D424. Banks Leanne - Niegrzeczna Narzeczona

Szczegóły
Tytuł D424. Banks Leanne - Niegrzeczna Narzeczona
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

D424. Banks Leanne - Niegrzeczna Narzeczona PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie D424. Banks Leanne - Niegrzeczna Narzeczona PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

D424. Banks Leanne - Niegrzeczna Narzeczona - podejrzyj 20 pierwszych stron:

LEANNE BANKS Niegrzeczna narzeczona PROLOG Dziewi�cioletnia Maddie Palmer opu�ci�a ig�� na p�yt� i szybko wdrapa�a si� na wysoki, barowy sto�ek. - Raz, dwa, trzy, cztery! - wykrzykn�a, wt�ruj�c �piewaj�cemu zespo�owi. Jej przyjaci�ki, Emily i Jenna Jean, te� wskoczy�y na sto�ki i �piewa�y razem z ni�. Poniewa� tego dnia pada�o, Maddie uprosi�a niani�, by pozwoli�a im si� bawi� w suterenie. By�o cudownie, mog�y bowiem puszcza� muzyk� na ca�y regulator. Maddie na�o�y�a na g�ow� tiar� Emily, z�apa�a rakietk� do kometki i udawa�a, �e gra na gitarze. Kiedy melodia si� sko�czy�a, Maddie zeskoczy�a ze sto�ka i podbieg�a do adapteru. - Spr�bujmy jeszcze raz! - krzykn�a, przytrzymuj�c tiar�. - Jak b�dziemy dobre, zagramy na prawdziwej scenie i ludzie b�d� nam p�aci�. Wystrojona w r�owy fartuszek Emily z pow�tpiewaniem spojrza�a na swoj� rakietk�. - No, nie wiem, Maddie. Chyba nie jestem najlepsz� gwiazd� rocka. NIEGRZECZNA NARZECZONA Jenna Jean uderzy�a pi�ci� w swoj� rakiet�. - W�tpi�, by ktokolwiek chcia� nam zap�aci� cho�by centa. No i by� mo�e b�dziemy musia�y nakarmi� tych, kt�rzy jednak przyjd�. A te wstr�tne ch�opaki na pewno b�d� si� z nas nabija�. Zreszt� rakiety bardziej przypominaj� banjo ni� elektryczne gitary - doda�a, spogl�daj�c na Maddie. - Dobrze, mo�emy da� im mus owocowy i herbatniki - zgodzi�a si� Maddie. Komentarz o rakietach zignorowa�a, bo w tej sprawie nie potrafi�a wymy�li� niczego sensownego. Bardziej martwi�a si� swoim g�osem. Panicznie si� ba�a, �e w uszach innych zabrzmi on tak samo �le, jak w jej w�asnych. Nie mia�a jednak odwagi pytac si� przyjaci�ek o zdanie, wi�c by zag�uszy� wszelkie w�tpliwo�ci, �piewa�a tak g�o�no, jak tylko umia�a. - Naprawd� chcesz zosta� gwiazd� rocka? Moja mama twierdzi, �e oni si� w og�le nie myj�. - Emily na sam� my�l a� zadr�a�a. - Davey Rogers si� myje. Wiem, co m�wi�, bo jestem cz�onkiem jego fan klubu - oznajmi�a z dum� Maddie. Uwa�a�a Emily za dzieciucha, ale lubi�a j�. By�a bardzo sympatyczna, a poza tym pozwala�a jej nosi� swoj� tiar�. - Zreszt� wcale nie musz� by� gwiazd� rocka. Po prostu chc� by� bogata i zwiedza� ciekawe miejsca. Mie� mn�stwo przyg�d - przyzna�a i nagle przypomnia�a sobie swoje najwi�ksze marze NIEGRZECZNA NARZECZONA nie. fel �eby ju� nikt nigdy nie zamyka� mnie za kar� domu. - Gdyby moja mama by�a taka sama jak twoja, ehybabym zwariowa�a - powiedzia�a Jenna Jean. - Co kilka dni masz kar� i nie wolno ci wychodzi� z ogr�dka. Ale ty chyba rzeczywi�cie na to zas�ugujesz. Maddie zmarszczy�a brwi. Czasami zastanawia�a si�, co z ni� jest nie tak. �adna z jej przyjaci�ek nie by�a tak cz�sto karana. - Przecie� ja nic takiego strasznego nie robi� po�ali�a si�, patrz�c na podskakuj�c� na sto�ku Jenn� Jean. Cho� wiedzia�a, �e mama nie pochwala�a takich zabaw, nie o�mieli�a si� zwr�ci� przyjaci�ce uwagi. - Masz racj�, ale wiesz, na czym polega tw�j problem? - No? - �e zawsze dajesz si� z�apa�. No, tak. Jenna Jean, starsza od niej o rok, by�a bardzo sprytna. Z matematyki dostawa�a same pi�tki, podczas gdy Maddie z trudem zdobywa�a n�dzne tr�jczyny. - Chyba o to chodzi - przyzna�a. - A mo�e ja po prostu jestem z�a? Mia�a ju� do�� tej rozmowy. Wspar�a si� pod boki i zaproponowa�a dalsz� zabaw�. - Wiecie co? Dop�ki jeste�my same, po�wiczmy NIEGIUSBCZNA NARZECZONA t� piosenk� jeszcze raz. Udawajmy, �e wyst�pujemy w najlepszej sali koncertowej w mie�cie. Zn�w w��czy�a p�yt� i wskoczy�a na sto�ek. Chwyci�a rakiet� i ju� otwiera�a usta, �eby zacz�� �piewa�, kiedy w drzwiach stan�a jej mama. Maddie zesztywnia�a. K�tem oka zauwa�y�a, jak Jenna Jean i Emily szybko zsuwaj� si� ze sto�k�w. Ona jednak nie by�a w stanie si� poruszy�. Zn�w zosta�a przy�apana. - Moja droga - zwr�ci�a si� do niej matka, a ten wst�p zawsze zwiastowa� znienawidzon� kar�. - Co ty robisz na tym sto�ku? M�wi�am ci setki razy, �eby� na niego nie wchodzi�a. A co by by�o, gdyby tobie albo twoim przyjaci�kom co� si� sta�o? Pani Palmer pogrozi�a c�rce palcem i dalej ci�gn�a swoj� przemow�. ROZDZIA� PIERWSZY Maddie wygl�da�a przez okno swego auta. Ze wszystkich stron rozci�ga� si� ten sam widok. Samochody. Stoj�ce samochody. Sta�a w korku na autostradzie numer 81. Znowu zosta�a z�apana. Takie rzeczy w Roanoke w stanie Wirginia nigdy si� nie zdarza�y. Okolica by�a zbyt s�abo zaludniona. Jednak tym razem, jak m�wi�y radiowe komunikaty, gdzie� na �rodkowym pasie autostrady pojawi�a si� dziura i st�d te zatory. Op�nienia mog� si�ga� nawet dw�ch godzin. Wszystko by�oby w porz�dku, gdyby porusza�a si� prawym pasem, bo wtedy mog�aby zjecha� gdzie� w bok. Ona jednak by�a w�a�nie na pasie �rodkowym. Nie, nie spieszy�a si� do swojej pracy w biurze podr�y. Wzi�a wolny dzie�. Nie by�a te� um�wiona na kolacj�. Od prawie dziewi�ciu miesi�cy z nikim si� nie umawia�a. Jej problemem by�y rytmiczne skurcze w krzy�u i dole brzucha. Jeszcze nie b�l, ale niewiele brakowa�o. Co pi�� minut. I nie by�o to co�, co mog�o za chwil� min��. Maddie po prostu zaczyna�a rodzi�. W �rodku jedynego korka w historii Roanoke. W deszczu. Bez telefonu kom�rkowego. W brzuchu jej burcza�o, wi�c po raz setny po�a�owa�a, �e nie ma przy sobie cho�by herbatnik�w. Kiedy poczu�a kolejny skurcz, zastosowa�a odpowiednie oddychanie. Wyobrazi�a sobie Hawaje, cudown� wod�, palmy, t�cze. Gdyby by�a na Hawajach, na pewno s�czy�aby jakiego� drinka. Ale� by jej to dobrze zrobi�o. Zaczyna� j� ogarnia� strach. Wcale nie mia�a ochoty urodzi� swego dziecka na �rodku autostrady. W��czy�a wycieraczki i wypatrywa�a policyjnego radiowozu. Po raz pierwszy w �yciu widok policjanta szczerze by j� ucieszy�. Nic z tego! Powoli wpada�a w rozpacz. Mo�e powinna wysi��� i p�j�� piechot�. Przypomnia�a sobie jednak, �e instruktorka ze szko�y rodzenia m�wi�a, i� chodzenie przyspiesza por�d. Co b�dzie, je�li nie znajdzie nikogo, kto m�g�by j� podwie�� do szpitala? Przez zalan� deszczem szyb� dojrza�a furgonetk� z przykrytym foli� motocyklem na skrzyni. Natychmiast wpad� jej do g�owy szalony pomys�. Ale czy naprawd� bardziej szalony ni� samotny por�d we w�asnym aucie? Z trudem wysiad�a z samochodu i w strugach deszczu, prawie po omacku, dotar�a do okna furgonetki. Zapuka�a w zamglon� szyb�. NIEGRZECZNA NARZECZONA Siedz�cy za kierownic� m�czyzna spojrza� w jej strone. Maddie u�miechn�a si�. Nie odwzajemni� jej u�miechu. Maddie westchn�a i gestem poprosi�a, by opu�ci� szyb�. -Tak? - spyta� g�osem, kt�ry przyprawi� j� O dr�enie. Jego radio gra�o heavy metal. Wydawa�o jej si�, �e m�czyzna nie jest sam, ale w ciemno�ciach nie by�a tego pewna. Cho� siedzia�, wida� by�o, �e jest pot�ny i gro�ny. Jego oczy by�y stalowoszare, twarz kwadratowa, o ostrych rysach. Jenna Jean, jej najbli�sza przyja ci�ka, zawsze m�wi�a, �e Maddie zbyt pochopnie wyrabia sobie opini� o ludziach, ale ten akurat m� czyzna naprawd� nie wygl�da� na �agodnego. I chyba nie mia� te� poczucia humoru. W innej sytuacji na pewno obr�ci�aby si� na pi�cie i wr�ci�a do swego auta. Teraz jednak, bardziej ni� poczucie humoru tego cz�owieka, potrzebny jej by� jego motocykl. - Chcia... Oj! - Kiedy poczu�a kolejny skurcz, zamilk�a na moment. - Chwileczk� - szepn�a. Wdech. Wydech. Wdech. - Co si�, do... - M�czyzna by� wyra�nie zaniepokojony. Maddie uda�o si� jako� zebra� w gar��. - Czy ten motor, kt�ry ma pan na skrzyni, jest na chodzie? NIEGRZECZNA NARZECZONA - Tak, ale... - Wiem, �e to g�upia pro�ba. - M�wi�a najszybciej, jak mog�a, czu�a bowiem zbli�aj�cy si� kolejny i skurcz. - Ale w�a�nie rodz� i musz� dosta� si� do szpitala, zanim... Poczu�a sp�ywaj�ce po nogach ciep�o. Zerkn�a na swoje zmoczone tenis�wki. - O cholera! - Co cholera? - Wody mi odesz�y - powiedzia�a i spojrza�a nieznajomemu prosto w oczy. W�a�ciwie nie wygl�da� tak �le. Kiedy indziej, bez tego brzucha, mog�aby si� nim zainteresowa�. Nie! Co za my�li! W takiej sytuacji? - Czy mog�abym po�yczy� pana motor? Kto� siedz�cy wewn�trz furgonetki �ciszy� radio. - Tato, kto to? No tak, ta pani jest w ci��y - skomentowa� te� m�ski, cho� zdecydowanie m�odszy g�os. Nie reaguj�c na pytania syna, m�czyzna b�yskawicznie wysiad� z auta i gro�nie spojrza� na Maddie. - Czy na pewno dobrze pani� zrozumia�em? Chce pani, �ebym zawi�z� pani� na motorze do szpitala? Maddie skin�a g�ow� i obronnym gestem zas�oni�a brzuch. - Raczej nie mam wyboru. Nie chc� urodzi� na �rodku autostrady. Przestraszy�a si�, kiedy m�czyzna nie od razu NIEGRZECZNA NARZECZONA zareagowa� na jej s�owa. Co b�dzie, je�li on nie zechce jej pom�c? - Niech pan pos�ucha. Nie mam wiele, ale oddam panu wszystko. M�czyzna pokr�ci� g�ow�. - Pracuj� w biurze podr�y - ci�gn�a zdesperowana Maddie. - Mog�abym panu za�atwi� darmow� wycieczk�. Umiem te� gotowa�. B�d� panu przez rok raz w tygodniu gotowa� kolacj�, je�li tylko... Kolejny skurcz kaza� jej przerwa� tyrad�. Zgi�a si� wp� i us�ysza�a, �e m�czyzna wydaje synowi jakie� polecenia. Kiedy b�l min��, motor sta� ju� na jezdni, a za kierownic� p�ci�zar�wki siedzia� ch�opak. - Prosz� pani - zacz�� niepewnym g�osem m�czyzna. - Jestem Maddie Palmer. Prosz� mi m�wi� Maddie. Wyci�gn�a ku niemu r�k�, kt�ra natychmiast Uton�a w jego ogromnej d�oni. - Joshua Blackwell. Po prostu Joshua. Dasz rad� wsi���? - spyta� z wyra�n� trosk�. - Tak, oczywi�cie. Dzi�kuj�. - Dzi�kowa� b�dziesz dopiero w szpitalu - mrukn��, w�o�y� jej na g�ow� kask i wsiad� na motor. Maddie z niepokojem spojrza�a na motocykl. Ten, kto go projektowa�, na pewno nie my�la� o ci�arnych kobietach. Jako� jednak uda�o jej si� wsi���. I nawet obj�� Joshu� w pasie. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Siedzisz? - Tak - szepn�a, walcz�c z kolejnym skurczem. - Co ile masz te b�le? - Nieca�e cztery minuty - wyj�ka�a. - Kapitalnie! Najwa�niejsze, �eby� mocno si� mnie trzyma�a. B�d� jecha� najszybciej, jak si� da. Kiedy zn�w poczujesz skurcz, �ci�nij mnie, kopnij albo krzyknij. W ka�dym razie jako� daj mi zna�. Jej opinia o tym m�czy�nie by�a coraz lepsza. By� silny. Praktyczny. A przede wszystkim chcia� jej pom�c. - Dobra. - No to ruszamy. Do szpitala dojechali w siedemna�cie minut i trzydzie�ci dwie sekundy. Joshua przez ca�y czas liczy� czas. Dla Maddie by�o to chyba najgorsze siedemna�cie minut �ycia. Blada i spocona, kilka razy omal nie spad�a z motoru. Sanitariusze z izby przyj�� natychmiast posadzili j� na w�zku i szybko zawie�li na porod�wk�. Joshui kazali i�� za sob�. Zazwyczaj nie dawa� sob� dyrygowa�, tym razem jednak pos�usznie pomaszerowa� za nimi. Umy� si�, w�o�y� sterylny fartuch i wszed� do sali porodowej. - Cze�� - powita�a go z ulg� Maddie. - Okaza�o si�, �e m�j po�o�nik nie zd��y na czas. -A tw�j m��? - Nie mam m�a - odpar�a i spu�ci�a wzrok. NIEGRZECZNA NARZECZONA Joshua spojrza� na ni� uwa�nie. Blada, w brzydkiej, Szpitalnej koszuli, wygl�da�a bardzo m�odo. Nawet z tym ogromnym brzuchem by�a drobna i delikatna. Mia�a spory biust i zgrabne nogi. Ze zdziwieniem poczu�, �e powinien, �e chce si� ni� opiekowa�. - Nie musisz ze mn� zostawa� - powiedzia�a. Kiedy kolejny skurcz wykrzywi� b�lem jej twarz, Joshua zakl�� pod nosem. Maddie zamkn�a oczy oddycha�a g��boko. - Musz� prze�. Biegnij po sio... Nie! -Powstrzyma�a go w ostatniej chwili. - Zosta�. Joshua mocno u�cisn�� wyci�gni�t� ku niemu r�k�. - Oddychaj - poradzi�, przypominaj�c sobie narodziny swojego syna. Cho� od tamtej pory min�o szesna�cie lat, co� jeszcze pami�ta�. - Oddychaj. I, o dziwo, Maddie kilka razy g��boko odetchn�a. Gdy b�l min��, pr�bowa� pu�ci� jej d�o�, ale Maddie mu na to nie pozwoli�a. Patrzy�a na niego rozszerzonymi ze strachu oczami. Joshua mia� wra�enie, �e jego serce zalewa fala dziwnego, dawno zapomnianego ciep�a. - Za moment wracam. Naprawd�. Dostrzeg� w spojrzeniu Maddie, �e mu uwierzy�a. I zaufa�a. Nie chcia� teraz si� nad tym zastanawia�. W tej chwili najwa�niejsze by�o dziecko. Tak jak obieca�, za chwil� by� zn�w przy niej. Zjawi�a si� te� piel�gniarka. Zbada�a Maddie, a potem wszystko potoczy�o si� b�yskawicznie. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Niech pani teraz nie prze, bo dziecko rozerwie pani krocze. Poszukam lekarza. - Czemu go tu jeszcze nie ma? - oburzy�a si� Maddie. - Za�o�� si�, �e pije kaw� i zajada si� p�czkami. Na m�czyzn nigdy nie mo�na liczy�. M�wi�a bardziej do siebie ni� do kogokolwiek. Kiedy chwyci� j� kolejny skurcz, skrzywi�a si� i zacz�a przeklina� ca�� ludzko��. - Kto by pomy�l� , �e jedna ma�a dziurka w prezerwatywie... - Zamilk�a na moment i poci�gn�a nosem. - �e b�dzie z tego tyle b�lu - doko�czy�a szybko. Nie, nie wolno o tym my�le�. Wyobra� sobie co� przyjemnego. Morze, s�o�ce, pla�a. Gdzie jest ten cholerny lekarz?! Joshua uj�� j� za r�k� i nie pu�ci� nawet wtedy, kiedy Maddie wbi�a si� paznokciami w jego d�o�. Wreszcie zjawi� si� lekarz i po dwudziestu trzech minutach na �wiat przyszed� du�y, zdrowy ch�opiec. Piel�gniarka od razu po�o�y�a go na piersi Maddie. - Jeste� pi�kny - wyj�ka�a m�oda mama. - Pi�kny. Ale si� spieszy�e�. Chwila by�a tak intymna, �e Joshua uzna�, i� powinien wyj��. Maddie od razu to wyczu�a. - Pi�kny, prawda? - szepn�a i u�miechn�a si� do niego przez �zy. Joshua spojrza� na dziecko i te� spr�bowa� si� u�miechn��. - Rzeczywi�cie jest interesuj�cy - przyzna�. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Chcesz go potrzyma�? Zaskoczony Joshua waha� si�. - Nie b�j si�. - Maddie wyci�gn�a w jego stron� zawini�tko. Ostro�nie wzi�� niemowl� w ramiona. By�o takie male�kie i kruche, a r�wnocze�nie tak pe�ne �ycia. Patrzy� na t� wymachuj�c� pi�stkami ludzk� istotk� J my�la� o Patricku. Bardzo stara� si� zast�pi� mu nieobecn� matk�, ale przez te d�ugie lata co� w nim paar�o. Wiedzia�, �e syn potrzebuje od niego czego�, (gego on nie jest w stanie mu da�. Uczucie, jakie go teraz ogarn�o, by�o tak zaskakuj�ce, �e nie bardzo wiedzia�, co zrobi�. Nagle do sali wesz�a piel�gniarka. - Pani Palmer, osoby, kt�re kaza�a pani zawiadomi�, w�a�nie przysz�y i bardzo chc� pani� zobaczy�. Pan Benjamin Palmer... - M�j brat - doko�czy�a Maddie. - A ta druga osoba to na pewno Jenna Jean. - Pani Jenna Anderson - potwierdzi�a piel�gniarka. - Prosz� im powiedzie�, �e przyjm� ich za kilka minut i.. . - W oczach Maddie pojawi�y si� figlarne iskierki. - Niech im pani powie, �e urodzi�am pi�cioraczki. Siostra ze zdumieniem spojrza�a na niemowl� w ramionach Joshui. - S�ucham? NIEGRZECZNA NARZECZONA - Tak tylko �artowa�am - odpar�a Maddie. - Zgodzili si� zosta� chrzestnymi. - M�oda matka parskn�a �miechem i czule popatrzy�a na Joshu� i male�stwo. - Za�o�� si�, �e wstaj�c dzi� rano, nie mia�e� poj�cia, �e wyci�gniesz jak�� ci�arn� ze �rodka korka i w dodatku b�dziesz towarzyszy� przy narodzinach nowego obywatela. - Rzeczywi�cie - odpar� Joshua. Mia� wra�enie, �e w ma�ym palcu Maddie jest wi�cej �ycia ni� w ca�ym jego ciele. Poczu� lekkie uk�ucie zazdro�ci i.. . co� jeszcze. Co� nowego i niepokoj�cego. - Prosz� - mrukn�� i odda� jej synka. Gestem d�oni kaza�a mu si� nachyli�. Kiedy to zrobi�, najzwyczajniej w �wiecie poca�owa�a go prawie w same usta. - Dzi�kuj�. Zachowa�e� si� jak prawdziwy bohater. Zaskoczony Joshua przez chwil� patrzy� w jej oczy, potem gwa�townie zamruga� powiekami i odchrz�kn��. - Nie ma sprawy - b�kn��. - Musz� ju� i��. Uwa�aj na ma�ego. I na siebie te�. Czu�, �e tymi s�owami �egna Maddie Palmer na zawsze. Joshui od lat nic si� nie �ni�o, wi�c nie przypuszcza�, by tej nocy mia�o by� inaczej. Le��c w ��ku, ws�uchiwa� si� w cisz� swego domu. NIEGRZECZNA NARZECZONA My�la� o czekaj�cych go nazajutrz obowi�zkach. I o Patricku, od kt�rego z ka�dym dniem coraz bar dziej si� oddala�. Nie, nie marzy� o niczym. Po prostu od �mierci Gail �y� z dnia na dzie�. W �yciu samotnego ojca jest miejsce wy��cznie na prac� i obowi�zki. ROZDZIA� DRUGI Wczesnym wieczorem w domu Blackwella na ranczu panowa�a cisza. S�ycha� by�o tylko szelest gazety przerzucanej przez Joshu�, skrzypienie pi�ra odrabiaj�cego lekcje Patricka i g�o�ny oddech le��cego przy drzwiach owczarka niemieckiego, Majora. Joshua przywyk� do ciszy. Gdyby pozwoli� sobie na chwil� zastanowienia, uczucie, jakie si� z ni� wi�za�o, nazwa�by pustk�. Ale by� cz�owiekiem bardzo zaj�tym, mia� liczne obowi�zki zwi�zane z zarz�dzaniem stadnin� i opiek� nad nastoletnim synem. Nie starcza�o mu czasu na rozmy�lania o tym, co powinien zmieni� w swoim �yciu. W zamy�leniu podni�s� oczy znad gazety i spojrza� na Patricka. By� pewien, �e syn uwa�a go za m�czyzn� surowego, bez poczucia humoru, zimnego. Czy�by rzeczywi�cie taki by�? Ze wzruszeniem ramion odrzuci� te bezproduktywne my�li i wr�ci� do czytania. Zlekcewa�y� powi�kszaj�cy si� mi�dzy nim a synem dystans. Jednak cisza, wszechobecna i dr�cz�ca, pozosta�a. NIEGRZECZNA NARZECZONA Le��cy przy drzwiach Major warkn�� zaniepokojony. - Le�e� - nakaza� psu Joshua. Pies pos�ucha� go, ale tylko na kilka sekund. Potem podni�s� si� i zn�w warkn��. Patrick przerwa� pisanie. - O co mu chodzi? Joshua wzruszy� ramionami i wsta�, by wypu�ci� psa. Kiedy tylko otworzy� drzwi, us�ysza� st�umiony odg�os silnika. W ciemno�ciach dojrza� zbli�aj�cy si� ku domowi samoch�d, kt�ry wyda� mu si� znajomy. Kiedy auto zaparkowa�o na podje�dzie, kto� otworzy� drzwiczki i do w�ciek�ego jazgotu Majora do��czy� si� niemowl�cy p�acz. - Co...? - zacz�� Patrick, kt�ry te� wyszed� sprawdzi�, co si� dzieje. Obaj Blackwellowie patrzyli ze zdumieniem, jak Maddie Palmer wsadza synka do noside�ka, bierze w r�ce dwa koszyki i omijaj�c Majora, wchodzi po schodkach. - Cze�� - powita�a ich weso�o. - Pami�tasz mnie? - zwr�ci�a si� do Joshui. - Sze�� tygodni temu podwioz�e� mnie do szpitala i asystowa�e� przy porodzie mojego synka. Obieca�am, �e przez rok raz w tygodniu b�d� ci� karmi�, staram si� wi�c dotrzyma� obietnicy. W�a�nie przywioz�am pierwszy posi�ek. - Co takiego? - Joshua wpatrywa� si� w ni� z niedowierzaniem. Jak mog�a my�le�, �e o niej zapo NIEGRZECZNA NARZECZONA mnia�? Nie co dzie� podwozi� do szpitala rodz�ce kobiety. - Jedzenie - rzek� wyra�nie uradowany Patrick. - Przywioz�a ci jedzenie, tato. - Wcale nie musia�a. - Ale przywioz�am. - Maddie wzruszy�a ramionami. Kiedy ma�y zacz�� p�aka�, Joshua i Patrick wzi�li koszyki. - Naprawd� nie musia�a�... - zacz�� zn�w Joshua. - O kurcz�, jest nawet pasztet! - wrzasn�� Patrick, jakby od lat nic nie jad�. - Wejd� - rzek� pospiesznie Joshua, bo dziecko p�aka�o coraz g�o�niej. - Nie mia�am poj�cia, �e tak d�ugo b�d� musia�a ci� szuka� - m�wi�a Maddie, id�c za Joshua w stron� kanapy. - Potem jeszcze si� zgubi�am i musia�am spyta� jednego z twoich s�siad�w o drog�. Pana Crocketta. Niezbyt sympatyczny, prawda? - Podjecha�a� do domu Otisa Crocketta? - Patrick z trudem oderwa� si� od jedzenia. - Przywita� ci� strzelb�? - Nie wycelowa� jej we mnie - odpar�a Maddie, wyjmuj�c synka z noside�ka. - Ale przez ca�y czas mia� j� na ramieniu. I nie by� szczeg�lnie uprzejmy. Powiedzia�am mu, �e nie podoba mi si� jego zachowanie. - Nigdy wi�cej tego nie r�b. - Joshua by� szczerze zaniepokojony. - Crockett by� ju� w wi�zieniu za... NIEGRZECZNA NARZECZONA Zamilk�, bo zauwa�y�, �e Maddie wyci�ga koszul� ze spodni. J� z kolei powstrzyma�a jego mina. - Zaj�czek ju� dawno powinien by� nakarmiony wyja�ni�a. - Jeste� doros�y, wi�c to dla ciebie na pewno nic nowego, ale... - Do kuchni, Patrick! - rozkaza� Joshua. - Tato, przecie� to co� zupe�nie normalnego - pr�bowa� protestowa� ch�opak. - Mnie nie nabierzesz. Ja te� kiedy� mia�em szesna�cie lat. Joshua zakl�� pod nosem i kaza� synowi usi��� tylem do karmi�cej Maddie. Zaczyna� rozumie�, czemu wi�kszo�ci huragan�w nadaje si� �e�skie imiona. Maddie zaledwie przed dwiema minutami zjawi�a si� w jego domu, a ju� przewr�ci�a go do g�ry nogami. Wyj�� z koszyk�w naczynia i poda� synowi jedze nie. W pokoju panowa�a cisza, co oznacza�o, �e Za j�czek je, a piersi Maddie s� nagie. No i co z tego! Przecie�, jak zauwa�y� Patrick, to co� zupe�nie natu ralnego. Tyle tylko, �e ju� tak dawno w jego domu nie by�o kobiety, w dodatku z obna�onym biustem. Joshua odsun�� od siebie obraz p�nagiej Maddie i skoncentrowa� si� na jedzeniu. By�o zdecydowanie lepsze ni� jajecznica, kt�r� zaplanowa� na kolacj�. - Pycha! - mrukn�� Patrick, si�gaj�c po kolejny kawa�ek pieczonego kurczaka. NIEGRZECZNA NARZECZONA -To si� ciesz. Niepr�dko zn�w zjesz co� takiego - zauwa�y� ch�odno Joshua. - Za tydzie� - odezwa�a si� za jego plecami Maddie. Joshua odwr�ci� si� i uni�s� brwi. Zd��y� jeszcze zauwa�y�, �e piersi Maddie s� zn�w zas�oni�te. - Za tydzie�? - Tak - u�miechn�a si� Maddie. Delikatnie poklepywa�a plecki trzymanego w obj�ciach synka. Obieca�am ci jeden posi�ek tygodniowo. Przez rok. - Nie ma mowy - oburzy� si� Joshua. - To bardzo mi�o, �e dzi� nas nakarmi�a�, ale powiedzmy, �e w ten spos�b ju� wyr�wnali�my nasze rachunki - rzek�, ignoruj�c protesty Patricka. - To bez sensu, �eby� co tydzie� przywozi�a nam jedzenie. Maddie u�miechn�a si� jeszcze szerzej. - To, �e zawioz�e� motorem ci�arn� kobiet� do szpitala i zosta�e� z ni� do ko�ca porodu, te� by�o bez sensu, prawda? - Ja... - Racja - wtr�ci� si� Patrick. - Wcale... - Musz� ju� i�� - przerwa�a mu Maddie, zbieraj�c koszyki i puste naczynia. - Hej, Zaj�czku, przecie� prosi�am, �eby� nie zasypia�. - Ma�y ani drgn��. - Ach, ci m�czy�ni! - .Czy on naprawd� nazywa si� Zaj�czek? - powa�nie zaniepokoi� si� Patrick. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Nie, ale� sk�d! Ma na imi� Dawid. Zwyczajne, normalne imi�, kt�re ma wynagrodzi� mu fakt, �e wychowuje go niezbyt normalna matka. I w dodatku samotna - doda�a ze smutkiem, bo przecie� zdawa�a sobie spraw�, �e nie b�dzie jej �atwo. Sprawia�a wra�enie osoby swobodnej, weso�ej i beztroskiej, takiej, kt�r� ka�dy m�czyzna ch�tnie widzia�by w swoim ��ku. Z szop� p�omiennorudych w�os�w i br�zowymi oczami, wyra�nie pogodzona w�asn� seksualno�ci�, zupe�nie nie pasowa�a do cichego, uporz�dkowanego �wiata Joshui. - No to id�! Czy, opr�cz w�tr�bki, jest co�, czego nie lubicie? - spyta�a ju� przy drzwiach. - Przecie�... -jeszcze raz pr�bowa� protestowa� Joshua. - A wi�c do zobaczenia za tydzie�. Dzi�ki, Patrick doda�a, ju� stoj�c na ganku. - Dzi�kuj� pani. - M�w do mnie Maddie. Tak jest du�o pro�ciej. Joshua czu�, �e sytuacja wymyka mu si� spod kontroli. - Daj mi to - rzek�, wzi�� od niej koszyk i sam zani�s� go do auta. Pada� lekki deszcz, wi�c Maddie szybko umie�ci�a ma�ego w foteliku. - Maddie - zacz�� Joshua. - To bardzo mi�o z twojej strony, �e przywioz�a� nam kolacj�, ale... - To ty by�e� bardzo mi�y. NIEGRZECZNA NARZECZONA Nie przyzwyczajony, by ktokolwiek mu przerywa�, a ju� zw�aszcza tak atrakcyjna kobieta, Joshua na moment zgubi� w�tek. Na szcz�cie szybko wzi�� si� w gar��. - Naprawd� nie musisz nas karmi� co tydzie�. To niepotrzebne, niepraktyczne i nierozs�dne. Kiedy Maddie parskn�a �miechem, jaki� dziwny dreszcz przeszed� mu po plecach. - Niepraktyczne, nierozs�dne - powt�rzy�a. - Na szcz�cie jest jeszcze w �yciu miejsce na rzeczy nierozs�dne i niepraktyczne. A je�li chodzi o to, czy niepotrzebne, to pozwolisz, �e zachowam moje zdanie na ten temat. Maddie potrz�sn�a g�ow� i nachyli�a si� ku niemu. Na pewno nie by�o to zaproszenie. Wiedzia�, �e tak po prostu si� zachowuje, jednak tak bardzo zapragn�� jej dotkn��, �e tylko ca�� si�� woli uda�o mu si� nad tym zapanowa�. - Niecz�sto ratuje mi �ycie powa�ny, odpowiedzialny i konserwatywny farmer. W�a�ciwie to nikt jeszcze nigdy mnie nie ratowa�. Chc� ci jako� podzi�kowa�. Wi�c b�d� tak mi�y i jedz z apetytem. Dobrze? Joshua zdoby� si� tylko na g��bokie westchnienie. - Potraktuj� to jako wyra�enie zgody - u�miechn�a si� Maddie. - Dobranoc. - Dobranoc. Silnik jej auta pracowa� tak g�o�no, �e Joshua nie s�ysza� w�asnych my�li. Major zn�w szczeka�, z od NIEGRZECZNA NARZECZONA dali s�ycha� by�o r�enie koni, ptaki �wiergota�y z oburzeniem. Nawet zwierz�ta zareagowa�y na jej obecno��. Tak, wobec Maddie Palmer nikt nie m�g� pozosta� oboj�tny. W po�owie w�skiej, kr�tej i b�otnistej drogi auto Maddie niebezpiecznie przechyli�o si� na bok. Ani przez moment nie mia�a w�tpliwo�ci, co si� sta�o. Z�apa�a gum�. I to w nasilaj�cym si� deszczu. Na szcz�cie mia�a zapasowe ko�o, a ma�y spa� spo kojnie. Poprzednio, kiedy przedziurawi�a opon�, za blokowa�a drog� konduktowi pogrzebowemu, a Da wid wrzeszcza� jak op�tany. Otworzy�a drzwi i wdepn�a wprost w ka�u��. - Traktuj to jak jeszcze jedn� przygod�. Pami�taj, �e cierpienie uszlachetnia - wyrecytowa�a pod nosem. Przez ostatnie dziesi�� lat swego �ycia wielokrotnie powtarza�a sobie te s�owa z nadziej�, �e kt�rego� dnia naprawd� w nie uwierzy. W strugach deszczu i w ciemno�ciach obesz�a auto i wpad�a na... Jostiu�. - Za�o�� si�, i� my�la�e�, �e ju� masz mnie z g�owy - powiedzia�a z nie�mia�ym u�miechem. - S�ysza�e� chyba o rzepie i psim ogonie. Jak si� ju� przyczepi, to l rudno si� go pozby�. Ale mo�esz spokojnie wraca� do domu. Jestem specjalistk� od zmieniania k�. Maddie otworzy�a baga�nik, ale to Joshua wyj�� z niego zapasowe ko�o i lewarek. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Pos�uchaj! - zdenerwowa�a si� Maddie. - Pada deszcz, jest p�no, nie chc�, �eby�... - Lepiej wsi�d� do �rodka, bo ca�kiem przemokniesz - przerwa� jej Joshua. - Za minut� b�dzie gotowe - doda�, kucaj�c przy kole. Maddie, nie przyzwyczajona, by kto� tak si� o ni� troszczy�, by�a wyra�nie zak�opotana. - Jeste� naprawd� bardzo uprzejmy, ale sama mog� to zrobi�. Nie musisz. Joshua uni�s� g�ow� i spojrza� na ni� z rozbawieniem. - M�wisz zupe�nie tak samo, jak ja par� minut temu. Maddie zamilk�a. Spokojni, cisi m�czy�ni nigdy si� jej nie podobali. Wola�a rozmownych, bo nie musia�a zastanawia� si�, co tak naprawd� chodzi im po g�owie. A Joshua? Konkretny, zdecydowany, milcz�cy. Przyda�by mu si� kto�, przy kim m�g�by si� troch� odpr�y�. Ciekawe, jak wygl�da jego �ycie seksualne? Kiedy ostatnio kto� go ca�owa�? Podekscytowana t� my�l�, natychmiast jednak us�ysza�a w swej g�owie ostrzegawczy dzwonek. W dotychczasowym �yciu zbyt cz�sto dawa�a si� ponie�� podobnym emocjom. Spojrza�a na mocuj�cego si� z ko�em Joshu� i po�a�owa�a, �e nie ma parasola. Wilgotna od deszczu koszula podkre�la�a kszta�ty jego szerokich ramion. NIEGRZECZNA NARZECZONA Musia�aby by� �lepa, �eby nie zauwa�y� si�y jego cia�a. Ale poci�ga� j� nie tylko fizycznie. W tym m�czy�nie, kt�rego �ycie z pewno�ci� nie g�aska�o po g�owie, by�o co� bardzo uwodzicielskiego. Czu�a, �e to kto�, na kim mo�na polega�. Zaskoczy�y j� te rozmy�lania, bo chyba po raz pierwszy uzna�a t� cech� za szalenie poci�gaj�c�. Przypisa�a to uwoim hormonom, kt�re po prostu jeszcze nie wr�ci�y po ci��y do r�wnowagi. - Tw�j syn to fajny ch�opak - powiedzia�a, �eby przerwa� cisz� i odp�dzi� od siebie niepokoj�ce mysli.- Musisz by� z niego dumny, - Owszem - mrukn�� poch�oni�ty prac� Joshua. - Lata ju� za dziewczynami? - Je�li nawet, to bardzo si� z tym kryje. Jego g�os by� niski, g��boki i bardzo m�ski. A� chcia�o si� go s�ucha�. Bez wzgl�du na tre�� wypowiadanych s��w. - Woli ksi��ki, tak? - Mo�e. Nie zastanawia�em si� nad tym. - Wykapany tatu�, co? - Powinna� zosta� w aucie. Jeste� ca�a przemoczona. Maddie spojrza�a na swoj� mokr� koszul�. - Ty te�. Joshua schowa� ko�o i lewarek do baga�nika. - My�la�em, �e kobiety nie lubi� mokn��. - To zale�y od okoliczno�ci. W basenie albo pod NIEGRZECZNA NARZECZONA prysznicem nie jest tak �le. Stanie w deszczu w kolejce po bilety na koncert te� mo�na wytrzyma�. Kiedy na ni� spojrza�, gotowa by�a przysi�c, �e w k�ciku jego ust dostrzeg�a nik�y u�miech. - A z powodu przebitej opony? Widz�c jego mokre w�osy, my�la�a tylko o tym, �e Joshua tak samo musi wygl�da� po porannym prysznicu. - Z powodu przebitej opony? - powt�rzy�a. - To zale�y, czy wyniknie z tego jaka� przygoda. - Przygoda na �rodku polnej drogi? - Czasami, kiedy los nie zsy�a �adnych przyg�d, trzeba mu troch� pom�c - westchn�a. - Zastanawiam si�, jak mog�abym ci si� odwdzi�czy�. Co powiesz na cz�stsze kolacje? Widz�c przera�enie w jego oczach, wybuchn�a �miechem. - Boisz si� rzepa? Mo�e wolisz na�o�y� to ko�o z przebit� opon� z powrotem? - Nie - odpar� szybko. - Ale pomy�la�e� o tym, co? - A nie wystarczy zwyczajne �dzi�kuj�"? Ten facet naprawd� wygl�da na kogo�, komu poca�unek dobrze by zrobi�. Maddie skin�a g�ow�, stan�a na palcach i.. . poca�owa�a Joshu� Blackwella prosto w usta. - Dzi�kuj�. Tak, Joshua naprawd� tego potrzebowa�. Jego wargi nie pozosta�y oboj�tne na dotyk jej ust. ROZDZIA� TRZECI Joshua jeszcze d�ugo sta� w deszczu, po ciemku i w b�ocie. Ju� nawet nie s�ysza� warkotu silnika samochodu Maddie. Sta� tak jak idiota. W ko�cu zakl�� pod nosem i powl�k� si� z powrotem do domu. Ze sposobu, w jaki zareagowa�, mo�na by wnioskowa�, �e nigdy nie dotyka� kobiety i jeszcze nigdy sie nie ca�owa�. Cho� mo�e rzeczywi�cie nie by� w tych sprawach szczeg�lnie do�wiadczony, to instynkt mia� bez w�tpienia rozwini�ty zupe�nie prawid�owo. Dlatego wiedzia�, �e Maddie Palmer oznacza k�opoty. Swobodna, otwarta, szczera, by�a jednak w pewien spos�b podobna do niego. Przede wszystkim - odpowiedzialna. Cho� nadrabia�a min�, Joshua wiedzia�, ^e perspektywa samotnego wychowywania dziecka Drzera�a j� tak samo, jak kiedy� jego. Jest �adna, przyjemnie pachnie, ale stanowi zagro NIEGRZECZNA NARZECZONA �eni� dla jego uporz�dkowanego, monotonnej �ycia. Kiedy Maddie zajecha�a przed dom, dochodzi�a dziesi�ta. W brzuchu jej burcza�o, a Dawid te� ju� nie spa�. Szybko wesz�a do kuchni, w�o�y�a ma�ego do kojca i ledwo zd��y�a posmarowa� musztard� dwie kromki chleba, kiedy kto� zadzwoni� do drzwi. Ma�y od razu zacz�� p�aka�. - Gdzie by�a�? - spyta� od progu Ben i wyj�� jej z r�ki kanapk�. - Zagl�da�em ju� dwa razy. Zaczyna�em si� niepokoi�, czy co� ci si� nie sta�o. - Kiedy ugryz� kawa�ek chleba, skrzywi� si�. - Co to jest? Maddie wci�� nie mog�a si� przyzwyczai�, �e jej m�odszy brat co wiecz�r sprawdza, czy wszystko u niej w porz�dku. - Na razie to zaledwie chleb z musztard�. Gdyby� poczeka�, sta�by si� kanapk� z szynk�. Zreszt� i tak przeznaczona by�a dla mnie - doda�a, wyjmuj�c bratu chleb z r�k. - M�g�by� chwil� potrzyma� Dawida? Ja za chwil� sko�cz�. - Dobra - u�miechn�� si� Ben. - Ale jak tylko zn�w zacznie mi ssa� palec, oddaj� ci go natychmiast. - Wiesz, braciszku, �ycie to bardzo ulotna rzecz. - Maddie stara�a si� nada� swemu g�osowi jak najpowa�niejsze brzmienie. - Jeste� chrzestnym ojcem Dawida, wi�c gdyby co� mi si� sta�o, mia�by� przez ca�y NIEGRZECZNA NARZECZONA czas do czynienia z jego ssaniem, pluciem, wymiotowaniem i podobnymi przyjemno�ciami. Ben, r�wnie powa�ny, wzni�s� oczy do nieba. - Wiem. To w�a�nie dlatego tak si� troszcz�, czy wszystko u ciebie jest w porz�dku. - Naprawd�? A ju� my�la�am, �e to dlatego, �e mie kochasz i uwielbiasz - za�mia�a si� Maddie poca�owa�a brata w policzek. - Wiesz, lepiej mi daj ma�ego. Z nim �atwiej sobie poradz� ni� z tob�. Maddie zabra�a si� do robienia kanapki, a Ben usiad� z Dawidem na kanapie i opowiada� mu o ko metach. Ten silny, bezkompromisowy m�czyzna, i w�osami do ramion i kolczykiem w uchu, porusza j�cy si� wy��cznie warcz�cym harleyem, by� znako mit� niani�. Z gotow� kanapk� i szklank� mleka Maddie w ko�cu te� usiad�a na kanapie. Mia�a zamiar je�� r�wnocze�nie karmi� ma�ego. - Daj mi go. - Jedz i nie przeszkadzaj nam. Odbywamy w�a�nie m�sk� rozmow�. - Dobra, dzi�ki. - Nie powiedzia�a� mi jeszcze, czemu tak p�no dzi� wr�ci�a�? Kiedy ma�y zacz�� p�aka�, Ben wsta� i zacz�� spacerowa� po pokoju. - Dziesi�ta to p�no? NIEGRZECZNA NARZECZONA - Dla ciebie tak. Odk�d pojawi� si� na tym �wiecie nasz maluch, nigdy nie wraca�a� do domu p�niej ni� o �smej. O, nie, mowy nie ma! - rzek�, kiedy Dawid wpi� si� ustami w jego rami�. - Bierz go sobie. - Szybko poda� siostrze ma�ego. Maddie parskn�a �miechem i dyskretnie odpi�a bluzk�, gotowa do karmienia. - Zawioz�am jedzenie Joshui Blackwellowi i jego synowi. Ben spojrza� na ni� z niedowierzaniem. - Pojecha�a� a� za miasto? Tym twoim wrakiem? - To bardzo porz�dne auto! - oburzy�a si� Maddie. - I nie zab��dzi�a�? - Tego nie powiedzia�am. Zgubi�am si�, ale w ko�cu jako� znalaz�am ich dom. Poczeka�am, a� zjedz�, i wr�ci�am. Tylko jeszcze Joshua musia� mi zmieni� ko�o. - A ja go poca�owa�am, doda�a w duchu. Brat nie musia� wiedzie� o takim drobiazgu, zw�aszcza �e by� to jednorazowy incydent. - Chyba nie zamierzasz tam je�dzi� co tydzie�, prawda? To nawet, jak dla ciebie, by�aby przesada. - Wcale nie. Ten cz�owiek mi pom�g� w bardzo trudnej sytuacji... Chc� mu si� jako� odwdzi�czy�. Nawet je�li doprowadza to biednego Joshu� do szale�stwa? Maddie wyobrazi�a sobie jego min�. Ciekawe, -czy w duchu szepta� jakie� zakl�cia, maj�ce ochroni� go przed ni�? NIEGRZECZNA NARZECZONA - Nigdy w �yciu nie spotka�em wi�kszego uparciucha - rzek� Ben. - Tobie te� nic nie brakuje. - Maddie spojrza�a znacz�co na przedstawiaj�cy pytona tatua� na ramieniu brata. Odstraszy� ju� niejednego potencjalnego pracodawc�. - Owszem, ale to nie to samo - mrukn�� Ben. Maddie czule u�miechn�a si� do brata. Kiedy wyro�nie ju� z tego okresu buntu, b�dzie z niego �wietny facet. - Dzi�ki, �e do mnie zajrza�e�. - Nie ma sprawy. Dzwo�, je�li b�dziesz czego� potrzebowa�a. - Rozmawia�e� ostatnio z mam�? - spyta�a z nadziej�. - Kilka dni temu. U niej nic nowego. Maddie posmutnia�a. A� za dobrze zrozumia�a s�owa brata. Matka wci�� nie mog�a jej wybaczy� nie�lubnego dziecka. Czy kiedy� zmieni zdanie? - Po�� si� ju�, siostrzyczko. - Dobrze. Dobranoc. Po wyj�ciu brata Maddie jeszcze d�ugo w pe�nej niepokoju zadumie przygl�da�a si� Dawidowi. By� dla niej najdro�sz� istot� na �wiecie, a ona by�a ca�kowicie za niego odpowiedzialna - za jego zdrowie, bezpiecze�stwo i przysz�o��. Powstrzymuj�c �zy, delikatnie g�aska�a g��wk� synka. Czy na pewno da sobie rad�? Oczywi�cie, nie ma przecie� wyboru. Gotowa NIEGRZECZNA NARZECZONA by�a walczy� na �mier� i �ycie z ka�dym, kto pr�bowa�by jej go odebra�. Dla niego nauczy si� gra� w kosza, a tylko jeden B�g wie, ile b�dzie j� to kosztowa�o. B�d� razem je�dzi� na �y�wach i zapisze syna na lekcje ta�ca. A przede wszystkim uczyni wszystko, by wyr�s� na szcz�liwego i zdrowego cz�owieka. Wierz�cego w siebie, umiej�cego dawa� i bra�, zdolnego do mi�o�ci i marze�. Jej my�li pow�drowa�y mimo woli ku Joshui Blackwellowi. Z pocz�tku s�dzi�a, �e wszystko o nim wie. Uwa�a�a, �e albo t�umi swoje pragnienia, albo w og�le ich nie ma. No, tak, Jenna Jean zawsze zarzuca�a jej zbyt pochopne wyci�ganie wniosk�w. Tym razem chyba jednak nale�a�oby jej przyzna� racj�. Joshua by� stuprocentowym m�czyzn�. Trwa�o to kilka sekund, ale w ko�cu zareagowa� na jej poca�unek. Jego j�zyk stoczy� walk� z jej j�zykiem. Jego pier�, silna i twarda, przywar�a do jej biustu. Na udach poczu�a jego uda. I tward�, pulsuj�c� m�sko��. Zaniepokoi�a j� reakcja Joshui, ale jeszcze bardziej jej w�asna. Nie spodziewa�a si�, �e zabraknie jej tchu, a serce zgubi rytm. Dosta�a nauczk� i potrafi wyci�gn�� z niej wnioski. Ten z pozoru spokojny, opanowany m�czyzna NIEGRZECZNA NARZECZONA jest bardzo niebezpieczny. Nie docenia�a go, ale to si� wi�cej nie powt�rzy. By si� rozgrza� po wieczornej przygodzie w deszczu, Joshua wzi�� gor�cy prysznic. Zazwyczaj po po�o�eniu si� do ��ka przez chwil� podsumowywa� miniony dzie�, a potem natychmiast twardo zasypia�. tego wieczora jednak sen nie nadchodzi�. Kiedy zamkn�� oczy, sta� si� jak nigdy dot�d �wiadom swego cia�a. Swojej sk�ry, bicia serca, oddcchu. W pewnej chwili nawet wsta� i strzeli� sobie podw�jn� whisky. Troch� pomog�o, ale obraz Maddie wci�� go nie odst�powa�. Przeczuwa�, �e ta kobieta zniszczy�aby jego spo- Wj, ale by�a taka ciep�a, taka realna, taka... Joshua ci�ko westchn��. Kiedy w ko�cu zasn��, po raz pierwszy od d�u�szego czasu �ni�. - Lubicie stroganowa? - spyta�a z u�miechem Maddie, kiedy Patrick otworzy� jej drzwi. - Tak - rozpromieni� si� ch�opak. - Wejd�, Maddie. A gdzie jest Daw? Maddie wesz�a do kuchni, postawi�a na stole koszyki i rozchyli�a po�y p�aszcza. Pod nim, w noside�ku, spa� sobie smacznie ma�y Dawid. - Nie chcia�am, �eby zm�k�. - Maddie rozejrza�a NIEGRZECZNA NARZECZONA si� doko�a. - A gdzie tw�j tata? Mo�e przysz�am nie w por�? - Nie, nie! Tata zaraz wr�ci. Ma troch� k�opot�w z jedn� z klaczy. Maddie wiedzia�a, �e powinna skorzysta� z okazji i natychmiast odjecha�. Przecie� wcale nie mia�a ochoty na spotkanie z Joshu�. Szczeg�lnie po tym poca�unku, kt�ry mia� by� tylko uprzejmym podzi�kowaniem, a wywo�a� w niej tak� burz�. - W�a�ciwie nie musz� na niego czeka�. Naczynia mog� przecie� odebra� za tydzie�. - Chyba nie chcesz ju� i��? - Patrick by� szczerze zdumiony. Maddie zawaha�a si�. - Chcia�am tylko przywie�� wam jedzenie. W zesz�ym tygodniu do�� ju� tu namiesza�am. - Tata na pewno b�dzie chcia� podzi�kowa� ci osobi�cie. - I przekona�, bym wi�cej tego nie robi�a - mruk- ;i n�a pod nosem. - Owszem, ale nie musisz go s�ucha� - parskn�� �miechem Patrick. Ju� chcia�a mu odpowiedzie�, kiedy drzwi do domu otworzy�y si� z impetem i do �rodka wszed� Joshu�, kln�c jak szewc. Przemoczony do suchej nitki, �ci�gn�� szar� peleryn� i chyba wyczu� na sobie spojrzenie Maddie, bo NIEGRZECZNA NARZECZONA podni�s� wzrok. Niestety, nie wygl�da� na zachwyconego jej obecno�ci�. �Co ty tu robisz?" Nie powiedzia� tego na g�os, ale dostrzeg�a to w jego oczach. - Cze��. - Maddie zdoby�a si� na s�aby u�miech. Przywioz�am wam jedzenie. Mam nadziej�, �e b�dzie wam smakowa�o. W�a�nie wychodzi�am. Podesz�a do drzwi, ale Joshua zagrodzi� jej drog�. - Nie musisz si� tak spieszy� - rzek� spokojnym, zdecydowanym, pewnym g�osem, od kt�rego a� ciarki przesz�y jej po plecach. - Strasznie leje. - Mam dobre wycieraczki - oznajmi�a, pr�buj�c no wymin��. Niestety Dawid zajmowa� wi�cej miejsca, ni� przypuszcza�a, wi�c wpad�a na Joshu�. Odskoczy�a od niego jak oparzona. - Lepiej b�dzie, jak troch� zaczekasz. Jad�a� juz? Poczu�a si� jak w pu�apce. - Nie, ale mia�am zamiar. - Wystarczy dla trojga? - W�tpi� - odpar�a. - Da si� zrobi� - rzuci� Patrick. A wi�c nawet na jego pomoc nie mog�a liczy�. - Mam wra�enie, �e nie jeste� w tej chwili w najlepszym nastroju. Joshua uni�s� brwi i westchn�� g��boko. - Mo�liwe. Omal nie zastrzeli�em klaczy medalistki, bo kr�ci nosem na mojego ogiera. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Nadal si� opiera? - spyta� Patrick. - Jeste� pewien, �e potrzebuje ogiera? Joshua skarci� syna wzrokiem. - Oczywi�cie! Tylko zachowuje si� jak kapry�na baba. Mo�e spodziewa si� specjalnych zalot�w. - Przepraszam was, ale niezbyt si� znam na prowadzeniu stadniny. Wydawa�o mi si�, �e po prostu trenuje si� tam konie i uczy je�dziectwa. Patrick parskn�� �miechem. Joshua prawie si� u�miechn��. - To stadnina hodowlana dla koni wy�cigowych. Mam rozp�odowego ogiera, wielokrotnego medalist�. Nie jest m�ody, ale nie�le sobie radzi. W�a�ciciele przyprowadzaj� do mnie swoje klacze, a ja nadzoruj� ��czenie. - ��czenie? - powt�rzy�a Maddie. - Krycie. Zap�odnienie - doda�, widz�c jej zdziwienie. - Aha. To znaczy, �e jeste� specjalist� od seksu. Patrick roze�mia� si�. Joshua przez chwil� zastanawia� si� nad tym stwierdzeniem. - Nigdy o tym w ten spos�b nie my�la�em, ale chyba rzeczywi�cie to prawda. Jego wzrok przesun�� si� po ca�ej postaci Maddie - od st�p po czubek g�owy. By�o w nim zaciekawienie, .ale i co� jeszcze. Co�, co wprawi�o Maddie w zak�opotanie. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Zdejmij p�aszcz i zosta� jeszcze troch�. - Czy on zawsze tak rozkazuje? - Maddie zwr�ci�a si� do Patricka. - Owszem. I w dodatku wszyscy go s�uchaj�. Maddie postanowi�a sobie to zapami�ta�. Cho� pewni siebie m�czy�ni zawsze j� bawili, nigdy �aden jej nie poci�ga�. Obaj Blackwellowie w czasie kolacji byli bardzo rozmowni. Patrick chyba r�wnie pragn�� damskiego towarzystwa jak dobrego, domowego jedzenia. By� interesuj�cym ch�opcem, poch�oni�tym nauk�, ale i nie stroni�cym od muzyki. Joshua m�wi� mniej, ale Maddie ca�y czas czu�a na sobie jego spojrzenie. Bardzo j� to rozprasza�o. Zostawili j� na chwil� sam�, �eby mog�a nakarmi� Dawida, a potem Joshua pom�g� jej odnie�� naczynia do auta. - Ju� prawie nie pada - rzeki. - Jed� ostro�nie. Droga mo�e by� �liska. Maddie posadzi�a ma�ego w foteliku i w�o�y�a do buzi synka smoczek. Kiedy si� wyprostowa�a, Joshua sta� tu� przy niej. - Tak si� w�a�nie zastanawiam... Czy ca�ujesz ka�dego m�czyzn�, kt�ry zmienia ko�o w twoim aucie? Maddie zesztywnia�a. - Szczerze m�wi�c, jeszcze �aden m�czyzna nie zmienia� ko�a w moim aucie. Sama to robi� - odpar�a, �a�uj�c, �e odleg�o�� mi�dzy nimi jest tak niewielka. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Ale to prawda, �e jestem bardzo uczuciow�, otwart� osob�. Lubi� ludzi przytula�, ca�owa� w policzek. Wiem, �e nie wszyscy to akceptuj�. Ale nie martw si�! Zauwa�y�am, �e to nie w twoim gu�cie, wi�c wi�cej nie b�d� ci� dr�czy�... ca�owaniem. - Owszem, to by�o dr�cz�ce - przyzna�, nie spuszczaj�c z niej oczu. Joshua milcza� przez d�ug� chwil�. Gdyby zrobi� jaki� ruch w jej stron�, Maddie zamierza�a schroni� si� we wn�trzu auta. - A dla ciebie? Nie mog�a sk�ama�, bo z do�wiadczenia wiedzia�a, �e kiepsko jej to wychodzi. - Troch�. Ale wcale tego nie chcia�am. To mia�o by� tylko podzi�kowanie. A poza tym wydawa�o mi si�, �e dawno nikt ci� nie ca�owa�. Joshua przez chwil� przygl�da� jej si� z lekkim u�miechem. - A wi�c zrobi�a� to z lito�ci? Maddie poczu�a, �e si� rumieni. B�ogos�awi�a wi�c ciemno�� i zakl�a w duchu. - Nie. �eby ci podzi�kowa�. - Z lito�ci - obstawa� przy swoim Joshua. - To si� ju� nigdy nie powt�rzy. - Dlaczego? - Bo nie wydaje mi si�, by� mia� ochot� na takie podzi�kowania. - Uda�o jej si� jako� chwyci� za klamk�. NIEGRZECZNA NARZECZONA -To znaczy, �e biedny Joshua nigdy ju� nie dostanie buzi z lito�ci? Nie. - Szkoda. Maddie? - Tak? - Dzi�ki za jedzenie. Wystarczy� jeden jego krok, by dystans mi�dzy nimi przesta� istnie�. Usta Joshui spocz�y na wargach Maddie. I nie by�o w tym poca�unku ani odrobiny lito�ci. Jej m�zg protestowa�, ale cia�o wiedzia�o swoje. Przywar�a do niego, jej r�ce spocz�y na jego ramionach. Nie by� wcale brutalny. Czu�a jednak jego zmys�ow� ciekawo�� i determinacj�. Si�� z�agodzon� delikatno�ci�. Ta pe�na mocy kombinacja przedar�a si� przez wszystkie bariery i pozbawi�a Maddie tchu. Zaw�adn�a jej sercem. Nie! To niemo�liwe! Nie mo�e otworzy� swego serca przed Joshu�. Jej �wiat, wewn�trzny i zewn�trzny, musi pozosta� bezpieczny. Dla dobra jej samej i dla dobra dziecka. A to oznacza, �e nie ma w nim miejsca dla �adnego m�czyzny. Odsun�a si� od Joshui dopiero po d�ugiej, niesko�czenie d�ugiej chwili. Koniec. - Do��... - wyj�ka�a, kiedy odzyska�a oddech. �adnych dzi�kczynnych poca�unk�w! Wsp�czuj� NIEGRZECZNA NARZECZONA cych te� nie. Koniec - powt�rzy�a i z trudem prze�kn�a �lin�. By�a bardzo z siebie dumna. - Do zobaczenia za tydzie�. Dobranoc. Nie czekaj�c na reakcj� Joshui, szybko wsiad�a do auta i natychmiast odjecha�a, powtarzaj�c sobie w my�lach: Nigdy wi�cej. ROZDZIA� CZWARTY Joshua sta� w deszczu i ciemno�ciach, ws�uchuj�c si� w milcz�cy warkot silnika auta Maddie. Zn�w to samo! Czu� si� jak idiota. Znowu. Po chwili zakl�� pod nosem i przysi�g� sobie, �e nie b�dzie si� wi�cej przejmowa� Maddie Palmer. To nieprawda, �e pierwszy od lat sen nawiedzi� go tydzie� temu z jej powodu. Przyczyn� by�o jedzenie. To oczywiste, po prostu jego �o��dek nie by� przyzwyczajony do tak solidnych posi�k�w. By�o to bardzo logiczne wyja�nienie, od tamtej pory bowiem wi�cej ju� nic mu si� nie �ni�o, a i wtedy nie �ni� przecie� o Maddie, lecz o chabrach, o ��ce pe�nej chabr�w. Nie, do�� tego! Ruszy� wolno w stron� domu. Tu� przy schodach wiod�cych na ganek dostrzeg� jaki� niewielki przedmiot. Zmru�y� oczy i zn�w zakl��. Wiecz�r si� jeszcze nie sko�czy�. NIEGRZECZNA NARZECZONA Tul�c w ramionach Dawida, Maddie po raz trzeci przemierzy�a drog� od drzwi do auta. Po powrocie do domu zn�w nakarmi�a synka, a potem chcia�a po�o�y� go spa�. Zabrak�o jednak pewnego bardzo wa�nego elementu tego rytua�u. Za ka�dym razem, kiedy wydawa�o jej si�, �e ma�y jest ju� u�piony i chcia�a w�o�y� go do ��eczka, Dawid zaczyna� pop�akiwa�. Po chwili krzycza� g�o�no. Maddie czu�a, �e i ona wkr�tce do niego do��czy. Wracaj�c po raz trzeci do domu, mia�a �zy w oczach. Wiedzia�a, �e powinna mie� zapasowy. - �pij, s�oneczko - mrucza�a. - Spij. Od razu poczujesz si� lepiej. A dzi�ki tobie i ja - doda�a z pe�nym goryczy u�miechem. Zaskoczy�o j� pukanie do drzwi. By�a pewna, �e to Ben. W progu sta� jednak Joshua Blackwell. W wytartych d�insach i sk�rzanej kurtce pilota, z lekko zmierzwionymi w�osami, przyprawi� j� o szybsze bicie serca. - Tak? - Pomy�la�em, �e mo�esz tego jeszcze dzi� bardzo potrzebowa�. Wyci�gn�� r�k� i poda� jej zagubiony smoczek. - Wielkie nieba! - krzykn�a z tak� rado�ci�, jakby kto� oznajmi� jej wygran� w toto-lotka. - Dzi�ki! - Chwyci�a odzyskany smoczek i cho� nie wiedzia�a, co powiedzie�, papla�a jak naj�ta. - Dawid musia� go wyplu�, a potem smoczek wypad� z auta. Nawet nie NIEGRZECZNA NARZECZONA wiesz, jak jestem ci wdzi�czna. Ma�y nie chcia� zasn�� i ju� zaczyna�am w�tpi�, czy uda nam si� obojgu cho� na chwil� zmru�y� oko. Joshua patrzy� na ni� w milczeniu. Maddie poczu�a nagle jaki� dziwny skurcz w �o��dku. - Mo�e wejdziesz i.. . - Nie. Po co? - Joshua potrz�sn�� g�ow�. - Jecha�e� taki kawa�, �eby przywie�� smoczek. Pozw�l, �e zanim wyruszysz z powrotem, pocz�stuj� ci� fili�ank� kawy albo kakao - namawia�a nie zniech�cona. Kiedy Joshua zn�w potrz�sn�� g�ow�, Maddie straci�a cierpliwo��. - Czy naprawd� musimy si� k��ci� o jak�� g�upi� fili�ank� kawy? - Chyba nie - przyzna�. Czuj�c za plecami jego obecno��, wesz�a do kuchni i w��czy�a ekspres. Prze�o�y�a Dawida na drugie rami�, �eby m�c umy� smoczek. - Chcesz, �ebym go potrzyma�? - zapyta� Joshua. - M�wisz powa�nie? - Jasne. Nie wygl�da na ci�kiego. Maddie ostro�nie poda�a mu ma�ego. By�a tak zm�czona, �e zrobi�a to z wyra�n� ulg�, ale i z obaw�. Wiedzia�a, �e dzie� jej powrotu do pracy jest coraz bli�szy. Ze wkr�tce b�dzie musia�a pomy�le� o jakiej� sta�ej opiece dla Dawida. Joshua trzyma� ma�ego zupe�nie swobodnie. Pewnie, ale nie za mocno. NIEGRZECZNA NARZECZONA Jest silny i delikatny, pomy�la�a. Przypomnia�a sobie, jak te same r�ce czu�a niedawno na swojej sk�rze. Od dawna jedynym m�czyzn�, jaki bywa� w jej domu, by� Ben. Dopiero obecno�� Joshui przypomnia�a Maddie, �e jest nie tylko matk�, ale i kobiet�. - Zdaje si�, �e masz w tym troch� wprawy - zauwa�y�a, by odsun�� od siebie niebezpieczne my�li. - To jak jazda na rowerze. Takich rzeczy si� nie zapomina. Patrz, ma�y ju� zasn��. Maddie umy�a smoczek i wznios�a oczy ku niebu. - Na tym polega problem. Budzi si�, jak tylko pr�buj� go po�o�y� do ��eczka. - A smoczek pomaga? - Nawet nie uwierzysz, jak bardzo. Gdyby wszystkie problemy zwi�zane z wychowywaniem dziecka udawa�o si� rozwi�za� tak �atwo, �wiat by�by o wiele pi�kniejszy. Masz problem? Idziesz do sklepu, znajdujesz co� czarodziejskiego za nieca�e dwa dolary i po k�opocie. - Boisz si�? - spyta� Joshua. - Jestem przera�ona - odpar�a. - Bardzo to wida�? - Nie, ani troch�. Maddie wzi�a od Joshui Dawida i czule go przytuli�a. - A jednak - szepn�a. - Biedaczek. Trafi�a mu si� matka, kt�ra nie uprawia �adnego sportu. - Umiesz krzycze�? NIEGRZECZNA NARZECZONA - Krzycze�? - powt�rzy�a ze zdziwieniem. - Owszem, umiem. Chyba nawet nie�le. - To b