9031

Szczegóły
Tytuł 9031
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9031 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9031 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9031 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Krzysztof Boru� Nieproszeni Go�cie Roku Pa�skiego 1593 bogobojni mieszka�cy naszego grodu na ci�k� pr�b� wystawieni zostali. Jak jeszcze po wielu latach wspominano - zima owego roku by�a nad podziw �agodna, tak �e ju� na Trzech Kr�li ��ki pokry�a ziele� �wie�a, a w Za�lubiny NMP s�o�ce pra�y�o jakby na Bo�e Cia�o. Pomn� te�, �e zaraz po Zmartwychwstaniu ptactwo wszelkie hurmem z boru Opatowego, p�niej Czarcim nazywanego, uciek�o, i to by� pierwszy widomy znak, �e jakowe� z�e tam si� szykuje. Kiedy wi�c jasno�� niezwyk�a, a czerwona jako p�omie� po�aru pojawi�a si� nad lasem, nikt nie wa�y� si� na mil� do Onego dost�pi�. Jeden tylko znalaz� si� �mia�ek, a by� nim medyk i alchemik Mateusz Rylus. On to, ju� drugiego dnia, gdy ona jasno�� si� pojawi�a, do boru pospieszy�, aby - jak p�niej wyzna� na m�kach - pok�on podda�czy piekielnikom z�o�y�. Ale o mistrzu Mateuszu od dawna szeptano, �e w zmowie z czartem by� i tylko dzi�ki wstawiennictwu Ja�nie Wielmo�nego Pana Burgrabiego, kt�remu obiecywa� o��w w z�oto zamieni�, nie sczez� wcze�niej na stosie. Kiedy wi�c mimo nieustaj�cych mod��w i bicia w dzwony szatan boru Opa�owego opu�ci� nie chcia�, a nawet, rozzuchwalony pocz�� spokojnych mieszka�c�w noc�, a czasem i dniem nawiedza�, posta� ogromnego jak �eb wo�u paj�ka przybrawszy, Ja�nie Wielmo�ny Pan Burgrabia d�u�ej zwleka� nie m�g� i do Jego Ekscelencji Ksi�dza Biskupa Ordynariusza wraz z ojcami duchownymi list o pomoc wystosowa�. Rych�o te� przyjecha� do nas ojciec Modestus Munch - najm�drszy pono� z inkwizytor�w w ca�ym ksi�stwie, kt�ry ju� niejednego czarta przep�dzi�, a wiele wied�m, czarownik�w i kacerzy na stos zaprowadzi�. Bez zw�oki te�, wys�uchawszy przytomnych �wiadk�w diabelskich wizyt, a wieczorem na w�asne oczy jasno�� nad Opa�owym borem ujrzawszy, �w m�� prawy ca�� noc na �arliwej modlitwie, krzy�em le��c przed wielkim o�tarzem ko�cio�a �w. J�zefa sp�dzi�, a nazajutrz nakaza� onego mistrza Mateusza pojma� i przed swe oblicze sprowadzi�. Mistrz Mateusz pr�bowa� zrazu wda� si� z Ojcem Inkwizytorem w dysput�, zaprzeczaj�c, i�by by� z szatanem w zmowie, lubo przyzna�, �e do boru Opa�owego chadza�, ale �e tam�e jeno wielki i �wiec�cy grzyb z ziemi wyros�y ujrza� i zdj�ty trwog� uszed�. Diabelskie paj�ki kr�ci�y si� te� pono� obok onego grzyba, przez powietrze jak osy lataj�ce, ale �aden na medyka baczenia nie mia�, ni krzywdy, ni te� protekcji jakowej� mu nie czyni�c. I dlatego �w heretycko dowodzi�, jakoby nie byli to wys�a�cy piekie�, a tylko nie znane oku ludzkiemu dziwy natury. Ale ojciec Modestus na te wykr�tne t�umaczenia nie zwa�a�, jeno do prawdy opornego nak�ania�, wskazuj�c jasno, �e Mateusz niechybnie z czartami si� pokuma�, bo� inaczej nie wypu�ci�yby onego z Opa�owego boru. Uznawszy tedy, �e do�� dowod�w przeciw sobie mistrz Mateusz przytoczy� - Ojciec Inkwizytor j�� raz jeszcze zaklina� go po ojcowsku i prosi�, aby do swych konszacht�w z diab�em si� przyzna�, innych wsp�lnik�w, jako te� wsp�lniczki czarta powo�a� i Boga o mi�osierdzie b�aga�, a gdy i to nie pomog�o - z ci�kim sercem na tortury musia� zezwoli�. Mistrz Mateusz swe winy na m�kach wyzna�, lubo wsp�lnik�w ani wsp�lniczek nie powo�a�. Gdy zasi� przed s�dem stan��, pocz�� si� zapiera�, heretyckie my�li g�osi� i szatan�w broni� tak, i� innego wyroku trybuna� wyda� nie m�g�, jeno na spalenie �ywcem i rozrzucenie popio��w na rozstajnych drogach skaza�. A kiedy ju� mistrz Mateusz w rynku na stosie pod s�upem stan�� i kat ogie� pod�o�y� - nadlecia�y one diabelskie paj�ki znad lasu i widno chcia�y swego kumotra ratowa�, jako �e kr��y�y d�ugo nad rynkiem. Lud zgromadzony, stra� miejska, a nawet sam Ja�nie Wielmo�ny Pan Burgrabia z ma��onk� w pop�ochu pierzchli i w ko�ciele �w. J�zefa si� ukryli, a tylko nieustraszony ojciec Modestus pozosta� i Krzy�em �wi�tym czarta odp�dza� tak d�ugo, a� tylko popio�y po Mateuszu Rylusie pozosta�y, a diabelscy kumotrzy na powr�t do boru odlecieli. W�wczas to przez ca�y wiecz�r i noc bito w dzwony i we wszystkich ko�cio�ach lud modli� si� o zwyci�stwo nad szatanem, za� skoro pocz�o �wita�, ku boru Opa�owemu ruszy�a procesja. Prowadzi� j� Ojciec Inkwizytor w asy�cie przeora, wszystkich ojc�w i braci zakonnych. Im te� g��biej w b�r si� zapuszczali�my, tym wi�kszy wszystkich nas l�k ogarnia�, atoli wielu wytrwa�o a� do skraju polany, o kt�rej Rylus s�dowi m�wi�. W rzeczy samej, tak jak czarownik wspomina�, sta� tam owy diabelski grzyb, z ziemi jakoby wyros�y. Ojciec Modestus rozkaza�, aby si� zatrzymano, a sam jeno z kropid�em i krzy�em wyszed� �mia�o na polan�, znak �wi�ty M�ki Pa�skiej ku onemu czartowskiemu dziwu zwr�ci� i wo�aj�c: apage - p�dzi� czarta rozpocz��. Strach ogarn�� przytomnych, bo oto otwar�a si� jakoby g�ba w owym grzybie i wylecia�y z niej dwa diabelskie paj�ki, ku Ojcu Inkwizytorowi przez powietrze zd��aj�c. Zrazu wszystkich l�k straszny zmrozi�, �e czarty ojca Modestusa rozedr�, ali� sta� on niewzruszony, a nawet pocz�� post�powa� krok za krokiem z�emu naprzeciw, litani� w g�os odmawiaj�c, i diab�y nie tylko nie mog�y go dosi�gn��, ale pocz�y z wolna cofa� si� ku onej g�bie rozdartej. Ojciec Inkwizytor szed� za nimi dalej i dalej i by� ju� chyba na rzut kamieniem od onego piekielnego dziwa, gdy na t� chwil� spode grzyba wype�zn�� ogromny bury ob�ok i ojca Modestusa otoczy�. Kto �yw, salwowa� si� ucieczk�. Nikt by te� nikogo nie wstrzyma�, taka boja�� ogromna ogarn�a ludzi. Nie dziw zreszt�, bo nie up�yn�o jednej �zdrowa�ki�, a oto pot�ny wicher uderzy� w las. Wraz z nim rozni�s� si� daleko zrazu gwizd przera�liwy, a p�niej grzmot nieustaj�cy, jakoby sto grom�w spad�o na polan� diabelsk�. �aden z nas pierzchaj�cych w pop�ochu nie �mia� spojrze� za siebie, ale ci, kt�rzy pozostali w miasteczku, widzieli, jak w onej chwili nad borem wzni�s� si� wielki wiruj�cy ob�ok i znik� w niebiesiech, pozostawiaj�c tylko d�ug�, jasn� smug�, widoczn� jeszcze w po�udnie, kiedy dzwoniono na Anio� Pa�ski. Ojciec Modestus nie powr�ci�. Zrazu m�wiono, �e sam Lucyper porwa� z zemsty inkwizytora Muncha do piek�a, ale rych�o jego Ekscelencja Ksi�dz Biskup zapewni�, �e widno ten m�� �wi�ty zosta�, po przep�dzeniu czart�w, w nagrod� �ywcem do nieba uniesiony. Dopiero po wielu latach pierwsi �mia�kowie odwa�yli si� zapu�ci� w b�r Opatowy ku diabelskiej polanie. Jako jedyny �lad czartowskich odwiedzin pozosta� tam�e p�ytki, acz rozleg�y na kilka s��ni w�d�, poros�y bujnie le�nym zielem. Przekazuj� dalsze szczeg�y dotycz�ce nowej broni u�ytej przez npla na froncie Salonickim i wynik�w podj�tych przez nasze jednostki dzia�a�, sygnowanych w poprzednim raporcie jako incydent CXZ-278/33: Nowa bro� to - zdaniem naocznych �wiadk�w - miotacz bomb zapalaj�cych b�d� gazowych, typu aerostatycznego, zewn�trznie przypominaj�cych kuliste miny morskie. Skuteczno�� tej broni, przynajmniej w przypadku omawianego incydentu, okaza�a si� minimalna, jakkolwiek atak mo�e mie� znaczenie psychologiczne. Miotacz transportowany jest z pomoc� maszyny powietrznej, prawdopodobnie dzia�aj�cej na tej samej zasadzie, jak zeppeliny, chocia� nadano jej odmienny kszta�t zewn�trzny. Niestety, broni tej nie uda�o si� zdoby�: nie znaleziono r�wnie� �adnych od�amk�w bomb na terenie dzia�a� bojowych. Mo�na przypuszcza�, i� bro� zosta�a skonstruowana w Anglii lub Francji, na co wskazuje zbie�no�� w czasie mi�dzy incydentem a l�dowaniem francusko-brytyjskiego korpusu w Salonikach. Miotacz przetransportowany zosta� przez npla, prawdopodobnie pod os�on� nocy z 3 na 4 sierpnia, i umieszczony na zapleczu naszych wojsk w terenie g�rzystym, w trudno dost�pnym w�wozie o zboczach poro�ni�tych g�stym lasem. Zaobserwowan� w nocy z 3 na 4 sierpnia czerwon� �un� potraktowano pocz�tkowo jako po�ar lasu. Dla pewno�ci wys�ano jednak w dniu 5 sierpnia patrol, kt�ry przekaza� pierwsze meldunki wskazuj�ce na obecno�� npla w tym rejonie. Zwiadowcy zatrzymali napotkanego w lesie osobnika, lat oko�o 60, podaj�cego si� za profesora nauk przyrodniczych nazwiskiem Mateos Rilos. W czasie przes�uchania przez p�k. Muncha pr�bowa� on udawa� wariata, twierdz�c, i� na dnie w�wozu znajduje si� gniazdo jakich� ogromnych owad�w (sic!), nie za� nieprzyjacielskie stanowisko bojowe. Niedwuznacznie te� sugerowa� wstrzymanie w tym rejonie wszelkich dzia�a� wojskowych, rzekomo aby umo�liwi� uczonym zbadanie niezwyk�ego zjawiska, kt�re jakoby mo�e by� pochodzenia pozaziemskiego. Nie ulega w�tpliwo�ci, �e by� to szpieg angielski lub francuski (na to wskazywa�a znajomo�� przez niego tych j�zyk�w). Jego niedorzeczne wywody mia�y podwa�y� morale naszych �o�nierzy i os�abi� ich postaw� w obliczu nieprzyjaciela. Wyrokiem s�du wojennego szpieg zosta� skazany na �mier� i rozstrzelany. Niemniej zdo�a� on zasia� niepewno�� w�r�d cz�ci �o�nierzy, a nawet oficer�w, o czym �wiadczy raport kolejnego zwiadu, zawieraj�cy bzdurn� relacj� o owadach-monstrach, kt�re rzekomo zaatakowa�y �o�nierzy na stokach w�wozu. Opracowany przez p�k. Muncha plan osaczenia nieprzyjacielskiej plac�wki i zdobycia - b�d� w razie niepowodzenia - zniszczenia jej ogniem artyleryjskim, nale�y uzna� za s�uszny. Niemniej ten do�wiadczony przecie� dow�dca nie ustrzeg� si� kilku b��d�w taktycznych, kt�re zawa�y�y na powodzeniu operacji. Przede wszystkim nie uwzgl�dni� skutk�w dywersyjnej propagandy wroga. Kolejnym b��dem by�o to, i� stwierdziwszy, �e pojawienie si� bomb lataj�cych wywo�a�o panik�, chc�c podnie�� �o�nierzy na duchu, sam poprowadzi� atak. Dotar�, co prawda, a� do w�azu nieprzyjacielskiej maszyny, ale sam jeden i w chwili, gdy npl zastosowa� os�on� dymn�, znalaz� si� w jej zasi�gu, trac�c ��czno�� z odzia�em. Trzecim b��dem by�o u�ycie przez pu�kownika rakietnicy w momencie, gdy otoczy� go dym. Da� tym sygna� otwarcia ognia artyleryjskiego na rejon dzia�a� bojowych. Ten w�a�nie ogie� spowodowa� bardzo powa�ne straty w naszych oddzia�ach. Maszyny lataj�cej, niestety, nie uda�o si� zniszczy�. Niemniej nieprzyjaciel musia� si� wycofa�, odlatuj�c w niewiadomym kierunku. Zw�ok pu�kownika nie znaleziono. Istniej� podejrzenia, i� zosta� on uprowadzony przez npla. Ja, Mat Ryl, n�dzny zdrajca, k�amca i prowokator, u�wiadomiwszy sobie sw� nico��, pragn� wyzna� publicznie jak�e ci�kie me winy, aby zbrodnia by�a sprawiedliwie i surowo ukarana. S�u�y�em przez d�ugie lata zajad�ym wrogom rybak�w Ocardii i ich umi�owanego, najszlachetniejszego Nauczyciela. Za judaszowe srebrniki, za�lepiony nienawi�ci� do wszystkiego, co dobre, m�dre i pi�kne, prowadzi�em kreci� robot�, zmierzaj�c� do siania zam�tu na naszej wyspie. Z inspiracji te� moich ukrytych zleceniodawc�w wyl�g� si� w moim zat�ch�ym m�zgu jak�e niedorzeczny, acz perfidny pomys� spreparowania pod�ej, pseudonaukowej bajeczki o odwiedzinach z kosmosu, jak gdyby gdzie� mog�y istnie� istoty wiedz�ce wi�cej o wszech�wiecie ni� my, a zw�aszcza nasz genialny Nauczyciel. Pr�bowa�em te� nieudolnie maskowa� bezsens tego k�amstwa przeinaczonymi �wi�tokradczo okruchami wiedzy, za kt�r� przecie� powinienem by� wdzi�czny tym, kt�rych oszukiwa�em podst�pnie. Chc� tu podkre�li�, bynajmniej nie po to, aby si� usprawiedliwia� i umniejsza� ogrom mojej winy - �e dzia�a�em od samego pocz�tku r�ka w r�k� z podst�pnym szczurem Mod Minhem. Przez d�ugie lata usi�owa� on wmawia� rzeszom rybackim, �e jest najwierniejszym i najbli�szym przyjacielem ich wielkiego Nauczyciela, a jednocze�nie spiskowa� z lud�mi takiego pokroju jak Mat Ryl! Nie jest prawd�, jak g�osi� ten judasz, �e prowadz�c naszych m�odych rybak�w do ataku na wytworzone przeze mnie podst�pnie, rzekomo dla ochrony przybysz�w z kosmosu, pola si�owe (wykorzysta�em tu dla z�ej sprawy m�odzie�czy pomys� naszego Nauczyciela) - chodzi�o mu o to, aby ods�oni� pustk�, jak� za tym polem skrywa�em przed wnikliwym wzrokiem obywateli naszej wyspy. W rzeczywisto�ci prawd� jest, i� chcia� on - wykorzystuj�c zapa� i gniew �atwowiernych m�odzik�w - uzasadni� sw� obecno�� w pobli�u pola si�owego, aby w odpowiednim momencie przedosta� si� do jego wn�trza, gdzie czeka� ju� na niego skradziony grawitolot. Wiedz�c bowiem, �e jego zdrada zosta�a odkryta, postanowi� uciec do wrog�w Ocardii - co, jak wiadomo, zako�czy�o si� fiaskiem. Podaje si� do wiadomo�ci, i� wobec wyczerpania puli spotka� mi�dzycywilizacyjnych na rok 3593, l�dowania na Ziemi ekspedycji z planety 13 Beta Draconis nie przewiduje si�. Jedynym reprezentantem Uk�adu S�onecznego upowa�nionym do udzielania przyby�ym niezb�dnych informacji jest M-9748321. Jednocze�nie zawiadamia si�, �e za samowoln� pr�b� wysy�ania zaprosze� poza planem udziela si� R-53721 ostrej nagany z ostrze�eniem o przewidzianych prawem sankcjach, a� do wymazania pami�ci submolekularnej w��cznie.