3165

Szczegóły
Tytuł 3165
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3165 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3165 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3165 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

RӯOWA MAGJA ? 1924 RӯOWA MAGJA Tak wygl�da�a ok�adka pierwszego wydania - drugiego tomiku poezji Marii z Kossak�w Pawlikowskiej. Tomik ten ukaza� si� nak�adem Ksi�garni H.Altenberga we Lwowie w 1924 roku. Druk Tow. Wyd. "IGNIS" w Warszawie. Wydanie pierwsze zawiera 39 utwor�w. R�owa Magja Na z�ocistej fajerce spal� r�ow� r�� czarne pi�reczko kurze i jedno ludzkie serce. Nikogo nie otruj�, nikogo nie zabij�, Serce to jest niczyje jest ono tylko - moje. Go��bia nie zadusz�, me czary s� bezkrwawe w czarodziejsk� potraw� wrzuc� ma w�asn� dusz�. Ja By�o raz dziecko zabawne i t�uste. Umar�o. Nie ma go nigdzie. Biega�o po domu, krzycza�o. S� jeszcze jego fotografie w salonie. A� �mia� si� i istnie� przesta�o, i nikt si� nie zdziwi� tej krzywdzie, cho� by�o tak kochane i rozpieszczone. Gdy z domu powoli znika�o, oby�o si� jako� bez p�aczu i pisku. Zabawki, sukienki, niepotrzebne pami�tki zalegaj� poddasze. Mama nieraz i do p�nej nocy czuwa�a nad jego ko�ysk�, a jednak dzisiaj, gdy je wspomina - nie p�acze. Nazywa�o si� tak jak ja, wi�c wszyscy my�l�, �e ja to ono, i nie usypali mu gr�bka, cho�by takiego jak kopiec kreta. Tote� p�acze nocami w kominie, �e je zapomniano, zgubiono, �e miejsce jego zaj�a jaka� niedobra kobieta... Kto chce, bym go kocha�a Kto chce, bym go kocha�a, nie mo�e by� nigdy ponury i musi potrafi� mnie unie�� na r�ku wysoko do g�ry. Kto chce, bym go kocha�a, musi umie� siedzie� na �awce i przygl�da� si� bacznie robakom i ka�dej najmniejszej trawce. I musi te� umie� ziewa�, kiedy pogrzeb przechodzi ulic�, gdy na procesjach t�umy pobo�ne id� i krzycz�. Lecz musi by� za to wzruszony, gdy na przyk�ad kuku�ka kuka lub gdy dzi�cio� kuje zawzi�cie w srebrzyst� powlok� buka. Musi umie� pieska pog�aska� i mnie musi umie� pie�ci�, i �mia� si�, i na dnie siebie �y� s�odkim snem bez tre�ci, i nie wiedzie� nic, jak ja nic nie wiem, i milcze� w rozkosznej ciemno�ci, i by� daleki od dobra i r�wnie daleki od z�o�ci. Madryga� Wdzi�czne oczy, z�ote lampy, blasku jedyny � palcie mi si�, �wie�cie mi si� d�ugie godziny. Niechaj ksi�yc brocz�c w srebrze po niebie kroczy, niechaj s�o�ce w w�asnem z�ocie po niebie broczy � *) � wy si� palcie wdzi�czne lampy, do dna oliwy, po was noc mi gwiezdna nie cud, s�o�ce nie dziwy. Niechaj ksi�yc w srebrnych kolcach rozb�yska noc�, niechaj s�o�ca z�ote kolce w oknie migoc� � � okiennice pozasuwam, zamkn� na wieki, w waszym ogniu o�lepione zmru�� powieki. Niechaj ksi�yc cebrem leje potoki srebra niechaj s�o�ce z�oto leje z jasnego cebra � � dla mnie ciemno��, gdzie ci� niema, blasku mi�osny, nie r�na mi noc ode dnia, zima od wiosny. Niechaj ksi�yc stroi ziemi� w srebrzyst� larw�, niechaj s�o�ce stroi ziemi� w t�czow� barw� � oczy moje, serce moje, zgasn� nad ranem przepalone �wiat�em szcz�cia, �wiatu nieznanem. w�asnym*) Poc� jecha� do Turcji Kule z puchu w�r�d trawy b�yskaj� jak �wieczki, i ogr�d dr�y marzeniem od haszyszu chorem. Poc� jecha� do Turcji - Pachnie bez turecki, po c� jecha�*) p�ksi�yc blady wschodzi tak jak nad Bosforem. Za bram� tramwaj dzwoni, kurzu pe�no, huku, tu trawa niekoszona, puchowa, wysoka, pstry dywan i ust twoich s�odkie rachat�ukum i szalik m�j zielony, jak sztandar Proroka. Jak Bej z Per�� haremu sami�my zostali... i pi� mo�emy z naszych �cz pe�nych zam�tu, ja, poblad�a Leila i ty, Mechmed Ali, najpi�kniejsz�, najs�odsz� z tajemnic orientu! Orientu! *) Tureckiego Khediwa dym w k��bach si� waha i zapachnia� do rymu ciemny kwiat nasturcji. Milczenie jest tureckie, obce � Na A��acha! Poc� jecha� do Turcji ? Do dalekiej Turcji ? Bez turecki Rozwiane minarety, meczety, kopu�y, w liijowych jaszmakach drzemi�ce kobiety, pachn�ce Stambu�y... Trzydniowe seraje pe�ne mi�kkich poduszek, z kt�rych le��cy zapach powoli powstaje i gdy go wicher wiosenny ko�ysze krzyczy g�o�niej ni�eli krzycz�cy Derwisze!... .....derwisze *) Dywan perski Kwadrat ��ty �a�o�nie sta� na czarnej plamie, patrz�c, jak krzy�e bia�e id� w ramie w rami�. A� ozdoba �rodkowa, gwiazda barwy grochu Wys�a�a w jego stron� lito�ciwy poch�d kwadracik�w niebieskich o spojrzeniu s�odkiem, kt�re go otoczy�y �yczliwym op�otkiem. A woko�o milcz�c r�ne kr��y�y potwory: du�y dwukrzy� zielony, dziurawy i chory, siekierkowe stworzyszcza i ��te hakowce, rozbiegane po polu jak szalone owce. Z dala na to patrzyli tr�jk�towie smutni, a z wybrze�y rozbrzmiewa� wrzask stubarwnej k��tni. Niebo a kapelusze Niebianki �piewaj�ce w szcz�ciu nieweso�em! Nie macie parasolek ani kapeluszy! Anio� ma co najwy�ej gwiazdeczk� nad czo�em, a duch chodzi w zawoju, jak przysta�o duszy. Gdzie wasze wst��ki, pi�ra, charmeusy, woale? Spad�y z drzewa wieczno�ci jak p�atki pachn�ce, i pr�no si� pytacie o nowe �urnale modrej grozy, biegn�cej w cztery �wiata ko�ce. Archanio� bia�y, obcy najs�odszej kobiecie, da wam czasem nimb z�oty zamiast kapelusza. - Porucznik marynarki jest te� bia�y w lecie - pami�tacie? Jest prostszy i �atwiej si� wzrusza... Zamek na lodzie Pod zamkiem moim w s�o�cu pop�ka�y lody! Chwila, a runie wszystko, szamocz�c si� z losem! Anio�-Str� z d�ug� twarz�, jak ministrant m�ody, odmawia zdrowa�marie, poci�gaj�c nosem. Diabe� zobaczy�, krzykn��: na ratunek go�my! Lec�, jak sadze czarni, ha�a�liwie, butnie, podparli, ustawili, przyklepali d�o�mi - i roze�miali si� do mnie - poczciwie - przesmutnie... Chinoiserie Nie po to chc� jecha� do Chin, by widzie� pi�kne �wi�tynie, wie�� jak�� Ming czy Tsin, lub pejzarz w Kao-linie. Przecie� p�ki mam twarz bia�� z r�owym, bez kurzych �apek na skroni, marzy� o tym lub owym nikt mi nie wzbroni. Ot�: Chc� jecha� do chi�skiej mi�o�ci, chc� jecha� do chi�skiej wi�ni, naj�atwiej tam i najpro�ciej sen chi�ski mi si� wy�ni. Mo�e jaki� szumi�cy dostojnik nieznany, ��ty i ciemny, w ramionach jedwabiem strojnych nauczy mnie chi�skich tajemnic? Jakich? Tajemnic laki, herbaty, p�askich jak li�� kapeluszy, pag�d i smok�w rogatych, i mojej w�asnej duszy. Modelka Jak stos pere� �wieci w k�cie modelka, w�r�d g��w, sztalug, papier�w, ja�niej�ca i wielka. W roztopionym owalu le�y na dywanie, z r�k� zwisaj�c� jak ki�� r�y. Wkr�tce wstanie, koszul� si� zachmurzy, w�o�y czarne p�lepe buciki zapinane na nieliczne guziki i zniknie za parawanem, i wyjdzie,niby s�o�ce za�mione sukni� i kaftanem. Madame Butterfly Gdy Butterfly le�a�a na macie s�omianej, jak owoc przekrajana ciosem harakiri, kto� nadbieg�, kto� zapuka� w papierowe �ciany i rozb�ys�y �miertelne odm�ty i wiry. Us�ysza�a g�os jego. Zakl�ty! przekl�ty! wi�c pocz�a si� rzuca� jak pstra g�sienica, na �okciach i na boku w stron� drzwi zamkni�tych, spl�tana w sukni� z nieba, brzoskwi� i ksi�yca. W po�piechu pad�a nagle twarz� do pod�ogi � i przesz�a po niej fala szeroka, znu�ona � j�� szumie� Wielki Wachlarz czarny i z�owrogi, rozwia� �ciany i kwiaty, �wiat i Pinkertona... Fatamorgany T�skny Ty�cu, srebrna ska�o Kmity, Druidyczne moje Bielany, Tatry w b��kicie, bystrym dostrzegalne okiem, I ty, gro�ny klasztorze o murach bez okien Na brzegu Wis�y! Krakowskie fatamorgany, Co�cie trwa�y � poblad�y � i prys�y... Film ameryka�ski Graj� skrzypce, a w skrzypcowy amarant wje�d�a cowboy, wspania�y bandyta. Mustang rzuca si� pod nim jak baran, ��cz�c w skok wszystkie cztery kopyta. On si� �mieje bia�o spod sombrera i z wierzchowcem ta�czy jak lajkonik! Dzi� si� �yje � jutro si� umiera, ale �yje si�: si�� stu koni! Widma zwierz�t! Widma ludzi M�odych, w krajobrazach czarno-bia�ych i sinych! Migaj�ce zadzierzyste pagody, s�odkie Indie, nie zaznane Chiny! Skrzypce nagle po�r�d nut tysi�cy odnalaz�y prawd� �pi�c� w�r�d �ez: �Nerwy twoje, krew twoja mog�y wi�cej, qu'as-tu fait, gu'as-tu fait de ta jeunesse?" Co� si� w duszy �mieje, a co�- p�acze i tak m�wi patrz�c t�sknie z ukrycia: �Drugi raz � od pocz�tku inaczej � mo�e uda si� pi�kny film �ycia..." Telefon S�uchawka hebanowa na d�ugim, zielonym sznurze, w kt�rej si� tercz�c dziwny cud poczyna. Trzymam j� w lewej r�ce, trzymam jak rozkwit�� r��, jak czark� pe�n� najlepszego wina. Jak muszl� p�ask�, w kt�rej s�odka my�l ciekawa dzwoni, jak ma�e, ciemne, ciep�e w�asne s�o�ce. Mi�o mie� cud na sznurku i zamkn�� go w lewej d�oni, by d�wi�cza� z cicha, jak dukat w skarbonce, S�uchawko hebanowa, azylu u ko�ca drogi, kt�r� my�l biegnie po zielonym sznurze, tr�bko pe�na milczenia i szept�w w�r�d s�odkiej trwogi, jak przy szeptaniu z swym anio�em str�em, czy to wy cud tworzycie, przedmioty, ozi�ble czynne, w kt�rych g�os mi�y l�ni, jak r�ni�ty diament, czy te� on w sercu moim gra, a wy i wszystko inne to tylko �ycie i pretekst, i zam�t? Olejne jab�ka Jab�ko z modrym konturem, kwadratowo krzywe, poci�gni�te zieleni�, kt�r� kraplak plami, ma na policzku bia�e �wiate�ko, jak �ywe, i jest jab�kiem przy jab�ku, w jab�kach, pod jab�kami. Talerz czarno-niebieski, a nad tym przepychem draperia wisi w fa�dach z ciep�ego kamienia. Za� na obrus, gdzie biele cynkowe �ni� ciche, toczy si� - jeszcze jab�ko - z modrym kr��kiem cienia Ptaszki japo�skie Ptaszki japo�skie malarza Hiroszige, o brzuchach puszystych, o skrzyd�ach z�batych, do g�ry nogami na ga��zce herbaty, kr�c� si�, pl�cz�, przechylaj� szyj�. W tajemnic� �wiata zagl�daj� od spodu, pod podszewk� kwiat�w, li�ci, zapach�w, i wrzask, i �wir czyni� ze szcz�cia i strachu, gro�ne ptaszki japo�skiego ogrodu. S�owik i �wit Gdy przed �witem s�owik �piewa, drzewa w cieniach s�uchaj�. Pod r�k� po ogrodzie chodzi Pan B�g z Maj�. Srebro brzmi, z li�ci sp�ywa, drzewa si� ko�ysz�, kwiaty siwe s�uchaj�, nieba siwe s�uchaj�... Gdy przed �witem s�owik �piewa, Pan B�g Maj� przygarnia i ca�uje j� dr��c� jak gasn�ca latarnia. A poca�owanie Boga pachnie wieczn� cisz�, usta jego s� jak brama otwarta i czarna... Maja z r�k mu si� wymyka, w �piew s�owika si� przemienia, B�g jej szuka po ogrodzie i mdleje z pragnienia... Bo poca�owania Mai s�odkim �yciem dysz�, a jej usta s� jak �rodek z�otego pier�cienia. Ranny ptak Jaki� ptaszek o �wicie oszala�, zwariowa�, to si� porwie z ga��zi, to o ziemi� ci�nie, przelatuje z jab�oni na kwitn�c� wi�ni�, jak ma�a b�yskawica siwa i r�owa. Krzycz�c, �e s�o�ce wschodzi, leci ku kasztanom i terczy s�owo ,,s�o�ce", gwi�d�e s�owo �wschodzi", ko�ysze si� w ga��ziach jak w zielonej �odzi i k�uje rann� cisz�, deszczem haftowan�. Wpatrzony w morelowy w�r�d ob�ok�w po�ar, spada prosto z kasztanu w krzak pod moje okno i krzyczy wielkim g�osem, z rado�ci� okropn�, �e s�o�ce znowu wschodzi! �e go nikt nie po�ar�! Lenartowicz Z�otnicze�ku ty na niebie, chc� pi� �ycie, nie mam z czego. Zr�b mi kubek, prosz� ciebie, z szczeroz�ota gwia�dzistego! Zr�b mi kubek! Zr�b mi kubek! Ale, prosz�, zr�b mi �adnie, wyrze�b wszystko w nim co lubi�: pieska, serce, gwiazdk� na dnie. Zr�b mi lekki i niedu�y, ale mocny zr�b i trwa�y, niech mi ca�a wieczno�� s�u�y! Chc� pi� z niego dla twej chwa�y. Otrzyj r�ce twe z poz�oty, kt�r� z�ocisz �wiat po ciemku, dla mi�o�ci, dla t�sknoty uczy� kubek, Z�otnicze�ku. Ptaszek Ptaszek idiota, g�upszy, ni� si� zdaje, strojny barwn� krajk�, z g�ow� jak mak�wka, nieprzyjaciel kota, ojciec pi�ciu jajek, z kt�rych ka�de jajko pe�ne jest p�g��wka, przyparty do drzewa pierzem rudosinem, toczy g�o�ne swary z innym zn�w kretynem, po czym �piewa, �piewa g�upstwa nie do wiary. Zmierzch Zmierzch z nocnym mrokiem zaplataj� mat�, mat� szerok�, p�ciemn�, p�jasn�, na czarne pasmo k�ad� srebrne pasmo, na pasmo mi�kkie dwa pasma w�ochate... Tkaj� w ni� r�e bia�e, jakie� iskry, ram poz�acanych mr�cy u�miech ry�y, uparte �wiat�o kryszta�owej miski i niebieskawy blask okiennych krzy�y... Przez pr�g do parku id� i wci�� plot�, i dalej wi��� w�ochate prz�dziwa - nietoperz, ksi�yc goni�cy z t�sknot�, skrzyd�em zamiata i splot im przerywa... Laura i Filon A jawor by� szumi�cy, ponury i siny, mia� du�o, du�o li�ci, Jak drzewo na sztychu. � Koszyk mi�y pleciemy by� z cienkiej wikliny, maliny w nim r�owe �mia�y si� po cichu... Filon w zielonym fraczku by� jak pasikonik, Laura mia�a �zy w oczach i przepask� modr�, w�r�d ksi��kowej, po��k�ej i francuskiej woni le�a�a, chud� r�k� opar�szy o biodro. Przyszli w proch si� rozsypa� (p�ascy jak kwiat w ksi��ce) pod um�wionym, sinym, szumi�cym jaworem: smutny, zielony Filon, Laura w modrej wst��ce, w bladej sukni i w wielkiej kamei z amorem. �piew s�owika Bia�e trawy z wiatrem p�yn�, dachy l�ni� grynszpanem, s�owik skryty w drzew ob�okach wykwita pytaniem... � I pyta si� srebrno-szklanie, nut� s�odk�, �mig��, co �agodnie w niebo wnika kryszta�ow� ig��.. I jeszcze si� pyta szklanic, cicho i nie�mia�o, a d�wi�k spada srebrn�, s�abo wypuszczon� strza��... I znowu si� pyta jasno, a ostatnie s�owo zatrzymuje si� na niebie �wiec�c diamentowo.. I zn�w jeszcze raz si� pyta, a wynios�o�� d�wi�ku jest jak sztylet samob�jczy, podniesiony w r�ku... I zn�w pyta si� uparcie, wstrzymuje �zy ptasie, kryje oczy mg�� zasnute w siwych pi�r at�asie... Bia�e trawy z wiatrem p�yn�, drzewa b�yszcz� �niedzi�, - B�g pytaniem urzeczony, zwleka z odpowiedzi�... � B�g pytaniem urzeczony, zwleka z odpowiedzi�... Lunatyk Idzie miesi�c przez niebo, o chmury si� potyka, mocno �wieci w czarnym bezdro�u - zaczepi� promieniem o twarz lunatyka �pi�cego w srebrzystym �o�u. Lunatyk w �nie si� miota obok srebrnej �ony, zrzuca z siebie siwe at�asy i wstaje z �o�a �pi�cy, i patrzy st�skniony oczyma z per�owej masy. D�ugi promie� si� zwin�� wko�o lunatyka, ci�gnie go mocno pod �okcie - on za� z sennym u�miechem nie�ywego Chi�czyka zakrzywia srebrne paznokcie. Po czym lunatyk z cieniem, jak dwa koty zwinne, bia�y jeden, z czarny drugi, przez sypialni� z balkonu przechodz� na rynn� trzymaj�c si� srebrnej smugi. Tymczasem z okna spad�y ciche, bia�e kraty, a dziwad�a wype�ni�y pok�j -- -- -- kto� otuli� brokatem w ksi�ycowe kwiaty srebrn� �on�, le��c� na boku... Amory Nag�a my�l i mo�liwo�� buchaj�ca pie�ni�, o kt�rej sen ostrzega� radosnym p�g�osem... Zamiast ust, kt�re jeszcze ca�owa� si� nie �mi� � papieros, zapalony drugim papierosem. Zetkni�cie ramion w lo�y lub w g��bi karety, koncentruj�ce �ycie w p�on�cym r�kawie! S�odkie ognie bengalskie, rozkoszne rakiety, i oczy roze�miane w �miertelnej zabawie. Shake-hand za d�ugi nieco, a chc�cy trwa� wiecznie, i odpychanie ludzi: nie m�wcie! nie rad�cie! i s�owa, dr��ce, wdzi�czne, niepotrzebne, �mieszne, jak koronki i wst��ki na przecudnym akcie. Woda Szklanym �ukiem dr�� fontanny, �r�d�a skalane d�wi�cz�, pluszcz� krople: jedna, druga, trzecia, czwarta, pi�ta, sz�sta... Bia�e nimfy le�� w muszlach malowanych t�cz�, zamykaj� mr�ce oczy, otwieraj� t�skne usta... Mdlej�c na jedwabnych blaskach, w zielonym pomroku, wyci�gaj� srebrne r�ce nie wiadomo gdzie i czemu? Mo�e patrzy z g�ry, z do�u, mo�e stoi z boku dumny w�adca pluszcz�cego, t�czowego w�d haremu? Zad�wi�cza�a dysonansem s�odkiej wody �a�o�� pusta... pluszcza krople: jedna, druga, trzecia, czwarta, pi�ta, sz�sta... Morze Morze jest ca�e w ko�a oczu �my lub sowy, ca�e w dr�eniach jedwabi, bia�ym szytych �ciegiem, - i jest podobne sukni pstrej, grodenaplowej, o falbankach �nie�ystych, musuj�cych brzegiem. Fa�dy tocz� si� �ywe, w ska�y haftem stukn�, tren jak sie� zarzucaj� daleko i p�asko i zn�w �ci�gaj� mokr� biel koronek z piasku, i zn�w pe�zaj� naprz�d, �yw�, zwinn� sukni�. Wejd� w ni� i rozleje si� wko�o mnie cudnie, zepn� mi j� dwie ryby srebrne na ramionach, potoczy si� na zach�d, na wsch�d i po�udnie fioletowozielona! �okciem niezmierzona! Rozrzuc� moj� sukni� a� po �wiata ko�ce, a� si� spl�cz� falbanki w w�asnym bia�ym skr�cie, i wznios� w dzi�kczynieniu operlone r�ce po z�ocisty kapelusz, kt�ry mi da s�o�ce. Melodia ameryka�ska Nad b��kitn� morsk� wod� skacz� gwiazdy zewsz�d, niebo modre te� jest w gwiazdy i w czerwone pasy. Jedzie smug� Okr�t, pe�en owoc�w i dziewcz�t, p�yn� za nim pogubione, z�ote ananasy... Ca�uje si� fala z fal� wzd�u� p�l oceanu, wyci�gaj� si� ramiona ku brzegom, ku brzegom, wiatr pomiesza� zapach brzoskwi� z tchnieniem origanu, a rekiny wko�o ta�cz� walc brzucha srebrnego... Pi�trz� si� kr�g�o�ci ��te, g�adko�ci r�owe, pomara�cze tul� twarze do twarzy dziewcz�cych, i na opak w d� si� sypi� jak per�y t�czowe, mi�dzy ryby i skacz�cych gwiazd setki tysi�cy... Na wybrze�ach ludzie stoj�, w ramionach szerocy, patrz� j�cz�c na horyzont, kl�kaj� pokorni i czekaj� z ut�sknieniem od rana do nocy na pachn�cy Okr�t bia�y, Okr�t z Kalifornii... Polowanie Tuwim, wielki indyjski w�dz czerwono-czarny, w pi�rach dr��cych najcudniej, l�ni�cych najogni�ciej, skrada si� przez ob�oki, wachlarze i li�cie, poluj�c na lwy z�ote i czerwone sarny. Rozpatruje krzyk �wiata � barwy i przedmioty, orlim wzrokiem uderza i z�by zacina. Wygi�� �uk, sam wygi�ty jak z�ocista trzcina: �wist � i pad� wiersz krwawi�cy, wierzgaj�cy, z�oty. Poczciwcy Tak �agodnie si� ze mn� obszed� Maj bladolicy i Wrzesie� z kukurydzianym d�ugim z�otym w�osem - - a B�g mnie pocz�stowa� tak mocnym papierosem z gwia�dzistej, czarno-z�otej papiero�nicy! Dobrzy byli - i �y�am jakby w ci�g�ej niedzieli, opiekowali si� mn� jak przydro�n� r�. A� si� boj� dzi�kowa�, by nie pomy�leli, �e mi dali o wiele, o wiele za du�o. Wiersz ukradziony B�r zastyg� w ko�ci� z �elaza i rdzy - w kopule niebo b3�kitne jak chabry niebie�ci blado s�up�w mrok popielny... Po borze chodzi wiatr, stary ko�cielny, dmucha na srebrne buk�w kandelabry, i gasi li�cie: p�omienie i skry. Listopad i listonosz Jest listopad czarny, troch� z�oty, mokre lustro trzyma w r�ku ziemia. W oknie domu p�acze �al t�sknoty: Niema list�w! Listonosza niema! Ju� nie przyjdzie ni we dnie ni noc�, *) z�ote p�atki zawia�y mu oczy, wiatr mu torb� otworzy� przemoc�, list za listem po drodze si� toczy! Listonosza zasypa�y li�cie, serc i tr�bek z�ocista ulewa! No i przepad� w zam�cie i �wi�cie list, li�� bia�y z kochanego drzewa... *)Ju� nie przyjdzie ni we dnie, ni w nocy Skaza�cy Spojrzenia, p�u�miechy, czary kilku minut, ruchy, b�yski, wiosenno�� rozmarzonej r�y, rumieniec amarantu, blado�� seledynu, wyraz, kt�ry si� nigdy w �wiecie nie powt�rzy, rado�� nie wion� temu, co jest i co b�dzie, zadumanie dziwi�ce si� �wiatu �miesznemu, modlitwy jak kwiat �lepe i gesty �ab�dzie, i serce niepodobne �adnemu innemu, w�osy p�owe, z�ociste, od jedwabiu mi�ksze, i my�li pracuj�ce w�asn�, szczer� prac�, usta mniejsze od oczu, oczy od ust wi�ksze, wszystko skazane na �mier�! niewiadomo za co? Staro�� Leszczyna si� stroi w fioletow� mor�, a lipa w at�as zielony najg�adszy... Ja si� ju� nie przebior�, na mnie nikt nie popatrzy. Bywaj� dziwacy, kt�rzy z pokrzyw i mlecz�w sk�adaj� bukiety, lecz gdzie� s� tacy, kt�rzy by ca�owali w�osy starej kobiety- Jestem sama, Babcia mi na imi� - czuj� si� jako czarna plama na t�czowym �wiata kilimie... Dziadzio Dziadzio siedzia� w pracowni przed sztalug�, pali� cygaro, bra� p�dzel do ust, namy�la� si� d�ugo, strz�sa� jedwabny popi� w popielniczk� star�. Rozrabia� na palecie soki fijo�kowe, deszcz�wk� pomieszan� z zieleni� wiosenn� i mleko migda�owe z sjenn�. �lad o��wka wyciera� kawa�kami chleba, a po kobalt przez okno si�ga� a� do nieba. Malowa� rozrzewnieniem i s�o�cem siwki, grzywki, kopytka ta�cz�ce i l�ni�ce, oczy pe�niejsze ognia od oczu Hiszpanek i zady rozt�czone jak ba�ki mydlane, jak grupy grzybk�w barwne miasteczka i chaty, i ��ki, i dziedzic�w jak sumy w�satych. A za fotelem dziadzi kiwaj�c si� sta� m�dry �ydek Immergl�ck albo Himmelblau, inni czyhali we drzwiach, a inni w ogrodzie, a� s�odko �pi�cy sko�czy sw�j sen o pogodzie. Babcia Za lat pi��dziesi�t si�dzie przy fortepianie (b�dzie mia�a w�wczas wiosen siedemdziesi�t cztery) babcia, co nosi�a jumpery i prze�y�a wielk� wojn� nudn� nies�ychanie. Babcia, za kt�rej czas�w je�dzi�y tramwaje, samolot pierwszych krok�w uczy� si� po niebie, a ludzie przez telefon m�wili do siebie, nie widz�c si� nawzajem. Babcia pami�taj�ca Krakusa i Wand�, a w ka�dym razie Pi�sudskiego i Focha, kt�ra si� upaja�a jazz-bandem i odbiera�a listy od listonosza, kt�rej m�odo�� zesz�a marnie, bez kikimobilu, biofonu, wirocyklu i astrodaktylu, wpatrzona w film sw�j zblak�y z u�miechem t�sknoty, zagra na fortepianie staro�wieckie fokstroty. O Cioci co si� otru�a Ciotki nie by�y pi�kne, nie mia�y nic z wr�ek. By�y dzielne, szczawiowe, barchanowe �ony. Nie mia�y z�otych w�os�w, ni jedwabnych n�ek, ni oczu tajemniczych, ni rz�s wykr�conych. Bra�y serjo swe dzieci, kwiaty i owoce, m��w trzyma�y kr�tko, perfum nie lubi�y, zasypia�y spokojnie w ksi�ycowe noce, pe�ne kurzej t�yzny i jaglanej si�y. Jedynie ciocia Lila, wiotka i pachn�ca, podobna by�a wr�ce i paryskiej lali. Chodzi�a w pi�rkach ptasich i tiulach ze s�o�ca, ca�owa�a, unosz�c nakrapianych woali. *1) Wkr�tce j� jakie� wichry �a�osne rozwia�y w�r�d wiosennych b�yskawic i szum�w ponurych. Zgrzebne ciotki p�aka�y � lecz nic nie wiedzia�y jaki by� smak mi�o�ci i... trutki na szczury. *1)Jedynie ciocia Jola wiotka i pachn�ca przypomina�a wr�k� i parysk� lalk� Chodzi�a w pi�rkach ptasich i tiulach ze s�o�ca ca�owa�a, podnosz�c gwia�dzist� woalk�... Dwa s�o�ca Kogut pad� dzisiaj martwy piej�c �kukuryku", j�k si� rozleg� na dachach, w oknach i na wie�ach Ziemia stan�a w kolcach krzyku skulona ca�a na kszta�t potwornego je��. Dwa wielkie, z�ote s�o�ca za�wita�y spo�em, ��ci� strachu przestw�r zala�y, goni�y si� po niebie w wy�cigu weso�ym, gdy na ziemi ponure procesje �piewa�y. Matki, zalane �zami od blasku z�otemi, zawy�y z wichrem, morzem i lasem do wt�ru, a s�o�ca z grzywami do ziemi b�yska�y dalej w modrym odm�cie lazur�w. Byd�o, gro��c rogami nie wiadomo komu, uciek�o na wszystkie strony � a umarli spod ziemi wyszli po kryjomu w�sz�c jak �lepe krety w�r�d trawy zielonej... Lecz w wyludnionych, miejskich, pachn�cych ogrodach dwoje jakich� szale�c�w siad�o obok siebie, i szepta�o: jak cudna pogoda! Dwoje jest nas na ziemi, dwoje s�o�c na niebie. Heliotrop To, co si� nie da powiedzie�, co nigdy powiedziane nie b�dzie, trzepota�o si� przez kr�tk� chwil� i spad�o po srebrzystej chwili na heliotrop kwitn�cy p�kolem, na heliotrop zadumany w grz�dzie, pokropiony jak wst��ki liliowe woni� s�o�ca i woni� wanilii. W li�ciach jeszcze zawis�o znu�one, w trawach jeszcze si� l�ni i przechyla, znik�o, w ziemi� zsun�o si� cicho, zapl�ta�o w kwiat st�oczony ciasno i zd��y�o tyko zabi� niechc�cy powietrznego przechodnia, motyla, kt�ry zadr�a�, i skrzyd�a chcia� z�o�y� do modlitwy nad si�y, i zgasn��. *1) w wierszu "O cioci co si� otru�a" w wydaniu zbiorowym wyd. ALGO Toru� 1994 zmieniono tytu� na "Ciotki " i dokonano zmiany jak w cytowanym fragmencie obok pierwowzoru. O ile dobrze pami�tam to w kolejnych wydaniach zmiany wprowadza�a sama autorka.