7401

Szczegóły
Tytuł 7401
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7401 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7401 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7401 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ALDISS BRIAN UMYS� W POTRZASKU Prze�o�y�a: Ewa Doma�ska Zadedykowane duchowi Hugo Gemsbacka Na pocz�tku rzeczy po prostu si� unosi�y Potem niekt�re nauczy�y si� przebija� powierzchni� wody Niekt�re rzeczy nauczy�y si� p�ywa� Niekt�re rzeczy nauczy�y si� �y� na bagnach Niekt�re rzeczy nauczy�y si� �y� na l�dzie Niekt�re rzeczy nauczy�y si� pe�za� Niekt�re rzeczy nauczy�y si� biega� Niekt�re rzeczy nauczy�y si� lata� Niekt�re rzeczy nauczy�y si� u�ywa� ogie� Niekt�re rzeczy nauczy�y si� opowiada� historie Jedna z nich m�wi o odmiennej przysz�o�ci Kiedy wszyscy b�d� mogli chodzi� I nikt nie b�dzie musia� ucieka� SYMFONIA MANNERHEIMOWSKA (I) Glosy ps�w poszczekuj�cych w nocy, kiedy wszyscy pr�cz cie- bie pogr��eni s� we �nie. Zapach nocnego powietrza. Tchnienie nocy przenikaj�ce cia�o jakby szczeg�lnym zmys�em. Nawet w�asne kroki brzmi� dziwnie. Dawno temu, pewnej bezksi�ycowej nocy, m�j starszy brat uciek� z cyga�sk� dziewczyn�. Czy jeszcze �yje? Musi by� specjalne niebo i specjalne piek�o dla ludzi takich jak on. Cz�sto t�skni� za obojgiem. Kto�, kogo dziadek zna� Sibeliusa, zacytowa� mi s�owa mistrza: �Istnieje codzienny �wiat pozor�w i czarodziejski �wiat �ycia we- wn�trznego. Mostem mi�dzy nimi jest muzyka". O tym w�a�nie my�la�em id�c do domu i wdychaj�c spokojne nocne powietrze. O tym oraz o wielu innych rzeczach. Znajdowa- �em si� w stanie swoistego podniecenia - uradowany, a jednocze�- nie pe�en podejrze�. Z powodu tego nastroju trudno by�o mi pocz�tkowo stwierdzi� czy martwa dziewczyna pochodzi ze �wiata pozor�w, czy te� ze �wiata �ycia wewn�trznego. Ucieczka mojego brata w �wiat mi�o�ci erotycznej, w �wiat wolny od politycznych nacisk�w, nie dawa�a mi spokoju. Kogo� in- nego mo�e prze�ladowa� wspomnienie kwiatu wr�czonego niegdy� czu�ym gestem. Nawet w tej chwili moje my�li kr��� wok� tamtej martwej dziewczyny. W��czy�em latark� spostrzeg�szy co� na skra- ju drogi. Le�a�a tam potargana i brudna, z nogami pob�yskuj�cymi jak nagie konary drzewa, z zadart� po pas sp�dnic�, obna�onymi wszystkimi intymnymi cz�ciami cia�a, z ufno�ci� wpatruj�ca si� martwymi oczami w niebo. Nawet tutaj, na wygnaniu... tamto wspomnienie powraca, dr�czy i sieje spustoszenie w moim sercu. I, je�li mog� cofn�� zegar o godzin� czy dwie, by�a to dla mnie godzina triumfu lub czego� por�wnywalnego do triumfu. By� mo- �e takie chwile przyci�gaj� tragedi�, tak jak Furie sk�adaj� wizyt� ludzkiej dumie. Moja symfonia odnios�a sukces. Wraca�em do do- mu z Oulu, gdzie dyrygowa�em podczas premiery mojej drugiej symfonii w miejskim centrum. Na sali by� nawet obecny wybitny krytyk Jalkirouka. Pos�pne, zwyci�skie tony ostatniej cz�ci dzie�a, kt�re jak nigdy przedtem rozwin�y mroczne akordy mojej palety tonicznej, wci�� czarodziejsko d�wi�cza�y mi w uszach, tote� po- wtarza�em sobie bez ustanku: �Przynajmniej to osi�gn��em, przy- najmniej tego dokona�em". Faktem jest, i� nie by�em w pe�ni zadowolony ze sposobu ode- grania drugiej cz�ci. Nie posz�a tak jak sobie tego �yczy�em. Po koncercie w Oulu wydano przyj�cie na moj� cze��. Przed odjazdem na lotnisko, sk�d mia�em polecie� do Kuusamo, wyg�o- si�em kr�tkie przem�wienie. Moja �ona nie czeka�a w samocho- dzie na lotnisku w Kuusamo, ale te� nie by�em ca�kiem pewien czy przyb�dzie. Cierpia�a na artretyzm i coraz wi�cej czasu sp�dza�a le��c pod kocami na wielkiej, wiklinowej sofie w naszym salonie oraz czytaj�c francuskie powie�ci. Nasz dom, oddalony o oko�o pi�� kilometr�w od lotniska, sta� przy wiod�cej z niego autostradzie. By�a pi�kna noc. Z jakiego� powodu - mo�e win� powinienem przypisa� wewn�trznemu nie- pokojowi - postanowi�em nie korzysta� z taks�wki, kt�r� bra�em zwykle gdy Sinnikka nie wychodzi�a po mnie na lotnisko, ale p�j�� na piechot�. Wyj��em z baga�u buty podbite futrem i ruszy�em energicznie dostosowuj�c krok do rytmicznej frazy: �Dobrze, �e przynajmniej to zrobi�em". To nie by�a z�a muzyka. Powiedzia�a co� moim rodakom o fatalnych czasach w jakich �yli�my. Poto- mno�� z pewno�ci� odda mi za to ho�d. Potomno�� i wsp�czesna krytyka. Jednak�e druga cz��, wolniejsza, wci�� mnie martwi�a. Ku czci mojego brata w��czy�em do niej motyw z Janaczka, sk�adaj�cy si� z permutacji wznosz�cych si� i opadaj�cych ruch�w �wier�nut z sekund� wielk�, co zapo�yczy�em z kameralnego dzie�a Janaczka Zapisnik zmizeleho". Ten utw�r na zesp�l wokalny opowiada 0 m�odzie�cu, kt�ry zakochuje si� w cyga�skiej dziewczynie i ucie- ka z ni� ze swojej rodzinnej wsi. S� w nim s�owa: �Gdy co� jest twoim przeznaczeniem, ucieczka nic nie zmieni"; w mojej orkie- stracji g��wny motyw nami�tno�ci i przeznaczenia p�yn�� wolno 1 niewyra�nie, a w Oulu w sali koncertowej urywa� si� kilkakrot- nie. Powinienem by� jeszcze popracowa� nad tym fragmentem i przeklina�em sam siebie, �e tego nie zrobi�em. Gdy wyruszy�em do domu, by�a w przybli�eniu druga nad ra- nem - �Ju� na niebie pojawia si� brzask" - przychodz� na my�l s�owa jednej z pie�ni z �Zapisnika" Janaczka - a zza zasnutego chmurami horyzontu przebija� si� blask wschodz�cego s�o�ca. La- tem ciemno�� jest w tym kraju jedynie pewnym rodzajem nieuda- nego dnia. O tej porze nie by�o �ywego ducha. Na dalekim przedmie�ciu ujada�y psy, trudno powiedzie� - domowe, czy te� zdzicza�e. Jed- nostajny krajobraz za miastem urozmaica�a jedynie wst�ga drogi. W jaki spos�b dziewczyna dotar�a w to miejsce? Sk�d przysz�a �mier�? Ale motyw zbrodni by� jeszcze kwesti� przysz�o�ci, a ja wci�� przebywa�em w czarodziejskim �wiecie moich my�li. Na ra- zie niewidoczne jezioro le�a�o gdzie� przede mn�, nad jego brze- giem sta� m�j dom, a w nim Sinnikka. W odleg�o�ci zaledwie kilku kilometr�w drzema�y pod pos�pnymi tumanami chmur brzegi na- szego gigantycznego, przera�aj�cego s�siada ze wschodu, jedno- cze�nie gro�by i inspiracji. No i ja obok rowu, w po�owie mojej drogi �yciowej. Symfonia spotka�a si� z pewn� rezerw� ze strony pierwszych s�uchaczy w Oulu. Mog�em si� tego spodziewa�: muzyka nie docie- ra�a do ludzi natychmiast, ale te� nie to by�o moim zamiarem. Po- za tym, jeste�my lud�mi pow�ci�gliwymi, ukszta�towanymi przez klimat i histori�. Krytyk Jalkirouka siedzia� z nieprzeniknionym wyrazem twarzy w lo�y na parterze. Gdziekolwiek bym nie miesz- ka�, to odwieczne przeznaczenie naszego ludu wci�� mnie nie od- st�puje - podobnie jak cz�owieka wielkiego duchem. Rzeki naszej ojczyzny zawsze bior� sw�j pocz�tek w strumieniach mleka matki. Moje my�li sta�y si� ci�kie, kroki wolniejsze. Kiedy jestem sam i nie komponuj�, moje my�li cz�stokro� s� jak z o�owiu. Krok po kroku stara�em si� pomniejszy� moje osi�gni�cia, chocia� tro- ch� zlekcewa�y� to, czego dokona�em. Chocia� proces ten przera- �a� mnie i bezsilnie obserwowa�em jak wdziera si� w moj� dum�, r�wnocze�nie wita�em go z rado�ci�, podobnie jak ka�dy artysta, kt�ry zawsze na dnie serca powinien kry� rozczarowanie, kt�ry musi by� surowy, musi by� beznami�tny, nie mo�e zazna� spokoju. Jedynie ta fala pogardy przyniesie mi oczyszczenie, abym potem spr�bowa� raz jeszcze i by� mo�e stworzy� dzie�o g��bsze, wieko- pomne. �Rozdrabniasz si�, twierdzisz �e tworzysz dla swoich czas�w, dla swoich rodak�w... Co za prowincjonalizm! Tylko drugorz�dni kompozytorzy wyznaczaj� sobie takie cele!". Tak wi�c skarci�em si� m�wi�c, i� powinienem wystrzega� si� popularno�ci. Musz� wyzby� si� ch�ci zysku, nie wolno mi goni� za nagrod� - to droga do upadku artysty. Musz� �y� tylko dla muzyki. Jej musz� po�wi�- ci� wszystko, nawet kosztown� opiek� lekarsk�, kt�rej wymaga moja biedna �ona. W jaki� inny spos�b artysta mo�e zachowa� godno�� i i�� z podniesion� g�ow�? Te klaszcz�ce d�onie w sali koncertowej w Oulu... Z chwil� wyga�ni�cia oklask�w, w umys�ach kt�re wyda�y rozkaz d�oniom, ucich�a moja muzyka. Muzycy, arty�ci, pisarze, ka�dy z nich mia� sw�j dzie�, ale byli niczym w por�wnaniu z poli- tykami mog�cymi w dowolny spos�b manipulowa� ich przeznacze- niem. Szczekanie ps�w zosta�o teraz w tyle. Przy akompaniamencie g�uchych st�pni�� przerywaj�cych cisz�, pogr��y�em si� w rozmy- �laniach nad �mierciono�n� histori� tego stulecia; rozmy�la�em o tamtych brutalnych ludziach, kt�rych kariery nada�y kszta�t temu �wiatu. Tamci ludzie... ich cienie przemykaj�ce przez andante mojej drugiej symfonii. By� w�r�d nich porywczy Szwed, Karol XII, kt�ry nie wiedzia� co to pora�ka, kt�ry wojowa� pod kamienistymi �cia- nami Narvy; wok� szala�a �nie�yca, a jego ludzie zadali druzgo- cz�c� kl�sk� wojskom Piotra Wielkiego. P�niej ten szaleniec z rozwianymi na wietrze w�osami, w wysokich �o�nierskich butach, poleg� podczas ataku na ponur� twierdz� w Norwegii. Przez sw�j szale�czy zapa� straci� Imperium Szwedzkie, a Piotr Wielki rzuci� si� jak lew na ba�tyckie prowincje Karola. Go�cie z cywilizowanych ziem ocenili nar�d Piotra dawno te- mu. Carowie dysponowali nieograniczon� w�adz�. Ch�ostali swo- ich bojar�w, bojarowie bato�yli pa�szczy�nianych ch�op�w, biskupi ch�ostali ksi�y, a wszyscy t�ukli swoje �ony, dzieci i ko- chanki. Ub�stwo, przes�dy, pija�stwo i rozpusta - oto znajoma wszystkim manifestacja tej w�dr�wki Orientu na p�noc. Buntow- niczy, a jednocze�nie konserwatywny, ten straszliwy lud prze�y� ty- si�c lat pod rz�dami Rurykowicz�w i Romanow�w, czcz�c swoich ciemi�ycieli, deprawuj�c i b�d�c deprawowanymi, nie czyni�c ani jednego kroku w stron� cywilizacji. Kt� by�by w stanie przeciw- stawi� si� udr�czonemu narodowi? Nie ja! Pod jarzmo tego narodu m�j kraj dosta� si� w 1809 roku, aby w nim pozosta� przez ponad sto lat. Wtedy nasze noce by�y naj- czarniejsze, zimy najd�u�sze. Tajna policja, bomby, gro�ba zes�ania na Syberi� - oto instrumenty sprawiedliwo�ci, kt�re znali�my. C� z tego, �e byli�my krajem na obrze�ach Europy, gdzie pr�cz ryb, renifer�w i nied�wiedzi, nie by�o niczego do jedzenia? C� z tego, �e egzystowali�my na skraju ub�stwa, niezdolni do utopijnych ma- rze�, kt�re zaczyna�y wstrz�sa� Europ�, a nawet sam� Matk� Ro- sj�? Od czasu gdy spro�ny awanturnik, moskwiczanin Piotr ust�pi� miejsca innym zbirom, a� po srogiego ciemi�zc� Aleksandra II, kt�rego pomnik stoi dumnie w naszej stolicy dlatego, �e bato�y� nas �agodniej od swoich poprzednik�w, nasze �ycie niewiele si� zmieni�o; nasi potomkowie w Oulu �yli w chatach z drewnianych bali, pozostawali na diecie sk�adaj�cej si� z kartofli oraz surowych �ledzi, wcze�nie umierali z powodu gru�licy, pija�stwa lub podczas porodu. Naszym dziedzictwem by�o z�o. Ma�ym ho�dem z�o�onym naszemu krajowi by�a pewna dawka niepodleg�o�ci. Nawa�nica dwudziestego wieku wdar�a si� nawet do pos�pnego serca Rosji, gdzie ster rz�d�w przej�li dwaj pozba- wieni skrupu��w awanturnicy - �ydzi Bronstein i Uljanow, kt�rzy zmienili potem nazwiska na Trocki i Lenin. Nar�d, n�kany bez- precedensowymi huraganami k�amstw i okrucie�stwa, wyzby� si� swojej gorliwo�ci i dziecinnej lojalno�ci. R�d Romanow�w zosta� zmieciony jak �d�b�o na wietrze, poodobnie jak nikomu niepo- trzebny Miko�aj - ostatni, naj�agodniejszy cz�onek dynastii. Jego bezskuteczne prawa, policja, wi�zienia i tajne dekrety zosta�y od tej chwili poparte przez nowych w�a�cicieli narodu. Lecz tamta go- dzina przewrotu by�a dla mojego kraju godzin� wyzwolenia si� spod jarzma i og�oszenia niepodleg�o�ci. W �wiecie wci�� zdominowanym przez obrzydliw�, star� ide� nacjonalizmu, niepodleg�o�� jest uwa�ana za co� najbardziej za- szczytnego. Dziesi�tki kraj�w zdobywa�y niepodleg�o��, aby potem z winy z�ych rz�d�w pogr��y� si� w d�ugach i niewolnictwie. Rol- nictwo, przemys�, handel - wszystko cierpia�o w imi� nacjonali- zmu. My, Finowie, poradzili�my sobie w inny spos�b. Uczcili�my nasz� now� wolno�� wojn� domow� 1918 roku. Chocia� trwa�a kr�tko, zgin�� w niej milion moich rodak�w - w kraju licz�cym cztery miliony ludzi. Po tej rzezi zostali�my republik� pod prze- wodnictwem naszego bohatera narodowego, Mannerheima -wiel- kiego �o�nierza i, naturalnie, nie mniejszego opoja i dziwkarza. Moj� symfoni� zatytu�owa�em na jego cze��. Rozmy�laj�c o opowie�ciach, kt�re s�ysza�em na temat Man- nerheima oraz jego babskich podboj�w, doszed�em do ostatniego zakr�tu drogi prowadz�cej do domu. S�o�ce podnios�o si� ju� znad horyzontu i pobryskuj�c zza chmur roz�wietla�o okolic� po- mara�czowym blaskiem. Przede mn� le�a�o jezioro, nieciekawie wygl�daj�ce za rz�dem skar�owacia�ych brz�z, a na tle jego brze- g�w sta� m�j dom. Po jednej stronie drogi znajdowa� si� r�w, kt�- rym p�yn�� niewielki strumyk. Kobieta le�a�a na wp� zanurzona w rowie, wpatruj�c si� w niebo martwym wzrokiem, z g�ow� i ra- mionami pod wod�. Sweter i sp�dnica by�y porwane. Zadarte wy- soko ods�ania�y oczom przechodnia intymne cz�ci cia�a ofiary. Uk�ad cia�a sugerowa�, i� kobieta zosta�a wyrzucona z samochodu. Gdy przykl�kn��em pr�buj�c wyci�gn�� j� z rowu, spojrza�em na to, co zwykle miewa�a przys�oni�te, i przysz�a mi do g�owy my�l banalna, my�l kt�ra mog�aby przytrafi� si� ka�demu m�czy�nie, i� to jest w�a�nie ta kryj�wka, dzi�ki kt�rej �wiat k�amstw i ucisku sta� si� dla m�czyzn zno�ny, kt�ra rodzi�a mi�o��, o ile mi�o�� mia�a zaistnie�, i kt�ra le�a�a u podstaw wi�kszo�ci inspiracji mu- zycznych. Z trudno�ci� unios�em ociekaj�c� wod� g�ow�. Obci�g- n�wszy sp�dnic� kobiety po�o�y�em cia�o na skraju rowu. Pocz�tkowo przypuszcza�em, i� zosta�a zgwa�cona i zamordo- wana, by�em jednak zbyt wra�liwy, aby przedsi�wzi�� jakiekolwiek �ledztwo i sprawdzi� t� teori�. Taka zbrodnia nie jest czym� nie- znanym, nawet w moim spokojnym kraju. Znalezienie zamordo- wanej ogromnie mnie przygn�bi�o i pozbawi�o jasno�ci my�lenia. Wiedzia�em jedynie, i� nie wolno pozwoli� aby le�a�a tu do �witu, rzucona na pastw� dzikich ps�w. Zanios� j� do domu, potem za- dzwoni� na policj�. By�em jednak �wiadom, �e w takiej blisko�ci granicy nieprzyjaciela, policja prawdopodobnie ka�e mi d�ugo cze- ka�. Na pierwszy rzut oka mo�na by�o stwierdzi�, i� kobieta zosta�a ugodzona czym� ostrym. Pod plecakiem, kt�ry mia�a na sobie, po- �a p�aszcza by�a poszarpana w miejscu gdzie cia�o przebi� n� lub sztylet. Spostrzeg�em, �e na ziemi czerwieni si� odrobina krwi. Martwa dziewczyna by�a na tyle lekka, aby stanowi� zno�ne brzemi�. Przerzuci�em j� przez rami�, tak �e jej d�onie obija�y si� o moje �ydki i pomaszerowa�em r�wnym krokiem w stron� domu. W oknie mojego domu przeb�yskiwa�o �wiat�o. Czy by�em w domu, czy te� nie, Sinikka zawsze zostawia�a �wiat�o na noc. Od- bija�o si� jak kosmyk z�otych w�os�w w ciemnej, nieruchomej wo- dzie strumienia. Przed domem ko�ysa�a si� przycumowana ��d�; za nim, niby szereg �elaznych pr�t�w, sta� rz�d brz�z. Po�o�y�em na ganku swoje brzemi�, potem torb�, a nast�pnie wyprostowa�em plecy. Zadr�a�em ogarni�ty w�tpliwo�ciami. Na filmach grozy, kt�re do�� rzadko ogl�da�em, d�wiganie zw�ok wczesnym rankiem by�o fraszk�. W �wiecie rzeczywistym, gdzie motywy s� bardziej niezrozumia�e, a niejasno�ci nie tak �atwo daj� si� wyt�umaczy�, aby by� nieuchronnie powi�zanym ze �mierci�, wystarczy zaledwie si� o ni� otrze�. Istnia�a pot�ga �ywych, kt�r� nale�a�o bra� pod uwag�: reak- cja Sinikki, reakcja nieznanych os�b, reakcja moich przyjaci�, publiczno�ci, ale te� istnia�y mroczne si�y rz�dz�ce naszym �wia- tem. Si�a umar�ych jest tak�e pewnym czynnikiem. Dziewczyna odesz�a, ale jej historia, to co mog�oby si� ni� okaza�, pozosta�a i mo�e wypu�ci� korzenie, kt�re wrosn� w moje �ycie. D�wi�ki tamtego z�owrogiego �Valse Triste" Jeana Sibeliusa, fragment przypadkowej muzyki do sztuki �Kuolema", wkrad� si� do mojego udr�czonego umys�u. Podczas gdy chmura nadal snu�a si� nad horyzontem, w g�rze niebo przeja�ni�o si�; w�drowa� po nim bezszelestnie jeden z so- wieckich prom�w marsjanskich, jakby przypominaj�c mi o historii �wiata, kt�rej cz�ci� byli�my w r�wnej mierze zar�wno ja sam, jak i martwa dziewczyna - niewa�n� cz�ci� w kronice, w kt�rej nie proponowano �adnego rozwi�zania, �adnej ucieczki. Wbrew wszelkim naciskom, Finlandii uda�o si� rozkwitn�� pod rz�dami Carla Gustava Mannerheima. Jego niez�omnego ducha nie os�abi- �y nawet maj�ce nadej�� niebawem tragedie. Na przyk�ad w roku 1935, zaledwie w szesna�cie lat po odzyskaniu przez Finlandi� nie- podleg�o�ci, Mannerheim zaprosi� pi�ciu polityk�w z Anglii, kt�- rej wzgl�dy mia� nadziej� sobie zaskarbi�, aby odwiedzili nasz kraj i na w�asne oczy ujrzeli nasze post�py. W samym centrum stolicy, przed budynkiem parlamentu, eksplodowa�a bomba zabijaj�c na miejscu trzech delegat�w angielskich, w tym Winstona Churchilla, kt�ry akurat wypowiada� si� na temat niebezpiecze�stw zwi�za- nych z komunizmem. Win� za incydent obarczono bolszewik�w, Mannherheim oczy�ci� z podejrze� elementy wywrotowe, ale ani na jot� nie zmieni� swojej polityki. Gdy bandycki re�im Adolfa Hitlera zacz�� rozprzestrzenia� si� na pozosta�e cz�ci Europy, Mannerheim zachowa� dobre stosunki z Niemcami i jako� zdo�a� unikn�� inwazji Hun�w po Wiktorii nad S�owianami. Powoli, rok po roku, Hitler zaj�� ca�� Europ�. Fran- cja - rok 1940. Wielka Brytania - 1941. Nikt na tej niegdy� wspa- nia�ej wyspie nie potrafi� wskaza� przyw�dcy, kt�ry wznieci�by w Brytyjczykach p�omie� ducha walki. Irlandia, Portugalia - rok 1942. Und so weiter... Sowieci, walecznie stawiaj�cy czo�a faszyzmowi, pod��yli na wsch�d przez terytorium Korei i na po�udnie przez Afganistan, aby nast�pnie zaj�� dawne kolonie brytyjskie, Birm� i Indie. Pod przyw�dztwem przebieg�ego Zinowiewa, kt�ry zamordowa� swoje- go rywala J�zefa Stalina, Sowieci zawarli sojusz z Japoni�. Japo- nia, pomna�aj�c swoje sukcesy w dziedzinie przemys�u, rozszerzy�a stref� swoich wp�yw�w na ca�y Wsch�d, przejmuj�c, w��cznie z Australi�, wi�kszo�� dawnych kolonii tych pot�g europejskich, kt�re zosta�y rozpuszczone w sokach trawiennych germa�skiego pytona. Jako �ap�wka dla Ameryki nietkni�te pozosta�y jedynie Chiny i Sumatra. Amerykanie, wierni swej doktrynie izolacjonizmu, z przera�e- niem obserwowali jak Europ�, t� niego�cinn� ojczyzn�, kt�r� po- rzucili albo oni sami, albo ich ojcowie, spowijaj� ciemno�ci. Przygl�dali si�, ale nie kiwn�li palcem. Nawet gdy wyspiarskie kr�- lestwo j�zyka angielskiego ugi�o kark pod swastyk�, a w Stanach Zjednoczonych obchodzono �wi�to �a�oby, w powietrze nie wzbi� si� ani jeden samolot, aby polecie� na zach�d i stawi� czo�a rozle- waj�cej si� fali represji. Trudno powiedzie� dlaczego �wiat Skandynawii, ze swoimi bezkresnymi przestrzeniami i niewielk� liczb� ludno�ci, unikn�� rzezi, ale og�lnie rzecz bior�c nieporozumieniem jest przypisywa- nie �wiatowym liderom racjonalizmu. Wszystkie kraje skandyna- wskie podnosi�y bandery na swoich okr�tach, podpisywa�y traktaty i tajne porozumienia o ekstradycji. I przetrwa�y, ka�dy na sw�j spos�b. Przetrwa�a kultura nordycka. Wsz�dzie indziej kultura umar�a, zosta�a upodlona, sta�a si� zwyk�ym kaprysem, propagan- d� czy te� bezmy�ln� rozrywk� ujarzmionego proletariatu. Tak zwana Muzyka Wszech - Rzeszy jest gwa�townym i sentymental- nym militaryzmem, niezdolnym ani do harmonii, ani do dyso- nansu - plemiennym, prymitywnym jazgotem. Na szcz�cie zabronionym na terenach sowieckich. Wszystko to jest oczywi�cie histori� utrzymywan� w tajemnicy. Opowiedzia� mi j� m�j ojciec, co jest obowi�zkiem wszystkich oj- c�w w Skandynawii. Podr�czniki przedstawiaj� wszystko w ca�- kiem innym �wietle, spryskuj�c od�wie�aczem do powietrza to gnojowisko historii. Przeczytanie podr�cznika do historii autor- stwa przera�onego tch�rza, obawiaj�cego si� by kogo�, zawsze bezimiennego, nie urazi�, oznacza wkroczenie w �wiat alternatyw- ny. * * * Przezwyci�ywszy z�e przeczucia wszed�em do pogr��onego we �nie domu. Sinnikka �ni�a sw�j pigu�kowy sen w sypialni pe�nej go- belin�w. Spojrza�em na ni� i, u�wiadomiwszy sobie jak si� posta- rza�a, w zmarszczkach jej twarzy odczyta�em swoje w�asne minione lata. Nie poruszy�a si�. Podczas gdy ja zaanga�owa�em si� w spra- wy narodu, Sinnikka wycofa�a si� w spokojny �wiat �ycia domowe- go, urozmaicany jedynie wyjazdami do odleg�ych sanatori�w, gdzie poddawa�a si� kuracjom zwi�zanym ze swoj� tajemnicz� chorob�. Dzieci nie mieli�my. Ponownie podnosz�c m�od� kobiet� - teraz z wi�ksz� ni� po- przednio niech�ci� - wnios�em j� do mojej sypialni i po�o�y�em na ��ku. Przygl�daj�c si� twarzy dziewczyny studiowa�em jej wzru- szaj�c� delikatno��. Chocia� zastyg�a w przera�eniu, nie szpeci�y j� najmniejsze oznaki staro�ci. Przez moment odnios�em wra�enie, i� w tej apoteozie m�odo�ci spostrzegam rysy kobiety, kt�r� ostatnio spotka�em, ale m�odo��, tak jak staro��, bywa do siebie podobna. Doszed�em do wniosku, �e zmar�a mog�a mie� najwy�ej dwadzie- �cia lat. Mia�a d�ugie, kasztanowe w�osy i zdecydowanie nie by�a przedstawicielk� rasy nordyckiej, ani s�owia�skiej. Aby kobieta le�a�a zupe�nie p�asko, zdj��em jej plecak ze sk�- rzanymi paskami. Zawiera� par� sztuk bielizny, niewielkie poobi- jane jab�ko, dwie ksi��ki w mi�kkiej oprawie, grzebie�, szczoteczk� do z�b�w, kieszonkowe s�owniki angielsko - fi�ski i angielsko - rosyjski oraz dokumenty, a w�r�d nich wiz� - by� mo�e fa�szyw� - zezwalaj�c� jej w�a�cicielce na wjazd i wyjazd ze Zwi�zku Radzieckiego w takim to a takim terminie. W rubryce �zaw�d" wpisano �agronom". Zamordowana nazywa�a si� Carol- Ann Crutchley Cracken, by�a Amerykank� ze stanu Georgia. Spojrza�em na kobiet� z zainteresowaniem. W Europie rzad- ko spotyka�o si� ludzi z Ameryki. Ja sam, chocia� nie przepadam za komercjalizmem w ich sztuce, my�la�em o Ameryce jako o kra- ju, gdzie w relatywnie czystej formie nadal istnieje wolno��. Jak by nie patrze�, pa�stwo to zbudowali wygna�cy, a tych darzy�em szczeg�lnymi wzgl�dami. Kt� wi�c zabi� Carol-Ann Crutchley Cracken? Mo�e agenci wroga Rzeszy, tego ogromnego, ogarni�te- go przera�eniem kraju na wschodzie? A mo�e zrobi� to kto� z na- szych? Je�li tak, by� mo�e w gr� wchodzi�y kwestie natury politycznej, od kt�rych powinienem trzyma� si� z daleka. Zatem najlepiej by�oby gdybym zostawi� to martwe cia�o tam gdzie doko- na�em odkrycia. W rowie. Powinienem by� wzi�� taks�wk�, powinienem by� bardziej po- pracowa� nad drug� cz�ci� symfonii... Nie czekaj�c a� zaw�adn� mn� z�e przeczucia, podszed�em do telefonu i wystuka�em numer policji w Kuusamo. Us�ysza�em syg- na�, a na ekranie wy�wietli� si� symbol policji. Gdy kobiecy g�os spyta� czego sobie �ycz�, nadal nie by�o wizji, ale w przypadku po- licji nie jest to niczym niezwyk�ym. Opowiedzia�em co si� wydarzy- �o. Po kr�tkim przes�uchaniu i chwili oczekiwania, w trakcie kt�rej policjantka zda�a raport prze�o�onemu, poinformowa�a mnie, �e samoch�d policyjny przyjedzie za mniej wi�cej dwie go- dziny. Do tego czasu mia�em nigdzie si� nie rusza� i nie dotyka� cia�a. C�, g�upku, teraz... Nie doko�czy�em my�li. Zza okna s�czy�o si� �wiat�o dzienne przeciskaj�c si� przez li�cie ro�lin stoj�cych na szerokim parapecie. Do drzwi stuka� kolejny dzie�. Wkr�tce obu- dzi si� Sinnikka. Wszystko na �wiecie potoczy si� swoim utartym torem, a mnie bez w�tpienia zabior� na policj� na przes�uchanie. Na moment ow�adn�o mn� poczucie jedno�ci ze wszystkimi tam- tymi wygna�cami, wszystkimi wi�niami, kt�rzy w tym stuleciu i wcze�niej, byli osadzani w wi�zieniach i ju� nigdy nie mieli ujrze� promyka wolno�ci. Przegnawszy ten pod�y nastr�j wszed�em do kuchni i zaparzy- �em sobie kaw�. Zjad�em kilka kromek �ytniego chleba z ��tym serem i salami, i zaspokoiwszy pierwszy g��d, nadal prze�uwaj�c wr�ci�em do sypialni. Na krze�le le�a�a z�o�ona ko�dra. Delikatnie j� rozpostar�em i nakry�em cia�o Carol-Ann Crutchley Cracken. Teraz, gdy wiedzia�em jak si� nazywa, nie mia�em ju� ochoty na ni� patrze�. Utraci�a t� surow� anonimowo��, kt�ra przystoi zmar- �ym. Nastawi�em koncert wiolonczelowy Lutos�awskiego i usiad- �em, �eby wypi� kaw�. S�owniki i powie�ci po�o�y�em na krze�le, kt�rego siedzenie moja �ona ozdobi�a haftem. Leniwie podnio- s�em do oczu jedn� z powie�ci w mi�kkiej oprawie. Krzykliwa ok�adka by�a powycierana i nieco naddarta. Ksi��ka przesz�a przez wiele r�k. Nie zag��bi�em si� zbytnio w rozwa�ania na temat literackich gust�w Carol-Ann, jako �e najwyra�niej utw�r nale�a� do gatunku zwanego w Skandynawii Niby - Mitami, w kt�rych w przesz�o�ci lub przysz�o�ci dzieje si� mn�stwo niepra- wdopodobnych rzeczy. Ok�adka przedstawia�a stygmaty typowe dla tego gatunku: prom mi�dzyplanetarny pod��aj�cy w stron� Ksi�yca, gigantyczn� wielofunkcyjn� maszyn�, cz�owieka w ska- fandrze rzucaj�cego kosmosowi gniewne spojrzenie, i w tle, nag� kobiet� trzymaj�c� �mierciono�n� bro�. Ksi��ka nosi�a tytu� �Niesamowity u�miech". Nazwisko autora nieprzypadkowo natychmiast przyci�gn�o moj� uwag�. Jael Crac- ken. Przekartkowa�em ksi��k� w poszukiwaniu jakiejkolwiek in- formacji, kt�ra naprowadzi�aby mnie na trop z pewno�ci� istniej�cego pokrewie�stwa mi�dzy autorem a Carol-Ann Crut- chley Cracken. Ksi��k� opublikowano w Nowym Jorku w 1995 roku, chocia� akcja utworu, jak to cz�sto bywa�o w przypadku Niby - Mit�w, zo- sta�a osadzona p� wieku wcze�niej, w roku 1945. Na odwrocie ok�adki wyczyta�em, i� Jael Cracken pisywa� r�wnie� pod nazwi- skiem KyriI Bonfiglini oraz Malcolm Edmunds. By�a to trzydziesta dziewi�ta powie�� fantasy wydana pod nazwiskiem Cracken. By�a w niej mowa o mo�liwej do przyj�cia przesz�o�ci Brytanii - konce- pcji, kt�ra jak wywnioskowa�em, poci�ga�a Amerykan�w, jako �e Cracken pisa� wcze�niej na ten sam temat, a jego �Szyfry Planety Buldoga" przynios�y mu jak�� nieznan� mi nagrod� Frederika. W drugim pokoju moja �ona westchn�a przez sen. Zdj�wszy marynark� przerzuci�em j� przez oparcie s�siedniego krzes�a. Nie zak��caj�c spokoju zmar�ej po�o�y�em nogi na skraju ��ka i bez wi�kszego entuzjazmu zacz��em czyta�. Przy akompaniamencie pos�pnych ton�w Lutos�awskiego wkroczy�em w krain� szmiry. NIESAMOWITY U�MIECH napisa� Jael Cracken 1 Md�awy powiew rewolucji 1 czerwca 1945 roku. Ulice Nowego Jorku sk�pane w s�o�cu, wszyscy spokojni i prawomy�lni jak zawsze. Zewsz�d dobiega mu- zyka z g�o�nik�w, regularnie kursuj� taks�wki, pi�kne kobiety sto- j� na rogach ulic. Prezydent Truman u�miecha si� dobrotliwie z podobizn na wszystkich budynkach. W dow�dztwie Pan-Ameryka�skiego Wywiadu Mi�dzyna- rodowego, wysoko nad Fifth Avenue, praca wre jak co dzie�. Ran- dolph Hurst Shoesucker, szef PWM, odbywa w�a�nie odpraw� z jednym ze swoich najlepszych agent�w, kt�ry siedzi przed wiel- kim m�czyzn� po przeciwnej stronie mahoniowego biurka. - Polegamy na tobie - rzek� wielkolud. - Zrzucimy ci� po ci- chu na teren Brytanii - planujemy zrobi� to w g�rach p�nocnej Walii, gdzie zajmie si� tob� podziemna siatka. Potem musisz zda� si� tylko na siebie i nawi�za� w�asne kontakty. Naturalnie wespr� ci� prawi Brytyjczycy. Faszystowski wr�g zaciska obr�cz, kraj ma teraz now� konstytucj� wi���c� Brytani� �ci�lej z nazistowskimi Niemcami. Oficjalnie Wyspy Brytyjskie nazywaj� si� teraz Naro- dowymi Socjalistycznymi Republikami Brytyjskimi, rz�dzone s� przez przyw�dc� wyst�puj�cego pod przybranym nazwiskiem Jima Bulla. Oto jego zdj�cie. Ani na jot� nie przypomina Harry'ego Trumana. �wi�ta prawda. Zdj�cie, kt�re trzyma� Shoesucker, przedsta- wia�o kr�pego, r�owego na twarzy m�odego cz�owieka o �ako- mych ustach i b��kitnych wy�upiastych oczach, z grzyw� kr�conych kasztanowatych w�os�w. Wygl�da� na apodyktycznego i nie zas�u- guj�cego na zaufanie. Dla wielu ludzi by� idealnym wyobra�eniem typowego Brytyjczyka. - Oto Jim Buli. Mamy pow�d, by uwa�a�, i� jest Niemcem. By� mo�e, jak to przedstawiaj� raporty PMW, jest gauleiterem Pomorza. Twoim zadaniem w Brytanii jest wsparcie spisku maj�- cego na celu zamordowanie tego cz�owieka. Rozumiesz? Agent przytakn�� z zaci�ni�tymi ustami. - Kapuj�. - Wi�c z�ap si� za to. Twoim najwa�niejszym zadaniem jest wsparcie finansowe brytyjskiego patriotycznego podziemia po- przez przekazanie mu sumy miliona dolar�w. G��wnym dzia�a- czem podziemia jest facet o nazwisku Dorgen. Jest ameryka�sk� wtyczk�, kt�r� miejscowi bior� za Brytyjczyka - to niez�y aktor. Ale pieni�dze musisz przekaza� niejakiemu Wyvernowi. Powt�rz. - Wyvernowi. Dziwaczne nazwisko. - Brytyjczycy miewaj� dziwaczne nazwiska - rzek� Shoesucker. - Dobra. Wyvern. - Tak jest, Wyvern. Mamy pow�d, aby uwa�a�, �e Wyvern dys- ponuje telepatyczn� si�� dor�wnuj�c� twojej. Tak donosi Dorgen. Skontaktujesz si� z nim na has�o �Czy mo�na zatuszowa� ro- mans?" W�a�ciwym odzewem jest �O niczym innym nie marz�". Powt�rz. - �Czy mo�na zatuszowa� romans?" �O niczym innym nie ma- rz�". Nieco ckliwe, nieprawda� sir? - Dostarczy� to wywiad. Jakby kawa�ki z brytyjskiej listy prze- boj�w, czy co� takiego. Jakie� pytania? Agent zawaha� si� i Shoesucker zmierzy� go bacznym spojrze- niem. - Nie, sir. - Bardzo dobrze. No to daj mi buziaka. Agent, dawno spostrzeg�szy rodz�c� si� w g�owie Shoesuckera my�l i doskonale wiedz�c, �e nie nale�y przeciwstawia� si� prze�o- �onemu, ju� wcze�niej przeszed� na drug� stron� mahoniowego biurka. Poca�unek by� kr�tki. Randolph Hurst Shoesucker przerwa� go i stan�� na baczno��. - Niech B�g ci� prowadzi. - Dzi�kuj�, sir. Agent zawaha� si� zaledwie przez chwil�, potem odwr�ci� si� i marszowym krokiem opu�ci� d�ugi pok�j. Chocia� odczyta�a inne my�li, kt�re kie�kowa�y w umy�le Shoesuckera, nie zaprotestowa�a nawet jednym s�owem - Eileen South by�a w ka�dym calu profesjonalistk�. 3 czerwca 1945 r. Norwich, stolica Republik Brytyjskich. Ulicami pi�knego starego miasta, nad kt�rym g�rowa� history- czny zamek, pr�cz wojskowych lub s�u�bowych pojazd�w nie je�dzi�o prawie nic. W czwartym roku okupacji kraju przez Trze- ci� Rzesz�, stolic� ze wzgl�d�w bezpiecze�stwa odgradzano mu- rem. W przysz�o�ci farmerom pozwoli si� przywozi� p�ody rolne pod bramy miasta, ale ani kroku dalej. Wykorzystuj�c g��wnie sprowadzan� z zagranicy si�� robocz�, przede wszystkim francuskich niewolnik�w, na r�wninach pod Norwich budowano eksperymentaln� elektrowni� atomow�. Cisz� opustosza�ych ulic miasta przerwa� warkot porsche. W zielonkawy z powodu ulewnego deszczu wiecz�r, samoch�d po- woli pi�� si� pod wzg�rze w stron� koszar Britannia. Siedz�cy �bok kierowcy zdenerwowany cz�owiek w niebieskim p�aszczu przeciwdeszczowym co dwie sekundy zerka� na zegarek. Bezustan- nie prze�yka� �lin� staraj�c si� przebi� wzrokiem kurtyn� deszczu. Wymamrota� co� gdy w ko�cu wy�oni�a si� �ciana koszar. Koszary, po po�piesznych przer�bkach, przekszta�cono w pa- �ac-fortec� Jima Bulla, Naszego Ukochanego Przyw�dcy. Ongi� w tym ponurym miejscu szkolono �o�nierzy, kt�rzy po- szli walczy� w okopach Wielkiej Wojny. Obecnie wysi�ek �ydo- wskiej Odnowy przekszta�ci� ch�odne sypialnie w sale komitet�w i prywatne apartamenty. Za sztukateri� jednej z nowo udekorowa- nych sal tkwi� skulony m�czyzna. Sala stanowi�a �azienk� wcho- dz�c� w sk�ad kompleksu apartament�w Przyw�dcy. M�czyzna by� uzbrojony. Przez czterdzie�ci dwie godziny czeka� w swojej szerokiej na dwie stopy kryj�wce. Drzema� nie odwa�ywszy si� zasn��, ba� si� przebi� cieniutk� sztukateri�. Mia� przy sobie zapasy jedzenia, fluorescencyjny zegarek i rewolwer. Us�ysza� kroki kogo� wcho- dz�cego do �azienki. Przy�o�ywszy oko do w�skiej szpary czeka� i obserwowa�. Cz�o- wiek w �azience na razie pozostawa� poza zasi�giem wzroku, ale wnioskuj�c z odg�os�w, zdejmowa� ubranie. Wykrzywiaj�c usta w dziwacznym u�miechu zab�jca rozrusza� mi�nie n�g. Wkr�tce, daj Bo�e, b�dzie musia� szybko si� porusza�. Morderca odrzuci� na bok kruch� sztukateri� i trzykrotnie wy- strzeli�. Jim Buli, alias Walter von Offnungszeiter, przyjaciel Hit- lera, gauleiter Pomorza Wschodniego, bohater Ordnung von Nacht und Nebel, pad� martwy. Le�a� jak d�ugi pod strug� letniej wody z prysznica. Woda zabarwia�a si� na ciemny kolor, po czym znika�a w kratce odp�ywowej. Z rewolwerem w d�oni zab�jca prze�lizgn�� si� do swojego za- kamarka w starym szybie windowym. Skoczy� z pi�tra na parter i wyl�dowa� na materacu, kt�ry tam wcze�niej po�o�y�. Zasun�� drzwi d�wigu, do kt�rych jaki� czas temu przymocowana by�a za- rdzewia�a k��dka. Znalaz� si� na kamiennym korytarzu na ty�ach koszar. Stoj�cy kilka metr�w w g��bi korytarza �o�nierz w koszuli z kr�tkimi r�kawami, odwr�ci� si� i drgn��, gdy morderca rzuci� si� do okna i znikn�� w mroku deszczowego wieczoru. �Hej!" krzyk- n�� poniewczasie zaskoczony wartownik. Przeklinaj�c sztywne mi�nie n�g zab�jca obieg� umywalni�, przeci�� opustosza�� kuchni�, wymin�� pojemniki na pomyje i po- p�dzi� w kierunku zamkni�tych drzwi prowadz�cych do sali gimna- stycznej. Z naprzeciwka nadchodzili dwaj sier�anci. Zaskoczeni wytrzeszczyli oczy, ale morderca mia� na sobie mundur kaprala. Mijaj�c �o�nierzy mrugn�� do nich i sier�anci bez po�piechu pod��yli dalej. Odryglowa� drzwi sali gimnastycznej, skr�ci� w lewo do NA- AFI i, przeskoczywszy niski p�otek odgradzaj�cy kwatery oficer�w, znikn�� za wiat� dla rower�w. Znajdowa� si� w niewielkim pomieszczeniu pralni; o tak p�nej porze maszyna sta�a wy��czona. Przed sob� mia� tak zwane Wyj�cie Snoggersa, w�sk� drewnian� bram� w wysokiej �cianie ko- szar. Przy bramie sta� wartownik. Uciekinier zatrzyma� si� i wycelowa�, a kiedy wartownik po- �piesznie podni�s� lekki karabin maszynowy, wystrzeli�. Zanim wartownik zwali� si� na kamienie, m�czyzna ju� gna� co si� w no- gach. Ponagla�o go dochodz�ce z ty�u pogwizdywanie kul. Dobiega� do bramy gdy drewniane wrota rozpad�y si� na ka- wa�ki. Na zewn�trz, na szosie na wzg�rzu, sta� sportowy samoch�d. Kierowca, kt�ry wysadzi� bram�, wskoczy� za kierownic�. Jego to- warzysz, niespokojny m�czyzna w p�aszczu przeciwdeszczowym, odchyli� do ty�u siedzenie, skin�� na morderc� i tu� za nim wsiad� do �rodka. Porsche ruszy�o. P�dzili wzd�u� wysokich �cian koszar z pr�dko�ci� ponad stu kilometr�w na godzin�. Samoch�d zwolni� przy skr�cie w d�; za- rzucaj�c ty�em i przebijaj�c si� przez mokry g�szcz lawirowa� mi�- dzy rzadko rosn�cymi drzewami. Na otwartej przestrzeni ponownie przyspieszyli, �mign�li obok zniszczonej estrady i wy- padli na �wirow� drog�. Gdy w dwie minuty p�niej wzi�li ostry zakr�t w lewo i zn�w ruszyli pod g�r�, rozpada�o si� jeszcze bardziej. Kr�ta droga mi�- dzy sosnami doprowadzi�a ich do wykopu w kredowej glebie, kt�ry dawniej s�u�y� jako strzelnica. Na �rodku strzelnicy czeka� z otwartym w�azem niewielki pa- sa�erski statek kosmiczny. Zab�jca wypad� z samochodu i pogna� do statku. Wspi�� si� po w�skiej drabince. Siedz�cy na obrotowym fotelu pilot odwr�ci� si� i trzymaj�c przybysza na muszce, uwa�nie przyjrza� si� jego twarzy. Potem opu�ci� rewolwer i zaj�� si� pulpitem sterowniczym. Pomi�dzy �mierci� brytyjskiego dyktatora, a pierwszymi s�owami pilota pada�y jedynie monosylaby. Stratton Hali, wielki osiemnastowieczny budynek, znajdowa� si� kilka mil od Norwich. Gmach, wzniesiony w kosztownym stylu kr�lowej Anny, zosta� niestety zeszpecony wiktoria�skimi dodat- kami; b�d� co b�d� niewielu przejmowa�o si� takimi sprawami w Brytyjskiej Rzeszy. Po�rodku poro�ni�tego zielskiem dziedzi�ca sta�y budynki stajni. Od strony pag�rkowatego torfowiska zbli�a� si� je�dziec, bezszelestnie poruszaj�c si� w g�stej ulewie. Przy wro- tach stajni je�dziec zsiad� z Czarnego Nicka i wprowadzi� go do �rodka. To zerwa�o psychiczn� wi� ze zwierz�ciem, nagle fanta- styczne, nieme �wiat�ocienie wizji znikn�y i m�czyzna powr�ci� do swoich zmys��w. Conrada Wyverna opu�ci�o uczucie �wie�o�ci. Natychmiast ponownie pomy�la� o �mierci swojej siostry Lucie. Wytar� Czarne- go Nicka mniej dok�adnie ni� zazwyczaj, napoi� go i wyszed�. Wyvern by� opalonym, pi�knie zbudowanym m�czyzn� ko�o trzydziestki. Szczup�a twarz i szare oczy czyni�y go atrakcyjnym dla kobiet, kt�rych mia� wiele - zar�wno kochanek, jak i przyjaci�ek. W zachowaniu Wyverna przykuwa�a uwag� pewna pow�ci�gliwo��, do czego bez w�tpienia przyczynia� si� stan rzeczy w kraju. Przyjecha� z East Hingham jak zwykle na oklep. Wybra� drog� przez las, tak, by nie podkuty Nick m�g� swobodnie galopowa�. Sam wybra� si� bez but�w i bez �adnej broni, jedynie w spodniach �ci�gni�tych kawa�kiem sznurka. Skrzydlaci Szpiedzy, kt�rych eskadry pokrywa�y niebo nad ca�ym krajem, znakomicie wykrywali metal, Wyvern stara� si� utrzymywa� swoje wycieczki do East Hingham w jak najwi�kszej tajemnicy. By�a jedenasta w nocy, gdy Wyvern zapatrzy� si� z wn�trza stajni w zapadaj�cy zmrok czerwcowego wieczora. Deszcz la� jak z cebra; owoce zmarniej� jeszcze na �odygach i zbiory przepadn�. Zerkn�wszy ukradkiem na zachodni szczyt domu Wyvern do- strzeg� Skrzydlatego Szpiega spoczywaj�cego z nieruchomymi �mi- g�ami na dachu Stratton Hali na stanowisku �adowania akumulator�w. �opaty wirnik�w zacz�y pracowa� i ob�y korpus maszyny uni�s� si� znad metalowego gniazda szybuj�c nad budyn- kiem niczym zm�czona sowa po zjedzeniu myszy. �Skrzydlaci Szpiedzy nie s� rewelacyjni", pomy�la� Wyvern. Oczywi�cie, urz�dzenia potrafi�y wykry� wszelki metal b�d�cy w ruchu, lecz dawa�o si� je z �atwo�ci� wyprowadzi� w pole. Mimo, �e maszyna unosi�a si� w pobli�u, Wyvern bez wysi�ku przeszed� na ty� Stratton Hali. Oczy metalowego szpiega - kamery telewizyjne - by�y w tym �wietle bezu�yteczne. W�lizgn�� si� bezszelestnie tylnymi drzwiami i pobieg� do swo- ich pokoj�w schodami dla s�u�by. Umy� si� i przebra�, a nast�pnie przeanalizowa� tragiczne wydarzenia tego wieczora. Opuszczona stacja metra w East Hingham samoistnie przeob- razi�a si� w czarny rynek. Mo�na tam by�o kupi� wszystko, pocz�- wszy od kartonu papieros�w za par� dolar�w, po bilet na prom kursuj�cy na Ksi�yc (bez g�rnego limitu ceny). Jednym z organi- zator�w rynku by�a siostra Wyverna, Lucie. Potajemny czarny ry- nek prze�ywa� rozkwit. W�adze Republiki, kt�ra po Inwazji rozpaczliwie potrzebowa�a r�k do pracy, zostawi�y go w spokoju. Tego wieczoru Wyvern ujrza� na stacji krwawe jatki. W kasie biletowej znalaz� dogorywaj�c� staruszk�. Poda� jej �yk wody i wys�ucha� strz�p�w relacji z pogromu. - �o�nierze... �o�nierze Naszego Przyw�dcy przyjechali ci�a- r�wkami. Otoczyli stacj�. Zastrzelili ka�dego kto pr�bowa� ucie- ka�. Potem brutalnie wtargn�li! Przes�uchiwali nas, no wiesz... zadawali pytania. Ja wybra�am si� tu tylko po koc... My�la�am, �e b�d� ta�sze o tej porze roku. - Co z Lucie? - Pa�sk� siostr� i innych te� otoczyli, prosz� pana... Wzi�li ich w krzy�owy ogie� pyta�, postawili pod tamt� �cian�. P�niej gdzie� ich pognali, chyba do ci�ar�wki. Ale Lucie poda�a jak�� kartk�, pewnie do pana... - Komu j� poda�a? - spyta� pospiesznie Wyvern. - Jeszcze odrobin� wody... prosz�... Da�a j�... Nie mog� si� skupi�... Da�a j� Birdie Smithowi, kt�ry prowadzi� poczt�, gdy je- szcze istnia�a. Ale chyba go zabili. Wszystkich nas pozabijali... Och, gdyby pan to widzia�... Nie mieli rozkazu strzela�. Oficer krzycza�, �eby przestali, ale to by�y szczeniaki - postrzele�cy. Wa- riaci! Same �wiry. Nigdy nie zapomn�... Urwa�a kaszl�c ci�ko; kaszel przeszed� w rz�enie. Pi�� minut p�niej wyda�a ostatnie tchnienie. Wyvern rozejrza� si� rozpaczliwie w poszukiwaniu starego po- czmistrza Smitha. Znalaz� go w ko�cu przy linii kolejowej prowa- dz�cej do Stratton. Stary cz�owiek le�a� martwy z twarz� w k�pie szczawiu. W sztywnej d�oni tkwi�a kartka: CON - SZUKAJ� TELEPAT�W DO BIG BERKA MUSISZ UCIEKA�. KOCHAM CI� - LUCIE. Conrad ze �zami w oczach zmi�� kartk�. Wiedzia�, �e ju� nigdy nie zobaczy swojej siostry. Wiadomo�� by�a dla niego ca�kowicie jasna. Pod powszechnie stosowan� nazw� Big Berk kry� si� BRK I - wyprodukowany przez nazist�w Brytyjski Komputer Radiotroniczny - gigantyczna kon- strukcja, na kt�r� sk�ada�y si� termioniczne tuby i g�stwina uk�a- d�w scalonych. Wszystko to znajdowa�o si� w Sektorze Republik Brytyjskich na Ksi�ycu. Wyvern domy�la� si�, dlaczego Nasz Uko- chany Przyw�dca i jego banda oprych�w szukaj� telepat�w: pod- s�uchali tajemnice pa�stwowe i ludno�� zacz�a si� burzy�. Informacja powiedzia�a mu co� jeszcze. Powiedzia�a, �e Lucie nie zapomnia�a jak potworn� moc� dysponuje jej brat. Gdy oboje byli dzie�mi, Wyvern jeden jedyny raz zdradzi� sw�j sekret. Nie- opisane przemieszanie ja�ni przerazi�o oboje, Wyvern nigdy nie o�mieli� si� powt�rzy� tego eksperymentu i �adne z nich wi�cej o tym nie wspomnia�o. Ale Lucie nie zapomnia�a. Gdy Gestapo Jima Bulla zabra�o si� za ni�, czy - prawdopo- dobnie pod wp�ywem narkotyk�w - da�a za wygran� i zdradzi�a ta- jemnic�? Je�li tak, Wyvern by� zgubiony. Lucie mia�a racj�: trzeba ucieka�. Ale dok�d? Do Ameryki, dzi� kraju izoluj�cego si� bardziej ni� kiedykolwiek przedtem, li- ��cego swoje rany, kraju stoj�cego w obliczu narodzin lokalnego faszyzmu? Do Chin, gdzie zamieszki s� �wiadectwem tego, �e g�r� wzi�a anarchia? Do Skandynawii, o �cis�ej kontroli granic, wrogo nastawionej do ca�ej reszty �wiata? Do Turcji, rozszala�ego kraju, kt�ry pod�wign�� si� dzi�ki upadkowi genera��w? Do pogr��o- nych w nie maj�cej ko�ca wojnie republik afryka�skich? Wyt�aj�c umys� Wyvern wytar� si� do sucha w swoim sparta�- skim pokoju. Telepaci zdarzali si� r�wnie rzadko jak ca�kowite za- �mienie s�o�ca i bez w�tpienia Rzesza zechce skorzysta� z pomocy jednego z nich. Opr�cz Lucie Wyvern nie wyjawi� tajemnicy swego przera�aj�cego daru nikomu na �wiecie. Ukrywa� go w hermetycz- nie szczelnej przegr�dce swego m�zgu. Gdyby spr�bowa� �czyta� w ludzkich umys�ach" (powiedzenie popularne, aczkolwiek nieco mijaj�ce si� z prawd�), ja�� podgl�danego cz�owieka natychmiast odkry�aby obecno�� Wyverna, tak jakby sam oznajmi� to na g�os. I cho� jego moc mia�a ograniczony zasi�g, emanowa�a we wszy- stkich kierunkach, tak �e Wyvern nie by� w stanie skupi� si� na jednym okre�lonym odbiorcy. Dar zdradza� swoje kaprysy przez ca�e dzieci�stwo; Wyvern wci�� doskonale pami�ta� szok, gdy w wieku trzech lat uzmys�owi� sobie, i� porozumiewa si� z kotem i dzieli z nim smak dopiero co schwytanego ptaka. W okresie doj- rzewania jego moc sta�a si� nieco mniej nieokie�znana. Wyvern wykorzystywa� j� do oczarowywania dziewcz�t, kt�re mia� ochot� poderwa�. Podczas rozpaczliwych dni inwazji Wyvern zatrzasn�� sw�j ta- lent w szczelnej kasetce traktuj�c go jako symbol m�odzie�czej nieodpowiedzialno�ci. Teraz tylko od czasu do czasu o�miela� si� go u�y�, ale zawsze towarzyszy�o mu poczucie winy, jakby otrzyma! dar, na kt�ry nie zas�u�y�. Oczywi�cie... by� jeszcze ten cz�owiek w Londynie. Tu� przed przeniesieniem stolicy Wyvern znalaz� si� w Londynie na przepu- stce. W dole Praed Street wpad� na niego jaki� pijak. W chwili w�ciek�o�ci umys� pijaka nagle otworzy� si�, obaj zamarli w sekun- dzie przyt�aczaj�cej jedno�ci, by nast�pnie b�yskawicznie si� roz��- czy�. Ale Wyvern wiedzia�, �e gdy ponownie spotka tego cz�owieka, rozpoznaj� si� i jeden b�dzie pr�bowa� zabi� drugiego. Prawdopodobnie mieszka�cy nieomal ca�ej Praed Street in- stynktownie odebrali to niesamowite spotkanie, lecz gdy w g�rze rozleg�o si� warczenie silnik�w, wszyscy rozpierzchli si� w poszu- kiwaniu schron�w. Dr�czony tym wspomnieniem Wyvern powiesi� mokre ubranie na sznurku i zacz�� wyciera� g�ow�. Rozleg�o si� dono�ne stukanie tTo drzwi. Na zewn�trz ptaki wy�piewywa�y swoje wieczorne nokturny. Nie licz�c �piewu pta- k�w, w domu panowa�a tak g��boka cisza, �e Wyvern nieomal za- pomnia�, i� nie jest zupe�nie sam w Stratton Hali. Instynktownie napi�� mi�nie, po czym odpr�y� si�. Nie, jeszcze za wcze�nie. - Prosz� wej�� - rzek� na g�os. To Plunkett - pryszczaty, pe�en entuzjazmu m�odzieniec, je- den z uczestnik�w prowadzonego przez Wyverna kursu. - Prosz� pana, niech pan szybko idzie do studia - wyrzuci� z siebie Plunkett. - NUP dosta� za swoje! Kaput! Skr�t NUP by� lekcewa��cym okre�leniem Jima Bulla, Nasze- go Ukochanego Przyw�dcy. Wyvern biegiem ruszy� za ch�opcem schodami w d�. Zlecone przez rz�d zadanie Wyverna polega�o na przekazywaniu dwuna- stoosobowym grupkom m�odych m�czyzn w�asnej pomys�owo�ci, umiej�tno�ci koncentrowania si� na rzeczach najistotniejszych, wiedzy na lemat tr�jwymiarowych punkt�w odniesienia, pocz�tko- wo stosowanych w przestrzeni kosmicznej, a p�niej tak�e podczas stratosferycznych. Lubi� t� prac�, pomimo �e s�u�y� w ten spos�b znienawidzonemu re�imowi. Zmieniaj�ce si� co pi�� tygodni grupki m�odych ludzi wnosi�y odrobin� �ycia do podupa- daj�cego dworu - z jego odpadaj�c� ze �cian farb�, dwoma wieko- wymi s�u��cymi i staro�ytn� instalacj� hydrauliczn�. Na przyk�ad to w�a�nie Plunkett wynalaz� Przyn�t� na Skrzyd- latych Szpieg�w. Chwyta� go��bie i owija� im nogi foli� aluminio- w�. Wypuszczone go��bie wzbijaj�c si� w powietrze przyci�ga�y uwag� miniaturowych �yrokompas�w, kt�re kierowa�y na nie swo- je kamery i ob��ka�czo wysy�a�y sygna�y alarmowe wzywaj�c na po- moc stra� miejsk�. Plunkett poprowadzi� Wyverna do studia telewizyjnego. D�- bow� boazeri� tego wytwornego niegdy� salonu, na kt�rej dawniej wisia�y ryciny o tematyce sportowej, teraz przyozdabia�y przycze- pione pinezkami fotografie Deanny Durbin i Idy �upino. Jedena- stu m�odych ludzi skupi�o si� wok� roz�wietlonego ekranu telewizora. Podekscytowani wykrzykiwali co� podniesionymi g�o- sami do swojego instruktora. Na ekranie maszerowali ludzie. Wyvern zamy�li� si� przez chwil�, jak cz�sto widywa� nieomal identyczne migawki podczas lat wojny, rozejmu lub zrywanego pokoju. To cud, �e jeszcze s� ja- cy� ludzie, kt�rzy s� w stanie maszerowa�. M�czy�ni na ekranie, wychudli i obdarci, paradowali przed wej�ciem do hallu ratusza miejskiego, nad kt�rym g�rowa�a asymetryczna wie�a zegarowa. - Nasza bezpo�rednia relacja pokazuje wam zrozpaczonych �o�nierzy, kt�rzy nap�ywaj� do stolicy na maj�cy odby� si� jutro pogrzeb Naszego Ukochanego Przyw�dcy. Morderca zostanie uj�- ty lada chwila, nie ma takiej osoby w ca�ej Republice, kt�ra z ochot� nie podj�aby si� wykonania egzekucji! Podczas gdy metaliczny g�os m�wi� dalej, na ekranie pojawi�y si� obrazy z innych cz�ci kraju: z Yorku, Glasgow, Hull. Krzycz�ce, maszeruj�ce t�umy, ostentacyjna �a�oba, pochylanie sztandar�w, flaga Zjednoczonego Kr�lestwa z kr�luj�c;} po�rodku swastyk�. Zbli�enie pokaza�o kochank� Bulla, Ver� Lynn, kt�ra ton�a we �zach stoj�c obok pokrytej wie�cami trumny. - A teraz przekazujemy wam bezpo�redni� wiadomo�� od pu�- kownika H - rzek� niewidoczny komentator. - Przyjaciele, oto pu�kownik H! Szef Nowej Policji, Naczelny Opiekun Kraju, Przy- jaciel Naszego By�ego Ukochanego Przyw�dcy! Przed kamerami pojawi� si� pu�kownik H. Na�laduj�c dawny stary styl pruski przystrzyg� w�osy na kr�tkiego je�yka, tak, �e wy- gl�da� jakby by� na granicy furii. Mia� drobne, nieco �ci�gni�te rysy twarzy, a ich niedostatek podkre�la�y ci�kie brwi i wystaj�ca szcz�ka. Cieszy� si� jeszcze mniejsz� popularno�ci� od Jima Bulla, ale wzbudza� wi�cej strachu. - Mieszka�cy Republiki! - zacz�� tak jak kto� inny wyrzek�by �kundle". - Nasz Ukochany Przyw�dca zosta� zabity, zastrzelony przez komunistycznego zgni�ka. Brzemi� tej tragedii ci��y na ka�- dym z nas. Powinni�my byli by� czujniejsi. Wszyscy stracili�my przyjaciela! Pozwalaj�c mu umrze� zdradzili�my jego samego i je- go wielkie idea�y. Musimy cierpie�! Musimy sami si� ukara�! B�- dziemy cierpie� i poznamy smak ch�osty. Byli�my zbyt beztroscy, a nie czas na beztrosk�, kiedy w�r�d nas wci�� �yj� szale�cy! - Prosz� pana, dlaczego na tego palanta m�wi� pu�kownik H? - spyta� Tom Merry �mielej ni� zazwyczaj, jako �e kurs dobiega� ko�ca. - Halliday - odpar� Wyvern. - To Irlandczyk. Znany niegdy� pod nazwiskiem Bernard Bracken. Poprzednio minister edukacji, odpowiedzialny za zamkni�cie uniwersytet�w. H wci�� m�wi�. - Obejm� przyw�dztwo dop�ki, przy pomocy republika�skich metod, nie zostanie wybrany nowy Ukochany Przyw�dca. Zamie- rzam za�ata� dziury w naszej kurtynie bezpiecze�stwa. Droga b�- dzie ci�ka, rodacy, ale wiem, �e podobnie jak ja, z rado�ci� b�dziecie cierpie� w imi� prawdy. Tymczasem z przyjemno�ci� pragn� was powiadomi�, �e w�a�nie przed chwil� nasza Policja uj�- �a dw�ch morderc�w Naszego Ukochanego Przyw�dcy. Przypatrz- cie im si� teraz i napawajcie sie wstr�tem. Kara zostanie og�oszona w p�niejszym terminie. Gro�ne oblicze znikn�lo. Na ekranie pojawi� si� podziurawiony kulami sportowy samo- ch�d. Le�a� do g�ry ko�ami niedaleko przydro�nego gara�u. Wo- k� kr�ci� si� pstry t�umek �o�nierzy i cywil�w. Jaki� oficer stoj�c na cysternie wrzeszcza� w tub� megafonu ile si� w piersiach, jednak nikt nie zwraca� na niego uwagi. M�y� szarawy deszcz. Kamera lawirowa�a w�r�d t�umu. Obok samochodu sta�o dw�ch przera�onych m�czyzn. Pierwszy, kierowca, w milczeniu �ciska� zmia�d�one rami�; drugi m�czyzna, niski cz�owiek w nie- bieskim p�aszczu przeciwdeszczowym, sta� prosto jak struna i p�a- ka�. - Oto op�tani ��dz� krwi reakcyjni mordercy! - grzmia� ko- mentator. - Zab�jcy z bloku wroga. - Kurcz�! - wykrzykn�� Plunkett. - Przecie� oni wygl�daj� na go�ci, kt�rzy nie daliby sobie rady nawet ze zrealizowaniem lipne- go czeku! - Poczekajcie na przekaz z Brytyjskiego Sektora Republika�- skiego na Ksi�ycu - rzek� komentator. Na ekranie pojawi�y si� znajome kopu�y przywodz�ce na my�l wielkie kielichy ro�lin. Praktyczna architektura, wie�e i przewody wentylacyjne, jednolite emblematy w�adzy, prymitywne zdobienia, r..... ludzki motloch przemieszczaj�cy si� z miejsca na miejsce, wyma- chuj�cy kijami, zaciskaj�cy pi�ci. _ Ci prawi obywatele Republiki demonstruj� swoj� lojalno�� w stosunku do nowego gubernatora, pu�kownika H - rycza� komentator. - Op�akuj� niewyobra�aln� utrat� Naszego Ukocha- nego Przyw�dcy! - Akurat - oznajmi� jaki� ch�opak z grupki Wyverna. - Prze- cie� widz�: oni si� buntuj�! W rzeczy