92
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 92 |
Rozszerzenie: |
92 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 92 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 92 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
92 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
"Powr�t pos�a" Juliana Ursyna Niemcewicza
spis tre�ci
analiza utworu str. 2
tre�� str. 5
Komedia powsta�a w okresie o�ywionej dzia�alno�ci politycznej
Niemcewicza. W 1788 r. wybrany zosta� pos�em inflandzkim na sejm
zwany Wielkim. Szybko da� si� pozna� jako jeden z
najaktywniejszych dzia�aczy stronnictwa patriotycznego. Wyg�asza�
mowy w sprawie ucisku ch�op�w, za reprezentacj� miast w sejmie,
w obronie reform w szkolnictwie wprowadzonych przez Komisj�
Edukacji Narodowej. Szczeg�lnie mocno zaanga�owa� si� w walk� o
zniesienie wolnej elekcji i wprowadzenie zasady dziedziczno�ci
korony. Jego wyst�pienia sejmowe w tej sprawie z 17 wrze�nia 1790
r. wywo�a�o burzliwa polemik�. W tym te� roku powsta� "Powr�t
pos�a" wystawiony w styczniu 1791 r. Streszczenie.
Akt I. Sc.1: Rzecz dzieje si� w domu Podkomorzego na wsi w czasie
zawieszenia obrad Sejmu Czteroletniego, jesieni� 1790 r. Pokojowa
Agata i lokaj Jakub rozmawiaj� o go�ciach swoich pa�stwa:
Staro�cie Gadulskim, jego drugiej �onie i Szarmanckim, staraj�cym
si� o r�k� Teresy, c�rki Starosty z pierwszego ma��e�stwa
(wychowuj�cej si� u Podkomorostwa). Sc.2: W trakcie �niadania
Podkomorzy otrzymuje list od syna, Walerego, kt�ry jest pos�em
na sejm, a teraz powraca do domu. Prowokuje to dyskusj� ze
Starost� na tematy polityczne. R�nica zda� jest tak du�a, �e
Gadulski o�wiadcza, i� nie mo�e doj�� do planowanego ma��e�stwa
pomi�dzy jego c�rk� a Walerym. Sc.3: Napisany po francusku li�cik
od Staro�ciny, kt�ra t�umaczy sw� nieobecno�� na �niadaniu,
wywo�uje tyrad� Podkomorzego przeciwnego cudzoziemszczy�nie.
Gadulski wyja�nia, �e o�eni� si� z m�od� kobiet� wy��cznie dla
posagu. Sc.4: Wchodzi Teresa i ceremonialnie wita si� ze
wszystkimi; Podkomorostwo i Starosta id� do niedomagaj�cej
Staro�ciny. Sc.5: Teresa cieszy si� z rych�ego przyjazdu, od
dawna kochanego, Walerego. Smuci ja jednak niech�� rodzic�w do
ich zwi�zku. Sc.6: Szarmancki, kt�ry w�a�nie wr�ci� z polowania,
wyznaje Teresie mi�o�� i roztacza przed ni� wizje wsp�lnego �ycia
w Warszawie. dziewczyn� nie kusi wizja wykwintu i rozrywek i
odrzuca jego zaloty. Sc.7: Zarozumia�y Szarmancki uwa�a, �e
oboj�tno�� dziewczyny jest udawana, z g�ry cieszy si� na posag
Teresy, kt�rym chce sp�aci� swe d�ugi. Sc.8: Wracaj�
Podkomorostwo i Starosta, kt�ry zreszt� chorob� �ony uwa�a za
"chimery". Jakub oznajmia przybycie Walerego. Uszcz�liwiona
matka chce wyj�� mu na spotkanie, powstrzymuje j� jednak
Starosta. Sc.9: Wbiega Walery i z rado�ci� wita rodzic�w.
Podkomorzyna nie kryje swej rado�ci, a ojciec - pochwala postaw�
syna gorliwie spe�niaj�cego obowi�zki obywatelskie. Okazuje si�,
�e Podkomorostwo maj� jeszcze dwu syn�w: najm�odszy s�u�y w
wojsku, �redni - zasiada w Cywilnej Komisji (zajmuj�c si�
sprawami gospodarczymi). Towarzystwo udaje si� na obiad. Akt II.
Sc.1: Teresa �ali si�, �e od przyjazdu Walerego nie mia�a okazji
do rozmowy z nim. Sc.2: Wchodzi Walery i m�odzi upewniaj� si�
wzajemnie w sta�o�ci swych uczu�. M�odzieniec got�w jest
zrezygnowa� z posagu dziewczyny, byleby tylko jej ojciec wyrazi�
zgod� na �lub. Rozmow� przerywa lokaj oznajmiaj�cy, �e Staro�cina
prosi do siebie pasierbice. Teresa odchodz�c wr�cza ukochanemu
upominek: w�asnor�cznie uszyty pas. Sc.3: Walery z rozczuleniem
ogl�da prezent. Sc.4: Wbiega wystrojony szarmancki, czule wita
si� z Walerym i poczyna opowiada� o swoich zagranicznych
woja�ach. Podkomorzyc krytycznie odnosi si� do jego pr�niaczego
�ycia, ale Szarmancki nie zwraca na to uwagi i chwali si�
mi�osnymi podbojami. Wreszcie wzywa swego s�u��cego, Kozaka.
Sc.5: Wierny s�uga przynosi kolekcj� pami�tek, a w�r�d pukli
w�os�w, list�w i pier�cionk�w portret Teresy. Oburzony Walery
��da jego zwrotu. Sc.6: Zwabiona ha�asem wchodzi Staro�cina i
czyni wyrzuty, i� przerwano jej odpoczynek. Walery opanowuje si�
i wychodzi. Sc.7: Szarmancki i Staro�cina rozmawiaj� o Walerym
i zgadzaj� si�, �e nie jest on zdolny do g��bokiego uczucia.
Gadulska zwierza si� ze swej m�odzie�czej mi�o�ci do Szambelana,
kt�ry poni�s� �mier� w czasie jazdy powozem. Kobieta wyznaje, i�
od tej pory pogr��ona jest w rozpaczy, a jej cierpienia nie mo�e
ukoi� ma��e�stwo. Sprytny Szarmancki g�o�no czyta "Elegi� na
�mier� Szambelana", a wzruszona Staro�cina obiecuje mu pomoc w
staraniach o r�k� pasierbicy. Sc.8: Gadulska, przekonana, �e
Szarmancki b�dzie znakomitym m�em dla Teresy, pogr��a si� w
lekturze "My�li nocnych" Younga. Sc.9: Staro�cina przekonuje m�a
do Szarmanckiego, argumentem, �e ten nie my�li wcale o posagu
dziewczyny. Gro�ba rozwodu i omdleniem wymusza te� na m�u zgod�
na za�o�enie kaskady w miejscu, gdzie stoi dochodowa karczma i
m�yn. Akt III. Sc.1: Teresa bardzo martwi si� podejrzeniami
Walerego, ale od s�u��cej, Agaty, dowiaduje si�, �e portrecik
potajemnie wykona� malarz, kt�ry jednak, kiedy nie dosta�
obiecanej zap�aty, postanowi� zdradzi� sekret. Sc.2: Walery,
dr�czony wyrzutami sumienia, postanawia porozmawia� z ukochan�.
Sc.3: Przeprasza dziewczyn� za nies�uszne podejrzenia, ale ku
swej rozpaczy dowiaduje si�, �e r�ka Teresy obiecana zosta�a
Szarmanckiemu. Sc.4: Na pomoc nieszcz�snym przychodzi jednak
Podkomorzyna, kt�ra obiecuje m�odym swe wstawiennictwo. Sc.5:
Nadchodz� Podkomorzy i Gadulski dyskutuj�cy o wolnej elekcji.
Starosta jest jej zwolennikiem, poniewa� upatruje w elekcyjnych
przetargach korzy�ci materialnych dla szlachty. Podkomorostwo
pr�buj� nak�oni� Gadulskiego do zmiany decyzji, prosz�c, by nie
wydawa� Teresy za niemi�ego jej cz�owieka. Walery deklaruje
gotowo�� rezygnacji z posagu dziewczyny. Jednak Starosta jest
nieprzejednany, zbyt wielkie r�nice pogl�d�w dziel� go z m�odym
pos�em. Sc.6: Do��czaj� Staro�cina, Teresa i Szarmancki. Gadulska
ze zdumieniem informuje m�a, �e ich c�rka nie chce wyj�� za
Szarmanckiego. Zdenerwowany Starosta proponuje przy�pieszenie
�lubu, ale Szarmancki ��da wpierw podpisania intercyzy. To
u�wiadamia upartemu ojcu prawdziwe motywy dzia�a� zalotnika.
Szarmancki bez �alu oddaje portret Staro�cianki Waleremu i
odchodzi, za� Gadulski, godzi si� na �lub m�odych. Sc.7: Jakub
i Agatka prosz� o pozwolenie na ma��e�stwo, a Podkomorzy nie
tylko wyra�a zgod�, ale i postanawia uczci� zar�czyny syna
nadaniem wolno�ci poddanym. Kompozycja i styl utworu.
Utw�r jest komedi� polityczn�, o pogodnej tematyce i �ywej akcji
prowadz�cej do szcz�liwego zako�czenia, wykorzystuj�cym komizm
sytuacyjny, charakterologiczny i s�owny. Przedstawiona w dramacie
historia mi�osna jest jedynie pretekstem do podj�cia zagadnie�
politycznych. Celem utworu jest agitowanie odbiorcy do programu
sejmowego stronnictwa patriotycznego. W komedii zosta�y
skonfrontowane przeciwstawne pogl�dy na temat przysz�ego kszta�tu
Rzeczypospolitej: konserwatyst�w (Starosta Gadulski) przeciwnych
reformom, broni�cych zw�aszcza wolnej elekcji, zwolennik�w
reform (Podkomorzy, Walery): g��wnie dziedziczno�ci tronu
Bohaterowie utworu stanowi� typy, a nie zindywidualizowane
charaktery; postacie s� jednoznacznie pozytywne lub negatywne
(idealizacja). typy bohater�w pozytywnych:
typ Sarmaty o�wieceniowego (Podkomorzy: podporz�dkowanie w�asnych
interes�w dobru publicznemu, harmonijne ��czenie cn�t
obywatelskich, rodzinnych i gospodarskich, kultywowanie
warto�ciowych sk�adnik�w tradycji sarmackiej - rycersko�ci,
patriotyzmu, surowo�ci obyczaju), typ �wiatowego obywatela
(Walery: demokrata, rzecznik hase� wolno�ci, r�wno�ci i
braterstwa, wykszta�cony, realizuj�cy si� w s�u�bie publicznej,
powa�ny i sta�y w mi�o�ci, typ kobiety-obywatelki (Podkomorzyna:
wzorowa matka wychowuj�ca dzieci na �wiatowych obywateli i �ona
rozumnie wspieraj�ca m�a) typy bohater�w negatywnych
(karykatura)
typ konserwatywnego Sarmaty (Starosta Gadulski: handlowe
podej�cie do ma��e�stwa, przedk�adanie korzy�ci materialnej nad
interes publiczny, pogarda dla wykszta�cenia, �lepe przywi�zanie
do tradycji), typ fircyka (Szarmancki: utracjusz, cyniczny �owca
posag�w, lekkoduch, kosmopolita bezkrytycznie przyjmuj�cy
cudzoziemskie mody) typ �ony modnej (Staro�cina Gadulska:
egzaltowana dama, kapry�na, oderwana od rzeczywisto�ci,
sentymentalna, sfrancuzia�a kosmopolitka i snobka) Autor
zastosowa� zasad� symetrii przeciwie�stw (konserwatywny Sarmata
Gadulski - Sarmata o�wiecony Podkomorzy, "�ona modna" Staro�cina
- "polska matrona" Podkomorzyna, fircyk Szarmancki - prawy
obywatel Walery). Bohaterowie m�wi� r�nymi stylami (Staro�cina
pos�uguje si� francuskimi makaronizmami i frazeologi� rodem z
romans�w; Szarmancki - s�ownictwem zwi�zanym z ko�mi i
polowaniem, a jako intrygant potrafi styl zmieni� w zale�no�ci
od sytuacji; Gadulski to gaw�dziarz z sarmack� rozwlek�o�ci�
snuj�cy opowie�ci o gospodarstwie, polityce i �yciu towarzyskim;
natomiast j�zyk Podkomorzego cechuje jasny, logiczny, nieomal
retoryczny styl).
"Powr�t pos�a"
OSOBY:
Pan Podkomorzy
Pani Podkomorzyna
Starosta Gadulski - koligat Podkomorzyny
Staro�cina - �ona jego z powt�rnego ma��e�stwa
Teresa - c�rka starosty z pierwszego ma��e�stwa wychowaniu
Podkomorstwa Walery - syn Podkomorstwa, amant Teresy
Szarmantcki - kawaler modny, zalecaj�cy si� do Teresy
Agatka - pokojowa Podkomorzyny
Jakub - lokaj
Kozak Szarmantckiego
Scena na wsi u Podkomorstwa
Suponuje si� , �e rzecz si� odprawia podczas limity przed
zebraniem si� nowego wyboru pos��w.
SCENA I
Jakub i Agatka
JAKUB
nakrywaj�c stolik
Jejmo�� panna Agatka niech si� troch� krz�ta.
Ju� to b�dzie podobno godzina dziesi�ta,
�niadanie czy gotowe?
AGATKA
Od samego ranka
K��c� si�; zwarzy�a si� dwa razy �mietanka.
JAKUB
�al mi ciebie, Agatko... Jak�e si� masz? zdrowa?
AGATKA
Dzi�kuj� ci; herbata i kawa gotowa,
Lecz c� - Imo�� �pi, Pan si� dopiero przebudzi�.
JAKUB
Pan Starosta ich wczoraj tak do p�na znudzi�.
Jak zacz�� to o sejmie, to o wojnach baja� ,
Ze wszystkimi si� sprzecza�, wszystkich k��ci�, �aja�,
G�ba si� nie zamkn�a przez ca�� wieczerz�,
Powywraca� butelki, szklanki i talerze,
Na ostatek, chocia� mu nikt nie odpowiada�,
On jednak, zaperzony, jak gada�, tak gada�;
I dopiero, jak postrzeg�, �e ju� wszyscy spali,
Ze �wiece gas�y, przecie� mrucz�c, wyszed� z sali
I na schodach doko�czy� ostatka swej mowy.
Prawdziwy� to gadu�a!
AGATKA
Potrzeba zaj�� w g�owy
Z takimi natr�tami! czyli Boska kara!
Prawda, �e si� wybornie dobra�a ta para.
Bo i �ona Starosty przednia w swym gatunku.
Wszystkich znudzi�a, wzdycha, w ustawnym frasunku,
Zawsze narzeka; nie wiem, co siedzi w tej g�owie!
B�g da� pi�kny maj�tek, honory i zdrowie,
A zawsze nieszcz�liwa; we dnie spa� si� k�adzie,
A ca�� noc si� t�ucze w dzikiej promenadzie
P�acze, patrzy na miesi�c, gada do ob�ok�w,
Wzywa jakich�ci� cieni�w, jakich�ci� wyrok�w.
Starosta si� z ni� �eni�c musia� by� szalony.
Ach, co to za r�nica od nieboszczkiej �ony!
Ju� teraz takich nie ma: to, to pani rzadka,
Co to za gospodyni, jaka dobra matka!
Jak c�rk� sw� kocha�a!
JAKUB
Pewnie, �e dzisiejsza
Mniej od pierwszej rozs�dna, lecz za to modniejsza
By�aby z niej zrobi�a pocieszne stworzenie!
s�ycha� za teatrum tr�bk� my�liwsk�
AGATKA
Ale co to za ha�as, co to za tr�bienie?
JAKUB
To zapewne Szarmantcki wyje�d�a na �owy.
AGATKA
Ten sowizdrza� dom ca�y przewr�ci� gotowy.
Co te� on nie wyrabia! gada bez pami�ci,
Lata z k�ta do k�ta, wierci si� i kr�ci,
Ka�d� zaczepi. Ja mu nie mog� darowa�,
Wczoraj na schodach chcia� mi� gwa�tem poca�owa�;
Jam si� od tej napa�ci, jak mog�a, broni�a,
Nareszciem go ze z�o�ci za w�osy chwyci�a,
Lecz �miech mi� jeszcze bierze: uciek� przel�kniony,
A w r�ku mym si� zosta� warkocz przyprawiony.
Chcesz, to ja ci daruj� t� zdobycz ogromn�.
JAKUB
Nie chc�, ja mu kawa�ka tego nie zapomn�.
AGATKA
Nie wiem, dlaczego trzpiot ten u na� przesiaduje.
Widz�, �e Staro�cinie bardzo nadskakuje
I samemu Staro�cie; je�li nie myl� si�,
To podobno zamy�la o pannie Teresie.
JAKUB
Kto? on? niech�e B�g, broni: takowe zam�cie
Przynios�oby tej pannie ostatnie nieszcz�cie.
Kt� by j� znowu odda� trzpiotowi takiemu?
AGATKA
On jej nigdy niegodzien.
JAKUB
Dajmy pok�j temu,
M�wmy raczej o sobie: Agatko kochana!
Ja ci� kocham, ty� do mnie troch� przywi�zana,
Znasz mi� ju� �d lat kilku; jestem pa�stwu wierny,
Pilny w mych powinno�ciach, a cho� zbiorek mierny,
To go pomno�y praca, staranie, a za tym
B�dzie cz�owiek szcz�liwym, b�dzie i bogatym.
Prawda, �e si� w podleg�ym stanie urodzi�em,
Zawsze jednak poczciwym, rz�dnym, wiernym by�em.
AGATKA
Nie �udzi�am si� nigdy chciwo�ci� maj�tku,
Chc� s�ucha� mego serca i mego rozs�dku;
Mia�am znaczne do�� partie; wszak wiesz, z tej tu w�o�ci
Stara� si� o mnie d�ugo �w pan Podstaro�ci ,
Cz�ek ho�y, maj�cy si� wcale nale�ycie;
Lecz jaki� los mi� czeka�, jakie smutne �ycie,
Mie� m�a, co z urz�du daje ludziom plagi,
I na znak dostoje�stwa i silnej powagi
Widzie� nad moim ��kiem ka�czug zawieszony!
Nie chc�, by kto od m�a mego by� dr�czony,
Nie przypad� mi do serca urz�d ni osoba-
Ten b�dzie moim m�em, kto mi si� podoba;
bierze go pod brod�
A tak wiesz, je�li do mej r�ki masz ju� prawo.
ogl�daj�c si�
Pa�stwo nadchodzi, czas ju� po�pieszy� si� z kaw�,
B�d� zdr�w!
SCENA II
Pani Podkomorzyna, pan Podkomorzy i Starosta
STAROSTA
prowadz�c Podkomorzyn� pod r�k�
Com m�wi� wczoraj, powtarzam dzi� rano.
C�, wa�pani nie jeste� jeszcze przekonan�?
PODKOMORZYNA
z tonem sprzykrzonym
Jestem prawdziwie, milcz� i wszystkiemu wierz�.
STAROSTA
Nie dosy� na tym, bo to zapewne nieszczerze;
Trzeba wchodzi� w uwagi, przyczyny, powody,
Tym sposobem przyjdziemy do zupe�nej zgody.
Ot� tak, powiedzia�em wczoraj na wieczerzy,
�e ta wojna, kt�ra si� woko�o nas szerzy,
Potrwa - mo�e si� myl� - ale mniej lub wi�cej
Potrwa - lat osiemna�cie i dziewi�� miesi�cy;
Potem zgodz� si�, jak si� ka�dy ju� zmorduje.
Bo zwyczajnie po wojnie pok�j nast�puje.
PODKOMORZYNA
Tak dotychczas bywa�o. Lecz siadajmy, prosz�.
siadaj�, Podkomorzyna nalewa kaw�, wszyscy pij�, jeden Starosta,
trzymaj�c w r�ku, mruczy pod nosem, na boku Ach, jakie ja te�
nudy z tym cz�ekiem ponosz�!
STAROSTA
Wa�pani nie pami�tasz wojny siedmioletniej;
W�a�nie wtenczas, gdy umar� syn m�j ma�oletni,
Pami�tam, �e trybuna� s�dzi�em w Piotrkowie:
Kasztelan by� marsza�kiem, niech mu B�g da zdrowie
Pani Wojewodziny s�dzili�my spraw�,
Nie wiem, o do�ywocie, czyli o zastaw�,
Kiedy przysz�a wiadomo��, �e pok�j zawarty.
Ja w�a�nie u Marsza�ka gra�em wtenczas w karty;
Kazali�my da� wina, walnie�my si� spili
Za zdrowie Niemc�w, co si� w owych bitwach bili
Ot� po�ar i dzisiaj tak b�dzie ognisty,
Bo jak zwa�am gazety i z r�nych miejsc listy,
Jak razem kombinuj� przesz�e, przysz�e rzeczy,
Wojna potrwa i nikt mi tego nie zaprzeczy;
Jedne pa�stwo upadnie, a drugie si� d�wignie
PODKOMORZYNA
Ale, Starosto, kawa tymczasem ostygnie
STAROSTA
pije i gada dalej
Jak si� wszystko sko�czy ,a tak przewiduj�-
I zobaczycie z czasem, je�li nie zgaduj�:
Ca�a ta d�uga wojna na tym si� zako�czy,
�e kr�l pruski z cesarzem naj�ci�lej si� z��czy.
Anglia z Francj� obronne uderzy przymierze.
Moskwa Krym ca�y odda, a Chiny Zabierze:
Szwed waleczny na zaw�dy z��czy si� z Du�czykiem,
Turczyn za� wszystkich mocarstw b�dzie, po�rednikiem
PODKOMORZY
Przyzna� nale�y, �e to systema jest nowe;
Wzgl�dem mojej ojczyzny spokojn� mam g�ow�,
Zawarli�my z pot�nym s�siadem przymierze,
Ju�e�my dzi� pewniejsi.
STAROSTA
Ja temu nie wierz�:
Polska nigdy si� z nikim ��czy� nie powinna;
Niech cicho siedzi, ale niech nie b�dzie czynna;
A je�eli koniecznie o przymierze chodzi,
Niech si� z dalekim ��czy, co jej nie zaszkodzi.
Z Hiszpani�, Portugali�, nawet z Ameryk�...
PODKOMORZYNA
Z Persami, Tatarami albo z Sicz� dzik�.
STAROSTA
Pewnie, �e lepiej z nimi; po�ytek st�d czysty,
Wa�pani zawsze sprzeczna.
Wchodzi Jakub z listem
PODKOMORZY
C� tam?
JAKUB
Z poczty listy.
PODKOMORZY
odpiecz�towawszy
A to od mego syna! Chwalebna ich praca
Zawieszona na chwil� i syn m�j powraca.
Ciesz si� kochana �ono, dzisiaj go ujrzymy.
PODKOMORZYNA
Jak�em szcz�liwa! dawno ju� po nim t�sknimy.
PODKOMORZY
Jam nie t�skni�, gdy zado��czyni� urz�dowi;
Dom zawsze ust�powa� powinien krajowi.
W nieprzytomno�ci jego cieszy�y mi� wie�ci,
�e si� w�r�d tych cnotliwych m��w syn m�j mie�ci,
Co z przemocy i ha�by kraj nasz wydobyli.
STAROSTA
Nied�ugo si� tym wszystkim b�dziemy cieszyli;
B�g wie, co porobi�y sejmuj�ce Stany,
Dlaczego ten rz�d? po co te wszystkie odmiany?
Albo� �le by�o dot�d? a nasi przodkowie
Nie mieli� to rozumu i oleju w g�owie?
Byli�my pot�nymi pod ich ustawami.
Tak to Polak szcz�liwie �y� pod Augustami!
Co to za dwory, jakie trybuna�y huczne,
Co za paradne sejmy, jakie wojsko juczne !
Cz�ek jad�, pi�, nic nie robi� i suto w kieszeni.
Dzi� si� wszystko zmieni�o i bardziej si� zmieni:
Zepsuli wszystko, tkn�� si� �mieli okrutnicy
Liberum veto, tej to wolno�ci �rzenicy.
p�acze
Przedtem bez �adnych intryg, bez najmniejszej zdrady
Jeden pose� m�g� wstrzyma� sejmowe obrady,
Jeden ojczyzny ca�ej trzyma� w r�ku wag�,
Powiedzia�: "nie pozwalam", i uciek� na Prag�
C� mu kto zrobi�: jeszcze, �e taki przedni wniosek
Mia� promocje i dosta� czasem kilka wiosek.
Dzisiaj co kto dostanie? Nowomodne g�owy
Chc� robi� jakie� stra�e, jaki� sejm gotowy
Czyste do despotyzmu otwieraj� pole.
PODKOMORZY
Wskrzeszaj� m�dr� wolno��, skracaj� swywole.
Ten to nieszcz�sny nierz�d, to sejm�w zrywanie
Kraj zgubi�o, �ci�gn�o obce panowanie,
Te zabor�w, te srogich kl�sk naszych przyczyn�.
I my sami byli�my nieszcz�� naszych win�!
Gnij�c w zbytkach, lenistwie i biesiad zwyczaju,
My�leli�my o sobie, a nigdy o kraju;
Kl�skami ojc�w nowe plemi� ostro�niejsze,
Wzgardziwszy zyski, by�o na ca�o�� baczniejsze.
Nieba zdarzy�y por�, oni j� chwycili,
Ojczyzn� spod ci�kiego jarzma wydobyli;
Walcz�c wszystkie przeszkody gorliw� robot�,
Id�c przyk�adem kr�la i w�asn� sw� cnot�
Powracaj� porz�dek i s�aw� ojczy�nie.
Stokro� szcz�liwy, �e cho� przy p�nej siwi�nie
Uj�r�, �e Polska rz�dna i �e powa�ana
STAROSTA
Wiem, �e wa�panu ka�da przyjemna odmiana:
W ksi�gach si� tych dziko�ci wszystkich nauczy�e�,
W tych ksi�gach, nad kt�ry, mi ju� oczy straci�e�.
Ja, co nigdy nie czytam lub przynajmniej ma�o,
Wiem, �e tak jest najlepiej, jak przedtem bywa�o.
R�wnyche� sentyment�w nauczy� i syna,
Cz�sto w zdaniach tatuni�. swego przypomina,
Pi�knie si� na dzisiejszym sejmie popisowa�!
PODKOMORZYNA
z �ywo�ci�
W nieuczciwym go zdaniu nikt nie poszlakowa�.
STAROSTA
Nie wiem, czyli z�e zdanie, czyli te� uczciwe,
Mo�e bardzo rozumne, ale niegorliwe!
Ka�dej rzeczy jakowe� zg��bianie z daleka,
To �mieszne jakie� wzgl�dy na prawa cz�owieka ,
To zawody sumienia, to delikatno�ci,
To jakie� szanowanie �wi�tych praw w�asno�ci-
Za naszych czas�w na to wszystko nie zwa�ano,
Wszyscy byli kontenci, robiono co chciano,
Rozumiesz, �e syn jego dokazywa� wiele?
Raz si� w tydzie� odezwa� lub we dwie niedziele;
Pose� gada� powinien.
PODKOMORZY
Powinien wprz�d my�li�.
W kilku zwa�onych s�owach �atwiej rzecz jest skre�li�
Ni�li w rozwlek�ej mowie, bez �adu i zwi�zku,
By� upartym - pozorem niby obowi�zku.
Cz�ek rozumny, co ��czy �wiat�u z przekonaniem,
D�ugu wa�y, ni�li si� odezwie z swym zdaniem:
Obstaje przy nim nie przez wrzaski przera�liwe,
Nie dlatego, �e jego, lecz �e sprawiedliwe
Cz�ek cnotliwy jest sta�ym, cz�ek pr�ny upartym.
STAROSTA
Ja, co m�wi� i my�l� sposobem otwartym,
Powiedam, �e uparty cz�ek zawsze wygrywa.
�wie�y mam tego przyk�ad: rok ledwie up�ywa,
Kiedy by�em na dziele Chor��ego syn�w;
Najstarszy jak si� upar� o kilka tam m�yn�w,
Nies�usznie; prawda; co�my si� go naprosili,
I nie, i nie! Nareszcie bracia ust�pili-
Powiedz�e wa�pan teraz, �e uparty traci.
PODKOMORZY
Wielki zaiste zaszczyt, �e ukrzywdzi� braci.
Tak�e wa�pan takiego dopu�ci�e� dzia�u?
STAROSTA
M�wi�em m�odszym, �eby szli do trybuna�u,
Nie chcieli: Wolim cierpie�, ni� z bratem si� k��ci�!
Niech�e cierpi�. Lecz chc�c si� do pierwszego wr�ci�,,
Jakie� wa�pana zdanie o sejmie gotowym?
Czyli si� to z rozumem mo�e zgodzi� zdrowym,
�eby pose� w urz�dzie by� dwa lata trwale?
Sejm powinien by� tylko o �wi�tym Michale,
Nie wi�cej jak sze�� niedziel, jak przedtem bywa�o
PODKOMORZY
I to wszystkich kl�sk naszych przyczyn� si� sta�o;
W nierz�dzie i letargu nar�d zanurzony,
Raz we dwa lata sejmem bywa� przebudzony,
Nie dlatego by radzi�, lecz �eby si� k��ci�:
W nie�adzie wszystko zasta�, w nie�adzie porzuci�.
Kraj ustawnych zaradze� mo�e potrzebowa�,
Te powinien w swym rz�dzie bez zw�oki znajdowa�.
STAROSTA
Bez zw�oki! to o sejmie nie mo�na powiedzie�.
Dzisiejszy przez dwa lata nie przesta� si� biedzi�,
I c� ci prawodawcy dobrego zrobili?
Wszystko pozaczynali, a nic nie sko�czyli.
PODKOMORZY
Narody szybkim p�dem do upadku lec�,
Lecz d�ugo trzeba czeka�, ni�li si� o�wiec�,
Nim si� zwalcz� przes�dy, duch niezg�d ob�udny-
Nad wkorzenionym b��dem tryumf �wiat�a trudny.
Czerni� sejm ten ju� rzecz� sta�o si� zwyczajn�.
Nie zrobi� tyle, co m�g�, nikomu nie tajno.
Ale zwa�aj�c, jakie znajdowa� trudno�ci,
Za to, co zrobi�, wiele winni�my wdzi�czno�ci.
Nie podlegamy nigdy panowi obcemu.
Zwa�my, czyme�my byli lat tylko dwie temu:
Wewn�trz s�abi, niezgodni, srodze uci�nieni,
U postronnych nie znani albo te� wzgardzeni.
Dzi� si� s�awa narodu i powaga wraca,
Obywatel z rado�ci� podatek op�aca,
Przez wolny sojusz dawn� �wietno�� nam oddana,
Mamy dzi� sprzymierze�ca , mieli�my wprz�d pana;
Wojska wzrastaj�, pe�ne szlachetnej ochoty,
Patrz na okryte zbroj� cnej m�odzie�y roty,
Skarby z�otem, zbrojownie spi�em nape�nione;
B�d� jeszcze dla Polski dni �wietne wr�cone,
B�d�, byleby nar�d, cnot� zapalony,
Ch�ci� dobra ojczyzny z kr�lem po��czony,
Uwodzi� si� namowom przewrotnym nie dawa�
I w zacz�tej ju� pracy nigdy nie ustawa�.
Niech ka�dy ma szcz�liwo�� powszechn� w pami�ci
I mi�o�� w�asn� - kraju mi�o�ci po�wi�ci!
Z dawnym wyborem wkr�tce nowy si� po��czy
Co pierwszy nie dokona�, to drugi doko�czy;
Czynnie robi�c zaradzi powszechnej potrzebie,
Zyska szcz�cie dla kraju, a s�aw� dla siebie.
STAROSTA
Wszystko to pi�kne s�owa i pi�kne nadzieje,
Lecz na te obietnice ja si� tylko �miej�;
W tym rz�dzie skryta jaka� intryga pracuje!
Ja si� na nic nie zgodz�, zaraz protestuj�!
z pasj�
A gdy zdanie wa�pana sprzeczne z moim wsz�dzie,
Syn jego mojej c�rki pewnie mie� nie b�dzie.
PODKOMORZY
C�, sprzeczka nasza ma si� tyka� mego syna?
�e�my innego zdania, to nie jego wina.
Porywczo losem c�rki nie zechcesz rozrz�dzi�,
Raczysz wprz�d zi�cia pozna� i zdatno�� os�dzi�,
Najbardziej m�odych os�b zwa�y� gust, sk�onno�ci...
STAROSTA
Znam je ju�, dobrodzieju
SCENA III
Ci� sami i Lokaj Starosty
LOKAJ STAROSTY
oddaje bilet Podkomorzynie
Bilet od Imo�ci
PODKOMORZYNA
czyta:
Bardzo jestem rozgniewana, �e nie mog� uda� si� na przyjemne. Ich
�niadanie: g�owa �le mi robi�a przez noc ca�� i koszmar !
przeszkadza� mi zamkn�� oko; jestem w strasznej feblesie , skoro
b�d� lepiej, polec� w r�ce kochanej kuzynki.
PODKOMORZY
Rozumie kto z wa�pa�stwa, co ten bilet znaczy?
PODKOMORZYNA
Kuzynka z francuskiego my�li swe t�umaczy.
PODKOMORZY
G�owa �le mi robi�a? - co za wyraz nowy?!
PODKOMORZYNA
Znaczy la tete m'a fait mal francuskimi s�owy
PUDKOMORZY
Dziwi� si� nie nale�y, je�li Staro�cina
Nie rozumie po polsku, nie jej to jest wina,
Ale tych raczej, co jej dali wychowanie,
Co wytworno�ci dzikie powzi�wszy mniemanie,
Gardz�c w�asnym j�zykiem i rodem, i krajem,
Chowaj� dzieci polskie francuskim zwyczajem
I tak� na nie baczno�� od kolebki �o��,
Ze mamki i piastunki z zagranicy zwo��.
Kt� ich do dalszej nauk doprowadza mety?
Madam, co gdzie� we Francji robi�a kornety,
Albo w��cz�ga Francuz. I c� st�d wynika?
M�odzieniec zapomniawszy w�asnego j�zyka
Obcym nawet �le m�wi i gdy wiek ubie�y,
Uczy� si� musi, co do Polaka nale�y,
Bo dot�d wskazywane maj�c obce wzory,
Wie dobrze, kto jest Vestris, nie wie, kto Batory.
Powszechniejsza jest we p�ci niewie�ciej ta wada:
Wychowanie ich z zalet pozornych si� sk�ada.
Wi�cej powab�w ni�li obyczaj�w licz�;
Schowane, �eby by�y po�ycia s�odycz�,
Nagrod� cnych post�pk�w i skromno�ci wzorem.
Nie - przek�adaj� obcych �mieszno�ci i��: torem.
Wla�y w nie wiele nauk ich nauczycielki,
Pr�cz powinno�ci �ony i obywatelki.
Tak wszystkim trzymaj�c si� obcego zwyczaju
Widziemy cudzoziemki we w�asnym naszym kraju
PODKOMORZYNA
Wyznaj�e, przyjacielu, �e� nazbyt surowy.
Znajduj� si� w naszym kraju bia�og�owy,
Co umiej� szanowa� �wi�te stad�a zwi�zki
I pe�ni� dobrych matek i �on obowi�zki.
PODKOMORZY
Wiem, �e s� takie; sama� wa�pani dowodem.
Wiem, �e s� znakomite i cnot�, i rodem,
Co �yj� skromnie, kraj sw�j nad wszystko kochaj�,
Obywatelskie cnoty w syn�w swych wpajaj�.
Wdzieli�my, jak id�c Rzymianek przyk�ady,
Dzieli�y z nami ch�tnie publiczne nak�ady,
I z skro� pozdejmowawszy przepyszne ozdoby,
Odda�y je ojczy�nie: takimi sposoby
Niewiasta w wolnym kraju chwa�y dost�puje.
Takich ja obyczaje i cnoty szanuj�,
Lecz gani� nie przestan� nierozs�dne matki,
Co, �o��c na swe c�rki maj�tku ostatki,
Daj� im wychowanie wykwintne i modne,
Lecz z �yciem, co wie�� maj�, bynajmniej niezgodne
C� dalej? miasto czuwa� nad rz�dem domowym.
G�ow� nabit� maj�c dymem romansowy,
Dzikie jakie� poj�cie nabywszy o szcz�ciu,
Nie znajduj� go w ciszy i s�odkim zam�ciu;
Id� za tym rozwody, skargi, narzekanie:
A wszystkiego przyczyn� - zdro�ne wychowanie.
STAROSTA
Wa�nych uwag wa�pana cierpliwie s�ucha�em,
Lecz si� przyznam, �e w duchu serdecznie si� �mia�em
Jak�e wa�pan, co sprzyjasz tak ka�dej odmianie,
Dzi� �ywo nowomodne ganisz wychowanie?
Wszak�e ta Edukacja, te nowe przyk�ady,
R�wnie jak sejm gotowy, jak wasze Zasady
Wy�cie powymy�lali; dzi� zn�w niekontenci?
Wiesz wa�pan, co to by�o za naszej pami�ci!
M�odzieniec wiedzia�, �e go g�o�na czeka s�awa,
Gdy umia� po �acinie i Volumen prawa:
Szed� potem do wszystkiego, i ludzie bywali,
Kt�rzy nic si� nie ucz�c u wszystkim gadali.
Dzi� spytaj ch�opca w szko�ach prosto, niezawile:
Rozumie Horacego, pozwu ani tyle;
G�ow� maj�c dzikimi rzeczami nabit�,
Wie dobrze, co ananas, a nie wie, co �yto.
PODKOMORZY
To niedobrze; powinien zna� jedno i drug�.
Niech si� najprz�d sposobi na kraju us�ug�,
Niech wie dalej, jak inne narody si� rz�dz�,
Na�laduje ich cnoty, strze�e si�, w czym b��dz�;
Przez takow� wiadomo�� cz�ek �wiat�a nabiera,
Ta krajowych przes�d�w zas�on� rozdziera.
A je�li w dalszym wieku zwiedzi obce kraje,
Niech przejmuje ich cnoty, nie �mieszne zwyczaje;
Niech z uwag swych dla kraju po�ytki gotuje,
Niechaj zdobi sw�j umys�, lecz serca nie psuje.
STAROSTA
M�wi�e� wa�pan niby na obydwie strony,
Lecz widz�, za nowo�ci� zawsze� uprzedzony.
PODKOMORZY
A ja m�wi�, �e� wa�pan przyjacielem mody.
STAROSTA
Jak�e to, dobrodzieju!
PODKOMORZY
Mam tego dowody
STAROSTA
Jakie�, prosz�!
PODKOMORZY
Ci�ko co znale�� na obron�:
Oto w�asnym wyborem pojmuj�c za �on�
Dam� zacn�, lecz kt�ra modnym wychowaniem
Nie zgadza si� z humorem wa�pana ni zdaniem...
STAROSTA
Mia�em w tym t� przyczyn�...
PODKOMORZY
Musia�a by� wa�na
STAROSTA
Pewnie. �e... do�� powiedzie�. �e by�a posa�na
Mospanie, gdzie si� suma z dobrami zjednoczy,
Tam na reszt� bezpiecznie mo�na zamkn�� oczy
Zwa� Wa�pan, jak nie mia�o ulgn�� me serduszko?
Najprz�d trzykro� gotowych znale�� pod poduszk�,
Dobra nad sam� Wis��, klucz na Ukrainie,
Zastaw� w Sondomirskiem i dworek w Lublinie;
I tak silnym powabom kt� z nas opar�by si�?
Prawda, ma swe �mieszno�ci, ma swe widzimisi�,
Lubi czasem chorowa�; i ca mi to szkodzi,
�e w my�lach zatopiona, po miesi�cu chodzi
�e lubi lasy, zdroje, s�owiki, murawy?
Niech sobie lubi; ja zn�w mam swoje zabawy,
Bo gdy ona w ustroniu rozwodzi swe �ale,
Ja sobie gram w warcaby albo tytu� pal�,
A tak ka�de kontente .
PODKOMORZY
�atwo temu wierz�.
Kto tak sta�ym umys�em wszystkie rzeczy bierze.
Temu dworek w Lublinie i nad Wis�� w�o�ci
�atwo s�odz� niesmaki, spory � przykro�ci.
SCENA IV
Ci� sami� i Teresa
Teresa poca�owawszy ojca w r�k� k�ania si� Podkomorzemu i
Podkomorzynie.
STAROSTA
Jak si� miewasz, Teresiu? dobrze ci si� spa�o?
TERESA
Niezbyt dobrze, bo Imo�� cierpia�a noc ca��
PODKOMORZYNA
A mia�a�e� wygod�?
TERESA
W tym tak zacnym domu
Na wygodzie, staraniu nie zbywa nikomu;
Znam go od dawna, pod ich schowana dozorem,
Wasze �ycie i cnota by�y dla mnie Wzorem,
Czu�ych ich stara� tkliwe zachowam wspomnienia
PODKOMORZYNA
do Starosty,
Co za mi�e, wdzi�czne i skromne stworzenie!
S�odycz, dobre sk�onno�ci natura w ni� wla�a,
W oczach naszych w urod� i cnoty wzrasta�a.
Kocham j� jak m� c�rk�.
STAROSTA
Dobra z niej dziewczyna,
Lecz prawd� m�wi�c, zawsze wola�bym mie�: syna:
Ta wzi�wszy posag, B�g wie dostanie si� komu;
Z syna przecie i pomoc, i wygoda w domu,
Bo czy to w trybunale spraw� poforsowa�,
Czy ekonoma z intrat �ci�le obrachowa�,
Czy pchn�� do Gda�ska - zawsze dobrze u�y� syna.
W�a�nie mi si� historia dobra przypomina:
Raz m�j ojciec...
PODKOMORZYNA
Starosto! powiesz przy obiedzie.
P�jdziem do chorej; mo�e tymczasem nadejdzie.
Syn m�j i koniec d�ugiej przyniesie t�sknocie.
Teresiu, mo�esz tutaj zosta�� przy robocie.
wychodz�
SCENA V
TERESA
Dzi� go tedy ujzremy, dzisiaj ma si� wr�ci�!
Nie wiem, czyli si� cieszy�, czyli mam si� smuci�
Z sk�onno�ci� moj� walcz� rodzic�w rozkazy:
Ach, dla tkliwego serca jak okrutne razy
Schowana z nim w- tym domu, w latach mych dziecinnych
Mi�o�� si� przy zabawach zaj�a niewinnych
Min�y te zabawy, zosta�o wra�enie.
Przymusza� si� ustawnie co za udr�czenie!
Wszystko mi� zdradza; niech kto imi� jego wspomni,
Zap�onienie na twarzy, postrzeg� przytomni.
Lecz czeg� mam si� p�oni�? publiczny szacunek
Upowa�nia m�j wyb�r i s�odzi frasunek.
Dzisiaj go wi�c zobacz�!
SCENA VI
Teresa, Szarmantcki
SZARMANTCKI
wpada nie postrzegaj�c Teresy
Lata� godzin kilka
I jednego nie ruszy� zaj�ca ni wilka,
To ostatnie nieszcz�cie
postrzegaj�c Teres�
Niech pani daruje,
�e si� przed ni� w zbryzganym fraku prezentuj�.
Wraz stad lec� i w�o�� ciemny wigoniowy
Oczy jej ju� mi s�odz� niepomy�lne �owy
Ale biedny kasztanek!
TERESA
I c� mu si� sta�o?
SZARMANTCKI
Nieszcz�cie: wzd�u� i w poprzek zbieg�em kniej� ca��.
Lec� przez pole i ju� wypadam na drog�,
Raptem utkwi� w zagonie i wywichn�� nog�.
TERESA
�a�o�� wa�pana r�wnie jest s�uszna, jak szczera.
SZARMANTCKI
Od pierwszego go w Anglii kupi�em pikiera ,
By� to pierwszy ko� w �wiecie; co nie ma przyk�ad�w,
Wygra� jeden po drugim dwadzie�cia zak�ad�w.
Ach! gdybym tu ju� serca nie uwi�zi� mego,
Wraz bym lecia� do Anglii szuka� podobnego.
TERESA
W tak chwalebnym zamy�le, nie mog� zgadywa�,
Kto by tutaj wa�pana �mia� dzi� zatrzymywa�?
SZARMANTCKI
Zezwoli� na to by�aby� wa�panna sk�onn�?
widz�c, �e Teresa patrzy na� z podziwieniem
Wa�panna dobrodziejka lubisz je�dzi� konno?
TERESA
Jeszczem nie pr�bowa�a.
SZARMANTCKI
W Anglii wszystkie panny
Czy to na polowanie, czy na spacer ranny
Inaczej jak na koniu nie wyjad� prawie.
Ja sam teraz na wiosn�, bawi�c si� w Warszawie,
Kasztelance jednego z koni moich da�em;
Jak ma siada�, jak je�dzi�, sam pokazywa�em.
Zrazu ledwie wyjecha� �mia�a na ulice,
Teraz ot tak wysokie sadzi kobylice,
Wje�d�a na wszystkie progi i na wszystkie ganki.
TERESA
Tak �mia�ej powinszowa� mo�na wychowanki
SZARMANTCKI
Gdyby, pani ofiar� nie wzgardzi�a s�ugi,
Ca�a ma stajnia na jej by�aby us�ugi -
Chciej tylko rozkazywa� i dawa� mi prawa.
TERESA
Wdzi�czna wa�panu jestem, lecz taka zabawa,
Chocia� nic: jest nagann�, jednak mnie nie �udzi.
SARMANTCKI
Cc za rozkosz, ach! by�bym najszcz�liwszy z ludzi,
Gdybym si� m�g� znajdowa� przy miej bez ustanku,
Gdybym obok niej jad�c jasnego poranku,
Gdzie gwar ptasz�t przyjemny, gdzie �rz�de� mruczenie,
M�g� jej naj�ywsze moje malowa� p�omienie
I �zy moje mieszaj�c z ros� niebios wonn�.
TERESA
Wa�pan, widz�, koniecznie, chcesz si� kocha� konno.
Inna ofiar� jego przyj��- b�dzie zdoln�;
Ja odchodz�.
odsuwa krosienka i chce odchodzi�, Szarmantcki j� zatrzymuje
SZARMANTCKI
�yczeniom b�d� moim powoln�,
Chciej mi� s�ucha�! Na silne przysi�gam jej wdzi�ki,
�e je�li mi nie zechcesz ubli�y� twej r�ki,
B�dzie moim staraniem, by� przez te zam�cie
Znalaz�a, czego� warta, znalaz�a twe szcz�cie.
W ka�dym razie uprzedza� b�d� twe �yczenie
I prawem b�dzie dla mnie ka�de twe skinienie;
Nie b�dzie ci zbywa�o na �adnej zabawie,
Zim� i lato siedzie� b�dziemy w Warszawie,
B�dziesz zawsze op�ywa� we wszystkie dostatki;
Dom modnie meblowany, wieczerze, obiadki;
B�dziesz przyjmowa� go�ci i onych odwiedza��
Karpantie z Szodoarem b�d� si� wyprzedza�,
Kt�ry pierwszy z Pary�a nowo�� jej sprowadzi,
Bra� b�dziesz, co jej tylko ch�� i gust doradzi;
Nareszcie, �eby� nawet w meblach by�a wzorem,
Sklep Hampla i Reyslera b�dzie ci otworem.
Je�li ten dow�d mojej mi�o�ci jest s�aby...
TERESA
Przyznaj�, �e ma w sobie �udz�ce powaby,
Lecz ja spokojne �ycie nad przepych przek�adam
I w modach, i w Warszawie szcz�cia nie zak�adam.
K�aniam wa�panu.
odchodzi
SCENAVII
SZARMANTCKI
sam
Zimne niby po�egnanie.
Ale jak mi� to gniewa takie udawanie!
Bo to niby odmawia i niby si� chwieje,
A wewn�trz, wiem, �e dla mnie z mi�o�ci szaleje.
Nie takie panny cz�owiek wyprowadza� z g�owy.
Ach! �eby tylko m�g� by� kasztanek m�j zdrowy!
Reszta pomy�lnie idzie: Teresa mi� kocha,
Ojciec mi� �yczy, ca�kiem za mn� jest macocha,
Par� milijonik�w dobrze jest zacapi�!
Przynajmniej d�ugi cz�eka nie b�d� ju� trapi�.
s�ycha� ha�as za teatrum; Szarmantcki ogl�da si�
Ca�a, widz�, czereda wali si� z ha�asem,
Ja uciekam i frak m�j odmieni� tymczasem.
SCENA VIII
Podkomorzy, Podkomorzyna, Starosta, Lokaj potem
PODKOMORZY
No, chwa�a Bogu, przecie� nasza Staro�cina
Nie ma gor�czki, lepiej mie� si� ju� zaczyna.
STAROSTA
cicho do Podkomorzego
S� to chimery; na dzie� w ��ku le�e� rada;
Kiedy chce tylko, to j� ta s�abo�� napada.
JAKUB
wpada z rado�ci�
Panicz nasz starszy jedzie! I barw�, i cz�eka
Wszyscy�my rozeznali, cho� jeszcze z daleka.
PODKOMORZY
Wszak�em m�wi� wa�pani, �e na obiad stanie.
PODKOMORZYNA
z rado�ci�
O Bo�e! Jak�e tkliwe b�dzie powitanie!
A czy on tylko zapewne? Ach, dla matki tkliwej
Co za rado��! Ach, jaki� tu moment szcz�liwy!
bie�y do okna i patrzy
Ach on, ale daleko.
PODKOMORZY
idzie tak�e do okna, Teresa z daleka za nim patrzy
Ju� mostek na rzece
Min��; ach, jak si� �pieszy! ju� wje�d�a w ulic�.
PODKOMORZYNA
Z rado�ci wsta� z powozu i chustk� znak daje.
TERESA
z pomieszaniem na boku
Rado�� i pomieszanie w sercu mym powstaje
STAROSTA
W�a�nie sobie wspominam, kiedym z dyrektorem
Wraca� ze szk� do domu nad samym wieczorem:
By�em jedynak i mnie rodzice kochali,
Ale nigdy podobnych scen nie wyrabiali.
PODKOMORZYNA
z rado�ci�
Ju� wje�d�a w bram�, bie�my naprzeciwko niemu
STAROSTA
chwytaj�c j� za r�k� i zatrzymuj�c
Rodzice naprzeciwko synowi swojemu
To wcale nie przystoi.
SCENA IX
Ci� sami; Walery wpada z rado�ci�; matka bie�y przeciw niemu i
padaj�cego na kolana chwyta za szyj�
PODKOMORZYNA
Ach, m�j ty kochany,
Wracasz na �ono matki, tak dawno czekany!
Jak�e jestem szcz�liwa, �e ciebie ogl�dam!
Nie, ju� na �wiecie wi�cej... niczego nie ��dam.
Ty nie wiesz, co dla syna serce matki czuje!
WALERY
ca�uj�c r�ce matki z rozrzewnieniem
Czuj�, matko; ach, rado�� g�os mi odejmuje!
wydziera si� od matki i idzie do ojca
PODKOMORZY
�ciskaj�c go
Synu m�j, mi�o ciebie nazwa� tym imieniem,
Uczci�e� je przyk�adnym urz�du sprawieniem,
Patrz�c na ci�, najwi�kszy mam pow�d wesela.
�e w synu moim widz� ju� obywatela,
�e los wam dla ojczyzny da� wtenczas pracowa�,
Gdzie�cie �mia�ym dzia�aniem mogli j� ratowa�.
Mnie staremu ju� g�ow� op�dzi� wiek siwy,
�y�em w ucisku, ani by�em tak szcz�liwy;
Ohydna przemoc, pod�o��, chciwo��, duch nie�mia�y
Nar�d, niegdy� tak s�awny, w ucisku trzyma�y;
Dzi� koniec kl�skom, legn� spokojny ju� w grobie;
Gdy zostawi� ojczyzn� i was w lepszej dobie.
WALENTY
Ojcze, bodajby B�g ci� najd�u�ej zachowa�!
Je�lim si� nienagannie w urz�dzie sprawowa�,
Winienem to przestrogom, kt�re mi dawa�e�,
Prawid�om, co z dzieci�stwa w serce mi wpaja�e�,
�ebym kocha� ojczyzn� i trzyma� si� cnoty.
STAROSTA
No, czy ju� si� sko�czy�y te wszystkie pieszczoty?
Walery idzie ku niemu i k�ania si�
K�aniam wa�panu; no c�? usta�y ju� przecie
M�dre prace wa�pan�w, tak s�awne po �wiecie?
z ur�ganiem
Oj, teraz to dopiero b�dziemy szcz�liwi!
Teraz!
WALERY
Byle�my byli zgodni i cierpliwi,
Ujrzemy dobre skutki nowego porz�dku.
STAROSTA
Jam wszystko ju� przewidzia� z samego pocz�tku;
podczas gdy Starosta rozmawia� z Podkomorzym, Walery wita si� z
Staro�ciank� Ciekawe mi�dzy nami b�dzie tu spotkanie,
Gotuj� jegomo�ci niejedno pytanie.
PODKOMORZY
Potem, Starosto, dzi� mu spoczynku po drodze
Potrzeba.
PODKOMORZYNA
do Walerego
Dzisiaj wszystkie t�sknoty me s�odz�.
Z rado�ci�� dom zobaczy�?
WALERY
Ach! mo�na�e komu
Bez czu�ego wzruszenia zbli�y� si� do domu,
U�rzy� te lube szczyty , gdzie si� cz�ek urodzi�,
Te lipy, pod kt�rymi w dzieci�stwie si� ch�odzi�;
My�li�, �e si� zbli�aj� chwile po��dane,
W kt�rych u�ciska ojca i matk� kochan�:
Kt� si� wtenczas nie wzruszy, kt� si� nie rozkwili?
PODKOMORZYNA
Bodajby�my si� wi�cej nigdy nie dzielili!
WALERY
A z braci mych �adnego w domu nie zasta�em?
PODKOMORZY
M�odszego za towarzysz do znaku odda�em,
Uczy si� s�u�by; w�a�nie �ci�gn�a brygada;
A �rzedni za� w cywilnej komisji zasiada.
T�skno mi bez nich, ale w tym chlub� znajduj�,
Ze ka�dy syn m�j s�u�y, �aden nie pr�nuje.
STAROSTA
A ja w�a�nie podobne u�o�enie gani�.
Kt� si� przy gospodarstwie, przy domu zostanie?
PODKOMORZYNA
patrz�c na zegarek
Ju� si� te� obiadowa przybli�a godzina,
Mo�e, �e te� ju� wsta�a z ��ka Staro�cina.
STAROSTA
U sto�u b�dziem sobie gada� nale�ycie
I kielich za pomy�lne spe�niemy przybycie
SCENA I
TERESA
sama
Przyby� na koniec; godzin ju� kilka up�ywa,
Jak w rado�ci, boja�ni, niepewna, troskliwa ,
Gdy ka�dy z nim rozmawia i wita ochoczy,
Ja ledwie na� niepewne �miem podnosi� oczy:
Pytaniami ciekawych ustawnie dr�czony,
Nie da� i jednej chwili swojej ulubionej.
Te serce trosk�w pe�ne i w ustawnym dr�eniu,
W�rz�d tylu przeszk�d, po tak d�ugim niewidzeniu.
Co go ustawnie dr�czy, co cierpi, co czuje,
Na �ono przyjaciela wyla� potrzebuje.
Dochowa�am ci wszystkich uczu� moich �wi�cie!
SCENA II
Teresa, Walery
WALERY
z uczuciem ca�uj�c r�ce Teresy
O! Bo�e, co za rado��, jak s�odkie przej�cie!
TERESA
Jeste� z nami, tw�j widok troski me os�adza
I d�ugiej niebytno�ci t�sknot� nadgradza.
WALERY
Ta nieprzytomno��, co nas tak d�ugu dzieli�a,
Tereso, serca twego dla mnie nie zmieni�a?
TERESA
M�g��e� w�tpi�? Uczucia, w dzieci�stwie powzi�te,
Dochowa�am ci mimo przeszkody zawzi�te;
Ty w�rz�d zabaw, w�rz�d �wiata wielkiego rzucony;
Sam� prac�, widok�w mn�stwem roztargniony,
�atwiej ponosi� mog�e� smutek oddalenia-
Mnie ka�de miejsce twoje wznawia�o wspomnienia;
Przywodzi� czasy z tob� strawione tak mile,
My�le� o tobie, tobie po�wi�ca� me chwile
To szcz�ciem, zatrudnieniem to by�o codziennym.
WALERY
W�rz�d tylu roztargnienia nie sta�em si� zmiennym;
Czas wszystek po�wi�ca�em pierwszej powinno�ci,
Odpoczynek wspomnieniom i czu�ej mi�o�ci.
Ani rozumiej, �em jest tak p�ochy, tak s�aby, �
�ebym si� przez �udz�ce da� uwie�� powaby.
Te pi�kno�ci, tak bardzo podoba� si� chciwe,
Widzia�em bardziej pr�ne ani�eli tkliwe:
Wol� by� przez czciciel�w roje otaczane,
Ni� szczyrze kocha� i by� nawzajem kochane.
Wierz mi: im bardziej chlubne wdzi�ki i ozdob�-
Niejedn� z nich r�wna�em w sercu moim z tob�-
Tyme� si� szacowniejsz� w oczach mych stawa�a.
TERESA
Je�lim si� godn� twego szacunku zdawa�a,
Je�li nie wszystko we mnie podleg�e naganie,
Tak� mnie uczyni�o matki twej staranie.
Wdzi�czno�� dla niej m� tkliwo�� dla ciebie pomna�a,
Serce tobie oddane niczym si� nie zra�a,
Ty mi� kochasz, to dosy�. W uk�adach swych dziwni,
Ojciec m�j i macocha dot�d nam przeciwni,
Cz�eka pustego, trzpiota, chc� mi da� za m�a.
Ach! wzgl�dy pos�usze�stwa wstr�t we mnie zwyci�a.
z rozrzewnieniem
Z tob� �y� tylko pragn�, ciebie kocha� stale!
WALERY
Dusz� mi przenikaj�, Tereso, twe �ale:
L�ejszymi by� powinny, bo wsp�lnie cierpiemy
Mo�e, �e tyle przeszk�d sta�o�ci� zmo�emy.
Ojciec tw�j, co bogactwa nad wszystko przenosi,
S�dzi, �e zbior�w, jego ��dza mi� unosi.
Jak si� myli, jak krzywdzi me szczere p�omienie!
Od wszystkich jego bogactw uczyni� zrzeczenie,
Niech je zatrzyma, ale niech mi odda ciebie.
Cz�� moja szczup�a, przecie� wystarczy potrzebie,
Z tcib� milsze mi b�dzie nad posagi hojne
S�odkie po�ycie, szcz�cie, godziny spokojne:
To me serce nad wszystkie dostatki przenosi
TERESA
postrzegaj�c lokaja Staro�ciny
Ot� cz�ek mej macochy.
LOKAJ
Jejmo�� panny prosi.
TERESA
Powiedz, �e zaraz przyjd�. Masz tedy dowody:
Momentu by� nie mo�em z sob� bez przeszkody
Ani os�odzi� trosk�w, ni pocieszy� �ale.
B�d� mi zdr�w, m�j kochany, lecz nim si� oddal�, - ;
dobywa z kieszeni pas szyty
Przyjm t� prac� r�k moich, ten dar nader skromny,
Na dow�d, �e� by� zawsze my�lom mym przytomny;
Strze�ona ustawicznie, z prac� si� m� kry�am.
Ukradkiem w nocy pas ten dla ciebie uszy�am;
Niechaj ci� dar ten o mej wierno�ci zapewnia.
WALERY
Tereso! dobro� twoja do �ez mi� rozrzewnia.
TERESA
B�d� zdr�w, odchodzi� musz�
SCENA III
WALERY
sam, trzymaj�c pas
Drogi upominku!
Ty� ujmowa�a godzin od twego spoczynku,
�eby dla mnie pracowa�. Zakazy surowe
Chc� mi wydziera� �ycia mojego po�ow�,
Lecz nie wydr� pociechy w sercu mym stroskanym
I s�odkiego uczucia, �e jestem kochanym!
Ale kt� zn�w nadchodzi osobno�� m� k��ci�?
SCENA IV
Walery i Szarmantcki
SZARMANTCKI
ufryzowany, z wielkim halsztukiem i w fraku eleganckim rzuca si�
na Walerego i ca�uje go Pozw�l si�, przyjacielu, na �ono twe
rzuci�,
Uca�owa�, przypomnie� tej przyja�ni �wi�tej,
W m�odych leciech w konwikcie tak czule powzi�tej
Wiek min��, jake�my si� z sob� rozdzielili,
Panowie tu na nowo Polsk� przerobili,
Ledwiem j� pozna�, kiedym wr�ci� z zagranicy.
Lecz jak to? lato ca�e strawi�em w stolicy:
Nigdzie nie spotka�?
WALERY
Mocno tego �a�owa�em;
Moje zabawy, domy, kt�re ucz�szcza�em,
Mo�e, �e nie te by�y, k�dy� wa�pan bywa�.
SZARMANTCKI
Wtenczas u Kolsonowej najwi�cej-m przebywa�,
W ulicy Ujazdowskiej. Wpo�rz�d pracy takiej
Jak�e� te� nie wyjecha� i razu na raki?
WALERY
Prawdziwie, �e si� tego niesko�czenie wstydz�;
Lecz s�odz� strat�, kiedy dzi� wa�pana widz�.
Jak d�ugo odwiedza�e� wa�pan cudze kraje?
SZARMANTCKI
Rok tylko, alem przej�� wszystkie ich zwyczaje.
Prawdziwie, ju� nie mog�em w ojczy�nie usiedzie�:
Najprz�d ojciec mi kaza� w sprawach si� swych biedzi�,
Je�dzi� po trybuna�ach, to �liczne zabawy!
Wola�em przegra� dobra ni� pilnowa� sprawy.
W roku zda�o mu si� odda� mi� do gabinetu ,
Porzuci�em: nie umiem dochowa� sekretu.
Dalej, pr�buj�c mojej w �o�nierce ochoty,
Naby� dla mnie chor�giew w rejmencie piechoty;
I to mi si� sprzykrzy�o. Przecie� Opatrzno�ci
Zda�o si� ojca mego przenie�� do wieczno�ci.
Zobaczywszy si� panem znacznego maj�tku,
Z rado�ci nie wiedzia�em, co robi� z pocz�tku...
poprawiaj�c halsztuka i desynuj�c si�
To prawda, �e B�g cz�eka stworzy� dosy� �adnie:
�eby jednak wykszta�ci� figurk� dok�adnie,
Chcia�em Pary� odwiedzi�; dobra wi�c dzier�aw�
Pu�ciwszy, rozsta�em si� z kochan� Warszaw�.
WALERY
To� si� wa�pan pod�wczas w Pary�u znajdowa�?
Gdy rewolucja , gdy si� �w zapa� zajmowa�?
SZARMANTCKI
To mi� te� zamieszanie z Francji wyp�dzi�o.
WALERY
W�a�nie wtenczas w tym kraju zosta� si� godzi�o,
Patrzy� na nar�d dzielny, d�ugo uciskany,
Kt�ry poznawa� siebie i rwa� swe kajdany,
Jak na gruzach tyranii wyni�s� rz�d swobodny:
By� to widok cz�owieka rozs�dnego godny.
Pewnie� si� wa�pan stara� widzie� i by� wsz�dy,
Zwa�a�e� ich ustawy, a nawet i b��dy?
SZARMANTCKI
Wyznam wa�panu: nie wiem, co si� z nimi sta�o,
Bo mi� wszystkie ich czyny obchodzi�y ma�o.
Dzi�kuj� za t� s�awn� i wolno��, i trudy:
Nie uwierzysz, w Pary�u jakie teraz nudy.
Nic na �wiecie tak wielkiej nie nadgrodzi szkody.
Panienek ani ujrze�, teatra, ogrody,
Bulwary i foksale s� prawie bez ludzi;
Cz�owiek nie ma co robi�, ca�y dzie� si� nudzi.
Raz, pami�tam, wyszed�em kupowa� guziki
Do p�sowego fraku; kupcy, czeladniki,
Jak gdyby ich umy�lnie obrano z rozs�dku,
Na warcie strzegli w mie�cie dobrego porz�dku .
Tak mi� to rozgniewa�o, �em si� wraz zawin��
I czym pr�dzej przez Kale do Anglii pop�yn��.
WALERY
Przynajmniej ten kraj s�awny, tak rozs�dnie wolny,
Zastanowi� uwag� wa�pana by� zdolny?
Rz�d jego, r�kodzie�a i ustaw tak wiele
D�u�ej go zatrzyma�y?
SZARMANTCKI
Trzy tylko niedziele
Bawi�em w Anglii: srodze powietrze niezdrowe.
Kupi�em dwie par sprz�czek i szpad� stalow�;
By�em na Parlamencie: tak jak u nas, krzyki.
Lecz za to co za sklepy, �a�cuszki, guziki,
Kursa koni! to w �wiecie najlepsza ustawa!
Ach! przyjacielu, co to za szcz�cie, zabawa;
Tych si� cudzoziemcowi opu�ci� nie godzi.
Co to za widowisko! cz�ek w g�ow� zachodzi,
Nie mo�esz poj��, jeden za drugim jak leci
Na takich koniach, ot, tak prawie ma�e dzieci.
Pami�tam dnia jednego, �miech mi� bierze pusty,
Angielczyk jeden, z ma�� peruczk� i t�usty,
Przegra� niezmierny zak�ad. W zapalczywym gniewie
Chcia� koniowi w �eb strzeli�; przypadam szcz�liwie,
Daj� sto funt�w: i tak od �mierci niebog�
Uwalniam, biedn� klaczk�, gniad� bia�onog�.
Potem fraszek kupiwszy moc na darowizny,
Powr�ci�em nareszcie do matki ojczyzny.
Kiedym ja si� tak bawi�, pan, s�aw� okryty,
Chodzi� ustawnie ko�o Rzeczypospolitej,
Wpo�rz�d obywatelskich trawi� czas sw�j trud�w:
Winszuj� bardzo ustaw, nie zazdroszcz� nud�w.
WALERY
Ta przyja�� z kt�r�� wa�pan raczy� mi� uprzedzi�,
Je�eli mi p wala prawd� mu powiedzie�,
Powiem: �e to bez zysku �adnego je�d�enie
Wym�wi� chyba mo�e wiek, niedo�wiadczenie.
Odt�d inny winiene� zatrudni� si� celem:
Pami�ta�, �e� Polakiem, �e� obywatelem,
�e� najpierwsze winien Ojczy�nie us�ugi.
SZARMANTCKI
Mam si� zn�w dos�ugiwa�? To spos�b zbyt d�ugi!
Urz�dy, dostoje�stwa, s�owem wszystkie ��dze
�atwe do dost�pienia, gdy cz�ek ma pieni�dze:
B�d� si� k�ania�, chocia� nie b�d� pracowa�.
WALERY
B�d� si� k�ania�, ale nie b�d� szacowa�;
Publicznego szacunku ten tylko be�pieczny,
Kto cnotliwi� pracuj�c, ludziom po�yteczny.
Ale go nie otrzyma, kto tylko pr�nuje.
SZARMANTCKI
Chcesz, bym by� pos�em na sejm, co dzi� nast�puje?
Bardziej si� jeszcze znudzi�, jak tu wa�panowie?
A dobrodzieju! wol� nade wszystko zdrowie.
Lata przesz�ego, gdy�cie na sesjach siedzieli,
Gdy�cie si� przez dzie� ca�y m�czyli, krzyczeli,
Ja, z pudrem i z pomad� w�os sczesawszy wonn�,
Wsiad�szy w m� karyjolk� alboli te� konno,
Oblecia�em Mokot�w, Wol�, Kr�likarni�,
�azienki i Pow�zki, czasem Ba�antarni�;
Wieczorem przebrawszy si�, przy powiewnym ch�odzie,
�aja�em wraz z drugimi sejm w Saskim Ogrodzie:
Wypi�em z przyjaci�mi po�czu du�� czar�,
Zjad�em brzoskwi�, morel�w za dukat�w par�,
Potem ko�o dziesi�tej, ko�cz�c dzie� przyjemny,
Foksalowe zabawy okrywa� mrok ciemny.
WALERY
Gdyby ka�dy tak �y� chcia�; czym by Polska by�a?
SZARMANTCKI
Nie wiem, co by z ni� by�o, leczby si� bawi�a!
Zawsze zdania wa�pana s� nazbyt surowe.
�eby� mi te� ust�pi� statku cho� po�ow�!
Ale s�ysza�em, �e pan my�li stan odmieni�,
Ze si� okrutnie kocha, ma si� wkr�tce �eni�
Z pi�kn�, posa�n�, grzeczn�, s�owem - zacn� dam�.
WALERY
Ja w�a�nie o wa�panu s�ysza�em to samo.
SZARMANTCKI
Dalib�g, �e nie, ale krewne uprzykrzone
Pokoju mi nie daj�, �ebym poj�� �on�.
Co to za k�opot, co za bieda nieustanna:
Tutaj ci�gn� rodzice, tu kocha si� panna,
Prawie chc�c mi� ju� gwa�ci�; no i c� mam rubli
Ju� z biedy na ma��onka trzeba si� sposobi�
Tylu pro�bom, wzdychaniom da� si� u�agodzi�
Prawdziwie, �e tu bieda pi�knym si� urodzi�.
WALERY
Te skargi oznaczaj� skromnego cz�owieka;
Szcz�liwy, kto na pi�kno�� sw� tylko narzeka
Powinszowa� wa�panu serdecznie nale�y,,
Najszcz�liwszy� podobno ze wszystkiej m�odzie�y.
Ze bez najmniejszych stara�, prawie przez niechcenie
Umiesz wzbudza�, w kobietach najtkliwsze p�omienie.
SZARMANTCKI
Szcz�cie si� przywi�za�o do mojej osoby.
Ale wyzna� nale�y, mam swoje sposoby,
I ktokolwiek i�� zechce pod�ug mych prawide�,
�adna kobieta jego nie uniknie side�.
Na dow�d, �e na pr�no pochwa� mych nie licz�.
Wraz wa�panu poka�� wszystkie me zdobycze,
Listy, portrety, w�osy, obr�czki, pier�cionki:
Te panienek, te wdowy, te od cudzej �onki.
WALERY
Daj� wiar�, �e� wa�pan by� bardzo szcz�liwy;
Prosz�, nie dow�d� tego przez czyn nieuczciwy,
Tych, co mu zawierzy�y, nie zdradzaj czu�o�ci.
SZARMANTCKI
Ot� znowu pocieszne s� delikatno�ci!
Je�li masz za uczciwo�� ochrania� kobiety,
Wierz mi, w ich oczach �adnej nie znajdziesz zalety
Chciej si� tylko w mej szkole cokolwiek prze�wiczy�,
Tysi�cami kochanek, jak ja, b�dziesz liczy�.
Musz� ci me portrety pokaza� koniecznie.
WALERY
Na c�, mo�e si� obej�� bez tego be�piecznie.
SZARMANTCKI
Hej, kozak!
WALERY
Ale wcale nie jestem ciekawy!
SZARMANTCKI.
Ale co ci to szkodzi? cho�by dla zabawy.
WALERY
Wierz mi, gorszy� si� b�d� z takiego uczynku.
SZARMANTCKI
Kozak!
SCENA V
Ci� sami i Kozak
SZARMANTCKI
Czy masz portery; co to na kominku
Le�a�y, i te listy, co porozrzucane
Na stole, te pier�cionki z w�os�w?
KOZAK
Maju, panie
SZARMANTCKI
Poka� no!
Kozak s