Ally Condie - Dobrani

Szczegóły
Tytuł Ally Condie - Dobrani
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Ally Condie - Dobrani PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Ally Condie - Dobrani PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Ally Condie - Dobrani - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 Strona 3 DOBRANI Strona 4 ALLY CONDE Dla Scotta, który zawsze wierzy ROZDZIAŁ 1 Teraz, gdy nauczyłam się już latać, w którą stronę powinnam pofrunąć? Moje skrzydła nie są białe ani pierzaste: są zielone, utkane z zielonego jedwabiu, który drży na wietrze i wydyma się, gdy frunę - najpierw po okręgu, potem w linii prostej, a w końcu śladem figur mojego własnego pomysłu. Nie lękam się czerni nocy za moimi plecami ani gwiazd, które świecą przede mną. Strona 5 Uśmiecham się do siebie, rozbawiona tymi naiwnymi marzeniami. Ludzie nie potrafią latać, choć przed Społeczeństwem istniały mity o istotach, które potrafiły to robić. Widziałam je kiedyś na obrazie. Białe skrzydła, błękitne niebo, złote koła nad ich głowami, oczy skierowane ku górze, w wyrazie zaskoczenia, jakby nie mogły uwierzyć, że to dzieje się naprawdę, że ich stopy nie dotykają ziemi. Te opowieści nie są prawdziwe. Wiem o tym. Ale dzisiejszego wieczoru łatwo o tym zapomnieć. Napowietrzna kolejka sunie przez rozgwieżdżone niebo tak gładko, a moje serce bije tak szybko, że czuję się, jakbym lada moment rzeczywiście miała ulecieć w noc. Strona 6 - Co cię tak cieszy? - pyta Xander, gdy wygładzam z uśmiechem swoją zieloną jedwabną suknię. - Wszystko - odpowiadam zgodnie z prawdą. Tak długo czekałam na tę chwilę: na mój Bankiet Doboru. Właśnie tu zobaczę po raz pierwszy twarz chłopca, który będzie moim Wybrankiem. Po raz pierwszy usłyszę jego imię. Nie mogę się doczekać. Podróż trwa w nieskończoność, choć kolejka jedzie naprawdę szybko. Sunie przez noc, a jej jednostajny szum stanowi tło dla przytłumionych głosów moich rodziców i miarowych uderzeń mojego serca. Być może Xander także słyszy bicie Strona 7 mojego serca, bo pyta: - Denerwujesz się? Starszy brat Xandera, który siedzi obok niego, zaczyna opowiadać mojej mamie o swoim Bankiecie Doboru. Niedługo Xander i ja będziemy mogli snuć własne opowieści. - Nie - odpowiadam. Ale Xander jest moim najlepszym przyjacielem. Zna mnie aż za dobrze. - Kłamiesz - droczy się ze mną. - Widzę, że się denerwujesz. - A ty nie? - Nie. Jestem gotowy - mówi bez cienia wahania, a ja mu wierzę. Xander należy do ludzi, którzy dobrze wiedzą, czego chcą. - Nie przejmuj się tym, Cassio - Strona 8 dodaje łagodniejszym tonem. - Prawie dziewięćdziesiąt trzy procent ludzi, którzy biorą udział w Bankiecie Doboru, przejawia jakieś oznaki zdenerwowania. - Nauczyłeś się na pamięć wszystkich danych z oficjalnych materiałów Doboru? - Prawie - odpowiada Xander, uśmiechając się szeroko. Rozkłada ręce, jakby chciał powiedzieć; „A czego się spodziewałaś?”. Ten gest mnie rozbawia, a poza tym ja też zapamiętałam wszystkie dane. To przychodzi samo, kiedy czytasz te materiały tak wiele razy, kiedy ta decyzja jest aż tak ważna. - Więc należysz do mniejszości - Strona 9 mówię. - Do tych siedmiu procent, które w ogóle nie okazują zdenerwowania. - Oczywiście - zgadza się ze mną. - A skąd wiedziałeś, że ja się denerwuję? - Bo ciągle otwierasz i zamykasz to. - Xander wskazuje na złoty przedmiot w moich dłoniach. - Nie wiedziałem, że masz artefakt. Skarby z przeszłości to rzadkość. Choć każdy z członków Społeczeństwa może mieć jeden artefakt, trudno je zdobyć, chyba że ktoś miał przodków, którzy zadali sobie ten trud i przekazywali taki przedmiot z pokolenia na pokolenie. - Bo nie miałam, dostałam go zaledwie kilka godzin temu - wyjaśniam. Strona 10 - Dziadek dał mi go na urodziny. Należał do jego matki. - Jak to się nazywa? - pyta Xander - Puderniczka - odpowiadam. Podoba mi się ten przedmiot. Jest drobny jak ja. Podoba mi się też jego nazwa, wydaje się delikatna i zgrabna. - Co oznaczają te inicjały i cyfry? - Nie wiem. - Przesuwam palcem po literach A C M i liczbie 1940, wygrawerowanych na złotej powierzchni. - Ale spójrz na to - mówię, otwierając puderniczkę i pokazując mu jej wnętrze; małe lusterko z prawdziwego szkła i niewielkie zagłębienie w miejscu, gdzie znajdował się puder do twarzy, jak wyjaśnił mi Strona 11 dziadek. Teraz przechowuję tam trzy tabletki, które każdy z nas nosi ze sobą - zieloną, niebieską i czerwoną. - Sprytne - kiwa głową Xander Wyciąga przed siebie ręce, a ja zauważam, że i on ma artefakt - parę lśniących platynowych! spinek do mankietów - Tata mi je pożyczył, ale nie da się do nich niczego schować. Są całkowicie bezużyteczne. - Ale ładnie wyglądają. Spoglądam nieco wyżej, na twarz Xandera, na jego białą koszulę, jasnoniebieskie oczy i blond włosy, które kontrastują z ciemnym garniturem. Zawsze był przystojny, nawet jako dziecko, ale nigdy nie widziałam go w tak eleganckim stroju. W porównaniu z Strona 12 dziewczynami chłopcy nie mają zbyt wielkiego wyboru ubrań. Wszystkie garnitury wyglądają podobnie. Mogą jednak wybrać kolor koszuli i fularu, a materiał jest znacznie lepszej jakości niż ten, z którego wykonane są powszednie ubrania. - Ty też ładnie wyglądasz. Dziewczyna, która się dowie, że to właśnie Xander jest jej Wybrankiem, będzie zachwycona. - Ładnie? - powtarza Xander, unosząc brwi. - Tylko tyle? - Xander... - mówi jego mama, z wyrzutem i rozbawieniem jednocześnie. - Ty wyglądasz pięknie - dodaje Xander, a ja czerwienię się lekko, choć znam go od zawsze. Rzeczywiście czuję Strona 13 się piękna w tej sukni, zielonej, powiewnej i rozłożystej. Delikatny dotyk jedwabiu, tak nowy i niezwykły, sprawia, że wydaję się sobie lekka i pełna gracji. Mama i tata, którzy siedzą obok mnie, wstrzymują oddech, gdy za oknem pojawia się Ratusz, podświetlony bielą i błękitem, co oznacza, że w jego wnętrzu odbywa się jakaś uroczystość. Nie widzę marmurowych schodów przed budynkiem, ale wiem, że będą wypolerowane i lśniące. Całe życie czekałam na to, by wejść na te czyste marmurowe schody, by przejść przez drzwi Ratusza, który widziałam wiele razy z oddali, ale nigdy jeszcze od wewnątrz. Strona 14 Mam ochotę otworzyć puderniczkę i przejrzeć się w lusterku, sprawdzić, czy dobrze wyglądam. Nie chcę jednak, aby wszyscy pomyśleli, że jestem próżna, zerkam więc tylko na swoje odbicie w złotej powierzchni pudełeczka. Zaokrąglona pokrywka puderniczki zniekształca nieco twarz, ale to wciąż ja. Moje zielone oczy. Moje miedziane włosy, które w pozłacanej powierzchni wydają się bardziej złote niż w rzeczywistości. Mój prosty mały nos. Mój podbródek z niewielkim dołeczkiem, niemal identyczny jak podbródek mojego dziadka. Wszystkie zewnętrzne cechy, które czynią ze mnie siedemnastoletnią Cassię Marię Reyes. Strona 15 Obracam puderniczkę w dłoniach, patrzę, jak idealnie dopasowane są obie jej części. Moje życie wydaje się równie doskonale poukładane, o czym świadczy choćby fakt, że jestem dziś w tym miejscu. Ponieważ urodziłam się piętnastego, a więc w dniu, w którym co miesiąc urządzany jest Bankiet, zawsze miałam nadzieję, że zostanę Dobrana dokładnie w rocznicę urodzin, wiedziałam jednak, że to prawie niemożliwe. Możesz zostać wezwana na Bankiet w dowolnym miesiącu roku, począwszy od dnia, w którym skończysz siedemnaście lat. Kiedy dwa tygodnie temu otrzymałam wiadomość, że rzeczywiście zostanę Dobrana w swoje Strona 16 urodziny, ujrzałam oczami wyobraźni, jak wszystkie elementy układanki wsuwają się na swoje miejsce, jak spełniają się moje marzenia. Bo choć mój Dobór nie spóźnił się ani o dobę, w pewnym sensie czekałam na to przez całe życie. - Cassio - mówi mama, uśmiechając się do mnie. Podnoszę na nią wzrok, zaskoczona. Moi rodzice wstają z miejsc i szykują się do wyjścia. Xander również wstaje i poprawia rękawy. Słyszę, jak bierze głęboki oddech, i uśmiecham się do siebie. Może jednak jest trochę zdenerwowany. - No to chodźmy - mówi do mnie. Jego łagodny uśmiech koi moje nerwy. Strona 17 Cieszę się, że wezwano nas tego samego miesiąca. Przeżyliśmy razem niemal całe dzieciństwo, wypadałoby więc, byśmy także wspólnie je zakończyli. Odpowiadam mu uśmiechem i przekazuję najlepsze pozdrowienie, jakie zna nasze Społeczeństwo: - Życzę ci optymalnych rezultatów. - I ja tobie, Cassio - odpowiada Xander Kiedy wychodzimy z kolejki i ruszamy w stronę Ratusza, rodzice biorą mnie pod ręce. Jak zawsze czuję ich miłość. Dziś jest nas tylko troje. Bram, mój brat, nie może uczestniczyć w Bankiecie Doboru, bo nie skończył jeszcze siedemnastu lat, jest za młody Pierwszy Strona 18 Bankiet, w którym bierzesz udział, to zawsze twój własny. Ja jednak będę mogła pójść na Bankiet Brama, bo jestem od niego starsza. Uśmiecham się do siebie, rozmyślając o tym, jak będzie wyglądała Wybranka Brama. Dowiem się za siedem lat. Ale dzisiejszy wieczór należy do mnie. Nietrudno odróżnić tych, którzy będą dziś Dobrani, od pozostałych: po pierwsze jesteśmy młodsi, a po drugie dosłownie unosimy się nad ziemią, ubrani w piękne suknie i dopasowane garnitury, podczas gdy nasi rodzice i starsze rodzeństwo chodzą w strojach powszednich, stanowią jednolite tło, na którym rozkwitamy niczym różnobarwne Strona 19 kwiaty. Funkcjonariusze Miejscy uśmiechają się do nas z dumą, a ja nie posiadam się z radości, gdy wchodzimy do Rotundy Oprócz Xandera, który macha mi ręką na pożegnanie i przechodzi do swojego miejsca, dostrzegam w sali jeszcze jedną znajomą osobę, dziewczynę o imieniu Lea. Wybrała jasnoczerwoną suknię. To dobra decyzja, bo Lea jest tak piękna, że po prostu powinna jakoś wyróżnić się z tłumu. Wygląda jednak na zdenerwowaną, wciąż obraca w dłoniach swój artefakt, czerwoną bransoletkę wysadzaną kamieniami. Jestem nieco zaskoczona jej obecnością. Strona 20 Sądziłam dotąd, że jest Singielką. - Spójrz tylko na tę porcelanę - mówi mój ojciec, gdy odnajdujemy nasze miejsca przy stole. - Przypomina mi te naczynia z Wedgwood, które znaleźliśmy w zeszłym roku... Mama spogląda na mnie i przewraca wymownie oczami. Nawet na Bankiecie Doboru tato nie potrafi się powstrzymać od tego rodzaju uwag. Całymi miesiącami pracuje w starych dzielnikach, które po odnowieniu stają się nowymi Gminami i służą całemu Społeczeństwu. Przegląda pozostałości społeczeństwa, które żyło w przeszłości nie tak bardzo odległej, jakby się wydawało. Obecnie zajmuje się