D424. Banks Leanne - Niegrzeczna Narzeczona
Szczegóły |
Tytuł |
D424. Banks Leanne - Niegrzeczna Narzeczona |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
D424. Banks Leanne - Niegrzeczna Narzeczona PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie D424. Banks Leanne - Niegrzeczna Narzeczona PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
D424. Banks Leanne - Niegrzeczna Narzeczona - podejrzyj 20 pierwszych stron:
LEANNE BANKS
Niegrzeczna
narzeczona
PROLOG
Dziewi�cioletnia Maddie Palmer opu�ci�a ig�� na
p�yt� i szybko wdrapa�a si� na wysoki, barowy sto�ek.
- Raz, dwa, trzy, cztery! - wykrzykn�a, wt�ruj�c
�piewaj�cemu zespo�owi.
Jej przyjaci�ki, Emily i Jenna Jean, te� wskoczy�y
na sto�ki i �piewa�y razem z ni�. Poniewa� tego dnia
pada�o, Maddie uprosi�a niani�, by pozwoli�a im si�
bawi� w suterenie.
By�o cudownie, mog�y bowiem puszcza� muzyk�
na ca�y regulator. Maddie na�o�y�a na g�ow� tiar�
Emily, z�apa�a rakietk� do kometki i udawa�a, �e gra
na gitarze.
Kiedy melodia si� sko�czy�a, Maddie zeskoczy�a
ze sto�ka i podbieg�a do adapteru.
- Spr�bujmy jeszcze raz! - krzykn�a, przytrzymuj�c
tiar�. - Jak b�dziemy dobre, zagramy na prawdziwej
scenie i ludzie b�d� nam p�aci�.
Wystrojona w r�owy fartuszek Emily z pow�tpiewaniem
spojrza�a na swoj� rakietk�.
- No, nie wiem, Maddie. Chyba nie jestem najlepsz�
gwiazd� rocka.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
Jenna Jean uderzy�a pi�ci� w swoj� rakiet�.
- W�tpi�, by ktokolwiek chcia� nam zap�aci�
cho�by centa. No i by� mo�e b�dziemy musia�y nakarmi�
tych, kt�rzy jednak przyjd�. A te wstr�tne
ch�opaki na pewno b�d� si� z nas nabija�. Zreszt�
rakiety bardziej przypominaj� banjo ni� elektryczne
gitary - doda�a, spogl�daj�c na Maddie.
- Dobrze, mo�emy da� im mus owocowy i herbatniki
- zgodzi�a si� Maddie. Komentarz o rakietach
zignorowa�a, bo w tej sprawie nie potrafi�a wymy�li�
niczego sensownego.
Bardziej martwi�a si� swoim g�osem. Panicznie
si� ba�a, �e w uszach innych zabrzmi on tak samo
�le, jak w jej w�asnych. Nie mia�a jednak odwagi pytac
si� przyjaci�ek o zdanie, wi�c by zag�uszy�
wszelkie w�tpliwo�ci, �piewa�a tak g�o�no, jak tylko
umia�a.
- Naprawd� chcesz zosta� gwiazd� rocka? Moja
mama twierdzi, �e oni si� w og�le nie myj�. - Emily
na sam� my�l a� zadr�a�a.
- Davey Rogers si� myje. Wiem, co m�wi�, bo
jestem cz�onkiem jego fan klubu - oznajmi�a z dum�
Maddie. Uwa�a�a Emily za dzieciucha, ale lubi�a j�.
By�a bardzo sympatyczna, a poza tym pozwala�a jej
nosi� swoj� tiar�. - Zreszt� wcale nie musz� by�
gwiazd� rocka. Po prostu chc� by� bogata i zwiedza�
ciekawe miejsca. Mie� mn�stwo przyg�d - przyzna�a
i nagle przypomnia�a sobie swoje najwi�ksze marze
NIEGRZECZNA NARZECZONA
nie. fel �eby ju� nikt nigdy nie zamyka� mnie za kar�
domu.
- Gdyby moja mama by�a taka sama jak twoja,
ehybabym zwariowa�a - powiedzia�a Jenna Jean. -
Co kilka dni masz kar� i nie wolno ci wychodzi�
z ogr�dka. Ale ty chyba rzeczywi�cie na to zas�ugujesz.
Maddie zmarszczy�a brwi. Czasami zastanawia�a
si�, co z ni� jest nie tak. �adna z jej przyjaci�ek nie
by�a tak cz�sto karana.
- Przecie� ja nic takiego strasznego nie robi� po�ali�a
si�, patrz�c na podskakuj�c� na sto�ku Jenn�
Jean. Cho� wiedzia�a, �e mama nie pochwala�a takich
zabaw, nie o�mieli�a si� zwr�ci� przyjaci�ce
uwagi.
- Masz racj�, ale wiesz, na czym polega tw�j
problem?
- No?
- �e zawsze dajesz si� z�apa�.
No, tak. Jenna Jean, starsza od niej o rok, by�a
bardzo sprytna. Z matematyki dostawa�a same pi�tki,
podczas gdy Maddie z trudem zdobywa�a n�dzne
tr�jczyny.
- Chyba o to chodzi - przyzna�a. - A mo�e ja po
prostu jestem z�a?
Mia�a ju� do�� tej rozmowy. Wspar�a si� pod boki
i zaproponowa�a dalsz� zabaw�.
- Wiecie co? Dop�ki jeste�my same, po�wiczmy
NIEGIUSBCZNA NARZECZONA
t� piosenk� jeszcze raz. Udawajmy, �e wyst�pujemy
w najlepszej sali koncertowej w mie�cie.
Zn�w w��czy�a p�yt� i wskoczy�a na sto�ek. Chwyci�a
rakiet� i ju� otwiera�a usta, �eby zacz�� �piewa�,
kiedy w drzwiach stan�a jej mama.
Maddie zesztywnia�a.
K�tem oka zauwa�y�a, jak Jenna Jean i Emily
szybko zsuwaj� si� ze sto�k�w. Ona jednak nie by�a
w stanie si� poruszy�.
Zn�w zosta�a przy�apana.
- Moja droga - zwr�ci�a si� do niej matka, a ten
wst�p zawsze zwiastowa� znienawidzon� kar�. - Co
ty robisz na tym sto�ku? M�wi�am ci setki razy, �eby�
na niego nie wchodzi�a. A co by by�o, gdyby tobie
albo twoim przyjaci�kom co� si� sta�o?
Pani Palmer pogrozi�a c�rce palcem i dalej ci�gn�a
swoj� przemow�.
ROZDZIA� PIERWSZY
Maddie wygl�da�a przez okno swego auta. Ze
wszystkich stron rozci�ga� si� ten sam widok. Samochody.
Stoj�ce samochody.
Sta�a w korku na autostradzie numer 81.
Znowu zosta�a z�apana.
Takie rzeczy w Roanoke w stanie Wirginia nigdy
si� nie zdarza�y. Okolica by�a zbyt s�abo zaludniona.
Jednak tym razem, jak m�wi�y radiowe komunikaty,
gdzie� na �rodkowym pasie autostrady pojawi�a si�
dziura i st�d te zatory. Op�nienia mog� si�ga� nawet
dw�ch godzin.
Wszystko by�oby w porz�dku, gdyby porusza�a si�
prawym pasem, bo wtedy mog�aby zjecha� gdzie�
w bok. Ona jednak by�a w�a�nie na pasie �rodkowym.
Nie, nie spieszy�a si� do swojej pracy w biurze
podr�y. Wzi�a wolny dzie�.
Nie by�a te� um�wiona na kolacj�. Od prawie dziewi�ciu
miesi�cy z nikim si� nie umawia�a.
Jej problemem by�y rytmiczne skurcze w krzy�u
i dole brzucha. Jeszcze nie b�l, ale niewiele brakowa�o.
Co pi�� minut. I nie by�o to co�, co mog�o za
chwil� min��. Maddie po prostu zaczyna�a rodzi�.
W �rodku jedynego korka w historii Roanoke. W deszczu.
Bez telefonu kom�rkowego.
W brzuchu jej burcza�o, wi�c po raz setny po�a�owa�a,
�e nie ma przy sobie cho�by herbatnik�w. Kiedy
poczu�a kolejny skurcz, zastosowa�a odpowiednie
oddychanie. Wyobrazi�a sobie Hawaje, cudown� wod�,
palmy, t�cze. Gdyby by�a na Hawajach, na pewno
s�czy�aby jakiego� drinka. Ale� by jej to dobrze zrobi�o.
Zaczyna� j� ogarnia� strach. Wcale nie mia�a ochoty
urodzi� swego dziecka na �rodku autostrady. W��czy�a
wycieraczki i wypatrywa�a policyjnego radiowozu.
Po raz pierwszy w �yciu widok policjanta
szczerze by j� ucieszy�. Nic z tego!
Powoli wpada�a w rozpacz. Mo�e powinna wysi���
i p�j�� piechot�. Przypomnia�a sobie jednak, �e
instruktorka ze szko�y rodzenia m�wi�a, i� chodzenie
przyspiesza por�d. Co b�dzie, je�li nie znajdzie nikogo,
kto m�g�by j� podwie�� do szpitala?
Przez zalan� deszczem szyb� dojrza�a furgonetk�
z przykrytym foli� motocyklem na skrzyni. Natychmiast
wpad� jej do g�owy szalony pomys�. Ale czy
naprawd� bardziej szalony ni� samotny por�d we
w�asnym aucie?
Z trudem wysiad�a z samochodu i w strugach deszczu,
prawie po omacku, dotar�a do okna furgonetki.
Zapuka�a w zamglon� szyb�.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
Siedz�cy za kierownic� m�czyzna spojrza� w jej
strone. Maddie u�miechn�a si�.
Nie odwzajemni� jej u�miechu.
Maddie westchn�a i gestem poprosi�a, by opu�ci�
szyb�.
-Tak? - spyta� g�osem, kt�ry przyprawi� j�
O dr�enie. Jego radio gra�o heavy metal. Wydawa�o
jej si�, �e m�czyzna nie jest sam, ale w ciemno�ciach
nie by�a tego pewna.
Cho� siedzia�, wida� by�o, �e jest pot�ny i gro�ny.
Jego oczy by�y stalowoszare, twarz kwadratowa,
o ostrych rysach. Jenna Jean, jej najbli�sza przyja
ci�ka, zawsze m�wi�a, �e Maddie zbyt pochopnie
wyrabia sobie opini� o ludziach, ale ten akurat m�
czyzna naprawd� nie wygl�da� na �agodnego. I chyba
nie mia� te� poczucia humoru. W innej sytuacji na
pewno obr�ci�aby si� na pi�cie i wr�ci�a do swego
auta. Teraz jednak, bardziej ni� poczucie humoru tego
cz�owieka, potrzebny jej by� jego motocykl.
- Chcia... Oj! - Kiedy poczu�a kolejny skurcz,
zamilk�a na moment. - Chwileczk� - szepn�a.
Wdech. Wydech. Wdech.
- Co si�, do... - M�czyzna by� wyra�nie zaniepokojony.
Maddie uda�o si� jako� zebra� w gar��.
- Czy ten motor, kt�ry ma pan na skrzyni, jest na
chodzie?
NIEGRZECZNA NARZECZONA
-
Tak, ale...
- Wiem, �e to g�upia pro�ba. - M�wi�a najszybciej,
jak mog�a, czu�a bowiem zbli�aj�cy si� kolejny i
skurcz. - Ale w�a�nie rodz� i musz� dosta� si� do
szpitala, zanim...
Poczu�a sp�ywaj�ce po nogach ciep�o. Zerkn�a na
swoje zmoczone tenis�wki.
-
O cholera!
-
Co cholera?
- Wody mi odesz�y - powiedzia�a i spojrza�a nieznajomemu
prosto w oczy.
W�a�ciwie nie wygl�da� tak �le. Kiedy indziej, bez
tego brzucha, mog�aby si� nim zainteresowa�. Nie!
Co za my�li! W takiej sytuacji?
- Czy mog�abym po�yczy� pana motor?
Kto� siedz�cy wewn�trz furgonetki �ciszy� radio.
- Tato, kto to? No tak, ta pani jest w ci��y - skomentowa�
te� m�ski, cho� zdecydowanie m�odszy
g�os.
Nie reaguj�c na pytania syna, m�czyzna b�yskawicznie
wysiad� z auta i gro�nie spojrza� na Maddie.
- Czy na pewno dobrze pani� zrozumia�em? Chce
pani, �ebym zawi�z� pani� na motorze do szpitala?
Maddie skin�a g�ow� i obronnym gestem zas�oni�a
brzuch.
-
Raczej nie mam wyboru. Nie chc� urodzi� na
�rodku
autostrady.
Przestraszy�a si�, kiedy m�czyzna nie od razu
NIEGRZECZNA NARZECZONA
zareagowa� na jej s�owa. Co b�dzie, je�li on nie zechce
jej pom�c?
- Niech pan pos�ucha. Nie mam wiele, ale oddam
panu wszystko.
M�czyzna pokr�ci� g�ow�.
- Pracuj� w biurze podr�y - ci�gn�a zdesperowana
Maddie. - Mog�abym panu za�atwi� darmow�
wycieczk�. Umiem te� gotowa�. B�d� panu przez rok
raz w tygodniu gotowa� kolacj�, je�li tylko...
Kolejny skurcz kaza� jej przerwa� tyrad�. Zgi�a
si� wp� i us�ysza�a, �e m�czyzna wydaje synowi
jakie� polecenia. Kiedy b�l min��, motor sta� ju�
na jezdni, a za kierownic� p�ci�zar�wki siedzia�
ch�opak.
- Prosz� pani - zacz�� niepewnym g�osem m�czyzna.
- Jestem Maddie Palmer. Prosz� mi m�wi� Maddie.
Wyci�gn�a ku niemu r�k�, kt�ra natychmiast Uton�a
w jego ogromnej d�oni.
- Joshua Blackwell. Po prostu Joshua. Dasz rad�
wsi���? - spyta� z wyra�n� trosk�.
- Tak, oczywi�cie. Dzi�kuj�.
- Dzi�kowa� b�dziesz dopiero w szpitalu - mrukn��,
w�o�y� jej na g�ow� kask i wsiad� na motor.
Maddie z niepokojem spojrza�a na motocykl. Ten,
kto go projektowa�, na pewno nie my�la� o ci�arnych
kobietach. Jako� jednak uda�o jej si� wsi���. I nawet
obj�� Joshu� w pasie.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Siedzisz?
- Tak - szepn�a, walcz�c z kolejnym skurczem.
- Co ile masz te b�le?
- Nieca�e cztery minuty - wyj�ka�a.
- Kapitalnie! Najwa�niejsze, �eby� mocno si�
mnie trzyma�a. B�d� jecha� najszybciej, jak si� da.
Kiedy zn�w poczujesz skurcz, �ci�nij mnie, kopnij
albo krzyknij. W ka�dym razie jako� daj mi zna�.
Jej opinia o tym m�czy�nie by�a coraz lepsza. By�
silny. Praktyczny. A przede wszystkim chcia� jej pom�c.
- Dobra.
- No to ruszamy.
Do szpitala dojechali w siedemna�cie minut i trzydzie�ci
dwie sekundy. Joshua przez ca�y czas liczy�
czas. Dla Maddie by�o to chyba najgorsze siedemna�cie
minut �ycia. Blada i spocona, kilka razy omal nie
spad�a z motoru. Sanitariusze z izby przyj�� natychmiast
posadzili j� na w�zku i szybko zawie�li na porod�wk�.
Joshui kazali i�� za sob�.
Zazwyczaj nie dawa� sob� dyrygowa�, tym razem
jednak pos�usznie pomaszerowa� za nimi. Umy� si�,
w�o�y� sterylny fartuch i wszed� do sali porodowej.
- Cze�� - powita�a go z ulg� Maddie. - Okaza�o
si�, �e m�j po�o�nik nie zd��y na czas.
-A tw�j m��?
- Nie mam m�a - odpar�a i spu�ci�a wzrok.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
Joshua spojrza� na ni� uwa�nie. Blada, w brzydkiej,
Szpitalnej koszuli, wygl�da�a bardzo m�odo. Nawet
z tym ogromnym brzuchem by�a drobna i delikatna.
Mia�a spory biust i zgrabne nogi. Ze zdziwieniem poczu�,
�e powinien, �e chce si� ni� opiekowa�.
- Nie musisz ze mn� zostawa� - powiedzia�a.
Kiedy kolejny skurcz wykrzywi� b�lem jej twarz,
Joshua
zakl�� pod nosem. Maddie zamkn�a oczy
oddycha�a g��boko.
- Musz� prze�. Biegnij po sio... Nie! -Powstrzyma�a
go w ostatniej chwili. - Zosta�.
Joshua mocno u�cisn�� wyci�gni�t� ku niemu r�k�.
- Oddychaj - poradzi�, przypominaj�c sobie narodziny
swojego syna. Cho� od tamtej pory min�o
szesna�cie lat, co� jeszcze pami�ta�. - Oddychaj.
I, o dziwo, Maddie kilka razy g��boko odetchn�a.
Gdy b�l min��, pr�bowa� pu�ci� jej d�o�, ale Maddie
mu na to nie pozwoli�a. Patrzy�a na niego rozszerzonymi
ze strachu oczami.
Joshua mia� wra�enie, �e jego serce zalewa fala
dziwnego, dawno zapomnianego ciep�a.
- Za moment wracam. Naprawd�.
Dostrzeg� w spojrzeniu Maddie, �e mu uwierzy�a.
I zaufa�a. Nie chcia� teraz si� nad tym zastanawia�.
W tej chwili najwa�niejsze by�o dziecko.
Tak jak obieca�, za chwil� by� zn�w przy niej.
Zjawi�a si� te� piel�gniarka. Zbada�a Maddie, a potem
wszystko potoczy�o si� b�yskawicznie.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Niech pani teraz nie prze, bo dziecko rozerwie
pani krocze. Poszukam lekarza.
- Czemu go tu jeszcze nie ma? - oburzy�a si�
Maddie. - Za�o�� si�, �e pije kaw� i zajada si� p�czkami.
Na m�czyzn nigdy nie mo�na liczy�.
M�wi�a bardziej do siebie ni� do kogokolwiek.
Kiedy chwyci� j� kolejny skurcz, skrzywi�a si� i zacz�a
przeklina� ca�� ludzko��.
- Kto by pomy�l� , �e jedna ma�a dziurka w prezerwatywie...
- Zamilk�a na moment i poci�gn�a
nosem. - �e b�dzie z tego tyle b�lu - doko�czy�a
szybko. Nie, nie wolno o tym my�le�. Wyobra� sobie
co� przyjemnego. Morze, s�o�ce, pla�a. Gdzie jest ten
cholerny lekarz?!
Joshua uj�� j� za r�k� i nie pu�ci� nawet wtedy,
kiedy Maddie wbi�a si� paznokciami w jego d�o�.
Wreszcie zjawi� si� lekarz i po dwudziestu trzech
minutach na �wiat przyszed� du�y, zdrowy ch�opiec.
Piel�gniarka od razu po�o�y�a go na piersi Maddie.
- Jeste� pi�kny - wyj�ka�a m�oda mama. - Pi�kny.
Ale si� spieszy�e�.
Chwila by�a tak intymna, �e Joshua uzna�, i� powinien
wyj��. Maddie od razu to wyczu�a.
- Pi�kny, prawda? - szepn�a i u�miechn�a si� do
niego przez �zy.
Joshua spojrza� na dziecko i te� spr�bowa� si�
u�miechn��.
- Rzeczywi�cie jest interesuj�cy - przyzna�.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Chcesz go potrzyma�?
Zaskoczony Joshua waha� si�.
- Nie b�j si�. - Maddie wyci�gn�a w jego stron�
zawini�tko.
Ostro�nie wzi�� niemowl� w ramiona. By�o takie
male�kie i kruche, a r�wnocze�nie tak pe�ne �ycia.
Patrzy� na t� wymachuj�c� pi�stkami ludzk� istotk�
J my�la� o Patricku. Bardzo stara� si� zast�pi� mu nieobecn�
matk�, ale przez te d�ugie lata co� w nim
paar�o. Wiedzia�, �e syn potrzebuje od niego czego�,
(gego on nie jest w stanie mu da�. Uczucie, jakie go
teraz ogarn�o, by�o tak zaskakuj�ce, �e nie bardzo
wiedzia�, co zrobi�.
Nagle do sali wesz�a piel�gniarka.
- Pani Palmer, osoby, kt�re kaza�a pani zawiadomi�,
w�a�nie przysz�y i bardzo chc� pani� zobaczy�.
Pan Benjamin Palmer...
- M�j brat - doko�czy�a Maddie. - A ta druga
osoba to na pewno Jenna Jean.
- Pani Jenna Anderson - potwierdzi�a piel�gniarka.
- Prosz� im powiedzie�, �e przyjm� ich za kilka
minut i.. . - W oczach Maddie pojawi�y si� figlarne
iskierki. - Niech im pani powie, �e urodzi�am pi�cioraczki.
Siostra ze zdumieniem spojrza�a na niemowl�
w ramionach Joshui.
- S�ucham?
NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Tak tylko �artowa�am - odpar�a Maddie. - Zgodzili
si� zosta� chrzestnymi. - M�oda matka parskn�a
�miechem i czule popatrzy�a na Joshu� i male�stwo.
- Za�o�� si�, �e wstaj�c dzi� rano, nie mia�e� poj�cia,
�e wyci�gniesz jak�� ci�arn� ze �rodka korka i w dodatku
b�dziesz towarzyszy� przy narodzinach nowego
obywatela.
- Rzeczywi�cie - odpar� Joshua. Mia� wra�enie,
�e w ma�ym palcu Maddie jest wi�cej �ycia ni� w ca�ym
jego ciele. Poczu� lekkie uk�ucie zazdro�ci i.. .
co� jeszcze. Co� nowego i niepokoj�cego.
- Prosz� - mrukn�� i odda� jej synka.
Gestem d�oni kaza�a mu si� nachyli�.
Kiedy to zrobi�, najzwyczajniej w �wiecie poca�owa�a
go prawie w same usta.
- Dzi�kuj�. Zachowa�e� si� jak prawdziwy bohater.
Zaskoczony Joshua przez chwil� patrzy� w jej
oczy, potem gwa�townie zamruga� powiekami i odchrz�kn��.
- Nie ma sprawy - b�kn��. - Musz� ju� i��. Uwa�aj
na ma�ego. I na siebie te�.
Czu�, �e tymi s�owami �egna Maddie Palmer na
zawsze.
Joshui od lat nic si� nie �ni�o, wi�c nie przypuszcza�,
by tej nocy mia�o by� inaczej. Le��c w ��ku,
ws�uchiwa� si� w cisz� swego domu.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
My�la� o czekaj�cych go nazajutrz obowi�zkach.
I o Patricku, od kt�rego z ka�dym dniem coraz bar
dziej si� oddala�.
Nie, nie marzy� o niczym. Po prostu od �mierci
Gail �y� z dnia na dzie�. W �yciu samotnego ojca jest
miejsce wy��cznie na prac� i obowi�zki.
ROZDZIA� DRUGI
Wczesnym wieczorem w domu Blackwella na ranczu
panowa�a cisza. S�ycha� by�o tylko szelest gazety
przerzucanej przez Joshu�, skrzypienie pi�ra odrabiaj�cego
lekcje Patricka i g�o�ny oddech le��cego przy
drzwiach owczarka niemieckiego, Majora.
Joshua przywyk� do ciszy. Gdyby pozwoli� sobie
na chwil� zastanowienia, uczucie, jakie si� z ni� wi�za�o,
nazwa�by pustk�. Ale by� cz�owiekiem bardzo
zaj�tym, mia� liczne obowi�zki zwi�zane z zarz�dzaniem
stadnin� i opiek� nad nastoletnim synem. Nie
starcza�o mu czasu na rozmy�lania o tym, co powinien
zmieni� w swoim �yciu.
W zamy�leniu podni�s� oczy znad gazety i spojrza�
na Patricka. By� pewien, �e syn uwa�a go za m�czyzn�
surowego, bez poczucia humoru, zimnego. Czy�by
rzeczywi�cie taki by�?
Ze wzruszeniem ramion odrzuci� te bezproduktywne
my�li i wr�ci� do czytania. Zlekcewa�y� powi�kszaj�cy
si� mi�dzy nim a synem dystans. Jednak
cisza, wszechobecna i dr�cz�ca, pozosta�a.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
Le��cy przy drzwiach Major warkn�� zaniepokojony.
- Le�e� - nakaza� psu Joshua.
Pies pos�ucha� go, ale tylko na kilka sekund. Potem
podni�s� si� i zn�w warkn��. Patrick przerwa� pisanie.
- O co mu chodzi?
Joshua wzruszy� ramionami i wsta�, by wypu�ci�
psa. Kiedy tylko otworzy� drzwi, us�ysza� st�umiony
odg�os silnika. W ciemno�ciach dojrza� zbli�aj�cy
si� ku domowi samoch�d, kt�ry wyda� mu si�
znajomy.
Kiedy auto zaparkowa�o na podje�dzie, kto� otworzy�
drzwiczki i do w�ciek�ego jazgotu Majora do��czy�
si� niemowl�cy p�acz.
- Co...? - zacz�� Patrick, kt�ry te� wyszed�
sprawdzi�, co si� dzieje.
Obaj Blackwellowie patrzyli ze zdumieniem, jak
Maddie Palmer wsadza synka do noside�ka, bierze
w r�ce dwa koszyki i omijaj�c Majora, wchodzi po
schodkach.
- Cze�� - powita�a ich weso�o. - Pami�tasz mnie?
- zwr�ci�a si� do Joshui. - Sze�� tygodni temu podwioz�e�
mnie do szpitala i asystowa�e� przy porodzie
mojego synka. Obieca�am, �e przez rok raz w tygodniu
b�d� ci� karmi�, staram si� wi�c dotrzyma�
obietnicy. W�a�nie przywioz�am pierwszy posi�ek.
- Co takiego? - Joshua wpatrywa� si� w ni� z niedowierzaniem.
Jak mog�a my�le�, �e o niej zapo
NIEGRZECZNA NARZECZONA
mnia�? Nie co dzie� podwozi� do szpitala rodz�ce
kobiety.
- Jedzenie - rzek� wyra�nie uradowany Patrick.
- Przywioz�a ci jedzenie, tato.
- Wcale nie musia�a.
- Ale przywioz�am. - Maddie wzruszy�a ramionami.
Kiedy ma�y zacz�� p�aka�, Joshua i Patrick wzi�li
koszyki.
- Naprawd� nie musia�a�... - zacz�� zn�w Joshua.
- O kurcz�, jest nawet pasztet! - wrzasn�� Patrick,
jakby od lat nic nie jad�.
- Wejd� - rzek� pospiesznie Joshua, bo dziecko
p�aka�o coraz g�o�niej.
- Nie mia�am poj�cia, �e tak d�ugo b�d� musia�a
ci� szuka� - m�wi�a Maddie, id�c za Joshua w stron�
kanapy. - Potem jeszcze si� zgubi�am i musia�am
spyta� jednego z twoich s�siad�w o drog�. Pana
Crocketta. Niezbyt sympatyczny, prawda?
- Podjecha�a� do domu Otisa Crocketta? - Patrick
z trudem oderwa� si� od jedzenia. - Przywita� ci�
strzelb�?
- Nie wycelowa� jej we mnie - odpar�a Maddie,
wyjmuj�c synka z noside�ka. - Ale przez ca�y czas
mia� j� na ramieniu. I nie by� szczeg�lnie uprzejmy.
Powiedzia�am mu, �e nie podoba mi si� jego zachowanie.
- Nigdy wi�cej tego nie r�b. - Joshua by� szczerze
zaniepokojony. - Crockett by� ju� w wi�zieniu za...
NIEGRZECZNA NARZECZONA
Zamilk�, bo zauwa�y�, �e Maddie wyci�ga koszul�
ze spodni.
J� z kolei powstrzyma�a jego mina.
- Zaj�czek ju� dawno powinien by� nakarmiony
wyja�ni�a. - Jeste� doros�y, wi�c to dla ciebie na
pewno nic nowego, ale...
- Do kuchni, Patrick! - rozkaza� Joshua.
- Tato, przecie� to co� zupe�nie normalnego - pr�bowa�
protestowa� ch�opak.
- Mnie nie nabierzesz. Ja te� kiedy� mia�em szesna�cie
lat.
Joshua zakl�� pod nosem i kaza� synowi usi��� tylem
do karmi�cej Maddie.
Zaczyna� rozumie�, czemu wi�kszo�ci huragan�w
nadaje si� �e�skie imiona. Maddie zaledwie przed
dwiema minutami zjawi�a si� w jego domu, a ju�
przewr�ci�a go do g�ry nogami.
Wyj�� z koszyk�w naczynia i poda� synowi jedze
nie. W pokoju panowa�a cisza, co oznacza�o, �e Za
j�czek je, a piersi Maddie s� nagie. No i co z tego!
Przecie�, jak zauwa�y� Patrick, to co� zupe�nie natu
ralnego. Tyle tylko, �e ju� tak dawno w jego domu
nie by�o kobiety, w dodatku z obna�onym biustem.
Joshua odsun�� od siebie obraz p�nagiej Maddie
i skoncentrowa� si� na jedzeniu. By�o zdecydowanie
lepsze ni� jajecznica, kt�r� zaplanowa� na kolacj�.
- Pycha! - mrukn�� Patrick, si�gaj�c po kolejny
kawa�ek pieczonego kurczaka.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
-To si� ciesz. Niepr�dko zn�w zjesz co� takiego
- zauwa�y� ch�odno Joshua.
- Za tydzie� - odezwa�a si� za jego plecami
Maddie.
Joshua odwr�ci� si� i uni�s� brwi. Zd��y� jeszcze
zauwa�y�, �e piersi Maddie s� zn�w zas�oni�te.
- Za tydzie�?
- Tak - u�miechn�a si� Maddie. Delikatnie poklepywa�a
plecki trzymanego w obj�ciach synka. Obieca�am
ci jeden posi�ek tygodniowo. Przez rok.
- Nie ma mowy - oburzy� si� Joshua. - To bardzo
mi�o, �e dzi� nas nakarmi�a�, ale powiedzmy, �e w ten
spos�b ju� wyr�wnali�my nasze rachunki - rzek�, ignoruj�c
protesty Patricka. - To bez sensu, �eby� co
tydzie� przywozi�a nam jedzenie.
Maddie u�miechn�a si� jeszcze szerzej.
- To, �e zawioz�e� motorem ci�arn� kobiet� do
szpitala i zosta�e� z ni� do ko�ca porodu, te� by�o bez
sensu, prawda?
- Ja...
- Racja - wtr�ci� si� Patrick.
- Wcale...
- Musz� ju� i�� - przerwa�a mu Maddie, zbieraj�c
koszyki i puste naczynia. - Hej, Zaj�czku, przecie�
prosi�am, �eby� nie zasypia�. - Ma�y ani drgn��. -
Ach, ci m�czy�ni!
- .Czy on naprawd� nazywa si� Zaj�czek? - powa�nie
zaniepokoi� si� Patrick.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Nie, ale� sk�d! Ma na imi� Dawid. Zwyczajne,
normalne imi�, kt�re ma wynagrodzi� mu fakt, �e
wychowuje go niezbyt normalna matka. I w dodatku
samotna - doda�a ze smutkiem, bo przecie� zdawa�a
sobie spraw�, �e nie b�dzie jej �atwo.
Sprawia�a wra�enie osoby swobodnej, weso�ej
i beztroskiej, takiej, kt�r� ka�dy m�czyzna ch�tnie
widzia�by w swoim ��ku. Z szop� p�omiennorudych
w�os�w i br�zowymi oczami, wyra�nie pogodzona
w�asn� seksualno�ci�, zupe�nie nie pasowa�a do cichego,
uporz�dkowanego �wiata Joshui.
- No to id�! Czy, opr�cz w�tr�bki, jest co�, czego
nie lubicie? - spyta�a ju� przy drzwiach.
- Przecie�... -jeszcze raz pr�bowa� protestowa�
Joshua.
- A wi�c do zobaczenia za tydzie�. Dzi�ki, Patrick
doda�a, ju� stoj�c na ganku.
- Dzi�kuj� pani.
- M�w do mnie Maddie. Tak jest du�o pro�ciej.
Joshua czu�, �e sytuacja wymyka mu si� spod kontroli.
- Daj mi to - rzek�, wzi�� od niej koszyk i sam
zani�s� go do auta.
Pada� lekki deszcz, wi�c Maddie szybko umie�ci�a
ma�ego w foteliku.
- Maddie - zacz�� Joshua. - To bardzo mi�o
z twojej strony, �e przywioz�a� nam kolacj�, ale...
- To ty by�e� bardzo mi�y.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
Nie przyzwyczajony, by ktokolwiek mu przerywa�,
a ju� zw�aszcza tak atrakcyjna kobieta, Joshua na moment
zgubi� w�tek.
Na szcz�cie szybko wzi�� si� w gar��.
- Naprawd� nie musisz nas karmi� co tydzie�. To
niepotrzebne, niepraktyczne i nierozs�dne.
Kiedy Maddie parskn�a �miechem, jaki� dziwny
dreszcz przeszed� mu po plecach.
- Niepraktyczne, nierozs�dne - powt�rzy�a. - Na
szcz�cie jest jeszcze w �yciu miejsce na rzeczy nierozs�dne
i niepraktyczne. A je�li chodzi o to, czy niepotrzebne,
to pozwolisz, �e zachowam moje zdanie
na ten temat.
Maddie potrz�sn�a g�ow� i nachyli�a si� ku niemu.
Na pewno nie by�o to zaproszenie. Wiedzia�, �e tak
po prostu si� zachowuje, jednak tak bardzo zapragn��
jej dotkn��, �e tylko ca�� si�� woli uda�o mu si� nad
tym zapanowa�.
- Niecz�sto ratuje mi �ycie powa�ny, odpowiedzialny
i konserwatywny farmer. W�a�ciwie to nikt jeszcze
nigdy mnie nie ratowa�. Chc� ci jako� podzi�kowa�.
Wi�c b�d� tak mi�y i jedz z apetytem. Dobrze?
Joshua zdoby� si� tylko na g��bokie westchnienie.
- Potraktuj� to jako wyra�enie zgody - u�miechn�a
si� Maddie. - Dobranoc.
- Dobranoc.
Silnik jej auta pracowa� tak g�o�no, �e Joshua nie
s�ysza� w�asnych my�li. Major zn�w szczeka�, z od
NIEGRZECZNA NARZECZONA
dali s�ycha� by�o r�enie koni, ptaki �wiergota�y z oburzeniem.
Nawet zwierz�ta zareagowa�y na jej obecno��.
Tak, wobec Maddie Palmer nikt nie m�g� pozosta�
oboj�tny.
W po�owie w�skiej, kr�tej i b�otnistej drogi auto
Maddie niebezpiecznie przechyli�o si� na bok.
Ani przez moment nie mia�a w�tpliwo�ci, co si�
sta�o. Z�apa�a gum�. I to w nasilaj�cym si� deszczu.
Na szcz�cie mia�a zapasowe ko�o, a ma�y spa� spo
kojnie. Poprzednio, kiedy przedziurawi�a opon�, za
blokowa�a drog� konduktowi pogrzebowemu, a Da
wid wrzeszcza� jak op�tany.
Otworzy�a drzwi i wdepn�a wprost w ka�u��.
- Traktuj to jak jeszcze jedn� przygod�. Pami�taj, �e
cierpienie uszlachetnia - wyrecytowa�a pod nosem.
Przez ostatnie dziesi�� lat swego �ycia wielokrotnie
powtarza�a sobie te s�owa z nadziej�, �e kt�rego�
dnia naprawd� w nie uwierzy.
W strugach deszczu i w ciemno�ciach obesz�a auto
i wpad�a na... Jostiu�.
- Za�o�� si�, i� my�la�e�, �e ju� masz mnie z g�owy
- powiedzia�a z nie�mia�ym u�miechem. - S�ysza�e�
chyba o rzepie i psim ogonie. Jak si� ju� przyczepi, to
l rudno si� go pozby�. Ale mo�esz spokojnie wraca� do
domu. Jestem specjalistk� od zmieniania k�.
Maddie otworzy�a baga�nik, ale to Joshua wyj��
z niego zapasowe ko�o i lewarek.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Pos�uchaj! - zdenerwowa�a si� Maddie. - Pada
deszcz, jest p�no, nie chc�, �eby�...
- Lepiej wsi�d� do �rodka, bo ca�kiem przemokniesz
- przerwa� jej Joshua. - Za minut� b�dzie gotowe
- doda�, kucaj�c przy kole.
Maddie, nie przyzwyczajona, by kto� tak si� o ni�
troszczy�, by�a wyra�nie zak�opotana.
- Jeste� naprawd� bardzo uprzejmy, ale sama mog�
to zrobi�. Nie musisz.
Joshua uni�s� g�ow� i spojrza� na ni� z rozbawieniem.
- M�wisz zupe�nie tak samo, jak ja par� minut
temu.
Maddie zamilk�a. Spokojni, cisi m�czy�ni nigdy
si� jej nie podobali. Wola�a rozmownych, bo nie musia�a
zastanawia� si�, co tak naprawd� chodzi im po
g�owie.
A Joshua? Konkretny, zdecydowany, milcz�cy.
Przyda�by mu si� kto�, przy kim m�g�by si� troch�
odpr�y�. Ciekawe, jak wygl�da jego �ycie seksualne?
Kiedy ostatnio kto� go ca�owa�?
Podekscytowana t� my�l�, natychmiast jednak
us�ysza�a w swej g�owie ostrzegawczy dzwonek.
W dotychczasowym �yciu zbyt cz�sto dawa�a si� ponie��
podobnym emocjom.
Spojrza�a na mocuj�cego si� z ko�em Joshu� i po�a�owa�a,
�e nie ma parasola. Wilgotna od deszczu
koszula podkre�la�a kszta�ty jego szerokich ramion.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
Musia�aby by� �lepa, �eby nie zauwa�y� si�y jego
cia�a. Ale poci�ga� j� nie tylko fizycznie. W tym
m�czy�nie, kt�rego �ycie z pewno�ci� nie g�aska�o
po g�owie, by�o co� bardzo uwodzicielskiego.
Czu�a, �e to kto�, na kim mo�na polega�. Zaskoczy�y
j� te rozmy�lania, bo chyba po raz pierwszy
uzna�a t� cech� za szalenie poci�gaj�c�. Przypisa�a to
uwoim hormonom, kt�re po prostu jeszcze nie wr�ci�y
po ci��y do r�wnowagi.
- Tw�j syn to fajny ch�opak - powiedzia�a, �eby
przerwa� cisz� i odp�dzi� od siebie niepokoj�ce mysli.-
Musisz by� z niego dumny,
- Owszem - mrukn�� poch�oni�ty prac� Joshua.
- Lata ju� za dziewczynami?
- Je�li nawet, to bardzo si� z tym kryje.
Jego g�os by� niski, g��boki i bardzo m�ski. A�
chcia�o si� go s�ucha�. Bez wzgl�du na tre�� wypowiadanych
s��w.
- Woli ksi��ki, tak?
- Mo�e. Nie zastanawia�em si� nad tym.
- Wykapany tatu�, co?
- Powinna� zosta� w aucie. Jeste� ca�a przemoczona.
Maddie spojrza�a na swoj� mokr� koszul�.
- Ty te�.
Joshua schowa� ko�o i lewarek do baga�nika.
- My�la�em, �e kobiety nie lubi� mokn��.
- To zale�y od okoliczno�ci. W basenie albo pod
NIEGRZECZNA NARZECZONA
prysznicem nie jest tak �le. Stanie w deszczu w kolejce
po bilety na koncert te� mo�na wytrzyma�.
Kiedy na ni� spojrza�, gotowa by�a przysi�c, �e
w k�ciku jego ust dostrzeg�a nik�y u�miech.
- A z powodu przebitej opony?
Widz�c jego mokre w�osy, my�la�a tylko o tym, �e
Joshua tak samo musi wygl�da� po porannym prysznicu.
- Z powodu przebitej opony? - powt�rzy�a. - To
zale�y, czy wyniknie z tego jaka� przygoda.
- Przygoda na �rodku polnej drogi?
- Czasami, kiedy los nie zsy�a �adnych przyg�d,
trzeba mu troch� pom�c - westchn�a. - Zastanawiam
si�, jak mog�abym ci si� odwdzi�czy�. Co powiesz
na cz�stsze kolacje?
Widz�c przera�enie w jego oczach, wybuchn�a
�miechem.
- Boisz si� rzepa? Mo�e wolisz na�o�y� to ko�o
z przebit� opon� z powrotem?
- Nie - odpar� szybko.
- Ale pomy�la�e� o tym, co?
- A nie wystarczy zwyczajne �dzi�kuj�"?
Ten facet naprawd� wygl�da na kogo�, komu poca�unek
dobrze by zrobi�.
Maddie skin�a g�ow�, stan�a na palcach i.. . poca�owa�a
Joshu� Blackwella prosto w usta.
- Dzi�kuj�.
Tak, Joshua naprawd� tego potrzebowa�. Jego wargi
nie pozosta�y oboj�tne na dotyk jej ust.
ROZDZIA� TRZECI
Joshua jeszcze d�ugo sta� w deszczu, po ciemku
i w b�ocie. Ju� nawet nie s�ysza� warkotu silnika samochodu
Maddie.
Sta� tak jak idiota.
W ko�cu zakl�� pod nosem i powl�k� si� z powrotem
do domu.
Ze sposobu, w jaki zareagowa�, mo�na by wnioskowa�,
�e nigdy nie dotyka� kobiety i jeszcze nigdy
sie nie ca�owa�.
Cho� mo�e rzeczywi�cie nie by� w tych sprawach
szczeg�lnie do�wiadczony, to instynkt mia� bez w�tpienia
rozwini�ty zupe�nie prawid�owo.
Dlatego wiedzia�, �e Maddie Palmer oznacza k�opoty.
Swobodna, otwarta, szczera, by�a jednak w pewien
spos�b podobna do niego. Przede wszystkim - odpowiedzialna.
Cho� nadrabia�a min�, Joshua wiedzia�,
^e perspektywa samotnego wychowywania dziecka
Drzera�a j� tak samo, jak kiedy� jego.
Jest �adna, przyjemnie pachnie, ale stanowi zagro
NIEGRZECZNA NARZECZONA
�eni� dla jego uporz�dkowanego, monotonnej
�ycia.
Kiedy Maddie zajecha�a przed dom, dochodzi�a
dziesi�ta. W brzuchu jej burcza�o, a Dawid te� ju� nie
spa�.
Szybko wesz�a do kuchni, w�o�y�a ma�ego do kojca
i ledwo zd��y�a posmarowa� musztard� dwie kromki
chleba, kiedy kto� zadzwoni� do drzwi. Ma�y od razu
zacz�� p�aka�.
- Gdzie by�a�? - spyta� od progu Ben i wyj�� jej
z r�ki kanapk�. - Zagl�da�em ju� dwa razy. Zaczyna�em
si� niepokoi�, czy co� ci si� nie sta�o. - Kiedy
ugryz� kawa�ek chleba, skrzywi� si�. - Co to jest?
Maddie wci�� nie mog�a si� przyzwyczai�, �e jej
m�odszy brat co wiecz�r sprawdza, czy wszystko
u niej w porz�dku.
- Na razie to zaledwie chleb z musztard�. Gdyby�
poczeka�, sta�by si� kanapk� z szynk�. Zreszt� i tak
przeznaczona by�a dla mnie - doda�a, wyjmuj�c bratu
chleb z r�k. - M�g�by� chwil� potrzyma� Dawida? Ja
za chwil� sko�cz�.
- Dobra - u�miechn�� si� Ben. - Ale jak tylko
zn�w zacznie mi ssa� palec, oddaj� ci go natychmiast.
- Wiesz, braciszku, �ycie to bardzo ulotna rzecz.
- Maddie stara�a si� nada� swemu g�osowi jak najpowa�niejsze
brzmienie. - Jeste� chrzestnym ojcem Dawida,
wi�c gdyby co� mi si� sta�o, mia�by� przez ca�y
NIEGRZECZNA NARZECZONA
czas do czynienia z jego ssaniem, pluciem, wymiotowaniem
i podobnymi przyjemno�ciami.
Ben, r�wnie powa�ny, wzni�s� oczy do nieba.
- Wiem. To w�a�nie dlatego tak si� troszcz�, czy
wszystko u ciebie jest w porz�dku.
- Naprawd�? A ju� my�la�am, �e to dlatego, �e
mie kochasz i uwielbiasz - za�mia�a si� Maddie
poca�owa�a brata w policzek.
- Wiesz, lepiej mi daj ma�ego. Z nim �atwiej sobie
poradz� ni� z tob�.
Maddie zabra�a si� do robienia kanapki, a Ben
usiad� z Dawidem na kanapie i opowiada� mu o ko
metach. Ten silny, bezkompromisowy m�czyzna,
i w�osami do ramion i kolczykiem w uchu, porusza
j�cy si� wy��cznie warcz�cym harleyem, by� znako
mit� niani�.
Z gotow� kanapk� i szklank� mleka Maddie
w ko�cu te� usiad�a na kanapie. Mia�a zamiar je��
r�wnocze�nie karmi� ma�ego.
- Daj mi go.
- Jedz i nie przeszkadzaj nam. Odbywamy w�a�nie
m�sk� rozmow�.
- Dobra, dzi�ki.
- Nie powiedzia�a� mi jeszcze, czemu tak p�no
dzi� wr�ci�a�?
Kiedy ma�y zacz�� p�aka�, Ben wsta� i zacz�� spacerowa�
po pokoju.
- Dziesi�ta to p�no?
NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Dla ciebie tak. Odk�d pojawi� si� na tym �wiecie
nasz maluch, nigdy nie wraca�a� do domu p�niej ni�
o �smej. O, nie, mowy nie ma! - rzek�, kiedy Dawid
wpi� si� ustami w jego rami�. - Bierz go sobie. -
Szybko poda� siostrze ma�ego.
Maddie parskn�a �miechem i dyskretnie odpi�a
bluzk�, gotowa do karmienia.
- Zawioz�am jedzenie Joshui Blackwellowi i jego
synowi.
Ben spojrza� na ni� z niedowierzaniem.
- Pojecha�a� a� za miasto? Tym twoim wrakiem?
- To bardzo porz�dne auto! - oburzy�a si� Maddie.
- I nie zab��dzi�a�?
- Tego nie powiedzia�am. Zgubi�am si�, ale
w ko�cu jako� znalaz�am ich dom. Poczeka�am, a�
zjedz�, i wr�ci�am. Tylko jeszcze Joshua musia� mi
zmieni� ko�o. - A ja go poca�owa�am, doda�a w duchu.
Brat nie musia� wiedzie� o takim drobiazgu,
zw�aszcza �e by� to jednorazowy incydent.
- Chyba nie zamierzasz tam je�dzi� co tydzie�,
prawda? To nawet, jak dla ciebie, by�aby przesada.
- Wcale nie. Ten cz�owiek mi pom�g� w bardzo
trudnej sytuacji... Chc� mu si� jako� odwdzi�czy�.
Nawet je�li doprowadza to biednego Joshu� do
szale�stwa? Maddie wyobrazi�a sobie jego min�. Ciekawe,
-czy w duchu szepta� jakie� zakl�cia, maj�ce
ochroni� go przed ni�?
NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Nigdy w �yciu nie spotka�em wi�kszego uparciucha
- rzek� Ben.
- Tobie te� nic nie brakuje. - Maddie spojrza�a
znacz�co na przedstawiaj�cy pytona tatua� na ramieniu
brata. Odstraszy� ju� niejednego potencjalnego
pracodawc�.
- Owszem, ale to nie to samo - mrukn�� Ben.
Maddie czule u�miechn�a si� do brata. Kiedy wyro�nie
ju� z tego okresu buntu, b�dzie z niego �wietny
facet.
- Dzi�ki, �e do mnie zajrza�e�.
- Nie ma sprawy. Dzwo�, je�li b�dziesz czego�
potrzebowa�a.
- Rozmawia�e� ostatnio z mam�? - spyta�a z nadziej�.
- Kilka dni temu. U niej nic nowego.
Maddie posmutnia�a. A� za dobrze zrozumia�a s�owa
brata. Matka wci�� nie mog�a jej wybaczy� nie�lubnego
dziecka. Czy kiedy� zmieni zdanie?
- Po�� si� ju�, siostrzyczko.
- Dobrze. Dobranoc.
Po wyj�ciu brata Maddie jeszcze d�ugo w pe�nej
niepokoju zadumie przygl�da�a si� Dawidowi. By� dla
niej najdro�sz� istot� na �wiecie, a ona by�a ca�kowicie
za niego odpowiedzialna - za jego zdrowie, bezpiecze�stwo
i przysz�o��. Powstrzymuj�c �zy, delikatnie
g�aska�a g��wk� synka. Czy na pewno da sobie
rad�? Oczywi�cie, nie ma przecie� wyboru. Gotowa
NIEGRZECZNA NARZECZONA
by�a walczy� na �mier� i �ycie z ka�dym, kto pr�bowa�by
jej go odebra�.
Dla niego nauczy si� gra� w kosza, a tylko jeden
B�g wie, ile b�dzie j� to kosztowa�o. B�d� razem
je�dzi� na �y�wach i zapisze syna na lekcje
ta�ca.
A przede wszystkim uczyni wszystko, by wyr�s�
na szcz�liwego i zdrowego cz�owieka. Wierz�cego
w siebie, umiej�cego dawa� i bra�, zdolnego do mi�o�ci
i marze�.
Jej my�li pow�drowa�y mimo woli ku Joshui
Blackwellowi. Z pocz�tku s�dzi�a, �e wszystko o nim
wie. Uwa�a�a, �e albo t�umi swoje pragnienia, albo
w og�le ich nie ma.
No, tak, Jenna Jean zawsze zarzuca�a jej zbyt pochopne
wyci�ganie wniosk�w. Tym razem chyba jednak
nale�a�oby jej przyzna� racj�.
Joshua by� stuprocentowym m�czyzn�. Trwa�o
to kilka sekund, ale w ko�cu zareagowa� na jej poca�unek.
Jego j�zyk stoczy� walk� z jej j�zykiem.
Jego pier�, silna i twarda, przywar�a do jej biustu.
Na udach poczu�a jego uda. I tward�, pulsuj�c� m�sko��.
Zaniepokoi�a j� reakcja Joshui, ale jeszcze bardziej
jej w�asna. Nie spodziewa�a si�, �e zabraknie jej tchu,
a serce zgubi rytm.
Dosta�a nauczk� i potrafi wyci�gn�� z niej wnioski.
Ten z pozoru spokojny, opanowany m�czyzna
NIEGRZECZNA NARZECZONA
jest bardzo niebezpieczny. Nie docenia�a go, ale to si�
wi�cej nie powt�rzy.
By si� rozgrza� po wieczornej przygodzie w deszczu,
Joshua wzi�� gor�cy prysznic. Zazwyczaj po
po�o�eniu si� do ��ka przez chwil� podsumowywa�
miniony dzie�, a potem natychmiast twardo zasypia�.
tego wieczora jednak sen nie nadchodzi�.
Kiedy zamkn�� oczy, sta� si� jak nigdy dot�d
�wiadom swego cia�a. Swojej sk�ry, bicia serca, oddcchu.
W pewnej chwili nawet wsta� i strzeli� sobie podw�jn�
whisky. Troch� pomog�o, ale obraz Maddie
wci�� go nie odst�powa�.
Przeczuwa�, �e ta kobieta zniszczy�aby jego spo-
Wj, ale by�a taka ciep�a, taka realna, taka...
Joshua ci�ko westchn��.
Kiedy w ko�cu zasn��, po raz pierwszy od d�u�szego
czasu �ni�.
- Lubicie stroganowa? - spyta�a z u�miechem
Maddie, kiedy Patrick otworzy� jej drzwi.
- Tak - rozpromieni� si� ch�opak. - Wejd�, Maddie.
A gdzie jest Daw?
Maddie wesz�a do kuchni, postawi�a na stole koszyki
i rozchyli�a po�y p�aszcza. Pod nim, w noside�ku,
spa� sobie smacznie ma�y Dawid.
- Nie chcia�am, �eby zm�k�. - Maddie rozejrza�a
NIEGRZECZNA NARZECZONA
si� doko�a. - A gdzie tw�j tata? Mo�e przysz�am nie
w por�?
- Nie, nie! Tata zaraz wr�ci. Ma troch� k�opot�w
z jedn� z klaczy.
Maddie wiedzia�a, �e powinna skorzysta�
z okazji i natychmiast odjecha�. Przecie� wcale
nie mia�a ochoty na spotkanie z Joshu�. Szczeg�lnie
po tym poca�unku, kt�ry mia� by� tylko uprzejmym
podzi�kowaniem, a wywo�a� w niej tak�
burz�.
- W�a�ciwie nie musz� na niego czeka�. Naczynia
mog� przecie� odebra� za tydzie�.
- Chyba nie chcesz ju� i��? - Patrick by� szczerze
zdumiony.
Maddie zawaha�a si�.
- Chcia�am tylko przywie�� wam jedzenie. W zesz�ym
tygodniu do�� ju� tu namiesza�am.
- Tata na pewno b�dzie chcia� podzi�kowa� ci
osobi�cie.
- I przekona�, bym wi�cej tego nie robi�a - mruk- ;i
n�a pod nosem.
- Owszem, ale nie musisz go s�ucha� - parskn��
�miechem Patrick.
Ju� chcia�a mu odpowiedzie�, kiedy drzwi do domu
otworzy�y si� z impetem i do �rodka wszed� Joshu�,
kln�c jak szewc.
Przemoczony do suchej nitki, �ci�gn�� szar� peleryn�
i chyba wyczu� na sobie spojrzenie Maddie, bo
NIEGRZECZNA NARZECZONA
podni�s� wzrok. Niestety, nie wygl�da� na zachwyconego
jej obecno�ci�.
�Co ty tu robisz?" Nie powiedzia� tego na g�os, ale
dostrzeg�a to w jego oczach.
- Cze��. - Maddie zdoby�a si� na s�aby u�miech.
Przywioz�am wam jedzenie. Mam nadziej�, �e b�dzie
wam smakowa�o. W�a�nie wychodzi�am.
Podesz�a do drzwi, ale Joshua zagrodzi� jej drog�.
- Nie musisz si� tak spieszy� - rzek� spokojnym,
zdecydowanym, pewnym g�osem, od kt�rego a� ciarki
przesz�y jej po plecach. - Strasznie leje.
- Mam dobre wycieraczki - oznajmi�a, pr�buj�c
no wymin��. Niestety Dawid zajmowa� wi�cej miejsca,
ni� przypuszcza�a, wi�c wpad�a na Joshu�. Odskoczy�a
od niego jak oparzona.
- Lepiej b�dzie, jak troch� zaczekasz. Jad�a� juz?
Poczu�a si� jak w pu�apce.
- Nie, ale mia�am zamiar.
- Wystarczy dla trojga?
- W�tpi� - odpar�a.
- Da si� zrobi� - rzuci� Patrick.
A wi�c nawet na jego pomoc nie mog�a liczy�.
- Mam wra�enie, �e nie jeste� w tej chwili w najlepszym
nastroju.
Joshua uni�s� brwi i westchn�� g��boko.
- Mo�liwe. Omal nie zastrzeli�em klaczy medalistki,
bo kr�ci nosem na mojego ogiera.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Nadal si� opiera? - spyta� Patrick. - Jeste� pewien,
�e potrzebuje ogiera?
Joshua skarci� syna wzrokiem.
- Oczywi�cie! Tylko zachowuje si� jak kapry�na
baba. Mo�e spodziewa si� specjalnych zalot�w.
- Przepraszam was, ale niezbyt si� znam na prowadzeniu
stadniny. Wydawa�o mi si�, �e po prostu
trenuje si� tam konie i uczy je�dziectwa.
Patrick parskn�� �miechem.
Joshua prawie si� u�miechn��.
- To stadnina hodowlana dla koni wy�cigowych.
Mam rozp�odowego ogiera, wielokrotnego medalist�.
Nie jest m�ody, ale nie�le sobie radzi. W�a�ciciele
przyprowadzaj� do mnie swoje klacze, a ja nadzoruj�
��czenie.
- ��czenie? - powt�rzy�a Maddie.
- Krycie. Zap�odnienie - doda�, widz�c jej zdziwienie.
- Aha. To znaczy, �e jeste� specjalist� od seksu.
Patrick roze�mia� si�.
Joshua przez chwil� zastanawia� si� nad tym
stwierdzeniem.
- Nigdy o tym w ten spos�b nie my�la�em, ale
chyba rzeczywi�cie to prawda.
Jego wzrok przesun�� si� po ca�ej postaci Maddie
- od st�p po czubek g�owy. By�o w nim zaciekawienie,
.ale i co� jeszcze. Co�, co wprawi�o Maddie w zak�opotanie.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Zdejmij p�aszcz i zosta� jeszcze troch�.
- Czy on zawsze tak rozkazuje? - Maddie zwr�ci�a
si� do Patricka.
- Owszem. I w dodatku wszyscy go s�uchaj�.
Maddie postanowi�a sobie to zapami�ta�. Cho�
pewni siebie m�czy�ni zawsze j� bawili, nigdy �aden
jej nie poci�ga�.
Obaj Blackwellowie w czasie kolacji byli bardzo
rozmowni. Patrick chyba r�wnie pragn�� damskiego
towarzystwa jak dobrego, domowego jedzenia. By�
interesuj�cym ch�opcem, poch�oni�tym nauk�, ale
i nie stroni�cym od muzyki. Joshua m�wi� mniej, ale
Maddie ca�y czas czu�a na sobie jego spojrzenie. Bardzo
j� to rozprasza�o.
Zostawili j� na chwil� sam�, �eby mog�a nakarmi�
Dawida, a potem Joshua pom�g� jej odnie�� naczynia
do auta.
- Ju� prawie nie pada - rzeki. - Jed� ostro�nie.
Droga mo�e by� �liska.
Maddie posadzi�a ma�ego w foteliku i w�o�y�a do
buzi synka smoczek.
Kiedy si� wyprostowa�a, Joshua sta� tu� przy niej.
- Tak si� w�a�nie zastanawiam... Czy ca�ujesz ka�dego
m�czyzn�, kt�ry zmienia ko�o w twoim aucie?
Maddie zesztywnia�a.
- Szczerze m�wi�c, jeszcze �aden m�czyzna nie
zmienia� ko�a w moim aucie. Sama to robi� - odpar�a,
�a�uj�c, �e odleg�o�� mi�dzy nimi jest tak niewielka.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Ale to prawda, �e jestem bardzo uczuciow�, otwart�
osob�. Lubi� ludzi przytula�, ca�owa� w policzek.
Wiem, �e nie wszyscy to akceptuj�. Ale nie martw
si�! Zauwa�y�am, �e to nie w twoim gu�cie, wi�c
wi�cej nie b�d� ci� dr�czy�... ca�owaniem.
- Owszem, to by�o dr�cz�ce - przyzna�, nie spuszczaj�c
z niej oczu.
Joshua milcza� przez d�ug� chwil�. Gdyby zrobi�
jaki� ruch w jej stron�, Maddie zamierza�a schroni�
si� we wn�trzu auta.
- A dla ciebie?
Nie mog�a sk�ama�, bo z do�wiadczenia wiedzia�a,
�e kiepsko jej to wychodzi.
- Troch�. Ale wcale tego nie chcia�am. To mia�o
by� tylko podzi�kowanie. A poza tym wydawa�o mi
si�, �e dawno nikt ci� nie ca�owa�.
Joshua przez chwil� przygl�da� jej si� z lekkim
u�miechem.
- A wi�c zrobi�a� to z lito�ci?
Maddie poczu�a, �e si� rumieni. B�ogos�awi�a wi�c
ciemno�� i zakl�a w duchu.
- Nie. �eby ci podzi�kowa�.
- Z lito�ci - obstawa� przy swoim Joshua.
- To si� ju� nigdy nie powt�rzy.
- Dlaczego?
- Bo nie wydaje mi si�, by� mia� ochot� na takie
podzi�kowania. - Uda�o jej si� jako� chwyci� za
klamk�.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
-To znaczy, �e biedny Joshua nigdy ju� nie dostanie
buzi z lito�ci?
Nie.
- Szkoda. Maddie?
- Tak?
- Dzi�ki za jedzenie.
Wystarczy� jeden jego krok, by dystans mi�dzy
nimi przesta� istnie�. Usta Joshui spocz�y na wargach
Maddie.
I nie by�o w tym poca�unku ani odrobiny lito�ci.
Jej m�zg protestowa�, ale cia�o wiedzia�o swoje.
Przywar�a do niego, jej r�ce spocz�y na jego ramionach.
Nie by� wcale brutalny. Czu�a jednak jego zmys�ow�
ciekawo�� i determinacj�. Si�� z�agodzon� delikatno�ci�.
Ta pe�na mocy kombinacja przedar�a si�
przez wszystkie bariery i pozbawi�a Maddie tchu. Zaw�adn�a
jej sercem.
Nie!
To niemo�liwe! Nie mo�e otworzy� swego serca
przed Joshu�. Jej �wiat, wewn�trzny i zewn�trzny,
musi pozosta� bezpieczny. Dla dobra jej samej i dla
dobra dziecka. A to oznacza, �e nie ma w nim miejsca
dla �adnego m�czyzny.
Odsun�a si� od Joshui dopiero po d�ugiej, niesko�czenie
d�ugiej chwili.
Koniec.
- Do��... - wyj�ka�a, kiedy odzyska�a oddech.
�adnych dzi�kczynnych poca�unk�w! Wsp�czuj�
NIEGRZECZNA NARZECZONA
cych te� nie. Koniec - powt�rzy�a i z trudem prze�kn�a
�lin�. By�a bardzo z siebie dumna. - Do zobaczenia
za tydzie�. Dobranoc.
Nie czekaj�c na reakcj� Joshui, szybko wsiad�a do
auta i natychmiast odjecha�a, powtarzaj�c sobie
w my�lach: Nigdy wi�cej.
ROZDZIA� CZWARTY
Joshua sta� w deszczu i ciemno�ciach, ws�uchuj�c
si� w milcz�cy warkot silnika auta Maddie. Zn�w to
samo!
Czu� si� jak idiota.
Znowu.
Po chwili zakl�� pod nosem i przysi�g� sobie, �e
nie b�dzie si� wi�cej przejmowa� Maddie Palmer. To
nieprawda, �e pierwszy od lat sen nawiedzi� go tydzie�
temu z jej powodu. Przyczyn� by�o jedzenie.
To oczywiste, po prostu jego �o��dek nie by� przyzwyczajony
do tak solidnych posi�k�w.
By�o to bardzo logiczne wyja�nienie, od tamtej
pory bowiem wi�cej ju� nic mu si� nie �ni�o, a i wtedy
nie �ni� przecie� o Maddie, lecz o chabrach, o ��ce
pe�nej chabr�w.
Nie, do�� tego!
Ruszy� wolno w stron� domu. Tu� przy schodach
wiod�cych na ganek dostrzeg� jaki� niewielki przedmiot.
Zmru�y� oczy i zn�w zakl��.
Wiecz�r si� jeszcze nie sko�czy�.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
Tul�c w ramionach Dawida, Maddie po raz trzeci
przemierzy�a drog� od drzwi do auta. Po powrocie do
domu zn�w nakarmi�a synka, a potem chcia�a po�o�y�
go spa�. Zabrak�o jednak pewnego bardzo wa�nego
elementu tego rytua�u.
Za ka�dym razem, kiedy wydawa�o jej si�, �e ma�y
jest ju� u�piony i chcia�a w�o�y� go do ��eczka,
Dawid zaczyna� pop�akiwa�. Po chwili krzycza� g�o�no.
Maddie czu�a, �e i ona wkr�tce do niego do��czy.
Wracaj�c po raz trzeci do domu, mia�a �zy w oczach.
Wiedzia�a, �e powinna mie� zapasowy.
- �pij, s�oneczko - mrucza�a. - Spij. Od razu poczujesz
si� lepiej. A dzi�ki tobie i ja - doda�a z pe�nym
goryczy u�miechem.
Zaskoczy�o j� pukanie do drzwi. By�a pewna, �e
to Ben. W progu sta� jednak Joshua Blackwell.
W wytartych d�insach i sk�rzanej kurtce pilota,
z lekko zmierzwionymi w�osami, przyprawi� j�
o szybsze bicie serca.
- Tak?
- Pomy�la�em, �e mo�esz tego jeszcze dzi� bardzo
potrzebowa�.
Wyci�gn�� r�k� i poda� jej zagubiony smoczek.
- Wielkie nieba! - krzykn�a z tak� rado�ci�, jakby
kto� oznajmi� jej wygran� w toto-lotka. - Dzi�ki!
- Chwyci�a odzyskany smoczek i cho� nie wiedzia�a,
co powiedzie�, papla�a jak naj�ta. - Dawid musia� go
wyplu�, a potem smoczek wypad� z auta. Nawet nie
NIEGRZECZNA NARZECZONA
wiesz, jak jestem ci wdzi�czna. Ma�y nie chcia� zasn��
i ju� zaczyna�am w�tpi�, czy uda nam si� obojgu
cho� na chwil� zmru�y� oko.
Joshua patrzy� na ni� w milczeniu. Maddie poczu�a
nagle jaki� dziwny skurcz w �o��dku.
- Mo�e wejdziesz i.. .
- Nie. Po co? - Joshua potrz�sn�� g�ow�.
- Jecha�e� taki kawa�, �eby przywie�� smoczek. Pozw�l,
�e zanim wyruszysz z powrotem, pocz�stuj� ci�
fili�ank� kawy albo kakao - namawia�a nie zniech�cona.
Kiedy Joshua zn�w potrz�sn�� g�ow�, Maddie straci�a
cierpliwo��.
- Czy naprawd� musimy si� k��ci� o jak�� g�upi�
fili�ank� kawy?
- Chyba nie - przyzna�.
Czuj�c za plecami jego obecno��, wesz�a do kuchni
i w��czy�a ekspres. Prze�o�y�a Dawida na drugie
rami�, �eby m�c umy� smoczek.
- Chcesz, �ebym go potrzyma�? - zapyta� Joshua.
- M�wisz powa�nie?
- Jasne. Nie wygl�da na ci�kiego.
Maddie ostro�nie poda�a mu ma�ego. By�a tak
zm�czona, �e zrobi�a to z wyra�n� ulg�, ale i z obaw�.
Wiedzia�a, �e dzie� jej powrotu do pracy jest
coraz bli�szy. Ze wkr�tce b�dzie musia�a pomy�le�
o jakiej� sta�ej opiece dla Dawida.
Joshua trzyma� ma�ego zupe�nie swobodnie. Pewnie,
ale nie za mocno.
NIEGRZECZNA NARZECZONA
Jest silny i delikatny, pomy�la�a. Przypomnia�a sobie,
jak te same r�ce czu�a niedawno na swojej sk�rze.
Od dawna jedynym m�czyzn�, jaki bywa� w jej
domu, by� Ben. Dopiero obecno�� Joshui przypomnia�a
Maddie, �e jest nie tylko matk�, ale i kobiet�.
- Zdaje si�, �e masz w tym troch� wprawy - zauwa�y�a,
by odsun�� od siebie niebezpieczne my�li.
- To jak jazda na rowerze. Takich rzeczy si� nie
zapomina. Patrz, ma�y ju� zasn��.
Maddie umy�a smoczek i wznios�a oczy ku niebu.
- Na tym polega problem. Budzi si�, jak tylko
pr�buj� go po�o�y� do ��eczka.
- A smoczek pomaga?
- Nawet nie uwierzysz, jak bardzo. Gdyby wszystkie
problemy zwi�zane z wychowywaniem dziecka
udawa�o si� rozwi�za� tak �atwo, �wiat by�by o wiele
pi�kniejszy. Masz problem? Idziesz do sklepu, znajdujesz
co� czarodziejskiego za nieca�e dwa dolary
i po k�opocie.
- Boisz si�? - spyta� Joshua.
- Jestem przera�ona - odpar�a. - Bardzo to wida�?
- Nie, ani troch�.
Maddie wzi�a od Joshui Dawida i czule go przytuli�a.
- A jednak - szepn�a. - Biedaczek. Trafi�a mu si�
matka, kt�ra nie uprawia �adnego sportu.
- Umiesz krzycze�?
NIEGRZECZNA NARZECZONA
- Krzycze�? - powt�rzy�a ze zdziwieniem. -
Owszem, umiem. Chyba nawet nie�le.
- To b