Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8868 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Jerzy Grzybowski
Przed wami
ma��e�stwo
WYDAWNICTWO M
Jerzy Grzybowski
Przed wami ma��e�stwo
Z do�wiadcze� Wieczor�w dla Zakochanych
Wydawnictwo M
Krak�w 2004
Redakcja techniczna:
Ewa Czy�owska
�amanie:
Joanna �azar�w _ � , i
Korekta:
r Marcin Kicki
Ok�adka:
Pracownia AA
Imprimatur
Kuria Metropolitalna w Krakowie
t �an Szkodo�, Vic. Gen.
ks. Jan Dyduch, Kanclerz
ks. dr Wac�aw Gubala, Cenzor
Nr 1446/2004, Krak�w, dnia 14 czerwca 2004 r.
� Copyright by Wydawnictwo M, Krak�w 2004
ISBN 83-7221-838-2
Wydawnictwo M
ul. �ukasiewicza 1, 31-429 Krak�w
tel. (012) 61-77-590
dz. handlowy (012) 61-77-591, 61-77-592
www.wydawnictwom.pl
e-mail:
[email protected]
Wst�p
Zwracam si� do Was, kochani i kochaj�cy siebie nawzajem,
kt�rzy chodzicie ze sob� lub mo�e ju� podj�li�cie decyzj� o ma�-
�e�stwie. Do�wiadczacie, �e prze�ywanie uczu� zakochania, fas-
cynacji, nami�tno�ci, podziwu dla drugiego cz�owieka i rado�ci
z tym zwi�zanej jest pi�kne, tw�rcze, ods�ania zupe�nie nowe
p�aszczyzny �ycia! Jest wam razem dobrze. Mi�o�� sk�ania was do
podj�cia decyzji o wsp�lnej w�dr�wce przez �ycie. Dobrze, �e tak
si� dzieje, bo pragnienie mi�o�ci trwa�ej, przezwyci�aj�cej samo-
tno�� ludzk�, spe�niaj�cej si� w odnalezieniu w odmiennej p�ci
wiernego wsp�w�drowcy na dobre i z�e jest wpisane w naturalny
porz�dek �wiata. M�czyzna i kobieta, rozpoczynaj�cy t� w�dr�w-
k�, s� przekonani o swojej niepowtarzalno�ci, wyj�tkowo�ci jako
para. Wierz�, �e uda im si� uchroni� ich mi�o�� od zagro�e�
i unikn�� �yciowych katastrof. Tymczasem po ludzku patrz�c,
wydaje si� to niemo�liwe wobec rosn�cych zagro�e�, tempa �ycia
i pokus, kt�rym trudno si� oprze�, wobec braku przygotowania do
wsp�lnego �ycia. W okresie �chodzenia ze sob�" i w narzecze�st-
wie staracie si� poznawa� siebie na tyle dobrze, by uczciwie
odpowiedzie� sobie na pytanie, czy jest si� zdolnym podj�� ryzyko
wsp�lnego �ycia. W tej ksi��ce chc� zaproponowa� dwa drogo-
wskazy, kt�re mog� pom�c w odpowiedzeniu sobie na to pytanie,
a tak�e u�atwi� start do wsp�lnego �ycia.
Drogowskaz pierwszy: Poznawanie siebie nawzajem poprzez
dialog prowadzony z przyj�ciem okre�lonych zasad.
Drogowskaz drugi: Zawierzenie swojego �ycia Bogu, kt�ry
jest �r�d�em wszelkiej mi�o�ci.
My - czyli ja i moja �ona Irenka - mamy za sob� ponad
trzydzie�ci lat ma��e�stwa i pomimo wielu trudno�ci w porozumie-
niu, normalnych, nieb�d�cych niczym nadzwyczajnym w �yciu
dwojga ludzi, odczuwamy dzi�, �e nasze �ycie by�o i jest pi�kne,
�e otrzymali�my od Pana Boga wi�cej, ni� si� spodziewali�my.
Przede wszystkim dzi�ki poznawaniu, czym jest dialog i czym
jest sakrament ma��e�stwa. Od ponad dwudziestu pi�ciu lat
rozwijamy ruch rekolekcyjny Spotkania Ma��e�skie, wraz z kt�-
rym dojrzewa�o nasze w�asne ma��e�stwo. Wa�n� cz�ci� naszej
pracy s� Wieczory dla Zakochanych - program przygotowuj�cy
do przyj�cia sakramentu ma��e�stwa, oparty na dialogu narze-
czonych, kt�ry pozwala podj�� ostateczn� decyzj� o wsp�lnym
�yciu i staniu si� przedziwn� rzeczywisto�ci�, jak� jest ma��e�-
stwo sakramentalne. Ojciec �wi�ty Jan Pawe� II pisa� w adhorta-
cji Familiaris consortio, �e mi�o�� ma��e�ska zawiera jak�� ca�-
kowito��, w kt�r� wchodz� wszystkie elementy osoby - impulsy
cia�a i instynktu, si�a uczu� i przywi�zania, d��enie ducha i woli.
Mi�o�� zmierza do jedno�ci g��boko osobowej, kt�ra nie ty�ko ��czy
w jedno cia�o, ale prowadzi do tego, by by�o tylko jedno serce i jedna
dusza. Wymaga ona nierozerwalno�ci i wierno�ci w ca�kowitym
wzajemnym obdarowaniu i otwiera si� ku p�odno�ci. Jednym s�o-
wem, chodzi o normalne cechy charakterystyczne dla ka�dej natu-
ralnej mi�o�ci ma��e�skiej, ale w nowym znaczeniu, gdy� sakrament
nie tylko je oczyszcza i wzmacnia, ale wynosi tak, �e staj� si�
wyrazem warto�ci prawdziwie chrze�cija�skich (Fami�iaris consor-
tio, 13). Te s�owa s� mi bardzo bliskie, bo bardzo doceniamy
w przygotowaniu do ma��e�stwa, jak zreszt� w ca�ych Spot-
kaniach Ma��e�skich, naturalne cechy osobowo�ci, w�a�nie impul-
sy cia�a i instynktu, si�� uczu� i przywi�zania. Dlatego wa�nym
punktem oparcia naszej pracy jest tak�e znane powiedzenie �w.
Augustyna, �e �aska buduje na naturze. Do�wiadczyli�my sami
i do�wiadczaj� tego ma��e�stwa zwi�zane ze Spotkaniami Ma��e�-
skimi, �e sakrament wzmacnia naturalne cechy osobowo�ci tak, �e
staj� si� � jak czytamy w Familiaris consortio - wyrazem warto�ci
prawdziwie chrze�cija�skich. Dlatego w tej ksi��ce du�o b�dzie
o �naturze" narzecze�skiego i ma��e�skiego �ycia. Ale o sakra-
mencie te�...
Ksi��ka, kt�r� oddajemy w wasze r�ce, powsta�a na podstawie
do�wiadcze� naszego w�asnego ma��e�stwa, a tak�e ma��e�stw
prowadz�cych wraz z nami Wieczory dla Zakochanych. Nie
przedstawiam tu szczeg��w programu, jako �e prze�y� go mo�na
owocnie tylko pod okiem animator�w Spotka� Ma��e�skich.
Dziel� si� jednak do�wiadczeniami mojego w�asnego narzecze�-
stwa i ma��e�stwa z Irenk� oraz do�wiadczeniami ma��e�stw, wraz
z kt�rymi prowadzimy Wieczory dla Zakochanych. I chocia� tre��
ksi��ki tylko w niewielkim stopniu pokrywa si� z tre�ci� Wieczo-
r�w dla Zakochanych, to jednak ufam, �e tym z was, kt�rzy mieli
okazj� chodzi� na nie, ksi��ka ta pomo�e utrwali� nieco ich
przes�anie, za� wszystkim innym pomo�e w przygotowaniu si� do
pasjonuj�cej Bo�ej przygody, jak� jest ma��e�stwo.
Wyra�am ogromn� wdzi�czno�� naszym wsp�lnym z Irenk�
Przyjacio�om, kt�rzy zdecydowali si� podzieli� z Czytelnikami
cz�ci� swojego �ycia poprzez zgod� na opublikowanie ich wypo-
wiedzi. Dzi�kuj� zar�wno Tym, kt�rzy zgodzili si� zachowa�
prawdziwe imiona, jak i Tym, kt�rzy prosili o ich zmian�. Ksi��ka
jest owocem �ycia w dialogu ze sob� i z Bogiem ich wszystkich.
Ufam, �e nikt nie nadu�yje zaufania, jakie okazali Czytelnikom.
Ksi��ka oczywi�cie nie wyczerpuje wszystkich zagadnie�, kt�re
wchodz� w sk�ad przygotowania do �ycia w ma��e�stwie, nie
odpowiada na wszystkie pytania, kt�re was nurtuj�. Raczej syg-
nalizuje tematy i ma na celu zainspirowa� wasz w�asny dialog
wok� nich.
Bo do tanga trzeba dwojga
?V"
Jak si� poznali�my?
l[owb Gcbru
l[o
ob 08
Wszyscy gdzie� si� poznali. Jedni na dyskotece, drudzy na
studiach, inni �piewali razem w ch�rze, jeszcze inni chodzili na
wycieczki lub je�dzili na rajdy. Kto� by� czyim� �wiadkiem na
�lubie i na weselu pozna� siostr� panny m�odej, kto� inny po latach
odnowi� znajomo�� z harcerstwa... i tak dalej, i tak dalej. By�o co�,
co spowodowa�o, �e on zacz�� patrze� na ni�, za ni�, w ni�,
inspirowa� rozmowy, spotkania z r�ami marki mercedes d�ugo�ci
jednego metra, a ona nie uchyla�a si� od tych spojrze�, rozm�w lub
wr�cz je prowokowa�a, bo tak�e...
I co dalej?
Zapewne takie pytanie stawia sobie ka�dy, kto ma ch�opaka lub
dziewczyn� i my�li powa�nie o tym, co iskrzy pomi�dzy nimi.
W dalszych rozdzia�ach ksi��ki b�dzie w�a�nie o tym, co �dalej",
przy za�o�eniu, �e powa�nie traktujemy to, co zaczyna iskrzy�, i �e
powa�nie my�limy si� o wsp�lnej przysz�o�ci.
A jak by�o z nami, czyli z Irenk� i ze mn�?
Jeszcze niemal s�ysz� g�os mojej wychowawczyni w maturalnej
klasie, ubolewaj�cej nad strasznym losem osiemnastolatk�w, kt�-
rzy maj� przed sob� �yciowe decyzje: �bo to i studia na ca�e �ycie,
i �ona na ca�e �ycie, i zaw�d, a dajcie �wi�ty spok�j...!". Nas to
raczej fascynowa�o. Ka�demu z nas zdawa�o si�, �e ju� ma
wszystko w g�owie dobrze pouk�adane, ka�dy po maturze �gdzie�
szed�" z mniej lub bardziej ambitnymi planami. Szczeg�lnie utkwi-
�a mi w pami�ci refleksja ksi�dza katechety, �e nie ma w �yciu
wi�kszej tragedii ni� �wiadomo�� u schy�ku swoich dni, �e si�
11
zmarnowa�o �ycie. W t� wizj� niezmarnowanego �ycia mia�em
bardzo powa�nie wkomponowane ma��e�stwo.
Kiedy mia�em osiem �at, mama zdecydowa�a, �e powinienem
zosta� ministrantem. Pocz�tkowo bardzo si� temu opiera�em,
argumentuj�c, �e �nie chc� by� ksi�dzem", ale to w�a�nie p�niej-
sza, pi�tnastoletnia s�u�ba przy o�tarzu obudzi�a we mnie t�sknot�
za Bogiem i chyba przynios�a poczucie Jego blisko�ci. Ksi�dzem
jednak nadal by� nie chcia�em. Odczuwa�em potrzeb� pracy dla
innych, mo�e jakiego� prowadzenia oboz�w dla m�odzie�y, jak
m�j duszpasterz akademicki, �p. ks. J�zef Gniewniak. Ale nie
w samotno�ci, we dwoje. Bardzo powa�nie podchodzi�em do
swoich kontakt�w z dziewczynami. Na ka�d�, kt�ra wywo�ywa�a
we mnie uczucia zainteresowania, patrzy�em jak na ewentualn�
przysz�� �on�. C� z tego, skoro do�� szybko rozczarowywa�em
si� tymi, kt�re mnie zauwa�a�y, za� te, kt�re ja zauwa�a�em,
najprawdopodobniej rozczarowywa�y si� mn�...
I w�a�nie wtedy, a by�em na pierwszym, mo�e drugim roku
studi�w, pomy�la�em, �e mo�e jednak Pan B�g chce, bym zosta�
ksi�dzem. Ks. Gniewniak przekonywa� mnie, �e ludziom mo�na
tak�e s�u�y�, b�d�c �w �wiecie". Po�ycza� mi ksi��ki o Albercie
Schweitzerze i inne. Ja wci�� mia�em w�tpliwo�ci. W tamtych
czasach do ma��e�stwa i rodziny zniech�ca�y mnie stereotypy,
z kt�rymi si� spotyka�em. Atmosfera w szkole, w radiu - telewizja
by�a jeszcze rzadko�ci� � nie sprzyja�a rodzinie. Kocha�em swoich
rodzic�w, szanowa�em rodzic�w moich koleg�w i kole�anek, ale
istnia�o te� jakie� wyobra�enie o kr�puj�cych �ycie obowi�zkach
rodzinnych: odwiedzinach, zasiadaniu do posi�k�w, spacerach
i r�nych "bur�uazyjnych przes�dach". A mnie si� marzy�o �ycie
wolne, ale r�wnocze�nie we dwoje. I bardzo w poczuciu obecno�ci
Boga. Przy Nim, z Nim i dla Niego.
Po drugim roku studi�w poszli�my z Micha�em - koleg�
ministrantem z tej samej grupy skupionej wok� ks. Gniewniaka
- na wypraw� z namiotem w Beskidy: od Gorc�w po Beskid Niski.
Na Hali �abowskiej dw�ch g�odnych i zm�czonych w�drowc�w
jaka� dziewczyna pocz�stowa�a zup� z obozowego kot�a. Sz�a
12
z grup� w przeciwn� stron� ni� my. Od razu domy�lili�my si�
z Micha�em, �e jest to grupa duszpasterstwa akademickiego. By�o
to za �g��bokiej komuny", a wi�c oczywi�cie grupa �nielegalna".
Taka jak ta, z kt�r� od lat je�dzili�my na sp�ywy kajakowe. Przez
chwil� rozmawiali�my z opiekunem, w kt�rym rozpoznali�my
kap�ana incognito, i poszli�my dalej. Miesi�c p�niej owa dziew-
czyna okaza�a si� kole�ank� z tego samego co ja Instytutu Geo-
grafii na warszawskim uniwerku. Mia�a na imi� Irena. Pomy�la-
�em sobie wtedy, �e mo�e to jest ta, kt�rej szukam. Bardzo wa�ne
by�o dla mnie to, �e spotka�em j� w grupie duszpasterstwa
akademickiego - mog�em za�o�y�, �e jest zwi�zana ze �rodowis-
kiem, kt�re uznaje bliskie warto�ci, i �e Pan B�g jest dla niej Kim�
wa�nym. To budzi�o moje zaufanie i zach�ca�o do dalszych
kontakt�w, kt�rych Irenka nie unika�a. Jednak�e by�y to po prostu,
zacie�niaj�ce si� stopniowo, kontakty kole�e�skie, z kt�rych nic
nie wynika�o...
Rok p�niej powiedzia�em ca�kiem serio, troch� sobie, troch�
Panu Bogu, �e sytuacja mi�dzy mn� a Irenk� musi wyja�ni� si�
w ci�gu nadchodz�cych trzech miesi�cy. Albo powiemy sobie, �e
dalej chcemy by� razem, albo przestaj� my�le� o ma��e�stwie,
doprowadzam do ko�ca prac� magistersk� i po studiach id� do
seminarium duchownego.
No i sytuacja wyja�ni�a si�. Nasze geograficzne studia wymaga-
�y indywidualnych prac terenowych. Okaza�o si�, �e b�dziemy je
prowadzi� w tym samym terenie na Wy�ynie Sandomierskiej.
Mieszkali�my na kwaterach prywatnych na dw�ch przeciwleg�ych
ko�cach ma�ego miasteczka. Kt�rego� wieczoru szli�my poln�
drog� rozje�d�on� g��bokimi i pe�nymi wody koleinami. Trzeba
by�o i�� w�skimi bruzdami, by nie wpa�� do b�ota. Szli�my obok
siebie dwoma takimi r�wnoleg�ymi bruzdami. Chwycili�my si� za
r�ce, by �atwiej by�o utrzyma� r�wnowag�. Kiedy si� �egnali�my,
po raz pierwszy poca�owali�my si�. Czeka�em od dawna na tak�
okazj�. Chcia�em w ten spos�b zmieni� nasz� p�aszczyzn� znajo-
mo�ci ze zwyk�ej, kole�e�skiej, na bardziej zaanga�owan� i jedno-
znacznie prowadz�c� do ma��e�stwa.
13
Odczuwa�em zawsze bardzo wyra�n� granic�, dystans w kon-
taktach z dziewczynami. Uwa�a�em, �e przekroczenie tej granicy,
chocia�by poca�unkiem w usta, jest mo�liwe wy��cznie w perspek-
tywie pog��biania znajomo�ci prowadz�cej stopniowo do decyzji
o ma��e�stwie. Poca�unek znaczy� dla mnie bardzo wiele. To, �e
Irenka w og�le chcia�a si� dalej ze mn� spotyka�, odczyta�em jako
znak od Pana Boga.
W ma�ym miasteczku przez kilka tygodni widywano nas space-
ruj�cych razem codziennie, czasem trzymaj�cych si� za r�ce. Na
pewno o nas plotkowano, czasem wyczuwa�em zgorszone spoj-
rzenia. Pami�tam zdumiony wzrok skierowany na nas w niedziel�
w ko�ciele, gdy przyst�powali�my razem do Komunii �wi�tej.
Tak si� poznali�my. Zacz�o si� nasze tango, kt�re trwa ju�
ponad trzydzie�ci lat. Tytu� popularnej piosenki zespo�u �Budka
Suflera" bardzo mi pasuje na okre�lenie pocz�tku naszych spot-
ka�, bo ma��e�stwo przypomina mi taniec w�a�nie taki, jakim jest
tango. Bo do tanga trzeba dwojga... M�czyzny i kobiety - we
dwoje. Razem, a nie oddzielnie, jak w tylu innych ta�cach,
w kt�rych �ka�dy sobie". W tangu, podobnie jak i w walcu, trzeba
dopasowa� si� do siebie, wsp�brzmie�, stworzy� harmonijn�
jedno��, w kt�rej ka�dy z partner�w pozostaje sob�, a jednak
wsp�brzmi z drugim w rytmie tej samej melodii. T� melodi�
w ma��e�stwie jest mi�o��, kt�r� si� sobie daje, ale kt�ra pochodzi
z zewn�trz. Bardziej si� j� przyjmuje ni� daje. Nie b�d� stawia�
kropki nad �i", od Kogo si� j� przyjmuje, ale dodam, �e w takim
bliskim zespoleniu �atwo sobie depta� po nogach. Dlatego ta�ca
trzeba si� uczy�. Ma��e�stwa te�.
Pytanie o m�sko�� i kobieco��
W ostatnich latach szko�y i w czasie studi�w poci�ga�a mnie
inno�� dziewcz�t, inno�� nie tylko wygl�du, ale i sposobu my�lenia.
Za rysami twarzy, ca�ej sylwetki, barw� g�osu, wzrokiem wyczuwa-
�em co�, czego by�o mi brak i czego nie mieli tak�e moi koledzy.
Potem, w narzecze�stwie, przysz�a fascynacja t� inno�ci�. Od-
krywali�my z Irenk� jakby dwa wcielenia cz�owieka, dwa sposoby
bycia cia�a i duszy. Jaka jest istota tych r�nic? Stopniowo od-
krywali�my, �e cz�� z nich wynika z naturalnego, pierwotnego
powo�ania do macierzy�stwa i ojcostwa. Jednak�e wiele innych
- z odmienno�ci temperamentu. Odkryli�my, �e cechy temperamen-
tu, niezale�ne od p�ci, nak�adaj� si� na cechy wynikaj�ce z odmien-
no�ci p�ciowej, a wi�c na pierwotn� m�sko�� i kobieco��.
Zetkn�li�my si� ju� wtedy z pewnymi stereotypami: jaki jest
i jaki powinien by� m�czyzna, jaka jest i jaka powinna by�
kobieta, jaki powinien by� m��, p�niej ojciec, i jaka powinna by�
�ona, p�niej matka. Nie interesowali�my si� jednak zbytnio tymi
stereotypami, chcieli�my by� przede wszystkim sob�. Intuicyjnie
prze�ywali�my nasz� m�sko�� i kobieco�� jako dwa r�ne sposoby
bycia cz�owiekiem, r�ni�ce si� p�ci� i powi�zane mi�o�ci�. T�
mi�o��, przyj�t� od Pana Boga, ofiarowan� sobie, prze�ywan�
w Jego obecno�ci, w poczuciu Jego istnienia, widzieli�my jako
podstawowy cel naszego zwi�zku. Wszystko inne z tej mi�o�ci
mia�o wyp�ywa�.
Z powo�aniem do ojcostwa i macierzy�stwa wi��� si� niew�tp-
liwie role matki i ojca. Wyp�ywaj� one z r�nic p�ci i zwi�zanej
15
z tym odmienno�ci psychiki, ale i odwrotnie - nawyki i wype�niane
role kszta�tuj� psychik�. Warto uwa�a�, by schematy i stereotypy
zwi�zane z rolami nie zamyka�y rozwoju naszej osobowo�ci na
niepowtarzalno�� i bogactwo, jakim obdarzy� nas B�g. Wiele
spo�r�d stereotyp�w dotyczy spraw, mog�oby si� wydawa�, b�a-
hych i �miesznych, ale w chwilach wa�nych, w stresie, urastaj� one
do prawdziwych problem�w.
Jednym z takich schemat�w, z kt�rym si� spotka�em, jest
twierdzenie, �e m�czyzna nie zwraca uwagi na drobiazgi i szczeg�-
�y, a kobieta przeciwnie. Viola i Marek, ma��e�stwo z dwunastolet-
nim sta�em, zaprotestowali przeciwko takiemu postawieniu sprawy.
� Jestem zaprzeczeniem tego stwierdzenia � powiedzia� Marek.
� Po przyj�ciu do domu zawsze rejestruj� wszystkie zmiany: �e s�
�wie�e firany, �e s� okruchy pod dywanem(l), �e jest plama na
obrusie... Nigdy w �yciu nie za�o�y�em dw�ch r�nych skarpetek,
zawsze wiem, kiedy mam p�am� na krawacie itp. Ja to wszystko
zauwa�am.
Wyczyta�em te�, �e m�czyzna d��y do systematyczno�ci, do
planu dnia i potrzebuje jasnych regu�, a kobieta potrafi dzia�a�
spontanicznie, w zale�no�ci od potrzeby chwili.W moim ma��e�-
stwie z Irenk� jest troch� tak, jak pisa�em o tym wcze�niej...
� Ale u nas jest akurat odwrotnie � powiedzia� na to Marek. �
Ja nie cierpi� plan�w. One mi przeszkadzaj�, musz� si� p�niej do
nich odwo�ywa�, realizowa� je, patrze�, czy mi wszystko wysz�o,
a wcze�niej musz� przecie� po�wi�ci� czas na przygotowanie tego
planu. Wol� raczej swobodne kontrolowanie tego, co si� dzieje
i korygowanie na bie��co. Czuj� si� wtedy w swoim �ywiole. Je�li
nast�pi� jakie� nieprzewidziane okoliczno�ci, umiem si� do nich
dopasowa� i reagowa� spontanicznie. Zmiany mnie nie przera�aj�.
Do�� powszechne jest przekonanie, �e kobieta jest intuicyjnie
przygotowana do macierzy�stwa i niejako przez natur� jest wypo-
sa�ona w wiedz� dotycz�c� macierzy�stwa.
� Kiedy urodzi�am naszego starszego syna Olka - powiedzia�a
Viola, �ona Marka - by�am z nim sama w pokoju szpitalnym.
I kiedy musia�am go pierwszy raz przewin�� samodzielnie, nie
16
wiedzia�am, jak to zrobi�. Rozp�aka�am si� z bezradno�ci. Po-
prosi�am o pomoc. Po�o�na widz�c moje Izy, powiedzia�a, �e ja
powinnam to wiedzie�, bo kobieta ma intuicj�, jak by� matk�.
Poczu�am si� jeszcze gorzej, bo ja naprawd� nie wiedzia�am, jak to
zrobi�, a tu jeszcze moja kobieco�� zosta�a os�dzona. Po przyj�ciu
do domu te� sobie nie radzi�am z wieloma rzeczami. Nie odr�-
nia�am na przyk�ad, dlaczego Olek pl�cze. Naczyta�am si�, �e
prawdziwa mama potrafi odr�ni� przyczyny p�aczu dziecka i wie,
�e to albo z g�odu, albo ze zm�czenia, albo samotno�ci, albo mokrej
pieluszki. To wp�dza�o mnie w kompleksy � �e ja si� nie spe�niam
jako matka, a wi�c si� nie spe�niam jako kobieta. To mi prze-
szkadza�o w uczeniu si� bycia mam�. By�am ca�y czas spi�ta. By�o
to dla mnie tym trudniejsze, �e w oczach Marka widzia�am pytanie:
�dlaczego ty sobie nie radzisz? Inne kobiety sobie radz�".
� Kiedy uczestniczy�am wcze�niej w katechezach przedma��e�s-
kich, powiedziano nam, �e m�czyzna jest taki, a kobieta taka
?� kontynuowa�a ten sam temat Viola, zmieniaj�c nieco �teren"
stereotyp�w. � Naczyta�am si� jeszcze ksi��ek m�wi�cych o tym,
jak powinien funkcjonowa� m�czyzna, a jak kobieta. I po �lubie
przyst�pi�am do realizacji tych modeli. Jakie� by�o moje zdziwienie,
�e Marek za bardzo nie chce pasowa� do modelu. Jego zadaniem
i jego cech� charakterystyczn� mia�o by� zmienianie �wiata, ze
wszystkim mia� sobie radzi�, mia� by� silny i dzielny. Takiego
chcia�am go mie�. A on po przyj�ciu z pracy nie mia� ochoty
zmienia� dalej �wiata (zreszt� w pracy te� nie mia� do tego okazji),
k�ad� si� i odpoczywa�, okazywa� mi swoj� s�abo��, dzieli� si�
w�tpliwo�ciami i obawami. To powodowa�o, �e by�am na niego
w�ciek�a, roz�alona, mia�am do niego pretensje, por�wnywa�am go
do innych �prawdziwych" m�czyzn i je�li nie wyra�a�am tych
pretensji wprost, to nosi�am je w g�owie i my�la�am �dlaczego ty taki
jeste�?". Okaza�o si�, ju� po latach prowadzenia dialogu, �e to nie
Marek nie pasuje do tego schematu, ale schemat nie pasuje do
niego. I �e w naszym ma��e�stwie, chc�c szuka� m�czyzny, mog-
�am zgubi� Marka. Ze to jego mia�am znale��, w relacji ze mn�,
a nie jaki� idea� m�czyzny.
17
- Mi nie pasowa�a rola kogo�, kto ma wype�nia� zaplanowane
w ksi��kach zachowania � dorzuci� Marek. - Chcia�em �y� swo-
bodnie, chcia�em by� sob�. Czu�em, �e Viola chce mnie wpu�ci�
w jakie� ramy, gdzie b�d� musia� udawa�.
Jedn� z przyczyn rozczarowa� i frustracji na pocz�tku ma��e�-
stwa jest dopasowywanie wsp�ma��onka do modeli i stereotyp�w
ukutych, wyczytanych czy wymarzonych w snach, a dotycz�cych
cech i r�l m�czyzny i kobiety. To rodzi oceny, wzajemne ob-
winianie, utrat� zaufania, a nawet poczucie bycia oszukanym: �ja
nie chc� ciebie takiego, chc�, �eby� by� taki", �mia�o by� zupe�nie
inaczej", �nie spodziewa�em si� tego po tobie". Tymczasem po-
trzebna jest otwarto�� na siebie takich, jakimi jeste�my. Przy czym
w �lad za tym musi i�� budowanie postaw odpowiedzialnych,
wiernych, nastawionych na dobro drugiego, a nie dobro w�asne.
Przypominam sobie ma��e�stwo Wacka i Agaty. Wacek dobrze
zarabia� i jako� w spos�b naturalny role w ich ma��e�stwie rozdzieli�y
si� na utrzymywanie domu przez Wacka i zajmowanie si� domem
przez Agat�. Mieli czw�rk� dzieci. Zdawa� by si� mog�o, �e przed-
stawiali sob� obraz idealnej wielodzietnej rodziny. Tymczasem to
Wacek zadzwoni� do mnie, m�wi�c, �e �le si� czuje w domu, �e traci
kontakt z �on�, z dzie�mi, �e czuje si� manipulowany i ustawiany,
jako ten od zarabiania pieni�dzy. Twierdzi�, �e �ona nie pozwala mu
wtr�ca� si� w decydowanie o sprawach dzieci, uwa�a, �e to �jej
podw�rko" itd. A on chcia� by� nie tylko tym od przynoszenia
pieni�dzy, ale przede wszystkim ojcem. Jest prawd�, �e wraca p�no,
�e by� zm�czony, ale kiedy� poczu�, �e tak naprawd� jemu si� nie
spieszy do domu, bo i tak nie ma tam co robi�... Kiedy to odczu�,
zadzwoni� do mnie, bo uzna� to za gro�ne ostrze�enie.
Istnieje wiele innych stereotyp�w czy wzorc�w. Na przyk�ad,
�e kobieta potrafi robi� wiele rzeczy jednocze�nie, a m�czyzna nie
potrafi dzia�a� na wielu p�aszczyznach, �e kobieta �le znosi
d�ugotrwa�e skupienie na jednej czynno�ci, a m�czyzna przeciw-
nie � potrzebuje raczej skupienia si� na jednej. Kobieta bardziej
wchodzi w relacje z innymi lud�mi, a m�czyzna d��y do realizacji
jasno okre�lonego celu. Kobieta lubi zaj�cia urozmaicone, drob-
18
niejsze, nie nudzi si� codziennymi czynno�ciami, za� m�czyzna
potrzebuje du�ych zada� do wykonania, o du�ej przydatno�ci,
chce tworzy� wielkie dzie�a... Kobieta ma ogromn� potrzeb�
komunikowania uczu�, m�czyzna za� jest pow�ci�gliwy i skr�po-
wany w ich ujawnianiu, sk�pi kobiecie i innym �wiata swoich
prze�y�. Kobieta ma do niego o to pretensje, ale czy nie powoduje
tego wzorzec: �prawdziwy m�czyzna nie pl�cze", �prawdziwy
m�czyzna nie ujawnia swoich uczu�"?
Z pami�ci przytaczam przeczytany gdzie�, sk�din�d pi�kny,
wzorzec, �e kobieta ma sk�onno�� do my�lenia o sobie w katego-
riach estetycznych i moralnych, chce by� pi�kna i dobra, a m�-
czyzna szuka w�asnej warto�ci w poczuciu si�y i sprawno�ci
intelektualnej. Chce by� dzielny i m�dry.
Mo�na szuka� uzasadnienia tych s��w w pierwotnym powo�a-
niu m�czyzny i kobiety, ale nie mo�na szufladkowa� wielu cech
jako wy��cznie m�skich lub wy��cznie kobiecych. Zreszt� to w�a�-
nie w Biblii przeczytamy o �niewie�cie dzielnej". Przyk�adaj�c
wzorce, schematy i stereotypy, mo�emy bardzo �atwo zagubi�
mi�o��.
W niekt�rych publikacjach myli si� czasem cechy wynikaj�ce
z bycia m�czyzn� lub kobiet� z cechami, kt�re wynikaj� z od-
mienno�ci pierwotnych cech osobowo�ci, kt�re sk�adaj� si� na
temperament. Przy ka�dym z owych stereotyp�w przypominaj� mi
si� spotykane w przesz�o�ci ma��e�stwa, w kt�rych m�owie lub
�ony nie pasowa�y do wzorc�w. Mia�o to wp�yw na brak akceptacji
samego siebie i samej siebie. U m�czyzn przejawia�o si� si�ganiem
po alkohol, odsuwaniem si� od rodziny, wr�cz ucieczk�.
Niedawno mia�em okazj� przys�uchiwa� si� rozmowie kilku
kobiet, bardzo wierz�cych i bardzo zaanga�owanych w �ycie
Ko�cio�a, kt�re �jak naj�te" nadawa�y na m�czyzn, szczeg�lnie
w roli m��w. Co chwil� pojawia�o si� w ich s�owach: �ja, jako
kobieta...". A tak naprawd�, to m�wi�y o swoich temperamentach,
co wi�cej, zdawa�o mi si�, �e pokrywk� kobieco�ci przykrywa�y
oceny i os�dy, kt�re ca�kowicie zamyka�y je na dialogi ze swoimi
m�ami.
19
Oczywi�cie �nie wylewajmy dziecka razem z k�piel�". Raz jeszcze
powtarzam, �e pierwotne powo�anie m�czyzny do ojcostwa i ko-
biety do macierzy�stwa niesie za sob� okre�lone sposoby reagowa-
nia, zachowania. Jedne bardziej sk�onni jeste�my przypisa� kobiecie,
inne za� m�czy�nie. Nie tw�rzmy jednak z tych obraz�w kr�puj�-
cych ramek, kt�re zamiast rozwin�� nasz� osobowo��, prze�ywanie
i akceptowanie przez ka�dego z nas swojej m�sko�ci i kobieco�ci,
spowoduj� raczej szukanie m�skich wzorc�w u kobiet (kiedy�
0 takich m�wi�o si� �ch�opczyca") i zniewie�cienie m�czyzn.
Bardzo pi�kne s� powiedzenia, �e �wiatem kobiety s� sprawy
serca, a sercem m�czyzny s� sprawy �wiata, �e kobieta stworzona
jest do ucz�owieczania �wiata, a m�czyzna do jego zmieniania i do
rz�dzenia nim. Niech jednak te wzorce stan� si� drogowskazami
mi�o�ci, wi�zi i dope�niania siebie nawzajem, a nie sztywnymi
schematami, kt�re nas od siebie odsuwaj� i kt�re mog� nas
por�ni�.
Istniej�ce wzorce mog� nam pom�c w rozwijaniu charakteru,
mog� by� drogowskazami, o ile wyp�ywaj� z pierwotnego powo�a-
nia m�czyzny i kobiety. Ale nie mog� wp�dza� nas w kompleksy,
poczucie winy i niespe�nienia. Nie mog� antagonizowa� m��w
1 �on ze sob�, prowokowa� oceniaj�cego warto�ciowania. Warto,
postawi� sobie samemu pytania: Jak prze�ywam moj� m�sko��?
Jak prze�ywam moj� kobieco��? Jakie to wywo�uje we mnie
uczucia? Z jakich potrzeb psychicznych i duchowych si� bierze?
Jakie potrzeby psychiczne i duchowe prze�ywam jako kobieta?
Jakie potrzeby psychiczne i duchowe prze�ywam jako m�czyzna?
Czy zaspokajam te potrzeby namiastkami, czy te� d��� do warto-
�ci? O jakie warto�ci chodzi mi naprawd�? Jakie s� moje maski
w prze�ywaniu mojej m�sko�ci lub kobieco�ci? W jakich aspektach
mojej m�sko�ci lub kobieco�ci trudno mi zaakceptowa� siebie? Co
mog� zrobi� lepiej?
A potem porozmawiajmy ze sob�: Co mi si� podoba w tobie
jako kobiecie? Co mi si� podoba w tobie jako m�czy�nie? Ale nie
uciekajmy te� przed pytaniem: Co mnie niepokoi w tobie jako
m�czy�nie? Co mnie niepokoi w tobie jako kobiecie?
20
Je�li odnajdziemy te cechy naprawd� m�skie i naprawd� kobie-
ce, wynikaj�ce z pierwotnego powo�ania do macierzy�stwa i ojcos-
twa, kiedy porozmawiamy ze sob� o tym, to zaakceptujmy w sobie
nawzajem swoje prze�ywanie m�sko�ci i kobieco�ci. Mo�e to mie�
wp�yw na nasz� decyzj� o ma��e�stwie.
Co nam si� podoba, a co niepokoi?
Zacz�li�my - Irenka i ja, ka�de z nas oddzielnie - zastanawia�
si� nad tym, co nam si� w sobie podoba, co jedno niesie drugiemu.
Zastanawiali�my si� � ka�de oddzielnie - tak�e nad tym, co nam
si� w sobie nie podoba, co nas niepokoi w naszych relacjach.
Wa�na by�a dla mnie nasza wy��czno��. Z poprzedniej sympatii
wycofa�em si�, gdy odkry�em, �e jestem jednym z kilku, z kt�rymi
tamta dziewczyna �chodzi", nie zdradzaj�c tego. By� mo�e ona
w spos�b �r�wnoleg�y" szuka�a tego, z kim mog�aby si� trwale
zwi�za�, ale ja poczu�em fa�sz w naszych relacjach, mask�, brak
uczciwo�ci i prostolinijno�ci.
Wy��czno�� relacji odczuwa�em z Irenk�. By�a zreszt� pierwsz�
osob�, kt�rej mog�em powiedzie� co� o sobie. Zaczyna�em w niej
odkrywa� inny spos�b bycia cz�owiekiem, kt�rego szuka�em we
wcze�niejszych kontaktach z kole�ankami. Odczuwa�em jej blis-
ko�� psychiczn�. Nadal wa�ne by�o dla mnie to, �e chodzi na
spotkania duszpasterstwa akademickiego �w. Anny. W ostatnim
roku przed �lubem Irenka zacz�a przychodzi� tak�e do �w.
Jakuba. Wywo�ywa�o to we mnie uczucie blisko�ci i wype�nia�o
potrzeb� przynale�no�ci do Irenki i jej przynale�no�ci do mnie.
Wa�ne by�o dla mnie wsp�lne uczestniczenie w tych spotkaniach.
Podoba�o mi si� w niej, �e przyjmuje i akceptuje, co jej proponuj�.
Ju� samo to, �e chce ze mn� sp�dza� czas, wywo�ywa�o uczucie
oszo�omienia i fascynacji. Ceni�em w niej delikatno��, czu�o��
i uczynno��, a tak�e dok�adno�� w wykonywanej pracy. Podoba�o
mi si� jej bycie naturaln�, niemalowan� dziewczyn�. To by�y cechy,
22
kt�re wtedy mog�em rozpozna�. Najwa�niejsze jednak by�o to, �e
wsp�lny mianownik naszego bycia razem stanowi� B�g. Nienarzu-
cany, bez ideologii, b�d�cy punktem oparcia i ostatecznym punk-
tem odniesienia wszystkich dzia�a�.
Czas �chodzenia ze sob�" by� dla mnie swego rodzaju potwier-
dzeniem przeze mnie samego w�asnych cech osobowo�ci, tego co
uwa�a�em w�wczas za wa�ne, co mi si� podoba�o we mnie samym
i czym mog�em dzieli� si� z Irenk�. Z satysfakcj� i rado�ci�
planowa�em wycieczki, kt�re potem konsekwentnie realizowa�em.
Podoba�o mi si�, �e potrafi�em wynale�� na mapie odleg�e miejsce
z pi�kn� przyrod�, ciekaw� histori�, kultur� i doprowadzi� do
tego, by�my si� tam znale�li. Tak poznawali�my r�ne ma�o znane,
bardzo ciekawe zak�tki Europy.
Wa�nym polem wsp�lnego sp�dzania czasu by�y wycieczki.
� Lubi�am � wspomina�a p�niej Irenka - jak furek bra� mnie za
r�k� i prowadzi� w �wiat. By� osobowo�ci� dominuj�c�. Bardzo mi
si� to wtedy podoba�o. Ale po �lubie zacz�o mi to przeszkadza�...
Zdawa�o mi si�, �e Irenka oczekuje ode mnie inicjatywy
w sposobie sp�dzania naszego czasu, w planowaniu naszego �ycia.
Jednak�e uczucie niepokoju wywo�ywa�o we mnie to, �e Irenka
�y�a jak gdyby bez planu, z dnia na dzie�. Dla mnie �ycie musia�o
mie� przynajmniej jaki� perspektywiczny plan, a przede wszystkim
cel. Wiedzia�em, co chc� osi�gn��, do czego d��� i uwa�a�em, �e
to powinno cechowa� ka�dego dojrza�ego cz�owieka. Do celu
d��y�em wytrwale, wr�cz uparcie. Narzuca�em Irence sw�j plan,
swoj� wizj� �ycia, a jej zarzuca�em brak wyobra�ni. Dopiero
p�niej mia�em si� przekona�, �e dobrze jest mie� plany, ale mu-
sz� one by� elastyczne, �e g�ow� nie przebije si� muru, �e nie da
si� swojej wybranki zmieni� ani ukszta�towa� wed�ug w�asnych
wyobra�e�. Takie nastawienie przenios�em potem do ma��e�stwa
i zacz�o si� ono Irence nie podoba�. Dzi� to rozumiem, ale
wtedy...
Irenka wspomina�a potem, �e ceni�a we mnie, �e wolny czas
w czasie tak zwanych �okienek" mi�dzy zaj�ciami po�wi�ca�em na
uczenie student�w m�odszych rocznik�w rozpoznawania ska� � tej
23
cz�ci geologii, kt�ra by�a pi�t� Achillesa wi�kszo�ci student�w.
Chodzi�o jej o to, �e w czasie przerw robi�em co� po�ytecznego,
a nie marnowa�em czasu na ploty czy gr� w cymbergaja. By�o
jednak sporo spraw, kt�re nas oboje nawzajem niepokoi�y w na-
szych relacjach, ale nie rozmawiali�my o tym.
Niepokoi�o mnie na przyk�ad to, �e wiele naszych spotka�
ko�czy�o si� p�aczem Irenki. Nie pami�tamy ju� dzi� dlaczego, ale
ja zastanawia�em si� wtedy, czy jej podatno�� na zranienia i to, co
nazywa�em wtedy kompleksami, nie odbije si� ujemnie na naszym
ma��e�stwie. Zdawa�o mi si� chwilami, �e nasze �chodzenie ze
sob�" wisi na w�osku i bardzo si� tego ba�em. Gdyby�my roz-
mawiali o tym, pewnie oszcz�dziliby�my sobie wielu przykrych
uczu�. Ale w�a�nie wtedy powiedzia�em sobie, �e cokolwiek wyda-
rzy si� w naszym �yciu, to nasze ma��e�stwo b�dzie nierozerwalne
i �e je�eli oboje b�dziemy je budowa� w wi�zi z Bogiem, to On nas
nie opu�ci. Nie zawiod�em si�.
Wspominam te wydarzenia dzi�, by u�wiadomi� sobie i uczest-
nikom Wieczor�w dla Zakochanych, �e uczucia zakochania, fas-
cynacji, nami�tno�ci, zawroty g�owy z mi�o�ci, to �e si� �wiata za
nim czy za ni� nie widzi, s� wspaniale, pi�kne, tw�rcze, ale nie one
stanowi� o szcz�ciu w ma��e�stwie. W jednym z nast�pnych
rozdzia��w powiem o psychologii uczu�. Tu zasygnalizuj� tylko, �e
nie mo�na �y� samymi uczuciami. Doznania, sk�din�d pi�kne
i wspania�e, domagaj� si� coraz silniejszych bod�c�w, coraz wi�k-
szej temperatury, coraz silniejszego podgrzewania, ale � jak powie-
dzia�a jedna z naszych znajomych � nie mo�na ci�gle �y� na
wysokich obrotach. Opadni�cie intensywno�ci uczu� jest zjawiskiem
normalnym, wr�cz potrzebnym ju� w czasie �chodzenia ze sob�", by
nie uwa�a� potem, �e gdy uczucia opadn�, to znaczy, �e mi�o�� si�
wypali�a, a gdy ju� nie ca�ujemy si� tak nami�tnie jak dawniej, to
znaczy, �e si� nie kochamy. Zmniejszenie intensywno�ci uczu� nie
oznacza wypalenia mi�o�ci. Dobrze jednak, je�eli zanim si� troch�
wypal� uczucia zakochania i fascynacji, dojrzeje si� do tego, co jest
naprawd� mi�o�ci�, czyli do postawy wzajemnej akceptacji, szacun-
ku, zobowi�zania i wzajemnej odpowiedzialno�ci.
24
Zanim podejmie si� decyzj� o ma��e�stwie, warto bacznie si�
sobie przygl�da�, co jedno drugiemu niesie, jakie s� motywy
rozwijania wi�zi, jakie s� hierarchie warto�ci, codzienne nawyki
i przyzwyczajenia, kt�re mog� uprzykrzy�, utrudni� codzienne
bycie razem. Niekt�re r�nice mog� by� przeszkod� tak siln�, �e
warto si� wycofa� i po prostu zerwa�, by nie �udzi� siebie ani
partnera. Ale przedtem trzeba ze sob� o tym rozmawia�. T�dy
prowadzi droga do stopniowego podejmowania tej odpowiedzial-
no�ci i zobowi�zania.
Je�eli ju� d�u�ej spotykamy si� ze sob�, to znaczy, �e coraz
bardziej si� sobie podobamy, �e coraz bardziej iskrzy mi�dzy nami,
a uczucia zakochania i fascynacji, mo�e po��dania, staj� si� coraz
bardziej intensywne. Widzimy w sobie na og� dobre cechy,
widzimy to, co nas ��czy, a pomijamy lub umniejszamy to, co nam
si� w sobie nie podoba, razi lub odpycha. Staramy si� tego nie
zauwa�a�. Jednak�e w miar� pog��biania si� naszej wi�zi warto
w spos�b szczeg�lny przygl�da� si� temu, co nas niepokoi w sobie
nawzajem, by nie okaza�o si� to potem wierzcho�kiem g�ry lodo-
wej, kt�ra nie tylko wych�odzi nasze uczucia, ale o kt�r� po prostu
rozbije si� nasze ma��e�stwo.
- W Monice bardzo poci�ga�a mnie jej uroda - m�wi� Przemek
po pi�ciu latach ma��e�stwa z Monik� - i tak pozostaje do dzi�,
zachwyci�o mnie jej, inne ni� moje, bardziej spontaniczne patrzenie
na �wiat, troskliwo��, opieku�czo��, co rozwin�o si� zw�aszcza
teraz w ma��e�stwie oraz to, �e tak ch�tnie i zawsze zgadza�a si� na
moje pomys�y, propozycje. Tu nast�pi�y pewne zmiany i teraz
niestety Monika cz�ciej m�wi �nie" na moje propozycje,
- W Przemku - poci�gn�a temat Monika � zachwyci�a mnie
pogoda ducha i umiej�tno�� cieszenia si� z najdrobniejszych zwyk-
�ych rzeczy, sytuacji. Podchodzi� do �ycia z wielkim optymizmem
i potrafi� mnie tym zara�a�, ale jednocze�nie czu�am, �e jest
odpowiedzialny i mog� na niego liczy�. Kiedy z jakiego� powodu
musieli�my zmieni� nasze plany, nie stanowi�o to dla niego prob-
lemu. Przebywanie u boku osoby, kt�ra z takim entuzjazmem
podchodzi do �ycia, dawa�o mi ogromne poczucie bezpiecze�stwa,
25
ale te� pozwala�o z nadziej� patrze� w nasz� przysz�o��. To trwa do
dzisiaj. Kiedy �dopadaj�" nas trudne sytuacje, k�opoty dnia co-
dziennego, np. finansowe albo zwi�zane z zaplanowaniem czasu,
taka postawa Przemka sprawia, �e �atwiej i szybciej z nich wy-
chodzimy � mniej �poobijani", ni� by to mog�o by�.
� W tej euforii i sielance � m�wi� dalej Przemek - nie by�o
jednak zbyt wiele czasu na tak zwane powa�ne rozmowy. Wiele
rzeczy wydawa�o si� oczywiste, wielu rzeczy domy�lali�my si�.
Podobnie jest i w ma��e�stwie - czasem nie m�wi� Monice wprost,
�e jestem bardzo zdenerwowany. Wiem, �e b�d� mia� trudny dzie�
w pracy, Monika czuje to moje napi�cie, ale nie wie, co si� dzieje
- sk�d ono pochodzi, zaczyna si� domy�la�. Takie ��lepe" domys�y
mog� prowadzi� na manowce, a ja zaczynam si� czu� osamotniony,
bo nie do��, �e b�d� mia� trudny dzie� w pracy, to z mojego punktu
widzenia Monika ma jeszcze jakie� pretensje � czuje si� zlek-
cewa�ona, odsuni�ta... Cz�sto bywa tak, tak by�o te� i w naszym
przypadku, �e nie dostrzega si� w tej drugiej osobie rzeczy, kt�re si�
nam nie podobaj� � rzeczy niepokoj�cych. Nie dostrzega si� ich lub
bagatelizuje si�, lub wr�cz si� im zaprzecza.
- W okresie narzecze�stwa, ale te� i p�niej, Przemka niepokoi-
�o moje popadanie w zle nastroje, przygn�bienie � doda�a Monika.
- Te same trudne sytuacje prze�ywali�my w r�ny spos�b. Ja
czasami za�amywa�am si�, gdy dzia�o si� co� z�ego mi�dzy nami,
gdy si� k��cili�my, to ja o wiele d�u�ej wychodzi�am z tego. Nie
mog�am zrozumie�, �e Przemek potrafi tak szybko si� pozbiera�,
my�la�am, �e bagatelizuje to, co si� dzieje mi�dzy nami czy ze mn�.
On natomiast uwa�a� moje nastroje za oznak� s�abo�ci psychicznej
i nie bardzo wiedzia�, co z tym zrobi� i jak si� zachowa�. Niepokoi�o
go to, �e ma�a w jego rozumieniu rzecz d�a mnie rozlewa si� na ca�e
nasze �ycie. Nie potrafili�my o tym otwarcie rozmawia�.
- Monik� niepokoi� - m�wi� dalej Przemek - m�j styl towarzys-
ko�ci, zw�aszcza dop�ki o tym otwarcie nie porozmawiali�my. Ot�
w szerszym towarzystwie, w czasie imprez, bardzo lubi�em si� bawi�,
zabawia� towarzystwo, opowiada� dowcipy, wyg�upia� si�. Wszyst-
ko potrafi�em obr�ci� w �art, ob�mia�. Monika nie mog�a po prostu
26
z�apa� ze mn� kontaktu, zw�aszcza �e ja traktowa�em j� tak jak
ca�� reszt� towarzystwa - z przymru�eniem oka, w konwencji
dowcipu. Trudno mi by�o zrozumie�, �e taka �wietna zabawa � a jej
si� nie podoba. Dop�ki Monika nie powiedzia�a mi wprost, �e czuje
si� odsuni�ta, �e nie poznaje mnie, �e ja staj� si� innym cz�owiekiem
w czasie imprez, prze�ywali�my trudne chwile po takich spotkaniach
towarzyskich. Zreszt� nie wszystko ust�pi�o od razu po tym, kiedy
Monika mi o tym powiedzia�a, trudno mi by�o zaakceptowa�
uczucia Moniki.
I jeszcze jedna sprawa, do�� oczywista - ka�dy z nas ma
okre�lone sposoby zachowania, kt�re s� wynikiem temperamentu
i charakteru. Ulegaj� one zmianom pod wp�ywem do�wiadcze�
�yciowych, pracy nad sob� i woli kszta�towania tych cech. Warto te
cechy poznawa�, przygl�da� si� im, rozpoznawa� je i nazywa�,
a potem rozmawia� o nich ze sob�. Powiedzenie sobie o tym, co si�
nam w sobie nawzajem podoba, a co si� nie podoba, co nas
przyci�ga do siebie, a co odpycha, co fascynuje, a co dra�ni, jest
wa�nym elementem wzajemnego poznawania w czasie �chodzenia
ze sob�". Mog� bowiem wynikn�� takie sprawy, kt�re utrudni� lub
uniemo�liwi� wsp�lne �ycie.
Jak o tym wszystkim rozmawia� ze sob�, by pe�niej pozna�
siebie nawzajem, rozumie�, szanowa�, a przez to � bardziej
kocha� i z wi�kszym przekonaniem, wi�ksz� pewno�ci� siebie
zacie�ni� wi� albo wycofa� si� z �chodzenia ze sob�?". O takich
rozmowach - w nast�pnych rozdzia�ach.
Rozmawiajmy o naszych sprawach
Na og� zdaje nam si�, �e �chodz�c ze sob�", rozmawiamy
o wszystkim. Wsp�lne spacery, wycieczki, odprowadzania, powi-
tania i po�egnania s� pe�ne s��w bogatych w tre��, a tak�e
bogatego w tre�� milczenia. A jednak s� tematy, kt�re traktujemy
pobie�nie albo w og�le ich nie poruszamy. Wydaje nam si� to
niepotrzebne. Nie sprzyja brak atmosfery, skr�powanie, brak s��w.
W konsekwencji wi�, kt�ra si� rozwija i zacie�nia, a r�wnocze�nie
jest pe�na niedopowiedze�, mo�e okaza� si� powierzchowna i z��-
czona bardzo nietrwa�ymi ogniwami. Mo�e to sta� si� przyczyn�
p�niejszych rozczarowa� w ma��e�stwie, druga osoba � okazuje
si� zupe�nie inna ni� przed �lubem. W czasie wsp�lnych wycieczek,
imprez czy wsp�lnej nauki nie zawsze musz� ujawni� si� te cechy
osobowo�ci i te hierarchie warto�ci, kt�re b�d� p�niej potrzebne
do budowania wsp�lnego domu.
Kr�puj�c si� poruszy� niekt�re tematy, owijamy je w bawe�n�.
Nasz ukochany czy ukochana, w g�szczu niedopowiedze�, rozu-
mie z naszych s��w co� zupe�nie innego, ni� chcieliby�my powie-
dzie�. Poza tym s�yszy to, co chce us�ysze�. My tak�e s�yszymy
najcz�ciej to, co chcemy us�ysze�. Niby si� rozumiemy, ale tak
naprawd� ka�de z nas pod owym rozumieniem odczytuje inn�
tre��.
Pami�tam, jak w czasie naszych d�ugich rozm�w m�wi�em
Irence o moich planach, oczekiwaniach i nadziejach zwi�zanych ze
wsp�lnym �yciem. Dla mnie najwa�niejsze by�o robienie czego� dla
innych. Marzy� mi si�... wyjazd na misje. Ale nie jako ksi�dz, ale
28
razem, jako ma��e�stwo. Dla Irenki tego rodzaju plany by�y troch�
jak �z ksi�yca" i do�� sceptycznie si� wtedy do nich odnosi�a.
Wyra�a�a w�tpliwo�ci, co do takiego sposobu realizacji �ycia
w ma��e�stwie. Bardziej marzy�a o domu, o zwyk�ym domu, takim
jakim by� jej dom rodzinny ze spokojem i poczuciem bezpiecze�-
stwa. Ja jednak jej w�tpliwo�ci jakby nie s�ysza�em. Nie chcia�em
us�ysze�. Ka�de zdanie na ten temat, wypowiadane przez Irenk�,
kt�re nie by�o totalnym odrzuceniem, traktowa�em jako absolutn�
akceptacj�. By� mo�e dlatego by�o tak wiele nieporozumie� mi�-
dzy nami. Uratowa�o nas na pewno to, �e Irenka, wyra�aj�c
w�tpliwo�ci co do moich plan�w, poddawa�a si� ca�kowicie pla-
nom Bo�ym. Je�eli to b�dzie wol� Pana Boga, to tak b�dzie
- mawia�a. Ja mia�em wtedy chyba za ma�o zaufania do Pana Boga.
Ale mimo to marzenia te troch� si� spe�ni�y, bo je�dzimy prowadzi�
Spotkania Ma��e�skie do wielu kraj�w, a ja pracuj� w redakcji
miesi�cznika �Misjonarz". Rodzinny aspekt naszego �ycia, pod-
stawowego celu i sensu ma��e�stwa, objawi� si� dwoma c�rkami.
Odczuwamy pewien niedosyt, ale r�wnocze�nie, przyjmuj�c w�as-
ne, ludzkie ograniczenia, poddajemy si� rzeczywisto�ci, na kt�r�,
jak ufam, Pan B�g mia� i ma nadal sw�j wp�yw. W ka�dym razie
codziennie Go o to prosili�my od pocz�tku naszego ma��e�stwa.
Ju� w trakcie chodzenia ze sob�, warto uczy� si� s�ucha�,
ws�uchiwa�, by� nastawionym bardziej na s�uchanie ni� m�wienie,
ale r�wnocze�nie uczy� si� wyra�a� jasno, precyzyjnie szukaj�c
s��w. S�ucha� za� - jak to okre�la wsp�czesna psychologia
- aktywnie, czyli powtarza� wa�ne my�li wypowiedziane przez
partnera i pyta�: �czy dobrze ci� zrozumia�em?", �powiedz co�
wi�cej, dopowiedz". Czasem boimy si� zrani� siebie nawzajem,
dotykaj�c temat�w trudnych. I s�usznie, ale trzeba wtedy pracowa�
nad doborem s��w, delikatno�ci�, ca�ym przekazem tak s�ownym,
jak i bezs�ownym we wzajemnym poznawaniu si�.
� Nie rozmawiali�my dot�d ze sob� na temat dzieci - powie-
dzia�a Anna po prze�yciu wraz z Wiktorem Wieczor�w dla Zako-
chanych. � Zdawa�o mi si�, �e Wiktor nie chce mie� dzieci i boi si�
to powiedzie�. Okaza�o si�, �e by�o mu po prostu niezr�cznie m�wi�
29
o dzieciach. Przekona�am si�, �e za omijaniem tego tematu kry�o si�
niezwykle g��bokie traktowanie tego problemu i �e podchodzi� do
niego z wielk� delikatno�ci�...
Trudno nam tak�e rozmawia� o takich sprawach jak wi�
erotyczna. Ona raczej rozwija si� �ywio�owo, narasta, powoduje
napi�cia, wywo�uje gwa�towne stawianie barier lub ich prze�amy-
wanie. Perspektywa rozmowy wywo�uje za�enowanie. A trzeba
o tym rozmawia�, ustali� sobie granice w atmosferze czu�o�ci,
serdeczno�ci, zrozumienia. W jednym z dalszych rozdzia��w od-
najdziemy pi�kne �wiadectwo takiego dialogu. W og�le ca�� wi�
w okresie narzecze�skim warto racjonalizowa�, by nie budowa�
decyzji na samych tylko uczuciach zakochania, zafascynowania,
po��dania. B�dziemy to cz�sto powtarza�.
Uczestnicy Wieczor�w dla Zakochanych cz�sto podkre�lali
w swoich wypowiedziach, �e po raz pierwszy mieli mo�liwo��
porozmawiania ze sob� o swoich hierarchiach warto�ci, o wierze,
miejscu Boga i modlitwy w �yciu.
� Otworzy�y mi si� oczy na dziewczyn� � powiedzia� kto�.
� Powoli prze�amywa�em si�, aby zacz�� rozmawia� z ni� o naszych
sprawach. Nieraz by�o to do�� trudne, ale nauczy�em si� m�wi� to,
co my�l�, nawet gdy jest to z pozoru nieprzyjemne. Teraz my�l�, �e
decyzja o ma��e�stwie nie b�dzie taka przypadkowa. B�dzie rozum-
na i przemy�lana.
Tej wiedzy o sobie nawzajem niekiedy si� obawiamy. Ju�
z perspektywy pi�ciu lat ma��e�stwa Dorota stwierdzi�a: - Przed
�lubem zdawa�o nam si�, �e nasza wiedza o sobie jest wystarczaj�co
dobra. Z czasem jednak zauwa�y�am, �e wiemy o sobie tylko tyle, ile
chcemy wiedzie�. Zwracali�my nasz wzrok jedynie na wsp�lne
przyjemno�ci.
Bywa jednak, �e za�lepieni mi�o�ci� emocjonaln� przymykamy
oczy na niekt�re sprawy. Konieczne na przyk�ad jest uporz�d-
kowanie swoich kontakt�w ze swoimi poprzednimi ch�opcami
i dziewczynami. Potrzebne jest ostateczne stwierdzenie, czy jesz-
cze z nimi co� nas ��czy, czy nie. Wa�na jest rozmowa o tym, czy
przysz�y m�� lub �ona ostatecznie zerwali ze swoimi poprzednimi
30
sympatiami. Nie mo�na tej sprawy lekcewa�y�, zbyt wiele m�odych
ma��e�stw rozpad�o si� z tego powodu. Przez pewien czas utrzy-
mywa�em kontakt z Antkiem, kt�ry bardzo pokocha� swoja dziew-
czyn�, marzy� o tym, �e b�dzie jego �on�, �e b�d� mieli dom
z ogrodem, dzieci, on b�dzie zarabia�, a �ona b�dzie zajmowa�a
si� dzie�mi. Wiedzia�, �e ona z kim� si� jeszcze spotyka, ale
przymyka� na to oczy. Nie�mia�y z natury, uwa�a�, �e jest to
sprawa dyskretna, delikatna, �e im bardziej b�d� si� rozwija� jego
kontakty z t� dziewczyn�, tym bardziej zanika� b�d� tamte.
Wychowany w atmosferze religijnej by� przekonany, �e przysi�ga
ma��e�ska rozwi��e ostatecznie wszystkie problemy. Bardzo nale-
ga� na ma��e�stwo, przyspiesza�, ponagla�. W ko�cu zgodzi�a
si�. Jednak�e po pierwszych problemach z dogadaniem si�, za-
cz�a ponownie spotyka� si� ze swoim poprzednim ch�opakiem.
P�ne powroty �ony, oboj�tno�� wobec Antka, coraz wi�ksze
zamkni�cie w sobie, poczucie obco�ci wyzwala�y w Antku uczucia
nie tylko prostej zazdro�ci, ale i agresji, w ko�cu nienawi�ci. Po
prostu �wiat mu si� zawali�. Wszelkie pr�by rozmowy ko�czy�y si�
awantur�. Ona za� odpowiada�a atakiem na atak i tym bardziej
szuka�a kompensacji swoich niepowodze� w spotkaniach z po-
przednim ch�opakiem. W ko�cu Antek sam wyprowadzi� si� do
swoich rodzic�w, za� jego �on� zacz�� odwiedza� jej kolega.
Sytuacja taka ci�gnie si� ju� kilka lat i o jakimkolwiek dialogu nie
ma mowy.
Czasem zdaje nam si�, �e mamy prawo do w�asnych �ogr�d-
k�w", do prze�ywania wielu spraw samemu. A je�eli trudno nam
rozmawia� o niekt�rych sprawach, to odk�adamy je na p�niej...
Oddajmy g�os Dorocie:
- Z biegiem czasu zacz�li�my odczuwa� w naszych sercach
ci�ar z powodu niewyja�nionych do ko�ca trudnych spraw, a od-
k�adanych celowo, aby nie doprowadzi� do kolejnych k��tni. Za-
wsze tam, gdzie do ko�ca nie s� wyja�nione problemy, powstaj�
domys�y, przypuszczenia, fa�szywy obraz rzeczywisto�ci. Pos�dzali�-
my siebie o z�o�liwo��, zawzi�to��, ch�� �wiadomego sprawiania
sobie b�lu. Cz�sto pada�y takie s�owa: �Ja wiem, ciebie na to sta�!".
31
Albo: �Ty jeste� zdolny do tego!". To by�y tylko pos�dzenia. Nic
wi�cej...
Dodajmy - by�o to po�rednie wyra�anie uczu� z�o�ci, gniewu,
bezsilno�ci, mo�e i rozpaczy, za kt�rymi kry�y si� niewype�nione
potrzeby kochania i bycia kochanym, uznania, akceptacji i wiele
innych... Szerzej zajmiemy si� tym w jednym z nast�pnych roz-
dzia��w.
M�� Doroty wyzna� wtedy: - Nawarstwiaj�ce si� nieporozu-
mienia doprowadza�y mnie do poczucia osamotnienia. Trudno�ci
w porozumieniu powodowa�y, �e zamykali�my si� przed sob�,
a czasem nawet wytr�ca�y nas z r�wnowagi psychicznej. Niemoc ta
trwa�a dot�d, dop�ki razem z Dorot� nie u�wiadomili�my sobie, �e
nasze warto�ci nie musz� by� dok�adnie jednakowe, jak r�wnie�, �e
wiele spo�r�d nich jest nam wsp�lnych. Zrozumia�em, dlaczego
Dorota reaguje na pewne sprawy tak, a nie inaczej i przesta�o mnie
to dziwi�. Nie zadawa�em ju� zb�dnych i uszczypliwych pyta�, jak to
robi�em dawniej, prowokuj�c lub szukaj�c prowokacji.
Unikanie rozm�w na niekt�re tematy jest prost� drog� do �ycia
�obok siebie". Jacek, od o�miu lat m�� Ewy, napisa� kiedy�:
Ostatnio widzieli�my ilustracj� przedstawiaj�c� par� ma��e�sk�
siedz�c� przy kuchennym stole. Ka�de z ma��onk�w by�o pogr��one
w �ekturze gazety. M�� spogl�daj�c sponad gazety, m�wi� do swojej
�ony: �To jest doskona�y przyk�ad pokojowego wsp�ycia". Dla nas
rzeczywist� �mieszno�ci� tej sytuacji by� fakt, �e w du�ej mierze
prowadzili�my takie w�a�nie �pokojowe wsp�ycie", dobrze dzia�a-
j�ce �partnerstwo", doskona�y kompromis, wysoki poziom toleran-
cji. Kto� ze znajomych da� nam przed �lubem taka rad�: �Nie
przechylajcie niebezpiecznie waszej lodzi". To byl w�a�nie nasz styl
�ycia. Nie byli�my rozmy�lnie nieuczciwi ze sob� nawzajem. Prze-
ciwnie. Byli�my dumni z tego, �e unikali�my temat�w, kt�re mog�y
drugiego wytr�ci� z r�wnowagi. Je�eli jaki� temat sprawia�, �e jedno
z nas czu�o si� z tym �le, po prostu przerywali�my rozmow� albo
zmieniali�my temat, je�eli go jednak dotkn�li�my i wywo�a�o to
napi�cie, to przez kilka godzin albo nawet dni nie rozmawiali�my ze
sob� wcale. P�niej za� chodzili�my jakby na palcach wok� tego
32
tematu, by go przypadkiem nie wywo�a�. Nigdy naprawd� nie
wiedzieli�my, jak rozmawia� o pewnych sprawach i mniej skom-
plikowane by�o po prostu unikanie ich. W g��bi duszy by�o nam
z tym jednak bardzo ��e.
Unikanie temat�w ko�czy si� na og� powa�nym dramatem,
gdy� potrzeby kochania i bycia kochanym, potrzeby przynale�no-
�ci coraz silniej b�d� domaga� si� zaspokojenia. Milczenie, uniki
s� po prostu namiastkami dzia�aj�cymi na kr�tka met�, pojawia si�
po nich cierpienie, o kt�rym pisze Jacek, a g��d warto�ci, jak�
jest mi�o��, narasta. Nie warto odk�ada� takich rozm�w na p�-
niej, trzeba od razu rozmawia� ze sob� w prawdzie, szczero�ci
i mi�o�ci.
Oczywi�cie w narzecze�stwie nie wszystkie tematy da si�
przewidzie�, nie jeste�my w stanie do ko�ca wszystkiego przedys-
kutowa�. Niekt�re sprawy pojawiaj� si� niespodziewanie, zaska-
kuj� dopiero w ma��e�stwie. Warto poprzez rozmowy na tematy,
kt�re s� w zasi�gu r�ki i kt�rych jeste�my �wiadomi, dzieli� si�,
rozumie� coraz pe�niej, przebacza� sobie. Wypracowujemy wtedy
styl rozmowy, styl komunikacji, kt�ry b�dzie potem mo�na za-
stosowa� przy pojawiaj�cych si� trudno�ciach. Budujemy zaufanie,
wzajemn� wra�liwo�� na siebie, zdolno�� ws�uchiwania si� w sie-
bie, rozumienia, a tak�e jasnego wyra�ania uczu� i my�li. I to
zar�wno w okresie �chodzenia ze sob�", jak i p�niej w ma��e�st-
wie. Wzajemne poznawanie si� nigdy si� nie ko�czy.
Chodzi o to, by znale�� taki spos�b rozmowy, by rzeczywi�cie
pozna� siebie nawzajem, by nie unika� temat�w trudnych i niewy-
godnych, by naprawd� zrozumie� siebie nawzajem, dotrze� do
prawdy o sobie, a r�wnocze�nie nie rani� siebie nawzajem. Chodzi
o to, by na podstawie takich rozm�w m�c podj�� w�a�ciw� decyzj�
co do ma��e�stwa, a potem, ju� w ma��e�stwie, m�c nadal w taki
spos�b rozwija� wzajemn� wi�, by rzeczywi�cie stawa�a si� coraz
trwalsza i coraz pi�kniejsza.
W nast�pnych rozdzia