9797
Szczegóły |
Tytuł |
9797 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9797 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9797 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9797 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aby rozpocz�� lektur�,
kliknij na taki przycisk ,
kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki.
Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poni�ej.
2
AGONIA I NADZIEJA
PIOTR KUNCEWICZ
LITERATURA POLSKA
OD 1939
TOM II
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
Wojna
5
Literatura lat wojny i okupacji
Wojna otworzy�a now� epok�. Co prawda mo�na tak powiedzie� o ka�dej wielkiej wojnie w
dziejach, zw�aszcza z punktu widzenia ludzi, kt�rzy brali w niej udzia�. Z wielkiej historycznej
perspektywy by�a niemal dalszym ci�giem wojny poprzedniej, doskonal�c zastosowane
przedtem �rodki techniczne, powtarzaj�c w du�ej mierze dawne koalicje, bardziej jeszcze
poszerzaj�c skal� operacji, dor�wnuj�c tamtej w okrucie�stwie, cho� bez gazu i potwornej
mordowni okopowej. Nas interesuje tutaj jedynie punkt widzenia literatury polskiej, bo przecie�
by�y i inne. Dla Normana Mailera na przyk�ad wojna nie mia�a najmniejszego sensu, by�a
idiotycznym i krwawym nieporozumieniem. W oczach bohater�w angielskiego autora, Monsarrata,
jest ju� inaczej � cho� s� tu i tacy, kt�rzy nie bardzo wiedz�, o co gra si� toczy. Ale
Europejczyk kontynentalny takich pyta� zadawa� nie potrzebowa�. Je�li pierwsza wojna by�a
niejako �aideologiczna�, to druga przypomina�a ideow� �arliwo�ci� obu stron dawne wojny
religijne. W�a�ciwie i te cechy, kt�re by�y dla nas okrutn� nowo�ci�, nowo�ci� naprawd� nie
by�y � odpowiedzialno�� zbiorowa, masowe egzekucje, ludob�jstwo � to wszystko znajdujemy
w repertuarze dawnych wojen, tak�e europejskiej staro�ytno�ci. Ale od do�� dawna nie
by�y to w Europie czyny ani prawomocne, ani te� jawnie stosowane. Zreszt� skala tych poczyna�
by�a istotnie nies�ychana, cho� tylko w liczbach bezwzgl�dnych; procentowo liczba
zabitych mieszka�c�w Tyru, Jerozolimy, Numancji zapewne nie by�a mniejsza.
W oczach niejednego z narod�w kolonialnych by�a to wojna b�ogos�awiona, skoro doprowadzi�a
ostatecznie do zdobycia niepodleg�o�ci, podobnie jak pierwsza wojna �wiatowa dla
Polski. Ale dla nas by�a nieszcz�ciem tak wielkim, �e brak s��w na jego opisanie. W nieprawdopodobnie
kr�tkim czasie literatura straci�a ca�� niezale�no�� i dezynwoltur� lat niepodleg�o�ci,
artystowski status, wygodny i niewygodny zarazem. Musia�a znowu powr�ci� do
s�u�by narodowej, w czym by�a znakomicie zaprawiona przez ca�e poprzednie stulecie, a nawet
i wcze�niej. Postulat s�u�by spo�ecznej, z innych ju� powod�w, pozosta� znamieniem je�li
nie samej literatury, to wielkiej cz�ci program�w literackich i polityki kulturalnej. A to, co
dane by�o prze�y� polskiemu narodowi i jego pisarzom podczas wojny, a szczeg�lnie okupacji
niemieckiej, przeora�o nie tylko losy, ale i psychik� ludzk� do tego stopnia, �e wojna i jej
konsekwencje s� g��wnym tematem ca�ej literatury polskiej a� do dzisiaj. Zreszt� daje to niekiedy
rezultaty wr�cz groteskowe. Niedawno, w latach osiemdziesi�tych, wydawnictwa i
konkursy literackie zala�a nowa fala powie�ci autobiograficznych pisanych przez ludzi, kt�rzy
w�wczas byli dzie�mi � da�o to efekt w rodzaju wojny dla przedszkolak�w. Literacko bezwarto�ciowe,
zjawisko to wa�ne jest jako symptom. St�d mo�na by wnosi�, �e w istocie rzeczy
okres literacki rozpocz�ty pierwszego wrze�nia trwa do dzisiaj i sko�czy si� w�a�ciwie
dopiero z wyga�ni�ciem wojennego i ludob�jczego urazu.
Wojenne losy pisarzy by�y takie jak losy ca�ego narodu, a jeszcze �ci�lej rzecz bior�c � jak
polskiej inteligencji. Je�li si� chce najdotkliwiej skaleczy� nar�d, prze�laduje si� jego inteligencj�,
zgodnie zreszt� z przys�owiem, �e kogo Pan B�g chce ukara�, temu rozum odbiera.
Wiedzia� o tym carat zape�niaj�c polsk� inteligencj� Syberi�, wiedzieli doskonale Niemcy
6
przeznaczaj�c j� na zag�ad�. Hekatomba by�a koszmarna, tym wi�ksza, �e to przede wszystkim
inteligencja walczy�a na wszystkich frontach, stanowi�a kadr� konspiracji i powstania
warszawskiego. Ciekawe, czy wiedz� o tym ci, kt�rzy co kilka lat radzi by zapolowa� na jajog�owych?
Zacznijmy od listy ofiar trudnej do przytoczenia, gdy� obejmuj�cej tysi�ce ludzi
kultury. Naukowc�w i pisarzy jest na niej wielu, przytoczmy bodaj kilku najg�o�niejszych.
Zgin�li tacy poeci, prozaicy, krytycy i historycy literatury, jak Juliusz Kaden-Bandrowski,
J�zef Czechowicz, Bruno Schulz, Edward Szyma�ski, Karol Irzykowski, Stanis�aw Ignacy
Witkiewicz, Ignacy Fik, Leon Pomirowski, W�adys�aw Seby�a, Tadeusz Do��ga-Mostowicz,
Ignacy Chrzanowski, Tadeusz Boy-�ele�ski i wielu, wielu innych. A szczeg�lnie dotkliw�
strat� by�a �mier� najzdolniejszych, najwi�cej zapowiadaj�cych w�r�d najm�odszych:
Krzysztofa Kamila Baczy�skiego, Tadeusza Gajcego, Zdzis�awa Stroi�skiego, Andrzeja
Trzebi�skiego, Alfreda Rogalskiego... W og�le po tej rzezi, jak� by�o powstanie, po zdziesi�tkowaniu
ca�ego m�odego pokolenia zdawa� by si� mog�o, �e w�r�d Kolumb�w rocznika
20 (nada� im to imi� tytu�em swojej ksi��ki Roman Bratny) nie znajdzie si� ju� �aden pisarz,
�aden poeta... A tymczasem i po tym wszystkim, co przesz�o, plemi� Kolumb�w by�o jednym
z najp�odniejszych, najciekawszych literacko, jakie w og�le Polska mia�a. Paradoks? Tak; ale
to w�a�nie wstrz�s okupacji, pobli�e �mierci wyzwoli�o u wielu z tych ludzi potrzeb� konfesji,
tej �wieckiej modlitwy, jak� przecie� jest literatura.
M�wi si� zazwyczaj, �e pisarze nie zmarnowali tych lat. To prawda, ale nie w sensie najbardziej
dora�nym. Przypomnijmy, �e nie istnia�o ani jedno oficjalne wydawnictwo polskie,
�e nie by�o dozwolonego pisma literackiego, �e w og�le fakt uprawiania jakiejkolwiek sztuki
polskiej zagro�ony by� �mierci�. Istnia�y za to liczne, najliczniejsze w okupowanej Europie
pisma podziemne; b�d�my szczerzy, to jednak wystarczy� nie mo�e. Nie jest te� �atwo obliczy�,
ile w�a�ciwie podczas wojny napisano; wi�kszo�� z tego, co powsta�o w kraju, ukaza�o
si� dopiero po wojnie. Ale wyznaniom autorskim nie zawsze mo�na wierzy�, zdarza�o si�, �e
fa�szowano daty, prawdopodobnie chc�c ukaza� w lepszym �wietle swoj� odporno�� i si��
ducha. Tymczasem trzeba rzecz rozdzieli� na dwoje: pisarze na emigracji rzeczywi�cie stworzyli
niema�o. W kraju natomiast by�o pod tym wzgl�dem kiepsko. Po prostu prawda jest taka,
�e nies�ychanie trudno tworzy� w izolacji i do szuflady, �e nieszcz�cia, bieda i brak perspektyw
nie s� sprzymierze�cami pisarzy, ludzi przecie� z konieczno�ci nadwra�liwych.
�rodowisko literackie posz�o w rozsypk�. Kilku pisarzy by�o z r�nych wzgl�d�w i tak na
Zachodzie (Jan Lecho�, Kazimierz Wierzy�ski, Witold Gombrowicz, Mieczys�aw Lepecki i
inni), wielu dotar�o tam p�niej r�nymi drogami. Silne �rodowisko literackie powsta�o we
Lwowie. Wanda Wasilewska zosta�a naczelnym redaktorem miesi�cznika �Nowe Widnokr�gi�.
Znale�li si� tu tak�e Boy, Jastrun, Putrament, Pasternak, Stern, Wa�yk, Broniewski i
wielu innych. Po czterdziestym pierwszym roku ci, co nie zgin�li, w mniejszej cz�ci pozostali
w Zwi�zku Radzieckim � jak Putrament czy Szenwald, w wi�kszej � wyjechali z polsk�
armi� do Iranu, Palestyny i dalej. Ostatecznie mo�na by�o polskich pisarzy spotka� na
wszystkich kontynentach, we wszystkich alianckich krajach. W Jerozolimie na przyk�ad
dzia�a�a wa�na oficyna wydawnicza. Tu ukaza� si� Bagnet na bro� Broniewskiego, tu powsta�y
i zosta�y wydrukowane Srebrne or�y Parnickiego. A w og�le ruch wydawniczy na
emigracji mo�e by� przedmiotem osobnej ksi��ki. (I rzeczywi�cie jest, i to niejednej).
Wstrz�s wojenny odcisn�� si� z wielk� moc� w literaturze. Nie tylko jako temat. Najistotniejsz�
zmian� stylow� jest czasem cz�ciowy, a czasem ca�kowity odwr�t od nowatorstwa i
eksperymentu literackiego. Tw�rca chce m�wi� zrozumiale, chce m�wi� do wszystkich, idea�em
jest wiersz-odezwa albo jeszcze lepiej � piosenka. Broniewskiego Bagnet na bro�, S�onimskiego
Alarm, Stanis�awa Ryszarda Dobrowolskiego Szturm�wka. (Szczeg�lnie godne
podkre�lenia w tym ostatnim przypadku jest to, �e wszyscy w swoim czasie podejrzewali, jak
podaje Tadeusz Szewera, autor antologii piosenki wojennej, �e s�awny wiersz o �plac�wce
pod Tobrukiem� powsta� gdzie� na Zachodzie, a nie w okupowanej Warszawie). Nawet Przy
7
bo� pisze w tym okresie jakby nieco ja�niej. Wa�yk od�egnuje si� ( Serce granatu, Moskwa
1943) od Inkipo, krainy fantasmagorii i poezji czystej, Stanis�aw M�odo�eniec porzuca eksperymenty
j�zykowe a la Chlebnikow i kropi epopej� bardzo tradycyjn�, podobnie post�puj�
inni.
Drugim efektem by�o zdecydowane odej�cie na prawo wielu wa�nych autor�w lewicy.
Zrywa z lewic� Marian Czuchnowski, J�zef �obodowski trafia do Hiszpanii, gdzie przez
wiele lat b�dzie atakowa� wszystkich z prawa i lewa w rozg�o�ni madryckiej, nawet Broniewski
pisze w wi�zieniu (a tak�e i potem) wiersze psuj�ce jego rocznicowo-laurkowy portret.
Takie epizody mia�o wi�cej pisarzy, ale gdy powr�cili po wojnie do Polski, woleli o tym nie
pami�ta�.
Nie ze wszystkimi przecie� tak by�o. Najwa�niejszym literackim zjawiskiem w Zwi�zku
Radzieckim by�y wiersze Szenwalda. Bardzo zbli�a si� do katastrofist�w, je�li idzie o poetyk�.
Powstaj� utwory patetyczne, pe�ne inwokacji, hiperboli. S�awne s� zas�u�enie ody do Armii
Czerwonej (�Wyzwolicielko lud�w, lawino chwa�y�) czy do ziemi syberyjskiej, o czym
nawet Mi�osz na emigracji z melancholi� napisa�: �jeden z najlepszych, tak jest, polskich
wierszy�. Innym, wiele znacz�cym dla przysz�o�ci wydarzeniem by� debiut prozatorski Putramenta
� Opowie�ci wrze�niowe (1941). Znaczn� aktywno�� literack� rozwin�� te� poeta i
satyryk, przedwojenny komunista i wi�zie� Berezy, Leon Pasternak (np. �Na stron� przejd�
Czerwonej Armii, przyjm� Ci� tu jak brata� � 1944).
Niezwyk�ej miary dokonania poetyckie trzeba w tym czasie przyzna� W�adys�awowi Broniewskiemu.
Kl�sk� Polski odczu� i odda� z prawdziw� moc�. Ukazuj� si� w tym czasie Bagnet
na bro� (Jerozolima 1943) i Drzewo rozpaczaj�ce (Londyn 1945). S� tu tak s�ynne wiersze,
jak Co mi tam troski czy Ballady i romanse. Du�o motyw�w palesty�skich, nade wszystkim
jednak g�ruje rozpacz i nostalgia. T�sknota za Warszaw�... to osobliwe, Broniewski
Warszawy nie lubi� dot�d, teraz jawi mu si� jako miejsce umi�owane.
S�onimski r�wnie� pisze teraz wiersze patetyczne, kt�rych szczytem jest Alarm, wiersz
tytu�owy zbioru opublikowanego w 1940, utw�r, kt�ry dotar�szy do Polski przez radio francuskie,
b�yskawicznie wszed� do narodowego kanonu poezji. Obok tego trzeba wymieni� nostalgiczny
i wspomnieniowy poemat Popi� i wiatr. Opowie�� o minionej m�odo�ci i utraconym
mie�cie (Londyn 1942). O innym utraconym mie�cie � �odzi � opowiada� w tym czasie
Tuwim w Kwiatach polskich.
Wojna obudzi�a tak�e nie pisz�cego od dawna wierszy Jana Lechonia. Ukazuj� si� dwa
zbiory: Lutnia po Bekwarku (Londyn 1942) i Aria z kurantem (Nowy Jork 1945). S� tu wiersze
nostalgiczne i patetyczne, poeta stylizuje wydarzenia polskie na wymiar dziejowej epopei,
zdaje sobie spraw�, �e przysz�o mu �y� w czasach, kt�re te� stan� si� legend�. Od�ywa epopeja
legionowa, �ci�gaj� cienie powsta� polskich, bohaterowie Mickiewicza i Wyspia�skiego,
w Teatrze na Wyspie znowu pojawia si� Pallada, ca�y panteon polski i europejski. Podobnie
patetyczn�, a bardziej jeszcze tragiczn� i � odmiennie ni� u Lechonia � wyzbyt� nadziei poezj�
odnajdziemy u Kazimierza Wierzy�skiego, kt�ry wyda� tomy: Ziemia-Wilczyca (Londyn
1941) i R�a wiatr�w (Nowy Jork 1941), Ballada o Churchillu (Nowy Jork 1944) i Podzwonne
za kaprala Szczap� (Nowy Jork 1945).
By�y to ostatnie wielkie dni poetyki Skamandra, bardzo zreszt� odmienionej, gorzkiej,
wznios�ej, najbardziej lechoniowatej, a zarazem niemal kl�ski spo�ecznej awangardy. C�,
czas domaga� si� uczu�, wzrusze�, grom�w, a to wszystko zosta�o przecie� przez awangard�
przep�dzone z poezji na rzecz �ekwiwalentu�. Ale nikt si� jako� nie chcia� wzrusza� �ekwiwalentami�...
Zarazem trzeba to traktowa� jako bardzo powa�ne ostrze�enie, �e poetyka
awangardy mo�e doprowadzi� do zupe�nego rozbratu mi�dzy tw�rcami a czytaj�c� spo�eczno�ci�.
Ostrze�enie to zosta�o jednak zupe�nie zlekcewa�one i wr�cz zapomniane.
Na emigracji by�o jeszcze wielu innych poet�w. Anatol Stern, aresztowany we Lwowie
pod pretekstem chuliga�stwa (!), dotar� z armi� polsk� do Palestyny, gdzie pisa� poematy i
8
powie�ci. W Anglii osiad�a Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, kt�rej poezja bardzo si� odmieni�a,
niestety, nie na lepsze. Okaza�o si�, �e pr�buj�c pisa� na tematy powa�ne, tragiczne,
zagubi�a ca�� lekko�� poetyck�, ca�y kunszt, wr�cz zrujnowa�a swoj� poetyk� i nigdy ju� nie
zdo�a�a odbudowa� jej na nowo. W tym czasie podejmuje trawestacje s�awnych rubajat�w
Omara Chajjama, tak zakorzenionych w tradycji brytyjskiej, ale zupe�nie bezsilnych w j�zyku
polskim. Wniosek st�d do�� trywialny, �e nie nale�y przerabia� gazeli na bojowego rumaka,
bo utracimy wdzi�k, a nie uzyskamy si�y. Nie zmieni� si� natomiast zupe�nie r�wnie� w Anglii
zamieszka�y Stanis�aw Bali�ski, tematy by�y oczywi�cie nowe i wojenne, ale tradycja
skamandrycka w niczym nienaruszona.
W antologiach ukazuj�cych si� nak�adem armii polskiej walcz�cej w Afryce, a p�niej we
W�oszech, pisz� tak�e inni tw�rcy: Artur Mi�dzyrzecki, Beata Oberty�ska, Jan Rostworowski,
Marian Hemar i wielu innych. Hemar wydaje osobny zbi�r Dwie ziemie �wi�te (Londyn
1942), Oberty�ska kilka ksi��ek w Jerozolimie, z kt�rych najznaczniejszy jest zbi�r dawnych
i nowych wierszy Otawa (1945). Artylerzysta Artur Mi�dzyrzecki (1922) tu w�a�nie rozpoczyna
drog� tw�rcz� debiutanckim tomem wierszy Namiot z Kanady (Jerozolima 1943).
Nie powiem nic nowego, gdy napisz�, �e poezja wojenna sama przez si� jest od czas�w
Tyrteusza zjawiskiem smutnym. Trzeba zapomnie� o wielu humanistycznych, og�lnoludzkich
idea�ach, trzeba ograniczy� poj�cie �bli�niego� do w�asnego narodu, trzeba ��da� kl�ski i
�mierci innych. �e w dobrej sprawie? Zapewne... chocia� przeciwnik dobro i z�o widzi akurat
na opak. Poezja wojenna krzepi serca swoich i ma z�ama� wroga. A wi�c unosi si� nad
wszystkim co nasze, degraduje natomiast wroga, odbiera mu wr�cz cz�owiecze�stwo. Jest i
musi by� rzecznikiem nienawi�ci. Marny by�by los takiego poety, kt�ry by poucza�, �e przeciwnik
to te� cz�owiek i nie nale�y go zabija� ani nienawidzi�. Przeciwnie, poezj� trzeba nape�ni�
obrazami odwetu, gwa�tu, trzeba ub�stwi� zabijanie. Taka jest zimna konieczno�� walcz�cego
narodu. Ot� trzeba powiedzie�, �e poezja polska tego czasu nie ogranicza si� jedynie
do mobilizacji militarnej. Co prawda gdyby�my niejeden wiersz zmienili w ten spos�b, �e
zamiast �Niemcy� wstawiliby�my �Polacy� i nast�pnie na niemiecki prze�o�yli, to byliby�my
mocno zafrasowani. Ale to da�oby si� powiedzie� o poezji wojennej dos�ownie ka�dego kraju.
Natomiast wi�cej jest ni� wymachiwania mieczem melancholii, goryczy, �alu, t�sknoty za
ojczyzn�. I zn�w pojawiaj� si� motywy dawnej legendy legion�w D�browskiego, wychod�stwa
popowstaniowego, nieustaj�cego polskiego pielgrzymstwa. Chyba jednak zamiast poczucia,
�e si� jest Winkelridem i sumieniem pojawia si�, zw�aszcza u schy�ku wojny, poczucie,
�e si� zosta�o oszukanym, �e gromkie obietnice, kt�rych nie szcz�dzili alianci, nie zosta�y
spe�nione. W tym punkcie rozchodz� si� tonacje tw�rczo�ci krajowej i emigracyjnej, rozchodz�
na d�ugie lata. Tw�rcy zwi�zani z lewic� nie �alili si�, �e wschodni sojusznik czego� nie
spe�ni�, przeciwnie, tu odby�o si� wszystko zgodnie z programem.
Ale nie sama tylko poezja rodzi�a si� na w�drownych szlakach, cho� chyba to ona, podobnie
jak w okupowanym kraju, mia�a przewag�. Powie�ci i dramaty pisze w�druj�ca z armi�
polsk� Herminia Naglerowa (1890-1957), kt�ra zosta�a p�niej na emigracji. Do Anglii poprzez
Francj� trafi�a Maria Kuncewiczowa, kt�ra tu wydaje rodzaj refleksyjnego dziennika
Klucze (1943), gdzie motywem tytu�owym s� klucze z porzucanych kolejno mieszka� � warszawskiego,
paryskiego... Wojna trwa�a i mimo prze�wiadczenia o zwyci�stwie mog�o si�
zdarzy�, �e dosz�yby do tego i klucze londy�skie. Proza tego czasu jeszcze silniej ni� poezja
�yje aktualno�ci� i autobiografi�. Najcz�ciej jest po prostu reporta�em, niekiedy beletryzowanym.
Wojna przynios�a wielki rozg�os dw�m prozaikom, dot�d raczej pok�tnym, Meissnerowi i
Fiedlerowi. Janusz Meissner (1901-1978), zawodowy lotnik, instruktor i autor podr�cznika
pilota�u, napisa� wiele popularnych i ch�tnie czytanych ksi��ek o tematyce lotniczej. Najg�o�niejsza
by�a Szko�a orl�t (1930), prze�o�ona tak�e na j�zyk francuski i kilkakrotnie w Pary�u
wznawiana. Niestety, autor przerobi� j� po wojnie tak dok�adnie, �e zachowuj�c akcj�, boha
9
ter�w i nawet dialogi zmieni� ca�kowicie ideologi� i przeciwnika. W wersji przedwojennej
elewowie lotnictwa wojuj� z bolszewikami, w powojennej s� ju� �u boku� i gromi� Niemc�w...
Przypadek w literaturze polskiej na tyle rzadki, �e wymaga odnotowania. Meissner w
czasie wojny by� korespondentem lotniczym i podpu�kownikiem RAF. Wyda� dwie opowie�ci
po�wi�cone polskim lotnikom: ��d�o Genowefy (Edynburg 1943) i jego dalszy ci�g L-jak
Lucy (Edynburg 1945). Rzeczywi�cie dobra znajomo�� problematyki lotniczej, jasny styl,
nietrudna psychologia bohater�w, optymistyczna i nieco sentymentalna tonacja zapewni�a im
wielkie powodzenie. Na ten temat wydano po wojnie sporo innych, literacko bardziej frapuj�cych
ksi��ek, �adna jednak nie zdystansowa�a dyptyku Meissnera.
R�wn� popularno�ci� cieszy�y si� te� dwie ksi��ki Arkadego Fiedlera, kt�ry do Francji, a
potem Anglii przyby� a� z Tahiti, gdzie go zasta�a wojna. Zosta� korespondentem wojennym,
czego owocem by�y jego dwie najg�o�niejsze ksi��ki: Dywizjon 303 (Londyn 1942) i Dzi�kuj�
ci, kapitanie (Londyn 1944), o dzia�alno�ci konwojowej polskich marynarzy. Zw�aszcza
ta druga opar�a si� czasowi i jest do dzisiaj wznawiana. I Meissner, i Fiedler, mimo �e swoje
ksi��ki wydali na emigracji, mieli wielk� popularno�� w kraju, gdy� ju� w czasie okupacji
ukaza�y si� wcale liczne wydania konspiracyjne. Nieco p�niej, bo na emigracji w 1945, a w
kraju w 1947 ukaza�a si� wa�na ksi��ka Janusza Jasie�czyka, czyli Janusza Poraya-
Biernackiego (1907), Po Narviku by� Tobruk. Autor, przedwojenny adwokat i dziennikarz, po
wojnie powie�ciopisarz emigracyjny, by� uczestnikiem kampanii afryka�skiej i spisywa�
swoje prze�ycia r�wnolegle do wydarze�. Po latach wr�ci� do tego tematu i w 1955 wyda�
S�owo o bitwie. Tryptyk powie�ciowy. Nie padaj� tu autentyczne nazwiska ani nazwy, ca�a
bitwa rozgrywa si� o fikcyjne El Ain. Dzieje si� na kilku p�aszczyznach � szpitala, punktu
dowodzenia, poszczeg�lnych ludzi i oddzia��w. Wyra�ny jest wp�yw Soli ziemi Wittlina.
S�owo bywa uwa�ane za najlepsz� w og�le polsk� ksi��k� batalistyczn�. W ka�dym razie jest
znakomita.
Ksawery Pruszy�ski
Ponad wszystko jednak uros�a wojenna tw�rczo�� Ksawerego Pruszy�skiego. Jest rzecz�
wr�cz zdumiewaj�c�, jak ten publicysta � prawda, �e wybitny, w zetkni�ciu z tematyk� wojenn�
� nagle uzyska� znamiona wielko�ci i jak gwa�towny nast�pi� wkr�tce potem upadek.
Pruszy�ski (1907-1950) wywodzi� si� z kresowego ziemia�stwa, podobnie jak Wa�kowicz, z
kt�rym ��czy go niejeden rys wsp�lny. By� te� rzecznikiem federalizmu, z wielk� moc� zwracaj�c
uwag� na powinowactwa polsko-ruskie, na to, co ��czy, nie to, co dzieli. Jest pod tym
wzgl�dem kontynuatorem wielkiej �szko�y ukrainnej�, kontynuatorem w miar� optymistycznym.
By� zreszt� wsp�pracownikiem s�ynnego Stanis�awa Vincenza.
By� te� jednym z g�o�niejszych przedwojennych reporter�w o ambicjach historiozoficznych,
konserwatyst�, ale nie zwi�zanym z Narodow� Demokracj�. Ju� przed wojn� wyda�
cztery ksi��ki: Sarajewo 1914 � Szanghaj 1932 � Gda�sk 193? (tytu� prawdziwie wieszczy),
Palestyna po raz trzeci (1933), Podr� po Polsce (1937) i W czerwonej Hiszpanii (1937). Z t�
ostatni� ksi��k� sytuacja by�a nieco osobliwa. Pruszy�ski zosta� wys�any jako oficjalny korespondent
�Wiadomo�ci Literackich�, ale w sympatii dla �czerwonych� poszed� znacznie dalej,
ni� si� spodziewano i oczekiwano. Zreszt�, jak s�usznie zauwa�ono, nie by�o tu najmniejszego
akcesu ideologicznego, Pruszy�skiego porwa�a sama brawura i odwaga anarchist�w i
komunist�w hiszpa�skich. P�niej Pruszy�ski b�dzie si� stara� przedstawi� spraw� w innym
�wietle. Prawd� jest natomiast, �e w latach trzydziestych wyra�nie wzrasta� krytycyzm Pruszy�skiego
wobec sanacji � zjawisko w owym czasie do�� powszechne.
Po wybuchu wojny Pruszy�ski przedostaje si� do Francji i wst�puje do podchor���wki w
s�ynnym Co�tquidan. St�d wyrusza do Narviku, dos�uguje si� Krzy�a Walecznych, dociera
przez Hiszpani� do Londynu, pracuje w s�u�bie dyplomatycznej. Jest na plac�wce w Zwi�zku
10
Radzieckim, potem na Bliskim Wschodzie. Walczy i jest ranny pod Falaise. Czyli widzia� i
prze�y� dostatecznie du�o, aby mie� prawo o tym pisa�. I pisze rzeczywi�cie. Redaguje w
ZSRR pierwsze pismo dla polskiego wojska, kt�re po nim przejmie Parnicki. Po powrocie do
Londynu publikuje g�o�ny artyku�, w kt�rym postuluje zmian� orientacji politycznej Polski.
Poza tym pisze broszury polityczne, artyku�y, monografi� o Aleksandrze Wielopolskim
(1944). To ostatnie dzie�o, w kt�rym wychwala margrabiego nawet kosztem fakt�w, jest ocenione
�le. Podobno kre�li� on tutaj portret w�asny, gdy� akurat znalaz� si� w opozycji wobec
rz�du londy�skiego i czu� si� osamotniony. Margrabiego wydaje p�niej po powrocie do
kraju na dow�d, �e �ewoluowa� ideowo�.
Wszystko to razem, podobnie jak jego przemiany polityczne, nic by nas nie obchodzi�o,
gdyby jednocze�nie nie pojawi�y si� dwie ksi��ki bardzo odmienne od tego, co r�wnocze�nie,
a i potem o wojnie pisano. Dzi�ki tym ksi��kom znalaz� si� Pruszy�ski na szczycie polskiej
hierarchii literackiej. By�y to Droga wiod�a przez Narvik (Londyn 1941) i Trzyna�cie opowie�ci
(Warszawa 1946). Ci, kt�rzy� jak swojego czasu Kazimierz Wyka czy p�niej monografista
Pruszy�skiego Zygmunt Zi�tek � widzieli w Pruszy�skim nade wszystko publicyst�, podporz�dkowywali
temu jego tw�rczo�� literack�, bardzo j� upraszczaj�c i bardzo krzywdz�c. A
tymczasem, chocia� i w Drodze, i w Opowie�ciach mo�na si� doszuka� tez politycznych Pruszy�skiego,
to przecie� przerastaj� one znacznie taki tylko zamys�. O ile istotnie taki zamys�
by� na pocz�tku, w co w�tpi� odrobin�. Pruszy�ski traktowa� wojn� jako rodzaj przygody
duchowej, przygody intelektualnej. Mia� w tym poprzednik�w w Cyprianie Godebskim ( Grenadier
filozof), w Stefanie �eromskim, po trosze nade wszystko jednak w tw�rczo�ci Andr�
Maurois i Andr� Malraux. Pierwszy napisa� s�ynny cykl ksi��ek o pu�kowniku Bramble i
doktorze O�Gradym, gdzie tytu�owi bohaterowie na froncie pierwszej wojny wiod� filozoficzno-
artystyczne dyskursy. Nie ma chyba polskiego przek�adu, ale Pruszy�ski sam z francuskiego
t�umaczy�. Tak w�a�nie prze�o�y� (co prawda �le) Nadziej� Malraux, drugie obok Maurois
�r�d�o tego rodzaju konwencji. Jedna z najwcze�niejszych nowel, Opowie�ci szkockie, w
og�le wygl�da na kalk� z Maurois.
Pisa� Pruszy�ski w Narviku:
Kiedy� mo�e, gdy trzeba b�dzie opowiedzie� o tym wszystkim, ludzie nie zrozumiej�, jake�my widzieli t�
Norwegi�. Mo�e nawet b�d� si� dziwili, �e mieli�my czas na ni� patrze�, my, ludzie wojenni, �e mogli�my zapami�ta�
jej bia�awe niebo, czarne �ciany ska�, przekrojone siklaw� strumieni, zimne roztocze fiord�w, lud jasnow�osy,
smuk�y i ufny, barwione domy drewniane, k�py choin kar�owatych na piasku, rozchwiane na wietrze
gaje brz�z. Ale �eby si� temu dziwi�, trzeba nie zna� samemu wojny, okop�w, natar�. Trzeba nie wiedzie�, �e
wojna to jedna nier�wno�� tempa. [...] Wojna to nie tylko prze�ycia wojenne. To wykrojony na chybi� trafi�
wycinek jakiego� kraju; ekran, po kt�rym biegnie obrazami film. [...] Tak� kontemplacj� mo�e dawa� klasztor i
wojna: daje j� zawsze przymusowy bezruch, wstrz�s zetkni�cia ze �mierci�, pustka g�rska i milczenie nocy.
O tym wi�c si� rozmy�la. Naturalnie nie tylko. Jest tak�e ostateczny sens wojny, racje polskie
i niemieckie, a tak�e muzyka, malarstwo, literatura, historiozofia. Bardzo to inna wojna
ni� Wittlina, Remarque�a czy Mailera. Ale niby dlaczego w obliczu �mierci mia�oby si� mie�
jedynie my�li bagatelne, czcze, byle jakie? Czy�by epoka zaniku �uczu� metafizycznych�,
wieszczona przez Witkacego, ju� si� sta�a faktem? Dlatego nie maj� racji krytycy wybrzydzaj�c
nad problematyk� Drogi. To wojn� i w�asn� �mier� prze�ywa intelektualista, kt�ry
doprawdy nie ca�y czas my�li o groch�wce i onucach. Podobnie jak Pruszy�skiego sta� by�o
jeszcze kilku innych autor�w na widzenie dookolnego �wiata: Wojciecha �ukrowskiego, sk�din�d
Miros�awa �u�awskiego. To, co nast�pi�o potem, to niekoniecznie wspania�y rozw�j: co
wi�cej, podejrzewam, �e co nieco regres literacki. Pruszy�skiego sta� na legend�, na patetyczny
gest, a patos niekoniecznie musi by� k�amstwem. Po pierwszej wojnie modna by�a w
11
materii wojny makabreska, po drugiej na og� naturalizm, z wyj�tkiem pierwszych lat, kiedy
jeszcze pami�tano, �e ta wojna mia�a przecie� niejaki sens ideowy i �e cz�owiek nie z samych
brudnych szmat i flak�w si� sk�ada.
Droga wiod�a przez Narvik to cz�ciowo pami�tnik Andrzeja Czeczela, alter ego autora,
cz�ciowo dyskusje, sporo mowy pozornie zale�nej. Ksi��ka odtwarza dzieje alianckiego
natarcia, kt�re wypar�o Niemc�w z tego rejonu, co pozwoli�o zniszczy� urz�dzenia portowe
s�u��ce do przewozu rudy. Po czym alianci musieli si� ewakuowa�. By� to wi�c epizod, ale ze
zwyci�skim ko�cem, m�g� s�u�y� pokrzepieniu serc. S�u�y�o tu Pruszy�skiemu do�wiadczenie
hiszpa�skie, tam jednak za esencj� uwa�a� okrucie�stwo i jak�e s�usznie zestawia� z Henrykiem
Sienkiewiczem. M�g� spokojnie doda� Hemingwaya, kt�ry poczyni� identyczn� konstatacj�.
Tu, w Narviku, okrucie�stwo nie przewa�a i nie decyduje. W szpitalu spotykaj� si�
dwaj koledzy, niemiecki jeniec i Polak; wiod� zasadnicze rozmowy. Europa, jaka ma si� wy�oni�
po tej wojnie czy nawet �wiat ca�y, nie ma by� Europ� poddan� czyjemu� dyktatowi;
silni i s�abi maj� �y� w pokoju i zgodzie tworz�c braterstwo lud�w wolnych. To w�a�nie przeciwstawia
Kettler nieodpartym zdawa�oby si� argumentom triumfuj�cego dora�nie totalizmu.
Jest to wi�c ta klasyczna, wymarzona wojna o wolno�� narod�w. Jest tu odcie� czarnobia�ego
schematu: jak kto z�y, to z�y ca�kiem, jak szpieg, to i gwa�ciciel. Ale to drobna przywara
na imponuj�cym tle ca�o�ci; jest tu kapitalne prowadzenie akcji, ciekawe refleksje, niesk�amany
patos. Zi�tek powiada, �e Pruszy�ski, jak przed nim Stanis�aw Brzozowski, �eromski
czy Sienkiewicz, by� �chory na Polsk� i niekiedy mniema�, �e to w niego wcieli� si� duch
tego kraju. Je�li tak, to w momencie pisania Drogi duch mia� racj�.
�Sposobem na �ycie� Pruszy�skiego by� etos �o�nierza-tu�acza, tego, kt�ry na swych
sztandarach wypisa� has�o wolno�ci tak�e cudzej. Wojna jest tu sposobem bycia � jak wiemy,
nieraz to bywa�o, przy czym na odwrotnym biegunie sta�by tu chyba Bertolt Brecht, a z naszych
Borowski. Wojna nie jest tylko spraw� zabijania, lecz jak czytali�my � poznawania i
kontemplacji. Wojna prowadzi swoich �ch�opc�w� poprzez inne kraje, ale nie jako naje�d�c�w,
lecz jako wyzwolicieli. Jest wi�c rodzajem apostolstwa � s�usznie zauwa�ono, �e Pruszy�ski
wr�cz wojn� aprobuje, mimo �e ka�e zgin�� swoim bohaterom. Bo tyle� liczy si�
uzyskany efekt, co i sama postawa. Mo�na to zrozumie�: modlitwa zachowuje swoj� warto��,
nawet je�eli B�g nie istnieje.
Dawne wielkie �wi�te wojny by�y tak�e wojnami bog�w, wojny Iliady, Gesera, Mahabharaty.
W krucjatach uczestniczyli tak�e anio�owie i duchy �wi�tych. Tak wi�c, zupe�nie konsekwentnie,
musia�o by� i tym razem. By�a to przecie� wojna magiczna, wojna mistyczna. W
Trzynastu opowie�ciach znajdujemy realizacj� tej tezy. Odradzaj� si� i wrogowie: w Cz�owieku
z rokokowego ko�cio�a za Niemcy ginie i ojciec, i syn. A do Polak�w w Brukseli przychodzi
duch starego Lelewela. W Samarkandzie wojsko spotyka dope�nienie legendy krakowskiego
lajkonika: legendy, widma, duchy przodk�w wstaj� z grob�w i nie ma w tym nic niezwyk�ego.
Przez wiele lat wzruszano na to ramionami, pojmuj�c histori� czysto mechanistycznie.
Dzisiaj, po lekturze ksi��ek Druona, nie wydaje si� ju�, aby Pruszy�ski pisa� anachronizmy,
przeciwnie, raczej zapowiada epok� nowego mistycyzmu, kt�ra nadesz�a w �wier� wieku po
jego �mierci. Nic wi�c dziwnego, �e witra�e nabieraj� kolor�w krwi dopiero wtedy, gdy ich
tw�rca ginie w �wi�tej wojnie � przecie� jest to w�a�nie jego w�asna krew ( Spadochronowy
witra�). W p�mgle znacze� rzeczy, sprawy i ludzie przedziwnie si� kojarz�. Ksi�gi narodu i
pielgrzymstwa trafiaj� do polskich czo�gist�w, r�aniec ocala �ycie �czerwonemu� Polakowi,
podobnie jak w Dziadach. Historia bowiem jest nawrotem, wiecznym ko�em, wiecznym powtarzaniem
wiekuistego wysi�ku. Nie brak i goryczy prze�wiadczenia, a p�niej i wiedzy, jak
bardzo nadu�yto polskiej dobrej woli i entuzjazmu ( O g�ow� murzy�skiego kr�la, Cie� Gruzji).
Jakimi� pokr�tnymi szlakami, sarkastycznymi, lecz i jako� rozumnymi w�druje pos�anie
z ubieg�ego stulecia, suwalski �yd-antykwariusz, kresowy pop, wszyscy. Cz�owiek realizuje
12
co�, czego sam do ko�ca poj�� nie mo�e, jest pos�a�cem bardzo tylko pobie�nie rozumianych
warto�ci. Jest w mroku; ale mrok wojenny jest mrokiem szczytnym, jest bli�ej mo�e prawdziwego
sensu �ycia ni� cokolwiek innego. Pruszy�ski jest wyj�tkiem, jest prawie jedynym
pisarzem dwudziestowiecznym, kt�ry w wojnie odnalaz� sens (robiono to dla innych racji, jak
Jean Paul Sartre w Goetzu). St�d, mimo �e m�wi o daremnej walce i �mierci, jest to tw�rczo��
niebywale krzepi�ca i jej ciep�o promieniuje nawet na dzie� dzisiejszy.
Nie wszystko w opowiadaniach Pruszy�skiego jest tylko patosem i historiozofi�. Nie zapominajmy,
�e to przecie� gaw�da, przynajmniej w wielu wypadkach. Z gaw�dy jest tu w
ka�dym razie dygresyjno��, stylizacja na potoczno�� i na autentyk. Sam Pruszy�ski pisa� o
gaw�dzie Lazara Gitmana, �e
nasi�ka tonami z pana Paska, z Pami�tek Soplicy, z Mieszanin Bej�y, z Ody�ca, Syrokomli i Henryka Rzewuskiego,
z tego ca�ego genre�u literackiego, dzi� wraz z dawn� Polsk� zaginionego zupe�nie, a b�d�cego kiedy�
istotnym, rodzimym stylem prozy polskiej.
Lecz natychmiast dodaje:
Prozy polskiej? Gdybym wtedy, owego wieczoru, zna� by� nowele Somerseta Maughama albo Ksi�g� z San
Michele, wiedzia�bym, �e jest to rodzaj bardzo europejski.
Niezmiernie typowe dla Pruszy�skiego stwierdzenie. Istotnie, Polska w jego rozumieniu
nie mo�e si� przeciwstawia� innym narodom, jak kto� obcy. Jest uczestnikiem, uczestnikiem
nade wszystko Europy, naturalnie nie tylko zachodniej. Od ilu� tam lat utar�o si� pisa�, �e
poj�cie Europy s�u�y�o nade wszystko Niemcom hitlerowskim. Wystarczy przeczyta� Pruszy�skiego,
aby zrozumie� nonsens takiego twierdzenia, poniewa� dowodzi on, �e prawdziwe
warto�ci Europy by�y w�a�nie po stronie wizji nietotalnej.
Ot�, wracaj�c do gaw�dy, du�o tu tak�e humoru, jak zwykle w �o�nierskich opowie�ciach.
Serdecznego � gdy chodzi o �o�nierzy, k��liwego, gdy dotyczy oficer�w. Tendencje
krytyczne bardzo si� wzmog�y w nast�pnej ksi��ce Pruszy�skiego, w Karabeli z Meschedu
(1948). Pruszy�ski w 1945 roku wr�ci� do kraju, co jest mo�e formu�� przesadn�, zwa�ywszy,
�e przez ca�y czas pozostawa� i mia� pozosta� dalej na plac�wkach dyplomatycznych, a to w
Hadze, a to w Waszyngtonie. Wystarczy tej okoliczno�ci, aby zrozumie�, �e jego zach�ty do
powrotu na ojczyst� ziemi� mia�y posmak troch� dwuznaczny. (Publikowane w �Przegl�dzie
Tygodniowym� to sformu�owanie obudzi�o w�tpliwo�ci recenzent�w. Ot� nie podwa�am
naturalnie samej konwersji politycznej, przypominam tylko, �e odby�a si� ona w innych warunkach
materialnych ni� te, kt�re by�y udzia�em sta�ych mieszka�c�w Polski). Literacko
rzecz bior�c jest to okres upadku. S� w Karabeli dwa znakomite opowiadania, tytu�owe i bardzo
wczesny Ksi�dz U�as. Inne s� �rednie, a pisane na samym ko�cu � o posmaku deklaratywno-
agitacyjnym. Wystarczy rzec, �e z Armii Krajowej robi dziecinad� namawiaj�c raczej
do �owienia ryb i rak�w ( W Giewa�dowej). Trzeba jednak przyzna�, �e nigdy nie lubi� konspiracji,
dopatruj�c si� w niej czego� oszuka�czego, nierycerskiego. Ale nie ma co pami�ta� mu
tego. Tak samo nie warto si� rozwodzi� nad jego opowie�ci� o Mickiewiczu, kt�ra nikogo nie
zmrozi�a ani nie zagrza�a. Szans� literack� (i jedyn�) Pruszy�skiego by�a wojna i potrafi� ten
wielki moment wykorzysta� w spos�b imponuj�cy. Jego �spos�b na �ycie� wydaje si� w ka�dym
razie ciekawszy i szlachetniejszy ni� wiele innych optymistyczno-pedagogicznych opowiastek,
na kt�re mia�a ju� nied�ugo nadej�� moda. Los w swoim okrucie�stwie by� dla niego
�askawy: �mier� w wypadku samochodowym w czerwcu 1950 sprawi�a, �e niczego nie musia�
wybiera� ju� wi�cej.
13
Je�li por�wna� to, co powstawa�o na emigracji, z tym, co pisano w kraju, mog�oby si� wydawa�,
�e to literatura dwu r�nych narod�w, innych cywilizacji. Na emigracji mimo b�lu i
nostalgii przewa�a� optymizm, wiara w szcz�liwy powr�t, w ostateczne zwyci�stwo. Cieszono
si� r�wnie� z militarnych sukces�w, a liczono na jeszcze wi�ksze. W kraju podobne nuty
znajdziemy tylko w piosence, cho� i tu nie bez wyj�tk�w. Poezja, proza z ma�ymi wyj�tkami
spisane by�y w tonacji ciemnej, nie zwyci�stwo w nich si� rysowa�o, lecz udr�ka i �mier�.
Zwa�ywszy, jak wielu, szczeg�lnie m�odych, zgin�o naprawd�, nie by�y to puste nastroje.
Uzbrojony i bezbronny, jawny i ukryty, walcz�cy i �cigany innymi musz� przemawia� j�zykami.
Wpatruj�c si� w tw�rczo�� krajow� �atwiej mo�emy poj�� niech�� Pruszy�skiego do
konspiracji.
Pisarze, kt�rzy pr�dzej czy p�niej nie opu�cili kraju, �ci�gn�li w wi�kszo�ci do Warszawy.
Tu naj�atwiej by�o si� ukry�, uzyska� pomoc, prze�y�. Warszawa ju� po raz drugi w tym
stuleciu zazna�a okupacji niemieckiej, jak�e jednak odmiennej. Ta pierwsza, w okresie poprzedniej
wojny, nie mia�a w sobie nic morderczego, funkcjonowa�y uczelnie, rozwija�o si�
mniej wi�cej normalnie �ycie kulturalne. W taki w�a�nie spos�b Niemcy okupowali obecnie i
Pary�, i Prag�, i Amsterdam. Jedynie ziemie polskie i � w wi�kszym jeszcze stopniu radzieckie
� nie mog�y liczy� na �adne wzgl�dy i pob�a�liwo��. A przecie� i tu jakie� niemrawe gesty
by�y czynione. Jaki� teatr polski z w�tpliwym repertuarem, jakie� wydawnictwo, jedno i
liche, co� tam jeszcze. Ale i tego nie przyj�to. Czy dobrze zrobiono demonstruj�c tak nieugi�t�
wol� walki? W innych okupowanych krajach literatura i kultura, je�li nawet nie kwit�y,
to przecie� jako� wegetowa�y, a profesorowie uniwersytet�w nie t�ukli kamieni w obozach.
Czy za cen� niewielkich gest�w, nic nie znacz�cych koncesji nie da�oby si� ocali� �ycia wielu
bezcennym ludziom? Cz�� Francuz�w splami�a si� kolaboracj�, to prawda, ale kultura francuska
ocala�a niemal nietkni�ta, a za kolaboracj� literack� rozstrzelano bodaj tylko jednego
Brasillacha. Czy nieugi�ta w niczym postawa intelektualist�w polskich przyczyni�a si� rzeczywi�cie
w czymkolwiek do upadku III Rzeszy? Bo cena tej postawy by�a przera�aj�ca.
Wobec likwidacji jawnego �ycia kulturalnego rozwin�o si� podziemie. Rozkrzewi�o si�
szkolnictwo wszelkich szczebli, dzia�a�y grupy teatralne, odbywa�y si� koncerty, dzia�a�y
prawdziwe kluby dyskusyjne, rozwin�a si� prasa. Podawane przez W�adys�awa Bartoszewskiego
liczby dotycz�ce prasy podziemnej s� wr�cz niebywa�e:
Z pierwszych miesi�cy okupacji � 1939 rok � znanych jest oko�o trzydziestu tytu��w pism w�wczas wydawanych
w postaci drukowanej lub powielanej, w 1940 r. by�o ich ju� ponad 200, w 1941 r. niemal 300, w 1942 r.
� 380, w 1943 r. oko�o 500, w 1944 r. � 600 ( Inter arma non silent Musae, 1982).
Oczywi�cie, tylko ich cz�� nieznaczna zajmowa�a si� literatur� i kultur�, przecie� by�y i
takie. Na pierwszym miejscu trzeba wymieni� �Sztuk� i Nar�d�, pismo prawicowe, wydawane
przez Konfederacj� Narodu. Los by� w tym wypadku wyj�tkowo pos�pny � wszyscy kolejni
redaktorzy �SiN�-u zgin�li w walce. Za�o�yciel pisma, kompozytor i publicysta Onufry
Bronis�aw Kopczy�ski ginie na Majdanku, Wac�aw Bojarski sk�adaj�c kwiaty pod pomnikiem
Kopernika, Andrzej Trzebi�ski w publicznej egzekucji, Tadeusz Gajcy w powstaniu... �Kultur�
Jutra� redaguje Jerzy Braun, �D�wigary� m.in. Roman Bratny i Witold Zalewski, krakowski
�Miesi�cznik Literacki� Tadeusz Kwiatkowski i Wojciech �ukrowski.
Krzysztof Kamil Baczy�ski
Nieco bardziej na lewo by�a �Droga�, tym wa�na, �e z ni� by� zwi�zany Baczy�ski, ale
tak�e Borowski, Jan J�zef Szczepa�ski i inni. Jeszcze dalej na lewicy sytuowa�y si� �P�omienie�
i �Prze�om� W�adys�awa Bie�kowskiego. Zreszt� tytu��w by�o wi�cej, a wsp�pracowni
14
k�w bardzo wielu, w�r�d nich za� niema�o debiutant�w, kt�rzy mieli w przysz�o�ci zyska�
rozg�os i s�aw�. Nie wszystkim jednak zosta� dany czas i przysz�o��, cho� s�awa, a w�a�ciwie
nawet i chwa�a ich nie omin�a. W�r�d tych, kt�rym zosta�a dana legenda zamiast �ycia, na
pierwszym miejscu wymie�my Baczy�skiego. W �pokoleniu Kolumb�w� � plemi� Ikara.
Zacznijmy wi�c od legendy. Najbardziej zas�u�ony jej tw�rca, Kazimierz Wyka, cytuje
s�owa Stanis�awa Pigonia, wypowiedziane przy okazji podj�cia przez Baczy�skiego walki
zbrojnej. �Nale�ymy do narodu, kt�rego losem jest strzela� do wroga z brylant�w�. Jerzy
Zag�rski zatytu�owa� wspomnienia o Baczy�skim �mier� S�owackiego, a znowu Wyka tytu�
ten w spos�b zastanawiaj�cy uzasadni�. S�owacki by� synem znakomitego profesora filologii,
Euzebiusza, Baczy�ski r�wnie� mia� za ojca wybitnego krytyka, Stanis�awa (1890-1939),
kt�rego najg�o�niejsza praca to Syty Paraklet i g�odny Prometeusz. Najm�odsza poezja polska
(1924). Godzi si� doda�, �e autor ten by� na lewicy. Podobnie jak S�owacki, osieroci� syna
wcze�nie, w zwi�zku z czym Stefania Baczy�ska odgrywa�a w jego �yciu rol� nieco podobn�
co Salomea B�cu. Lecz bardziej jeszcze ni� analogie rodzinne zawa�y�a na por�wnaniu ze
S�owackim podobna wyobra�nia poetycka, r�wnie bujna i kolorowa.
Krzysztof Kamil Baczy�ski (1921-1944) podobnie jak S�owacki by� przez ca�e lata po
�mierci niemal ca�kowicie zapomniany i oficjalnie nie istnia� prawie wcale. Tym silniejszy
pokarm dla legendy, podobnie jak jego mi�o�� i �mier� 4 sierpnia w pobli�u dzisiejszego pomnika
Nike. �ona, Barbara, zgin�a niewiele dni p�niej, nie wiedz�c o �mierci m�a.
Chcia�oby si� rzec, �e drugie i prawdziwe �ycie Baczy�skiego zacz�o si� od momentu, w
kt�rym Ewa Demarczyk za�piewa�a jego wiersze czyni�c z nich co� w rodzaju requiem powstania
warszawskiego. O kr�tkim �yciu Baczy�skiego mo�na powiedzie� tyle, �e uczy� si�
(�le), pisa� i walczy� w �Zo�ce�, a nast�pnie w �Parasolu�. Pisa� niezmiernie wiele i pod koniec
chyba � s�abiej. Zostawi� nowele, dramat i przede wszystkim wiersze. Nowele s� do��
przeci�tne, najszczeg�lniejszy w nich chyba nurt groteskowy, widoczny w szyderczym opowiadaniu
o gimnazjum imienia Boobalka, wzorowanym na rodzimym �Batorym� samego
Baczy�skiego, szkole, w kt�rej w 1939 zda� matur�. Podobnie ironiczne s� Zwierz�ta pana
Joachima � o starym policjancie i inne. W pierwszym jest mo�e odrobin� z Gombrowicza,
ale... Gdzie indziej zn�w spotkamy tony sentymentalne � �o�nierz dywersji Marcin wybiera
�mier� podczas akcji, by ochroni� przed represjami swoich bliskich. Prawd� powiedziawszy
s� to rzeczy do�� s�abe, proza rzadko bywa przywilejem tak m�odego wieku. Na dodatek Baczy�ski
pisa� wiele, nie powiemy �za wiele� tylko ze wzgl�du na okrutny fina�. Nie zapewni�by
tak�e Baczy�skiemu miejsca w historii ocala�y fragment dramatu bez tytu�u, gdzie jednak
bardzo godne uwagi bywaj� ust�py poetyckie. Jest to dialog mi�dzy pacyfist� Janem a militaryst�
(?) Piotrem. To w akcie pierwszym, jeszcze przed wojn� si� dziej�cym. Potem wybucha
wojna i Jan, poeta ( alter ego samego poety), staje si� piewc� patriotycznym. Rzecz pisana pod
wp�ywem Norwida, ale i S�owackiego, a i cie� Dziad�w tutaj pada.
Prawdziwy lot Ikarowy, kr�tki, ale za to wysoki, odnosi si� przede wszystkim do poezji.
Za �ycia wyda� Baczy�ski jako Jan Bugaj dwa konspiracyjne tomy: Wiersze wybrane (1942) i
Arkusz poetycki nr l (1944). I w�a�ciwie nie znano jego tw�rczo�ci a� do roku 1961. A by�a
bardzo obfita i to, je�li nie liczy� juwenili�w, na rzeczywi�cie wysokim poziomie. Trudno
natomiast m�wi� o jej rozwoju, gdy� ca�a droga tw�rcza to po prostu kilka lat. Owszem, na
og� twierdzi si�, �e mo�na wytyczy� dwie fazy. Pierwsza wizyjna i katastroficzna, druga
bardziej �realistyczna�, ale przecie� utwory fazy pierwszej powstawa�y obok innych a� do
ko�ca. Sadz� jednak, �e ta obserwacja jest trafna, co wi�cej, �e ju� w tym czasie mo�na u
Baczy�skiego zaobserwowa� �amanie si� poetyki katastroficznej, kt�re u innych poet�w nast�pi�o
znacznie p�niej. Mieczys�aw Jastrun na przyk�ad, kt�ry w czasie okupacji r�wnie� ja
przej�� � katastrofizowa�, inwokowa� i patetyzowa� a� po lata pi��dziesi�te.
Baczy�ski by� kontynuatorem tego nurtu �drugiej awangardy�, kt�ry odmiennie ni� �agary�ci
nie rozsta� si� z kolorem, a odwrotnie, na wp� senne wizje przynosi�y �wiat kolorowy,
15
bujny, wielokszta�tny. By� to nurt nie �klasyczny�, ale �barokowy�. Zachowa�a si� w papierach
Baczy�skiego recenzja dotycz�ca Gajcego, kt�rego sprowadza si� do Czes�awa Mi�osza i
Zag�rskiego, S�owackiego tak�e, a podkre�la si� fantastyk� i barok. Zabawne, bo to ostatnie
pasowa�oby raczej do samego Baczy�skiego. Ale mistrzowie jednak inni: J�zef Czechowicz,
Jerzy Liebert, a tak�e, o dziwo, niekiedy Konstanty Ildefons Ga�czy�ski, tyle �e bez kpiarstwa.
Tak czy inaczej uderza nas nieustanna fala obraz�w, a� nie wiadomo, co zacytowa�:
Wyd�te karawele o �aglach z czerwonych motyli,
pachn�ce cynamonem, pieprzem i imbirem,
up�ywaj� po morzach mosi�nych, a w tyle
delfiny ci�gn� � jak antyczne liry.
Jacy� na rufach zdobywcy
odlani z p�ynnego z�ota
w pie�niach wysmuk�ych jak skrzypce,
z puszystym wejrzeniem kota?
A zawsze tak samo
daleko dzwoni� na widnokr�gu
male�kie archipelagi,
kt�re dosi�gn�� r�k�.
Tam w wyspach ma�ych jak u�miech
przez d�ungle tygrysiej trawy
w�druj� z�ote strusie
i szylkretowe �yrafy.
W r�owym hamaku wybrze�a
ko� purpurowy gna,
a z dziupli zagl�da w pejza�
male�ki induski strach.
Kto ten krajobraz zbudowa�
na wiotkim cieniu zamy�le�,
nad tr�bk� wiatru wydyma�,
policzki wezbrane jak wi�nie?
Oto zwrotniki p�on�ce
jak z�oto-czerwone piek�o.
Male�kie archipelagi
zawsze tak samo daleko.
[.......... ...... ...... .....]
Oto legenda marze�,
�miesznych ptak�w ze sn�w.
Noc� to tylko �eglarze
p�yn� na dziwny ��w:
Patrze�, patrze� na niebo smutku
na drzewo odarte historii,
Tam bia�e trupy zdobywc�w �
� heros�w zastyg�ych w orion.
Tam tylko w hamaku pla�y
dziewczynki z miedzi ko�ysz�
pie�ni zagubionych �eglarzy
zaros�ych czasem i cisz�.
( Legenda)
16
Tytu�y wierszy Baczy�skiego to w�a�nie �legenda�, �elegia�, �kantylena�, �sielanka�,
�nokturn�, �ballada�, �tren�, �modlitwa�, �psalm� � ba�niowa fantastyka, przepych kszta�t�w
i kolor�w przetapia si� w smutek, sen, ucieczk�, przemijanie. Nie ma tu wprawdzie bezpo�rednio
reali�w codziennej, okupacyjnej zag�ady, ale po prawdzie nie ma tego raczej i u innych.
Kontynuacja Czechowicza, tak samo okr��ona �mierci� i przemijaniem. Tylko �piewno��
jaka� jednak inna, zupe�nie w�asna, nie daj�ca si� do niczego innego sprowadzi�:
Up�ywa l�ku bia�y jele�
w motylim pl�sie n�g.
Ko�uje wiatr i dmie jak
strzelec w wyd�ty chmury r�g.
[.......... ...... ...... ...... .....]
To jesie� Anno, Anno, wybaw
od jawy i od snu.
( Piosenka)
Jak przykro zabiera� si� do analizy tak wspania�ego kunsztu, poezji stworzonej po to, by
si� bez pami�ci podoba�a, nie intelektualnej przecie�, a bez miary wizyjnej. Bo Baczy�ski
intelektualist� nie by�, wmawianie mu metafizycznych g��bi, Norwida etc. to naprawd� zb�dne
i ja�owe zaj�cie. My�la� i czu� obrazem i melodi�, zadzierganymi w splot ol�niewaj�cy i
niebywa�y. Realia tego kolorowego snu to nieustanne rzeki, wybrze�a, wody, owoce, sady,
drzewa, zwierz�ta wielorakie, gwiazdy i ob�oki. Ale tak�e pr�chna i popio�y � r�wnie jednak
dekoracyjne. Baczy�ski w�a�ciwie wszystko, uczucia nade wszystko, obrazuje, koloruje, zamienia
w g�szcz wr�cz secesyjny. Szczeg�lnie jednak istotne jest to, �e tak w�a�nie post�puje
ze s�ownictwem dotycz�cym czasu, dzi�ki czemu uzyskuje i namacalno�� przemijania, i zupe�nie
inn�, ba�niow� sfer� czasu i przestrzeni. Przyk�adami mo�na sypa�: �lat gniewnych
czarny py��, �zaros�e czaszkami wybrze�a lat�, �lata [...] jak �ody�ki strzelaj�ce pod grad�,
�fala za fal� w czaszk� leje si� noc�, �Wis�o, rzeko p�yn�ca w przesz�o��, �dni jak zwierz�ta,
jak ro�liny�, �dni � ma�e miasteczka zdarze�, �godziny up�ywaj� z wysoka�, i tak bez ko�ca.
Ba�� osobnego i osobliwego czasu, kt�r� snuje Baczy�ski, nie zawsze jest kolorowa, a
nigdy radosna. W ko�cu kodeks wierszy Baczy�skiego otwiera si� Ballad� o wisielcach ze
s�ynnym pocz�tkiem: �Ko�yszemy si�, ko�yszemy, wmurowani w pejza� szubienic�, �mier�
jest tu wszechobecna, r�wnie na jawie, jak i we �nie. Zobaczymy zreszt�, �e motyw snu nie
jest wy��czn� w�asno�ci� Baczy�skiego � jeszcze bardziej gro�nie i koszmarnie wypadnie u
Borowskiego. Sen, legenda u Baczy�skiego przerasta w mit, w opowie�� � tak narodzi�y si�
poematy Szklany ptak o Mi�unie i Leli czy Olbrzym w lesie o Aboonie i Sahii. Pejza� tutaj
nie tyle g�stnieje, bo trudno mu u Baczy�skiego zg�stnie� jeszcze, ile rozpina si� w olbrzymi�
przestrze�, gigantyzuje si�, staje si� ogromem. �Tabuny ocean�w p�on� na r�wninach�, �by�
czas hipocentaur�w, zwierz�t zodiakalnych, gdy niebo ros�o z ziemi jak korona blasku�,
�Niebo si� toczy�o na p�noc czy zach�d, by�o r� deszczu rozkwitaj�c� w kr�g� � doprawdy,
a� nieswojo czujemy si� w�r�d tych wspania�o�ci.
Dwa jeszcze w�tki wyodr�bnia Wyka, do kt�rego nie spos�b si� tu nie odnosi�. S�usznie
podnosi dyskrecj� i moc poezji mi�osnej, natomiast licho wie, po co neguje silny w�tek religijny
czy wr�cz katolicki. B�g jest w istocie prawie jedyn� nadziej� Baczy�skiego, nawi�zanie
do Lieberta jest ca�kiem wyra�ne. Ale B�g Baczy�skiego nie jest �bogiem metafizycznym�,
ale raczej wizyjnym czy mo�e obrz�dowym (?), cho� bardzo szczeg�lnego to obrz�dku
obrz�dek. Zreszt� i ten w�tek z up�ywem czasu upraszcza si� i klaruje. Upraszcza si� ca�a
poezja Baczy�skiego, opuszcza kr�gi nadrealistycznej fantasmagorii, co jednak wcale nie
17
wychodzi jej na zdrowie. Baczy�ski podejmuje nut� i patriotyczn�, i heroiczn�, i zarazem
bardziej codzienn�, skoro codzienno�� by�a i heroiczno�ci�, i koszmarem. Wiersze z ostatniego
okresu mog� liczy� na popularno�� � to w�a�nie je �piewa Demarczyk. Zarazem chyba
zag�szcza si� mrok i wyst�puje ju� bez �adnych przes�on. W istocie, wiersze o mi�o�ci s� ju�
ostatecznie wierszami o �mierci, przy czym wcale nie rezygnuj� z patosu, z heroicznego gestu,
chyba mo�e i z rozkochania we w�asnej zag�adzie, w barokowym teatrze umierania.
Doprawdy niezwyk�y to poeta. Przekaz poetycki Czechowicza trafi� na natur� w jakim�
sensie podobn�, a nieustanna presja koszmaru wypchn�a wizj� w jaki� nieprawdopodobny
gejzer. Czy st�d prowadzi�a jaka� droga dalej? Czy Baczy�ski m�g� kontynuowa� samego
siebie? Czy, gdyby by� znany, mogliby go kontynuowa� inni? Czy wi�cej znaczy�yby dla
kultury polskiej nast�pne lata �ycia Baczy�skiego, czy wi�cej znaczy legenda?
Tadeusz Gajcy
Legenda jest bardziej pow�ci�gliwa, gdy idzie o drugiego poet� czasu okupacji, Tadeusza
Gajcego (1922-1944). Zapewne i on ma miejsce w pos�pnym korowodzie redaktor�w �SiNu�,
miejsce ju� ostatnie. Razem ze Stroi�skim uczestniczy� w manifestacji, podczas kt�rej
raniono Bojarskiego i, te� ze Stroi�skim, �podniesiony na tarczy eksplozji�, zgin�� w wysadzonym
w powietrze domu na Star�wce. Ale mo�e ten syn kolejowego �lusarza nie mia� tyle
wdzi�ku co Baczy�ski, a pewnie te� jego wiersze nie by�y takie, by si� wszystkim nieomylnie
od razu podoba�y. By�y znacznie trudniejsze, a mniej �piewne; zawiera�y nie mniej metafor,
lecz nie tak natychmiast do serca id�cych. I tak pozosta� we wzgl�dnym zreszt� cieniu
Krzysztofa Kamila, cho� wydaje mi si�, �e jego ranga poetycka nie by�a wcale mniejsza. Ale
ta nieuchwytna kategoria �wdzi�ku� sprawia, �e Przybo� nie b�dzie nigdy tak kochany jak
Czechowicz. Co� takiego zasz�o w�a�nie tutaj.
Ostatni redaktor �Sztuki i Narodu� zd��y� pod pseudonimem Karol Topornicki wyda� dwa
tomy: Widma (1943), gdzie poczesne miejsce zajmuje poemat tytu�owy, i Grom powszedni
(1944), w kt�rych znalaz�a miejsce tylko cz�� jego tw�rczo�ci poetyckiej. Pozosta�y po nim
tak�e pr�by prozatorskie, publicystyka i dramaty: Homer i Orchidea i Misterium niedzielne.
O rok m�odszy od Baczy�skiego i znacznie mniej od niego �ywio�owy, mia� przecie� w swojej
poezji jak�� niezwyk�� rzetelno�� i g�sto��, chcia�oby si� wr�cz rzec � intelektualizm.
Zreszt� pewne twierdzenia r�wnie dobrze odnosz� si� do niego, jak i do Baczy�skiego, a i do
innych tak�e. A wi�c wsp�lne wszystkim jest poczucie tragizmu i zgoda na w�asn� �mier�. Co
wi�cej, wsp�lne im jest owej �mierci przeczucie. Nast�pnie � wsp�lny dla wielu poet�w okupacyjnych,
a ju� na pewno dla Baczy�skiego, Borowskiego i Gajcego � motyw snu. Nie oni
go wymy�lili, przej�li � podobnie jak wiele innych znamion po