Podroz do Ziemi Swietej Neapolu- Slowacki
Szczegóły |
Tytuł |
Podroz do Ziemi Swietej Neapolu- Slowacki |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Podroz do Ziemi Swietej Neapolu- Slowacki PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Podroz do Ziemi Swietej Neapolu- Slowacki PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Podroz do Ziemi Swietej Neapolu- Slowacki - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
Strona 2
JULIUSZ S£OWACKI
PODRÓ¯
DO ZIEMI ŒWIÊTEJ
Z NEAPOLU
Strona 3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdañsk 2000
Strona 4
PIE΄ I
WYJAZD Z NEAPOLU
1
Muzo, mdlej¹ca z romantycznych cierpieñ,
Przyb¹dŸ i pomó¿! Wzywam ciebie krótko,
Sentymentalna; bo koñczy siê sierpieñ,
Bo z koñcem sierpnia i koniem, i ³ódk¹
Puszczam siê w drogê przez Puli¹, Otranto,
Korfu... gdzie jadê, powie drugie canto
2
Tymczasem pierwsze opowiedzieæ musi,
Sk¹d siê wybra³em, po co, i dlaczego?
Chrystusa diabe³ kusi³ i mnie kusi.
Na wie¿y œwiata postawi³ smutnego
¯ycia nicoœci¹ i pokaza³ wszêdzie
Pustynie mówi¹c: „Tam ci lepiej bêdzie”.
3
A jednak gdyby mniej pamiêci bolu,
Zachceñ i marzeñ, a wiêcej rozs¹dku,
Toby mi dobrze by³o w Neapolu,
Gdzie pod oknami na prawym przyl¹dku
Widzia³em szare wiêzienie stolicy,
A zaœ Wezuwiusz gór¹ po lewicy.
3
Strona 5
4
B³êkitne morze pomiêdzy wiêzieniem
A miêdzy gór¹ popio³ów i lawy
Czeka³o ciche, a¿ góra p³omieniem,
A konstytucj¹ buchnie wulkan prawy.
Tak by³o niegdyœ, nim siê na Francuzów
Król i Fra diabe³ ruszyli z Abruzów...
5
To jest za króla rusza³ siê kardyna³,
Za kardyna³em fradiabelska banda,
Ta rozgrzesza³a, rak czerwony œcina³
W imieniu Boga, Papy, Ferdynanda;
Gdy zaœ wyr¹ba³ do Kyrie Elejson
Litani¹ œwiêtych, wyrêczy³ go Nelson.
6
Mówi³bym dalej, ale Pan Podstoli,
Dziady, a zw³aszcza tych Dziadów czêœæ czwarta,
Ucz¹ porz¹dku, w opowiadañ roli
Rysuj¹c proste œcie¿ki. Wiec do czarta
Mego Pegaza wyskoki i liczne
Opowiadania semihistoryczne.
7
Wiêc do porz¹dku! A jednak miê boli
Dawaæ odsy³acz do pana Coletty,
Gdzie opowiada, jak trup Caraccioli
Z ³añcuchem u nóg na morzu... Niestety,
Przyrzek³em trzymaæ wêdzid³o na pysku
Apolinowym. Lecz powiem w przypisku.
4
Strona 6
8
A jeœli drukarz znajdzie, ¿e do treœci
Z podró¿y w¹tkiem znajdzie siê przypisek,
To go pod strof¹ poprzedni¹ umieœci,
Zmazawszy parê skrzy¿owanych krysek,
I nie dozwoli, by za gwiazdek tropem
Czytelnik goni³ z Herszla teleskopem.
9
Przypisek winien byæ pisany proz¹,
Lecz ja nie mogê pisaæ tylko wierszem;
Kto by pomyœla³, ¿e mnie rymy wioz¹,
¯e sobie konno usiad³em na pierwszym,
A za mn¹ drugi jedzie krok za krokiem:
Rym z parasolem, z p³aszczem i z t³ómokiem.
10
Wierzcie mi jednak, ¿e leksza od rymu
(Dla œniegów jechaæ nie mog³em przez Turyn)
Para mnie gna³a z Marsylii do Rzymu,
Do Neapolu zaœ przywióz³ veturyn.
Carozze jego i cabrioletti
Zalecam wszystkim... zowie siê Paretti.
11
Zalecam nowy hotelik „Vittoria”,
Który staremu nie uj¹wszy s³awy,
Tak siê podzieli³ fam¹, jak cykoria
Wmieszana zgrabnie do mokañskiej kawy,
I marmurami, wygod¹ i luksem
Ze starym idzie, jak Kastor z Poluksem.
5
Strona 7
12
Zalecam tak¿e (zostanê Astolfem,
Bo mój hipogryf staje siê skrzydlatym),
Zalecam tobie miêszkanie nad Golfem
Na œwiêtej £ucji... a jesliœ bogatym,
Jeœli ci kura z³ote nosi jaja,
Mieszkaj przy Villa Reale na Chiaja.
13
Dosyæ ju¿! dosyæ! Wyznajê ze wstydem,
¯e pohamowaæ nie umiej¹c weny,
Z wieszcza zostanê prozaicznym gidem
Ja, com zamierza³ wyp³akiwaæ treny
Nad Caracciolim i kl¹æ Ferdynanda;
Dziœ piszê, jaka, gdzie stoi loccanda.
14
Bo te¿ kto dzisiaj jest na sta³ym l¹dzie
A jutro myœli wêdrowaæ po morzu,
A pozajutro jeŸdziæ na wielb³¹dzie,
Nie jedz¹c miêsa, ani œpi¹c na ³o¿u,
Chcia³by Europê, co mu z oczu znika,
UnieϾ jak Jowisz przemieniony w byka.
15
Jeœli Europa jest nimf¹, Neapol
Jest nimfy okiem b³êkitnym; Warszawa
Sercem - cierniami w nodze – Sewastopol,
Azof, Odessa, Petersburg, Mittawa;
Pary¿ – jej g³ow¹ – a Londyn – ko³nierzem
Nakrochmalonym, a zaœ Rzym – szkaplerzem.
6
Strona 8
16
Gdzieœ porównanie podobne w Szekspirze
Na Niderlandach koñczy siê zamkniête.
Lecz ja wyje¿d¿am pod Golgoty krzy¿e
Po œwiête myœli i szkaplerze œwiête,
Wiêc przed wyjazdem robiê œlub niez³omny,
¯e bêdê nieco zabawny, lecz skromny.
17
A jeœli kiedy mój przyjaciel Szekspir
Na z³¹ myœl zagna rymy buntownicze,
Po³o¿ê jaki suspir albo ekspir,
Z muzyki znaku milczenia po¿yczê
I muzê moj¹ w rymowym balecie
Na zakrêconym wstrzymam piruecie.
18
O Neapolu! ty nie po¿egnany
Czekasz, a¿ ciebie po¿egnam epicznie.
Jak bia³a Wenus urodzona z piany
Wyszed³eœ z morza zap³oniony œlicznie
Skrawymi s³oñca zachodniego ³uny,
Cichy pod gór¹, co ciska pioruny.
19
O! Neapolu! gdzie jest twoja dusza?
Bo dusz¹ twoj¹ nie jest ruch i ¿ycie,
Patrzê na ciebie z grobu Wirgiliusza,
A ty na niebie i na fal b³êkicie
Tak roztopiony w zorzy malowid³a,
Jak upuszczona na brzeg bañka z myd³a...
7
Strona 9
20
O! Neapolu! wieczorne wyziewy
Twym s¹ rumieñcem, twe dymy s¹ têcz¹,
Harmonizujesz siê tak jako œpiewy
Z cisz¹ powietrza, twe dzwony nie jêcz¹,
A twój domami okryty pagórek
Ma bia³oœæ lekkich na b³êkicie chmurek.
21
Tylko po Chiai i po Margelinie
Id¹ przeciwne sobie dwa rynsztoki,
Rój mrówek lezie i rz¹d karet p³ynie,
Wszystko siê rusza. Grób wieszcza wysoki
W³aœnie tam stoi, dove fa il torso
Ulica. – Z grobu patrza³em na Corso.
22
A choæ przeje¿d¿a³ w przeœwietnej osobie
Królewic ma³y, choæ mu siê rój k³ania³;
Jam siê nie sk³oni³, bom siedzia³ na grobie.
Masztalerz jecha³ i kijem rozgania³
Mrówki id¹ce w przeznaczenia drogê
Z królewicami... gdzie? zgadn¹æ nie mogê.
23
Choæ bardzo lubiê filozofi¹ Kanta,
Gniewam siê na ni¹, ¿e ludzi nie uczy,
Gdzie iœæ po œmierci. Wolê piek³o Danta;
W³aœnie je czytam pod³ug nowych kluczy,
Które przyczyn¹ mo¿e bêd¹ schizmu,
Mówi¹c, ¿e Dant chcia³ republikanizmu,
8
Strona 10
24
I w poemacie u¿ywa³ jêzyka
Sekretnych zwi¹zków. A gdy tajemnicze
K³ad³ majuskule, to pod³ug krytyka
Na koñcu rymu po³o¿one B. I. C. E.
Wcale znaczy³o co innego w pieœni
Ni¿ Beatricze. Wam siê o tym nie œni!
25
A ja dowodzê, ¿e Dant o kochance
Nie œni³, a jeszcze mniej œni³ o Vororcie
Albo Konwencji – i nie topi³ w szklance
Cesarza Niemców, i w piek³a retorcie
Nie sma¿y³ rz¹du lepszego, co przyjdzie –
Jak niegdyœ Platon kiep na Atlantydzie.
26
Z grobowca wieszcza widzê, jak nad g³ow¹
Wulkanu ksiê¿yc wysun¹³ siê bia³y,
A u stóp góry Castello del’Ovo,
Zamek podobny do stercz¹cej ska³y,
Gmach, co siê trzyma przez królewsk¹ wolê
W morzu, jak jaje Kolumba na stole;
27
Sczernia³ przy fali migaj¹cej z³ocie,
A gdy na niebie szafirowym ze dna,
Gwiazd zapalonych wychodzi³o krocie,
I z okien zamku b³yska gwiazda jedna,
Czerwona, rubin zamglonych b³êkitów,
Siostra b³yszcz¹cych gwiazd u Karmelitów.
9
Strona 11
28
O! gladiatorzy wydarci ludowi
W godzinie zgonu i mr¹cy na s³omie,
Idê powiedzieæ o was Chrustusowi
Pod jego krzy¿em w Jego mêki domie.
Idê zapytaæ g³oœno w Oliwecie,
Gdzie siê zbudzicie i zmartwychwstaniecie?
29
I tam, gdzie Chrystus zap³aka³ sam w sobie,
Z oliwy bladej ga³¹zki rwaæ bêdê,
A jeœli znajdê, ¿e ju¿ œpicie w grobie,
Liœciami p³aczu posypiê tê grzêdê,
Pod któr¹ bêdzie cichy sen grobowy,
Koœcie bez czaszek i trupy bez g³owy.
30
O! bracia moi ³añcuchami zbrojni,
O! nie targajcie wy siê jak w rozpaczy!
O bracia moi, b¹dŸcie wy spokojni!
S³oñce was jutro po kratach zobaczy
Bladszych wilgoci¹, straw¹ i myœlami,
A ja was ¿egnam... Niech œmieræ bêdzie z wami!
31
¯egnam i ciebie, o! garsteczko prochów,
Le¿¹ca zawsze pod laurem klasycznym;
Turkot powozów z Pauzylipu lochów
Wo³a pod tob¹ hymnem romantycznym,
¯e s³awa przejdzie, a bryki nie przejd¹,
¯e ta bryk droga jest wieku Eneid¹.
10
Strona 12
32
Most pod Tamiz¹ jest kupców Iliad¹,
I wiele bêdzie do sprzeczki powodów,
Czy jeden Rotszyld jak wieszcz nad Hellad¹,
Czy te¿ brzêcz¹cych kompania rapsodów
Autorem mostu, gdzie w oknach przez szyby
Anglikom siê w twarz przypatruj¹ ryby.
33
Lecz niech miê ciemnoœæ Erebu ogarnie,
Jeœli ok³amiê Pauzylipu grotê.
W ciemny korytarz spadaj¹ latarnie
Jedna za drug¹ jak gwiazdeczki z³ote.
A tam, gdzie nikn¹ i gdzie ciemnoœæ krucza,
Œwiat³o dnia wpada jak z dziurki od klucza.
34
I jeszcze wy¿ej wzniós³szy siê na duchu
Powie ci Muza w opisaniach szczytna,
¯e na uwitym z latarni ³añcuchu
Zawis³a ma³a gwiazda dnia b³êkitna,
A w tej gwiazdeczki lazurowym ³onie
Rodz¹ siê ludzie, powozy i konie.
35
Rodz¹ siê, rosn¹ i w latarni b³yskach
Id¹ wiêkszej¹c d³ugim korytarzem.
Je¿eliœ nie by³ w romantycznych spiskach,
A jesteœ przysz³ych wulkanów malarzem,
Tu nie lêkaj¹c siê dyb i powroza
Zbieraj modele jak Salvator Rosa.
11
Strona 13
36
Lecz chodŸmy w miasto. Ju¿ ksiê¿yc wysoko,
A golf ubrany latarni przepask¹.
Stolico! gdzie nikt nie myœli g³êboko,
Gdzie zabroniono nawet myœleæ p³asko,
Niech twój rz¹d stworzy jakie s³owo œwiête
Na niemyœlenie jak na far-niente!
37
Dyjogenesów lud rynki zasiada,
„Czego chcesz?” – pyta Wolnoœæ lazarona:
„ZejdŸ z mego s³oñca” – nêdzarz odpowiada;
Je¿eli nie ma karlinów, to skona
Z g³odu – i pójdzie na ³ódki, gdzie Charon
Dusze przep³awia... Wolnoœæ? czy lazaron?
38
Wolnoœæ... ju¿ dla niej uszyto symarê
Z gazet Giovine Italia... Lazaron
Bêdzie ¿y³, póki ma frutti di mare,
Niebo b³êkitne i ¿ó³ty makaron,
I koszyk, w którym le¿y jak ostryga.
Pytasz siê, co w dzieñ porabia? Doœciga...
39
A m³odzie¿ lepsza, co ma grosz w kieszeni,
Tytu³y contów i w oknach firanki,
W cieniu dopiero siê ledwo zieleni...
Kto temu winien? – Neapolitanki...
One to winne, ¿e siê lud nie budzi;
Bo któ¿ z m³odzie¿y umie robiæ ludzi?...
12
Strona 14
40
Ja wiem, ¿e wiele winienem kochance,
Sama po w³osku uczy³a mnie czytaæ,
Improwizowaæ (ale nie przy szklance),
Brwi smutnie marszczyæ, we œnie p³akaæ, zgrzytaæ,
Na Archipelag uciekaæ po laur
I awantury – jak Korsarz i Giaur.
41
Ona uczy³a miê chodziæ jak scenarz
(Lepsze ni¿ aktor s³owo niech zostanie);
Wmówi³a we mnie, ¿e zamiast Ojczenasz
Lepsz¹ modlitw¹... ksiê¿yco-wzdychanie...
Dziœ miê nawraca bez ¿adnego skutku
Na katolicyzm...mam religi¹ smutku...
42
I odpisa³em... co? ju¿ nie pamiêtam...
Coœ odpisa³em, lecz nie tak gor¹co
Jak Russo – ani tak sucho jak Bentham.
„Jako dwie ska³y, kiedy je roztr¹c¹
Strumienie rzeki, choæ je nurt rozdziera,
Patrz¹ na siebie niebem...” et ceatera.
43
I znowu wspomnieñ pieœñ dzika, echowa,
Zagra³a w sercu i ³zy moje p³yn¹.
O Lutko! dziecka kochanko, b¹dŸ zdrowa!
Je¿eli kiedy pod t¹ jarzêbin¹,
Co nieraz k³ad³a koralowe grona
Na twoje w³osy, si¹dziesz zamyœlona,
13
Strona 15
44
Je¿eli ksi¹¿kê po³o¿ysz przy sobie,
Jeœli szalona ta pieœñ z tob¹ bêdzie,
Kart nie odwracaj... bo nim spocznê w grobie,
Bêdê ci œpiewa³ jak mr¹ce ³abêdzie,
Tak nieœmiertelnym p³aczem, ¿e raz jeszcze
£ez brylantowych osypi¹ siê deszcze...
45
I ³zy siê ¿ywe rozbiegn¹ po ³onie
I strumieñ palce ró¿owe otworzy;
Jeœli sp³akan¹ twarz ukryjesz w d³onie,
Ja wtenczas bêdê spokojny, jak w zorzy
Gwiazda nikn¹ca blady – lub z obliczem
Pe³nym promieni boskich... albo niczem.
46
Jednak je¿eli Ten, co jest na niebie,
S³ysza³ o s³oñca mówione zachodach
Modlitwy moje; wszystkie nie za siebie,
A tak rozlane na œwiat... jak na wodach
Mórz lazurowych rozlewa³ siê ca³y
Kr¹g ton¹cego s³oñca – skrawo bia³y...
47
Jeœli Bóg wiedzia³, jak mi by³o trudno
Do tego ¿ycia, co mi da³, przywykn¹æ
I nie przeklinaæ... i drog¹ bezludn¹
Iœæ po tym œwiecie szalonym, i nikn¹æ,
Co dnia myœl jedn¹ rozpaczy zaczynaæ,
Myœl¹ t¹ modliæ siê... i nie przeklinaæ,
14
Strona 16
48
Jeœli i Boga nie zwiod³a udana
Spokojnoœæ moja – ta Chrystusa szata,
Krwi¹ poplamiona i drugi raz wdziana
Naduszê pe³n¹ bólu... i ze œwiata
Uciekaj¹c¹ na chmurach jesiennych
We dnie tak smutne jak noce bezsennych –
49
To mojej duszy dobytej z popio³ów
Da wiele ciszy; i na jak¹ blad¹
Gwiazdê, do smutnych krainy anio³ów
Przeniesie senn¹. „Trupi prêdko jad¹” –
Mówi poeta ballad w Leonorze;
Wiêc na niemieckim chcia³bym si¹œæ upiorze
50
I ruszyæ w podró¿, bo siê pieœñ przewlecze
Niejedn¹ jeszcze przerwan¹ ide¹.
Jutro kurierem wyje¿d¿am do Lecce,
Jutro wiêc zacznê œpiewaæ Odysse¹,
Albo wyprawê o Jazona runach –
Na nowej lutni i na z³otych strunach.
15
Strona 17
PIE΄ III
STATEK PAROWY
1
Na morze statek wylecia³ parowy;
Wre para, s³ychaæ dŸwiêk ¿elaza szklanny,
A jako z p³askiej wieloryba g³owy
W niebo srebrzyste tryskaj¹ fontanny,
Tak spod okrêtu m³yñskim bita ko³em
Wytryska piana, a dym leci czo³em.
2
Jeszcze nie rzucê porównania, chyba
S³ów mi zabraknie. Ogieñ wre zamkniêty
W drewniano-smolnym ³onie wieloryba,
A jako niegdyœ p³yn¹³ Jonasz œwiêty,
W ³onie okrêtu bez desek i miedzi,
Weso³o, w licznym towarzystwie œledzi,
3
Zapewne nieraz œmiej¹c siê z k³opotu
Trawionych fl¹der, ostryg i czefalów,
Tak nasz kapitan i wódz packetbotu
Z pasa¿erami jak z t³umem wasalów,
Oty³y, wesó³, dowcipny i m¹dry,
Nas ma za œledzie, ostrygi i fl¹dry.
16
Strona 18
4
Tu majtek rudel obraca mosiê¿ny,
Dalej zantejski sêdzia i sêdzina,
A miêdzy nimi synek niedo³ê¿ny,
Sêdzi¹tko z twarz¹ zwierzêc¹ kretyna,
Mo¿e przekleñstwo jakiego klienta,
Ubrane w takie cia³o jak zwierzêta.
5
Zdziwiony patrzy na okrêt i twarze,
Nie wie, co znacz¹ ³zy na matki licu,
Nie wie, ¿e przezeñ Bóg rodziców karze.
A nam widniejsze góry na ksiê¿ycu,
Morza przy górach i na morzach statki,
Ni¿ temu dziecku ³zy na oczach matki...
6
Kapitan krzykn¹³ Virgillem: „Et tantae,
Tantaene divis coelestibus ira?”
Na to siê podniós³ graf Solomon z Zante,
Poeta grecki; ucho mu rozdziera
Zmiana wyrazów i kradzie¿ œredniówek,
Wiêc chcia³ poprawiæ – lecz ¿a³owa³ s³ówek.
7
Mo¿e te¿ s³aboœæ: bo prêdko rêkoma
Wzi¹³ siê za serce i na dwóch lokai
G³oœno zawo³a³ nazwiskami dwoma;
Bo skoro tylko jeden siê narai,
Zaraz poeta na drugiego krzyczy,
Aby wiedziano, ¿e dwóch w s³u¿bie liczy.
17
Strona 19
8
Wielki poeto! jako miêdzy ska³y
Rzucony Tytan, tak ty w puchowniczki
Str¹con s³aboœci¹; a twój surdut bia³y
I glansowane bia³e rêkawiczki,
I twój z us³u¿nych lokajów paszalik
Œwiadcz¹, ¿e jesteœ coxcomb lub migdalik.
9
„O znam ja ciebie! której rêka trzyma
Miecz w piorunow¹ uzbrojony jasnoœæ.
O! znam ja ciebie, skrawymi oczyma
Na œwiat patrz¹ca, jak na przysz³¹ w³asnoœæ”...
Z takim to niegdyœ do wolnoœci ¿arem
Przemówi³ ów graf i zosta³ Pindarem.
10
Gdy go raz wieñcem uwieñczy³a oda,
Mówi¹, ¿e dzisiaj, co napisze, spali.
Mówi¹, ¿e wierszy popalonych szkoda,
Mówi¹, ¿e przy nim wszyscy wieszcze mali.
Szkoda, ¿e zamiast wierszy chowaæ w szafê,
Czyni z nich co dzieñ pan graf auto da fé.
11
Przy tym poecie, co by³ tak ognistym
Wewn¹trz, a z wierzchu dr¿a³ jak galareta,
Siedzia³ na œrodku w krzeœle roz³o¿ystym
Senator, starzec z twarz¹ Epikteta,
Z uœmiechem s³odkiej staroœci na twarzy,
Z podagra w nogach... z t³umem sekretarzy.
18
Strona 20
12
Jeden sekretarz by³ jak kropla wody
Podobny... Muzo! cyt! niechaj opinia
¯adna i ¿adnej nie poniesie szkody.
Taki by³ pok³ad... Dalej bia³a linia
Od idywidów oddziela³a masy,
To jest podró¿nych, ale drugiej klasy.
13
Tam pod ¿elazn¹ kolumn¹ komina
Siedzia³ Grek w czapce czerwonej i Turek
Wzajemnie dymy rzucaj¹c z bursztyna;
A miêdzy nimi z t³umoków pagórek
¯ó³tych i czarnych – a ko³o tej góry
Kuchnia, kuchciki, kucharze i kury.
14
Przy piersi matek rozp³akane dzieci,
Przy bokach starców stoj¹ flasze z gliny;
Czasem iskierka czerwona wyleci
Z czeluœci statku i pomiêdzy liny
B³¹ka siê d³ugo, nim zagaœnie smutna
Nie doleciawszy pod namiotu p³ótna.
15
Nad pierwsz¹ klas¹ cieñ i lekkie ch³ody,
Nad drug¹ klas¹ ci¹¿y jakaœ para
I komin sypie deszczem wr¹cej wody.
Proszê! za czworo nêdznego talara
Mo¿na unikn¹æ piek³a... ale za to
W Pary¿u nazw¹ ciê arystokrat¹.
19