9959
Szczegóły |
Tytuł |
9959 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9959 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9959 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9959 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aby rozpocz�� lektur�,
kliknij na taki przycisk ,
kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki.
Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poni�ej.
1
ZYGMUNT KA�U�Y�SKI
PAMI�TNIK ROZBITKA
Copyright by Zygmunt Ka�u�y�ski
Wydawnictwo �Tower Press�
Gda�sk 2001
2
WST�P
Nie nale�y bra� zbyt serio dramatycznego tytu�u tej ksi��ki, niemniej sugeruje on jej
intencj�: s� w niej zapiski z paru lat, w trakcie kt�rych nast�pi�y zmiany, ocenione na og�
zgodnie, jako fina� likwidacyjny tego stulecia, zanim ono jeszcze dobieg�o swojego kresu
chronologicznego czyli okr�g�ej daty roku 2000; za� teksty tu si� znajduj�ce pochodz� od
osobnika, kt�remu uda�o si� z tej kl�ski swojego wieku ocale�, mimo �e wyszed�
poturbowany. Niekt�re z tych notatek by�y publikowane, ale tylko cz�ciowo, innych nie
uda�o mi si� wydrukowa�, jeszcze innych nawet nie pr�bowa�em proponowa� �adnej redakcji
� te o�mieli�em si� tutaj za��czy�. Ot� gdy kto� robi podobny tom, stara si� zatrze� jego
pochodzenie, by ukry� zamiar zarobienia po raz drugi na kawa�kach ju� uprzednio
napisanych, a tak�e sprzedanych w gazetach: ja te� zazwyczaj post�powa�em podobnie,
sieka�em, przemieszcza�em, zaciera�em �lady po minionej aktualno�ci.
Jednak w tym wypadku, ten paskudny proceder przykrawania materia��w zebranych na
kup�, zawsze cokolwiek nieuczciwy, wyda� mi si� niepotrzebny. Rzecz w tym, �e s� tu co
prawda poruszone r�ne sprawy, ale w�a�ciwie, robi�em rodzaj pami�tnika, w kt�rym
odnotowuje si� osobiste reakcje w miar� wydarze�. Ot� s� czasy, kiedy podobne zapiski
oddaj� te w�a�nie czasy. Mo�e si� �udz� z niejak� bezczelno�ci�, ale gdyby pisz�cy nie mia�
z�udze�, nie wzi��by si� do pisania. Sam jednak my�l� o tej ksi��ce, jakby o powie�ci, kt�ra
narasta�a, bo nie mog�em si� powstrzyma� by nie zapisa� tego co czuj�. W takim wypadku,
warto�� podobnej roboty � je�eli ma j� ona w og�le! � polega w�a�nie na tym, �e wygl�da ona
tak jak powstawa�a, i zostawia si� j� tak�, z wszystkimi jej ewentualnymi b��dami,
po�lizgni�ciami, nerwowo�ci� a nawet demagogi�, poniewa� i one nale�� do owej chwili, ju�
minionej. W tym wypadku idzie o zachowanie jej temperatury, jaka ona wtedy by�a, nie za� o
oczyszczony i skalkulowany rezultat.
W tym czasie, w naszym kraju nast�pi�o przej�cie od spo�ecze�stwa fa�szywie
zjednoczonego do otwarcie rozbitego, za� jednocze�nie, i u nas, i na �wiecie, zako�czy�a si�
faza typowa dla tego stulecia, zacz�ta, jak twierdz� historycy, w okresie I wojny, czyli mniej
wi�cej w czasie, kiedy przyszed�em na �wiat. Nabra�em wi�c ch�ci, zapewne bezczelnej, �eby
si� do tej przemiany odnie��, i st�d te zapiski. Niekt�re tycz� polityki, bo oderwa� si� od niej
nie spos�b, i zreszt� nie nale�y, ale politykiem nie jestem, interesuj� mnie natomiast pogl�dy.
Lata 85-90, kiedy robi�em te notatki, by�y okresem gwa�townego wykruszania si� idei, oraz
generalnej niepewno�ci my�lowej. Niekt�rzy uwa�aj� tak� sytuacj� za korzystn�: nic nie
bywa narzucone, ka�dy mo�e wybra�, co uwa�a za odpowiadaj�ce mu. Zapewne; ale z
drugiej strony, znajdujemy si� w chaosie poj��, kt�rych nie mo�emy sprawdzi�. Tak dzieje
si� w nauce: dowiadujemy si�, �e Saturn ma pier�cienie, ale sami do tego doj�� nie potrafimy
i musimy zawierzy� owej informacji; lecz jeszcze gorzej jest je�li idzie o histori�, czy o
spo�ecze�stwo, bo tam mogliby�my zda� si� na fachowego astronoma, kt�remu ufamy, tu za�
nie ma podobnie pewnego autorytetu. Wybiera si� wi�c z regu�y to, co dyktuje emocja,
wychowanie, czy osobisty interes. Ale wtedy, zagra�a utrata racjonalizmu, pogr��amy si� w
nierozpoznanym p�mroku, ko�czy si� zaufanie do ustale�.
Znale�li�my si� cokolwiek w podobnej atmosferze, bo cz�owiek bynajmniej nie kieruje si�
racjonalizmem. Ja te� nie. Tote� nigdy nie powa�y�bym si� podawa� tego, co jest w tej
3
ksi��ce, jako zdecydowan� propozycj�: jest w niej tylko to, co mi si� wydaje. Stwierdzam to
mo�e w spos�b d�ty, ale to dlatego, �e chcia�bym okre�li� dla �yczliwych Czytelnik�w, co si�
tu znajduje: w�asna reakcja na wypadki paru lat, kt�ra ma tylko i jedynie znaczenie reakcji.
Mo�na j�, co najwy�ej, potraktowa� z dobr� wol� jako dokument, zapewne marginesowy, ale
kt�ry stara si� by� jakim� tam przyczynkiem do czas�w. Chcia�em tylko zasygnalizowa�, �e
jest tu niejakie usi�owanie rozeznania si�. Niekoniecznie pasuje ono do ostatnio panuj�cej
mody, i dlatego pisz� ten cokolwiek pretensjonalny wst�p. I tak np. nie przy��czy�bym si� do
ustalonej ostatnio triumfalnie i powszechnie opinii o �mierci marksizmu. Przynosi on krytyk�
spo�ecze�stwa podzielonego na klasy, oraz ekonomii, kt�rej skutkiem jest wyzysk i
wyobcowanie: jego celem jest spo�ecze�stwo wolne od ucisku. Pogl�d taki nigdy nie zginie, a
nadu�ycia policyjne pope�nione w jego imieniu mog� mu zaszkodzi� tylko okresowo.
Nie jest moim celem m�drzenie si�. Zamiarem tej ksi��ki jest co� jeszcze innego:
odnotowanie r�nych objaw�w wykruszania si� cywilizacji wieku XX, do kt�rego nale�a�em,
oraz niejaka pr�ba podsumowania, kt�ra jednak stanowi tylko moje w�asne widzimisi�. Nie
jest to ani naukowe, ani krytyczne, ani ostateczne, lecz osobiste; dlatego o�mieli�em si�
m�wi� o prywatnej powie�ci na ten temat, i przedstawi�em si� jako kawa�ek wraka po
mijaj�cym okresie. Prosz� to traktowa� jako pami�tnik rozbitka. Je�eli pozwalam sobie go
zaproponowa�, to na zasadzie �r�kopisu znalezionego w butelce�, przecie� i na takie rzeczy
s� amatorzy do�� wyrozumiali by je czyta�.
Ksi��ka ta zaczyna si� od po�egnania kilku charakterystycznych postaci, kt�re odchodz�
razem ze swoim okresem, kt�rego by�y wsp�tw�rcami, co daje okazj�, by odnie�� si� do
paru g��wnych postaw w kulturze tego wieku.
Nast�pn� cz�� stanowi co� w rodzaju wybranych kartek z dziennika: s� to lu�ne refleksje
o sprawach, kt�re wy�ania�y si� w ostatnich latach.
W dalszym ci�gu tematem jest najnowsza historia, kt�ra zosta�a poddana ostrej weryfikacji
w polskiej publicystyce minionych sezon�w: pozwalam sobie om�wi� t� now� wizj�
przesz�o�ci jako jej uczestnik, czy chocia�by �wiadek.
Kolejny problem, mo�e niespodziewany, to religia: sta�a si� ona tak istotnym uczestnikiem
naszej kultury, �e nie mog�em si� powstrzyma� �eby si� nie wmiesza�, mimo �e jest to temat,
kt�ry kosztowa� mnie najwi�cej trudu, przeciwno�ci i k�opot�w; to tu w�a�nie znajduj� si�
uwagi, kt�rych �aden z naszych publikator�w nie chcia� przyj�� do wiadomo�ci.
Wreszcie cz�� ostatnia tyczy zjawisk z dziedziny kultury filmowej. Mo�e wyda� si�
zaskakuj�ce, �e za��czy�em j� do ksi��ki, ale wyda�o mi si� to uzasadnione: film jest typow�
sztuk� naszego wieku, i zajmowa�em si� nim jako dziennikarz przez wiele lat, z tego powodu,
�e w�a�nie w kinie odbija�y si� problemy nowoczesnej kultury. Wydawa�o si�, �e sztuka ta,
nieznana w poprzednich stuleciach, b�dzie mia�a nieograniczon� przysz�o��. Tymczasem
okaza�o si�, �e ju� pod koniec naszego wieku zagro�ona jest wyga�ni�ciem, w tej
przynajmniej postaci, w jakiej podbi�a wiek XX. Zast�puj� j� formy elektroniczne, telewizja,
video, nagrania domowe dost�pne ka�demu, kt�re zmieniaj� mentalno�� odbioru kultury na
czasy nadchodz�ce. Z tego wzgl�du przyjrzenie si� bardziej szczeg�owe jej agonii daje te�
wgl�d w charakter przemian zachodz�cych na progu odchodz�cego wieku, kt�rych
obserwacja jest cich�, mo�e zbyt aroganck� ambicj� tej ksi��eczki. Ale nie spos�b w og�le
bra� si� do pisania, je�li nie jest si� cokolwiek czelnym!
4
I
PO�EGNANIE WIEKU XX
Pierwszy rozdzia� tej ksi��ki wygl�da raczej paradoksalnie: zawiera on koniec, tam gdzie
powinien by� pocz�tek, mianowicie sk�ada si� z nekrolog�w z okazji pogrzebowej, ale czy
nie tak powinno by� przy temacie fina�u stulecia? Nie bez powodu bowiem, wraz z nim
odchodz� czo�owe postaci, kt�re by�y wsp�tw�rcami jego kultury. Wybra�em tutaj cztery
figury, kt�re wydaj� mi si� najbardziej charakterystyczne dla mijaj�cego okresu, ka�da w
swojej dziedzinie: Greta Garbo jako symbol godno�ci sztuki kina, Samuel Beckett jako
przedstawiciel literatury awangardowej, wybuch�ej w tym stuleciu, Salvador Dali jako
reformator sztuk plastycznych naszych czas�w, i wreszcie Simenon jako czo�owy
reprezentant pi�miennictwa popularnego, w gatunku jakiego nie by�o dotychczas w dziejach i
kt�ry sta� si� typowy dla owego wieku: powie�� kryminalna. Ka�de z nich, w swojej bran�y,
by�o pionierem; wszyscy razem daj� profil, zapewne szkicowy, ale do�� ca�kowity, kt�ry
zarysowuje, co by�o uderzaj�co nowego w kulturze naszych czas�w.
PAMI�� PO KR�LOWEJ
Greta Garbo zmar�a w roku 1990 w wieku lat 85; za� z�o�y�o si� tak, �e jeszcze przed jej
odej�ciem wysz�a w cyklu �Arty�ci� (PIW) ksi��ka o niej Alexandra Walkera, kt�ra jednak
mnie nie zadowoli�a. Walker uchodzi za najwybitniejszego krytyka angielskiego lecz ani nie
stara si� okre�li�, jakie by�o znaczenie Garbo w kulturze, ani nawet nie charakteryzuje jej
film�w, tylko odnotowuje anegdotki: �e jej ojciec by� czy�cicielem ulic w Sztokholmie, �e
by�a uparta w przetargach z wytw�rni�, �e z partnerami niskiego wzrostu musia�a gra�
przykucni�ta, i �e by�a czy raczej wci�� jest (mia�a wtedy 82 lata) egoistk� unikaj�c�
kontakt�w. Walker pisze, �e spotka� Gret�, i �e ma ona fascynuj�cy czar, ale nic mu nie
powiedzia�a, co rzeczywi�cie wida� z ksi��ki. Ja bym uj�� spraw� inaczej, co pozwalam sobie
poda� poni�ej.
Greta Garbo stanowi indywidualno��, jedn� z nielicznych w historii kina. Bo w sztuce
filmowej osobowo�� jest rzadko�ci� � w przeciwie�stwie do ka�dej innej bran�y kultury. W
kinie nazwiska autentycznie tw�rcze mo�na policzy� na palcach. Je�li idzie o re�yser�w, b�d�
to: Eisenstein, Orson Welles, Kurosawa, Bunuel, Fellini i niewielu wi�cej. Wielkich
indywidualno�ci aktorskich jest jeszcze mniej, co dowodzi, �e kino jest przede wszystkim
kolosaln� machin�, i nawet wybitne osi�gni�cia sztuki filmowej s� produktem pracy
kolektywnej, bardziej rezultatem okoliczno�ci ni� indywidualno�ci. Co ju� stawia Gret� w
sytuacji wyj�tkowej.
Innym zjawiskiem uderzaj�cym tu jest, i� Garbo stanowi jedn� z dw�ch postaci w dziejach
kina (drug� jest Chaplin), kt�rych dzia�alno�� wygas�a od dawna, lecz kt�rych autorytet trwa
5
bez przerwy. Dzia�alno�� Garbo sko�czy�a si� przed przesz�o p� wiekiem (ostatni film:
1941r.! ), a jednak s�ysza�o si� o niej ci�gle, mimo �e pokolenia, kt�re mog�y j� pami�ta�,
wymieni�y si� ju� przynajmniej trzykrotnie.
Szczeg�lnie w prasie zachodniej stale spotykali�my informacje o niej, co zreszt�, w
przeciwie�stwie do Chaplina, okryte by�o tajemnic�, bo Garbo demonstracyjnie si� ukrywa�a.
I w�a�nie o tym pisano, �e �Greta nic nie robi�! �wiadczy to, �e istnia�o ci��enie jej
autorytetu, silniejsze od fakt�w i od uzasadnie�, i kt�re dowodzi, �e �lad jaki w kulturze
swoich czas�w zostawi�a Garbo, jest trwa�y.
WA�NIEJSZY AKTOR NI� FILM
Obecnie, w zwi�zku z jej odej�ciem, mamy okazj� do weryfikacji. Ale �eby jej dokona�,
trzeba zda� sobie spraw� z atmosfery, jaka towarzyszy�a Garbo, a jest to klimat r�ny od tego,
w jakim �yje kino dzisiejsze. Je�eli sobie tego nie u�wiadomimy, trudno nam b�dzie znale��
jak�� warto�� w Garbo, bo spos�b odbioru film�w szalenie si� zmieni�, co mog� stwierdzi�
osobi�cie, jako stary bywalec dawnego kina. Gdy ostatnio wertuj� r�ne spisane historie kina,
jestem zaskoczony, �e �adna z nich nie zwraca uwagi na to zjawisko. W owych
podr�cznikach m�wi si� zar�wno o filmach dawnych, jak i o dzisiejszych w spos�b podobny:
wymienia si� pozycje, ocenia si� je i omawia. Wynika�oby z tego, �e �ycie kina sk�ada si� z
utwor�w zawsze r�wnorz�dnych, tak jak funkcjonowanie ka�dej innej sztuki, np. literatury
czy muzyki.
Jednak z kinem jest inaczej, i nale�y zda� sobie z tego spraw�, �eby doceni� zjawisko
Garbo. Mianowicie, odbi�r kina by� inny w jej czasach. Czyta�em niedawno pami�tniki Andre
Gide�a i zauwa�y�em ze zdziwieniem, �e pisze on:
�Widzia�em film z Greta Garbo�. I r�wnie� obok: �Widzia�em film z Chaplinem�. Nie
wymieniaj�c, o jaki film chodzi! Czyli wa�niejszy by� dla niego aktor, ni� film. Tymczasem
bywalec dzisiejszy nie wyrazi si� w ten spos�b, �e ogl�da� np. film z Radziwi��owiczem czy
Wilhelmim. Wsp�czesny intelektualista w typie Gide�a nie napisa�by, �e ogl�da� film z
Mastroiannim; napisa�by, �e widzia� �Osiem i p� Felliniego, czy �Noc� Antonioniego.
Ale �ycie kina w�wczas polega�o w�a�nie na tym, �e istnia�y postaci, i do kina chodzi�o si�
na film z Gret� Garbo, nie pytaj�c o reszt�, o tre��, fabu��, nastr�j czy re�ysera. Zreszt� w
owym czasie kino mia�o silnie rozwini�te poczucie cykliczno�ci, co dzi� przej�a TV ze
swoimi serialami. Typowe by�y w�wczas filmy wieloseryjne, kt�re potrafi�y mie� po 20
odcink�w. Seria opiera�a si� cz�sto na popularno�ci gwiazdy. Przy tym kult osoby takiej jak
Garbo trwa� nie tylko w czasie seansu filmowego. Istnia� r�wnie� w przerwach mi�dzy
premierami i uwielbienie jej nie polega�o tylko na tym, �e korzysta si� z seansu filmowego,
ale na tym, �e jest si� w��czonym do pewnej wibracji kulturalnej.
Trzeba te� pami�ta�, �e widzowie byli w�wczas bez por�wnania mniej przygotowani w
sensie umys�owym ni� dzisiaj, co nie znaczy, �e przedstawiali oni mniejsz� warto�� jako
odbiorcy kina. Nie, bro� Bo�e! Stanowili spontaniczn� publiczno��, dla kt�rej tworzono
rzeczy znakomite, i kt�ra by�a tyle samo warta, a mo�e nawet wi�cej ni� dzisiejsza, z powodu
�ycia zbiorowego, jakie wytwarza�a. Tyle tylko, �e odbywa�o si� to na innym poziomie
wewn�trznym, mniej intelektualnym, a bardziej emocjonalnym, w zwi�zku z czym kryterium
warto�ci w kinie by�o inne ni� obecnie. W owym czasie na pierwszym miejscu znajdowa�a si�
gwiazda. I istnia�a bez przerwy, r�wnie� wtedy, gdy nie by�o �adnej z ni� premiery. Jej
osobowo�� mia�a zaspokaja� okre�lone potrzeby psychiczne widz�w.
Kim by�a ona w�wczas w odczuciu powszechnym? By�a przede wszystkim b�stwem,
idolem, tzn. by�a niedost�pn� doskona�o�ci�. Tymczasem dzisiejsza aktorka zbli�a si� do typu
6
kobiety codziennej, do tej ka�dej, owej z �ycia, podobnej do stenotypistek, ekspedientek,
dziewczyn pracuj�cych, kt�re zasiadaj� w kinie i chc� m�wi� o bohaterce ekranowej: �jedna z
nas�. Tymczasem Garbo by�a absolutnie znik�d. Podobnie jak Marlena Dietrich. To by�y
zjawiska, ze wzgl�du na doskona�o��, z racji perfekcji fizycznej, i te� od strony �ycia
moralnego, i ze wzgl�du na wyj�tkowe wypadki jakie im si� zdarza�y na ekranie �
znajdowa�y si� wr�cz poza dost�pno�ci�. Ka�dy z nas, kto chodzi� w�wczas do kina, nie m�g�
nawet zamarzy�, �e kiedy� w �yciu, cho�by ma�ym palcem dotknie obcasika takiej osoby. Nie
by�y to nawet kobiety, kt�re mog�yby wp�ywa� na marzenia erotyczne. By�y bowiem poza
osi�galno�ci�.
Garbo, jak j� ogl�dali�my na ekranie w filmach niemych, by�a kobiet� na wp� tylko
realn�, obecn� i nieobecn� jednocze�nie, ucieka�a my�l� i marzeniem w niedost�pne,
nieokre�lone rejony prze�y� imaginacyjnych; cz�sto sprawia�a wra�enie, jakby zosta�a tylko
na chwil� przebudzona ze snu, w kt�ry to sen zaraz zn�w odejdzie. Obserwuj�c j�, mieli�my
wra�enie, �e jeste�my w �wiecie egzotycznym, �e przenie�li�my si� w sfer� niematerialn�. I
to wra�enie by�o oznak� obcowania z poezj�, tak jest, ze specyficznym rodzajem �wczesnej
poezji ekranowej!
O Garbo pisano, �e cierpi na ekranie i sprawia innym cierpienie, �e jest uosobieniem
�pi�kna cierpienia�, �cierpienia samotno�ci�. Za� jej niedost�pno�� si�ga�a tak daleko, �e je�li
nawet kt�ry� z kochank�w zdobywa� j� fizycznie, to i tak widownia wyczuwa�a, �e Garbo
pozosta�a jednak niezdobyta, �e nawet w czyich� tam ramionach jest gdzie� daleko, gdzie
indziej.
Z�AMANA ORCHIDEA
Ale idol, gdyby by� tylko niedost�pny, nie m�g�by obudzi� uczucia w swoich widzach.
Garbo nie by�a �jedn� z nas�, ale musia�a mie� w sobie co�, co j� do nas, �wczesnych
widz�w, zbli�a�o. Zaspokaja�a pewn� potrzeb� psychiczn�, kt�r� by�a potrzeba adoracji,
wyj�tkowo w owym czasie rozwini�ta. Zapomnieli�my ju� o tym, ale przecie� by�a to epoka
kultu w ka�dej dziedzinie. W polityce mieli�my wtedy dyktator�w, w ekonomii dzia�a�y
wielkie programy, w literaturze � manifesty; nawet w poezji obowi�zywa� kult silnych s��w i
Marinetti czy Majakowski u�ywali wy��cznie zwrot�w uderzeniowych. By�a to epoka
autorytet�w, i pod tym wzgl�dem kult Garbo i w og�le wielkich gwiazd pasowa� do swoich
czas�w.
W tym wzgl�dzie, w ka�dym filmie Garbo by�y sceny zdumiewaj�ce. W �Kr�lowej
Krystynie� Greta gra w�adczyni�, kt�ra zdecydowa�a si� odrzuci� amanta przeznaczonego jej
przez los historyczny, tzn. jakiego� ksi�cia szwedzkiego, gdy� zakocha�a si� w grandzie
hiszpa�skim. I oto lud buntuje si�, na ulicach panuj� zamieszki, za� w nocy wrzeszcz�cy t�um
z pochodniami biegnie do pa�acu, by rozprawi� si� z niesforn� monarchini�. Stra�nicy
zamykaj� bramy, gwardzi�ci wystawiaj� muszkiety hollywoodzkie, przy Grecie skupia si� jej
najbli�sze otoczenie, z�o�one z senator�w, kt�rych graj� aktorzy wyspecjalizowani w rolach
czcigodnych staruszk�w z dolepionymi brodami.
Rz�d w strachu b�aga kr�low�, by si� schroni�a, ale ona o�wiadcza: �Nie! Prosz� t�um
wpu�ci�. �Kr�lowa oszala�a!� � wo�aj� senatorzy. �Otworzy� bramy!� � rozkazuje Greta. I
otwieraj�. Rozjuszony, spieniony, rozszala�y t�um � taki jak w filmach o rewolucji, gdy
pokazuje si� szturm na barykady � wtargn�� do pa�acu, w�ciek�y, �e kr�lowa odrzuci�a ksi�cia
(ciekawy pow�d do buntu... ). T�um biegnie po schodach ku niej, za� ona, na szczycie,
oczekuje wynio�le. I im bardziej ten mot�och zbli�a si� do niej, tym czyni to wolniej.
Wypadaj� z r�k wid�y, dr�gi, pochodnie, i ci, kt�rzy pierwsi do niej dotarli � kl�kaj�!
7
Jest to scena typowa, wyra�aj�ca ow� potrzeb� kultu, kt�ra w ka�dym z widz�w i dzisiaj
zreszt� drzemie, jak to twierdz� psychologowie g��bi, utrzymuj�c, �e wiele uraz�w
wsp�czesnych p�ynie st�d, i� brak ten nie jest dzi� zaspokojony. W ludziach owego czasu
potrzeba kultu by�a szczeg�lnie rozbuchana przez k��bi�c� si� histori� i w�a�nie tutaj, w kinie,
znajdowa�a swoje zaspokojenie.
A oto inna g�o�na scena ze s�awnego w�wczas filmu �Cia�o i diabe��. Ot� w Grecie
kocha� si� � ale tak jak w�wczas si� kochano, tzn. mi�o�ci� kultow� � John Gilbert, kt�ry
zreszt� przez d�ugi czas by� jej g��wnym partnerem. Odbywa�o si� to na zasadzie kontrastu:
ona by�a zimn�, mroczn�, mglist� blondyn�, a on by� gor�cym, k�dzierzawym, czarnookim
po�udniowcem o oliwkowej cerze, zawsze nieco ni�ej od niej postawionym w hierarchii
spo�ecznej. Je�eli ona by�a kr�low�, to on by� tylko ksi�ciem, kiedy ona by�a w�a�cicielk�
szalonych w�o�ci, to on mia� tylko konia, zreszt� obowi�zkowo rasowego, itd.
Akcja filmu �Cia�o i diabe�� rozgrywa�a si� w fantastycznej Europie �rodkowej, jak to
zwykle w�wczas pokazywa�o Hollywood, i by�a tam scena zdumiewaj�cego obrz�dku
religijnego, trudnego do okre�lenia, ortodoksyjno-grecko-katolickiego rodem z Metro-
Goldwyn-Mayer. By�a to komunia, kt�ra polega�a na piciu kolejnym z kielicha. Pi� z niego
Gilbert w mundurze z niezliczonymi szamerowaniami, potem kielich dociera� do Garbo,
trzymany przez ogromnie czcigodnego diakona w ornacie. I Garbo obraca�a bardzo powoli
kielich (kamera ci�gle kr�ci), �eby dotkn�� go ustami w tym samym miejscu, kt�re przed
chwil� dotkn�� Gilbert, po czym kielich wraca� do niego.
Scena obracania kielicha trwa�a tak d�ugo i z takim zawieszeniem, �e wywo�ywa�a spazmy
na widowni. By� to wi�c zar�wno kult masowy dla t�um�w, jak i kult osobisty dla kochanka,
dla kt�rego szczytem sukcesu by�o, �e Greta dotkn�a ustami miejsca, kt�re on r�wnie�
poca�owa�; adoracja nabiera�a tu klimatu wr�cz religijnego! Mog�a ona budzi� irytacj�: w
mojej szkole niekt�rzy �le wychowani koledzy uprawiali wierszyk: �Greta Garbo te� s.a�
musi, gdy j� g...o w dupie dusi�.
Pr�cz tego charakteru kultowego by�y jeszcze inne cechy w Garbo, kt�re wyra�a�y
zapotrzebowanie psychiczne jej widz�w, bardziej wkraczaj�ce w ich �ycie codzienne.
Mo�emy to prze�ledzi� na rolach, jakie gra�a Garbo. By�y to przewa�nie postaci kobiet
nieszcz�liwych w mi�o�ci, z tej racji, �e ich idea�y uczuciowe, ukszta�towane zanim film si�
zacz��, w innych czasach czy w innym miejscu, w innych okoliczno�ciach, nie mog�y si�
spe�ni� w sytuacji, kt�r� w�a�nie film przedstawia�. Garbo z regu�y gra�a posta� z wielkiego
�wiata, kt�ra jednak zosta�a z niego wyw�aszczona: w�adczyni�, kt�ra rezygnowa�a z tronu
(�Kr�lowa Krystyna�), dam� z najlepszego towarzystwa wykolejon� z powodu mi�o�ci
(�Anna Karenina�), czy chocia�by dziewczyn� o kryszta�owym sercu wykluczon� przez sfery
(�Dama kameliowa�). Co prawda zawsze jeszcze mia�a salon z eleganckimi fotelami i bia��
pow��czyst� sukni�, ale to ju� by�o nie to!
W ten spos�b Greta w odczuciu widza reprezentowa�a jego t�sknot� za innym, lepszym
czasem, kt�ry zosta� stracony bezpowrotnie. Ot� ten klimat odpowiada� obola�o�ci
psychicznej po pierwszej wojnie �wiatowej, poniewa� w tym czasie uwa�ano, �e przed wojn�
�ycie by�o wi�cej warte, a teraz ka�dy by� w gorszej sytuacji. I do tej rzeczywisto�ci
codziennej posta� wydziedziczonej Grety pasowa�a: to w�a�nie by� jej profil, zarazem realny i
fantastyczny. �wiat Garbo by� gdzie indziej, by� honorowy, szlachetny, stylowy, i w og�le
doskona�y, ale za to przepad�y. I widzowie-rozbitkowie I wojny identyfikowali si� z
cierpieniem Grety, kt�ra to wszystko utraci�a, tak jak i oni.
8
CESARZOWA PAUZ
Ale teraz, gdy tak wyliczamy r�ne sk�adniki dzia�ania Grety, mo�e powsta� wra�enie, �e
by�a ona tworem sztucznym, z�o�onym z tik�w narzuconych jej, obmy�lonych przez
macher�w, bran�owc�w i spryciarzy od robienia kina. Oczywi�cie fabrykowali oni Garbo,
wymy�laj�c jej takie sytuacje ekranowe, kt�re mog�yby najbardziej wsp�gra� z nastrojami i
potrzebami widowni. Ale poza tym by�a przecie� warto��, z punktu widzenia sztuki filmowej,
kreowana przez Gret�.
Ot� stworzy�a ona nowoczesny styl aktorstwa filmowego, do dzisiaj obowi�zuj�cy. By�o
to wtedy co� nowego i wymaga�o instynktu artystycznego, kt�ry Garbo mia�a. Ekran
wymaga� innych �rodk�w aktorskich ni�, w�wczas bardzo ju� rozwini�te, artystyczne rodzaje
widowiskowe: teatr i opera. Garbo zrozumia�a, �e aktorstwo filmowe nie mo�e by�
wykonywane jak w teatrze, ale musi by� � sugerowane. O ile od wirtuoza sceny ��damy
bogactwa �rodk�w � plastyczno�ci cia�a, ekspresji twarzy, pe�nej skali wibracji g�osowej
dramatycznej � to od aktora filmowego oczekujemy czego� zupe�nie innego.
Garbo by�a jednym z pierwszych artyst�w kina, kt�rzy zdali sobie spraw�, �e aktorstwo
filmowe polega na zaznaczaniu. Nie pami�tam ju� kto to powiedzia�, �mylimy si� s�dz�c, �e
aktor na ekranie gra, to widz gra u siebie w �rodku�. Znaczy to, �e zachowanie si� aktora
wywo�uje w widzu napi�cie uczuciowe, wprowadza go w stan mediumiczny, w kt�rym
emocje rodz� si� we w�asnym odczuciu odbiorcy, i zadaniem aktora na ekranie jest jedynie je
sprowokowa�.
Technicznie wygl�da�o to tak, �e Garbo opracowa�a system p�z i gest�w milcz�cych,
ci�gn�cych si�, przed�u�onych, polegaj�cych jakby na ustawicznym pauzowaniu. Mo�na j�
nazwa� mistrzyni� pauz, i por�wna� z Mozartem: �Gdy Mozart ko�czy fraz�, to cisza po niej
nale�y r�wnie� do Mozarta�. Napisa� t� cisz� tak samo, jak akordy, kt�re przedtem by�y
grane. Podobnie Greta, gdy nie robi nic, to owo �nic� nale�y do jej sztuki aktorskiej tak samo,
jak momenty, kiedy widzimy rozpacz w jej oczach.
Do tego Garbo mia�a swoje �rodki, mianowicie twarz o profilu, kt�ry dzisiaj
okre�liliby�my jako ostry, ale kt�ry dawa� jej szans� sugestii, podkre�lony jeszcze biel� cery,
Greta u�ywa�a specjalnego jasnego pudru, uzyskuj�c blado�� wr�cz alabastrow�, i ��da�a
silnego wyrazistego o�wietlenia, cz�sto na tle, przeciwnie, nie o�wietlonym. Dawa�o to
wra�enie wr�cz nabo�e�stwa; podobnie bywa z o�tarzem, kt�ry jest o�wietlony, podczas gdy
reszta �wi�tyni pogr��ona jest w p�mroku. Jednak przy tym wszystko by�o widoczne, i
jednocze�nie, wszystkiego mo�na by�o si� zaledwie domy�la�: by� to doprawdy wyczyn
fotografii! W jednym z film�w (�Anna Christie�) pr�bowano j� przyciemni�, gdy� gra�a rol�
prostytutki, kt�ra wraca do swego ojca, w�a�ciciela barki na morzu, marynarza, i re�yserowi
wydawa�o si�, �e cera zbyt jasna nie odpowiada�aby �rodowisku, w kt�rym rozgrywa�a si�
akcja filmu. A jednak Garbo sprzeciwi�a si� temu, gdy� zdawa�a sobie spraw�, �e w�a�nie ta
jarz�ca si� biel twarzy by�a elementem jej sztuki.
Gra Garbo by�a oparta na kontra�cie mi�dzy nieruchomo�ci� twarzy i intensywno�ci�
uczuciow�, jak� w widzu wywo�ywa� jej widok uzyskiwany za pomoc� aran�acji gest�w,
fotografii, sytuacji. Przy tym czas liczy� si� wyj�tkowo. W filmach Garbo monta�y�ci ze
stoperami obliczali ka�de uj�cie, usuwaj�c czasem zaledwie dwie lub trzy klatki, co jest
pozornie prawie niedostrzegalne, a jednak mia�o znaczenie w tej precyzji, jak� w�wczas
osi�gano. By�y to �rodki cokolwiek cyrkowe, ale przygotowa�y one ca�y styl gry. Wszystko
najwa�niejsze, co nast�pi�o p�niej w aktorstwie filmowym � przede wszystkim
wstrzemi�liwo�� w okazywaniu uczu� i dyscyplina stosowanych �rodk�w, by�o
wyci�gni�ciem wniosk�w z do�wiadcze� Garbo. W dobie filmu niemego Garbo by�a
9
unikatem. I dlatego wolno j� zestawi� z owymi kilkoma tw�rcami kina jak Chaplin, Fellini
czy Orson Welles.
OSTATNIA NIEDOTYKALNA
Jednak w ostatecznym rezultacie Greta musia�a by� upozowana w spos�b dostosowany do
owego wymaganego diapazonu uczuciowego. Styl ten mo�na by nazwa� kr�lewskim, lecz
jednocze�nie, paradoksalnie, by� on bole�nie wewn�trznie uwra�liwiony. Garbo by�a odleg�a,
niedost�pna, g��boko w sobie zatrza�ni�ta, lecz zarazem ci�gn�o do niej, �eby si� rzuci� jej z
uwielbieniem do st�p. Zimna, oboj�tna, nieobecna duchem z pozoru, lecz by�o wiadomo, �e
kot�uj� si� w niej nami�tno�ci. By�a prosta, jasna, diamentowo czysta, lecz przy tym unikowa,
wymijaj�ca, wymykaj�ca si�, niemo�liwa do zahaczenia. Tak dalece wyszlifowana, je�li idzie
o urod�, �e, zdawa�oby si�, zatraca�a p�e�, stawa�a si� �ani kobiet�, ani m�czyzn��, mo�e
anio�em, w ka�dym razie kim� antyerotycznym. Gret� trudno by�o po��da�! Nie widzia�em,
by ktokolwiek mia� jej posta� przypi�t� nad ��kiem jak bywa z pin-up-giris, i nawet m�j wuj,
kt�ry j� uwielbia�, trzyma� jej fotografi� � wy��cznie twarz! � w szufladzie, i ogl�da� j� tylko
od czasu do czasu. Ale te�, z drugiej strony, owa boska pozycja sta�a si� przyczyn� kl�ski
Grety, kt�r� w�a�nie u�wiadamia nam wiadomo�� o jej �mierci.
Zmar�a dos�ownie po up�ywie p� wieku, odk�d zako�czy�a swoj� dzia�alno��! Jak mog�o
si� sta�, �e prze�y�a sam� siebie a� o tak d�ugo, w dodatku nie trac�c rozg�osu! Oto bowiem
co si� dzieje: gwiazda adorowana na ca�ej kuli ziemskiej, przekroczywszy zaledwie
trzydziesty rok �ycia, znika nagle raz na zawsze. Dlaczego? Pytanie by� mo�e najciekawsze
dla nas dzisiaj, gdy zastanawiamy si� nad odej�ciem Garbo.
Jest uderzaj�ce, �e jej ostatni film wywo�uje oburzenie, i to w�a�nie w�r�d jej
najgor�tszych wielbicieli. Nast�pi�a, w ich przekonaniu, niedopuszczalna degradacja.
Rzeczywi�cie, wizerunek Garbo zosta� zmieniony. Wzi�o si� to ze sposobu funkcjonowania
�wczesnego biznesu filmowego. Hollywood by� wtedy wielkim przedsi�wzi�ciem
mi�dzynarodowym, znacznie mniej �ameryka�skim� ni� obecnie. By� monopolist� na
rynkach azjatyckich i robiony by� przez artyst�w przyby�ych ze wszystkich stron �wiata
(Garbo by�a Szwedk�, Chaplin � Anglikiem). Fachowcy z Hollywoodu starali si� dostarczy�
towaru pasuj�cego do ca�ego globu. Np. jest charakterystyczne w filmach z owych lat, �e
religia traktowana jest w spos�b bezwyznaniowy, mimo �e z szacunkiem; �B�g� wyst�puje
nigdy nie okre�lony detalicznie, tak by np. widzowie mahometa�scy mogli uwa�a�, �e idzie
te� o ich Allacha.
Specjali�ci �wcze�ni starali si� te� dostosowa� do kodeksu moralnego, obowi�zuj�cego
ca�� ludzko��; np. doszli do wniosku, �e zdrada ma��e�ska jest pot�piona wsz�dzie, tak�e
w�r�d Eskimos�w. W rezultacie niewiern� �on� zawsze spotyka� los fatalny. Ja sam, sta�y
bywalec film�w z Hollywoodu, by�em przekonany o tej zasadzie, i gdy dowiedzia�em si�, �e
�ona mecenasa z naprzeciwka �yje z kim� innym, oczekiwa�em z dnia na dzie�, �e spadnie na
ni� ceg�a lub co� podobnego.
Bowiem w sprawach m�sko-damskich obowi�zywa� surowy rygoryzm. Prze�yli�my od
tego czasu nieprawdopodobny skok. Ameryka by�a wtedy istnym bastionem obskurantyzmu.
Gdy dzisiaj my�li si� o tym kraju jako o ojczy�nie swob�d, uderza, jak w�wczas by� on
zacofany: producent filmu, w kt�rym poca�unek trwa� zbyt d�ugo, zostaje skazany na miesi�c
wi�zienia; filozof Bertrand Russell, laureat Nobla, zostaje usuni�ty z uniwersytetu w
Pensylwanii za �niemoralno�� w wyk�adach; kontestatorzy Sacco i Vanzetti id� na krzes�o
elektryczne ku oburzeniu opinii �wiatowej; za posiadanie butelki w�dki (prohibicja) grozi
grzywna w wysoko�ci ca�orocznego dochodu. W�a�ciwie zaczyna si� to zmienia� dopiero w
10
okresie II wojny. I prosz�, w�a�nie Greta pada tego ofiar�.
Mianowicie, w rezultacie Wielkiego Kryzysu i nast�pnych wstrz�s�w, wy�ania si� nowa
publiczno�� z awansu. Ot� �wiat idealnych, romantycznych, zbyt doskona�ych idoli
filmowych dzia�a na tych nowych widz�w parali�uj�co. No bo czy ktokolwiek z nas,
kiedykolwiek w �yciu spotka co� tak wspaniale perfekcyjnego jak Greta? A je�li nawet, to
czy b�dzie nam wolno dotkn�� ma�ym paluszkiem cho�by skrawka jej sukni? Widok takiej
super-kobiety zniech�ca, budzi przygn�bienie, i kto wie, mo�e nawet wp�dzi� w impotencj�!
POST�PY EROTYZMU PE�ZAJ�CEGO
A wi�c, musia�a ruszy� erotyka, co prawda powoli, krok po kroku, ale jednak. Garbo,
oczywi�cie, u�ywa�a niewiele cia�a i operowa�a tylko profilem, spojrzeniem oraz nieg��bokim
dekoltem. W momentach napi�cia uczuciowego uprawia�a bieg do ukochanego poprzez ��k�
w d�ugiej bia�ej sukni. Jej n�g nikt nie ogl�da� i chodzi�y s�uchy, �e mia�a drago�skie. Plotka
niesprawiedliwa, twierdz� historycy kina, bo s� jednak zdj�cia Grety na bardzo dobrych
nogach; ale ju� sam fakt, �e tak� dyskusj� wszcz�to �wiadczy, do jakiego stopnia nogi nie
uczestniczy�y w profilu Bogini. Tote� gdy Marlena Dietrich je pokaza�a, co stanowi�o
nast�pny etap ewolucji, by�a to sensacja! Jej fotografia z nogami z �B��kitnego anio�a� jest
jednym z kamieni milowych kina i figuruje obowi�zkowo w ka�dym podr�czniku dziej�w
kina. Ile na ten temat napisano! Istnieje nawet poemat francuski �Les jambes de Marlene�
(�Nogi Marleny�) nie pami�tam czyj, zdaje si�, �e Raymonda Queneau. Reakcja ta dzi�
zdumiewa, tym bardziej, �e nogi Marleny wydaj� si� zgo�a przeci�tne. Nogi jak nogi.
A jednak odegra�y rol�; natomiast biust Marleny stanowi� tajemnic� i kursowa�y na ten
temat szyderstwa podobne, co z okazji n�g Grety i zdaje si�, �e r�wnie niesprawiedliwe. W
ka�dym razie pierwsz� osob� kompletn� ��cznie z biustem by�a Rita Hayworth, kt�ra jeszcze
w dodatku nieprzyzwoicie operowa�a w�osami, ciskaj�c nimi na widok swojego m�czyzny
(patrz �Gilda�).
Kolejn� sensacj�, kt�ra mia�a wszystko co nale�y, by�a Marilyn Monroe, kt�ra w dodatku
figurowa�a jako �g�upia blondynka� (�dumb blonde�, termin techniczny, bo wszystko to s�
�cis�e klasyfikacje fachowe bran�owc�w od kina!). Ta nie zna�a podstawowych zasad
elegancji, kt�re Garbo mia�a wsi�kni�te w ka�d� kropl� krwi ju� od urodzenia, np. Marilyn
proponowa�a, �eby szampana zagry�� frytkami, o czym nawet byle jaki bywalec, byle jakiego
baru wie, �e si� tego nie robi. By�a podniecaj�ca, lecz nie wywo�ywa�a kompleks�w, nie
poni�a�a, nie wp�dza�a w beznadziejno�� swoj� doskona�o�ci�, poniewa� skaka�o do oczu, �e
jest cymba�, partolnica i niedo��ga.
Dzi� to wszystko wydaje si� oczywiste, a przecie� by�y to barykady z trudem zdobywane!
We�my tak� Brigitte Bardot. M�j siostrzeniec, kt�ry w�a�nie zobaczy� jaki� film z ni�, stuka
si� palcem w czo�o: �To ma by� ta wasza pi�kno��? Z tym ko�skim ogonem?� Tymczasem
dla nas to by� istny przewr�t: pierwsza dziewczyna w kinie, kt�ra sz�a za g�osem kaprys�w
cia�a i pozostawa�a nie tylko uczciwa, sympatyczna, i w porz�dku, lecz nawet reprezentowa�a
niejaki heroizm: puszcza�a si�, jak si� jej podoba�o, i triumfowa�a! Dzi� ta nowo�� sta�a si�
niedostrzegalna, ale taki jest los rewolucjonist�w, nie tylko w obyczajach.
Zapewne Garbo mog�aby si� tu r�wnie� dostosowa�, tym wi�cej, �e by�a rzeczywi�cie
aktork� doskona��. Tote� pr�bowano przesun�� jej profil, zbli�aj�c go do �ycia, daj�c jej role
wr�cz komediowe. W �Ninoczce� gra�a co prawda wci�� posta� cokolwiek idealn� � oddan�
dzia�aczk� rewolucyjn�, kt�ra idzie za g�osem uczucia, niemniej nie nale�a�a tu ju� do
wynios�ego �wiata perfekcji arystokratycznej. Ale jej ostatnia kreacja by�a kl�sk�: w
�Dwulicowej kobiecie� wyst�pi�a w dw�ch rolach, jako dwie siostry bli�niaczki, jedna
11
przebieg�a intrygantka, druga naiwnie zakochana, kt�rej amant � owej drugiej � spotykaj�c
raz po raz to jedn�, to drug�, popada� w sko�owan� dezorientacj�. Jak to! � zawyli adoratorzy
� dwie kr�te postaci, gdy Greta powinna by�, musi by�, i jest na zawsze JEDYNA?!
Profil Garbo by� zbyt pot�nie zafiksowany, by mo�na go by�o zmieni�, tym wi�cej, �e
producenci � tak jak w�wczas by�o to we zwyczaju � wymogli na aktorce by r�wnie� w �yciu
osobistym zachowywa�a si� stosownie do swojego statusu �yj�cego Pos�gu: by�a obowi�zana
unika� wywiad�w, stroni� od kontakt�w, u�ywa� przebra�; ciekawe, �e Garbo do ko�ca �ycia
przestrzega�a tej dyscypliny, wydawa�oby si�, przecie� sztucznej, np. zachowywa�a
demonstracyjne ascetyczne milczenie, zabrania�a si� fotografowa� itd.; trzyma�a si� do
ostatniej chwili tego surowego stylu do tego stopnia, �e zabroni�a dyrekcji szpitala, w kt�rym
sp�dzi�a ostatnie godziny, poda� przyczyn� swojej �mierci. By� mo�e sama nie �yczy�a sobie
rozmontowania swojego Mitu, i up�r ten, wbrew wszystkiemu co si� tymczasem w �wiecie
zmieni�o, zosta� wynagrodzony: podobnie jak kto� o drewnianym uchu, kto nie zna ani taktu
muzyki, wie jednak o Beethovenie, tak samo kto�, kto nie widzia� ani metra z jej filmu,
s�ysza� przecie�, �e w historii kina by�a Greta Garbo.
CZY WARTO CZEKA�?
Tw�rczo�� Samuela Becketta, kt�ry zmar� w wieku lat 83, nale�y do polskiego pejza�u
kulturalnego. Przedstawienie �Czekaj�c na Godota� z r. 1957 w re�yserii Kreczmara, z
Fijewskim i Kondratem (wszyscy trzej ju� nie �yj�) uchodzi za przyk�adowe i figuruje jako
takie w mi�dzynarodowym �Dictionnaire des oeuvres� Laffont-Bompianiego. Rola
Komorowskiej jako Hamma (a wi�c, graj�cej m�czyzn�!) w �Ko�c�wce� oraz �omnickiego
w �Ostatniej ta�mie Krappa� r�wnie� nale�� do kroniki naszej sceny.
Dwaj najbardziej charakterystyczni dramatopisarze polscy po wojnie, Mrozek i R�ewicz,
ulegli wp�ywowi Becketta, co stwierdza M. Matlaw w �Modern Worid Drama�, powo�uj�c
si� na sztuk� R�ewicza �The Witnesses, or Things Are Almost Back to Normal� (w
oryginale: ��wiadkowie, albo nasza ma�a stabilizacja�), z r. 1962, kt�ry to utw�r, zdaniem
owego ameryka�skiego teatrologa, sk�ada si� z �abstract metaphors� (czy przek�ad jest
potrzebny?), co jakoby jest te� typowe dla irlandzkiego mistrza.
A jednak, o Beckettcie nie s�ycha� ju� ani u nas, ani za granic�, i wiadomo�� o jego
�mierci przyjmuje si� z zaskoczeniem: wydawa�o si�, �e zmar� ju� dawniej, wraz ze swoim
rozg�osem, jednym z najbardziej sensacyjnych w kulturze powojennej. By� mo�e wi�c,
reprezentowa� on mod� przej�ciow�, charakterystyczn� dla swojego etapu, i kt�ra ju�
wygas�a? W owym okresie, a by�o to oko�o roku 1960, Beckett uchodzi� za najwybitniejszego
przedstawiciela �antyteatru� oraz �teatru absurdu�; tymi dwoma terminami okre�lano
manier�, jaka zapanowa�a wtedy na czo�owych scenach i kt�ra podobno wyra�a�a stan ducha
�wczesnego pokolenia. Pierwszy zwrot (antyteatr, antypowie�� itp.) tyczy� sytuacji sztuki, w
jakiej znalaz�a si� ona w�wczas, drugi za�, rozterki inteligencji europejskiej podczas Wielkiej
Zimnej Wojny. Krytyka uzasadnia�a to � streszczam tu w grubym uproszczeniu � jak
nast�puje.
W latach pi��dziesi�tych odby� si� wyj�tkowy skok techniki, co przyczyni�o si� do
niebywa�ego dot�d rozpowszechnienia kultury. Wed�ug oblicze� UNESCO po �wiecie
kr��y�o wtedy osiem milion�w reprodukcji samych tylko �S�onecznik�w� van Gogha.
Niekt�re z nich, wykonane heliograwiur� albo metod� fototypiczn�, maj� tak wysoki stopie�
dok�adno�ci, �e przekazuj� ca�� gam� estetyczn� orygina�u. Powsta�a sytuacja nowa w historii
kultury, co wp�yn�o z kolei na tw�rczo��. Nowoczesne �rodki techniczne stworzy�y
konkurencj� dla artyst�w i zmusi�y ich do dezercji, do ograniczonej specjalizacji, do
12
laboratorium awangardowego.
Rzecz w tym, �e powsta�y mechaniczne sposoby precyzji, szybko�ci oraz masowo�ci, z
kt�rymi artysta nie mia� szansy wsp�zawodniczy�. Jeden obraz, ukazuj�cy si� w cz�ci
sekundy na ekranie kina czy TV, opowiada wi�cej, dok�adniej i bardziej sugestywnie ni�
rozwlek�y opis na kartach powie�ci, ci�gn�cy si� poprzez dziesi�tki zda�. Fotografia jest
dok�adniejsza ni� malarstwo olejne i natychmiastowa (Vermeer malowa� obraz przesz�o rok).
P�yta z winilitu wagi 8 deka zast�puje orkiestr� 120-osobow� i puszcza j� w ruch dziecko za
pomoc� naci�ni�cia guzika. Jak wi�c ma zachowa� si� poeta-liryk, zastanawiaj�cy si� nad
wag�, zabarwieniem, tonacj� niemal ka�dej litery � wobec zalewu fabrykowanego przez
elektroniczne linotypy i rozbrzmiewaj�cego ze stu megafon�w, albo malarz, konkuruj�cy z
TV? Jedynym rozwi�zaniem dla niego jest stworzenie dozna�, jakich maszyna nie potrafi
podrobi�, oraz odrzucenie wszystkiego, co jest znane, opatrzone, przyswojone przez miliony
dzi�ki popularyzacji: a wi�c, zamiast tradycyjnego bogatego w szczeg�y pejza�u, czy owych
kwiat�w van Gogha, wystarcz� dwa abstrakcyjne zygzaki, kt�re jednak wyra�aj�
indywidualno�� artysty.
I tak powstaje antypowie��: zamiast rozwlek�ej narracji � notacja �tropizm�w�, drobnych,
nieznacz�cych, przypadkowych odruch�w; �czas znikaj�cy�, kt�ry nie tylko nie porusza si�
naprz�d, ale wraca do ty�u, opowiadanie idzie od ko�ca. U francuskich antypowie�ciowc�w,
w ka�dym punkcie tekstu mamy, jednocze�nie do czynienia z tera�niejszo�ci�, przesz�o�ci� i
przysz�o�ci�! To znowu mamy powie�� zawieraj�c� co prawda opis szczeg�owy (��cznie z
meblami), ale gdy j� zamykamy, okazuje si�, �e jeste�my dok�adnie w tym samym u�amku
sekundy, co na pocz�tku (�Zazdro�� Robbe-Grilleta). Jest to zaprzeczenie samego poj�cia
beletrystyki jako opowiadania.
Nast�pnie przychodzi antyteatr. U Becketta dwie postaci, o kt�rych nic nie wiadomo, w
pustej przestrzeni, nie opuszczaj� nigdy sceny. W po�owie aktu jedna z nich m�wi: �Nic si�
nie dzieje, nikt nie nadchodzi, nikt nie odchodzi, okropno��. Tak to wygl�da, je�li idzie o
�antyteatr�. A teraz, �teatr absurdu�. Sk�d si� wzi��? Z poczucia nowej, osobliwej sytuacji, w
jakiej znale�li si� mieszka�cy Europy. Z jednej strony, rozkwit �rodk�w materialnych, jakich
nie zna�a historia. Z drugiej strony, mimo owej ol�niewaj�cej techniki, poczucie bezsilno�ci
wobec impasu polityki �wiatowej, zagro�enia atomowego, nie daj�cej si� uchwyci�
przysz�o�ci. Taki by� nastr�j lat 1950 � zaiste absurdalny. U Becketta dwaj panowie, kt�rzy
nie wiedz� co ze sob� zrobi�, czekaj�, nie wiadomo po co, na �Godota�, kt�ry nie wiadomo
kim jest, nie wiadomo czego od nich chce i oni od niego, i nie wiadomo czy przyjdzie. To jest
przepraszam, wiadomo, �e nie przyjdzie nigdy.
NAJWY�EJ SZE�� S��W
Wynika�oby z tego, �e Beckett wykona� zam�wienie swojego czasu i st�d wzi�� si� jego
sukces. Ot� tutaj trafiamy na paradoks: okazuje si�, �e bynajmniej nie by�o, ze strony
Becketta, podobnego zamiaru, i �e powodzenie by�o dla niego samego niespodziank�, co
wielokrotnie o�wiadcza�, i nie by�a to fa�szywa kokieteria, bo ca�y jego �yciorys wskazuje, �e
rzeczywi�cie tak s�dzi�. Jest to wa�ne, poniewa� oka�e si� � z dzisiejszej perspektywy roku
1990 � o czym za chwil� � �e dzie�o Becketta jest czym� innym, nie tylko odzewem na mod�
swoich lat. Ale ju� w owych czasach wok� Becketta gromadzi�y si� sprzeczno�ci, podobnie
jak to by�o z napisanymi przez niego postaciami, i nie bez powodu: autor jest tu zwi�zany ze
swoim dzie�em, inaczej ni� np. taki lonesco, osobi�cie przebieg�y, zasobny i pe�n� g�b�
mieszcza�ski, i kt�ry tylko fabrykuje dziwactwa na zimno, bo jest na nie popyt.
I tak, w 1969 r. Beckett otrzymuje Nobla, jako pisarz o dorobku najbardziej skromnym
13
w�r�d wszystkich odznaczonych w ci�gu ca�ych dziej�w tej nagrody. Przelicytowa� go w tym
wzgl�dzie dopiero Mi�osz, o kt�rym nie wiadomo w og�le, co takiego napisa�, �eby zas�u�y�
na ten laur. Sztuki Becketta mieszcz� si� w niedu�ym tomie (wydane u nas w 1973 r. przez
PIW; z m�tnym pos�owiem J. B�o�skiego). Jego powie�ci, czy raczej, jak sam je okre�la,
teksty beletrystyczne, r�wnie� rozmiar�w niewielkich, da�yby si� tak�e zamkn�� w
umiarkowanym tomie (cztery z nich wysz�y po polsku). Co wi�cej, postaci jego sztuk operuj�
zdaniami rzadko licz�cymi wi�cej ni� 6 s��w, przewa�nie zreszt� mniej, zwykle trzy lub
cztery: co prawda zdarzaj� im si� te� monologi, ale zaiste wyj�tkowo. W dodatku, s�ownictwo
jest najbardziej potoczne, jakie tylko mo�e by�.
Beckett zabiega� o to usilnie i w tym celu rozmy�lnie napisa� wi�kszo�� swojego dorobku
po francusku, czyli w j�zyku nabytym: jak sam wyja�nia, po to, by uzyska� najwi�ksz�
mo�liwie prostot�, bo obce s�ownictwo sk�ania do ostro�no�ci. Beckett zreszt� przeni�s� si�
na sta�e do Francji, co traktowa� jako �samowolne wygnanie�; jego �yciorys wygl�da na
poszukiwanie ascezy, oddzielno�ci, odr�bno�ci i tu znowu jest on po trosze postaci� ze swojej
w�asnej literatury.
Ca�y sw�j zasadniczy dorobek, do kt�rego przywi�zywa� wag�, napisa�, jak sam
o�wiadczy�, w ci�gu zaledwie czterech lat, od r. 1946 do 1950 spontanicznie, pod wp�ywem
wewn�trznej potrzeby, gdy mia� ju� przesz�o 40 lat. Zreszt� m�wi� o sobie niech�tnie i
udzieli� zaledwie kilku wywiad�w. By� wysoki, chudy, o rysach ostrych � karykaturzy�ci
przedstawiali go jako s�pa � i utrzymywa� dyskretny dystans. By� typowym intelektualist�:
zajmowa� si� nauczaniem, krytyk� literack�, by� przez jaki� czas sekretarzem Joyce�a autora
�Ulissesa�. Jest charakterystyczne, �e gdy moda na �teatr absurdu� wygas�a, Backett usun��
si�; przez blisko 30 lat nie by�o o nim s�ycha� i dopiero teraz z okazji �mierci przypomina si�
on � w przeciwie�stwie do takiego lonesco � (nie bez powodu wymieniam go tu znowu, bo
by� on istn� ma�p� Becketta) � kt�ry bezustannie robi� wok� siebie reklamowy zgie�k.
Tymczasem Beckett bynajmniej nie planowa� dla siebie powodzenia. Oczywi�cie, zabiega�
o wystawienie swojej pierwszej sztuki, �Czekaj�c na Godota�, ale przewidywa�, �e
zainteresuje ona tylko specjalnych widz�w ze �rodowiska i traktowa� t� mo�liwo�� jako
�spektakl studyjny�. Napisa� j� w roku 1947 i proponowa� j� niedu�ym teatrom o ambicjach
intelektualnych i cz�sto o charakterze na p� amatorskim, ale bez skutku. Wreszcie przyj�� j�
Roger Blin, inscenizuj�cy rzeczy awangardowe, ale d�ugo nie m�g� znale�� dla niej sceny;
uda�o si� to dopiero po 6 latach; oto jak re�yser o tym pisze: �W przededniu premiery, w
mro�nym styczniu 1953 roku, w ma�ej niewystarczaj�co ogrzewanej salce Theatre de
Babylone, nikt z uczestnik�w pr�by generalnej, nie przewidywa� nawet przez chwil�
nies�ychanego sukcesu, jaki potem nast�pi�. Wra�enie og�lne by�o, �e �ludzie� niczego nie
zrozumiej� i nie wysiedz� do ko�ca. Ja sam przewidywa�em zaledwie par� przedstawie�.
(�Histoire du nouveau theatre�). Jednak chwyci�o z miejsca, ale nie bez k�opot�w: �Sala za
ka�dym razem by�a pe�na, ale prawie co wiecz�r par�na�cie zirytowanych os�b opuszcza�o
teatr po antrakcie, albo po pierwszych s�owach drugiego aktu (w kt�rym sytuacja z
pierwszego dok�adnie si� powtarza). Najgorsi jednak byli tacy, kt�rzy zostawali do ko�ca, by
zrobi� awantur�; par� razy dosz�o do r�cznej szarpaniny mi�dzy zwolennikami i
przeciwnikami�. Ale wkr�tce, �Godot� sta� si� przebojem; prze�o�ono go na 20 j�zyk�w. Jak
zareagowa� Beckett? �Oczywi�cie, nie m�g� zaprzeczy�, �e dozna� niejakiej satysfakcji, ale
niepokoi� si�, czy nie pope�ni� bezwiednie ust�pstwa wobec publiczno�ci, jakich� �atwizn, z
kt�rych dotychczas nie zdawa� sobie sprawy. Powiedzia� mi, �e nast�pn� sztuk� napisze tak,
�e ju� po 5 minutach wszyscy uciekn� z sali. By�o to w tonie �artu, ale nieomylnie wyczu�em
wewn�trzn� zaciek�o��. Zreszt� sam si� zastanawia�em, czy nie zrobi�em jakiego� b��du,
staraj�c si� za bardzo o efekt.�
Ale by�o ju� za p�no! �Godot� nawet w Japonii wywo�a� entuzjazm!
14
KOMEDIA WIELKIEJ NIEMO�NO�CI
I s�usznie. Jest to pisarstwo znakomite. O sztuce istnieje ca�a literatura krytyczna, za�
zwrot �Czekanie na Godota� sta� si� sloganem literackim, niemal jak szekspirowskie �By�
albo nie by�. W�r�d znanych mi om�wie�, ciekawe wydaje si� co pisze P. Melese
(�Beckett�, 1966), zreszt� w oparciu o o�wiadczenia samego autora. Krytyk traktuje Becketta
nie jako reprezentanta mody na �antyteatr�, lecz rozpatruje go na tle historii dramatu w og�le:
i tak w�a�nie powinno si� post�powa� w wypadku Becketta. Bowiem przynosi on teatrowi
europejskiemu co�, czego w nim nie by�o nigdy: obraz ludzkiej niemo�no�ci, atmosfer�
nieko�cz�cej si� impotencji, odtworzenie naszej bezsilnej niewiedzy. Zapewne jest to te� w
og�le nowe do�wiadczenie naszej epoki, nie podj�te przez literatur� wiek�w poprzednich.
Bowiem dramat by� zawsze, przeciwnie ni� u Becketta, domen� akcji, osi�gni�cia, d��enia
oraz dobitnego wyrazu. Tymczasem Beckett si�ga po doznania, kt�re do tej pory uchodzi�y za
sprzeczne z charakterem dramatu, nieinteresuj�ce dla sztuki, niejako nie daj�ce si� u�y�:
bezsilno��, bierno��, parali� dzia�ania.
Postaci Becketta r�ni� si� zasadniczo od wielkich figur tragicznych. Bohaterowie
Sofoklesa czy Szekspira zmagaj� si� z pot�gami wi�kszymi od siebie. Konieczno�ci�
pa�stwow�, przeznaczeniem, prawem moralnym; ich kl�ska budzi nasz� lito��, za� ich op�r
podziwiamy, mo�e on si� sta� przyk�adem dla nas, by znale�� w sobie si�� do stawienia czo�a
naszym konieczno�ciom. Ale figury Becketta s� ofiarami sytuacji niezrozumia�ej,
niedorzecznej, nieuchwytnej, nie daj�cej si� wyt�umaczy�, ani nawet nazwa�, i w rezultacie
nie potrafi� zda� sobie z niej sprawy. Dlatego s� oni nie dramatyczni, lecz groteskowi, jak
kto� kto by usi�owa� �y�eczk� wyczerpa� morze, nie wiedz�c co to jest morze.
Becketta por�wnywano nieraz do Kafki, owego drugiego proroka rozpaczy naszego wieku,
co jednak nie jest trafne. Pan K. w �Procesie� Kafki jest co prawda w r�ku si�, do kt�rych nie
ma dost�pu; zostaje oskar�ony, os�dzony i stracony przez mechanizm, na kt�ry nie ma
wp�ywu, lecz jednak zdaje sobie spraw� z zagro�enia, jest zgubiony, ale opiera si�
wewn�trznie, w swoim osobistym �ja� jest pewny siebie, rozumie, �e nie zas�u�y� na sw�j
los. Tymczasem postaci Becketta w og�le nie wiedz� co si� z nimi dzieje.
By to wyrazi�, Beckett u�ywa dw�ch �rodk�w, kt�re r�wnie� nigdy nie wyst�powa�y
dotychczas w dramacie z podobn� konsekwencj�: powt�rzenie oraz zanikanie. W jego
g��wnych sztukach drugi akt powraca dok�adnie do sytuacji pierwszego; w jednej z ostatnich,
�Comedie�, drugi jest wr�cz, s�owo w s�owo, odtworzeniem pierwszego. Zazwyczaj jednak
dziej� si� niejakie odchylenia.
W �Czekaj�c na Godota� Didi i Gogo stercz� pod drzewem wyschni�tym, w drugim, kt�ry
podobno odbywa si� zaledwie nast�pnego dnia, drzewo dosta�o li�ci, co zreszt� na nic si� nie
przyda�o; w pierwszym obydwaj zamierzaj� powiesi� si� na sparcia�ym sznurze, do czego nie
dochodzi, w drugim r�wnie�, ale tym razem na pasku od spodni (zreszt� te� ze sznurka), co
jednak wci�� nie nast�puje.
W �Radosnych dniach� Winnie jest zagrzebana w kopcu z piasku po pas i ma przy sobie
tylko torb� na zakupy, parasolk� i rewolwer, zreszt� do niczego nie przydatny do samego
ko�ca � zaprzeczenie owej zasady dobrej dramaturgii, �e �je�eli w pierwszym akcie wisi
strzelba na �cianie, to w trzecim ma obowi�zkowo wystrzeli�. Jej m�� Willie (�Will� znaczy
po polsku �wola�, angielskie �win�, znaczy �zwyci�y�, co zaiste stanowi paradoksaln�
ironi� wobec zachowania si� tych postaci!) zazwyczaj niewidoczny i tylko st�kaj�cy od czasu
do czasu, wegetuje w nieokre�lonej bli�ej norze z ty�u za usypiskiem; Winnie szczebiocze,
maluje si�, bawi szczotk� do z�b�w itd., wreszcie zapada wiecz�r, akt si� ko�czy. Zaczyna
si� drugi: Winnie tym razem jest ju� pogr��ona po szyj�, ale wci�� ma swoj� torb� i stale
15
zachowuje si�, jakby mia�a ruchliwy dzie� pe�en zaj��, mimo � przecie�! � �e mamy do
czynienia ze sztuk� najbardziej statyczn� w ca�ych dziejach teatru �wiatowego, jako �e jedyna
wyst�puj�ca w niej posta� (niedostrzegalny �m��� si� nie liczy) jest stale unieruchomiona,
najpierw do pasa, potem za� mo�e operowa� ju� tylko mimik� twarzy, jako �e zag��bi�a si� z
kolei po szyj�. Pr�cz tych zasadniczych powt�rze� konstrukcyjnych, w trakcie samego
dialogu odbywaj� si� bezustanne nawroty.
W powie�ci �Molloy�, jej bohater, zabrn�wszy do lasu, i opad�szy wskutek zu�ycia energii
na czworaka, postanawia pe�za� stale w k�ko, bo, rozumuje: gdy zab��dzi�o si� w borze i
staramy si� i�� prosto, okazuje si� w�a�nie, �e kr�cimy si� doko�a, a wi�c od razu