Uciekająca Panna Młoda
Szczegóły |
Tytuł |
Uciekająca Panna Młoda |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Uciekająca Panna Młoda PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Uciekająca Panna Młoda PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Uciekająca Panna Młoda - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Heidi Betts
Uciekająca panna młoda
Tłumaczenie:
Adela Drakowska
Strona 3
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Juliet Zaccaro wpatrywała się w mały plastikowy
przedmiot, który ściskała pomiędzy drżącymi
zbielałymi palcami. Test obiecywał stuprocentową
dokładność. Żadnych wątpliwości. Zero domysłów.
Wyraźny niebieski znak plus rzucał się w oczy jak
błyszczący neon na Broadwayu.
Jest w ciąży. Ścisnęło ją w żołądku, odebrało oddech.
Na ugiętych kolanach zrobiła niepewny krok przed
siebie i w chmurze lekkiej jak mgiełka białego tiulu
i białej krepy opadła na zamkniętą klapę sedesu.
Poczuła drapanie w gardle i niemal wybuchła
histerycznym śmiechem. Zdusiła go w zarodku, bo
wiedziała, że jeśli już zacznie, może nigdy nie przestać
się śmiać.
To był dzień jej ślubu. I to tu, w ciasnej toalecie
znajdującej się obok małej acz praktycznej przebieralni
na tyłach kościoła, gdzie przygotowywała się do
ceremonii, dokonała tego bulwersującego i niemiłego
odkrycia.
Powinna zrobić test wcześniej, zamiast czekać do
ostatniej chwili, gdy w pełnym rynsztunku – wciśnięta
w suknię dobrej wróżki, zaprojektowaną i ręcznie uszytą
przez jej siostrę Lily – stanie na progu kościoła. Czyż
nie podejrzewała, że trwające od ponad tygodnia
zawroty i bóle głowy oraz mdłości są czymś więcej niż
zwykłą przedślubną tremą? Ale bała się, tak bardzo się
Strona 4
bała, że ma rację i naprawdę jest w ciąży, że zabrakło jej
odwagi, by skonfrontować się z rzeczywistością.
Dopiero teraz, gdy spojrzała w lustro i zobaczyła tam
pannę młodą, która za chwilę pomaszeruje wzdłuż nawy
do ołtarza, zdała sobie sprawę, że jej twarz nie
promienieje z emocji i szczęścia, lecz jest czerwona ze
strachu, że za chwilę przyjdzie jej powiedzieć
sakramentalne „tak”.
Jak grom z jasnego nieba dotarło do niej, że naprawdę
może być w ciąży, a wtedy wszystkie wątpliwości
i obawy, które dotychczas tłumiła, uderzyły jej do
głowy ogłuszającą kakofonią dźwięków. Zrozumiała, że
nie powinna dłużej czekać z wykonaniem testu.
Co robić? Nie może jak gdyby nigdy nic
pomaszerować do ołtarza i rozpocząć nowego życia
z mężczyzną, który najprawdopodobniej nie jest… Do
licha, kogo chce oszukać? Na pewno nie jest ojcem jej
dziecka!
Wielki Boże, dziecko! Musi zacząć myśleć jak matka,
stawiając bezpieczeństwo i szczęście dziecka przed
swoim własnym. Ze spirali ponurych myśli wyrwało ją
puknie do drzwi. Usłyszała po drugiej stronie stłumiony
głos siostry.
– Juliet, czekamy na ciebie, kochanie. Już czas.
Pełne radości i zachęty słowa Lily zamiast dodać jej
otuchy, przyprawiły ją o jeszcze silniejszy skurcz
żołądka. Czy może zostać panią Harris? A raczej – czy
powinna?
Biorąc głęboki oddech, zawołała:
Strona 5
– Już idę. Jeszcze minutka.
– Okej. Czekamy w przedsionku.
Gdy umilkł słaby odgłos kroków siostry i zamknęły
się zewnętrzne drzwi, Juliet podniosła się, wspierając
o umywalkę, i raz jeszcze zerknęła na swoje odbicie
w lustrze. Cała krew odpłynęła z jej twarzy; w mocnym
makijażu, który tak starannie nałożyła jej siostra Zoe,
wyglądała jak gejsza.
Przesuwając palcem pod oczami, poszukała śladów po
niewylanych łzach. Kreski na powiekach oraz tusz
pozostały nietknięte. Następnie wygładziła delikatne
fałdy sukni i wyrzuciła plastikowy test do wiklinowego
koszyka na śmieci stojącego pod umywalką. Po namyśle
pochyliła się i potrząsnęła koszem, by ukryć test na
samym dnie. Nie daj Boże, jeszcze ktoś go znajdzie.
Opuściła łazienkę, przeszła przez główny pokój
i powoli przekręcając gałkę, uchyliła drzwi. Uff, droga
wolna. Wyśliznęła się na korytarz.
Dobiegały ją stłumione szepty jej sióstr i ojca,
czekających zaledwie kilka metrów dalej.
Jeśli skręci w lewo, wkroczy przy dźwiękach marsza
weselnego na nową drogę życia.
Jeśli odwróci się w prawo, w stronę bocznych drzwi
kościoła, jeszcze zdoła uciec. Wtedy też rozpocznie
nowe życie, ale takie, którego była o wiele mniej pewna.
Jej serce biło mocno.
W prawo czy w lewo? Wziąć ślub zgodnie z obietnicą
daną Paulowi czy odrzucić to wszystko i dać nurka
w niezbadaną głębię?
Strona 6
Czas jakby zwolnił, gdy jej uszy wypełniło głuche
echo oceanicznych fal.
W końcu podjęła jedyną słuszną decyzję. Odwróciła
się w prawo.
I uciekła.
Strona 7
ROZDZIAŁ DRUGI
Trzy miesiące wcześniej…
Zadźwięczał interkom.
– Panie McCormack, przyszła Juliet Zaccaro.
Palce Reida zastygły nad klawiaturą. Próbował
przekonać samego siebie, że ucisk w żołądku
i oblewająca go fala gorąca są jedynie wynikiem
zaskoczenia. W końcu to była kompletnie
niezapowiedziana wizyta.
– Dziękuję, Paulo – powiedział. – Proszę wpuścić.
Zabezpieczył dokument, odsunął papiery na bok
biurka, a następnie wbił wzrok w drzwi, gdy gałka
zaczęła się przekręcać.
Widok Juliet Zaccaro zawsze uderzał go w samo
serce. Jakby jechał samochodem wyścigowym
i z oszałamiającą prędkością walnął w ścianę.
Była piękna. Delikatne klasyczne rysy, nieskazitelna
cera. Jej niebieskie oczy okalały długie ciemne rzęsy,
a blond włosy w odcieniu miodu, które, jak
podejrzewał, sięgały poniżej ramion, zawsze miała
upięte w staranny węzeł lub kok. Za każdym razem, gdy
ją widział, chciał je rozpuścić, wsunąć palce pomiędzy
jedwabiste pasma, a potem zdjąć z niej znakomicie
skrojony kostium, bluzkę lub spódnicę czy jakikolwiek
inny elegancki strój, który nosiła.
Nigdy do niczego między nimi nie doszło poza
Strona 8
konwencjonalnymi uprzejmościami, ale od chwili, gdy
się poznali, fantazjował na jej temat, wyobrażał sobie,
że trzyma ją w ramionach. Pragnął przełamać jej chłód
i odkryć pod spodem namiętną kobietę. Kobietę, która
obejmie go rękami i nogami jak imadło i będzie błagać,
by wziął ją szybko i ostro. Taką, która wbije paznokcie
w jego plecy i w przypływie rozkoszy wykrzyczy jego
imię.
Czuł w uszach pulsowanie krwi; wstając na powitanie,
modlił się, by nie zauważyła jego zmieszania. Pozostał
za biurkiem, choć była to słaba bariera, i czekał, aż
Juliet przejdzie przez pokój, nim wyciągnął rękę. Nie po
raz pierwszy wymieniali uścisk dłoni. Nie po raz
pierwszy jej dotykał. Zachowuj się profesjonalnie,
McCormack.
Ale gdy jego palce otoczyły szczupłą dłoń Juliet, gdy
jego twarda opalona skóra zetknęła się z jej jasną
i delikatną, chciał przyciągnąć ją bliżej, przytrzymać,
pogładzić kciukiem zagłębienie jej dłoni.
Była u niego w biurze już kilkakrotnie, a on pamiętał,
jak za każdym razem była ubrana. Dziś miała na sobie
prostą sukienkę koloru lawendy, z niewielkim dekoltem
i wąskim paskiem z tego samego materiału. Pasujące do
niej lawendowe czółenka oraz prosta złota biżuteria
dopełniały kreacji.
Było w niej coś z Audrey Hepburn albo Jackie O.,
skromność i dystans, które na ogół nie pociągały go
w kobietach. Wolał bardziej rzucające się w oczy
i świadome własnej seksualności, takie, które nie miały
Strona 9
nic przeciwko gorącym krótkim romansom.
Wydawało mu się, że Juliet Zaccaro nie pasuje do tej
kategorii. Dlaczego więc tak go zafascynowała? Zgodził
się jej pomóc, ledwie przekroczyła próg jego biura,
chociaż stanowiło to wyraźny konflikt interesów ze
sprawą, nad którą pracował dla jej siostry Lily.
Od tamtej pory nie zdołał wybić sobie z głowy Juliet.
Dzwonił do niej z najświeższymi wiadomościami,
a przecież nie miał jej nic do przekazania i raczej
powinien unikać z nią kontaktu z powodu śledztwa, które
prowadził dla Lily. Spotykali się w jego biurze –
czasami na jej prośbę, czasami z jego inicjatywy –
mimo że właściwie nie było takiej potrzeby.
Dziś przyszła bez uprzedzenia i chyba bez powodu.
Prośba Juliet, by odnalazł jej zaginioną siostrę, stała się
nieaktualna, skoro Lily wróciła z Los Angeles
i wyjaśniła rodzinie powód swojego zniknięcia. Nadal
pracował dla Lily – chodziło o kradzież jej projektów
przez kogoś z konkurencji – ale mimo że Juliet była
współwłaścicielką Zaccaro Fashions, śledztwo nie
wymagało bezpośrednich z nią kontaktów.
Tak czy owak, był dziwnie szczęśliwy, widząc ją
ponownie. Serce mu waliło, jakby właśnie zeskoczył
z ruchomej bieżni i czuł się tak przejęty jak
w dzieciństwie, gdy na dnie pudełka płatków
śniadaniowych znajdował ulubioną zabawkę.
Zaprosił Juliet gestem, by usiadła.
– Miło panią widzieć, pani Zaccaro, choć nie
przypominam sobie, żebyśmy mieli jakieś zaległe
Strona 10
sprawy.
W myślach nazywał ją Juliet, ale zawsze uważał, by
zwracać się do niej oficjalnie. To mu przypominało, że
jest, a raczej była jego klientką, w dodatku zaręczoną
z innym mężczyzną.
Uśmiechnęła się niepewnie i lekko pociągnęła nosem.
Właśnie wtedy zauważył czerwone obwódki na jej
powiekach i lekką bladość skóry pod delikatnym
makijażem.
Zmrużył oczy. Czyżby miała kłopoty? Czy znów
potrzebuje jego pomocy?
Do licha, ostatnią rzeczą, która była mu potrzebna, to
uzasadniony powód, aby spędzać z nią więcej czasu. Ale
gdzieś w głębi duszy miał jednak na to nadzieję.
Oblizała błyszczące usta i powiedziała:
– Chciałam przekazać panu czek za pracę w mojej
sprawie.
Miał w sobie tyle przyzwoitości, by odmówić. Nic dla
niej nie zrobił. Właściwie karmił ją fałszywymi
informacjami przez prawie miesiąc. A wszystko dlatego,
by chronić poufność sprawy, nad którą pracował dla jej
siostry. Nie zasługiwał na zapłatę.
– Nic mi pani nie jest winna – odrzekł szorstko.
W rzeczywistości to on był jej winien zwrot zaliczki,
którą mu zostawiła. Postanowił tego dopilnować.
– Oczywiście, że jestem. – Głos nadal jej drżał. –
Zleciłam panu wykonanie zadania i pan je wykonał.
W każdym razie najlepiej, jak pan potrafił – dodała
z półuśmiechem.
Strona 11
– Okłamywałem panią i przeze mnie straciła pani czas
– przyznał otwarcie.
– Ale pracował pan dla Lily, próbując ocalić naszą
firmę. Gdyby pan nie udawał, że jej szuka, pewnie sama
usiłowałabym ją znaleźć i mogłam wpakować się
w jeszcze większe tarapaty niż ona. Postąpił pan
szlachetnie i słusznie, zważywszy na okoliczności.
Miał na ten temat inne zdanie i czuł się doprawdy
głupio, słuchając niezasłużonych komplementów.
– Nadal nam pan pomaga. Doceniamy pańskie
umiejętności. Choć, trzeba przyznać, nie są one tanie.
Otworzyła kopertową torebkę, którą trzymała na
kolanach, wyjęła czek i pochyliła się nad biurkiem.
Nie ma sensu się z nią spierać, a podarcie czeku
byłoby nieuprzejme. Wtedy zauważył siniaki. Tylko
kilka drobnych słabych śladów na wewnętrznej stronie
przedramienia. Nie każdy zwróciłby na nie uwagę, ale
on przez trzydzieści dziewięć lat widział zbyt wiele
i potrafił rozpoznać oznaki przemocy.
Zacisnął z wściekłością zęby na myśl, że ktoś zostawił
ślady palców na jej ramieniu. Nienawidził również
myśli, że ktokolwiek mógłby ją mocniej dotknąć
w przypływie namiętności… Ale nie, to nie były tego
typu siniaki.
W pierwszym odruchu miał ochotę złapać ją za ramię,
by dokładniej je obejrzeć, ale opanował się i sięgnął po
czek, którego oczywiście nie zamierzał zrealizować.
– Dziękuję – mruknął, odłożył czek na bok, a potem
delikatnie ujął jej ręce. – Muszę zadać pani pewne
Strona 12
pytanie, panno Zaccaro – powiedział, zdumiony
spokojem i opanowaniem, z jakim to zabrzmiało.
– Oczywiście. Ale proszę zwracać się do mnie Juliet.
– Kto śmiał cię dotknąć?
Miał doświadczenie w odczytywaniu mowy ciała,
mimiki, wszystkich tych prawie niedostrzegalnych,
a niezwykle znaczących sygnałów. Reakcja Juliet była
wyrazista jak rozbłysk neonu.
Zastygła, jej oczy rozszerzyły się na moment
i wstrzymała oddech. Zauważył, że jej klatka piersiowa
przestaje podnosić się i opadać.
Zapadła cisza tak gęsta, że można by ją kroić.
Wreszcie Juliet oblizała usta i roześmiała się nerwowo.
– Nie wiem, o czym mówisz.
Nie spuszczał z niej wzroku.
– Doskonale wiesz. Tu są odciski palców! – Wskazał
na jej ramiona, które teraz mocno przycisnęła do ciała.
– Ktoś złapał cię tak mocno, że zrobiły się siniaki.
Całkiem spore, więc to pewnie mężczyzna. Czyżby
narzeczony? – Wypowiedzenie tych słów przyprawiło
go o skurcz żołądka. Miał ochotę przyłożyć temu
komuś. – Chyba że trenujesz samoobronę albo pobiłaś
się z siostrą o ostatni kupon cynobrowej szermezy –
dokończył z ironią.
Gdy zauważył w oczach Juliet łzy, zacisnął tak mocno
pięści, że aż zbielały mu kostki. Musiał przywołać całą
swoją powściągliwość, by zachować spokój, by nie
wstać, nie okrążyć biurka i nie wziąć jej w ramiona.
Wstrzymał oddech, policzył do dziesięciu, a potem do
Strona 13
dwudziestu, zanim wypuścił powietrze.
– Powiedz mi, co się dzieje, Juliet. Proszę…
Choć na jej rzęsach zawisły łzy, długo trzymała się
dzielnie, zdeterminowana, by do niczego się nie
przyznać. Przecież nie był jej przyjacielem, a właściwie
nikim bliskim. W końcu westchnęła ciężko i tama
puściła. Łzy popłynęły po jej policzkach, a wargi
drżały, gdy zaczęła mu się zwierzać.
– To był Paul… Nie wiem, dlaczego tak się
zachowuje. Zawsze był taki miły i delikatny. Ale im
bliżej do ślubu, tym bardziej jest… zniecierpliwiony.
Najmniejsza sprawa wyprowadza go z równowagi.
A gdy rozmawiamy o przyszłości, o naszej pracy,
o tym, gdzie zamieszkamy, wpada we wściekłość.
– Dlaczego? – Starał się trzymać nerwy na wodzy.
Pociągnęła nosem, wyprostowała plecy, a na jej
policzki wypłynął lekki rumieniec.
– On chce, żebyśmy po ślubie przeprowadzili się do
Connecticut – oznajmiła – a przecież wie, że moje życie
jest teraz tu, w Nowym Jorku. Chcę być blisko sióstr
i firmy. Na początku mu to nie przeszkadzało, w każdym
razie tak myślałam. Nawet oświadczył mi się dopiero po
mojej przeprowadzce, gdy Zaccaro Fashions rozpoczęła
działalność. Mówił, że jest ze mnie dumny, chciał, żeby
projekty moich torebek osiągnęły sukces. I że on może
pracować wszędzie. Jest przecież prawnikiem.
Przypuszczałam, że zatrudni się w jakiejś nowojorskiej
firmie i się tu przeprowadzi.
Odetchnęła głęboko, łzy zaczynały już wysychać, ale
Strona 14
pozostawiły ślady na delikatnym makijażu.
– A potem otrzymał propozycję zostania partnerem
w kancelarii, w której pracuje, i wszystko się zmieniło –
ciągnęła. – Nadal chce się ze mną ożenić, ale pragnie
żony odpowiedniej dla prawnika, czyli takiej na pokaz.
Chce, żebym przeniosła się do Connecticut, rzuciła
Zaccaro Fashions i była na każde jego zawołanie.
Miałabym zająć się wydawaniem przyjęć oraz
dobroczynnością, żeby mu pomóc w dalszej karierze.
Typowe. Reid nigdy nie znał tego faceta, ale
rozpoznał w nim samolubnego dupka.
– A więc dlaczego z nim nie zerwiesz? – zasugerował,
mając nadzieję, że w jego głosie nie słychać nadziei.
Wzruszyła ramionami i spuściła wzrok.
– Ciągle myślę, że to przejściowe. Jest zestresowany
z powodu awansu. A może bardziej denerwuje się
ślubem, niż się spodziewał? – Uniosła głowę i spojrzała
na niego swoimi niebieskimi oczami. – Nigdy przedtem
taki nie był. Znam go od lat, zanim jeszcze zaczęliśmy
się spotykać. Zawsze był niezwykle troskliwy i delikatny.
Może przechodzi trudny okres, może dręczy go coś,
czego nie rozumiem?
Reid mocno zacisnął zęby.
– Nie ma usprawiedliwienia dla kogoś, kto stosuje
przemoc – powiedział ostro. – Nieważne, z jakiego
powodu się złości ani jakie przeżywa kryzysy.
– On nie chciał zrobić mi krzywdy. Naprawdę!
Kłóciliśmy się i sprawy wymknęły się spod kontroli.
Gdy zorientował się, co robi, od razu mnie puścił. To
Strona 15
się na pewno nie powtórzy.
Typowe tłumaczenie maltretowanych kobiet. A potem
żyją w cierpieniu i upokorzeniu, aż w końcu nerwy
puszczają i często kończy się śmiercią jednego albo
drugiego lub obydwojga. Ale spróbuj to powiedzieć
zakochanej kobiecie, która wierzy w dobre intencje
swego przyszłego męża!
– Tego nie możesz wiedzieć – stwierdził. – Jeśli raz
się zdarzyło, są niestety duże szanse na powtórkę. – Po
namyśle dodał: – Chciałabyś, żebym z nim
porozmawiał?
Raczej powinien kopnąć go w tyłek, a jeszcze lepiej
złamać mu rękę, żeby nigdy już nie mógł jej podnieść
na Juliet ani na nikogo innego.
– Nie! – Pokręciła głową, prostując się. – Nie, nie. Nie
potrzeba. To było zwykłe nieporozumienie. Zbliżający
się ślub i presja ze strony rodzin, żeby wszystko
wypadło jak najlepiej, sprawia, że wszyscy są
zdenerwowani i łatwo dają się wyprowadzić
z równowagi. Będzie dobrze.
Skinęła głową z takim przekonaniem, że nie było
sensu się z nią spierać. Ale Reid wiedział swoje.
Zacisnął usta i czekał, aż czerwonawa mgiełka
wściekłości zniknie mu sprzed oczu. Skoro nie mógł
przekonać Juliet, by zerwała z tym palantem, ani też by
jemu pozwoliła się z nim rozprawić, przynajmniej
zaoferuje jej wsparcie. Uświadomi jej, że zawsze
bezwarunkowo może na niego liczyć – na wypadek,
gdyby go kiedykolwiek potrzebowała. Już mu się
Strona 16
zwierzyła, a podejrzewał, że nie wspomniała o tym
incydencie nikomu, nawet siostrom.
Ostatecznie miał odpowiednie kwalifikacje – i na
powiernika, i na ochroniarza. Był doskonale
wytrenowany i miał dostęp do rozmaitej broni.
Spoglądając na fioletowawe sińce szpecące alabastrową
skórę Juliet, wiedział, że nie zawahałby się nią posłużyć.
I wezwać posiłki, gdyby było trzeba.
– Dokąd teraz się wybierasz? – Zmienił temat.
Wzdrygnęła się lekko, pociągnęła nosem, a potem
delikatnie wytarła palcem skórę pod oczami.
– Do domu.
– Czy twój narzeczony tam będzie?
Wyglądała na zaskoczoną. A może zdumiała ją
wściekłość wypisana na jego na twarzy.
– Nie – odparła cicho. – Wyjechał do Connecticut.
– Pozwól, że dla bezpieczeństwa cię odwiozę. – Nie
czekając na odpowiedź, podniósł się z krzesła.
– Och, nie trzeba – odparła, gwałtownie wstając.
Przeszedł naokoło biurka i wziął ją pod ramię,
delikatnie lecz stanowczo.
– Poczuję się lepiej, kiedy będę miał świadomość, że
bezpiecznie dotarłaś do domu.
Przez chwilę jakby się zastanawiała, po czym z lekkim
westchnieniem skinęła głową.
Otworzył drzwi i puścił ją przodem.
– Hej, Paula – zwrócił się do sekretarki, mijając jej
biurko – wytłumacz moją chwilową nieobecność,
dobrze? Odwiozę pannę Zaccaro do domu.
Strona 17
Jeśli nawet Paula uznała jego zachowanie za dziwne,
nie dała tego po sobie poznać.
– Dobrze, szefie.
Trzymając rękę na jej plecach, Reid poprowadził
Juliet do windy. W milczeniu zjechali na parter.
– Przyjechałaś samochodem? – spytał, gdy znaleźli się
w lobby, a ich kroki, zwłaszcza stukot obcasów Juliet,
odbijały się echem w wielkiej jak katedra przestrzeni.
Pokręciła głową.
– Taksówką.
Delikatnie naciskając jej plecy, skierował ją w stronę
wejścia do podziemnego garażu.
– Weźmiemy więc mój.
Spojrzał na zegarek i zorientował się, że zbliża się
pora lunchu. Może upiecze dwie pieczenie przy jednym
ogniu i spędzi z Juliet trochę więcej czasu…
– Co ty na to, żebyśmy wpadli gdzieś coś zjeść? –
spytał, gdy dotarli do czarnego jak onyks sportowego
mercedesa. Otworzył drzwi pasażera i dodał: – Ja
zapraszam.
Juliet nie mogła sobie przypomnieć, kiedy po raz
ostatni jadła chińszczyznę na wynos. Na pewno było to
w czasach, gdy wraz z siostrami pracowała dnie i noce,
rozkręcając Zaccaro Fashions. Lily projektowała
ubrania, Zoe buty, a Juliet torebki. Tworzyły swego
rodzaju żeńskie bractwo, kładły się późno, przez cały
dzień chodziły w piżamach i żywiły się fast foodami.
Najzabawniejszy okres w jej życiu. Ani przedtem, ani
Strona 18
potem tak dobrze się nie bawiła.
Dziś Zaccaro Fashions miała już pewną pozycję na
rynku mody, choć nie była jeszcze marką światową ani
bardzo popularną. Niestrudzenie zmierzały jednak
w tym kierunku. Ale rozwój firmy oznaczał większe
obowiązki i siostry miały coraz mniej czasu, by trzymać
się razem jak trzy muszkieterki.
Każda zajmowała się teraz swoim odcinkiem i tylko
od czasu o czasu konsultowały dalszą strategię firmy.
Również sprawy prywatne zaczynały je rozdzielać.
Lily miała swojego Nigela i dzieliła czas między
Nowym Jorkiem i Los Angeles, gdzie znajdowała się
amerykańska siedziba rodzinnej firmy Nigela.
Planowała nawet podróż do Anglii, by poznać jego
rodziców.
A Juliet wydawało się, że od niepamiętnych czasów
absorbuje ją własny ślub. Od tak dawna, że teraz
rozumiała, dlaczego wiele par wybiera zamiast ślubu
ucieczkę z ukochanym. Przy ciągłych podróżach tam
i z powrotem do Connecticut, nieustannym wtrącaniu się
matki oraz przyszłej teściowej i ciągłych wyrzutach
sumienia, że zbyt pobieżnie śledzi magazyn „Panna
Młoda”, była zaskoczona, że siostry jeszcze z nią nie
zerwały.
A Zoe, cóż, jak to Zoe. Kochała pracę dla Zaccaro
Fashions. Wymyślała niebywale seksowne i oryginalne,
choć zwykle mało praktyczne modele butów dla równie
niepraktycznej klienteli. Ale ciągnęły ją też miejskie
rozrywki, przyjęcia i wypady do klubów, czym
Strona 19
potwierdzała swoją opinię ekstrawaganckiej celebrytki.
A więc teraz, mimo że formalnie siostry Zaccaro
nadal dzieliły loft oraz sąsiadującą z nim pracownię,
ulotki z menu na wynos, z których kiedyś tak często
korzystały, leżały zapomniane w kuchennej szufladzie.
Gdy Reid zaproponował lunch, Juliet poczuła tęsknotę
za chińskim jedzeniem i zanim zdała sobie sprawę
z tego, co mówi, zasugerowała, by kupili coś na wynos
i pojechali do jej loftu.
Reid wyglądał na zaskoczonego, ale wzruszył
ramionami i spytał, czy zna jakieś dobre miejsce. Ulżyło
jej, że tak łatwo się zgodził, jak również z tego powodu,
że sam pobiegł złożyć zamówienie. Nie czuła się na
siłach, by wysiąść i radzić sobie ze światem. Makijaż
miała na pewno rozmazany i, szczerze mówiąc, czuła,
że w każdej chwili może znów wybuchnąć płaczem.
Ależ wstyd! Że też musiała się rozkleić w jego
obecności. Nawet siostrom nie wspomniała o ostatnim
nieobliczalnym zachowaniu Paula.
Dzisiejszy dzień przypominał jazdę kolejką górską,
zardzewiałą i rozklekotaną, która grozi wykolejeniem.
Naprawdę mało zabawna przejażdżka.
Dopiero przy Reidzie poczuła się bezpieczna. Może
dlatego, że był zawodowcem, który pewnie wysłuchał
już miliona podobnych zwierzeń. Albo dlatego, że zajął
się sprawą Lily, a potem jej udowodnił, że jest
nadzwyczajnie uczciwy i godny zaufania. Nawet jeśli
sam tak nie myślał, ona była o tym przekonana.
Podejrzewała, że trudno mu było żonglować pomiędzy
Strona 20
nimi dwiema.
W Reidzie od początku było coś, co budziło zaufanie.
Atmosfera prawości, szlachetności i uczciwości, która
otaczała go niczym zbroja, gdziekolwiek się pojawiał.
Gdy Reid czekał w lokalu na przygotowanie jedzenia,
miała trochę czasu na odzyskanie równowagi. Już nie
płakała, ale zauważyła, że nadal ją ściska w piersi ze
zdenerwowania. Wzięła kilka głębokich oddechów,
a potem szybko poprawiła makijaż.
Właśnie skończyła, gdy Reid pojawił się z dużą
papierową torbą. Wsiadł do samochodu, położył torbę
na jej kolanach. Przez całą drogę do domu dobiegały
z niej smakowite zapachy.
Podczas milczącej jazdy poczuła kilka razy ukłucie
niepokoju, że zaprosiła Reida do siebie. Zachowała się
chyba niestosownie, skoro była zaręczona z innym. Ale
przecież to tylko jedzenie na wynos, a nie potajemna
kolacja przy świecach w drogiej restauracji. To
uprzejme ze strony Reida, że zaproponował jej
odwiezienie do domu. A zresztą miała w tym momencie
do Paula uzasadniony żal za to, co jej zrobił.
Gdy weszli do środka, skierowała się do kuchni,
a Reid usiadł na kanapie i rozpakował jedzenie na
stoliku.
– Czego się napijesz? – spytała, przynosząc talerze
i sztućce. – Zaproponowałabym ci kieliszek wina, ale nie
wiem, czy możesz pić w pracy.
Reid uśmiechnął się, zdejmując wieczko z białego
pudełka i z aprobatą pociągając nosem.