92

Szczegóły
Tytuł 92
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

92 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 92 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

92 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

"Powr�t pos�a" Juliana Ursyna Niemcewicza spis tre�ci analiza utworu str. 2 tre�� str. 5 Komedia powsta�a w okresie o�ywionej dzia�alno�ci politycznej Niemcewicza. W 1788 r. wybrany zosta� pos�em inflandzkim na sejm zwany Wielkim. Szybko da� si� pozna� jako jeden z najaktywniejszych dzia�aczy stronnictwa patriotycznego. Wyg�asza� mowy w sprawie ucisku ch�op�w, za reprezentacj� miast w sejmie, w obronie reform w szkolnictwie wprowadzonych przez Komisj� Edukacji Narodowej. Szczeg�lnie mocno zaanga�owa� si� w walk� o zniesienie wolnej elekcji i wprowadzenie zasady dziedziczno�ci korony. Jego wyst�pienia sejmowe w tej sprawie z 17 wrze�nia 1790 r. wywo�a�o burzliwa polemik�. W tym te� roku powsta� "Powr�t pos�a" wystawiony w styczniu 1791 r. Streszczenie. Akt I. Sc.1: Rzecz dzieje si� w domu Podkomorzego na wsi w czasie zawieszenia obrad Sejmu Czteroletniego, jesieni� 1790 r. Pokojowa Agata i lokaj Jakub rozmawiaj� o go�ciach swoich pa�stwa: Staro�cie Gadulskim, jego drugiej �onie i Szarmanckim, staraj�cym si� o r�k� Teresy, c�rki Starosty z pierwszego ma��e�stwa (wychowuj�cej si� u Podkomorostwa). Sc.2: W trakcie �niadania Podkomorzy otrzymuje list od syna, Walerego, kt�ry jest pos�em na sejm, a teraz powraca do domu. Prowokuje to dyskusj� ze Starost� na tematy polityczne. R�nica zda� jest tak du�a, �e Gadulski o�wiadcza, i� nie mo�e doj�� do planowanego ma��e�stwa pomi�dzy jego c�rk� a Walerym. Sc.3: Napisany po francusku li�cik od Staro�ciny, kt�ra t�umaczy sw� nieobecno�� na �niadaniu, wywo�uje tyrad� Podkomorzego przeciwnego cudzoziemszczy�nie. Gadulski wyja�nia, �e o�eni� si� z m�od� kobiet� wy��cznie dla posagu. Sc.4: Wchodzi Teresa i ceremonialnie wita si� ze wszystkimi; Podkomorostwo i Starosta id� do niedomagaj�cej Staro�ciny. Sc.5: Teresa cieszy si� z rych�ego przyjazdu, od dawna kochanego, Walerego. Smuci ja jednak niech�� rodzic�w do ich zwi�zku. Sc.6: Szarmancki, kt�ry w�a�nie wr�ci� z polowania, wyznaje Teresie mi�o�� i roztacza przed ni� wizje wsp�lnego �ycia w Warszawie. dziewczyn� nie kusi wizja wykwintu i rozrywek i odrzuca jego zaloty. Sc.7: Zarozumia�y Szarmancki uwa�a, �e oboj�tno�� dziewczyny jest udawana, z g�ry cieszy si� na posag Teresy, kt�rym chce sp�aci� swe d�ugi. Sc.8: Wracaj� Podkomorostwo i Starosta, kt�ry zreszt� chorob� �ony uwa�a za "chimery". Jakub oznajmia przybycie Walerego. Uszcz�liwiona matka chce wyj�� mu na spotkanie, powstrzymuje j� jednak Starosta. Sc.9: Wbiega Walery i z rado�ci� wita rodzic�w. Podkomorzyna nie kryje swej rado�ci, a ojciec - pochwala postaw� syna gorliwie spe�niaj�cego obowi�zki obywatelskie. Okazuje si�, �e Podkomorostwo maj� jeszcze dwu syn�w: najm�odszy s�u�y w wojsku, �redni - zasiada w Cywilnej Komisji (zajmuj�c si� sprawami gospodarczymi). Towarzystwo udaje si� na obiad. Akt II. Sc.1: Teresa �ali si�, �e od przyjazdu Walerego nie mia�a okazji do rozmowy z nim. Sc.2: Wchodzi Walery i m�odzi upewniaj� si� wzajemnie w sta�o�ci swych uczu�. M�odzieniec got�w jest zrezygnowa� z posagu dziewczyny, byleby tylko jej ojciec wyrazi� zgod� na �lub. Rozmow� przerywa lokaj oznajmiaj�cy, �e Staro�cina prosi do siebie pasierbice. Teresa odchodz�c wr�cza ukochanemu upominek: w�asnor�cznie uszyty pas. Sc.3: Walery z rozczuleniem ogl�da prezent. Sc.4: Wbiega wystrojony szarmancki, czule wita si� z Walerym i poczyna opowiada� o swoich zagranicznych woja�ach. Podkomorzyc krytycznie odnosi si� do jego pr�niaczego �ycia, ale Szarmancki nie zwraca na to uwagi i chwali si� mi�osnymi podbojami. Wreszcie wzywa swego s�u��cego, Kozaka. Sc.5: Wierny s�uga przynosi kolekcj� pami�tek, a w�r�d pukli w�os�w, list�w i pier�cionk�w portret Teresy. Oburzony Walery ��da jego zwrotu. Sc.6: Zwabiona ha�asem wchodzi Staro�cina i czyni wyrzuty, i� przerwano jej odpoczynek. Walery opanowuje si� i wychodzi. Sc.7: Szarmancki i Staro�cina rozmawiaj� o Walerym i zgadzaj� si�, �e nie jest on zdolny do g��bokiego uczucia. Gadulska zwierza si� ze swej m�odzie�czej mi�o�ci do Szambelana, kt�ry poni�s� �mier� w czasie jazdy powozem. Kobieta wyznaje, i� od tej pory pogr��ona jest w rozpaczy, a jej cierpienia nie mo�e ukoi� ma��e�stwo. Sprytny Szarmancki g�o�no czyta "Elegi� na �mier� Szambelana", a wzruszona Staro�cina obiecuje mu pomoc w staraniach o r�k� pasierbicy. Sc.8: Gadulska, przekonana, �e Szarmancki b�dzie znakomitym m�em dla Teresy, pogr��a si� w lekturze "My�li nocnych" Younga. Sc.9: Staro�cina przekonuje m�a do Szarmanckiego, argumentem, �e ten nie my�li wcale o posagu dziewczyny. Gro�ba rozwodu i omdleniem wymusza te� na m�u zgod� na za�o�enie kaskady w miejscu, gdzie stoi dochodowa karczma i m�yn. Akt III. Sc.1: Teresa bardzo martwi si� podejrzeniami Walerego, ale od s�u��cej, Agaty, dowiaduje si�, �e portrecik potajemnie wykona� malarz, kt�ry jednak, kiedy nie dosta� obiecanej zap�aty, postanowi� zdradzi� sekret. Sc.2: Walery, dr�czony wyrzutami sumienia, postanawia porozmawia� z ukochan�. Sc.3: Przeprasza dziewczyn� za nies�uszne podejrzenia, ale ku swej rozpaczy dowiaduje si�, �e r�ka Teresy obiecana zosta�a Szarmanckiemu. Sc.4: Na pomoc nieszcz�snym przychodzi jednak Podkomorzyna, kt�ra obiecuje m�odym swe wstawiennictwo. Sc.5: Nadchodz� Podkomorzy i Gadulski dyskutuj�cy o wolnej elekcji. Starosta jest jej zwolennikiem, poniewa� upatruje w elekcyjnych przetargach korzy�ci materialnych dla szlachty. Podkomorostwo pr�buj� nak�oni� Gadulskiego do zmiany decyzji, prosz�c, by nie wydawa� Teresy za niemi�ego jej cz�owieka. Walery deklaruje gotowo�� rezygnacji z posagu dziewczyny. Jednak Starosta jest nieprzejednany, zbyt wielkie r�nice pogl�d�w dziel� go z m�odym pos�em. Sc.6: Do��czaj� Staro�cina, Teresa i Szarmancki. Gadulska ze zdumieniem informuje m�a, �e ich c�rka nie chce wyj�� za Szarmanckiego. Zdenerwowany Starosta proponuje przy�pieszenie �lubu, ale Szarmancki ��da wpierw podpisania intercyzy. To u�wiadamia upartemu ojcu prawdziwe motywy dzia�a� zalotnika. Szarmancki bez �alu oddaje portret Staro�cianki Waleremu i odchodzi, za� Gadulski, godzi si� na �lub m�odych. Sc.7: Jakub i Agatka prosz� o pozwolenie na ma��e�stwo, a Podkomorzy nie tylko wyra�a zgod�, ale i postanawia uczci� zar�czyny syna nadaniem wolno�ci poddanym. Kompozycja i styl utworu. Utw�r jest komedi� polityczn�, o pogodnej tematyce i �ywej akcji prowadz�cej do szcz�liwego zako�czenia, wykorzystuj�cym komizm sytuacyjny, charakterologiczny i s�owny. Przedstawiona w dramacie historia mi�osna jest jedynie pretekstem do podj�cia zagadnie� politycznych. Celem utworu jest agitowanie odbiorcy do programu sejmowego stronnictwa patriotycznego. W komedii zosta�y skonfrontowane przeciwstawne pogl�dy na temat przysz�ego kszta�tu Rzeczypospolitej: konserwatyst�w (Starosta Gadulski) przeciwnych reformom, broni�cych zw�aszcza wolnej elekcji, zwolennik�w reform (Podkomorzy, Walery): g��wnie dziedziczno�ci tronu Bohaterowie utworu stanowi� typy, a nie zindywidualizowane charaktery; postacie s� jednoznacznie pozytywne lub negatywne (idealizacja). typy bohater�w pozytywnych: typ Sarmaty o�wieceniowego (Podkomorzy: podporz�dkowanie w�asnych interes�w dobru publicznemu, harmonijne ��czenie cn�t obywatelskich, rodzinnych i gospodarskich, kultywowanie warto�ciowych sk�adnik�w tradycji sarmackiej - rycersko�ci, patriotyzmu, surowo�ci obyczaju), typ �wiatowego obywatela (Walery: demokrata, rzecznik hase� wolno�ci, r�wno�ci i braterstwa, wykszta�cony, realizuj�cy si� w s�u�bie publicznej, powa�ny i sta�y w mi�o�ci, typ kobiety-obywatelki (Podkomorzyna: wzorowa matka wychowuj�ca dzieci na �wiatowych obywateli i �ona rozumnie wspieraj�ca m�a) typy bohater�w negatywnych (karykatura) typ konserwatywnego Sarmaty (Starosta Gadulski: handlowe podej�cie do ma��e�stwa, przedk�adanie korzy�ci materialnej nad interes publiczny, pogarda dla wykszta�cenia, �lepe przywi�zanie do tradycji), typ fircyka (Szarmancki: utracjusz, cyniczny �owca posag�w, lekkoduch, kosmopolita bezkrytycznie przyjmuj�cy cudzoziemskie mody) typ �ony modnej (Staro�cina Gadulska: egzaltowana dama, kapry�na, oderwana od rzeczywisto�ci, sentymentalna, sfrancuzia�a kosmopolitka i snobka) Autor zastosowa� zasad� symetrii przeciwie�stw (konserwatywny Sarmata Gadulski - Sarmata o�wiecony Podkomorzy, "�ona modna" Staro�cina - "polska matrona" Podkomorzyna, fircyk Szarmancki - prawy obywatel Walery). Bohaterowie m�wi� r�nymi stylami (Staro�cina pos�uguje si� francuskimi makaronizmami i frazeologi� rodem z romans�w; Szarmancki - s�ownictwem zwi�zanym z ko�mi i polowaniem, a jako intrygant potrafi styl zmieni� w zale�no�ci od sytuacji; Gadulski to gaw�dziarz z sarmack� rozwlek�o�ci� snuj�cy opowie�ci o gospodarstwie, polityce i �yciu towarzyskim; natomiast j�zyk Podkomorzego cechuje jasny, logiczny, nieomal retoryczny styl). "Powr�t pos�a" OSOBY: Pan Podkomorzy Pani Podkomorzyna Starosta Gadulski - koligat Podkomorzyny Staro�cina - �ona jego z powt�rnego ma��e�stwa Teresa - c�rka starosty z pierwszego ma��e�stwa wychowaniu Podkomorstwa Walery - syn Podkomorstwa, amant Teresy Szarmantcki - kawaler modny, zalecaj�cy si� do Teresy Agatka - pokojowa Podkomorzyny Jakub - lokaj Kozak Szarmantckiego Scena na wsi u Podkomorstwa Suponuje si� , �e rzecz si� odprawia podczas limity przed zebraniem si� nowego wyboru pos��w. SCENA I Jakub i Agatka JAKUB nakrywaj�c stolik Jejmo�� panna Agatka niech si� troch� krz�ta. Ju� to b�dzie podobno godzina dziesi�ta, �niadanie czy gotowe? AGATKA Od samego ranka K��c� si�; zwarzy�a si� dwa razy �mietanka. JAKUB �al mi ciebie, Agatko... Jak�e si� masz? zdrowa? AGATKA Dzi�kuj� ci; herbata i kawa gotowa, Lecz c� - Imo�� �pi, Pan si� dopiero przebudzi�. JAKUB Pan Starosta ich wczoraj tak do p�na znudzi�. Jak zacz�� to o sejmie, to o wojnach baja� , Ze wszystkimi si� sprzecza�, wszystkich k��ci�, �aja�, G�ba si� nie zamkn�a przez ca�� wieczerz�, Powywraca� butelki, szklanki i talerze, Na ostatek, chocia� mu nikt nie odpowiada�, On jednak, zaperzony, jak gada�, tak gada�; I dopiero, jak postrzeg�, �e ju� wszyscy spali, Ze �wiece gas�y, przecie� mrucz�c, wyszed� z sali I na schodach doko�czy� ostatka swej mowy. Prawdziwy� to gadu�a! AGATKA Potrzeba zaj�� w g�owy Z takimi natr�tami! czyli Boska kara! Prawda, �e si� wybornie dobra�a ta para. Bo i �ona Starosty przednia w swym gatunku. Wszystkich znudzi�a, wzdycha, w ustawnym frasunku, Zawsze narzeka; nie wiem, co siedzi w tej g�owie! B�g da� pi�kny maj�tek, honory i zdrowie, A zawsze nieszcz�liwa; we dnie spa� si� k�adzie, A ca�� noc si� t�ucze w dzikiej promenadzie P�acze, patrzy na miesi�c, gada do ob�ok�w, Wzywa jakich�ci� cieni�w, jakich�ci� wyrok�w. Starosta si� z ni� �eni�c musia� by� szalony. Ach, co to za r�nica od nieboszczkiej �ony! Ju� teraz takich nie ma: to, to pani rzadka, Co to za gospodyni, jaka dobra matka! Jak c�rk� sw� kocha�a! JAKUB Pewnie, �e dzisiejsza Mniej od pierwszej rozs�dna, lecz za to modniejsza By�aby z niej zrobi�a pocieszne stworzenie! s�ycha� za teatrum tr�bk� my�liwsk� AGATKA Ale co to za ha�as, co to za tr�bienie? JAKUB To zapewne Szarmantcki wyje�d�a na �owy. AGATKA Ten sowizdrza� dom ca�y przewr�ci� gotowy. Co te� on nie wyrabia! gada bez pami�ci, Lata z k�ta do k�ta, wierci si� i kr�ci, Ka�d� zaczepi. Ja mu nie mog� darowa�, Wczoraj na schodach chcia� mi� gwa�tem poca�owa�; Jam si� od tej napa�ci, jak mog�a, broni�a, Nareszciem go ze z�o�ci za w�osy chwyci�a, Lecz �miech mi� jeszcze bierze: uciek� przel�kniony, A w r�ku mym si� zosta� warkocz przyprawiony. Chcesz, to ja ci daruj� t� zdobycz ogromn�. JAKUB Nie chc�, ja mu kawa�ka tego nie zapomn�. AGATKA Nie wiem, dlaczego trzpiot ten u na� przesiaduje. Widz�, �e Staro�cinie bardzo nadskakuje I samemu Staro�cie; je�li nie myl� si�, To podobno zamy�la o pannie Teresie. JAKUB Kto? on? niech�e B�g, broni: takowe zam�cie Przynios�oby tej pannie ostatnie nieszcz�cie. Kt� by j� znowu odda� trzpiotowi takiemu? AGATKA On jej nigdy niegodzien. JAKUB Dajmy pok�j temu, M�wmy raczej o sobie: Agatko kochana! Ja ci� kocham, ty� do mnie troch� przywi�zana, Znasz mi� ju� �d lat kilku; jestem pa�stwu wierny, Pilny w mych powinno�ciach, a cho� zbiorek mierny, To go pomno�y praca, staranie, a za tym B�dzie cz�owiek szcz�liwym, b�dzie i bogatym. Prawda, �e si� w podleg�ym stanie urodzi�em, Zawsze jednak poczciwym, rz�dnym, wiernym by�em. AGATKA Nie �udzi�am si� nigdy chciwo�ci� maj�tku, Chc� s�ucha� mego serca i mego rozs�dku; Mia�am znaczne do�� partie; wszak wiesz, z tej tu w�o�ci Stara� si� o mnie d�ugo �w pan Podstaro�ci , Cz�ek ho�y, maj�cy si� wcale nale�ycie; Lecz jaki� los mi� czeka�, jakie smutne �ycie, Mie� m�a, co z urz�du daje ludziom plagi, I na znak dostoje�stwa i silnej powagi Widzie� nad moim ��kiem ka�czug zawieszony! Nie chc�, by kto od m�a mego by� dr�czony, Nie przypad� mi do serca urz�d ni osoba- Ten b�dzie moim m�em, kto mi si� podoba; bierze go pod brod� A tak wiesz, je�li do mej r�ki masz ju� prawo. ogl�daj�c si� Pa�stwo nadchodzi, czas ju� po�pieszy� si� z kaw�, B�d� zdr�w! SCENA II Pani Podkomorzyna, pan Podkomorzy i Starosta STAROSTA prowadz�c Podkomorzyn� pod r�k� Com m�wi� wczoraj, powtarzam dzi� rano. C�, wa�pani nie jeste� jeszcze przekonan�? PODKOMORZYNA z tonem sprzykrzonym Jestem prawdziwie, milcz� i wszystkiemu wierz�. STAROSTA Nie dosy� na tym, bo to zapewne nieszczerze; Trzeba wchodzi� w uwagi, przyczyny, powody, Tym sposobem przyjdziemy do zupe�nej zgody. Ot� tak, powiedzia�em wczoraj na wieczerzy, �e ta wojna, kt�ra si� woko�o nas szerzy, Potrwa - mo�e si� myl� - ale mniej lub wi�cej Potrwa - lat osiemna�cie i dziewi�� miesi�cy; Potem zgodz� si�, jak si� ka�dy ju� zmorduje. Bo zwyczajnie po wojnie pok�j nast�puje. PODKOMORZYNA Tak dotychczas bywa�o. Lecz siadajmy, prosz�. siadaj�, Podkomorzyna nalewa kaw�, wszyscy pij�, jeden Starosta, trzymaj�c w r�ku, mruczy pod nosem, na boku Ach, jakie ja te� nudy z tym cz�ekiem ponosz�! STAROSTA Wa�pani nie pami�tasz wojny siedmioletniej; W�a�nie wtenczas, gdy umar� syn m�j ma�oletni, Pami�tam, �e trybuna� s�dzi�em w Piotrkowie: Kasztelan by� marsza�kiem, niech mu B�g da zdrowie Pani Wojewodziny s�dzili�my spraw�, Nie wiem, o do�ywocie, czyli o zastaw�, Kiedy przysz�a wiadomo��, �e pok�j zawarty. Ja w�a�nie u Marsza�ka gra�em wtenczas w karty; Kazali�my da� wina, walnie�my si� spili Za zdrowie Niemc�w, co si� w owych bitwach bili Ot� po�ar i dzisiaj tak b�dzie ognisty, Bo jak zwa�am gazety i z r�nych miejsc listy, Jak razem kombinuj� przesz�e, przysz�e rzeczy, Wojna potrwa i nikt mi tego nie zaprzeczy; Jedne pa�stwo upadnie, a drugie si� d�wignie PODKOMORZYNA Ale, Starosto, kawa tymczasem ostygnie STAROSTA pije i gada dalej Jak si� wszystko sko�czy ,a tak przewiduj�- I zobaczycie z czasem, je�li nie zgaduj�: Ca�a ta d�uga wojna na tym si� zako�czy, �e kr�l pruski z cesarzem naj�ci�lej si� z��czy. Anglia z Francj� obronne uderzy przymierze. Moskwa Krym ca�y odda, a Chiny Zabierze: Szwed waleczny na zaw�dy z��czy si� z Du�czykiem, Turczyn za� wszystkich mocarstw b�dzie, po�rednikiem PODKOMORZY Przyzna� nale�y, �e to systema jest nowe; Wzgl�dem mojej ojczyzny spokojn� mam g�ow�, Zawarli�my z pot�nym s�siadem przymierze, Ju�e�my dzi� pewniejsi. STAROSTA Ja temu nie wierz�: Polska nigdy si� z nikim ��czy� nie powinna; Niech cicho siedzi, ale niech nie b�dzie czynna; A je�eli koniecznie o przymierze chodzi, Niech si� z dalekim ��czy, co jej nie zaszkodzi. Z Hiszpani�, Portugali�, nawet z Ameryk�... PODKOMORZYNA Z Persami, Tatarami albo z Sicz� dzik�. STAROSTA Pewnie, �e lepiej z nimi; po�ytek st�d czysty, Wa�pani zawsze sprzeczna. Wchodzi Jakub z listem PODKOMORZY C� tam? JAKUB Z poczty listy. PODKOMORZY odpiecz�towawszy A to od mego syna! Chwalebna ich praca Zawieszona na chwil� i syn m�j powraca. Ciesz si� kochana �ono, dzisiaj go ujrzymy. PODKOMORZYNA Jak�em szcz�liwa! dawno ju� po nim t�sknimy. PODKOMORZY Jam nie t�skni�, gdy zado��czyni� urz�dowi; Dom zawsze ust�powa� powinien krajowi. W nieprzytomno�ci jego cieszy�y mi� wie�ci, �e si� w�r�d tych cnotliwych m��w syn m�j mie�ci, Co z przemocy i ha�by kraj nasz wydobyli. STAROSTA Nied�ugo si� tym wszystkim b�dziemy cieszyli; B�g wie, co porobi�y sejmuj�ce Stany, Dlaczego ten rz�d? po co te wszystkie odmiany? Albo� �le by�o dot�d? a nasi przodkowie Nie mieli� to rozumu i oleju w g�owie? Byli�my pot�nymi pod ich ustawami. Tak to Polak szcz�liwie �y� pod Augustami! Co to za dwory, jakie trybuna�y huczne, Co za paradne sejmy, jakie wojsko juczne ! Cz�ek jad�, pi�, nic nie robi� i suto w kieszeni. Dzi� si� wszystko zmieni�o i bardziej si� zmieni: Zepsuli wszystko, tkn�� si� �mieli okrutnicy Liberum veto, tej to wolno�ci �rzenicy. p�acze Przedtem bez �adnych intryg, bez najmniejszej zdrady Jeden pose� m�g� wstrzyma� sejmowe obrady, Jeden ojczyzny ca�ej trzyma� w r�ku wag�, Powiedzia�: "nie pozwalam", i uciek� na Prag� C� mu kto zrobi�: jeszcze, �e taki przedni wniosek Mia� promocje i dosta� czasem kilka wiosek. Dzisiaj co kto dostanie? Nowomodne g�owy Chc� robi� jakie� stra�e, jaki� sejm gotowy Czyste do despotyzmu otwieraj� pole. PODKOMORZY Wskrzeszaj� m�dr� wolno��, skracaj� swywole. Ten to nieszcz�sny nierz�d, to sejm�w zrywanie Kraj zgubi�o, �ci�gn�o obce panowanie, Te zabor�w, te srogich kl�sk naszych przyczyn�. I my sami byli�my nieszcz�� naszych win�! Gnij�c w zbytkach, lenistwie i biesiad zwyczaju, My�leli�my o sobie, a nigdy o kraju; Kl�skami ojc�w nowe plemi� ostro�niejsze, Wzgardziwszy zyski, by�o na ca�o�� baczniejsze. Nieba zdarzy�y por�, oni j� chwycili, Ojczyzn� spod ci�kiego jarzma wydobyli; Walcz�c wszystkie przeszkody gorliw� robot�, Id�c przyk�adem kr�la i w�asn� sw� cnot� Powracaj� porz�dek i s�aw� ojczy�nie. Stokro� szcz�liwy, �e cho� przy p�nej siwi�nie Uj�r�, �e Polska rz�dna i �e powa�ana STAROSTA Wiem, �e wa�panu ka�da przyjemna odmiana: W ksi�gach si� tych dziko�ci wszystkich nauczy�e�, W tych ksi�gach, nad kt�ry, mi ju� oczy straci�e�. Ja, co nigdy nie czytam lub przynajmniej ma�o, Wiem, �e tak jest najlepiej, jak przedtem bywa�o. R�wnyche� sentyment�w nauczy� i syna, Cz�sto w zdaniach tatuni�. swego przypomina, Pi�knie si� na dzisiejszym sejmie popisowa�! PODKOMORZYNA z �ywo�ci� W nieuczciwym go zdaniu nikt nie poszlakowa�. STAROSTA Nie wiem, czyli z�e zdanie, czyli te� uczciwe, Mo�e bardzo rozumne, ale niegorliwe! Ka�dej rzeczy jakowe� zg��bianie z daleka, To �mieszne jakie� wzgl�dy na prawa cz�owieka , To zawody sumienia, to delikatno�ci, To jakie� szanowanie �wi�tych praw w�asno�ci- Za naszych czas�w na to wszystko nie zwa�ano, Wszyscy byli kontenci, robiono co chciano, Rozumiesz, �e syn jego dokazywa� wiele? Raz si� w tydzie� odezwa� lub we dwie niedziele; Pose� gada� powinien. PODKOMORZY Powinien wprz�d my�li�. W kilku zwa�onych s�owach �atwiej rzecz jest skre�li� Ni�li w rozwlek�ej mowie, bez �adu i zwi�zku, By� upartym - pozorem niby obowi�zku. Cz�ek rozumny, co ��czy �wiat�u z przekonaniem, D�ugu wa�y, ni�li si� odezwie z swym zdaniem: Obstaje przy nim nie przez wrzaski przera�liwe, Nie dlatego, �e jego, lecz �e sprawiedliwe Cz�ek cnotliwy jest sta�ym, cz�ek pr�ny upartym. STAROSTA Ja, co m�wi� i my�l� sposobem otwartym, Powiedam, �e uparty cz�ek zawsze wygrywa. �wie�y mam tego przyk�ad: rok ledwie up�ywa, Kiedy by�em na dziele Chor��ego syn�w; Najstarszy jak si� upar� o kilka tam m�yn�w, Nies�usznie; prawda; co�my si� go naprosili, I nie, i nie! Nareszcie bracia ust�pili- Powiedz�e wa�pan teraz, �e uparty traci. PODKOMORZY Wielki zaiste zaszczyt, �e ukrzywdzi� braci. Tak�e wa�pan takiego dopu�ci�e� dzia�u? STAROSTA M�wi�em m�odszym, �eby szli do trybuna�u, Nie chcieli: Wolim cierpie�, ni� z bratem si� k��ci�! Niech�e cierpi�. Lecz chc�c si� do pierwszego wr�ci�,, Jakie� wa�pana zdanie o sejmie gotowym? Czyli si� to z rozumem mo�e zgodzi� zdrowym, �eby pose� w urz�dzie by� dwa lata trwale? Sejm powinien by� tylko o �wi�tym Michale, Nie wi�cej jak sze�� niedziel, jak przedtem bywa�o PODKOMORZY I to wszystkich kl�sk naszych przyczyn� si� sta�o; W nierz�dzie i letargu nar�d zanurzony, Raz we dwa lata sejmem bywa� przebudzony, Nie dlatego by radzi�, lecz �eby si� k��ci�: W nie�adzie wszystko zasta�, w nie�adzie porzuci�. Kraj ustawnych zaradze� mo�e potrzebowa�, Te powinien w swym rz�dzie bez zw�oki znajdowa�. STAROSTA Bez zw�oki! to o sejmie nie mo�na powiedzie�. Dzisiejszy przez dwa lata nie przesta� si� biedzi�, I c� ci prawodawcy dobrego zrobili? Wszystko pozaczynali, a nic nie sko�czyli. PODKOMORZY Narody szybkim p�dem do upadku lec�, Lecz d�ugo trzeba czeka�, ni�li si� o�wiec�, Nim si� zwalcz� przes�dy, duch niezg�d ob�udny- Nad wkorzenionym b��dem tryumf �wiat�a trudny. Czerni� sejm ten ju� rzecz� sta�o si� zwyczajn�. Nie zrobi� tyle, co m�g�, nikomu nie tajno. Ale zwa�aj�c, jakie znajdowa� trudno�ci, Za to, co zrobi�, wiele winni�my wdzi�czno�ci. Nie podlegamy nigdy panowi obcemu. Zwa�my, czyme�my byli lat tylko dwie temu: Wewn�trz s�abi, niezgodni, srodze uci�nieni, U postronnych nie znani albo te� wzgardzeni. Dzi� si� s�awa narodu i powaga wraca, Obywatel z rado�ci� podatek op�aca, Przez wolny sojusz dawn� �wietno�� nam oddana, Mamy dzi� sprzymierze�ca , mieli�my wprz�d pana; Wojska wzrastaj�, pe�ne szlachetnej ochoty, Patrz na okryte zbroj� cnej m�odzie�y roty, Skarby z�otem, zbrojownie spi�em nape�nione; B�d� jeszcze dla Polski dni �wietne wr�cone, B�d�, byleby nar�d, cnot� zapalony, Ch�ci� dobra ojczyzny z kr�lem po��czony, Uwodzi� si� namowom przewrotnym nie dawa� I w zacz�tej ju� pracy nigdy nie ustawa�. Niech ka�dy ma szcz�liwo�� powszechn� w pami�ci I mi�o�� w�asn� - kraju mi�o�ci po�wi�ci! Z dawnym wyborem wkr�tce nowy si� po��czy Co pierwszy nie dokona�, to drugi doko�czy; Czynnie robi�c zaradzi powszechnej potrzebie, Zyska szcz�cie dla kraju, a s�aw� dla siebie. STAROSTA Wszystko to pi�kne s�owa i pi�kne nadzieje, Lecz na te obietnice ja si� tylko �miej�; W tym rz�dzie skryta jaka� intryga pracuje! Ja si� na nic nie zgodz�, zaraz protestuj�! z pasj� A gdy zdanie wa�pana sprzeczne z moim wsz�dzie, Syn jego mojej c�rki pewnie mie� nie b�dzie. PODKOMORZY C�, sprzeczka nasza ma si� tyka� mego syna? �e�my innego zdania, to nie jego wina. Porywczo losem c�rki nie zechcesz rozrz�dzi�, Raczysz wprz�d zi�cia pozna� i zdatno�� os�dzi�, Najbardziej m�odych os�b zwa�y� gust, sk�onno�ci... STAROSTA Znam je ju�, dobrodzieju SCENA III Ci� sami i Lokaj Starosty LOKAJ STAROSTY oddaje bilet Podkomorzynie Bilet od Imo�ci PODKOMORZYNA czyta: Bardzo jestem rozgniewana, �e nie mog� uda� si� na przyjemne. Ich �niadanie: g�owa �le mi robi�a przez noc ca�� i koszmar ! przeszkadza� mi zamkn�� oko; jestem w strasznej feblesie , skoro b�d� lepiej, polec� w r�ce kochanej kuzynki. PODKOMORZY Rozumie kto z wa�pa�stwa, co ten bilet znaczy? PODKOMORZYNA Kuzynka z francuskiego my�li swe t�umaczy. PODKOMORZY G�owa �le mi robi�a? - co za wyraz nowy?! PODKOMORZYNA Znaczy la tete m'a fait mal francuskimi s�owy PUDKOMORZY Dziwi� si� nie nale�y, je�li Staro�cina Nie rozumie po polsku, nie jej to jest wina, Ale tych raczej, co jej dali wychowanie, Co wytworno�ci dzikie powzi�wszy mniemanie, Gardz�c w�asnym j�zykiem i rodem, i krajem, Chowaj� dzieci polskie francuskim zwyczajem I tak� na nie baczno�� od kolebki �o��, Ze mamki i piastunki z zagranicy zwo��. Kt� ich do dalszej nauk doprowadza mety? Madam, co gdzie� we Francji robi�a kornety, Albo w��cz�ga Francuz. I c� st�d wynika? M�odzieniec zapomniawszy w�asnego j�zyka Obcym nawet �le m�wi i gdy wiek ubie�y, Uczy� si� musi, co do Polaka nale�y, Bo dot�d wskazywane maj�c obce wzory, Wie dobrze, kto jest Vestris, nie wie, kto Batory. Powszechniejsza jest we p�ci niewie�ciej ta wada: Wychowanie ich z zalet pozornych si� sk�ada. Wi�cej powab�w ni�li obyczaj�w licz�; Schowane, �eby by�y po�ycia s�odycz�, Nagrod� cnych post�pk�w i skromno�ci wzorem. Nie - przek�adaj� obcych �mieszno�ci i��: torem. Wla�y w nie wiele nauk ich nauczycielki, Pr�cz powinno�ci �ony i obywatelki. Tak wszystkim trzymaj�c si� obcego zwyczaju Widziemy cudzoziemki we w�asnym naszym kraju PODKOMORZYNA Wyznaj�e, przyjacielu, �e� nazbyt surowy. Znajduj� si� w naszym kraju bia�og�owy, Co umiej� szanowa� �wi�te stad�a zwi�zki I pe�ni� dobrych matek i �on obowi�zki. PODKOMORZY Wiem, �e s� takie; sama� wa�pani dowodem. Wiem, �e s� znakomite i cnot�, i rodem, Co �yj� skromnie, kraj sw�j nad wszystko kochaj�, Obywatelskie cnoty w syn�w swych wpajaj�. Wdzieli�my, jak id�c Rzymianek przyk�ady, Dzieli�y z nami ch�tnie publiczne nak�ady, I z skro� pozdejmowawszy przepyszne ozdoby, Odda�y je ojczy�nie: takimi sposoby Niewiasta w wolnym kraju chwa�y dost�puje. Takich ja obyczaje i cnoty szanuj�, Lecz gani� nie przestan� nierozs�dne matki, Co, �o��c na swe c�rki maj�tku ostatki, Daj� im wychowanie wykwintne i modne, Lecz z �yciem, co wie�� maj�, bynajmniej niezgodne C� dalej? miasto czuwa� nad rz�dem domowym. G�ow� nabit� maj�c dymem romansowy, Dzikie jakie� poj�cie nabywszy o szcz�ciu, Nie znajduj� go w ciszy i s�odkim zam�ciu; Id� za tym rozwody, skargi, narzekanie: A wszystkiego przyczyn� - zdro�ne wychowanie. STAROSTA Wa�nych uwag wa�pana cierpliwie s�ucha�em, Lecz si� przyznam, �e w duchu serdecznie si� �mia�em Jak�e wa�pan, co sprzyjasz tak ka�dej odmianie, Dzi� �ywo nowomodne ganisz wychowanie? Wszak�e ta Edukacja, te nowe przyk�ady, R�wnie jak sejm gotowy, jak wasze Zasady Wy�cie powymy�lali; dzi� zn�w niekontenci? Wiesz wa�pan, co to by�o za naszej pami�ci! M�odzieniec wiedzia�, �e go g�o�na czeka s�awa, Gdy umia� po �acinie i Volumen prawa: Szed� potem do wszystkiego, i ludzie bywali, Kt�rzy nic si� nie ucz�c u wszystkim gadali. Dzi� spytaj ch�opca w szko�ach prosto, niezawile: Rozumie Horacego, pozwu ani tyle; G�ow� maj�c dzikimi rzeczami nabit�, Wie dobrze, co ananas, a nie wie, co �yto. PODKOMORZY To niedobrze; powinien zna� jedno i drug�. Niech si� najprz�d sposobi na kraju us�ug�, Niech wie dalej, jak inne narody si� rz�dz�, Na�laduje ich cnoty, strze�e si�, w czym b��dz�; Przez takow� wiadomo�� cz�ek �wiat�a nabiera, Ta krajowych przes�d�w zas�on� rozdziera. A je�li w dalszym wieku zwiedzi obce kraje, Niech przejmuje ich cnoty, nie �mieszne zwyczaje; Niech z uwag swych dla kraju po�ytki gotuje, Niechaj zdobi sw�j umys�, lecz serca nie psuje. STAROSTA M�wi�e� wa�pan niby na obydwie strony, Lecz widz�, za nowo�ci� zawsze� uprzedzony. PODKOMORZY A ja m�wi�, �e� wa�pan przyjacielem mody. STAROSTA Jak�e to, dobrodzieju! PODKOMORZY Mam tego dowody STAROSTA Jakie�, prosz�! PODKOMORZY Ci�ko co znale�� na obron�: Oto w�asnym wyborem pojmuj�c za �on� Dam� zacn�, lecz kt�ra modnym wychowaniem Nie zgadza si� z humorem wa�pana ni zdaniem... STAROSTA Mia�em w tym t� przyczyn�... PODKOMORZY Musia�a by� wa�na STAROSTA Pewnie. �e... do�� powiedzie�. �e by�a posa�na Mospanie, gdzie si� suma z dobrami zjednoczy, Tam na reszt� bezpiecznie mo�na zamkn�� oczy Zwa� Wa�pan, jak nie mia�o ulgn�� me serduszko? Najprz�d trzykro� gotowych znale�� pod poduszk�, Dobra nad sam� Wis��, klucz na Ukrainie, Zastaw� w Sondomirskiem i dworek w Lublinie; I tak silnym powabom kt� z nas opar�by si�? Prawda, ma swe �mieszno�ci, ma swe widzimisi�, Lubi czasem chorowa�; i ca mi to szkodzi, �e w my�lach zatopiona, po miesi�cu chodzi �e lubi lasy, zdroje, s�owiki, murawy? Niech sobie lubi; ja zn�w mam swoje zabawy, Bo gdy ona w ustroniu rozwodzi swe �ale, Ja sobie gram w warcaby albo tytu� pal�, A tak ka�de kontente . PODKOMORZY �atwo temu wierz�. Kto tak sta�ym umys�em wszystkie rzeczy bierze. Temu dworek w Lublinie i nad Wis�� w�o�ci �atwo s�odz� niesmaki, spory � przykro�ci. SCENA IV Ci� sami� i Teresa Teresa poca�owawszy ojca w r�k� k�ania si� Podkomorzemu i Podkomorzynie. STAROSTA Jak si� miewasz, Teresiu? dobrze ci si� spa�o? TERESA Niezbyt dobrze, bo Imo�� cierpia�a noc ca�� PODKOMORZYNA A mia�a�e� wygod�? TERESA W tym tak zacnym domu Na wygodzie, staraniu nie zbywa nikomu; Znam go od dawna, pod ich schowana dozorem, Wasze �ycie i cnota by�y dla mnie Wzorem, Czu�ych ich stara� tkliwe zachowam wspomnienia PODKOMORZYNA do Starosty, Co za mi�e, wdzi�czne i skromne stworzenie! S�odycz, dobre sk�onno�ci natura w ni� wla�a, W oczach naszych w urod� i cnoty wzrasta�a. Kocham j� jak m� c�rk�. STAROSTA Dobra z niej dziewczyna, Lecz prawd� m�wi�c, zawsze wola�bym mie�: syna: Ta wzi�wszy posag, B�g wie dostanie si� komu; Z syna przecie i pomoc, i wygoda w domu, Bo czy to w trybunale spraw� poforsowa�, Czy ekonoma z intrat �ci�le obrachowa�, Czy pchn�� do Gda�ska - zawsze dobrze u�y� syna. W�a�nie mi si� historia dobra przypomina: Raz m�j ojciec... PODKOMORZYNA Starosto! powiesz przy obiedzie. P�jdziem do chorej; mo�e tymczasem nadejdzie. Syn m�j i koniec d�ugiej przyniesie t�sknocie. Teresiu, mo�esz tutaj zosta�� przy robocie. wychodz� SCENA V TERESA Dzi� go tedy ujzremy, dzisiaj ma si� wr�ci�! Nie wiem, czyli si� cieszy�, czyli mam si� smuci� Z sk�onno�ci� moj� walcz� rodzic�w rozkazy: Ach, dla tkliwego serca jak okrutne razy Schowana z nim w- tym domu, w latach mych dziecinnych Mi�o�� si� przy zabawach zaj�a niewinnych Min�y te zabawy, zosta�o wra�enie. Przymusza� si� ustawnie co za udr�czenie! Wszystko mi� zdradza; niech kto imi� jego wspomni, Zap�onienie na twarzy, postrzeg� przytomni. Lecz czeg� mam si� p�oni�? publiczny szacunek Upowa�nia m�j wyb�r i s�odzi frasunek. Dzisiaj go wi�c zobacz�! SCENA VI Teresa, Szarmantcki SZARMANTCKI wpada nie postrzegaj�c Teresy Lata� godzin kilka I jednego nie ruszy� zaj�ca ni wilka, To ostatnie nieszcz�cie postrzegaj�c Teres� Niech pani daruje, �e si� przed ni� w zbryzganym fraku prezentuj�. Wraz stad lec� i w�o�� ciemny wigoniowy Oczy jej ju� mi s�odz� niepomy�lne �owy Ale biedny kasztanek! TERESA I c� mu si� sta�o? SZARMANTCKI Nieszcz�cie: wzd�u� i w poprzek zbieg�em kniej� ca��. Lec� przez pole i ju� wypadam na drog�, Raptem utkwi� w zagonie i wywichn�� nog�. TERESA �a�o�� wa�pana r�wnie jest s�uszna, jak szczera. SZARMANTCKI Od pierwszego go w Anglii kupi�em pikiera , By� to pierwszy ko� w �wiecie; co nie ma przyk�ad�w, Wygra� jeden po drugim dwadzie�cia zak�ad�w. Ach! gdybym tu ju� serca nie uwi�zi� mego, Wraz bym lecia� do Anglii szuka� podobnego. TERESA W tak chwalebnym zamy�le, nie mog� zgadywa�, Kto by tutaj wa�pana �mia� dzi� zatrzymywa�? SZARMANTCKI Zezwoli� na to by�aby� wa�panna sk�onn�? widz�c, �e Teresa patrzy na� z podziwieniem Wa�panna dobrodziejka lubisz je�dzi� konno? TERESA Jeszczem nie pr�bowa�a. SZARMANTCKI W Anglii wszystkie panny Czy to na polowanie, czy na spacer ranny Inaczej jak na koniu nie wyjad� prawie. Ja sam teraz na wiosn�, bawi�c si� w Warszawie, Kasztelance jednego z koni moich da�em; Jak ma siada�, jak je�dzi�, sam pokazywa�em. Zrazu ledwie wyjecha� �mia�a na ulice, Teraz ot tak wysokie sadzi kobylice, Wje�d�a na wszystkie progi i na wszystkie ganki. TERESA Tak �mia�ej powinszowa� mo�na wychowanki SZARMANTCKI Gdyby, pani ofiar� nie wzgardzi�a s�ugi, Ca�a ma stajnia na jej by�aby us�ugi - Chciej tylko rozkazywa� i dawa� mi prawa. TERESA Wdzi�czna wa�panu jestem, lecz taka zabawa, Chocia� nic: jest nagann�, jednak mnie nie �udzi. SARMANTCKI Cc za rozkosz, ach! by�bym najszcz�liwszy z ludzi, Gdybym si� m�g� znajdowa� przy miej bez ustanku, Gdybym obok niej jad�c jasnego poranku, Gdzie gwar ptasz�t przyjemny, gdzie �rz�de� mruczenie, M�g� jej naj�ywsze moje malowa� p�omienie I �zy moje mieszaj�c z ros� niebios wonn�. TERESA Wa�pan, widz�, koniecznie, chcesz si� kocha� konno. Inna ofiar� jego przyj��- b�dzie zdoln�; Ja odchodz�. odsuwa krosienka i chce odchodzi�, Szarmantcki j� zatrzymuje SZARMANTCKI �yczeniom b�d� moim powoln�, Chciej mi� s�ucha�! Na silne przysi�gam jej wdzi�ki, �e je�li mi nie zechcesz ubli�y� twej r�ki, B�dzie moim staraniem, by� przez te zam�cie Znalaz�a, czego� warta, znalaz�a twe szcz�cie. W ka�dym razie uprzedza� b�d� twe �yczenie I prawem b�dzie dla mnie ka�de twe skinienie; Nie b�dzie ci zbywa�o na �adnej zabawie, Zim� i lato siedzie� b�dziemy w Warszawie, B�dziesz zawsze op�ywa� we wszystkie dostatki; Dom modnie meblowany, wieczerze, obiadki; B�dziesz przyjmowa� go�ci i onych odwiedza�� Karpantie z Szodoarem b�d� si� wyprzedza�, Kt�ry pierwszy z Pary�a nowo�� jej sprowadzi, Bra� b�dziesz, co jej tylko ch�� i gust doradzi; Nareszcie, �eby� nawet w meblach by�a wzorem, Sklep Hampla i Reyslera b�dzie ci otworem. Je�li ten dow�d mojej mi�o�ci jest s�aby... TERESA Przyznaj�, �e ma w sobie �udz�ce powaby, Lecz ja spokojne �ycie nad przepych przek�adam I w modach, i w Warszawie szcz�cia nie zak�adam. K�aniam wa�panu. odchodzi SCENAVII SZARMANTCKI sam Zimne niby po�egnanie. Ale jak mi� to gniewa takie udawanie! Bo to niby odmawia i niby si� chwieje, A wewn�trz, wiem, �e dla mnie z mi�o�ci szaleje. Nie takie panny cz�owiek wyprowadza� z g�owy. Ach! �eby tylko m�g� by� kasztanek m�j zdrowy! Reszta pomy�lnie idzie: Teresa mi� kocha, Ojciec mi� �yczy, ca�kiem za mn� jest macocha, Par� milijonik�w dobrze jest zacapi�! Przynajmniej d�ugi cz�eka nie b�d� ju� trapi�. s�ycha� ha�as za teatrum; Szarmantcki ogl�da si� Ca�a, widz�, czereda wali si� z ha�asem, Ja uciekam i frak m�j odmieni� tymczasem. SCENA VIII Podkomorzy, Podkomorzyna, Starosta, Lokaj potem PODKOMORZY No, chwa�a Bogu, przecie� nasza Staro�cina Nie ma gor�czki, lepiej mie� si� ju� zaczyna. STAROSTA cicho do Podkomorzego S� to chimery; na dzie� w ��ku le�e� rada; Kiedy chce tylko, to j� ta s�abo�� napada. JAKUB wpada z rado�ci� Panicz nasz starszy jedzie! I barw�, i cz�eka Wszyscy�my rozeznali, cho� jeszcze z daleka. PODKOMORZY Wszak�em m�wi� wa�pani, �e na obiad stanie. PODKOMORZYNA z rado�ci� O Bo�e! Jak�e tkliwe b�dzie powitanie! A czy on tylko zapewne? Ach, dla matki tkliwej Co za rado��! Ach, jaki� tu moment szcz�liwy! bie�y do okna i patrzy Ach on, ale daleko. PODKOMORZY idzie tak�e do okna, Teresa z daleka za nim patrzy Ju� mostek na rzece Min��; ach, jak si� �pieszy! ju� wje�d�a w ulic�. PODKOMORZYNA Z rado�ci wsta� z powozu i chustk� znak daje. TERESA z pomieszaniem na boku Rado�� i pomieszanie w sercu mym powstaje STAROSTA W�a�nie sobie wspominam, kiedym z dyrektorem Wraca� ze szk� do domu nad samym wieczorem: By�em jedynak i mnie rodzice kochali, Ale nigdy podobnych scen nie wyrabiali. PODKOMORZYNA z rado�ci� Ju� wje�d�a w bram�, bie�my naprzeciwko niemu STAROSTA chwytaj�c j� za r�k� i zatrzymuj�c Rodzice naprzeciwko synowi swojemu To wcale nie przystoi. SCENA IX Ci� sami; Walery wpada z rado�ci�; matka bie�y przeciw niemu i padaj�cego na kolana chwyta za szyj� PODKOMORZYNA Ach, m�j ty kochany, Wracasz na �ono matki, tak dawno czekany! Jak�e jestem szcz�liwa, �e ciebie ogl�dam! Nie, ju� na �wiecie wi�cej... niczego nie ��dam. Ty nie wiesz, co dla syna serce matki czuje! WALERY ca�uj�c r�ce matki z rozrzewnieniem Czuj�, matko; ach, rado�� g�os mi odejmuje! wydziera si� od matki i idzie do ojca PODKOMORZY �ciskaj�c go Synu m�j, mi�o ciebie nazwa� tym imieniem, Uczci�e� je przyk�adnym urz�du sprawieniem, Patrz�c na ci�, najwi�kszy mam pow�d wesela. �e w synu moim widz� ju� obywatela, �e los wam dla ojczyzny da� wtenczas pracowa�, Gdzie�cie �mia�ym dzia�aniem mogli j� ratowa�. Mnie staremu ju� g�ow� op�dzi� wiek siwy, �y�em w ucisku, ani by�em tak szcz�liwy; Ohydna przemoc, pod�o��, chciwo��, duch nie�mia�y Nar�d, niegdy� tak s�awny, w ucisku trzyma�y; Dzi� koniec kl�skom, legn� spokojny ju� w grobie; Gdy zostawi� ojczyzn� i was w lepszej dobie. WALENTY Ojcze, bodajby B�g ci� najd�u�ej zachowa�! Je�lim si� nienagannie w urz�dzie sprawowa�, Winienem to przestrogom, kt�re mi dawa�e�, Prawid�om, co z dzieci�stwa w serce mi wpaja�e�, �ebym kocha� ojczyzn� i trzyma� si� cnoty. STAROSTA No, czy ju� si� sko�czy�y te wszystkie pieszczoty? Walery idzie ku niemu i k�ania si� K�aniam wa�panu; no c�? usta�y ju� przecie M�dre prace wa�pan�w, tak s�awne po �wiecie? z ur�ganiem Oj, teraz to dopiero b�dziemy szcz�liwi! Teraz! WALERY Byle�my byli zgodni i cierpliwi, Ujrzemy dobre skutki nowego porz�dku. STAROSTA Jam wszystko ju� przewidzia� z samego pocz�tku; podczas gdy Starosta rozmawia� z Podkomorzym, Walery wita si� z Staro�ciank� Ciekawe mi�dzy nami b�dzie tu spotkanie, Gotuj� jegomo�ci niejedno pytanie. PODKOMORZY Potem, Starosto, dzi� mu spoczynku po drodze Potrzeba. PODKOMORZYNA do Walerego Dzisiaj wszystkie t�sknoty me s�odz�. Z rado�ci�� dom zobaczy�? WALERY Ach! mo�na�e komu Bez czu�ego wzruszenia zbli�y� si� do domu, U�rzy� te lube szczyty , gdzie si� cz�ek urodzi�, Te lipy, pod kt�rymi w dzieci�stwie si� ch�odzi�; My�li�, �e si� zbli�aj� chwile po��dane, W kt�rych u�ciska ojca i matk� kochan�: Kt� si� wtenczas nie wzruszy, kt� si� nie rozkwili? PODKOMORZYNA Bodajby�my si� wi�cej nigdy nie dzielili! WALERY A z braci mych �adnego w domu nie zasta�em? PODKOMORZY M�odszego za towarzysz do znaku odda�em, Uczy si� s�u�by; w�a�nie �ci�gn�a brygada; A �rzedni za� w cywilnej komisji zasiada. T�skno mi bez nich, ale w tym chlub� znajduj�, Ze ka�dy syn m�j s�u�y, �aden nie pr�nuje. STAROSTA A ja w�a�nie podobne u�o�enie gani�. Kt� si� przy gospodarstwie, przy domu zostanie? PODKOMORZYNA patrz�c na zegarek Ju� si� te� obiadowa przybli�a godzina, Mo�e, �e te� ju� wsta�a z ��ka Staro�cina. STAROSTA U sto�u b�dziem sobie gada� nale�ycie I kielich za pomy�lne spe�niemy przybycie SCENA I TERESA sama Przyby� na koniec; godzin ju� kilka up�ywa, Jak w rado�ci, boja�ni, niepewna, troskliwa , Gdy ka�dy z nim rozmawia i wita ochoczy, Ja ledwie na� niepewne �miem podnosi� oczy: Pytaniami ciekawych ustawnie dr�czony, Nie da� i jednej chwili swojej ulubionej. Te serce trosk�w pe�ne i w ustawnym dr�eniu, W�rz�d tylu przeszk�d, po tak d�ugim niewidzeniu. Co go ustawnie dr�czy, co cierpi, co czuje, Na �ono przyjaciela wyla� potrzebuje. Dochowa�am ci wszystkich uczu� moich �wi�cie! SCENA II Teresa, Walery WALERY z uczuciem ca�uj�c r�ce Teresy O! Bo�e, co za rado��, jak s�odkie przej�cie! TERESA Jeste� z nami, tw�j widok troski me os�adza I d�ugiej niebytno�ci t�sknot� nadgradza. WALERY Ta nieprzytomno��, co nas tak d�ugu dzieli�a, Tereso, serca twego dla mnie nie zmieni�a? TERESA M�g��e� w�tpi�? Uczucia, w dzieci�stwie powzi�te, Dochowa�am ci mimo przeszkody zawzi�te; Ty w�rz�d zabaw, w�rz�d �wiata wielkiego rzucony; Sam� prac�, widok�w mn�stwem roztargniony, �atwiej ponosi� mog�e� smutek oddalenia- Mnie ka�de miejsce twoje wznawia�o wspomnienia; Przywodzi� czasy z tob� strawione tak mile, My�le� o tobie, tobie po�wi�ca� me chwile To szcz�ciem, zatrudnieniem to by�o codziennym. WALERY W�rz�d tylu roztargnienia nie sta�em si� zmiennym; Czas wszystek po�wi�ca�em pierwszej powinno�ci, Odpoczynek wspomnieniom i czu�ej mi�o�ci. Ani rozumiej, �em jest tak p�ochy, tak s�aby, � �ebym si� przez �udz�ce da� uwie�� powaby. Te pi�kno�ci, tak bardzo podoba� si� chciwe, Widzia�em bardziej pr�ne ani�eli tkliwe: Wol� by� przez czciciel�w roje otaczane, Ni� szczyrze kocha� i by� nawzajem kochane. Wierz mi: im bardziej chlubne wdzi�ki i ozdob�- Niejedn� z nich r�wna�em w sercu moim z tob�- Tyme� si� szacowniejsz� w oczach mych stawa�a. TERESA Je�lim si� godn� twego szacunku zdawa�a, Je�li nie wszystko we mnie podleg�e naganie, Tak� mnie uczyni�o matki twej staranie. Wdzi�czno�� dla niej m� tkliwo�� dla ciebie pomna�a, Serce tobie oddane niczym si� nie zra�a, Ty mi� kochasz, to dosy�. W uk�adach swych dziwni, Ojciec m�j i macocha dot�d nam przeciwni, Cz�eka pustego, trzpiota, chc� mi da� za m�a. Ach! wzgl�dy pos�usze�stwa wstr�t we mnie zwyci�a. z rozrzewnieniem Z tob� �y� tylko pragn�, ciebie kocha� stale! WALERY Dusz� mi przenikaj�, Tereso, twe �ale: L�ejszymi by� powinny, bo wsp�lnie cierpiemy Mo�e, �e tyle przeszk�d sta�o�ci� zmo�emy. Ojciec tw�j, co bogactwa nad wszystko przenosi, S�dzi, �e zbior�w, jego ��dza mi� unosi. Jak si� myli, jak krzywdzi me szczere p�omienie! Od wszystkich jego bogactw uczyni� zrzeczenie, Niech je zatrzyma, ale niech mi odda ciebie. Cz�� moja szczup�a, przecie� wystarczy potrzebie, Z tcib� milsze mi b�dzie nad posagi hojne S�odkie po�ycie, szcz�cie, godziny spokojne: To me serce nad wszystkie dostatki przenosi TERESA postrzegaj�c lokaja Staro�ciny Ot� cz�ek mej macochy. LOKAJ Jejmo�� panny prosi. TERESA Powiedz, �e zaraz przyjd�. Masz tedy dowody: Momentu by� nie mo�em z sob� bez przeszkody Ani os�odzi� trosk�w, ni pocieszy� �ale. B�d� mi zdr�w, m�j kochany, lecz nim si� oddal�, - ; dobywa z kieszeni pas szyty Przyjm t� prac� r�k moich, ten dar nader skromny, Na dow�d, �e� by� zawsze my�lom mym przytomny; Strze�ona ustawicznie, z prac� si� m� kry�am. Ukradkiem w nocy pas ten dla ciebie uszy�am; Niechaj ci� dar ten o mej wierno�ci zapewnia. WALERY Tereso! dobro� twoja do �ez mi� rozrzewnia. TERESA B�d� zdr�w, odchodzi� musz� SCENA III WALERY sam, trzymaj�c pas Drogi upominku! Ty� ujmowa�a godzin od twego spoczynku, �eby dla mnie pracowa�. Zakazy surowe Chc� mi wydziera� �ycia mojego po�ow�, Lecz nie wydr� pociechy w sercu mym stroskanym I s�odkiego uczucia, �e jestem kochanym! Ale kt� zn�w nadchodzi osobno�� m� k��ci�? SCENA IV Walery i Szarmantcki SZARMANTCKI ufryzowany, z wielkim halsztukiem i w fraku eleganckim rzuca si� na Walerego i ca�uje go Pozw�l si�, przyjacielu, na �ono twe rzuci�, Uca�owa�, przypomnie� tej przyja�ni �wi�tej, W m�odych leciech w konwikcie tak czule powzi�tej Wiek min��, jake�my si� z sob� rozdzielili, Panowie tu na nowo Polsk� przerobili, Ledwiem j� pozna�, kiedym wr�ci� z zagranicy. Lecz jak to? lato ca�e strawi�em w stolicy: Nigdzie nie spotka�? WALERY Mocno tego �a�owa�em; Moje zabawy, domy, kt�re ucz�szcza�em, Mo�e, �e nie te by�y, k�dy� wa�pan bywa�. SZARMANTCKI Wtenczas u Kolsonowej najwi�cej-m przebywa�, W ulicy Ujazdowskiej. Wpo�rz�d pracy takiej Jak�e� te� nie wyjecha� i razu na raki? WALERY Prawdziwie, �e si� tego niesko�czenie wstydz�; Lecz s�odz� strat�, kiedy dzi� wa�pana widz�. Jak d�ugo odwiedza�e� wa�pan cudze kraje? SZARMANTCKI Rok tylko, alem przej�� wszystkie ich zwyczaje. Prawdziwie, ju� nie mog�em w ojczy�nie usiedzie�: Najprz�d ojciec mi kaza� w sprawach si� swych biedzi�, Je�dzi� po trybuna�ach, to �liczne zabawy! Wola�em przegra� dobra ni� pilnowa� sprawy. W roku zda�o mu si� odda� mi� do gabinetu , Porzuci�em: nie umiem dochowa� sekretu. Dalej, pr�buj�c mojej w �o�nierce ochoty, Naby� dla mnie chor�giew w rejmencie piechoty; I to mi si� sprzykrzy�o. Przecie� Opatrzno�ci Zda�o si� ojca mego przenie�� do wieczno�ci. Zobaczywszy si� panem znacznego maj�tku, Z rado�ci nie wiedzia�em, co robi� z pocz�tku... poprawiaj�c halsztuka i desynuj�c si� To prawda, �e B�g cz�eka stworzy� dosy� �adnie: �eby jednak wykszta�ci� figurk� dok�adnie, Chcia�em Pary� odwiedzi�; dobra wi�c dzier�aw� Pu�ciwszy, rozsta�em si� z kochan� Warszaw�. WALERY To� si� wa�pan pod�wczas w Pary�u znajdowa�? Gdy rewolucja , gdy si� �w zapa� zajmowa�? SZARMANTCKI To mi� te� zamieszanie z Francji wyp�dzi�o. WALERY W�a�nie wtenczas w tym kraju zosta� si� godzi�o, Patrzy� na nar�d dzielny, d�ugo uciskany, Kt�ry poznawa� siebie i rwa� swe kajdany, Jak na gruzach tyranii wyni�s� rz�d swobodny: By� to widok cz�owieka rozs�dnego godny. Pewnie� si� wa�pan stara� widzie� i by� wsz�dy, Zwa�a�e� ich ustawy, a nawet i b��dy? SZARMANTCKI Wyznam wa�panu: nie wiem, co si� z nimi sta�o, Bo mi� wszystkie ich czyny obchodzi�y ma�o. Dzi�kuj� za t� s�awn� i wolno��, i trudy: Nie uwierzysz, w Pary�u jakie teraz nudy. Nic na �wiecie tak wielkiej nie nadgrodzi szkody. Panienek ani ujrze�, teatra, ogrody, Bulwary i foksale s� prawie bez ludzi; Cz�owiek nie ma co robi�, ca�y dzie� si� nudzi. Raz, pami�tam, wyszed�em kupowa� guziki Do p�sowego fraku; kupcy, czeladniki, Jak gdyby ich umy�lnie obrano z rozs�dku, Na warcie strzegli w mie�cie dobrego porz�dku . Tak mi� to rozgniewa�o, �em si� wraz zawin�� I czym pr�dzej przez Kale do Anglii pop�yn��. WALERY Przynajmniej ten kraj s�awny, tak rozs�dnie wolny, Zastanowi� uwag� wa�pana by� zdolny? Rz�d jego, r�kodzie�a i ustaw tak wiele D�u�ej go zatrzyma�y? SZARMANTCKI Trzy tylko niedziele Bawi�em w Anglii: srodze powietrze niezdrowe. Kupi�em dwie par sprz�czek i szpad� stalow�; By�em na Parlamencie: tak jak u nas, krzyki. Lecz za to co za sklepy, �a�cuszki, guziki, Kursa koni! to w �wiecie najlepsza ustawa! Ach! przyjacielu, co to za szcz�cie, zabawa; Tych si� cudzoziemcowi opu�ci� nie godzi. Co to za widowisko! cz�ek w g�ow� zachodzi, Nie mo�esz poj��, jeden za drugim jak leci Na takich koniach, ot, tak prawie ma�e dzieci. Pami�tam dnia jednego, �miech mi� bierze pusty, Angielczyk jeden, z ma�� peruczk� i t�usty, Przegra� niezmierny zak�ad. W zapalczywym gniewie Chcia� koniowi w �eb strzeli�; przypadam szcz�liwie, Daj� sto funt�w: i tak od �mierci niebog� Uwalniam, biedn� klaczk�, gniad� bia�onog�. Potem fraszek kupiwszy moc na darowizny, Powr�ci�em nareszcie do matki ojczyzny. Kiedym ja si� tak bawi�, pan, s�aw� okryty, Chodzi� ustawnie ko�o Rzeczypospolitej, Wpo�rz�d obywatelskich trawi� czas sw�j trud�w: Winszuj� bardzo ustaw, nie zazdroszcz� nud�w. WALERY Ta przyja�� z kt�r�� wa�pan raczy� mi� uprzedzi�, Je�eli mi p wala prawd� mu powiedzie�, Powiem: �e to bez zysku �adnego je�d�enie Wym�wi� chyba mo�e wiek, niedo�wiadczenie. Odt�d inny winiene� zatrudni� si� celem: Pami�ta�, �e� Polakiem, �e� obywatelem, �e� najpierwsze winien Ojczy�nie us�ugi. SZARMANTCKI Mam si� zn�w dos�ugiwa�? To spos�b zbyt d�ugi! Urz�dy, dostoje�stwa, s�owem wszystkie ��dze �atwe do dost�pienia, gdy cz�ek ma pieni�dze: B�d� si� k�ania�, chocia� nie b�d� pracowa�. WALERY B�d� si� k�ania�, ale nie b�d� szacowa�; Publicznego szacunku ten tylko be�pieczny, Kto cnotliwi� pracuj�c, ludziom po�yteczny. Ale go nie otrzyma, kto tylko pr�nuje. SZARMANTCKI Chcesz, bym by� pos�em na sejm, co dzi� nast�puje? Bardziej si� jeszcze znudzi�, jak tu wa�panowie? A dobrodzieju! wol� nade wszystko zdrowie. Lata przesz�ego, gdy�cie na sesjach siedzieli, Gdy�cie si� przez dzie� ca�y m�czyli, krzyczeli, Ja, z pudrem i z pomad� w�os sczesawszy wonn�, Wsiad�szy w m� karyjolk� alboli te� konno, Oblecia�em Mokot�w, Wol�, Kr�likarni�, �azienki i Pow�zki, czasem Ba�antarni�; Wieczorem przebrawszy si�, przy powiewnym ch�odzie, �aja�em wraz z drugimi sejm w Saskim Ogrodzie: Wypi�em z przyjaci�mi po�czu du�� czar�, Zjad�em brzoskwi�, morel�w za dukat�w par�, Potem ko�o dziesi�tej, ko�cz�c dzie� przyjemny, Foksalowe zabawy okrywa� mrok ciemny. WALERY Gdyby ka�dy tak �y� chcia�; czym by Polska by�a? SZARMANTCKI Nie wiem, co by z ni� by�o, leczby si� bawi�a! Zawsze zdania wa�pana s� nazbyt surowe. �eby� mi te� ust�pi� statku cho� po�ow�! Ale s�ysza�em, �e pan my�li stan odmieni�, Ze si� okrutnie kocha, ma si� wkr�tce �eni� Z pi�kn�, posa�n�, grzeczn�, s�owem - zacn� dam�. WALERY Ja w�a�nie o wa�panu s�ysza�em to samo. SZARMANTCKI Dalib�g, �e nie, ale krewne uprzykrzone Pokoju mi nie daj�, �ebym poj�� �on�. Co to za k�opot, co za bieda nieustanna: Tutaj ci�gn� rodzice, tu kocha si� panna, Prawie chc�c mi� ju� gwa�ci�; no i c� mam rubli Ju� z biedy na ma��onka trzeba si� sposobi� Tylu pro�bom, wzdychaniom da� si� u�agodzi� Prawdziwie, �e tu bieda pi�knym si� urodzi�. WALERY Te skargi oznaczaj� skromnego cz�owieka; Szcz�liwy, kto na pi�kno�� sw� tylko narzeka Powinszowa� wa�panu serdecznie nale�y,, Najszcz�liwszy� podobno ze wszystkiej m�odzie�y. Ze bez najmniejszych stara�, prawie przez niechcenie Umiesz wzbudza�, w kobietach najtkliwsze p�omienie. SZARMANTCKI Szcz�cie si� przywi�za�o do mojej osoby. Ale wyzna� nale�y, mam swoje sposoby, I ktokolwiek i�� zechce pod�ug mych prawide�, �adna kobieta jego nie uniknie side�. Na dow�d, �e na pr�no pochwa� mych nie licz�. Wraz wa�panu poka�� wszystkie me zdobycze, Listy, portrety, w�osy, obr�czki, pier�cionki: Te panienek, te wdowy, te od cudzej �onki. WALERY Daj� wiar�, �e� wa�pan by� bardzo szcz�liwy; Prosz�, nie dow�d� tego przez czyn nieuczciwy, Tych, co mu zawierzy�y, nie zdradzaj czu�o�ci. SZARMANTCKI Ot� znowu pocieszne s� delikatno�ci! Je�li masz za uczciwo�� ochrania� kobiety, Wierz mi, w ich oczach �adnej nie znajdziesz zalety Chciej si� tylko w mej szkole cokolwiek prze�wiczy�, Tysi�cami kochanek, jak ja, b�dziesz liczy�. Musz� ci me portrety pokaza� koniecznie. WALERY Na c�, mo�e si� obej�� bez tego be�piecznie. SZARMANTCKI Hej, kozak! WALERY Ale wcale nie jestem ciekawy! SZARMANTCKI. Ale co ci to szkodzi? cho�by dla zabawy. WALERY Wierz mi, gorszy� si� b�d� z takiego uczynku. SZARMANTCKI Kozak! SCENA V Ci� sami i Kozak SZARMANTCKI Czy masz portery; co to na kominku Le�a�y, i te listy, co porozrzucane Na stole, te pier�cionki z w�os�w? KOZAK Maju, panie SZARMANTCKI Poka� no! Kozak s