9114
Szczegóły |
Tytuł |
9114 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9114 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9114 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9114 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JACK HIGGINS uchodzi za najpopularniejszego brytyjskiego tw�rc� literatury sensacyjno-przygodowej. Jego powie�ci ukazuj� si� w prawie 30 j�zykach �wiata, a ich ��czny nak�ad przekroczy� 150 milion�w egzemplarzy. Naprawd� nazywa si� Harty Patterson. S�aw� przynios�a mu powie�� �Orze� wyl�dowa�" (1975) wydana pod pseudonimem Jack Higgins � jednym z kilku, kt�rych u�ywa� w trakcie kariery pisarskiej. Napisa� ponad 60 ksi��ek. Najbardziej znane to: �Konfesjona�" (1985), �Orze� odlecia�" (1991), �Ska�a Wichr�w" (1993), �C�rka prezydenta" (1997), �Lot or��w" (1998), �Zdrajca w Bia�ym Domu" (1999) i �Odwet" (2000). Najnowszy bestseller nosi tytu� �Niebezpieczna gra" (2001). W 2002 roku uka�e si� Midnight Runner. Ksi��ki Higginsa doczeka�y si� licznych ekranizacji. Nale�� do nich filmy pe�nometra�owe �Modlitwa za konaj�cych" i �Orze� wyl�dowa�" oraz kilkugodzinne seriale telewizyjne zrealizowane na podstawie �Konfesjona�u", �Nocy Lisa", �Cold Harbour" i innych powie�ci.
Wychowany w Irlandii P�nocnej pisarz uko�czy� socjologi� i psychologi� spo�eczn� na London University. Przez kilka lat pracowa� jako nauczyciel, nast�pnie po�wi�ci� si� ca�kowicie tw�rczo�ci literackiej. Obecnie mieszka na wyspie Jersey.
'AlhMr- : LICO
Powie�ci Jacka Higginsa w wydawnictwach Albatros/AA.Kury�owicz
W sprzeda�y
ZDRAJCA W BIA�YM DOMU
ODWET
NIEBEZPIECZNA GRA
GRA DLA BOHATER�W
ODP�A� DIAB�U
ORZE� WYL�DOWA�
ORZE� ODLECIA�
W przygotowaniu
NA GODZIN� PRZED PӣNOC�
NOCNY EKSPRES
COLD HARBOUR
KRYPTONIM �VALHALLA"
SABA
JACK HIGGINS
GRA DLA
BOHATER�W
Z angielskiego prze�o�y� JULIUSZ GARZTECKI
WARSZAWA 2001
,? Tytu� orygina�u:
A GAME FOR HEROES
Copyright � James Graham 1970
Copyright � for the Polish edition by Wydawnictwo Albatros A. Kury �owicz 2001
Copyright � for the Polish translation by Juliusz Garztecki 1992
Redakcja: Barbara Nowak
Ilustracja na ok�adce: David Scutt/HarperCollins Publishers
Opracowanie graficzne ok�adki: Andrzej Kury�owicz
Pierwsze polskie wydanie ksi��ki ukaza�o si� nak�adem Wydawnictwa Prima
ISBN 83-88087-79-7
Mojej �onie i dzieciom,
kt�re dobrze znaj�
Pla�� Steinera
Zwykle m�czy�ni umieraj� na wojnie,
gdy nic na to nie mog� poradzi� i zostaj� pokonani
przez niekorzystn� sytuacj�.
Od Autora
Okupacja niemiecka Wysp Normandzkich w latach 1944-1945 jest faktem historycznym, ale wiem z ca�� pewno�ci�, �e na mapie tego obszaru nie znajduje si� wyspa St-Pierre. Dzi�ki temu nie musz� chyba zapewnia�, �e wszystkie postacie i wydarzenia w tej opowie�ci s� fikcyjne. Nie ma wi�c ona zwi�zku z osobami �yj�cymi.
J.H.
Prolog
Pi�kny poranek na umieranie
O �wicie wraz z przyp�ywem zacz�y pojawia� si� cia�a - spl�tane, wynurzaj�ce si� z fal przyboju na pla��, kt�ra le�a�a o jakie� sto st�p poni�ej mojej kryj�wki.
Z oczywistych przyczyn zatoczka zwana by�a Podkow�. Jako ch�opak p�ywa�em w niej wi�cej razy, ni� potrafi�bym spami�ta�, a podczas odp�ywu by�a tam znakomita pla�a. Ale teraz wybrze�e by�o nadzwyczaj niego�cinne, usiane minami dusi�o si� pod zwa�ami drutu kolczastego, napi�tego na pordzewia�ych, stalowych lancach. W ten zimny kwietniowy poranek nie by�o to stosowne miejsce pobytu ani dla �ywych, ani dla umar�ych.
Pada� drobny deszczyk, a przy porannej mgie�ce widzialno�� by�a tak kiepska, �e nawet Fort Victoria, po�o�ony na skalistym przyl�dku o �wier� mili st�d, by� ledwie widoczny.
Z wodoszczelnej puszki wyci�gn��em papierosa, zapali�em i siedzia�em na miejscu, obserwuj�c, jak do zatoczki wp�ywa coraz wi�cej cia�. Nie robi�em tego, aby zaspokoi� jak�� niezdrow� ciekawo��. Przed zapadni�ciem ciemno�ci nie mog�em tak po prostu opu�ci� schronienia w�r�d ciernistych krzak�w janowca. Na tak
9
male�kiej wysepce schwytano by mnie z pewno�ci�, gdybym porusza� si� w �wietle dziennym, a ju� szczeg�lnie teraz, kiedy by�o wiadomo, �e tu przebywam.
W ci�gu pi�ciu lat wojny zoboj�tnia�em na �mier�, nawet najpaskudniej wygl�daj�c�. Dawno min�� czas, gdy widok zw�ok wywo�ywa� we mnie jakiekolwiek uczucia. Zbyt wiele ich widzia�em. Jedynym istotnym faktem by�a tylko sama �mier�. Pode mn� Brytyjczycy i Niemcy p�ywali razem, i z takiej odleg�o�ci nie mo�na by�o ich odr�ni�, a to ju� czego� dowodzi�o.
Rozprysn�a si� kolejna fala, ciskaj�c jakie� cia�o wysoko w powietrze i zanosz�c je na pla��, dalej ni� inne. Gdy wyl�dowa�o, wybuch�a mina i cia�o zn�w zosta�o rzucone w g�r� z dzikim wymachem r�k, jak gdyby zachowa�o si� w nim jeszcze nieco �ycia. To za�, co z niego pozosta�o, wybuch przerzuci� na druty, gdzie zawis�o niczym kawa� surowego mi�sa.
W mniej wi�cej dziesi�� minut p�niej nap�yn�y nast�pne zw�oki, podtrzymywane ��t� kamizelk� ratunkow�. Morze cofn�o si� z rozg�o�nym mla�ni�ciem, pozostawiaj�c cia�o le��ce twarz� w d�. Wygl�da�o, jakby porusza�o si� odrobin�. Z pocz�tku my�la�em, �e ulegam z�udzeniu. M�g� to by� efekt gry �wiat�a albo cho�by tego, �e cia�o w nadmuchanej kamizelce ratunkowej w p�ytkiej wodzie porusza�o si� inaczej ni� inne.
Ale pomyli�em si�. Gdy zn�w na pla�� opad�a kurtyna zielonej piany, unios�o si� rami�, a d�o� jak gdyby chwyta�a palcami powietrze, mnie za� wyda�o si�, �e s�ysz�, jak cz�owiek popychany ku drutom wydaje s�abe krzyki.
Przez nast�pne dwie, mo�e trzy minuty nie dosi�ga�y go kolejne fale. Le�a� zupe�nie wyczerpany, lecz gdy nadp�yn�� wielki grzywacz i przydusi� go do piasku, pr�bowa� si� podnie��. Po cofni�ciu si� fali, cz�owiek jeszcze �y�. Ale to przedstawienie w dole mog�o mie� tylko jedno zako�czenie.
10
Przycupn��em, os�oni�ty krzakami janowca, czekaj�c, co nast�pi. Cokolwiek by si� sta�o, nie chcia�em, aby pozwoli�o mi gra� bohatera. To, co si� potem zdarzy�o, nadesz�o z zupe�nie nieoczekiwanej strony: od za�amania w klifie, na prawo ode mnie, gdzie ku pla�y opada�a w�ska �cie�yna.
Najpierw us�ysza�em podniecone, wo�aj�ce g�osy, a potem ukaza�o si� i zatrzyma�o na szczycie pag�rka, o jakie� pi��dziesi�t st�p powy�ej morza, p� tuzina ludzi. Byli to robotnicy z Organizacji Todta *, garstka nieszcz�nik�w przywiezionych tu z Francji do pracy nad fortyfikacjami wyspy. Ci wygl�dali na brygad� buduj�c� drogi, gdy� nie�li kilofy i �opaty. Nie by�o przy nich stra�y, co zreszt� nie dziwi�o. Przecie� wyspa stanowi�a wi�zienie tak dobrze strze�one, jak ka�de inne.
Wygl�da�o, �e si� k��c�. Nast�pnie jeden z nich ruszy� przed siebie i zacz�� zsuwa� si� po zboczu w kierunku pla�y. Gdy do ko�ca brakowa�o mu dziesi�ciu, mo�e pi�tnastu st�p, zeskoczy� na mi�kki piasek, podni�s� si� i zbli�y� do drut�w. By� to dzielny cz�owiek, ale teraz znalaz� si� bli�ej �mierci, ni� m�g� zdawa� sobie spraw�.
Zn�w nadp�yn�a wielka fala, wyrzucaj�c kolejne zw�oki na pole minowe. Nast�pi� nag�y wybuch i przez chwil� morze wrza�o. Gdy si� cofn�o, zauwa�y�em ze zdumieniem, �e cz�owiek w ��tej kamizelce ratunkowej jeszcze �yje.
Ale wiele czasu mu nie pozosta�o. Teraz potrzebowa� ju�
* Organizacja Todta - niem. Organisation Todt - zmilitaryzowane, a wp� ochotnicze oddzia�y robocze, pracuj�ce na rzecz Wehrmachtu, a rekrutowane z ludno�ci kraj�w okupowanych. Poniewa� organizacja zapewnia�a swym pracownikom umundurowanie, wy�ywienie i �o�d, praca w OT uchodzi�a za korzystniejsz� ni� przymusowa wyw�zka na roboty do Niemiec. Dla pewnej liczby Polak�w zapisanie si� do OT by�o sposobem na przedostanie si� do partyzantki francuskiej, w�oskiej czy jugos�owia�skiej. R�wnie� pod pokrywk� OT dzia�a�y niekt�re oddzia�y ..Wachlarza" AK na wsch�d od granic Polski.
11
cudu, a wszystko wskazywa�o, �e cudem oka�e si� Owen Morgan. Gdy pracownik Todta, kt�ry przed chwil� pad� na twarz, podni�s� si� i zatrzyma� z wahaniem, u�wiadomi�em to sobie wyra�nie. Ten cz�owiek wiedzia� ju� o minach i tylko g�upiec m�g�by si� zap�dzi� w tak� �mierteln� pu�apk� - g�upiec lub kto�, komu specjalnie nie zale�a�o ani na �yciu, ani na �mierci.
Z uchwytu przy pasku na plecach wydoby�em mauzera z cebulastym esesma�skim t�umikiem i wsun��em do kieszeni mego kr�tkiego, dwurz�dowego p�aszcza. Nast�pnie zdj��em p�aszcz i wepchn��em do szczeliny w g��bi nawisu skalnego, pod kt�rym si� ukrywa�em. N� prze�o�y�em do prawej kieszeni. By� to spr�ynowiec, otwierany jedn� r�k�, co mog�o si� okaza� przydatne w wodzie.
C� jeszcze? Moje wojskowe znaczki to�samo�ci. Sprawdzi�em, �e spoczywaj� spokojnie w sekretnej kieszonce pasa, cho� tam, gdzie si� wybiera�em, niewiele mog�em mie� z nich po�ytku. To samo dotyczy�o czarnej �aty, przykrywaj�cej to, co pozosta�o z mego prawego oka; prawie o niej zapomnia�em. W takim przyboju w�tpliwe, czy utrzyma�aby si� na miejscu. �ci�gn��em j� i zawiesi�em na szyi na elastycznej ta�mie.
W krainie �lepc�w jednooki jest kr�lem. B�g jeden wie, czemu ten cytat przyszed� mi na my�l, gdy zszed�em dwadzie�cia, mo�e trzydzie�ci st�p w d� w�sk� szczelin� i wynurzy�em si� na p�ce skalnej. Robotnicy Todta na zboczu pag�rka natychmiast dostrzegli mnie, ale cz�owiek na pla�y by� zn�w ko�o drut�w, szukaj�c przej�cia.
- Niedobrze... za wiele min! - wrzasn��em po francusku. - Zostaw to mnie!
Odwr�ci� si� zaskoczony i podni�s� g�ow�, gapi�c si� t�pym wzrokiem. Wobec tego, na wszelki wypadek, powt�rzy�em mu to po angielsku i niemiecku. Tu� pode mn� by�a ska�ka wysuni�ta o jakie� trzydzie�ci st�p nad g��bok� wod�. Gdy mia�em dwana�cie lat, skoczy�em stamt�d, by
12
zrobi� wra�enie na Simone. Tak si� przestraszy�a, �e przez ca�y tydzie� nie chcia�a ze mn� rozmawia�. Przypomnia�em to sobie tak wyrazi�cie, �e zatrzyma�em si� na chwil�.
�adny poranek... pi�kny poranek na umieranie. Szybko zaczerpn��em powietrza i skoczy�em.
By�o zimno; tak zimna potrafi by� tylko Cie�nina Kaleta�ska, gdy Atlantyk wp�ywa do niej prosto z Nowej Fundlandii. Zanurzy�em si� g��boko, a kiedy porwa� mnie pr�d, zacz��em kopa� z ca�ej si�y.
By�em ubrany w drelichowe spodnie i rybacki sweter z Guernsey, a na nogach mia�em p��cienne pantofle ze sznurkowymi podeszwami. Nie zdj��em tego z ca�ym rozmys�em. Gdy si� p�ynie w zimnej wodzie, odzie� pomaga utrzyma� ciep�o cia�a. Tak by�o i tym razem. Wynurzy�em si� na powierzchni� i zacz��em p�yn��, by przeby� owe sto jard�w, dziel�ce mnie od Podkowy.
Wielki przyp�yw, przeciskaj�c si� mi�dzy archipelagiem Wysp Normandzkich, podnosi poziom w�d w zatoce St-Malo nawet o trzydzie�ci st�p. Czu�em, jak jego nieub�agana si�a pcha mnie naprz�d, a fale zmienia w grzywacze, kt�re w pot�nej, nieustannej procesji �ama�y si� na pla�y.
Samo p�yni�cie nie by�o szczeg�lnym wyczynem. Musia�em tylko unosi� si� na wodzie, a si�a pr�du dokonywa�a ca�ej reszty. Widzia�em, �e robotnicy Todta stoj� na zboczu pag�rka, w zielonym za�amaniu klifu; �e po drugiej stronie drut�w znajduje si� cz�owiek - a wtedy wielka fala chwyci�a mnie �elaznym u�ciskiem i ponios�a przed siebie z zaiste wielk� szybko�ci�.
Dotkn��em piasku, wyci�gn��em r�ce, by poszuka� jakiego� bezpiecznego punktu zaczepienia, morze odst�pi�o, a ja znalaz�em si� wysoko na pla�y. Cz�owiek w ��tej kamizelce by� nie dalej ni� o dziesi�� jard�w w lewo ode mnie. Nadbieg�a kolejna fala, a ja podnios�em si� na jedno kolano. Gdy zacz�a si� cofa�, ju� sta�em na nogach i szed�em w stron� le��cego.
13
Mia� mo�e siedemna�cie lat - m�ody marynarz niemieckiej marynarki wojennej; s�dz�c z odznaki na r�kawie, by� telegrafist�. Jego lewe rami� i przedrami� stanowi�y krwaw� miazg�, co oczywi�cie wyja�nia�o, czemu nie potrafi� uratowa� si� bez pomocy.
W tej chwili si�ga�, by chwyci� drut kolczasty. Dobrn��em do niego, przykl�kn��em na jedno kolano i odwr�ci�em go. Mia� ciemne, zaszklone oczy, patrz�ce przeze mnie gdzie� w dal, oczy cz�owieka nierozumiej�cego, co si� z nim dzieje. By�o oczywiste, �e znajduje si� w g��bokim szoku. Obj��em go ramieniem, a kolejna fala przewali�a si� przez nas. Gdy otrz�sn��em z oczu s�on� wod�, dostrzeg�em, �e robotnicy Todta schodzili �cie�k� w d� w towarzystwie trzech niemieckich �o�nierzy. Dw�ch z nich trzyma�o pistolety maszynowe.
Kt�ry� zawo�a� do mnie, ale jego g�os uton�� w ryku kolejnej, nadp�ywaj�cej fali. A potem, podczas chwilowej ciszy, zar�a� ko�. Spojrza�em do g�ry i na szczycie pag�rka zobaczy�em Steinera wierzchem na siwej klaczy.
Zawo�a� do ludzi w dole, polecaj�c im, by zostali na miejscach, oni za� us�uchali natychmiast. Nie zdziwi�o to mnie, bo Steiner by� w�a�nie takim cz�owiekiem. Zszed� �cie�k�, do��czy� do nich, nast�pi�a szybka rozmowa, a potem jeden z �o�nierzy wspi�� si� do g�ry, tam gdzie klacz pas�a si� spokojnie, i znikn�� za grzbietem wzniesienia.
Dwaj pozostali odgonili robotnik�w Todta do ty�u, Steiner za� zszed� jeszcze ni�ej, nios�c w lewej d�oni trzy granaty trzonkowe. Mia� na sobie trzy�wierciowy p�aszcz z czarnym, futrzanym ko�nierzem. Przypadkiem wiedzia�em, �e tego rodzaju p�aszcze stanowi� regulaminowy przydzia�
14
tylko dla sztabowych oficer�w rosyjskich. Czapk� Dywizji Brandenburskiej nosi� w�o�on� pod k�tem �ci�le obowi�zuj�cym i ani na w�os inaczej. Zatrzymawszy si� po drugiej stronie drutu, u�miechn��
si�.
- Spodziewa�em si�, Owenie Morgan, �e do tej chwili
b�dziesz si� ju� znajdowa� daleko st�d. Co si� sta�o?
- Naj�ci�lej opracowane plany, i tak dalej - powiedzia
�em. - Czy to ma znaczenie?
- Rzeczywi�cie nie. Co tam masz?
- Jednego z waszych... telegrafist� z E-boata*.
- B�dzie �y�?
- Tak s�dz�.
- Dobrze. Nie ruszaj si� ani na krok.
Odszed� pla�� na dwadzie�cia, mo�e trzydzie�ci jard�w. Kolejna fala rozbryzgn�a si� na brzegu. Ta by�a du�a; do�� wielka, by przerzuci� nas obu za druty. Z zaci�ni�tymi z�bami trzyma�em si�, jak mog�em.
Ch�opak by� nieprzytomny. Wiedzia�em o tym, wynurzaj�c si� spod wody. R�wnocze�nie ujrza�em, jak Steiner przerzuca nad drutami pierwszy granat. Dwa wybuchy, a po nich trzeci, spowodowany wzajemnym detonowaniem si� min. Steiner odwr�ci� si� na chwil�, znikaj�c z pola widzenia za zas�on� dymu i piasku. Gdy opad�a, podszed� bli�ej, przyjrza� si� stworzonej przez siebie nieregularnej wyrwie w systemie obronnym pla�y, a potem cisn�� nast�pny granat.
Znowu nadbieg�y fale, jeszcze wi�ksze ni� dotychczas. Zacz��em odczuwa� zm�czenie. Mia�em za sob� d�ug� noc, po kt�rej nast�pi� cholerny poranek. Kiedy wychyli�em si� spod wody, by zaczerpn�� powietrza, pad� trzeci granat.
*E-boat - angielski wojskowy skr�t od Enemy boat na oznaczenie szybkich niemieckich motorowych �odzi torpedowych.
15
Rozleg�y si� cztery bardzo wyra�ne wybuchy, a gdy umilk�o ich echo, piasek i dym unios�y si� g�st� chmur�.
Krzycza�y ptaki, kr���c wysoko w g�rze, zrywaj�c si� ze swych miejsc na klifie - alki, kormorany, mewy. A samotny petrel przelecia� nisko przez chmur� dymu jak l�duj�cy bombowiec, prosto i dok�adnie, muskaj�c powierzchni� wody, gdy odlatywa� na morze.
Steiner sta� przy drutach, na pocz�tku nier�wnej �cie�ki, kt�r� wybi� wybuchami a� do linii wody. Pomacha� r�k�, a ja zawo�a�em do niego ostrym tonem:
- Uwa�aj... nie ma �adnej pewno�ci, �e za�atwi�e� je
wszystkie.
- Jest tylko jeden spos�b, by to sprawdzi� - odpowiedzia�.
Poszed� przed siebie tak spokojnie, jakby odbywa� niedzielny, popo�udniowy spacer w parku, zatrzymuj�c si� tylko po to, by kopni�ciem usun�� sobie z drogi spl�tany k��b drutu. Rozchlapuj�c wod�, posuwa� si� w moj� stron�.
Nagle rozleg� si� ryk silnika. Na szczycie wzg�rza pojawi� si� i zahamowa� terenowy volkswagen. Paru �o�nierzy wysiad�o i zacz�o brn�� po zboczu w stron� pla�y. Steiner zignorowa� ich ca�kowicie.
- Przykro mi - powiedzia� - teraz niewiele mog� zrobi�,
chyba to rozumiesz?
- Oczywi�cie.
- Czy masz jak�� bro�?
- Tylko n�.
- Daj mi go.
Wsun�� n� do kieszeni, a r�k� w�o�y� pod rami� m�odego marynarza.
- Wyci�gnijmy go st�d, nim umrze nam na r�kach. Ta
sprawa mo�e ci bardzo dopom�c.
- U takiego cz�owieka jak Radl? Chyba �artujesz. �
Wzruszy� ramionami.
16
- Wszystko jest mo�liwe.
- Na tym najgorszym z mo�liwych �wiat�w - zacytowa
�em, umy�lnie zniekszta�caj�c tekst. - Zajmij si� Simone,
prosz� tylko o to, i zapomnij, �e by�a jaka� ubieg�a noc.
Po prostu trzymaj j� z dala od tej sprawy. Nie tra� czasu
na mnie. Jestem tylko chodz�cym trupem i obaj o tym
wiemy.
- Po�wi�ci�e� si�, by uratowa� niemieckiego �o�nierza.
To si� musi liczy�. Wiadomo, �e nawet Radl czasami
wys�uchuje rzeczowych argument�w.
- Argument�w starszego sier�anta? - Roze�mia�em si�. -
Nie nale�y to do zwyczaj�w wielu pu�kownik�w, kt�rych
pozna�em w wi�kszo�ci armii, w��czaj�c w to moj� w�asn�.
Poka�e ci drzwi, i nie tylko.
- O, nie - odpar� cicho. - Przenigdy, przyjacielu. - Ju�
si� nie u�miecha�.
Pobrn�li�my przez przyb�j, z ch�opcem mi�dzy nami, a potem, potykaj�c si�, przez wyrw� w drutach. Czekaj�cy po drugiej stronie ludzie nale�eli do policji wojskowej. Nosili mosi�ne ryngrafy, kt�re odr�nia�y ich tak wyra�nie od zwyk�ych �o�nierzy, jak czerwone czapki brytyjskich �andarm�w. By�o ich czterech: trzech kaprali i major. Dw�ch wzi�o od nas ch�opca, ostro�nie u�o�y�o na noszach i udzieli�o mu po�piesznie pierwszej pomocy.
Steiner odst�pi� na jard czy dwa i zacz�� otrzepywa� p�aszcz z piasku. Major zbli�y� si� i przyjrza� mi si� uwa�nie.
- Kim jeste�? - zapyta� z�� francuszczyzn�.
Jak s�dz�, nie wiedzia�, co o mnie my�le�. Nie by�o to zaskakuj�ce, je�li wzi�o si� pod uwag� moje ubranie i poszarpan� blizn�, przecinaj�c� puste miejsce, gdzie kiedy� mia�em prawe oko, i policzek. Steiner odpowiedzia� za mnie.
- Majorze Brandt, ten d�entelmen jest brytyjskim
17
oficerem, kt�ry w�a�nie po�wi�ci� sw� wolno��, by uratowa� �ycie niemieckiego marynarza.
A Brandt przyj�� to nawet nie mrukn�wszy, cho�by z powodu tonu g�osu sier�anta. Zawaha� si� na moment, a potem zwr�ci� si� do mnie w ca�kiem przyzwoitej angielszczy�nie.
- Zechce pan si� przedstawi�.
- Nazywam si� Morgan. M�j numer s�u�bowy dwadzie�cia
jeden-zero trzydzie�ci osiem-dziewi��set trzydzie�ci. Jestem
podpu�kownikiem.
Strzeli� obcasami i wydoby� srebrn� papiero�nic�.
- Czy mog� pana pocz�stowa� papierosem, pu�kowniku?
My�l�, �e dobrze by panu zrobi�.
Przyj��em pocz�stunek, a nast�pnie podany mi ogie� i z wielk� przyjemno�ci� wci�gn��em dym w p�uca. Ostatecznie m�g� to by� jeden z moich ostatnich papieros�w.
- A teraz - kontynuowa� uprzejmie - musz� pana
poprosi� o towarzyszenie mi do Platzkommandantur w Cha-
rlottestown, gdzie pu�kownik Radl, pe�ni�cy obowi�zki
gubernatora wojskowego St-Pierre, niew�tpliwie b�dzie
chcia� z panem porozmawia�.
Mi�o to by�o powiedziane. Ruszy�em przed siebie, ale Steiner zagrodzi� mi drog�. Zdj�� rosyjski p�aszcz wojskowy i trzyma� go w pogotowiu.
- Je�li pu�kownik pozwoli - o�wiadczy� z lekkim, iro
nicznym u�mieszkiem.
Dopiero gdy si� we� ubra�em i poczu�em ciep�o futrzanej podszewki, zda�em sobie spraw�, jak mi zimno.
- Dzi�kuj�, starszy sier�ancie - odrzek�em. - Za to i par�
innych rzeczy.
Strzeli� obcasami, zasalutowawszy przy tym w spos�b, kt�ry ucieszy�by serce najbardziej wymagaj�cego instruktora musztry w ca�ej Brygadzie Gwardii.
18
Jazda przez Charlottestown by�a dla mnie najdziwniejszym prze�yciem ze wszystkich dotychczas. Te same brukowane ulice, domy w stylu stanowi�cym mieszanin� prowincjonalnej Francji i georgia�skiej Anglii, ogrody otoczone wysokimi murami, by chroni� przed stale wiej�cymi wiatrami. Wszystko by�o jak zawsze, a jednak nie takie.
To nie z powodu betonowych bunkr�w, drutu kolczastego, zniszczenia portu przez bomby - najoczywistszych oznak trwaj�cej wojny. To dzi�ki dwuj�zycznym, niemiecko-angielskim drogowskazom, zupe�nie tu niepasuj�cemu esesmanowi, kt�ry zatrzyma� si�, by zapali� papierosa, przed starym urz�dem pocztowym, gdzie na szyldzie ci�gle widnia� napis Royal Mai�, oraz szarozielonym mundurom i samochodom z wymalowanymi swastykami, zaparkowanymi na placu nosz�cym imi� Palmerstona *. W sumie wszystko nadawa�o otoczeniu dziwaczn� atmosfer� nierzeczywisto�ci. Bardzo trudno by�o mi pozby� si� tego wra�enia.
W�z terenowy, z kt�rego wysiedli�my na placu, odjecha� z rannym marynarzem. Reszt� drogi przebyli�my pieszo, wspinaj�c si� po stromym bruku Charlotte Street, obok sklep�w �wiec�cych pustkami. Wsz�dzie wida� by�o potrzaskane szyby okienne, od�a��c� farb� i czu�o si� w powietrzu powszechny rozk�ad. Nic dziwnego po pi�ciu latach okupacji.
Platzkommandantur, siedziba niemieckiej administracji cywilnej - cho� niewielu by�o tu cywil�w, kt�rymi mogliby rz�dzi� - mie�ci�a si� w przedwojennym oddziale Banku Westminster na tej wyspie. Za�o�y�em tam kiedy� rachunek osobisty, a wedle wszelkich przepis�w mia�em go w dal-
* Henry John Tempie wicehrabia Palmerston, brytyjski premier
w latach 1855-1858 i 1859-1865.
19
szym ci�gu. Dzi�ki temu przej�cie pod granitow� arkad� bramy odczu�em jako interesuj�ce do�wiadczenie.
Za mahoniowym kontuarem pilnie pracowa�o trzech umundurowanych urz�dnik�w, a dwaj wartownicy, stoj�cy po obu stronach drzwi dawnego biura dyrektora oddzia�u, nale�eli do spadochroniarzy SS. Ta para robi�a wra�enie najwi�kszych twardzieli, jakich widywa�em, a ka�dy z nich mia� �elazny Krzy� II klasy oraz wst��k� za kampani� w Rosji. Odbyli d�ug� drog� ze Stalingradu lub sk�dkolwiek si� tu wzi�li.
Brandt pierwszy wszed� do �rodka, my czekali�my. Steiner nawet nie pr�bowa� si� odezwa�. Sta� przy oknie i wygl�da� na ulic�. Po paru minutach Brandt zawo�a� go i Steiner wszed� do gabinetu. Czeka�em. Dwaj esesmani patrzyli poprzez mnie w przestrze�. Wreszcie drzwi si� otwar�y i zn�w pojawi� si� Brandt.
- Prosz� wej��, pu�kowniku Morgan - powiedzia� uprzejmie. Gdy ruszy�em przed siebie, rozkaza� wartownikom stan�� na baczno��.
S�dz�, �e najbardziej zaskakuj�c� cech� Radla by�a jego fizyczna masa. Sama cholerna pot�ga cia�a tego cz�owieka. Musia� mie� co najmniej sze�� st�p i trzy albo cztery cale wzrostu i nie m�g� wa�y� mniej ni� szesna�cie, siedemna�cie kamieni *.
Odnios�em wra�enie, �e przed chwil� pracowa� w koszuli, bo w momencie gdy wchodzi�em, ko�czy� dopina� guziki munduru. Obrzuciwszy go pierwszym, szybkim spojrzeniem, zauwa�y�em kilka rzeczy. God�o SS na ko�nierzu i odznaczenia, a w�r�d nich Z�oty Niemiecki Krzy�, noszony
* Kamie� - stone - 14 funt�w angielskich = ok. 6,35 kg. Radl wa�y� wi�c ponad 100 kg.
20
na prawej piersi, co oznacza�o, �e zosta� mu nadany za dzielno�� w obliczu nieprzyjaciela, oraz Z�ota Odznaka Partyjna, nadawana wy��cznie ludziom, kt�rzy byli cz�onkami partii hitlerowskiej przed obj�ciem przez ni� w�adzy w 1933 roku.
Jego twarz, z wielkim, wypuk�ym czo�em, mog�a nale�e� do jakiego� fanatycznego Okr�g�og�owego * - cz�owieka p�omiennie wo�aj�cego do Pana, g�o�no modl�cego si� na kolanach i jednym tchem interpretuj�cego S�owo Pa�skie jako wezwanie do palenia �ywcem m�odych kobiet uznanych za czarownice.
Nie wsta� z miejsca, opar�szy obie r�ce na biurku.
- Pa�skie nazwisko, stopie� wojskowy i numer s�u�
bowy.
M�wi� fataln� angielszczyzn�, ja za� odpowiedzia�em po niemiecku. Nie okaza� najmniejszego zdziwienia i kontynuowa� w tym samym j�zyku:
- Czy mo�e pan to udowodni�?
Pogrzeba�em w pasie i okaza�em m�j znaczek identyfikacyjny. Poda�em mu przez biurko i czeka�em, on natomiast przyjrza� mu si� z ca�� powag�. Od�o�y� znaczek na biurko i pstrykn�� palcami na Brandta, a nie na Steinera.
- Krzes�o dla pu�kownika.
Potrz�sn��em g�ow�.
- B�d� sta�. Sko�czmy z tym szybko.
Nie pr�bowa� si� sprzecza�, natomiast wsta� z miejsca. Jak przypuszczam dlatego, �e jego szacunek dla w�a�ciwych form ucierpia�by, gdyby dwaj starsi oficerowie nie spotykali si� na zasadach absolutnej r�wno�ci. Nawet je�li mia� zamiar rozstrzela� mnie tego� popo�udnia.
Przysiad� na brzegu biurka.
* Okr�g�og�owi Cromwella.- ang. Roundheads - puryta�scy poplecznicy
21
- Owen Morgan? To wydaje mi si� interesuj�ce. Czy
wie pan, �e tak samo nazywa si� ��d� ratunkowa na tej
wyspie?
Nie by�o powodu, by ukrywa� fakty.
- Zosta�a nazwana imieniem i nazwiskiem mego ojca.
Urodzi�em si� i wychowa�em na tej wyspie.
- Naprawd�? - Kiwn�� g�ow�. - To wiele wyja�nia.
Przyby� pan tu, by dowiedzie� si� wszystkiego, co si� da,
na temat Planu Czarnuch.
By�o to stwierdzenie faktu wypowiedziane we w�a�ciwym momencie i tonem absolutnie towarzyskiej rozmowy. R�wnocze�nie si�gn�� do pude�ka z drewna sanda�owego, wyj�� papierosa i zapali�.
Nie chwyci�o.
- Doprawdy? - odpowiedzia�em.
- Czterej pa�scy towarzysze s� �ywi i przebywaj� w naszych r�kach. Dwaj nast�pni ocaleli w porcie. Jeden z nich, nim umar�, co� powiedzia�, a to by�o pouczaj�ce.
- Jestem tego pewien.
Nie przerywaj�c, m�wi� dalej:
- Zak�adam, �e wysadzono pana oddzielnie, gdzie� na
po�udniowo-wschodnim kra�cu wyspy; tym bardziej �e
dw�ch moich wartownik�w znik�o w tej okolicy. Prosz�
zwr�ci� uwag�, �e nie pytam, po prostu g�o�no my�l�.
- Pa�ski przywilej - zauwa�y�em.
- Wobec tego prosz� mi pozwoli� kontynuowa�. Pa�scy
towarzysze s� w mundurach, pan w ubraniu cywilnym,
z czego wnioskuj�, �e pana zadaniem by�a pr�ba skontakto
wania si� z miejscow� ludno�ci�, aby uzyska� informacje. -
Prawie si� u�miechn��, co w jego przypadku by�o prawdzi
wym wyczynem. - Pozosta�o tu, pu�kowniku Morgan, tylko
pi�ciu wyspiarzy i tak si� sk�ada, wiem o tym, �e ka�dy
z nich by� w taki czy inny spos�b zesz�ej nocy obserwowa
ny. Straci� pan czas, pa�scy ludzie spartaczyli robot�
22
w porcie, a pa�ska kanonierka - o jak�e brytyjskiej nazwie -le�y na dnie morza. Zadanie zako�czy�o si� fiaskiem. -Ostatnie s�owa powiedzia� po angielsku. - Czy to nie tak� piecz�tk� przy�o�� na ok�adce teczki?
- Co� w tym rodzaju.
Wyprostowa� si� i za�o�y� r�ce na plecy.
- Kommandobefehl jest panu znany?
- Oczywi�cie.
- Wobec tego wie pan, �e wszyscy cz�onkowie tak
zwanych oddzia��w komandos�w musz� by� straceni na
tychmiast po schwytaniu, tak szybko, jak tylko mo�liwe.
- Wyra�nie wida�, �e pan si� sp�nia.
Nie wydusi�em z niego najmniejszej emocji. Kiwn�� g�ow� z powag�.
- Tak si� sk�ada, �e tego rodzaju decyzja podejmowana
jest zgodnie z uprawnieniami oficera dowodz�cego danym
obszarem, a ja nim nie jestem, pu�kowniku Morgan. Genera�
Muller, ostatni gubernator, zosta� zabity przez min� cztery
tygodnie temu.
- To du�e niedopatrzenie z jego strony, prawda?
- Nowy gubernator, Korvettenkapitdn * Karl Olbricht,
jeszcze nie przyby�.
- Wobec tego pan tylko zape�nia puste miejsce?
Zn�w pozwoli� sobie na mro�ny u�miech.
- Co� w tym rodzaju.
- I mog� oczekiwa�, �e zostan� rozstrzelany dopiero
w�wczas, gdy przyleci gubernator, by podpisa� papier?
A co si� zdarzy do tej pory?
- Utraci� pan wszelkie przywileje nale�ne oficerowi. -
Dopiero w tym momencie usiad� znowu. - B�dzie pan
pracowa�, pu�kowniku Morgan. Mamy tu dla pana mas�
* Kapitan korwety - stopie� w niemieckiej marynarce wojennej, odpowiadaj�cy komandorowi podporucznikowi.
23
pracy. B�dzie pan pracowa� w kajdanach, wsp�lnie ze swoimi towarzyszami.
Wygl�da�o, �e nie ma sensu cytowanie Konwencji Genewskiej. Ale tak czy inaczej przem�wi� Steiner.
- Musz� ponownie podkre�li� bohatersko�� w zachowa
niu pu�kownika Morgana dzisiejszego ranka...
- Co zosta�o zauwa�one, Steiner - powiedzia� spokojnie
Radl. - Teraz mo�ecie odej��.
Przez d�ug� chwil� Steiner nie rusza� si� z miejsca, a ja si� modli�em, by wyszed�. Ale po raz pierwszy od momentu gdy go spotka�em, jego twarz wyra�a�a prawdziwe wzruszenie; ponownie zabra� g�os.
Radl znowu mu przerwa�, �agodnie, by� mo�e z powodu Krzy�a Rycerskiego zawieszonego na szyi Steinera; jedynego odznaczenia za waleczno��, kt�re wszyscy oni szanowali. Jego posiadacz w rzeczywisto�ci nie powinien si� tutaj znale��.
- Odmaszerowa�, Steiner.
Steiner zasalutowa� i zawr�ci� na pi�cie, Radl za� powiedzia�:
- Brandt, mo�ecie teraz zabra� pu�kownika Morgana
i do��czy� do pozosta�ych.
- Czy ktokolwiek zada� sobie trud, by powiedzie� panu,
jak przebiega wojna? - zapyta�em. - W ka�dym razie,
gdyby nikt tego nie zrobi�, zawiadamiam, �e w�a�nie si�
ko�czy, a pa�ska strona przegra�a.
Dba�y do ostatka o etykiet�, Radl zasalutowa� mi z powag�. Roze�mia�em mu si� w nos i wyszed�em.
Pojechali�my do Fortu Edward na cyplu, wysoko nad Charlottestown. By� to najwi�kszy z czterech wiktoria�skich fort�w obrony wybrze�a, wybudowany w latach pi��dziesi�tych dziewi�tnastego wieku, w okresie gdy �wczesny
24
rz�d Anglii by� zaniepokojony stanem swych stosunk�w
z Francj�.
Przy wej�ciu, obok obstawionego workami z piaskiem karabinu maszynowego, sta� wartownik. Da� nam znak r�k� i wjechali�my przez sklepion�, granitow� bram� z wyrytym nad ni� napisem: Victoria Regina i dat� 1856.
Wewn�trz mi�dzy kamieniami bruku ros�a jak dawniej trawa. Do nowych rzeczy nale�a�y liczne dzia�obitnie betonowe oraz ci�ar�wki zaparkowane po drugiej stronie dziedzi�ca, a tak�e tablica wskazuj�ca na obecno�� jakiej� jednostki artylerii. Wysiedli�my z �azika, a Brandt uprzejmym gestem wskaza� mi stoj�ce otworem drewniane drzwi starego blokhausu.
Jeden z kaprali �andarmerii po�pieszy� przodem, a gdy weszli�my do �rodka, trzyma� ju� przygotowane kajdany no�ne. Brandt odwr�ci� si�, z poblad�� twarz�, i odezwa� po angielsku:
- Przykro mi, pu�kowniku. To niedobra sprawa, ale
obowi�zkiem �o�nierza jest wykonywanie rozkaz�w.
- Wi�c je wykonuj - powiedzia�em.
Kapral pad� na kolana i szybkim ruchem zatrzasn�� na mych kostkach u n�g stalowe obr�cze, zaciskaj�c je �rub�. ��cz�cy je �a�cuch mia� nieco ponad dwie stopy d�ugo�ci, co pozwoli�o mi i��, pow��cz�c nogami, w ca�kiem przyzwoitym tempie.
- Gdzie teraz? - zapyta�em.
Brandt poprowadzi� bez s�owa. Wspi�li�my si� po kamiennych schodach z boku blokhausu na ni�sz� kondygnacj� wa�u obronnego i poszli�my w kierunku czubka cypla. Kiedy�, tysi�c lat temu, jako czternastoletni ch�opiec sta�em tutaj i patrzy�em, jak morze zabiera mi ojca. Teraz znajdowa�o si� tu stanowisko artyleryjskie, a mury by�y w znacznym stopniu obalone, zapewne przez zesz�oroczne bombardowanie z morza.
25
Us�ysza�em, jak kto� cicho �piewa po niemiecku powoln�, star� i smutn� piosenk� z czas�w pierwszej wojny. Lesie Argo�ski, Lesie Argo�ski, jak cichym grobem jeste� dzi�. Wspi�li�my si� na drugi taras, zaskakuj�c tam szesnastolatka, przebranego za �o�nierza, rozwalonego ko�o prochowni; karabin by� oparty o �cian�.
Podskoczy� i sztywno stan�� na baczno��, a Brandt westchn�� i �agodnie poklepa� go po g�owie.
- Kt�rego� dnia, Durst, doprawdy, b�d� musia� zamel
dowa� o twoim zachowaniu.
Polubi�em go za te s�owa, a to nie jest za s�abo powiedziane, je�li odnosi si� do kt�regokolwiek �andarma. Odsun�� rygiel w drzwiach i stan�� obok.
- Pu�kowniku - powiedzia�.
Wszed�em i drzwi si� za mn� zamkn�y. Wn�trze by�o jasno o�wietlone s�o�cem wpadaj�cym przez strzelnice. Masa �wiat�a, dobre, morskie powietrze i deszcz sp�ywaj�cy po o�lizg�ych �cianach. Wszyscy czekali, by mnie powita�. Fitzgerald, Grant, sier�ant Hagen i kapral Wallace. A wi�c to Stevens i Lovat nie mieli szcz�cia. Oczywi�cie zale�nie od tego, jak na to patrze�.
- Jezu Chryste, to pu�kownik - powiedzia� Hagen.
Fitzgerald wygl�da� tak, jakby nie umia� wymy�li�
czegokolwiek wi�cej. U�miechn��em si� do niego uprzejmie.
- Jak brzmia�y twoje rozkazy? - zapyta�em. - �e NIE,
powtarzam, NIE b�dziesz pr�bowa� l�dowania ani nie
b�dziesz prowokowa� �adnych wydarze�, kt�re mog�yby
zaalarmowa� nieprzyjaciela o twojej obecno�ci. Zabawi�e�
si�, prawda?
Gdyby mia� przy sobie bro� paln�, zastrzeli�by mnie na miejscu. Ale dysponowa� tylko swoj� wspania��, arystokratyczn� dum�, ona za� nie pozwala�a mu si� sprzecza�
26
z cz�ekiem tak nikczemnym jak ja. Poszed� w najdalszy k�t pomieszczenia i tam usiad�.
Grant zrobi� szybki krok w moj� stron�, zaciskaj�c ogromne �apska. Zapomnia� o swych kajdanach no�nych i pad� na kolana.
- No, no, sier�ancie - zbeszta�em go. - Ca�y k�opot z wami, rangersami, polega na tym, �e nie macie szacunku dla stopni.
Wdrapa�em si� na star� platform� artyleryjsk�. Przez otwarte otwory dzia�owe wp�ywa� drobniutki, mglisty deszczyk. Wydoby�em moj� wiern�, wodoszczeln� puszk�, wybra�em papierosa, zapali�em i cisn��em puszk� na d� do Hagena.
Widok by� naprawd� wspania�y. Przy pi�knej pogodzie
mo�na by�o dostrzec Guernsey, wysp� le��c� o trzydzie�ci
pi�� mil na p�nocny wsch�d, ale nie takiego ranka jak ten.
A w kierunku p�nocno-zachodnim, o sto, a mo�e wi�cej
mil za Kana�em znajdowa�o si� wybrze�e Kornwalii i Lizard
Point, gdzie to wszystko si� zacz�o. Cztery dni temu. To
by�o nieprawdopodobne.
1
Kr�l Pierwszych Czterystu
Pla�a rozci�gaj�ca si� poni�ej stoj�cej nad klifami willi,
o dwie mile od Lizard Point, by�a, jak wszystkie, za
blokowana pl�tanin� pordzewia�ego drutu kolczastego,
a tablica w p� drogi ostrzega�a przed minami.
By�a to pusta gro�ba, a w okolicy uwa�ana nawet za co� w rodzaju �artu, bo sier�ant, nadzoruj�cy tu roboty w 1940 roku, by� cz�owiekiem tutejszym i nie widzia� �adnego sensu w psuciu jednego z najlepszych w ca�ej Kornwalii miejsc do przybrze�nego w�dkowania.
Dzi�ki temu owego pi�knego, kwietniowego poranka mog�em sobie przej�� przez drobny bia�y piasek pla�y
i pop�yn�� w morze. Jak na t� por� roku by�o niewiary
godnie ciep�o, a dla mnie wojna przesta�a istnie�. Zreszt�
tak czy owak by�a prawie sko�czona. Pop�yn��em ku
stercz�cej skale, wdrapa�em si� i przez chwil� odpoczywa�em.
W po�owie pla�y siedzia�a Mary przy sztalugach, os�oni�ta przed s�o�cem starym s�omianym kapeluszem i chyba po raz dziesi�ty malowa�a przyl�dek. Ale utrzymywa�a, �e zale�nie od jej nastroju zawsze wygl�da �n inaczej. Odwr�ci�a si� i spojrza�a na morze, szukaj�c
29
mnie wzrokiem, a potem pomacha�a mi r�k�. Zamacha�em do niej, skoczy�em ze ska�y i zacz��em p�yn�� do brzegu.
Czeka�a na mnie z przygotowanym r�cznikiem w jednej r�ce i �atk� na oko w drugiej. Moja pokryta bliznami twarz nie robi�a na niej szczeg�lnego wra�enia. Zbyt d�ugo by�a piel�gniark�. Ale wiedzia�a, �e mi to ci�gle jeszcze przeszkadza.
Osuszy�em twarz, nasun��em �atk� i wyszczerzy�em z�by.
- Wspaniale tam by�o. Powinna� spr�bowa�.
- Dzi�kuj�, nie. Nast�pnym razem zaproponuj mi to
w lipcu. A teraz, Owenie, p�jd� na g�r� i zajm� si�
lunchem. Przyjd� niebawem.
Poca�owa�a mnie lekko w czo�o. Patrzy�em za ni�, jak przechodzi przez druty i zmierza dalej w g�r� �cie�ki, �wiadom, �e odczuwam wobec niej nostalgiczne przywi�zanie i nic wi�cej. Od czasu do czasu gn�bi�o mnie z tego powodu poczucie winy.
Poznali�my si� przed wojn�, na studiach. A gdy przed pi�ciu miesi�cami wniesiono mnie, naszpikowanego �rodkami znieczulaj�cymi i ledwie przytomnego, do owego szpitala wojskowego w Surrey, jej twarz by�a pierwsz�, kt�r� ujrza�em, ockn�wszy si�. Jej m��, nawigator lancastera, zosta� zabity w boju podczas nalotu na Drezno. Teraz mieszkali�my razem od trzech miesi�cy, od chwili mego zwolnienia ze szpitala.
Ubra�em si� bez po�piechu, a potem podszed�em do sztalug. Tym razem dopiero wykona�a szkic, ale by� dobry, cholernie dobry. Wzi��em kawa�ek w�gla i sam spr�bowa�em nakre�li� jak�� jedn� czy dwie linie, ale bez wi�kszego powodzenia. Gdy idzie o wyczucie perspektywy, dwoje oczu jest lepsze ni� jedno, i chocia� wygl�da�o, �e ju� si� w znacznym stopniu dostosowa�em, mia�em uczucie, �e m�j czas malowania przemin��.
30
Po�o�y�em si� na piasku, opar�szy g�ow� na r�kach, i zmru�y�em zdrowe oko tak, by nastawi� widzenie na alk�, kt�ra, nurkuj�c z wysoka, perfekcyjnie wyl�dowa�a na �cianie klifu.
Wszystko wok� by�o tak niewiarygodnie spokojne. Tylko szum morza, krzyk mewy, sun�ca niebem bia�a chmura. Kim by�em? Owenem Morganem, niekiedy jakim� tam artyst�. Powie�ciopisarzem - w bardzo znacznym stopniu. W�tpliwym poet�. �o�nierzem, cz�owiekiem mroku, wynaj�tym zbirem, bandyt�. Wszystko zale�a�o od punktu widzenia. A co ja tu robi�em, schwytany w przyjemn� otch�a� zapomnienia, gdzie kolejny dzie� �atwo zmienia� poprzedni, a na horyzoncie hucza�y grzmoty, a nie armaty?
Musia�em przysn��, ale tylko na chwil�. Ostro zakrzycza�a mewa, przywracaj�c mnie �yciu. Przebudzi�em si� natychmiast - trudne do pozbycia si� przyzwyczajenie nabyte w miejscach ciemno�ci - i stan��em na nogi. Je�li nie oprzytomniej� zupe�nie, Mary zacznie mnie szuka�, obiad si� przypali i wszystko �le si� sko�czy.
Przeszed�em przez druty i zacz��em wspina� si� �cie�k�, opu�ciwszy g�ow�. Ledwie dotar�em do tablicy ostrzegawczej, gdy zawo�a� jaki� g�os:
- Ty tam w dole!
Popatrzy�em do g�ry, marszcz�c twarz w s�o�cu, i zobaczy�em ameryka�skiego oficera stoj�cego na szczycie wzniesienia, cho� z powodu s�o�ca za jego plecami nie mo�na by�o odr�ni�, kim albo czym jest.
- Chc� z tob� pogada� - o�wiadczy�.
Nie by�a to pro�ba, lecz rozkaz wypowiedziany �wietnym bosto�skim akcentem; tonem, jakiego nabywa si� w Nowej Anglii i nigdzie indziej w Ameryce, zwykle od cz�onk�w owej ma�ej, zadowolonej grupki, kt�rej przodkowie pchali si� z Mayflowera, by jako pierwsi znale�� si� na l�dzie.
31
Nie spodoba� mi si� jego g�os ani on sam, z ca�ej masy znakomicie wystarczaj�cych powod�w, wi�c nie zada�em sobie trudu, by odpowiedzie�.
Przem�wi� ponownie z odcieniem zniecierpliwienia w g�osie.
- Szukam pu�kownika Morgana. Powiedziano mi w jego domu, �e b�dzie na pla�y. Czy go widzia�e�?
My�l�c o tym teraz, uwa�am, �e by� ca�kiem usprawiedliwiony. Patrzy� z g�ry na ma�ego, ciemnosk�rego cz�owieka, paskudnie nieogolonego, odzianego w stary, niebieski sweter z Guernsey. Czarna �ata na oku nie polepsza�a wra�enia. A przypuszczam, �e r�wnie� z�ote k�ko, kt�re nosi�em w lewym uchu wskutek nalegania Jacka Trelaw-neya, w�a�ciciela Pod Herbem Kr�lowej na drodze do Falmouth. Jack bezwzgl�dnie wierzy�, �e to polepszy m�j wzrok i pewnego pami�tnego wieczoru przek�u� mi w�asnor�cznie ucho ig�� do cerowania, zu�ywaj�c do tego p� butelki przedwojennej szkockiej.
Cz�owiek odsun�� si�, tak �e s�o�ce ju� nie �wieci�o za jego plecami, i zbli�y� na tyle, �e ujrza�em, i� jest w stopniu majora, co nie by�o zaskakuj�ce, gdy si� wzi�o pod uwag� jego odznaczenia. Mia� DSC *, a na �drugie danie" Srebrn� Gwiazd� z Wie�cem D�bowym, czyli dwukrotnie nadan�, co mog�o oznacza� wszystko i nic. Jak kto� kiedy� zauwa�y�, tylko odznaczony wie, ile jego order jest naprawd� wart, i tylko ludzie, kt�rzy walczyli z nim w tym samym boju, mog� si� tego domy�la�. Gdy si� jednak zbli�y� i mog�em dostrzec god�o na jego naramienniku, przekona�em si�, �e jest on rangersem, a zawsze mi m�wiono, �e r�nica mi�dzy nimi i naszymi komandosami jest niewielka.
* DSC - Distinguished Service Cross - wysoki order ameryka�ski, nadawany za wyj�tkowe m�stwo okazane w boju.
32
- Czy widzia�e� go? - powt�rzy� cierpliwie.
By� cudowny. Co� w rodzaju Amerykanina z prze�omu wiek�w, podr�uj�cego za granic� i napotykaj�cego trudno�ci w kontaktach z ch�opstwem. Prosto z powie�ci Henry'ego Jamesa.
- No, ale, na to trudno by�oby odpowiedzie� - odrzek�em
prawie dobrym kornwalijskim akcentem.
- Lepiej chyba, �eby� zebra� do kupy twoje my�li, nie?
S�owa wypowiedziane z tward�, szkock� intonacj� by�y
pewnego rodzaju niespodziank�; podobnie jak d�o�, kt�ra chwyci�a mnie za rami�, obracaj�c w miejscu. Nast�pny rangers, tym razem starszy sier�ant sztabowy, dzi�ki czemu jego szkocki akcent by� jeszcze bardziej intryguj�cy. Mia� ordynarn�, ko�cist� twarz i twarde oczy, otoczone nabrzmia�ymi bliznami zawodowego boksera. Spotka� takiego cz�owieka w pi�kny kwietniowy poranek - to pech.
- Hej�e, ch�opcze, postaraj si� pomy�le� dok�adniej! -
rykn�� i potrz�sn�� mn� jak szczurem.
Dobry, twardy �o�nierz, cz�owiek, jakiego trzeba do nocnego wypadu albo l�dowania pod ogniem na przycz�ku. Aleja istnia�em i prze�y�em pi�� lat w �wiecie, jakiego nie zna�. W �wiecie, gdzie nie wystarcza�a si�a i nie wystarcza�a odwaga, a ka�dy kolejny dzie� prze�ywa�o si� cudem. Prze�y� za� mo�na by�o, je�li si� o to zupe�nie nie dba�o.
Po�o�y�em d�o� na trzymaj�cej mnie r�ce, skr�ci�em dok�adnie w spos�b taki, jakiego nauczy� mnie pewien japo�ski d�entelmen w mi�ym, starym dworze w Surrey wiosn� 1940 roku i pad�em na jedno kolano. Potoczy� si� w d� pag�rka jakie� dwadzie�cia st�p, l�duj�c w k�pie kolczastego janowca.
Zadar�em g�ow�, popatrzy�em na majora i u�miechn��em si� uprzejmie.
- Pope�ni� b��d. Nie pozw�l, by zrobi� drugi.
Wpatrzy� si� we mnie zdumiony, a potem w jego oczach
33
b�ysn�o zrozumienie. S�dz�, �e ju� wiedzia�, ale nim zdo�a� cokolwiek powiedzie�, sier�ant sztabowy bieg� w g�r� po zboczu z szybko�ci� rannego nied�wiedzia. Gdy by� o jakie� sze�� st�p ode mnie, moja d�o� wynurzy�a si� z tylnej kieszeni, trzymaj�c stary n� spr�ynowy do oprawiania zwierzyny, n�, w kt�ry zaopatrzy�em si� w drugim roku wojny, podczas mojej pierwszej roboty w Bretanii.
Gdy nacisn��em guzik, rozleg� si� paskudny trzask i wyskoczy�o ostrze. Podoficer stan�� jak wryty, a potem skuli� si� i zacz�� przybli�a�.
- Grant, st�j w miejscu! To rozkaz! - odezwa� si� ostro
major.
Grant wci�� trwa� skurczony, z mordem w oczach, a wtem rozleg� si� inny g�os, wo�aj�c g�o�no i wyra�nie.
- Owen, na lito�� bosk�, co tam si� dzieje w dole?!
Cz�owiek, kt�ry po�piesznie schodzi� �cie�k�, by� po
sze��dziesi�tce, mia� �nie�nobia�e w�osy, d�ug�, do�� brzydk� twarz i nosi� okulary w stalowej oprawce. Mia� na sobie stare burberry, ni�s� parasol, i w znacznym stopniu wygl�da� tak, jak sobie publiczno�� wyobra�a profesora z Oksfordu. A by� nim w�a�nie wtedy, gdy spotkali�my si� po raz pierwszy. Ale od czasu tych z�otych dni jego talenty skierowa�y si� ku ciemniejszym celom. Schowa�em n� i j�kn��em:
- O, nie, nie ty, Henry. Wszystko, tylko nie to.
Major Edward Arnold Fitzgerald i jego szkocko-amery-ka�ski zbir oddalili si� sztywnym krokiem, gdy Henry oficjalnie nas sobie przedstawi�, a ja potrz�sn��em przecz�co g�ow�.
- K�opot z takimi jak Fitzgerald polega na tym, �e nie potrafi� bra� cz�owieka takim, jaki jest.
34
Henry uni�s� brwi.
- Ale�, m�j Owenie, on zrobi� dok�adnie to. Czy
patrzy�e� ostatnio w lustro? Wydaje mi si� nieprawdopodob
ne, by w s�u�bie Jego Kr�lewskiej Mo�ci znajdowa� si�
wi�cej ni� jeden podpu�kownik nosz�cy z�ote k�ko w le
wym uchu.
- Zawsze twierdzi�e�, �e jestem indywidualist� - przy
pomnia�em mu. - Jak tam wojna?
- O ile wiem, Pierwsza Brygada Komandos�w osi�gn�a
wczoraj Luneburg.
- Wobec tego w nast�pnym ruchu zamierzaj� prze
kroczy� �ab�.
Kiwn�� g�ow�.
- Tego si� spodziewam.
Usiedli�my na wystaj�cym kamieniu, on za� wydoby� blaszane pude�ko z nader egzotycznymi tureckimi papierosami, kt�re sobie upodoba�, i pocz�stowa� mnie.
- Podczas naszego pierwszego spotkania da�e� mi to
cholerstwo - powiedzia�em. - Pami�tasz? Nieokrzesanego
ch�opca z wysp, kt�ry dla nauki przyby� do Oksfordu?
U�miechn�� si� s�abo, z ledwie widocznym odcieniem smutku.
- Dawno temu, Owenie. Wiele wody przep�yn�o pod
mostem.
- A co b�dziesz robi�, gdy si� to wszystko sko�czy? -
spyta�em. - Zn�w b�dziesz Henrym Brandonem, cz�onkiem
rzeczywistym Kolegium Ali Souls? I wr�cisz do tych
spraw, kt�re si� z tym wi���?
Wzruszy� ramionami.
- Nigdy nie mo�na wr�ci� do niczego, Owen. Nie
s�dz�, by to by�o mo�liwe.
- Tak naprawd� chcia�e� przez to powiedzie�, �e tego
nie chcesz.
- A ty?
35
Jak zawsze, z nieomyln� dok�adno�ci�, trafi� w najbardziej bolesne miejsce.
- Do czego tu wraca�? - zapyta�em z pewn� gorycz�.
- Nie zaczynaj si� rozczula� nad sob�. To ci nie przystoi.
Przedwczoraj przeczyta�em t� twoj� powie��. O ile mi
wiadomo, ma czwarte wydanie w ci�gu tylu� tygodni.
Niezwyk�e.
- Chcesz przez to powiedzie�, �e ci si� nie podoba�a.
- A co to ma za znaczenie? Musisz na niej zarabia�
mas� pieni�dzy.
I tak zreszt� by�o, za co czu�em nale�yt� wdzi�czno��. Ale Henry zirytowa� mnie, co prawda w niewielkim tylko stopniu, chocia� wystarczaj�cym, by mnie zaniepokoi�.
Nabra� g��boko w p�uca dobrego, morskiego powietrza i szeroko roz�o�y� r�ce.
- To jest naprawd� pi�kne. Prawdziwie pi�kne. Za
zdroszcz� ci �ycia w takim miejscu... I ciesz� si�, �e
zeszli�cie si� z Mary Barton. Musicie by� bardzo dobrzy
dla siebie nawzajem.
By�o w tym wi�cej ni� ziarnko prawdy. Przez pierwsze sze�� tygodni w szpitalu, gdy w og�le nic nie widzia�em, dyktowa�em jej moj� ksi��k�. By�a to moja jedyna, trzymaj�ca mnie przy zdrowych zmys�ach, nami�tno��.
- Jestem Mary bardzo wdzi�czny - odrzek�em. - Za
wdzi�czam jej wi�cej, ni� kiedykolwiek b�d� w stanie
odp�aci�.
- Ale jej nie kochasz?
Jak zwykle precyzyjnie trafi� w sedno. Wsta�em i cisn��em reszt� mego papierosa poza skraj klifu.
- Dobrze, Henry, przejd�my do rzeczy. Czego chcesz?
- To naprawd� bardzo proste - powiedzia�. - Mamy dla
ciebie robot�.
Gapi�em si� na niego os�upia�y, a potem roze�mia�em si� chrapliwie.
36
- Chyba �artujesz. Wojna si� sko�czy�a. W Europie nie
potrwa d�u�ej ni� par� miesi�cy; wiesz o tym tak samo
dobrze, jak ja.
- Na kontynencie owszem, ale mo�e si� okaza�, �e
z Wyspami Normandzkimi zn�w b�dzie inaczej.
Zmarszczy�em brwi, a on uni�s� d�o�.
- Nie, pozw�l, �e ci wyt�umacz�. Ju� od kilku miesi�cy
Sto Trzydziesta Pi�ta Flotylla Wojenna przygotowuje
Operacj� Pod�o�one Jajko - wyzwolenie Wysp Normandz-
kich. Ale planuje si�, �e ta operacja nast�pi dopiero, gdy
niemiecki garnizon si� podda. Mamy nadziej�, �e nie
b�dziemy zmuszeni do l�dowania w walce. Rezultaty
mog�yby okaza� si� katastrofalne dla cywilnej ludno�ci
wysp.
- I my�licie, �e oni mog� spr�bowa� utrzyma� si� na
wyspach jeszcze po swej kl�sce w Europie?
- Tak to mo�na sformu�owa�. Komendant Wysp Nor-
mandzkich, wiceadmira� Huffmeier, okazuje wyra�nie, �e
ma zamiar pa�� w boju. W nocy z si�dmego na �smego
marca zmontowa� w�asny rajd komandoski i z pomoc�
dw�ch po�awiaczy min zaatakowa� Granville. Zniszczyli
trzy statki, a na dok�adk� ca�� mas� urz�dze� nabrze�a.
Gdy D�nitz przes�a� mu gratulacje, Huffmeier odtele-
grafowa�, �e ma niez�omn� nadziej�, i� zdo�a si� utrzyma�
na Wyspach Normandzkich jeszcze przez rok.
- Czy on nie blefuje?
Henry zdj�� okulary i zacz�� je starannie polerowa� chusteczk� do nosa.
- Hitler przez ca�e lata pcha� ludzi i sprz�t na wyspy.
Ba� si� okropnie, �e b�d� pierwszym obiektem, na kt�ry
uderzymy, by stworzy� tam sobie odskoczni� do inwazji na
Europ�.
- No i pomyli� si� w adresie.
- Najsilniejsze na �wiecie fortyfikacje, Owenie - odpar�
37
spokojnie Henry. - Taka sama liczba umocnie� i baterii artyleryjskich, jak� Niemcy mieli do obrony ca�ego wybrze�a europejskiego od Dieppe do St-Nazaire. Dodaj do tego garnizon licz�cy mniej wi�cej czterdzie�ci tysi�cy �o�nierzy i zrozumiesz, o czym my�l�.
- A co ja mam do tego wszystkiego?
- Wr�� do domu, Owenie - powiedzia�. - Pojed� na
St-Pierre. Pomy�la�em sobie, �e sprawi�oby ci to przyjemno��.
2
Zniszczy� natychmiast
St-Pierre jest najbardziej zewn�trzn� wysp� archipelagu Wysp Normandzkich, a czwart� co do wielko�ci. W latach tysi�c osiemset pi��dziesi�tych rz�d brytyjski, zaalarmowany rozbudowywaniem przez Francuz�w pot�nej bazy morskiej w Cherbourgu, przedsi�wzi�� plan przekszta�cenia wyspy Alderney w Gibraltar P�nocy. Wi�kszo�� robotnik�w, przywiezionych tu do prac nad fortyfikacjami, stanowili Irlandczycy uciekaj�cy przed skutkami kl�ski g�odowej w ich nieszcz�snym kraju.
Podobny plan, cho� na mniej ambitn� skal�, realizowany by� na St-Pierre. By powi�kszy� port w Charlottestown, zbudowano falochron, a w r�nych punktach nadbrze�nych wybudowano forty dla artylerii brzegowej.
Na St-Pierre si�� robocz� importowano z po�udniowej Walii. To t�umaczy u�ywan� na wyspie dziwaczn� mieszanin� walijskiego, francuskiego i angielskiego, a tak�e fakt, �e ojciec, a ja jego �ladem, nazywali�my si� Owenami Morgan; cho� moja matka, niech spoczywa w spokoju, by�a z domu Antoinette Rozel i a� do �mierci wola�a rozmawia� ze mn� po francusku.
Stoj�c nad klifami przyl�dka Lizard, wpatrywa�em si�
39
w po�udniowy zach�d, gdzie za horyzontem le�a�a Bretania, zatoka St-Malo i St-Pierre. A przez najulotniejsze chwile, uciekaj�c w nierzeczywisty czas, zn�w widzia�em szarozielon� wysp�, jej granitowe klify spryskane ptasimi odchodami, krzycz�ce morskie ptaki, kr���ce wielkimi chmurami: alki, kormorany, mewy, ostrygojady i mego szczeg�lnego ulubie�ca, petrela. A w�r�d wiatru s�ysza�em cichy �miech i widzia�em m�od� dziewczyn� o sk�rze opalonej na br�z letnim s�o�cem, uciekaj�c� z powiewaj�cymi, d�ugimi w�osami od bosonogiego, m�odego rybaka. Simone. Wyci�gn�wszy r�k�, m�g�bym jej prawie dotkn��. Zamiast tego d�o� po�o�ona na ramieniu przywo�a�a mnie zn�w do rzeczywisto�ci. Odwr�ci�em si� i zobaczy�em u mego boku Henry'ego, z lekkim, pytaj�cym grymasem na twarzy.
- Czy pojedziesz, Owenie?
Przez pi�� i p� roku wykonywa�em rozkazy tego cz�owieka, �y�em w nieustannym zagro�eniu, k�ama�em, oszukiwa�em, zabija�em, mordowa�em, a� zmieni� si� m�j pierwotny charakter. Po owej ostatniej, krwawej robocie w Wogezach, o�miodniowej bitwie z doborowymi oddzia�ami szturmowymi SS, bitwie, kt�ra uczyni�a mnie inwalid� na ca�e �ycie, my�la�em, �e te dni przemin�y, znik�y na zawsze. A teraz serce zacz�o mi wali� i poczu�em sucho�� w gardle.
- Henry, zaraz co� ci powiem - rzek�em, a gdy zapala
�em papierosa, r�ce mi si� trz�s�y. - Od d�u�szego czasu
wyleguj� si� tu na s�o�cu, pr�buj� pisa� i nie mog�.
pr�buj� pokocha� jedn� z najwspanialszych kobiet, jakie
w �yciu spotka�em, i te� nie potrafi�. Tam dalej, przy
drodze, mam dobrego przyjaciela, kt�ry zaopatruje mnie
w tyle przedwojennej szkockiej whisky, ile zdo�am wypi�,
ale wydaje mi si�, �e straci�em do niej ochot�. Lepiej
sypia�em w nieustannej ucieczce we Francji, w najczarniej-
40
szych dniach czterdziestego pierwszego roku, ni� sypiam teraz. Czy powiesz, �e to wszystko ma jakikolwiek sens?
- M�j drogi Owenie, to ca�kiem proste. W�wczas bawi�a ci� absolutnie ka�da chwila. Dla ciebie spacer po ostrzu no�a mi�dzy �yciem i �mierci� to cudowne prze�ycie. Pracuj�c dla mnie, prze�ywa�e� wi�cej w ci�gu jednego dnia, ni� prze�y�by� przez wszystkie swe dni, pisz�c marne poezje i popularne powie�ci, naprawd� �y�e� czynem i pasj�, jak przystoi m�czy�nie. Dlatego teraz pop�yniesz na St-Pierre. Bo to ci jest potrzebne. Bo chcesz to zrobi�.
I w�a�nie w tej chwili pomyli� si�,