8383
Szczegóły |
Tytuł |
8383 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8383 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8383 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8383 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Gabriel P. Oleszek
Dotkni�cie piek�a
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
Morze nie znosi byle jakich statk�w i ludzi byle jakich
Rozdzia� pierwszy
Kapitan Johnny Callum siedzia� wygodnie na mi�kkim fotelu Boeinga 747 linii
Cathay Pacific, lec�cego z Londynu do Hong Kongu, i zastanawia� si� co w�a�ciwie
tutaj robi.
Teoretycznie powinien w tej chwili siedzie� sobie spokojnie w swoim domu w
londy�skiej dzielnicy Broomley Kent i przegl�da� prospekty reklamowe biur
podr�y. Bardzo zreszt� mo�liwe, �e by�by ju� po wyborze i tylko czeka�by na
wyjazd z �on� na przyk�ad do Acapul-co lub innej atrakcyjnej turystycznej
miejscowo�ci. Taki wyjazd planowali ju� wcze�niej i trzeba przyzna�, �e nale�a�
si� on zaharowanemu wilkowi morskiemu od dawna.
Rozmy�lania przerwa�a Callumowi stewardesa - urocza Chinka w granatowym
mundurku, proponuj�ca drinka.
Callum normalnie nie pij�cy alkoholu nigdy, lub prawie nigdy, tym razem uzna�,
�e jest to co�, czego potrzebuje w tej chwili najbardziej. Zam�wi� wi�c
podw�jnego Johnnie Walkera z czarn� nalepk�, kt�rego wypi� niemal duszkiem.
Potem zn�w zatopi� si� w swych dosy� ponurych my�lach. Lecia� teraz na nowo
zakupiony statek swego greckiego armatora.
Nie by�oby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, �e z poprzedniego statku, tego
samego Greka z Londynu, zszed� raptem osiem dni wcze�niej, planuj�c d�u�szy
poby� na l�dzie.
Okaza�o si�, �e jego plany to jedna sprawa, natomiast plany i potrzeby armatora,
to zupe�nie co innego.
Sk�ama�by gdyby powiedzia�, �e nawet nie zd��y� si� rozpakowa�, gdy zadzwoni� do
niego armator z propozycj� wyjazdu. By� ju� rozpakowany, gdy� zrobi�a to za
niego jego urocza ma��onka Mary, kt�ra czyni�a to bez szemrania ju� od
dwudziestu pi�ciu lat.
Propozycja wyjazdu do Hong Kongu za dwa dni roz�mieszy�a go, lecz nie okaza�
tego, tylko wyja�ni�, �e po prostu nie mo�e jeszcze wyjecha�. Zadowolony z
siebie poinformowa� o tym Mary i nie podejrzewaj�c niczego wyszed� do ogr�dka
pogrzeba� troch� w kwiatach, co zawsze sprawia�o mu niesamowit� przyjemno��.
- �e ty tak �mia�o im odm�wi�e� - zdziwi�a si� Mary. - Nie b�dziesz si� obawia�,
�e si� na ciebie za to obra��?
- Co tu jest do obra�ania? Je�eli b�d� mnie potrzebowa�, to znajd� mnie, mimo �e
teraz odm�wi�em. A je�li nie b�d� mieli dla mnie statku, to nie kupi� go
specjalnie po to, �eby da� mi prac� za to, �e by�em dyspozycyjny.
- Niby masz racj�, ale to do ciebie niepodobne - stwierdzi�a Mary.
- Podobne, niepodobne, ale tak jest. Pomy�la�bym, �e chcesz, �ebym znowu
wyjecha�.
- Przecie� wiesz, �e tak nie jest, ale po prostu znam ciebie. Zawsze dobro firmy
na pierwszym miejscu.
- Widocznie nie tak zawsze - stwierdzi� i dalej grzeba� w ziemi. Nie min�a
nawet godzina, gdy ponownie zadzwoni� telefon. Callum s�ysza�, jak Mary
t�umaczy, �e m�� nie podejdzie, gdy� jest zaj�ty. Poza tym nie pojedzie w rejs,
bo musi odpocz�� i wyjecha� na urlop. Podszed� do niej i wyj�� jej s�uchawk� z
r�ki.
- Callum, s�ucham - powiedzia�.
- Dobrze, �e pan jest kapitanie. Potrzebujemy pana na nasz najnowszy statek -
m�wi� sam dyrektor tej nie najmniejszej przecie� firmy. Callum czu� ju� jak
wyjazd do Acapulco odp�ywa gdzie� daleko, staje si� czym� nierealnym jak
dzieci�ce marzenie.
- Czy, gdybym nie pojecha�, to sprawi�oby to k�opot firmie? -zapyta�.
- Tak kapitanie i dlatego do pana dzwoni�. Bardzo liczymy na pana - odpowiedzia�
dyrektor.
- No dobrze, je�li to naprawd� konieczne. Nie lubi� stawia� firmy pod �cian�.
- Konieczne - zapewni� dyrektor.
- A kiedy mia�by by� ten wyjazd?
- Gdzie� za dwa, trzy dni. Niech pan wpadnie do nas, powiedzmy za godzin� lub
dwie, to wszystko om�wimy.
- Dobrze. Zaraz si� do was wybior� - odpowiedzia� i od�o�y� s�uchawk�.
- Wiedzia�am, �e tak b�dzie - kr�tko stwierdzi�a Mary.
- S�uchaj, to nowy statek. Bardzo im zale�y, �eby wszystko by�o w porz�dku, wi�c
dlatego zrywaj� mnie z urlopu.
- Wo�aj� ci�, bo nie maj� nikogo innego pod r�k�. Sp�jrz prawdzie w oczy.
- Mo�e i masz racj�. Ale gdybym si� u nich nie sprawdzi�, to przecie� nie
wydzwania�by sam dyrektor.
- Dobrze, ju� dobrze. Nie mia�am nic z�ego na my�li.
Kapitan Callum wsiad� do swojego astona martina i ruszy� w drog� do biura. �ona
Mary zazwyczaj u�ywa�a forda.
Jak ka�dy przyzwoity cz�owiek Callum mia� wszystkiego po dwa. A wi�c dwoje
doros�ych dzieci, dwa samochody, dwa psy, dom co prawda jeden tylko, ale za to
dwupi�trowy oraz dwie kobiety, czyli �on� Mary i przyjaci�k� Ann.
Jad�c do biura, wyci�gn�� telefon i powiadomi� Ann o niespodziewanej nowinie.
- Czy naprawd� musisz jecha�? - spyta�a, autentycznie zmartwiona.
- Ju� si� zgodzi�em. Teraz jad� do biura, ale gdzie� za godzin�, g�ra p�torej,
gdy wszystko z nimi za�atwi�, wst�pi� do ciebie.
- Dobrze, b�d� czeka�a.
Callum od�o�y� s�uchawk� i skoncentrowa� si� na prowadzeniu samochodu w
popo�udniowym ruchu.
Po p� godzinie dotar� do biura. Ustawi� samoch�d na prywatnym parkingu i wszed�
do �rodka. Poszed� od razu do dyrektora, kt�ry ju� na niego czeka�.
- Dobrze, �e ju� pan jest kapitanie - ucieszy� si�. - Odlatuje pan jutro o �smej
z Heathrow z terminalu numer cztery. Bilet odbierze pan na lotnisku.
- Ale przecie� mia�em jeszcze by� dwa, trzy dni w domu - ledwie wykrztusi�
zaskoczony Callum.
- Pocz�tkowo tak my�la�em, ale to pilna sprawa. Statek lada chwila zejdzie z
doku i zaraz potem wejdzie do eksploatacji, dlatego musi pan lecie� ju� jutro.
Zaraz dostanie pan anga�.
- Jestem kompletnie zaskoczony. Nie spodziewa�em si� takiego po�piechu. Co to
w�a�ciwie za statek? Nie wiem nawet, jak si� nazywa.
- To masowiec - siedemdziesi�ciotysi�cznik, tak zwany Panamax. Nazywa si�
Harmony. B�dzie tworzy� seri� z naszymi Hospitality i Honourity, na kt�rych pan
ju� p�ywa�.
- Tylko brakuje jeszcze Hostility i Heresy albo i Hypocrisy - pomy�la� z
przek�sem Callum, lecz nie powiedzia� tego g�o�no.
- A gdzie b�dzie p�ywa�?
- Po ca�ym �wiecie, drogi kapitanie. Tak jak pana poprzedni statek. Gdzie tylko
z�apiemy jaki� korzystny fracht.
- Rozumiem. Nie powiem, �ebym by� szczeg�lnie szcz�liwy z powodu tego nag�ego
wyjazdu, ale nie mam zamiaru si� wycofywa�.
- Dzi�kuj� panu. My�l�, �e statek spodoba si� panu. Zreszt� jest tam na stoczni
nasz su-perintendent Vangelis Kaskarous, kt�rego dobrze pan zna. On wszystko
panu powie. Gdy ju� wejdzie pan do normalnej eksploatacji, �ci�gnie pan do
siebie �on� i r�cz� panu, �e ten kontrakt na Harmony b�dzie dla pana prawdziw�
przyjemno�ci�. Przepraszam, ale mam jeszcze wa�ne telefony - zako�czy� dyrektor,
wi�c Callum opu�ci� jego gabinet.
Zadzwoni� do Ann i powiedzia�, �e ju� do niej jedzie. Jej biuro Horizon Shipping
Lines, b�d�ce jednocze�nie dawnym biurem Calluma, znajdowa�o si� niezbyt daleko
i po pi�tnastu minutach jazdy zaparkowa� swego astona martina przed okaza�ym
biurowcem. Ann ju� czeka�a. Poca�owa�a Calluma i na chwilk� przytuli�a si� do
niego.
- Teraz mam najwy�ej dwadzie�cia minut czasu. Potem musz� wr�ci� do biura na
godzin�, ale p�niej mo�emy gdzie� pojecha�.
Weszli do ma�ego pubu naprzeciwko siedziby dawnego armatora Calluma i zam�wili
kaw�.
- Chyba, to znaczy na pewno ci�ko mi b�dzie wyje�d�a� tak nagle i tak szybko -
powiedzia� po chwili milczenia.
- Przecie� to tylko od ciebie zale�y. Widocznie chcia�e� tego, skoro tak �atwo
si� zgodzi�e�.
- Niezupe�nie tak jest kochanie. Po prostu nie wypada�o im odm�wi�. Bardzo im na
tym zale�a�o. Poza tym wiesz jak teraz ci�ko o prac� i dlatego gdy si� j� ma,
to trzeba j� szanowa�.
- Nie mieli nikogo pod r�k�, to ci� zawo�ali, nie zwracaj�c uwagi na to, �e
nale�y ci si� wypoczynek.
- M�wisz tak samo, jak moja �ona - pomy�la� Callum. - Mo�e zreszt� obie macie
racj�.
- Wiesz co my�l�? Oczywi�cie je�eli mog� w og�le co� powiedzie� - spyta�a Ann.
- Mo�esz - wspania�omy�lnie zgodzi� si� Callum.
- Wydaje mi si�, �e by�e� za ma�o stanowczy. Trzeba by�o po prostu zdecydowanie
odm�wi�. A ty niestety chcia�by� niby zosta� w domu, a jednocze�nie boisz si�,
�e sprawisz k�opot armatorowi.
- Mo�e masz racj�, ale po prostu zby� du�o napatrzy�em si� na koleg�w, kt�rzy
nie mogli doczeka� si� na statek. Nie ma teraz za du�o pracy dla kapitan�w.
- Przecie� masz drugi zaw�d.
- Niby tak, ale nie wiem, czy komu� potrzebny by�by pi��dziesi�cioletni
programista. Wszyscy szukaj� ludzi m�odych - odpowiedzia�.
Callum opr�cz dw�ch samochod�w, dw�jki dzieci i innych dw�jek posiada� dwa
zawody. By� te� programist� komputerowym. Co prawda amatorem, ale uko�czy� te�
jakie� kursy i sz�o mu nawet dosy� dobrze. Otrzyma� nawet kiedy� premi� od
armatora za opracowanie program�w przydatnych na statku. Nie my�la� jednak nigdy
o tym, �eby zrobi� z tego �r�d�o utrzymania. Chocia� by�oby to jakie� wyj�cie,
gdy� mia� coraz mniejsz� ochot� na d�ugie rejsy i rozstania.
Podczas rejsu na poprzednim statku uko�czy� pi��dziesi�t lat i chocia� stale
utrzymywa�, �e po pi��dziesi�tce cz�owiek czuje si� tak samo albo nawet i lepiej
ni� przed ni�, to w rzeczywisto�ci up�yw czasu wp�dza� go w depresj�.
Najbardziej �a�owa�, �e lata te up�ywaj� na morzu z daleka od bliskich. Callum
lubi� swoj� prac� i po dwudziestu latach kapitanowania morze nie mia�o przed nim
niemal �adnych tajemnic, ale wielomiesi�czne rejsy d�u�y�y mu si� coraz
bardziej, co tym bardziej kontrastowa�o z tym, �e �ycie mija�o w szalonym
tempie.
Chc�c zatrzyma� up�ywaj�cy czas, pod�wiadomie d��y� do towarzystwa ludzi
m�odych. Nie oznacza�o to, �e prze�ywa� co� w rodzaju drugiej m�odo�ci wraz ze
wszystkimi towarzysz�cymi jej �mieszno�ciami. Niemniej jednak, przebywaj�c z
lud�mi m�odymi i b�d�c przez nich akceptowany, czu� si� znacznie lepiej.
Dlatego zawsze cieszy� si�, gdy jego doros�ego syna oraz c�rk� odwiedzali
przyjaciele.
W istocie by� on czaruj�cym cz�owiekiem i m�odzi ludzie go uwielbiali. Potrafi�
znakomicie opowiada�, co potrafili doceni� m�odzi s�uchacze spragnieni opowie�ci
z egzotycznych kraj�w.
Nie zdawa� sobie z tego sprawy, ale r�wnie� jego zbli�enie z Ann by�o wynikiem
tej potrzeby odm�odzenia si�.
Ann by�a od niego r�wno dziesi�� lat m�odsza i Callum, dzi�ki jej
zainteresowaniu swoj� osob� czu� si� tak, jak gdyby r�wnie� mia� o tyle lat
mniej.
Gdy rusza� na morze, oddala� si� od tego otoczenia pozwalaj�cego mu przynajmniej
pozornie si� odm�odzi� i dlatego rejsy d�u�y�y si� coraz bardziej.
Po tylu latach na morzu nabra� takiego do�wiadczenia, �e najbardziej
nieoczekiwane sytuacje, czy awarie nie robi�y na nim wra�enia i potrafi� bardzo
�atwo sobie z nimi poradzi�. Gdyby nie ulubione hobby komputerowe,
prawdopodobnie nie umia�by zagospodarowa� dobrze czasu przemierzaj�c bezkres
ocean�w.
- Musz� ju� wraca� do biura. Wyjd� za godzin� i pojedziemy gdzie� - powiedzia�a
Ann.
- Nie gniewaj si� kochanie, ale nie mog� na ciebie czeka�. Musz� jecha� do domu
si� spakowa�.
- Ale przecie� mia�e� wyje�d�a� za trzy dni.
- Tak my�la�em, gdy do ciebie dzwoni�em. Niestety, jak dojecha�em do biura, to
okaza�o si�, �e ju� kupili dla mnie bilet na samolot do Hong Kongu. Musz� jutro
o czwartej rano wyruszy� z domu. �eby zd��y� na lotnisko. Teraz pojad� si�
spakowa�.
- Tak to jest, gdy cz�owiek zaprzyja�ni si� z �onatym m�czyzn�. M�g�by ze mn�
poby� przez te ostatnie godziny, ale musi jeszcze zobaczy� si� z rodzin�.
- Musz� si� spakowa�, kochanie.
- Przecie� znam ci� i wiem, �e potrzeba ci na to dwudziestu minut.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Uwa�aj tam na siebie. No i zadzwo� jak dolecia�e�.
- Na pewno tak zrobi�.
Po�egnali si� i Ann wr�ci�a do pracy, a Callum pojecha� do Broomley Kent.
Tego wieczoru przypadkowo zar�wno c�rka, jak i syn byli w domu, a nie na �adnym
spotkaniu z przyjaci�mi, wi�c wiecz�r i noc sp�dzili na rozmowie. Nikt nie m�g�
od�a�owa�, �e kapitan musi tak nagle i po tak kr�tkim pobycie w domu wyje�d�a�.
- Przynajmniej przyjemne jest to, �e wszyscy pr�buj� mnie zatrzyma�, a nie
ciesz� si� na my�l, �e si� mnie pozb�d� - pomy�la� Callum.
Nad ranem pojechali wszyscy razem na lotnisko. Prowadzi� Tony -
dwudziestoczteroletni syn Calluma.
- Nie m�wi�em jeszcze o tym, ale chcemy z Wendy wzi�� �lub - oznajmi� nagle. -
Teraz jednak, skoro tak nagle wyje�d�asz, prze�o�ymy to chyba do twojego
powrotu.
- By�oby przyjemnie, gdyby�cie zechcieli poczeka� na starego ojca - odpowiedzia�
mile zaskoczony Callum. - Ale nie kr�pujcie si� mn�, gdyby�cie musieli
wcze�niej.
- Nic nie musimy. Po prostu chcia�bym, �eby� by� na naszym �lubie. Kiedy
w�a�ciwie wr�cisz?
- Sam wiesz, �e w Fortune Shipping kontrakty trwaj� osiem miesi�cy, ale skoro
masz si� �eni�, to wr�c� pr�dzej, �eby� nie musia� tak d�ugo czeka�.
- Dobrze tato.
Dojechali na lotnisko i po nadaniu baga�u przeszli do odprawy granicznej. Callum
po�egna� si� z rodzin� i poda� paszport urz�dnikowi. Przeszed� przez bramk� i
obejrza� si�. Mary z dzie�mi sta�a jeszcze w pobli�u, machaj�c mu na po�egnanie.
Rozejrza� si�, czy w pobli�u nie stoi gdzie� Ann, lecz nie by�o jej nigdzie
wida�. Poczu� lekkie uk�ucie w sercu, lecz po chwili sam si� za to zgani�.
- Czy jeszcze co�? - pytanie milutkiej stewardesy wyrwa�o go z rozmy�la�.
Poprosi� o jeszcze jednego Johnnie Walkera z czarn� nalepk�. Po wypiciu
postanowi� nie my�le� ju� wi�cej o domu, tylko o czekaj�cej go pracy. Tak jak
przypuszcza�, skupienie si� na zawodowych sprawach pozwoli�o mu zapomnie� o
nieoczekiwanym i niechcianym rozstaniu z najbli�szymi. Wkr�tce da�o te� zna� o
sobie zm�czenie po nie przespanej nocy oraz wypite drinki i Callum spokojnie
zasn��, wykorzystuj�c to, �e mia� co nieco wygody, gdy� s�siedni
fotel by� wolny. Gdy po kilku godzinach obudzi�o go krz�tanie si� stewardes
roznosz�cych �niadanie, ponure my�li opu�ci�y go ca�kowicie.
Hong Kong powita� go niesamowit� gor�czk�. Poczeka� chwil�, a� jego walizka
pojawi si� na karuzeli i poszed� do odprawy celnej. Kilka minut p�niej spotka�
chi�skiego m�odzie�ca trzymaj�cego w r�ku kartk� z jego nazwiskiem. Przywitali
si� i Callum dowiedzia� si�, �e ju� za dwie godziny odchodzi jego fera do
Guangzhou, gdzie na doku mia� sta� jego statek Har-mony.
Agent zawi�z� go na dworzec pasa�erski, wr�czy� bilet i pom�g� mu nada� walizk�
na baga�. Potem po�egna� si� i znikn��.
Szumnie zwana fer� jednostka by�a w istocie du�� motor�wk� wyposa�on� w kilka
rz�d�w foteli. Niestety, nie by�o tam �adnego bufetu i wkr�tce Callum poczu�
straszny g��d. Tymczasem fera powoli posuwa�a si� w g�r� Pearl River. Po kilku
godzinach byli na miejscu. Niestety na przystani promowej nikt na niego nie
czeka�, nie by�o tam te� �adnego bufetu, wi�c Callum coraz bardziej g�odny,
robi� si� jednocze�nie coraz bardziej z�y. Jak na z�o��, nie by�o te� �adnej
taks�wki, kt�ra mog�aby go zawie�� do stoczni, gdzie jako� odnalaz�by sw�j
statek.
Wreszcie jednak pojawi� si� agent, kt�ry wr�czy� mu teleks od armatora z Londynu
z zaleceniem jak najszybszego wyj�cia ze stoczni i skierowania si� pod za�adunek
rudy w jednym z port�w Indii. Troch� by� zdziwiony, �e tak szybko zapadaj�
decyzje, skoro statek jest jeszcze na doku, ale �atwiej ju� rozumia� po�piech, z
jakim go wys�ano. Zastanawia� si� tylko, dlaczego poprzedni kapitan nie mo�e
doprowadzi� statku do Indii, gdzie Callum m�g�by dotrze� niewiele p�niej, ale
za to bez niepotrzebnego po�piechu. Nie przypuszcza�, �e za kilkana�cie minut,
gdy znajdzie si� na statku, sprawa sama si� wyja�ni. Nie zdziwi� go natomiast
stosunkowo d�ugi pusty przelot bez �adunku z Chin do Indii. Wiedzia�, �e
armator, zanim podj�� tak� decyzj�, dobrze to przekalkulowa� i na pewno jest to
dla niego op�acalne.
Rozklekotana stara �ada dotar�a wreszcie do stoczni i po za�atwieniu formalno�ci
na bramie zacz�ta kluczy� pomi�dzy stertami bez�adnie porozrzucanych na
nabrze�ach blach, rur, kabli oraz r�nych element�w wyposa�enia statk�w. Jak si�
okaza�o, Harmony sta� ju� na wodzie, zacumowany jako trzeci statek do dw�ch
innych znajduj�cych si� pomi�dzy nim a nabrze�em. Powi�zany by� pl�tanin� lin
manilowych i stalowych. Ponadto przerzucono na� mrowie kabli, rur i w�y jak
r�wnie� ustawiono na nim mn�stwo rusztowa�. Zdziwi� si�, gdy agent od razu
powiedzia� mu, �e statek ko�czy remont pojutrze. Tymczasem wydawa�o si�, �e by�
w stanie totalnej rozsypki.
Agent sprytnie wspi�� si� po stromym trapie i przechodzi� ju� przez nadburcie na
pok�ad Harmony. Callum obarczony swoj� dosy� ci�k� waliz� i niewiele mniejszym
baga�em r�cznym, mozolnie posuwa� si� za nim. M�odzie�cowi nawet nie przysz�o do
g�owy mu pom�c.
Dopiero, gdy byli na pok�adzie, kt�ry� z filipi�skich marynarzy schwyci� walizk�
i zani�s� na g�r� pod kabin�.
Callum ze zdziwieniem zauwa�y�, �e statek robi wra�enie zaniedbanego. Z zewn�trz
prezentowa� si� nie najgorzej, lecz wn�trze mieszkalne by�o bardzo zniszczone.
Gdy us�ysza� od armatora, �e jedzie na najnowszy statek, domy�la� si�, �e jest
to statek u�ywany, ale s�dzi� �e najwy�ej sze�cio-, siedmioletni. Natomiast ten
wygl�da� na grubo ponad pi�tna�cie lat. Jak si� potem dowiedzia�, statek w
rzeczywisto�ci liczy� sobie dwadzie�cia dwa lata.
Nie mia� czasu na d�ugie rozmy�lania na ten temat, bo pojawi� si� chief z
pok�adu i otworzy� mu kabin�. By� to te� Anglik Casey Scorell, kt�rego zna� ze
swojego pierwszego statku u armatora Fortune Shipping. Nie by� to, zdaniem
Calluma, w pracy orze�, ale odpowiednio pokierowany powinien da� sobie rad�.
Zreszt� widzia� go wtedy tylko przez dwa tygodnie i mog�o to by� mylne wra�enie.
Ponadto przez dwa lata, kt�re min�y, ch�opak m�g� nabra� wi�cej praktyki.
- A gdzie kapitan? - spyta�, gdy ju� wszed� do kabiny.
- Nie ma. Ja pe�ni�em obowi�zki kapitana, zanim pan przyjecha�, captain.
- Statek bez kapitana? Jak mam to rozumie�?
- Najpierw by�a mowa o tym, �e to ja dostan� awans i b�d� tu kapitanem, a�
przyleci nowy chief.
- Aha. Czyli w�a�ciwie przylecia�em niepotrzebnie, bo za chiefa to si� tutaj nie
zgodz� - z przek�sem powiedzia� Callum.
- No oczywi�cie, captain. M�j awans na razie nieaktualny, gdy� potem doliczyli
si�, �e brakuje mi jeszcze paru miesi�cy p�ywania do uzyskania dyplomu
kapita�skiego. Zreszt�, niech pan spyta Vangelisa Kaskarousa. On wszystko wie.
- No w�a�nie, gdzie on jest?
- Na obiedzie, zaraz pewnie tu przyjdzie.
- Dobrze, to ja p�jd� do niego. Nic nie jad�em od rana. Prowad�, chief.
Wyszli z kabiny i zeszli dwa pok�ady ni�ej, gdzie znajdowa�a si� mesa oficerska.
Ju� w drzwiach spotkali wychodz�cego z niej Vangelisa z jakim� innym Grekiem.
- Kalimera - ucieszy� si� Vangelis. - Chod�my do ciebie, pogadamy.
- Kalimera - odpowiedzia� Callum. - Ale najpierw obiad. Prosz� - wskaza� drog�
do mesy.
- Jeste�my ju� po obiedzie.
- Ale ja nie. No, wchodzicie, czy nie?
Vangelis spojrza� na Calluma zaskoczony, ale nic nie powiedzia�.
- To poczekamy na ciebie w kabinie - oznajmi� po chwili.
- Zawsze mile widziani - odpowiedzia� Callum i wszed� do mesy. Chocia� �ywi�
szacunek dla armatora, to nie widzia� jednak powodu, �eby nie tylko zrywa� dla
niego urlop i zawala� swoje osobiste plany, to jeszcze g�odzi� si� tylko po to,
�eby o dwadzie�cia minut przyspieszy� rozmow� z urz�dnikiem z biura.
W mesie nie by�o ju� nikogo i chief poleci� stewardowi nakry� dla kapitana.
Filipi�ski boy po�o�y� sztu�ce na brzegu sto�u, lecz Callum odruchowo min�� to
miejsce i usiad� w rogu.
- Gdzie w�a�ciwie jest moje miejsce? - spyta�.
- No w�a�nie tam, gdzie pan usiad�.
- To czemu steward nakrywa mi gdzie indziej?
- No, bo dotychczas ja tam siedzia�em - odpowiedzia� chief.
- Aha, rozumiem i przepraszam.
- Nie szkodzi - odpowiedzia� chief i poleci� stewardowi zrobi� kaw�. - Czy pan
te� si� napije? - spyta� Calluma.
- Poprosz� herbat�.
Po chwili steward przyni�s� du�y kubek kawy dla chiefa i miniaturow� fili�ank�
herbaty dla kapitana.
- Dla mnie te� poprosz� w wi�kszym kubku.
- Sony, sir. Jedyny du�y kubek na tym statku jest dla chiefa - wyja�ni� steward.
- To a� tak tu biednie? Poprosz� w takim razie jeszcze jedn� tak� fili�ank�.
Zjad� obiad i powr�ci� do kabiny, gdzie czeka� na niego Vangelis.
- No, teraz mo�emy porozmawia�. Strasznie by�em g�odny. Vangelis Kaskarous
kr�tko wprowadzi� Calluma w sprawy remontu. Jak si� okaza�o, rzeczywi�cie za dwa
dni statek mia� wyp�yn�� w rejs. Co prawda Callum nie bardzo w to wierzy�,
widz�c, �e statek praktycznie jest w rozsypce, lecz Vangelis zapewnia� go, �e
wyjd� w terminie.
- W przeciwnym razie nie zd��ysz do Indii na czas i przepadnie nam ten czarter -
doda�.
Callum odpowiedzia�, �e i tak nie zd��y. Szybko��, jak� osi�ga� statek, nie
pozwoli�a dop�yn�� do Indii w terminie, jakiego oczekiwa� od niego armator -
Vangelis pokaza� mu kolejny teleks, jaki nadszed� od armatora. Przy okazji
doda�, �e nast�pnego dnia rano wraca do domu kilku filipi�skich marynarzy
zaokr�towanych tylko na czas remontu.
10
- Czy oni s� op�aceni? - spyta� Callum.
- Jeszcze nie. Nie mieli�my pieni�dzy. Ty mia�e� je dopiero przywie�� z biura.
- Istotnie dali mi troch�. A czy kto� ich rozlicza� na bie��co?
- Niestety, ty b�dziesz musia� to zrobi�. No wiesz, nie by�o tu kapitana, wi�c
nikt si� nie zajmowa� drobiazgami.
- No c�, dla tych, kt�rzy tu pracowali, ich zap�ata nie jest drobiazgiem. Gdzie
s� ich kontrakty? Musz� wiedzie�, ile w�a�ciwie zarabiaj�.
- Nie wiem, chyba maj� ze sob�. Nie by�o czasu o tym pomy�le�. Tyle mieli�my
tutaj roboty z remontem, �e nikt o tym nie pami�ta�.
- No dobrze, jako� to wszystko wyprowadz� na bie��co. Szkoda tylko traci� na to
czas teraz, kiedy powinienem zaj�� si� remontem.
- Spokojnie ich rozlicz. Ja b�d� pilnowa� remontu. Ja wszystko wiem i w razie
czego ci powiem. O nic si� nie martw.
- Niech i tak b�dzie. Jak wygl�daj� sprawy wyposa�enia statku? Musz� jeszcze
sprawdzi�, czy mamy wszystko, �eby bezpiecznie wyruszy� w rejs.
- Nic si� nie martw. Na te pierwsze dni kupili�my wszystko. Niewielki jest tutaj
wyb�r, ale jako� si� uda�o. To, czego brakowa�o, �ci�gn�li�my z Hong Kongu.
G��wn� dostaw� ju� ci szykuj� w�a�nie w Indiach. Tutaj jest teleks z nazwiskami
tych, kt�rzy jutro wyje�d�aj�. To ja id� zobaczy�, co z remontem, a ty si�
spokojnie rozgo��.
Wyszli z kabiny i Callum zosta� sam. Z przykro�ci� stwierdzi�, �e jego kabina
by�a bardzo zaniedbana. Niewiele odbiega�a wygl�dem od korytarzy. By�o po prostu
brudno. Znalaz� w �azience kawa�ek czystej szmaty i wymy� ni� p�ki w szafie, a
nast�pnie u�o�y� na nich swoje rzeczy.
Potem wzi�� prysznic i przebra� si� w czyste rzeczy. Wyszed� na pok�ad i
pierwszemu spotkanemu marynarzowi wr�czy� kartk� z nazwiskami, polecaj�c zebra�
od wymienionych na niej sze�ciu marynarzy kontrakty i pozosta�e dokumenty. Sam
poszed� przej�� si� po statku. We wszystkich �adowniach trwa�y jeszcze prace
spawalnicze i sta�o w nich mn�stwo rusztowa�. Wisia�o pe�no rur i kabli. Na
pok�adach le�a�y setki kawa�k�w stali, pl�ta�y si� niesamowite ilo�ci �rub,
pr�t�w, rurek i wszelkiego rodzaju innych materia��w. Gdzieniegdzie sta�y ca�e
baterie butli z gazem oraz olbrzymie stalowe pojemniki na odpadki. Przy du�ej
dozie optymizmu i rozwini�tej wyobra�ni mo�na by�o za�o�y�, �e statek zako�czy
remont za dwa dni, lecz by�o oczywiste, �e mn�stwo rzeczy pozostanie nie
doko�czonych. W�a�ciwie nie by�oby to nic nowego, jako �e wi�kszo�� remont�w,
jakie nadzorowa� w najr�niejszych stoczniach �wiata, ko�czy�a si� podobnie. W
ostatniej chwili stocznia robi�a wszystko naraz, zostawiaj�c w ko�cu sporo prac
nie doko�czonych, co potem musia�a poprawia� za�oga. Tutaj wygl�da�o na to, �e
marynarze naprawd� b�d� mieli pe�ne r�ce roboty.
Wr�ci� do kabiny, w kt�rej po chwili pojawi� si� bosman z dokumentami za�ogi.
Przy jego pomocy uda�o mu si� jako� odtworzy� godziny pracy poszczeg�lnych
cz�onk�w za�ogi w ca�ym poprzednim miesi�cu. Ograniczy� si� tylko do tych,
kt�rzy jechali do domu, odk�adaj�c reszt� na p�niej. I tak zaj�o mu to kilka
godzin. Kontrakty by�y dosy� skomplikowane, p�ace sk�ada�y si� z wielu
sk�adnik�w i ka�dy kontrakt by� w�a�ciwie inny. Ponadto nie by� za bardzo
wypocz�ty po d�ugim locie i zmianie czasu a� o dziewi�� godzin.
Straci�by jeszcze wi�cej czasu, gdyby nie to, �e wykorzysta� sw�j komputer.
Niestety, nie m�g� wydrukowa� ani kart pracy, ani pokwitowa� wyp�aty, ani
�adnych innych papier�w, gdy� w gniazdach nie by�o napi�cia. Nie m�g� znale��
bezpiecznik�w ani elektryka, kt�ry by mu pom�g�. Jak si� potem okaza�o, elektryk
le�a� pod jakim� silnikiem elektrycznym pompy silnika g��wnego, kt�ra musia�a
by� natychmiast uruchomiona, �eby mo�na by�o przygotowa� silnik do ruchu. Callum
uzna�, �e to wa�niejsze ni�li jego drukarka i przeklinaj�c po cichu, zacz��
wype�nia� druczki r�cznie. Sam komputer by� zasilany z akumulatorka, wi�c m�g�
si� oby� bez napi�cia w gniazdach. W rezultacie zanim sko�czy� i wyp�aci�
wyokr�towuj�-
11
cym marynarzom pieni�dze oraz zebra� podpisy, zrobi� si� wiecz�r. Wyszed� na
pok�ad, lecz nie spotka� ju� tam Vangelisa, kt�ry zakwaterowany by� w hotelu.
Znalaz� wi�c chiefa Sco-rella i pr�bowa� podpyta� go o stan techniczny statku,
lecz ten mia� tak ci�ki dar t�umaczenia, �e Callum w�a�ciwie nic si� od niego
nie dowiedzia�. Zrezygnowany zapyta� go o dokumenty statkowe, lecz Scorell nie
potrafi� mu ich wskaza�.
- Przecie� by�e� tu podobno kapitanem i szykowa�e� si� obj�� t� funkcj� na sta�e
- zdziwi� si� Callum, lecz Scorell nie potrafi� przekonuj�co wyja�ni� swojej
niewiedzy i kapitan da� mu spok�j.
Wys�a� go spa�, a sam zacz�� systematycznie przeszukiwa� segregator po
segregatorze w przepastnych szafach z dokumentami. Jak na ka�dym statku by�o
tego sporo. Niestety z powodu braku jednego gospodarza tej kabiny oraz tego, �e
grzebali tam zar�wno chief, jak i greccy inspektorzy, wszystko by�o pomieszane i
cz�ciowo zdekompletowane. Dokumenty bezpiecze�stwa, kt�re w tej chwili by�y dla
Calluma najwa�niejsze, nie odnalaz�y si� wcale.
Callum znalaz� tylko stare certyfikaty z okresu, gdy statek by� jeszcze pod
star� nazw� w r�kach poprzedniego armatora.
W ko�cu, oko�o p�nocy podda� si� i rzuci� na koj�. Zasn�� jak zabity, pomimo �e
w Anglii by�a dopiero pi�tnasta. Spowodowa�y to zaleg�o�ci, jakie mia� z
poprzedniej nocy.
Wsta� o dwudziestej pierwszej czasu londy�skiego, ale na jego zegarku by�a ju�
sz�sta rano. Przebra� si� w kombinezon i ruszy� na inspekcj� statku. Zanim
nadszed� czas �niadania, mia� ju� og�lny obraz. Statek zosta� po�atany w wielu
miejscach poprzez wymian� blach, lecz pomimo tego sporo wzmocnie� kad�uba by�o
solidnie skorodowanych. Mn�stwo drobnych niedor�bek wprost rzuca�o si� w oczy.
Od biedy mo�na by�o z tym p�yn��, ale musia�o up�yn�� sporo czasu, zanim statek
nabra�by takiego kszta�tu, w jakim chcia�by go mie� Callum. W dodatku redukowano
mu za�og�.
Nie przera�a�o to Calluma, gdy� by� ju� na starych statkach i zawsze pocz�tkowy
ba�agan i rozgardiasz powoli przeradza� si� w typowy zrutynizowany system pracy,
w kt�rym by�o o wiele �atwiej si� porusza�.
Przy �niadaniu spotka� Vangelisa, kt�rego od razu zapyta� o certyfikaty
okr�towe. Dowiedzia� si�, �e przedstawiciel klasyfikatora pojawi si� w�a�nie
dzisiaj i dostarczy wszystkie dokumenty. Inspekcje zosta�y dokonane ju�
wcze�niej. Na dzisiaj pozosta�o do sprawdzenia tylko kilka drobiazg�w, co nie
powinno zaj�� wi�cej ni� kilka godzin.
Istotnie, wkr�tce po �niadaniu pojawi� si� inspektor i zacz�� drobiazgowy
przegl�d sprz�tu po�arowego i ratunkowego. Wszystkie ga�nice, w�e po�arowe oraz
tratwy i ko�a ratunkowe by�y na swoich miejscach, wi�c sz�o to dosy� sprawnie.
Poleci� nast�pnie opu�ci� na wod� praw� szalup�. Poniewa� Callum, b�d�c dopiero
jeden dzie� na statku, nie mia� pewno�ci, czy za�oga jest wystarczaj�co dobrze
wyszkolona, zaprosi� inspektora na kaw�. Po cichu za� poleci� Caseyowi
Scorellowi przygotowa� szalup�. Jak si� p�niej okaza�o, mia� ca�kowit� racj�,
gdy� mimo i� przytrzyma� inspektora u siebie ponad p� godziny, to bosman z
lud�mi ledwie zd��yli wszystko uszykowa�. Na szcz�cie nic si� nie zaci�o i
��d� zesz�a bez trudu na wod�. Widz�c te�, �e silnik windy szalupowej dobrze
sobie radzi z podnoszeniem jej do g�ry, zadowolony inspektor poszed� sprawdza�
wyposa�enie mostku kapita�skiego. Dobrze si� sta�o, bo sklarowanie szalupy
zaj�to bosmanowi a� czterdzie�ci minut. Inspektor zaj�ty na mostku nie widzia�
tego, a na pewno ta ma�a sprawno�� za�ogi nie spodoba�aby mu si�. Callum zako-
notowa� w pami�ci, �e musi zaaplikowa� za�odze solidn� porcj� �wicze�. Na razie
by�o bardzo �le. Callum nie by� panikarzem, ale tak s�abe tempo podczas �wicze�
szalupowych by�o naprawd� niebezpieczne. Natomiast na mostku zosta� przyjemnie
zaskoczony. Mapy by�y wzorowo przygotowane, podobnie jak i inne wydawnictwa
nawigacyjne. Inspektor, kt�ry wydawa� si� by� raczej mechanikiem ni� nawigatorem
pobie�nie spojrza� na radary i inne urz�dzenia, i zadowoli� si� stwierdzeniem
chiefa Scorella, �e wszystko jest w porz�dku.
12
Potem postanowi� sprawdzi� jeszcze ostatnie sprawy w maszynowni, gdzie wzi�� go
ju� pod swoj� opiek� Vangelis i starszy mechanik.
Callum mia� teraz troch� czasu dla siebie, kt�ry wykorzysta� na lepsze
uporz�dkowanie szafy z papierami. Jako� do kolacji mia� tam jaki taki porz�dek i
praktycznie m�g� ju� si� porusza� w tym g�szczu na tyle �atwo, �e by� w stanie
stosunkowo szybko odpowiada� na wszelkie pytania, jakie ktokolwiek m�g� mu
zada�.
W tym czasie spawacze ko�czyli ju� resztki spawania w �adowni i zacz�li zwija�
swoje w�e i kable. Dwa d�wigi o niesamowicie d�ugich ramionach wysi�gu zaj�ty
si� wyci�ganiem rusztowa� i innego sprz�tu z �adowni. Po kolacji wszelkie prace
zosta�y przerwane, pozosta� tylko jeden d�wig, kt�ry nadal oczyszcza� statek ze
sprz�tu.
Vangelis pojecha� do hotelu z klasyfikatorem, kt�rego chcia� jako� ugo�ci�.
Dokumenty mia�y by� wypisane spokojnie wieczorem w hotelu i rano dostarczone na
statek.
Najdalej do dziesi�tej statek powinien opu�ci� stoczni�. Starszy mechanik -
siwawy, k�dzierzawy Grek, twierdzi� co prawda, �e nie zd��y zako�czy� remontu
silnika, lecz Vangelis zagada� co� do niego po grecku i widocznie by�o to bardzo
przekonuj�ce, gdy� ten przesta� si� w og�le odzywa�.
Callum reszt� wieczoru po�wi�ci� na przestudiowanie mapy Pearl River oraz
nast�pnych map trasowych do Indii. Mapy by�y poprawione na bie��co i porz�dnie
pouk�adane, wi�c bez trudu m�g� stwierdzi�, �e trasa pierwszego rejsu nie
powinna nastr�cza� szczeg�lnych trudno�ci nawigacyjnych. Sprawdzi� urz�dzenia na
mostku i tu nie by�o zbyt dobrze. Radary by�y dwa, lecz �aden z nich nie
pokazywa� specjalnie wyra�nie. Dobrze, �e w og�le dzia�a�y. Filipi�ski
radiooficer zapytany przez Calluma o mo�liwo�ci poprawy tego stanu roz�o�y�
bezradnie r�ce. Jak wyja�ni�, by� tylko operatorem. Na temat elektroniki
wiedzia� niewiele, a w�a�ciwie to nic.
Nast�pnego ranka d�wig l�dowy nadal zdejmowa� ze statku wyposa�enie stoczniowe.
Vangelis Kaskarous pojawi� si� na statku wraz ze swoim asystentem tu� po
�niadaniu. Niewiele p�niej przyszed� przedstawiciel klasyfikatora z wypisanymi
ju� tymczasowymi dokumentami statku. Vangelis zrobi� kopie wszystkich
certyfikat�w dla potrzeb biura armatora w Londynie.
Kapitan Callum dok�adnie sprawdza� certyfikat po certyfikacie. A� nadto dobrze
wiedzia�, �e w podobnych do obecnej sytuacjach, to znaczy w po�piechu i
za�atwianiu dokument�w na ostatni� chwil�, bardzo �atwo jest co� przeoczy�, czy
nawet po prostu zapomnie� o jakim� wa�nym dokumencie, co nast�pnie ��czy si� z
niesamowitymi trudno�ciami i k�opotami w kolejnych portach.
Rzeczywi�cie bardzo szybko znalaz� pomy�k�. W jednym z dokument�w by� wpisany
zupe�nie inny, ni� rzeczywisty, tona� statku. Klasyfikator od razu poprawi�
b��d, przybijaj�c swoj� piecz��. Natomiast na �wiadectwie klasy, czyli
najwa�niejszym dokumencie potwierdzaj�cym zdolno�� statku do �eglugi, znalaz�
uwagi wpisane przez klasyfikatora. Wymieniono tam kilka zbiornik�w, w kt�rych
powinny by� dokonane naprawy. Wyznaczony termin mija� za trzy miesi�ce.
- Co to jest? - zapyta� Callum, marszcz�c brwi.
- Ach to? Nie martw si� tym, to jeszcze tyle czasu. Zrobimy ci to przy
najbli�szej okazji, albo za�atwimy kolejne przed�u�enie z klasyfikatorem. To
zreszt� nic wielkiego.
- Skoro to nic takiego, to dlaczego nie zrobi�a tego teraz ta stocznia?
- W tym po�piechu nie daliby rady. Poza tym, jak zapewne si� domy�lasz,
musieli�my sporo zainwestowa�, �eby kupi� ten statek, potem zn�w ten remont.
Dlatego z tym poczekamy troch�, a� statek przyniesie troch� zysku.
- Przecie� macie kilkana�cie statk�w. Nie ma takiej potrzeby, �eby ten od razu
zacz�� zarabia�. Wszystkie kalkulacje trzeba robi� dla ca�ego przedsi�biorstwa.
Ten statek na pewno zacznie na siebie zarabia�, ale trzeba na to troszk� czasu.
13
- Niby masz racj�, ale znasz w�a�ciciela. On chcia�by dzisiaj zasia�, a jutro
zbiera�. Taki ju� jest. Jak zobaczy, �e wp�yn� pierwsze pieni�dze za frachty, to
od razu troch� popu�ci i wtedy dostaniesz, co tylko dusza zapragnie.
- Nie podoba mi si� to. Przy pierwszej okazji b�d� musia� obejrze� te zbiorniki.
- Oczywi�cie, kapitanie. Stan ich nie jest mo�e najlepszy, ale te� i nie taki
zn�w z�y. Papiery masz w ka�dym razie na trzy miesi�ce czyste. W tym czasie
zarobisz na remont. Zreszt� mo�e zaczniesz co� robi� za�og�. Pode�lemy ci troch�
materia��w do Indii.
Rozmawiali jeszcze przez chwil�, lecz zaraz przerwa�y im w�adze portowe, kt�re
przysz�y na odpraw�. Posz�o to dosy� sprawnie i nie min�o p� godziny, gdy
pojawi� si� pilot, za� urz�dnicy portowi oraz Vangelis z pomocnikiem i
klasyfikatorem opu�cili statek.
Filipi�scy marynarze zdj�li trap, kt�ry ��czy� Harmony z drugim statkiem i udali
si� na dzi�b i ruf� zamocowa� holowniki.
Callum sprawdzi� na mostku, czy wszystko jest w��czone oraz czy dzia�aj�
najwa�niejsze urz�dzenia. Nie znalaz� nic niepokoj�cego i po uzgodnieniu tego z
pilotem postanowi� rzuci� cumy.
- Gdzie walkie-talkie? - spyta� trzeciego, nie mog�c znale�� potrzebnego mu
teraz sprz�tu.
- Nie mamy - odpowiedzia� zapytany.
- Jak to nie mamy? Przecie� wczoraj podczas inspekcji sam widzia�em. Inspektor
je ogl�da�.
- To Vangelis przyni�s� je sk�d�. Chyba po�yczy� z innego statku tylko po to,
�eby by�y na inspekcj�. Potem zabra� je z powrotem.
- Co� niesamowitego. Jak to jest w og�le mo�liwe, �eby nie tylko nie by�o
walkie-talkie na statku, ale jeszcze robi� jakie� nielegalne kombinacje i to bez
wiedzy kapitana? Dlaczego nikt mi o tym nie powiedzia�?
- Sorry sir, ale wszyscy o tym m�wili�my ci�gle. By�em przekonany, �e pan wie o
tej mistyfikacji i godzi si� na ni�.
- Gdybym wiedzia�, nigdy bym si� na to nie zgodzi�. Pami�taj o tym, �e sprawy
bezpiecze�stwa s� dla nas najwa�niejsze. Nie ma niczego wa�niejszego.
Callum, zazwyczaj cierpliwy, tym razem by� naprawd� z�y. Nie do��, �e stworzono
niebezpieczn� sytuacj�, to jeszcze odby�o si� to za jego plecami.
Przypuszczalnie Vangelis specjalnie zatai� braki, �eby unikn�� k�opot�w z jego
strony.
Nie bardzo mu si� to spodoba�o i postanowi� jak najszybciej sprawdzi� inne
sprawy na statku. W tym przede wszystkim zbiorniki balastowe. Nie wierzy� ju�
Vangelisowi, �e s� one w nienajgorszym stanie. Przypomnia� sobie te� s�ab�
sprawno�� za�ogi podczas opuszczania szalupy.
- To wszystko trzeba b�dzie poprawi� - postanowi�. Na razie brakowa�o jednak
czasu.
Callum, zanim podj�� prac� w Fortune Shipping, nigdy nie p�ywa� u greckich
armator�w, lecz s�ysza�, �e dba�o�� o bezpiecze�stwo przegrywa u nich zazwyczaj
ze wzgl�dami ekonomicznymi. Nigdy nie przypuszcza� zreszt�, �e trafi na grecki
statek, wi�c nie przeszkadza�o mu to specjalnie, zw�aszcza �e p�ywaj�c na
statkach brytyjskich by� przyzwyczajony do wysokich standard�w bezpiecze�stwa.
Do Fortune Shipping trafi� przypadkowo. Jego ostatni statek w Horizon Shipping
Lines zosta� sprzedany w�a�nie Grekowi z Londynu - w�a�cicielowi Fortune
Shipping. Nowy w�a�ciciel zaproponowa� Callum owi pozostanie nadal dow�dc� tego
statku, podnosz�c jednocze�nie mu pensj�. Praktyki takie zdarza�y si� raczej
rzadko, gdy� zazwyczaj nowy armator dawa� na statek swoj� za�og�, zw�aszcza za�
na najwy�sze stanowiska. Niemniej zdarza�y si�. Zazwyczaj r�wnie� poprzedni
w�a�ciciel statku nie zgadza� si�, �eby jego ludzie podejmowali prac� u nowego
armatora. W tym wypadku Horizon powoli zwija� �agle. W przeci�gu ostatnich dw�ch
lat liczba posiadanych przez niego statk�w spad�a o po�ow� i dlatego nie m�g�
zapew-
14
ni� sta�ego, pewnego zatrudnienia nawet dla najlepszych swoich pracownik�w, do
jakich zalicza� Calluma. Uzgodnili wi�c, �e Callum pozostanie na statku tak
d�ugo, jak tylko zechce, a gdy zako�czy kontrakt, powr�ci do Horizon, gdzie
znajdzie si� dla niego praca. Istotnie Callum sp�dzi� wtedy sze�� miesi�cy pod
greckim kierownictwem i pracowa�o mu si� ca�kiem dobrze.
Zna� statek dosy� dobrze i wiedzia�, czego mo�na si� po nim spodziewa�. B�d�c
jeszcze w brytyjskich r�kach, zosta� on porz�dnie wyremontowany. Ca�e
wyposa�enie, o kt�re sam zadba� jeszcze w Horizon Lines by�o bardzo dobre i w
pe�ni odpowiadaj�ce mi�dzynarodowym wymaganiom. W sumie nie odczu� �adnej
r�nicy, je�li chodzi o standardy bezpiecze�stwa w por�wnaniu z tymi, jakich
przestrzega� na statkach brytyjskich. Got�w by� nawet polemizowa� z tymi, kt�rzy
g�osili teorie o greckich zaniedbaniach.
Po tym pierwszym kontrakcie ju� po miesi�cu zadzwonili do niego Grecy,
proponuj�c sta�� prac�, albo kolejny jednorazowy kontrakt.
Callum nie da� na razie odpowiedzi, tylko pojecha� do Horizon Shipping Lines.
Dyrektor by� niepocieszony, ale nie m�g� zagwarantowa� zatrudnienia przez
najbli�sze cztery miesi�ce.
- Niech pan zrozumie, po to, �eby da� panu statek, wcze�niej musieliby�my zdj��
kogo� innego, a s� to kapitanowie tak samo zas�u�eni dla firmy, jak pan. Nie
mo�emy im tego zrobi�. Niech pan jedzie na kolejny kontrakt do Greka, a u nas
nadal ma pan zapewnion� prac�. Na pewno nie przyjmiemy nikogo nowego na pana
miejsce.
Wi�c Callum pojecha�, nie zrywaj�c kontakt�w z macierzystym armatorem, tylko
zn�w podpisuj�c jednorazowy kontrakt z Fortune Shipping. Ten drugi statek nie
by� ju� w tak dobrym stanie jak poprzedni, lecz nadal mo�na by�o ten stan
okre�li� jako co najmniej satysfakcjonuj�cy. Ponadto wyposa�ony by� w�a�ciwie we
wszystko. Poza tym Callum ju� stopniowo oswaja� si� ze stylem pracy nowego
armatora, u kt�rego liczy�y si� przede wszystkim zyski.
B�d�c ju� na tym drugim greckim statku, dowiedzia� si�, �e Horizon sprzeda�
nast�pne dwa swoje statki. Pracy by�o tam ju� coraz mniej. To samo potwierdzi�a
Ann, gdy spotka� si� z ni� podczas swego kr�tkiego pobytu w domu. Dlatego, gdy
wezwano go na Harmony, nawet nie kontaktowa� si� z macierzyst� firm�. Prac� mia�
zapewnion�, a jego powr�t do Horizon m�g� oznacza�, �e odebra�by prac� kt�remu�
ze swych koleg�w.
Teraz zaczyna� si� zastanawia�, czyjego dobra opinia o Grekach nie by�a zby�
pochopna. Na Harmony zaczyna�o si� dzia� tak, jak opowiadali o tym inni.
Teraz jednak nie by�o czasu na rozwa�ania. Musia� dzia�a� najlepiej, jak mo�na
by�o w tych konkretnych warunkach.
Z trudem po��czy� si� z chiefem na dziobie za pomoc� skrzecz�cego g�o�nika.
Troch� lepsza by�a ��czno�� z drugim oficerem na rufie. Pomimo tych k�opot�w
odcumowanie przebieg�o sprawnie i wkr�tce statek, wyci�gni�ty przez holowniki na
g��wny nurt rzeki, ruszy� ca�� naprz�d w stron� morza.
Callum p�yn�c po Pearl River pierwszy raz, pozosta� ca�y czas na mostku. Wkr�tce
pojawi� si� tam chief Casey Scorell.
- Sony, captain, czy ma pan chwil� czasu? - spyta�.
- A o co chodzi?
- Chcia�em porozmawia�.
- Jak najbardziej. Z tym �e zostaniemy tu na mostku. Chc� troch� zapozna� si� z
t� rzek�. Niech pan m�wi chief.
- Mam k�opoty z marynarzami.
- Jakie to k�opoty? To sami Filipi�czycy. Prawd� m�wi�c, mia�em z nimi do
czynienia wielokrotnie, ale nigdy nie by�o k�opot�w.
- Niby s� dobrzy, ale to nie to, czego bym chcia�.
- Konkretnie chief, konkretnie.
15
- No wi�c na przyk�ad przychodzi do mnie wieczorem marynarz i pyta mnie, czy ma
malowa� �adowni� z rusztowania.
- Ale dlaczego wieczorem? Przecie� pracuj� tylko w dzie�.
- No w�a�nie, ale na noc zostawia�em zawsze jednego wachtowego, �eby pilnowa�
ca�ego statku. Tu zdarzaj� si� kradzie�e, poza tym chodzi o og�lne
bezpiecze�stwo.
- Bardzo s�usznie. To chyba normalne. A on chcia� koniecznie malowa�, tak?
- Nie, to ja chcia�em, �eby malowa�.
- Nie rozumiem. Sam m�wisz o kradzie�ach, a potem wysy�asz go do �adowni, z
kt�rej nic nie wida� i mog� mu roznie�� wszystko, co tylko im wpadnie w r�ce.
- W�a�ciwie to nie by�o a� tak �le z tymi kradzie�ami. Wi�c skoro ju� i tak nie
spa�, to chcia�em go jako� wykorzysta�. A on mi na to, �e si� boi. �e
rusztowanie si� kiwa, �e �liskie, �e ciemno i takie tam g�upoty. W ko�cu
poszed�, ale strasznie mrucza�.
- 1 nie spad� z rusztowania?
- No w�a�nie, a gadania by�o tyle, �e nie wiem.
- Wiesz co chief? S�ucham tego, co m�wisz i nie wiem, czy mam wierzy� w�asnym
uszom, czy nie. Marynarz ci m�wi, �e si� boi, �e rusztowanie chybotliwe i
�liskie, a ty go zmuszasz, �eby tam poszed�. A co by by�o, gdyby on spad�?
- No w�a�nie m�wi�, �e nie spad�.
- Dobrze. Zapami�taj sobie. Dop�ki ja tu b�d�, nie b�dziesz nigdy stosowa�
takich praktyk. Pami�taj bezpiecze�stwo przede wszystkim. I radz� ci to
zapami�ta� na zawsze. Nie tylko na tym statku. To, �e wachtowy nie pomaluje
kilku metr�w kwadratowych w nocy, nie zrujnuje armatora, ale je�eli co� mu si�
stanie, to nikt ci r�ki nie poda. On poszed� na to rusztowanie, bo bardziej ba�
si� ciebie ni� niebezpiecze�stwa, ale tak wi�cej nie mo�e by�. Zapami�taj to
sobie.
- OK captain, ale jak si� boj�, to nie maj� czego szuka� na statku. To nie
ochronka. Zreszt� wszyscy maj� �wiadectwa zdrowia.
- Dosy� tego chief. Zawsze, kiedy dajesz robot� ludziom, pami�taj o ich
bezpiecze�stwie. Od tego nigdy nie odst�pi� i radz� ci wzi�� to sobie do serca,
zanim nie doprowadzisz do jakiego� nieszcz�cia.
- Yes, sir - pos�usznie odpowiedzia� Scorell i chcia� odej��, ale Callum
zatrzyma� go jeszcze gestem d�oni.
- Co to by�o z tymi walkie-talkie? Przecie� wiesz, �e to nie tylko cholerna
wygoda, ale ju� od przesz�o roku wym�g konwencyjny. Nie po to ca�y �wiat uzna�,
�e dla bezpiecze�stwa w�asnego i innych ka�dy statek ma posiada� trzy
wodoszczelne walkie-talkie, �eby nasz okr�t po�ycza� je od kogo� i oszukiwa�
inspektora. Przecie� i tak musz� je nam kupi�, wi�c to oszustwo nic nie da
opr�cz obni�enia naszego bezpiecze�stwa.
- To Vangelis wymy�li�. Podobno walkie-talkie maj� przyj��, ale nie zd��y�y.
- Dlaczego mi nie powiedzia�e�?
- Vangelis powiedzia�, �e dosy� masz swoich k�opot�w i �eby ci� nie denerwowa�
niepotrzebnie.
- S�ucham i uszom nie wierz�. Chief, bardzo mi si� to wszystko nie podoba. Zaraz
po wyj�ciu z rzeki, jak b�dziemy na szerszych wodach, zaprosz� ciebie oraz
chiefa z maszyny i jeszcze mo�e kilku innych oficer�w i b�dziemy musieli om�wi�
wszystkie bie��ce sprawy. W tym czasie niech bosman wszystko sprz�ta. Po tej
stoczni trudno si� porusza� po pok�adzie. To te� mo�e by� niebezpieczne.
- Yes, sir.
Tym razem kapitan nie zatrzymywa� ju� chiefa, tylko nadal obserwowa� prac�
chi�skiego pilota prowadz�cego statek. Min�a ju� dwunasta i trzeci oficer
zako�czy� wacht�. Callum kaza� mu obej�� po obiedzie ca�y statek i sprawdzi�
kolejno wszystkie skrzynki po�arowe, ko�a ratunkowe, tratwy i inne wyposa�enie
bezpiecze�stwa znajduj�ce si� pod jego opiek�.
16
Sam postanowi� zje�� obiad na mostku w towarzystwie pilota. Napisa� te� teleks
do armatora, w kt�rym prosi� o dostarczenie trzech walkie-talkie w Singapurze,
gdzie statek mia� wej�� po drodze na red� po paliwo. Wszed� do radiostacji
s�siaduj�cej z mostkiem i po�o�y� kartk� na klawiaturze teleksu. Radiooficer by�
jeszcze na obiedzie.
Po kilku minutach pojawi� si� na mostku i Callum kaza� mu wys�a� teleks, lecz
radio wyja�ni�, �e ten nie dzia�a.
- Teleks nie dzia�a? Od kiedy? - zdziwi� si� kapitan.
- Ju� od kilku dni przed twoim przyjazdem. M�wi�em Vangelisowi, ale nie zd��y�
za�atwi� naprawy.
- A sam nie dasz rady? I dlaczego nie powiedzia�e� mi o tym?
- Nie potrafi� zreperowa�. Umiem tylko obs�ugiwa�. Nie m�wi�em ci, bo my�la�em,
�e wiesz o tym. Wszyscy o tym wiedzieli.
- Przecie� pyta�em ci� wczoraj, czy wszystko dzia�a. Wtedy gdy by�em na mostku i
sprawdza�em radary. Nie pami�tasz?
- Chyba przez przeoczenie nie wspomnia�em o tym.
- Ciekawe, co jeszcze wyjdzie nowego? Wygl�da na to, �e kapitan jest jak ten
m��, kt�ry dowiaduje si� ostatni, �e go zdradza �ona - pomy�la� Callum.
Sprawdzi�, �e radiooficer mo�e wys�a� wiadomo�� w postaci telegramu radiowego,
lecz nie skorzysta� z tego, tylko postanowi� zadzwoni� do armatora do Londynu.
Liczy� na to, �e w osobistej rozmowie odniesie wi�kszy sukces.
Tymczasem na mostek wr�ci� trzeci oficer. Jak si� okaza�o, zosta� skradziony
sprz�t przeciwpo�arowy z jednego z magazynk�w na dziobie. Callum zastanawia�
si�, kiedy to si� mog�o sta�, gdy trzeci sam rozwia� te w�tpliwo�ci. Z ca��
pewno�ci� twierdzi�, �e zdarzy�o si� to ostatniej nocy, gdy� poprzedniego dnia
sprz�t by� na miejscu, ogl�dany osobi�cie przez inspektora towarzystwa
klasyfikacyjnego.
Callum zawo�a� jeszcze raz chiefa. Nie chcia� mu robi� wym�wek przy innych, wi�c
zeszli na chwil� do kabiny.
- Uda�o ci si� pomalowa� kilka metr�w w �adowni, ale za to mamy kradzie�. Czy
warto by�o? W dodatku nara�aj�c marynarza na wypadek?
Chief milcza�.
- Czy warto by�o, chief? - powt�rzy� kapitan.
- Gdyby oficer lepiej pilnowa�, to nic by nie zgin�o. Wachtowy by� w �adowni,
ale oficer m�g� lepiej pilnowa�.
- Czy wiedzia�, �e wachtowy jest w �adowni?
- Tak, ale sam siedzia� na mostku.
- I co tam robi�?
- Podobno malowa� ga�nice. To znaczy na pewno, sam widzia�em.
- No w�a�nie. Niby wszystko dobrze, wszyscy pracowali. Tyle, �e ukradli nam
sprz�t. Niech jeszcze bosman wszystko sprawdzi. Ja jeszcze popytam o to samo
mechanik�w.
- Bosman ju� sprawdza, captain.
Na szcz�cie nic wi�cej nie zgin�o. Z�odzieje okazali si� i tak wyj�tkowo
uprzejmi jak na to, �e statek praktycznie by� bez dozoru ca�� noc. Trzeci oficer
zapytany, czemu nie pilnowa� lepiej statku wiedz�c, �e marynarz jest w �adowni,
wyja�ni�, �e chief poleci� mu malowa� ga�nice.
Callum pozostawi� to bez komentarza.
- B�d� musia� lepiej przypilnowa� chiefa. Wygl�da na to, �e to wyj�tkowy talent
do sprawiania k�opot�w - pomy�la�.
Potem poczeka�, a� w Londynie b�dzie godzina dziewi�ta rano, kiedy to otwiera�o
swe podwoje biuro Fortune Shipping.
17
Armator obieca� mu dostarczy� walkie-talkie w Singapurze, jak r�wnie� zleci�
napraw� teleksu satelitarnego.
Troch� to poprawi�o humor kapitanowi, kt�ry zaczyna� ju� mie� do�� tych r�nych
brak�w.
Po sze�ciu godzinach jazdy pilot opu�ci� statek, a po kolejnych dw�ch p�yn�li
ju� pe�n� szybko�ci� swoich dwunastu w�z��w.
Tak, jak postanowi�, Callum wezwa� do siebie oficer�w z zamiarem om�wienia
r�nych spraw eksploatacyjnych, lecz g��wnie zasad bezpiecze�stwa. Wydawa�o mu
si�, �e jest z tym na statku bardzo �le.
Spotkanie nie trwa�o jednak jeszcze nawet dziesi�ciu minut, gdy zadzwoni�
telefon. W zwi�zku z jakimi� k�opotami wzywano starszego mechanika. Po chwili on
sam zadzwoni� do kapitana z wiadomo�ci�, �e musz� zatrzyma� na oko�o jedn�
godzin� silnik.
Trzeba by�o wymieni� jeden zaw�r. Po remoncie stoczniowym takie rzeczy si�
zdarza�y i nie by�o to nic niepokoj�cego.
Callum przerwa� zebranie i poszed� na mostek. Statek nadal by� na ograniczonych
wodach, po kt�rych porusza�o si� wiele innych statk�w, wi�c wola� sam dopilnowa�
wszystkiego.
Po nieca�ej godzinie mechanicy zg�osili, �e silnik jest gotowy do ruchu. Callum
sprawdzi�, �e przed dziobem jest czysto i poleci� startowa�. Po chwili us�yszeli
odg�os startuj�cego silnika. Jednocze�nie zadzwoni� sygna� wykrywacza dymu.
Callum sprawdzi� na tablicy sygnalizacyjnej, �e dym zosta� zlokalizowany w
maszynowni. Nie zaniepokoi�o go to, gdy� przy starcie silnika bardzo cz�sto
zdarza�o si�, �e nadmierna ilo�� spalin powodowa�a w��czenie si� alarmu, mimo �e
nie by�o po�aru.
Tym razem by�o jednak inaczej. Zadzwoni� telefon i mechanicy zg�osili, �e po�ar
jest w maszynowni.
Callum b�yskawicznie podbieg� do przycisku dzwonka alarmowego i nada� sygna�
alarmu po�arowego, powtarzaj�c go potem jeszcze trzykrotnie. Ponadto wys�a�
jeszcze do maszynowni radiooficera z poleceniem dzwonienia natychmiast z
informacj� o sytuacji. Wiedzia�, �e mechanicy zaj�ci gaszeniem po�aru nie maj�
teraz czasu na telefony. Trzeciego wys�a�, �eby otworzy� magazynek ze sprz�tem
po�arowym i wydawa� go za�odze.
Przekl�� pod nosem przypominaj�c sobie, �e nie ma walkie-talkie.
- Takie to s� cholerne armatorskie oszcz�dno�ci - pomy�la�.
Jednocze�nie pogratulowa� sobie tego, �e kaza� przedtem trzeciemu oficerowi
sprawdzi� ca�y sprz�t. Teraz przynajmniej wiadomo by�o, �e wszystkie ga�nice
oraz inne rzeczy s� na pewno na miejscu.
Na razie musia� cierpliwie czeka� na telefon od radiooficera. Walkie-talkie na
pewno by�yby tu bardzo przydatne. O tym wiedzieli wszyscy.
W ko�cu po trzech czy czterech minutach, kt�re wydawa�y si� ci�gn�� w
niesko�czono��, us�ysza� sygna�. Radiooficer dzwoni� z korytarza w nadbud�wce. Z
centrali manewrowej maszynowni nie m�g� dzwoni�, gdy� w�a�nie tam by� po�ar i
mechanicy uwijali si� z ga�nicami. Powiedzia� tylko, �e chyba p�omienie zaraz
zostan� ugaszone.
Rzeczywi�cie po kilku