Marialeena Lembcke - Cień motyla
Szczegóły |
Tytuł |
Marialeena Lembcke - Cień motyla |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Marialeena Lembcke - Cień motyla PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Marialeena Lembcke - Cień motyla PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Marialeena Lembcke - Cień motyla - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
rjalee:oa
'1
lU
~
II
"
l
I
l
D
Cien
:
~
motylq
.1
Strona 2
'II
II
ac sie do matl:lry,18~.le'lihIII~\
a11~es~koly i z do~u. W szkoleijtrzesie~K~'
dbmys~ow; <zaszla w ciaze i uciekla? Bierze<proc'~ij
i zaszyla%srew jakiejs melinie? Przeoiez widzia.l1lo~
KatJ~w towarzystwie niewiele starszego od niiej
narkomana.
Okazl:ljesie jednak, ze problemem Katjinie sa
narkotyki, leOlchlopak i... anoreksja. Glód uczuciowy
przerodzil sie u niej w chec bycia "lzejsza niz motyl".
I
Katja prawie nie je i dopiero wówczas czuje sie II
"
dobrze. Po powrocie do domu staje sie jasne,
ze o zdawaniu matury nie moze byc mowy,
a ona sama, skrajnie wycienczona, zgadza sie poddac
leczeniu w zamknietej klinicespecjalistycznej. II
I'
Terapia jest trudna i drastyczna. Jaki bedzie final
leczenia, znajomosciz Michaelem,ukladów
w domu rodzinnym?
j\
www.bertelsmann-media.pl
II
Cena 18,80zl
Nr 3018
I ;'
I
Strona 3
MqtiqleeTIq LembcI~e
Z niemieckiego przelozyla
habe!la Korsak
~HUBERT
Grupa Wydawnicza Berteismann Media
Strona 4
Tytul oryginalu
DER Sq-IATTEN DES SCHMETTERI.JNGS
Projekt okladki i stron tytulowych
Piotr Jezierski
Redakcja
Urszula Przasnek
Redakcja techniczna
Alicja Jablonska-Chodzen
Korekta
Bozenna Burzynska
Urszula Przasnek
Copyright I(;)1998 by C. Berteismann Jungendbuch Verlag, Munchen
within the Verlagsgruppe Bertelsmann GmbH
Copyright I(;)for this edition by Berteismann Media Sp. z 0.0.,2001
I(;)Copyright for the Polis h translation by Izabella Korsak, 200 l Dla Marko
Bertelsmann Media Sp. z 0.0.
Hubert
Warszawa 2001
Sklad: Joanna Duchnowska
Druk i oprawa
GGP Media GmbH, P6Bneck
ISBN 83-7227-938-1
Nr 3018
Strona 5
Michael "
- Czy ktos wie, co sie dzieje z Kat ja Bloch? - zapytal
Schluter.
Przesunal spojrzeniem po naszych twarzach, zatrzy-
mujac sie na niektórych nieco dluzej, jakby w nadziei,
ze otrzyma odpowiedz na swoje pytanie. Patrzylismy na
niego,jedni bezradnie, inni obojetnie, ktos potrzasnal
glowa, ktos wzruszyl ramionami.
Czulem, ze sie czerwienie. Dwa dni temu dostalem
od Katji list.
- To 'Z:jWe,zainteresowanie utwierdza mnie w prze-
konaniu, ze dalsze pytania sa bezcelowe - ironizowal
Schluter. - Jestescie za pokojem na swiecie i solidar-
noscia, przeciwko niszczeniu srodowiska i wrogosci do
cudzoziemców, ale jest wam wszystko jedno, co robi,
a takze czego nie robi wasza kolezanka z klasy. Za rok,
dwa bedziecie miec trudnosci z przypomnieniem sobie
nazwisk zgromadzonych tu osób!
Schluter starannie przetarl okulary i westchnal zre-
zygnowany.
- Niektórzy widza, tylko to, co dzieje sie bardzo dale-
ko, inni nie siegaja wzrokiem poza czubek wlasnego
nosa. Chyba wszystkim przydalyby sie jakies okulary.
Zdjalem okulary. Szkiel u'Z:jWalem od dziecinstwa.
Dawno temu, pewnego zimowego popoludnia, sie-
7
Strona 6
dzialem z Katja w jej pokoju. Bawilismy sie w gre zyk niemiecki. Kiedy mówil o Goethem czy Schillerze,
"Widze cos, czego ty nie widzisz". kiedy opowiadal o Franzu Kafce czy cytowal Paula Ce-
- Widze cos - powiedziala Kat ja - co trzepocze dwoj- lana, w jego oczach zapalalo sie swiatlo. Kiedy wzywal
giem oczu. któregos z nas do glosnego czytania, jego glos stawal
Spojrzalem na Katje. Czy to mial byc jakis zart? sie lagodny i niemal uroczysty. A kiedy chcial uslyszec
- Wlasciwie to cos ma czworo oczu - dodala Katja. nasza opinie o jakims'opowiadaniu czy wierszu, mówil:
Rozejrzalem sie po pokoju, ale nie zauwazylem ni- "Oddaje panstwu glos!", co zawsze brzmialo tak, jakby
czego, co by trzepotalo ani co by mialo czworo oczu. w tym momencie ofiarowywal nam jakas niepowtarzal-
Wzruszylem ramionami. na szanse - szanse powiedzenia czegos bardzo zna-
- Motyl! Rusalka pawik! - zawolala Kat ja. czacego.
- Idiotyzm! W zimie nie ma zadnych motyli! Lekcja zblizala sie do konca i Schluter kartkowal
- Ale ja moge zobaczyc. Zobaczyc mozna wszystko, swój notes.
co sie chce.
- Termin najblizszej pracy klasowej powinien z wia-
- Ja tak nie umiem - powiedzialem cierpko. domych wzgledów zainteresowac takze tych, którzy
- Musisz zdjac z nosa okulary. Bez nich widzi sie le- przychodza do szkoly tylko po to, zeby uzupelnic nie-
piej to, co chce sie zobaczyc - parsknela smiechem
dobory snu...
Kat ja.
Zanotowalem date.
Usmiechnalem sie. - A gdyby ktos z was jednak spotkal Katje Bloch,
- Michael Mertens! Usmiecha sie pan z zadowo- prosze jej przekazac ode mnie, ze jesli nadal bedzie wy-
kazywala tak niewiele zapalu, nie powinna liczyc na
leniem. Czy sa po temu jakies powody? - zapytal
Schluter. zdanie matury. Po prostu nic z tego nie bedzie! Nie jest
Potrzasnalem glowa. Schluter byl naszym nauczy- to przy tym mój odosobniony poglad. Moi szanowni ko-
cielem niemieckiego. Lubilem go. Facet mial niewiele ledzy i kolezanki sa bez wyjatku tego samego zdania,
ponad metr szescdziesiat, do szkoly przychodzil zawsze co ja - zakonczyl Schluter i opuscil klase.
w garniturze i pod krawatem. Pokpiwalismy sobie, ze - Zrobil sie strasznie sarkastyczny - stwierdzila Ti-
przy swoim wzroscie ma szczescie, bo moze do konca na. - Ale istotnie ktos powinien zadzwonic do Katji.
zycia chodzic w ubranku od konfirmacji. - To nic nie da - oswiadczyl Tommi. - Ona jest ze
Schluter nie nalezal do tych, którzy podkreslaja mna w tej samej grupie .na angielskim i tam tez sie nie
swoja mlodziezowosc spranymi dzinsami czy czyms pokazuje. Tak czy owak, bedzie musiala powtarzac
w tym rodzaju. Przeciwnie, jezeli w ogóle cos pod- rok. To wiecej niz pewne.
kreslal w zwiazku ze swoja osoba, to tylko slownie: - Za wiele opuscila - dodala Tina - a nawet jesli
- Zyje o trzydziesci lat dluzej od was, wiec chyba byla, to nie zabierala glosu.
mam wieksze doswiadczenie - mawial, usmiechajac - Dla ciebie to prawdziwe szczescie - wtracilem - bo
sie szyderczo. uwielbiasz przysluchiwac sie sama sobie.
Mimo to, a moze wlasnie dlatego, lubilem go. Lu- Tina rozesmiala sie i dala mi kuksanca. Przez chwile
bilem takze jego lekcje. Schluter kochal literature i je- jeszcze wszyscy roztrzasali, dlaczego Katja nie przy-
8 9
Strona 7
chodzi do szkoly. a potem kazdy zajal sie swoimi spra- - A niby skad maja sie brac dzieci. jesli nie z ko-
wami.
mórki?
Kiedy szlismy przez szkolne podwórze do wyjscia. - Tu chodzi o to. zeby nie manipulowac dziedzicz-
Tina zapytala:
noscia - wyjasnila Tina. - Zeby pewnego dnia ziemia
- Moze pójdziemy gdzies na kawe? nie zaludnila sie sklonowanymi zombi.
- Dobra!
- Wyobraz sobie. ze powstaje jeszcze jedna Tina.
- Do "Sowy"? Ciekawe. w której sie zakocham?
Kiwnalem glowa i po chwili powiedzialem: - W zadnej. Jesli dojdziemy az tak daleko. cos ta-
- Schliiter ma do pewnego stopnia racje. Cholernie kiego jak milosc przestanie istniec. Wszyscy bedziemy
malo wiemy o sobie nawzajem. nudni. jak ten plastikowy kwiatek. Niektórzy ludzie juz
- Ach. dla ciebie ScWuter zawsze ma do pewnego dzis sa tacy. Na przyklad Katja. Próbowalam kiedys
stopnia racje. Ale my - otarla sie policzkiem o rekaw z nia pogadac. Szlo to jak z kamienia! Wydawalo sie. ze
mojej kurtki - my wiemy o sobie mnóstwo rzeczy. nic jej nie interesuje. Ani szkola. ani kino, ani w ogóle
Usmiechnalem sie do niej. nic. Ona interesuje sie tylko soba.
- My oboje. owszem. Od dwóch lat zajmujemy sie - Porazajaca logika - odparlem z rozdraznieniem. -
soba. Ale reszta... Kiedy skoncza szkole, nie bedzie mi Dlaczego twoim zdaniem interesuje sie soba. skoro
brakowalo nikogo ani sposród uczniów. ani nauczy- w ogóle niczym sie nie interesuje?
cieli. - To sie po prostu wyczuwa. Poznaje po tym. jak
- Nauczycieli! - krzyknela Tina z przerazeniem. - chodzi. jak trzyma glowe. po wszystkim. Ty wiesz to
Do tego mialoby dojsc? lepiej.
- To nie jest smieszne. Po tylu wspólnie przezytych - Gadanie!
latach.. . - Uwazasz. ze jest zwariowana? - dociekala Tina.
- No. nie wiem. Zespól klasowy wlasciwie nie istnieje - Nie zastanawialem sie nad nia. Zwlaszcza ostat-
juz od dwóch i pól lat, bo uczymy sie w róznych gru- nio. Ale mozna powiedziec. ze wyrastalismy razem.
pach. I to idiotyczne zbieranie punktów! Wszyscy maja Mieszkala kiedys w sasiednim domu.
teraz dostatecznie duzo roboty z odbebnianiem tych - Opowiedz o tym.
gównianych wypracowan klasowych. Na wspominki - Kiedy nie ma o czym. A ja mam chwilowo inne
bedzie czas pózniej. kolo siedemdziesiatki. Hej! Jestes- sprawy na glowie niz Kat ja Bloch.
my na miejscu. Otwórz oczy albo drzwi. albo jedno - Nie jestes jedynym. który ma inne sprawy na
i drugie! glowie - westchnela Tina.
Weszlismy do lokalu i zajelismy miejsca. Na stoliku Zaplacilismy rachunek i wyszlismy. Po oswietlonym
stal wazonik z plastikowym tulipanem. Na scianach swiecami lokalu swiat na zewnatrz wydawal sie bardzo
wisialy plakaty z róznymi haslami: Wszyscy jestesmy jasny. Tina spojrzala na mnie pytajaco.
cudzoziemcami! Nazisci precz! Moja. ojczyzna. jest Zie- - Zobaczymy sie dzis wieczorem?
mia! Zadnych dzieci z komórki!
- Mysle. ze powinienem wreszcie zaczac cos robic.
Rozesmialem sie i przeczytalem Tinie ostatnie haslo. Sama obecnosc w szkole juz nie wystarcza.
10
11
Strona 8
- Idiotyczna matura! - jeknela Tina. - Bede szczesli- do pobliskiego ogrodu botanicznego. Odczytalem kilka
wa, kiedy ten stres wreszcie sie skonczy. lacinskich nazw na tabliczkach wetknietych w ziemie:
-:Ja tez. Zadzwonie wieczorem. wilczomlecz obrotny (Euphorbia helioscopis), wilczo-
3No to czesc! mlecz sosnka (Euphorbia ciparissias) i tak dalej. Nie
Cmoknela mnie w policzek, zarzucila torbe na lewe bylem w stanie zapamietac tych nazw. Zreszta po co?
ramie i ruszyla w poprzek ulicy. W tej samej chwili Nie zamierzalem studiowac botaniki. Jesli w ogóle
rozlegl sie pisk gwaltownie hamujacego samochodu. chcialem cokolwiek studiowac.
- Uwazaj, do cholery! - wrzasnal rozjuszony kie- Ilekroc próbowalem trzezwo zastanowic sie nad swo-
rowca. ja przyszloscia, dostawalem zawrotu glowy, jakbym po-
- To ty uwazaj, palancie! - rzucila Tina z promien- suwal sie na dwumetrowych szczudlach. Od nadmiaru
nym usmiechem. mozliwosci calkowicie tracilem orientacje.
Popatrzylem za nia i ruszylem w przeciwnym kierun- Teraz jednak pozostawilem przyszlosc w spokoju
ku. Powinienem pójsc w strone przystanku autobuso- i ruszylem troche szybciej. Z naprzeciwka szla jakas
wego, ale nagle odechcialo mi sie wracac do domu. mloda kobieta z trzy- lub czteroletnim dzieckiem. Dzie-
Wlasciwie nie mialem na nic ochoty, ale tak sterczec ciak wyrwal sie matce i wpadl wprost na mnie.
na ulicy tez nie moglem. Ostatnio czesto bywalem roz- - Tylko mnie nie przewróc, maly! - powiedzialem,
kojarzony. Obojetnie, gdzie w danym momencie bylem, przytrzymujac chlopca za ramie.
nigdy nie wydawalo mi sie to miejscem wlasciwym. Spojrzal i rozesmial sie zadowolony. Potem uwolnil
Szedlem ulica bez pospiechu. Pod jedna z ksiegarni sie z uscisku i pobiegl dalej. Nagle odwrócil sie i za-
przystanalem. Zatrzymywalem sie tam prawie zawsze, wolal:
czesto zagladalem do srodka. Byl tam równiez anty- - Nie jestem chlopakiem! Mam na imie Christina!
kwariat, w którym trafialy sie za bezcen ksiazki w kie- - A ja Michael! - odkrzyknalem.
sz'onkowych wydaniach. Mialem czas, wiec wszedlem. Katje poznalem, kiedy mialem piec lat. Któregos
Znalazlem kilka nowych ksiazek, niestety opatrzonych dnia odkrylem w ogrodzie sasiedniego domu dziew-
'stemplem: Defekt. Wolalem raczej uzywane, ale bez czynke, kopiaca w ziemi niebieska lopatka. Przedarlem
braków. W niektórych egzemplarzach widnialo czasem sie przez jodly, przystanalem.
na stronie przedtytulowej nazwisko poprzedniego wlas- - Mieszkasz tutaj? - zapytalem.
ciciela. Myszkowalem po regalach, chociaz niczego nie Nie odpowiedziala.
zamierzalem kupowac. Mówilem to sobie za kazdym - Mam na imie Michael.
razem, a mimo to niemal zawsze wychodzilem z dwie- - Aja nazywam sie Katja Loch.
ma lub trzema ksiazkami. Tym razem znalazlem Pewnie powiedziala: Bloch, a ja po prostu zle zrozu-
W Meksyku smierc przychodzi szybko Raya Bradbu- mialem, w kazdym razie nazywalem ja potem ~zesto
ry'ego za trzy marki i jakas ksiazke o niotylach za dwie. Ka1ja Loch. Zeby ja rozzloscic.*
Motyle mnie nie interesowaly. To byl bzik Katji. Od Chodzilismy razem do szkoly, bylismy przyjaciólmi.
pewnego czasu pod kazdym listem, który do mnie pi-
sala, naklejala motyla. * Po niemiecku der Bloch znaczy: pien, kloda, a das Loch - dziura.
Na ulicy wsadzilem obie ksiazki do torby i poszedlem jama (przyp. tlum.).
12 13
Strona 9
Kiedy Kat ja .nie mogla przyjsc na lekcje, przynosilem dzili nawet, ze. sprzeczki sa na wsi bardziej odswie-
jej tematy zadan domowych. Katja traktowala je bar- zajace niz w miescie. I rzeczywiscie, do zadnych po-
dzo powaznie. Wszystko zreszta traktowala bardzo po- wazniejszych sporów nie dochodzilo. Zycie na wsi
waznie. pozwolilo jm ,,! jak mówili - przezwyciezyc kryzys". Bo
byl czas, kiedy nie uinieli niczego razem przedsiewziac.
To znaczy - niczego pieknego.
Na ulicy Dworcowej pod swiatlami stal sznur samo- Wysiadlem z autobusu i gleboko odetchnalem. Wiej-
chodów. Przemknalem miedzy nimi na druga strone, skie powietrze naprawde pachnie inaczej. Zadnych
na przystanek. Nadjezdzal wlasnie mój autobus. spalin! Tylko wiosna i na jesieni zapach obornika. No
Usiadlem na samym koncu wozu i wyciagnalem pod- i ten wypoczynek dla uszu. Zadnego warkotu silników,
recznik do historii. W czasie pólgodzinnej jazdy zawsze
moglem wkuc kilka waznych faktów.
jazgotu klaksonów i pisku hamulców. .
Naprzeciw sunal na rowerze Oliver. Zahamowal tuz
przede mna, az zwir prysnal mu do kolan.
Mieszkalismy na wsi, posród lak i pól, kilka kroków - Hallo, brother! - rzucil na powitanie.
od lasu. Mielismy kury, owce i kilka kotów. - Hallo" - wymamrotalem niewyraznie; dopiero teraz
zwrócilem uwage na jego ufarbowane na czerwono
Przed dwoma laty rodzice kupili stary wiejski dom,
przedtem jednak zapytali nas po przyjacielsku o zda- wlosy.
.' - Mam has been waiting Jor you. We had dinner abput
nie. Oliver, mój mlodszy brat, i ja bylismy przeciwni
przeprowadzce. twa hours ago!
- Nie umiesz tego po;wiedziec po niemiecku?
- Nigdy! - powiedzialem. - Nie wyniose sie na takie - 1s German sa beautiful? Mówisz, jak ci ze Zwiazku
pustkowie. To przeciez czyste szalenstwo!
Wypedzonych. Take it easy, big brother! - Poradzil mi
- Zanudzicie sie tam na smierc - dodal Oliver -
na zakonczenie i odjechal. .
a my razem z wami. Oliver ma pietnascie lat. Wyglada tak, jakby musial
- W takim razie dokupie od razu kawalek gruntu na donaszac ciuchy po mlodszym bracie. Nogawki spodni
familijny grobowiec - powiedzial spokojnie ojciec i na siegaja mu ledwie poza kolana, bawelniane koszulki
tym sie skonczylo. nie zakrywaja pepka, a wierzchnie okrycia sa jeszcze
Poczatkowo czesto narzekalem na dojazdy autobu- bardziej kuse. Nasza matka przepowiada mu wczesne
sem, oddalenie od przyjaciól i inne niedogodnosci, ale dolegliwosci zwiazane z nerkami, al~ on nie zaprzata
z czasem spodobala mi sie i okolica, i nasze stare do- sobie tym glowy. Dopóki ma dostatecznie duzo na tale-
mostwo. Dom pelen byl odglosów - trzeszczaly belki, rzu i nikt nie komentuje tradzika na jego twarzy, do-
w okiennicach wyl wiatr, deski podlogi skrzypialy przy póty swiat jest wedle niego w porzadku. Tak mi sie
kazdYm kroku. Na poddaszu mozna sie bylo polozyc na przynajmniej wydawalo, choc pewnosci nie mialem.
starej slomie i marzyc. Tam nikt nikomu nie przeszka- Tuz przed domem podszedl do mnie kot. Pochyli-
dzal. Co najwyzej jakas mysz i polujacy na nia kot. lem sie i zaczalem go glaskac. Zamruczal zadowolony,
Rodzice spierali sie jedynie o to, gdzie nalezy posa- a kiedy mial juz dosyc karesów, poszedl swoja droga.
dzic cebulki tulipanów i o tym podobne sprawy. Twier- Przed drzwiami domu stala matka.
14 15
Strona 10
- Gdyby trzy lata temu ktos mi powiedzial, ze tak wiasz wrazenia zadowolonego z siebie. Moze nie powi-
dobrze bede sie czula na wsi, rozesmialabym mu sie nienes brac wszystkiego tak strasznie serio.
w twarz - oznajmila. Chcialem odpowiedziec, ze zupelnie nie wiem, co po-
- To zawsze jeszcze mozesz zrobic. Co jest do jedze- winienem brac serio, a czego nie, ale poniechalem tego
nia? - zapytalem. zamiaru. Moja matka uwielbia dlugie dyskusje na te-
- Zupa szpinakowa - odparla z taka duma, jakby mat sensu zycia, a to mnie czasem wnerwia. Powie-
zapowiedziala menu zlozone z siedmiu dan. dzialem wiec tylko:
- Znowu?! Jesli juz zyjemy na wsi, to posilki mog- - Schluter pytal nas dzisiaj o Katje Bloch. Nie ma jej
lyby byc solidniejsze. w szkole od kilku dni. Bez usprawiedliwienia.
- Najwazniejsze, ze w ogóle sa - odparla, wchodzac - Nie wyglada to dobrze - orzekla matka, marszczac
do kuchni. - Jak tam w szkole? czolo. - A ty? Chodzisz do szkoly, czy spedzasz czas
- Jak zawsze. w kawiarni?
Zdjalem kurtke i rzucilem ja na wolne krzeslo. Mat-
- Nie tylko w kawiarni. Dzis bylem w ogrodzie bota-
nicznym.
ka nalala mi zupy na talerz. Jadlem, a ona usiadla na-
- W ogrodzie botanicznym? Przeciez nas ze wszyst-
przeciw i przygladala sie w milczeniu. Wiedziala, ze nie
kich stron otacza przyroda!
lubie rozmawiac o pustym zoladku.
- Brakuje mi tutaj tabliczek z nazwami lacinskimi -
Gdyby ktos mnie zapytal, jaka jest moja matka, od-
wyjasnilem, szczerzac zeby.
powiedzialbym, ze to kobieta, która zdejmuje pokrywke
z garnka, zanim mleko wykipi.
- Z tym da sie cos zrobic. Moge kazde zielsko zaopa-
trzyc w taka tabliczke. Swoja droga, to by zaimpono-
Kiedy zaspokoilem pierwszy glód, powiedzialem: walo twojemu ojcu.
- Wlasnie spotkalem Olivera. Ciagle jeszcze mówi Spojrzalem przez okno w ogród.
stylem podrecznika Angielski dla poczatkujacych. 'i
- Potrzebowalabys ich mnóstwa.
- Kazdy musi przez to przejsc - stwierdzila spo- Rozesmiala sie pogodnie.
kojnie. - Szkola nie jest juz miejscem przyjemnym - wy-
- Pomalowal sobie wlosy na czerwono! strzelilem znienacka.
- Na to wyglada. - To jeszcze tylko pare tygodni. Potem bedziesz mógl
- Kolor w sam raz do jego pryszczy. robic, co zechcesz.
Zjadlem jeszcze jeden talerz zupy i rozparlem sie za- - Ale musialbym najpierw wiedziec, czego chce, no
dowolony na krzesle. Pelny brzuch nastraja pokojowo. nie?
Wlasnie chcialem powiedziec cos milego na temat szpi- Matka zaczela zbierac naczynia ze stolu.
naku, kiedy matka podjela rozmowe: - Wszystko we wlasciwym czasie.
- Tozsamosci szuka sie na rózne sposoby. Podkresla - Wstrzasajace! Clever!
sie ja kolorem farby do wlosów, przynaleznoscia do ja- - Prawda? Przy okazji: clever jest slowem angiel-
kiejs grupy, szuka sie jej w ksiazkach czy jeszcze gdzie skim.
indziej. Przeciez to wszystko jedno, czym sie posmaruje Wyszla z kuchni, zostawiajac mnie z brudnymi na-
wlosy, grunt, zeby sie z tym dobrze czuc. Ty nie spra- czyniami. Zeby nie kuc do klasówki, a mimo to miec
16 17
Strona 11
uczucie, ze robie cos pozytecznego, zabralem sie do rozmawialismy ze soba niewiele, ale w jakis sposób,
zmywania. obywajac sie bez slów, zylismy w zgodzie.
Matka zajrzala przez uchylone drzwi. Na widok czys- Siedzielismy przy kawie, gdy Ojciec nagle rzucil py-
tych naczyn uniosla brwi i skinela glowa z uznaniem. tanie:
- Spiesze sie na autobus. Pozdrów ojca. Bede w do- - Czy masz jakis pomysl na to, co bedziesz robil po
mu kolo siódmej. I maturze?
Przez tylne drzwi kuchenne poszedlem do warzywni- - Wiem tylko, ze w zadnYm wypadku nie pójde slu-
ka. Chwilowo nie bylo tam niczego do zbierania, ale za zyc w policji! - palnalem bez zastanowienia i natych-
ogrodzeniem. dostrzeglem pracowicie grzebiace w ziemi miast poczerwienialem.
nasze szesc kur. W starym kurniku zaczalem szukac Ojciec odstawil filizanke i odparl spokojnie:
jaj. Przypominalo mi to zawsze czaay dziecinstwet i szu- - Nigdy tego nie oczekiwalem.
kanie jajek wielkanocnych.
- Nie to mialem na mysli - mruknalem zaklopotany.
Znalazlem jedno; jako dziecko mialem wiecej szczes-
- Byloby dobrze, gdyby spoleczenstwo nie potrzebo-
cia. Tylko ze wtedy byly to jajka czekoladowe, a poza
walo policji. Nie mialbym nic przeciwko temu i chetnie
tym nie byly tak przemyslnie poukrywane.
poszukalbym sobie innego zajecia.
Nad wsia z piekielnym halasem przelecial samolot
- Wiec zrób to. Nie jestes jeszcze za stary.
wojskowy. Po co oni cwicza? Pewnie na wszelki wypa-
dek - a nuz znowu bedzie wojna? - Powiedzialem: gdyby spoleczenstwo nie potrzebo-
Na podwórze \\jechal ojciec, dajac znak klaksonem. walo. Wiekszosc ludzi i tak wie niewiele o zadaniach
Pewnie chcial w ten sposób ostrzec kota. Zaczekalem policji. Niektórzy nawet wola nie wiedziec. Im wystar-
przed drzwiami. Kiedy ojciec wysiadl z samochodu, wy- cza uprzedzenia i stereotypy.
mienilismy usmiechy. Sakramentalne pytanie o szkole Nic na to nie odpowiedzialem. W gruncie rzeczy ja
oczyWiscie nie zostalo mi oszczedzone, ale obylo sie tez malo wiedzialem o pracy policji. Tylko tyle, ile po-
przynajmniej bez dalszego drazenia. Ojciec wiedzial, ze kazywaly telewizja i kino.
moja pozycja nie jest mocna, a w dodatku nie naleze Ojciec przeniósl sie do duzego pokoju i wlaczyl tele-
do naj pracowitszych. wizor. Poszedlem za nim i usiadlem obok na kana-
Ojciec pracuje w policji. Mówiac o nim, podkreslam pie. Po chwili pokazano migawki z meczu pilki noz-
zawsze: w policji kryminalnej. Uwazam, ze tak brzmi to nej w Anglii, w czasie którego doszlo do burdy miedzy
,]I' fanami klubów. Policja natarla na awanturników,
lepiej. IO~
O swojej pracy mówi rzadko. W domu jest spokojny, ~ uzywajac palek. Poczynania policji skomentowano kry-
zatopiony w myslach. Duzo majsterkuje, chodzi na il tycznie. I
dalekie spacery po okolicy. Zawsze umial sluchac, kie- Ojciec wylaczyl aparat i powiedzial:
dy cos nam lezalo na sercu, ale nigdy nie wdzieral sie - Strach czyni czlowiekar brutalnym. Obojetne, po
w nasze przezycia duchowe - wolal poczekac, az sami której stronie sie stoi.
bedziemy mieli ochote o nich opowiedziec. Moze dlate- - Ale brutalnosc wywoluje strach, a to z kolei -
go, ze w swojej pracy musi stawiac az za wiele pytan. agresje.
Na ogól rozumialem sie z ojcem dobrze. Wprawdzie - To prawda - przyznal i nagle sie poderwal. Ruszyl
18 19
Strona 12
do drzwi, jakby w obaWie, ze'bede chcial' dalej ciagnac - Mnie sie w pierwszej chwili wydawalo, ze ten mez-
dyskusje. - Chodz, nakryjemy do kolacji. czyzna siedzi na sedesie - wyznal ojciec.
W starym kuchennym piecu plomienie z trzaskiem - Zarty sobie stroicie. - Zdejmujac plaszcz, caly czas
i migotaniem lizaly wilgotne polana. Przynioslem kilka z luboscia wpatrywala sie w swoje dzielo. - jVloze nale-
pocietych desek z rozebranej stodoly; szybko zajely sie zy patrzyc na to dluzej? Dopiero gdy sie czuje, ze sie
ogniem. Kiedy wprowadzilismy sie: do domu, piec juz odgadlo tajemnice, mozna ocenic rzecz wlasciwie, a na-
w nim stal - pokryty z przodu biala emalia i ozdobiony wet pokochac. Tak to juz jest ze sztuka.
wzorem w kwiatki. - Tak jest nie tylko ze sztuka - odparl ojciec i deli-
- W naszych czasach chyba niewielu ludzi ma taki katnie pogladzil ja po wlosach.
piec - powiedzialem z duma. Odwrócilem wzrok. To, ze moi rodzice tak dobrze sie
- Wiekszosc z pewnoscia nie chcialaby miec w domu rozumieja, uwazam za wspaniale. Czesto jednak, kie-
czegos takiego - stwierdzil ojciec. - Rabanie dreWna dy widze ich calujacych sie lub wymieniajacych ja-
i codzienne wczesniejsze wstawanie, zeby rozpalic pod kies drobne czulosci, przypomina mi sie okres, gdy
kuchnia, to przyjemnosci, z których sie chetnie re- schodzili sobie z drogi albo krzyczeli na siebie. Oliver
zygnuje. i ja liczylismy sie wtedy z mozliwoscia rozwodu. A pOc;
- Czy to przytyk do mnie? - zapytalem podejrzli- tem nagle zaczeli ze soba gruchac, jak gdyby dopiero
wie, gdyz nigdy nie wstalem wczesniej, zeby rozpalic co sie poznali. I chociaz matka byla zawsze z nami bar-
w: piecu., dzo szczera, na temat owego "kryzysu" nie rozmawiala
- Skadze! - zdziwil sie ojciec. - Jestes ostatnio zbyt nigdy. Chcialem kiedys pogadac o tym z Oliverem, ale
przewrazliwiony. Ii on ucial krótko:
Potrzasnal glowa, zawahal sie, jakby chcial mnie ",i - Kogo to jeszcze interesuje? To ich sprawa, co i jak
o cos zapytac, ale zrezygnowal. Kiedy nalewal wody do tam bylo. Najwazniejsze, ze teraz wszystko znowu jest
dzbanka na herbate, uslyszelismy kroki matki. w porzadku.
Razem z nia do kuchni wkroczyl kot. Miauknal na Mnie jednak to interesowalo. Zastanawialem sie, ja-
powitanie, ulozyl sie w koszyku i zaczal starannie czys- kie trudnosci mogli miec moi rodzice.
cic futerko.
- No wiec, co to ma przedstawiac? - zapytal ojciec.
Matka postawila na stole jakis pakunek zawiniety - Starego czlowieka siedzacego w lódce. Oczywiscie,
we frotowe reczniki i nie ,.zdejmujac z siebie plaszcza, calosc musialam bardzo uproscic.
zaczela go odwijac. Wpatrzona ze skupieniem w abs- - Owszem. - Ojciec wyszczerzyl zeby w usmiechu. -
trakcyjna figure z gliny zapytala: Zauwazylem.
- No, ico powiecie? - To jest bardzo uspokajajace: ugniatac i formowac
- A co tu mozna powiedziec? - baknal ojciec. gline, próbowac wszelkich mozliwosci, a przy tym wie-
- Cokolwiek - rzucila niecierpliwie. dziec - matka sie rozesmiala - ze nikt nie bedzie mu-
iI ,i
- No wiec, to wyglada tak, jakby jakis stary mezczyz- ,.
sial tego zjesc.
na z kozia bródka stal na glowie i siusial - powie- ~' - To rzeczywiscie musi dzialac uspokajajaco - przy-
dzialem. taknal ojciec.
- To niepowazne! '- uniosla sie matka. 'm Usiedlismy przy stole i matka zadala pytanie, które
20 21
Strona 13
C(lhhe.C
o .,
Strona 14
stawiala zawsze, ilekroc pozostawalem z ojcem chocby Moze ty, Micha, bedziesz mógl pomóc. Katja jest prze-
na kilka godzin sam na sam: "Co robiliscie?", a które ciez z toba w jednej grupie, prawda?
znaczylo: ,,0 czym rozmawialiscie?". - Na niemieckim i na sztuce... Bo co?
Kiedy uslyszala, ze ogladalismy mecz pilki noznej, - Pani Bloch zlozyla zawiadomienie o zaginieciu córki.
skinela ze zrozumieniem. - Co? O zaginieciu? - krzyknalem.
- Tak, tak, przy pilce noznej mozna sie przynajmniej - Katji nie ma w domu juz od pieciu dni. Dzis za-
odprezyc, gdy tymczasem na swiecie dzieje sie tyle dzwonil jeden z nauczycieli, poniewaz dziewczyna nie
okropnosci. .~ pokazuje sie w szkole. I to dopiero przerazilo jej matke,
- Podczas meczów tez sie zdarzaja okropnosci - bo dotad byla pewna, ze Kat ja jest u swojej przyja-
wtracilem. ciólki. Nazwisko tej przyjaciólki wylecialo pani Bloch
- Tak? A co sie stalo? - zainteresowala sie. z glowy. Katja jest chyba wielkim milczkiem.
Nie mialem ochoty opowiadac o tym. Spojrzala na - Zgadza sie. Poza tym czesto opuszczala szkole. To
mnie, jakby oczekujac zaraz teraz jakiejs przerazajacej zdarzylo sie nie pierwszy raz.
relacji. Moja matka uwazala przy tym, iz kazdemu nie- - Ale przeciez gdyby chciala pobyc u tej przyjaciól-
szczesciu nalezy wspólczuc. ki, powiedzialaby o tym w domu - zastanawiala sie
matka.
- Wybuchla awantura i policjanci ruszyli z palkami
na mlodziez - wyjasnil ojciec. - Niekoniecznie - odparl ojciec zamyslony.
- Straszne! Nie mieli prawa! - oburzyla sie matka. ~ Przeciez nie mogla tak po prostu sie wyniesc!
- Policjanci to tez mlodzi ludzie i na pewno mieli - Pamietaj, ze nie jest juz dzieckiem - wtracilem. -
Ma dziewietnascie lat. Wie, co robi.
portki pelne strachu.
- Miejmy nadzieje - powiedzial ojciec.
- Powinni wiedziec, co robic, zeby sie nie bac. Prze-
- Musisz wyjsc? - zapytala matka.
ciez tego ich wlasnie ucza, prawda?
Ojciec zaprzeczyl ruchem glowy.
- Na strach nie pomoga zadne nauki. Nie wiem, jak
sam zareagowalbym w takiej sytuacji, a przeciez nie je- l - Bóttcher juz nadal bieg sprawie. Zadzwonil do
nas, bo matka Katji powiedziala, ze Michael jest przy-
stem juz mlodym policjantem. f
jacielem jej córki. .
- Chyba nie ruszylbys z palka na nieletnich - za- ~
i - Przyjacielem! - wykrzyknalem. - Przeciez nie mam
pytalem.
z nia nic wspólnego. Widuje ja od czasu do czasu
- Mam nadzieje, ze nie, ale... w szkole, jesli w ogóle sie pojawi. Nawet nie pamietam,
II
W tym momencie zadzwonil telefon. kiedy ostatni raz zamienilem z nia chocby slowo.
- Ty odbierz, Micha - powiedziala matka. - Mnie nie - Nie zlosc sie - uspokajal ojciec. - Nie staniesz za-
ma. Chyba, ze cos waznego. Ale to pewnie i tak do cie- II raz przed sadem tylko dlatego, ze ja znasz. Jesli Bótt-
bie lub Olivera. cher wlasciwie zrozumial, pani Bloch twierdzila, ze by-
Telefon nie byl jednak ani do niej, ani do mnie czy ~ I les chlopakiem Katji. A wiec wiecej niz kolega z klasy
Olivera, lecz do ojca. czy szkolnym przyjacielem.
Konczylismy juz jesc, kiedy wreszcie wrócil do kuchni. - Co za glupoty! - Unioslem sie. - Co jej przyszlo do
- To sluzbowy, ale wyjatkowo powiem, o co chodzi. glowy?
22 23
Strona 15
W lózku przeczytalem jeszcze raz list Katji. Na ko- rzecz. Katja wagarowala juz wczesniej, zanim go na-
percie byl stempel z jedenastego, to znaczy z ubieglego pisala.
piatku. Nie moglem sobie jednak przypomniec, kiedy
Tina boczyla sie, rzucala mi zle spojrzenia. Praw-
widzialem ja w szkole po raz ostatni.
dopodobnie dlatego, ze zapomnialem zadzwonic wie-
czorem. Zanim jednak zdazylem porozmawiac z nia na
Drogi Michaelu, pauzie, Schliiter zagarnal mnie do swego pokoju.
pewnie jestes zdziwiony, ze pisze do Ciebie po tak - Czy to prawda, ze jest pan zaprzyjazniony z Kat ja
dlugim czasie. Bloch? .
Nie mielismy ze soba wiele do czynienia. Wlasciwie- - Nie, ale widac wszyscy tak uwazaja. I to tylko dla-
nic. Widzgemy sie w szkole. A raczej - toja Ciebie widu- tego, ze pietnascie lat temu chodzilem z nia do tego sa-
je. Ty mnie nie dostrzegasz. Nawet to rozumiem. Mam mego przedszkola.
na mysli to, ze jestes teraz z Tina. Zapytales mnie kie- - To wasza przyjazn siega tak dawnych czasów -
dys, czy wezme udzial w demonstracji przeciwko dy- usmiechnal sie Schliiter.
skryminowaniu cudzoziemców. Nie poszlam. Nie wiem Odchylil sie na oparcie krzesla i przymknal oczy.
zreszta, dlaczego. Naokolo dzieja sie same straszne Moze wspominal swoja przedszkolna przyjaciólke?
rzeczy, niezaleznie od tego, czy sie przeciwko nim pro- - Chodze z Tina - wyjasnilem.
testuje, czy tez nie. Mecza mnie przerazajace urojenia. - Wiem - powiedzial Schli:tter i otworzyl oczy. - Za-
Mam uczucie, ze jesli tylko otworze usta, zaczne krzy- uwazylem. Wiec nie wie pan, gdzie sie podziewa Katja?
czec. Wiec nie otwieram ust. Potrzasnalem glowa przeczaco.
Czy pamietasz jeszcze nasza gre: Jestem duzy jak - Jak pan w ogóle wpadl na to, ze ja moge cos wie-
dziec?
drzewo, jestem maly jak kamyczek?
- Pani Bloch powiedziala mi przez telefon, ze powi-
Czuje sie tak, jakbym byla mala jak kamyczek i mar- nienem pana zapytac o Katje.
twa, i nie wiem, jak ma ze mnie powstac drzewo.
- Ta pani musi miec nie po kolei w glowie.
Katja - Moze Kat ja cos jej zasugerowala?
- Niby dlaczego?
Tak, pamietalem te zabawe. To bylo dawno, cale - Tez nie wiem, jak na to wpadla. - Schliiter zamilkl
wieki temu. W czasach przedszkola lub pierwszych na chwile, a potem powiedzial: - Kat ja raczej nie na-
klas podstawówki, nie pamietalem dokladnie. Ale sa- lezy do tych, o których sie mówi, ze sa kontaktowi,
ma gre zapamietalem dobrze. prawda?
Zastanawialem sie, czy powinienem pokazac ten list - Nawet w najmniejszym stopniu - potwierdzilem. -
ojcu, ale przeciez nie mial .nic wspólnego ze zniknie- Ona jest... Och, nie wiem. W kazdym razie mnie juz od
ciem Katji. dawna nie wprowadzala w swoje tajemnice. A z jej
A moze wstydzila sie, ze go napisala, i dlatego nie zniknieciem nie mam nic wspólnego.
miala odwagi pokazac sie w szkole? Moze myslala, ze ja - No dobrze, to wszystko, czego od pana chcialem.
ten list komus pokaze? Chocby Tinie? Nie,niew tym Miejmy nadzieje, ze dziewczyna nie zrobi zadnego glup-
24 25
Strona 16
stwa. - Schluter westchnal. - Mam dwie córki - po- Nie pamietam juz, co jej wtedy powiedzialem. Wiem
wiedzial takim tonem, jakby to bylo ciezkim brzemie- tylko, ze rozzloscilem sie dopiero wtedy, kiedy Kat ja
niem. - Aty, tY powinienes wreszcie przysiasc faldów wyjasnila, ze po prostu nie miala ochoty sie chowac.
i zaczac cos robic! Przepraszam, panie Mertens, za to A potem podarowala mi narysowany przez siebie obra-
tykanie. zek. Mam go chyba do dzis.
- Nie szkodzi - powiedzialem wielkodusznie.
Pochwycilem jego ironiczne spojrzenie. Przypom- Kiedy dotarlem do naszej "wiejskiej posiadlosci",
nialo mi sie, ze Schluter byl przeciwny temu, zeby " matka siedziala w kuchni i czytala. Na plycie pieca nie
uczniom wyzszych klas mówic per pan. Przestrzegal widac bylo ani garnków, ani patelni.
jednak tego, ale z widoczna niechecia. - Czy to znaczy, ze "Na pichcenie nie mam czasu, bo
, - Czego Schluter chcial od ciebie? - spytala Tina na idziemy dzis do lasu"? - zapytalem.
przerwie. - Jedzenie jest w piekarniku. Chyba czujesz za-
- Chodzilo o Katje; czy nie wiem, gdzie ona jest. pach? A moze zapomniales wyjac nos z ksiazki? Mamy
- Przeciez nie miales z nia do czynienia! dzis suflet.
- I to wlasnie mu powiedzialem. Gwizdnalem z uznaniem. Suflet nalezy do moich
ulubionych potraw.
Tym razem nie poszedlem po szkole z Tina do "So- - Oliver powinien juz niedlugo przyjsc - powiedziala
wy". Stwierdzilem, ze chce nareszcie zrobic cos z mysla matka, stawiajac na stole trzy talerze. - Poczekamy na
o maturze, i pojechalem do domu. niego?
W autobusie przypomnialy mi sie wszystkie mozliwe - Byle nie za dlugo! Umieram z glodu.
sprawy z przeszlosci. Na przyklad moje siódme urodzi- - Powiedz, czy to mozliwe, ze Kat ja jest w ciazy? -
ny. Zaprosilem siedmioro dzieci - z ta siódemka to byl zapytala znienacka.
pomysl matki! Bawilismy sie w chowanego. Kiedy przy- - Jesli tak, to na pewno nie ze mna! - rzucilem roz-
szla moja kolej szukania, szescioro znalazlem dosc drazniony; ku swemu przerazeniu zrobilem sie czer-
szybko, znalem przeciez wszystkie zakamarki w domu. {iii wony.
Nie moglem tylko znalezc Katji. W koncu zaczelismy jej - Wcale o tym nie myslalam, ale nie jestes jedYI}Y.m<
szukac razem. Zajrzelismy do wszystkich katów, mlodym czlowiekiem na swiecie...
czolgalismy sie pod lózkami, otwieralismy szatY pelne - Tylko Adam mial to szczescie - odparlem juz nieco
ubran i nurkowalismy miedzy sukniami, spodniami spokojniej. - Nie, nie sadze, zeby byla w ciazy. Tam,
i plaszczami. Zajrzelismy w piwnicy do pralki, bo ktos gdzie inne maja brzuch, ona ma zwyczajnie dolek. Poza
wpadl na pomysl, ze jej wnetrze to dobra kryjówka. Ale tym ciaza to nie powód, zeby sie ukrywac. To nie czasy
drzwiczki pralki staly otworem, a w bebnie nikt nie sie- naszej babci, kiedy ktos popelnial samobójstwo z po-
dzial . wodu pozamalzenskiej ciazy.
W koncu to moja matka wpadla na pomysl, ze Katja - Nie ktos - powiedziala matka ostro - tylko kobie-
mogla pójsc do domu. Pobieglem wiec do niej i rzeczy- ta. Mezczyzni nie popelniali z tego powodu samobój-
wiscie - siedziala przy stole w pokoju i najspokojniej stwa. Mogli miec dzieci slubne i nieslubne.
w swiecie bazgrala cos na'kartce papieru. - Okay, okay! Chcialem tylko powiedziec, ze w dzi-
26 27
Strona 17
siej szych czasach nie jest juz tak bardzo wazne, czy - Stalo sie cos, czy tez sa to tylko problemy z trawie-
dziecko jest slubne czy nieslubne. niem?
- Mimo to... w sytuacji Katji... Mloda dziewczyna - Pamietasz Katje Bloch?
w ciazy, tuz przed matura. Cos takiego mogloby ja - Tez pytanie! Czy pamietam? Widuje ja dostatecz-
zalamac. Rozmawialam z pania Bloch. Tez sie tego nie czesto.
obawia. - Gdzie ja widujesz? - wtracilem szybko.
- Pewnie zdradzila ci takze nazwisko ojca dziecka: - Tu i tam...
Michael Mertens, przyjaciel z przedszkola! Zaraz jej - Mozesz te miejsca troche dokladniej okreslic?
powiem, ze nie zycze sobie takich telefonów i rozpowia- - Nie okresle zadnych miejsc ani niczego innego. Po-
dania klamstw! wiedzialem tylko, ze ja widuje. Co to za krzyzowy ogien
- Ona wcale nie telefonowala do mnie. To ja do niej pytan? Myslalem, ze w naszej rodzinie tylko ojciec pro-
zadzwonilam. Pomyslalam, ze dobrze jej zrobi rozmowa wadzi przesluchania. A moze wlasnie zaczynasz tam
I
z druga kobieta. prace, bo z matura cos nie gra?
- Nie jestes jedyna kobieta na swiecie. - Nie klóccie sie - uspokajala matka.
i
- Dla mnie tak! - krzyknal gromko Oliver od drzwi. - Nie klócimy sie. To jest normalny ton rozmowy
- Przy twoim apetycie nie móglbys sobie na zadna miedzy rózniacymi sie od siebie bracmi - powiedzial
inna pozwolic - odparla matka, smiejac sie. - Tutaj Oliver. - A zatem, co jest na rzeczy?
wszystko jest gratis. I Matka opowiedziala mu o zniknieciu Katji.
J
- W zamian otrzymasz nasza wieczna wdziecznosc ,/11"\ - Od kilku dni nie widzialem jej. - Oliver sie zamys-
..~
i wieczna milosc. To tez jest niezly interes - powiedzial .~ lil. - Wydaje mi sie, ze ostatni raz to bylo wtedy, kiedy
Oliver zwalajac sie na krzeslo. - Poruszamy powazne zabrali Jana do psychiatryka.
tematy, czy tez wolno sie smiac? - Nic nie rozumiem - powiedziala matka, marszczac
- Czyzby sie wyczerpal zapas slówek angielskich? - czolo. - Co za Jan, kto go zabral i jaki znów psy-
zakpIlem. "
~,;,i chiatryk... Kiedy to sie stalo? 1...
- No, my darling! Ja'jestem od glów do stóp nasta- - ..j w jakich kregach ty sie wlasciwie obracasz? -
wiony na angielski... - powiedzial Oliver i rzucil mi dokonczyl Oliver.
spojrzenie ala Marlena Dietrich. .j. Najprawdopodobniej matka tak wlasnie miala za-
Matka z usmiechem pokiwala glowa. Oliver dzialal ~ konczyc to zdanie.
;!
.1
na nia czesto jak pigulka dopingujaca. Ja na odwrót - - Chcialabym dowiedziec sie czegos wiecej. O co tu
bylem raczej srodkiem sprzyjajacym duchowej harmo- tliiI chodzi?
nii. "Micha potrafi w taki zrównowazony sposób roz- - Sadzilem, ze chodzi o Katje - odparl Oliver. - Ja
~I
mawiac o waznych sprawach" - uslyszalem kiedys, jak sam nigdzie nie wsiaklem. Mozesz byc cool. No wiec, to
mówila przez telefon do swojej przyjaciólki. bylo tak: Jan znalazl sie w psychiatryku, bo jest swi-
Postawila suflet na stole. Nalozylismy sobie na tale- rem. Nie mial juz na dzialke i tak go kopnelo na ulicy,
rze i jedlismy w milczeniu. Dziwnym trafem nie rozpo- ze ktos wezwal karetke. Katje czesto widywano z Ja-
czela zwyczajowej pogaduszki, dlatego po chwili Oliver "I nem. Jak blisko byli ze soba - nie wiem.
zapytal: - Czy Katja tez bierze narkotyki? - badala matka.
28 29
Strona 18
- Nie. Moze tak to wyglada, ale moim zdaniem nie. dem lapiac oddech. Po chwili oddYC;halismy gleboko,
Ona jest tylko chora na jadlowstret. To przeciez widac. calkowicie odprezeni. .
- Skad ty o tym wszystkim wiesz? - zdziwila sie - Obledne uczucie - powiedzial Oliver. - Jakby sie
matka. wlasnie udalo. skads uciec.
- Mam oczy i uszy otwarte. I nie mam ochoty glupio Pr~taknalem. Wracalismy wolniej, bez zrywów,
skonac. Z;uczuciem lekkosci w stopach.
- Czy rozmawiales czasem z Kat ja? - zapytalem. - Bieganie moze stac sie nalogiem. Wydzielajaca sie
- Taka tam paplanina, kiedy sie kogos spotka. Ale adrenalina dziala odurzajaco - stwierdzil Oliver.
jesli ona szybko nie zacznie znowu jesc, wkrótce nie - Ale ty chyba nie masz problemu z narkotykami?
bedzie w stanie nawet nic;zego szepnac. - Nie plec! Ja ani razu nie wzialem. Ze mna jest
- Myslisz, ze ona wlóczy sie teraz gdzies z narkoma- wszystko w porzadku. Raczej R~Inuj siebie, zebys wy-
nami? - zapytala matka. szedl ze swoimi sprawami na prosta. Lazisz w kólko,
jak ciezko obladowane zwierze juczne.
- Nie, tego nie mysle. Widywalem ja tylko z Janen;l.
- Zupelnie nie wiem, jak sie zmobilizowac do nau-
Z innymi nie ma do czynienia
ki - westchnalem. .'
- Kiedy wzieto tego Jana do szpitala? - zapytalem.
- Zwróc sie z tym do mnie - rozesmial sie Oliver
- Chyba w zeszla sobote. i wyprzedzajac mnie, czmychnal pod prysznic.
- To byc moze tlumaczy znikniecie Katji - powie- Usiadlem w sieni na lawie i wpatrzylem sie w jab-
dziala matka. - Z pewnoscia byla bardzo roztrzesiona, lonie za oknem. Matka wyszla ze swojej pracowni
kiedy jej przyjaciela wzieto na oddzial psychiatryczny. i usiadla obok mnie. .
- Podobno dotad zawsze o mnie mówila jako o je- - Dzwonila pani Bloch. Kat ja wrócila do domu. Bar-
dynym przyjacielu - powiedzialem z przekasem. dzo chce, zebys zadzwonil albo wstapil.
Matka spojrzala na mnie badawczo, ze zdziwieniem. - Kto tego chce? - Przelknalem sline. - Katja czy jej
- Pobiegniemy kilka rund? - zaproponowalem Olive- matka?
rowi. - Nie wiem dokladnie. Chyba przede wszystkim pani
- Jasne. Zmienie tylko buty. Bloch.
Prawde mówiac, nie mialem ochoty na bieganie, - Czy nadal mieszkaja w tym samym domu? - spy-
zwlaszcza po jedzeniu, ale ta gadanina o ciazy Katji talem wlasciwie bez sensu.
jl Niedaleko tamtego domu mieszkala Tina, ale kiedy
przypomniala mi cos, o czym nie chcialem pamietac.
I przechodzilem obok, nigdy nie myslalem: "Tu mieszka
Bieganie zrobilo mi dobrze, przede wszystkim dla- I Kat ja!". Zwrócilem uwage tylko na to, ze jodly bardzo
tego, ze nie mozna wtedy rozmawiac. Slyszelismy tylko urosly. Z ulicy dom byl ledwo widoczny.
nasze kroki, wpierw powolne, potem coraz szybsze. - Najpierw musze wziac prysznic - powiedzialem do
I chrzest zwiru pod stopami. Zwiekszylismy tempo. Na matki.
ostatnich metrach pognalismy, az serca zaczely nam - Oli jeszcze tkwi pod prysznicem, a to moze po-
walic glosno i mocno, a oddechy staly sie krótkie, ury- trwac.
wane. Na skraju pola rzucilismy sie na ziemie, z tru- - No, wlasnie!
30 31
i
Strona 19
Czekalem cierpliwie, dopóki nie skonczyl. Najpierw Kiedys - chyba chodzilismy juz wtedy do szkoly -
puscilem goraca wode, potem zimna, a potem znów Kat ja zapragnela miec swoja wlasna ~ablon. Wykopa-
goraca i jeszcze raz zimna. Zupelnie jakby mi zaordy- la w ogrodzie maly dolek, zeby umiescic w nim cale
nowano kuracje ksiedza Kneippa! Nie moglem jednak jablko.
stac pod prysznicem az do pólnocy. W koncu musialem Wytlumaczylem jej, ze do ziemi nalezy wsadzic jedy-
przeciez zadzwonic. Wycierajac sie do sucha, rozwa- nie pestki; widzialem, jak moja matka posadzila w do-
zalem, co powinienem powiedziec. Jesli telefon odbie- niczce pestki pomaranczy. Ale Kat ja nie dala sie zbic
rze pani Bloch, powiem: "Prosze wybaczyc, to oczywis- z tropu i wetknela do dolka cale rumiane jablko. '
cie tylko do pani wiadomosci, ale 'nie jestem chlopa- - Na twoim miejscu najpierw zjadlbym jablko, a po-
kiem Katji!". tem pestki wyplul do ziemi - przekonywalem.
To brzmi idiotycznie. Moze lepiej tak: "A przy oka- Kat ja uwazala jednak, ze moglaby przez nieuwage
zji, Katja i. ja jestesmy tylko szkolnymi przyjaciólmi". nadgryzc pestki. Patrzylem, jak zasypuje ziemia dorod-
A moze: "O czym chciala pani ze mna porozmawiac, nejablko. ,
pani Bloch?" . - Nigdy nie wyrosnie ci z niego jablon.
Przypomnialo mi sie nagle, ze ciagle jeszcze nie przy- - Za sto'lat wyrosnie na pewno!
gotowalem sie z wiedzy o spoleczenstwie. Za piec dni Powiedzialem, ze za sto lat ona, Kat ja, nie bedzie juz
klasówka. Zaklalem, wypilem jeszcze jedna filizanke przeciez zyla. A kiedy zapytala, dlaczego - wyjasnilem,
kawy z matka i Oliverem i obejrzalem w telewizji re- ze zaden czlowiek tak dlugo nie zyje; moze czasem In-
lacje na temat panstw bylego Zwiazku Radzieckiego. dianie. Na co Kat ja odparla z zadowoleniem:
Przyszlo mi na mysl, ze slowo "byly", bardzo czesto sie ,-, - To dobrze, ja wlasnie jestem Indianka!
teraz powtarza. Byly Zwiazek Radziecki, byla NRD, Potrzasnalem glowa, zeby uwolnic sie od tych wspo-
byla Jugoslawia, byla Czechoslowacja. Nagle ogarnelo mnien dziecinstwa. Koniec konców jestem za mlody na
mnie uczucie, ze wszystkie te tak zwane wydarzenia takie rozmyslania, powiedzialem sobie. Okres patrze-
swiatowe to teatr absurdu. Swiat jest scena, na której nia wstecz przychodzi znacznie pózniej. Dopiero wtedy,
leci wciaz ta sama sztuka, a tylko aktorzy sie zmie- kiedy przestaje sie myslec o swojej przyszlosci.
niaja. Bezposrednio po tej relacji nadano jeszcze O przyszlosci co prawda tez nie chcialem myslec,
talk-show na temat zjednoczenia Europy. Cala ta ga- pozostawala zatem tylko terazniejszosc.
danina wzbudzila we mnie niechec. Nie przysluchi-
walem sie dokladnie, gdyz musialem sie przygotowac Wykrecilem numer Katji. Telefon odebrala pani
do przeprowadzenia wlasnej talk-show. Ruszylem do Bloch. Nieco zachryplym glosem podalem swoje naz-
telefonu. wisko. Na moment zapanowala cisza, po czym matka
Matka zapisala numer czerwonym mazakiem wprost Katji powiedziala:
na tablicy, zamiast przypiac na niej kartke. Cyfry swie- - Wszystko juz jest w porzadku. Chwala Bogu!
cily mi przed oczami niczym numer pogotowia ratun- - Taak... Jak sie czuje Kat ja?
kowego. Rozsiadlem sie wygodnie w narozniku przy - Poczekaj, zaraz poprosze ja do telefonu - odparla
aparacie telefonicznym. szybko. '
32 33
Strona 20
Uslyszalem, jak ostroznie kladzie sluchawke na sto- dzialem czegos niewlasciwego, potem wzruszylem ra-
liku i wola córke. mionami i odlozylem rozmowe z Kat ja do szuflady
- Halo - zabrzmial mi w uchu glos Katji. spraw zalatwionych. Stala sie znowu jedna ze szkol-
Ja równiez wydusilem z siebie"halo", ale dalej juz nych kolezanek, przezywajacych jakies trudnosci, któ-
tylko cisza. Znalem to. Katja uwazala, ze w prowadze- rych nie znalem i których poznac nie chcialem.
niu rozmowy inni sa bardziej kompetentni. Na temat jej listu nie napomknalem ani slowem.
- Jak leci? - wydusilem po chwili. Ona tez nie. Nigdy nie rozmawialismy o listach, które
- Tak sobie. do mnie pisala. Nigdy tez jej nie odpisalem.
- Przyjdziesz do szkoly?
- Nie w tym pólroczu. Po powrocie ojca do domu opowiedzialem mu krótko
- Chcesz powtarzac ostatni rok? o rozmowie z Kat ja. Nie bylo zreszta wiele do mówienia.
- Na to sie zanosi. '(II Ojciec wiedzial juz o jej powrocie. Poprosilem, zeby dal
Zirytowaly mnie zarówno moje glupie pytania, jak mi samochód na wieczór, co uczynil niechetnie, gdyz
i jej lakoniczne odpowiedzi. Kazde slowo trzeba bylo wlasciwie nie powinienem prowadzic w ciemnosciach
z niej doslownie wyciagac. ze wzgledu na slaby wzrok. Calkiem slepy jednak nie
- A co teraz zamierzasz? jestem! Przyrzeklem uwazac i ruszylem do miasta, do
,.1
- Przepisano mi tyrapie. I Tiny. Tak naprawde chcialem odwiedzic mojego przyja-
" I
- Jaka terapie? ciela Jensa, ale on wkuwal. Mial przed soba jasno wy-
- Jeszcze nie wiem. tyczone cele i potrzebowal punktów, które zgarnial na
Znowu zapadla cisza. klasówkach.
I!i
- Czy twoja jablon juz wyrosla? - zapytalem po Drzewa, krzaki i pola mijaly mnie ze swistem. Albo
chwili. raczej na odwrót - to ja je mijalem. Lubilem prowadzic
Rozesmiala sie krótko, a jej glos stal sie bardziej samochód, zwlaszcza jesli ulice byly tak puste, jak
miekki. u nas na wsi. Myslalem o tym, o czym niedavyno gdzies
- A czy minelo juz sto lat? przeczytalem, ze nasza planeta nie ma przyszlosci. Na-
- Niezupelnie - przyznalem. - Uplynelo dopiero wet bez tych wszystkich trucizn, które produkujemy,
dwanascie lub trzynascie lat z tej setki. i niezaleznie od rabunkowej gospodarki zasobami na-
- No to drzewko ma jeszcze czas - stwierdzila Katja. turalnymi, Ziemia któregos dnia przestanie istniec. Za
l nagle stala mi sie bardzo bliska. Chcialem powie- piecset milionów lat stopi sie i skurczy do wielkosci
dziec jej cos milego, ale nic nie przyszlo mi do glowy. kulki do gry. Rzecz nie do wiary! Mysl o tym sciskala
Rzucilem wiec pospiesznie: mnie za gardlo, chociaz za piecset milionów lat mnie
- Jesli chcesz, mozesz czasem do mnie zadzwonic. przy tym z pewnoscia nie bedzie.
Siedze teraz duzo w domu. Musze sie uczyc. Albo przy-
najmniej powinienem. Idiotyczna matura. To napraw- Tina mieszka na skraju miasta. Jej rodzice maja
de wyczerpujace! - tam dom jednorodzinny z ogrodem. Tina nie cierpi tego
- Powodzenia - powiedziala Katja i odlozyla sluchawke. ogrodu, poniewaz jest duzy i dobrze utrzymany, ona
Przez chwile siedzialem, medytujac, czy nie powie- zas musi wnosic swój wklad w jego pielegnacje. Do niej
34 35