Najwiekszy dar - COELHO PAULO

Szczegóły
Tytuł Najwiekszy dar - COELHO PAULO
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Najwiekszy dar - COELHO PAULO PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Najwiekszy dar - COELHO PAULO PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Najwiekszy dar - COELHO PAULO - podejrzyj 20 pierwszych stron:

COELHO PAULO Najwiekszy dar PAULO COELHO Henry Drummond Z portugalskiego przelozyla Zofia Stanislawska Tytul oryginalu O DOM SUPREMO Redaktor prowadzacy Elzbieta KobusinskaRedakcja merytoryczna Maria Radziminska Redakcja techniczna Malgorzata Juzwik Korekta Marianna Filipkowska Jolanta Rososinska Copyright (C) 1991 by Paulo Coelho This edition was published by arrangements with Sant Jordi Asociados, Barcelona, Spain All rights reserved Copyright (C) for the Polish translation by Bertelsmann Media sp. z o.o., Warszawa 2009 http://www.paulocoelho.com.br Swiat Ksiazki Warszawa 2009 Bertelsmann Media sp. z o.o. ul. Rosola 10, 02-786 Warszawa Sklad i lamanie Akces, Warszawa Druk i oprawa GGP Media GmbH, Possneck ISBN 978-83-247-1309-7 Nr 6602 "Widzisz te kobiete? Wszedlem do twego domu, a nie podales mi wody do nog; ona zas lzami oblala mi stopy i swymi wlosami je otarla. Nie dales mi pocalunku, a ona, odkad wszedlem, nie przestaje calowac nog moich. Glowy nie namasciles mi oliwa; ona zas olejkami namascila nogi moje. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone sa jej liczne grzechy, poniewaz bardzo umilowala. A ten, komu malo sie odpuszcza, malo miluje". Ewangelia wedlug Sw. Lukasza 7; 44-47 Pewnego chlodnego wiosennego poranka pod koniec dziewietnastego wieku zgromadzila sie grupa kobiet i mezczyzn. Spotkali sie, by wysluchac kazania jednego z najslynniejszych kaznodziei tamtych czasow. Przybyli z roznych zakatkow Anglii, ciekawi, co ma im do powiedzenia. Jednak on, od osmiu miesiecy przemierzajac swiat i wypelniajac trudna misje gloszenia slowa bozego, byl zmeczony i wyczerpany. Spojrzal na nieliczna grupe wiernych, powiedzial kilka zdan i zamilkl. Tego popoludnia Duch Swiety pozbawil go daru przemawiania. Jego smutny wzrok padl na znajdujacego sie wsrod wiernych mlodego misjonarza, ktory niedawno wrocil z Afryki i byc moze mial cos ciekawego do powiedzenia. Pastor poprosil mlodzienca, by go zastapil. Ludzie zgromadzeni w parku miasta Kent byli rozczarowani. Nikt nie znal mlodego misjonarza. Wlasciwie nie byl on misjonarzem. Odmowil przyjecia swiecen kaplanskich, gdyz nie czul powolania. Przez dwa lata przemierzal Afryke, szukajac sensu zycia i probujac zrozumiec siebie. Pragnal podazac sladami ludzi, ktorzy mieli odwage wyznawac swoje idealy. Wiernym zgromadzonym w parku nie spodobala sie ta zamiana. Przybyli, aby poznac doswiadczonego, madrego i slawnego pastora, a nie sluchac nieznanego nikomu czlowieka, ktory tak jak oni poszukuje prawdy. Jednak Henry Drummond - bo tak nazywal sie mlodzieniec - wiele sie przez minione lata nauczyl. Pozyczyl od jednego z wiernych Pismo Swiete i przeczytal fragment Listu swietego Pawla do Koryntian: "Gdybym mowil jezykami ludzi ianiolow, a milosci bym nie mial, stalbym sie jak miedz brzeczaca albo cymbal brzmiacy. Gdybym tez mial dar prorokowania i znal wszystkie tajemnice, i posiadal wszelka wiedze, i wszelka wiare, tak izbym goryprzenosil, a milosci bym nie mial, bylbym niczym. I gdybym rozdal na jalmuzne calamajetnosc moja, a cialo wystawil na spalenie, lecz milosci bym nie mial, nic bym nie zyskal. Milosc cierpliwa jest, laskawa jest. Milosc nie zazdrosci, nie szuka poklasku, nie unosi sie pycha; nie dopuszcza sie bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi sie gniewem, nie pamieta zlego; nie cieszy sie z niesprawiedliwosci, lecz wspolweseli sie z prawda. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim poklada nadzieje, wszystko przetrzyma. Milosc nigdy nie ustaje, jak proroctwa, ktore sie skoncza, albo jak dar jezykow, ktory zniknie, lub jak wiedza, ktorej zabraknie. Po czesci tylko bowiem poznajemy i po czesci prorokujemy. Gdy zas przyjdzie to, co jestdoskonale, Zniknie to, co jest tylko czesciowe. Gdy bylem dzieckiem, mowilem jak dziecko, czulem jak dziecko, myslalem jak dziecko. Kiedy zas stalem sie mezem, wyzbylem sie tego, co dzieciece. Teraz widzimy jakby w zwierciadle,niejasno; wtedy zas zobaczymy twarza w twarz. Teraz poznaje po czesci, wtedy zas poznam tak, jak i zostalempoznany. Tak wiec trwaja wiara, nadzieja,milosc - te trzy: z nich zas najwieksza jest milosc". Wszyscy sluchali w ciszyi skupieniu, lecz byli zawiedzeni. Wiekszosc wiernych znala ten fragment i czesto zastanawiala sie nad jego znaczeniem. Mlodzieniec mogl wybrac inny, mniej znany tekst. Gdy Henry skonczyl czytac i zamknal Pismo Swiete, spojrzal w niebo i przemowil: Kazdy z nas przynajmniej raz w zyciu postawil sobie pytanie, przed ktorym staja kolejne pokolenia: Co jest najwazniejsze w zyciu? Chcemy jak najlepiej wykorzystac czas, ktory nam dano, bo drugi raz tego daru nie otrzymamy. Dlatego musimy zdac sobie sprawe, w ktora strone chcemy podazac i co ma byc naszym nadrzednym celem. Mowi sie, ze najwiekszym skarbem jest wiara. To proste slowo od wiekow stanowi fundament religii. Czy rzeczywiscie wiara jest najistotniejsza? Jesli tak uwazamy, to jestesmy w bledzie. Jesli naprawde w to uwierzymy, mozemy przestac wierzyc. Przeczytany przeze mnie fragment przenosi nas do czasow pierwszych chrzescijan. I jak slyszymy: "(...) trwaja wiara, nadzieja, milosc- te trzy: z nich zas najwieksza jest milosc". Swiety Pawel nie rzuca tych slow na wiatr. Przeciez sam wczesniej mowi: "Gdybym posiadl wszelka wiare, tak izbym gory przenosil, a milosci bym nie mial, bylbym niczym". Swiety Pawel nie uciekl przed problemem, przeciwnie, swiadomie porownal wiare i milosc. Na koniec uznal: ,,(...) z nich zas najwieksza jest milosc". Dla swietego Pawla bylo to zapewne trudne wyznanie. Ludzie zwykle radza innym to, co sami uwazaja za swoja mocna strone. Milosc nie byla mocna strona swietego Pawla. Jeden z jego uczniow zauwazyl, ze dopiero z wiekiem apostol stal sie bardziej tolerancyjny i wyrozumialy. Reka, spod ktorej wyszly slowa: "z nich zas najwieksza jest milosc", dawniej wiele razy byla splamiona krwia. List do Koryntian nie jest jedynym tekstem, w ktorym milosc okreslana jest jako summum bonum, najwiekszy dar. Jej wartosc podkreslaja wszystkie wielkie dziela chrzescijanstwa. Swiety Piotr mowi: "Przede wszystkim miejcie wytrwala milosc jedni ku drugim, bo milosc zakrywa wiele grzechow". Swiety Jan mowi: "Bog jest miloscia". W innym fragmencie listu swietego Pawla czytamy, ze "milosc jest wypelnieniem prawa". Dlaczego swiety Pawel to mowi? W tamtych czasach ludzie wierzyli, ze po smierci pojda do raju, jesli beda zyli zgodnie z dziesiecioma przykazaniami i setkami innych praw zebranymi w Kodeksie Przymierza. Przestrzeganie tych praw bylo najistotniejsze, wazniejsze nawet od samego zycia. Dlatego Chrystus powiedzial: "Pokaze wam prostsza droge do mego Ojca. Jesli to pojmiecie, bedziecie postepowac bez obawy, ze obrazacie Boga". Milosc. Jesli bedziecie kochac, wypelnicie prawo, nie zdajac sobie z tego sprawy. Sami mozemy sie przekonac, czy ta zasada sprawdza sie w zyciu. Wezmy pierwsze przykazanie: "Bedziesz milowal Pana Boga swego z calego serca swego". Oto jest milosc. "Nie bedziesz bral imienia Pana Boga twego nadaremno". Czy odwazylibysmy sie mowic bez szacunku o kims, kogo kochamy? "Pamietaj, aby dzien swiety swiecic". Czyz nie czekamy z niecierpliwoscia na spotkanie z ukochana osoba, by calkowicie poswiecic sie milosci? Tak samo postepujemy wobec Boga, jesli Go kochamy. To milosc zmusza nas, bysmy przestrzegali praw ustanowionych przez Boga. Komus, kto kocha, nie trzeba przypominac, zeby czcil swego ojca i matke albo zeby nie zabijal. Czlowiek, ktoremu lezy na sercu dobro blizniego, nikogo nie okradnie. Jak mozna okradac czlowieka, ktorego sie kocha? Nie trzeba mu przypominac, by nie skladal falszywego swiadectwa przeciw swemu blizniemu. Nie zrobi tego, tak jak nie bedzie pozadal zony blizniego swego. Tak wiec "milosc jest wypelnieniem prawa". Milosc to zasada stanowiaca podsumowanie wszystkich innych regul. Z przykazania milosci wywodza sie wszystkie pozostale przykazania. Milosc to tajemnica zycia. Te prawde zrozumial swiety Pawel i dlatego napisal list, ktorego fragment dzis przeczytalismy. Znajdujemy w nim najpiekniejszy i najwazniejszy opis summum bonum, najwiekszego daru. Swiety Pawel porownuje milosc do innych pojec, ktore w jego czasach mialy wielka wartosc. Przyrownuje ja do szlachetnego daru, jakim jest zdolnosc przemawiania jezykiem poruszajacym ludzkie serca i umysly, dajacym moc dzialania i przekraczania granic. Swiety Pawel odnosi sie do wielkich prorokow: "Gdybym mowil jezykami ludzi i aniolow, a milosci bym nie mial, stalbym sie jak miedz brzeczaca albo cymbal brzmiacy". Czyz nie ma racji? Czesto sluchamy slow, ktore maja zmienic swiat, ale wypowiadane sa bez emocji i brakuje im milosci. Dlatego, choc sa madre i proste, nie poruszaja nas. Swiety Pawel porownuje milosc do daru prorokowania, do wiary i milosierdzia. Dlaczego milosc jest wazniejsza niz wiara? Bo wiara jest jedynie droga prowadzaca ku milosci najwiekszej. Dlaczego milosc jest wazniejsza od milosierdzia? Bo milosierdzie jest jednym z przejawow milosci, a calosc jest zawsze wazniejsza od czesci. Milosierdzie jest droga, ktora podaza milosc, by zblizyc do siebie bliznich. Wiemy, ze w akcie milosierdzia moze zabraknac milosci. Jakze latwo rzucic grosz biednemu na ulicy. Czasem prosciej dac jalmuzne niz sie od niej powstrzymac. Przestaje nas wzruszac okrutny widok ludzkiej biedy. Dzieki jednej monecie spada nam ciezar z serca. Dla nas strata niewielka, a zebrakowi ulzy w cierpieniu. Jednak gdybysmy naprawde tego czlowieka kochali, zrobilibysmy dla niego o wiele wiecej. Albo nie zrobilibysmy nic. Byc moze, powstrzymujac sie od rzucenia nedznego grosza, przez poczucie winy obudzilibysmy w sobie prawdziwa milosc? Swiety Pawel porownuje milosc do meczenstwa. Ja jednak prosze wszystkich, ktorzy pragna poswiecic zycie dla dobra ludzkosci: nawet jesli chcecie za Boga oddac zycie, wasza ofiara nic nie zmieni, gdy zabraknie w niej milosci. Absolutnie nic! Najwazniejsze w zyciu jest dawanie swiadectwa milosci. To uniwersalny jezyk, dzieki ktoremu mozna rownie dobrze mowic po chinsku, jak w dialekcie hindi. Jesli kiedykolwiek odwiedzicie ktorys z tych krajow, jezyk milosci sprawi, ze kazdy was zrozumie. Swiadectwem naszej wiary jest sposob, w jaki przechodzimy przez zycie, a nie to, co mowimy. Niedawno bylem w sercu Afryki, w rejonie Wielkich Jezior. Poznalem tam ludzi z rozrzewnieniem wspominajacych Davida Livingstone'a, jedynego bialego, jaki pojawil sie na ich ziemi. Gdy trzy lata po nim przemierzalem kontynent afrykanski, spotykalem ludzi, ktorzy na dzwiek tego nazwiska usmiechali sie szeroko, wspominajac poczciwego lekarza. Choc nie rozumieli ani slowa z tego, co mowil, czuli, ze przemawia przez niego milosc. Jesli wy takze bedziecie nosic w sobie milosc, trud waszego zycia nie pojdzie na marne. Ona pomoze wam dobrac slowa, gdy bedziecie chcieli mowic o Bogu lub o zyciu duchowym. Bez tego oreza nie warto isc w swiat, by w pieknych slowach opowiadac o cudach wiary. Jesli zapomnicie o milosci, caly wasz trud bedzie nadaremny. Mozecie osiagnac wszystko i byc gotowi na wszelkie poswiecenie, ale nawet jesli dacie sie spalic na stosie, a nie bedzie w was milosci, czyn ten bedzie bez znaczenia dla Boga i dla was samych. Na zakonczenie swoich rozwazan o milosci swiety Pawel w trzech wersach dokonuje zadziwiajacego podsumowania tego, czym jest najwiekszy dar. Powiada, ze na milosc sklada sie wiele rzeczy. Mozna ja porownac do swiatla. Ze szkoly pamietamy, ze gdy wezmiemy pryzmat i podniesiemy go do slonca, promien rozszczepi sie na siedem kolorow. Sa to barwy teczy. Swiety Pawel robi to samo z miloscia. Przeswietla ja promieniem swej wrazliwosci i uzyskuje siedem elementow skladajacych sie na to uczucie. Promien przenikajacy przez pryzmat uklada sie w tecze milosci. Z czego sklada sie ta tecza? Z wartosci, o ktorych slyszymy na co dzien i powinnismy wedlug nich zyc. Te proste uczucia i zwykle sprawy skladaja sie na to, co nazywamy najwiekszym darem. Milosc tworza nastepujace cechy: Cierpliwosc: "milosc cierpliwa jest". Dobroc: "laskawa jest". Wspanialomyslnosc: "milosc nie zazdrosci". Pokora: "nie szuka poklasku, nie unosi sie pycha". Szlachetnosc: "nie dopuszcza sie bezwstydu". Oddanie: "nie szuka swego". Tolerancja: "nie unosi sie gniewem". Szczerosc: "nie pamieta zlego". Uczciwosc: "nie cieszy sie z niesprawiedliwosci, lecz wspolweseli z prawda". Cierpliwosc, dobroc, wspanialomyslnosc, pokora, szlachetnosc, oddanie, tolerancja, szczerosc, uczciwosc. Te wartosci skladaja sie na najwiekszy dar i wypelniaja dusze czlowieka, ktory chce zaznaczyc swa obecnosc w swiecie i jednoczesnie byc blisko Boga. Wszystkie wymienione cechy zwiazane sa z nasza codziennoscia, z terazniejszoscia i przyszloscia, ale takze z wiecznoscia. Duzo uwagi poswieca sie milosci do Boga, ale Chrystus mowi nam o milosci do czlowieka. My wierzymy, ze pokoj jest w niebie. Chrystus szuka go na ziemi. Czlowiek pragnie znac odpowiedz na pytanie: "Komu poswiecic swoje zycie?". Nie jest to kwestia wydumana czy narzucona z gory. Pojawia sie we wszystkich cywilizacjach, nawet tych najbardziej odleglych. Jest to bowiem najglebsza potrzeba kazdego czlowieka, przejaw dzialania Ducha Swietego w swiecie doczesnym. Takim przejawem jest najwiekszy dar, bedacy nie tylko oznaka laski, ale takze suma czynow i slow obecnych w naszym codziennym zyciu. "Milosc cierpliwa jest". Naturalna postawa w milosci jest umiejetnosc czekania - ze spokojem, bez pospiechu i z wiara, ze przyjdzie chwila, gdy uczucie samo sie objawi. Milosc w swej lagodnosci cierpliwie czeka na odpowiedni moment, by okazac swoja moc. Milosc jest cierpliwa. Wszystko zniesie. Wszystkiemu wierzy. "We wszystkim poklada nadzieje. Bo milosc wszystko rozumie. Dobroc. Milosc wprowadzona w czyn. Zauwazyliscie, ze Chrystus przez wiekszosc zycia czynil dobro i sprawial ludziom radosc? Swoja krotka obecnosc na ziemi w duzej mierze poswiecil uszczesliwianiu innych. Zauwazcie, ze choc Chrystus mial wiele do zrobienia, nie zapomnial otoczyc troska bliznich. Tylko jedna rzecz jest wazniejsza od szczescia - swietosc. Ona jednak nie lezy w zasiegu naszych mozliwosci. Natomiast z latwoscia mozemy uczynic innych szczesliwymi. Bog wyposazyl nas w ten dar, ktory niemal bez wysilku mozemy wykorzystac. Jesli uwaznie rozejrzymy sie dookola, przekonamy sie, jak malo nas to kosztuje. Dlaczego wiec tak niechetnie sprawiamy innym radosc? Szczescie nie mnozy sie w niewoli, nie ubywa go, gdy sie nim dzielimy. Przeciwnie, rozdajac je, stajemy sie bogatsi. Ktos powiedzial: "Najlepsza rzecza, jaka mozemy zrobic dla ojca, to otoczyc miloscia jego dzieci". Swiat bardzo potrzebuje takiej postawy! Jakze latwo okazac dobroc i jak szybko rodzi ona wdziecznosc, zapisujac sie w pamieci bliznich na cale lata. Wielka jest nagroda za okazane dobro. Nie ma bowiem nic piekniejszego niz dlug milosci. Ona nigdy nie zawodzi. Milosc jest prawdziwa energia zycia. Browning powiedzial: "Zycie ze wszystkimi swymi radosciami i smutkami, z nadziejami i strachem to jedyna szansa, by nauczyc sie milosci, poznac milosc, jaka byla, jest i moze byc". Tam, gdzie jest milosc, jest takze czlowiek i Bog. Ten, kto raduje sie miloscia, potrafi rowniez cieszyc sie drugim czlowiekiem i Bogiem. Bog jest miloscia. Dlatego KOCHAJMY! Bez wyjatku, w kazdej godzinie, bez odkladania na pozniej, bez strachu przed cierpieniem: KOCHAJMY! Podzielcie sie swoja miloscia z biednymi. To takie proste. Obdarzcie nia bogatych, ktorzy nikomu nie ufaja, bo nie dostrzegaja milosci. Choc bardzo jej potrzebuja, nie potrafia dzielic sie nia z bliskimi. Wszystkim nam trudniej przychodzi wyrazic milosc wobec najblizszych. Czesto staramy sie ich zadowolic, ale nie dajemy im radosci. Obdarzajmy innych radoscia. Wykorzystujmy kazda mozliwosc, by sprawiac innym przyjemnosc. Najbardziej na tym skorzystamy my sami, nawet jesli nikt nie dowie sie o naszych uczynkach. Swiat wokol bedzie radosniejszy i wszystko stanie sie prostsze. Jestem na ziemi tu i teraz. Powiedzcie mi, co dobrego moge zrobic, jaka radosc sprawic innym. Nie pozwolcie mi czekac ani odkladac tego na pozniej, gdyz ta chwila nigdy sie nie powtorzy. Wspanialomyslnosc. "Milosc nie zazdrosci". Tego uczucia nie trawi ogien zawisci, bo nasza milosc nie konkuruje z miloscia otaczajacych nas ludzi. Pozwolmy innym kochac i sami dajmy jeszcze wiecej milosci. Ofiarujmy siebie bliznim, dzielmy sie tym, co w nas najlepsze. Gdy zechcemy zrobic cos dobrego, zawsze znajda sie ludzie, ktorzy beda mieli ten sam cel. Gdyby sie jednak okazalo, ze czynia dobro lepiej od nas, nie zazdroscmy im. Zazdrosc budza w nas najczesciej ludzie z najblizszego otoczenia, przez co niszczymy to, co w nich najlepsze. Zazdrosc to najbardziej nikczemne z ludzkich uczuc. Czyha, by zniszczyc dzielo dobrych ludzi, nawet jesli mialo ono sluzyc rowniez nam. Najlepszym sposobem, by wydostac sie z jej szponow, to skupic sie na milosci. Mozemy zazdroscic jedynie wspanialomyslnosci i wielkodusznosci tym, ktorych milosc uchronila przed "choroba zawisci". Gdy nauczymy sie tego wszystkiego, pozostaje jeszcze jedna wazna rzecz: pokora. Zamknijmy usta i zapomnijmy o cierpliwosci, dobroci i wspanialomyslnosci. Jesli w naszym zyciu pojawila sie milosc i jesli dokonala swego szlachetnego dziela, nauczmy sie milczec i nie przechwalac sie sukcesami. Milosc ukrywa nie tylko swe dzielo, ale i sama siebie. Milosc nie zatraca sie w samozadowoleniu. Milosc "nie szuka poklasku, nie unosi sie pycha". Piaty element teczy milosci moze wydawac sie dziwny i bezuzyteczny. To szlachetnosc. W ten sposob objawia sie milosc miedzy ludzmi. Zwyklo sie uwazac, ze szlachetnosc jest pojeciem wzglednym, lecz to nieprawda. Ta cecha milosci przejawia sie przede wszystkim w drobiazgach. Milosc nigdy nie jest agresywna, niestosowna ani grubianska. Najbardziej niesmiala osoba na swiecie, niezdolna do nawiazywania kontaktow, gdy w jej sercu pojawi sie milosc, zachowuje sie tak, jak powinna. Carlyle powiedzial: "Robert Burns jest najszlachetniejszym czlowiekiem w Anglii, poniewaz kocha wszystko, co Bog stworzyl: i mysz, i kwiatek polny, rzeczy male i duze. Przy takim nastawieniu do swiata Burns moze rozmawiac z kazdym, i biednym, i bogatym, goscic w palacu i nocowac w skromnej chacie". Wiemy wiec, jaki powinien byc czlowiek szlachetny: to ktos zachowujacy sie z godnoscia. Oto caly sekret milosci. Kto ma w sercu milosc, ten nigdy nie zachowa sie grubiansko, nie bedzie pozerem ani snobem. Te przywary dotycza jedynie ludzi bedacych niewolnikami wlasnych uczuc, ktorzy nie potrafia kochac. "Milosc nie dopuszcza sie bezwstydu". Oddanie. Gdy kochamy, nie myslimy o zaspokojeniu swoich potrzeb, nie koncentrujemy sie wylacznie na swoich uczuciach. Milosc domaga sie tylko tego, co do niej nalezy. W Anglii, jak w wielu innych krajach, ludzie slusznie walcza o swoje prawa. Sa jednak szczegolne sytuacje, gdy mozemy zrzec sie czesci naszych przywilejow. Co prawda swiety Pawel nie wymaga od nas takiego poswiecenia. Wie, ze gdy ktos kocha, nie domaga sie zadoscuczynienia ani nagrody za to, co robi. Kochamy, gdyz zostalismy obdarzeni najwiekszym darem, a nie dlatego, ze oczekujemy czegos w zamian. Wcale nie jest trudno zrzec sie czesci swoich przywilejow, wynikajacych z roli, jaka odgrywamy w spoleczenstwie. O wiele trudniej oddac czesc siebie, a najtrudniej - nie oczekiwac za to nagrody. Gonimy za czyms, kupujemy, zdobywamy, jestesmy nagradzani, ale czasem w szlachetnym gescie mozemy oddac swoja nagrode. Proponuje nawet pojsc dalej: w ogole nie oczekiwac rekompensaty za swoj trud. Id opus est. Oto dzielo. Milosc starczy za wszystko. "Szukasz w zyciu wielkich rzeczy? - pyta kaznodzieja. - Nie szukaj". Dlaczego? Bo nie w rzeczach kryje sie wielkosc, lecz w oddaniu wynikajacym z milosci. Wiem, jak ciezko dobrowolnie zrzec sie nagrody. Wiem, jak trudno nie oczekiwac nagrody za swoje uczynki. Nie, nie powinienem tego mowic. Tak naprawde w milosci nic nie jest trudne. Wierze, ze jarzmo milosci jest lekkie. Sprowadza sie do tego, jak zyjemy. Milosc to najprostszy sposob, by dobrze przezyc swoje zycie. Ona nie szuka poklasku i wypelnia swym swiatlem kazda chwile naszego istnienia. Podstawowa prawda dotyczaca naszego zycia duchowego jest to, ze nie ma wiekszego szczescia niz dawanie. Powtarzam: nie w braniu i posiadaniu, lecz w dawaniu jest prawdziwe szczescie. Tylko i wylacznie w dawaniu. Obecnie ludzie daza do szczescia zla droga. Chca miec i dostawac, chwalic sie tym, co maja, zdobywac i korzystac z cudzej pracy. Wiekszosc nas uwaza, ze na tym polega realizacja zyciowych celow. Jednak spelnienie to przede wszystkim dawanie i sluzenie. Chrystus mowi, ze kto chce byc wywyzszony, powinien sluzyc blizniemu. Kto pragnie szczescia, dla tego milosc powinna byc kluczem do zycia. Reszta nie ma znaczenia. Kolejnym elementem teczy milosci jest tolerancja. "Milosc nie unosi sie gniewem". Zwyklismy uwazac nietolerancje za dziedziczna slabosc, ceche osobowosci, defekt natury, choc w rzeczywistosci to przywara calej ludzkosci. Dlatego tez swiety Pawel, mowiac o milosci, nie zapomina o tolerancji. W wielu fragmentach Biblii nietolerancja jest opisywana jako jeden z najbardziej niszczacych mechanizmow ludzkiego dzialania. Najbardziej smuci mnie to, ze nietolerancje i uprzedzenia przejawiaja ludzie uwazajacy sie za cnotliwych. Zwykle ta ulomnosc jest niczym plama na honorze czlowieka, ktory mial wszelkie dane po temu, by byc dobrym i szlachetnym. Zdarza sie, ze ludzie niemal doskonali nagle wpadaja w gniew, gdy ktos sie im sprzeciwia, bo uwazaja, ze tylko oni maja racje. Zjawisko nietolerancji u osob uwazajacych sie za doskonalych jest jednym z najwiekszych problemow ludzkosci. Istnieja dwie kategorie grzechow: grzechy ciala i grzechy ducha. W pewnej przypowiesci z Nowego Testamentu syn marnotrawny opuszcza rodzinny dom i idzie w swiat, a jego starszy brat zostaje z ojcem. Gdy po dlugiej tulaczce syn marnotrawny powraca, ojciec wydaje na jego czesc wielka uczte. Dowiedziawszy sie o przygotowaniach, starszy syn zwraca sie przeciw ojcu. "Czyz nie sluzylem ci przez lata i nie pracowalem, podczas gdy on trwonil twoj majatek?" - spytal. Syn marnotrawny zgrzeszyl cialem, lecz jego brat popelnil wiekszy grzech: grzech ducha. Ciekawe, ze wiekszosc nas bez wahania wskazalaby na syna marnotrawnego jako tego, ktory popelnil ciezszy grzech. Czy rzeczywiscie tak jest? Nie ma takiej wagi, ktora pozwolilaby oszacowac ciezar ludzkich grzechow. "Gorszy" i "lepszy" to puste slowa. Jednak powiadam wam: drobne przewinienia czesto okazuja sie ciezszym grzechem od prostych bledow. W oczach Boga, ktory jest miloscia, grzech przeciw milosci jest sto razy gorszy. Nietolerancja jest gorsza od popedu, chciwosci, proznosci czy opilstwa. Przez nia zycie nabiera goryczy. To ona niszczy spoleczne wiezy. To ona sieje nienawisc i spustoszenie. To ona wypedza kobiety i mezczyzn z domow. To ona odbiera sile mlodosci. To ona bezinteresownie sieje rozpacz i nie ma sobie rownych. Spojrzmy na starszego brata. Jest grzeczny, pracowity, cierpliwy, odpowiedzialny. Podziwiamy jego cnoty. Widzimy tego mlodego chlopca, niemal dziecko, stojacego w drzwiach przed ojcem. "Rozgniewal sie wiec i nie chcial wejsc" - czytamy. Jakze postawa starszego brata musiala zabolec marnotrawnego syna! Ilu grzesznikow nigdy nie zazna spokoju w niebie z powodu lu-dzrbez serca, ktorzy stoja bezpiecznie w domu ojca! Zastanowmy sie, jaki wyraz twarzy przybral starszy brat, wypowiadajac te slowa. Moze byl zazdrosny, wsciekly, dumny, okrutny, a moze mial mine czlowieka, ktory wierzy w swoja nieomylnosc? Upor, zal, brak milosierdzia to cechy charakteryzujace dusze, ktora nie zna milosci. To uczucia prowadzace do nietolerancji i uprzedzen. Kazdy z nas spotyka sie w zyciu z podobnymi sytuacjami. Wiemy, ze te przewinienia sa o wiele gorsze od grzechow ciala. Czyz sam Chrystus nie mowil o tym uczonym mezom, gdy wskazujac kobiete lekkich obyczajow, zapewnial, ze ona pierwsza trafi do krolestwa niebieskiego? W niebie nie ma miejsca dla ludzi nietolerancyjnych i przesadnych. Raj stalby sie wowczas miejscem nie do zniesienia, zarowno dla tych biedakow, jak i dla pozostalych. Czlowiek nietolerancyjny powinien sie odrodzic, odrzucajac wszystko, co uwazal dotad za nietykalne i pewne. W przeciwnym razie nigdy nie wejdzie do krolestwa niebieskiego. Aby wejsc do krolestwa niebieskiego, czlowiek musi nosic raj w sobie. Zauwazcie, ze gdy o tym mowilem, zaczalem sie denerwowac. W moich slowach pojawila sie nietolerancja i odslonila we mnie cos zgola odpychajacego. To wielka proba dla milosci. Musimy zdac sobie sprawe, ze nie osiagniemy spokoju wewnetrznego, pozwalajacego rozkwitnac milosci, jesli ulegniemy nietolerancji. Spojrzcie, jak latwo uspic czujnosc i pozwolic, by dusza zawladnely zle mysli. Opowiadajac o szlachetnosci, pokorze, cierpliwosci, dobrych manierach i oddaniu, przestalem nad soba panowac. Popelnilem grzech ludzi opiewajacych wszelkie cnoty - wpadlem w pulapke nietolerancji. Na tym przykladzie widac, ze nie wystarczy mowic o uprzedzeniach. Musimy dojsc ich zrodel, dokonac zmiany, dotykajac najglebszych pokladow naszej osobowosci. Tylko wtedy zdolamy zwalczyc rodzaca sie w nas zlosc. Staniemy sie lagodniejsi nie dlatego, ze wyzbylismy sie agresji, lecz dlatego, ze otworzylismy sie na milosc. Bog jest miloscia. Ta milosc nas przenika i zmienia. Stajemy sie lagodniejsi, czysci. To ona pozwala wyzbyc sie zla, odnawia, leczy i odbudowuje wnetrze czlowieka. Nie zmienimy sie sila naszej woli. Nie zmieni nas uplyw czasu. Zmieni nas milosc. Dlatego pozwolmy milosci przeniknac nasze serca. Pamietajmy: to kwestia zycia i smierci. Na nic zda sie moje kazanie o milosci, jesli nie potrafie jej wzbudzic w innych. "Lecz kto by sie stal powodem grzechu dla jednego z tych malych, ktorzy wierza we mnie, temu byloby lepiej kamien mlynski zawiesic u szyi i utopic go w glebi morza". Lepiej nie zyc wcale niz zyc bez milosci. Lepiej nie zyc niz nie kochac. Porozmawiamy teraz o niewinnosci i szczerosci. Najwiekszy wplyw maja na nas ludzie, ktorzy wierza w to, co mowimy. W atmosferze wzajemnych podejrzen ludzie sie od siebie oddalaja. Gdy spotykamy sie ze szczeroscia ze strony drugiej osoby, otwieramy sie na nia. Gdy ktos w nas uwierzy, stajemy sie odwazni i przyjaznie patrzymy na swiat. Zrozumienie drugiego czlowieka potrafi nas calkowicie zmienic. Dobrze jest miec swiadomosc, ze sa jeszcze na swiecie ludzie, ktorzy nie zniechecaja sie i czynia dobro, bo znaja jego wartosc. Takie osoby zyskuja szacunek bliznich i Boga. Nie odczuwaja zazdrosci i nie sa obojetni, bo milosc "nie pamieta zlego". Wszedzie dostrzegaja dobro i daja z siebie to, co maja najlepszego. Kto kocha, przechodzi przez zycie zwyciesko, choc nie oczekuje nagrody. Jakze cudowne jest zycie ludzi, ktorych opromienia swiatlo milosci! To wielka sila i blogoslawienstwo spedzic chocby jeden dzien, nie pamietajac zlego. Gdy ludzie nam ufaja, to znaczy, ze dajemy im milosc. Pamietajmy jednak, ze mozna czynic dobro, obdarzajac swoim zaufaniem innych. Nasza otwartosc na ludzi moze narazic nas na cierpienie, ale to bez znaczenia w obliczu radosci wypelniajacej nasze zycie. Nie musimy nakladac ciezkiej zbroi, zaslaniac sie tarcza i chwytac za bron. Ochronia nas szczerosc i otwartosc. Mozemy pomoc tylko tym, ktorym ufamy. Szacunek dla innych pozwala nam odbudowac szacunek wobec samych siebie. Jesli wierzymy, ze ktos moze ulec przemianie, i potraktujemy go na rowni ze soba, on sam otworzy sie na nasze slowa z wiara, ze ma szanse zmienic sie na lepsze. "Milosc nie cieszy sie z niesprawiedliwosci, lecz wspolweseli sie z prawda". Zwrocmy uwage, jak wazna jest uczciwosc. Kto potrafi kochac blizniego, ten kocha prawde i cieszy sie nia, nawet jesli nie jest to prawda, jakiej go uczono. Ta prawda nie jest zawarta w doktrynach. Tej prawdy nie glosza w kosciolach. Ta prawda nie jest kolejnym "izmem". Kochajacy czlowiek "wspolweseli sie z prawda", szuka jej z otwartym umyslem, pokora, bez uprzedzen i nietolerancji i cieszy sie z tego, co odkrywa. Byc moze slowo "uczciwosc" nie jest najtrafniejszym okresleniem tej wartosci skladajacej sie na milosc. Nie znajduje jednak lepszego slowa. Nie mam bowiem na mysli uczciwosci upokarzajacej blizniego, wytykajacej bledy, by pokazac, jacy to jestesmy wspaniali. Prawdziwa milosc nie polega na wypominaniu innym slabosci, lecz na akceptacji i radowaniu sie, gdy widzimy w kims przemiane na lepsze. Nie bedziemy juz analizowac milosci. Teraz musimy sprawic, by wszystkie te elementy staly sie czescia naszej egzystencji. Glowny cel naszego zycia na ziemi to nauczyc sie kochac. Zycie stwarza nam wiele mozliwosci, bysmy opanowali te sztuke. W kazdej chwili naszej ludzkiej egzystencji mozemy nauczyc sie milosci. Zycie to nie dlugie wakacje, lecz ciagla nauka. Najwazniejsza zas lekcja jest nauka milosci. Trzeba wciaz uczyc sie kochac. Co sprawia, ze ktos staje sie wielkim artysta, pisarzem czy muzykiem? Praktyka. Co sprawia, ze ktos jest uznawany za wielkiego czlowieka? Praktyka. Tylko tyle. Dla rozwoju duchowego rownie wazne jak dla rozwoju fizycznego jest cwiczenie. Kto nie cwiczy miesni ramion, nie bedzie mial bicepsow. Jesli nie poddasz swojej duszy cwiczeniom, bedziesz slaby psychicznie i nie zaznasz radosci towarzyszacej przemianom duchowym. Milosc nie jest wytworem chwili. W milosci objawia sie bogactwo i sila zycia. Czlowiek moze sie spelnic tylko przez nia. By tak sie jednak stalo, potrzebujemy ciaglych cwiczen praktycznych. Co robil Chrystus w warsztacie stolarskim? Cwiczyl. Choc byl doskonaly, cwiczyl. Wiemy o tym z ewangelii. W ten sposob dojrzewal do roli, jaka mial spelnic wobec Boga i ludzi. Sprobujmy spojrzec na swiat jak na wielki warsztat, w ktorym uczymy sie milosci. Przestanmy walczyc z tym, co przydarza nam sie w zyciu. Nie narzekajmy, ze wciaz musimy byc czujni, zmagac sie z nieprzyjaznym otoczeniem, stykac sie z niedobrymi ludzmi. To jest wlasnie warsztat, jaki stworzyl dla nas Bog. Nie bojmy sie pokus i nie dziwmy sie, ze pelno ich wokol i stale musimy czynic wysilki, by im nie ulec. W ten sposob Bog ksztaltuje nasza dusze. Wszystko to uczy nas cierpliwosci, pokory, poswiecenia, tolerancji. Nie odrzucajmy reki, ktora nas rzezbi, bo to ona wskazuje nam dalsza droge. Uwierzmy, ze z kazda minuta stajemy sie coraz piekniejsi. Choc trudno to zaakceptowac, przeciwnosci losu i pokusy sa narzedziem w reku Boga. Goethe mowil: "Talent rozwija sie w samotnosci, charakter - w rwacej rzece zycia". Talent rodzi sie w samotnosci. Wytrwalosc, wiara i sila modlitwy - w trudach zycia. Osobowosc czlowieka ksztaltuje sie jedynie przez jego aktywny udzial w zyciu. W codziennosci uczymy sie milosci. Opowiedzialem wam o milosci, byscie mogli lepiej zrozumiec swoje relacje z Bogiem i bliznimi. Jednak to zaledwie kilka aspektow tego zagadnienia. Milosci nie da sie opisac. Swiatlo to o wiele wiecej niz jego elementy skladowe. To blask i migotanie w przestrzeni. Milosc jest czyms wiecej niz suma wszystkich jej elementow - to zywe, pulsujace i boskie zjawisko. Jesli polaczymy wszystkie kolory teczy, uzyskamy biel, ale nie stworzymy swiatla. Tak samo, laczac wszystkie cechy, o ktorych mowilismy, mozemy stac sie cnotliwi, ale czy nauczymy sie kochac? Jak wiec napelnic serca miloscia? Powinnismy starac sie jak najwiecej o niej myslec. Probujmy nasladowac tych, ktorzy nauczyli sie kochac. Zapomnijmy wszystko, czego do tej pory nauczono nas na temat milosci, lacznie z moim kazaniem. Modlmy sie. Czuwajmy. Jednak zadna z tych rzeczy nie skloni nas do milosci, bo ona jest skutkiem dzialania. Dopiero gdy poznamy przyczyne, zrozumiemy, skad bierze sie skutek. Chcecie wiedziec, co jest owa przyczyna? W pierwszych slowach Listu swietego Jana, zamieszczonego w nowym wydaniu Biblii, czytamy: "My milujemy, poniewaz On sam pierwszy nas umilowal". Napisane jest "milujemy", a nie "milujemy Boga", jak blednie tlumaczono dawniej. "My milujemy, poniewaz On sam pierwszy nas umilowal". Zwroccie uwage na slowo "poniewaz". To jest ta przyczyna, o ktorej mowilem. Najpierw On nas pokochal i dzieki temu my potrafimy kochac. Wszyscy jestesmy przejawem boskiej milosci. Kochamy Go, kochamy siebie nawzajem, kochamy swiat. Tak to dziala. Nasze serca ulegaja przemianie. Wystarczy zastanowic sie nad miloscia, ktora obdarzyl nas Bog, a nauczymy sie kochac. Nie mozemy zmusic sie do kochania, ale nie mozemy rowniez zmusic innych, by pokochali nas. Jedyne, co mozemy zrobic, to otworzyc sie na milosc, byc zawsze blisko niej i postepowac zgodnie z jej nakazami. Pokochajcie milosc. Docencie to, co dla was robi. Kochajac milosc, sami bedziecie miloscia. Milosc rodzi milosc. Jesli zblizymy metalowy przedmiot do zrodla elektrycznosci, porazi nas prad. Na tym polega zjawisko indukcji. Gdy zas przyblizymy ten przedmiot do magnesu, zacznie dzialac jak magnes. Jezeli bedziemy blisko tego, ktory nas kocha, przepelni nas Jego milosc. Kto szuka przyczyny, zrozumie skutek. Musimy pojac, ze rozwoj duchowy nie jest dzielem przypadku, kaprysem ani wynikiem fascynacji tym, co nadprzyrodzone. Potrzeba rozwoju duchowego bierze sie z prawa naturalnego, ktore z kolei wiaze sie z prawem boskim. Kiedys Edward Irving odwiedzil umierajacego chlopca. Podszedl do niego, polozyl mu reke na czole i powiedzial: "Chlopcze, Bog cie kocha". Po tych slowach wyszedl. Chlopiec zerwal sie z lozka i zawolal:,,Bog mnie kocha! Bog mnie kocha!". Dziecko wyzdrowialo. Pewnosc, ze jest kochany przez Boga, sprawila, iz znalazl w sobie moc i zwalczyl chorobe. W taki sam sposob milosc niszczy zlo w sercu, czyniac ludzi lepszymi, bardziej cierpliwymi, tolerancyjnymi, milymi, oddanymi i szczerymi. Nie ma innego sposobu, by zaczac kochac. To bardzo proste. Kochamy innych, kochamy siebie, kochamy naszych wrogow, a wszystko dlatego, ze na poczatku pokochal nas Bog. Teraz juz wiemy, dlaczego swiety Pawel uznal milosc za najwiekszy dar. Pozostalo nam rozwazyc kwestie podstawowa, ktora mozna strescic w jednym zdaniu: Milosc trwa wiecznie. "Milosc nigdy nie ustaje" - powiada swiety Pawel. Po raz kolejny przedstawia nam dluga liste rzeczy, ktore w jego czasach uwazano za istotne i wierzono, ze sa wieczne. Swiety pokazuje nam, jak kruche i przemijajace sa te wartosci. "Milosc nigdy nie ustaje, jak proroctwa, ktore sie skoncza". W tamtych czasach kazda matka marzyla, zeby jej syn stal sie prorokiem. Przez wieki Bog przemawial do ludzi ustami prorokow i dlatego mieli oni wieksza wladze od krolow. Ludzie z trwoga czekali na pojawienie sie kolejnego poslanca niebios, a gdy przychodzil, oddawali mu czesc. Swiety Pawel jest jednak bezlitosny w swych sadach. Mowi o "proroctwach, ktore sie skoncza". Biblia pelna jest proroctw. Kiedy jednak zaczely sie spelniac, tracily swoje pierwotne znaczenie. Przemijaly jak stare historie i pamietali o nich jedynie ludzie najbardziej religijni. Swiety Pawel mowi dalej o "darze jezykow, ktory zniknie". Wiemy, ze pierwsze jezyki, ktorymi poslugiwali sie ludzie, powstaly tysiace lat temu. Pomagaly w organizowaniu zycia, umacnialy wiezi spoleczne, pozwalaly przetrwac we wrogim i pelnym niebezpieczenstw swiecie. Gdzie podzialy sie te jezyki? Zniknely. Egipcjanie wznosili piramidy i pokrywali pismem budowle, ktore przetrwaly do dzisiaj. Nadal istnieja jako narod, lecz posluguja sie juz innym jezykiem. Sami mozecie zinterpretowac te przyklady-doslownie lub jako symbol. Wazne jest to, ze pozwalaja nam one zrozumiec sens slow swietego Pawla. List do Koryntian, ktoremu poswiecamy nasze rozwazania, apostol pisal stara greka. Jednak gdyby dzisiejsi Grecy dostali do rak oryginalny tekst, niewielu z nich potrafiloby go odczytac. Przez ponad tysiac piecset lat lacina rzadzila swiatem, ale dzis stracila swe pierwotne znaczenie. Kolejny przyklad stanowia prastare jezyki innych ludow Europy. Jezyki dawnych Galow czy Szkotow umieraja na naszych oczach. Oprocz Biblii najpopularniejszym tekstem w Wielkiej Brytanii jest dzis Klub Pickwicka Charlesa Dickensa. Prawie caly utwor zostal napisany jezykiem, jakim posluguje sie angielska ulica. Jednak uczeni uwazaja, ze za piecdziesiat lat powiesc Dickensa bedzie niezrozumiala dla przecietnego czytelnika. Swiety Pawel idzie dalej, mowiac o "wiedzy, ktorej zabraknie". Gdzie podzialy sie madrosci starozytnego swiata? Zniknely z powierzchni ziemi. Dzis dziecko w wieku szkolnym wie wiecej niz Sir Isaac Newton, ktory sformulowal prawo grawitacji. Poranna gazeta nadaje sie do wyrzucenia, gdy nadchodzi wieczor. Opasle encyklopedie sprzed dziesieciu lat mozemy obecnie kupic za bezcen, gdyz odkrycia naukowe opisane na ich stronach przeszly do lamusa historii. Zauwazcie, jak szybko para wodna zastapila konia jako sile pociagowa, a te niebawem zastapila elektrycznosc. Dzieki niej wszystkie dotychczasowe odkrycia staly sie wkrotce przezytkiem. Jeden z najwiekszych wspolczesnych autorytetow, Sir William Thomson, przewidywal: "Silnik napedzany para wodna niedlugo pojdzie w niepamiec". "Wiedza, ktorej zabraknie". Czasem przez ogrodzenie widzimy w obejsciu stare kola, polamane czesci wozu, zelazne przedmioty zzarte rdza. Dwadziescia lat wczesniej przedmioty te napawaly duma ich wlasciciela. Dzis nie stanowia zadnej wartosci, zasmiecajac nasze domy i ogrody. Wspolczesna nauka i filozofia, z ktorych teraz jestesmy tak dumni, kiedys tez sie zestarzeja. Kilka lat temu wielkim autorytetem w dziedzinie medycyny byl Sir James Simpson, mieszkajacy w Edynburgu wynalazca chloroformu i ojciec wspolczesnej anestezjologii. Ostatnio biblioteka uniwersytecka zwrocila sie do jego siostrzenca, aby zabral stamtad prace naukowe wuja, gdyz studenci przestali z nich korzystac. Siostrzeniec odpowiedzial: "To znaczy, ze musicie wyniesc na strych nie tylko dziela mojego wuja, ale takze wszystkie, ktore powstaly wczesniej niz dziesiec lat temu". Sir James Simpson byl czlowiekiem powszechnie cenionym. Odwiedzali go naukowcy z roznych zakatkow swiata. Mimo to jego wynalazki, podobnie jak niemal wszystkie odkrycia tej epoki, stracily wartosc. "Teraz widzimy jakby w zwierciadle". Czy sa rzeczy, ktore trwaja wiecznie? Swiety Pawel pominal wiele spraw. Nie wspomnial o pieniadzach, powodzeniu, slawie, ograniczajac sie do najwazniejszych zagadnien swoich czasow. Poswiecil uwage sprawom, ktorymi zajmowali sie najmadrzejsi ludzie tamtej epoki, swiadomie przemilczajac wiele z nich. Swiety Pawel nie potepia tych rzeczy. Mowi jedynie, ze nie trwaja wiecznie; sa wazne, lecz nie najistotniejsze. Jest bowiem cos wazniejszego. To, kim jestesmy, jest istotniejsze od tego, co robimy i co posiadamy. Ludzie nierzadko nazywaja grzechem to, co nim nie jest, majac na mysli szybko przemijajace uczucia. Jakze sa ulotne. To okreslenie czesto pojawia sie w Nowym Testamencie. Swiety Jan nie mowi, ze swiat sie myli, lecz ze przemija. Swiat jest pelen pieknych rzeczy, ktore nas porywaja i wzbogacaja. Jednak nie sa trwale. Wszystkie sprawy doczesne, piekno, rozkosze ciala, duma trwaja chwile. Dlatego nie przywiazujcie wagi do tego, co ulotne. Ziemskie przyjemnosci nie sa tego warte, aby poswiecac im czas i oddawac swoja niesmiertelna dusze. Jedyne, co trwa wiecznie, to "wiara, nadzieja i milosc". Powiecie, ze dwie z tych rzeczy rowniez moga przeminac: wiara, kiedy ostatecznie poczujemy i przezyjemy obecnosc Boga, oraz nadzieja, gdy zostanie ona zaspokojona. Jednak milosc bedzie trwac wiecznie. Wieczny Bog jest miloscia. Szukajcie wiec milosci - tej chwili wiecznosci, ktora jako jedyna przetrwa, gdy ludzkosc osiagnie swoj kres. Milosc bedzie jedyna akceptowana we wszechswiecie waluta, podczas gdy inne monety, uzywane przez ludzi roznych narodowosci, straca wartosc. Jesli chcecie poswiecic sie wielu sprawom, zacznijcie od milosci. Wtedy cala reszta bedzie wam dana. Pamietajcie, by kazdej rzeczy nadac wlasciwa wartosc. Pamietajcie, by kazdej rzeczy nadac jedynie wlasciwa jej wartosc. Pamietajcie, by ta mysl kierowala waszym zyciem i aby milosc byla dla was najwieksza wartoscia. Czyncie to, co czynil Chrystus: budujcie swoje dzielo na fundamencie milosci. Milosc jest wieczna. Pamietacie, jak swiety Jan mowil o niej zawsze w kontekscie zycia wiecznego? Kiedy bylem maly, stale slyszalem, ze "Bog tak bardzo kochal swiat, ze zeslal swego Syna Pierworodnego, by ci, co w Niego wierza, nie pomarli, lecz zyli wiecznie". Pamietam, jak dorosli ciagle powtarzali, iz Bog tak bardzo ukochal ludzi, ze wystarczy Mu zaufac, a na ziemi zapanuje pokoj, radosc i zgoda. Potem odkrylem, ze to nie jest cala prawda. Rzeczywiscie, zaufanie to najprostsza droga do milosci, ale laski zycia wiecznego dostapia jedynie ludzie wierzacy w Boga i kochajacy Go. Pismo Swiete przedstawia nam jeszcze inna wizje. Nie wystarczy zapewnic swiatu pokoj. Z kart Biblii dowiadujemy sie, ze Chrystus narodzil sie po to, aby ofiarowac czlowiekowi zycie pelne milosci. Kazdemu z nas daje dosc czasu, abysmy nauczyli sie kochac. W swietle tych slow ewangelia nabiera sensu: przemienia cialo i dusze, wskazuje droge i cel. Wiele tekstow religijnych pisanych jest dla wybranej grupy ludzi. Obiecuja pokoj, lecz nic nie mowia o zyciu. Skupiaja sie na wierze, zapominajac o milosci. Zajmuja sie pojeciem sprawiedliwosci, pomijajac kwestie objawienia. Czlowiek zniecheca sie i zaprzestaje duchowych poszukiwan. Nie bedziemy komentowac tych bledow. Dla nas jest rzecza oczywista, ze tylko milosc pelna moze konkurowac z miloscia tego swiata. Kochac pelnia milosci oznacza zyc pelnia zycia. Kochac na zawsze to zyc wiecznie. Zycie wieczne jest nierozerwalnie zlaczone z miloscia. Dlaczego pragniemy zyc wiecznie? Bo chcemy, by dzien jutrzejszy przyniosl nam to, co kochamy. Pragniemy przezyc chocby jeszcze kilka chwil z ukochana osoba. Chcemy spotkac kogos, kto bedzie godny naszej milosci i sam pokocha nas tak, jak na to zaslugujemy. Dlatego czlowiek, ktory nie ma nikogo, kogo moglby pokochac, pragnie smierci. Jak dlugo bedzie otoczony przyjaciolmi, ludzmi, ktorych kocha i ktorzy jego kochaja, tak dlugo bedzie zyl. Zyc znaczy bowiem kochac. Nawet milosc do zwierzecia, chocby ukochanego psa, moze byc wystarczajacym powodem, aby zyc. Jesli jednak czlowiek zerwie te nic milosci wiazaca go ze swiatem, utraci motywacje do dalszego zycia. To odbiera "zyciodajna sile". By miec udzial w zyciu wiecznym, trzeba poznac milosc. Bog jest miloscia. Swiety Jan mowi:,,Bog dal nam zycie wieczne, a to zycie jest w Jego Synu". Niezaleznie od wyznawanej religii i wiary najpierw szukajcie milosci. Reszta bedzie wam dana. Milosc musi byc wieczna, bo Bog jest wieczny. Milosc to zycie. Milosc nigdy nie zawodzi, podobnie jak zycie przepelnione miloscia. O tym wlasnie mowi swiety Pawel: zrodlem wszechrzeczy jest milosc, ten najwiekszy dar, trwajacy wiecznie, podczas gdy wszystko inne przemija. Milosc jest tu i teraz, w nas samych. Nie jest czyms ofiarowanym czlowiekowi po jego smierci. Przeciwnie, trudno uczyc sie milosci na starosc, gdy wczesniej sie jej nie szukalo i nie doswiadczalo. Najgorsze, co moze spotkac czlowieka, to zyc i umrzec w samotnosci, nie kochajac i nie bedac kochanym. Kto kocha, bedzie zbawiony. Kto nie kocha i nie jest kochany, bedzie potepiony. Kto raduje sie miloscia, bedzie radowac sie w Bogu, bo Bog jest miloscia. Juz koncze moje dlugie kazanie. Przedtem jednak pragne wam cos zaproponowac. Kto z was chce przynajmniej raz w tygodniu spotykac sie ze mna przy lekturze tego fragmentu Listu do Koryntian? Proponuje, bysmy spotykali sie przez najblizsze trzy miesiace. Pewien czlowiek, ktory tak zrobil, calkowicie odmienil swoje zycie. Mozecie tez sami czytac List do Koryntian, szczegolnie te fragmenty, w ktorych jest mowa o milosci. "Milosc cierpliwa jest, laskawa jest, milosc nie zazdrosci". Wprowadzajcie w zycie te zasady, a wtedy wszystko, co bedziecie czynic, doprowadzi was do wiecznosci. Warto poswiecic troche czasu, by nauczyc sie kochac. Zaden czlowiek nie zostaje swietym, kiedy spi. Musi sie modlic, medytowac. Tak samo kazda proba doskonalenia charakteru wymaga przygotowania i staran. Badzcie wobec siebie wymagajacy. Nadajcie sens waszemu istnieniu. Jesli spojrzycie wstecz, zobaczycie, ze najwspanialsze chwile waszego zycia byly przepelnione duchem milosci. Gdy z perspektywy czasu spojrzymy na nasze zycie, w ktorym potrafilismy uniknac pulapek zludnych przyjemnosci, zauwazymy, ze kluczowe momenty nastepowaly wowczas, gdy przezywalismy milosc, gdy bez rozglosu robilismy cos dobrego dla innych. Byc moze bylo to cos tak blahego, ze nie warto o tym mowic, ale pozwolilo przez ulamek sekundy poczuc sie czescia wiecznosci. Widzialem w zyciu najpiekniejsze dziela Pana Boga i zaznalem niemal wszystkich przyjemnosci, jakich moze doswiadczyc czlowiek. Gdy jednak patrze wstecz, przypominam sobie zaledwie kilka krotkich chwil, kiedy dane mi bylo stac sie nieudolnym nasladowca bozej milosci. Dla tych chwil warto bylo zyc. Wszystko inne przemija, ale te drobne, niewidoczne gesty milosci usprawiedliwiaja moja egzystencje. Milosc bowiem nigdy nie ustaje. Swiety Mateusz przedstawil w swojej ewangelii klasyczny opis sadu ostatecznego. Syn czlowieczy zasiada na tronie i rozdziela niczym pasterz owce od kozlow. Wtedy kazdy z nas zada sobie podstawowe pytanie: "Jak zylem?". Tak samo moglby zapytac: "Jak kochalem?". Najwazniejsza w drodze do zbawienia jest milosc. Nie beda liczyc sie nasze czyny, w co wierzylismy i co osiagnelismy. Nic z tych rzeczy nie bedzie nam policzone -istotne bedzie to, jak kochalismy blizniego.W niepamiec pojda popelnione przez nas bledy. Zapamietane zostana tylko te chwile, gdy moglismy zrobic cos dobrego, a nie uczynilismy tego. Poniewaz nie dawac swiadectwa milosci to jakby dzialac wbrew Bogu. To dowod na to, ze nigdy Go nie poznalismy, ze On kochal nas na prozno, a Jego Syn na darmo oddal za nas zycie. Nie kochac to przyznac sie do tego, ze Bog nie mial wplywu na nasze mysli i zycie, ze nigdy nie zblizylismy sie do Niego na tyle, by poczuc Jego cudowna milosc. Dlatego: "Zylem dla siebie, myslalem o sobie, o sobie i nikim wiecej - jakby Jezus nigdy nie zyl, jakby nie umarl". Wszystkie narody stana razem przed obliczem Boga. Bedziemy sadzeni w obecnosci calej ludzkosci.Kazdy z nas osadzi takze sam siebie. Beda tam obecni ludzie, ktorym pomoglismy, beda rowniez ci, ktorymi pogardzilismy i ktorych odrzucilismy. Nie beda potrzebni swiadkowie, gdyz swiadczyc bedzie za nas nasze wlasne zycie. Jedynym oskarzeniem bedzie brak milosci. Pamietajcie: slowa, ktore padna w dniu sadu, nie beda pochodzic z ksiag teologicznych, od swietych ani z koscielnych ambon. Wyplyna one z ust glodnych i biednych. Nie beda pochodzic z pacierza ani z teologicznych ksiag. Wyplyna z ust nagich i bezdomnych. Nie beda pochodzic z Biblii ani modlitewnikow. Zamiast slow przemowia szklanki pelne wody, ktora komus podalismy lub ktorej poskapilismy. Kim jest Chrystus? To Ten, ktory nakarmil biednych, przyodzial nagich i nawiedzil chorych. Gdzie jest Chrystus? "Kto by przyjal jedno takie dziecko w imie moje, mnie przyjmuje". Kto jest z Chrystusem? Ten, kto kocha.Gdy mlodzieniec zamilkl, slonce dawno juz zaszlo. Ludzie wstali w ciszy i udali sie do swych domow. Nie zapomnieli tego dnia do konca zycia. Poczuli sile najwiekszego daru i zapragneli, by to popoludnie na dlugo zostalo w ich sercach. Szkoda, ze ten dzien na zawsze nie pozostanie w naszej pamieci -pomyslal jeden z wiernych. Bo jak powiedzial mlodzieniec, przetrwa tylko milosc. This file was created with BookDesigner program [email protected] 2010-11-28 LRS to LRF parser v.0.9; Mikhail Sharonov, 2006; msh-tools.com/ebook/