdowaly sie pod scisla kontrola. Za zwykle
narzekanie mozna bylo zostac surowo ukaranym. W wielu przypadkach
ludzie zmuszani byli do milczacego przygladania sie egzekucjom ich
bliskich, poniewaz glosny placz oznaczalby kwestionowanie wyroku Angki.
Zabroniono rowniez wspominania. Poniewaz Rok Zerowy oznaczal
poczatek nowej ery, sentymentalne tesknoty uwazano za przeszkode na
drodze postepu. Mozna bylo zostac ukaranym za mowienie o Buddzie,
krolu, dniach, ktore minely. Spiewanie starych piesni czy opowiadanie
starych historii uwazano za zbrodnie przeciwko panstwu.
Angka jest jak ananas, - mowiono ludziom. Jej oczy patrza we
wszystkich kierunkach.
Zarazone czesci musza byc odciete stalo sie haslem spolecznego
oczyszczenia. Ci, ktorzy stanowili wyzwanie dla politycznej pozycji Angki
lub tez ci, u ktorych odkryto nie do konca czyste pochodzeni chlopskie,
mieli byc systematycznie eliminowani. Na zaglade skazano czlonkow
bylych wladz i wojskowych, mnichow i mniszki, mniejszosci etniczne,
kazdego, kto posiadal formalne wyksztalcenie. Egzekucje czesto dobywaly
sie bez sadow. W przypadkach ekstremalnych wystarczajacym powodem
do egzekucji byl jasny odcien skory, noszenie okularow, czy tez mowienie
dialektem nie uzywanym przez chlopow.
Wasze zycie nie przynosi zysku, wasza smierc nie oznacza straty, - glosili
Czerwoni Khmerzy. Aby przetrwac, cale rodziny porzucaly dotychczasowa
tozsamosc i fabrykowaly wszelkie dane o poprzednim miejscu
zamieszkania, stylu zycia i zawodzie. Lekarze, prawnicy, nauczyciele i
ekonomisci udawali znawcow rolnictwa w nadziei na unikniecie masowych
egzekucji. W kilku przypadkach cale rodziny, w tym niemowleta, zabijano i
grzebano w zbiorowych mogilach.
W celu wzmocnienia swojej wladzy Angka organizowala regularne i
obowiazkowe sesje indoktrynacji, zwane spotkaniami edukacyjnymi,
gloszace chwale panstwa. Czasami tych, ktorzy zlamali prawo,
przeprowadzano przed spotkaniami w celu publicznego upokorzenia badz
wyegzekwowania kary cielesnej. Tysiace niepoprawnych kierowano do
osrodkow reedukacyjnych, w ktorych poddawano ich ograniczeniu racji
zywnosciowych, ciezkiej pracy i torturom. W Tuol Sleng, niegdysiejszym
liceum w Phnom Penh, tysiace fotografii i szczegolowych opisow stanowi
dowod smierci ponad 12 000 osob: mezczyzn, kobiet i dzieci, ktorych
wieszano, topiono, szlachtowano, pozbawiano konczyn lub zabijano pradem.
Ziemie uprawiali jedynie biedni, analfabeci i niewyksztalceni. Oslabieni
przez glod i przytloczeni walka o przetrwanie, byli oni niezdolni do
zjednoczenia lub stworzenia skutecznego oporu. Ciala zabitych i zbiorowe
mogily rozciagaly sie wokol wiekszych wiosek. Mieszkancy Kambodzy
zaczeli nazywac swoj kraj Polami Smierci.
Do roku 1978 kilku przywodcow Czerwonych Khmerow zbuntowalo sie i
zorganizowalo serie nieudanych przewrotow. W odpowiedzi na nie Angka
zwrocila przesladowania do wewnatrz, wtracajac tysiace bylych
przywodcow do wiezienia w Tuol Sleng. Wielu ucieklo do Wietnamu w
poszukiwaniu schronienia.
W tym samym czasie wladza Czerwonych Khmerow stanela w obliczu
zagrozenia z zewnatrz w postaci atakow wietnamskich. Wkrotce po
zdobyciu Phnom Penh Czerwoni Khmerzy zerwali sojusz wojskowy z
Wietnamem i zorganizowali serie atakow na przygraniczne tereny
Wietnamu. Pod koniec 1978 roku pojedyncze potyczki przeksztalcily sie w
duzych rozmiarow wojnee partyzancka, ktora rozciagnela sie na teren
Kambodzy.
Czerwoni Khmerzy powolali do armii tysiace mlodych ludzi, czasami nawet
w wieku dziesieciu lat. W miare jak Wietnamczycy zdobywali coraz wiecej
kambodzanskich wsi i miasteczek, Czerwoni Khmerzy wycofali sie w gory
na granice z Tajlandia, po drodze palac gospodarstwa, pola ryzowe i
domostwa. W Boze Narodzenie roku 1978 sily wietnamskie, wspomagane
przez maly kontyngent kambodzanskich dysydentow, zaatakowaly Phnom
Penh i 7 styczni 1979 przejely kontrole nad krajem.
Wraz z okupacja wietnamska swiat dowiedzial sie o pelni grozy i zniszczen
dokonanych przez kambodzanskich Czerwonych Khmerow. Dwa do trzech
milionow osob zginelo na skutek glodu, chorob, przepracowania, tortur i
egzekucji. Wielu innych odnioslo obrazenia, zostalo okaleczonych i do
konca zycia mialo sie borykac z fizycznymi i emocjonalnymi ranami, jakie
pozostawil okres zaglady. Rodziny byly rozbite, wielu juz nigdy mialo nie
zobaczyc swoich bliskich. Osierocone dzieci wloczyly sie samotnie w
poszukiwaniu opieki. Domy i wsie zostaly zmiecione z powierzchni ziemi, a
drogi i pola ryzowe zaslane byly trupami.
Kraj zostal zrujnowany. Szpitale, banki, fabryki i budynki rzadowe lezaly w
gruzach. Zniszczone drogi i mosty pelne byly porzuconych pojazdow.
Walute zniesiono, handel zatrzymal sie w miejscu, instytucje edukacyjne i
kulturalne nie istnialy. Brakowalo zywnosci, elektrycznosci, jedyna
dostepna woda byla zatruta. Ci, ktorzy przetrwali, ludzie o zniszczonym
zyciu, poszukiwali sily zdolnej odbudowac ich rzeczywistosc i kraj.
* * *
Na polnocy bije grzmot
Ogien spala wode, drzewo Bodhi
i dzungle.
Ten dobrze znany kambodzanski wiersz, Proroctwo Buddy, zostal przed
wiekami zapisany na cienkim lisciu palmowym. Jesli odczytac jego
znaczenie w swietle niedawnych wydarzen, wydaje sie, ze jest on
przepowiednia calkowitej niemal zaglady kambodzanskiego buddyzmu
dokonanej w czasie rzadow Czerwonych Khmerow. Zgodnie z decyzjami
Roku Zerowego prawie wszystkie, tj. trzy tysiace szescset swiatyn
buddyjskich Kambodzy zostalo zniszczonych, a jedynie trzy tysiace z
piecdziesieciu tysiecy mnichow przezylo przesladowania, ciezkie roboty, i
egzekucje. Nie istnieja dokladne statystyki dotyczace losu
kambodzanskich mniszek buddyjskich ale fakt ich przesladowan jest
dobrze udokumentowany. Zbeszczeszczono rowniez wiekszosc buddyjskich
archiwow i pism.
Tygrysica zawsze znajduje pozywienie w dzungli.
Nawet podczas snu chroni ona nasza religie...
Kiedy slonce zachodzi,
tygrysica wyrusza, by ugasic lune.
Proroctwo Buddy wydaje sie tez sugerowac nadzieje. Maha Ghosananda
nazwal je celebracja sily kambodzanskiej Sanghi buddyjskiej, spolecznosci
mnichow. Drzewo Bodhi, miejsce oswiecenia Buddy, jest symbolem
buddyzmu. Tygrysica, jak sugeruje Ghosananda, jest symbolem glebokiej
milosci mieszkancow Kambodzy do buddyzmu. Buddyzm, zapoczatkowany
w Indiach w szostym wieku przed Chrystusem, dotarl do Kambodzy w
drugiej polowie ery Angkor. Pod koniec dwunastego wieku, krol z dynsatii
Angkor, Dzajawarman VII oglosil buddyzm religia panstwowa i od tego
czasu trwa on jako ojczysta religia wiekszosci mieszkancow Kambodzy.
Zdecydowana ich wiekszosc jest pochodzenia Khmerskiego. Czesto
dumnie powiada sie:
Byc Khmerem to byc buddysta,
choc sa oczywiscie w Kambodzy ludzie wyznajacy inne religie. Na terenach
wiejskich praktyki buddyjskie obejmuja czesto synkretyczne polaczenie
animizmu i tubylczej wiary w duchy. Buddyzm spelnia centralna role w
kambodzanskim spoleczenstwie, stanowiac podstawe zycia codziennego,
moralny kregoslup, przewodnik zycia rodzinnego, fundament dla swiat
narodowych i wydarzen kulturalnych, jak rowniez polityki spolecznej.
Stosunki miedzy mnichami a swiatem swieckim byly zawsze obopolnie
korzystne. Po zlozeniu slubow mnisi wyrzekaja sie wszelkiej wlasnosci
osobistej, jedza jedynie to, co zostanie im dane jako codzienna jalmuzna,
ubieraja sie w rzeczy podarowane im przez ludzi, uzaleznieni sa calkowicie
od funduszy darowanych swiatyniom. W zamian za to mnisi stanowia
przyklad dla spoleczenstwa, podtrzymujac jego moralne standardy i
zapewniajac podstawowe uslugi w rodzaju nauczania i prowadzenia
ceremonii. Jako symbol duchowej doskonalosci, wewnetrznej jednosci i
dumy kulturowej sa oni darzeni przez czlonkow Khmerskiego
spoleczenstwa wielkim szacunkiem. Cenne stosunki miedzy mnichami a
spoleczenstwem sa gleboko zwiazane z koncepcja zaslugi. Poprzez
spelnienie swych obopolnie korzystnych zadan mnisi i spoleczenstwo
zblizaja sie do swoich celow: oswiecenia i odrodzenia sie w wyzszej postaci.
Jednak dla Czerwonych Khmerow mnisi byli pasozytami zyjacymi na koszt
mas (przypomina to chinskie opisy buddyzmu tybetanskiego z okresu
przed wyzwoleniem). Wedlug Angki utrzymywanie mnichow i mniszek bylo
trwonieniem dobra narodowego i ograniczlo gospodarcza zywotnosc kraju.
Slogan Czerwonych Khmerow
Kto pracuje, ten je
mial usprawiedliwiac obalenie systemu klasztornego.
Wielu mnichow, ktorych nie stracono, otrzymalo zadania wymagajace
ponizajacej pracy, na przyklad sprzatanie odchodow. Inni zmuszani byli do
wykonywania tradycyjnie zabronionych czynnosci, takich jak transport
broni. Swiatynie nie tylko zamykano, lecz takze bezczeszczono. Wiekszosc
zostala zdemolowana, a cegly i zelazo z ich konstrukcji przeznaczano na
budowe drog, mostow i fundamentow. Te, ktorych nie zrownano z ziemia
zamieniono na magazyny amunicji, spichlerze, obory, hodowle swin lub
magazyny odpadow dla celow produkcji nawozu. Niektore swiatynie
polozone na odludziu wykorzystywano jako miejsca tortur i egzekucji. W
czasie demolowania swiatyn posagi Buddy roztrzaskiwano, pozbawiano
glow, badz tez uzywano jako tarcz strzelniczych. Stare rekopisy palono,
wyrzucano do zbiornikow wodnych lub uzywano jako bibulki do
papierosow.
Czerwoni Khmerzy byli przekonani, ze moga zabic buddyzm, - mowi
Maha Ghosananda. - Probowali go stlujmic (...). Ale buddyzm nie
umiera. Buddyzm zyje w kambodzanskim jezyku, zyciu i milosci do
przodkow. Przede wszystkim zas buddyzm zyje w sercach
mieszkancow Kambodzy !
* * *
Czcigodny Maha Ghosananda urodzil sie w 1929 roku na urodzajnej
rowninie deltu Mekongu, w rolniczej rodzinie w malej wsi w prowincji
Takeo. WW wieku osmiu lat zaczal sluzyc w okolicznej swiatyni jako
ministrant. Mnisi byli pod wrazeniem jego zainteresowania zyciem
zakonnym, zachecajac go do blizszego poznania. Kiedy mial czternascie
lat, poprosil swoich rodzicow o blogoslawienstwo - chcial zostac mnichem.
Zostalo mu ono dane.
Po ukonczeniu uniwersytetu buddyjskiego w Phnom Penh Maha
Ghosananda kontynuowal nauke na uniwersytecie buddyjskim w
Battambang. Nastepnie opuscil kraj w celu dokonczenia przewodu
doktorskiego na uniwersytecie Nalanda w Biharze w Indiach, gdzie zdal
egzaminy Pali i otrzymal tytul Maha przed ukonczeniem trzydziestki. Jego
imie, Maha Ghosananda, oznacza Wielki, Radosny Glosiciel.
W ramach nauki na uniwersytecie zakonnik odwiedzal osrodki buddyjskie
w calej Azji, studiujac u boku kilku z najwiekszych wspolczesnych
mistrzow. W Rajgirze w Indiach Ghosananda stal sie uczniem japonskiego
mnicha Nichidatsu Fujii, zalozyciela sekty Nipponzan Myohoji,
poswiecajacej sie walce o pokoj swiatowy. To wlasnie mistrz Fujii, bliski
wspolpracownik Mahatmy Gandhiego, udzielil Ghosanandzie szkolenia w
technikach walki pokojowej i unikania przemocy. Otrzymal on rowniez
nauki od swietej pamieci Somdecha Prah Sangha Radzy Choun Notha,
Najwyzszego Patriarchy kambodzanskiego buddyzmu. Niewielu
zakonnikow doznalo zaszczytu bycia uczniem Sangha Radzy. Przyjecie na
ucznia patriarchy bylo dla mlodego Ghosanandy zaszczytem i dowodem
duchowego zaawansowania. Poprzez intensywne podroze i nauke Maha
Ghosananda biegle opanowal jezyki hindi, bengali, sanskryt, pali,
syngalezki, burmanski, wietnamski, laotanski, tajski, japonski, francuski,
angielski, niemiecki i kilka dialektow chinskich.
W 1965 roku, w wieku trzydziestu lat, Maha Ghosananda opuscil
Kambodze i udal sie w odlegle lasy poludniowej Tajlandii, gdzie zostal
uczniem uznanego mistrza medytacji Achaana Dhammandaro. Dzis,
demonnstrujac uczniom swoja technike medytacji, Ghosananda porusza w
gore i w dol reka wolno i rytmicznie i mowi:
W zakonie uczylismy sie medytowac w ten sposob. Caly dzien
poruszalismy rekoma w gore i w dol, w gore i w dol, z uwaga
obserwujac kazdy oddech. Codziennie robilismy wylacznie to i nic
wiecej.
Zycie w medytacji idealnie pasowalo temu urodzonemu mnichowi.
Maha Ghosananda byl w zakonie jedynie cztery lata, kiedy Stany
Zjednoczone rozpoczely bombardowanie jego kraju, a wojna ladowa na
szeroka skale rozpoczela sie w rok pozniej.
Powiedziano nam: nie pozwolcie, by cierpienie Kambodzy odbilo sie
na waszych umyslach. Nie pozwolcie, by zaklocilo ono wasza
koncentracje. Mimo to - mowi - plakalismy z Kambodza kazdego
dnia.
Ghosananda pozostal jednak w tajlandzkiej dzungli przez nastepne
dziewiec lat, podczas gdy wojna i zaglada szalaly w Kambodzy, W miare
praktykowania uwaznej medytacji wewnetrzny spokoj Ghosanandy
wzrastal, a on sa, czekal i modlil sie o sanse przyjscia z pomoca swojemu
ludowi.
* * *
Zakurzona droga do Sakeo wypelniona byla zdruzgotanymi przez wojne
uciekinierami. Pod palacym sloncem, ludzie o wychudlych i schorowanych
cialach, zapadlych oczach, twarzach spalonych i popekanej od przebywania
na sloncu skorze, szli po uschnietej, czerwonej ziemi. Upadali z
wyczerpania i plakali z pragnienia, poruszajac sie powoli i czesto
przystajac.
Byl rok 1978. Byli to ludzie, ktorzy przetrwali Pola Smierci, uciekajacy
przed zmorami wojny, przymusowych robot, ludobojstwa i represji
religijnych Kambodzy. Zostawili za soba zgliszcza swoich ukochanych
miast i wiosek, pol ryzowych i swiatyn. Przed nimi znajdowaly sie obozy dla
uchodzcow i nadzieja na przetrwanie.
Jakies osiemdziesiat kilometrow dalej stary autobus zgrzytajac zjezdzal po
stromej, kretej gorskiej drodze. Maha Ghosananda siedzial ze
skrzyzowanymi nogami na niewygodnym siedzeniu, ze schylona glowa,
zamknietymi oczami, w opadajacej wdziecznie na podloge szafranowej
sukni. Szczuply mnich w srednim wieku wydawal sie pogodny mimo spalin,
jeczacych opon i czestych naglych przechylow. Przepelniony wspolczuciem
Maha Ghosananda podazal w kierunku obozu Sakeo. Jako jeden z kilku
zaledwie tysiecy kambodzanskich mnichow, ktorzy przezyli rezim
Czerwonych Khmerow podrozowal samotnie, przybywajac do bram Sakeo
trzy dni po pierwszych uchodzcach.
Oboz przedstawial ponury widok: zatloczone ulice, scieki wyplywajace z
otwartych rynsztokow, brak zywnosci i wody, wiekszosc uchodzcow
zgromadzona w postrzepionych plociennych namiotach. Po przejsciu przez
stanowisko kontroli Ghosananda szedl powoli w strone centrum obozu.
Smutek spowijajacy oboz natychmiast ustapil miejsca podnieceniu.
Uchodzcy spieszyli, by spojrzec na szafranowa suknie, przez dlugi czas
zabroniony symbol buddyjskiego poswiecenia. Wielu spogladalo z
bezpiecznej odleglosci, obawiajac sie groznych wspomnien. Ghosananda
siegnal do zawieszonej na ramionach plociennej torby i wyjal plik
pogniecionych kartek, egzemplarzy Metta Sutty, slow Buddy o wspolczuciu
i przebaczeniu dla oprawcow. Rozdal je wszystkim znajdujacym sie w
poblizu uchodzcom, klaniajac sie w tradycyjnym gescie szacunku.
W tym momencie dokonalo sie polaczenie wielkiego cierpienia i wielkiej
milosci. Stulecia buddyjskiego poswiecenia dotarly do swiadomosci
uchodzcow. Rzesze ludzi upadly na kolana i pochylily glowy do ziemi,
glosno zawodzac. Ich krzyki niosly sie echem po obozie. Wielu uwaza, ze
Dharma, ktora spala spokojnie w ich sercach po spaleniu drzewa Bodhi,
zostala przebudzona wlasnie tego dnia.
Od czasu tamtej, pierwwszej wizyty w Sakeo Maha Ghosananda
niestrudzenie dazy do pokoju i dbudowy Kambodzy. Idac za przykladem
Buddy wszystkie starania rozpoczyna Maha Ghosananda od przepelnionej
miloscia dobroci i tak samo je konczy. Wierzy, iz jest ona sila
wystarczajaco potezna by pokonac swiat.
* * *
Po pokonaniu Czerwonych Khmerow Wietnamczycy powolali w Kambodzy
marionetkowy rzad po przewodnictwem Heng Samrina, zdrajcy
Czerwonych Khmerow. Armia Czerwonych Khmerow, pokonana lecz nie
zdziesiatkowana, przegrupowala sie w swojej bazie w gorach na polnocnym
zachodzie i wkrotce stawila powazny opor wietnamskim wladzom. Pojawily
sie rowniez dwie dodatkowe sily: jedna pod wodza bylego Ksiecia
Sihanouka, druga - Son Sanna, bylego premiera w jego rzadzie. Kazda z
czterech frakcji rozbudowala oddzialy partyzanckie, ktore zaangazowaly
sie w walke o wladze. W 1982 roku, pod naciskiem Chin, Stanow
Zjednoczonych i innych panstw, trzy strony kambodzanskie zawiazaly
sojusz w celu utworzenia rzadu na wygnaniu. ONZ oglosila popierany przez
Wietnam rzad okupantem przy uzyciu sil zbrojnych i przyznala miejsce
Kambodzy rzadowi na wygnaniu, obejmujacemu tez Czerwonych Khmerow.
Pod koniec 1989 roku, poddajac sie presji Stanow Zjednoczonych,
Wietnam wycofal z Kambodzy swoje wojska i postawil Hun Sena,
kolejnego dysydenta Czerwonych Khmerow, na czele rzadu. W
pazdzierniku 1991 roku, w Paryzu, wszystkie cztery frakcje podpisaly pod
auspicjami ONZ uklad pokojowy konczacy ponad dwudziestopiecioletni
konflikt zbrojny. Wedlug porozumienia po zawieszeniu broni nastapi
siedemdziesiecioprocentowa demobilizacja oddzialow zbrojnych wszystkich
frakcji, wstrzymanie zagranicznej pomocy wojskowej, repatriacja ponad pol
miliona uchodzcow z przygranicznych obozow, przejsciowy rzad pod
nadzorem ONZ, w ktorym maja sie znalezc przedstawiciele wszystkich
stron, oraz wybory, rowniez nadzorowane przez ONZ. Porozumienie
topotwierdza niezaleznosc, suwerennosc i neutralnosc Kambodzy.
Od ponad dziesieciu lat Maha Ghosananda gra istotna role w
przygotowaniach do dlugo oczekiwanego porozumienia. Jako dyplomata
oraz przywodca duchowy i kulturowy podrozuje caly czas miedzy
Kambodza a obozami dla uchodzcow i przesiedlencow na calym swiecie.
Poczawszy od Sakeo, Ghosananda zorganizowal we wszystkich obozach
swiatynie, rowniez tam, gdzie kontrole sprawowali Czerwoni Khmerzy.
Pomagal przywodcom spolecznosci obozowych w zbudowaniu programow
duchowego, edukacyjnego i kulturowego przetrwania. W 1980 roku, wraz z
chrzescijanskim dzialaczem spolecznym Peterem Pondem, sformowal
Miedzyreligijna Misje dla Pokoju w Kambodzy. Razem odszukali setki
ukrywajacych sie mnichow i mniszek i pomogli im odnowic sluby, jak
rowniez przejac role przywodcow w kambodzanskich swiatyniach na calym
swiecie. Dzieki pomocy osob swieckich w Kambodzy, w samej tylko
Kanadzie ustanowil Ghosananda ponad trzydziesci miejsc kultu. W
Kambodzy pomogl w odbudowie jeszcze wiekszej ilosci swiatyn i stal sie
przywodca ruchu edukujacego zakonnikow i mniszki w umiejetnosci
unikania przemocy i kontroli przestrzegania praw czlowieka.
W 1980 roku Maha Ghosananda przyjal zaproszenie do piastowania
stanowiska doradcy Rady Gospodarczej i Spolecznej ONZ ze strony
wygnancow narodu khmerskiego. W ONZ zainicjo3wal wiele przedsiewziec
ekumenicznych, spotykal sie czesto ze swiatowymi przywodcami
religijnymi, jak tez pomagal w stworzeniu pelnej modlitw swiadomosci o
cierpieniu Kambodzy i najwyzszej potrzebie pokoju.
Wprowadzil rowniez grupe mnichow do rozmow pokojowych na najwyzszym
szczeblu. Zajmujac calkowicie neutralna pozycje stworzyli oni atmosfere
spokoju, proponujac kompromis, nawolujac przywodcow do przypomnienia
ich natury buddyjskiej i uzmyslawiajac wszystkim potege unikania
przemocy.
W 1988 roku Maha Ghosananda wybrany zostal Somteja, Najwyzszym
Patriarcha buddyzmu kambodzanskiego. Zgodnie z tradycja to wazne
stanowisko powinno byc potwierdzone przez powszechne glosowanie
wszystkich mnichow buddyjskich z Kambodzy, jednakze, z powodu
diaspory, decyzja zapadla na niewielkim zgromadzeniu mnichow w Paeyzu.
Ghosananda z miloscia przyjal przywodztwo nad swoim narodem, lecz
zaznacza jednoczesnie, iz zlozy rezygnacje po zjednoczeniu sangha, aby
odbyc sie mogly wybory powszechne.
Dzis Ghosananda kontynuuje swoje podroze po swiecie, niosac nadzieje
swojemu rozdartemu przez wojne narodowi i oferujac wglad w prawdziwa
nature pokoju. Na niedawnym spotkaniu z Norodomem Sihanoukiem,
obecnym prezydentem rzadu przejsciowego, Maha Ghosananda otrzymal
zapewnienie, ze nowe wladze uznaja wolnosc wyznania i praw czlowieka.
Wielu ludzi na swiecie pyta:
Czy powinno sie pozwalac Czerwonym Khmerom na uczestnictwo w
rzadzie tymczasowym ?
Po latach wypelnionych cierpieniem tak wielu ludzi Maha Ghosananda
wbrew wszystkiemu potrafi odpowiedziec z pogodnym usmiechem:
Musimy byc madrzy i wspolczujacy. Potepiamy czyn, lecz nie mozemy
nienawidziec wykonawcy. Dzieki naszej milosci uczynimy wszystko
by zapewnic pokoj wszystkich. Nie ma innej drogi.
* * *
W ciagu lat Maha Ghosananda otrzymywal wiele dowodow oddania i
podziwu. Nazywano go Gandhim Kambodzy, Zywym Skarbem Kambodzy i
Zywa Dharma. Jest on czlowiekiem, ktory nieustannie daje swiatu
wypelniona miloscia dobroc: pokornym nauczycielem z radoscia
czestujacym gosci herbata, hojnym mnichem rozdajacym niemal wszystko,
co uda mu sie zdobyc, spokojnym adeptem nie okazujacym potrzeby
posiadania ani wyboru, lagodnym bodhisattva nauczajacym poprzez
jasniejace oblicze i dzwieczny smiech.
Krok po kroku jest zbiorem mow i pism Maha Ghosanandy. Idac sladami
Ghandiego i obejmujac najglebsze nauki Buddy, Ghosananda proponuje
mysli i poglady o naturze pokoju i pojednania, madrosci i wspolczucia oraz
postepowanie, dzieki ktoremu stana sie one czescia naszego zycia i
spolecznosci swiatowej. Ksiazka niniejsza zostala skompletowana dzieki
pomocy wielu przyjaciol i uczniow wielebnego Maha Ghosanandy. W
naszej wspolnej pracy dazylismy do dwoch celow: podziekowac
Wielebnemu za bogactwo, ktore wniosl w nasze zycie, oraz podzielic sie
jego madroscia i wspolczuciem z szersza publicznoscia. Redaktorzy
dziekuja Wielebnemu Thomasowi Ahlburnowi z Pierwszego Kosciola
Unitariansko-Uniwersalistycznego w Providence za jego madra rade i
pomoc; swietej pamieci Frankowi Reedowi za pomoc edytorska, rade
techniczna i nieustajaca inspiracje; siostrze Sofon So za cierpliwosc,
porade i ozywcza goscinnosc; dr. Davidowi Pugatchowi i Jesse Abbotowi za
niezliczone godziny spedzone na czytaniu i badaniach; wszystkim innym,
ktorych talent sprawil, ze ksiazka ta ukazuje sie. Mamy nadzieje, ze udalo
nam sie podzielic bezkresna milosc Maha Ghosanandy i jego gleboka
wiedze miedzy siebie i naszych czytelnikow. Wierzymy tez, ze bedziecie
wielokrotnie ponawiac lekture niniejszego tomu, odkrywajac coraz glebsze
poklady prawdy w jego pieknych, prostych slowach.
Jane Mahoney i Philip Edmonds
Providence, Rhode Island
Listopad 1991
CZESC I - MEDYTACJE O MADROSCI
1. Modlitwa o Pokoj.
Kochani Bracia i Siostry, nazywam sie Maha Ghosananda, jestem
mnichem buddyjskim z Kambodzy.
Lud Kambodzy zaznal wielkiego cierpienia. Modle sie, aby na wzor
milionow pokojowo nastawionych mieszkancow Kambodzy, wszyscy ludzie
odnalezli sile i wspolczucie w swych sercach, jak rowniez porade w slowach
Buddy:
W ludziach, ktorzy pielegnuja mysli oskarzycielskie i pragna zemsty
wobec innych nienawisc nigdy nie ustanie. W tych, ktorym mysli
takie sa obce, nienawisc zginie na pewno. Albowiem nienawisc nigdy
nie uciszy nienawisci. Nienawisc ucisza sie miloscia. Takie jest
odwieczne prawo.
Tak jak matka chroni swe jedyne dziecko nawet ryzykujac wlasne
zycie, kazdy powinien moc kultywowac wobec innych bezkresne
serce. Niech mysli o milosci ogarna caly swiat, z gory, z dolu i na
wskros. nez przeszkod, bez nienawisci, bez wrogosci.
Dopoki czlowiek jest przebudzony, winien utrzymywac te
swiadomosc. Pomoze ona osiagnac w tym wlasnie zyciu stan
blogoslawiony.
Cierpienie Kambodzy jest glebokie.
Z tego cierpienia rodzi sie Wielkie Wspolczucie.
Wielkie Wspolczucie wypelnia serce Pokojem.
Serce pelne Pokoju wypelnia nim Czlowieka.
Czlowiek pelen Pokoju wypelnia nim Rodzine.
Rodzina pelna Pokoju wypelnia nim Spoleczenstwo.
Spoleczenstwo pelne Pokoju wypelnia nim Narod.
A Pokojowy Narod tworzy Pokojowy Swiat.
Niech wszystkie stworzenia zyja w Szczesciu i Pokoju.
Amen.
2. Rzadzic wszechswiatem.
Na poczatku boginie i bogowie urzadzili glosowanie w celu okreslenia, kto
bedzie odpowiedzni by rzadzic wszechswiatem. Pierwszym kandydatem byl
Agnidevaputra, Bog Ognia.
Jestem najsilniejszy,- powiedzial - powinienem wiec rzadzic.
Ujrzyjcie moja potege.
Zaczal spiewac mocnym glosem, a wielki ogien zaplonal w centrum
wszechswiata i zaczal jasniec wszedzie. Inni bogowie i boginie zadrzeli ze
strachu i wszyscy uniesli rece, aby wybrac Agnidevaputre. Wszyscy z
wyjatkiem Valahakedeputry, Boga Wody.
Valahakedaputra powiedzial;
Moge opanowac ogien.
Natychmiast stworzyl wielka powodz, ktora ugasila pozar. Kiedy fala
powodzi piela sie coraz wyzej, wszyscy podniesli rece aby zaglosowac na
niego, z wyjatkiem Saradadevi, Bogini Sztuki i Madrosci.
Saradadevi powiedziala:
Drodzy przyjaciele, ogien i woda moga przerazac ludzi, lecz ja daje
poczatek pieknu. Gdy zaczne tanczyc, uspokoicie sie i zapomnicie o
ogniu i wodzie.
Wtedy Saradadevi zatanczyla, a wszyscy bogowie i boginie wpadli w trans.
Zamiast pic wode ustami, zaceli wlewac wino do uszu, oczu i nosow.
Oczarowani przez potege Saradadevi, podniesli rece wszyscy, oprocz
Gandharvy, Boga Niebianskiej Muzyki.
Gandharva powiedzial:
Kobieta moze pokonac mezczyzne, ale i mezczyzna potrafi opanowac
kobiete.
Zaczal grac na swojej niebianskiej gitarze i spiewac, a wszyscy omdleli gdy
muzyka wypelnila sale. Niczym zahipnotyzowani, wszyscy uniesli rece,
oprocz Santidevaputry, Boga Pokoju, Swiadomosci i Czystego
Pojmowania.
Santidevaputra powiedzial:
Jestem Bogiem Pokoju. Zawsze cwicze swiadomosc i czyste
pojmowanie. Bez wzgledu na to, czy mnie wybierzecie, czy nie, bede
rzadzil soba. Aby rzadzic wszechswiatem nalezy najpierw rzadzic
soba. Aby rzadzic soba nalezy po pierwsze opanowac umysl. Aby
opanowac umysl trzeba cwiczyc swiadomosc i czyste pojmowanie.
Wszyscy bogowie i boginie uznali sile Santidevaputry i wybrali go
jednoglosnie. Zrozumieli, ze pokoj jest najpotezniejsza sila swiata.
3. Jedna nauka.
Byl raz mlody mnich, ktory studiowal wytrwale calymi dniami, lecz nie
mogl nauczyc sie wszystkich pism i regul. Byl zalamany. Nie mogl jesc ani
spac, oslabl i schudl.
Udal sie w koncu do Buddy.
- Panie, prosze, odbierz mi suknie. Jest tyle nauk, a ja nie potrafie
ich wszystkich opanowac. Nie moge byc mnichem.
- Nie martw sie - odpowiedzial Budda. - Aby byc wolnym musisz
opanowac jedna tylko rzecz.
- Naucz mnie, prosze - blagal mnich. - Jesli zalecisz mi jedno jedyne
cwiczenie, bede je praktykowal z pelnym zaangazowaniem i jestem
pewien, ze mi sie uda.
Budda odpowiedzial mu zatem:
- Opanuj umysl. Kiedy opanujesz umysl, bedziesz wiedzial wszystko.
Kiedy opanujemy umysl, bedziemy wolni od wszelkiego cierpienia. Nie ma
potrzeby na zadne inne nauki.
4. Terazniejszosc jest matka przyszlosci.
Mozemy zauwazyc piekno wazonu z kwiatami na stole, lecz kwiaty nigdy
nie opowiadaja nam o swym pieknie. Nigdy nie uslyszymy, jak chwala sie
slodkim zapachem.
Podobnie jest z czlowiekiem, ktory osiagnal nirwane. Nie musi wtedy nic
mowic. Mozemy wyczuc jego piekno, jej slodycz, wystarczy byc obok.
Nie nalezy martwic sie o przeszlosc czy przyszlosc. Tajemnica szczescia
polega na byciu obecnym w rzeczach, ktore stoja przed nami, zyciu w pelni
chwila terazniejsza. Nie mozna wrocic i zmienic przeszlosci. Odeszla ! Nie
mozna pokierowac przyszloscia. Nie ma zatem powodu do niepokoju.
Kto wie, co sie stanie, kiedy nastepnym razem bede lecial samolotem?
Moze dolece bezpiecznie, a moze nie. Kiedy robimy plany, mozemy je
robic wylacznie w chwili obecnej. Jest to jedyna chwila, ktora mozemy
kontrolowac. Mozemy pokochac ja i wykorzystac we wlasciwy sposob.
Cierpienia przeszlosci nie moga nas skrzywdzic jezeli naprawde zalezy nam
na dniu dzisiejszym.
Zadbajmy o terazniejszosc, a przyszlosc okaze sie dobra. Dharma zawsze
istnieje w terazniejszosci, ktora jest matka przyszlosci. Dbajmy o matke, a
matka zadba o dziecko.
5. Rownowaga miedzy madroscia a wspolczuciem.
Madrosc nalezy zawsze rownowazyc wspolczuciem, a wspolczucie
madroscia. Bez tej rownowagi niemozliwy jest pokoj. Chcialbym
opowiedziec trzy historyjki bedace ilustracja tego twierdzenia.
Pewnego dnia okrutny krol smokow spotkal na sciezce bodhisattve.
Bodhisattva powiedzial:
- Synu, nie zabijaj. Jesli bedziesz przestrzegal pieciu regul i
szanowal wszelkie zycie, bedziesz szczesliwy.
Tych kilka slow wystarczylo, by smok zupelnie wyrzekl sie przemocy.
Dzieci, ktore pasly zwierzeta u stop Himalajow bardzo baly sie smoka.
Kiedy jednak stal sie lagodny, przestaly sie bac i wkrotce zaczely na niego
wskakiwac, ciagnac za ogon i wpychac kamienie i ziemie do jego paszczy.
Po jakims czasie smok nie mogl jesc i bardzo zachorowal.
Kiedy nastepnym razem krol smokow spotkal bodhisattve, krzyknal:
- Powiedziales mi, ze jesli bede przestrzegal pieciu regul i okazywal
wspolczucie, zaznam szczescia. A teraz cierpie i w ogole nie jestem
szczesliwy.
- Synu - odparl bodhisattva - jesli posiadasz wspolczucie, moralnosc
i cnote, musisz tez posiadac madrosc i inteligencje. W ten sposob
nalezy sie bronic. Kiedy nastepnym razem dzieci sprawia ci bol,
pokaz im swoj ogien. Nie beda cie wiecej niepokoic.
Kogo skrzywdzil brak madrosci u smoka? Zarowno smoka, jak i dzieci.
Rownowage miedzy madroscia a wspolczuciem nazywamy droga srodka.
Oto nastepna opowiesc. Pewnego razu stary rolnik znalazl na swym polu
umierajaca kobre. Widzac cierpienie kobry, rolnik pelen byl wspolczucia.
Podniosl weza i zaniosl do domu. Nakarmil go tam cieplym mlekiem,
owinal w miekki koc i, pelen milosci, polozyl obok siebie w lozku i zasnal.
Nastepnego ranka nie zyl.
Dlaczego zostal zabity? Poniewaz wykazal jedynie wspolczucie a nie
madrosc. Jesli dotkniesz kobry, ugryzie cie. Jezeli znajdziesz sposob, aby
pomoc kobrze nie podnoszac jej, znalazles rownowage miedzy
wspolczuciem a madroscia. Jestes wtedy szczesliwy, tak samo jak kobra.
Oto trzecia historia: byl sobie rolnik, ktory udal sie z przyjacielem do lasu
aby nazbierac drzewa. Kiedy uderzyl siekiera w pien, zaklocil zycie
gniazda pszczol i roj rozgniewanych owadow wylecial i zaczal go kasac.
Przyjaciel rolnika, przepelniony wspolczuciem, chwycil swoja siekiere i
pozabijal pszczoly szybkimi, poteznymi uderzeniami. Niestety, przy okazji
zabil tez rolnika.
Wspolczucie bez madrosci moze spowodowac wielkie cierpienie. Mozna
nawet powiedziec:
Lepiej miec madrego przeciwnika niz glupiego przyjaciela.
Madrosc i wspolczucie musza isc noga w noge. Posiadanie jednego bez
drugiego jest jak chodzenie na jednej nodze. Pare skokow ci sie uda, ale w
koncu upadniesz. Jesli zrownowazysz madrosc i wspolczucie, bedziesz
chodzil bardzo pewnie: powoli i z wdziekiem, krok po kroku.
6. Pozwolic odejsc cierpieniu.
Budda powiedzial:
Nauczam tylko dwoch rzeczy: cierpienia i konca cierpienia.
Co jest przyczyna cierpienia? Wyrasta ono z przywiazania. Jesli umysl
mowi Jestem, nastepuje cierpienie. Kiedy umysl mowi Nie ma mnie,
cierpienie istnieje dalej. Dopoty, dopoki umysl jest do czegos przywiazany,
cierpi. Kiedy umysl cichnie, staje sie spokojny i wolny.
Przywiazanie ma 1