Sawyer Robert J. - Neandertalska paralaksa (3) - Hybrydy

Szczegóły
Tytuł Sawyer Robert J. - Neandertalska paralaksa (3) - Hybrydy
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Sawyer Robert J. - Neandertalska paralaksa (3) - Hybrydy PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Sawyer Robert J. - Neandertalska paralaksa (3) - Hybrydy PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Sawyer Robert J. - Neandertalska paralaksa (3) - Hybrydy - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 Strona 3 Strona 4 Spis treści Karta tytułowa Międzyświatowe „Kto jest Kim” Motto Rozdział 1 Rozdział 2 Rozdział 3 Rozdział 4 Rozdział 5 Rozdział 6 Rozdział 7 Rozdział 8 Rozdział 9 Rozdział 10 Rozdział 11 Rozdział 12 Rozdział 13 Rozdział 14 Rozdział 15 Rozdział 16 Rozdział 17 Rozdział 18 Rozdział 19 Rozdział 20 Rozdział 21 Rozdział 22 Rozdział 23 Strona 5 Rozdział 24 Rozdział 25 Rozdział 26 Rozdział 27 Rozdział 28 Rozdział 29 Rozdział 30 Rozdział 31 Rozdział 32 Rozdział 33 Rozdział 34 Rozdział 35 Rozdział 36 Rozdział 37 Rozdział 38 Rozdział 39 Rozdział 40 Rozdział 41 Rozdział 42 Rozdział 43 Rozdział 44 EPILOG Podziękowania i źródła Strona 6 Międzyświatowe „Kto jest Kim” BARAŚCI (Homo neanderthalensis) Ponter Boddit fizyk kwantowy (generacja 145) Jasmel Ket starsza córka Pontera (147) Mega Bek młodsza córka Pontera (148) Adikor Huld fizyk kwantowy (145) Lurt Fradlo partnerka Adikora, chemiczka (145) Dab Lunday syn Adikora (148) Bandra Tolgak geolog (144) Harb partner Bandry (144) Hapnar starsza córka Bandry (146) Dranna młodsza córka Bandry (147) Vissan Lennet genetyczka (144) Lonwis Trob wynalazca (138) GLIKSINI (Homo sapiens) Mary Vaughan genetyczka, grupa Synergia Colm O’Casey mąż Mary (żyją w separacji) Jock Krieger dyrektor grupy Synergia Louise Benoit fizyczka, grupa Synergia Reuben Montego lekarz w kopalni INCO Veronica Shannon neurobiolog, Laurentian University Quaiser Remtulla genetyczka, York University Cornelius Ruskin genetyk, York University Strona 7 Strona 8 Wiarę w Boga często uważa się nie tylko za największą, ale też za najbardziej znamienną z wszystkich różnic między człowiekiem a niższymi zwierzętami. Charles Darwin O pochodzeniu człowieka I powiem wam, że Bóg nie jest taki nieskończony, jak twierdzą katolicy. Ma średnicę około sześciuset metrów, a do tego na brzegach jest słabszy. Karel Ćapek Fabryka absolutu Ludzkość nadal dzieli się na dwa gatunki: na garstkę istot o skłonnościach „spekulatywnych” i na wielką gromadę ludzi pozbawionych tych skłonności; pośrodku znajduje się zaś strefa mieszańców... John Galsworthy Saga rodu Forsytheow; „Do wynajęcia” Strona 9 Rozdział 1 Bracia Amerykanie oraz wszyscy ludzie na tej wersji Ziemi – z wielką przyjemnością zwracam się do was dzisiaj w moim pierwszym prezydenckim przemówieniu. Pragnę poruszyć temat przyszłości naszego gatunku ludzkiego, zwanego Homo sapiens – człowiekiem myślącym... – Mare – powiedział Ponter Boddit – mam zaszczyt przedstawić ci Lonwisa Troba. Dotąd neandertalczycy kojarzyli jej się z mocną budową ciała – dziennik „Toronto Star” nazwał ich „krępymi Schwarzeneggerami” z powodu niskiego wzrostu i potężnej muskulatury. Dlatego zaszokował ją wygląd wynalazcy, zwłaszcza że starzec stał obok Pontera. Młodszy neandertalczyk należał do pokolenia, które na jego świecie określano jako „generację 145”. Oznaczało to, że osiągnął wiek trzydziestu ośmiu lat. Miał około 173 centymetrów wzrostu – czyli dość dużo jak na mężczyznę swojego gatunku – i mięśnie, których pozazdrościłaby mu większość kulturystów. Natomiast Lonwis Trob był jednym z niewielu żyjących członków generacji 138. Dożył zdumiewającego wieku stu ośmiu lat. Wyglądał chudo, ale nadal miał szerokie barki. Typowo jasna skóra Barastów, przystosowanych do życia w północnych szerokościach geograficznych, u niego wydawała się niemal przezroczysta i pozbawiona koloru, podobnie jak rzadkie włosy na przedramionach. Oczywiście, miał wszystkie cechy Strona 10 charakterystyczne neandertalczyków – niskie czoło, podwójnie wygięty wał nadoczodołowy, potężny nochal i szeroką, pozbawioną bródki twarz – ale jego czaszka była kompletnie łysa. Za to Ponter miał bujną blond czuprynę (z przedziałkiem pośrodku, jak u większości przedstawicieli jego gatunku) i gęsty, jasny zarost. Najbardziej niezwykłą cechą obu mężczyzn były ich oczy. Mary potrafiła bez końca wpatrywać się w złote tęczówki Pontera. U Lonwisa składały się one z segmentów. Jego gałki oczne były lśniącymi kulami niebieskiego metalu, a centralne soczewki lśniły niebieskozielonym blaskiem. – Zdrowego dnia, Uczony Trobie – zwróciła się do wynalazcy. Nie wyciągnęła do niego ręki, ponieważ neandertalczycy nie mieli takiego zwyczaju. – To dla mnie wielki zaszczyt. – Z pewnością tak jest – odparł Lonwis. Oczywiście mówił w języku Barastów. Posługiwali się tylko jednym, więc nie miał żadnej specjalnej nazwy. Kompan wynalazcy przetłumaczył jego odpowiedź, emitując syntetyzowane angielskie słowa przez zewnętrzny głośnik. Nie był to pierwszy lepszy implant! Mary wiedziała, że Lonwis opracował technologię Kompanów w młodości, w roku, który ludzie z jej świata określali jako 1923. W podziękowaniu za wszystko, co implanty zrobiły dla Barastów, Lonwisowi podarowano urządzenie z panelem ze złota. Znajdowało się po wewnętrznej stronie jego prawego przedramienia – wśród neandertalczyków także zdarzały się osoby leworęczne. W porównaniu z tym majstersztykiem Hak – Kompan Pontera – wyglądał tandetnie w zwykłej stalowej obudowie. – Mare jest genetyczką – wyjaśnił Ponter. – To ona podczas mojej pierwszej podróży na tę wersję Ziemi udowodniła, że należę do gatunku, Strona 11 który jej ludzie nazywają neandertalczykami. – Silną dłonią o krótkich palcach ujął jej rękę. – Co więcej, jest kobietą, którą kocham. Wkrótce planujemy się połączyć. Mechaniczne oczy Lonwisa spoczęły na Mary. Nie mogła odczytać ich wyrazu. Mimo woli odwróciła wzrok i spojrzała przez okno. Jej gabinet mieścił się na drugim piętrze starej rezydencji, która stała się główną siedzibą Synergii. Wielka szarzyzna jeziora Ontario ciągnęła się aż po horyzont. – No, no! – powiedział Lonwis, a raczej tak jego Kompan przetłumaczył ostro brzmiącą sylabę, która padła z jego ust. Po chwili jednak ton wynalazcy złagodniał, a jego wzrok padł na Pontera. – A myślałem, że to ja robię dużo dla kontaktów międzykulturowych. Lonwis znalazł się w gronie dziesięciu wybitnych neandertalczyków – wielkich naukowców i utalentowanych artystów – którzy przemaszerowali przez portal ze swojego świata na ten, aby powstrzymać neandertalskie władze przed zerwaniem połączenia między obiema Ziemiami. – Chciałabym panu podziękować – powiedziała Mary. – My wszyscy... cała grupa Synergia, jesteśmy panu wdzięczni. Przybycie na obcy świat... – Rzeczywiście, to ostatnia rzecz, jakiej spodziewałem się doświadczyć w moim wieku – przyznał Lonwis. – Gdyby nie ci krótkogłowi głupcy z Najwyższej Rady Siwych... – Sędziwy neandertalczyk z oburzeniem pokręcił głową. – Uczony Trob będzie pracował z Lou – wyjaśnił Ponter – żeby się przekonać, czy kwantowy komputer, taki jak ten, który zbudowałem z Adikorem, można stworzyć z komponentów dostępnych tutaj... jak wy to mówicie? ... „od ręki”. Strona 12 „Lou”, czyli doktor Louise Benoit, była z zawodu fizykiem i zajmowała się cząstkami elementarnymi. Neandertalczycy nie potrafili wymówić długiego „i” w jej imieniu, ale ich Kompany, tłumacząc neandertalskie słowa na angielski, w miarę potrzeby uzupełniały brakujące dźwięki. Louise uratowała Ponterowi życie, kiedy przed wieloma miesiącami po raz pierwszy pojawił się na tej Ziemi, przypadkowo przenosząc się tu z własnego podziemnego laboratorium komputera kwantowego w sam środek kulistego zbiornika z ciężką wodą w Sudbury Neutrino Observatory. Później, gdy Ponter podczas pierwszej wizyty zachorował, przechodziła kwarantannę razem z nim, Mary i lekarzem Reubenem Montego. Wtedy miała okazję dowiedzieć się wiele o neandertalskiej fizyce kwantowej i dlatego właśnie ją wybrano do kierowania próbami odtworzenia neandertalskich osiągnięć w tej dziedzinie. Projekt ten traktowano jako jeden z najważniejszych, ponieważ tylko odpowiednio duże komputery kwantowe mogły podtrzymać pomost między światami. – Kiedy poznam Uczoną Benoit? – spytał Lonwis. – Właśnie teraz – odezwał się kobiecy głos z silnym francuskim akcentem. Mary odwróciła głowę. W drzwiach stała Louise Benoit – piękna dwudziestoośmioletnia brunetka o długich nogach, białych zębach i idealnych kształtach. – Przepraszam za spóźnienie. Na drogach były straszne korki. Lonwis przekrzywił na bok sędziwą głowę, ze zdumieniem słuchając Kompana tłumaczącego ostatnie zdanie. Louise weszła do pokoju i wyciągnęła do wynalazcy bladą dłoń. – Witaj, Uczony Trobie! – powiedziała. – Ogromnie się cieszę z naszego spotkania. Ponter przysunął się do Lonwisa i szepnął mu coś do ucha. Starzec zmarszczył brew. Mina, która nawet u neandertalczyków mających gęste Strona 13 brwi wyglądała dziwnie, u tego stulatka była wręcz surrealistyczna, przynajmniej według Mary. Lonwis wyciągnął rękę i ujął dłoń Louise tak, jakby podnosił budzący niesmak przedmiot. Louise uśmiechnęła się swoim promiennym uśmiechem, który nie zrobił żadnego wrażenia na Lonwisie. – To dla mnie wielki zaszczyt – przyznała. Spojrzała na Mary. – Ostatni raz byłam tak przejęta podczas spotkania z Hawkingiem! Stephen Hawking odwiedził kiedyś Sudbury Neutrino Observatory. Jego wizyta okazała się nie lada przedsięwzięciem logistycznym, ponieważ komora detektora znajdowała się dwa kilometry pod ziemią i 1200 metrów w poziomie od najbliższej windy. – Mój czas jest niezwykle cenny – oznajmił Lonwis. – Możemy przystąpić do pracy? – Oczywiście – odparła Louise z uśmiechem. – Nasze laboratorium znajduje się w końcu korytarza. Skierowała się do drzwi, a Lonwis ruszył za nią. Ponter zbliżył się do Mary i czule polizał jej twarz. – Chodź z nami, Boddit – odezwał się w tej samej chwili Trob, nie oglądając się za siebie. Ponter z żalem uśmiechnął się do Mary. Uniósł ramiona, jakby chciał powiedzieć „nic na to nie poradzę”, i opuścił gabinet w ślad za Louise i wynalazcą, zamykając za sobą ciężkie drewniane drzwi. Mary podeszła do biurka i zaczęła porządkować papiery. Dawniej czuła... co? Zdenerwowanie? Zazdrość? Nie miała pewności, w każdym razie niepokoiła się, kiedy Ponter spędzał czas z Louise Benoit. Przypadkiem usłyszała, jak mężczyźni z Synergii za plecami Louise mówili o niej „A-L”. W końcu spytała Franka, jednego z fotooptyków, co to Strona 14 znaczy. Speszony wyjaśnił, że to skrót od „Apetycznej Louise”. Mary musiała przyznać, że takie określenie doskonale pasuje do jej koleżanki. Teraz jednak już się nie przejmowała, gdy Ponter był z Louise. Przecież kochał ją, a nie francuskojęzyczną Kanadyjkę. Duże piersi i pełne wargi najwyraźniej nie były cechami najbardziej pożądanymi przez Barastów. Rozległo się pukanie. Mary podniosła głowę. – Proszę! – zawołała. W drzwiach stanął Jock Krieger, wysoki, chudy mężczyzna z siwą fryzurą, która przypominała Mary Ronalda Reagana. Wiedziała, że nie tylko jej, bo ci, którzy nazywali Louise „A-L”, na Kriegera mówili „Gipper”. [W 1940 roku Ronald Reagan zagrał w biograficznym filmie Knute Rockne, All American, opowiadającym historię Knutea Rocknea, jednego z najsłynniejszych trenerów futbolu amerykańskiego. Reagan wcielił się w rolę George’a Gippa, zwanego „Gipperem”, wskutek czego przezwisko „Gipper” przylgnęło do niego na resztę życia.] Mary przypuszczała, że dla niej też wymyślili jakąś ksywkę, ale jeszcze żadnej nie słyszała. – Hej, Mary – rozległ się głęboki i zachrypnięty głos Jocka. – Masz chwilę? Mary głośno wypuściła powietrze. – Chwil mam mnóstwo – odparła. Jock kiwnął głową. – Właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać. – Przysunął sobie krzesło do biurka. – Wykonałaś już zadanie, do którego cię tutaj zatrudniłem: znalazłaś niezawodną metodę odróżniania neandertalczyków od nas. Rzeczywiście, ten cel już osiągnęła. Okazało się to dość proste: przedstawiciele Homo sapiens mieli dwadzieścia trzy pary chromosomów, Strona 15 natomiast Homo neanderthalensis – dwadzieścia cztery. Poczuła, jak jej puls przyspiesza. Wiedziała, że tak wspaniała praca z niebagatelną stawką dla eksperta nie może trwać wiecznie. – Jestem ofiarą własnego geniuszu – powiedziała, próbując obrócić sprawę w żart. – Problem w tym, że nie mogę wrócić na uniwersytet. Nie w tym roku akademickim. Kilku wykładowców – z których jeden jest odrażającym monstrum, pomyślała – przejęło zajęcia, jakie wcześniej prowadziłam. Jock podniósł rękę. – Ale ja wcale nie chcę, żebyś wracała do Yorku. Mam dla ciebie plany wyjazdowe. Ponter niedługo wraca do domu, tak? Mary kiwnęła głową. – Przyjechał tu tylko po to, aby wziąć udział w kilku spotkaniach w ONZ, no i oczywiście żeby przywieźć Lonwisa do Rochester. – W takim razie, może byś wróciła razem z nim? Neandertalczycy bardzo hojnie dzielą się wiedzą z genetyki i bioinżynierii, ale zawsze można dowiedzieć się czegoś więcej. Chciałbym, abyś wybrała się na neandertalski świat na dłużej... może na miesiąc... i dowiedziała się jak najwięcej o ich biotechnologii. Mary poczuła, jak jej serce zaczyna mocniej bić z emocji. – Bardzo chętnie. – Doskonale. Nie wiem tylko, jak rozwiążesz sprawę mieszkania tam, ale... – Poprzednio gościłam u partnerki partnera Pontera. – U partnerki partnera Pontera... – powtórzył Jock. – No tak. Ponter ma partnera Adikora... Słyszałeś o nim, to ten, który wraz z nim stworzył komputer kwantowy. Z kolei Adikor jest jednocześnie związany z kobietą, chemiczką o imieniu Lurt. Kiedy Dwoje nie jest Strona 16 Jednym, czyli w okresie gdy mężczyźni i kobiety na neandertalskim świecie żyją osobno, mieszkam właśnie u niej. – Ach tak – Jock pokręcił głową. – A myślałem, że tylko w operach mydlanych relacje są tak skomplikowane. – Ależ w telenowelach wszystko jest proste – odparła Mary z uśmiechem. – Siostrzeniec wuja żeni się z bratanicą jego byłej żony. Oczywiście dzieje się to już po tym, jak ona wychodzi za znajomego trzeciego męża swojej kuzynki – i to dwa razy, bo później zrobi to jeszcze po raz trzeci. Potem on zostaje mężem... Jock podniósł ręce do góry. – Jasne, jasne! – Tak czy inaczej, partnerką partnera Pontera jest chemiczką o imieniu Lurt. Neandertalczycy uważają genetykę za dział chemii, czym na dobrą sprawę oczywiście jest. Lurt będzie mogła poznać mnie z odpowiednimi osobami. – Znakomicie. Jeśli więc zgodzisz się pojechać na drugą stronę, na pewno przydadzą nam się zebrane tam przez ciebie informacje. – Jeśli się zgodzę? – Mary starała się powstrzymać entuzjazm. – A czy papież jest katolikiem? – Był nim, kiedy ostatnio to sprawdzałem – odparł Jock z nikłym uśmiechem. Strona 17 Rozdział 2 Dziś chcę mówić tylko o naszej przyszłości – o przyszłości Homo sapiens – ale nie dlatego, że przemawiam wyłącznie jako prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki. Nie, powód jest inny. Otóż w tej sferze przyszłość nasza oraz przyszłość neandertalczyków nie są ze sobą związane... Cornelius Ruskin bał się, że koszmary nigdy się nie skończą. Co noc przeżywał to samo: ten przeklęty jaskiniowiec rzucał się na niego, powalał go na ziemię i okaleczał. Każdego ranka budził się zlany potem. Większą część dnia po tym, jak odkrył potworną prawdę, spędził w łóżku, zwijając się z bólu. Telefon dzwonił kilka razy. Na pewno ktoś z uniwersytetu próbował ustalić, co się do diabła dzieje. Cornelius nie potrafił jednak zmusić się do rozmowy z kimkolwiek. Późnym wieczorem zatelefonował na wydział genetyki i zostawił wiadomość na automatycznej sekretarce Qaiser Remtulli. Zawsze nie cierpiał tej kobiety, a teraz – po tym, co go spotkało – nienawidził jej jeszcze bardziej. Na szczęście udało mu się zachować spokojny ton. Wyjaśnił, że jest chory i że wróci do pracy dopiero za kilka dni. Dokładnie pilnował, czy w jego moczu nie pojawia się krew. Co rano badał okolice rany, sprawdzając, czy nic się z niej nie sączy, i wielokrotnie mierzył temperaturę, kontrolując, czy nie ma gorączki – oczywiście nie miał, choć często ogarniały go fale gorąca. Strona 18 Wciąż nie mógł w to uwierzyć. Przytłaczała go sama myśl o tym, co się stało. Czuł ból, ale ten z każdym dniem słabł. Poza tym Cornelius pomagał sobie kodeiną – całe szczęście, że w Kanadzie można ją było kupić bez recepty. Zawsze miał w mieszkaniu zapas. Początkowo brał po pięć tabletek naraz, ale teraz ograniczał się już do normalnej dawki dwóch. Poza przyjmowaniem leków przeciwbólowych nie miał pojęcia, co robić. Absolutnie nie mógł iść do żadnego lekarza. Gdyby to zrobił, nie utrzymałby w tajemnicy tego, co go spotkało. Ktoś na pewno by się wygadał, a Ponter miał rację: Cornelius nie mógł ryzykować. Kiedy w końcu udało mu się jakoś pozbierać, usiadł do komputera. Był to bezwartościowy rupieć Pentium 90 MHz. Miał go od czasów studenckich. Maszyna jako tako nadawała się do pisania tekstów i odbierania maili, ale z Internetu zwykle korzystał w pracy. Na uniwersytecie miał szerokopasmowy dostęp do sieci, a w domu mógł sobie pozwolić tylko na zwykłe telefoniczne łącze modemowe za pośrednictwem lokalnej firmy ISP. Tylko że nie mógł czekać, aż wróci do pracy; potrzebował odpowiedzi natychmiast. Jakoś musiał przetrzymać obezwładniająco powolne otwieranie stron. Trwało to dwadzieścia minut, ale w końcu znalazł informacje, których szukał. Ponter wrócił na tę Ziemię wyposażony w medyczny pas, który zawierał, między innymi, kauteryzujący skalpel laserowy. Ten sam instrument ocalił mu życie, kiedy neandertalczyk został postrzelony przed siedzibą ONZ. Na pewno tego właśnie użył do... Wszystkie mięśnie Corneliusa napięły się, gdy znowu pomyślał o tym, co go spotkało. Jego moszna została rozcięta – prawdopodobnie laserem – i... Zamknął oczy i z wysiłkiem przełknął ślinę, próbując nie dopuścić do tego by kwas żołądkowy ponownie wspiął się do przełyku. Strona 19 W jakiś sposób – może nawet gołymi rękami – Ponter usunął mu jądra, a potem laserem zamknął ranę. Cornelius wcześniej gorączkowo przetrząsnął całe mieszkanie. Miał nadzieję, że może da się je wszczepić z powrotem. Jednak po dwóch godzinach, z twarzą mokrą od łez złości i frustracji, musiał stawić czoło rzeczywistości. Ponter pewnie spuścił jego jaja w klozecie albo zabrał je ze sobą. Tak czy inaczej, przepadły na dobre. Czuł wściekłość. Przecież zrobił tylko to, co powinien. Te kobiety – Mary Vaughan i Qaiser Remtulla – stały mu na drodze. Dostały swoje tytuły i etaty ze względu na płeć. To on miał doktorat z Oksfordu, ale przy awansach pomijano go, ponieważ uniwersytet „korygował historyczny brak równowagi w traktowaniu obu płci”. Został wydymany, więc pokazał tej pakistańskiej suce Remtulli i Vaughan, która dostała jego etat, jakie to uczucie. „Niech to cholera” – pomyślał ponownie, macając się między nogami. Moszna była bardzo opuchnięta, ale pusta. Niech to cholera. Jock Krieger wrócił do swojego biura na parterze siedziby Synergii. Duże okno gabinetu wychodziło na południe, na przystań, a nie na widoczne od północy Ontario. Rezydencja znajdowała się na biegnącym ze wschodu na zachód pasku lądu w części Rochester zwanej Seabreeze. Jock miał doktorat z teorii gier; studiował u Johna Nasha w Princeton i spędził trzy dekady w korporacji RAND, która okazała się idealnym dla niego miejscem. Finansowana ze środków Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, była głównym zespołem doradczym rządu Stanów Zjednoczonych podczas zimnej wojny i przeprowadzała badania dotyczące Strona 20 konfliktu nuklearnego. Do dziś skrót M. D. kojarzył mu się nie z doktorem medycyny, a z megadeath – milionową liczbą ofiar wśród cywilów. W Pentagonie wściekano się z powodu przebiegu pierwszego kontaktu z neandertalskim naczelnym – pierwszym neandertalczykiem, który trafił do tej rzeczywistości z tamtego świata. Donosy o współczesnym jaskiniowcu, który pojawił się w kopalni niklu w północnym Ontario, przypominały plotki z brukowców, podobne do opowieści o spotkaniach z kosmitami lub Yeti, i inne podobne bzdury. Zanim władze amerykańskie – a prawdę mówiąc, również kanadyjskie – zaczęły traktować sprawę poważnie, neandertalczyk trafił między zwykłych członków społeczeństwa i sytuacja stała się niemożliwa do opanowania. Dlatego niezwłocznie pojawiły się fundusze – część z INS, [Immigration and Naturalization Service – istniejąca do 2003 roku część departamentu sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych zajmująca się legalną i nielegalną imigracją oraz naturalizacją.] ale większość z departamentu obrony – na stworzenie grupy Synergia. Tak nazwał ją jakiś polityk; gdyby to zależało od Jocka, nazywałaby się pewnie GOPOKON: „Grupa Odpowiedzialna za Ponowny Kontakt z Neandertalczykami”. Ale nazwę – i to głupie logo z symbolem jedności obu światów – ustalono jeszcze zanim powierzono mu kierowanie organizacją. Nieprzypadkowo powołano na to stanowisko specjalistę od teorii gier. Wiadomo było, że gdyby kiedyś doszło do odnowienia kontaktu między światami, to neandertalczycy i ludzie – Jock nadal rezerwował ten termin, przynajmniej prywatnie, dla prawdziwych ludzi – mieliby różne interesy, a przecież w teorii gier chodziło właśnie o określenie najkorzystniejszych rozwiązań, jakich można się było spodziewać w takich sytuacjach. – Jock?