Blake Jennifer - Miłość i dym
Szczegóły |
Tytuł |
Blake Jennifer - Miłość i dym |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Blake Jennifer - Miłość i dym PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Blake Jennifer - Miłość i dym PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Blake Jennifer - Miłość i dym - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Jennifer Blake
Miłość i dym
U amour et la fumme ne se cachent pas
Miłości i dymu nie da się ukryć (Z
księgi kreolskich przysłów Luizjany)
ROZDZIAŁ 1
Mogła go zniszczyć.
Przekonanie o własnej sile tkwiło w
świadomości Rivy Staulet i napełniało
ją poczuciem triumfu, gdy siedziała
obserwując mówcę. Żadnym mężczyzną
nie gardziła tak bardzo jak Edisonem
Strona 3
Gallantem, którego właśnie ogłoszono
kandydatem Partii Demokratycznej na
stanowisko gubernatora Luizjany; żaden
też nie zranił jej dotkliwiej.
Niepokoiła ją jednak zarazem
świadomość, iż pragnie owej siły użyć.
Z natury nie była mściwa, więc
satysfakcja z
posiadania sposobów mogących
zamknąć Edisonowi drogę do kariery
wydawała jej się uczuciem niegodnym.
Nie
znaczyło to jednak, że skrupuły mogą ją
powstrzymać. Konsekwencje przegranej
były zbyt wielkie...
Strona 4
Odczuwanego przez Rive
zdenerwowania nie było po niej widać.
Siedziała z rękami swobodnie złożonymi
na
kolanach i z wyrazem uprzejmego
zainteresowania na jasnej twarzy o
regularnych rysach. Mając czterdzieści
lat była
wciąż piękną kobietą, z elegancją
noszącą gładkie kremowe lny doskonale
skomponowane z połyskującym wokół
szyi
podwójnym sznurem słynnych
stauletowskich pereł. W lśniących
złocisto-brązowych, klasycznie
uczesanych włosach
Strona 5
średniej długości nie było śladu siwizny.
Owalna twarz - być może z powodu
ciemnych, prostych brwi - miała
poważny wyraz. Szerokie rondo
kapelusza z kremowej włoskiej słomki
ocieniało zielone oczy z tęczówkami
obwiedzionymi ciepłym złotem i rzucało
koronkowe cienie na wysokie kości
policzkowe. Ten praktyczny kapelusz,
którym chroniła się przed gorącym
słońcem Luizjany, prażącym
uczestników owego politycznego
spotkania,
przydawał jej zarazem tajemniczości.
Sprawiała wrażenie nie tylko chłodnej,
Strona 6
opanowanej damy, ale i osoby
skrywającej sekrety.
Riva dokładnie wiedziała, jak i
dlaczego tak właśnie wygląda. Jeśli w
ciągu dwudziestu pięciu lat dzielących
ją od
chwili, gdy po raz ostatni widziała
Edisona Gallanta, czegokolwiek się
nauczyła, to właśnie panowania nad
emocjami.
Zmienił się. Przytył. Jego głos zdawał
się pełniejszy i głębszy, a w dobrze
ostrzyżonych jasnych włosach
połyskiwały
Strona 7
pasemka siwizny. W wyglądzie Edisona
było teraz coś z owej gładkiej
powierzchowności, jakiej nabierają
aktorzy i
zawodowi politycy. Tylko jego oczy
pozostały nadal wyraziście niebieskie i
ciągle miał to coś, co sprawiało, że
każda z
siedzących tu kobiet prostowała się i
uśmiechała, gdy spoglądał w jej stronę.
Każda, z wyjątkiem Rivy Staulet.
Napotkała jego spojrzenie, lecz nie
zareagowała na nie. Jej spokój i
niewzruszone
skupienie przyciągnęło widać uwagę
Strona 8
mówcy, bo zatrzymał na niej wzrok.
Niepewność, która pojawiła się na jego
twarzy, szybko zniknęła. Skłonił się
lekko w jej stronę i kontynuował
przemówienie.
Nie poznał jej.
Edison nie miał wątpliwości, że zna tę
kobietę; widział w niej wdowę po
dobrze znanym biznesmenie, jakim był
Cosmo Staulet; kobietę będącą teraz
współwłaścicielką - wraz z pasierbem,
Noelem Stauletem -Staulet Corporation,
międzynarodowego koncernu mającego
udziały w przemyśle cukrowniczym i
Strona 9
paliwowym oraz w ubezpieczeniach
morskich i produkcji mikroprocesorów.
Nic dziwnego, że tak właśnie sądził. Jej
twarz często pojawiała się na
ekonomicznych i społecznych kolumnach
gazet
w całym kraju, szczególnie zaś na
łamach dzienników nowoorleańskich w
ostatnich dniach karnawału, choć
nieobca
była również kronikom towarzyskim
wielkich miast Wschodniego Wybrzeża i
Europy. Opisywano wysiłki pani Staulet
zmierzające do ochrony i konserwacji
Strona 10
zabytków - zarówno publicznych, jak i
jej własnej przedwojennej plantacji,
znanej pod nazwą Bonnie Vie. Zdolności
dekoratorskie, których dowiodła w
studiu w Kolorado i willi na wyspach,
prezentował „Przegląd
Architektoniczny" i „Nowoczesny Dom".
Niejednokrotnie zwracali się do niej
autorzy
telewizyjnego cyklu „Jak żyją bogaci i
sławni", lecz odmawiała udziału w tym
programie. Była kobietą bardzo
popularną, ale starannie wybierającą
miejsca, w których się pojawiała, choć
w gruncie rzeczy znaczenie miały dla
Strona 11
niej
nie owe miejsca, ale to, kim sama była.
Przysięgłaby, że Edison jej nie poznał.
Nie wiedziała, czy cieszyć się tym czy
złościć, gratulować sobie czy też
martwić
się.
O jego politycznych zabiegach i
krętactwach wiedziała już od pewnego
czasu. Już dawno mogła położyć im kres
i być
może powinna była to zrobić. Cosmo
doradzał jej jednak powściągliwość.
Zwykł mawiać, że pospolita zemsta to
Strona 12
coś
poniżej godności damy. Niech
przeszłość pozostanie przeszłością,
wiadomo bowiem, czym grozi babranie
się „w tym
błocie".
Cosmo lubił maksymy, a przy tym był
roztropny. Teraz jednak nie miało to już
znaczenia. Odszedł; zmarł przed
sześcioma długimi miesiącami i
wszystko się zmieniło. Riva nabierała
przekonania, że będzie musiała zetknąć
się z
tym błotem. Zastanawiała się jednak, jak
Strona 13
bardzo się przy tym ubrudzi.
Ludzie stojący na trybunie za Edisonem
byli zgrzani. Dwaj jego kontrkandydaci
do urzędu, którzy przemawiali
wcześniej, oraz szef kampanii Edisona,
będący organizatorem dzisiejszego
spotkania, siedzieli ze zmrużonymi
oczami,
a pot spływał im po twarzach. Ubrana w
granatowy jedwab żona Edisona
wachlowała się chusteczką, a jego
jasnowłosy syn, prężąc szerokie ramiona
baseballisty, rozluźniał kołnierzyk
koszuli.
Strona 14
Nad zgromadzonymi unosił się aromat
szynki i krewetek jambalai, zmieszany z
zapachem piwa dobywającym się ze
schłodzonych beczułek, które już
otwarto, oraz wonią świeżo skoszonych
trawników parkowych.
Delikatny wietrzyk musnął stłoczoną
publiczność, łagodząc dokuczliwy żar;
dębowe liście z cichym szelestem
spadały
na trawnik. Po chwili jednak gorące,
wilgotne powietrze znów oblepiło
zebranych.
Siedzący obok Rivy mężczyzna, który
towarzyszył jej dzisiaj, poruszył się
Strona 15
niespokojnie, a potem uniósł dłoń do ust,
by
ukryć ziewnięcie. Uśmiechnęła się do
niego przepraszająco. Wiedziała
przecież, że słuchanie przemówień
politycznych nie miało nic wspólnego z
planami Dantego Romoli na miłe
sobotnie popołudnie. Dante potrząsnął
tylko
głową o krótko ostrzyżonych, falistych,
brązowych włosach i spojrzał z ukosa.
Znosił to wszystko cierpliwie, choć bez
zapału. Był jednak z Riva i tylko to
miało znaczenie.
Strona 16
Rozległy się oklaski. Edison Gallant
wznosząc dłonie w geście
pozdrowienia, odszedł od mikrofonu.
Szef jego
kampanii zaprosił zebranych na zupę z
pędów hibiskusa i jambalaję, która
osiągnęła już niemal temperaturę
otoczenia. Ludzie zaczęli podnosić się
ze składanych krzeseł i gawędząc ruszyli
w kierunku cienistych dębów kryjących
rząd namiotów z bufetami.
- Ciociu Rivo! Tutaj!
Riva spojrzała w stronę, z której
dobiegał głos. Zmierzająca ku niej
Strona 17
młoda kobieta była tak atrakcyjna, że
obracały się
za nią wszystkie głowy. Jej włosy miały
kolor złota i bujną falą opadały na
ramiona, a zielone oczy lśniły
przejrzyście.
Poruszała się krokiem modelki, lecz
widać było, że zupełnie nie troszczy się
o własny wygląd ani wrażenie, jakie
wywołuje. Twarz Rivy rozjaśniła się
radością na widok siostrzenicy. Już po
chwili utonęła w jej serdecznym
uścisku.
Erin przywitała Dantego i natychmiast
zwróciła się ku ciotce.
Strona 18
- Gdybym wiedziała, że przyjedziesz,
zarezerwowałabym ci miejsce w cieniu.
Czemu mnie nie uprzedziłaś?
- Zdecydowałam się w ostatniej chwili.
- Podobnie jak wiele innych osób;
właśnie spotkałam Noela. Okazało się,
że jeden z jego dawnych kumpli z
college'u
jest współorganizatorem dzisiejszego
zebrania i namówił go do przyjścia.
Ponad ramieniem dziewczyny Riva
dostrzegła ciemnowłosego mężczyznę;
odkłoniła się, a on powolnym krokiem
przeszedł dalej.
Strona 19
To powitanie było równie nienaturalne
jak i sam ukłon Noela Stauleta, syna z
pierwszego małżeństwa zmarłego
Cośmy. Zaledwie kilka godzin
wcześniej widziała przecież Noela przy
śniadaniu. Nie było żadnego powodu do
zdenerwowania, ale rezerwa, z jaką
odnosili się do siebie wzajemnie, nagle
wydała się Rivie absurdalna. Równie
absurdalna jak ból wynikający z
powściągliwości. Oboje byli dorośli, a
minęło ponad dwadzieścia lat od
pamiętnego
popołudnia, gdy Cosmo Staulet ze
względu na swą młodą żonę odprawił z
Strona 20
domu jedynego syna. Noel był już
zresztą
wtedy mężczyzną o całe pięć lat
starszym niż macocha. Riva zdawała
sobie sprawę, że miał uzasadnione
powody, by
czuć do niej niechęć, i starała się to
zrozumieć. Od czasu gdy tuż przed
śmiercią Cośmy jego syn wrócił z
wygnania we
Francji, stosunki między nim a Riva były
wprawdzie poprawne, ale Riva
uważała, że pasierb mógłby okazywać
jej
trochę więcej uprzejmości w obecności