13161
Szczegóły |
Tytuł |
13161 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
13161 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 13161 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
13161 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
James Herbert
Fuks
Prze�o�y�: Marek Mastalerz
Tytu� orygina�u: FLUKE
Kerry'emu, Emmie i Caseyowi
CZʌ� PIERWSZA
Rozdzia� pierwszy
Ciep�o s�o�ca grza�o moje powieki, domagaj�c si�, ale niezbyt natarczywie, bym
je otworzy�. Wciskaj�ce si� w uszy d�wi�ki dotar�y w ko�cu do mojej �wiadomo�ci.
Chaotyczny zgie�k przerywa�y przenikliwe piski.
Powoli, niemal niech�tnie, otworzy�em zaspane oczy. Powieki rozklei�y mi si� z
trudno�ci� do po�owy. Jak przez mg�� dostrzeg�em obok ciemne futrzaste cia�o,
r�wnie du�e jak ja. �ebra pogr��onej we �nie istoty unosi�y si� rytmicznie w
g�r� i w d�. Otworzy�em usta, z kt�rych wydar�o si� ziewni�cie. Oczy rozwar�y
mi si� do reszty. Dooko�a mnie le�a�y inne istoty, szare i czarne. Niekt�re
mia�y kr�tkie i g�adkie futerka, inne d�ugie i zmierzwione. B�ysn�o nade mn�
co� bia�ego i poczu�em skubni�cie w ucho. Odsun��em si� ze skowytem. Gdzie
by�em? Kim, a mo�e czym by�em?
Zrazu nieprzyjemne, po chwili dziwnie podniecaj�ce wonie dotar�y do mych
nozdrzy. Zmarszczy�em nos, wci�gaj�c te przenikliwe zapachy, i od razu poczu�em
si� bezpiecznie. Przycisn��em si� do innych ciep�ych cia�, byle dalej od
energicznej bia�ej paskudy, kt�ra w ko�cu da�a mi spok�j i skokami ruszy�a w
stron� barierki kojca. Wspi�a si� i przednimi �apami wspar�a na siatce, z
zapa�em wymachuj�c zadkiem i kr�tkim ogonem. Czyja� wielka bia�awa d�o� opu�ci�a
si� i wynios�a istot� poza zasi�g mego wzroku.
Zn�w zaskowycza�em, tym razem wstrz��ni�ty, poniewa� d�o� by�a taka wielka i
silna! A zapachy dobywaj�ce si� z niej by�y kompletnie obce. Przera�aj�ce,
jednak... interesuj�ce. Usi�owa�em si� wcisn�� jeszcze g��biej w k��b w�ochatych
stworze�, staraj�c si� nawi�za� z nimi jaki� kontakt. Dlaczego otacza�y mnie te
koszmarne zwierz�ta i dlaczego by�y mi takie bliskie?
Sen mnie opu�ci� ca�kowicie. Do reszty oprzytomnia�y zadygota�em. Znajdowa�em
si� w czym� w rodzaju kojca (wydawa� mi si� bardzo du�y), kt�rego posadzka
pokryta by�a s�om�. Siatka kojca by�a bardzo wysoka, o wiele wy�sza ode mnie.
Moimi towarzyszami by�y psy. O ile pami�tam, w tym momencie wcale nie odczuwa�em
strachu, tylko najprawdopodobniej by�em ca�kowicie zdezorientowany. Pami�tam, �e
dysza�em gwa�townie i mimowolnie troch� si� zmoczy�em. Nie by�o tego wi�cej ni�
nik�y strumyczek. Przypominam sobie, �e stara�em si� wcisn�� pomi�dzy dwa
pulchne cia�a, z kt�rymi niejasno odczuwa�em jakie� pokrewie�stwo, umykaj�c� mi
wi�. Domy�lam si� teraz, �e poczucie blisko�ci wynika�o z faktu, i�
rzeczywi�cie byli�my rodze�stwem. Wtedy jednak reagowa�em wy��cznie
instynktownie.
Rozejrza�em si� dooko�a, nie podnosz�c zanadto g�owy (�ba?). Brod� wci�� mia�em
zakopan� w s�omie. Wszystko by�o jakie� st�umione, odcienie barw wydawa�y si�
prawie niemo�liwe do rozr�nienia, stanowi�y jedynie rozmaite warianty szaro�ci
i brudnego br�zu. Ale ja w umy�le dopowiada�em sobie barwy, poniewa� ju� je
kiedy� widzia�em... kiedy�... Kiedy�? Kiedy?
By�em tak zdezorientowany, �e ju� samo pytanie, nie m�wi�c o odpowiedzi, by�o co
najmniej dziwne.
Po chwili zacz��em rozr�nia� kolory, si�gaj�c po nie pami�ci� jakby z
przesz�o�ci... Podejrzewam, �e dar tej pami�ci odr�nia� mnie od pozosta�ych
podobnych mi stworze�. Powoli mi�kkie szaro�ci zamieni�y si� w jasne br�zy,
szaro�ci ciemniejsze w intensywniejsz� brunatno��. Czer� pozosta�a czerni�, tyle
�e g��bsz�. Roztoczy�a si� nagle przede mn� ca�a paleta barw t�czy, wype�niaj�c
g�ow� zam�tem, o�lepiaj�c intensywno�ci�. To, co przedtem by�o czarne, stawa�o
si� ciemnoniebieskie, barwy indygo, setkami odcieni br�z�w. Fajerwerk kolor�w
tak rani� mi �lepia, �e musia�em zacisn�� powieki. Mimo to barwy nadal
przeciska�y si� przez nie. Wreszcie widmo u�o�y�o si� we w�a�ciwym porz�dku,
barwy odnalaz�y prawid�ow� r�wnowag�. To, co by�o o�lepiaj�ce, sta�o si�
przyt�umione, odcienie zacz�y ze sob� harmonizowa�. Kiedy otworzy�em oczy,
monochromatyczny obraz zamieni� si� w strojne, ruchome malowid�o, w kt�rym ka�da
barwa by�a samoistna � ale jednak stapia�a si� z innymi � i wyst�powa�a ko�o
swoich przeciwie�stw. Do dzi� czuj� zachwyt, kiedy nagle, bez ostrze�enia,
objawiaj� mi si� nowe, zaskakuj�ce barwy, kt�re wydaje si� s� stworzone
wy��cznie dla mnie, cho� u�wiadamiam sobie, �e istnia�y zawsze, tylko ja ich nie
zauwa�a�em. S� one teraz bardziej st�umione, ale �wie�sze i bardziej
interesuj�ce ni� w przesz�o�ci. Podejrzewam, �e wynika to z tego, i� �wiat
w�wczas wydawa� mi si� wi�kszy, przebywanie za� bli�ej ziemi zbli�a do natury.
Przeszed�szy przez to osobliwe stadium, kt�rego ani nie rozumia�em, ani
docenia�em, sta�em si� nieco �mielszy w moich badaniach. Podnios�em �eb ze s�omy
i wyci�gn��em szyj�. Przede mn� przesuwa�y si� twarze, na kt�rych widnia�y
urocze, czu�e u�miechy. W�wczas wygl�da�y dla mnie wszystkie jednakowo; nie
potrafi�em odr�nia� m�czyzn od kobiet, a tym bardziej poszczeg�lnych os�b. Nie
zdawa�em sobie r�wnie� sprawy, czym by�y te olbrzymie istoty. By� mo�e to troch�
dziwne, ale od razu zacz��em odr�nia� mniejsze olbrzymy i to nawet nie tylko od
doros�ych, ale od siebie nawzajem. Kilkoro z nich patrzy�o na mnie z g�ry i
wydawa�o dziwne odg�osy, spogl�daj�c wyczekuj�co na wi�ksze olbrzymy, kt�re
sta�y za nimi. Ponad gigantami dostrzega�em stercz�ce wysoko w niebo wielkie
budynki z szarej ceg�y. Samo niebo zdawa�o si� niezmiernie niebieskie, g��bokie
i przejrzyste. Niebo to najczystsza rzecz, jak� kiedykolwiek pozna�em; bez
wzgl�du na to, czy jest nim zimny lazur poranka, imponuj�cy b��kit kobaltowy w
ci�gu dnia, czy wydziergana srebrem czer� nocy. Nawet w najciemniejsze dni, gdy
b��kit zamaskowany jest przez pos�pne zwa�y chmur, najdrobniejsze jego
przeb�yski sprawiaj�, �e �ciska mi si� serce. W�wczas mia�em wra�enie, �e widz�
niebo po raz pierwszy. I w pewnym sensie tak by�o. Widzia�em je pierwszy raz...
innymi oczami.
Jak zakl�ty wpatrywa�em si� przez kilka chwil w b��kitny niebosk�on i s�oneczne
promienie, a� �lepia zasz�y mi mg��. Zatrzepota�em gwa�townie powiekami. Nagle
dotar�o do mnie, czym jestem. Nie by�em tym odkryciem wstrz��ni�ty. Bez
sprzeciwu zaakceptowa�em fakt, czym jestem. Dopiero du�o p�niej, kiedy od�y�y
dawne wspomnienia, zacz��em kwestionowa� swoje nowe wcielenie. W�wczas jednak
to, �e jestem psem, uwa�a�em za ca�kowicie normalne.
Rozdzia� drugi
Czy�bym wyczuwa� u ciebie pow�tpiewanie, a mo�e co� jeszcze? Mo�e odrobin�
strachu? Prosz� jedynie, by� pozwoli� swemu umys�owi s�ucha�, by� na razie
zapomnia� o swoich przekonaniach i uprzedzeniach; kiedy sko�cz� opowie��,
zdecydujesz, co o niej s�dzi�. Dla mnie te� jest mn�stwo spraw niejasnych i
wiem, �e nigdy nie pojm� ich do ko�ca � przynajmniej nie w tym wcieleniu.
Niewykluczone jednak, �e moje opowiadanie pomo�e ci cho� troch� zrozumie� to, co
ci� czeka. Mo�e te� dzi�ki temu b�dziesz si� odrobin� mniej ba�.
Gdy rozgl�da�em si� dooko�a ca�kowicie odmiennym od twojego wzrokiem, poczu�em,
�e co� zaciska si� na futrze na moim karku. Nagle zosta�em uniesiony w
powietrze, rozpaczliwie wymachuj�c nogami. Wielka, szorstka d�o� wsun�a si� pod
moje po�ladki, przez co u�cisk na karku troch� zel�a�. Nie spodoba�a mi si� ani
twardo�� tych d�oni, ani ich zapach. Ka�da wo� dobywaj�ca si� z nich by�a nowa i
samoistna. Nie ��czy�y si� w jeden zapach; ka�da mia�a w�asn� to�samo�� i
dopiero wsp�lnie dawa�y poj�cie o m�czy�nie, kt�ry nimi pachnia�. Trudno mi to
wyja�ni�, ale tak jak ludzie rozpoznaj� innych przez ��czenie w umy�le r�nych
cech � kszta�tu nosa, barwy w�os�w i oczu, karnacji sk�ry, uk�adu warg i budowy
cia�a � tak my, zwierz�ta, rozpoznajemy inne istoty przez po��czenie ich
zapach�w. Mo�na na nich
o wiele bardziej polega�, poniewa� cechy fizyczne mog� zosta� zamaskowane lub
mog� si� zmieni� z up�ywem lat. Nie mo�na jednak ukry� swojego zapachu. Stanowi
on konglomerat powsta�y ze wszystkiego, co si� w �yciu robi�o, i �adne
szorowanie go nie usunie. Identyfikujemy ci� dzi�ki jedzeniu, kt�re spo�y�e�,
ubraniu, kt�re nosi�e�, i miejscom, w kt�rych by�e�; �adna ocena wzrokowa nie
jest pewniejsza.
S�dz�, �e giganta, kt�ry mnie wyj�� z kojca (nie rozporz�dza�em jeszcze w�wczas
poj�ciem �cz�owiek�), czu� by�o tytoniem, trunkami, t�ustym jedzeniem i zapachem
� kt�ry, jak stwierdzi�em, jest obecny zawsze i wsz�dzie � seksu. Zapachy te
by�y dla mnie wtedy ca�kowicie nowe i, jak powiedzia�em, przera�aj�ce.
Nieprzyjemne, lecz interesuj�ce. Jedyn� znajom� woni� by� uspokajaj�cy zapach
psa, kt�rego uczepi�em si�, by czerpa� ze� otuch�. Ujrza�em, jak mi si�
wydawa�o, miliony dwunogich istot snuj�cych si� ulic� w jedn� i drug� stron�.
Wydawane przez nie ha�asy rani�y mi uszy i nape�nia�y przera�eniem. Oczywi�cie
by�em na ulicznym targu i nawet w�wczas, w tym wczesnym stadium �ycia, niejasno
to rozpoznawa�em. Miejsce to by�o mi jakby znajome. Gdzie� blisko mego ucha
rozleg�y si� chrapliwe, burkliwe d�wi�ki. Nerwowo rzuci�em �bem w t� stron�.
D�wi�ki wydobywa�y si� z ust trzymaj�cej mnie istoty. Nie twierdz�, �e
rozpozna�em s�owa, ale og�lnie poj��em, o co chodzi m�wi�cemu.
Tu� obok us�ysza�em drugi g�os. Zosta�em wepchni�ty w inne r�ce. Ich wo� by�a
ca�kowicie odmienna. Zdaje mi si�, �e i tu obecne by�y zapachy jedzenia i picia,
brak jednak by�o fetoru nikotyny. By�o te� co� jeszcze � sprawiaj�ca wra�enie
perfum �agodno��. Wo� ta nie jest ciekawa, ale koj�ca. Nie by�o jej wiele, lecz
w por�wnaniu z d�o�mi, kt�re mnie w�a�nie pu�ci�y, poczu�em si� tak, jakbym
zosta� sk�pany w najdelikatniejszym pachnidle. Zacz��em liza� te d�onie, wci��
bowiem czu� by�o na nich zapach jedzenia. Cudownie jest liza� ludzkie r�ce i
twarze. Wydzielany przez pory na ca�ym ciele pot zawiera zapach ostatnio
spo�ywanego jedzenia, a s�l dodaje mu wyj�tkowego smaku. Smak jest subtelny i
ulotny, ale aromat ten w po��czeniu z ekscytuj�cym �askotaniem je�yka o sk�r�
wywo�uje uwielbian� przez ka�dego psa przyjemno��. Zrozum, to nie tyle
pieszczota (cho� po pewnym czasie znany smak staje si� przyjemniejszy ni� nowy,
a lizanie staje si� niemal dowodem mi�o�ci), ile rozkoszne doznanie dla kubk�w
smakowych.
Olbrzym przyciska� mnie do piersi. Jego r�ka przesun�a si� po moim �bie i
delikatnie poskroba�a za uszami. Przyprawi�o mnie to niemal o drgawki;
spr�bowa�em skubn�� go w nos. Przekrzywi� g�ow� z odg�osem, kt�ry zdo�a�em
zinterpretowa� jako pomruk czystego zadowolenia, wi�c nasili�em wysi�ki, by
jeszcze raz dosta� si� do tej stercz�cej bary�kowatej cechy jego fizjonomii. W
ko�cu uda�o mi si� poliza� jego szorstki podbr�dek. Zaskoczony chropowato�ci�
odsun��em si� na chwil�, przemog�a jednak ekscytacja i ponowi�em atak. Tym razem
zosta�em zdecydowanie powstrzymany i z powrotem w�o�ony do kojca. Natychmiast
wspi��em si� w g�r�, staraj�c si� dosta� do przyjaznego olbrzyma. Opar�em si�
przednimi �apami o drewnian� barierk� kojca. Przy��czy�a si� do mnie bia�a
istota, kt�ra pr�bowa�a zepchn�� mnie z zaj�tego stanowiska. Uda�o mi si� j�
odsun��. Kiedy zobaczy�em, �e kilka zielonych kawa�k�w papieru pow�drowa�o do
rumianej, szorstkiej d�oni olbrzyma trzymaj�cego mnie w kojcu, poczu�em, �e za
chwil� zdarzy si� co� mi�ego. I faktycznie. Po chwili zn�w si� znalaz�em wysoko
w powietrzu i przyjemnie pachn�cy olbrzym przycisn�� mnie do piersi. Zaskomla�em
cicho i pr�bowa�em poliza� mu wielk� twarz. Instynkt mi podpowiada�, �e lepiej
b�dzie wyzwoli� si� spod opieki rumianego olbrzyma � w�a�ciciela kojca �
poniewa� z jego cielska s�czy�a si� z�o��. Spojrzawszy na pozosta�e k��bki w
kojcu, poczu�em odrobin� �alu; w ko�cu byli to moi bracia, moi przyjaciele.
Kiedy oddala�em si� przytulony do piersi olbrzyma, przenikn�o mnie przejmuj�ce
uczucie smutku, a umys� wype�ni� na moment obraz o wiele wi�kszego psa,
prawdopodobnie mojej matki. Na d�wi�k mojego skomlenia d�o� olbrzyma zacz�a
mnie delikatnie g�adzi�, a z jego ust dosz�o mnie �agodne mruczenie.
T�umy dwunogich istot wyda�y mi si� jeszcze straszniejsze, kiedy zacz�li�my si�
mi�dzy nimi przeciska�. Dygota�em ze strachu. W panice wcisn��em �eb w fa�d
sk�ry wielkiego zwierz�cia, kt�re mnie nios�o. Pozwoli�o na to, okazuj�c
wsp�czucie wobec mego przera�enia, i stara�o si� mnie uspokoi�. Co jaki� czas
wytyka�em �eb, ale zgie�k i rozmigotane barwy sprawia�y, �e natychmiast chowa�em
go z powrotem. Puls bij�cy w szerokiej klatce piersiowej olbrzyma uspokaja�
mnie. Wkr�tce opu�cili�my targ i wyszli�my na ulic�. Us�ysza�em nowe, jeszcze
bardziej przera�aj�ce d�wi�ki.
Wyszarpn��em �eb z ukrycia. Szcz�ka opad�a mi z przera�enia na widok olbrzymich
potwor�w szar�uj�cych wprost na nas. Mija�y nas zaledwie o centymetry,
pozostawiaj�c za sob� wiry wzburzonego powietrza. By�y to nie znane mi
zwierz�ta,
o wiele dziwniejsze ni� dwunogie istoty, w jaki� koszmarny spos�b pozbawione
wszelkich cech poza si�� i wielko�ci�. Wydawany przez nie od�r przyprawia�
o md�o�ci, nie czu� te� by�o od nich jad�a ani potu. Nie opodal pojawi� si�
jeszcze okropniejszy potw�r: by� ca�y ogni�cie czerwony i cztery razy wi�kszy od
innych. Ledwie mia�em czas dostrzec, �e mia� okr�g�e �apy, obracaj�ce si� z
niesamowit� pr�dko�ci�. Pryskaj�c kropelkami uryny, wyskoczy�em z ramion mojego
pana na szary chodnik. Rzuci�em si� w przeciwnym ni� nadci�gaj�ca bestia
kierunku. Z ty�u rozleg�y si� krzyki, ale si� nie zatrzyma�em. Zanurkowa�em
mi�dzy dwoma olbrzymami, kt�rzy spr�bowali zagrodzi� mi drog�. Przede mn�
wyci�gn�a si� czyja� stopa, ale przeskoczy�em nad ni�, nie zmieniaj�c nawet
tempa biegu. Skr�ci�em w bok, gdy wyci�gn�y si� ku mnie z g�ry wielkie r�ce.
Zeskoczy�em z chodnika i wpad�em w sam �rodek nikn�cych potwor�w. Uszy
wype�nia�y mi zgrzyty i piski, a przed oczami miga�y jedynie ogromne, niewyra�ne
kszta�ty. Wci�� jednak gna�em, nie obracaj�c �ba na boki, nie korzystaj�c w
og�le z nowo nabytej cechy, to znaczy z szerokiego k�ta widzenia. W polu
widzenia mia�em przed sob� tylko czarn� dziur�. Nagle w tym momencie co�
poruszy�o si� w mojej pami�ci: Przez chwil� by�em kim� innym, wysoko nad ziemi�,
i odczuwa�em ten sam strach co teraz. Co� si� na mnie rzuci�o, co� bia�ego i
o�lepiaj�cego. Potem nast�pi�a eksplozja �wiat�a i wszystko znikn�o w b�lu.
Zn�w by�em psem, mkn�cym na wprost hamuj�cych z piskiem opon samochod�w i
autobus�w.
Pewnie w�wczas zosta�y pobudzone � ale jeszcze nie przebudzone, nie ods�oni�te
� wspomnienia, uczucia, instynkty. Zacz�y �y� na nowo, ale m�j psi m�zg nie by�
przygotowany na ich przyj�cie.
Wpad�em do sklepu i zahamowa�em z po�lizgiem na posadzce, staraj�c si� nie wpa��
na co� wysokiego, na czym sta�y jaskrawo kolorowe przedmioty. Gdy r�bn��em w to
�bem, zako�ysa�o si� niebezpiecznie, ale przytrzymane zosta�o przez r�ce
dwunogich istot wykrzykuj�cych co� w podnieceniu. Wypatrzy�em kolejn� dziur� i
pomkn��em ku niej, wpadaj�c za zakr�tem w przyjemny ciemny zak�tek. Przycupn��em
tam, dygocz�c, z otwartym szeroko pyskiem i wywieszonym jak po�e� surowej
w�troby j�zykiem. W �o��dku mi si� kot�owa�o, gdy �apczywie wci�ga�em w p�uca
powietrze. M�j azyl nie okaza� si� na d�ugo bezpieczny; czyje� d�onie z�apa�y
mnie za sk�r� na karku i wyszarpn�y z zak�tka. Ci�gni�to mnie po posadzce w�r�d
gniewnych pomruk�w. Ca�kowicie ignorowano moje protestuj�ce skamlanie. Kilka
razy przy�o�ono mi w �eb, ale nawet nie poczu�em b�lu. Gdy doci�gni�to mnie do
progu, spr�bowa�em wbi� pazury w nie poddaj�c� si�, l�ni�c� posadzk�. Nie mia�em
�adnej ochoty znale�� si� zn�w w�r�d tamtych morderczych potwor�w.
W drzwiach pojawi� si� jaki� ciemny cie�. Do mych nozdrzy dotar�y znajome
zapachy. Wci�� nie by�em pewny, czy mog� zaufa� olbrzymowi, ale instynkt
podpowiada� mi, �e nie mam innego wyj�cia. Kiedy wi�c olbrzym podszed� do mnie,
bez protestu pozwoli�em mu si� podnie��. Umo�ci�em si� na jego piersi,
poszuka�em uspokajaj�cego bicia serca i przesta�em zwraca� uwag� na rozlegaj�ce
si� zewsz�d gniewne g�osy. Bicie serca mia�o teraz troch� inny rytm, by�o nieco
szybsze, mimo to stanowi�o dla mnie wielk� pociech�. Awantura zosta�a za�egnana
wbrew woli d���cych do niej uczestnik�w gniewnej dyskusji. Palce olbrzyma
wpija�y mi si� w cia�o jak stalowe kleszcze. Mojemu opiekunowi otwar�y si�
gruczo�y potowe. Wkr�tce mia�em si� dowiedzie�, �e �wie�y pot to oznaka gniewu
lub niezadowolenia. Besztaj�c mnie, wyszed� na ulic�. By�em nieszcz�liwy.
Tempo bicia serca opiekuna stopniowo wr�ci�o do normy, a u�cisk na moim karku
si� rozlu�ni�. Po chwili zacz�� mnie g�aska� i skroba� za uchem. Wkr�tce
nabra�em tyle odwagi, by wysun�� nos spod marynarki i spojrze� na niego. Gdy
pochyli� nade mn� g�ow�, zn�w poliza�em go po nosie i poczu�em zapach ciep�ego
uczucia. Jego twarz nabra�a osobliwego wyrazu. Wtedy w�a�nie zacz��em
rozpoznawa� mimik� i kojarzy� j� z nastrojami. By�o to pierwsze odkrycie, kt�re
odr�nia�o mnie od innych przedstawicieli mego gatunku. Mo�e wstrz�s wywo�any
og�uszaj�cym ha�asem na ulicy obudzi� we mnie wspomnienia i zacz�a funkcjonowa�
inna �wiadomo��, a mo�e i tak by si� to zdarzy�o po jakim� czasie. W�wczas
jednak dociera�o do mnie jedynie to, �e b�yskawicznie poruszaj�cych si� na
czterech okr�g�ych nogach stworze� trzeba si� ba� i, je�li o mnie chodzi,
gardzi� nimi.
Olbrzym nagle zmieni� kierunek i skr�ci� w lewo, otwieraj�c przed sob� wielk�
drewnian� p�yt�. Buchn�o zza niej st�ch�e powietrze. Kontrast mi�dzy jaskrawym
�wiat�em s�o�ca na zewn�trz i zimn�, mroczn�, wype�nion� dymem jam� by�
zdumiewaj�cy. Zamkni�ty w czterech �cianach szmer g�os�w odbija� si� od nich,
ohydna wo� by�a zasta�a i intensywna, a nad wszystkim unosi� si� wype�niaj�cy
bez reszty zak�tki pomieszczenia ci�ki, gorzki zapach. Opiekun usadzi� mnie
mi�dzy swoimi nogami a gigantyczn� drewnian� �cian�, o kt�r� wspar� si� tak, �e
g�rna po�owa jego cia�a znikn�a po drugiej stronie. Rozejrza�em si� po wn�trzu.
Sta�y tam grupki innych dwunogich stworze�, wydaj�cych z siebie zr�nicowane,
interesuj�ce odg�osy, o wiele mniej nieprzyjazne ni� na targu. Wszyscy trzymali
w d�oniach przezroczyste naczynia z p�ynem. Podnosili je do ust i pili z nich.
By� to fascynuj�cy widok. Pod �cianami dostrzeg�em inne grupy siedz�ce za swego
rodzaju platformami, na kt�rych rozstawione by�y naczynia z r�nobarwnymi
p�ynami. Zn�w pojawi�o si� wspomnienie wywo�ane znajomym w nieokre�lony spos�b
zapachem, nie potrafi�em jednak jeszcze pod��y� jego tropem.
Co� wilgotnego trzepn�o mnie w �eb. Instynktownie si� skuli�em. Na pod�odze
ko�o mnie rozchlapa� si� jaki� p�yn. Przycisn��em si� do �ciany. Nie mog�em si�
cofn��, poniewa� zewsz�d otacza�y mnie g�ruj�ce nade mn� jak pnie drzew nogi.
Ciekawo�� szybko przemog�a ostro�no�� przed mokrymi, l�ni�cymi plamami. W�sz�c,
zacz��em posuwa� si� do przodu. Zapach okaza� si� mniej nieprzyjemny, ni� si� z
pocz�tku wydawa�o. Pow�cha�em jedn� z ka�u� i przesun��em si� ku kolejnej.
Spiesznie wetkn��em w ni� pysk i wych�epta�em p�yn. Smak mia� obrzydliwy,
u�wiadomi�em sobie jednak, jak bardzo jestem spragniony. B�yskawicznie wyliza�em
pozosta�e plamy. Doszcz�tne ich osuszenie zabra�o mi chyba nie wi�cej ni� trzy
sekundy. Z wyczekiwaniem podnios�em �eb ku m�czy�nie, lecz ten ignorowa� mnie,
zgarbiony tak, �e jego g�owa nikn�a mi z pola widzenia. W�r�d panuj�cego
zgie�ku s�ysza�em wydawane przez niego znajome odg�osy. Skuli�em si�, gdy obca
d�o� pog�adzi�a mnie po �bie. Zapach okaza� si� przyjazny i dobry.
Pod nos podstawiono mi okr�g�y, ��tobr�zowy przedmiot. Wo� soli pobudzi�a moje
kubki smakowe tak, �e �linianki zacz�y wydziela� �lin�. Nie zastanawiaj�c si�
d�u�ej, z�apa�em oferowane mi jad�o i prze�u�em je na lepk� papk�. By�o
chrupkie, lecz ci�gn�ce si� i pe�ne przemi�ych zapach�w. By�o cudowne.
Prze�kn��em jedn� po drugiej trzy sztuki i zakr�ci�em tyln� po�ow� cia�a, licz�c
na wi�cej. Nie opuszcza�em otwartego pyska, ale nie dosta�em nic wi�cej, a
pochylaj�ca si� nade mn� sylwetka wyprostowa�a si�, wydaj�c z gard�a dziwne,
gulgocz�ce odg�osy. Rozczarowany, bacznie przyjrza�em si� posadzce w
poszukiwaniu okruch�w, kt�re mog�y mi wypa�� przy �uciu. Wkr�tce pod�oga dooko�a
zrobi�a si� bardzo czysta. Szczekn��em cicho na m�czyzn� nade mn�, domagaj�c
si� zwr�cenia uwagi na mnie. Ten jednak ignorowa� mnie dalej, co wywo�a�o moje
rozdra�nienie. Poci�gn��em za mi�kk� sk�r�, kt�ra zwisa�a nad jego tward� stop�.
(Nied�ugo p�niej zorientowa�em si�, �e te stworzenia nosz� sk�ry innych
zwierz�t i w rzeczywisto�ci mog� je zrzuca�, kiedy tylko przyjdzie im na to
ochota.)
Natychmiast pojawi�a si� twarz cz�owieka. Zosta�em podniesiony z pod�ogi.
Okr�g�a twarz � tak wielka jak moje cia�o � patrzy�a na mnie z przeciwnej strony
po�aci l�ni�cego drewna. Usta rozchyli�y si� szeroko, obna�aj�c zwarte z�by w
r�nych odcieniach ��ci, zieleni i b��kitu. Wydobywaj�ce si� spomi�dzy nich
zapachy nakazywa�y by� ostro�nym, nie wzbudza�y jednak we mnie paniki. Istota
wyci�gn�a do mnie wielk�, t�ust� r�k�, w kt�rej mi�kkim ciele zatopi�em z�by.
Cho� nie mia�em jeszcze do�� si�, by komukolwiek wyrz�dzi� krzywd�, d�o�
wyszarpn�a si� z mojego pyska i zdzieli�a mnie po �bie. Zacz��em wrzeszcze� na
olbrzyma i spr�bowa�em jeszcze raz skubn�� r�k�, kt�ra sprawi�a mi b�l; ta za�
zatacza�a ko�a, od czasu do czasu dra�ni�co klepi�c mnie po nosie. Nos u psa to
rzeczywi�cie czu�e miejsce, wiec naprawd� si� rozgniewa�em. Krzykn��em zn�w na
cz�owieka, na co ten hukn�� na mnie �artobliwie i zwi�kszy� si�� stukni�� w nos.
M�j opiekun zdawa� si� czerpa� zadowolenie z widoku dra�ni�cego si� ze mn�
obcego, poniewa� w og�le nie wyczuwa�em u niego zdenerwowania. Bardzo pr�dko
ca�y m�j �wiat skurczy� si� do d�oni zataczaj�cej przed moim nosem kr�gi.
Licz�c, �e uda mi si� j� uk�si�, wyrzuci�em naprz�d g�ow�.
Tym razem spiczastym z�bkom uda�o si� wbi� w sk�r�. Zacisn��em szcz�ki ze
wszystkich si�. Smak by� do niczego, ale przynajmniej mia�em niez�� satysfakcj�.
Olbrzym natychmiast wyszarpn�� r�k� z mego pyska. Z zadowoleniem dostrzeg�em na
trzech palcach zgrabny rz�d kropelek krwi. Kr�tki okrzyk b�lu podnieci� mnie
jeszcze bardziej. Rozszczeka�em si� wyzywaj�co. Potrz�sa� r�k� w powietrzu, by
z�agodzi� b�l. Gdy wykona� gest, jak gdyby chcia� mi przy�o�y�, m�j opiekun
schwyci� mnie na r�ce. Zn�w znalaz�em si� na pod�odze, bezradny w�r�d
otaczaj�cych mnie ze wszystkich stron gigant�w. Co najciekawsze, ostre
grzmienie, kt�re dochodzi�o z g�ry, zdawa�o si� przyjazne w intencjach. Zacz��em
odr�nia� d�wi�k �miechu od innych odg�os�w wydawanych przez wielkie zwierz�ta.
Wci�� zdezorientowany wszystkim, co przydarzy�o mi si� tego dnia, dygocz�c z
podniecenia, rozstawi�em �apy i nasiusia�em na posadzk�. Ka�u�a si� rozlewa�a
pode mn�; musia�em rozsun�� �apy jeszcze szerzej, by ich nie zamoczy�. Nagle
poczu�em uderzenie w bok i gniewne burczenie, po czym powleczono mnie za kark po
pod�odze ku wyj�ciu. Gdy promienie s�o�ca trafi�y w me �renice po wynurzeniu si�
z p�mroku, przycupn��em o�lepiony. Olbrzym przykucn�� ko�o mnie, wydaj�c z
siebie gniewne pomruki i wymachuj�c palcem przed moim nosem. Oczywi�cie
spr�bowa�em ugry�� go w palec, ale mocne �upni�cie w krzy� ostrzeg�o mnie, �e
nie by�o to w�a�ciwe zachowanie. Poczu�em si� niezmiernie �a�o�nie i podkuli�em
ogon pod siebie. Olbrzym widocznie wyczu� moj� rozpacz, poniewa� ton jego g�osu
z�agodnia�. Zn�w znalaz�em si� wysoko, przytulony do jego piersi.
Kiedy ruszy� z miejsca, dotar� do mych uszu nowy bodziec. Podnios�em z
zaskoczeniem �eb. Olbrzym z�o�y� usta w dziwne k�ko i wydmuchiwa� przez nie
powietrze, wydaj�c przywo�uj�cy, wysoki odg�os. Przyjrza�em mu si� przez chwil�,
po czym zawo�a�em do niego z zach�t�. Olbrzym urwa� natychmiast i spojrza� na
mnie. Poczu�em, �e jest zadowolony. Zacz�� na nowo wydawa� ten odg�os. Gwizdanie
podzia�a�o na mnie koj�co; wtuli�em si� w zag��bienie jego ramienia, wsun�wszy
zad w zgi�cie �okcia. Palce olbrzyma podtrzymywa�y m�j mostek, a g�ow�
przytuli�em do jego serca. Zaczyna�em odczuwa� senno��.
Bardzo dobrze, �e czu�em zm�czenie, poniewa� kolejny etap mojej traumatyzuj�cej
podr�y przebieg� we wn�trzu jednego z tych mamucich czerwonych stworze�.
U�wiadomi�em sobie wtedy, �e nie s� one �ywymi istotami jak olbrzym czy ja; by�y
jednak przez to jeszcze bardziej niepokoj�ce. Senno�� przemog�a m�j l�k. Przez
wi�ksz� cz�� podr�y drzema�em na kolanach olbrzyma.
W moim kolejnym wspomnieniu znajduje si� d�uga, ponura droga z r�wnie ponurymi
domami po obydwu stronach. Naturalnie nie wiedzia�em wtedy jeszcze, czym s� domy
lub droga. �wiat by� dla mnie pe�en dziwnych, nie powi�zanych ze sob� kszta�t�w
pozbawionych znaczenia. Poniewa� by�em wyj�tkowym stworzeniem, szybko zacz��em
si� uczy�. Wi�kszo�� zwierz�t zadowala si� akceptacj� rzeczywisto�ci, nie jej
poznawaniem.
Olbrzym zatrzyma� si� i pchn�� fragment drewnianego ogrodzenia, si�gaj�cego mu
do pasa. Przeszed� t�dy na tward�, p�ask� powierzchni�, otoczon� z dw�ch stron
pi�knym zielonym futrem. Natychmiast u�wiadomi�em sobie, �e ol�niewaj�ca
zielono�� o wielu odcieniach to �yj�ca, oddychaj�ca istota. Olbrzym wsadzi� r�k�
w swoj� sk�r� i wyci�gn�� z niej cienki przedmiot. Wetkn�� go w otw�r w
drewnianej p�ycie, przed kt�r� si� zatrzymali�my, i przekr�ci� szybkim ruchem.
Prostok�tny, ostrokanciasty, wy�szy od nas obu, jaskrawobrunatny (nawet ciemny
br�z mo�e by� jaskrawy, je�li postrzega si� rzeczy tak jak ja) przedmiot rozwar�
si� na o�cie�. Weszli�my do �rodka pomieszczenia.
W moim psim �yciu by� to pierwszy prawdziwy m�j dom.
Rozdzia� trzeci
Nie zosta�em w nim d�ugo.
Pierwsze miesi�ce pobytu w nim stanowi� dla mnie ci�g zlewaj�cych si� ze sob�
zdarze�. S�dz�, �e m�j nowy m�zg stara� si� w�wczas przystosowa� do dziwacznego
sposobu egzystencji. Pami�tam, �e by�em wsadzany do koszyka, w kt�rym nie
chcia�em siedzie�, pami�tam bia�e, szeleszcz�ce p�achty, kt�re rozk�adano wok�
mnie na pod�odze, pami�tam ciemno�� nocy i samotno��.
Pami�tam, jak na mnie krzyczano, jak wtykano m�j nos w ohydnie �mierdz�ce ka�u�e
i � jeszcze gorzej � w lepk�, obrzydliw� ma�, kt�rej zapachu nie mog�em si�
p�niej pozby� przez d�ugie godziny. Pami�tam, jak wymachiwano przed moim nosem
poszarpanymi i porozrywanymi kawa�kami materia�u przy akompaniamencie
histerycznego skrzeczenia towarzyszki mojego opiekuna. Pami�tam r�wnie�
podniecaj�co pachn�ce miejsce, w kt�rym miesza�y si� wonie wielu stworze�, daj�c
raj dla nozdrzy, ale gdzie jakie� monstrum w lu�nej bia�ej sk�rze uk�u�o mnie w
grzbiet d�ugim cienkim przedmiotem. Pami�tam, jak wi�zano mi na szyi irytuj�cy
kawa�ek wyschni�tej sk�ry, od czasu do czasu do��czaj�c do niej jeszcze d�u�szy
kawa�ek, za pomoc� kt�rego m�j opiekun przytrzymywa� mnie lub ci�gn�� za sob�,
gdy wychodzili�my na spacer. Pami�tam l�k przed wielkimi stworzeniami, nie�
zwierz�tami, kt�re nas �ciga�y. Rych�o jednak traci�y zainteresowanie i
przemyka�y obok z rykiem, i nie mia�y ch�ci stratowa� nas na �mier�.
Je�li to wszystko zabrzmia�o tak, jak gdyby m�j �ywot szczeniaka by� okropny, to
widocznie nie wyrazi�em si� w�a�ciwie. Zdarza�y si� przecie� tak�e cudowne
chwile spokoju i rado�ci. Pami�tam b�ogie popo�udnia sp�dzane na kolanach mojego
opiekuna siedz�cego w fotelu przed kosmykowat� gor�c� istot�, kt�ra oparzy�a mi
nos, kiedy spr�bowa�em j� pow�cha�. Pami�tam, jak d�o� olbrzyma g�adzi�a mnie od
nosa do koniuszka ogona. Pami�tam, jak pierwszy raz wyprowadzono mnie na
zielone, �ywe i oddychaj�ce futro, kt�rego zapach by� tak wonny, tak pe�en
�ycia. Biega�em, skaka�em, tarza�em si� w tej mi�kko�ci; w�cha�em, �u�em,
dos�ownie syci�em si� jej obfito�ci�. Pami�tam po�cig za zabawn� istot� o
spiczastych uszach, mieszkaj�c� ze stworzeniami po drugiej stronie muru. Futerko
stercza�o jej ze sk�ry jak tysi�ce igie�ek, ogon mia�a wypr�ony jak drut i
chlasta�a mnie nieustaj�cym potokiem obelg. Setnie si� ubawi�em. Pami�tam, jak
dokucza�em mojemu opiekunowi, zabieraj�c mu �mieszne stare kawa�ki sk�ry, kt�re
nak�ada� na stopy, i uciekaj�c przed nim, dop�ki si� nie podda� wyczerpany.
Przysuwa�em si� w�wczas w jego stron�, k�ad�em sk�ry przed nim ze szcz�liwym
u�miechem i zwiewa�em z nimi ponownie, zanim mia� szans� je chwyci�. Pami�tani
cudowne k�ski, kt�rymi mnie karmiono, jedzenie, kt�rego kosztowania najpierw
odmawia�em, poniewa� by�o niesmaczne, lecz kiedy skurcze g�odowe przezwyci�a�y
m�j wstr�t, zjada�em je z rozkosz�, mlaskaj�c g�o�no i �lini�c si� obficie.
Pami�tam koc, kt�ry dop�ty gryz�em i depta�em, dop�ki nie zamieni� si� w
wystrz�pion� star� �cierk�, ale z kt�rym za nic nie chcia�em si� rozsta�. Moj�
ulubion� ko��, kt�r� ukry�em pod krzewem rosn�cym za �at� zieleni, tu� za nasz�
przezroczyst� �cian�. Wszystko to przypominam sobie do�� mgli�cie, ale z
nostalgi� i czu�o�ci�.
Podejrzewam, �e by�em znerwicowanym szczeniakiem, ale i ty by�by� taki, gdyby�
przeszed� przez to co ja. Co, zreszt�, mo�e i tobie si� przytrafi�.
Nie jestem pewien, jak d�ugo mieszka�em z olbrzymem i jego towarzyszk� � s�dz�,
�e co najmniej trzy lub cztery miesi�ce. By� to zwyczajny psi �ywot � moje
ludzkie zmys�y jeszcze si� nie przebudzi�y, ale gotowe by�y przy najmniejszym
impulsie przedrze� si� na powierzchni� psiej �wiadomo�ci. Zadowolony jestem, �e
mog�em przyzwyczai� si� do mojej nowej pow�oki, zanim pozna�em przera�aj�c�
prawd�. Nast�pne stadium nie by�o odleg�e, a ja, oczywi�cie, by�em na nie
ca�kowicie nie przygotowany.
. ....
Przypuszczam, �e pozbyto si� mnie dlatego, i� nie spos�b by�o ze mn� wytrzyma�.
Wiem, �e olbrzym lubi� mnie, nawet kocha� na sw�j spos�b. Ci�gle jeszcze
pami�tam jego czu�o��, po dzi� dzie� czuj� jego dobro�. W tamte pierwsze,
wype�nione groz�, noce � gdy wy�em w ciemno�ci z t�sknoty za rodze�stwem i matk�
� bra� mnie do swego legowiska. Spa�em na pod�odze ko�o niego, ku wielkiemu
niezadowoleniu jego towarzyszki, zw�aszcza gdy znajdowa�a rankiem mokre plamy i
rozproszone mi�kkie, lepkie kopczyki na g�bczastej pod�odze. Wydaje mi si�, �e
to w�a�nie od pocz�tku nastawi�o j� do mnie wrogo. Nasze stosunki nigdy nie
wysz�y poza faz� wzajemnej ostro�no�ci. My�l�, �e najtrafniejszym stwierdzeniem
b�dzie, i� traktowa�a mnie po prostu jak psa.
S�owa by�y w�wczas dla mnie jedynie pozbawionymi znaczenia d�wi�kami, ale ju�
wtedy wyczuwa�em ich podk�ad emocjonalny. Nie k�opocz�c si� zrozumieniem,
czu�em, �e stanowi� w tej rodzinie namiastk� czego� innego. �atwo domy�li� si�,
czego. O ile pami�tam, by�a to dojrza�a, samotna para. Po odg�osach, kt�re do
siebie wydawali, mo�na by�o stwierdzi�, �e olbrzyma przepe�nia wstyd, a jego
towarzyszka szydzi z niego. Jako szczeniakowi i tak nie by�o mi �atwo, a
atmosfera panuj�ca mi�dzy nimi wcale nie pomaga�a w osi�gni�ciu r�wnowagi
emocjonalnej. Bez dw�ch zda�, marnie sprawdza�em si� jako namiastka. i dlatego
pewnego dnia zn�w znalaz�em si� w�r�d swoich towarzyszy.
Moim drugim domem by�o schronisko dla ps�w.
Tam w�a�nie nast�pi� prze�om.
Rozdzia� czwarty
Przebywa�em w schronisku mniej wi�cej tydzie�, ca�kiem szcz�liwy w towarzystwie
moich nowych przyjaci�, cho� niekt�rzy z nich byli do�� obcesowi. Karmiony
by�em w miar� nie�le (trzeba by�o jednak walczy� o po�ywienie; klasyczny
przyk�ad walki o dominacj� w zwierz�cym stadzie) i bardzo dobrze o mnie dbano.
Wielkie dwunogie zwierz�ta przez wi�ksz� cz�� dnia przechadza�y si� przed nami,
przywo�ywa�y nas, wydawa�y idiotyczne, gruchaj�ce g�osy, po czym wskazywa�y na
kt�rego� z nas. Pewien starszy pies powiedzia� mi, �e stworzenia te nazywaj� si�
lud�mi i to one wszystkim rz�dz�. W�adaj� ca�ym �wiatem. Kiedy zapyta�em, czym
jest �wiat, odwr�ci� si� z niesmakiem i podbieg� do ludzi, wytykaj�c nos przez
siatk� ogrodzenia w wyrazie ho�du. Wkr�tce dowiedzia�em si�, �e to zawodowiec w
grze
o wyb�r psa do opieki, nie pierwszy raz bowiem znajdowa� si� w schronisku.
Dowiedzia�em si� r�wnie�, �e lepiej by� wybranym przez ludzi, bo w przeciwnym
wypadku w ko�cu mog� przyj�� po ciebie bia�osk�rzy, nad kt�rymi wisia�a wo�
�mierci.
Co bardziej do�wiadczone psy opowiada�y mi, �e ludzie potrafi� w dowolnej chwili
zrzuca� z siebie sk�r�, poniewa� jest ona martwa jak ta, kt�ra wisia�a na mojej
szyi, �e tak jak my dziel� si� na samce i samice, a swoje szczeniaki nazywaj�
dzie�mi. Je�li powtarzaj� do ciebie pewien d�wi�k, czasami szorstko, a czasami
�askawie, jest to prawdopodobnie twoje imi�. Je�li jeste� pos�uszny, potrafi�
�ywi� ci� i opiekowa� si� tob�. Bardzo dawno temu nauczyli si� chodzi� na dw�ch
�apach i od tamtego czasu czuj� si� lepsi. S� troch� g�upi, ale potrafi� by�
bardzo dobrzy.
Potrafi� zabi� ka�de zwierz�, nawet wi�ksze od siebie. I to czyni ich panami
�wiata.
Dowiedzia�em si�, �e jestem miesza�cem, czyli inaczej m�wi�c, kundlem. Psy
naturalnie nie maj� �adnego systemu klasowego, ale poszczeg�lne rasy odznaczaj�
si� r�nymi cechami. Labrador my�liwski jest na przyk�ad �agodny i inteligentny,
podczas gdy chart jest zazwyczaj porywczy i nieco neurotyczny, zawsze ma w
pogotowiu ci�t� replik�. Dziwne, �e psy wiedz�, do jakiej rasy nale��: terier
wie, �e jest terierem, a spaniel spanielem. Jednak�e szkocki terier nie wyczuwa
r�nicy mi�dzy sob� a airedalem, cocker�spaniel nie wie, �e r�ni si� od
spaniela odmiany clumber. Nie s� to r�nice na tyle istotne, by zwraca� na nie
uwag�.
Nauczy�em si� te�, �e im wi�kszy pies, tym z zasady jest �agodniejszy. Najwi�cej
ha�asu robi zawsze psi drobiazg. W�wczas do niego w�a�nie, si� zalicza�em.
Wy�em, by dosta� sw�j jedyny w ci�gu dnia posi�ek, skamla�em przestraszony
nocnymi ciemno�ciami, n�ka�em g�upsze psy, chandryczy�em si� z silniejszymi.
Warcza�em i zgrzyta�em z�bami na wszystko, co mnie denerwowa�o, a czasami bardzo
rozgniewany goni�em za d�ug� rzecz�, kt�ra zawija�a si� z ty�u mojego cia�a
(nigdy jej nie z�apa�em i do�� d�ugo trwa�o, nim pogodzi�em si� z tym, �e nigdy
mi si� to nie powiedzie). Dra�ni�y mnie nawet pch�y i gdy widzia�em, �e jaka�
skacze po grzbiecie towarzysza, rzuca�em si� za ni�, przyszczypuj�c mu sk�r�.
Robi� si� zwykle wtedy niez�y rejwach i bia�osk�ry wylewa� studz�c� temperamenty
zimn� wod� na nasze k��bowisko.
Wkr�tce zosta�em zakwalifikowany jako rozrabiaka i cz�sto separowano mnie w
oddzielnej klatce. Stawa�em si� przez to jeszcze bardziej ponury i dra�liwy.
Doszed�em do przekonania, �e nikt mnie nie kocha. Ludzie sobie w og�le nie
u�wiadamiali, jakie mam problemy!
Problemy te oczywi�cie tkwi�y we mnie zagrzebane bardzo g��boko. Toczy� si� tam
niezwyk�y konflikt. Wiedzia�em, �e jestem psem, a jednocze�nie zmys�y, instynkty
� nazwij to intuicj� � podpowiada�y mi, �e kiedy� by�o inaczej. U�wiadomi�em to
sobie pewnej zimnej, wype�nionej snami nocy.
. ....
Spa�em na skraju grupy w�ochatych cia�, kt�re spycha�y mnie od siebie � nie
by�em w�wczas najpopularniejszy w�r�d innych ps�w � a g�ow� przepe�nia�y mi
dziwne obrazy. Ot� by�em wysoki, niepewnie balansowa�em na dw�ch �apach, a
g�ow� mia�em na tym samym poziomie co ludzie. Widzia�em, �e idzie w moj� stron�
cz�owiecza samica, kt�rej twarz promieniowa�a ciep�em. Z jej ust wydobywa�y si�
mi�e d�wi�ki. Zdawa�o mi si�, �e j� znam. Zamacha�em ogonem, co sprawi�o, �e
o ma�o si� nie przewr�ci�em. Us�ysza�em �agodny, znajomy mi d�wi�k z jej ust
u�o�onych w osobliwe k�ko. Jej g�owa znajdowa�a si� zaledwie o centymetry od
mojej. Zbli�a�a si� coraz bardziej. W ko�cu zetkn�a si� z moj�. Wysun��em j�zyk
i poliza�em j� po nosie.
Odsun�a si� ode mnie, mimowolnie wydaj�c cichy okrzyk. Po zapachu cia�a, kt�ry
nagle doszed� moich nozdrzy, stwierdzi�em, �e jest zaskoczona. Jeszcze bardziej
si� zdziwi�a, gdy zacz��em ziaj�c i szybciej wymachiwa� ogonem. Cofn�a si�, a
ja pod��y�em za ni� niepewnie na dw�ch �apach.
Zacz�a przede mn� ucieka�. Chc�c za ni� pogoni�, musia�em opa�� na przednie
�apy. G�ow� przepe�nia�a mi kakofonia d�wi�k�w, feeria kolor�w i kompozycja
r�nych zapach�w. Wszystko by�o chaosem, wszystko pogr��one by�o w zam�cie.
Przede mn� pojawi�y si� inne ludzkie twarze. Jedna z nich nale�a�a do
malutkiego, prze�licznego �e�skiego ludzia�dziecka. Potar�a g��wk� o m�j �eb, po
czym wspi�a mi si� na grzbiet, kopi�c mnie po bokach. Zacz�li�my baraszkowa� na
zielonej istocie. Czu�em, �e p�kn� z rado�ci. Potem niebo zasnu�a ciemno��. Inna
twarz. P�on�� na niej gniew. Znikn��em i znalaz�em si� w kojcu. Na targu. Potem
znalaz�em si� w�r�d jakich� cia�, kt�re zamar�y i sta�y si� lodowato zimne.
Nale�a�y do ps�w, kt�re pootwiera�y oczy i wpatrywa�y si� we mnie.
P�niej zapad�a absolutna ciemno��.
By�em jednak bezpieczny. By�o mi ciep�o. Niedaleko rozlega�o si� g�o�ne,
rytmiczne, koj�ce stukanie. Tak blisko, �e niemal w mym wn�trzu. Zewsz�d
dobiega�y inne, cichsze, ale bardzo natarczywe d�wi�ki. Wszystko, wsz�dzie, by�o
mi�kkie; otacza� mnie daj�cy i podtrzymuj�cy �ycie p�yn. Znajdowa�em si� w �onie
matki i odczuwa�em zadowolenie.
Potem co� zacz�o mnie pcha� z ty�u � pojawi�y si� kr�tkie brutalne skurcze.
Zosta�em wypchni�ty z mojego bezpiecznego gniazdka, wrzucony w d�ugi czarny
tunel prowadz�cy w surowe, zimne zewn�trze. Opiera�em si�. Chcia�em tu zosta�.
Wiedzia�em, jak jest na zewn�trz. By�em tam kiedy�. Prosz�, b�agam, pozw�lcie mi
zosta�! Nie wyrzucajcie mnie. Nie chc� �y�. �mier� jest przyjemniejsza.
Dzia�aj�ce na mnie si�y by�y jednak pot�ne. �mier� okaza�a si� silniejsza,
podobnie nowe �ycie.
Pierwsza wysz�a g�owa. Przez chwil� moje cia�ko pozostawa�o w p� drogi. W
kolejce czekali inni, kt�rzy zniecierpliwieni popchn�li mnie w b�ogo�ci p�yn�cej
z ignorancji. Zadygota�em. Oczy nie chcia�y mi si� otworzy�; rzeczywisto�� sama
znajdzie sobie do mnie drog�. Czu�em dooko�a siebie inne lepkie, wilgotne
cia�ka. Potem zacz�� mnie osusza� szorstki jak papier �cierny j�zyk. Wylizany z
lepkiej cieczy le�a�em nieruchomo, pokorny i bezbronny.
Odrodzony.
Krzykn��em; krzyk mnie obudzi�.
Czu�em, �e g�owa rozleci mi si� od naporu nowej wiedzy. Nie by�em psem, by�em c
z � o w i e k i e m. Egzystowa�em przedtem jako cz�owiek i w jaki� spos�b
zosta�em uwi�ziony w zwierz�cym ciele. Ciele psa. Jak? i dlaczego? Na szcz�cie
nie przychodzi�a mi do g�owy �adna odpowied�. Gdyby tak si� sta�o, gdyby
objawi�a mi si� z ca�� ostro�ci� w tej chwili, najprawdopodobniej bym oszala�.
M�j krzyk obudzi� pozosta�e psy. Ca�a zagroda wype�ni�a si� ha�a�liwym
szczekaniem. Psy k�apa�y szcz�kami i rzuca�y si� w moj� stron�, ja jednak sta�em
jak zamurowany, dygocz�cy, zbyt oszo�omiony, by zareagowa�. Wiedzia�em, �e by�em
cz�owiekiem, widzia�em siebie. Widzia�em moj� �on� i c�rk�. Przed oczami
ukazywa�y mi si� odtwarzane w pami�ci rozmaite obrazy, stapiaj�c si� ze sob�,
rozdzielaj�c, ��cz�c ponownie, doprowadzaj�c mnie do stanu kra�cowej
dezorientacji.
Nagle ca�a zagroda zosta�a zalana �wiat�em. Zacisn��em �lepia, by nie czu� b�lu,
i otworzy�em je znowu, gdy us�ysza�em m�skie g�osy. Do �rodka wesz�o dw�ch
bia�osk�rych, narzekaj�c i pokrzykuj�c na szczekaj�ce op�ta�czo psy.
� To zn�w ten ma�y popapraniec! � powiedzia� jeden z bia�osk�rych. � Od kiedy tu
jest, mamy z nim same k�opoty.
D�o� jednego z nich zacisn�a si� brutalnie na moim karku. Wyci�gni�to mnie za
obro�� i powleczono d�ugim korytarzem ko�o podobnych klatek. We wszystkich
szczeka�y szale�czo psy, czyni�c niezno�ny ha�as. Wrzucono mnie do ciemnego
boksu � psiarni oddzielonej od pozosta�ych, w kt�rej izolowano szczeg�lnie
niezno�ne osobniki. Kiedy zamyka�y si� za mn� drzwi, us�ysza�em, jak jeden z
m�czyzn powiedzia�: � Chyba trzeba go b�dzie jutro u�pi�. i tak nikt nie we�mie
takiego kundla, a wprowadza tu tylko zamieszanie.
Nie s�ysza�em �ciszonej odpowiedzi drugiego m�czyzny. Wydany przed chwil�
brutalny wyrok przej�� mnie tak� groz�, �e d�ugo nie mog�em doj�� do siebie.
Znieruchomia�y w ciemno�ci, rozgor�czkowany, zap�aka�em. Co si� ze mn� sta�o? I
dlaczego moje nowe �ycie okaza�o si� tak kr�tkie? Zrozpaczony osun��em si� na
posadzk�.
Wkr�tce jednak zwyci�y� instynkt samozachowawczy. Zacz��em dochodzi� do �adu z
nie uporz�dkowanymi my�lami i u�alaniem si� nad swoim losem. By�em kiedy�
cz�owiekiem, co do tego nie mia�em �adnych w�tpliwo�ci. Obdarzony by�em ludzkim
umys�em. Rozumia�em znaczenie s��w wypowiedzianych przez dw�ch m�czyzn. Czy
mog�em m�wi�? Spr�bowa�em, ale z krtani wydoby� si� jedynie patetyczny pisk.
Pr�bowa�em zawo�a�, lecz by�o to jedynie psie wycie. Usi�owa�em wr�ci� my�lami
do poprzedniego �ycia, jednak�e gdy tylko zaczyna�em si� nad tym zastanawia�,
obrazy umyka�y mi z pami�ci. W jaki spos�b sta�em si� psem? Czy�by wyj�to m�j
m�zg z ludzkiego cia�a i przeszczepiono do psiego organizmu? Czy�by jaki�
szaleniec przeprowadza� eksperymenty z utrzymaniem przy �yciu m�zgu z
umieraj�cego cia�a? Nie, to nie by�o mo�liwe, poniewa� pami�ta�em ze snu swoje
narodzenie po�r�d psiego miotu, pami�ta�em, �e suka oblizywa�a mnie z lepkich
w�d p�odowych. Mo�e jednak by�o to tylko z�udzenie? Czy�bym rzeczywi�cie by�
rezultatem ob��dnej operacji? Gdyby tak by�o, znajdowa�bym si� pod nieustann�
opiek� w jakim� wy�mienicie zaopatrzonym laboratorium. Cia�o moje pod��czone
by�oby do aparatury, a nie wrzucone do mrocznego drewnianego lochu.
Musia�o by� jakie� wyt�umaczenie. Niewa�ne, czy logiczne, czy absolutnie
szalone. Przyrzek�em sobie, �e je odnajd�. Tajemnica ta ocali�a mi w�adze
umys�owe, jak s�dz�, poniewa� mia�em przed sob� cel. Przeznaczenie, je�li
wolisz.
Przede wszystkim musia�em si� uspokoi�. Ze zdziwieniem wspominam teraz, jak
logicznie zacz��em my�le� tamtej nocy i nie za�ama�em si� po odkryciu
przera�aj�cej parali�uj�cej prawdy. Czasami tak bywa, �e wstrz�sy psychiczne
przyt�umiaj� aktywno�� wra�liwych kom�rek m�zgowych, pozwalaj�c my�le� w
logiczny spos�b.
Nie zamierza�em zmusi� swojej pami�ci do wyjawienia mi wszystkich sekret�w �
jeszcze nie wtedy. Zreszt� i tak nie by�oby to mo�liwe. Zamierza�em da� sobie
czas na z�o�enie ca�o�ci z fragment�w, na ukszta�towanie si� obraz�w, na
odnalezienie przesz�o�ci.
Przede wszystkim jednak musia�em ucieka�.
Rozdzia� pi�ty
Ze snu zbudzi� mnie d�wi�k odsuwanego rygla. Spa�em twardo, nic mi si� nie
�ni�o. S�dz�, �e m�j wyczerpany m�zg zawiesi� na reszt� nocy dzia�alno��, by da�
mi szans� powrotu do r�wnowagi po przebytych wstrz�sach.
Ziewn��em i przeci�gn��em si�. Nagle zrobi�em si� czujny. Musia�em wykorzysta�
nadarzaj�c� si� szans�. Skoro miano mnie dzi� u�mierci�, musia�em spr�bowa�
uciec ju� teraz, gdy jeszcze nie uwa�ano na ka�dy m�j ruch. Kiedy przychodz�,
�eby zabra� ci� do celi �mierci, zachowuj� si� ostro�nie, wystrzegaj� si�
zrobienia czego�, co by wskazywa�o, �e maj� poczucie winy, i� bior� udzia� w
egzekucji. Wiedz jednak, �e zwierz�ta �atwo wyczuwaj� ludzkie stany emocjonalne,
poniewa� aury ludzi maj� tak samo du�e nat�enie jak fale radiowe. Nawet owady
potrafi� si� do nich dostroi�. Nawet ro�liny. Zwierz� staje si� wra�liwe na
odczucia swojego kata i mo�e zachowywa� si� rozmaicie: albo spokojnie, z
przygn�bieniem, albo histerycznie i wtedy trzeba u�y� w stosunku do niego si�y.
Dobrzy weterynarze i hodowcy zwierz�t wiedz� o tym, staraj� si� wi�c ukry� swoje
uczucia, by oszuka� zwierz�ta; zazwyczaj jednak im si� to nie udaje i wtedy
zaczynaj� si� k�opoty.
Mia�em nadziej�, �e sk�adana mi wizyta ma raczej towarzyski ni� z�owieszczy
charakter. Do �rodka zajrza�a znajoma osiemnasto� lub dziewi�tnastoletnia
dziewczyna z obs�ugi w bia�ym fartuchu. Ledwie zd��y�a powiedzie�: �Cze��,
ma�y�, gdy wyczu�em w niej wo� smutku. Ruszy�em z miejsca jak wystrzelona kula.
Dziewczyna nawet nie pr�bowa�a mnie �apa�, gdy przemkn��em ko�o niej. By�a zbyt
zaskoczona lub mo�e nawet pod�wiadomie zadowolona, �e pr�buj� wyrwa� si� na
wolno��.
Po�lizn��em si�, staraj�c si� skr�ci� przed przeciwleg�ym boksem. Zaskroba�em
pazurami po szorstkim cemencie. B�yskawicznie przemkn��em przez dziedziniec,
szukaj�c drogi na wolno��. Dziewczyna ruszy�a za mn� bez specjalnego po�piechu,
a ja bez�adnie biega�em z k�ta w k�t. Trafi�em na drzwi prowadz�ce na ulic�, ale
w �aden spos�b nie mog�em ich otworzy�. Przepe�nia�a mnie rozpacz, �e jestem
psem; gdybym by� cz�owiekiem, bez k�opotu odsun��bym zasuw� i wydosta� si� na
zewn�trz. (W�wczas jednak, oczywi�cie, nie znalaz�bym si� w takiej sytuacji.)
Odwr�ci�em si� i zacz��em warcze� na zbli�aj�c� si� dziewczyn�, szepcz�c� do
mnie ciche, uspokajaj�ce s�owa. Zje�y�em si� i przywarowa�em na przednich
�apach, zbieraj�c si�y w dygocz�ce mi�nie ud. Dziewczyna zawaha�a si�, jej
niepewno�� i obawa dociera�a do mnie szybko nast�puj�cymi po sobie falami.
Patrzyli�my na siebie. Czu�em, �e jest jej mnie �al, ja r�wnie� jej �a�owa�em.
�adne z nas nie chcia�o przestraszy� drugiego.
W drugim ko�cu dziedzi�ca otworzy�y si� drzwi prowadz�ce do wn�trza budynku i
pojawi� si� m�czyzna o gniewnym wyrazie twarzy.
� Dlaczego si� tak grzebiesz, Judith? Chyba wyra�nie kaza�em ci, by�
przyprowadzi�a kundla z dziewi�tki.
Kiedy ujrza�, �e pr�� si� przed Judith, gniew na jego obliczu zast�pi�a
desperacja. Ruszy� w moj� stron�, mamrocz�c pod nosem przekle�stwa. Dostrzeg�em
swoj� szans� � nie zamkn�� za sob� drzwi.
Przemkn��em ko�o dziewczyny i m�czyzny, kt�ry dotar� ju� na �rodek dziedzi�ca.
Rozpostar� r�ce i nogi, jak gdyby chcia� si� na mnie rzuci�. Wpad�em mu mi�dzy
nogi; daremnie pr�bowa� zrobi� no�yce i zawy� z b�lu, gdy uderzy� kolanem o
kolano. Zostawi�em go z ty�u i wskoczy�em w otwarte drzwi. Znalaz�em si� w
d�ugim, ciemnym korytarzu z drzwiami po obu stronach. Na ko�cu korytarza
widnia�y wielkie, wspania�e drzwi na ulic�. Wrzask za mn� sprawi�, �e desperacko
rzuci�em si� w poszukiwaniu wyj�cia.
Jedne z drzwi po lewej stronie by�y lekko uchylone. Nie zatrzymuj�c si�, wpad�em
do �rodka. Kobieta, kt�ra w�a�nie kl�cza�a na pod�odze i wtyka�a w kontakt sznur
od elektrycznego czajnika, zobaczywszy mnie, zaskoczona, zastyg�a w bezruchu.
Gdy wreszcie d�wign�a si� na jedno kolano, w panice wpad�em pod st�. W�r�d
woni ps�w wyczu�em w nozdrzach r�wnie� zapach �wie�ego powietrza. Podnios�em �eb
i ujrza�em otwarte okno. Kobieta wsun�a pod st� r�k�. Zacz�a nawo�ywa� mnie
przyjaznym tonem. B�yskawicznie wskoczy�em na parapet i wyskoczy�em przez okno.
�wietnie. Znalaz�em si� z powrotem na dziedzi�cu.
Dziewczyna o imieniu Judith dostrzeg�a mnie i zawo�a�a m�czyzn�, kt�ry wbieg�
za mn� do budynku. Na nic si� to jednak zda�o, bo jej wo�anie zgin�o w
jazgocie, kt�ry podnios�y inne psy. Nie zatrzymuj�c si� wpad�em z powrotem do
budynku za �cigaj�cym mnie m�czyzn�.
Krzykn�� zaskoczony, gdy przemkn��em ko�o niego, i natychmiast rzuci� si� za
mn�. By�em pewny, �e obs�uga wyka�e na tyle zdrowego rozs�dku, aby odci�� mi
wszystkie drogi ucieczki, zanim jeszcze raz powt�rz� tras� drzwi�okno�drzwi,
zignorowa�em wi�c otwarte drzwi do gabinetu. Znalaz�em inn� drog�: po przeciwnej
stronie wyj�cia na ulic� pi�y si� na pi�tro szerokie, wyk�adane ciemnym drewnem
schody. Niezgrabnie wyhamowa�em i zawr�ci�em, po czym wbieg�em na stopnie,
pracuj�c niewielkimi �apami jak t�okami. M�czyzna wpad� na schody za mn�;
nadzwyczaj d�ugie nogi dawa�y mu nade mn� przewag�. Pochyli� si� do przodu,
wyci�gn�� r�ce i nagle poczu�em, �e nie mog� ju� dalej biec, poniewa�
bezlito�nie zacisn�� d�onie na mojej prawej tylnej �apie. Zaskowycza�em z b�lu,
staraj�c si� pi�� dalej w g�r�. Bezskutecznie... Nie mia�em si�, by wyrwa� si� z
pot�nego u�cisku.
M�czyzna przyci�gn�� mnie ku sobie zdecydowanym szarpni�ciem, a drug� r�k�
chwyci� za kark. Podni�s� do g�ry i mocno przycisn�� do piersi. Mia�em
przynajmniej t� satysfakcj� (aczkolwiek nie zamierzon�), �e na niego nasika�em.
Na moje szcz�cie t� w�a�nie chwil� kto� wybra�, by stawi� si� do pracy. Gdy
przez uchylone drzwi do �rodka wszed� m�czyzna z akt�wk�, na korytarz wla�o si�
jaskrawe s�oneczne �wiat�o. Zaskoczony wpatrzy� si� w rozgrywaj�c� si� przed nim
scen�. Dziewczyna i kobieta z gabinetu z l�kiem przygl�da�y si� podskakuj�cemu,
kln�cemu na pot�g� pracownikowi, rozpaczliwie � ale bezskutecznie � staraj�cemu
si� uchyli� przed spadaj�cym na niego ��tym strumieniem uryny.
Nadszed� czas na ugryzienie w r�k� mego prze�ladowc�, co te� uczyni�em. Nie
mia�em wprawdzie jeszcze do�� silnych szcz�k, ale moje z�by by�y ostre jak ig�y.
Przebi�y sk�r� i zatopi�y si� na tyle g��boko, na ile tylko mia�em si� je
zacisn��. Przeszywaj�cy b�l sprawi�, �e m�czyzna zawy� i rozlu�ni� u�cisk; jak
s�dz�, po��czenie wilgoci z jednej strony i ��dl�cego ognia z drugiej nie
pozostawia�o mu �adnego wyboru. Spad�em na schody i stoczy�em si� z nich,
skowycz�c raczej ze strachu ni� z b�lu. Kiedy sturla�em si� do ich podn�a,
niepewnie podnios�em si� na �apy, potrz�sn��em lekko �bem i wypad�em na zalan�
s�onecznym �wiat�em ulic�.
Poczu�em si�, jak gdybym przebi� rozpi�t� na kole papierow� plansz� i przedosta�
si� z ciemnego, przygn�biaj�cego �wiata do innego, pe�nego jasno�ci i nadziei.
Niew�tpliwie by� to skutek zaznania wolno�ci, kontrastu mi�dzy mrocznym wn�trzem
budynku a jaskrawym �wiat�em s�onecznym oraz przer�nymi podniecaj�cymi
zapachami �ywych istot na zewn�trz. By�em wolny. I wolno�� dodawa�a skrzyde�
moim m�odym ko�czynom. Ucieka�em, nie �cigany, zreszt� i tak nic ani nikt na
�wiecie nie by�by w stanie mnie dogoni�. Rozkoszowa�em si� wolno�ci�, a po
g�owie t�uk�y mi si� niepokoj�ce pytania.
Rozdz