3160

Szczegóły
Tytuł 3160
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3160 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3160 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3160 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

NIK PIERUMOW PIER�CIE� MROKU Cz�� I - Ostrze Elf�w Zadr�y Zach�d i Wschodni �wiat Pojawi si� moc w d�oni. Dziewi�� Gwiazd - Niebieski Kwiat, Niebieski Kwiat na G�owni CZʌ� PIERWSZA PӣNOCNE KR�LESTWO 1 HOBBIT I KRASNOLUD Przed wieczorem chmury przes�aniaj�ce ca�e niebo nieoczekiwanie rozpierzch�y si�: purpurowy dysk s�o�ca ton�� w pierzynie g�stniej�cej mg�y, a na p�sowym niebosk�onie ostro rysowa�y si� czarne granie G�r Ksi�ycowych. Nadchodzi�a ta kr�tka godzina, kiedy sierpniowy dzie� jeszcze nie do ko�ca ust�pi� miejsca zmierzchowi, ale kontury przedmiot�w w niewyja�niony, tajemniczy spos�b traci�y wyrazisto��. W takiej chwili drzewo wygl�da jak dziwne zwierz�, krzak wydaje si� przyczajonym krasnoludem, a odleg�y las pi�knym elfowym zamkiem. Nawet koguty piej� jako� delikatniej i bardziej harmonijnie. Wrota mostu przez Brandywin� zosta�y zamkni�te. Na podw�rzu Brandy Hallu w Bucklandzie na wysok� wie�� stra�nicz� wdrapa� si� hobbit z �ukiem i ko�czanem pe�nym strza�. Poprawi� wisz�cy u pasa r�g sygna�owy i przemierza� w t� i z powrotem stra�niczy placyk, ogrodzony por�cz� z grubych bierwion. Kilka mil dalej ciemnia�a ponura �ciana Starego Lasu, ci�gn�cego si� daleko na po�udnie i wsch�d. Wartownik szczelniej owin�� si� we�nianym p�aszczem i opar� o por�cz. Za szeregiem pierwszych drzew mo�na by�o jeszcze dojrze� prze�wit Po�arowej Przecinki, ale i j� szybko ogarnia� zmrok. Na podw�rzu zagrody da�y si� s�ysze� lekkie kroki. Wartownik, odwr�ciwszy g�ow�, zauwa�y� niewielk�, nawet jak na hobbita, posta�. Wrota stajni otworzy�y si� i hobbit znikn�� we wn�trzu. Wkr�tce potem wyprowadzi� osiod�anego kuca, wsiad� na� i niespiesznie ruszy� drog� prowadz�c� na p�noc. Mg�a szybko go poch�on�a. Znowu ten wariat po nocy si� szlaja! - Wartownik splun��. -Wyobrazi� sobie nie wiadomo co! Naczyta� si� Czerwonej Ksi�gi - i prosz� bardzo... Wygl�da, �e nie daj� mu spokoju laury Meriadoka Wspania�ego! Ju� trzy wieki temu odeszli za Morze zar�wno stary Bilbo, jak i jego siostrzeniec Frodo... Tak�e elfy odesz�y, i krasnoludy gdzie� znik�y... Nawet ludzie omijaj� nas z daleka... Co go tak nosi? My�li wartownika p�yn�y leniwie, podobnie jak uci��liwa, od wiek�w ci�gn�ca si� s�u�ba... Kuc wolnym k�usem przemierza� wyje�d�on�, od dawna znajom� drog�. Zreszt�, czy naprawd� znajom�? Noc w�adcz� d�oni� przekre�li�a barwy dnia, przydaj�c na czas swego panowania inne oblicze ka�demu przedmiotowi i ka�dej �ywej istocie. Oto drapie�nie wyci�gaj� si� w kierunku je�d�ca w�laste, podobne do w�y ga��zie, usi�uj�c chwyci� za rami�, wyszarpn�� z siod�a... Oto krzew, kt�ry ro�nie w oczach, rozwija si�, puchnie - jakby z zielonych g��bin pojawi� si� jaki� cie� z lampionem w bezcielesnej, widmowej d�oni. Trzeba umie� si� przed tym obroni�. Hobbit ma u pasa wzi�t� w tajemnicy przed starszyzn� bezcenn� gondorsk� kling� - t� sam�, kt�ra nale�a�a do Wielkiego Meriadoka. Z tak� broni� nie ma si� czego ba�: ka�da si�a nieczysta ucieka na sam jej widok. Tap-tap, tap-tap. Coraz g�stszy mrok; r�ka odruchowo chwyta za bro�... Pod roz�o�ystymi wi�zami droga ostro skr�ca. To najgro�niejsze miejsce. Z lewej poprzez zaro�la przenika widmowy blask g��bokiego ciemnego stawu, otoczonego g�stwin�. Tu zawsze gromadzi�y si� nocne ptaki; ich dziwne, niezwyczajne dla hobbickiego ucha g�osy brzmia�y szczeg�lnie g�o�no. Skulonemu w siodle hobbitowi wydawa�o si�, �e to po�wistuje i pohukuje szydercza �wita Dziewi�ciu, wieszcz�c ich rych�e pojawienie si�. Zamkn�� oczy i wyobrazi� sobie, jak w ciemno�ci mkn� ich konie - czarne, niczym utkane z mroku, w szczelnych klapach na oczach. Mkn�, p�dz� przez noc, a wiatr ch�oszcze i rozwiewa czarne p�aszcze Je�d�c�w... Uderzaj� o biodra d�ugie miecze, przed kt�rymi nie mo�na si� ani zas�oni�, ani obroni�; w�ciek�� z�o�ci� p�on� puste oczodo�y. Czarni Je�d�cy kieruj� si� zapachem ciep�ej krwi... Nagle kuc parskn�� i zatrzyma� si�. W o�wietlonym ksi�ycow� po�wiat� prze�wicie mi�dzy pniami drzew pojawi�a si� przysadzista posta�, o dwie g�owy wy�sza od hobbita. Nieznajomego szczelnie otula� p�aszcz, widoczna by�a tylko r�ka trzymaj�ca d�ugi kostur. Hobbitowi w�osy stan�y d�ba. Serce sku� lodowaty strach, g�os uwi�z� w gardle, krzyk zamar� na wargach... Nieznajomy zrobi� krok do przodu. Kuc cofn�� si�, szarpn�� w bok i wyrzucony z siod�a hobbit poturla� si� po przydro�nej trawie. Rozleg� si� stukot kopyt - kuc pospiesznie wia�, gdzie pieprz ro�nie. Zapomniawszy o ca�ym �wiecie, hobbit przetoczy� si� na brzuch i poderwa�, obna�aj�c ostrze. - Hej, przyjacielu! Czy� ty si� blekotu objad�? Schowaj bro�! - rozleg� si� z ciemno�ci spokojny nosowy g�os. - Nie podchod�! - pisn�� hobbit, cofaj�c si�, i wysun�� przed siebie miecz. - St�j spokojnie! Zaraz skrzesz� ognia. - Nieznajomy pochyli� si�, zbieraj�c co� po poboczu. - Schowaj to ostrze!... A tak przy okazji, sk�d je masz? Falisty wz�r... R�koje�� z zaczepem... Pewnie gondorski? Rozleg� si� suchy trzask, co� b�ysn�o i pojawi� si� w�t�y j�zyczek �ywego p�omienia. Ogie� szybko si� rozpala�, o�wietlaj�c twarz nieznajomego, kt�ry w ko�cu odrzuci� kaptur. Hobbit odetchn�� z ulg�. Krasnolud! Najprawdziwszy krasnolud, kropka w kropk� jak z Czerwonej Ksi�gi! Kr�py, barczysty, rumiane oblicze otoczone g�st� brod�, nos jak kartofel... Za zdobionym szerokim pasem - ci�ki top�r bojowy, na plecach przytroczony oskard. - Jeste� krasnoludem? - Hobbit nieco si� uspokoi�, ale ostrza nie opu�ci�. - Sk�d si� tu wzi��e�? Czego szukasz? Odzyska� mow�, ale pewno�ci siebie jeszcze nie: wci�� cofa� si�, p�ki ty� g�owy nie opar� si� o sztywne ga��zie przydro�nych krzew�w. - Id� z G�r Ksi�ycowych. - Krasnolud krz�ta� si� przy ognisku, podsycaj�c ogienek suchymi ga��zkami. - Szukam nowych �y� rud. By�em w Hobbitonie, w Delwing, teraz id� do Bucklandu... Na tamtym brzegu wskazano mi siedzib� Brandybuck�w, powiadaj�, �e mo�na u nich przenocowa�... L�k ust�pi�, pozosta�a ciekawo�� i jakie� dziwne rozczarowanie: najzwyklejszy krasnolud... - No to nie st�jmy tu! - Hobbit odzyska� pewno�� siebie. -Chod�my, akurat tam mieszkam. - Wi�c jeste� Brandybuckiem? - Krasnolud nagle wyprostowa� si� i z zainteresowaniem spojrza� na hobbita. - Poznajmy si�. Jestem Torin, syn Dartha, a pochodz� z po�udnia G�r Ksi�ycowych. - Folko, Folko Brandybuck, syn Hemfasta, do us�ug. - Hobbit uk�oni� si� z atencj�, a krasnolud odpowiedzia� mu jeszcze ni�szym uk�onem. Torin starannie zadepta� dopiero co z takim trudem rozpalone ognisko, zarzuci� na rami� ci�ki tob� i wraz z hobbitem pomaszerowa� pogr��on� w mroku drog�. Milczeli. Cisz�, kt�ra teraz nie wydawa�a si� ju� hobbitowi ani pe�na napi�cia, ani niebezpieczna, przerwa� Torin: - Powiedz mi, Folko, czy to prawda, �e przechowujecie w Brandy Hallu jedn� z trzech kopii s�ynnej Czerwonej Ksi�gi? - Prawda - odpowiedzia� m�ody hobbit nieco zak�opotany. - I j�, i wiele jeszcze innych... Urwa�, przypomniawszy sobie ostrze�enie wujaszka Paladyna: "Nikomu nie opowiadaj, �e przechowujemy wiele r�kopis�w przywiezionych przez Wielkiego Meriadoka z Rohanu i Gondoru!". Wujaszek nigdy nie wyja�ni�, dlaczego powinien tak post�powa�; zazwyczaj tylko potwierdza� wag� swoich s��w d�wi�cznym klapsem. - I wiele innych rzeczy? Czy to chcia�e� powiedzie�? - podchwyci� krasnolud, wpatruj�c si� uwa�nie w twarz hobbita. Ten odruchowo odwr�ci� si�. - No, niby tak. - Powiedz mi, czyta�e� te ksi��ki? - nie ust�powa� krasnolud. Teraz ju� nie tylko wzrok, ale i g�os Torina zdradza� jego nadzwyczajne zainteresowanie Folkiem. Hobbit nie wiedzia�, jak powinien post�pi�: przyzna�, �e jest jedynym, kt�ry w ci�gu ostatnich siedmiu lat wchodzi� do biblioteki? I �e ca�e noce sp�dza� pochylony nad starymi foliantami, pr�buj�c zrozumie� wydarzenia z niewyobra�alnie odleg�ych czas�w? �e osi�gn�� nieprzyjemn� s�aw� hobbita, kt�ry "nie wszystko ma po kolei"? Nie, takimi informacjami nie nale�y dzieli� si� z pierwsz� napotkan� osob�. Podeszli do bramy. Kuc nie powr�ci�. Trzeba b�dzie jutro �azi� po parowach i zagajnikach, by odszuka� tego durnia - ponuro pomy�la� hobbit - a jeszcze wujaszek wytarga za uszy... Straci� resztki dobrego humoru. - Folko, czy to ty? - rozleg� si� g�os wartownika. - Gdzie podzia�e� kuca, draniu jeden?! Kogo tam z tob� licho przynios�o? Folko pchn�� furtk� i wszed�, lekcewa��c pokrzykiwania. Jednak�e Torin zatrzyma� si� i uprzejmie uk�oni�, zwracaj�c si� do niewyra�nej sylwetki na wie�y stra�niczej: - Torin, syn Dartha, krasnolud z G�r Ksi�ycowych - do us�ug. Prosz� uprzejmie o pozwolenie przenocowania pod tym go�cinnym dachem, znanym daleko za granicami waszego przepi�knego kraju! Ulitujcie si� nad zm�czonym w�drowcem, nie zostawiajcie go pod go�ym niebem! - Nie zwracaj na niego uwagi! - sykn�� Folko, chwytaj�c krasnoluda za r�k�. - Id� za mn� i nie zatrzymuj si�, bo ten gamo� ca�y dom obudzi! - Hej, Kroi, czego si� tak wydzierasz? - krzykn�� do wartownika. - On jest ze mn�, wszystko w porz�dku. Lepiej uwa�aj, �eby� nie zgubi� fajki, tak si� rozgada�e�! Zdecydowanie poci�gn�� krasnoluda przez dziedziniec. - Jutro wszystko powiem wujaszkowi! Wszystkiego si� dowie! - wrzasn�� oburzony Kroi. - On ci poka�e... Ale hobbit wraz ze swoim dziwnym towarzyszem ju� znikli w labiryncie przej�� i komnat ogromnego domostwa. D�ugimi korytarzami szli obok niezliczonych niskich drzwi, prowadz�cych do zachodniej cz�ci budowli. Trzypoziomowe budowle z bali, szczelnie pokrywaj�ce stoki wzg�rza, by�y zawieszone nad brzegiem Brandywiny, tworz�c co� na kszta�t plastr�w miodu. Tu zazwyczaj osiada�a m��d� wolnego stanu, p�ki nie wesz�a w zwi�zki ma��e�skie. Folko pchn�� jakie� drzwi i wprowadzi� go�cia do pokoju z dwoma okr�g�ymi oknami wychodz�cymi na rzek�. Wskazawszy Torinowi g��boki fotel przy kominie, rozdmucha� ogie� i zakrz�tn�� si�, zastawiaj�c st�. W zakopconym kominku ta�czy�y rude p�omyki, kt�re o�wietli�y �ciany, niewielkie ��ko, st� i ksi��ki - te zajmowa�y ca�� woln� przestrze�: wype�nia�y k�ty, le�a�y pod ��kiem, tworzy�y stos na p�ce nad kominkiem. Stare, ci�kie folianty w sk�rzanych ok�adkach... Folko przyni�s� chleb, ser, w�dliny, mas�o, warzywa, zagotowa� wod� w czajniku i wydoby� z jakiej� skrytki napocz�t� ju� butelk� czerwonego wina. Krasnolud jad� �apczywie i hobbit, �eby mu nie przeszkadza�, odwr�ci� si� do okna. Widmowe �wiat�o ksi�yca zalewa�o niskie brzegi Brandywiny; w ciemnym, ponurym nurcie wody ton�y nawet odbicia gwiazd. Po przeciwnej stronie rzeki stercza�y ostre czubki drzew Le�nego Zak�tka, na przystani, ledwie widoczne, pe�ga�o �wiate�ko lampionu. Folko otworzy� okno i do pokoju wtargn�y odg�osy nocy: niemal nies�yszalne szemranie rzeki, szelest przybrze�nych trzcin, cichy, ale wyra�ny poszum wiatru w tysi�cach koron drzew, �yj�cych teraz swym szczeg�lnym nocnym �yciem. Jak zwykle w takich chwilach, hobbitem zaw�adn�� dojmuj�cy, niewyt�umaczalny smutek. Wyobrazi� sobie, jak rozpoczynali swoje s�ynne potem w�dr�wki Bilbo i Frodo; pewnie te� tak stali w nocy przed otwartym oknem i wpatrywali si� w rozpostarty za nim zmierzch - zaledwie kilka godzin pozosta�o do �witu i nikt nie wie, czy s�dzone mu b�dzie powr�ci�... Za plecami rozleg�o si� delikatne pokas�ywanie. Folko otrz�sn�� si�, odganiaj�c nieproszony smutek, i odwr�ci� si� do go�cia, kt�ry sko�czy� ju� posi�ek. - Powiedz mi, Torinie, co przywiod�o ci� do naszego kraju? �y� rudy nigdy tu nie odkryto... - odezwa� si� Folko. Wszystko, co si� dzi� wydarzy�o, wyda�o mu si� cudownym snem, zaczarowan� bajk�, kt�ra przyby�a do� z mroku dalekich i magicznych lat. Krasnolud! Najprawdziwszy krasnolud siedzi oto przed nim i z przej�ciem ssie fajk�!... Wystarczy wyci�gn�� r�k�, by dotkn�� zadziwiaj�cych tajemnic i cud�w Wielkiego �wiata, o kt�rym do dzi� tylko s�ysza�... W ciemnym, sk�po o�wietlonym blaskiem ognia z kominka pokoju unosi� si� s�odkawy dym fajkowy. Za otwartymi oknami cicho skrada�a si� noc, zagl�daj�c do o�wietlonych okien, ale ju� teraz jej tajemnicze odg�osy nie przera�a�y hobbita. - Potrzebna mi jest Czerwona Ksi�ga - powiedzia� krasnolud, wpatruj�c si� w Folka. Hobbit drgn�� jak wyrwany ze snu. - Po co ci ona? - Chc� wyja�ni�, chc� zrozumie�, jak nasz �wiat sta� si� takim, jakim jest obecnie - odpowiedzia� Torin. - W �r�dziemiu teraz niewiele si� zmienia... Korzeni istniej�cego bez�adu nale�y szuka� w przesz�o�ci. - A ciebie to tak niepokoi? U nas w Hobbitonie czas jakby si� zatrzyma�. Nie wiem, rzecz jasna, co si� dzieje gdzie indziej... - Gdzie indziej jest podobnie. Zbyt wielu uwierzy�o, �e nadszed� z�oty wiek... Folko, podkuliwszy nogi, usiad� w fotelu i wpi� si� b�yszcz�cymi oczyma w krasnoluda. Ten, przymkn�wszy powieki, sta� przy palenisku, w zamy�leniu wpatruj�c si� w ogie�. - Co� si� dzieje w naszym �wiecie - ci�gn�� krasnolud. - Od dawna ju� to czujemy. Wszystko zacz�o si� od sztolni Morii... W porzuconych ku�niach jak dawniej stuka�y ci�kie m�oty; krasnoludy chciwie dr��y�y w g��b ziemi, poluj�c na zanikaj�ce �y�y rud. Wszystko niby sz�o po staremu, gdy nagle... D�ugie przeci�g�e wycie niespodziewanie zak��ci�o nocn� cisz�. Przepe�niony nieludzkim smutkiem j�k przetoczy� si� po ciemnych brzegach Brandywiny i zamar� w oddali. Hobbit i krasnolud drgn�li i popatrzyli na siebie. Folko skuli� si� w fotelu. W jednej chwili od�y�y wszystkie jego l�ki, przypomnia� sobie, jak dr�a�, oczekuj�c pojawienia si� na ciemnej drodze Dziewi�ciu... Krasnolud poderwa� si� i podbieg� do okna; wychyli� si� niemal do pasa i usi�owa� wypatrzy� co� w mroku. Potem ostro�nie obejrza� si� i wr�ci� przed kominek; w zamy�leniu zapali� wygaszon� fajk�. - Co to by�o? - Torin popatrzy� na Folka. - Sk�d mam wiedzie�? - Hobbit wzruszy� ramionami. -W Czerwonej Ksi�dze powiedziane jest... Ale nie, to by� nie mo�e! Pewnie jaki� nocny ptak... - Ptak, powiadasz... - mrukn�� krasnolud. - To jaki� dziwny ptak... Podobne wycie s�ysza�em dwa dni temu, kiedy w�drowa�em w pobli�u Michel Delving... Tak�e w�wczas by�o to w nocy! -Po chwili milczenia ci�gn��: - Tak wi�c, zatrzyma�em si� na tym, co si� dzieje w Morii. Krasnoludy ponownie zacz�y eksploatowa� stare wyrobiska. Wchodzi�y w nie coraz g��biej i g��biej, i oto pewnego razu w jednym z ni�szych przodk�w us�ysza�y w g��binach ziemi jakie� d�wi�ki i odg�osy. Z do�u bi� niewyt�umaczalny �ar, kamienie mi�k�y i osiada�y. Wszystko dr�a�o. Krasnoludy porzuci�y oskardy i ruszy�y do odwrotu, ale sklepienia zacz�y si� wali�, grzebi�c uciekaj�cych. Na powierzchni� uda�o si� wydosta� niewielu. Ja nie bywa�em w Morii i opowiadam ci to, co us�ysza�em od swoich przyjaci�, kt�rzy szcz�liwie si� uratowali. Ale gro�ne sta�y si� nie tylko takie zawa�y - strach ogarn�� wszystkich, kt�rzy tam �yli. Nie mogli si� uwolni� od l�ku, jedynym wyj�ciem by�a ucieczka. - Krasnolud westchn��. - Tak to jest... A ty powiadasz - ptak... Nast�pi�a cisza, przerywana trzaskaniem drew w kominku. Folko wpatrywa� si� w ogie�. Krasnolud za� m�wi� dalej, prawie szeptem ze skrywan� trwog�: - Nikt nie wie i nie potrafi wyja�ni�, o co tu chodzi. Nasza starszyzna zlekcewa�y�a opowie�ci uciekinier�w, skrycie ciesz�c si� z ich nieszcz�cia. Wielu z moich wsp�plemie�c�w mieszkaj�cych w G�rach Ksi�ycowych zazdro�ci�o bogactwa i umiej�tno�ci krasnoludom z Morii. Ci z nich, kt�rzy do nas do��czyli, nie wytrzymali drwin i szyderstw i pow�drowali w r�ne strony �wiata. Cz�� ruszy�a do Ereboru, innych przyj�� do siebie Namiestnik Kr�la w Annuminas, a niekt�rzy do��czyli do dworu Kirdana Szkutnika... Pr�bowa�em to wyja�ni�, rozmawia�em z wieloma, ws�uchiwa�em si� w mow� ska� - i w ko�cu poj��em, �e w trzewiach ziemi dzieje si� co� niedobrego. Zaproponowa�em naszym, �eby�my si� wybrali do Morii, ale odpowiedzieli mi, �e je�li krasnoludy z Morii og�uch�y i straci�y rozum ze strachu, to nas to nie dotyczy. I w og�le, powinny staranniej szalowa� swoje chodniki, a nie rozpowiada� nie wiadomo co... - Torin machn�� r�k�. - Od ojca i dziada us�ysza�em, �e w�a�nie w Hobbitonie przechowywana jest Czerwona Ksi�ga, z kt�rej mo�na si� dowiedzie� o wydarzeniach ostatniej wojny. Poprzednim razem Moria zatrz�s�a si� w�a�nie wtedy. Mo�e wi�c Ksi�ga da odpowied�?... Dlatego znalaz�em si� tutaj. - Torin podni�s� wzrok na hobbita. - Folko, synu Hemfasta, wiesz teraz wszystko! Pom� mi! Czy w�r�d ksi�g nie ma tej, kt�ra jest mi potrzebna najbardziej ze wszystkich na �wiecie? Nie posk�pi� z�ota za tak� przys�ug�! - Nawet za ca�e z�oto �r�dziemia nie sprzedam ci Czerwonej Ksi�gi! - Hobbit napi�� mi�nie, jakby przygotowywa� si� do skoku. - Ale� co� ty, co� ty! - zamacha� r�kami Torin. - Chcia�bym tylko j� przeczyta�! - Nie mam orygina�u Czerwonej Ksi�gi - przyzna� nieco zawstydzony hobbit. - Jest tylko kopia, ale najzupe�niej wierna! - Wystarczy mi kopia - zgodzi� si� Torin. - A je�li czytanie zajmie mi du�o czasu, to got�w jestem zap�aci� za pobyt tutaj. -Krasnolud si�gn�� za pazuch�. Folko pospiesznie chwyci� go za r�k�. - Nie, nie! B�d� moim go�ciem! Razem przeczytamy Ksi�g� i pomy�limy o niej r�wnie� razem. Poza ni� mam r�wnie� inne stare r�kopisy. Mog� si� przyda�. Krasnolud odetchn�� z ulg�. - Pewnie, b�dziemy mieli jeszcze czas na grzebanie w pergaminach. Opowiedz mi o swoim kraju! Przeszed�em go z jednego kra�ca na drugi i powiadam ci - s� tu miejsca przepi�kne. Syte pastwiska, zadbane sady, rumiane jab�ka i taki wspania�y tyto�! - A ty pewnie wiele podr�owa�e�? - zapyta� z zazdro�ci� w g�osie Folko. - Szcz�ciarz! Ja przez ca�e �ycie nie opu�ci�em Hobbitonu... - Ja te� du�o nie w�drowa�em - odpar� krasnolud. - Natomiast wielu spotyka�em, zadawa�em mn�stwo pyta�. Wszyscy nas�uchali si� opowie�ci o Shire, ale tylko nieliczni widzieli t� krain�. Wci�� obowi�zuje prawo kr�la Elessara... - To nam nie pos�u�y�o - zauwa�y� Folko. - Moi wsp�plemie�cy i przedtem nie interesowali si� zbytnio sprawami Wielkiego �wiata, a po zwyci�stwie w Wielkiej Wojnie, gdy ca�e z�o zosta�o zniszczone na zawsze, kr�l Elessar darowa� naszym dziadom nowe ziemie, kt�re nale�a�o zagospodarowa�, i hobbici zapomnieli o wszystkim innym - podobnie jak twoi wsp�plemie�cy. Stali�my si� zbyt niefrasobliwi... Zreszt�, co to znaczy "stali�my si�" -zawsze tacy byli�my... - Ale ty jeste� inny? - Och!... Jak by ci tu powiedzie�... Mo�e dlatego, �e bardzo wcze�nie nauczy�em si� czyta� i �e nie wychodzi�em z naszej biblioteki, zanim nie przeczyta�em wszystkiego przynajmniej raz... - Folko roze�mia� si�. - Cz�sto wspomina�em takie sprawy, o kt�rych pozostali nawet nie chcieli my�le�: m�wi�em o Hobbickim Ruszeniu, o Bitwie na Zielonych Polach... Najpierw si� rozczulali, potem krzywo patrzyli, a w ko�cu zacz�li traktowa� mnie wrogo. �e niby si� wym�drzam. A ja dopiero zacz��em si� interesowa� tym wszystkim. Pog��bia�em wiedz�, wypytywa�em przechodni�w, podobnie jak ty. I wiem, �e wie�ci z odleg�ych krain s� coraz bardziej niepokoj�ce i niezrozumia�e. - Na przyk�ad? - szybko wtr�ci� krasnolud. - Na Zachodnim Go�ci�cu pojawili si� zb�je. A przecie� od wiek�w nie s�yszano tam o nich. Na dodatek gadaj�, �e jedna wie� napad�a na drug�. Zreszt�, wiadomo�ci z daleka rzadko bywaj� prawdziwe, jak mawia� kiedy� kr�l Teoden... Prawdy mo�na si� dowiedzie� tylko od naocznych �wiadk�w... No i tyle. Jeszcze powiadali, �e pojawi�a si� banda z�ych krasnolud�w. Pewnie �gali. Takie to u nas dziej� si� sprawy. A o samym Shire chyba nie ma co opowiada�. Nie b�d� ci przecie� wylicza�, ile i kiedy zebrali�my rzepy. Dla ka�dego hobbita teraz, tak sobie my�l�, najwa�niejsze jest, �eby wszystko sz�o mu nie gorzej ni� s�siadowi. Rywalizuj� wi�c, kto b�dzie mia� wy�szy p�ot. Okoliczni mieszka�cy si� przygl�daj�, robi� zak�ady. - U�miechn�� si� krzywo. - Zreszt� sam mo�esz co� o tym powiedzie�! M�wi�e�: "Co obchodz� twoich wsp�plemie�c�w nieszcz�cia i l�ki mieszka�c�w G�r Mglistych?". Hobbit�w w og�le, tak mi si� wydaje, nic nie obchodzi! Najwa�niejsze to by� sytym i nakarmi� rodzin�, go�ci, wi�cej nic nie potrzebuj�. Wi�kszo�� cieszy si� z takiego obrotu spraw. A ja nie! Ja ju� nie mog� patrze� na rzep�! Krasnolud uwa�nie s�ucha� bez�adnych wywod�w Folka, nie wypuszczaj�c z ust dawno wygas�ej fajki. Drwa w kominku wypali�y si�. Zawstydzony nazbyt szczerymi zwierzeniami hobbit odwr�ci� si�. - I co teraz b�dziesz robi�, Folko? - zapyta� ostro�nie Torin. - �ebym to ja wiedzia�! - westchn�� hobbit. - Najpierw czeka mnie rano awantura. A� wy� si� chce. Kuca nie znalaz�em, a Kroi nie przepu�ci okazji, �eby naskar�y� na mnie wujaszkowi Paladynowi... - A kim jest wujaszek Paladyn? - Przecie� to gospodarz Bucklandu... Na dodatek, g��wny piewca znakomitej przesz�o�ci Brandybuck�w! Tylko tym si� zajmuje; pilnuje, by kto� rodzinnej czci nie splami�... - To przecie� wspania�e - rodzinna cze��! - Musia�by� go najpierw pos�ucha�... "Brandybuckowie nie powinni szlaja� si� po nocach! Niech tym si� zajmuj� hobbito�scy ho�ysze, kt�rzy nie potrafi� nawet pi�ciu swoich pokole� sobie przypomnie�! Brandybuckowie nie powinni gubi� kuc�w, niech rodzinn� maj�tno�� puszczaj� na wiatr ci w�a�nie ho�ysze. Ka�dy Brandybuck powinien pracowa�, aby jego r�d by� bogatszy od innych i zajmowa� nale�ne mu miejsce..." Krasnolud uspokajaj�cym gestem po�o�y� d�o� na ramieniu hobbita. - Przesta�, Folko! Co ci� obchodz� jego perory? Ty czyta�e� ksi�gi, a on nie... - Torin milcza� chwil�. - Ale ja to ju� na pewno teraz nie zasn�. Mo�e zabierzemy si� do Czerwonej Ksi�gi? Otw�rz szerzej okno, zapal wi�cej �wiec, nabijmy fajki - i do roboty! Folko skin�� g�ow� w milczeniu i wlaz� pod ��ko. Rozleg� si� jaki� szelest, chrobot, potem hobbit g�o�no kichn�� i wkr�tce wype�z�, ci�gn�c za sob� okuty kuferek. W wieko wprawiono owalny �elazny pier�cie�, boki zdobi�y misterne rze�by. - Przy okazji, Torinie - powiedzia� Folko, mocuj�c si� ze skomplikowanym zamkiem - gdzie jeszcze bywa�e�? Zacz��e� opowiada�, ale nie sko�czy�e�... - By�em w Amorze, w Annuminas, gdzie znajduje si� jeden z pa�ac�w Kr�la, w Szarych Przystaniach by�em, w�drowa�em po wybrze�u na po�udnie, raz nawet przekroczy�em G�ry Mgliste... Bywa�em r�wnie� na jarmarkach w Bree - cztery czy pi�� razy, ale przez Shire w�druj� po raz pierwszy. - A co robi�e� u elf�w? - Hobbit usiad� na pod�odze przy kuferku, zapomniawszy widocznie o zamku. - Zaw�drowali�my tam we troje: ja, Dwalin i Tror. Dwalin i Tror to w�a�nie ci moi przyjaciele, kt�rzy uciekli z Morii. Ale moja ojczyzna ich odrzuci�a, wi�c udali si� do Szarych Przystani, gdy us�yszeli, �e Kirdan Szkutnik szuka budowniczych, kt�rzy postawi� nowy mur twierdzy... - Po co?! Nowy mur twierdzy?! Kirdan? A to ci historia! - plasn�� w d�onie Folko. - No to co? - zdziwi� si� krasnolud. - Niech sobie buduje, miasto b�dzie pi�kniejsze... Zreszt�, co nam do tego? - Ale pomy�l sam, po co Kirdanowi nowe mury? Szare Przystanie od nie wiadomo ilu lat s� niezdobyte! Nawet nikt nigdy ich nie szturmowa�! Dlaczego wi�c ni z tego, ni z owego Kirdan wznosi nowe umocnienia? Jasne jak s�o�ce, �e on te� jest czym� zaniepokojony, skoro si� do tego zabra�! - Masz racj�! - krzykn�� Torin, uderzaj�c si� po bokach. - �e te� to od razu do mnie nie dotar�o! Kln� si� na brod� Durina, �wiat jeszcze nie widzia� takiego g�upiego krasnoluda! Milczeli, patrz�c na siebie. Kirdan Szkutnik! Ostatni W�adca - elf �r�dziemia! Ostatni z pozosta�ych cz�onk�w Rady M�drc�w. By�y posiadacz Pier�cienia Ognia, podarowanego mu przez Gandalfa. Niezwyci�ony, pot�ny Kirdan. I on si� czego� obawia! Czy�by niebezpiecze�stwo by�o a� tak wielkie? A je�li tak, to czy� schowa si� przed nim za murami? Hobbit i krasnolud stali przy gasn�cym kominku. Za oknami nios�a swoje wody do Wielkiego Morza szeroka i spokojna Brandywina. Hobbiton pogr��ony by� we �nie... Folko rozejrza� si�. Znajome przedmioty, znajomy pok�j... To niezno�ne! Co robi�? Chcia�oby si� natychmiast wyci�gn�� miecz, ruszy� na spotkanie owej bezpostaciowej, pozbawionej oblicza gro�by, stan�� z ni� oko w oko, walczy�... Ale kiedy, gdzie, z kim?! Rozgor�czkowany, wysun�� g�ow� przez okno, chciwie wdychaj�c ch�odny nocny wiatr. Obok niego sta� krasnolud. Gdzie� za rzek�, w Spichlerzach, zapia� pierwszy kogut. Folko przetar� klej�ce si� powieki. Jego wzrok pad� na pozostawiony po�rodku pokoju kuferek. Podszed� do�, przykl�kn��. G�ucho szcz�kn�� zamek. - Torinie, co mo�emy zrobi�, je�li rzeczywi�cie... kto� si� porusza pod ziemi�? - Hobbit wyj�� z kufra gruba�ne tomisko - kopi� Czerwonej Ksi�gi, r�wnie� oprawion� w czerwon� sk�r�. Krasnolud natychmiast chwyci� j� obu r�kami. - Wiele mo�na zrobi�, tak s�dz� - rzek� Torin, nie wypuszczaj�c ksi�gi. - Przede wszystkim trzeba spowodowa�, �eby uwierzy�y w to krasnoludy �r�dziemia. Potem nale�a�oby prosi� o pomoc Kr�la. Jest pot�ny i odwa�ny, nie odm�wi zatem pomocy... je�li tylko b�dziemy mogli mu wszystko wyja�ni�. Ale najpierw musimy sami wiele rzeczy sprawdzi�. - A je�li ci spod ziemi niczego od nas nie chc�? �yj� tam sobie, dr��� jaki� tunel... - Sk�d mog� wiedzie�? Mo�e tak w�a�nie jest... Mo�e tam nikogo nie ma, a krasnoludom z Morii rzeczywi�cie strach zam�ci� wzrok i w uszach si� rozdzwoni�o... Cokolwiek by s�dzi�, i tak kto� powinien si� tam przej��. Folko smutno przytakn��. Krasnolud odejdzie... Przeczyta Ksi�g� i odejdzie. B�dzie przemierza� w nocy go�ci�ce, zatrzymywa� si� w ober�ach, spa� gdzie popadnie... Zobaczy obce kraje, pokona nieznane rzeki. Ech... Hobbit przysiad� na ��ku i popatrzy� przez rami� na krasnoluda. Marszcz�c czo�o i z wysi�ku poruszaj�c wargami, Torin dos�ownie poch�ania� ka�de s�owo. Czyta� pierwsze strony Ksi�gi, m�wi�ce o s�ynnej rozmowie szacownego hobbita imieniem Bilbo Baggins z czarodziejem Gandalfem, kt�r� prowadzili pewnego s�onecznego poranka przed drzwiami domu hobbita... Folko wpatrywa� si� w znajome strony, ale wkr�tce mocno zasn��. 2 POSZUKIWANIA KUCA Rankiem w zamkni�te na zasuw� drzwi kto� mocno i gwa�townie zastuka�. Na korytarzu rozleg� si� dono�ny bas: - Folko, draniu! Dlaczego si� zamkn��e�? Prawdziwy Brandybuck niczego nie ukrywa przed swoimi starszymi! S�yszysz, leniu? Otwieraj natychmiast! M�ody hobbit, wyrwany ze snu, a� podskoczy� na ��ku. Rozbudzony, najpierw wpatrywa� si� w drgaj�ce pod ciosami pi�ci drzwi, potem skuli� si� jak skazaniec, wci�gn�� g�ow� w ramiona i, szuraj�c stopami, powl�k� si� otworzy�. Natychmiast w progu pojawi� si� krzepki leciwy hobbit z pomarszczon�, okr�g�� twarz�. Pod krzaczastymi brwiami kry�y si� ma�e oczka nieokre�lonej barwy. - Aha! - warkn��, wsuwaj�c d�onie za pas i szeroko rozwodz�c �okcie na boki. - Wpad�e�, �obuzie! Kto uprowadzi� kuca w nocy i nie zwr�ci� go, co? Pytam si� ciebie, niegodziwcze! Grube czerwone palce mocno wczepi�y si� w ucho Folka i zacz�y bezlito�nie je wykr�ca�. Ten zblad� i skr�ci� si� z b�lu, ale nie wyda� z siebie d�wi�ku. - Gdzie kuc, �otrze? Gdzie kuc, darmozjadzie? Pytam si� ciebie! Prawdziwi Brandybuckowie powinni w nieustaj�cym trudzie pomna�a� otrzyman� od przodk�w w�asno��, a nie trwoni� j�, jak hobbito�ska ho�ota! Ja w twoim wieku owce pasa�em, pracowa�em od �witu do �witu. A ty? Czym si� zajmujesz? Tracisz kuca! Wspania�ego kuca, jakiego teraz za �adne pieni�dze nie zdob�dziesz! Nawet Tukowie takiego nie mieli! Na dodatek, zamiast go szuka�, chrapiesz sobie tutaj! Krasnolud zdecydowanie post�pi� do przodu, jego mocne palce niczym stalowy uchwyt zacisn�y si� na pulchnej r�ce wujaszka Paladyna. - Prosz� o wybaczenie, czcigodny - wycedzi� przez z�by Torin. - Prosz� zostawi� Folka w spokoju, nie jest niczemu winien. Jego kuca ja wystraszy�em, kiedy zetkn�li�my si� twarz� w twarz na nocnym szlaku. Pokryj� wszystkie straty. - A ja si� ciebie, kochaneczku, w og�le o nic nie pytam - wysycza� wujaszek, bezskutecznie usi�uj�c uwolni� si� z �elaznego chwytu krasnoluda. - Kim jeste�? A ten niegodziwiec oberwie na dodatek za to, �e przyprowadza jakich� w��cz�g�w! Krasnolud spurpurowia�. - Nie jestem w��cz�g�. Nazywam si� Torin, syn Dartha, jestem krasnoludem z G�r Ksi�ycowych. Pu�� go! - rykn��, chwyciwszy woln� r�k� wujaszka za ko�nierz i lekko nim potrz�sn��. Ten nagle cieniutko pisn�� i rozlu�ni� chwyt. Folko odskoczy� w bok, przyciskaj�c d�o� do purpurowego ucha. Torin powiedzia� pojednawczo: - Mo�e jako� si� dogadamy? Pozna�e� moje imi�. A ciebie, czcigodny, jak zw�? Twarz wujaszka mia�a barw� dojrza�ego pomidora; odzyska� pewno�� siebie i basowy ton g�osu zabrzmia� agresywnie: - Nazywam si� Paladyn, syn Swiora; jestem g�ow� rodu Brandybuck�w. M�w wi�c, czego chcesz, kochaneczku, dlaczego wkrad�e� si� tu nieproszony, nie zapytawszy o zgod�? - Czcigodny Paladynie, synu Swiora, g�owo rodu Brandybuck�w - o�wiadczy� ze �le maskowan� pogard� krasnolud. - Nie mog�em przedstawi� si� w nale�yty spos�b, poniewa� przyby�em w t� okolic� p�n� noc�. Szed�em drog� z p�nocy i przypadkowo napotka�em jad�cego wierzchem na kucu m�odego hobbita. Kuc przestraszy� si�, stan�� d�ba i uciek�. Ulegaj�c moim natr�tnym pro�bom, Folko zgodzi� si� mnie przenocowa�. Oczywi�cie za op�at�, czcigodny panie! Krasnolud otrz�sn�� si� z obrzydzeniem, ale wujaszek niczego nie zauwa�y�. Torin wsun�� r�k� w zanadrze i po chwili w jego d�oni b�ysn�o kilka z�otych trialon�w kr�la Elessara. - Prosz� tak�e przyj�� pewne zado��uczynienie za utraconego z mojej winy kuca. Czy wystarczy sze�� pe�nowarto�ciowych monet? Zwariowa� czy co? - pomy�la� Folko. - Przecie� za te pieni�dze mo�na kupi� cztery �wietne kuce! Wujaszek zamruga� oczami, obliza� spierzchni�te wargi, g�o�no odetchn��; jego ma�lane oczka rozb�ys�y. - Noo, pewnie - przytakn�� skwapliwie, nie odrywaj�c wzroku od z�ota. - Mogliby�my przyj�� rekompensat�... Je�li czcigodny Torin, syn Dartha, krasnolud z G�r Ksi�ycowych, twierdzi, �e w�a�nie z jego winy... czy te� dok�adniej, z powodu jego pewnej niedba�o�ci, stracili�my kuca, to, oczywi�cie, powinien wynagrodzi� nam jego warto��... Ale bardziej chcia�bym wiedzie�, po co czcigodny Torin przyby� do nas? - Zosta�em wys�any przez swoich wsp�plemie�c�w, by zaproponowa� hobbitom najnowsze i najlepsze wyroby naszych mistrz�w - z powa�n� min� odpowiedzia� krasnolud i mrugn�� do Folka. - S�yszeli�my, �e w�a�nie r�d Brandybuck�w jest obecnie najbogatszy i najszacowniejszy w Shire. - Na twarzy wujaszka pojawi� si� wyraz nadzwyczajnego zainteresowania, kiwni�ciami g�owy potwierdza� ka�de s�owo krasnoluda. - My, krasnoludy z po�udnia G�r Ksi�ycowych, mogliby�my zapewni� wam wszystko, co niezb�dne, po prostu dostarcza� pod sam� bram�, i to po najni�szych cenach... Ale o tym przecie� nie rozmawia si� na drodze! - Tak, tak, oczywi�cie - kiwn�� g�ow� wujaszek. - Po �niadaniu, czcigodny go�ciu, b�dziesz m�g� opowiedzie� wszystko Radzie Brandybuck�w, kt�ra podejmie decyzj�... - Mniemam wi�c, �e zrezygnowa�e� panie z zamiaru ukarania Folka? - spyta� Torin z uprzejmym u�miechem, udaj�c, �e zamierza schowa� z�oto. Wujaszek by� wyra�nie podekscytowany: - Czcigodny, to nasza sprawa, i nie warto, by� ty, obcy w naszych stronach, zajmowa� si� ni�... Ale niech b�dzie. Folko nie b�dzie ukarany, je�li... - Je�li odnajd� z nim owego nieszcz�snego kuca i zap�ac� wam... powiedzmy, cztery monety? - Je�li odnajdzie si� kuc i... pokryjecie straty w wysoko�ci sze�ciu monet - o�wiadczy� wujaszek nieprzejednanym tonem. - Chodzi nie tylko o kuca, ale r�wnie� o te upokorzenia, kt�rych teraz do�wiadczy nasz r�d... - Jakie� to upokorzenia? - speszy� si� Torin. - Jak to jakie! S�siedzi zobacz� biegaj�cego wolno kuca ze znakiem Brandybuck�w i powiedz�: "Okazuje si�, �e u tych Brandybuck�w wcale nie taki znowu porz�dek panuje w stajniach, jak to usi�uj� nam pokaza�! W czym wi�c s� lepsi od nas, skoro, jak i inni zwykli hobbici, nie potrafi� upilnowa� kuca? Zatem, je�eli nie s� lepsi od nas, to dlaczego mamy ich s�ucha�?". Rozumiesz teraz, czcigodny Torinie, na jakie straty zostali�my nara�eni? Gdybym wzi�� od ciebie mniej ni� sze�� monet, nasz r�d utraci�by cze��, a jest to r�d w Hobbitonie pierwszy, r�wny Tukom! Krasnolud podrapa� si� po karku, nie wiedz�c, �mia� si� czy oburzy�. - Niech b�dzie po twojemu, czcigodny - powiedzia� i wysypa� na u�o�one w ��dk� d�onie Paladyna gar�� monet. Wujaszek, wstrzymawszy oddech, pilnie �ledzi� strumie� b�yszcz�cych kr��k�w. - Dzi�ki ci, Torinie, synu Dartha - o�wiadczy� z szacunkiem, chowaj�c pieni�dze. - Od razu po �niadaniu zwo�am Rad� Brandybuck�w i b�dziesz m�g� wy�uszczy� nam swoje propozycje dotycz�ce handlu. Poczekaj tu, je�li chcesz. Cie� Czarnego S�upa nie przesunie si� ani o �okie�, gdy ci� zawezw�. A ty, Folko, migiem skocz i powiadom wszystkich! �ywo! Min�y trzy godziny i s�o�ce wysoko wznios�o si� nad Starym Lasem, gdy w ko�cu Folko i Torin spotkali si� w pokoiku m�odego hobbita. Na czole Folka b�yszcza�y krople potu, by� wyczerpany, podobnie jak krasnolud. - Uff! Twoja rodzina zam�czy�a mnie gadaniem! - westchn�� krasnolud, padaj�c na fotel. - Zamiast s�ucha� ich paplaniny, wola�bym ca�y dzie� macha� oskardem! Bez przerwy co� jedli i gadali z pe�nymi ustami - nic nie mog�em zrozumie�... Ale niech im tam. Osi�gn��em, co chcia�em - pozwolili mi przez jaki� czas tu przebywa� z tob�. Powiedzia�em, �e powinienem lepiej pozna� przysz�ych kupc�w. A co u ciebie? - Ucho mi spuch�o - oznajmi� powa�nie Folko. - Wi�c co zamierzamy? - Wiadomo, musimy poszuka� twojego kuca. We� troch� prowiantu i jaki� ciep�y p�aszcz, mo�e gdzie� zanocujemy. - Jak to?! - Folko nagle si� wystraszy�, wyobraziwszy sobie zimny nocleg w ciemnym lesie, w deszczu i wietrze. - My�lisz, �e nie wr�cimy na noc? - Wszystko si� mo�e zdarzy� - wzruszy� ramionami krasnolud. Wyruszyli na poszukiwania, odprowadzani ciekawskimi spojrzeniami mieszka�c�w osady. Folko, kt�rego dobry humor i ��dza przyg�d na jaki� czas st�umi�y l�k, nie wytrzyma� i zawiesi� u pasa miecz Wielkiego Meriadoka. Na plecy zarzuci� ci�ki worek z zapasami, kieruj�c si� m�dr� zasad� hobbit�w: "Wybierasz si� na jeden dzie�, bierz jedzenia na tydzie�". Po wyj�ciu za bram� pomaszerowali na p�noc, t� sam� drog�, na kt�rej spotkali si� noc�. Przeszed�szy oko�o mili i min�wszy pierwszy zakr�t, kiedy za lasem znikn�y dachy osady, skr�cili w prawo i skierowali si� na p�nocny zach�d, przeszukuj�c niewielkie zagajniki, rozsiane niczym wyspy po�r�d morza zadbanych p�l i ��k. Zagl�dali do p�ytkich, poro�ni�tych krzewami parow�w, rozpytywali okolicznych mieszka�c�w - Folko zupe�nie nie przejmowa� si� w tej materii zakazem wujaszka. Jednak�e wszystkie ich wysi�ki spe�z�y na niczym. S�o�ce nie pra�y�o mocno, z po�udnia nap�yn�y lekkie ob�oki, zrobi�o si� ch�odniej. Po drodze Folko i Torin spotykali wielu hobbit�w, kt�rzy wytrzeszczali oczy na widok krasnoluda, jednak o losie zaginionej "rodzinnej w�asno�ci" nie mieli poj�cia. P�ki szli przez pola i rzadkie przecinki, Torin opowiada� Folkowi o swoim narodzie, tradycjach obyczajach, tradycjach i zaj�ciach krasnolud�w, opowiada� r�wnie� o Annuminas, z zachwytem wspominaj�c jego pot�ne, u�o�one z gigantycznych granitowych blok�w bastiony, wie�e obronne, zakotwiczone g��bokimi fundamentami w ziemi, brukowane ulice i schludne domy. Dolne kondygnacje budynk�w zajmowa�y niezliczone kramy i tawerny; mo�na tam by�o kupi� dos�ownie wszystko, a tak�e skosztowa� dowolnej potrawy, je�eli tylko znano j� w �r�dziemiu. Na peryferiach znajdowa�y si� liczne otwarte i os�oni�te dachami placyki, gdzie w�drowni komedianci prezentowali swoje umiej�tno�ci przed szacown� publik�; �piewacy i muzykanci urz�dzali koncerty i popisy taneczne wprost na ulicach czy placach, a w dni karnawa�u, urz�dzanego co roku po �niwach, dzielnice P�nocna i Po�udniowa ton�y w morzu kwiat�w i barw... Gi�tka ga��zka smagn�a prosto w twarz krasnoluda, kt�ry j�kn�� i zakl��. Stali na skraju kolejnego poro�ni�tego olszyn� parowu. Ci�gn�o od niego wilgoci�. Folko niech�tnie schodzi� w d� po stromym stoku, kieruj�c si� ku szemrz�cemu w dole strumykowi. Krasnolud, st�kaj�c i potykaj�c si�, szed� za nim. Prze�lizn�wszy si� pod g�stym dachem splecionych ga��zi, Folko dotar� do wody. Wtem co� stukn�o i r�wnocze�nie posypa�y si� siarczyste przekle�stwa - Torin jak kamie� stacza� si� na dno parowu. Hobbit rozejrza� si� i nagle zobaczy� przed sob�, tu� przy strumieniu, na wilgotnej, poro�ni�tej mchem ziemi wyra�ne �lady czterech niewielkich kopyt. W prawej przedniej podkowie brakowa�o jednego gwo�dzia. - Torinie! Znalaz�em! - krzykn�� ucieszony. - Idziemy w g�r� strumienia. Nad ich g�owami zamkn�o si� sklepienie z koron drzew: olchy ust�pi�y miejsca rosn�cym na stoku parowu wysokim sosnom i pot�nym jod�om. W dole panowa� zielonkawy p�mrok. Krasnoludowi przesta�a si� podoba� wyprawa - nie zna� i nie lubi� las�w, nie potrafi� si� po nich porusza�. Id�c za Folkiem, ha�asowa� tak bardzo, �e gdyby to by� prawdziwy Czarny Las z czas�w Bilbo i jego towarzyszy, ju� dawno kto� by ich po�ar�... Par�w wi�d� prosto na po�udnie, co zaniepokoi�o Folka. Wed�ug jego oblicze� lada moment powinni natrafi� na Obronn� Palisad�. �lad prowadzi� dnem parowu, kucyk wcale nie zamierza� i nie pr�bowa� skr�ci� czy wydosta� si� na g�r�. Folko usi�owa� przypomnie� sobie, jak� okolic� w tej chwili przemierzaj�, ale nie potrafi� sobie tego uzmys�owi�: nie zna� zbyt dobrze tej cz�ci kraju. Pozostawa�o im tylko i�� dalej, maj�c nadziej�, �e uciekiniera zatrzyma Palisada. Rozmowa zamar�a jako� bez powodu. Folko stale rozgl�da� si� na boki, wypatrywa� �lad�w i przys�uchiwa� si� odg�osom �ycia w parowie, krasnolud natomiast przede wszystkim patrzy� pod nogi, �eby nie zwali� si� do wody. Kiedy w ko�cu wyszli na suche miejsce, zm�czony hobbit zaproponowa� popas. Przek�sili pospiesznie i zapalili fajki, daj�c wytchnienie zm�czonym nogom. Torin przymkn�� oczy i, wydawa�o si�, zapad� w drzemk�, natomiast Folko niespokojnie wierci� si� na pie�ku. Po�o�y� miecz na kolanach i wysun�� do po�owy ostrze z pochwy. Otaczaj�cy ich las wyra�nie zg�stnia� i otacza� w�drowc�w ponurym pier�cieniem; par�w rozszerzy� si�, g�ste zaro�la kry�y jego brzegi przed oczyma hobbita. Ptaki zamilk�y, czasem tylko wiatr przynosi� skrzecz�ce g�osy wron. Folko uni�s� wzrok ku niebu; pr�bowa� okre�li� por� dnia, jednak�e przez zielone sklepienie nie da�o si� nic zobaczy�. Wok� nich stopniowo narasta�y jakie� tajemnicze trzaski i szelesty, stawa�y si� coraz g�o�niejsze i wyra�niejsze. Gdzie� nieopodal rozleg� si� odg�os przypominaj�cy �opot pot�nych skrzyde�. Hobbit drgn�� i wyci�gn�� miecz. Wydawa�o mu si�, �e kto� za nim stoi i przypatruje si�; wyczuwa�, �e ten kto� jest nieprzyjazny, ale jednocze�nie wystraszony. Folko nie potrafi�by wyja�ni�, jak doszed� do takiego wniosku. Przekonanie, �e nieznajomy r�wnie� si� boi, doda�o hobbitowi pewno�ci siebie. Umy�lnie przeci�gn�� si� niedbale, nawet od�o�y� miecz, ale jego prawa r�ka niezauwa�alnie dla obcych oczu podnios�a z ziemi ci�k�, kr�tk� ga���. Istota za plecami hobbita odrobin� si� poruszy�a - i Folko cisn�� z ca�ej si�y ga��zi� w stron�, gdzie, jego zdaniem, kto� si� czai�. Chwil� potem, z obna�onym mieczem w r�ku, skoczy� w krzaki. Ha�as i trzask ga��zi obudzi�y Torina. Przetar�szy oczy, krasnolud stan�� w postawie bojowej; top�r jakby sam wyskoczy� mu zza pasa i znalaz� si� w prawej r�ce. Spomi�dzy krzak�w dobiega�y odg�osy szamotaniny, rozleg� si� pisk. Bez namys�u krasnolud rzuci� si� w tamt� stron�. Ci�ni�ty przez Folka kij trafi� w cel i zwali� z n�g nieproszonego go�cia. Hobbit dwoma skokami przedar� si� w g��b g�stwiny krzew�w i z�apa� mocno tarzaj�cego si� po ziemi stwora. By� mniejszy ni� on i znacznie s�abszy. �a�o�nie pisn�wszy, zaniecha� walki. Ale gdy tylko Folko odwr�ci� si� w stron� nadbiegaj�cego krasnoluda, stworzenie wpi�o si� ostrymi z�bami w palec hobbita. Folko krzykn�� z b�lu. - Hej, jeszcze raz mi wytniesz taki numer, a poder�n� ci gard�o! - wrzasn�� gro�nie hobbit prosto w ow�osione ucho istoty i dla pewno�ci przejecha� zimnym stalowym ostrzem po szyi pokrytej mi�kkim br�zowym futrem. Stworek musia� go zrozumie�; skurczy� si� i obj�� g�ow� r�kami. - Co� ty z�apa�? - zapyta� Torin, przek�adaj�c top�r do lewej r�ki, a praw� unosz�c istot� za sk�r� na karku. - Ha! Stary znajomy! Teraz hobbit zobaczy�, �e w pot�nym r�ku krasnoluda s�abo trzepoce si� malutki karze�ek, niewiele d�u�szy od jego przedramienia. Na pod�u�nej pomarszczonej mordce b�yszcza�y malutkie, pe�ne strachu i z�o�ci czerwone oczka, podobne do oczu schwytanego szczura. Stw�r mia� haczykowaty nos, usta o cienkich wargach. Jego d�ugie uszy z obwis�ymi czubkami pokrywa�y czarne, we�niste w�osy. Karze�ek ubrany by� w do�� starannie uszyty br�zowy kaftan i sk�rzane wysokie buty. - Znasz go, Torinie? - zdziwi� si� Folko. - A jak�e! Znam dobrze jego plemi�... nawet bardzo dobrze. Zaraz go przes�ucham. Przypuszczam, �e znakomicie nas rozumie, ale nie b�dzie chcia� m�wi� za skarby �wiata... chyba �e potraktujemy go roz�arzonym �elazem! M�wi�c to, krasnolud uwa�nie wpatrywa� si� w oczy karze�ka, jakby pr�buj�c sprawdzi�, czy ten rozumie, o czym mowa. Jeniec zwisa� w jego r�ku i nie reagowa� na gro�by. Krasnolud ci�gn��: - Ich plemi� od dawna �yje blisko naszego. Zasiedlaj� porzucone wyrobiska; nie brzydz� si� r�wnie� tunelami ork�w. Z natury s� chytre i maj� lepkie d�onie, ich zr�czno�� wykorzystuj� niekt�re nieodpowiedzialne krasnoludy, ale wi�kszo�� moich rodak�w nie ceni ich ani troch�. Od ojca s�ysza�em, �e ci spryciarze w czasie Wielkiej Wojny o Pier�cie� potrafili kry� si� za cudzymi plecami, pomagaj�c albo nam, albo orkom. Spotyka�em ich w Annuminas; zajmowali si� tam g��wnie donoszeniem kupcom, gdzie mo�na lepiej sprzeda� jaki� towar, i za to otrzymywali zap�at�. Kiedy� zamieszkiwali pieczary G�r Szarych, a gdy pojawili si� tam orkowie, podporz�dkowali si� zdobywcom. Potem jako� niezauwa�alnie rozpe�zli si� po ca�ej p�nocy �r�dziemia... No dobra, teraz b�d� go przes�uchiwa� w jego j�zyku. Ite ott burchusz? - zwr�ci� si� do karze�ka, stawiaj�c go na ziemi. Ten milcza�. Torin z lekka potrz�sn�� nim, tak �e z�by je�ca g�o�no zaszczeka�y. Dopiero wtedy tamten zacz�� m�wi� cienkim, nieprzyjemnym g�osikiem. Krasnolud do�� d�ugo prowadzi� z nim dziwn� rozmow�, potem wyprostowa� si� i wytar� d�oni� spocone czo�o. Poszukawszy w bocznych kieszeniach, wyci�gn�� spory motek sznura i zr�cznie zacz�� p�ta� r�ce i nogi karze�ka, kt�ry �a�o�nie j�cza�, ale nie stawia� oporu. Potem Torin wsun�� go do worka i przerzuci� baga� przez rami�. - Ten przyjaciel - poklepa� lekko worek, w kt�rym porusza� si� i od czasu do czasu ze z�o�ci� sapa� wi�zie� - nie przyw�drowa� na po�udnie ot tak sobie. Przy okazji rozgl�daj si� na boki, by�o ich pi�cioro. Ob�z karze�k�w znale�li szybko - w wykrocie pod korzeniami rosn�cej na p�nocnym stoku sosny natrafili na �lady ogniska. Trawa doko�a by�a wygnieciona, obok popieliska le�a�y sterty chrustu i pod�ci�ka z naci�tych ga��zi, wala�o si� te� kilka p�aszczy, pas�w i niewielkich no�y w czarnych sk�rzanych pochwach. Na nad�amanym tr�jnogu wisia� kocio�ek z korzennie pachn�c� zawarto�ci�. Nie dostrzegli jednak ani work�w, ani innej broni pr�cz no�y. Wida� by�o, �e kto� st�d pospiesznie uciek�, ledwie zd��ywszy zagasi� ognisko. Spostrzegawczy hobbit zobaczy� �lady ma�ych but�w, prowadz�ce na wsch�d. Obozuj�cy tu zd��yli si� wymkn��. - Zwia�y, nawet nie pr�buj�c uwolni� swojego wsp�plemie�ca - rzuci� pogardliwie Torin, kopniakiem wywracaj�c garnek. - Co dalej? - Folko z zafrasowan� min� niepewnie zapyta� krasnoluda, kt�ry przeszukiwa� pobliskie krzewy. - �lady twojego kuca i tych typk�w prowadz� w jednym kierunku. - Mo�emy i�� tym tropem! A po drodze opowiem ci co� ciekawego. Hobbit zerkn�� na krasnoluda i zdziwi� si� zmianie, jaka w nim zasz�a. Torin mia� brwi zmarszczone w grymasie powagi, nie wypuszcza� z r�ki topora i szed� zgarbiony, unikaj�c otwartych przestrzeni; wydawa� si� przestraszony. Folko, przej�ty trwog� przyjaciela, wyci�gn�� miecz z pochwy. - B�dziemy ich �apa�? - zapyta� wojowniczo, �ciszywszy jednak g�os. - A co potem? I w og�le, powiedz wreszcie, czego si� od niego dowiedzia�e�? - Wed�ug jego s��w, mieszka� w niewielkiej osadzie nieopodal Annuminas. Chyba m�wi� prawd�, s� tam stare krasnoludzkie wyrobiska. Podobno pracowali dla bogatego kupca z Arnoru. Pewnego razu zaproponowano im bardzo korzystny interes - za dobr� op�at� mieli pozna� najkr�tsze szlaki do Forlindonu, z omini�ciem Hobbitonu, zamkni�tego dla obcych edyktem kr�la Elessara. Ten zuch powiada, �e pomylili drog� i zab��dzili w Starym Lesie, sk�d ledwie si� wydostali... - Trudno w to uwierzy� - wzruszy� ramionami Folko. - Do Forlindonu, jak s�ysza�em, prowadzi dobra droga, omijaj�ca Shire z zachodu... - Trudno uwierzy�! - prychn�� krasnolud. - ��e ten ma�y dra� i nawet si� nie zaczerwieni, bo to nie jest u nich przyj�te... Ale co z nim zrobi�? Je�li go wyko�czymy, to b�dzie zab�jstwo, a karze�ki tego nie wybaczaj�. Zap�akana rodzinka natychmiast rzuci si� do st�p Namiestnika, b�agaj�c o ochron�... Kr�l Elessar stara si� by� sprawiedliwy, w jego kr�lestwie prawo jest jedno dla wszystkich: dla krasnolud�w i ludzi, i dla karze�k�w... Jednak�e zm�czy�o mnie d�wiganie go! - przerwa� sam sobie. - Mo�e jednak poder�n� mu gard�o? Miejsce jest g�uche i odpowiednie... Z tymi s�owami rzuci� worek na ziemi� i kopn��. Rozleg�o si� �a�osne pi�niecie. - Widzisz go, zrozumia�! - powiedzia� zadowolony krasnolud, gdy us�yszeli dochodz�ce z worka mamrotanie. - Poczekaj! - poderwa� si� nagle Torin. - To ju� zupe�nie inna �piewka... Krasnolud rozwi�za� worek i wyci�gn�� zmi�toszonego karze�ka, kt�ry zwali� si� na ziemi� jak mi�kki tobo�ek, ale nie przesta� papla�. - Nie tak szybko! - rozkaza� Torin, znowu cz�stuj�c go lekkim kopniakiem. Karze�ek uni�s� si� lekko i ze strachem wpatruj�c si� w krasnoluda, wci�� mamrota�, chocia� nieco wolniej, od czasu do czasu pochlipuj�c. Folko nie rozumia� ani s�owa, ale w g�osie karze�ka wyczu� strach. - Co on m�wi? Co on m�wi? - wypytywa� niecierpliwie krasnoluda. Torin nagle przysiad� na pniaku, jego twarz pociemnia�a. - �le si� sprawy uk�adaj�, bracie hobbicie - rzek�, westchn�wszy. - On powiedzia�, �e pewnego dnia do jego rodowej starszyzny przyjecha� w nocy nieznany je�dziec - cz�owiek. Kto on, sk�d - tego karze�ek, rzecz jasna, nie wie. Starszyzna naradza�a si� przez ca�� noc, a rano przywo�a�a go i jeszcze czterech z jego rodu; kazali im w tajemnicy przedosta� si� na po�udnie, do Isengardu, i odnale�� tych, kt�rzy podporz�dkowali si� Bia�ej R�ce! Nie wiem, co znaczy "Bia�a R�ka", ale karze�ek powiedzia�, �e mieli odnale�� ocala�ych ork�w! - C� to... c� to znaczy, Torinie? - wybe�kota� hobbit. Zna� ju� odpowied�, ale jednocze�nie ba� si� jej; jak dziecko mia� nadziej�, �e mo�e si� jeszcze upiecze... - To znaczy - wolno i wyra�nie powiedzia� krasnolud, podnosz�c wzrok na Folka - �e kto� zbiera resztki tych, kt�rzy s�u�yli Ciemno�ci... Hobbit u�wiadomi� sobie, �e ca�y jego przytulny �wiatek w jednej chwili run��, �e jego ojczy�nie grozi niebezpiecze�stwo i �e teraz on sam b�dzie musia� z nim walczy� - ma�y, cho� zr�czny hobbit, kt�ry nie mo�e liczy� na pomoc jakich� wszechwiedz�cych i wszechpot�nych czarodziej�w. - Nie mo�emy go uwolni� - powiedzia� zamy�lony Torin. - Musimy dotrze� do starszyzny, wyja�ni�, kim by� �w tajemniczy je�dziec... Jutro odchodz�, Folko. Karze�ka wezm� ze sob�... Chod�my! Widzisz �lady kuca? Nie przeszli nawet stu krok�w, gdy krasnolud gwa�townie si� zatrzyma�. - Co to za palisada? Mi�dzy drzewami wida� by�o wysokie, wbite w ziemi�, od g�ry zaostrzone bale. Cz�stok� schodzi� z jednego ze stok�w, przekracza� strumie� ponad opuszczon� w nurt g�st� kratownic� i ponownie wspina� si� na zbocze, gin�c mi�dzy niezliczonymi pniami drzew. Podeszli bli�ej i nagle Folko zobaczy�, �e Obronna Palisada, pewna, wzniesiona przez odleg�ych przodk�w zapora wok� Shire, kt�ra mia�a chroni� jej mieszka�c�w przed strachami zewn�trznego �wiata, przesta�a pe�ni� swoj� funkcj�. Omsza�e bierwiona w kilku miejscach przegni�y i run�y; przegradzaj�ca strumie� krata by�a wy�amana z jednej strony, tak �e wida� by�o zmursza�e wn�trze bocznych prowadnic. Nic ju� nie mog�o zatrzyma� naje�d�c�w. Folko zbyt du�o dzisiaj prze�y�, dlatego zniszczona Palisada niezbyt go wzburzy�a. Splun�� tylko, z�orzecz�c w duchu lekkomy�lnym hobbitom, kt�rzy mieli jej pilnowa�. W �lad za Torinem przekroczy� zwalone bale... i po raz pierwszy znalaz� si� poza granicami swojego kraju, mi�ego, przytulnego, serdecznego. Pusta niegdy� przestrze� przed Palisad� by�a teraz g�sto zaro�ni�ta, strumie� poszerzy� swoje koryto, a jego brzegi poros�y olchy. Przyjaciele przedzierali si� przez g�ste krzewy i przeskakiwali z k�py na k�p�, mi�dzy kt�rymi sta�a czarna, prze�roczysta niczym zwierciad�o woda. Folko szed� pierwszy, krasnolud za nim, za ka�dym razem wymacuj�c dno wy�amanym kijem. Na kuca natkn�li si� zupe�nie przypadkowo. K�tem oka Folko zauwa�y� jakie� poruszenie w krzakach. Przystan�� i przyjrzawszy si�, zobaczy�, �e ich uciekinier zapl�ta� si� uprz꿹 w ga��zie. Kuc najwyra�niej r�wnie� ich dostrzeg�, bo szarpn�� si�, pr�buj�c uwolni�, i zar�a� zach�caj�co. - Uff, w ko�cu! - Torin wytar� r�kawem pot z czo�a. - Szczerze m�wi�c, wyko�czy�y mnie te lasy. Ruszyli w drog� powrotn�, za�adowawszy karze�ka na grzbiet kuca. Folko odwr�ci� si� i z jakim� niewyt�umaczalnym �alem rzuci� spojrzenie na ciemne rubie�e Starego Lasu. Dzie� przemija�, z po�udnia nap�ywa�y niskie chmury. W g�stniej�cym mroku ledwo by�o s�ycha� plusk strumienia, z rzadka rozlega�y si� odleg�e ptasie g�osy. Hobbit szed� przodem, prowadz�c kuca, Torin maszerowa� za nim. - Chcia�bym wiedzie�, komu przysz�o do g�owy zbiera� niedobitki ork�w! - rzuci� krasnolud. Hobbit tylko wzruszy� ramionami, a jego towarzysz ci�gn��: - Czy tak naprawd� wielu ich przetrwa�o? Ile� to ju� lat chadzamy do pieczar Aglarondu obok ich siedzib i nigdy nic si� nie dzia�o... No, dobra, oddamy w Annuminas karze�ka komu trzeba, niech oni si� martwi�... - Idziesz do Annuminas, tak od razu? - zapyta� Folko. - Tak od razu? Nie, przecie� tu nie ma szlaku. P�jd� przez Bree. Od mostu na Brandywinie to tylko dzie� drogi, a potem ju� po szlaku. Droga jest dobra, s� przy niej zajazdy i tawerny... Nad Brandywin� dawno ju� dopala�y si� ostatnie promienie wieczornej zorzy, gdy zm�czeni w�drowcy w ko�cu dotarli do siedziby Brandybuck�w. Oddali kuca wujaszkowi Paladynowi, u�o�yli sp�tanego karze�k